Wyszedł Grześ na Maciejową,
spojrzał na dół,zapiął narty,
ale zjechać z takiej góry,
to wcale nie żarty.
Tata z boku się uśmiecha
- no,nabierz odwagi,
"uczy mnie wciąż hartu ducha
- zjechać muszę,nie ma rady".
Jedzie Grzegorz,tatę goni.
wiatr mi gwiżdże w uszach,
nie nauczył się zawracać
i w zaspę dał szusa.
Co tam zaspa - wstaje Grzegorz
otrzepuje spodnie,
umieć skręcać - trudna sztuka,
a tak, jest wygodnie.