Artykuły

Z biblioteczki sceptyka - dla kogo pisze książki siostra Anastazja

Siostrę Anastazję zna cała Polska. Siostra Anastazja piecze, smaży, gotuje, a lato i jesień zamyka w pachnących czystością słoikach. Uśmiecha się z okładek książek, ze swoim imieniem w tytule i cichutko, niepozornie przekazuje najważniejsze kuchenne porady, dzięki którym ciasta zawsze rosną wyższe, kotlety są bardziej soczyste, a truskawkowe dżemy dłużej zachowują czerwony kolor. Wszystko bez medialnej pompy, bez reklam i filmów emitowanych na najważniejszych telewizyjnych kanałach. Siostra Anastazja nie zabiega o rozgłos, a jednak niemal każdy słyszał o jej wypiekach. Przede wszystkim o słynnych "warstwowcach", przekładanych masami budyniowymi, maślanymi, owocowymi, bakaliowymi, zdobionych galaretkami i glazurami, jakich kubki smakowe nie widziały. To ciche istnienie gdzieś na skraju prawdziwego świata utalentowanej kulinarnie pustelniczki ze Zgromadzenia Córek Miłości Bożej pozostaje w jakimś paradoksalnym zderzeniu do sławy efektów jej codziennej pracy. Może dlatego wiele podejrzliwie do świata nastawionych osób zastanawia się, czy Siostra Anastazja w ogóle istnieje. Może jest tylko doskonałym wytworem sprytnych marketingowych umysłów, kulinarnym avatarem sterowanym zza anonimowego redakcyjnego biurka...

Siostra Anastazja oczywiście jest tak samo prawdziwa jak palce każdego ciekawskiego Internauty zaglądającego w ekran domowego komputera, chętnie sięgającego po przepisy, rady i ciekawostki publikowane na kulinarnych witrynach. Pięknie napisał ks. Stanisław Groń we wstępie do książki 100 nowych ciast siostry Anastazji: (...) ochoczo sięgało się po te wyśmienite ciasteczka, jakże aromatyczne, czasami chrupiące, innym razem z wilgotnym puszystym biszkoptem i smakiem zaprawionym "czystą serdecznością". (...) od kilku już lat wypieki siostry Anastazji są dla mnie tylko marzeniem. Zaznaję innej wspólnoty i innego stołu, a siostra Anastazja już dla mnie nie gotuje i nie piecze. Mieszkam bowiem w innej jezuickiej wspólnocie. Natomiast czasami spotykam siostrę Anastazję w naszym zakonnym ogrodzie, jak w aurze jesiennej mgły zbiera do wiklinowego koszyka włoskie orzechy. (...) Na pewno będą potłuczone, przemielone i znajdą się w wyszukanym towarzystwie bakaliowych frykasów, by ucieszyć niejedno podniebienie. Serce me raduje się i doznaję prawdziwej pociechy, gdy odwiedzam księgarnię WAM-u i widzę, jak bardzo wiele osób nabywa kucharskie książki siostry Anastazji, co więcej, jak bardzo chwalą jej kuchnię i wypieki. Daję temu wiarę, bo wiem, że zawsze stać siostrę Anastazję na sprawdzone przepisy i na wyśmienite wypieki.

Szkoda, że dopiero teraz przeczytałam słowa księdza Gronia. Do książek siostry Anastazji, których jak dotąd ukazało się sześć, podchodziłam z dużą dozą rezerwy. W istnienie skromnej pracowitej zakonnicy nigdy nie wątpiłam, ale też i nie odczuwałam potrzeby zakupienia jej kucharskich książek. Bo czegóż ja tam mogłam szukać... Sprawdzonych przepisów? Znam ich wystarczająco wiele... Wymyślnych receptur? O ile mnie pamięć nie myliła, siostra Anastazja nie przekazywała rzeszom czytelników przepisów skomplikowanych i wystawnych, jakimi szefowie kuchni zachwycają gości w drogich restauracjach... Pięknych zdjęć? Kasując z własnej witryny kulinarnej uparte skany z książek siostry Anastazji, jakie zamieszczali użytkownicy niepomni, że istnieją w Polsce prawa autorskie, uznałam że wiele widziałam lepiej sfotografowanych potraw, w dodatku z większym polotem.

Ze wstydem przyznaję, że bardzo się myliłam tak pochopnie oceniając efekt pracy wielu osób, których inspirowała kucharka wkładająca w gotowanie nie tylko serce, ale i lata doświadczenia oraz cierpliwości. Książki siostry Anastazji, przesłane mi kilka tygodni temu przez Wydawnictwo WAM do zrecenzowania, które za chwilę, po skończonej pracy, wślizną się na półkę pełną innych wydawniczych rarytasów, przejrzałam z niekłamaną przyjemnością. Rzeczywiście, w większości składają się z receptur prostych, ale doborowy zestaw składników na każdą kieszeń sprawia, że to właśnie do tych pozycji będziemy zaglądać na co dzień, a nie do książek z wyrafinowanymi inspiracjami, jak choćby do słynnej, przepięknej zresztą Esencji smaku Roberta Sowy.

Przepisy siostry Anastazji opublikowane są ładnie i "po dawnemu", z kart tchnie tradycją w najlepszym wydaniu. Są i nawiązania do przeszłości, znajdziemy bowiem wśród rad i receptur siostry Anastazji, także słowa ks. Jędrzeja Kitowicza, cytaty z Władysława Reymonta czy Adama Mickiewicza. A kto obawia się, że nie poradzi sobie w kuchni, próbując naśladować wieloletnią mistrzynię sztuki kulinarnej, znajdzie na marginesach przydatne kucharskie oznaczenia trudności wykonania.

Przetwory i dania mięsne to najnowsza z propozycji siostry Anastazji i Wydawnictwa WAM. Wszystkie przepisy opatrzone zostały apetycznymi zdjęciami przetworów i świeżych produktów, z których zostały wykonane. W słoikach pochowały się soki, dżemy, konfitury, owoce w syropach, ucierane i konserwowe, powskakiwały do nich warzywa w zalewach i marynatach, sałatki, kiszonki, przeciery, keczupy oraz inne pasteryzowane obiadowe i deserowe propozycje. A komu mało przetworowego szaleństwa, może zajrzeć do drugiej części książki siostry Anastazji, w której pysznią się przepisy na mięsa i ryby, godne podania podczas ważniejszych proszonych przyjęć.

Mam wreszcie swoją siostrę Anastazję. Postawiłam ją na półce, ale nie dam jej pokryć się kurzem. Z przyjemnością od czasu do czasu sięgnę po wybrany wolumin i pozwolę, by w mojej kuchni zapachniało prostymi specjałami rodem z klasztornej kuchni.
Czytających zachęcam do zakupu starszych książek autorki. Najnowsza Przetwory i dania mięsne już niebawem stanie się nagrodą w przygotowywanym przez Wielkie Żarcie maleńkim, ale wartym uwagi konkursie.

Artykuł udostępniony przez:

Wkn
Przejdź do pełnej wersji serwisu