Opowieść o Bożym Sercu
Przyszedł Bóg do świata
niosąc Serce w dłoni
- świat ze sobą zbratać,
Miłość Swą odsłonić.
Wyciągnął Bóg ręce,
otworzył Swe dłonie:
“Oto moje Serce!
Spieszcie ludzie po Nie!”
…Ludzie się spieszyli…
biegali po drogach,
swe sprawy gonili
- nikt nie widział Boga.
Ktoś padł na zakręcie,
ktoś biegł nie opodal
- w tym życia zamęcie
nie dostrzegł nikt Boga.
Więc podszedł Bóg bliżej,
pośrodku przystanął
- lecz znów Go w tym wirze
pospiesznie mijano.
Bóg głośno zawołał:
“Weź Skarb Mój człowieku
- bez Niego nie zdołasz
sam wyrwać się piekłu.
Me Serce to Klejnot
Me Serce, gdy ciemno,
to w mroku zapłonie;
Me Serce to droga
najprostsza dla ciebie…”
Potrącił ktoś Boga
- upadło na ziemię.
Popatrzył ktoś z boku,
ktoś głowę odwrócił,
przyspieszył ktoś kroku,
ktoś inny zawrócił.
Ktoś potknął się na Nim,
lecz dalej pobieżył
szemrając: “ten kamień
wyrzucić należy”.
Ktoś inny się zdziwił:
“Co tutaj wyrosło?”
- i z krzykiem złośliwym
uderzył Je mocno.
I wielu przechodniów
spieszyło tą drogą,
lecz by Je ktoś podniósł…
- nie było nikogo.
Bóg rzekł: “Bracia mili!
Toż nikt Serca nie chce?!”
- pokornie się schylił
i sam podniósł Serce…
Przez kurz otulone,
przez ludzi skopane,
ze wszech stron skrwawione,
przez wszystkich nie chciane.
Lecz zanim Bóg odszedł
do góry wzniósł ręce
- raz jeszcze najsłodsze
ukazał Swe Serce:
“Jeżeli ktoś zgrzeszy
lub w życiu ustanie,
do Serca niech spieszy
- w Nim jego mieszkanie!”
Wiersz pochodzi ze strony internetowej "Jak dobrze ze Jestes"