Niedługo miną dwa lata od wejścia w życie ustawy z 1 lipca 2013 roku o segregacji śmieci. Ile się od tamtego czasu zmieniło? Czy jesteśmy bardziej "eko", świadomi potrzeby segregacji odpadów? Czy dzielimy je odpowiednio, umieszczając w specjalnie do tego celu przeznaczonych pojemnikach? Czy nasze śmieci są wywożone w postaci posegregowanej i w postaci posegregowanej umieszczane na wysypiskach, czy czasem nie trafiają po cichutku na jedną hałdę, absurdalnie i na przekór zdrowemu rozsądkowi przemieniając się z powrotem w odpady nieposegregowane?
Odnoszę wrażenie, że to, jak i wiele innych pytań dotyczących segregacji śmieci nurtuje niejednego Polaka. Gdyby nie fakt, że należę do tej części płci pięknej, która zgodnie z własnym idiotycznym osobniczym przyzwyczajeniem i leniwym samczym przyzwoleniem społecznym: taszczy jak wielbłąd zakupy do domu w siatach wyrywających ręce ze stawów, a następnie wynosi pozostałe po nich śmieci, a także okazjonalnie poremontowe worki z gruzem do kontenerków, lewitowałabym w błogiej nieświadomości problemu przekonana, że ależ tak, Polacy na pewno segregują śmieci, poprawnie, skrzętnie i z benedyktyńską pieczołowitością.
Nic bardziej mylnego. Teoretycznie mamy śmieci, dzieląc najprościej jak się da, organiczne i nieorganiczne, a w praktyce mamy śmieci... idiotyczne.
A oto dowody, twarde, niepodważalne, oparte na rozmowach z różnymi grupami osób, w tym najbliższych znajomych oraz miejskich i wiejskich sąsiadów.
Wciąż młode małżeństwo z domem w mieście - prowadzące działalność
- Segregujecie?
- Chcieliśmy!
- I co? Jednak nie? Dlaczego?
- Okazało się, że taniej wyjdzie, jeśli nie będziemy segregować. Poza tym, wiesz, ten nasz warsztat, za niego płacimy drugi raz - ty nie masz pojęcia, ile i jakich kazali nam nastawiać pojemników do śmieci posegregowanych! Gdzie ja to na podwórku ustawię, przecież się nie da fizycznie...
- No, rzeczywiście...
- To nie segreguję!
- No nie...
Panowie ze służb sprzątających, opróżniający wieczorową porą śmieciowe pojemniki na cmentarzu
- Pani da te wypalone znicze i stare kwiaty, właśnie wywozimy.
- To świetnie proszę panów, tylko że ja chciałam jeszcze wyjąć kwiaty z doniczki, żeby rośliny do pojemnika z organicznymi wrzucić, a plastikowe donice i stare znicze do nieorganicznych dać.
- Pani da od razu nam, co się pani ma męczyć, przecież my tu właśnie, cha cha cha, wszystkie śmieci odsegregowujemy.
Sąsiadka z osiedla
- Czy może mi pani pożyczyć klucz do zsypu? Nie mogę otworzyć drzwi swoim i chciałam dorobić. Już mi się śmieci nie mieszczą w kuchni, a przecież pod zsypem nie postawię. Chociaż inni to widziałam już piramidę z worków pod zsypem zrobili.
- Aaaa, bo pani jeszcze nie wie, że zamek i drzwi się zacinają, niech pani podczas przekręcania klucza tak solidnie kopnie w drzwi na dole i szarpnie. Jak tak robię, zawsze działa...
10 minut później
- Udało się! Kopnęłam i odskoczyły! Kto by pomyślał, że to jak z ruskim Rubinem, jak pięścią człowiek w niego nie huknął, to nie działał...
Sąsiadka z osiedla (inna)
- Dobry wieczór, widzę, że pani też taszczy posegregowane śmieci z działki do zsypu?
- Taszczę, taszczę... uf, uff... myślałam, że do nielicznych należę.
- A gdzie tam, u nas też za rzadko wywożą, raz na dwa tygodnie, pani sobie wyobrazi - przecież nie zostawię przy drodze, żeby śmierdziało.
- To u pani w gminie też każą zostawiać przy głównej drodze?
- A jak! Organiczne dzikie zwierzęta zaraz porozrywają i po lesie rozniosą, a nieorganiczne to mało się różnią od nieorganicznych, bo przecież w nich to folia po surowym mięsie, puszki po rybach, pojemniki po śmietanie... no...sama pani wie, jak jest.
- Wiem, wiem, nic pani nie musi mówić... uf, uff... Tylko dlaczego musimy podwójnie płacić, skoro i tak te śmieci ciągniemy ze sobą do domu tyle kilometrów?
Autorka tekstu
- Dzień dobry sąsiadko (sąsiadka kandyduje do rady osiedla, więc śmieciowy temat warto podjąć), wie pani, trochę mi ręce opadają, jak mieszkańcy naszego osiedla segregują śmieci...
- O, a jak segregują? Niedobrze? Bo wie pani, u mnie to mąż śmieci wynosi i ciągle coś sarka pod nosem, że ja źle wyrzucam, że nie do tego wiaderka co trzeba, i poprawia po mnie codziennie.
Chciałam powiedzieć kandydatce na radną, że w kontenerze na nieorganiczne wrzucone luzem kiszone ogórki kotłują się z bateriami i podartą pościelą, a z pojemnika na organiczne sterczą butelki po piwie i oleju, ale... pożegnałam się i poszłam do domu zgnieść kilka plastikowych butelek po uprzednim odkręceniu zakrętek.
Zaskoczony odgłosami wściekłej dewastacji mąż spytał
- A ciebie co tak rozzłościło?
- Umowy śmieciowe, kochanie, umowy śmieciowe...
il. Agnieszka Sway-Kuglasz
Inne artykuły z tej serii:
Śmieci - nie segregować, segregować, a jeśli tak to jak?