Wkn ach już czuję ten zapach przetworów.....chociaż nigdy jeszcze nie podjełam się zamykać w słoiki darów lata. Owszem warzywa tak... buraczki, cukinię, ogórki...mniammm po Twoim artykule czuję jednak wielka chęć wypróbowania możliwości słoika jako opakowania zapachu, smaku i koloru letniego-owocowego bogactwa
Cudownie, poetycznie i romantycznie! Przeczytałam 3 razy. Za każdym razem unosiłam się na obłokach i szybowałam ku mojej krainie szcześliwości- Dzieciństwo. Dzięki. Całuje z dubeltówki i chylę czoła
Pięknie napisane!!! Tak prosto, naturalnie a zarazem czarodziejsko. Aż przypomniały mi się lata dzieciństwa. Ja mogę jeszcze wejść do sadu, gdzie stare drzewa pochylają swe korony i darują ludziom jabłka "sierpniówki", "cytrynówki", ogromne śliwki zwane niegdyś "kalwaryjskimi", gruszki "klapsy" i "szarówki"......mmm. To sad staruszek....ale kiedyś go zabraknie. Gdyby się dało zatrzymać czas....
Też pamiętam czasy wekowania wszystkiego co dało sie upchnąć do słoika.Kompot śliwkowy,powidła tak cudownie smakowały potem zimą.Teraz własnie robię powidła z wiśni.Tradycja w narodzie niech nie ginie
Też pamiętam czasy wekowania wszystkiego co dało sie upchnąć do słoika.Kompot śliwkowy,powidła tak cudownie smakowały potem zimą.Teraz własnie robię powidła z wiśni.Tradycja w narodzie niech nie ginie!
"Bo lato, które zbieramy sami, zawsze jest prawdziwie zaczarowane". A smaki, zapachy z dzieciństwa, kojarzące się z krzatającą się mamą po kuchni albo podwieczorkiem na ganku, są jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne. To, co napisałaś WKN, utwierdziło mnie w przekonaniu, że pomimo tylu obowiązków, warto wekować, nastawiać ogórki małosolne, piec domowe ciasta..., tworząc dzieciom taki szczególny, bogaty nie tylko w doznania wizualne, mikrokosmos dzieciństwa.
No cóż! Z mojego rodzinnego domu pamietam kompoty truskawkowe, które bardzo szybko znikały i ogórki kiszone. Nie mieliśmy działki i nie było czego przerabiać. Jak już byłem nastolatkiem to kupiliśmy działkę i dopiero wtedy ja zacząłem "szaleć" z przetwarzaniem. Zacząłem eksperymentować. Może czasem przesadzam, ale ja też nie uznaję ilości umiarkowanych :) I jest mi bardzo ciężko kiedy mimo moich wysiłków ma się cos zmarnować..... Ciekawe czy moje dzieci będą też miały takie wspomnienia....
Pięknie to opisałaś Wkn, od razu przypomniałaś mi moje dzieciństwo :)mieliśmy 3 drzewa papierówek i 5 drzew kronselek, agrest i porzeczki, moją ulubioną była porzeczka biała. Moja babcia , która nic nie zmarnowała, wszystko przetwarzała w słoiki, słoiczki i butelki. pamiętam zapach smażonych jabłek,smak kompotów i soku z malin. Herbatę z suszonej mięty z sokiem z porzeczek, zapach babcinego wina , które rozlewała do butelek. Pamiętam też pijane kury, które zjadły trochę owoców z wina,które im wyrzuciłam:)) Mojej babci już nie ma, ale nigdy Jej nie zapomnę ! nie zapomnę również smaku zaczarowanych przetworów mojej babci.
IgaSweet (2013-06-04 16:55)
Wkn ach już czuję ten zapach przetworów.....chociaż nigdy jeszcze nie podjełam się zamykać w słoiki darów lata. Owszem warzywa tak... buraczki, cukinię, ogórki...mniammm po Twoim artykule czuję jednak wielka chęć wypróbowania możliwości słoika jako opakowania zapachu, smaku i koloru letniego-owocowego bogactwa
vinga79 (2010-07-30 16:59)
Cudownie, poetycznie i romantycznie! Przeczytałam 3 razy. Za każdym razem unosiłam się na obłokach i szybowałam ku mojej krainie szcześliwości- Dzieciństwo. Dzięki. Całuje z dubeltówki i chylę czoła
anex (2010-07-25 21:08)
Pięknie napisane!!! Tak prosto, naturalnie a zarazem czarodziejsko. Aż przypomniały mi się lata dzieciństwa. Ja mogę jeszcze wejść do sadu, gdzie stare drzewa pochylają swe korony i darują ludziom jabłka "sierpniówki", "cytrynówki", ogromne śliwki zwane niegdyś "kalwaryjskimi", gruszki "klapsy" i "szarówki"......mmm. To sad staruszek....ale kiedyś go zabraknie.
Gdyby się dało zatrzymać czas....
jolunia559 (2010-07-22 15:13)
Też pamiętam czasy wekowania wszystkiego co dało sie upchnąć do słoika.Kompot śliwkowy,powidła tak cudownie smakowały potem zimą.Teraz własnie robię powidła z wiśni.Tradycja w narodzie niech nie ginie
jolunia559 (2010-07-22 15:12)
Też pamiętam czasy wekowania wszystkiego co dało sie upchnąć do słoika.Kompot śliwkowy,powidła tak cudownie smakowały potem zimą.Teraz własnie robię powidła z wiśni.Tradycja w narodzie niech nie ginie!
agafi9 (2010-07-22 09:21)
"Bo lato, które zbieramy sami, zawsze jest prawdziwie zaczarowane".
A smaki, zapachy z dzieciństwa, kojarzące się z krzatającą się mamą po kuchni albo podwieczorkiem na ganku, są jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne.
To, co napisałaś WKN, utwierdziło mnie w przekonaniu, że pomimo tylu obowiązków, warto wekować, nastawiać ogórki małosolne, piec domowe ciasta..., tworząc dzieciom taki szczególny, bogaty nie tylko w doznania wizualne, mikrokosmos dzieciństwa.
Kluko (2010-07-21 22:26)
No cóż! Z mojego rodzinnego domu pamietam kompoty truskawkowe, które bardzo szybko znikały i ogórki kiszone. Nie mieliśmy działki i nie było czego przerabiać. Jak już byłem nastolatkiem to kupiliśmy działkę i dopiero wtedy ja zacząłem "szaleć" z przetwarzaniem. Zacząłem eksperymentować. Może czasem przesadzam, ale ja też nie uznaję ilości umiarkowanych :) I jest mi bardzo ciężko kiedy mimo moich wysiłków ma się cos zmarnować..... Ciekawe czy moje dzieci będą też miały takie wspomnienia....
megii013 (2010-07-21 20:51)
Ależ piekne są zdjęcia tych owoców
Mama Rozyczki (2010-07-21 20:21)
Pięknie to opisałaś Wkn, od razu przypomniałaś mi moje dzieciństwo :)mieliśmy 3 drzewa papierówek i 5 drzew kronselek, agrest i porzeczki, moją ulubioną była porzeczka biała.
Moja babcia , która nic nie zmarnowała, wszystko przetwarzała w słoiki, słoiczki i butelki. pamiętam zapach smażonych jabłek,smak kompotów i soku z malin.
Herbatę z suszonej mięty z sokiem z porzeczek, zapach babcinego wina , które rozlewała do butelek. Pamiętam też pijane kury, które zjadły trochę owoców z wina,które im wyrzuciłam:))
Mojej babci już nie ma, ale nigdy Jej nie zapomnę ! nie zapomnę również smaku zaczarowanych przetworów mojej babci.