A ja pamietam i wspominam smak mojego dzieciństwa.... gdy babcia prowadziła mnie za rączkę po łąkach, lasach, by nazbierać pachnących naturą malin, jeżyn, poziomek oraz jagód, mięty. Pamietam beztroskie życie małej dziewczynki z kucykami, w czerwonej spódniczce - niczym czerwony kapturek... Przyglądałam się, jak moja babcia działa w kuchni, chciałam pomoc przy robieniu ciasta, suszeniu grzybów i robieniu wspaniałych herbatek z suszonych owoców oraz pachnącego, aromatycznego soku. Owoce, np. malin, poziomek leśnych suszyła na słońcu, rozłożone na pergaminie, kurczyły się w promieniach słońca, ale zachowywały aromat. Potem przesypywała je do słoiczków, żeby go nie straciły, a jesienią i zimą robiła z nich herbatki, zalewając je gorącą wodą. Babcia dolewała również sok malinowy, który sama przygotowywała, herbata była pachnąca, zdrowa, bez konserwantów (a kto je wtedy znał?) Do dzisiaj robie taki miks owoców suszonych. Z pogodą słoneczną jest różnie, więc zakupiłam suszarkę do suszenia grzybów, która się świetnie sprawdza w suszeniu malin, poziomek, jagód, jabłuszek pokrojonych w małe plasterki. Suszę również liście mięty i melisy, które zalewam w dzbanku z owocami :) Czasem dodaję suszoną skórkę z pomarańczy i cytryn, wanilię. Mieszanki robimy wg swoich upodobań smakowych, polecam:)
A gdy przyjdzie okres z długimi zimowymi wieczoram, do rąk biorę kubek z herbatką i wspominam babci szarlotkę i spacery po lasach i łąkach.....opowiadając o nich moim córkom.