Witam ,dziękuję że mogę otworzyć październik to dla mnie ważny dzień, 1 października 23 lata temu urodziłam córeczkę Ole, będzie mi miło witać was tutaj,polecam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i pięknego dnia, wstawiam parę zdjęć z soboty z urodzin,wstaję na kawę oczywiście wszystko zrobione z mojej ukochanej strony WŻ
Witaj Maniu ,bardzo się cieszę, że otworzyłaś kawiarenkę w ten wyjątkowy październikowy dla Ciebie dzień. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Córki, niech Jej się wiedzie na każdym etapie życia
Witam środowo i październikowo Jaki smaczny początek miesiąca! Maniu, jaka uczta! Z pewnością godna rodzinnej imprezy a my przy okazji nacieszymy oczy Serdeczne życzenia dla córki - szczęścia, zdrowia i pięknych marzeń.
Dziś szary i chłodny dzień. Ciekawe czy taki będzie cały miesiąc...? Dobra, nie marudzę - przecież nie pada
Jako, że jutro przyjeżdża Połówek, to muszę zrobić po pracy zakupy. Pojawiło się na mojej klatce ogłoszenie, że od dziś będzie włączone centralne ogrzewanie. Oby, bo w domu jest zimno "jak psi". Wczoraj nie mogłam się rozgrzać, bo w pracy też mam zimno. Zmarzluch ze mnie "całą gębą"
Ale pyszne otwarcie miesiąca! Będziemy się gościć. Wszystkie wagi do kąta, lepiej nie znać prawdy.
Wszystkiego najlepszego dla córki.
U mnie ciągle na klimatyzacji. Ale nadchodząca noc będzie dużo chłodniejsza niż wcześniej. I poniżej 10 do końca tygodnia nad ranem, za to w dzień ciągle ciepłe lato.
Ja zakupy na przyjazd męża zrobiłam w sobotę. I brakuje mi dni na wspólne jedzenie w domu, tyle bym chciała ugotować, a będziemy jedli w restauracjach.
Wczoraj na FB pojawił mi się artykuł o ADHD. Jakoś palec mi się omsknal i weszłam. Poczytałam przez chwilę komentarze ludzi, głównie młodych. Wielu wini rodziców, że ich nie leczyli tabletkami. No i dowiedziałam się, po tylu latach, że mam niezdiagnozowane ADHD, tyle symptomów mam u siebie, których lata temu nikt nie wiązał ze schorzeniem.A całe życie myślałam, że to po prostu ja, mój charakter, moja osobowość. Bo obecnie nie wystarczy mieć robaki w tyłku, jak to się kiedyś mówiło i problemów z koncentracją. Teraz to już bycie roztrzepanym jest już objawem ADHD.
Nie twierdzę pod żadnym pozorem, że zjawisko nie istnieje. Jest wokół nas. Tyle, że wydaje mi się, że często jest nadużywane, a młodzi są gotowi na tabletki jak nigdy dotąd. Zamiast pracy nad sobą, dyscypliny i odrobiny wysiłku do kontroli siebie - cyk tableteczka.
Witam czwartkowo Dla mnie to taki "mały piąteczek", bo od jutra mam urlop i wracam do pracy we wtorek. Czy uda mi się odpocząć? To się okaże, chociaż taki jest plan. Ale wiecie jak to z tymi planami Dziś dokupię to, czego wczoraj nie było czyli w planach "mała siatka" a potem prędko do domu, bo przed 17-tą powinien zawitać Połówek. Cieszę się na ten wspólny czas. Trochę oderwę "głowę" od pracy. Ostatnio tyle się działo... Wczoraj podeszłam do fryzjera żeby zrobił porządek z moimi "zaroślami" i muszę przyznać, że się postarał. Już ósma więc zabieram się do pracy. Dobrego dnia
Hej hej. Mój mąż też przyjeżdża, umówiliśmy się, żeby nie był przed 18, bo nie wiadomo o której wyjdę z pracy.
Miałam mieć poniedziałek i wtorek wolny. Teoretycznie. Choć ja na to nawet nie liczyłam, bo plany nie były sprecyzowane do końca. Bardziej się nastawiałam na 24 godziny z dziećmi. Bo oni mieli mieć wyjazd służbowy. No i wczoraj pyta mnie czy mogę normalnie pracować, bo się zmieniło w pracy, ludzie do których mieli jechać, przyjadą do nich. Nawet żalu nie miałam. Mężowi wcześniej nic nie mówiłam, on już nie ma wolnego, resztkę trzyma na nietypowe sprawy, więc i tak musiałby jechać. Jedynie trochę mi żal poniedziałkowego ewentualnego wstawania bez budzika. Nic to.
I wygląda na to,że pogodnie,choć o 6:00 rano był niezły przymrozek. Właściwie wpadłam tylko,żeby się przywitać ,bo jadę do lekarza. Od 2 dni boli mnie pół głowy,a najbardziej jak się schylam. Może to zatoki choć dziwne,że akurat pół-oczodół,górna i dolna szczęka. Nie wchodziłam wczoraj na WuŻet z tego bólu. Nawet Ketonal niewiele wskórał,a to naprawdę mocny lek przeciwbólowy.
To na razie,odezwę się jak poczuję się lepiej. Pozdrawiam
O ile to problem powtarzający, gorąco polecam itygator do nosa. Nie manualny, tylko na prąd albo baterie. Ja za radą Makusi nabyłam to co było dostępne w Stanach, choć wtedy wolałabym jej maszynę. Nie była najtańsza, tak mi się wydawało. Ale po trzech miesiącach piekielnego bólu, niedziałających tabletek, badań, po kolejnych dwóch tygodniach poczułam ulgę. Teraz używam okazjonalnie - a to już 10 lat. Przy każdym bólu głowy od zatok, przy każdym ucisku u nasady nosa, przy jazdym zatkanym nosie. Solanka zabija stan zapalny, bakterie i wirusy, nie mają szans się namnozyc. Może dlatego rzadko choruję.
Goplana współczuję bardzo. I jednocześnie trzymam kciuki, aby to były zatoki. Mimo wszystko one potrafią tak jednostronnie boleć.
Mąż dojechał, moje rzeczy z listy, częściowo też. Wcześniej pisałam kartki i wysyłałam zdjęcie, powiedział, żeby robić notatki i udostępnić. Raz zadziałało, były aktualizacje na bieżąco, dopisywalismy, sprawdzaliśmy. A potem nie. I tego co dopisałam kompletnie nie widział. I dalej nie mam pojęcia co było nie tak. No nic to. Ja sobie zrobiłam listę zakupów w telefonie. I wiecie co, nie ma to jak kartka papieru.
Może córka za dwa tygodnie przyjedzie w odwiedziny. Jak znajdzie opiekę do psa. Sama się zapytała.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Słońce i zimno, ale nie liczyłam na więcej więc super! Śniadanie z Połówkiem więc miła odmiana Zaraz idziemy na mały spacer żeby się trochę rozruszać. Goplanie, ja też mam nadzieję, że to tylko i aż zatoki, bo faktycznie one potrafią się "rozszaleć" tylko po jednej stronie. Trzymam kciuki żeby szybko udało się pozbyć bólu. Zmykam. Dobrego dnia
Goplana jak głowa? Masz skierowanie na badania czy antybiotyk (pamiętaj, że w perspektywie czasu będzie działał krócej (krótsze odstępy pomiędzy bólami), aż będzie cukierkiem bez żadnego efektu (sama przechodziłam).
Dąbrowko zniknęłaś, odezwij się. Maniu zakopana w kuchni, co dobrego nam przyniesiesz?
Smakosia jak weekend z mężem?
Ja po śniadaniu już, zaraz trzeba się zbierać. Dzisiaj góry. Kolory zniknęły. Co było żółte i czerwone przez ostatnie dwa tygodnie, opadło i lasy wróciły do zielonego koloru. Znowu powoli zaczyna się zmieniać, ale do pełni sezonu kolorów trochę brakuje. Nie wiedziałam, że to się tak dzieje.
W pracy kupili dekoracje na Halloween. Wygląda super. A raczej wyglądało, bo mały zabrał pająka i targał go ze sobą. A potem zrzucił kościotrupy. I wypadło koszenie trawy, pan był tak uprzejmy, że przyniósł wszystkie na dolny taras.
Ani antybiotyku,ani skierowania,tzn skierowanie jest ale na badania krwi i holter,bo zmierzył mi ciśnienie a ja 175/120 Dostałam tabletkę pod język i musiałam siedzieć na korytarzu dopóki mi nie spadnie.
We wtorek mam ten holter,zobaczymy co wyjdzie tym razem. Nie rozumiem skąd u mnie takie wartości,przecież regularnie biorę tabletki,no ale jak widać wszystko możliwe i najprawdopodobniej zmieni mi leki. Wolałabym,żeby to zrobił kardiolog,ale może rodzinny dobierze odpowiednie. Zobaczymy.
Dlatego mój mąż ma trzy tabletki na ciśnienie. Co jakiś czas przestają działać, zabranie tej głównej to jazda bez trzymanki, ciśnienie w kosmos, górne i dolne. Więc lekarz mu dokłada dodatkowe, te które działają.
Hm...no to zaskoczenie z tym ciśnieniem. Obstawiałam zatoki, ale wcale bym się nie zdziwiła, że akurat w tym momencie było tak wysokie, bo ból głowy i fakt pójścia do lekarza też może działać stresująco. A mierzyłaś może sama wcześniej? Może to jednorazowy skok spowodowany bólem głowy a nie odwrotnie...? A dzisiaj jak się czujesz? Pomiary dobre?
No właśnie nie mierzyłam,nie sądziłam,że to może mieć coś wspólnego z wysokim ciśnieniem.Zwykle boli mnie wtedy z tyłu głowa,a tu takie anomalie. Jednakże zanim zmierzył mi ciśnienie zajrzał do gardła i do nosa,postukał w skroń i policzek. Stwierdził,że to nie zatoki,no i wyszło ciśnienie. Zmierzyłam potem w domu na spokojnie i wartości podobne. Mam nadzieję jednak ,że zmiana leczenia mi pomoże.
Witam sobotnio Dzięki urlopowi w piątek weekend mam przedłużony więc radocha po całości. Wczoraj zrobiliśmy spacer a potem Połówek zabrał się za ostatnie w tym sezonie koszenie trawy a ja za obiad. W zasadzie to już była obiado-kolacja. Trochę sobie posiedzieliśmy przy winie i czas nam szybko zleciał. Dziś od rana zachmurzenie i przelotny deszcz. Jest zimno i bardzo nieprzyjemnie. Pozapalałam świece i zrobiło się nastrojowo i przytulnie. W kuchni zapachy, bo piekę boczek. Będzie na obiad a co zostanie, to do chleba na później. Do tego kasza pęczak. Mam taką fajną mieszankę z dodatkiem suszonych kurek i cebuli. W ramach surówki buraki z cebulą i ewentualnie ogórki kiszone. Dziś spedzamy dzień w domu. Chcemy więcej pobyć razem a jutro i pojutrze będziemy odwiedzać rodzinę. Powiem Wam, że ta dzisiejsza, deszczowa aura absolutnie mi nie przeszkadza. Potrzebowałam tego klimatu spokoju domowego we dwoje. Odpoczywamy i resetujemy głowę . Dobrego popołudnia i wieczoru
Witam z rana, zaraz wstaję na kawkę i z Pieskiem na spacerek, dzisiaj upiekłam mnie rosół i pierś z kurczaka z mizerią a jutro zrobię fasolkę po bretońsku, wczoraj zrobił cynamonki i parówki w cieście i pizzębo zostało ciasta, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego dnia
Same smakowitości u Ciebie. U mnie też rosół ,jak w każdą niedzielę,a na drugie zrazy z karkówki,kluski śląskie i zasmażana kapusta. Do tego kompot z jabłek i winogron,a na deser planuję zrobić szarlotkę
Ale super dzień mieliśmy wczoraj. Pełen wrażeń, długi.
Zaczął się od spotkania z "monitoringiem osiedlowym", czyli starszą panią, sąsiadką z przeciwka. Otworzyła drzwi, gdy usłyszała, że rozmawiamy, pod pozorem psa z końca korytarza. Bardzo sympatyczna 73 latka, pogadałyśmy chwilę. Trafiła gaduła na gadule, hehehe.
Potem była wyprawa do tunelu kolejowego. Kto będzie tam chodził, jakiś opuszczony. Wejdziemy tylko i zaraz zawrócimy. Tłumy, spory parking zawalony samochodami. Przeszliśmy cały tunel na drugą stronę. Nadzieja na pójście w krzaki spełzla na niczym, dobrze, że mieli toytoye (w Stanach nie są brudne, mają papier toaletowy, sanitazer). A potem wycieczka po punktach widokowych. O tu 20 minutowy szlak, dobra idziemy. O tu piękny widok, dalej nie idziemy, ale skoro doszliśmy to jeszcze kawałek. Sporo mil tym sposobem przedreptaliamy. Ale tym samym z planu przejechania całej Blue Ridge Parkway na założonym odcinku(120 mil), udało nam się zrealizować połowę. Będzie na następny raz. Potem do zrealizowania zostanie nam ostatni kawałek od Roanoke do Karoliny Północnej, naszą część mamy przejechana po kilka razy. I wtedy kupię sobie kubek z mapą i napisem na dnie - przejechałam całą trasę .
Z rzeczy nowych, nieznanych i fascynująch odkryłam sumak, z tego jest mój ulubiony miód, milkweed - trojeść oraz orzechy hickory, które są generalnie niejadalne - trudne do otworzenia oraz bardzo gorzkie w smaku. Ja używam drewna tego orzechowca do wędzenia czasami.
Witam, ja już się wyspałam, zaraz wstaję na kawkę i z Pieskiem na spacerek i na 7 umówiłam się z koleżanką na crossfit,dzisiaj gotuję fasolkę po bretońsku oczywiście z przepisu WŻ w niedzielę byłam z mężem w Warszawie na marywilskiej i kupiłam trochę jedzenia koreańskiego dla córki bo lubi testować czasami takie jedzenie, wczoraj dla synka na śniadanie zrobiłam makaron z białym serem i naleśniki z dżemem,pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego spokojnego dnia
Witam wtorkowo Ledwo dzień się zaczął a już pełno emocji i niepotrzebnych, pracowniczych dyskusji. Jej, ile człowiek traci energii na te rzeczy... No, ale tak jest i już. Dobrze, że miałam dwa dni urlopu, które w połączeniu z weekendem dały mi prawdziwe wytchnienie. Połówek będzie w domu do jutrzejszego wieczora. Za oknem fajna aura. Chłodno, ale nie pada - wreszcie nie pada
Goplano, jak Twoje ciśnienie? Nie pamiętam - czy lekarz dał Ci już nowe tabletki? Jak się czujesz?
Mąż pojechał wczoraj rano (bo zapomniał ładowarki do komputera i musiał do pracy na pół dnia zdążyć do domu.
A ja jadę dzisiaj jego śladem. Służbowo. Bo Mała jest u koleżanki, byli tam na weekend, została. Będzie noc we własnym łóżku. Dzieciaki młodsze odstawię do dziadków, jutro na powrocie odbiorę. Wyjazd inną trochę trasą, ale czasowo niewiele więcej.
Zostawiam Wam parę zdjęć z niedzieli. Oczywiście plany trzeba było modyfikować, avw zasadzie skracać, no jazda po górskim rollercosterze zabiera dużo czasu. Google liczą czas z prędkości dozwolonej, a tam 55 mil. Nie da się pojechać więcej niż 35. Także bilet zostaje na listopad ale w ten sposób nie zobaczę jak wyglądają liście poplar tulip, bo drzewa będą gołe.
Byliśmy w Muzeum D-day. Dla upamietnienia lokalnych żołnierzy, biorących udział w akcji. Ogromna ekspozycja na zewnątrz, tablice, informacje o dowodzacych, wielka makieta z wystrzalami, pokazująca lądowanie w Normandii, flagi krajów okupowanych i atakowanych przez Niemców. Dużym sponsorem muzeum jest autor popularnej serii Peanuts- ze Snoopik i Charlie Braun. On był w Europie w czasie wojny. Mieliśmy super przewodnika, zeszło więcej niż zaplanowane.
Potem pojechaliśmy na zaporę elektrowni przepompowujacej, ale w weekendy wszystko zamknięte. No i na wieczór rejs. Końcówka w towarzystwie księżyca, teraz jest supermoon.
Księżyc jest na zoomie 100. Ze statywem byłoby super, a tak ciężko było utrzymać telefon stabilnie. Albo rozmazane, albo Księżyc uciekł.
Nigdy pełnia na mnie nie działała. A od kilku miesięcy tak, źle śpię wtedy, budzę się wielokrotnie, gdy wydaje mi się, że przespałam godziny, a to ledwie kilkanaście minut. Do tego miliony niespokojnych snów, z których pamiętam tylko fakt, że nie był przyjemny. Potem cały dzień zmęczona.
Trzeba przyznać, że księżyc ma w sobie jakąś "magię". Jak na zdjęcie "z ręki", to i tak świetnie wyszło. Ja chyba nie odczuwam faz księżyca. Za to słońce działa na mnie jak "super bateria" taki powerbank na maksa
Witam środowo Dawno nie padało Nie miałam chęci wstawać, bo wczoraj trochę posiedzieliśmy dłużej więc poranek zrobił się leniwy. Na dodatek ten deszcz...najchętniej człowiek by się obrócił na drugi bok i przytulił do poduszki Połówek wstał żeby mnie odwieźć do pracy, ale "wygoniłam" Go z powrotem do łóżka, bo przed nim dzisiaj cała noc w pociągu. W pracy powinnam mieć dziś spokojniejszy dzień, bo wczoraj dostałam przyspieszenia i nadgoniłam dwa dni nieobecności. Dziś muszę zrobić jakiś szybki obiad. Mam indyka wolno gotowanego ze śliwką, to może go wykorzystam. Kupuję czasami w Biedronce. Naprawdę smaczne i bez tych wszystkich polepszaczy. Czasem, kiedy jest mało czasu, takie danie ratuje sytuację. Dobrego dnia
Dojechałam do domu, zaraz w drogę powrotną trzeba. Odbiorę Małą, Odbiorę zakupy i zapłacę rachunek za lekarza i możemy ruszać. Do babci po dwoje pozostałych.
Niezbyt dobrą noc miałam. Obudziłam się w środku nocy, trzęsąc się z zimna, takich dreszczy nie miałam nigdy. Ubrałam ciepły szlafrok, po skarpety nie poszłam. Rozgrzałam się, zasnęłam. Rano się obudziłam bardzo zmęczona. Ale to nie były dreszcze na chorobę, bo nic mi nie jest. W domu i na dworze ciepło.
Chyba znam przyczynę. Adrenalina. Moment, gdy całkowicie opadła. Bo wczoraj wieczorem, jak wróciłam z pracy też mnie dopadło. Grube wełniane skarpety i puchata góra od piżamy, na tą właściwą. Ale spałam do budzika, bez wybudzania.
Do łóżka poszłam przed 19, nic już nie jadłam, nie chciało mi się.
Nie myślałam, że aż tak byłam skoncentrowana, nie czułam tego. Że aż tak w stresie. Ale górska, kręta droga, nie swój samochód, nie swoje dzieci. I do tego samodzielna jazda, gdy ja pasażer jestem, nie lubię być kierowcą, co nie znaczy, że nie pojadę.
Witam czwartkowo Dziś szłam bez rozkładania parasola, nie jest wietrznie więc tez nie zimno i tak zapowiada się cały dzień. To mnie cieszy, bo mam dziś do załatwienia w mieście sprawę służbową i trzeba będzie maszerować. Powinnam tez zrobić jakieś zakupy na weekend żeby jutro mieć już święty spokój. Nie lubię tego piątkowego zamieszania między regałami. Wczoraj Połówek wyjechał wieczorem więc do łóżka poszłam z porcją lodów - taki pocieszacz Wczoraj wieczorem miałam przymusowe sprzątanie. Niespodziewanie pojawiła się w kuchni jakaś paskudna, tłusta sadza, którą rozniosłam na kapciach po kafelkach. Potem okazało się, że też jest w przedpokoju i zaczęło się szukanie gdzie jeszcze. Połówek już stał w progu z walizką i zastanawiał się czy to czasem nie było na kółkach od niej. Totalnie zgłupieliśmy. Jak wyszedł zabrałam się za mycie podłogi, ale to się tylko rozmazywało i autentycznie nie chciało zejść. Krok po kroku i wysprzątałam wszystkie kąty. Coś czuję, że to był pokruszony knot od świeczki Właśnie słuchałam w Radiu357, że plantatorzy polskich warzyw protestują, bo są w moim odczuciu paskudnie wykorzystywani w ich odczuciu z pewnością jest to mocniej akcentowane. Dla przykładu paprykę chcą od nich skupować za 1,5 od kilograma. No normalnie świństwo. Wszyscy wiedzą ile kosztuje w sklepach więc brak słów. W związku z tym ogłosili samozbiory. Ludzie mogą przyjeżdżać i zebrać sobie samodzielnie, płacąc 2 zł za kilogram. Odchodzą koszty opłacenia ludzi i magazynowania a to już coś. To samo jest z innymi warzywami. Rząd nie dba w ogóle o polskie rolnictwo, wolą importować np. z Ukrainy. Złości mnie to, bo taka krótkowzroczność prowadzi do zagłady polskiego rolnictwa. Czy już naprawdę nie ma mądrych ludzi w rządzie? Nikt nie może tego zatrzymać...? Ech!
Tak,u nas pada od kilku dni z małymi przerwami. Pogoda taka,że tylko spać się chce. Za godzinę mam wizytę u lekarza. Ciekawe co mi powie na wyniki. Poza tym też idę dzisiaj na zakupy. Pozdrawiam
Wieści takie,że mam dopisany jeszcze jeden lek i brać nie raz a 2 x dziennie. Poza tym mam wykonać OB i CRP oraz za 2 tygodnie przyjść z pomiarem ciśnień i wynikami. Zawsze miałam podwyższony OB i CRP też,podejrzewam,że to stawy dają się we znaki,bo wszystkie inne badania miałam porobione a mimo to nic nie wyszło. Wielokrotnie słyszałam-taka pani uroda...no nie wiem.. Zobaczymy
Piątek, piąteczek, piąteluniek Ale tu cisza. Przyniosłam gorącą herbatę z pigwą - macie ochotę? Idealna na taki pochmurny dzień. Właśnie się zdziwiłam, że już jest jedenasta. No i dobrze, niech ten czas pracowniczy płynie szybko a potem niech spowolni Goplano, cały czas zaglądam czekając na wieści od Ciebie.
Zakupy wczoraj zrobiłam i już dziś nie muszę maszerować do sklepu. Po pracy muszę tylko powycierać kurze i zrobić pranie. Zapowiada się luzacki weekend A jaki będzie, to się okaże
Z luzackimi weekendami to różnie bywa. U mnie pracowity gospodarczo. Pranie, sprzątanie, zakupy, gotowanie. Mam tyle pomysłów co bym upiekła. Tyle, że potem to trzeba zjeść. Zobaczymy jak będzie z realizacją. A może zamknę drzwi na klucz i pojadę w góry. A może nie.
Też czekam na wieści od Goplany, co postanowione.
Wiecie, że zgubiłam ser. Kupuję taki, który zastępuje mi polskie caprese. Nie smakuje tak samo, ale został zaakceptowany jako substytut. No i byłam przekonana, że mam, że przywiozłam z domu, zaraz na początku. Plan był na śniadanie. Przeszukałam całą lodówkę, nie ma. Nie myślę, abym zjadła. Bo już kilka razy się przygotowywałam do śniadania z nim. Sprawdziłam zakupy (paragony w aplikacji) - nie ma. Chyba, że kupowałam w sklepie, wtedy mi nie pokaże w aplikacji, jeżeli nie użyłam karty, którą płacę za zakupy online. Jeszcze muszę zapytać męża czy nie został w domu. Bo mam dwa sery, z których on powinien mieć jeden. Może przez pomyłkę zabrałam. Nic to, musiałam kombinować inne śniadanie, a już nie miałam za dużo czasu, zużyłam go na poszukiwania.
Witam sobotnio Ale luzik Kawa pod ręką, muzyczka w tle a wcześniej słuchałam wywiadu z Aidą (wizjonerką ) i tak leci spokojnie poranek. Za oknem szaro i ponuro. O szóstej usłyszałam za oknem jak duży jest wiatr i tak mi się fajnie zrobiło , gdy przytulałam się do poduszki Jesień na całego , ale mam też akcenty nie pasujące do tej pory roku czyli tulipany, które dostałam od Połówka. Pięknie się rozwinęły i cieszą. Wczoraj wpadł mi do głowy pomysł i pomyślałam, że sprawdzę jakie są ceny wynajmu apartamentów nad morzem na okres sylwestrowy. Nooo... szaleństwo powiem Wam. Zaparłam się i znalazłam fajną ofertę . Nie macie pojęcia jak się cieszę To mi dodało energii, bo uwielbiam wyjeżdżać w tym okresie. Przyznam Wam się, że nie przepadam za "biesiadami". Wolę mieć wieczór na luzie, po swojemu, spontanicznie, ze spacerami brzegiem morza. Zarezerwowałam na trzy noce. Spadajcie, bo kawa stygnie. Dobrego dnia
Hej hej w sobotę. Znowu nie wyspana. Bo zachciało mi się ziarnek kawy w czekoladzie na wieczór. To moja jedyna słodka słabość. Staram się unikać, bo wiem jak działa. Ale wczoraj nie mogłam się oprzeć. I jeszcze zasypiając ucieszyłam się, że tym razem nie działa... obudziłam się przed 2 i ponad dwie godziny obracałam, jak zasnęłam, to do 7, jak nigdy.
Racze się kawą z Sumatry. Następna będzie Bali.
Ogólnie to z wiekiem porobiło mi się z kawą. Nigdy nie działała, poza tym, że pierwszy łyk rano otwierał szeroko oczy. Potem mogłam wypić każdą ilość, o każdej porze i spać po tym do rana. Ale się zmieniło. Najpierw chyba ilość porannej kawy. A potem zabrało mi kawę w ciągu dnia, rzadko kiedy piję, nawet w gościach czasami odmawiam, gdy czuję sprzeciw ciała.
Zaraz trzeba brać się do zajęć dnia wolnego, samo się nie zrobi. Ale najpierw śniadanie, znowu nie mam pomysłu.co bym zjadła.
Córka nie przyjedzie za tydzień. Bo nie ma nikogo do psa. Mieszka blisko terenu festynu stanowego, który trwa 2 tygodnie, zaczyna się za tydzień. Ogromna impreza, wszystkie drogi zawalone. Dojazd, który zajmuje 5-10 minut, w trakcie imprezy 2 godziny. Umówiłyśmy się na listopad.
Zastanawiam się czy nie pojechać na rodeo, nigdy nie byłam, nie widziałam. Nie lubię imprez w tłumie, ale doświadczenie pewnie nieziemskie. Za tydzień będzie, całkiem blisko mnie. Pomyślę jeszcze.
Pogoda za oknem jest jaka widać,więc nadrabiam zaległości w oglądaniu filmów na Netflixsie. Za jednym posiedzeniem obejrzałam potwora opowieść o Edzie Geinie. Mocny,miejscami bardzo dosłowny,jednak najbardziej polecam obejrzeć brazylijski film ''Caramelo'',ubeczałam się jak nigdy. Polecam.
Poza tym dzień jak co dzień. Mieliśmy na obiad spaghetti z parmezanem. Bardzo dobre Pozdrawiam serdecznie.
Właśnie skończyłam oglądać "Caramelo". Otarłam ostatnie łzy i pomyślałam, że zaglądnę do Kawiarenki. I co widzę? Podpowiedź, że mam oglądnąć ten film. Wygląda na to, że robiłyśmy to samo Niesamowita zbieżność. Ech, zatęskniłam za moimi psami, których już nie ma...
Rzeczywiście niesamowita zbieżność ja też tęsknię za każdym moim pieskiem. Odejście każdego przeżywałam okropnie. W końcu człowiek się zżył jak z najlepszym przyjacielem.
Na dworze dość wietrznie,w dodatku siąpi deszczyk. Nic tak nie relaksuje jak aromatyczna korzenna herbata. Właśnie zaparzyłam,napijecie się ze mną?
Oczywiście,żeby tradycji stało się zadość ,no i na lekką chrypkę gotuje się aromatyczny rosół ze swojskiego brojlera. Dostałam od mamy bratowej ,która jeszcze takie kury hoduje. Na drugie będą rolady z karkówki,kluski śląskie i modra kapusta przez nas nazywana czerwoną Do tego kompot z jabłek i winogron i może szarlotka. Może,bo nie za bardzo chce mi się piec Wszystko przez tą ospałość jaka mnie ostatnio dopadła. Może przez pogodę,może przez podwyższone ciśnienie,sama nie wiem. W każdym bądź razie mam sporo jabłek,które trzeba mądrze spożytkować. Część wykorzystałam na mus,a reszta póki co na bieżąco.
Tymczasem pozdrawiam i czas wracać do kuchni A przy okazji ,co tam u Was na niedzielny obiad?
Witam niedzielowo Goplanie, u Ciebie jest taki zestaw na obiad, że pewnie każdy by się przysiadł . Tradycja aż "kipi". Mój mąż byłby zachwycony. No i tutaj muszę się przyznać , że biedny jest ze mną , bo ja rosołu nie jadam. Dla mnie to baza do zupy - no tak mam i co poradzić Jak jesteśmy gdzieś i podają rosół , to On zjada za mnie. Ja ogólnie jestem lekko "skrzywiona" kulinarnie. Śledzia solonego nie zjem (chyba, że jest marynowany, to już co innego). Nie przepadam za grochówką. Nie lubię tortów i ciast z kremem. Nie jadam kiełbas i karkówki. Sery pleśniowe i kozie mnie odrzucają. Same widzicie - dziwadło ze mnie . Jeśli chodzi o obiad, to dziś mam powtórkę z wczorajszego dnia, bo otworzyłam owczą fetę i chcę ją dziś dokończyć. Jednym słowem będzie grecka sałatka . Pomyślicie - co to za obiad? Gwarantuję, że będę najedzona, bo to nie będzie porcyjka tylko duża porcja A skoro mowa o jedzeniu, to teraz w ramach zdrowia i odporności zakupiłam nową porcję czarnego czosnku. Jest tak pyszny, że chętnie bym jadła więcej, niż zalecają Polecam. Załapałam się na herbatę od Goplany a w zamian zostawiam moją z goździkami i cytryną. Udanej niedzieli
Teoretycznie to u nas taki zestaw zwykle w niedzielę,bo w tygodniu zawsze jedno danie. Zupa albo drugie. Ostatnio nawet częściej zupa. W piątek był kapuśniak,w czwartek krem z cukinii. A sery lubimy,każde od białego po pleśniowy. Każdy ma swój smak Smakosiu,nic w tym dziwnego A co do rosołu,to parę razy pisałam,że nie przepadam,robię to głównie ze względu na mężowskiego. Chociaż jesienią czy zimą najlepiej mi smakuje czysto wołowy. Mój Tato zajada z ziemniakami,dla mnie z kolei nie do przełknięcia. Śledzie lubię każde,ale najlepsze dla mnie to te w śmietanie z mleczem i całymi ziemniakami. Jadam rzadko najwyżej 3 x do roku. Ostatnio ze 2 tygodnie temu na targu wyczaiłam z beczki,superowe. Czego zaś nie lubię to kaczki..Pamiętam jak Mamusia piekła zawsze na święta,to wyjadałam tylko jabłka,bo to była kaczka pieczona z jabłkami oczywiście. A inni wręcz uwielbiają. Także nie ma się czym przejmować. Każdy coś lubi i czegoś nie lubi i to jest normalne Pozdrawiam niedzielnie
Czarny czosnek,nigdy o nim nie słyszałam,no proszę jak to człek całe życie się uczy i dowiaduje coraz to nowych rzeczy. A gdzie kupujesz,w sklepie czy na bazarku? Daję słowo,nie slyszalam i faktycznie jest czarny? Chyba tak ,skoro tak się nazywa
Nie ma smaku tradycyjnego czosnku, bo ten jest fermentowany. Jem każdego dnia rano 2 ząbki, bo nie pozostawia zapachu. Wstawię cytat dla bardziej profesjonalnego opisu:
"Czosnek w wyniku procesu fermentacji zwanego reakcją Maillarda, który polega na poddaniu świeżego czosnku obróbce cieplnej w temperaturze 60-70°C i kontrolowanej wilgotności w specjalnie przystosowanym do tego piecu. Proces ten trwa to od 1 do 2 miesięcy. Wzrasta wtedy zawartość flawonoidów i kwasów fenolowych w czosnku oraz tworzą się związki biologiczne, dzięki czemu czarny czosnek wpływa korzystnie na cały nasz organizm.
Czarny czosnek wykazuje udowodnione działanie przeciwzapalne, przeciwutleniające, przeciwalergiczne, przeciwcukrzycowe i przeciwnowotworowe oraz silne działanie antyoksydacyjne.
Dzięki przetworzeniu traci ostry smak i zapach, ma lekko słodkawy aromat, słodko-kwaśny, oryginalny bukiet (tzw. piąty smak umami). Świetnie podkreśla smak zup, sosów i dipów. Można używać go do marynat, jako dodatek do mięs, sałatek czy owoców morza. Świetnie sprawdza się również w różnorodnych deserach.".
Dzień dobry w niedzielę. Stawiam kawę. Dzisiaj Peru i Etiopia będzie. I ciasto z mango, z oryginału zwane mango tiramisu wegetariańskie. Całkowicie zmienione przeze mnie na low carb. Jest super. Będę jadła sama, ale robiłam z myślą, że na urodziny syna. Wczoraj skończył trzydzieści. Będzie na śniadanie.
Każdy ma swoje dziwadła jedzeniowe, to lubi, tamtego nie, bez żadnego logicznego wytłumaczenia. Ja jestem jednodaniowa. Lubię się najeść do syta daniem, a nie tylko popróbować. Umiem swoje dziwadło wyłączyć na wychodnym- w gościach, restauracji. Choć są rzeczy, których nie zjem, bo nie lubię całkowicie. Lubię sałatki wszelakie. Lubię wymyślać, pomysły kotłuja mi się pod czaszką, połowę zapomnę nim zrobię. Nigdy nic nie smakuje dwa razy tak samo. A danie może ulec metamorfozie w trakcie gotowania. Gotuję wyobraźnią, widzę smak i zapach. Mam zaburzone oba zmysły przez katar alergiczny. Nie rozpoznam smaku i zapachu przypraw, tylko te intensywne. Ale umiem ugotować to danie, wiem co będzie składem. Tak samo z winem, jak piję to jest dobre lub nie, nie rozpoznam nawet mojego ulubionego chardonnay po smaku czy zapachu. Ale wiem jakie wino stanowi połączenie z jedzeniem. Gdy nie pasuje, ani jedno, ani drugie mi nie smakuje jak powinno.
Mmm jaka pyszna kawa,pełna aromatu,super. Parzysz w ekspresie czy jak dawniej zalewasz wodą? Znam osoby ,które do tej pory tak piją i inaczej nie chcą,bo im nie smakuje. Dobrze,że mi przypomnialaś o mango.Wciąż go mam w zamrażalniku. Mialam robić Twoje ciasto i tak mi z głowy wyszło,trzeba w końcu zrobić. A swoją drogą do czego można jeszcze wykorzystać mango?
W domu mam ekspres ciśnieniowy. Tutaj k-cup, mój ekspres turystyczny, na kubek wody, taka bardzo prosta wersja bez filtrów ekspresu przelewowego. Na stanie jest też większa wersja tego ekspresu, ze zbiornikiem na wodę. Ale, że tu wszystko bardzo szybko się pokrywa nalotem, wolę moją na jeden kubek. Nie jest to kapsułka jak do nesspresso czy podobnych, zwykły mały pojemnik z kawą, której folia jest przebijana i woda przelatuje przez. Są też wersje kaw smakowych, ale ja preferuję kawę kawę. Kupiłam sobie zestaw startowy kaw jednej firmy, mieli akurat promocję (tym samym mam prawie 300 kaw do wypicia, hehehe, bo najpierw zamówiłam inne)- są super, mam przegląd całego świata. Poszłam zrobić zdjęcia. Ekspres, kawy, które udało mi się wykopać, jest więcej rodzajów, pojedynczy kubeczek oraz ciacho dla Was.
Co do mango to daję do chia pudding - jako warstwę musu albo owoce, jogurt z mango (plus jakieś orzechy, inne owoce) Salsa na ostro z mango i awokado - super do ryby Surówkę z białej kapusty z dodatkiem mango - w majonezie.
Moja siostra tak się cieszyła z mango tutaj. Bo takie tanie. Po pierwszym stwierdziła, że piekielnie słodkie, że polskie są dużo mniej. Muszą być zerwane dużo wcześniej, nasze jesxcze dojrzewają na drzewach. Tak samo z awokado. Moje najmniej dojrzałe jest bardziej dojrzałe niż te co oglądam na zdjęciach z Polski. Kwrstia tekstury.
Tych dojrzewających na drzewie owoców możemy Ci szczerze pozazdrościć. Żeby trafić w Polsce na dobre awokado, to naprawdę trzeba mieć farta. Zazwyczaj jest niedojrzałe.
Taki ekspres, to dla mnie ciekawostka. Też bym się cieszyła z możliwości spróbowania kaw z różnych rejonów.
Najbardziej popularny rodzaj w Stanach. W większości domow jest szuflada czy stojak na k-cup, każdy może sobie wybrać jaką chce, o ile gospodarz przewiduje różne rodzaje.
Ja mój ekspres kupiłam w pandemię, gdy nawet kawy nie było w hotelach, bo można się zarazić, a w pokojach często były saszetki jak do herbaty, strasznie podłe. I tak zostało, wożę go wszędzie, choć czasami (rzadko) mają tego typu w hotelu, wtedy nie wyciągam. Czasami pakuję do pracy, moi pracodawcy bardzo rzadko piją kawę, a na jeden kubek nie będę brudzić przelewowego.
Ja też kupuję niedojrzałe awokado, ale ono zostało w pełni ukształtowane na drzewie. 2-3 dni i będzie dojrzałe. To z Meksyku. Peruwianskie nie jest dobre, często trafiają się zonki. Za wcześnie zerwane, gdy nie ma szansy dojrzeć, jedynie się zepsuje. Latem, coś ze 3 miesiące mieliśmy bana na meksykańskie. Bo poturbowali kontrolera, został wstrzymany import. A tylko jedna prowincja może dostarczać do Stanów. Tyle się dowiedziałam. Od jakiś dwóch, może trzech tygodni meksykańskie wróciły.
Witam poniedziałkowo Startujemy z nowym tygodniem. Jaki będzie? Czas pokaże. Ja już mam do środy dni rozplanowane. Wczoraj się wypadało i dziś poranek jest pogodny. Nawet słońce się pojawiło. Jest szansa, że w tygodniu też nie będzie padać. W pracy póki co cisza. Zaraz zaczną się schodzić. Atmosfera się poprawiła, ale jeszcze jest jedna zagadka nad naszymi głowami więc niepokój pozostał. Śniadanie już zjedzone więc czas zabierać się do pracy. Dziś miałam płatki owsiane z żurawiną. Zostawiam herbatę z pigwą. Częstujcie się. Dobrego startu w nowy tydzień
U nas też pogodnie.Podobno od 15-ego ma się całkowicie ocieplić.Zobaczymy,bo czeka mnie sprzątanie i mycie pomników. Czas leci,a ja nie lubię robić wszystkiego na ostatnią chwilę
Jak ten czas gna, zaraz połowa miesiąca. Nie obejrzymy się a choinkę trzeba będzie ubierać.
U mnie ma być cieplejszy tydzień, cieplej niżw domu. Nawet 27 stopni. Zobaczymy. W domu muszę mężowi przypomnieć o zerwaniu khaki, nie są jeszcze dojrzałe, ale temperatura spadnie poniżej 10.
U mnie zaczyna się długi roboczy tydzień, z długimi godzinami. Jak co tydzień. Już niedługo, w przyszłym tygodniu, zgodnie z terminem, jak się da powinni oddać im środkowe piętro do użytku. Nowa kuchnia, łazienka i pokój dzienny z kominkiem. Zobaczymy czy bałagan z piwnicy przejdzie na piętro.
Spadam, pora na śniadanie, dzisiaj sałatka, a to wymaga ciut czasu na przygotowanie. Jak zwykle mam za dużo wszystkiego. Ale za tydzień nie myślę robić zakupów. No chyba żeby.
Witam wtorkowo Obudziłam się z myślą, że dziś środa. Oczywiście, kiedy zaczęłam się zastanawiać co miałam dziś zrobić, to dotarła do mnie rzeczywistość. Wszystko dlatego, że przez to planowanie wybiegam myślami do przodu i potem takie niespodzianki Grunt, że nie myślałam, iż jest piątek, bo wtedy by "zabolało" Dziś jadę do rodziców. Muszę zrobić zakupy, trochę sobie razem posiedzimy i oczywiście będę się "gościć" przy pomidorowej Dodam najlepszej, maminej zupie Od rana ostro pada. Mam nadzieję, że do 15-ej się wypada. Tyle dobrego, że nie jest zimno.
Goplano, jak się czujesz?
Przyniosłam herbatę z pigwą i goździkami. częstujcie się. Dobrego dnia
A dziękuję, lepiej się czuję. Zresztą wkrótce mam wizytę u kardiologa,więc jeszcze mi coś powie,może zleci badania jak co roku zresztą. Zobaczymy.
A jak Twoje zdrowie Smakosiu? Poza tym pomidorowa w dodatku mamina,mmm najlepsza na świecie. A z ryżem czy makaronem? Znam takich co jedzą z ziemniakami Dla mnie nie do ruszenia. Podobnie jak zupa grzybowa,u nas tylko z makaronem,z ziemniorami odpada
Jak pomidorowa, to zawsze z makaronem, ale gdyby była z ryżem, to też bym zjadła
Jeśli chodzi o zdrowie, to dziękuję - u mnie w normie. Biorę te tabletki na nadciśnienie i jak mierzę, kiedy usiądę na spokojnie, to zazwyczaj jest w normie. W ciągu dnia, to nie wiem, ale ja czułam i czuję się dobrze więc ciężko mi ocenić. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie biorę tych tabletek bez sensu
Mnie tam nie przeszkadza, że dopiero wtorek. Dla mnie to już wtorek.
Lekko letni tydzień się zaczął, rano chłodno, potem ciepło.
Góry zmieniają się codziennie. Coraz więcej kolorów. Coraz ładniej. Cieszę się na rodeo.
I znalazłam sobie kolejną imprezę na zewnątrz, festiwal wina. Fascynuje mnie jazda na beczkach, w beczkach. Barrel raid. Chcę to zobaczyć, nie koniecznie skorzystać. Jest też labirynt w kukurydzy, 5 akrow pola. Tam nie wejdę. Bo nawet jak się nie zgubię, to trzeba się nachodzić.
Zobaczymy co i jak.
Tabletki nie są bez sensu. Po to je wymyślono Dają poczucie bezpieczeństwa, gdy my sami albo warunki zewnętrzne zawodzą. Dla mnie - czy to cholesterol, czy ciśnienie leki to ochrona tych najmniejszych naczyń krwionośnych dookoła mózgu, które zatkane umierają. A nadmierny przypływ krwi może spowodować tętniaka (nie tylko w głowie), taka droga okrężna dla pompowanej krwi), utraty pamięci przez brak tlenu. Dieta dietą, gdyby była trzymana całe życie, nie byłoby potrzeby tabletek. Dla mnie jest ona uzupełnieniem, żeby nie było gorzej. Ale to moje zdanie.
Jeśli chodzi o leki na nadciśnienie, to nie dyskutuję. Tutaj nie ma zmiłuj. Jak coś jest nie tak, to trzeba brać. Niepokojące jest jednak to, że lekarz nie wie co powoduje taką nieprawidłowość. W moim przypadku właśnie tak to wygląda. Natomiast w temacie cholesterolu uważam, że zbyt szybko przepisuje się ludziom leki, które na dodatek mają istotne dla sprawnego funkcjonowania skutki uboczne. Obniżane są normy laboratoryjne, co powoduje, że lekarze stosunkowo szybko chwytają za receptę. Koncerny farmaceutyczne zacierają ręce... Długo by można było na ten temat pisać.
Zgadzam się, że leki są wypisywane przy ledwie podwyższonym cholesterolu. Sporadycznie się robi się rozbicie na wstępie. Ja mam podwyższony ogólny od 30tki. Nikt nie zrobił nigdy rozbicia. Dopiero w Stanach dowiedziałam się, że to efekt wysokiego dobrego cholesterolu. Potem i ten zły poszedł w górę, znowu bez leków. Dopiero jak trojglicerydy poszybowały w kosmos, stosunek cholesteroli był niewłaściwy zdecydowałam się na leki. Pandemia zdecydowała o wyeliminowaniu leku, mój lekarz zamknął praktykę, a do nowego nie było wizyt. Po trzech miesiącach trojglicerydy poszły powyżej 300. Od tego czasu nie zrezygnowałam z leków.
Dietę niskoweglowodanowa trzymam od ponad 20 lat, im dalej tym mniej skoków w bok. Wyniki powinnam mieć koncertowe, a nie są.
Nie, w takim sensie jak w Polsce, bo w Stanach nie robią krzywych. Mam zawsze komplet badań cukrzycowych, ze względu na neuropatię. Nigdy nie miałam podwyższonego poziomu glukozy, nawet bez postu, z krótką przerwą od jedzenia. Jak w Polsce miałam badanie w obciążeniu glukoza, też nigdy nie było nic podejrzanego. Nie mam żadnych oznak, które mogłyby wskazywać na insulinoopornosc.
Moje wyniki cholesterolowe mogą wynikać z żółtaczki zakaźnej, którą przeszłam. Może brak woreczka żółciowego. Może niektórzy tak mają i już, trzeba pomagać lekami.
W każdym razie co roku mam badania wątrobowe czy statyny nie wpływają negatywnie na wątrobę.
Super, że masz robione kontrolnie badania i wątroba jak widać świetnie sobie radzi. Jeśli chodzi o stosowanie statyn, największe ognisko niepokoju powinno skupiać się wokół kwestii zwapnienia naczyń krwionośnych (które najpewniej jest wynikiem blokowania przez statyny syntezy witaminy K, która zwapnienia tkanek miękkich hamuje). Można starać się spowolnić lub nawet zupełnie zahamować ten proces poprzez dbanie o aktywowane białko MGP, które realnie pozbywa się nadmiaru wapnia ze ścian tętnic. Za aktywację tego białka odpowiada m.in. witamina K2.
Witam środowo Jakoś niespokojnie dzisiaj spałam. Jak już zasypiałam, to zadzwonił telefon a potem człowiek robi się taki...hm...podenerwowany? Budziłam się często a jak wstałam, to byłam taka "zakręcona", że musiałam na wszystko uważać, bo ruchy miałam średnio ogarnięte. No ale niczego nie wydziwiłam a to już coś Wczoraj wróciłam od rodziców późno więc dzień minął bardzo szybko. Ale pomidorowa była pyszna Dziś znowu pędem po pracy, bo mam gościa. Niestety nie mam obiadu więc najpewniej usmażę sobie jajka albo ugotuję kaszę jaglaną, bo mam fajną mieszankę z dodatkami. Grunt, żeby było szybko i zdrowo
Herbata tradycyjnie zrobiona więc zostawiam na podgrzewaczu. Częstujcie się Dobrego dnia
Za herbatkę bardzo dziękuję,nie ma to jak złocisty wrzątek z miodkiem,cytryną ,choć nie taki znowu wrzący ,bo miód traci właściwości. Swoją drogą lubicie miód? U nas używany codziennie,także do niektórych potraw.
Pomidorowa wiadomo,na pewno była pyszna-na przecierze czy przesmażonych na maśle pomidorach? Jeszcze można sobie na takie pozwolić.
U mnie dzisiaj dawno nie robiona Fasolka po bretońsku. Mężowski lubi też tylko swojską. W życiu by nie zjadł takiej z baru,choć kiedyś były na porządku dziennym
Pomidorowa na przecierze firmy Pudliszki. Pewnie z pomidorów z działki byłaby przepyszna Dawno nie jadłam fasolki po bretońsku a fasola taaaaka zdrowa. A skoro mowa o zdrowiu, to pozwolę sobie wkleić link z krótkim filmikiem dot. demencji itd. Może ktoś będzie zainteresowany. W moim odczuciu wart oglądnięcia. https://www.youtube.com/watch?v=Stdf7ETY3lI
Ja lubię miody posiadać. Jem rzadko, do potraw rzadko dodaje, jedynie do sosów sałatkowych. Nie używam jako słodzidła. Dla mnie są za słodkie, w większości wypadków. Jednak daje się znaleźć takie wytrawne. Lubię lawendowy, z czarnej szałwii, z awokado, sumac. Ostatnie odkrycie to słonecznikowy, chyba najbardziej wytrawny jaki jadłam. W domu czeka tymiankowy. Z polskich to rzepakowy i wrzosowy, tego ostatniego nie jestem pewna. Nie lubię żadnych z dodatkami- teraz moda na chili, raz kupiłam, do dzisiaj męczę. I nie lubię mieszanek z dżemem. Miód jest sam w sobie królem, nie potrzebuje wsparcia.
Dzisiaj 15, jutro będziemy w drugiej połowie miesiąca.
Pracodawcy zaprosili mnie na urodziny całej trójki dzieciaków plus kuzynki, do dziadków. Na sobotę. Musiałam odmówić, bo mam bilet na rodeo. Zresztą co ja bym tam robiła wśród rodziny - ich jest 5 rodzeństwa, każdy z trójką dzieci. Takie piąte koło u wozu. Nie lubię chodzić na imprezy u pracodawców. Bo dla dzieciaków to strach, zawsze się boją, że skoro ja przyszłam, to znaczy, że rodzice wyjdą. A to ich dzień, ich impreza, nie powinna być zakłócona.
Pierwszy raz kupiłam sobie koszulki na Halloween. Nigdy nie miałam swojej, jedną w spadku po córce, w nielubianym kolorze. Zapomniałam przywieźć, choć świątecznych zabrałam komplet. Jedna jest z czarnym kotem, druga bardziej uniwersalna, z dyniami. Coraz bardziej się amerykanizuje, hehehe.
Witam porannie i czwartkowo Jestem od wczoraj podenerwowana. Tłumaczę sobie, że to bez sensu a mimo to ciągle mam w sobie "nerwa". Wkurzyłam się na kierowcę DPD. Zamówiłam paczkę dla rodziców z dostawą do domu, bo nie odbiorą w paczkomacie. Kierowca miał awarię auta (jak ustaliłam) i wrzucił ją we wtorek do paczkomatu z adnotacją, że odbiorcy nie było w domu. Zadzwoniłam i powiedziałam, że rodzice nie odbiorą, ale paczki do tej pory nie ma. za to widnieje informacja, że jak dziś nie odbiorą, to to wróci do nadawcy. Będę próbowała dodzwonić się do kierowcy, ale złości mnie to jak nie wiem co, bo od rana myślę o tym a mam jeszcze inne rzeczy na głowie. Wrr! No! Wygadałam się. Sorry, ale musiałam. Pogoda znośna, ale zrobiło się wilgotno i ma trochę pokropić. Ciekawe jaka będzie na 1 listopada...? Herbata i zmykam. Dobrego dnia
No to druga połowa miesiąca. Dąbrowka zniknęła, odezwij się, daj znać.
Smakosiu nie dziwię się, że się denerwujesz. U mnie problem jest to, że co najwyżej zostawiają pod innym adresem. Pół biedy jak obok, czasami zupełnie bez związku. Głównie kupuję na amazonie, jak się nie znajdzie oddadzą kasę albo wyślą nowe. Ale to strata dla sprzedawcy.
Ostatnio zamowiona kawę zostawili w budynku obok. Bo tam jest na parterze, a u mnie wysokie wejście. Jak, za radą właściciela mieszkania, odebrałam sobie, teraz wiem które zdjęcie jest z którego mailroomu. W zeszłym tygodniu wstawił zdjęcie z drugiego budynku, a była u mnie, dobrze, że zerknęłam najpierw, bo znowu bym się denerwowała, że zginęła.
Mały chory będzie. Wczoraj nos mu się popsuł, nie działa wg jego słów. Znaczy, że całe domostwo może być chore. Niby nic nowego, bo oni ciągle kaszlą. Tyle, że do tej pory dla mnie to było bardziej reakcją uczuleniowa na remont w domu, ciągle trwa. Tyle pyłu, kurzu, różnych dziwnych zapachów. Mam nadzieję, że przetrwam.
Mąż wczoraj zerwał moje persimony (khaki), bo od dzisiaj duży spadek temoeratur nad ranem, nawet ma być 5. Mogłyby nie przetrwać. A muszą jeszcze trochę podejrzewać. 7 sztuk, co w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy były 2 jest zwiększeniem ogromnym. Ale i tak boli, że tyle opadło w trakcie. Bo na początku było ich ogrom. Ale tak miało być. Teraz tylko byle dotrwały do 11 listopada, wtedy będziemy się widzieli.
Oj, szkoda by było gdyby miały zmarznąć, szczególnie, że drzewo się w tym roku postarało Też lubię kaki. Czasami kupuję, ale tylko te dojrzałe (pomarańczowe), bo zauważyłam, że jak mają dojrzeć w domu, to są słabe w smaku.
Jeśli chodzi o paczkę, to dzwoniłam do kuriera i nie odbierał telefonu a raz nawet rozłączył. Mama cała w nerwach, bo sms-y z ponagleniem przychodzą i straszą, że paczka wróci do nadawcy. Tak więc nie było innej możliwości jak urwać się z pracy na chwilę i pojechać do paczkomatu. Dziwna rzecz, bo jak wchodzę na Allegro (gdzie paczkę zamawiałam), to widnieje informacja, że paczka jeszcze nie została odebrana. Ale już mnie to nie interesuje. Kurier nie odebrał telefonu więc niech sam się zastanawia o co chodzi.
Dziwne to dziwne. U mnie paczki zostawia się pod drzwiami, ot tak. Teraz w apartamecie to przedsionek przy skrzynkach pocztowych, szumnie zwany mailroom. U córki jeszcze w Greenville zainstalowali coś w rodzaju paczkomatow w pomieszczeniu, dostawała kod dostępu. Teraz ma zostawiane pod drzwiami albo ma pokój z regałem, tam zostawiają (widzę na zdjęciach potwierdzających dostarczenie na amazonie).
Moje khaki po zerwaniu, jeden zaczął pomaranczowiec bardziej. Chyba najdłużej dojrzewające owoce. Zaczynają późną wiosną mieć owoce, a czekają na listopad. W zeszłym roku zrywałam 11 października, sprawdziłam po datach zdjęcia. Nie uwiecznilam kiedy zjadłam. Żeby dojrzały w domu muszą być zerwane jak zmienią kolor, nie wcześniej.
Wracając do przesyłki, to gdyby nie było nikogo w domu, to rozumiem, że kurier musi gdzieś zostawić, ale moi rodzice nigdzie nie wychodzili. Nie dotarł pod adres, bo mu się auto zepsuło więc zostawił w paczkomacie i nie interesowało go, że ktoś nie ma możliwości skorzystania z paczkomatu i z tego właśnie powodu była zamawiana do domu.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Już koniec tygodnia pracy - ale zleciało. Wczoraj miałam dość intensywny dzień więc wieczorem szybko mnie zmorzyło. Wyobraźcie sobie, że zasnęłam już o 20.30 Planowałam coś posłuchać i "kuniec" Dziś po pracy umówiłam się z koleżanką na kawę, bo dawno się nie widziałyśmy. Wczoraj zrobiłam sobie zakupy i już mam spokój w weekend. Mam smaka na barszcz ukraiński i pomyślałam, że ugotuję jutro i pewnie będzie co jeść przez 3 dni A! Przypomniało mi się! Wczoraj w Lidlu kupiłam z serii Regionalne, polskie smaki (specjalny regał) "Paprykarz z leszcza". Ceny nie pamiętam, ale coś koło 8 złotych za 300g. Miłe zaskoczenie, bo to naprawdę super produkt. Doskonale dosmaczony, konsystencja zwarta więc jeśli ktoś lubi, to naprawdę polecam spróbować. To jest jakaś inauguracja tego produktu, bo wcześniej nie było. Konserwy jadam bardzo rzadko, ale dobrze czasami mieć coś "pod ręką" na wszelki wypadek OK, koniec tego dobrego - trzeba brać się do pracy. Dobrego dnia
Zakupów nie robię, muszę pozjdadać zapasy, bo jak zwykle oczy chciały a gęba nie da rady. Dzisiaj skończę ciasto.
Chyba ugotuję zupę dyniowa na niedzielę. Upiekę dynię pizmowa (taką mam), warzywa na zupę, ostrą paprykę, wszystko zmiksuje z dodatkiem parmezanu. Na mleku kokosowym Na dwa dni będzie co jeść, jak mi wyjdzie więcej, wtedy jeszcze jakiś słoik.
Wczoraj na obiad zrobiłam sobie parówki zapiekane z serem. Coś mi nie smakowały, na tyle, że nawet dzisiaj czułam ten smak. Aż sięgnęłam do kosza, przez pomyłkę kupiłam wołowe. Nie lubię ich. Teraz muszę myśleć jak zutylizować. Zabiorę dzieciakom do pracy, oni tylko wołowe kupują.
Lubię dynię, zwłaszcza zupę z niej ,ale obierania już nie. Strasznie twarda skóra. W zeszłym roku jak nie zajechałam nożem po ręce,to mi się odechciało. Masz może jakiś sposób jak obrać dynię bez uszczerbku a może upiec i wtedy obrać?
U mnie te duże, twarde dynie są tylko dekoracyjne. Na Halloween do Thanksgiving Do jedzenia używa się cukiniowatych (z nazwy) - winter squash lub hard squash. Ja najbardziej lubię pizmowa, choć najbardziej to na wyrost, bo tylko tą kupuję, se względu na gładką skórę. Makaronowa jakoś przeraża mnie tym makaronem w środku, nie podoba mi się. Swoją obieram obieraczka do warzyw.
W Polsce najbardziej popularna jest Hokkaido, ludzie jedzą po upieczeniu ze skórą. U mnie jej nie ma.
Myślę, że taką dużą możesz upiec ze skórą (bez pestek, pokrojoną na mniejsze kawałki) i potem wydrazyc z niej - tyle, że to będzie już tylko puree, w kawałkach się chyba nie uda. Choć może, tylko nie wiem czy warte zachodu.
Ja nie przepadam za dynią, jest dla mnie za słodka. Tak samo jak bataty. Mogę z tego ciasto zrobić, a nie na obiad. Bardzo trudno mi przełamać ten słodki smak, jest dominujący. Choć raz czy dwa razy w sezonie zjem (znaczy przerobię jedną czy dwie piżmowe może wyjść więcej posiłków). W tym roku odkryłam zapiekana w plastrach- w sumie jakieś 45 minut pieczenia. Dynia w plastrach podpieczona z cebulą, najlepiej czerwoną i ostrą papryką przez 30 minut na 200 stopni. Po tym czasie dodane słodkie papryki, owoce - brzoskwinie, gruszki czy figi pasują rewelacyjnie. U mnie była z gruszkami (pierwsza) i brzoskwiniami (druga), w oryginale z figami. Na górę ser, w oryginale brie lub camembert (też zrobiłam), ale poezja jest blue oraz potarty gruyere.
W oryginale były ziemniaki, ale mi kompletnie nie pasowały.
Zapomniałam napisać, że zapiekac jeszczse przez 15 minut, w tej samej temperaturze.
Jak lubimy miękkie papryki, to można dodać od początku. Ja nie cierpię, stąd tylko 15 minut. Ostrą kroję drobno, także jej wskazane jest rozciapanie, żeby dać smak wszystkiemu. Można użyć proszku ostrego.
W oryginale był jeszcze miód, ale to już za słodka bajka dla mnie.
A i jeszcze dynię skrapiam sokiem z 1 cytryny (już w naczyniu) oraz polewam delikatnie oliwą (trzeba pamiętać, że ser jest tłusty). Za pierwszym razem dałam zbyt od serca i już mi przeszkadzało.
Koniecznie kup dynię Hokkaido. Tej naprawdę nie trzeba obierać . Jest rewelacyjna w każdej postaci. Ja piekę ją w piekarniku i potem wykorzystuję na różne sposoby. Mieszam z innymi warzywami coś w stylu leczo, dodaję do ugotowanej kaszy albo robię zupę. Polecam!
Dziękuję Smakosiu ,a więc kupię Hokkaido i zrobię tak jak piszesz,bo przeciąć drugi raz ręki bym nie chciała,choć zdarzyło mi się to wtedy pierwszy raz
Aaa ,ile się piecze taką dynię i w jakiej temperaturze, żeby czasem nie przedobrzyć?
Ja kroję na ok. 2 - 3 cm kawałki, "oklejam" oliwą, solę i lekko pieprzę. Ale wiadomo - przyprawy, to już co kto lubi. Układam na blasze wyłożonej papierem i wkładam do piekarnika nagrzanego 180 - 190 stopni. Jak się zrumieni czyli po ok 20-25 minutach próbuję czy aby nie surowe i wyciągam Moja koleżanka pod koniec pieczenia (tak na ok. 15 minut) kładzie miejscami na wierzch rozgniecione kawałeczki czosnku. Ponoć jest super kiedy zamiast soli pod koniec pieczenia smaruje się wierzch sosem sojowym (nie próbowałam).
Dopisano 2025-10-20 10:47:58:
Właśnie zauważyłam w nowej gazetce Lidla, że dynia hokkaido jest od dziś do środy w super promocyjnej cenie
Witam sobotnio W nocy albo nad ranem padało. Słyszałam stukanie w parapet. Świadomość , że nie muszę wstawać spowodowała , że nawet nie spojrzałam na zegarek. Wtuliłam się w pościel i zasnęłam. Jak mi było dobrze Teraz robi się piękny poranek, bo wstaje słońce. Jaka miła odmiana od tej szarości. Wczorajsze spotkanie przy kawie było bardzo miłe. Miałyśmy tyle tematów ... Moja koleżanka jest z zawodu psychologiem i praktykuje od wielu lat. Kiedy rozmawiamy, to mam świadomość, że rozumie a nawet odczytuje moje intencje i myśli wcześniej, niż mi się wydaje. To powoduje, że rozumiemy się i nie ma przestrzeni na kluczenie czy brak szczerości. Najważniejsze, że Ona też wtedy się otwiera , może pomyśleć o sobie, o swoich emocjach. Wracałam późnym wieczorem i trzeba przyznać , że było przenikliwie chłodno. Dziś w planach pranie, gotowanie krótki spacer. Miałam zrobić barszcz ukraiński, ale trafiłam na filet że świeżego karpia, taki ponacinany czyli bez ości i sobie kupiłam . Mam ogromnego smaka na tę rybę Jako, że teraz idzie czas chłodów i przeziębień postanowiłam zrobić sobie "bombę witaminową" czyli sok z kiszonych buraków . No to tyle na dziś. Kawa już wypita więc czas na herbatę. Będzie z imbirem, goździkami, pigwą i sokiem z czarnej porzeczki. Częstujcie się . Dobrego dnia ze słońcem na niebie
Hej hej w sobotę. U mnie ostatni dzień lata na tą chwilę, ma być 27 stopni. Ale od przyszłego tygodnia już zimne poranki, w granicach 5 stopni.
Już po śniadaniu. Zrobiłam sobie zapiekane kanapki. Smarowane chutney z fig, na to plastry brzoskwini, konieczna natychmiastowa utylizacja była. I na to kozi camembert. Brakowało mi mięty. Super było.
Zarasz ruszam na targ, w nowe miejsce. Ale podobno najbardziej popularne tutaj. Po południu na rodeo. A na wczesny obiad pieczone skrzydełka. Jeszcze pomiędzy muszę wpasować odkurzanie jednego fragmentu mieszkania, bo zapomniałam o nim tydzień temu. Roomba nie daje rady na ciemnym dywanie, ten kawałek mojego dziennego pokoju trzeba ręcznie odkurzaczem.
Nie wiem jak u Was,ale u nas pogoda znaczy się pięknie. Zdaniem złota polska jesień Już wczoraj zapowiadało się fajnie. Nazbieraliśmy orzechów włoskich,jakie dobre mniam. Niestety nie u nas,tylko u cioci. Zadzwoniła,żebyśmy przyjechali. Mieliśmy własne,ale drzewo zaczęło chorować i w końcu trzeba było je ściąć Za tydzień moje kolejne urodziny. Zamierzam upiec torcik orzechowy. Bardzo lubię,a o tej porze roku jak najbardziej wskazany W ogóle lubię orzechy i często je jadamy. Dziadziuś mnie nimi zaraził. Pamiętam jak wytrwale obierał ze skorupek wrzucając do miski mówiąc: jedz wnusiu na dobrą pamięć'' Rzeczywiście na pamięć nieodzowne, niestety nie każdy może jeść, np mój chrześniak. Uwielbiam wszystkie orzechy ,za wyjątkiem pistacji. Tych po prostu nie trawię w niczym, nawet w lodach.
A tymczasem rosół się warzy, na drugie dziś będą klasyczne schabowe,ziemniaki i surówka z kapusty kiszonej. Miał być sos z maślaków,ale ostatecznie zrobiłam wczoraj.Pychota,uwielbiam te grzyby,choć nie za bardzo lubię je obierać A tymczasem powolutku popijam sobie kawkę. Napijemy się razem? Zapraszam
Witam niedzielowo Rano na termometrze - 3 stopnie i szron na daszkach aut. Teraz słońce, ale nigdzie nie wychodzę. Wczoraj miałam cały dzień w biegu a miał być luzik Tak to jest z tym planowaniem Wstawiłam duży słój buraków na kiszony sok - samo zdrowie. Zmykam zaparzyć drugą kawę i przysiądę się do Was Udanego dnia
Wczoraj pojechałam na targ. To był ten, który mi się spodobał za pierwszym razem. Już po drodze wiedziałam, że byłam . Tym razem jednak zawróciłam, bo nie było gdzie zaparkować.
Po południu rodeo. Uczucia mieszane. Bo podobało mi się, ale punktualność pozostawiała wiele do życzenia, wszystko ze sporym opóźnieniem plus przerwy. Wyjechałam przed końcem, bo mnie przerwy znudziły. Myślę, że dobrze, bo o czasie to by było ciężko z opuszczeniem miejsca. Trochę zdjęć dla Was. Jako jednorazowe doświadczenie super. Jeszcze raz, gdyby była okazja, bym pojechała w towarzystwie.
Dzisiaj myślę o górach. Mam dwie opcje, ciągle nie wiem na którą się zdecydować. Do końca śniadania czas mam. Dzisiaj będą gofry z bitą śmietaną i mango.
Hm...trudno mi się komentuje...doceniam, że pokazałaś nam tę swoją relację, ale ja jestem przeciwnikiem rodeo. Wszędzie, gdzie zwierzęta są wykorzystywane w celach rozrywkowych i gdzie da się wyczuć ich zestresowanie nie potrafię tego zaakceptować. Pamiętam, że jako dziecko tato zabrał mnie do cyrku. Wówczas tresura zwierząt była podstawą. Wróciłam bardzo "skwaszona" i powiedziałam, że już nigdy w życiu nie pójdę do cyrku. Dotrzymałam słowa
Oj, u mnie się dzieje tak jak Wam kiedyś pisałam. W pracy ruch, po drodze załapałam z mężem infekcję z temperaturą, więc na kilka dni nas wycięło. Potem były urodziny mojej córy, ognisko, wycieczki, grzybobranie a od jutra do końca tygodnia uciekam złapać reset i dystans do codziennej gonitwy w naszych Tatrach.
Witam poniedziałkowo Tydzień zaczął się dobrze, bo pięknym słońcem i jutro tez ma tak być. Najbardziej zależy mi na jutrzejszym dniu, bo muszę iść na pogrzeb. Zmarł ojciec koleżanki z pracy. Po pracy pędzę do domu, bo mam umówiona lekcję angielskiego a na środę zaplanowałam popołudnie u rodziców. Tym sposobem, nim się obejrzę, to już będzie czwartek A w piątek po pracy idę trochę podciąć włosy. W sumie, to jeszcze bym nie musiała, ale jak tak sobie podzieliłam terminy, to akurat wyrobię się żeby mieć "ogarniętą głowę" na święta. Ja muszę chodzić do fryzjera raz w miesiącu, bo przy krótkiej fryzurce, to inaczej się nie da żeby się sensownie układała. W niedzielę trochę odpoczęłam. Nawet oglądnęłam jakiś film z Netflixa. Tyle, że nic, co bym mogła polecić. Ot, taki na luzie. Miałam tez czas na ogarnięcie swoich spraw typu pedicure, manicure. Ja nie chodzę z tym nigdzie - zawsze robię sobie sama. Przydał mi się taki dzień na luzie - odpoczęłam. Planowałam ugotować barszcz ukraiński, ale musiałam zmienić koncepcję więc dziś będę wyjadać resztki. Została mi brukselka. Do niej usmażę jako sadzone i tez będzie dobrze Dobrego dnia
Dąbrowka przyjemnego wypoczynku. Mnie wczoraj pognało w góry, na krótki szlak. Ale bardzo malowniczy, w pięknym oświetleniu słonecznym. 2 godziny łażenia kilkanaście minut od domu. Za tydzień też idę.
Nie wiem czy nie przywloklam sobie przeziębienia. W nocy się męczyłam zatkanym nosem i bólem głowy. Kiedyś się śmiałam z męża, że to niemożliwe, aby zatoki reagowały na ciśnienie atmosferyczne. No i teraz sama tego doświadczam. A wczoraj fronty się przewalaly, była nieziemska ulewa, do tego bardzo silny wiatr. Od dzisiaj pogoda zaczyna się zmieniać na zimową. Nos mam zatkany, ale chora się nie czuję. Zatoki są czyste, rano płakałam. Zobaczymy co z tego będzie.
Kilka zdjęć z wczoraj dla Was. Jak piękna jest jesień w górach, nawet jak to tylko pagórki (to najniższy punkt na całej trasie przez Appalachy). Najmniejsza elektrownia wodna, zwana przekornie Niagara Falls power plant pięknie się prezentowała.
Witam wtorkowo Dziś już nie ma tak pięknego poranka. Jakoś mokro i wilgotno się zrobiło. Mam nadzieję, że powoli się rozchmurzy, bo po 13-ej muszę iść na pogrzeb (tak, jak wspominałam do ojca koleżanki z pracy). Potem biegusiem do domu, bo mam gościa i tym sposobem szybko zniknie mi wtorek. Przyniosłam sobie na śniadanie owsiankę z żurawiną. Pyszna, ale chyba za dużo ugotowałam. Będzie na dwa razy. Nie mam czasu ugotować czegoś porządnego dla siebie, ciągle jestem w biegu. Ale w głowie mam cały czas barszcz ukraiński i nie ma zmiłuj - zrobię go wreszcie w sobotę Znalazłam dużą puszkę z fasolą Jaś i ona kusi mnie najbardziej. Będzie idealna do barszczu. Do soboty powinien się też ukisić sok z buraków więc z chęcią dodam do zupy. Święto listopadowe już tuż tuż. Kupujecie wcześniej znicze i kwiaty? A może przy cmentarzu? Ja jeszcze nie zdecydowałam. Jeśli przyjedzie do domu Połówek, to wtedy pewnie zapakujemy do auta, ale jeśli nie będzie mógł przyjechać, to będę nosić na raty od sprzedawców przy cmentarzu. Mam trochę grobów do odwiedzenia. Zrobiłam tradycyjnie pyszną herbatę z imbirem i pigwą. Zostawiam dla Was. Częstujcie się. Dobrego dnia
Chyba jednak przeziębiona. Nie jest źle, może na tym etapie się skończy. W planach miałam iść na taco Tuesday- super tanie w ten dzień w lokalnej restauracji a potem na nocne oglądanie halloweenowych dekoracji - to wszystko w okolicach targu spacerkiem. Ale odpuszczam, wracam po pracy do domu się wygrzać. Zostanie mi jeszcze jeden wtorek, o ile chcę się załapać na taco. Zaordynuje sobie a la carbonare w mojej wersji - ze szpinakiem, paprykami. A potem hyc do łóżka.
Teraz jest na dworze 4 stopnie. W dzień ma być 24. Ciężko uwierzyć, że powietrze da się aż tak rozgrzać. Zobaczymy. Ciekawe czy będę skrobać samochód- z racji remontu wjazdu do garażu do końca tygodnia mamy parkować na ulicy. W pracy ma być dzień bez prądu i wody (bo mają pompę głębinowa), mają podłączać generator. Może przywiozę dzieciaki do mnie, zobaczymy jak źle będzie. Napuszcze wannę wody, żeby było czym spłukiwania kibelek.
A jak tam noga,a raczej kolano po upadku w sklepie? Ostatnio miałąm podobną sytuację w Lidlu. Mało nie weszłam w rozdeptane winogrona,aż dziw ,że nikt tego nie posprzątał. Zaraz Ty mi się przypomniałaś. Mam nadzieję,że już nic nie boli. No i zdrówka życzę,bo teraz o przeziębienia nie trudno.
Jeszcze raz namawiam do wysłuchania tego wywiadu z panią profesor Cichosz, bo naprawdę jest wyjątkowy. Dawno nie słyszałam tak cennej i pouczającej rozmowy.
Właśnie słucham ''przekrętu żywieniowego'',bo wcześniej nie miałam kiedy. Tak się składa,że ten sam link przesłał mi kuzyn,więc musi być ważne,żeby tego wysłuchać. Dziękuję Smakosiu
Witam czwartkowo Poranek z mgłą, ale mimo to przyjemny, bo bezwietrzny. Wczoraj dzień praktycznie "mignął" dziś chyba będzie podobnie. Po pracy mam gościa więc muszę gnać do domu. Chyba nie uda mi się zrobić zakupów na weekend. Może jutro...? Każdego dnia zasypiam ledwo wskoczę do łóżka. Chyba dopadło mnie jakieś jesienne zmęczenie. W ciągu dnia mam bardzo dużo energii a wieczorem jak dziecko kładę głowę na poduszce i już mnie nie ma O! Właśnie usłyszałam, że w ten weekend mamy zmianę czasu. I znowu wraca dyskusja czy z tego nie zrezygnować. A Wy co myślicie? Zostawiam herbatę i zmykam do swoich papierów na biurku. Dobrego dnia
Wczoraj mi uciekło. Nie wiem kiedy. Malutka się uruchomiła samodzielnie, do tego lubi chodzić za rękę, więc ciągła koncentracja i spacery w dół stromej drogi dojazdowej do domu.
Co do zmiany czasu, dla mnie mogłoby nie być. Wybrać jeden i tego się trzymać. Ja tam żadnych oszczędności nie widzę.
Przeziębienie chyba skończy na wersji bardzo łagodnej. Chyba, że to było od zatok, zmiany ciśnienia powodowały zatkany nos. Bo kataru nie mam, nie smarkam więcej niż normalnie, głównie rano.
Smakosiu ja to od zawsze do łóżka, 10 minut i mnie nie ma. Najlepiej by było 10 godzin snu. Choć myślę, że 7 wystarczy, tylko żeby później wstawać, a nie o 4. Bo teraz to zawsze mam ciężką głowę, nue budzę się rześka.
Kiedyś jakaś mądra osoba (nie pamiętam kto) mówiąc o zdrowym śnie tłumaczyła, że powinien trwać 7-8 godzin. Ponoć nasz organizm jest tak "zaprogramowany". Potem, kiedy śpimy dłużej wchodzi w stan wykorzystywania energii. Dlatego czasami ktoś, kto śpi np. 10 godzin budzi się zmęczony.
Ja się dobrze czuję po 10, gdy mam okazję tyle pospać, wtedy jestem najlepiej wypoczęta. Przy czym nie umiem spać długo, jak nie pójdę do łóżka o 20, to raczej nie pospie do 8, żeby mieć tą dziesiątkę. Ale zauważyłam, że 7 mi wystarcza, gdy może być wstawaniem bez budzika. Bo 7 w tygodniu, z pobudka o 4 na budzik nie daje mi wypoczynku, jakiego bym oczekiwała. Żeby się obudzić z uczuciem - wystarczy spania. A nie, że już budzik.
Goplano, na prywatną pocztę wyślę Ci teraz link do sprawdzonej przez moją mamę melatoniny roślinnej. Z wiekiem mamy jej mniej i stąd mogą być te problemy z ciągłością snu. Polecam w spray-u.
Piątek, piąteczek, piąteluniek No i zleciało - jak zawsze Na horyzoncie weekend Można już zacząć układać w głowie, planować wolny czas albo pozwolić się "nieść". Ja zazwyczaj coś tam sobie planuję. Myślę, że większość tak ma. W weekend robimy to, na co nie mamy czasu w tygodniu albo zwyczajnie lubimy to robić w te wolne dni. Z pozycji muszę, to czeka na mnie pranie i sprzątanie. Zakupy na szczęście "ogarnęłam" wczoraj. Spieszyłam się, bo zapowiadali deszcz i niestety nie pomylili się. Dziś po pracy idę do fryzjera. Powrót raczej pod parasolem. No a skoro włosy będą podcięte, to trzeba będzie szybko zafarbować odrosty Zostawię to na niedzielę. A póki co herbata i do pracy. Dobrego dnia
Ledwie żyję dzisiaj. Wczoraj 14, 5 godziny w pracy. Napisali mi o 18, że emergency. To zawsze może oznaczać dużo. Ja głodna, u nich w domu tylko mrożone gotowce, a w domu u mnie gotowa sałatka, którą wymieszałam rano. Zapakowałam towarzystwo i pojechaliśmy na obiad. Jedli aż im się uszy trzęsły. W trójkę zjedli plus minus mężowska porcję, bo został mi lunch do pracy. A potem z koców i poduszek zrobili sobie legowisko na podłodze. A ja do nich, nie ma spania, wracamy.
Z pracy wyszłam kilka minut przed 21.
Wracając do sałatki. Kupiłam makaron z soczewicy. Chyba był w lidlu w promocji. Nie smakuje mi, kombinuję jak go zjeść. W a la carbonarze ze szpinakiem to nie było to. A w tej sałatce całkiem, całkiem- makaron, pierś z kurczaka, fasola, winogrona, papryki. W majonezie. Nawet nie doprawiłam na ostro. Dałam jedno jalapenio, ale było łagodne. Miałam doostrzyc przed jedzeniem, ze względu na dzieci zostało w łagodniejszej wersji.
Na weekend będę miała gości. Przyjeżdża ich siła sprzątająca z mężem (odwrotnie, to on przyjeżdża z nią dla towarzystwa, ma im zbudować szklarnie, wyrównać kawałek góry pod to. Maszyna już przyjechała). Ja ją bardzo lubię. I sama zaoferowałam, żeby zatrzymali się u mnie, pokój wolny jest, łazienka jest. Moi pracodawcy tyle płacą za wynajem, to niech na coś się przyda.
Oni sobie jutro pojadą do pracy. A ja mam plan w góry, na ostatnie kolory jesieni. Dzisiaj pierwszy przymrozek był. Niby na plusie, ale trawę pokrył szron, ładnie w słońcu wygląda.
Piszesz o sałatce,właśnie o nią chciałam Ciebie zapytać. Masz może w ulubionych sałatkę "Karczochy,moja ulubiona sałatka'' Basilis? Odeszła z WuŻetu i zniknęły także przepisy. Bardzo nam smakowała,niestety nie zapisałam,a chciałabym ją jutro zrobić. Jeśli masz to proszę Cię o udostępnienie. Z góry dziękuję .
Wysłałam Ci w wiadomości prywatnej. Już od jakiegoś czasu myślę, aby zrobić ją. Składniki mam. Tylko żołądek jeden, więcej bym oczami i w głowie zjadła niż zmieści się w człowieku. Bo dzieciaki w pracy to nie koniecznie muszą lubić
Dacie wiarę,że już za 2 miesiące Wigilia? Bo mnie się wierzyć nie chce jak ten czas ucieka,a od Wszystkich Świętych to jak czapką rzucił,a potem Nowy Rok i nie wiadomo co przyniesie..Tak czy inaczej dzień goni kolejny,ledwo się zacznie i już się kończy. A tymczasem pozdrawiam serdecznie z deszczowego Zagłębia Dąbrowskiego
Witam sobotnio Za oknem jesień, póki co sucha i mimo, że niebo szare, to kolorowa. Mam okno przy parku więc patrzę, że wszystko dookoła jest wyścielone liśćmi . Ale tych jest na drzewach jeszcze tyle, że póki co nie ma sensu brać się za grabienie. Wczoraj fryzjer chyba trochę się rozpędził i czuję, że przegiął ze skracaniem boków. No trudno, szybko odrosną . Połówek wieczorem poinformował mnie, że będzie w domu w czwartek koło wieczora. Fajnie, bo już się zastanawiałam jak ogarnę sama wszystkie groby. Tak więc 31-go rano ruszamy z misją Wyciągnęłam dziś z zamrażarki zakwas żytni. Mam nadzieję , że uda mi się pobudzić go do życia. Chałupka posprzątana więc zabieram się za gotowanie (wreszcie) barszczu ukraińskiego . Muszę się zabrać za to teraz, bo jeszcze mi coś wypadnie i znowu będzie zmiana planów. Dobrego, pogodnego dnia
Przeziębienie chyba wróciło, nic to trzeba jakoś przetrwać. A już tak dobrze wyglądało. W góry i tak pewnie pojadę, z zapasem chusteczek. Nos mi się odetka. Bo to już ostatnie kolory jesieni.
Noc spędziłam z Jesusem pod jednym dachem. Tak ma na imię. Wymawiają Hisus, więc przez jakiś czas się nie zorientowałam, dopiero jak zobaczyłam na koszulce firmowej. Jego żona sprzątała i moich pracodawców. A on był złotą rączką, od naprawiania i koszenia trawy. Pomagał im w przygotowaniu domu do sprzedaży i przeprowadzce. Teraz przyjechał zbudować szklarnie, z wcześniejszym wyrównaniem góry (kawałka zbocza). Super pracownik, cierpliwy, szukający rozwiązania, żeby było dobrze. Jak będę robiła w domu remont to tylko on albo ktoś z jego polecenia. Naprawdę super się go oglądało przy pracy.
Stół lat, sto lat, niech żyje, żyje naaaaaam! Goplano, życzę Ci wszystkiego, co dla Ciebie najcenniejsze, duuuużo zdrowia i tylko radosnych dni. Ucałowania i dziękuję za ciacho
Witam, w niedzielę, zmiana czasu a ja się wyspałam hihihi,nastawia ktoś w tym roku piernik staropolski długo dojrzewający???Ja w tym roku chyba nie bo za dużo roboty,upieke jakiś inny, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego i spokojnej niedzieli
Witam Czy nastawiam na piernik staropolski? Może się zdziwisz,ale został mi jeszcze z zeszłego roku spory kawałek. Na tyle spory,że można go przełożyć. Co ciekawe zupełnie dobry. Ten piernik jest po prostu niesamowity w długości przechowywania,powiem więcej. Raz mi się zdarzyło zapomnieć upiec i przypomniało mi się dopiero przez Wielkanocą. Ciasto jak najbardziej było dobre,nic nie straciło na wartości
Witam niedzielowo Zapomniałam o przestawianiu czasu a wcześniej sama o tym wspominałam Ale to była miła niespodzianka. Wspomniałyście o pierniki. No tak, jeszcze trochę i biorę się za wyrobienie ciasta. U mnie to już tradycja i wszyscy bez wyjatku będą czekać na piernik Goplano, jak się wczoraj udało świętowanie? Ekkore, jak Twoje przeziębienie? W nowym tygodniu mam piątek wolny za święto przypadające w sobotę . Cieszę się. Będzie czas by pójść na cmentarz. Wczoraj otworzyłam Netflix w poszukiwaniu czegoś lekkiego na wieczór . Znalazłam Polski film z 2023 roku pt. "Uwierz w Mikołaja" . Tytuł jakbym znała, ale to nie ten sam film. Tamten chyba był amerykański. Całkiem przyjemnie się oglądało i jeśli ktoś lubi ten bajkowy klimat świąt, to polecam. Fajna obsada. Dobrego dnia
Świętowanie udało się,choć to może za dużo powiedziane ,bo było tylko w gronie domowników i Taty ,który zrobił mi prawdziwą niespodziankę swoim niespodziewanym a może spodziewanym przyjazdem Zwykle nie może spamiętać kiedy dokładnie się urodziłam,przeważnie pyta,kiedy to się urodziłaś? 24 czy 26 października? Nie Tato,25-ego,a on, no przecież wiem'' Córka spytała,czy może pamięta o której godzinie przyszłam na świat,a on mówi,że tuż po 1:00 w nocy,to akurat dokładnie pamiętam'' Nawet nie wiedziałam,bo w książeczce zdrowia nie była odnotowana godzina narodzin. Tak więc miło spędziliśmy czas. Dostałam dwie fajne poduszki i jeszcze cosik w zanadrzu
Wszystkiego najlepszego Goplano! Tort przepyszny!.
No i pognalam w góry. Bardzo fajna trasa, choć trochę wymagająca. 2.5 godziny szlak do wodospadu i z powrotem.
Moje przeziębienie ma się dziwnie. Trochę czuję się chora, zaraz przechodzi, wydaje się, że nic mi nie jest, za kilka godzin wraca. Kiedyś przejdzie.
Moim gościom wczoraj ugotowałam potrawkę z ryżem. Bardzo im smakowało, spędziliśmy bardzo miło wieczór. Zostają jeszcze dzisiaj, może skończą robotę do wieczora, choć to nie jest takie pewne. Miejsce jest u mnie. Za miesiąc mają znowu przyjechać.
Dziękuję Ekkore Tort faktycznie wyszedł pyszny,szkoda,że nie mogę Was nim poczęstować ,tylko wirtualnie Widzę,że wyprawa pełną parą,wspaniale. Szkoda tylko,że przeziębienie dopadło,ale ratuj się jak możesz,bo zachorować w czasie wycieczki to nic przyjemnego. Pozdrawiam i dzięki za fajowe zdjęcia.
Ale Ty masz w sobie dużo chęci - super. Nawet przeziębienie Cię nie zatrzymało . Fajne zdjęcia, czuję się jesień. A nie bałaś się sama? Jakoś pusto tam, czy może tylko tak na zdjęciach wygląda ?
Witam poniedziałkowo To już ostatni tydzień października. Zleciało. Zakładam, że dla większości będzie intensywny i stanowczo za krótki Dziś od rana wieje tak, że najlepiej nie wychodzić z domu, ale...wiadomo - nie da się. Jadę po pracy do rodziców i ponoć ma padać. Niech się wypada wcześniej, bo muszę zrobić zakupy. Takie moje, małe rzyczonko na poniedziałek Zostawiam herbatę z pigwą i goździkami. Dobrego dnia
I już poniedziałek. Kolejny tydzień zleci szybko. I w sobotę nowy miesiąc.
Moi goście nadal są, jeszcze jedna noc dzisiaj będzie. I nie wiadomo czy nie dłużej. Zobaczą. Bo mają inne terminy w pracy, nie tylko moi pracodawcy do obsłużenia. A pracują od świtu do nocy, wczoraj wrócili po 21. A ja marudzę, że długo pracuję...oni cały czas na dworze.
Pytałaś się Smakosiu (dzięki wielkie za troskę) czy się nie bałam sama. Nigdy nie myślałam w kategoriach zagrożenia na górskich szlakach. Bałabym się iść wieczorową porą przez park w mieście, wyprawa w góry nie napawa mnie strachem. Nie mam za wiele okazji iść sama, najczęściej we dwoje jesteśmy. Teraz taka sytuacja, szkoda mi marnować okazji. Na wysokogorska wyprawę sama bym nie poszła, a na górki pagórki (to mniej więcej wysokość naszych gór Świętokrzyskich) nie mam oporu. To teren kościoła. Jest tam obóz letni i zimowy, poza tym weekendowo miejsce piknikow. Indywidualnie można sobie wynająć kwatery, wzięłam ofertę. Było naprawdę sporo ludzi. Do wodospadu szłam z grupą młodzieży z innego kościoła. Bardzo mili ludzie. Bez intencji, chwilami byłam częścią ich grupy. Wracałam już sama, z mijaniem mnóstwa ludzi idących do. Sporo przystanków na pogawędki kilku minutowe. Zdjęcia staram się robić bez obcych, jak się nie da inaczej, unikam wstawiania takich, może ktoś nie życzy sobie bycia "gwiazdą" internetu.
Witam wtorkowo O jej, jaka tu cisza. Naprawdę sama jestem? Pozapalałam boczne oświetlenie i zrobiło się w biurze nastrojowo, bo za oknem od rana mżawka. je4st tak wilgotno i nieprzyjemnie, że aż nie chce się wychodzić. Pozwoliłam sobie na ten nastrój, bo mój szef już wyszedł więc słucham muzyki i pracuje na spokojnie. A skoro wspomniałam o muzyce... Odkryłam zespół, który gra tak pięknie i mają tak melodyjne kompozycje, że aż nie mogę przestać słuchać. Wokalista ma nieprawdopodobnie silny i głęboki głos. Słucham, słucham i myślę sobie...a zobaczę gdzie graja koncerty. Zaraziłam tą myślą inne osoby. Wszyscy zachwyceni i co? Okazało się, że Let Babylon Burn nie jest prawdziwym zespołem z ludzkim głosem za mikrofonem. To fantomowy zespół reggae, który błyskawicznie zyskuje na popularności, mimo że nie ma żadnego uznanego wokalisty, zespołu produkcyjnego ani możliwego do zidentyfikowania zaangażowania ludzkiego. Jej, powiem Wam, że jestem w szoku. Na dodatek nie tylko ja. Jako, że pracuję w gronie muzyków, to te opinie są jak najbardziej pokrywające się. Wiedzieliśmy, że sztuczna inteligencja tworzy utwory i zespoły już z tego korzystają, ale żeby aż tak Ja słucham na Spotify, ale znalazłam dla Was (przykładowy kawałek) na YouTube https://www.youtube.com/watch?v=86VjmpHa10A
Ja to dzisiaj mucha w smole. Wczoraj po 23 wróciłam, 16 godzin w pracy. Ale dwa życia uratowane. Po 15 mi pisali, że emergency, trwało do 22. Moi goście wczoraj pojechali na noc, kilka chwil przed moim ruszeniem. Bo tylko światła widziałam, a jak zeszłam po uśpieniu towarzystwa (Malutka bardzo długo walczyła, czekała na mamę, w końcu padła), to już ich nie było. Oni to dopiero nieprzytomni, bo w domu po 3 byli, jak dobrze poszło, ale na dzisiaj już mieli umówione terminy i innych klientów.
Do tego pogoda iście jesienna, deszcz siapi od wczoraj, nic tylko lulu by się zdało. Malutka już zabujana, Mały się turla po łóżku. A to oznacza, że jak on zaśnie, to ona wstanie. Tak bywa...
Witam środowo Piękny poranek ze słońcem. Nawet udało mi się "zaliczyć" laboratorium. Miałam skierowanie na kontrolne badanie i ciągle nie miałam czasu żeby tam wyskoczyć z samego rana. Raz miałam dzień urlopu i zrobiłam "podejście", ale tyle było ludzi, że była opcja, iż się nie załapię. A dziś prawie bez kolejki czyli na luzie Po 13-ej mam tez wyjście służbowe i z uwagi na pogodę, zrobię to z przyjemnością. Zakładam, że dzięki temu będę szybciej w domu. Mam trochę zakupów do zrobienia. Wczoraj poszłam i byłam bardzo zaskoczona, bo ludzi w sklepie było multum. Kolejki w kasie, przepychanie się przy regałach. Hm...myślę, że to jakieś przygotowania na rodzinne spotkania przy okazji 1 listopada. Kupiłam wczoraj seler korzeniowy i planuję zrobić pasztet. Dawno nie było. Jako, że bardzo mocno kojarzy mi się z jesienią, to najwyższy czas Herbatę z pigwą i goździkami? Częstujcie się. Aaaaa, czy to ja teraz przejmuję listopadową Kawiarenkę? Dobrego dnia
A nie Goplana przejmuje pałeczkę? Ale mogę się mylić. Bo chciała urodzinowy październik, z chęcią oddała Manii.
I już środa. Czas gna jak szalony. Podjęłam decyzję- nie jadę na festiwal wina i ostatni dyniowy. Będzie zimno, może mokro, po tegotygodniowych deszczach. Jak zmarznę, nie będzie frajdy, gdyby jeszcze było do kogo się odezwać. Do tego prawdopodobieństwo opryszczki, zawsze mi wylezie, gdy piję czy oblizuje usta na wietrze i zimnie. Chyba tak miało być, bo długo zwlekałam z zakupem biletu. Ogarnę mieszkanie, popakuje letnie rzeczy mężowi do zabrania, nie będziemy tracić czasu za tydzień.
Malutka porusza się już sprawnie na dwóch nogach, coraz rzadziej skacze swoją żabką na czterech. Zaraz zacznie się siama, siama i uciekanie na pełnej prędkości malutkich nóżek.
Witam.Ja z taką prośbą. Jak wiemy za chwilę 1 listopada,odwiedzamy groby bliskich,spotykamy bliższych i dalszych znajomych ,no i oczywiście rodzinę. Doradźcie co podać do jedzonka popołudniową porą ,z wykluczeniem bigosu,gołąbków i wszelkich strączkowych warzyw. Po prostu co niektórzy narzekają już ,że nie mogą takich rzeczy jeść,a ja gdzieś straciłam wenę.Latam po przepisach i na nic nie wpadłam. Stąd proszę o poradę Was kochane ,zawsze pomocne Dziewczyny A jak jeszcze ciasto doradzicie to już będzie ekstra
To może upiecz w piekarniku duży kawał mięsa (schab, łopatka, karkówka, ) np. ze śliwką w środku i potem na plastry na półmisek . Chyba, że chcesz smażyć, to może dla odmiany jakaś ryba...? Takie mięso wygląda okazale i skusi zapachem A jak ciacho, to szarlotka z cynamonem albo sernik, to nigdy się nie nudzi.
Ja bym zrobiła zestaw czyli surówka np. z marchewki, chrzanu i jabłka ze śmietaną a do tego osobno grzybki marynowane i ogórki kiszone. Każdy weźmie, co lubi.
Potrawka z kurczaka, z ryżem. Cały gar, wszystkich nasyci. Albo bardziej wykwintnie - warkocze z polędwiczek, w sosie serowym z grzybami Albo udka, skrzydełka, karkówka pieczone na kapuście, do tego gotowane ziemniaki.
Jakaś pieczeń na gorąco, karkówka, co zostanie do zjedzenia potem na zimno. Z ciast sernik albo szarlotka.
Bazowo to pierś z kurczaka i/lub uda bez kości, w sosie - ja robię ze śmietany, ale równie dobrze może być zagęszczany mąka, kiedyś taki był. Do tego groszek, marchewka. Oczywiście najpierw poddusic cebulę.
Mogą być papryki, pieczarki, co tam się nawinie. Może być na łagodnie, może być na ostro. Do tego osobno ugotowany ryż.
Moja wersja z ostatniego weekendu była na pikantnie, z ostrymi paprykami, po sztuce serano i jalapenio, mocne się trafiły i pieczarkami. Do tego marchewka w zapałki (kupuję już pokrojoną) i zielony groszek. Z przypraw jedynie sól i pieprz.
Dzieciaki dzisiaj jadły ze mną ostatnią porcję na wyścigi, ja nie miałam kiedy siebie karmić, hehehe.
Dzięki za podpowiedź,ale ze względu na Tatę i jego Żonę ostre odpada.Zrobię wersję łagodną,ale z małym pazurem. Zrobię także pieczeń wg polecenia Smakosi,bo będzie też Brat a on lubi dobry kawałek mięsa.
Witam czwartkowo Dla mnie to "mały piąteczek", bo jutro nie muszę iść do pracy. Jupi! Co prawda luzów nie planuję, bo chcę do południa pojechać na cmentarz. Dziś przyjeżdża Połówek więc łatwiej będzie ogarnąć kwiaty i znicze. Muszę Go tylko rano "zmobilizować", bo jak znam życie, to będzie się "napawał" domową atmosferą, śniadaniem itp. A tu nie ma zmiłuj. Trzeba się z rana organizować. Dziś deszczowo. Maszerowałam z parasolem nad głową. Siąpi nieustająco. Oj, będzie mokro na cmentarzu. Po pracy reszta zakupów, na szczęście niewiele mi zostało na liście. Póki co herbata i wracam do papierów na biurku. Dobrego dnia
U mnie (u mamy) na Święto zmarłych zazwyczaj był gulasz. Nastawiony rano lub dzień przed, do tego kasza perłowa, dochodząca w pościeli i kiszone ogórki. Jak wracaliśmy zmarznięci, kilka minut i rozgrzewający obiad był na stole.
Zimno, buro i ponuro. Do tego deszczowo. Dzieciaki i dorośli w pracy zagilani, zakaszlani, ale bez temperatury. Ciekawe czy to przeziębienie czy reakcja na przedłużający się remont. Bo żadno źle się nie czuje, nie są marudne. I są non stop w tym stanie, chwilowa przerwa i od nowa. Czy można być tak długo przeziębionym?
Ja na dobre nie złapałam ani razu. Niby coś mnie brało, niby chwilę było gorzej, ale za szybko przechodzi, za duże przerwy pomiędzy objawami, za krótki czas objawów. Dziwne to. Ale lepiej tak, bez względu na to co to, niż się rozłożyć.
Kasza,mmm ,tak pamiętam taką kaszę ze skwarkami co dochodziła u babci pod pierzyną.Wspaniały smak. Zresztą wszystko co zrobiła było wspaniałe. Nie była wybitną kucharką ,ot takie proste potrawy robiła,ale za to jakie pyszne.Między innymi właśnie ta kasza.Niestety za rzadko jadamy,zdecydowanie. Warto wrócić do tych potraw ,zwłaszcza teraz jesienią,gdy pogoda zmienia się niemal z minuty na minutę. Podobnie było dzisiaj na cmentarzu.Rano byłam z koleżanką,potem z teściową.Pogoda piękna i nagle jak nie lunęło. Teraz potwornie wieje,liście lecą z drzew jak w szybkim tempie. Ciekawe jak będzie 1 listopada.
Witam w ostatni dzień października czyli w piątek , piąteczek, piąteluniek
Maniu, dziękuję za ten miesiąc pełen mącznych, smakowitych fotek
U nas dziś prawie cały dzień było słońce . Dopiero koło 15-ej zaczęło się chmurzyć, ale nie pada. Wysprzątaliśmy z Połówkiem wszystkie rodzinne i znajomych pomniki. Wszędzie pełno liści i piasku. Ale teraz już jest ładnie. Kwiaty stoją, znicze się palą więc jest odświętnie.
Teraz biorę się za obiad - ryba, ziemniaki i kapusta kiszona na surówkę . A dla kawiarenkowiczów zaparzyłam dzbanek rozgrzewającej owocowo-goździkowej herbaty.
Ja na moment tylko. W pracy szpital na całego. Mały ma wysoką gorączkę, po lekach rano, nie chce nic jeść, pić. Nawet cukierków nie chciał. Bidok jeden. Padł nim rodzice odpowiedzieli. Obudził się, dostał leki, zobaczymy czy zadziałają teraz.
Dziękuję za październik, pełen gwaru, rozmów, pysznego jedzenia. Do zobaczenia w listopadzie.
Witam ,dziękuję że mogę otworzyć październik to dla mnie ważny dzień, 1 października 23 lata temu urodziłam córeczkę Ole, będzie mi miło witać was tutaj,polecam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i pięknego dnia, wstawiam parę zdjęć z soboty z urodzin,wstaję na kawę oczywiście wszystko zrobione z mojej ukochanej strony WŻ
Jakie miłe i smaczne powitanie
Witaj Maniu ,bardzo się cieszę, że otworzyłaś kawiarenkę w ten wyjątkowy październikowy dla Ciebie dzień. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla Córki, niech Jej się wiedzie na każdym etapie życia
Witam środowo i październikowo



Jaki smaczny początek miesiąca! Maniu, jaka uczta! Z pewnością godna rodzinnej imprezy a my przy okazji nacieszymy oczy
Serdeczne życzenia dla córki - szczęścia, zdrowia i pięknych marzeń.
Dziś szary i chłodny dzień. Ciekawe czy taki będzie cały miesiąc...? Dobra, nie marudzę - przecież nie pada
Jako, że jutro przyjeżdża Połówek, to muszę zrobić po pracy zakupy. Pojawiło się na mojej klatce ogłoszenie, że od dziś będzie włączone centralne ogrzewanie. Oby, bo w domu jest zimno "jak psi". Wczoraj nie mogłam się rozgrzać, bo w pracy też mam zimno. Zmarzluch ze mnie "całą gębą"
Dobrego startu w nowy miesiąc
Ale pyszne otwarcie miesiąca!
Będziemy się gościć. Wszystkie wagi do kąta, lepiej nie znać prawdy.
Wszystkiego najlepszego dla córki.
U mnie ciągle na klimatyzacji.
Ale nadchodząca noc będzie dużo chłodniejsza niż wcześniej. I poniżej 10 do końca tygodnia nad ranem, za to w dzień ciągle ciepłe lato.
Ja zakupy na przyjazd męża zrobiłam w sobotę. I brakuje mi dni na wspólne jedzenie w domu, tyle bym chciała ugotować, a będziemy jedli w restauracjach.
Wczoraj na FB pojawił mi się artykuł o ADHD. Jakoś palec mi się omsknal i weszłam. Poczytałam przez chwilę komentarze ludzi, głównie młodych. Wielu wini rodziców, że ich nie leczyli tabletkami.
No i dowiedziałam się, po tylu latach, że mam niezdiagnozowane ADHD, tyle symptomów mam u siebie, których lata temu nikt nie wiązał ze schorzeniem.A całe życie myślałam, że to po prostu ja, mój charakter, moja osobowość. Bo obecnie nie wystarczy mieć robaki w tyłku, jak to się kiedyś mówiło i problemów z koncentracją.
Teraz to już bycie roztrzepanym jest już objawem ADHD.
Też jakiś czas temu słuchałam o ADHD i tym sposobem stwierdziłam, że mój mąż ładnie się wpisuje w te "ramki"
Nie twierdzę pod żadnym pozorem, że zjawisko nie istnieje.
Jest wokół nas.
Tyle, że wydaje mi się, że często jest nadużywane, a młodzi są gotowi na tabletki jak nigdy dotąd. Zamiast pracy nad sobą, dyscypliny i odrobiny wysiłku do kontroli siebie - cyk tableteczka.
Podzielam opinię.
Witam czwartkowo
Dla mnie to taki "mały piąteczek", bo od jutra mam urlop i wracam do pracy we wtorek. Czy uda mi się odpocząć? To się okaże, chociaż taki jest plan. Ale wiecie jak to z tymi planami
Dziś dokupię to, czego wczoraj nie było czyli w planach "mała siatka" a potem prędko do domu, bo przed 17-tą powinien zawitać Połówek. Cieszę się na ten wspólny czas. Trochę oderwę "głowę" od pracy. Ostatnio tyle się działo...
Wczoraj podeszłam do fryzjera żeby zrobił porządek z moimi "zaroślami" i muszę przyznać, że się postarał.
Już ósma więc zabieram się do pracy.
Dobrego dnia
Hej hej. Mój mąż też przyjeżdża, umówiliśmy się, żeby nie był przed 18, bo nie wiadomo o której wyjdę z pracy.
Miałam mieć poniedziałek i wtorek wolny. Teoretycznie. Choć ja na to nawet nie liczyłam, bo plany nie były sprecyzowane do końca. Bardziej się nastawiałam na 24 godziny z dziećmi. Bo oni mieli mieć wyjazd służbowy.
No i wczoraj pyta mnie czy mogę normalnie pracować, bo się zmieniło w pracy, ludzie do których mieli jechać, przyjadą do nich.
Nawet żalu nie miałam. Mężowi wcześniej nic nie mówiłam, on już nie ma wolnego, resztkę trzyma na nietypowe sprawy, więc i tak musiałby jechać.
Jedynie trochę mi żal poniedziałkowego ewentualnego wstawania bez budzika. Nic to.
Trzeba myśleć o śniadaniu. I do pracy.
Witam piątkowo
I wygląda na to,że pogodnie,choć o 6:00 rano był niezły przymrozek. Właściwie wpadłam tylko,żeby się przywitać ,bo jadę do lekarza. Od 2 dni boli mnie pół głowy,a najbardziej jak się schylam. Może to zatoki choć dziwne,że akurat pół-oczodół,górna i dolna szczęka. Nie wchodziłam wczoraj na WuŻet z tego bólu. Nawet Ketonal niewiele wskórał,a to naprawdę mocny lek przeciwbólowy.
To na razie,odezwę się jak poczuję się lepiej. Pozdrawiam
O ile to problem powtarzający, gorąco polecam itygator do nosa. Nie manualny, tylko na prąd albo baterie.
Ja za radą Makusi nabyłam to co było dostępne w Stanach, choć wtedy wolałabym jej maszynę.
Nie była najtańsza, tak mi się wydawało. Ale po trzech miesiącach piekielnego bólu, niedziałających tabletek, badań, po kolejnych dwóch tygodniach poczułam ulgę.
Teraz używam okazjonalnie - a to już 10 lat. Przy każdym bólu głowy od zatok, przy każdym ucisku u nasady nosa, przy jazdym zatkanym nosie.
Solanka zabija stan zapalny, bakterie i wirusy, nie mają szans się namnozyc. Może dlatego rzadko choruję.
Goplana współczuję bardzo.
I jednocześnie trzymam kciuki, aby to były zatoki.
Mimo wszystko one potrafią tak jednostronnie boleć.
Mąż dojechał, moje rzeczy z listy, częściowo też.
Wcześniej pisałam kartki i wysyłałam zdjęcie, powiedział, żeby robić notatki i udostępnić. Raz zadziałało, były aktualizacje na bieżąco, dopisywalismy, sprawdzaliśmy. A potem nie. I tego co dopisałam kompletnie nie widział. I dalej nie mam pojęcia co było nie tak.
No nic to.
Ja sobie zrobiłam listę zakupów w telefonie. I wiecie co, nie ma to jak kartka papieru.
Może córka za dwa tygodnie przyjedzie w odwiedziny. Jak znajdzie opiekę do psa.
Sama się zapytała.
Piątek, piąteczek, piąteluniek

Słońce i zimno, ale nie liczyłam na więcej więc super! Śniadanie z Połówkiem więc miła odmiana
Zaraz idziemy na mały spacer żeby się trochę rozruszać.
Goplanie, ja też mam nadzieję, że to tylko i aż zatoki, bo faktycznie one potrafią się "rozszaleć" tylko po jednej stronie. Trzymam kciuki żeby szybko udało się pozbyć bólu.
Zmykam.
Dobrego dnia
Cichutko dzisiaj w kawiarence.
Goplana jak głowa? Masz skierowanie na badania czy antybiotyk (pamiętaj, że w perspektywie czasu będzie działał krócej (krótsze odstępy pomiędzy bólami), aż będzie cukierkiem bez żadnego efektu (sama przechodziłam).
Dąbrowko zniknęłaś, odezwij się.
Maniu zakopana w kuchni, co dobrego nam przyniesiesz?
Smakosia jak weekend z mężem?
Ja po śniadaniu już, zaraz trzeba się zbierać.
Dzisiaj góry. Kolory zniknęły.
Co było żółte i czerwone przez ostatnie dwa tygodnie, opadło i lasy wróciły do zielonego koloru. Znowu powoli zaczyna się zmieniać, ale do pełni sezonu kolorów trochę brakuje.
Nie wiedziałam, że to się tak dzieje.
W pracy kupili dekoracje na Halloween. Wygląda super. A raczej wyglądało, bo mały zabrał pająka i targał go ze sobą. A potem zrzucił kościotrupy. I wypadło koszenie trawy, pan był tak uprzejmy, że przyniósł wszystkie na dolny taras.
Ani antybiotyku,ani skierowania,tzn skierowanie jest ale na badania krwi i holter,bo zmierzył mi ciśnienie a ja 175/120 Dostałam tabletkę pod język i musiałam siedzieć na korytarzu dopóki mi nie spadnie.
We wtorek mam ten holter,zobaczymy co wyjdzie tym razem. Nie rozumiem skąd u mnie takie wartości,przecież regularnie biorę tabletki,no ale jak widać wszystko możliwe i najprawdopodobniej zmieni mi leki. Wolałabym,żeby to zrobił kardiolog,ale może rodzinny dobierze odpowiednie. Zobaczymy.
Dlatego mój mąż ma trzy tabletki na ciśnienie.
Co jakiś czas przestają działać, zabranie tej głównej to jazda bez trzymanki, ciśnienie w kosmos, górne i dolne. Więc lekarz mu dokłada dodatkowe, te które działają.
Hm...no to zaskoczenie z tym ciśnieniem. Obstawiałam zatoki, ale wcale bym się nie zdziwiła, że akurat w tym momencie było tak wysokie, bo ból głowy i fakt pójścia do lekarza też może działać stresująco. A mierzyłaś może sama wcześniej? Może to jednorazowy skok spowodowany bólem głowy a nie odwrotnie...?
A dzisiaj jak się czujesz? Pomiary dobre?
No właśnie nie mierzyłam,nie sądziłam,że to może mieć coś wspólnego z wysokim ciśnieniem.Zwykle boli mnie wtedy z tyłu głowa,a tu takie anomalie. Jednakże zanim zmierzył mi ciśnienie zajrzał do gardła i do nosa,postukał w skroń i policzek. Stwierdził,że to nie zatoki,no i wyszło ciśnienie. Zmierzyłam potem w domu na spokojnie i wartości podobne. Mam nadzieję jednak ,że zmiana leczenia mi pomoże.
Też myślę, że zmiana tabletek rozwiąże problem. Widać organizm zaczął się tego domagać.
Witam sobotnio
Dzięki urlopowi w piątek weekend mam przedłużony więc radocha po całości.
Wczoraj zrobiliśmy spacer a potem Połówek zabrał się za ostatnie w tym sezonie koszenie trawy a ja za obiad. W zasadzie to już była obiado-kolacja. Trochę sobie posiedzieliśmy przy winie i czas nam szybko zleciał.
Dziś od rana zachmurzenie i przelotny deszcz. Jest zimno i bardzo nieprzyjemnie. Pozapalałam świece i zrobiło się nastrojowo i przytulnie.
W kuchni zapachy, bo piekę boczek. Będzie na obiad a co zostanie, to do chleba na później. Do tego kasza pęczak. Mam taką fajną mieszankę z dodatkiem suszonych kurek i cebuli. W ramach surówki buraki z cebulą i ewentualnie ogórki kiszone.
Dziś spedzamy dzień w domu. Chcemy więcej pobyć razem a jutro i pojutrze będziemy odwiedzać rodzinę.
Powiem Wam, że ta dzisiejsza, deszczowa aura absolutnie mi nie przeszkadza. Potrzebowałam tego klimatu spokoju domowego we dwoje. Odpoczywamy i resetujemy głowę .
Dobrego popołudnia i wieczoru
Witam z rana, zaraz wstaję na kawkę i z Pieskiem na spacerek, dzisiaj upiekłam mnie rosół i pierś z kurczaka z mizerią a jutro zrobię fasolkę po bretońsku, wczoraj zrobił cynamonki i parówki w cieście i pizzębo zostało ciasta, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego dnia
Same smakowitości u Ciebie. U mnie też rosół ,jak w każdą niedzielę,a na drugie zrazy z karkówki,kluski śląskie i zasmażana kapusta. Do tego kompot z jabłek i winogron,a na deser planuję zrobić szarlotkę
Ma może ktoś przepis na takie jakby racuchy, mam jogurt owocowy i muszę go wykorzystać i szukam przepisu na placki z drożdżami i z takim jogurtem
Ale super dzień mieliśmy wczoraj.
Pełen wrażeń, długi.
Zaczął się od spotkania z "monitoringiem osiedlowym", czyli starszą panią, sąsiadką z przeciwka. Otworzyła drzwi, gdy usłyszała, że rozmawiamy, pod pozorem psa z końca korytarza. Bardzo sympatyczna 73 latka, pogadałyśmy chwilę. Trafiła gaduła na gadule, hehehe.
Potem była wyprawa do tunelu kolejowego. Kto będzie tam chodził, jakiś opuszczony. Wejdziemy tylko i zaraz zawrócimy.
Tłumy, spory parking zawalony samochodami. Przeszliśmy cały tunel na drugą stronę. Nadzieja na pójście w krzaki spełzla na niczym, dobrze, że mieli toytoye (w Stanach nie są brudne, mają papier toaletowy, sanitazer).
A potem wycieczka po punktach widokowych. O tu 20 minutowy szlak, dobra idziemy. O tu piękny widok, dalej nie idziemy, ale skoro doszliśmy to jeszcze kawałek. Sporo mil tym sposobem przedreptaliamy.
Ale tym samym z planu przejechania całej Blue Ridge Parkway na założonym odcinku(120 mil), udało nam się zrealizować połowę. Będzie na następny raz. Potem do zrealizowania zostanie nam ostatni kawałek od Roanoke do Karoliny Północnej, naszą część mamy przejechana po kilka razy.
I wtedy kupię sobie kubek z mapą i napisem na dnie - przejechałam całą trasę .
Z rzeczy nowych, nieznanych i fascynująch odkryłam sumak, z tego jest mój ulubiony miód, milkweed - trojeść oraz orzechy hickory, które są generalnie niejadalne - trudne do otworzenia oraz bardzo gorzkie w smaku. Ja używam drewna tego orzechowca do wędzenia czasami.
Zostawiam Wam sumaka, milkweed i trochę widoków.
Witam, ja już się wyspałam, zaraz wstaję na kawkę i z Pieskiem na spacerek i na 7 umówiłam się z koleżanką na crossfit,dzisiaj gotuję fasolkę po bretońsku oczywiście z przepisu WŻ w niedzielę byłam z mężem w Warszawie na marywilskiej i kupiłam trochę jedzenia koreańskiego dla córki bo lubi testować czasami takie jedzenie, wczoraj dla synka na śniadanie zrobiłam makaron z białym serem i naleśniki z dżemem,pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego spokojnego dnia
Ech ta natura! Przepięknie tam.
Witam wtorkowo

Ledwo dzień się zaczął a już pełno emocji i niepotrzebnych, pracowniczych dyskusji. Jej, ile człowiek traci energii na te rzeczy... No, ale tak jest i już. Dobrze, że miałam dwa dni urlopu, które w połączeniu z weekendem dały mi prawdziwe wytchnienie. Połówek będzie w domu do jutrzejszego wieczora.
Za oknem fajna aura. Chłodno, ale nie pada - wreszcie nie pada
Goplano, jak Twoje ciśnienie? Nie pamiętam - czy lekarz dał Ci już nowe tabletki? Jak się czujesz?
Mam przed sobą górę papierów więc zmykam.
Dobrego dnia
Mam założony holter i zrobione badania. Jutro będą wyniki i na ich podstawie dr dobierze mi leki. Zobaczymy więc.
Widzę,że jesteś zawalona robotą. Ważne,że możesz już spać spokojnie,a z resztą dasz radę
Oooo super! Widzę, że kompleksowo i konkretnie podszedł lekarz do tematu. Czekam na wieści.
Ale zabiegany dzień wczoraj był.
Na nic czasu.
Mąż pojechał wczoraj rano (bo zapomniał ładowarki do komputera i musiał do pracy na pół dnia zdążyć do domu.
A ja jadę dzisiaj jego śladem. Służbowo.
Bo Mała jest u koleżanki, byli tam na weekend, została.
Będzie noc we własnym łóżku. Dzieciaki młodsze odstawię do dziadków, jutro na powrocie odbiorę. Wyjazd inną trochę trasą, ale czasowo niewiele więcej.
Zostawiam Wam parę zdjęć z niedzieli. Oczywiście plany trzeba było modyfikować, avw zasadzie skracać, no jazda po górskim rollercosterze zabiera dużo czasu.
Google liczą czas z prędkości dozwolonej, a tam 55 mil. Nie da się pojechać więcej niż 35.
Także bilet zostaje na listopad ale w ten sposób nie zobaczę jak wyglądają liście poplar tulip, bo drzewa będą gołe.
Byliśmy w Muzeum D-day. Dla upamietnienia lokalnych żołnierzy, biorących udział w akcji. Ogromna ekspozycja na zewnątrz, tablice, informacje o dowodzacych, wielka makieta z wystrzalami, pokazująca lądowanie w Normandii, flagi krajów okupowanych i atakowanych przez Niemców.
Dużym sponsorem muzeum jest autor popularnej serii Peanuts- ze Snoopik i Charlie Braun.
On był w Europie w czasie wojny.
Mieliśmy super przewodnika, zeszło więcej niż zaplanowane.
Potem pojechaliśmy na zaporę elektrowni przepompowujacej, ale w weekendy wszystko zamknięte.
No i na wieczór rejs. Końcówka w towarzystwie księżyca, teraz jest supermoon.
Ale literówek poszło. Nie miałam czasu rano sprawdzić, mam nadzieję, że pomimo tego zrozumiałyśmy przekaz.
Oczywiście o Snoopiego chodziło. A nie Snoopik jakiś.
Super zdjęcia ,ale najlepsze te z księżycem i zachodem słońca. Przepiękne.
Księżyc jest na zoomie 100. Ze statywem byłoby super, a tak ciężko było utrzymać telefon stabilnie. Albo rozmazane, albo Księżyc uciekł.
Nigdy pełnia na mnie nie działała. A od kilku miesięcy tak, źle śpię wtedy, budzę się wielokrotnie, gdy wydaje mi się, że przespałam godziny, a to ledwie kilkanaście minut. Do tego miliony niespokojnych snów, z których pamiętam tylko fakt, że nie był przyjemny.
Potem cały dzień zmęczona.
Trzeba przyznać, że księżyc ma w sobie jakąś "magię". Jak na zdjęcie "z ręki", to i tak świetnie wyszło.
Ja chyba nie odczuwam faz księżyca. Za to słońce działa na mnie jak "super bateria" taki powerbank na maksa
Witam środowo

Połówek wstał żeby mnie odwieźć do pracy, ale "wygoniłam" Go z powrotem do łóżka, bo przed nim dzisiaj cała noc w pociągu.
Dawno nie padało
Nie miałam chęci wstawać, bo wczoraj trochę posiedzieliśmy dłużej więc poranek zrobił się leniwy. Na dodatek ten deszcz...najchętniej człowiek by się obrócił na drugi bok i przytulił do poduszki
W pracy powinnam mieć dziś spokojniejszy dzień, bo wczoraj dostałam przyspieszenia i nadgoniłam dwa dni nieobecności.
Dziś muszę zrobić jakiś szybki obiad. Mam indyka wolno gotowanego ze śliwką, to może go wykorzystam. Kupuję czasami w Biedronce. Naprawdę smaczne i bez tych wszystkich polepszaczy. Czasem, kiedy jest mało czasu, takie danie ratuje sytuację.
Dobrego dnia
U mnie taką deską ratunkową są zupy w słoikach. Specjalnie gotuję więcej, żeby było na zaś, gdy będę długo w pracy.
Dojechałam do domu, zaraz w drogę powrotną trzeba.
Odbiorę Małą, Odbiorę zakupy i zapłacę rachunek za lekarza i możemy ruszać. Do babci po dwoje pozostałych.
Niezbyt dobrą noc miałam. Obudziłam się w środku nocy, trzęsąc się z zimna, takich dreszczy nie miałam nigdy. Ubrałam ciepły szlafrok, po skarpety nie poszłam. Rozgrzałam się, zasnęłam. Rano się obudziłam bardzo zmęczona.
Ale to nie były dreszcze na chorobę, bo nic mi nie jest.
W domu i na dworze ciepło.
Oooo, to dość dziwne. Nie choroba i nie zimno, to co to było...?
Chyba znam przyczynę.
Adrenalina. Moment, gdy całkowicie opadła.
Bo wczoraj wieczorem, jak wróciłam z pracy też mnie dopadło.
Grube wełniane skarpety i puchata góra od piżamy, na tą właściwą.
Ale spałam do budzika, bez wybudzania.
Do łóżka poszłam przed 19, nic już nie jadłam, nie chciało mi się.
Nie myślałam, że aż tak byłam skoncentrowana, nie czułam tego. Że aż tak w stresie.
Ale górska, kręta droga, nie swój samochód, nie swoje dzieci. I do tego samodzielna jazda, gdy ja pasażer jestem, nie lubię być kierowcą, co nie znaczy, że nie pojadę.
Czyli stres Cię osłabił i organizm poradził sobie po swojemu.
Witam czwartkowo

Dziś szłam bez rozkładania parasola, nie jest wietrznie więc tez nie zimno i tak zapowiada się cały dzień. To mnie cieszy, bo mam dziś do załatwienia w mieście sprawę służbową i trzeba będzie maszerować. Powinnam tez zrobić jakieś zakupy na weekend żeby jutro mieć już święty spokój. Nie lubię tego piątkowego zamieszania między regałami.
Wczoraj Połówek wyjechał wieczorem więc do łóżka poszłam z porcją lodów - taki pocieszacz
Wczoraj wieczorem miałam przymusowe sprzątanie. Niespodziewanie pojawiła się w kuchni jakaś paskudna, tłusta sadza, którą rozniosłam na kapciach po kafelkach. Potem okazało się, że też jest w przedpokoju i zaczęło się szukanie gdzie jeszcze. Połówek już stał w progu z walizką i zastanawiał się czy to czasem nie było na kółkach od niej. Totalnie zgłupieliśmy. Jak wyszedł zabrałam się za mycie podłogi, ale to się tylko rozmazywało i autentycznie nie chciało zejść. Krok po kroku i wysprzątałam wszystkie kąty. Coś czuję, że to był pokruszony knot od świeczki
Właśnie słuchałam w Radiu357, że plantatorzy polskich warzyw protestują, bo są w moim odczuciu paskudnie wykorzystywani w ich odczuciu z pewnością jest to mocniej akcentowane. Dla przykładu paprykę chcą od nich skupować za 1,5 od kilograma. No normalnie świństwo. Wszyscy wiedzą ile kosztuje w sklepach więc brak słów. W związku z tym ogłosili samozbiory. Ludzie mogą przyjeżdżać i zebrać sobie samodzielnie, płacąc 2 zł za kilogram. Odchodzą koszty opłacenia ludzi i magazynowania a to już coś. To samo jest z innymi warzywami. Rząd nie dba w ogóle o polskie rolnictwo, wolą importować np. z Ukrainy. Złości mnie to, bo taka krótkowzroczność prowadzi do zagłady polskiego rolnictwa. Czy już naprawdę nie ma mądrych ludzi w rządzie? Nikt nie może tego zatrzymać...? Ech!
Czas zabrać się za pracę.
Dobrego dnia
Witam czwartkowo i deszczowo
Tak,u nas pada od kilku dni z małymi przerwami. Pogoda taka,że tylko spać się chce. Za godzinę mam wizytę u lekarza. Ciekawe co mi powie na wyniki. Poza tym też idę dzisiaj na zakupy. Pozdrawiam
Trzymam kciuki i czekam na wieści.
Wieści takie,że mam dopisany jeszcze jeden lek i brać nie raz a 2 x dziennie. Poza tym mam wykonać OB i CRP oraz za 2 tygodnie przyjść z pomiarem ciśnień i wynikami. Zawsze miałam podwyższony OB i CRP też,podejrzewam,że to stawy dają się we znaki,bo wszystkie inne badania miałam porobione a mimo to nic nie wyszło. Wielokrotnie słyszałam-taka pani uroda...no nie wiem.. Zobaczymy
Czyli krok do przodu, ale jeszcze nie masz spokojnej głowy. Miejmy nadzieję, że lekarz wykaże się wnikliwością i trafi z leczeniem.
I już czwartek. Przez wyjazd zrobił mi się strasznie krótki tydzień.
U nas samozbiory to standard.
Płacisz mniej niż za zerwane do kupienia, a wybierasz sobie co Ci się podoba. To forma niejakiej atrakcji.
Od dzisiaj ochłodzenie, chyba temperatury pod 30 tutaj się skończą. Bo u mnie to jeszcze trochę będzie.
Kolejny huragan w drodze. Jerry. Ale teraz zakręci jeszcze przed Bermudami.
Wezystkie tegoroczne szły podobnym szlakiem.
Goplana trzymam kciuki za wyniki i dobrze dobrane leki.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
A jaki będzie, to się okaże 
Ale tu cisza. Przyniosłam gorącą herbatę z pigwą - macie ochotę? Idealna na taki pochmurny dzień.
Właśnie się zdziwiłam, że już jest jedenasta. No i dobrze, niech ten czas pracowniczy płynie szybko a potem niech spowolni
Goplano, cały czas zaglądam czekając na wieści od Ciebie.
Zakupy wczoraj zrobiłam i już dziś nie muszę maszerować do sklepu. Po pracy muszę tylko powycierać kurze i zrobić pranie. Zapowiada się luzacki weekend
Dobrego dnia
Z luzackimi weekendami to różnie bywa.
U mnie pracowity gospodarczo.
Pranie, sprzątanie, zakupy, gotowanie.
Mam tyle pomysłów co bym upiekła. Tyle, że potem to trzeba zjeść.
Zobaczymy jak będzie z realizacją. A może zamknę drzwi na klucz i pojadę w góry.
A może nie.
Też czekam na wieści od Goplany, co postanowione.
Wiecie, że zgubiłam ser. Kupuję taki, który zastępuje mi polskie caprese. Nie smakuje tak samo, ale został zaakceptowany jako substytut.
No i byłam przekonana, że mam, że przywiozłam z domu, zaraz na początku. Plan był na śniadanie. Przeszukałam całą lodówkę, nie ma.
Nie myślę, abym zjadła. Bo już kilka razy się przygotowywałam do śniadania z nim. Sprawdziłam zakupy (paragony w aplikacji) - nie ma. Chyba, że kupowałam w sklepie, wtedy mi nie pokaże w aplikacji, jeżeli nie użyłam karty, którą płacę za zakupy online.
Jeszcze muszę zapytać męża czy nie został w domu.
Bo mam dwa sery, z których on powinien mieć jeden.
Może przez pomyłkę zabrałam.
Nic to, musiałam kombinować inne śniadanie, a już nie miałam za dużo czasu, zużyłam go na poszukiwania.
Witam sobotnio
Kawa pod ręką, muzyczka w tle a wcześniej słuchałam wywiadu z Aidą (wizjonerką ) i tak leci spokojnie poranek.
Jesień na całego , ale mam też akcenty nie pasujące do tej pory roku czyli tulipany, które dostałam od Połówka. Pięknie się rozwinęły i cieszą.
To mi dodało energii, bo uwielbiam wyjeżdżać w tym okresie. Przyznam Wam się, że nie przepadam za "biesiadami". Wolę mieć wieczór na luzie, po swojemu, spontanicznie, ze spacerami brzegiem morza. Zarezerwowałam na trzy noce.
Ale luzik
Za oknem szaro i ponuro. O szóstej usłyszałam za oknem jak duży jest wiatr i tak mi się fajnie zrobiło , gdy przytulałam się do poduszki
Wczoraj wpadł mi do głowy pomysł i pomyślałam, że sprawdzę jakie są ceny wynajmu apartamentów nad morzem na okres sylwestrowy. Nooo... szaleństwo powiem Wam. Zaparłam się i znalazłam fajną ofertę . Nie macie pojęcia jak się cieszę
Spadajcie, bo kawa stygnie.
Dobrego dnia
Hej hej w sobotę.
Znowu nie wyspana.
Bo zachciało mi się ziarnek kawy w czekoladzie na wieczór. To moja jedyna słodka słabość. Staram się unikać, bo wiem jak działa. Ale wczoraj nie mogłam się oprzeć.
I jeszcze zasypiając ucieszyłam się, że tym razem nie działa... obudziłam się przed 2 i ponad dwie godziny obracałam, jak zasnęłam, to do 7, jak nigdy.
Racze się kawą z Sumatry. Następna będzie Bali.
Ogólnie to z wiekiem porobiło mi się z kawą. Nigdy nie działała, poza tym, że pierwszy łyk rano otwierał szeroko oczy. Potem mogłam wypić każdą ilość, o każdej porze i spać po tym do rana.
Ale się zmieniło. Najpierw chyba ilość porannej kawy. A potem zabrało mi kawę w ciągu dnia, rzadko kiedy piję, nawet w gościach czasami odmawiam, gdy czuję sprzeciw ciała.
Zaraz trzeba brać się do zajęć dnia wolnego, samo się nie zrobi.
Ale najpierw śniadanie, znowu nie mam pomysłu.co bym zjadła.
Córka nie przyjedzie za tydzień. Bo nie ma nikogo do psa. Mieszka blisko terenu festynu stanowego, który trwa 2 tygodnie, zaczyna się za tydzień. Ogromna impreza, wszystkie drogi zawalone. Dojazd, który zajmuje 5-10 minut, w trakcie imprezy 2 godziny.
Umówiłyśmy się na listopad.
Zastanawiam się czy nie pojechać na rodeo, nigdy nie byłam, nie widziałam. Nie lubię imprez w tłumie, ale doświadczenie pewnie nieziemskie. Za tydzień będzie, całkiem blisko mnie. Pomyślę jeszcze.
Witam sobotnio
Pozdrawiam serdecznie.
Pogoda za oknem jest jaka widać,więc nadrabiam zaległości w oglądaniu filmów na Netflixsie. Za jednym posiedzeniem obejrzałam potwora opowieść o Edzie Geinie. Mocny,miejscami bardzo dosłowny,jednak najbardziej polecam obejrzeć brazylijski film ''Caramelo'',ubeczałam się jak nigdy. Polecam.
Poza tym dzień jak co dzień. Mieliśmy na obiad spaghetti z parmezanem. Bardzo dobre
Właśnie skończyłam oglądać "Caramelo". Otarłam ostatnie łzy i pomyślałam, że zaglądnę do Kawiarenki. I co widzę? Podpowiedź, że mam oglądnąć ten film. Wygląda na to, że robiłyśmy to samo
Niesamowita zbieżność.
Ech, zatęskniłam za moimi psami, których już nie ma...
Rzeczywiście niesamowita zbieżność
ja też tęsknię za każdym moim pieskiem. Odejście każdego przeżywałam okropnie. W końcu człowiek się zżył jak z najlepszym przyjacielem.
Dokładnie tak samo myślę.
Witam niedzielnie

Do tego kompot z jabłek i winogron i może szarlotka. Może,bo nie za bardzo chce mi się piec
Wszystko przez tą ospałość jaka mnie ostatnio dopadła. Może przez pogodę,może przez podwyższone ciśnienie,sama nie wiem. W każdym bądź razie mam sporo jabłek,które trzeba mądrze spożytkować. Część wykorzystałam na mus,a reszta póki co na bieżąco.
A przy okazji ,co tam u Was na niedzielny obiad?
Na dworze dość wietrznie,w dodatku siąpi deszczyk. Nic tak nie relaksuje jak aromatyczna korzenna herbata. Właśnie zaparzyłam,napijecie się ze mną?
Oczywiście,żeby tradycji stało się zadość ,no i na lekką chrypkę gotuje się aromatyczny rosół ze swojskiego brojlera. Dostałam od mamy bratowej ,która jeszcze takie kury hoduje. Na drugie będą rolady z karkówki,kluski śląskie i modra kapusta przez nas nazywana czerwoną
Tymczasem pozdrawiam i czas wracać do kuchni
Witam niedzielowo
Jak jesteśmy gdzieś i podają rosół , to On zjada za mnie. Ja ogólnie jestem lekko "skrzywiona" kulinarnie. Śledzia solonego nie zjem (chyba, że jest marynowany, to już co innego). Nie przepadam za grochówką. Nie lubię tortów i ciast z kremem. Nie jadam kiełbas i karkówki. Sery pleśniowe i kozie mnie odrzucają. Same widzicie - dziwadło ze mnie
. 
Polecam.
Goplanie, u Ciebie jest taki zestaw na obiad, że pewnie każdy by się przysiadł . Tradycja aż "kipi". Mój mąż byłby zachwycony. No i tutaj muszę się przyznać , że biedny jest ze mną , bo ja rosołu nie jadam. Dla mnie to baza do zupy - no tak mam i co poradzić
Jeśli chodzi o obiad, to dziś mam powtórkę z wczorajszego dnia, bo otworzyłam owczą fetę i chcę ją dziś dokończyć. Jednym słowem będzie grecka sałatka . Pomyślicie - co to za obiad? Gwarantuję, że będę najedzona, bo to nie będzie porcyjka tylko duża porcja
A skoro mowa o jedzeniu, to teraz w ramach zdrowia i odporności zakupiłam nową porcję czarnego czosnku. Jest tak pyszny, że chętnie bym jadła więcej, niż zalecają
Załapałam się na herbatę od Goplany a w zamian zostawiam moją z goździkami i cytryną.
Udanej niedzieli
Teoretycznie to u nas taki zestaw zwykle w niedzielę,bo w tygodniu zawsze jedno danie. Zupa albo drugie. Ostatnio nawet częściej zupa. W piątek był kapuśniak,w czwartek krem z cukinii. A sery lubimy,każde od białego po pleśniowy. Każdy ma swój smak Smakosiu,nic w tym dziwnego
A co do rosołu,to parę razy pisałam,że nie przepadam,robię to głównie ze względu na mężowskiego. Chociaż jesienią czy zimą najlepiej mi smakuje czysto wołowy. Mój Tato zajada z ziemniakami,dla mnie z kolei nie do przełknięcia. Śledzie lubię każde,ale najlepsze dla mnie to te w śmietanie z mleczem i całymi ziemniakami. Jadam rzadko najwyżej 3 x do roku. Ostatnio ze 2 tygodnie temu na targu wyczaiłam z beczki,superowe. Czego zaś nie lubię to kaczki..Pamiętam jak Mamusia piekła zawsze na święta,to wyjadałam tylko jabłka,bo to była kaczka pieczona z jabłkami oczywiście. A inni wręcz uwielbiają. Także nie ma się czym przejmować. Każdy coś lubi i czegoś nie lubi i to jest normalne
Pozdrawiam niedzielnie
Czuję się "rozgrzeszona"
Ja słyszałam. Ale nigdy nie widziałam takiego.
Nie ma smaku tradycyjnego czosnku, bo ten jest fermentowany. Jem każdego dnia rano 2 ząbki, bo nie pozostawia zapachu. Wstawię cytat dla bardziej profesjonalnego opisu:
"Czosnek w wyniku procesu fermentacji zwanego reakcją Maillarda, który polega na poddaniu świeżego czosnku obróbce cieplnej w temperaturze 60-70°C i kontrolowanej wilgotności w specjalnie przystosowanym do tego piecu. Proces ten trwa to od 1 do 2 miesięcy. Wzrasta wtedy zawartość flawonoidów i kwasów fenolowych w czosnku oraz tworzą się związki biologiczne, dzięki czemu czarny czosnek wpływa korzystnie na cały nasz organizm.
Czarny czosnek wykazuje udowodnione działanie przeciwzapalne, przeciwutleniające, przeciwalergiczne, przeciwcukrzycowe i przeciwnowotworowe oraz silne działanie antyoksydacyjne.
Dzięki przetworzeniu traci ostry smak i zapach, ma lekko słodkawy aromat, słodko-kwaśny, oryginalny bukiet (tzw. piąty smak umami). Świetnie podkreśla smak zup, sosów i dipów. Można używać go do marynat, jako dodatek do mięs, sałatek czy owoców morza. Świetnie sprawdza się również w różnorodnych deserach.".
Dzień dobry w niedzielę.
Stawiam kawę. Dzisiaj Peru i Etiopia będzie.
I ciasto z mango, z oryginału zwane mango tiramisu wegetariańskie.
Całkowicie zmienione przeze mnie na low carb.
Jest super.
Będę jadła sama, ale robiłam z myślą, że na urodziny syna. Wczoraj skończył trzydzieści.
Będzie na śniadanie.
Każdy ma swoje dziwadła jedzeniowe, to lubi, tamtego nie, bez żadnego logicznego wytłumaczenia.
Ja jestem jednodaniowa. Lubię się najeść do syta daniem, a nie tylko popróbować.
Umiem swoje dziwadło wyłączyć na wychodnym- w gościach, restauracji.
Choć są rzeczy, których nie zjem, bo nie lubię całkowicie.
Lubię sałatki wszelakie.
Lubię wymyślać, pomysły kotłuja mi się pod czaszką, połowę zapomnę nim zrobię. Nigdy nic nie smakuje dwa razy tak samo. A danie może ulec metamorfozie w trakcie gotowania.
Gotuję wyobraźnią, widzę smak i zapach. Mam zaburzone oba zmysły przez katar alergiczny. Nie rozpoznam smaku i zapachu przypraw, tylko te intensywne. Ale umiem ugotować to danie, wiem co będzie składem.
Tak samo z winem, jak piję to jest dobre lub nie, nie rozpoznam nawet mojego ulubionego chardonnay po smaku czy zapachu. Ale wiem jakie wino stanowi połączenie z jedzeniem. Gdy nie pasuje, ani jedno, ani drugie mi nie smakuje jak powinno.
Kupiłam bilet na rodeo.
Za tydzień jadę.
Mmm jaka pyszna kawa,pełna aromatu,super. Parzysz w ekspresie czy jak dawniej zalewasz wodą? Znam osoby ,które do tej pory tak piją i inaczej nie chcą,bo im nie smakuje. Dobrze,że mi przypomnialaś o mango.Wciąż go mam w zamrażalniku. Mialam robić Twoje ciasto i tak mi z głowy wyszło,trzeba w końcu zrobić. A swoją drogą do czego można jeszcze wykorzystać mango?
W domu mam ekspres ciśnieniowy.
Tutaj k-cup, mój ekspres turystyczny, na kubek wody, taka bardzo prosta wersja bez filtrów ekspresu przelewowego. Na stanie jest też większa wersja tego ekspresu, ze zbiornikiem na wodę. Ale, że tu wszystko bardzo szybko się pokrywa nalotem, wolę moją na jeden kubek.
Nie jest to kapsułka jak do nesspresso czy podobnych, zwykły mały pojemnik z kawą, której folia jest przebijana i woda przelatuje przez. Są też wersje kaw smakowych, ale ja preferuję kawę kawę.
Kupiłam sobie zestaw startowy kaw jednej firmy, mieli akurat promocję (tym samym mam prawie 300 kaw do wypicia, hehehe, bo najpierw zamówiłam inne)- są super, mam przegląd całego świata.
Poszłam zrobić zdjęcia.
Ekspres, kawy, które udało mi się wykopać, jest więcej rodzajów, pojedynczy kubeczek oraz ciacho dla Was.
Co do mango to daję do chia pudding - jako warstwę musu albo owoce, jogurt z mango (plus jakieś orzechy, inne owoce)
Salsa na ostro z mango i awokado - super do ryby
Surówkę z białej kapusty z dodatkiem mango - w majonezie.
Moja siostra tak się cieszyła z mango tutaj.
Bo takie tanie.
Po pierwszym stwierdziła, że piekielnie słodkie, że polskie są dużo mniej.
Muszą być zerwane dużo wcześniej, nasze jesxcze dojrzewają na drzewach.
Tak samo z awokado. Moje najmniej dojrzałe jest bardziej dojrzałe niż te co oglądam na zdjęciach z Polski. Kwrstia tekstury.
Tych dojrzewających na drzewie owoców możemy Ci szczerze pozazdrościć. Żeby trafić w Polsce na dobre awokado, to naprawdę trzeba mieć farta. Zazwyczaj jest niedojrzałe.
Taki ekspres, to dla mnie ciekawostka. Też bym się cieszyła z możliwości spróbowania kaw z różnych rejonów.
Najbardziej popularny rodzaj w Stanach.
W większości domow jest szuflada czy stojak na k-cup, każdy może sobie wybrać jaką chce, o ile gospodarz przewiduje różne rodzaje.
Ja mój ekspres kupiłam w pandemię, gdy nawet kawy nie było w hotelach, bo można się zarazić, a w pokojach często były saszetki jak do herbaty, strasznie podłe.
I tak zostało, wożę go wszędzie, choć czasami (rzadko) mają tego typu w hotelu, wtedy nie wyciągam.
Czasami pakuję do pracy, moi pracodawcy bardzo rzadko piją kawę, a na jeden kubek nie będę brudzić przelewowego.
Ja też kupuję niedojrzałe awokado, ale ono zostało w pełni ukształtowane na drzewie.
2-3 dni i będzie dojrzałe.
To z Meksyku.
Peruwianskie nie jest dobre, często trafiają się zonki. Za wcześnie zerwane, gdy nie ma szansy dojrzeć, jedynie się zepsuje.
Latem, coś ze 3 miesiące mieliśmy bana na meksykańskie. Bo poturbowali kontrolera, został wstrzymany import. A tylko jedna prowincja może dostarczać do Stanów. Tyle się dowiedziałam. Od jakiś dwóch, może trzech tygodni meksykańskie wróciły.
Witam, no i mamy poniedziałek i już jest 13 jak ten czas leci, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, spokojnego i pięknego dnia
Uuuu, ale się napracowałaś! U Ciebie mąką chyba schodzi w mgnieniu oka. Jak drożdżowe na maśle, to chwytam kawałek i zaczynam dzień
Witam poniedziałkowo
Startujemy z nowym tygodniem. Jaki będzie? Czas pokaże. Ja już mam do środy dni rozplanowane.
Wczoraj się wypadało i dziś poranek jest pogodny. Nawet słońce się pojawiło. Jest szansa, że w tygodniu też nie będzie padać.
W pracy póki co cisza. Zaraz zaczną się schodzić. Atmosfera się poprawiła, ale jeszcze jest jedna zagadka nad naszymi głowami więc niepokój pozostał.
Śniadanie już zjedzone więc czas zabierać się do pracy. Dziś miałam płatki owsiane z żurawiną.
Zostawiam herbatę z pigwą. Częstujcie się.
Dobrego startu w nowy tydzień
U nas też pogodnie.Podobno od 15-ego ma się całkowicie ocieplić.Zobaczymy,bo czeka mnie sprzątanie i mycie pomników. Czas leci,a ja nie lubię robić wszystkiego na ostatnią chwilę
Jak ten czas gna, zaraz połowa miesiąca.
Nie obejrzymy się a choinkę trzeba będzie ubierać.
U mnie ma być cieplejszy tydzień, cieplej niżw domu. Nawet 27 stopni. Zobaczymy.
W domu muszę mężowi przypomnieć o zerwaniu khaki, nie są jeszcze dojrzałe, ale temperatura spadnie poniżej 10.
U mnie zaczyna się długi roboczy tydzień, z długimi godzinami. Jak co tydzień.
Już niedługo, w przyszłym tygodniu, zgodnie z terminem, jak się da powinni oddać im środkowe piętro do użytku. Nowa kuchnia, łazienka i pokój dzienny z kominkiem.
Zobaczymy czy bałagan z piwnicy przejdzie na piętro.
Spadam, pora na śniadanie, dzisiaj sałatka, a to wymaga ciut czasu na przygotowanie.
Jak zwykle mam za dużo wszystkiego.
Ale za tydzień nie myślę robić zakupów. No chyba żeby.
Witam wtorkowo
Grunt, że nie myślałam, iż jest piątek, bo wtedy by "zabolało" 
Dodam najlepszej, maminej zupie 
Obudziłam się z myślą, że dziś środa. Oczywiście, kiedy zaczęłam się zastanawiać co miałam dziś zrobić, to dotarła do mnie rzeczywistość. Wszystko dlatego, że przez to planowanie wybiegam myślami do przodu i potem takie niespodzianki
Dziś jadę do rodziców. Muszę zrobić zakupy, trochę sobie razem posiedzimy i oczywiście będę się "gościć" przy pomidorowej
Od rana ostro pada. Mam nadzieję, że do 15-ej się wypada. Tyle dobrego, że nie jest zimno.
Goplano, jak się czujesz?
Przyniosłam herbatę z pigwą i goździkami. częstujcie się.
Dobrego dnia
A dziękuję, lepiej się czuję. Zresztą wkrótce mam wizytę u kardiologa,więc jeszcze mi coś powie,może zleci badania jak co roku zresztą. Zobaczymy.
Dla mnie nie do ruszenia. Podobnie jak zupa grzybowa,u nas tylko z makaronem,z ziemniorami odpada
A jak Twoje zdrowie Smakosiu? Poza tym pomidorowa w dodatku mamina,mmm najlepsza na świecie. A z ryżem czy makaronem? Znam takich co jedzą z ziemniakami
Jak pomidorowa, to zawsze z makaronem, ale gdyby była z ryżem, to też bym zjadła
Jeśli chodzi o zdrowie, to dziękuję - u mnie w normie. Biorę te tabletki na nadciśnienie i jak mierzę, kiedy usiądę na spokojnie, to zazwyczaj jest w normie. W ciągu dnia, to nie wiem, ale ja czułam i czuję się dobrze więc ciężko mi ocenić. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie biorę tych tabletek bez sensu
Mnie tam nie przeszkadza, że dopiero wtorek.
Dla mnie to już wtorek.
Lekko letni tydzień się zaczął, rano chłodno, potem ciepło.
Góry zmieniają się codziennie.
Coraz więcej kolorów. Coraz ładniej.
Cieszę się na rodeo.
I znalazłam sobie kolejną imprezę na zewnątrz, festiwal wina.
Fascynuje mnie jazda na beczkach, w beczkach. Barrel raid. Chcę to zobaczyć, nie koniecznie skorzystać.
Jest też labirynt w kukurydzy, 5 akrow pola. Tam nie wejdę. Bo nawet jak się nie zgubię, to trzeba się nachodzić.
Zobaczymy co i jak.
Tabletki nie są bez sensu. Po to je wymyślono
Dają poczucie bezpieczeństwa, gdy my sami albo warunki zewnętrzne zawodzą.
Dla mnie - czy to cholesterol, czy ciśnienie leki to ochrona tych najmniejszych naczyń krwionośnych dookoła mózgu, które zatkane umierają. A nadmierny przypływ krwi może spowodować tętniaka (nie tylko w głowie), taka droga okrężna dla pompowanej krwi), utraty pamięci przez brak tlenu.
Dieta dietą, gdyby była trzymana całe życie, nie byłoby potrzeby tabletek. Dla mnie jest ona uzupełnieniem, żeby nie było gorzej.
Ale to moje zdanie.
Jeśli chodzi o leki na nadciśnienie, to nie dyskutuję. Tutaj nie ma zmiłuj. Jak coś jest nie tak, to trzeba brać. Niepokojące jest jednak to, że lekarz nie wie co powoduje taką nieprawidłowość. W moim przypadku właśnie tak to wygląda.
Natomiast w temacie cholesterolu uważam, że zbyt szybko przepisuje się ludziom leki, które na dodatek mają istotne dla sprawnego funkcjonowania skutki uboczne. Obniżane są normy laboratoryjne, co powoduje, że lekarze stosunkowo szybko chwytają za receptę. Koncerny farmaceutyczne zacierają ręce... Długo by można było na ten temat pisać.
Zgadzam się, że leki są wypisywane przy ledwie podwyższonym cholesterolu.
Sporadycznie się robi się rozbicie na wstępie.
Ja mam podwyższony ogólny od 30tki. Nikt nie zrobił nigdy rozbicia. Dopiero w Stanach dowiedziałam się, że to efekt wysokiego dobrego cholesterolu.
Potem i ten zły poszedł w górę, znowu bez leków.
Dopiero jak trojglicerydy poszybowały w kosmos, stosunek cholesteroli był niewłaściwy zdecydowałam się na leki.
Pandemia zdecydowała o wyeliminowaniu leku, mój lekarz zamknął praktykę, a do nowego nie było wizyt.
Po trzech miesiącach trojglicerydy poszły powyżej 300. Od tego czasu nie zrezygnowałam z leków.
Dietę niskoweglowodanowa trzymam od ponad 20 lat, im dalej tym mniej skoków w bok.
Wyniki powinnam mieć koncertowe, a nie są.
Niestety masz trochę tych "zagadek". Badali u Ciebie insulinooporność?
Nie, w takim sensie jak w Polsce, bo w Stanach nie robią krzywych.
Mam zawsze komplet badań cukrzycowych, ze względu na neuropatię.
Nigdy nie miałam podwyższonego poziomu glukozy, nawet bez postu, z krótką przerwą od jedzenia.
Jak w Polsce miałam badanie w obciążeniu glukoza, też nigdy nie było nic podejrzanego.
Nie mam żadnych oznak, które mogłyby wskazywać na insulinoopornosc.
Moje wyniki cholesterolowe mogą wynikać z żółtaczki zakaźnej, którą przeszłam. Może brak woreczka żółciowego. Może niektórzy tak mają i już, trzeba pomagać lekami.
W każdym razie co roku mam badania wątrobowe czy statyny nie wpływają negatywnie na wątrobę.
Super, że masz robione kontrolnie badania i wątroba jak widać świetnie sobie radzi.
Jeśli chodzi o stosowanie statyn, największe ognisko niepokoju powinno skupiać się wokół kwestii zwapnienia naczyń krwionośnych (które najpewniej jest wynikiem blokowania przez statyny syntezy witaminy K, która zwapnienia tkanek miękkich hamuje). Można starać się spowolnić lub nawet zupełnie zahamować ten proces poprzez dbanie o aktywowane białko MGP, które realnie pozbywa się nadmiaru wapnia ze ścian tętnic. Za aktywację tego białka odpowiada m.in. witamina K2.
Witam środowo




Jakoś niespokojnie dzisiaj spałam. Jak już zasypiałam, to zadzwonił telefon a potem człowiek robi się taki...hm...podenerwowany? Budziłam się często a jak wstałam, to byłam taka "zakręcona", że musiałam na wszystko uważać, bo ruchy miałam średnio ogarnięte. No ale niczego nie wydziwiłam a to już coś
Wczoraj wróciłam od rodziców późno więc dzień minął bardzo szybko. Ale pomidorowa była pyszna
Dziś znowu pędem po pracy, bo mam gościa. Niestety nie mam obiadu więc najpewniej usmażę sobie jajka albo ugotuję kaszę jaglaną, bo mam fajną mieszankę z dodatkami. Grunt, żeby było szybko i zdrowo
Herbata tradycyjnie zrobiona więc zostawiam na podgrzewaczu. Częstujcie się
Dobrego dnia
Za herbatkę bardzo dziękuję,nie ma to jak złocisty wrzątek z miodkiem,cytryną ,choć nie taki znowu wrzący ,bo miód traci właściwości. Swoją drogą lubicie miód? U nas używany codziennie,także do niektórych potraw.
Pomidorowa wiadomo,na pewno była pyszna-na przecierze czy przesmażonych na maśle pomidorach? Jeszcze można sobie na takie pozwolić.
U mnie dzisiaj dawno nie robiona Fasolka po bretońsku. Mężowski lubi też tylko swojską. W życiu by nie zjadł takiej z baru,choć kiedyś były na porządku dziennym
Pomidorowa na przecierze firmy Pudliszki. Pewnie z pomidorów z działki byłaby przepyszna
Dawno nie jadłam fasolki po bretońsku a fasola taaaaka zdrowa. A skoro mowa o zdrowiu, to pozwolę sobie wkleić link z krótkim filmikiem dot. demencji itd.
Może ktoś będzie zainteresowany. W moim odczuciu wart oglądnięcia.
https://www.youtube.com/watch?v=Stdf7ETY3lI
Ja lubię miody posiadać. Jem rzadko, do potraw rzadko dodaje, jedynie do sosów sałatkowych. Nie używam jako słodzidła.
Dla mnie są za słodkie, w większości wypadków. Jednak daje się znaleźć takie wytrawne. Lubię lawendowy, z czarnej szałwii, z awokado, sumac. Ostatnie odkrycie to słonecznikowy, chyba najbardziej wytrawny jaki jadłam.
W domu czeka tymiankowy.
Z polskich to rzepakowy i wrzosowy, tego ostatniego nie jestem pewna.
Nie lubię żadnych z dodatkami- teraz moda na chili, raz kupiłam, do dzisiaj męczę. I nie lubię mieszanek z dżemem. Miód jest sam w sobie królem, nie potrzebuje wsparcia.
Dzisiaj 15, jutro będziemy w drugiej połowie miesiąca.
Pracodawcy zaprosili mnie na urodziny całej trójki dzieciaków plus kuzynki, do dziadków.
Na sobotę. Musiałam odmówić, bo mam bilet na rodeo.
Zresztą co ja bym tam robiła wśród rodziny - ich jest 5 rodzeństwa, każdy z trójką dzieci. Takie piąte koło u wozu.
Nie lubię chodzić na imprezy u pracodawców. Bo dla dzieciaków to strach, zawsze się boją, że skoro ja przyszłam, to znaczy, że rodzice wyjdą. A to ich dzień, ich impreza, nie powinna być zakłócona.
Pierwszy raz kupiłam sobie koszulki na Halloween. Nigdy nie miałam swojej, jedną w spadku po córce, w nielubianym kolorze. Zapomniałam przywieźć, choć świątecznych zabrałam komplet.
Jedna jest z czarnym kotem, druga bardziej uniwersalna, z dyniami.
Coraz bardziej się amerykanizuje, hehehe.
Witam porannie i czwartkowo
Jestem od wczoraj podenerwowana. Tłumaczę sobie, że to bez sensu a mimo to ciągle mam w sobie "nerwa". Wkurzyłam się na kierowcę DPD. Zamówiłam paczkę dla rodziców z dostawą do domu, bo nie odbiorą w paczkomacie. Kierowca miał awarię auta (jak ustaliłam) i wrzucił ją we wtorek do paczkomatu z adnotacją, że odbiorcy nie było w domu. Zadzwoniłam i powiedziałam, że rodzice nie odbiorą, ale paczki do tej pory nie ma. za to widnieje informacja, że jak dziś nie odbiorą, to to wróci do nadawcy. Będę próbowała dodzwonić się do kierowcy, ale złości mnie to jak nie wiem co, bo od rana myślę o tym a mam jeszcze inne rzeczy na głowie. Wrr! No! Wygadałam się. Sorry, ale musiałam.
Pogoda znośna, ale zrobiło się wilgotno i ma trochę pokropić. Ciekawe jaka będzie na 1 listopada...?
Herbata i zmykam.
Dobrego dnia
No to druga połowa miesiąca.
Dąbrowka zniknęła, odezwij się, daj znać.
Smakosiu nie dziwię się, że się denerwujesz.
U mnie problem jest to, że co najwyżej zostawiają pod innym adresem. Pół biedy jak obok, czasami zupełnie bez związku.
Głównie kupuję na amazonie, jak się nie znajdzie oddadzą kasę albo wyślą nowe. Ale to strata dla sprzedawcy.
Ostatnio zamowiona kawę zostawili w budynku obok. Bo tam jest na parterze, a u mnie wysokie wejście.
Jak, za radą właściciela mieszkania, odebrałam sobie, teraz wiem które zdjęcie jest z którego mailroomu.
W zeszłym tygodniu wstawił zdjęcie z drugiego budynku, a była u mnie, dobrze, że zerknęłam najpierw, bo znowu bym się denerwowała, że zginęła.
Mały chory będzie. Wczoraj nos mu się popsuł, nie działa wg jego słów.
Znaczy, że całe domostwo może być chore.
Niby nic nowego, bo oni ciągle kaszlą. Tyle, że do tej pory dla mnie to było bardziej reakcją uczuleniowa na remont w domu, ciągle trwa. Tyle pyłu, kurzu, różnych dziwnych zapachów.
Mam nadzieję, że przetrwam.
Mąż wczoraj zerwał moje persimony (khaki), bo od dzisiaj duży spadek temoeratur nad ranem, nawet ma być 5. Mogłyby nie przetrwać. A muszą jeszcze trochę podejrzewać.
7 sztuk, co w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy były 2 jest zwiększeniem ogromnym.
Ale i tak boli, że tyle opadło w trakcie. Bo na początku było ich ogrom.
Ale tak miało być. Teraz tylko byle dotrwały do 11 listopada, wtedy będziemy się widzieli.
Oj, szkoda by było gdyby miały zmarznąć, szczególnie, że drzewo się w tym roku postarało
Też lubię kaki. Czasami kupuję, ale tylko te dojrzałe (pomarańczowe), bo zauważyłam, że jak mają dojrzeć w domu, to są słabe w smaku.
Jeśli chodzi o paczkę, to dzwoniłam do kuriera i nie odbierał telefonu a raz nawet rozłączył. Mama cała w nerwach, bo sms-y z ponagleniem przychodzą i straszą, że paczka wróci do nadawcy. Tak więc nie było innej możliwości jak urwać się z pracy na chwilę i pojechać do paczkomatu. Dziwna rzecz, bo jak wchodzę na Allegro (gdzie paczkę zamawiałam), to widnieje informacja, że paczka jeszcze nie została odebrana. Ale już mnie to nie interesuje. Kurier nie odebrał telefonu więc niech sam się zastanawia o co chodzi.
Dziwne to dziwne.
U mnie paczki zostawia się pod drzwiami, ot tak.
Teraz w apartamecie to przedsionek przy skrzynkach pocztowych, szumnie zwany mailroom.
U córki jeszcze w Greenville zainstalowali coś w rodzaju paczkomatow w pomieszczeniu, dostawała kod dostępu.
Teraz ma zostawiane pod drzwiami albo ma pokój z regałem, tam zostawiają (widzę na zdjęciach potwierdzających dostarczenie na amazonie).
Moje khaki po zerwaniu, jeden zaczął pomaranczowiec bardziej. Chyba najdłużej dojrzewające owoce. Zaczynają późną wiosną mieć owoce, a czekają na listopad.
W zeszłym roku zrywałam 11 października, sprawdziłam po datach zdjęcia. Nie uwiecznilam kiedy zjadłam.
Żeby dojrzały w domu muszą być zerwane jak zmienią kolor, nie wcześniej.
To kaki na drugim zdjęciu wygląda jak pomidor
Wracając do przesyłki, to gdyby nie było nikogo w domu, to rozumiem, że kurier musi gdzieś zostawić, ale moi rodzice nigdzie nie wychodzili. Nie dotarł pod adres, bo mu się auto zepsuło więc zostawił w paczkomacie i nie interesowało go, że ktoś nie ma możliwości skorzystania z paczkomatu i z tego właśnie powodu była zamawiana do domu.
Moja córka w zeszłym roku mnie pytała czy chcę worek pomidorów, przysłała zdjęcie galonowego worka kaki. Dostała w pracy.
Pyszne były...
Piątek, piąteczek, piąteluniek



Już koniec tygodnia pracy - ale zleciało.
Wczoraj miałam dość intensywny dzień więc wieczorem szybko mnie zmorzyło. Wyobraźcie sobie, że zasnęłam już o 20.30 Planowałam coś posłuchać i "kuniec"
Dziś po pracy umówiłam się z koleżanką na kawę, bo dawno się nie widziałyśmy.
Wczoraj zrobiłam sobie zakupy i już mam spokój w weekend. Mam smaka na barszcz ukraiński i pomyślałam, że ugotuję jutro i pewnie będzie co jeść przez 3 dni
A! Przypomniało mi się! Wczoraj w Lidlu kupiłam z serii Regionalne, polskie smaki (specjalny regał) "Paprykarz z leszcza". Ceny nie pamiętam, ale coś koło 8 złotych za 300g. Miłe zaskoczenie, bo to naprawdę super produkt. Doskonale dosmaczony, konsystencja zwarta więc jeśli ktoś lubi, to naprawdę polecam spróbować. To jest jakaś inauguracja tego produktu, bo wcześniej nie było. Konserwy jadam bardzo rzadko, ale dobrze czasami mieć coś "pod ręką" na wszelki wypadek
OK, koniec tego dobrego - trzeba brać się do pracy.
Dobrego dnia
I ja się cieszę na piątek.
Dwa dni wolnego.
Zakupów nie robię, muszę pozjdadać zapasy, bo jak zwykle oczy chciały a gęba nie da rady.
Dzisiaj skończę ciasto.
Chyba ugotuję zupę dyniowa na niedzielę. Upiekę dynię pizmowa (taką mam), warzywa na zupę, ostrą paprykę, wszystko zmiksuje z dodatkiem parmezanu. Na mleku kokosowym
Na dwa dni będzie co jeść, jak mi wyjdzie więcej, wtedy jeszcze jakiś słoik.
Wczoraj na obiad zrobiłam sobie parówki zapiekane z serem. Coś mi nie smakowały, na tyle, że nawet dzisiaj czułam ten smak.
Aż sięgnęłam do kosza, przez pomyłkę kupiłam wołowe. Nie lubię ich. Teraz muszę myśleć jak zutylizować. Zabiorę dzieciakom do pracy, oni tylko wołowe kupują.
Lubię dynię, zwłaszcza zupę z niej ,ale obierania już nie. Strasznie twarda skóra. W zeszłym roku jak nie zajechałam nożem po ręce,to mi się odechciało. Masz może jakiś sposób jak obrać dynię bez uszczerbku a może upiec i wtedy obrać?
U mnie te duże, twarde dynie są tylko dekoracyjne. Na Halloween do Thanksgiving
Do jedzenia używa się cukiniowatych (z nazwy) - winter squash lub hard squash.
Ja najbardziej lubię pizmowa, choć najbardziej to na wyrost, bo tylko tą kupuję, se względu na gładką skórę. Makaronowa jakoś przeraża mnie tym makaronem w środku, nie podoba mi się.
Swoją obieram obieraczka do warzyw.
W Polsce najbardziej popularna jest Hokkaido, ludzie jedzą po upieczeniu ze skórą. U mnie jej nie ma.
Myślę, że taką dużą możesz upiec ze skórą (bez pestek, pokrojoną na mniejsze kawałki) i potem wydrazyc z niej - tyle, że to będzie już tylko puree, w kawałkach się chyba nie uda. Choć może, tylko nie wiem czy warte zachodu.
Ja nie przepadam za dynią, jest dla mnie za słodka. Tak samo jak bataty. Mogę z tego ciasto zrobić, a nie na obiad. Bardzo trudno mi przełamać ten słodki smak, jest dominujący.
Choć raz czy dwa razy w sezonie zjem (znaczy przerobię jedną czy dwie piżmowe może wyjść więcej posiłków).
W tym roku odkryłam zapiekana w plastrach- w sumie jakieś 45 minut pieczenia.
Dynia w plastrach podpieczona z cebulą, najlepiej czerwoną i ostrą papryką przez 30 minut na 200 stopni.
Po tym czasie dodane słodkie papryki, owoce - brzoskwinie, gruszki czy figi pasują rewelacyjnie. U mnie była z gruszkami (pierwsza) i brzoskwiniami (druga), w oryginale z figami.
Na górę ser, w oryginale brie lub camembert (też zrobiłam), ale poezja jest blue oraz potarty gruyere.
W oryginale były ziemniaki, ale mi kompletnie nie pasowały.
Zapomniałam napisać, że zapiekac jeszczse przez 15 minut, w tej samej temperaturze.
Jak lubimy miękkie papryki, to można dodać od początku. Ja nie cierpię, stąd tylko 15 minut.
Ostrą kroję drobno, także jej wskazane jest rozciapanie, żeby dać smak wszystkiemu. Można użyć proszku ostrego.
W oryginale był jeszcze miód, ale to już za słodka bajka dla mnie.
A i jeszcze dynię skrapiam sokiem z 1 cytryny (już w naczyniu) oraz polewam delikatnie oliwą (trzeba pamiętać, że ser jest tłusty). Za pierwszym razem dałam zbyt od serca i już mi przeszkadzało.
Koniecznie kup dynię Hokkaido. Tej naprawdę nie trzeba obierać . Jest rewelacyjna w każdej postaci. Ja piekę ją w piekarniku i potem wykorzystuję na różne sposoby. Mieszam z innymi warzywami coś w stylu leczo, dodaję do ugotowanej kaszy albo robię zupę. Polecam!
Dziękuję Smakosiu ,a więc kupię Hokkaido i zrobię tak jak piszesz,bo przeciąć drugi raz ręki bym nie chciała,choć zdarzyło mi się to wtedy pierwszy raz
Aaa ,ile się piecze taką dynię i w jakiej temperaturze, żeby czasem nie przedobrzyć?
Ja kroję na ok. 2 - 3 cm kawałki, "oklejam" oliwą, solę i lekko pieprzę. Ale wiadomo - przyprawy, to już co kto lubi. Układam na blasze wyłożonej papierem i wkładam do piekarnika nagrzanego 180 - 190 stopni. Jak się zrumieni czyli po ok 20-25 minutach próbuję czy aby nie surowe i wyciągam
Moja koleżanka pod koniec pieczenia (tak na ok. 15 minut) kładzie miejscami na wierzch rozgniecione kawałeczki czosnku. Ponoć jest super kiedy zamiast soli pod koniec pieczenia smaruje się wierzch sosem sojowym (nie próbowałam).
Dopisano 2025-10-20 10:47:58:
Właśnie zauważyłam w nowej gazetce Lidla, że dynia hokkaido jest od dziś do środy w super promocyjnej cenieWitam sobotnio
Jako, że teraz idzie czas chłodów i przeziębień postanowiłam zrobić sobie "bombę witaminową" czyli sok z kiszonych buraków .
W nocy albo nad ranem padało. Słyszałam stukanie w parapet. Świadomość , że nie muszę wstawać spowodowała , że nawet nie spojrzałam na zegarek. Wtuliłam się w pościel i zasnęłam. Jak mi było dobrze
Teraz robi się piękny poranek, bo wstaje słońce. Jaka miła odmiana od tej szarości.
Wczorajsze spotkanie przy kawie było bardzo miłe. Miałyśmy tyle tematów ... Moja koleżanka jest z zawodu psychologiem i praktykuje od wielu lat. Kiedy rozmawiamy, to mam świadomość, że rozumie a nawet odczytuje moje intencje i myśli wcześniej, niż mi się wydaje. To powoduje, że rozumiemy się i nie ma przestrzeni na kluczenie czy brak szczerości. Najważniejsze, że Ona też wtedy się otwiera , może pomyśleć o sobie, o swoich emocjach. Wracałam późnym wieczorem i trzeba przyznać , że było przenikliwie chłodno.
Dziś w planach pranie, gotowanie krótki spacer. Miałam zrobić barszcz ukraiński, ale trafiłam na filet że świeżego karpia, taki ponacinany czyli bez ości i sobie kupiłam . Mam ogromnego smaka na tę rybę
No to tyle na dziś. Kawa już wypita więc czas na herbatę. Będzie z imbirem, goździkami, pigwą i sokiem z czarnej porzeczki. Częstujcie się .
Dobrego dnia ze słońcem na niebie
Hej hej w sobotę.
U mnie ostatni dzień lata na tą chwilę, ma być 27 stopni.
Ale od przyszłego tygodnia już zimne poranki, w granicach 5 stopni.
Już po śniadaniu. Zrobiłam sobie zapiekane kanapki. Smarowane chutney z fig, na to plastry brzoskwini, konieczna natychmiastowa utylizacja była. I na to kozi camembert.
Brakowało mi mięty.
Super było.
Zarasz ruszam na targ, w nowe miejsce. Ale podobno najbardziej popularne tutaj.
Po południu na rodeo. A na wczesny obiad pieczone skrzydełka.
Jeszcze pomiędzy muszę wpasować odkurzanie jednego fragmentu mieszkania, bo zapomniałam o nim tydzień temu. Roomba nie daje rady na ciemnym dywanie, ten kawałek mojego dziennego pokoju trzeba ręcznie odkurzaczem.
Witam niedzielnie
Już wczoraj zapowiadało się fajnie. Nazbieraliśmy orzechów włoskich,jakie dobre mniam. Niestety nie u nas,tylko u cioci. Zadzwoniła,żebyśmy przyjechali. Mieliśmy własne,ale drzewo zaczęło chorować i w końcu trzeba było je ściąć
Za tydzień moje kolejne urodziny. Zamierzam upiec torcik orzechowy. Bardzo lubię,a o tej porze roku jak najbardziej wskazany
W ogóle lubię orzechy i często je jadamy. Dziadziuś mnie nimi zaraził. Pamiętam jak wytrwale obierał ze skorupek wrzucając do miski mówiąc: jedz wnusiu na dobrą pamięć'' Rzeczywiście na pamięć nieodzowne, niestety nie każdy może jeść, np mój chrześniak. Uwielbiam wszystkie orzechy ,za wyjątkiem pistacji. Tych po prostu nie trawię w niczym, nawet w lodach.
A tymczasem powolutku popijam sobie kawkę. Napijemy się razem?
Zapraszam
Nie wiem jak u Was,ale u nas pogoda znaczy się pięknie. Zdaniem złota polska jesień
A tymczasem rosół się warzy, na drugie dziś będą klasyczne schabowe,ziemniaki i surówka z kapusty kiszonej. Miał być sos z maślaków,ale ostatecznie zrobiłam wczoraj.Pychota,uwielbiam te grzyby,choć nie za bardzo lubię je obierać
Witam niedzielowo
Tak to jest z tym planowaniem 

Rano na termometrze - 3 stopnie i szron na daszkach aut. Teraz słońce, ale nigdzie nie wychodzę. Wczoraj miałam cały dzień w biegu a miał być luzik
Wstawiłam duży słój buraków na kiszony sok - samo zdrowie.
Zmykam zaparzyć drugą kawę i przysiądę się do Was
Udanego dnia
Hej hej niedzielnie.
Wczoraj pojechałam na targ. To był ten, który mi się spodobał za pierwszym razem. Już po drodze wiedziałam, że byłam .
Tym razem jednak zawróciłam, bo nie było gdzie zaparkować.
Po południu rodeo.
Uczucia mieszane. Bo podobało mi się, ale punktualność pozostawiała wiele do życzenia, wszystko ze sporym opóźnieniem plus przerwy.
Wyjechałam przed końcem, bo mnie przerwy znudziły. Myślę, że dobrze, bo o czasie to by było ciężko z opuszczeniem miejsca.
Trochę zdjęć dla Was.
Jako jednorazowe doświadczenie super. Jeszcze raz, gdyby była okazja, bym pojechała w towarzystwie.
Dzisiaj myślę o górach. Mam dwie opcje, ciągle nie wiem na którą się zdecydować.
Do końca śniadania czas mam.
Dzisiaj będą gofry z bitą śmietaną i mango.
Potem pieczenie dyni i warzyw na zupę
Hm...trudno mi się komentuje...doceniam, że pokazałaś nam tę swoją relację, ale ja jestem przeciwnikiem rodeo. Wszędzie, gdzie zwierzęta są wykorzystywane w celach rozrywkowych i gdzie da się wyczuć ich zestresowanie nie potrafię tego zaakceptować.
Pamiętam, że jako dziecko tato zabrał mnie do cyrku. Wówczas tresura zwierząt była podstawą. Wróciłam bardzo "skwaszona" i powiedziałam, że już nigdy w życiu nie pójdę do cyrku. Dotrzymałam słowa
Dzień dobry,
Oj, u mnie się dzieje tak jak Wam kiedyś pisałam. W pracy ruch, po drodze załapałam z mężem infekcję z temperaturą, więc na kilka dni nas wycięło. Potem były urodziny mojej córy, ognisko, wycieczki, grzybobranie a od jutra do końca tygodnia uciekam złapać reset i dystans do codziennej gonitwy w naszych Tatrach.
Ale super! To ja Wam życzę pięknej pogody i złotych, jesiennych widoków. Odpocznij!
Witam poniedziałkowo
A w piątek po pracy idę trochę podciąć włosy. W sumie, to jeszcze bym nie musiała, ale jak tak sobie podzieliłam terminy, to akurat wyrobię się żeby mieć "ogarniętą głowę" na święta. Ja muszę chodzić do fryzjera raz w miesiącu, bo przy krótkiej fryzurce, to inaczej się nie da żeby się sensownie układała.
Tydzień zaczął się dobrze, bo pięknym słońcem i jutro tez ma tak być. Najbardziej zależy mi na jutrzejszym dniu, bo muszę iść na pogrzeb. Zmarł ojciec koleżanki z pracy. Po pracy pędzę do domu, bo mam umówiona lekcję angielskiego a na środę zaplanowałam popołudnie u rodziców. Tym sposobem, nim się obejrzę, to już będzie czwartek
W niedzielę trochę odpoczęłam. Nawet oglądnęłam jakiś film z Netflixa. Tyle, że nic, co bym mogła polecić. Ot, taki na luzie. Miałam tez czas na ogarnięcie swoich spraw typu pedicure, manicure. Ja nie chodzę z tym nigdzie - zawsze robię sobie sama. Przydał mi się taki dzień na luzie - odpoczęłam.
Planowałam ugotować barszcz ukraiński, ale musiałam zmienić koncepcję więc dziś będę wyjadać resztki. Została mi brukselka. Do niej usmażę jako sadzone i tez będzie dobrze
Dobrego dnia
Dąbrowka przyjemnego wypoczynku.
Mnie wczoraj pognało w góry, na krótki szlak. Ale bardzo malowniczy, w pięknym oświetleniu słonecznym. 2 godziny łażenia kilkanaście minut od domu.
Za tydzień też idę.
Nie wiem czy nie przywloklam sobie przeziębienia. W nocy się męczyłam zatkanym nosem i bólem głowy.
Kiedyś się śmiałam z męża, że to niemożliwe, aby zatoki reagowały na ciśnienie atmosferyczne.
No i teraz sama tego doświadczam.
A wczoraj fronty się przewalaly, była nieziemska ulewa, do tego bardzo silny wiatr. Od dzisiaj pogoda zaczyna się zmieniać na zimową.
Nos mam zatkany, ale chora się nie czuję.
Zatoki są czyste, rano płakałam.
Zobaczymy co z tego będzie.
Kilka zdjęć z wczoraj dla Was. Jak piękna jest jesień w górach, nawet jak to tylko pagórki (to najniższy punkt na całej trasie przez Appalachy).
Najmniejsza elektrownia wodna, zwana przekornie Niagara Falls power plant pięknie się prezentowała.
Prze-pię-kne! Co za cuda natury. Ileż tam odcieni barw. Czy przyroda nie jest największym cudem tego świata?
Wracam jeszcze raz do tych zdjęć. Dzięki!
Witam wtorkowo
Znalazłam dużą puszkę z fasolą Jaś i ona kusi mnie najbardziej. Będzie idealna do barszczu. Do soboty powinien się też ukisić sok z buraków więc z chęcią dodam do zupy.
Dziś już nie ma tak pięknego poranka. Jakoś mokro i wilgotno się zrobiło. Mam nadzieję, że powoli się rozchmurzy, bo po 13-ej muszę iść na pogrzeb (tak, jak wspominałam do ojca koleżanki z pracy). Potem biegusiem do domu, bo mam gościa i tym sposobem szybko zniknie mi wtorek.
Przyniosłam sobie na śniadanie owsiankę z żurawiną. Pyszna, ale chyba za dużo ugotowałam. Będzie na dwa razy.
Nie mam czasu ugotować czegoś porządnego dla siebie, ciągle jestem w biegu. Ale w głowie mam cały czas barszcz ukraiński i nie ma zmiłuj - zrobię go wreszcie w sobotę
Święto listopadowe już tuż tuż. Kupujecie wcześniej znicze i kwiaty? A może przy cmentarzu? Ja jeszcze nie zdecydowałam. Jeśli przyjedzie do domu Połówek, to wtedy pewnie zapakujemy do auta, ale jeśli nie będzie mógł przyjechać, to będę nosić na raty od sprzedawców przy cmentarzu. Mam trochę grobów do odwiedzenia.
Zrobiłam tradycyjnie pyszną herbatę z imbirem i pigwą. Zostawiam dla Was. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Chyba jednak przeziębiona.
Nie jest źle, może na tym etapie się skończy.
W planach miałam iść na taco Tuesday- super tanie w ten dzień w lokalnej restauracji a potem na nocne oglądanie halloweenowych dekoracji - to wszystko w okolicach targu spacerkiem. Ale odpuszczam, wracam po pracy do domu się wygrzać. Zostanie mi jeszcze jeden wtorek, o ile chcę się załapać na taco.
Zaordynuje sobie a la carbonare w mojej wersji - ze szpinakiem, paprykami.
A potem hyc do łóżka.
Teraz jest na dworze 4 stopnie. W dzień ma być 24. Ciężko uwierzyć, że powietrze da się aż tak rozgrzać. Zobaczymy.
Ciekawe czy będę skrobać samochód- z racji remontu wjazdu do garażu do końca tygodnia mamy parkować na ulicy.
W pracy ma być dzień bez prądu i wody (bo mają pompę głębinowa), mają podłączać generator.
Może przywiozę dzieciaki do mnie, zobaczymy jak źle będzie.
Napuszcze wannę wody, żeby było czym spłukiwania kibelek.
To wygrzej się po pracy, odpocznij i zaaplikuj sobie coś na przeziębienie. Życzę żeby szybko minęło.
A jak tam noga,a raczej kolano po upadku w sklepie? Ostatnio miałąm podobną sytuację w Lidlu. Mało nie weszłam w rozdeptane winogrona,aż dziw ,że nikt tego nie posprzątał. Zaraz Ty mi się przypomniałaś. Mam nadzieję,że już nic nie boli.
No i zdrówka życzę,bo teraz o przeziębienia nie trudno.
Całkiem dobrze. Stopa to w kilka dni przeszła. A kolano goiło się długo. Ale to nogi, zawsze to trwa u mnie. I pewnie ślad zostanie.
Witam środowo

Dziś gonię czas więc wpadłam tylko się przywitać i zostawić link do filmiku, który w moim odczuciu jest bardzo wartościowy. Nie trzeba oglądać, wystarczy słuchać.
https://mail.google.com/mail/u/0/#inbox/FMfcgzQcqQzQqmwLQkLJJdcVJSHqjRQb?projector=1
Dobrego dnia
Dopisano 2025-10-22 18:25:34:
Poprawiam link:https://www.youtube.com/watch?v=ksWAT3uqlWA
Cześć Smakosiu
A co to za film,bo jak weszłam w link ,to strona okazała się niebezpieczna
Oj przepraszam. To mój błąd. Źle skopiowałam link.
Ten jest prawidłowy:
https://www.youtube.com/watch?v=ksWAT3uqlWA
Jeszcze raz namawiam do wysłuchania tego wywiadu z panią profesor Cichosz, bo naprawdę jest wyjątkowy. Dawno nie słyszałam tak cennej i pouczającej rozmowy.
Właśnie słucham ''przekrętu żywieniowego'',bo wcześniej nie miałam kiedy. Tak się składa,że ten sam link przesłał mi kuzyn,więc musi być ważne,żeby tego wysłuchać. Dziękuję Smakosiu
Witam czwartkowo

Poranek z mgłą, ale mimo to przyjemny, bo bezwietrzny.
Wczoraj dzień praktycznie "mignął" dziś chyba będzie podobnie. Po pracy mam gościa więc muszę gnać do domu. Chyba nie uda mi się zrobić zakupów na weekend. Może jutro...?
Każdego dnia zasypiam ledwo wskoczę do łóżka. Chyba dopadło mnie jakieś jesienne zmęczenie. W ciągu dnia mam bardzo dużo energii a wieczorem jak dziecko kładę głowę na poduszce i już mnie nie ma
O! Właśnie usłyszałam, że w ten weekend mamy zmianę czasu. I znowu wraca dyskusja czy z tego nie zrezygnować. A Wy co myślicie?
Zostawiam herbatę i zmykam do swoich papierów na biurku.
Dobrego dnia
Wczoraj mi uciekło.
Nie wiem kiedy.
Malutka się uruchomiła samodzielnie, do tego lubi chodzić za rękę, więc ciągła koncentracja i spacery w dół stromej drogi dojazdowej do domu.
Co do zmiany czasu, dla mnie mogłoby nie być. Wybrać jeden i tego się trzymać. Ja tam żadnych oszczędności nie widzę.
Przeziębienie chyba skończy na wersji bardzo łagodnej.
Chyba, że to było od zatok, zmiany ciśnienia powodowały zatkany nos. Bo kataru nie mam, nie smarkam więcej niż normalnie, głównie rano.
Smakosiu ja to od zawsze do łóżka, 10 minut i mnie nie ma. Najlepiej by było 10 godzin snu.
Choć myślę, że 7 wystarczy, tylko żeby później wstawać, a nie o 4. Bo teraz to zawsze mam ciężką głowę, nue budzę się rześka.
Kiedyś jakaś mądra osoba (nie pamiętam kto) mówiąc o zdrowym śnie tłumaczyła, że powinien trwać 7-8 godzin. Ponoć nasz organizm jest tak "zaprogramowany". Potem, kiedy śpimy dłużej wchodzi w stan wykorzystywania energii. Dlatego czasami ktoś, kto śpi np. 10 godzin budzi się zmęczony.
Ja się dobrze czuję po 10, gdy mam okazję tyle pospać, wtedy jestem najlepiej wypoczęta. Przy czym nie umiem spać długo, jak nie pójdę do łóżka o 20, to raczej nie pospie do 8, żeby mieć tą dziesiątkę.
Ale zauważyłam, że 7 mi wystarcza, gdy może być wstawaniem bez budzika.
Bo 7 w tygodniu, z pobudka o 4 na budzik nie daje mi wypoczynku, jakiego bym oczekiwała. Żeby się obudzić z uczuciem - wystarczy spania. A nie, że już budzik.
Ja z kolei mam problem ze snem. Bardzo często wybudzam się w nocy,a w ciągu dnia potem tylko ziewam. Mało kiedy ,żebym się wyspała jak należy
Goplano, na prywatną pocztę wyślę Ci teraz link do sprawdzonej przez moją mamę melatoniny roślinnej. Z wiekiem mamy jej mniej i stąd mogą być te problemy z ciągłością snu. Polecam w spray-u.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Na horyzoncie weekend 
Zostawię to na niedzielę.
No i zleciało - jak zawsze
Można już zacząć układać w głowie, planować wolny czas albo pozwolić się "nieść". Ja zazwyczaj coś tam sobie planuję. Myślę, że większość tak ma. W weekend robimy to, na co nie mamy czasu w tygodniu albo zwyczajnie lubimy to robić w te wolne dni. Z pozycji muszę, to czeka na mnie pranie i sprzątanie. Zakupy na szczęście "ogarnęłam" wczoraj. Spieszyłam się, bo zapowiadali deszcz i niestety nie pomylili się.
Dziś po pracy idę do fryzjera. Powrót raczej pod parasolem. No a skoro włosy będą podcięte, to trzeba będzie szybko zafarbować odrosty
A póki co herbata i do pracy.
Dobrego dnia
Ledwie żyję dzisiaj.
Wczoraj 14, 5 godziny w pracy.
Napisali mi o 18, że emergency.
To zawsze może oznaczać dużo.
Ja głodna, u nich w domu tylko mrożone gotowce, a w domu u mnie gotowa sałatka, którą wymieszałam rano. Zapakowałam towarzystwo i pojechaliśmy na obiad.
Jedli aż im się uszy trzęsły. W trójkę zjedli plus minus mężowska porcję, bo został mi lunch do pracy.
A potem z koców i poduszek zrobili sobie legowisko na podłodze. A ja do nich, nie ma spania, wracamy.
Z pracy wyszłam kilka minut przed 21.
Wracając do sałatki.
Kupiłam makaron z soczewicy. Chyba był w lidlu w promocji. Nie smakuje mi, kombinuję jak go zjeść.
W a la carbonarze ze szpinakiem to nie było to.
A w tej sałatce całkiem, całkiem- makaron, pierś z kurczaka, fasola, winogrona, papryki. W majonezie.
Nawet nie doprawiłam na ostro.
Dałam jedno jalapenio, ale było łagodne. Miałam doostrzyc przed jedzeniem, ze względu na dzieci zostało w łagodniejszej wersji.
Na weekend będę miała gości.
Przyjeżdża ich siła sprzątająca z mężem (odwrotnie, to on przyjeżdża z nią dla towarzystwa, ma im zbudować szklarnie, wyrównać kawałek góry pod to. Maszyna już przyjechała).
Ja ją bardzo lubię.
I sama zaoferowałam, żeby zatrzymali się u mnie, pokój wolny jest, łazienka jest. Moi pracodawcy tyle płacą za wynajem, to niech na coś się przyda.
Oni sobie jutro pojadą do pracy. A ja mam plan w góry, na ostatnie kolory jesieni.
Dzisiaj pierwszy przymrozek był. Niby na plusie, ale trawę pokrył szron, ładnie w słońcu wygląda.
Piszesz o sałatce,właśnie o nią chciałam Ciebie zapytać. Masz może w ulubionych sałatkę "Karczochy,moja ulubiona sałatka'' Basilis? Odeszła z WuŻetu i zniknęły także przepisy. Bardzo nam smakowała,niestety nie zapisałam,a chciałabym ją jutro zrobić. Jeśli masz to proszę Cię o udostępnienie. Z góry dziękuję .
Wysłałam Ci w wiadomości prywatnej.
Już od jakiegoś czasu myślę, aby zrobić ją.
Składniki mam. Tylko żołądek jeden, więcej bym oczami i w głowie zjadła niż zmieści się w człowieku. Bo dzieciaki w pracy to nie koniecznie muszą lubić
Dacie wiarę,że już za 2 miesiące Wigilia? Bo mnie się wierzyć nie chce jak ten czas ucieka,a od Wszystkich Świętych to jak czapką rzucił,a potem Nowy Rok i nie wiadomo co przyniesie..Tak czy inaczej dzień goni kolejny,ledwo się zacznie i już się kończy. A tymczasem pozdrawiam serdecznie z deszczowego Zagłębia Dąbrowskiego
Witam sobotnio

barszczu ukraińskiego . Muszę się zabrać za to teraz, bo jeszcze mi coś wypadnie i znowu będzie zmiana planów.
Za oknem jesień, póki co sucha i mimo, że niebo szare, to kolorowa. Mam okno przy parku więc patrzę, że wszystko dookoła jest wyścielone liśćmi . Ale tych jest na drzewach jeszcze tyle, że póki co nie ma sensu brać się za grabienie.
Wczoraj fryzjer chyba trochę się rozpędził i czuję, że przegiął ze skracaniem boków. No trudno, szybko odrosną .
Połówek wieczorem poinformował mnie, że będzie w domu w czwartek koło wieczora. Fajnie, bo już się zastanawiałam jak ogarnę sama wszystkie groby. Tak więc 31-go rano ruszamy z misją
Wyciągnęłam dziś z zamrażarki zakwas żytni. Mam nadzieję , że uda mi się pobudzić go do życia.
Chałupka posprzątana więc zabieram się za gotowanie (wreszcie)
Dobrego, pogodnego dnia
Hej hej sobotnie.
Przeziębienie chyba wróciło, nic to trzeba jakoś przetrwać. A już tak dobrze wyglądało.
W góry i tak pewnie pojadę, z zapasem chusteczek. Nos mi się odetka.
Bo to już ostatnie kolory jesieni.
Noc spędziłam z Jesusem pod jednym dachem.
Tak ma na imię.
Wymawiają Hisus, więc przez jakiś czas się nie zorientowałam, dopiero jak zobaczyłam na koszulce firmowej.
Jego żona sprzątała i moich pracodawców. A on był złotą rączką, od naprawiania i koszenia trawy. Pomagał im w przygotowaniu domu do sprzedaży i przeprowadzce.
Teraz przyjechał zbudować szklarnie, z wcześniejszym wyrównaniem góry (kawałka zbocza).
Super pracownik, cierpliwy, szukający rozwiązania, żeby było dobrze.
Jak będę robiła w domu remont to tylko on albo ktoś z jego polecenia.
Naprawdę super się go oglądało przy pracy.
Witam w wyjątkowy dla mnie dzień ,czyli w moje kolejne urodziny. Z tej okazji dzielę się z Wami kawałkiem tortu orzechowego. Pozdrawiam
Stół lat, sto lat, niech żyje, żyje naaaaaam!
Goplano, życzę Ci wszystkiego, co dla Ciebie najcenniejsze, duuuużo zdrowia i tylko radosnych dni.
Ucałowania i dziękuję za ciacho
Dziękuję bardzo Smakosiu za życzenia i śliczne kwiatki
Witam, w niedzielę, zmiana czasu a ja się wyspałam hihihi,nastawia ktoś w tym roku piernik staropolski długo dojrzewający???Ja w tym roku chyba nie bo za dużo roboty,upieke jakiś inny, pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego i spokojnej niedzieli
Witam
Czy nastawiam na piernik staropolski? Może się zdziwisz,ale został mi jeszcze z zeszłego roku spory kawałek. Na tyle spory,że można go przełożyć. Co ciekawe zupełnie dobry. Ten piernik jest po prostu niesamowity w długości przechowywania,powiem więcej. Raz mi się zdarzyło zapomnieć upiec i przypomniało mi się dopiero przez Wielkanocą. Ciasto jak najbardziej było dobre,nic nie straciło na wartości
Witam niedzielowo
Ale to była miła niespodzianka.

Zapomniałam o przestawianiu czasu a wcześniej sama o tym wspominałam
Wspomniałyście o pierniki. No tak, jeszcze trochę i biorę się za wyrobienie ciasta. U mnie to już tradycja i wszyscy bez wyjatku będą czekać na piernik
Goplano, jak się wczoraj udało świętowanie?
Ekkore, jak Twoje przeziębienie?
W nowym tygodniu mam piątek wolny za święto przypadające w sobotę . Cieszę się. Będzie czas by pójść na cmentarz.
Wczoraj otworzyłam Netflix w poszukiwaniu czegoś lekkiego na wieczór . Znalazłam Polski film z 2023 roku pt. "Uwierz w Mikołaja" . Tytuł jakbym znała, ale to nie ten sam film. Tamten chyba był amerykański. Całkiem przyjemnie się oglądało i jeśli ktoś lubi ten bajkowy klimat świąt, to polecam. Fajna obsada.
Dobrego dnia
Świętowanie udało się,choć to może za dużo powiedziane ,bo było tylko w gronie domowników i Taty ,który zrobił mi prawdziwą niespodziankę swoim niespodziewanym a może spodziewanym przyjazdem
Zwykle nie może spamiętać kiedy dokładnie się urodziłam,przeważnie pyta,kiedy to się urodziłaś? 24 czy 26 października? Nie Tato,25-ego,a on, no przecież wiem''
Córka spytała,czy może pamięta o której godzinie przyszłam na świat,a on mówi,że tuż po 1:00 w nocy,to akurat dokładnie pamiętam''
Nawet nie wiedziałam,bo w książeczce zdrowia nie była odnotowana godzina narodzin. Tak więc miło spędziliśmy czas. Dostałam dwie fajne poduszki i jeszcze cosik w zanadrzu
Taka ciepła ta Twoja opowieść... Piękna, wiesz?
Dzięki
Wszystkiego najlepszego Goplano!
Tort przepyszny!.
No i pognalam w góry.
Bardzo fajna trasa, choć trochę wymagająca. 2.5 godziny szlak do wodospadu i z powrotem.
Moje przeziębienie ma się dziwnie.
Trochę czuję się chora, zaraz przechodzi, wydaje się, że nic mi nie jest, za kilka godzin wraca.
Kiedyś przejdzie.
Moim gościom wczoraj ugotowałam potrawkę z ryżem. Bardzo im smakowało, spędziliśmy bardzo miło wieczór.
Zostają jeszcze dzisiaj, może skończą robotę do wieczora, choć to nie jest takie pewne. Miejsce jest u mnie. Za miesiąc mają znowu przyjechać.
Lilka zdjęć dla Was.
Dziękuję Ekkore
Tort faktycznie wyszedł pyszny,szkoda,że nie mogę Was nim poczęstować ,tylko wirtualnie
Widzę,że wyprawa pełną parą,wspaniale. Szkoda tylko,że przeziębienie dopadło,ale ratuj się jak możesz,bo zachorować w czasie wycieczki to nic przyjemnego. Pozdrawiam i dzięki za fajowe zdjęcia.
Ale Ty masz w sobie dużo chęci - super. Nawet przeziębienie Cię nie zatrzymało .
Fajne zdjęcia, czuję się jesień. A nie bałaś się sama? Jakoś pusto tam, czy może tylko tak na zdjęciach wygląda ?
Witam poniedziałkowo


To już ostatni tydzień października. Zleciało. Zakładam, że dla większości będzie intensywny i stanowczo za krótki
Dziś od rana wieje tak, że najlepiej nie wychodzić z domu, ale...wiadomo - nie da się. Jadę po pracy do rodziców i ponoć ma padać. Niech się wypada wcześniej, bo muszę zrobić zakupy. Takie moje, małe rzyczonko na poniedziałek
Zostawiam herbatę z pigwą i goździkami.
Dobrego dnia
I już poniedziałek. Kolejny tydzień zleci szybko.
I w sobotę nowy miesiąc.
Moi goście nadal są, jeszcze jedna noc dzisiaj będzie. I nie wiadomo czy nie dłużej.
Zobaczą. Bo mają inne terminy w pracy, nie tylko moi pracodawcy do obsłużenia. A pracują od świtu do nocy, wczoraj wrócili po 21. A ja marudzę, że długo pracuję...oni cały czas na dworze.
Pytałaś się Smakosiu (dzięki wielkie za troskę) czy się nie bałam sama. Nigdy nie myślałam w kategoriach zagrożenia na górskich szlakach. Bałabym się iść wieczorową porą przez park w mieście, wyprawa w góry nie napawa mnie strachem. Nie mam za wiele okazji iść sama, najczęściej we dwoje jesteśmy. Teraz taka sytuacja, szkoda mi marnować okazji.
Na wysokogorska wyprawę sama bym nie poszła, a na górki pagórki (to mniej więcej wysokość naszych gór Świętokrzyskich) nie mam oporu.
To teren kościoła. Jest tam obóz letni i zimowy, poza tym weekendowo miejsce piknikow. Indywidualnie można sobie wynająć kwatery, wzięłam ofertę.
Było naprawdę sporo ludzi.
Do wodospadu szłam z grupą młodzieży z innego kościoła. Bardzo mili ludzie. Bez intencji, chwilami byłam częścią ich grupy. Wracałam już sama, z mijaniem mnóstwa ludzi idących do. Sporo przystanków na pogawędki kilku minutowe.
Zdjęcia staram się robić bez obcych, jak się nie da inaczej, unikam wstawiania takich, może ktoś nie życzy sobie bycia "gwiazdą" internetu.
Tam jest tak pięknie, że się nie dziwię, iż starasz się wykorzystać ten czas ile wlezie.
Witam wtorkowo
O jej, jaka tu cisza. Naprawdę sama jestem? Pozapalałam boczne oświetlenie i zrobiło się w biurze nastrojowo, bo za oknem od rana mżawka. je4st tak wilgotno i nieprzyjemnie, że aż nie chce się wychodzić. Pozwoliłam sobie na ten nastrój, bo mój szef już wyszedł więc słucham muzyki i pracuje na spokojnie. A skoro wspomniałam o muzyce... Odkryłam zespół, który gra tak pięknie i mają tak melodyjne kompozycje, że aż nie mogę przestać słuchać. Wokalista ma nieprawdopodobnie silny i głęboki głos. Słucham, słucham i myślę sobie...a zobaczę gdzie graja koncerty. Zaraziłam tą myślą inne osoby. Wszyscy zachwyceni i co? Okazało się, że Let Babylon Burn nie jest prawdziwym zespołem z ludzkim głosem za mikrofonem. To fantomowy zespół reggae, który błyskawicznie zyskuje na popularności, mimo że nie ma żadnego uznanego wokalisty, zespołu produkcyjnego ani możliwego do zidentyfikowania zaangażowania ludzkiego. Jej, powiem Wam, że jestem w szoku. Na dodatek nie tylko ja. Jako, że pracuję w gronie muzyków, to te opinie są jak najbardziej pokrywające się. Wiedzieliśmy, że sztuczna inteligencja tworzy utwory i zespoły już z tego korzystają, ale żeby aż tak
Ja słucham na Spotify, ale znalazłam dla Was (przykładowy kawałek) na YouTube
https://www.youtube.com/watch?v=86VjmpHa10A
Ja to dzisiaj mucha w smole.
Wczoraj po 23 wróciłam, 16 godzin w pracy.
Ale dwa życia uratowane. Po 15 mi pisali, że emergency, trwało do 22.
Moi goście wczoraj pojechali na noc, kilka chwil przed moim ruszeniem. Bo tylko światła widziałam, a jak zeszłam po uśpieniu towarzystwa (Malutka bardzo długo walczyła, czekała na mamę, w końcu padła), to już ich nie było.
Oni to dopiero nieprzytomni, bo w domu po 3 byli, jak dobrze poszło, ale na dzisiaj już mieli umówione terminy i innych klientów.
Do tego pogoda iście jesienna, deszcz siapi od wczoraj, nic tylko lulu by się zdało.
Malutka już zabujana, Mały się turla po łóżku.
A to oznacza, że jak on zaśnie, to ona wstanie.
Tak bywa...
Witam środowo

Piękny poranek ze słońcem. Nawet udało mi się "zaliczyć" laboratorium. Miałam skierowanie na kontrolne badanie i ciągle nie miałam czasu żeby tam wyskoczyć z samego rana. Raz miałam dzień urlopu i zrobiłam "podejście", ale tyle było ludzi, że była opcja, iż się nie załapię. A dziś prawie bez kolejki czyli na luzie
Po 13-ej mam tez wyjście służbowe i z uwagi na pogodę, zrobię to z przyjemnością. Zakładam, że dzięki temu będę szybciej w domu. Mam trochę zakupów do zrobienia. Wczoraj poszłam i byłam bardzo zaskoczona, bo ludzi w sklepie było multum. Kolejki w kasie, przepychanie się przy regałach. Hm...myślę, że to jakieś przygotowania na rodzinne spotkania przy okazji 1 listopada.
Kupiłam wczoraj seler korzeniowy i planuję zrobić pasztet. Dawno nie było. Jako, że bardzo mocno kojarzy mi się z jesienią, to najwyższy czas
Herbatę z pigwą i goździkami? Częstujcie się.
Aaaaa, czy to ja teraz przejmuję listopadową Kawiarenkę?
Dobrego dnia
Niby wg kolejności pada na mnie,ale chętnie oddam Ci listopad,bo miałam go w zeszłym roku,a choć raz chciałabym grudzień
Co Ty na to Smakosiu?
Nie ma sprawy
W takim razie grudzień jest Twój
No i wszystko się wyjaśniło, mamy dwa miesiące zagospodarowane.
A nie Goplana przejmuje pałeczkę?
Ale mogę się mylić.
Bo chciała urodzinowy październik, z chęcią oddała Manii.
I już środa.
Czas gna jak szalony.
Podjęłam decyzję- nie jadę na festiwal wina i ostatni dyniowy. Będzie zimno, może mokro, po tegotygodniowych deszczach.
Jak zmarznę, nie będzie frajdy, gdyby jeszcze było do kogo się odezwać. Do tego prawdopodobieństwo opryszczki, zawsze mi wylezie, gdy piję czy oblizuje usta na wietrze i zimnie.
Chyba tak miało być, bo długo zwlekałam z zakupem biletu.
Ogarnę mieszkanie, popakuje letnie rzeczy mężowi do zabrania, nie będziemy tracić czasu za tydzień.
Malutka porusza się już sprawnie na dwóch nogach, coraz rzadziej skacze swoją żabką na czterech.
Zaraz zacznie się siama, siama i uciekanie na pełnej prędkości malutkich nóżek.
Witam.Ja z taką prośbą. Jak wiemy za chwilę 1 listopada,odwiedzamy groby bliskich,spotykamy bliższych i dalszych znajomych ,no i oczywiście rodzinę. Doradźcie co podać do jedzonka popołudniową porą ,z wykluczeniem bigosu,gołąbków i wszelkich strączkowych warzyw. Po prostu co niektórzy narzekają już ,że nie mogą takich rzeczy jeść,a ja gdzieś straciłam wenę.Latam po przepisach i na nic nie wpadłam. Stąd proszę o poradę Was kochane ,zawsze pomocne Dziewczyny
A jak jeszcze ciasto doradzicie to już będzie ekstra
To może upiecz w piekarniku duży kawał mięsa (schab, łopatka, karkówka, ) np. ze śliwką w środku i potem na plastry na półmisek . Chyba, że chcesz smażyć, to może dla odmiany jakaś ryba...? Takie mięso wygląda okazale i skusi zapachem
A jak ciacho, to szarlotka z cynamonem albo sernik, to nigdy się nie nudzi.
A co do tego mięsa?
Dopisano 2025-10-30 6:26:51:
W sensie jaka salatka najlepiej pasuje? Zwykła jarzynowa,czy może jakaś inna?Z ciast wybrałam szarlotkę,bo mam sporo jabłek luzem w piwnicy i w słoikach,no i oczywiście drożdżówka pieczona w małej keksówce,Tata już o nią pytał
Ja bym zrobiła zestaw czyli surówka np. z marchewki, chrzanu i jabłka ze śmietaną a do tego osobno grzybki marynowane i ogórki kiszone. Każdy weźmie, co lubi.
Super, dziękuję bardzo Smakosiu
Dodatkowo będą też śledzie w oleju.Kupiłam dziś na targowisku prosto z beczki piękne matiasy.
Potrawka z kurczaka, z ryżem. Cały gar, wszystkich nasyci.
Albo bardziej wykwintnie - warkocze z polędwiczek, w sosie serowym z grzybami
Albo udka, skrzydełka, karkówka pieczone na kapuście, do tego gotowane ziemniaki.
Jakaś pieczeń na gorąco, karkówka, co zostanie do zjedzenia potem na zimno.
Z ciast sernik albo szarlotka.
Potrawka z kurczaka? A jak robisz?
Za każdym razem inaczej, wariacja na temat.
Bazowo to pierś z kurczaka i/lub uda bez kości, w sosie - ja robię ze śmietany, ale równie dobrze może być zagęszczany mąka, kiedyś taki był.
Do tego groszek, marchewka.
Oczywiście najpierw poddusic cebulę.
Mogą być papryki, pieczarki, co tam się nawinie.
Może być na łagodnie, może być na ostro.
Do tego osobno ugotowany ryż.
Moja wersja z ostatniego weekendu była na pikantnie, z ostrymi paprykami, po sztuce serano i jalapenio, mocne się trafiły i pieczarkami. Do tego marchewka w zapałki (kupuję już pokrojoną) i zielony groszek.
Z przypraw jedynie sól i pieprz.
Dzieciaki dzisiaj jadły ze mną ostatnią porcję na wyścigi, ja nie miałam kiedy siebie karmić, hehehe.
Dzięki za podpowiedź,ale ze względu na Tatę i jego Żonę ostre odpada.Zrobię wersję łagodną,ale z małym pazurem. Zrobię także pieczeń wg polecenia Smakosi,bo będzie też Brat a on lubi dobry kawałek mięsa.
Witam czwartkowo
Dla mnie to "mały piąteczek", bo jutro nie muszę iść do pracy. Jupi! Co prawda luzów nie planuję, bo chcę do południa pojechać na cmentarz.
Dziś przyjeżdża Połówek więc łatwiej będzie ogarnąć kwiaty i znicze. Muszę Go tylko rano "zmobilizować", bo jak znam życie, to będzie się "napawał" domową atmosferą, śniadaniem itp. A tu nie ma zmiłuj. Trzeba się z rana organizować.
Dziś deszczowo. Maszerowałam z parasolem nad głową. Siąpi nieustająco. Oj, będzie mokro na cmentarzu.
Po pracy reszta zakupów, na szczęście niewiele mi zostało na liście.
Póki co herbata i wracam do papierów na biurku.
Dobrego dnia
Goplana to proste danie do podgrzewania.
U mnie (u mamy) na Święto zmarłych zazwyczaj był gulasz. Nastawiony rano lub dzień przed, do tego kasza perłowa, dochodząca w pościeli i kiszone ogórki.
Jak wracaliśmy zmarznięci, kilka minut i rozgrzewający obiad był na stole.
Zimno, buro i ponuro. Do tego deszczowo.
Dzieciaki i dorośli w pracy zagilani, zakaszlani, ale bez temperatury.
Ciekawe czy to przeziębienie czy reakcja na przedłużający się remont.
Bo żadno źle się nie czuje, nie są marudne.
I są non stop w tym stanie, chwilowa przerwa i od nowa.
Czy można być tak długo przeziębionym?
Ja na dobre nie złapałam ani razu.
Niby coś mnie brało, niby chwilę było gorzej, ale za szybko przechodzi, za duże przerwy pomiędzy objawami, za krótki czas objawów.
Dziwne to.
Ale lepiej tak, bez względu na to co to, niż się rozłożyć.
Kasza,mmm ,tak pamiętam taką kaszę ze skwarkami co dochodziła u babci pod pierzyną.Wspaniały smak. Zresztą wszystko co zrobiła było wspaniałe. Nie była wybitną kucharką ,ot takie proste potrawy robiła,ale za to jakie pyszne.Między innymi właśnie ta kasza.Niestety za rzadko jadamy,zdecydowanie. Warto wrócić do tych potraw ,zwłaszcza teraz jesienią,gdy pogoda zmienia się niemal z minuty na minutę. Podobnie było dzisiaj na cmentarzu.Rano byłam z koleżanką,potem z teściową.Pogoda piękna i nagle jak nie lunęło. Teraz potwornie wieje,liście lecą z drzew jak w szybkim tempie. Ciekawe jak będzie 1 listopada.
Maniu ,dzięki za październikowe gospodarzenie. Do zobaczenia w listopadzie u Smakosi
Witam w ostatni dzień października czyli w piątek , piąteczek, piąteluniek

Maniu, dziękuję za ten miesiąc pełen mącznych, smakowitych fotek
U nas dziś prawie cały dzień było słońce . Dopiero koło 15-ej zaczęło się chmurzyć, ale nie pada. Wysprzątaliśmy z Połówkiem wszystkie rodzinne i znajomych pomniki. Wszędzie pełno liści i piasku. Ale teraz już jest ładnie. Kwiaty stoją, znicze się palą więc jest odświętnie.
Teraz biorę się za obiad - ryba, ziemniaki i kapusta kiszona na surówkę .
A dla kawiarenkowiczów zaparzyłam dzbanek rozgrzewającej owocowo-goździkowej herbaty.
Do "zobaczenia" w listopadzie
Ja na moment tylko. W pracy szpital na całego.
Mały ma wysoką gorączkę, po lekach rano, nie chce nic jeść, pić. Nawet cukierków nie chciał. Bidok jeden.
Padł nim rodzice odpowiedzieli.
Obudził się, dostał leki, zobaczymy czy zadziałają teraz.
Dziękuję za październik, pełen gwaru, rozmów, pysznego jedzenia.
Do zobaczenia w listopadzie.