Na zielonej polanie,gdzie ptaszek zmeczony przystaje,
osiadła wraz z nim maleńka muszka.
Była malutka,sapiąc jak byk osiadła na dnie małego,zimowego puszka.
Zieloność polany w mig zmieniła swe szaty.
Biały kożuch pokrył liście trawy.
Małe kulki śniegi zmierzały ku ziemi.
A ptaszek siedział na gałęzi i ciepłotę swej dziupli cenił.
On wiedział że zimny lecz piękny czas,polanę nawiedził.
Pora kominkowych herbat nadeszła po deszczowej jesieni.
W duszy uśmiechał się do siebie,i myślał o świętach.
Teraz żadna błachostka,nie była mu obojętna.
Miał w gruncie rzeczy tylko jedno marzenie.
Pragnął szczęścia,a ten wyjątkowy czas zamienić w zimowe spełnienie.