Artykuły

Na wczasach jestem słoikiem i dobrze mi z tym

Podczas ferii, jak to podczas ferii, pakujemy się do auta i jedziemy...no właśnie, gdzie możemy jechać. Na przykład w góry. Stare dobre Karpaty, Sudety, albo nieco bardziej oddalone od polskich granic, ale też i mocniej widokowo kuszące Alpy. Wyjazdy, szczególnie te zagraniczne spędzają sen z powiek wielu głowom rodzin. Gdzie będziemy się stołować, co podadzą i wreszcie oraz przede wszystkim za ile?! Jeśli nie jedziemy do hotelu z wyżywieniem, ale wybieramy apartament z aneksem kuchennym i nie chcemy wydawać dużych sum w restauracjach, warto pomyśleć o przygotowaniu wakacyjnego menu "na wynos". Powinny to być dania syte, łatwe do przewiezienia, nie psujące się, łatwe do podgrzania nawet w kuchence mikrofalowej.

W tym miejscu przypominają mi się sytuacje widziane w trakcie moich własnych "słoikowych podróży". Zima, niski sezon narciarski, więc ceny karnetów zjazdowych i ceny kwater niższe. Składamy się ze znajomymi na paliwo i jedziemy. Na miejscu słońce świeci, cieplutko, zadowoleni wychodzimy więc po południu na balkon, żeby tam zjeść przywieziony z Polski w wielkim garze bigos z kromą polskiego chleba. Podziwiamy widoki, ale wzrok przyciąga zawartość balkonu obok. Większość stolika i część podłogi zajmują skrzynki wypełnione: butelkami wódki, wielkimi prawdziwie pękatymi słojami z żurem, plastikowymi wiaderkami z kiszonymi ogórkami, kiszoną kapustą i śledziem oraz... butelkami wódki. Przaśnie się zrobiło. Ano można i tak. Zastanawiająca była tylko ilość butelek z wódką, która nijak nie zgadzała się z ilością zakwaterowanych gości, kilkukrotnie ją przekraczając i wliczając w statystykę dzieci.

Inny wyjazd. Zdecydowałam się gotować na miejscu z miejscowych produktów. Pensjonat tak rustykalny i z tak niesamowitą kuchnią, że grzech byłoby z niej nie korzystać, skoro jest taka możliwość. Znajoma też korzysta. Przez 6 dni z rzędu kładzie na wielkiej patelni przywiezione w pojemnikach usmażone jeszcze w Polsce kotlety schabowe. W niedzielę podaje je z polskim chlebem, w poniedziałek z ziemniakami, we wtorek z ryżem, w środę z makaronem. Szalę naszego umiarkowanego zdziwienia przeważa czwartek, gdy kotlety wjeżdżają na stół z makaronem spaghetti obficie ochlapanym dla poprawienia smaku sosem pesto. Do kompletu znajoma pożycza też mieszankę sałat, którą zakupiłam na kolację. W piątek kotletom schabowym nie dają rady, gotuję obiad znajomym, resztę kotletów dojadamy z TeZetem.

Nie popełniajcie błędów znajomej, chyba że wyjątkowo nie lubicie swoich znajomych lub członków rodziny i zamierzacie ich katować monotonią obiadową przez cały wyjazd. Słoiki jednak na wyjazd zabrać warto. W jakim przypadku? Jeśli ma być taniej, a mamy do wyżywienia zgraję głodomorów. Jeśli będzie gdzie odgrzać zawartość słoików, a w samochodzie znajdzie się nie wystarczająca ilość miejsca. Bo taki słoik z obiadem - ważna rzecz, jednak, jeśli w bagażniku ciasno, lepiej wziąć ze sobą ciepłe gacie i aparat, a o jedzenie martwić się na miejscu.

Jakie obiady nadają się do wożenia w słoikach:

Jako wyjazdowe obiady świetnie sprawdzają się: bigos, pulpety, roladki, gulasze, medaliony, bitki, żeberka duszone w sosie i pozbawione kości przed włożeniem do słoików, wyluzowane udka, gołąbki. Są to dania, które po przyrządzeniu przekładamy do dużych słoików, szczelnie zakręcamy, stawiamy słoje do góry dnem i zostawiamy do wystudzenia, a następnie przechowujemy w lodówce. Na miejscu wystarczy dogotować do nich ziemniaki, makaron, ryż, kaszę lub kus kus. Oczywiście można wziąć ze sobą surowe mięso, jednak należy upewnić się, że podczas transportu temperatura będzie odpowiednio niska, a na miejscu czeka zamrażarka. Zresztą, kto chciałby na wakacjach tracić czas na gotowanie od podstaw. Łatwiej i szybciej jest odgrzać gotowe danie.

Dobrym pomysłem jest zabranie naleśników, krokietów lub pierogów z kapustą i grzybami. Naleśniki zjadamy z dżemem, krokiety i pierogi odsmażamy. Kotlety schabowe lub mielone to niezłe rozwiązanie, pod warunkiem, że nie będziemy żywić się nimi przez okrągły tydzień. Wegetariańskie sosy warzywne są równie mile widziane.

Garść "przydasiowych porad słoikowych":

- na kilka tygodni przed wyjazdem uzgodnij z rodziną i znajomymi menu obiadowe, przedstaw swoje propozycje, dostosuj się do gustu kulinarnego osób, z którymi jedziesz

- nie dodawaj śmietany do sosów, zabielaj sos na miejscu, dzięki temu będziesz mieć pewność, że zawartość słoika nie skwaśnieje

- obiady gotuj nie wcześniej niż 3 tyg przed wyjazdem, a szczelnie zamknięte słoiki trzymaj w lodówce

- jeśli jedziesz z większą grupą znajomych, nie staraj się wszystkiego zrobić sama, rozdziel obowiązki, niech każdy odpowiada za ugotowanie 1 lub 2 obiadów

- sprawdź w Internecie ceny produktów żywnościowych w kraju, do którego się udajesz, dzięki temu będziesz wiedzieć, co dokupisz tanio, a co lepiej przywieźć z kraju

- upewnij się, że słoiki z obiadami nie przewrócą się podczas transportu, każdy słoik owiń papierowym ręcznikiem

- nie zapomnij zabrać pojemniczka z solą, cukrem, torebeczki pieprzu lub ostrej papryki oraz odrobiny naturalnej wegety, przyda się też kilka łyżek mąki i mała buteleczka oleju, jeśli planujesz odsmażanie

A Wy? Czy też zabieracie ze sobą słoiki na wakacje? A jeśli tak, z czym najchętniej i jakie macie rady i triki?

Artykuł udostępniony przez:

Wkn
Przejdź do pełnej wersji serwisu