Chciałabym abyście jeśli oczywiście macie ochotę i widzicie sens aby się wypowiedzieć co Wasi mężowie czy partnerzy robią w kuchni czy Wam pomagają.
Jaki jest ich stosunek do spraw kuchennych........bo np. u mnie to się ogranicza do obierania ziemniaków albo cebuli na wyraźne żądanie..........heheheee. Nie wiem czy nadal jest wyrażny podział na baba do kuchni i do łóżka a facet do roboty..........myslę, że czasy sie pozmieniały......
Mój mąż bardzo lubi gotować.Jak tylko ma wolny dzień to on gotuje i to całkiem smacznie.Przy okazji jakiś imprezek domowych zawsze mi pomaga,jak trzeba to i ciasta popiecze i to nie byle jakie
U mnie ja króluję w kuchni. Nie mam nerwów na powolne ewentualne gotowanie Ślubnego. A on wcale się nie garnie - choć jajka sadzone smaży sam (bo ja nie cierpię, sam widok powoduje odruch zwrotny). Pomaga - gdy dostanie takie polecenie, ale sam nie jest wyrywny. Dostaje czarną robotę - ziemniaki, pieczarki, siekanie cebuli, orzechów. Ma swoje dwie, trzy sałatki - które przygotowuje on - głównie krojenie, ewentualnie mieszanie. Doprawiam ja. I choć zrobiłabym szybciej - nie wnikam, nie poganiam, niech się wykaże.
W Polsce - jak wyjeżdżałam, gotował głównie Młody - jego ciągnie do kuchni, lubi eksperymenty. Ślubny był do pomocy.
Mnie ten układ odpowiada. lubię gotować, nie cierpię, gdy mi się ludzie pętają po kuchni - mogą siąść i gadać ze mną, ale nie pomagać, gdy tego nie potrzebuję. Jak mam tłumaczyć jak zrobić - wolę zrobić sama. Jedno czego potrzebuję - to towarzyszenie. Nie lubię wychwalania - jakie to dobre itp. Czy dobre czy nie - wiem sama, bo próbowałam.
Moj maz gotuje swietnie. Nauczyl mnie tradycyjnych potraw kuchni wloskiej. Wszystkie ryby, owoce morza to jego "dzialka". Z roznych zakatkow Europy przywozi mi przepisy na potrawy regionalne. Do tego zmywa naczynia! :)
Zasadniczo kuchnia to moje królestwo.Rodzina śmieje się ze mnie,że teraz robię sobie swój pokój. Mój mąż nie przepada za gotowaniem,ale w nagłych sytuacjach ( moja niedyspozycja) coś tam ugotuje. Robi super duszoną cebulę i ...zmywa naczynia ( ja nie przepadam za zmywaniem),choć teraz po remoncie zastąpi go zmywarka ;) Chłopaki natomiast lubią gotować,ale robią przy tym okropny bałagan i to mnie wkurza.Oni ciągle na jakiś dietach ,więc w większości gotują sobie sami :) Tak to u mnie wygląda :)
Wczoraj drugi syn chciał na śniadanie sera białego. Wziął i wymieszał z śmietaną, kefirem, solą i cebulą i nie był to dla niego problem. Robił to drugi raz w życiu. Pozostałe dzieci powiedziały, że bardzo dobre.
As chwal ich za to bez końca........bo ja co prawda nie mam syna ale z tego co widzę to generalnie mężczyźni są nastawieni na obsługę żeńską. Więc jak Ci kiedyś napisałam ....masz talent , że chłopaki chcą coś w kuchni zrobić.... Dla mnie to niespotykane.........oczywiście nie mówię o TV :)
Syn miał w planach zrobić wuzetkę i ugotować rosół ale zachorował na ospę i musi cierpieć z choroby. Rosół ja ugotowałam. Na ospę mam chorego syna i córkę. Drugi syn na razie nie jest chory. Ten rosół i wuzetkę miał robić pierwszy raz pod moim nadzorem.
No to kochana paskudnie...! Ale musisz coś zrobić aby sie nie drapali bo zostaną ślady. Co prawda nie chcę się wymądrzać bo teraz inne czasy ale tak sobie przypominam...... Zdrowia dla Was!!!!
Mój małżonek myje naczynia / nie mam zmywarki/, obiera ziemniaki, przy wyrobie kiełbasy kroi i mieli mięso, ja tylko doprawiam. Przynosi wszystko z piwnicy , w sezonie wynosi przetwory . Doraźnie też coś pomoże, jak zajdzie potrzeba. Robi drobne zakupy w pobliskich sklepach, większe robimy wspólnie. Do jego obowiązków należy wyprowadzanie psa /5 razy dziennie z III piętra/, zajmowanie się samochodem oraz w sezonie działką. Czasami odkurzy chałupę. Myślę, że nie jest źle. :)
Super Rzymianko.......fajnego masz faceta....tyle, ze mi chodzi o to czy zrobi obiad jak np. jesteś chora? Bo ja np. woże drewno, lutuje, maluję, kopię to co np męskie :) Chodzi mi co Ci chłop w kuchni pomaga ? No ale już mam obraz......pomaga Ci .......to przyjemne......:))
Jak potrzeba to ugotuje rosół, ziemniaki, makaron. Jak jestem chora to zawsze coś tam upichci, albo z zamrażarki rozmrozi - nie da mi z głodu umrzeć :) Herbate i jajecznicę też zrobi oraz pastę z twarogu i tuńczyka. :) Synowie już dawno "na swoim" - jeden w kuchni zrobi wszystko - pierogi, ciasto itp, drugi herbatę i jajecznicę. :)
Mój mąż nie ugotuje zupy i nie upiecze ciasta. Reszta dla niego nie jest problemem. Wczoraj razem robiliśmy pasztet wieprzowy (pierwszy raz) i jest pyszny.
Iwett pocisze cie u mnie w kuchni jest podobnie,chłop nic nie potrafi poza odgrzaniem sobie czegoś ze słoika i zagotowaniem wody na herbate. Pomagać raczej mu nie karze bo nie lubie patrzeć jak się męczy. Jak nie ma obiadu je na zimno. Ja raczej nie choruje, jak wyjeżdżamy na dłużej to razem więc nie wiem czy u niego sprawdziło by sie powiedzenie że " potrzeba matką wynalazków" he, he.
Jak ja to mówię Krzysiu....przyjdzie pora na telesfora :) Jak cie zabraknie bedzie musiał sobie rade dać bo to on zdechnie z głodu nie Ty:) Oczywiście nie życze absolutnie!
Mamcia wszystko sama w domu robiła, ojciec nic jej nie pomagał. W kuchni się nie udzielał więc teraz nic nie potrafi. Pomimo 80 lat jest sprawny fizycznie i umysłowo ale sobie z prostym obiadem nie poradzi.
Śniadania i kolacje od niepamiętnych czasów robi mąż . Obiady różnie . Ale na wyraźnie moje polecenie, jak ja gotuję , ma mi się do garów nie pchać . Bo zdarzało się ,że ja gotowałam, on chciał doprawiać po swojemu . Zmywarkę rozpakuje jeżeli zostawię ją otwartą , zamkniętej po skończonym myciu nie zauważa. Żeby nie było tak kolorowo , to używa niezliczone ilości garnków, patelni , łyżek i jakoś nie widzi zmywarki .
A i jeszcze jak ma w planie gotowanie to zakupy pod te dania też robi . Układanie w lodówce też męża przywilej , dlatego ja nigdy nie jestem pewna, czy jest w domu np. masło oprócz tego co w maselniczce.
Nooo chodziło mi o lodówkę....... Ja mojego gonię jak mi coś tam miesza bo potem nie wiem co gdzie :) Co prawda on mi tylko przestawia gazowańce ale mnie to wnerwia
U nas widzisz odwrotnie, to ja wnerwiam męża, bo mu przestawiam . On po swojemu układa na półkach . A ja gazowane on pije z lodówki , ja nie . Co mu będę bronić układać w lodówce . On najczęściej używa , to niech sobie układa po swojemu .
Mój jest złota rączka. Ostatnio naprawiał synowi myszkę do komputera bo klikać nie chciała. Wymienił zepsuty element (precyzyjna robota bo element malutki i trzeba było lutować)
U mnie M.uklada rzeczy w lodowce a ja pozniej trzymam sie schematu, bo "kazda polka ma swoje przeznaczenie, moja droga." :D no i sprzata w lodowce, bo to jedyna rzecz, ktorej ja nie robie, nienawidze wrecz. Za to on jesli nie jest zmuszony przez ostatecznosc nienawidzi dotykac surowego drobiu.
Ja właśnie nie trzymam się schematu .Wiem gdzie znajdę tłuszcz do pieczenia i to mi wystarcza. W lodówce sprzatam niestety ja, ale małżonek wykłada i po umyciu układa sobie na miejsce .
Ja właśnie nie trzymam się schematu .Wiem gdzie znajdę tłuszcz do pieczenia i to mi wystarcza. W lodówce sprzatam niestety ja, ale małżonek wykłada i po umyciu układa sobie na miejsce .
Przeważnie gotuję ja. Zdecydowanie lubię być w kuchni sama, słucham muzyki i spokojnie gotuję. Mąż jest czasem od krojenia mięsa, cebuli,pieczarek czy warzyw do sałatki. Natomiast przed świętami mąż zawsze piecze pasztet i smaży karpia.
Mój mąż najczęściej zmywa to czego nie pakujemy do zmywarki, tzn, jakieś większe garnki i tego typu rzeczy. Poza tym zjada to co ja ugotuje . Na pytanie co mam zrobić na obiad słyszę najczęściej znienawidzone przeze mnie " obojętnie ". I co tu z dziadem począć ?
O, to tak jak u mnie... obojętnie! Ja nie znoszę w kuchni plątających mi się pod nogami dodatkowych osób, wolę szybko zrobić sama... ale jeśli jest chętny /czytaj bez wyjścia/, to proszę bardzo... ale beze mnie, ja wychodzę z kuchni. Ale wyrywny nie jest. Natomiast z przyjemnością /chyba/ zmywa, choć... jeśli jest fura naczyń np. w okresie świątecznym to już nie tak chętnie.
Mój mąż świetnie wymiguje się od wszelkich prac kuchennych. Chętnie zjada to, co ja przygotuję i potrafi przynieść ogórki z piwnicy. Twierdzi, że lubi patrzeć, jak ja się krzątam po kuchni. Stara się nie przestawiać w szafkach. Nie gonię go do prac kuchennych, bo ciężko pracuje na co dzień, ma sporo stresów a gotowanie nie odstresowuje go. Ostatnio, kiedy robił spaghetti, żeby pocieszyć syna, któremu zaginął kot, wrzucił makaron na zimną wodę i stwierdził, że nie będzie robił od nowa (sos był ze słoika). Przezornie chłopcy zjedli przed moim powrotem z pracy i twierdzili, że było dobre. Większy pożytek mam z syna (9lat), który potrafi obrać ziemniaki i z wielką cierpliwością kroi składniki na sałatki.
no właśnie. Kluczem jest tu słowo "jakoś". Ale mój mąż nigdy nie przyznałby się do porażki, nawet tak mało znaczącej, więc zjadł ten rozgotowany makaron i utrzymywał, że było smaczne. Kiedyś na tej samej zasadzie zjadł talerz zupy, którą sam ugotował, a której nie chciał jeść nawet pies. Zdecydowanie ją przesolił no i miała smak podobny do niczego.
Iwett, coś tam robi, raczej z głodu nie umrze Dziś miałam mielone na obiad. Luby robi kolacje pyta co chcę mówię, a zrób mi kromkę z kotletem i daj mi troszkę musztardy. Dostałam musztardę z kotletem. No i co z takim kochana zrobić chęci dobre ma, a dla niego to troszkę. Przeważnie jak trzeba coś ugotować daję instrukcję co i jak. Ostatnio dobra fasolka po Bretońsku mu wyszła, naleśniki zrobi, raz zrobił filety z kurczaka ze szparagami pyszne były. Ogólnie ma jedną wadę nikt nigdy go nie uczył gotować i sypie przyprawami jak leci, a lubuje się w pikantnych i orientalnych i nie ważne do czego. Kupił przyprawę dalmatyńską. Pytam do czego to. On nie wie. Ja- a przeczytałeś skład. No nie. Było tam wszytko co mamy w domu. Dostał zakaz bez mojej wiedzy kupowania przypraw. Bo na kupi mi ciort wi czego i do czego. Nie mam pretensji o to do niego bo się stara chłopina. Kupiłam mrożonkę warzywną ostatnio i filety z kurczaka. Kazałam mu filety upiec w piekarniku z masłem solą i tymiankiem, zrobił po swojemu. Czyli plastry kurczaka pokroił w duże kawałki czego ja nie znoszę bo już sam kształt takich dużych kawałków kurczaka sprawia, że mnie to nie smakuje. Namieszał tych swoich przypraw. Dzieciom smakowało, ja przytaknęłam, że też, ale jakby patrzeć na jakość to kiepsko, warzywa rociapkane, za słone. Przykrości mu robić nie będę bo chłop chęci ma tylko wiedzy kulinarnej nie ma, a chce zrobić, żeby było dobrze tylko mu nie wychodzi. Pokroi, posieka, gary pomyje. Ja rzadko to robię, do sklepu poleci jak coś zabraknie . Zakupy przeważnie robimy razem. Ja lubię sama tylko ktoś nosić to musi :P Problem taki, że on lubi kupić dużo i to i to jednej herbaty nie wypije, a kupi 3 inne, wściekam się bo to kasa jest. Ja kupuję co potrzeba, napisane mam na kartce. A on i to jeszcze i ciasteczka. Czasem jak z dzieckiem wykłócam się z nim w sklepie że ma to odłożyć, a jak tego nie zrobi to na karnym jeżyku go posadzę. Całkowicie odpowiada mi tak jak jest ja gotuje, co chce jak chce, jak mi smakuje i wszystkim też. Luby z dzieciakami sprząta. Nie ma u nas podziału na roboty męskie i żeńskie aczkolwiek z wiekiem coraz bardziej go wykorzystuję również do babskich spraw. np. dostaje instrukcje żeby mi kupić tusz do rzęs i nie ma z tym problemu, może gdyby było inaczej nie byłby moim mężem.
Ano widzisz aggusiu.....ważne , że chce ale generalnie Ty rządzisz w kuchni.... A więcej kupi....na pewno zużyjesz....na zasadzie nic sie nie zmarnuje.
Ja mojemu to niedługo będę musiała pisać na karteczce jaki kolor ma mieć chleb i wielkość kalafiora...ale sobie nie wyobrażam jak tak stoi z metrówką przy warzywniaku i mierzy......
A ja mojemu piszę wszystko co ma kupić z rozmiarami . Jak kapustę ma kupić to piszę do ilu kg ma mieć max,. W sobotę miał kupić jedną małą laskę kiełbasy, kupił 2 duże. On mówi, jak piszesz, że się nie zmarnuje. Czasem to myślę, że może dlatego kupuje więcej, bo jakby się przypadkiem okazało, że dla mnie to za mało to on pewnie by musiał do sklepu lecieć drugi raz.
Iwett chyba każda z nas tak ma. Ja jak tak mam mówię, dziś nie gotuję, nie sprzątam i nic nie robię. Chcecie jeść gotujcie. Z wiekiem przestałam się tym przejmować, że obiadu nie ma. Choć uwielbiam w kuchni siedzieć to jestem tylko człowiekiem i nie zawsze muszę funkcjonować na wysokich obrotach. Pamiętam jak wyszłam za mąż cuda na kiju wyprawiałam jak coś miałam do załatwienia to gotowałam wcześniej. Aż w końcu w natłoku obowiązków napisałam lubemu jak ma ugotować zupę pieczarkową. Wszystko mu napisałam tylko nie napisałam w którym garnku. Ugotował z 5 skrzydełek w 6l garnku. Woda to była z pieczarkami, ale dał radę, dzieciaki głodne nie chodziły. U mojej znajomej maż kuchni, sprzątania się nie tknie, a ja sobie zwyczajnie nie wyobrażam tego żebym miała pracować na dwa etaty w pracy i w domu sama. Ostatnio jak przyszłam z pracy porządziłam i obiad w 30 min był jeden obierał pieczarki, drugi cebulę i szybciutko poszło.
Jak pochwaliłam się teściowej, że syn upiekł ciasto to mi powiedziała: "ktoś mógł by powiedzieć, że jesteś tak leniwa, że się synem wyręczasz". Ciągle mam to zdanie w głowie.
Dopisano 2017-2-20 21:53:41:
Źle zacytowałam to brzmiało; " ktoś mógł by powiedzieć, że jesteś leniem śmierdzącym i się synem wyręczasz"
As, wiem że trudno Ci będzie zapomnieć, moja teściowa krótko po ślubie też powiedziała jedno zdanie, którego jej nie zapomniałam do dziś i nasze relacje do teraz są mniej niż poprawne. Spróbuj jednak pomyśleć że mentalności ludzkiej nie zmienisz. To fantastyczne, że tak wychowałas dzieci ze same garną się do pomocy. Poza tym kto powiedział że chłopak nie może realizować się w kuchni. To mężczyźni są najlepszymi kucharzami na świecie. Ściskam cieplutko.
A może Ci zazdrości nieświadomie?? Spytaj się męża czy kiedyś też upiekł ciasto. Ja bym była wręcz najszczęśliwsza gdyby upiekło mi dziecko ciasto. A jak smakowało??
As, nie zwracaj uwagi na takie słowa.Twoją rolą jako mamy jest m.in przygotowanie dziecka do życia w tym świecie i bardzo dobrze,że syn ma ochotę by w takich przygotowaniach uczestniczyć aby później odnaleźć się w świecie dorosłych gdzie niestety nie wszyscy to potrafią.Nie robisz nic złego wprost przeciwnie i nie miej wyrzutów sumienia z tego powodu :)
As........nie patrz na teściową.........pewnie, że przykre ale ciesz się, że chłopaki Ci pomagaja i się garną. Ona jako babcia powinna się cieszyć, że ma takiego wnuka....... Ale wiadomo .....teściowa
as,daj sobie luzu.To dwa swiaty.Twoja tesciowa tkwi jeszcze w innej epoce i moze nigdy tego nie zmienisz,Zreszta,po co.W razie nastepnego razupowiedz Jej,ze wychowujesz syna na najlepszego meza,ziecia,czy nastepcy np Konrada Gacy.Jemu tez dziadek ...trul...,ze wybral sobie zly zawod.
as,daj sobie luzu.To dwa swiaty.Twoja tesciowa tkwi jeszcze w innej epoce i moze nigdy tego nie zmienisz,Zreszta,po co.W razie nastepnego razupowiedz Jej,ze wychowujesz syna na najlepszego meza,ziecia,czy nastepcy np Konrada Gacy.Jemu tez dziadek ...trul...,ze wybral sobie zly zawod.
Iwett,pomerdaly mi sie nazwiska.Konrad GACAjest znanym dietetykiem,ktory skutecznie odchudzil wiele osob z powaznymi problemami z nadwaga.Chyba jeszcze dotychczas bywa w programie ''Pytanie na Sniadanie,co srode.Osiagniecia ma imponujace.
Mój małżonek zajmuje się konkretnymi tematami tj: Ryby smażone, pieczone, Grillowanie mięsiwa i warzyw, Wędzenie, Jaja śniadaniowo : jajecznica, na miękko i na twardo.
Do tych jedzonek rzadko się wtrącam.....noo przyprawiam przed przygotowaniem ;)
Myslę, że te grille i rybki wychodzą nieziemsko dobre......wszak naj;epszymi kucharzami faceci I masz wtedy troche luzu od garów. A tych wędzonek to Ci zazdroszcze..hihii......też kce
Mój mężczyzna lubi gotować, jak tylko ma urlop a ja pracuję zawsze przygotuje coś pysznego na obiad. Czasem pyta co bym zjadła i stara się sam albo z pomocą naszej stronki zrobić mi obiadek czy ciepłą kolację. Jest nawet lepszy ode mnie w .... no właśnie... wszelkiego rodzaju pierogi to właśnie On zwany pieszczotliwie przeze mnie "moją Marysią" lepi je porcjami jak na pułk wojska i są naprawdę prze smaczne. Niestety pracę ma jaką ma i te urlopy zdarzają się bardzo rzadko, najczęściej nie ma go cały tydzień więc kiedy jest w domu w niedzielę to mi go szkoda więc ja uwijam się w kuchni, jednak wcale mi nie przeszkadza kiedy gotujemy razem (a nawet bardzo to lubię). Dzielimy się obowiązkami, on np robi surówki i skrobie ziemniaki.... Jednym słowem chętnie wpuszczam go do kuchni.... jak lubi niech ma, a ja pochwalę i zjem z ochotą wszystko co zrobi
no to fajna "Marysia" Jak on te pierogi lepi......??? przecież chłopy mają wielkie paluszki....hahaa Fajnie masz.........od czasu taka smaczna obsługa na talerzu..to jest to
Jezeli masz na mysli dlonie to tak bo wiadomo,ze mezczyzni maja inna budowe niz kobiety rzecz jasna a w zwiazku z tym i automatycznie dlon jest u nich wieksza.Jak maja niektorzy palce jak serdele to nawet nie ma mowy o lepieniu pierogow ale za to takie dlonie wyrobia cisto drozdzowe
Moj M.jako, ze chlop wielki i to dlonie ma takie. :) Raz. Raz wyrabial ciasto. Obkleil sie po lokcie. Kiedy skonczylam turlac sie po podlodze ze smiechu, zapisalam sobie przypomnienie, zeby mu wiecej takich prac nie zlecac. :D
Mąż mojej kuzynki też lepi pierogi. Robi tez gołąbki . Moja kuzynka do tego nawet rak nie przykłada. On bardzo często pomagał naszej babci w kuchni i tak się nauczył. Po śmierci babci zaczął robić sam i tak już zostało.
Co do gołąbków to M. mojej córki też robi i w ogóle lubi gotować , chyba częściej gotuje M. niż moja córka.
Juz mówie.... masz racje męskie ręce wielkie, ale... ciasto wyrobi, wałkuje a potem robi "przydasiem" kuchennym czyli tym kołeczkiem do pierogów. Więc bardzo nie przeszkadza rozmiar paluszków :) Lubi gotować i widzę że sprawia mu to przyjemność jak tylko ma czas. I za to też bardzo go kocham :)
U nas, jak w naszych rodzinnych domach, baba rządzi w kuchni i nie lubi gdy jej przeszkadzają w gotowaniu. Ustępuję pola tylko wcześnie rano, kiedy domowy barista parzy pierwszą kawę lub w dni wolne smaży wymyślną jajecznicę czy farsz do buritos (lubię go zagryzać tostami, bez zawijania). Poza tym dobrze gotuje makaron i smaży wędzony boczek do niego. O mięsie, pierogach, plackach czy pieczeniu ciast nie ma pojęcia :(
Nie mam co marzyć o wymyślnych kolacyjkach, super obiadach ugotowanych przez Małżonka. On z tych technicznych, więc nie mogę zbyt wiele wymagać. Dobra i ta kawa z rańca - dla mnie śpiocha nałogowego, jest bezcenna. Resztę muszę ogarniać sama, z pomocą wszechwiedzącego internetu (pierwszeństwo ma zawsze niezawodne 'Żarłokowo').
Taka kawa z rana jak śmietana Fajnie, że choć tyle się udziela :) Takie minimum ale dużo znaczy......znaczy kocha.......pić kawe I pewnie nie tylko .......
Oj kawę to on wielbi i jej zaparzanie też (ze swoich mieszanek - świeżo mielonych). Kocha kupowanie kaw i polowanie na nowe rodzaje, prawie tak jak ja kupowanie słodyczy. Mam nadzieję, że to wszystko z miłości do życia, którego jestem małą cząstką:))
Ja dzisiaj nie nadziewam:D Podobno w pracy będzie pączków aż po sufit, więc kombinuję pizzę słodko-słoną (ciasto z cynamonem/ kardamonem, zamiast sosu - solone masło orzechowe, ser zastąpi czekolada - chyba biała, dobry chyba byłby solony karmel, ale to innym razem). Może dodam ananasy z puszki ... Albo polubi, albo wyrzuci (pizzę oczywiście ).
Ja robiłam ostatnio tortille.....krewetki i kurczak z salsą ananas-jabłko-gruszka z dodatkiem imbiru i na to sos właśnie masło orzechowe i mleczko kokosowe, imbir i chili , czosnek i coś tam......a mięso też w podobnej marynacie........dla mnie niebo w gębie. Przepis z fajnej książki. Takie udziwnione potrawy ale jak dla mnie super!
Iwett już wspominałaś chyba o tym przepisie na wyjcu..... Może wstawisz do swoich przepisów podając źródło pierwowzoru. A przy następnej okazji robienia tego dania wstawisz zdjęcia ;) Hmmm???
Mnie ciekawi marynowanie tego mięsiwa i fajnie brzmiący sos orzechowy ;))
Dobrze iwcia :) Zdjęcie też mam....tyle, że zbieram bo to wyciąganie karty za każdym razem to mnie wnerwia :) Nie można by tak telepatycznie hihi....:))
Ja Ciee.......ale mi głupio To już tyle czasu.......? Zbierałam sie i .......na ruskie poczekaj.....śpiesz sie powoli itp. itd. Ja to zawsze mówie, że na własną śmierć tez sie spóźnie ..... JUż wklepuje......tyle, że dużo tego...... ech......
Z kolei mój mąż robi wyborne śledzie w śmietanie, szkoda tylko że dwa razy do roku. To od święta, a na co dzień zatrudniam go do "czarnej roboty" typu obieranie ziemniaków. O dziwo, ostatnio zaczął się interesować parzeniem herbat, a zwłaszcza filtrów do herbaty. Kupił kilka w sklepie internetowym http://www.domherbat.pl/pol_m_Akcesoria-herbaciane-180.html i nie powiem, sprawdzają się. W dzbanku nie ma śladu fusów, a mimo to raczymy się aromatyzowaną herbatą.
To może dla równowagi wypowiem się jako facet :) Lubię gotować, relaksuję się w kuchni, a jeszcze większą frajdę sprawia mi uśmiech na twarzy mojej kobiety, kiedy pałaszuje z radością zawartość swojego talerza :) Ale ona również kucharzy i wychodzi jej to naprawdę świetnie! Tak więc u nas z gotowaniem jest różnie - kto akurat ma ochotę, czas i siły ten danego dnia gotuje. Czasem gotujemy razem i to też jest fajne. W pewien sposób można stwierdzić, że to nas połączyło i że ogólnie wspólne przygotowywanie i spożywanie posiłków umacnia relacje w związku. A może to po prostu kwestia robienia czegoś razem? Co sprzątania po kuchennych wojażach - zwykle pomaga nam w tym zmywarka i naprawdę zupełnie naprzemiennie każde z nas się tym zajmuje :) Co do zakupów - podobnie. Albo ja je zrobię, albo ona. Także wspólnymi siłami jakoś dajemy radę! :)
Chciałabym abyście jeśli oczywiście macie ochotę i widzicie sens aby się wypowiedzieć co Wasi mężowie czy partnerzy robią w kuchni czy Wam pomagają.

Jaki jest ich stosunek do spraw kuchennych........bo np. u mnie to się ogranicza do obierania ziemniaków albo cebuli na wyraźne żądanie..........heheheee.
Nie wiem czy nadal jest wyrażny podział na baba do kuchni i do łóżka a facet do roboty..........myslę, że czasy sie pozmieniały......
Mój mąż bardzo lubi gotować.Jak tylko ma wolny dzień to on gotuje i to całkiem smacznie.Przy okazji jakiś imprezek domowych zawsze mi pomaga,jak trzeba to i ciasta popiecze i to nie byle jakie
Ooooo agusiu..........zazdraszczam !!!!
Mój mówi, że je aby mi nie zrobić ..........przykrości.....hahaa ....żartowniś
U mnie ja króluję w kuchni. Nie mam nerwów na powolne ewentualne gotowanie Ślubnego.
A on wcale się nie garnie - choć jajka sadzone smaży sam (bo ja nie cierpię, sam widok powoduje odruch zwrotny).
Pomaga - gdy dostanie takie polecenie, ale sam nie jest wyrywny. Dostaje czarną robotę - ziemniaki, pieczarki, siekanie cebuli, orzechów.
Ma swoje dwie, trzy sałatki - które przygotowuje on - głównie krojenie, ewentualnie mieszanie. Doprawiam ja. I choć zrobiłabym szybciej - nie wnikam, nie poganiam, niech się wykaże.
W Polsce - jak wyjeżdżałam, gotował głównie Młody - jego ciągnie do kuchni, lubi eksperymenty. Ślubny był do pomocy.
Mnie ten układ odpowiada. lubię gotować, nie cierpię, gdy mi się ludzie pętają po kuchni - mogą siąść i gadać ze mną, ale nie pomagać, gdy tego nie potrzebuję. Jak mam tłumaczyć jak zrobić - wolę zrobić sama. Jedno czego potrzebuję - to towarzyszenie.
Nie lubię wychwalania - jakie to dobre itp. Czy dobre czy nie - wiem sama, bo próbowałam.
Haaahaaa........zupełnie mój tok myślenia :)
Też nie lubię niby pomocy bo moge wtedy 1 talerz pół godziny wycierać i gadam haha
Moj maz gotuje swietnie. Nauczyl mnie tradycyjnych potraw kuchni wloskiej. Wszystkie ryby, owoce morza to jego "dzialka". Z roznych zakatkow Europy przywozi mi przepisy na potrawy regionalne. Do tego zmywa naczynia! :)
Ech.....Bahati tylko pozazdrościć...........!
Fajnego masz faceta......tzn. męża :)
Mój tylko rozpakowuje zmywarkę...
Ja pakuję - nie lubię jak mi marnują miejsce.
Układ odpowiada wszystkim
Ech, chcialabym miec miejsce na zmywarke!!! Jak mialam miejsce, nie mialam na nia pieniedzy, teraz odwrotnie. :D
Też nie mam zmywarki.....kiedyś nie miałam potem miałam.......i właściwie można przeżyć bez niej tyle, że człek do wygód sie przyzwyczaja.......:)
Zasadniczo kuchnia to moje królestwo.Rodzina śmieje się ze mnie,że teraz robię sobie swój pokój.
Mój mąż nie przepada za gotowaniem,ale w nagłych sytuacjach ( moja niedyspozycja) coś tam ugotuje. Robi super duszoną cebulę i ...zmywa naczynia ( ja nie przepadam za zmywaniem),choć teraz po remoncie zastąpi go zmywarka ;)
Chłopaki natomiast lubią gotować,ale robią przy tym okropny bałagan i to mnie wkurza.Oni ciągle na jakiś dietach ,więc w większości gotują sobie sami :)
Tak to u mnie wygląda :)
Hahaaa misia jak chłopaki pójdą na "swoje" to żony nauczą porządku .......hihiii
Sprzątać...sprzątają,ale hihihi nie po mojemu...a niech baby ich uczą po swojemu,ja i tak dużo ich nauczyłam
.
Boć Ty jesteś super babka................tak po mojemu, hehe
Hahaha...dzięki Iwett,a też Cię lubię :)
Mój mąż jest dobry w robieniu potraw mięsnych. Trochę ich potrafi zrobić. Ostatnio syn garnie się do pracy w kuchni. Syn ma 11,5 lat.
Ja to jesem as co raz bardziej załamana.....:(
U Cię chłopaki tak fajnie gotują............fajnie .........masz pociechy :)
Wczoraj drugi syn chciał na śniadanie sera białego. Wziął i wymieszał z śmietaną, kefirem, solą i cebulą i nie był to dla niego problem. Robił to drugi raz w życiu. Pozostałe dzieci powiedziały, że bardzo dobre.
As chwal ich za to bez końca........bo ja co prawda nie mam syna ale z tego co widzę to generalnie mężczyźni są nastawieni na obsługę żeńską.
Więc jak Ci kiedyś napisałam ....masz talent , że chłopaki chcą coś w kuchni zrobić....
Dla mnie to niespotykane.........oczywiście nie mówię o TV :)
Syn miał w planach zrobić wuzetkę i ugotować rosół ale zachorował na ospę i musi cierpieć z choroby. Rosół ja ugotowałam. Na ospę mam chorego syna i córkę. Drugi syn na razie nie jest chory.
Ten rosół i wuzetkę miał robić pierwszy raz pod moim nadzorem.
No to kochana paskudnie...!
Ale musisz coś zrobić aby sie nie drapali bo zostaną ślady.
Co prawda nie chcę się wymądrzać bo teraz inne czasy ale tak sobie przypominam......
Zdrowia dla Was!!!!
Mój małżonek myje naczynia / nie mam zmywarki/, obiera ziemniaki, przy wyrobie kiełbasy kroi i mieli mięso, ja tylko doprawiam. Przynosi wszystko z piwnicy , w sezonie wynosi przetwory . Doraźnie też coś pomoże, jak zajdzie potrzeba. Robi drobne zakupy w pobliskich sklepach, większe robimy wspólnie. Do jego obowiązków należy wyprowadzanie psa /5 razy dziennie z III piętra/, zajmowanie się samochodem oraz w sezonie działką. Czasami odkurzy chałupę. Myślę, że nie jest źle. :)
Super Rzymianko.......fajnego masz faceta....tyle, ze mi chodzi o to czy zrobi obiad jak np. jesteś chora?
Bo ja np. woże drewno, lutuje, maluję, kopię to co np męskie :)
Chodzi mi co Ci chłop w kuchni pomaga ?
No ale już mam obraz......pomaga Ci .......to przyjemne......:))
Jak potrzeba to ugotuje rosół, ziemniaki, makaron. Jak jestem chora to zawsze coś tam upichci, albo z zamrażarki rozmrozi - nie da mi z głodu umrzeć :) Herbate i jajecznicę też zrobi oraz pastę z twarogu i tuńczyka. :)
Synowie już dawno "na swoim" - jeden w kuchni zrobi wszystko - pierogi, ciasto itp, drugi herbatę i jajecznicę. :)
Mój mąż nie ugotuje zupy i nie upiecze ciasta. Reszta dla niego nie jest problemem. Wczoraj razem robiliśmy pasztet wieprzowy (pierwszy raz) i jest pyszny.
Super dziewczyny..........fajnych macie facetów!
Widać, że kochają to nie zaniedbają
Iwett pocisze cie u mnie w kuchni jest podobnie,chłop nic nie potrafi poza odgrzaniem sobie czegoś ze słoika i zagotowaniem wody na herbate. Pomagać raczej mu nie karze bo nie lubie patrzeć jak się męczy. Jak nie ma obiadu je na zimno. Ja raczej nie choruje, jak wyjeżdżamy na dłużej to razem więc nie wiem czy u niego sprawdziło by sie powiedzenie że " potrzeba matką wynalazków" he, he.
Jak ja to mówię Krzysiu....przyjdzie pora na telesfora :)
Jak cie zabraknie bedzie musiał sobie rade dać bo to on zdechnie z głodu nie Ty:)
Oczywiście nie życze absolutnie!
U moich rodziców było to samo. Mamcia właśnie zmarła i teraz jest wielkie halo.
Przykro mi bardzo.....ale halo z czego wynika?
Mamcia wszystko sama w domu robiła, ojciec nic jej nie pomagał. W kuchni się nie udzielał więc teraz nic nie potrafi. Pomimo 80 lat jest sprawny fizycznie i umysłowo ale sobie z prostym obiadem nie poradzi.
Śniadania i kolacje od niepamiętnych czasów robi mąż . Obiady różnie . Ale na wyraźnie moje polecenie, jak ja gotuję , ma mi się do garów nie pchać . Bo zdarzało się ,że ja gotowałam, on chciał doprawiać po swojemu .
Zmywarkę rozpakuje jeżeli zostawię ją otwartą , zamkniętej po skończonym myciu nie zauważa.
Żeby nie było tak kolorowo , to używa niezliczone ilości garnków, patelni , łyżek i jakoś nie widzi zmywarki .
A i jeszcze jak ma w planie gotowanie to zakupy pod te dania też robi . Układanie w lodówce też męża przywilej , dlatego ja nigdy nie jestem pewna, czy jest w domu np. masło oprócz tego co w maselniczce.
Ooo Beata to u Was faktycznie jakoś dziwnie :)
Patrzysz w maselniczce a tam..........smalec, hehe:)
Ale fajnie, że się garnie
Smalcu nie używamy . Tylko czasami do ciasto kruchego. Ale to ja piekę.
Dlaczego mówisz ,że u nas dziwnie?
Nooo chodziło mi o lodówkę.......
Ja mojego gonię jak mi coś tam miesza bo potem nie wiem co gdzie :)
Co prawda on mi tylko przestawia gazowańce ale mnie to wnerwia
U nas widzisz odwrotnie, to ja wnerwiam męża, bo mu przestawiam . On po swojemu układa na półkach . A ja gazowane on pije z lodówki , ja nie . Co mu będę bronić układać w lodówce . On najczęściej używa , to niech sobie układa po swojemu .
Ale nie sprząta , nie jest złotą rączką .
Mój jest złota rączka. Ostatnio naprawiał synowi myszkę do komputera bo klikać nie chciała. Wymienił zepsuty element (precyzyjna robota bo element malutki i trzeba było lutować)
U mnie M.uklada rzeczy w lodowce a ja pozniej trzymam sie schematu, bo "kazda polka ma swoje przeznaczenie, moja droga." :D no i sprzata w lodowce, bo to jedyna rzecz, ktorej ja nie robie, nienawidze wrecz. Za to on jesli nie jest zmuszony przez ostatecznosc nienawidzi dotykac surowego drobiu.
Ja właśnie nie trzymam się schematu .Wiem gdzie znajdę tłuszcz do pieczenia i to mi wystarcza.
W lodówce sprzatam niestety ja, ale małżonek wykłada i po umyciu układa sobie na miejsce .
Ja właśnie nie trzymam się schematu .Wiem gdzie znajdę tłuszcz do pieczenia i to mi wystarcza.
W lodówce sprzatam niestety ja, ale małżonek wykłada i po umyciu układa sobie na miejsce .
Przeważnie gotuję ja. Zdecydowanie lubię być w kuchni sama, słucham muzyki i spokojnie gotuję. Mąż jest czasem od krojenia mięsa, cebuli,pieczarek czy warzyw do sałatki. Natomiast przed świętami mąż zawsze piecze pasztet i smaży karpia.
Oooo rany..............załamka !!!!
U mnie nic nie zrobi w kuchni nooo jak pisałam obierze ziemniaki i cebule......
Zazdroszczę !!!!
Mój mąż najczęściej zmywa to czego nie pakujemy do zmywarki, tzn, jakieś większe garnki i tego typu rzeczy. Poza tym zjada to co ja ugotuje
. Na pytanie co mam zrobić na obiad słyszę najczęściej znienawidzone przeze mnie " obojętnie ". I co tu z dziadem począć
?
O, to tak jak u mnie... obojętnie!
Ja nie znoszę w kuchni plątających mi się pod nogami dodatkowych osób, wolę szybko zrobić sama... ale jeśli jest chętny /czytaj bez wyjścia/, to proszę bardzo... ale beze mnie, ja wychodzę z kuchni. Ale wyrywny nie jest. Natomiast z przyjemnością /chyba/ zmywa, choć... jeśli jest fura naczyń np. w okresie świątecznym to już nie tak chętnie.
ja tam się dobrze czuję w kuchni




To jest jasne pwyso,to widać
.
Pwso..........e tam .............no mowimy o facetach na codzienny start
Pwso ale to twoja praca..........
bardziej pasja ...
Mój mąż świetnie wymiguje się od wszelkich prac kuchennych. Chętnie zjada to, co ja przygotuję i potrafi przynieść ogórki z piwnicy
. Twierdzi, że lubi patrzeć, jak ja się krzątam po kuchni. Stara się nie przestawiać w szafkach. Nie gonię go do prac kuchennych, bo ciężko pracuje na co dzień, ma sporo stresów a gotowanie nie odstresowuje go. Ostatnio, kiedy robił spaghetti, żeby pocieszyć syna, któremu zaginął kot, wrzucił makaron na zimną wodę i stwierdził, że nie będzie robił od nowa (sos był ze słoika). Przezornie chłopcy zjedli przed moim powrotem z pracy i twierdzili, że było dobre. Większy pożytek mam z syna (9lat), który potrafi obrać ziemniaki i z wielką cierpliwością kroi składniki na sałatki
.
Hahaaa..........z tym makaronem to dobre
Ale jakoś się ugotował ?
Z syna będziesz miała pociechę .......
no właśnie. Kluczem jest tu słowo "jakoś". Ale mój mąż nigdy nie przyznałby się do porażki, nawet tak mało znaczącej, więc zjadł ten rozgotowany makaron i utrzymywał, że było smaczne. Kiedyś na tej samej zasadzie zjadł talerz zupy, którą sam ugotował, a której nie chciał jeść nawet pies. Zdecydowanie ją przesolił no i miała smak podobny do niczego.
Meska solidarnosc
Iwett, coś tam robi, raczej z głodu nie umrze
Dziś miałam mielone na obiad. Luby robi kolacje pyta co chcę mówię, a zrób mi kromkę z kotletem i daj mi troszkę musztardy. Dostałam musztardę z kotletem. No i co z takim kochana zrobić chęci dobre ma, a dla niego to troszkę.
Przeważnie jak trzeba coś ugotować daję instrukcję co i jak. Ostatnio dobra fasolka po Bretońsku mu wyszła, naleśniki zrobi, raz zrobił filety z kurczaka ze szparagami pyszne były. Ogólnie ma jedną wadę nikt nigdy go nie uczył gotować i sypie przyprawami jak leci, a lubuje się w pikantnych i orientalnych i nie ważne do czego.
Kupił przyprawę dalmatyńską. Pytam do czego to. On nie wie. Ja- a przeczytałeś skład. No nie. Było tam wszytko co mamy w domu. Dostał zakaz bez mojej wiedzy kupowania przypraw. Bo na kupi mi ciort wi czego i do czego.
Nie mam pretensji o to do niego bo się stara chłopina. Kupiłam mrożonkę warzywną ostatnio i filety z kurczaka. Kazałam mu filety upiec w piekarniku z masłem solą i tymiankiem, zrobił po swojemu. Czyli plastry kurczaka pokroił w duże kawałki czego ja nie znoszę bo już sam kształt takich dużych kawałków kurczaka sprawia, że mnie to nie smakuje. Namieszał tych swoich przypraw. Dzieciom smakowało, ja przytaknęłam, że też, ale jakby patrzeć na jakość to kiepsko, warzywa rociapkane, za słone. Przykrości mu robić nie będę bo chłop chęci ma tylko wiedzy kulinarnej nie ma, a chce zrobić, żeby było dobrze tylko mu nie wychodzi. Pokroi, posieka, gary pomyje. Ja rzadko to robię, do sklepu poleci jak coś zabraknie . Zakupy przeważnie robimy razem. Ja lubię sama tylko ktoś nosić to musi :P Problem taki, że on lubi kupić dużo i to i to jednej herbaty nie wypije, a kupi 3 inne, wściekam się bo to kasa jest. Ja kupuję co potrzeba, napisane mam na kartce. A on i to jeszcze i ciasteczka. Czasem jak z dzieckiem wykłócam się z nim w sklepie że ma to odłożyć, a jak tego nie zrobi to na karnym jeżyku go posadzę.
Całkowicie odpowiada mi tak jak jest ja gotuje, co chce jak chce, jak mi smakuje i wszystkim też. Luby z dzieciakami sprząta. Nie ma u nas podziału na roboty męskie i żeńskie aczkolwiek z wiekiem coraz bardziej go wykorzystuję również do babskich spraw. np. dostaje instrukcje żeby mi kupić tusz do rzęs i nie ma z tym problemu, może gdyby było inaczej nie byłby moim mężem.
Ano widzisz aggusiu.....ważne , że chce ale generalnie Ty rządzisz w kuchni....
A więcej kupi....na pewno zużyjesz....na zasadzie nic sie nie zmarnuje.
Ja mojemu to niedługo będę musiała pisać na karteczce jaki kolor ma mieć chleb i wielkość kalafiora...ale sobie nie wyobrażam jak tak stoi z metrówką przy warzywniaku i mierzy......
A ja mojemu piszę wszystko co ma kupić z rozmiarami . Jak kapustę ma kupić to piszę do ilu kg ma mieć max,.
W sobotę miał kupić jedną małą laskę kiełbasy, kupił 2 duże. On mówi, jak piszesz, że się nie zmarnuje. Czasem to myślę, że może dlatego kupuje więcej, bo jakby się przypadkiem okazało, że dla mnie to za mało to on pewnie by musiał do sklepu lecieć drugi raz.
Kuchnia to moje Królestwo !!!! Pewnie jestem zacofana. Ale nie lubię jak ktoś mi się po kuchni kręci. Ja lubię w kuchni coś robić.
Ok ale czy zawsze ?
Nie masz chwil gdy chciałabyś odpocząć i aby Ciebie obsłużono?
Przecież rok ma 365 dni a codziennie trza coś zjeść
Iwett chyba każda z nas tak ma. Ja jak tak mam mówię, dziś nie gotuję, nie sprzątam i nic nie robię. Chcecie jeść gotujcie. Z wiekiem przestałam się tym przejmować, że obiadu nie ma. Choć uwielbiam w kuchni siedzieć to jestem tylko człowiekiem i nie zawsze muszę funkcjonować na wysokich obrotach.
Pamiętam jak wyszłam za mąż cuda na kiju wyprawiałam jak coś miałam do załatwienia to gotowałam wcześniej. Aż w końcu w natłoku obowiązków napisałam lubemu jak ma ugotować zupę pieczarkową. Wszystko mu napisałam tylko nie napisałam w którym garnku. Ugotował z 5 skrzydełek w 6l garnku. Woda to była z pieczarkami, ale dał radę, dzieciaki głodne nie chodziły.
U mojej znajomej maż kuchni, sprzątania się nie tknie, a ja sobie zwyczajnie nie wyobrażam tego żebym miała pracować na dwa etaty w pracy i w domu sama.
Ostatnio jak przyszłam z pracy porządziłam i obiad w 30 min był jeden obierał pieczarki, drugi cebulę i szybciutko poszło.
Ja też tak czasami robię. Jakoś żyją, co prawda nie ugotują ale i nie pomrą. Od pewnego czasu unikam pieczenia ciast, bo w końcu sama potem dojadam.
Jak pochwaliłam się teściowej, że syn upiekł ciasto to mi powiedziała: "ktoś mógł by powiedzieć, że jesteś tak leniwa, że się synem wyręczasz". Ciągle mam to zdanie w głowie.
Dopisano 2017-2-20 21:53:41:
Źle zacytowałam to brzmiało; " ktoś mógł by powiedzieć, że jesteś leniem śmierdzącym i się synem wyręczasz"As, wiem że trudno Ci będzie zapomnieć, moja teściowa krótko po ślubie też powiedziała jedno zdanie, którego jej nie zapomniałam do dziś i nasze relacje do teraz są mniej niż poprawne. Spróbuj jednak pomyśleć że mentalności ludzkiej nie zmienisz. To fantastyczne, że tak wychowałas dzieci ze same garną się do pomocy. Poza tym kto powiedział że chłopak nie może realizować się w kuchni. To mężczyźni są najlepszymi kucharzami na świecie. Ściskam cieplutko.
A może Ci zazdrości nieświadomie?? Spytaj się męża czy kiedyś też upiekł ciasto. Ja bym była wręcz najszczęśliwsza gdyby upiekło mi dziecko ciasto. A jak smakowało??
As, nie zwracaj uwagi na takie słowa.Twoją rolą jako mamy jest m.in przygotowanie dziecka do życia w tym świecie i bardzo dobrze,że syn ma ochotę by w takich przygotowaniach uczestniczyć aby później odnaleźć się w świecie dorosłych gdzie niestety nie wszyscy to potrafią.Nie robisz nic złego wprost przeciwnie i nie miej wyrzutów sumienia z tego powodu :)
As........nie patrz na teściową.........pewnie, że przykre ale ciesz się, że chłopaki Ci pomagaja i się garną.
Ona jako babcia powinna się cieszyć, że ma takiego wnuka.......
Ale wiadomo .....teściowa
as,daj sobie luzu.To dwa swiaty.Twoja tesciowa tkwi jeszcze w innej epoce i moze nigdy tego nie zmienisz,Zreszta,po co.W razie nastepnego razupowiedz Jej,ze wychowujesz syna na najlepszego meza,ziecia,czy nastepcy np Konrada Gacy.Jemu tez dziadek ...trul...,ze wybral sobie zly zawod.
Za chwilę chyba zrozumiała co powiedziała i dodała; "może kucharzem będzie jak urośnie"
Znaczy zorientowala sie ,ze sie zagalopowala :-)
as,daj sobie luzu.To dwa swiaty.Twoja tesciowa tkwi jeszcze w innej epoce i moze nigdy tego nie zmienisz,Zreszta,po co.W razie nastepnego razupowiedz Jej,ze wychowujesz syna na najlepszego meza,ziecia,czy nastepcy np Konrada Gacy.Jemu tez dziadek ...trul...,ze wybral sobie zly zawod.
Ojej,przeprosiny..to byl Okrasa..pomylilo mi sie.
Jola a kto to Konrad Gaca?
Iwett,pomerdaly mi sie nazwiska.Konrad GACAjest znanym dietetykiem,ktory skutecznie odchudzil wiele osob z powaznymi problemami z nadwaga.Chyba jeszcze dotychczas bywa w programie ''Pytanie na Sniadanie,co srode.Osiagniecia ma imponujace.
Aaaa to nie wiedziałam.....
Znam program ale nie oglądam.....za późno wstaję :)
Mój małżonek zajmuje się konkretnymi tematami tj: Ryby smażone, pieczone, Grillowanie mięsiwa i warzyw, Wędzenie, Jaja śniadaniowo : jajecznica, na miękko i na twardo.
Do tych jedzonek rzadko się wtrącam.....noo przyprawiam przed przygotowaniem ;)
Myslę, że te grille i rybki wychodzą nieziemsko dobre......wszak naj;epszymi kucharzami faceci
I masz wtedy troche luzu od garów.
A tych wędzonek to Ci zazdroszcze..hihii......też kce
Mój mężczyzna lubi gotować, jak tylko ma urlop a ja pracuję zawsze przygotuje coś pysznego na obiad. Czasem pyta co bym zjadła i stara się sam albo z pomocą naszej stronki
zrobić mi obiadek czy ciepłą kolację.
Jest nawet lepszy ode mnie w .... no właśnie... wszelkiego rodzaju pierogi to właśnie On zwany pieszczotliwie przeze mnie "moją Marysią" lepi je porcjami jak na pułk wojska i są naprawdę prze smaczne.
Niestety pracę ma jaką ma i te urlopy zdarzają się bardzo rzadko, najczęściej nie ma go cały tydzień więc kiedy jest w domu w niedzielę to mi go szkoda więc ja uwijam się w kuchni, jednak wcale mi nie przeszkadza kiedy gotujemy razem (a nawet bardzo to lubię). Dzielimy się obowiązkami, on np robi surówki i skrobie ziemniaki....
Jednym słowem chętnie wpuszczam go do kuchni.... jak lubi niech ma, a ja pochwalę i zjem z ochotą wszystko co zrobi
no to fajna "Marysia"

Jak on te pierogi lepi......??? przecież chłopy mają wielkie paluszki....hahaa
Fajnie masz.........od czasu taka smaczna obsługa na talerzu..to jest to
Iwett, no co Ty nie wszystkie chlopy maja wielkie paluszki :-)
Co Ty mggi mają albo bochny albo pianisty ale duże.....bo co to za chłop za małymi łapkami
Jezeli masz na mysli dlonie to tak bo wiadomo,ze mezczyzni maja inna budowe niz kobiety rzecz jasna a w zwiazku z tym i automatycznie dlon jest u nich wieksza.Jak maja niektorzy palce jak serdele to nawet nie ma mowy o lepieniu pierogow
ale za to takie dlonie wyrobia cisto drozdzowe
Hahaaa.....
.....łoj ugniecie....ugniecie
Moj M.jako, ze chlop wielki i to dlonie ma takie. :) Raz. Raz wyrabial ciasto. Obkleil sie po lokcie. Kiedy skonczylam turlac sie po podlodze ze smiechu, zapisalam sobie przypomnienie, zeby mu wiecej takich prac nie zlecac. :D
On kółka na pierogi wycina talerzem i takie lepi.
Mój mąż 3 razy też lepił pierogi i super mu wyszły.
Mąż mojej kuzynki też lepi pierogi. Robi tez gołąbki . Moja kuzynka do tego nawet rak nie przykłada.
On bardzo często pomagał naszej babci w kuchni i tak się nauczył. Po śmierci babci zaczął robić sam i tak już zostało.
Co do gołąbków to M. mojej córki też robi i w ogóle lubi gotować , chyba częściej gotuje M. niż moja córka.
Juz mówie.... masz racje męskie ręce wielkie, ale... ciasto wyrobi, wałkuje a potem robi "przydasiem" kuchennym czyli tym kołeczkiem do pierogów. Więc bardzo nie przeszkadza rozmiar paluszków :)
Lubi gotować i widzę że sprawia mu to przyjemność jak tylko ma czas. I za to też bardzo go kocham :)
U nas, jak w naszych rodzinnych domach, baba rządzi w kuchni i nie lubi gdy jej przeszkadzają w gotowaniu. Ustępuję pola tylko wcześnie rano, kiedy domowy barista parzy pierwszą kawę lub w dni wolne smaży wymyślną jajecznicę czy farsz do buritos (lubię go zagryzać tostami, bez zawijania).
Poza tym dobrze gotuje makaron i smaży wędzony boczek do niego.
O mięsie, pierogach, plackach czy pieczeniu ciast nie ma pojęcia :(
Nie mam co marzyć o wymyślnych kolacyjkach, super obiadach ugotowanych przez Małżonka. On z tych technicznych, więc nie mogę zbyt wiele wymagać. Dobra i ta kawa z rańca - dla mnie śpiocha nałogowego, jest bezcenna.
Resztę muszę ogarniać sama, z pomocą wszechwiedzącego internetu (pierwszeństwo ma zawsze niezawodne 'Żarłokowo').
Taka kawa z rana jak śmietana
I pewnie nie tylko .......
Fajnie, że choć tyle się udziela :)
Takie minimum ale dużo znaczy......znaczy kocha.......pić kawe
Oj kawę to on wielbi i jej zaparzanie też (ze swoich mieszanek - świeżo mielonych).
do życia, którego jestem małą cząstką:))
Kocha kupowanie kaw i polowanie na nowe rodzaje, prawie tak jak ja kupowanie słodyczy.
Mam nadzieję, że to wszystko z miłości
Obym się tylko nie 'nadziała' ...
Hahaa :)
Dzisiaj mąż robi kawe a Ty nadziewasz pączki
Ja dzisiaj nie nadziewam:D
).
Podobno w pracy będzie pączków aż po sufit, więc kombinuję pizzę słodko-słoną (ciasto z cynamonem/ kardamonem, zamiast sosu - solone masło orzechowe, ser zastąpi czekolada - chyba biała, dobry chyba byłby solony karmel, ale to innym razem). Może dodam ananasy z puszki ... Albo polubi, albo wyrzuci (pizzę oczywiście
A kawusia była :P, pyszna jak zwykle :)).
Ja robiłam ostatnio tortille.....krewetki i kurczak z salsą ananas-jabłko-gruszka z dodatkiem imbiru i na to sos właśnie masło orzechowe i mleczko kokosowe, imbir i chili , czosnek i coś tam......a mięso też w podobnej marynacie........dla mnie niebo w gębie.
Przepis z fajnej książki. Takie udziwnione potrawy ale jak dla mnie super!
O! To jest pomysł - zamiast pieczenia pizzy kiedyś wykombinuję podobne zawijańce (gotowe placki zawsze mam pod ręką). Dzięki :)).
Książki nie mam, ale poszperam w sieci ...
Iwett już wspominałaś chyba o tym przepisie na wyjcu.....
Może wstawisz do swoich przepisów podając źródło pierwowzoru.
A przy następnej okazji robienia tego dania wstawisz zdjęcia ;) Hmmm???
Mnie ciekawi marynowanie tego mięsiwa i fajnie brzmiący sos orzechowy ;))
Dobrze iwcia :)
Zdjęcie też mam....tyle, że zbieram bo to wyciąganie karty za każdym razem to mnie wnerwia :)
Nie można by tak telepatycznie hihi....:))
Ja też nie lubię załadowywać zdjęć na komputer.
Super ;)) Czekam...;)
Mogę nieśmiało zapytać, czy doczekałaś się??
Bom ciekawa niezmiernie ...
Ja Ciee.......ale mi głupio


To już tyle czasu.......?
Zbierałam sie i .......na ruskie poczekaj.....śpiesz sie powoli itp. itd.
Ja to zawsze mówie, że na własną śmierć tez sie spóźnie .....
JUż wklepuje......tyle, że dużo tego...... ech......
Czas leci, a nieraz to zaiwania - złośliwiec jeden, no:)).
Nomm poszło :)
Nastukałam się .......nastukałam jak dzięcioł na drzewie , hehe
Super, też wklepię - do mojego 'kajetu'. Dzięki.
Z kolei mój mąż robi wyborne śledzie w śmietanie, szkoda tylko że dwa razy do roku
. To od święta, a na co dzień zatrudniam go do "czarnej roboty" typu obieranie ziemniaków. O dziwo, ostatnio zaczął się interesować parzeniem herbat, a zwłaszcza filtrów do herbaty
. Kupił kilka w sklepie internetowym http://www.domherbat.pl/pol_m_Akcesoria-herbaciane-180.html i nie powiem, sprawdzają się. W dzbanku nie ma śladu fusów, a mimo to raczymy się aromatyzowaną herbatą.
I wszystko byłoby ok gdyby nie ta raklama
Niestety i wszechobecna...
To może dla równowagi wypowiem się jako facet :) Lubię gotować, relaksuję się w kuchni, a jeszcze większą frajdę sprawia mi uśmiech na twarzy mojej kobiety, kiedy pałaszuje z radością zawartość swojego talerza :) Ale ona również kucharzy i wychodzi jej to naprawdę świetnie! Tak więc u nas z gotowaniem jest różnie - kto akurat ma ochotę, czas i siły ten danego dnia gotuje. Czasem gotujemy razem i to też jest fajne. W pewien sposób można stwierdzić, że to nas połączyło i że ogólnie wspólne przygotowywanie i spożywanie posiłków umacnia relacje w związku. A może to po prostu kwestia robienia czegoś razem? Co sprzątania po kuchennych wojażach - zwykle pomaga nam w tym zmywarka i naprawdę zupełnie naprzemiennie każde z nas się tym zajmuje :) Co do zakupów - podobnie. Albo ja je zrobię, albo ona. Także wspólnymi siłami jakoś dajemy radę! :)
Fajnie......super i taka symbioza mnie sie podoba