Artykuły

Bajka o Smoku Wawelskim

Napisał ja kiedyś na konkurs..niestety splot okoliczności nie doprowadził do druku...a szkoda...

Posłuchajcie drogie dzieci...
Jak ta baśń się pięknie plecie...

Dawno temu w Kraka grodzie-
O ! to się nie zadarza codzień...
Stwór zielony się pojawił !
Wielki popłoch w grodzie sprawił!
Nie był piękny, ani brzydki...
Nie był mądry ,ani sprytny...
Za to głodny był straszliwie
Ja mu wcalę,się nie dziwię!
Bo jak kto ma taki brzuch-
to jeść musi hm...za dwóch!
Głodny był ,więc sobie chasał...
I po polach i po lasach..
Chłopi bać się go zaczęli,
Wielki raban przeto wszczęli!
Smok grubasek miał apetyt,
stada owiec tak przetrzebił,
że się ludzie bać zaczęli-
Chłodu,głodu oraz biedy.
Pod Wawelem,gdzie Krak siedział,
smok pieczarę miał przepastną,
na śniadanie zaś wyruszał,
wtedy,kiedy wszyscy zasną...
Po posiłku tuż nad rankiem
gdy do jamy swojej wracał,
Gruby tak już był straszliwie,
że czasami się przewracał!
Kładł się tedy tuż nad wodą
Brzuchem sięgał do wrót miasta,
I pił,pił,pił...oj jak długo!
Bo pragnienie miał i basta!
Wisła-rzeka pod Krakowem
kiedyś piękna i szeroka...
Przez to smocze ciągłe picie
już przestała być głęboka!
Krak-król wielki,
choć nie duży...
Lud swój bardzo chciał ratować..
Zwołał tedy radę wojów ,
i...zaczęli obradować.
Tak radzili trzy niedziele,
Beczkę miodu opróżnili...
I coś głowy mieli tęgie ..
to nie wiele uradzili..!
Cóż tu robić,cóż tu robić...??
Wokół szlochy i lamenty..
Miasto coraz bardziej puste..
Most zwodzony też zamknięty..
Wieść po kraju się rozeszła..
Że w Krakowie potwór żyje..
I że worek złota temu,
Co smoczysko to ubije!
Ale nawet ta nagroda,
w całej akcji nie pomogła
Nikt odważny się nie zjawił,
Nikt do Kraka nie zaglądał
Pewnej nocy jakiś śmiałek,
do jaskini podszedł cicho..
Chciał w powietrze ją wysadzić,
żeby smoka wzięło licho!
Licho smoka by nie wzięło,
bo to gad był nad gadami!
Za to Wawel by wysadził
razem z Krakiem i murami!
Czarne flagi ponad miastem,
już łopotać zaczynały...
gdy przekupki na jarmarku
o czymś sobie przypomniały!
w małym domku,
tuż przy targu,
tam gdzie szewski zakład stoi
mieszkał mały szewczyk Skuba-
on niczego się nie boi!
A,że biedny był i skromny,
swą odwagą się nie chwalił.
Przed oblicze króla Kraka,
razem z szewcem iść się bali..
w końcu obaj uradzili,
że tak dłużej być nie może!
I to Skuba w ważnej chwili
ludziom w grodzie dopomoże!
Krak ucieszył się tak bardzo,
że szewczyka ucałował!
I na dowód zaufania
sakwę monet ofiarował.
Skuba zgodził się z ochotą,
na warunki Króla przystał,
Zaś sakiewkę z monetami ,
na zakupy wykorzystał.
Od pasterzy owce kupił,
i ze skóry ja obłupił.
Wypchał smołą,sianem,siarką,
poczym wszytko zaszył szparko.
z dwóch gałązek zrobił rogi,
a z patyków cztery nogi.
Zabrał swoje czary-mary,
poszedł prosto do pieczary...
Smok był głodny-coś by zjadł,
A tu baran z nieba spadł!
Kłapnął paszczą raz i drugi,
aż z barana poszły strugi!
Nawet nie gryzł tego dania
taki to  był kawał drania!
Aż tu nagle -w brzuchu ogień!
Smok zatracił wszystkie zmysły!
By ugasić swe pragnienie
pędem pobiegł na brzeg Wisły!
Pił i pił..i pęk w kawały!
Radość wielka w grodzie całym!
Cieszą się także owieczki
i to już koniec bajeczki....






Artykuł udostępniony przez:

aleczka
Przejdź do pełnej wersji serwisu