Zbliżała się niedziela palmowa i w planach było robienie palemki. Krepina na kwiaty i odpowiedniej grubości patyczek leżały przygotowane, czekając na wolną chwilę, po odrabianiu lekcji, sprzątaniu, praniu i innych codziennych obowiązkach. Miało być jednak inaczej... Do drzwi zapukała koleżanka małego ludzia zamieszkującego Wielkożarciowo. Po godzinie dziewczyńskich szeptów i paplaniny dwa małe ludziki płci żeńskiej przydreptały do dużego pokoju. "To jest Pani Jajczyńska" - obwieścił ludzik-tubylec. "Aaaale fajna, jaka śmieszna, jaka śliczna, oooo i ma spódniczkę. Też chcę zrobić własną Panią Jajczyńską!" "Da się zrobić." - obwieściłam i odmeldowałam się w poszukiwaniu pudła ze styropianami.
"A może macie ochotę zrobić baranka? Mam czarne cekiny?" - beknełam bezmyślnie z głową w przepastnym kartonie.
"Tak!"
I tak powstał Wielkanocny Pan Beczyński. Do kompletu styropianowej płaskiej formy w kształcie baranka potrzebowałyśmy jeszcze cekinów, krótkich szpilek, ruchomego oczka i ozdobnej szpilki, która została wbita w klapnięte ucho baranka - w końcu porządne udomowione zwierzę powinno być zakolczykowane. Pan Beczyński niedługo mieszkał w Wielkożarciowie - został zapakowany w wielkanocną torebkę i powędrował z autorką do jej własnego domu. Na pamiątkę zrobiłam mu zdjęcie. Podoba Wam się?