Artykuły

Karnawał, ostatki, mięsopusty...

Karnawał.... piękny piękny czas zabaw hucznych, wesołych i upojnych. Tak przynajmniej powinno to wyglądać. W praktyce... cóż, epoka clubbingu, dostępność rozrywki oraz komunikacja powodują, że takie wyraźne okresy zabaw nieco straciły na swoim charakterze. Faktem jednak jest, iż w pieleszach ognisk domowych, w gronie najbliższych, zaraz po okresie Nowego Roku, kiedy to pogoda zdecydowanie nie nastraja do eskapad i wycieczek, gospodynie domowe ruszają na podbój karnawałowego pichcenia, przygotowując pączki, faworki, oponki, racuchy i inne smażone cuda poprawiające nam wszystkim, obok gabarytów oczywiście, samopoczucie.

Jednak warto pamiętać, że Karnawał i Ostatki to w sensie kulinarnym nie tylko pączki i racuchy. Nazwa pochodzi od łacińsko-włoskiego "carnavale", czyli rozstania z mięsem, co w Polsce przetłumaczono "mięsopust", określając tym jednak ostatnie dni karnawału. W średniowieczu z obchodów karnawałowych słynęła przede wszystkim Wenecja, a po jej upadku w XVIII w. - Rzym. Niemal równie huczny bywał w tamtych czasach karnawał w Hiszpanii, Portugalii i we Francji; bawiono się także w Niemczech, Czechach, na Rusi i na Bałkanach. Bardzo szybko przeszczepione na nasz grunt europejskie zabawy karnawałowe nabrały swoistego charakteru i polskiego wyrazu, zgodnie z duchem i temperamentem narodowym, z tradycją polską i obyczajem.Zgodnie z duchem tym i zwyczajem karnawał staropolski suty, hałaśliwy, wesoły i szumny był czasem różnych uciech: polowań, kuligów, poczęstunków, tańców i swawoli.W "Kiermaszu wieśniackim", zbiorku sowizdrzalskim z początku XVII w. pisano:

Mięsopusty, zapusty,
Nie chcą państwo kapusty,
Wolą sarny, jelenie
I żubrowe pieczenie.

Mięsopusty, zapusty,
Nie chcą panie kapusty,
Pięknie za stołem siądą
kuropatwy jeść będą.

A kuropatwy zjadłszy,
Do taneczka powstawszy,
Do tańca małmazują
i tak sobie popijają.

W zapusty wolno było niemal wszystko, a w każdym razie dużo więcej niż zazwyczaj. I na wsiach i w miastach najweselej i najhuczniej obchodzono ostatni tydzień karnawału i od Tłustego Czwartku po tzw. "kusy wtorek". Powiadano, że w ten "zapuśny" lub "combrowy" czwartek tyle razy należy próbować boczku i słoniny, ile razy kot ogonem ruszy. Zabawa w tym okresie faktycznie była najprzedniejsza i wyjątkowo huczna. Niektórzy obcokrajowcy nie mogli pohamować słów zgorszenia. Jeden z ambasadorów Turcji po powrocie do Stambułu rozpowiadał, że "w pewnej porze roku chrześcijanie dostają wariacji i dopiero jakiś proch sypany im potem w kościołach na głowy leczy z takowej".

Karnawał nadal zachował pewne swoje cechy w Wielu krajach Europy. W Czechach Ostatki rozpoczynają się już w Tłusty Czwartek. Wierzy się, że sute jedzenie w tym czasie zapewni zdrowie przez cały rok. Najwięcej zabawy jest w ostatnią niedzielę karnawału, a zwieńczenie jej we wtorek o północy, tuż przed Środą Popielcową. Na Morawach praktykuje się świniobicie - zwykle w gronie rodziny, przyjaciół i gości. Obowiązkowo jedzona jest gotowana karkówka, knedle, boczki oraz, co istotne kapusta. W Szwajcarii odbywają się parady, korowody, liczne wiejskie i miejskie zabawy uliczne, przy akompaniamencie orkiestr wygrywających skoczne "ram pam pam". W Lucernie koniec karnawału to jednocześnie pożegnanie zimy. Niemcy nazywają ten okres "Karneval", a jedną z tradycji jest robienie sobie w tym czasie tym większych żartów z polityków, artystów, znanych osób. W Wiedniu to czas wystawnych bali i wielkich rautów. Najsłynniejszy i najdroższy z nich odbywa się w Operze Wiedeńskiej i, jak przekonują bywalcy, warto wydać każde pieniądze na takie doświadczenie. Niezwykłym świętem jest, odbywające się na jednej z Chorwackich wysp, "Poklad". Źródła mówią, że obchody tego już przecież tak ugruntowanego w kulturze chrześcijańskiej święta pochodzą jeszcze z IV w. n. e. Były to obchody Dionizosa - rzymskiego boga - poświęcone czczeniu życia, budzącej się natury i narodzin wiosny. Najsłynniejszy i najbardziej znany Karnawał obchodzi się Rio de Janeiro, którego zobaczenia wszystkim życzę, łącznie z sobą. A jeśli nie w Rio, to chociaż w Wenecji.

Smacznego!

Artykuł udostępniony przez:

anay
Przejdź do pełnej wersji serwisu