Piękne dzięki za świetny artykuł. Mnie nie potrzeba zachwalać Gdańska czy okolic, gdyż w mieście tym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Na jarmark Dominikański też lubię chodzić, a szukam na nim czegoś nie spotykanego. Bardzo lubię zwiedzać i poznawać historię, lubuję się bardzo w biżuterii z bursztynu. Często nie przyjeżdżam do Gdańska, gdyż mieszkam daleko. W Łowiczu. Pozdrawiam.
Fantastyczny artykuł, tak jak fantastyczny jest sam jarmark:-) Miałam okazję dwukrotnie byc w Gdańsku i za każdym razem akurat trwał Jarmark Dominikański, który był stałym punktem popołudnia po Brzeźnie, czy Jelitkowie:-) Powiem tyle: może stragany odzieżowe faktycznie pełne są tandety, ale gwar jarmarku nieustannie zachwyca... Żywe rzeźby, występy ulicznych artystów, indianie czy break dance na chodniku... Pchli targ, szklane ręcznie malowane witrarzyki, obrazy, haftowane obrusy i cały hand made, a do tego genialna, choc może nieco droższa niż normalnie stołówka... :-)
Jarmark uwielbiam i gdy dzieciaczki będą większe napewno nie raz jeszcze odwiedze Gdańsk, by rozsmakowac się w atmoswerze tego wydarzenia:-)
Mieszkam w Starogardzie czyli ok 50 km od Gdańska. Mimo, że podzielam te mieszane uczucia co do Jarmarku, rokrocznie na niego jadę... ;) Po prostu lubie pospacerowac sobie po gdanskich uliczkach i pooglądac zgromadzone towary. Nie wszystko jest interesujące,ale trafiają się jakieś cudeńka:) W sumie od 2 czy 3 lat zawsze zaopatruję się na Jarmarku w przyprawy i zioła, więc juz teraz są one głownym powodem mojej bytności w Gdańsku w tym czasie. Gdyby nie ten powód i nie samo miejsce organizowania Jarmarku to podejrzewam, że na taką imprezę bym nie jeździł. Drogo i do tego ciasno. Tak można w skrócie określic Jarmark. A mimo to ma w sobie to coś, co jak na razie zmusza mnie co roku do pojawienia się miedzy straganami stłoczonymi na gdańskich uliczkach:)
Świetnie napisany artykuł,czytając miałam wrażenie,że przechadzam się pomiędzy tymi uliczkami.... Bardzo przypomina mi to Winobranie w Zielonej Górze,na mniejszą skalę, ale klimat ten sam,wąskie uliczki,niezliczone stragany,"mydło,powidło",balony i wata cukrowa,sznury czosnku,papryki,swojskie jedzenie...to czar jakiś,który przyciąga człowieka,pomimo,że nie chce-to i tak idzie. Pozdrawiam,dzięki za relację,bo tam jeszcze nie byłam.
świetny artykuł ... pochodzę z Gdańska, chociaż od kilku lat mieszkam poza miastem, ale na jarmark zawsze jeżdżę ... nie wiem dlaczego, ale uwielbiam te tłumy i chodzenie pomiędzy stoiskami ... zawsze też zaopatruję się w siaty przypraw i ziół, które pewnie można dostać cały rok w sklepach, ale to juz nie to samo
Mieszkam w Gdańsku i ten tekst w pełni wyraża moje odczucia. Mieszane :-). Jednak tradycja tradycją i trza TO przeczekać. Gratuluję Autorce. Przeczytałam z uwagą i prawdziwą przyjemnością. Utwierdziałam się w postanowieniu, że na starówkę pojadę dopiero, gdy jarmark się ... zakończy. Pozdrawiam.
Kolejny fantastyczny artykuł. Świetnie piszesz, Wkn! Nie myślałaś nad wydaniem książki? Jakby co, to byłabym chętna do zakupu :) Zdjęcia też jak zawsze - super. To żeście się dobrali! Dwa talenty ;)
Miałam okazję być na owym Jarmarku trzy(?) lata temu... Szalenie mi się podobało - głównie ze względu na stoiska z rękodziełami (fenomenalnymi!) i przyprawami, w które hojnie się zaopatrzyłam:) Zupełnie nie kojarzę tej kiczowatej części, o której pisze Wkn, być może dlatego, że był to środek tygodnia, ranek i mały ruch, a być może dlatego, że człowiek woli pamiętać te dobre rzeczy..?;)
Bardzo podobało mi się zwiedzanie Jarmarku Dominikańskiego w towarzystwie WKN pięknie komentującej to wydarzenie i Pampasa, który to pięknie "obfotografował". Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
Scooby (2009-12-14 17:47)
Piękne dzięki za świetny artykuł. Mnie nie potrzeba zachwalać Gdańska czy okolic, gdyż w mieście tym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Na jarmark Dominikański też lubię chodzić, a szukam na nim czegoś nie spotykanego. Bardzo lubię zwiedzać i poznawać historię, lubuję się bardzo w biżuterii z bursztynu. Często nie przyjeżdżam do Gdańska, gdyż mieszkam daleko. W Łowiczu. Pozdrawiam.
dajanka (2009-08-19 14:33)
Fantastyczny artykuł, tak jak fantastyczny jest sam jarmark:-)
Miałam okazję dwukrotnie byc w Gdańsku i za każdym razem akurat trwał Jarmark Dominikański, który był stałym punktem popołudnia po Brzeźnie, czy Jelitkowie:-)
Powiem tyle: może stragany odzieżowe faktycznie pełne są tandety, ale gwar jarmarku nieustannie zachwyca... Żywe rzeźby, występy ulicznych artystów, indianie czy break dance na chodniku... Pchli targ, szklane ręcznie malowane witrarzyki, obrazy, haftowane obrusy i cały hand made, a do tego genialna, choc może nieco droższa niż normalnie stołówka... :-)
Jarmark uwielbiam i gdy dzieciaczki będą większe napewno nie raz jeszcze odwiedze Gdańsk, by rozsmakowac się w atmoswerze tego wydarzenia:-)
Kluko (2009-08-12 23:35)
Mieszkam w Starogardzie czyli ok 50 km od Gdańska. Mimo, że podzielam te mieszane uczucia co do Jarmarku, rokrocznie na niego jadę... ;) Po prostu lubie pospacerowac sobie po gdanskich uliczkach i pooglądac zgromadzone towary. Nie wszystko jest interesujące,ale trafiają się jakieś cudeńka:) W sumie od 2 czy 3 lat zawsze zaopatruję się na Jarmarku w przyprawy i zioła, więc juz teraz są one głownym powodem mojej bytności w Gdańsku w tym czasie. Gdyby nie ten powód i nie samo miejsce organizowania Jarmarku to podejrzewam, że na taką imprezę bym nie jeździł. Drogo i do tego ciasno. Tak można w skrócie określic Jarmark. A mimo to ma w sobie to coś, co jak na razie zmusza mnie co roku do pojawienia się miedzy straganami stłoczonymi na gdańskich uliczkach:)
ulla* (2009-08-12 12:02)
Świetnie napisany artykuł,czytając miałam wrażenie,że przechadzam się pomiędzy tymi uliczkami.... Bardzo przypomina mi to Winobranie w Zielonej Górze,na mniejszą skalę, ale klimat ten sam,wąskie uliczki,niezliczone stragany,"mydło,powidło",balony i wata cukrowa,sznury czosnku,papryki,swojskie jedzenie...to czar jakiś,który przyciąga człowieka,pomimo,że nie chce-to i tak idzie. Pozdrawiam,dzięki za relację,bo tam jeszcze nie byłam.
rybka_M (2009-08-12 11:42)
świetny artykuł ... pochodzę z Gdańska, chociaż od kilku lat mieszkam poza miastem, ale na jarmark zawsze jeżdżę ... nie wiem dlaczego, ale uwielbiam te tłumy i chodzenie pomiędzy stoiskami ... zawsze też zaopatruję się w siaty przypraw i ziół, które pewnie można dostać cały rok w sklepach, ale to juz nie to samo
Frigg (2009-08-12 09:49)
Mieszkam w Gdańsku i ten tekst w pełni wyraża moje odczucia. Mieszane :-). Jednak tradycja tradycją i trza TO przeczekać.
Gratuluję Autorce. Przeczytałam z uwagą i prawdziwą przyjemnością. Utwierdziałam się w postanowieniu, że na starówkę pojadę dopiero, gdy jarmark się ... zakończy.
Pozdrawiam.
aloalo (2009-08-12 08:35)
Kolejny fantastyczny artykuł.
Świetnie piszesz, Wkn! Nie myślałaś nad wydaniem książki? Jakby co, to byłabym chętna do zakupu :)
Zdjęcia też jak zawsze - super. To żeście się dobrali! Dwa talenty ;)
małpiatka (2009-08-11 19:53)
Miałam okazję być na owym Jarmarku trzy(?) lata temu... Szalenie mi się podobało - głównie ze względu na stoiska z rękodziełami (fenomenalnymi!) i przyprawami, w które hojnie się zaopatrzyłam:) Zupełnie nie kojarzę tej kiczowatej części, o której pisze Wkn, być może dlatego, że był to środek tygodnia, ranek i mały ruch, a być może dlatego, że człowiek woli pamiętać te dobre rzeczy..?;)
Rzymianka (2009-08-11 19:07)
Bardzo podobało mi się zwiedzanie Jarmarku Dominikańskiego w towarzystwie WKN pięknie komentującej to wydarzenie i Pampasa, który to pięknie "obfotografował". Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.