Proponuję zrobić sobie kawę, jak jest w domu jakieś ciasto, to koniecznie ukroić kawałeczek, nastawić ulubioną stację radiową i ogólnie zapewnić sobie chwilę relaksu (albo taką chwilkę dla siebie wykraść).
Gotowe? To miłej lektury!
Najpierw trochę słodkiego szoku i szyku. Babka sernikowa przybrana w Masło orzechowe (te oryginalne z fistaszków). I słono i słodko i prosto z Paryża, bo tam podobno sobie dogadzają. Trik jest banalny, niektórzy mogą nawet poczuć się oszukani. Na kawałek ciasta, po położeniu na talerzyku, nakłda się łyżeczką trochę masła orzechowego. Podobno drobiazgi budują styl.
Raz na jakiś czas oglądamy sobie z narzeczonym serial. Taki obyczajowy, komediowy zazwyczaj, ale zdarzają się też dramatyczne momenty i wtedy się denerwujemy, przeżywamy wraz z bohaterami. To nie jest jeden serial, kilka, niektóre oglądamy z większą przyjemnością, inne z mniejszą. Żadnego nie śledzimy regularnie, ale jesteśmy na bieżąco. Ubieramy się ładnie, ja robię makijaż, on odpala samochód i jedziemy oglądać. Do W. i M. zobaczyć trochę rodzinnego szczęścia z dziećmi i trochę frustracji z powodu niespełnionych marzeń, ambicji. Do N. i D. poobserwować życie w komforcie, poznać najnowsze trendy dekoratorskie. Do państwa C. poprzejmować się problemami z powiększeniem rodziny. Do L. i jej chłopaka S. przypomnieć sobie, jak fajnie było być w ich wieku i na ich etapie i docenić jak dobrze nam jest teraz. Siedzimy przy stole, jemy ciasteczka albo obiad, jak się trafi, i oglądamy. Oglądamy scenki z rodzinnego życia. Niby jesteśmy tam i rozmawiamy z gospodarzami, opowiadamy co u nas, ale w ich mieszkaniach, wśród ich rzeczy toczy się na naszych oczach gra i wcale nie znaczy to, że oni coś udają. Towarzyszymy pani Z. bo pana Z. nie ma jak zwykle w odmu. Kibicujemy państwu S. w ich słownych potyczkach. Nie możemy uwierzyć, że I. tak łagodnieje przy mężu. Wzrusza nas jak bardzo N. i E. lubią swoje towarzystwo.
Wracamy do domu, do naszej fabuły, która jest zupełnie inna, chcoiaż pewnie składa się z tych samych ujęć. Dużo o tym rozmawiamy i są to rozmowy, które nie mogą się odbyć przy żadnej publiczności.
-Kto jest dla was ideałem małżeństwa?- zagrzmiał do mikrofonu zakonnik, który od ponad godziny udzielał nam, i dziwiętnastu innym parom, nauk przedślubnych. Mój narzeczony i ja wybudziliśmy się z letargu i zaczęliśmy dumać nad odpowiedzią, której nikt od nas nie oczekiwał, ale oboje wiedzieliśmy, że będziemy o tym rozmawiać w drodze do domu. Mróz był siarczysty, a my maszerowaliśmy przez opustoszałe ulice i wymienialiśmy koleje pary. Pomyślałam o moich dziadkach, którzy podobno mieli ciężkie początki (choć niezwykle romantyczne, bo babcia dla dziadka porzuciła niekochanego narzeczonego, a dziadek dla babci po dwóch godzinach w pociągu, brnął na piechotę kolejne dwie godziny przez śniegi, żeby wypić z nią herbatę, w towarzystwie rodziców i zaraz ruszać w drogę powrotną). Pomyslałam więc o nich, mój narzeczony zresztą też. A potem dotarliśmy do domu, zrobiliśmy sobie kolację i zapomnieliśmy o temacie. W innych kuchniach, salonach i sypialniach N. i E., państwo Z., państwo C., W. z M jedli kolację, rozmawiali, kładli się spać.