w samo południe... na środku sali
na wielkim łóżku
w kałuży cierpienia
między cichymi spojrzeniami przodków
i opuchniętym ukradkiem rzuconym
spojrzeniem żony
i matki
między białymi istnieniami
zapadał się w nicość
łóżko zbyt głębokie na jego mizerną postać
est modus in rebus
-wyszeptał i przekroczył
ostatnią granicę niebytu...
Jaś nie doczekał...