Artykuły

Jak polubić rzeżuchę?

Rzeżuchowe za i przeciw
Lubicie rzeżuchę? Pachnący witaminami zielony dywan, który wyrasta na kuchennych parapetach jak wścibska wesoła wiosna. Postawiony na stole przypomina, że Święta za pasem i najwyższy czas na malowanie jajek i pieczenie wielkanocnych baranków.

A może nie znosicie rzeżuchy, o pieprzowym posmaku, który w dodatku wierci w nosie pałą z ortografii? Przyznajcie się, do której grupy należycie?

Rzeżucha-śmierdziucha, tak nazywałam ją kiedyś. Pierwszy zachwyt na widok puchatej drobnolistnej czapki pokrywającej talerzyk zniknął bez śladu, gdy piegowaty nosek pyzatej dziewczynki powąchał nowalijkę pieczołowicie układaną przez mamę na kanapce z jajkiem i szynką. O, co to to nie, takiego śmierdziucha nie będę jadła, pomyślałam wtedy pewnie, a wypowiedziałam fundamentalne "Fuj" i uciekłam.
Do rzeżuchy nic nie było w stanie mnie przekonać. Pamiętam, że parokrotnie heroicznie próbowałam ją zjeść z zatkanym szczelnie nosem. Niestety, nic nie było w stanie przekonać mnie do pachnącej złośliwie roślinki. Rzeżucha postanowiła pozostać niejadalna przez lata. Torebki z nasionkami kupowane z zamiarem wysiania tuż przed Wielkanocą żółkły sobie i blakły nieużywane, plącząc się smętnie w czeluściach kuchennych szuflad i końcu ulegając nieuchronnemu przeterminowaniu i wyrzuceniu.

Aż tu nagle, ni z tego, ni z owego, właściwie nie wiadomo czemu, rzeżucha wprosiła się do mojego talerza, rozsiadła na świeżym chlebie i ogłosiła, że nie ma zamiaru się wyprowadzić. Przyjechała ubrana jak kiedyś, jednak zupełnie inna. Nadal wierciła w nosie pieprzowymi perfumami, ale sporo się nauczyła i wiedziała dobrze, na jakie kanapki wskakiwać ochoczo, a jakie grzecznie omijać, żeby nie popsuć ich smaku. Szybko ją polubiłam, piękną i delikatną, "dziesięciodniówkę przyprawówkę", która od pewnego czasu podbija kolejne potrawy w moim domu.

Ale dość tych przynudnych wstępów, które ciągną się jak pracujący tydzień. Pora przedstawić bliżej bohatera naszego wiosennego artykułu.

Rzeżucha - co warto o niej wiedzieć?
Rzeżucha, inaczej pieprzyca siewna, jest znaną od pokoleń rośliną, którą medycyna ludowa stosowała jako cudowny lek na wiele schorzeń. Z jej pomocą walczono z pasożytami jelit, owrzodzeniami skóry, dezynfekowano jamę ustną i rozbudzano apetyt.
Dziś wiadomo, że rzeżucha samej witaminy C zawiera tyle samo, co sok z cytryny. Znajdziemy w niej również witaminy z grupy B, beta-karoten, kwas foliowy, siarkę, magnez, potas, wapń, chrom oraz cenny jod w łatwoprzyswajalnej postaci. Powinny ją więc spożywać osoby cierpiące na niedoczynność tarczycy lub zamieszkujące zakątki kraju z dala od morza.
Duża ilość witamin oraz minerałów pomaga naszemu organizmowi przezwyciężyć zmęczenie, a zawarty w niej chrom wpływa prawidłową pracę trzustki.
Jedząc moczopędną rzeżuchę, szybciej usuniemy toksyny nagromadzone w naszym ciele w ciągu zimy. Lekarze i dietetycy również cenią tę niepozorną roślinkę. Mogą ją jeść chorzy na cukrzycę, ponieważ obniża poziom cukru we krwi, a także osoby z nadwagą, gdyż usprawnia procesy przemiany materii i poprawia trawienie. Dzięki niej nasze włosy oraz paznokcie będą zdrowsze i ładniejsze.

Rzeżucha pochodzi z Afryki i Azji. W Europie znana już w starożytności, na stoły Polaków trafiła pod koniec średniowiecza. W Biblii, w XV i w XVI wieku o nieustalonej jeszcze pisowni. Natykamy się na zapisy "rzerzucha, rzeżucha, żerucha, rzeżycha", a nawet czeskie "rzerzicha" o nieustalonym pochodzeniu, wiązanym z "rzezaniem" (czyżby od ostrych jak brzytwa liści?) lub ze słowem "żer" i kojarzonym z palącym smakiem rośliny.

Jak uprawiać rzeżuchę?
Jest łatwa w uprawie. W zasadzie nie musi wcale schodzić z kuchennego parapetu. Wysiewamy ją wiosną prosto do gruntu, lub przez cały rok na wilgotną watę, gazę lub ligninę, którą wykładamy talerz czy ozdobny pojemnik. Można też watą obłożyć zewnętrzną stronę miseczki lub doniczki, rzeżucha będzie wówczas przypominać zielony pagórek. Już po 10 daniach można ją ścinać nożyczkami i stosować jako przyprawę do kanapek. Wspaniale smakuje na zwykłej kromce świeżego chleba posmarowanej masłem. Ostry, pieprzowy smak sprawia, że dodaje charakteru wielu sałatkom, pastom twarożkowym, jajecznym oraz rybnym. Aby rzeżucha pozostała jędrna i apetyczna, dania najlepiej posypywać nią przed podaniem, od razu po ścięciu roślinek nożyczkami. Jeśli chcemy dodać rzeżuchę do potraw gorących, zróbmy to już po zdjęciu garnka z gazu, aby zminimalizować utratę witamin. Unikajmy także zanurzania rzeżuchy w marynatach, ponieważ zawarty w nich ocet niweluje cenne żelazo. Ocet można co prawda zastąpić sokiem z cytryny lub przygotować marynatę na bazie jogurtu, jednak uważam, że najsmaczniejsza i najcenniejsza dla naszego organizmu jest rzeżucha surowa.

Nie pozostaje mi nic innego jak pożegnać się z Wami prostym i, mam nadzieję, inspirującym wiosennym przepisem, oraz życzyć smacznego.

Sałatko-pasta z jajek i wędzonej makreli

1 średniej wielkości wędzona makrela, 5 jajek, 1/2 strąka czerwonej papryki, 1/2 strąka żółtej papryki, 3-4 średnie kiszone ogórki, 1 łyżeczka zielonego pieprzu z zalewy solnej, 2 łyżki majonezu, ew. sól, pieprz lub ostra papryka, dowolna ilość świeżo ściętej rzeżuchy

Makrelę pozbawiamy skóry i ości, niedbale rozdrabniamy. Ugotowane na twardo jajka, paprykę i ogórki kroimy w drobną kostkę, delikatnie łączymy z majonezem i pieprzem. Doprawiamy do smaku i podajemy ze świeżym pieczywem i oczywiście wyhodowaną własnoręcznie rzeżuchą.

Artykuł udostępniony przez:

Wkn
Przejdź do pełnej wersji serwisu