Komentarze do artykułu

Skomentuj Wróć do artykułu "Forsą przeforsowani"

Nikola de Ser (2012-06-26 19:29)

dziękuję za ten komentarz i za szczegółowe opisanie swojej historii. Wiele jest możliwości, tyle ile ludzkich doświadczeń. Wiem, że mamy różne opcje :-) pozdrawiam najseredczniej

Aleksandra1973 (2012-06-25 23:22)

Ja odkad wyprowadzilam sie z domu rodzinnego,a to juz jest 20lat,do ubieglego roku wynajmowalam.Najpierw w Polsce gdzie mieszkalam,ale tam nie mialam szans na jakiekolwiek mieszkanie,po przeliczeniu wszystkiego ,nie stac byloby mnie na kredyt,dobrze za trafialam na osoby wynajmujace,ktore nie chcialy az takich kroci za sam wynajem,jak rowniez byl wlasciciel kamienicy w ktorej mieszkalam i nie trzeba bylo placic najpierw czynszu do spoldzielni,a potem jeszcze osobno za wynajem wlascicielowi mieszkania,tak sytuacje mialam tylko raz,ze mieszkalam w mieszkaniu spoldzielczym.Po przyjezdzie do Niemiec7lat temu,mieszkalam z obecnym mezem w mieszkaniu ,ktore wynajmowal od 15lat,wlasciciel powiedzial,ze przez te lata maz mu splacil to mieszkanie,czyli prawie caly kredyt,poniewaz wlasciciel mieszkal w nim tylko przez rok,bo sam kupil dom,a mieszkanie poszlo do wynajecia.Potem przez 4 lata mieszkalismy w nastepnym wynajmowanym mieszkaniu tylko wiekszym,gdzie i oplaty byly duzo wyzsze.W tamtym roku zdecydowalismy sie na kredyt i kupilismy dom,placimy troche wiecej niz czynszu w poprzednim mieszkaniu,ale tez od razu pomyslelismy o zabezpieczeniach,gdyby sie cos stalo.Gdyby ktores z nas stracilo prace i nie mozna byloby splacic kredytu to mamy okres przejsciowy 3 letni,gdzie nam splacanie kredytu na ten czas wstrzymaja,bez zagrozenia,ze ktos nas wyrzuci z domu,albo gdyby ktoregos z nas zabraklo,to automatycznie ubezpieczenie jest takie ,ze dom zostalby splacony od razu.Nie porywalismy sie z motyka na slonce,przez rok czasu analizowalismy wszystkie za i przeciw,siadalismy z kartka w wolnych chwilach i wypisywalismy ile nas by kosztowalo utrzymanie domu,kredyt,ubezpieczenia itd.Po roku przemyslen zdecydowalismy sie na kupno i nie powiem bo bylam zesrana ze strachu tak czy tak.

Nie dajcie sie zwariowac,to ma byc wasza decyzja czego chcecie i jak bedziecie mieszkac ,a nie waszej blizszej czy dalszej rodziny.

Ja sama przez te lata przeprowadzalam sie o ile dobrze policzylam 9razy,za kazdym razem byla to mordega.Ostatnie moje mieszkanie w Polsce,to przeprowadzalam sie z wynajmowanego domu,do malutkiego mieszkanka,razem z corka,po skonczonym malzenstwie.Musialam dosc sporo rzeczy wyrzucic lub ewentualnie podarowac,bo sie nie zmiescilo w malutkim mieszkaniu.Uporzadkowac dom w ktorym mieszkalam,a moj byly maz ,ktory mieszkal w nim przez lata,nawet nie pomogl i tez dalam rade.Wiec mozna powiedziec,ze te przeprowadzki nie sa az tak bardzo straszne.

Wszystko jeszcze przed wami,nie dajcie sobie mieszac w waszym zyciu,a rodzina powinna uszanowac wasza decyzje,jaka ona by nie byla.Pozdrawiam serdecznie:))

Jola666 (2012-06-11 12:11)

Nikola :) a wyobrarzasz sobie przeprowadzkę z trójką dzieci ?? ( w tym jedno 4-ro miesięczne ) bo ja też nie :P Ale jakoś to przeżyłam i fajnie jest :)

Kochana wszystko przed Tobą :) Pozdrawiam Ciebie i Połówka :)

agulinia (2012-04-02 23:59)

Nikolko wszystko w swoim czasie :) będzie dobrze :)

Nikola de Ser (2012-04-02 21:31)

ha! jedna i druga sytuacja ma swoje zalety i wady, uroki i stresy, niedogodności. Chyba chodzi o to, żeby się na coś zgodzić, wytłumaczyć sobie, dlaczego wybieramy właśnie tak. I na cudzym i na własnym da się żyć :-) pytanie tylko, czy mamy czuć się przegrani bo nie galopujemy do kupna? zaznaczam - dzisiaj!

małpiatka (2012-04-02 20:27)

Wynajmowałam tylko podczas studiów, i to mi pasowało - nigdy nie wiadomo, czy człowiek zostanie w tym samym miejscu. Akurat zostałam w Krk. Poznałam tam męża, zamieszkalismy na swoim do czasu rozstania i w tym momencie miałam opcję - wynająć cos albo kupić nawet dużo mniejsze. Kupiłam, bo nie potrafiłam wyobrazic sobie siebie w wynajmowanym mieszkaniu, gdzie nic nie jest moje, gdzie w każdej chwili może wejśc własciciel i powiedziec: sorry, winnetou... I cofnąć się 10 lat wstecz.

Jasne, że kredyt to obciążenie, ale takie obciążenie za cenę poczucia, że jestem u siebie jest do przeżycia. Nie ma co się kopać z koniem - w takim kraju żyjemy. A gdy ma się dziecko, to już w ogóle nie pojmuję.. Ale może nie potrafię, bo nie muszę.

jannaj (2012-04-02 20:18)

A jaka byłaby sytuacja znajomego myszymychy gdyby akumulator wybuchnął mu prosto w twarz a on akurat wynajmowałby mieszkanie? Czy właściciel mieszkania zrezygnowałby z płatności bo pan miał wypadek?

myszamycha (2012-04-02 17:45)

Dzisiaj dowiedziałam się że mój znajomy,który wziął kredyt na dom bo miał dobrą pracę,miał wypadek.Dolewał płynu do akumulatora i wybuchnął mu prosto w twarz i oczy.Nie wiadomo czy będzie widział.Na dzień dzisiejszy nie widzi.Ma dwójkę dzieci,kredyt i najprawdopodobniej nie wróci do pracy.Tak to w życiu jest.Dlatego nie chcę brać mieszkania na kredyt.Wolę wynajmować..

jannaj (2012-04-02 15:47)

Każdy żyje jak chce.

Mając tyle lat co Ty, miałam postanowienie, że nigdy w zyciu nie wezmę kredytu. Od 5 lat spłacam kredyt i cóż żyję. Jest to po prostu kolejny rachunek, który należy zapłacić co miesiąc. Gotuję w swojej kuchni, myję się pod swoim prysznicem i korzystam z własnej toalety. Mam za sobą etap wynajmów i mieszkania z teściową i nigdy przenigdy nie chciałabym się cofnąć do tamtych czasów.

 

lolopopa (2012-04-01 10:46)

Sentymentalnie mi się przypomniała wersalka na niby, która przy każdym ruchu trzeszczała tak intensywnie, że pewnie było słychać w bloku obok.

Dla mnie nie ma znaczenia gdzie mieszkam, nie czuję przywiązania do miejsc czy rzeczy, wolność wybieram :) przeprowadzki o setki kilometrów wspominam raczej z rozbawieniem, nowy etap, nowe życie, ciekawość i wielki znak zapytania.

agulinia (2012-04-01 10:04)

Megi65 nie pisz, o frustracjach. Ja poprostu piszę jak to ludziom trudno dogodzić, poza tym chciałam, żeby Nikola wiedziała, że wiem jak to jest, bo w kupie raźniej

Nikola de Ser (2012-04-01 09:43)

o to mi właśnie chodzi, o szczere przedstawienie sytuacji, powiedzenie bywało ciężko, ale warto było, a nie tylko opowieści, jak to cudownie na swoim, jakby to "swoje" z nieba spadło. Dziękuję Wam za to, czytam z zainteresowaniem!

Wróbelku - przykra sytuacja. Też chcieliśmy niewielkie wesele, rozrosło się za naszym przyzwoleniem. Nie chcę się zastanawiać, ile w tym naszej woli, ile kompromisu. Trzeba było spakować świadków do samolotu i pobrać się w Rzymie o poranku, a resztę tylko potem zawiadomić :)))

rdzina (2012-04-01 08:54)

Wynajmowałam mieszkanie 15 lat....kto wynajmował ten wie , tułaczka z dzieckiem po cudzych mieszkaniach .pierwszą żeczą jaką mówiłam do dziecka to to , że to nie jest nasz dom .Koszmarne życie najgorsze były święta i jak co roku uporczywa myśl i miną kolejny rok a ty  dalej nie masz gdzie mieszkać .Ciągłe pytania kiedy wreszcie coś kupicie ,tylko za co!! jak wziąść kredyt za co spłacić jakoś nikt nie pytał , nie mówił .Zaczęłam wyjeżdzać z mężem za granicę na 1 miesiąc kasa byla duża odkładaliśmy te pieniądze wszyściutkie 5 lat tak jeżdziliśmy i udało się mam 48 metrów z nowymi oknami pięknie wyremontowane ,bez banku bez rat które zabijają jestem wolna i szczęsliwa i mam gdzie mieszkać .

kaszkaj (2012-03-31 23:31)

My z mężem krótko po ślubie kupiliśmy dzialkę budowlaną.Zamówiliśmy projekt domu u architekta,załatwiliśmy wszystkie pozwolenia na budowę i wtedy mój mąż,który na to wszystko sam musiał zarobić miał wypadek.Na szczęście wrócił do zdrowia,ale ja się tak wtedy przeraziłam ,że jak by mu się coś stało to ja zostanę sama z małym dzieckiem bez dachu nad głową.Strach we mnie był tak duży,że namówiłam go do sprzedaży działki i kupna małego mieszkania.Jak to mówią małe, ciasne ale własne.Od 15 lat śpię spokojnie,bo wiem,że jestem u siebie.

megi65 (2012-03-31 23:09)

Och tam agulinio i mariko  cieszmy sie z tego co mamy a nie z tego co moglibyśmy mieć i ..wpadać we frustracje ... Ja total jestem szczęśliwa : mała dziupelka uwita wspólnymi siłami i naszym wspólnym wkładem finansowym bez  żadnego kredyciku , zadnego debeciku .. jestem wooolna . Nie zamierzam wpadać na wieksze metraże  , czy domku za miastem i gimanstykować się przez 25 lat .. )))  Zycie mam jedno ale oddam się w niewolę banku .. !!

marikka23 (2012-03-31 22:44)

Podzielam Twoje zdanie w sprawie zaciągania kredytów, my też mieszkamy w ciasnym lokum, ale jednak własnym, marzę o rozbudowie, żeby dzieciaki miały swoje pokoje, a jednak od banków odrzuca mnie na kilometr. Jakaś niereformowalna jestem......

agulinia (2012-03-31 21:16)

Doskonale Cię rozumiem, u nas było identycznie. A teraz keidy po prawie 4 latach mamy swoje M, to niektórzy mówią życzliwie "no na początek dla Waszej trójki wystarczy" (i wtedy mam ochotę krzyczeć i myślę sobię witamy w Polsce)

w jesiennym stroju (2012-03-31 20:46)

Za mną 12 lat wynajmowania mieszkań i 14 przeprowadzek. W tym miesiąc przemieszkany w hotelu. Cięzko było chwilami, zwłaszcza z dzieckiem. Dzieci przywiązują sie do podwórka, mieszkania i okolicy. Cięzko było, kiedy trzeba było się szybko przeprowadzać, bo wnuczka wyszłą za mąż i potrzebowała mieszkania, albo właściciel mieszkania został właśnie wyrzucony z mieszkania swojej kobiety. Liczyliśmy na TBS, ale nie wyszło, za dużo zarabialiśmy ! W końcu kupiliśmy, spłacamy kredyt ale da się z tym żyć. Za parę lat, może zmienimy na jakieś mniejsze w mniejszej miejscowości. Aczkolwiek my nie bardzo pasujemy do mniejszego miasta. Nie mamy problemu z zameldowaniem i w razie jakichś awarii rozmawiamy ze spółdzielnią sami, a nie przez właściciela mieszkania. Szkoda, że tak mało się buduje mieszkań  TBS . Przez to jesteśmy mniej mobilni, bo jednak mieszkanie i kredyt trzyma ludzi w miejscu.

Wróbelek (2012-03-31 20:19)

My ten etap mamy już za sobą, po przeliczeniu kosztów wynajmu i kupna i po obejrzeniu kilku mieszkań na wynajem zdecydowaliśmy się na kupno. W zasadzie chcieliśmy wynająć żeby uzbierać trochę więcej na własne ale udało nam się przez znajomego kupić mieszkanko po okazyjnej cenie. Szkoda było nie skorzystać.

Ale jest to indywidualna decyzja, nie można nikomu narzucać swojej woli.

Nam tak rodzina (dodam że nie ta najbliższa) próbowała narzucić kogo powinniśmy na wesele zaprosić. Do tego stopnia byli ....... że przekabacili moją babcię, że źle robimy.

Postawiliśmy na swoim bo to w końcu nasz dzień i my decydujemy o liczbie gości (rozchodziło się o to że mieliśmy małe wesele i zaproszona była tylko rodzina najbliższa a z dalszej tylko kilka osób z którymi mamy bliski kontakt)

koniec końców pewna część (dalsza+babcia) się na nas obraziła. Minęło już półtora roku od naszego wesela a sytuacja nie uległą zmianie. Jak to się poznaje prawdziwy charakter człowieka w różnych sytuacjach.

Bahati (2012-03-31 19:28)

Kwestia wyborów i priorytetów. Wolę mieć własny kąt i w tym kącie móc sobie malować, ustawiać, mieć psa, kota, dziecko, paprotkę. Jednak nie uważam, że życie w wynajętym mieszkaniu jest gorsze.Chociaż... za wynajem  płaci się krocie, porównywalne do raty kredytu. A jak nie zapłacisz-w obu przypadkach kończysz na bruku. Najlepiej mieć mieszkanie bez kredytu ;)

Przejdź do pełnej wersji serwisu