Witajcie jesiennie Za oknem wiatr niesie liście i wspomnienia , a w sercu rodzi się potrzeba ciepła i rozmowy. Niech więc nasza Kawiarenka znów ożyje - zapraszam wszystkich na chwilę jesiennego spokoju przy aromacie kawy i przy dobrym słowie
Witam w ten wyjątkowy dzień pełen refleksji i zadumy a jednocześnie w jakiś sposób radosny. Wspominamy dziś tych którzy odeszli,a którzy byli dla nas kimś wyjątkowym i ważnym.
Witam przede wszystkim naszą listopadową gospodynię Smakosię Jak zawsze śpieszysz z gorącym napojem.Chętnie się npiję,zwłaszcza,że właśnie wróciłam z cmentarza. Jak co roku zawsze o 6 rano z Tatą jeździmy,potem jeszcze z bratem jedziemy. Żałuję,że nie mogę odwiedzić grobów dziadków ze strony Taty w zachodniopomorskim. Jednakże jak byłam na pogrzebie Cioci we wrześniu,oczywiście nawiedziłam,bo jakże by inaczej. Niestety za daleko by akurat dziś tam być. Pozostaje modlitwa i pamięć.
Pozdrawiam cichuśko,bo dziś ten dzień taki właśnie jest..
Ale świetnie , że macie taką tradycję i idziecie na cmentarz o 6-ej. Też bym tak chciała , ale Połówek pewnie by nie był zachwycony. Wyobrażam sobie jaka wtedy jest cisza a w niej ptasie odgłosy i wszechobecny spokój. To jest to!
Wiecie co, cieszę się, że nie muszę dzisiaj iść na cmentarz. Dobrze, że byłam wczoraj, bo ponoć teraz jest tam taka ilość ludzi, że nie można przejść. Wszyscy ciągną się noga za nogą , jeden za drugim i nie ma jak wyminąć drugiego człowieka. Niesamowite to biorąc pod uwagę , że ten cmentarz należy do największych w Europie. Jutro jest Dzień Zaduszny więc wtedy chcę pójść zapalić znicze. A póki co siedzę w kuchni i szykuję obiad. W piekarniku dochodzą pasztety z selera . Dawno nie jedliśmy. Goplano, co wymyśliłaś ostatecznie na ten rodzinny obiad? Wszystkim smakowało, jesteś zadowolona?
Może macie ochotę na kawę ? Zostawiam w dzbanku. Dobrego popołudnia
Miło Was spotkać w listopadzie. Lecą liście, lecą jak szalone. Smakosiu będzie miło się gościć u Ciebie. Przynoszę moją międzynarodową kawę, wybierajcie. Decaf też mam, niezamierzony, był w zestawie. Jeden próbowałam, nawet niezły w smaku.
Dzisiaj domowy dzień. Choć ciągle mnie kusi ten festiwal wina. Ale pozostanie w sferze pokusy.
Szpital w pracy pełną gębą. Mała zasnęła w szkole. Do domu wróciła półprzytomna (z mamą), w normalnym czasie. Ale jeszcze temperatury nie miała. Malutka też bez temperatury. Mieli mieć domowe Halloween, w poszukiwaniu cukierków wewnątrz, w kostiumach. Przynajmniej taka była moja propozycja, zobaczymy co im wyszło. Mają w niedzielę u rodziny zabawę, może wydobrzeja.
Uuu to się dzieciaczki pochorowały. Oby Tobie nic nie "sprzedali". Właśnie dziś pomyślałam o Tobie, kiedy wybiegłam myślami do grudniowych świąt . Myślisz, że będziesz mogła pojechać do domu w tym czasie?
Z przeziębieniem zobaczymy. Jak trafia się hurtowe, to ciężko się ustrzec.
Na święta to ja jadę do domu. W sobotę 20. Wtedy teoretycznie kończy się moja umowa. Piątek ostatni dzień w pracy. Ale... Zgodziłam się zostać, kasa na teścia ośrodek potrzebna, dobrze płacą plus nadgodziny, pod warunkiem ekstra wolnych dni w przyszłym roku, bo wszystko było zaplanowane nim padła decyzja o wyjeździe na dłużej.. Oni chcą kupić mieszkanie, jako ich własną inwestycję pod późniejszą sprzedaż czy wynajem. Mnie wsio ryba, choć wolałabym zostać w moim muzeum. Po pierwsze tu jest wszystko, od nich będą musiała prosić, bo jako zasobni finansowo ludzie nie mają większości rzeczy w domu, nie czują potrzeby, nie wymyślą sami. A ja nie potrzebuję ekstra mebli, kocy kołder itp na potem. Bo to trzeba gdzieś upchać. Z domu też nie zabiorę, bo to jest tam potrzebne. Nie będę mieszkać w pustych ścianach i spać na dmuchanym materacu. No i tutaj mam garaż i windę, co zdecydowanie ułatwia zaopatrzenie - wózek plażowy i jedziemy.
Zobaczymy. Jak się nie ogarną, jak się spakuje i pojadę, to nie wrócę. Choć też nie wiadomo, jest jak jest, choć są mało życiowi, nie są źli, zawsze może być gorzej. Nie będę płakać, jak znajdą kogoś lokalnie, co powinni zrobić. Problem, że oni chcą mnie, średnio szukają, nie wierzę, że w ciut większym mieście, z kilkoma szpitalami (my mamy jeden) nie można nikogo znaleźć.
Witam niedzielowo Śniadanie! Zapraszam na jesienny zestaw czyli pasztet z selera i kiszone plastry buraków a do tego chleb żytni - samo zdrowie A są jeszcze jajka na miękko od szczęśliwych kur. Dobrego dnia
No i się rozłożyłam, w nocy mnie dopadło. Coś grypowego, bo mięśnie bolą. Ale szłam spać normalnie. Na śniadanie chleb z miodem sobie zapodałam. A na obiad będą mielone, podpowiedź z FB. Płaskie jak burgery, z podniesionym rantem (jak drożdżówki), z farszem w tym zagłębieniu. Wołowe będą z pieczarkami i serem. A z indyka z fetą i szpinakiem.
Nam się zmienił czas w nocy, znowu jest 6 godzin różnicy do Polski.
Witam poniedziałkowo Wiecie co, nawet miałam ochotę iść do pracy. Wczoraj cały dzień przesiedzieliśmy w domu oglądając serial na YouTube "Jasnowidząca Vanga". Kto nie oglądał, to polecam. Ja widziałam już drugi raz. Pierwszy raz wiele lat temu więc z chęcią wróciłam do tej produkcji. Pogoda była całkiem przyjemna i myślałam początkowo żeby pójść na cmentarz jeszcze raz, ale nie miałam ochoty przedzierać się przez tłumy. W pracy atmosfera napięta. Znów się szykują zmiany. Od stycznia być może będę miała nowego dyrektora lub dyrektorkę. Chociaż na mojego czuja, to nie będzie tak hop-siup. Czas pokaże, ale wszyscy są podenerwowani i atmosfera jest lipna. Ekkore, jak się dzisiaj czujesz? Goplano, czym ugościłaś rodzinę, co najlepiej smakowało? Początek miesiąca, to zawsze więcej pracy więc zmykam. Dobrego dnia
Witam ,witam .Wczoraj jeszcze było tak pięknie a dziś od rana leje i leje. Można by powiedzieć,że te świąteczne dni były z nieba zesłane.
Czym ugościłam rodzinę? Zrobiłam pieczeń wg Twoich wskazówek i Zapiekankę Kebab Gyros. Zastanawiałam się nad tą potrawką z ryżem i przypomniało mi się właśnie o niej. Tacie nie specjalnie smakowała,za to pieczeń jak najbardziej.Do tego zrobiłam zwykłą jarzynową,bo jednak ją wszyscy lubią. Zrobiłam także śledzie i jak na zlość zapomniałam ich podać Nie jestem jednak pewna,czy daliby radę zjeść,bo już mieli dosyć,a jeszcze poprawili szarlotką z przepisu Miluni. Swoją drogą bardzo polecam i częstuję Was do kawki lub gorącej herbatki
No w samą porę przyniosłaś tę szarlotkę, bo za mną cały czas chodziła... i proszę jest! Ależ apetycznie się prezentuje. Ta kruszonka, ech! Ja mam w planach tę sypaną. Muszę kupić szarą renetę. Fajnie, że rodzinny obiad udał się smacznie. A śledzie...no cóż, jakoś sobie z nimi poradzicie. nagotujesz ziemniaków i powoli "zejdą" Ja właśnie miałam wczoraj taki obiad.
Rozłożyło mnie całkowicie. Wczoraj prawie cały dzień przespałam. Nogi i ręce to chyba z tonę ważą. Grypowe przeziębienie, choć nie nazwałabym grypą. Bo tą miałam raz, teraz nawet w połowie nie jest źle. Nie mam specjalnie kaszlu, nos nie jest zatkany, gardło też w normie Dzisiaj w pracy będą ruchy muchy w smole. Trzeba przetrwać.
Nawet lepiej się czuję, mniej niemocy. I nie chce mi się spać. Najgorszy jest ucisk w żołądku, głodna jak wilk, po kesie już mam dosyć. Mały ma chyba podobnie. Zażyczył sobie kanapkę, zasiadł za stołem, popatrzył i poszedł.
Towarzystwo chore, z gorączką, odebrałam Małą ze szkoły z gabinetu pielęgniarki, teraz śpi. Pozostała dwójka okupuje moje kolana. I tak sobie siedzimy przez większość dnia. Malutka prawie cały dzień podsypia. Ale sen najlepszym lekarstwem, więc niech ma na zdrowie.
W tym wszystkim jedno jest dobre, nie muszę się martwić, że mnie zaraża. Bardziej chora nie będę.
Oj ,widzę,że szpital na całego,ale niestety taki okres. Przeziębienia będą się nas imać. Dobrze,że już Ci lepiej,bo opiekować się dziećmi jeszcze chorymi to tym bardziej.
Witam wtorkowo Poranek bez deszczu i mimo szarych chmur całkiem przyjemny. Wczorajszy, pracowniczy dzień był z niepotrzebnymi, złymi emocjami. Wszyscy czują napięcie i to się objawia różnymi reakcjami. Począwszy od złości, przez nerwy a potem jakieś przygnębienie... Ech, nie jest dobrze. mimo to trzeba się "brać w garść". Nie chcę dać się wciągnąć "z butami" w ten emocjonalny kołowrotek więc próbuję sobie tłumaczyć, że czas pokaże jak to się skończy i szkoda nerwów. Wczoraj Połówek odebrał mnie z pracy i mieliśmy pojechać w jedno miejsce, coś załatwić - nic wielkiego. Nawigacja pokierowała nas tak, że ostatecznie zahaczyliśmy jeszcze o centrum handlowe. Jej, jak ja dawno tam nie byłam. Nie chodziliśmy po butikach. Postanowiłam wejść do Auchana i zrobić zakupy z tych, co to przyda się mieć w zapasie. Luuuudzie, ile tam "uciekło" dnia. Nic szczególnego nie kupiliśmy a czas zleciał. Ja jednak nie przepadam za tymi molochami. Dziś niestety znowu trzeba iść na zakupy, bo chcemy zaopatrzyć rodziców i Ich sąsiadkę (starsza, samotna pani). Chcę też podjechać do Ikei, bo szukam materaca dla Mamy. Niestety potrzebujemy niestandardowych wymiarów i nie wiem czy uda się coś dobrać. Na piątek chcę zaprosić rodziców na obiad i ciasto, bo niedługo mają rocznicę ślubu więc to ma być taka forma świętowania póki jest Połówek. Wiem, że będzie im miło - mała odmiana od codzienności. W związku z tym chcę wziąć urlop na piątek żeby mieć więcej czasu i przygotować obiad na spokojnie. Leci dzień za dniem. Mam ochotę na długi, jesienny spacer. Najchętniej po lesie. Muszę się jakoś zorganizować. Hm...może w niedzielę jak pogoda pozwoli...? Ekkore, pewnie już dzisiaj będziesz się czuła lepiej, skoro wczoraj była mała poprawa. Tego życzę. Maniu, co u Ciebie? Dawno nie zaglądałaś do Kawiarenki. Goplano, masz jeszcze trochę tej szarlotki? Oj, zjadłabym choć ciut.
U nas też dziś piękna pogoda, słoneczna, zupełne przeciwieństwo z wczoraj. Mówisz ,że nie lubisz zakupów w molochach, to tak jak ja.W ogóle nie lubię zakupów, biorę co mam kupić i do widzenia Chyba jestem odosobnionym przypadkiem, bo zwykle kobiety zakupy uwielbiają i się nimi relaksują. U mnie jest odwrotnie
Niestety szarlotki już nie mam ,poszła w jeden dzień, ale mogę Cię poczęstować murzynkiem z nutą korzenną Do tego kawa. Zapraszam kto lubi A propo, kiedy zarabiasz ciasto na Piernik Staropolski?
Oooo, murzynek i to korzenny, to jak najbardziej super - już chwytam W temacie zakupów - nie lubię żadnych. Fajnie, że nie jestem jedyna, bo już myślałam, że ja to jakieś "dziwadło" Ciasto na piernik będę robić 10-go albo 11-go listopada. W zależności jak czas pozwoli. Właśnie wczoraj chciałam kupić miód lejący do piernika, ale zaparłam się, że ma nie być z Wietnamu czy Ukrainy i sama sobie utrudniłam zakup Wiem, że przy pieczeniu temperatura "zabije" to, co dobre w miodzie, ale mimo to lubię dodać, bo wyczuwam ten miodowy posmak po upieczeniu. Dzięki za ciacho
Witam środowo Ale fajny poranek - 13 stopni, nie ma wiatru i co ważniejsze deszczu. Wczorajszy dzień tradycyjnie "ino mig" i już go nie było, ale...zakupy zrobione dla wszystkich więc tez wszyscy zadowoleni A skoro mowa o zakupach, to nabyłam jakiś inny pieprz. Nie znam więc pomyślałam, że Wam pokażę, bo może stosujecie? Wkleję fotkę. To jest pieprz długi, pochodzący z Indonezji. Ciekawi mnie jego smak, jeszcze nie było okazji spróbować. Poranek się rozkręca więc czas na gorącą herbatę. Częstujcie się Dobrego dnia
Hej, hej. Wczoraj zapomniałam telefonu do pracy. Ja teraz bez zmian. Nie jest źle, ale zdrowa nie jestem.
Dzieciaki mają gorzej, chyba tylko Malutka idzie ku lepszemu, resztę towarzystwa męczy temperatura. Mały bardzo opornie reaguje na leki, a Mała szybka reakcja, ale jak przestaje działać, to zjazd totalny. Ale żeby nie było dosyć kłopotów, to do wiązanki wszy. W szkole były, była informacja. Ale kto by przypuszczał. I wczoraj Mała piekielnie się drapała, w takim podejrzanym stylu. Przejrzałam ją, a że powiedziała, że mama nic nie znalazła wcześniej, to pobieżnie. Jedna jednak przylazła mi na koszulkę, ubiłam, nie będąc pewna czy to to. Do wieczora drapanie się nasiliło. Zagoniłam towarzystwo do wanny, pomyłam głowy. I u Małego znalazłam duże, czyli dopiero przeszły. A u Małej już wyższe stadium hodowli. Malutka czysta. Przejrzałam mamę, u niej też nie zauważyłam. Tata pojechał do apteki po środki. Ja sobie zamówiłam, potrzebnie czy nie (myślę, że nie), zaaplikuje profilaktycznie. Teraz to takie jednorazowe są, nie trzeba powtarzać. I w Stanach został zniesiony wymóg pozostawienia w domu, przynajmniej wg internetu. Co myślę, że jest głupotą, bo jak środek nie zadziała, to to się dalej rozprzestrzenia w szybszym tempie, bo one uciekają w zdrowe rewiry dla nich.
Ja ostatni raz z wszawica miałam do czynienia 10 lat temu. Córka przywiozła z obozu w Polsce. Były sporty wodne, ciągle mokre ręczniki, suszace się obok siebie. Długo nie odkryliśmy, bo nikt nie podejrzewał chyba ze dwa miesiące, aż wylazły jej u dentysty na oparcie fotela. Wtedy musiała zostać w domu i przynieść zaświadczenie o czystości skóry od lekarza.
Kolejny ładny dzień,a u mnie znów szykują się wydatki. Muszę wymienić okap,bo po 20 latach użytkowania po prostu nie spełnia już swojej roli.Mimo czyszczenia i wymiany filtrów.Żeby tego było mało,to wysiadła zapalarka przy gazie.Iskrownik cały czas pstryka. Usunęłam ewentualne awarie,jak zabrudzenie czy woda i dalej pstryk,pstryk i pstryk. Na razie korzystamy ze zwykłej zapalarki. Poza tym jeszcze problem z lekami,jak parę miesięcy do tyłu. W hurtowniach deficyt i nie wiadomo,czy się coś zmieni. Jestem na etapie wyszukiwania gdzie ewentualnie mają na stanie. Udało mi się w dwóch aptekach po 2 opakowania. Co będzie dalej, pojęcia nie mam,a najgorsze to,że zamiennika na ten lek nie mają..
To tyle ,nie chcę Wam przynudzać,ale chociaż tu się wygadam. Pozdrawiam jak zwykle serdecznie,choć akurat dziś nie mam nic do kawy. Ewentualnie jabłko na podwieczorek To na razie
Też miałam taki objaw zapalarki w kuchence, ale ostatecznie samo się naprawiło po jakimś czasie nieużywania. Gorsza sprawa z tymi lekami. Jak wchodzisz w wyszukiwarkę, to pokazuje w pobliskich miejscowościach czy całkiem pustki?
Całkiem pustki.Co zapobiegliwi to pozamawiali wcześniej i dla nich są. Największy problem ,że w hurtowniach nie ma.Udało mi się dostać ostatnie opakowania w Katowicach i Sosnowcu. Starczy na 3 miesiące ,co będzie dalej? Nie wiadomo. Oby to się wyklarowało,choć różowo to nie wygląda i nie mają najlepszych prognoz.
Dobrze, że teraz jesteś zabezpieczona, ale już trzeba zapobiegliwie organizować nowe recepty. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, bo będzie w moim mieście, to daj znać. Sporo jest aptek DOZ i wtedy można zamówić odbiór bliżej miejsca zamieszkania. To chyba najlepsze rozwiązanie. Ja nie jeżdżę autem więc to też ułatwia zakup.
Witam czwartkowo Dziś dla mnie jest "mały piąteczek", bo od jutra mam dwa dni urlopu a to oznacza, że do pracy wracam dopiero w środę. Jupi! Zrobił się długi weekend dzięki temu, że 11-go mamy święto A jak już wspomniałam o święcie, to przypomniało mi się, że w tym roku po raz pierwszy Wigilia Bożego Narodzenia będzie wolnym dniem. Super! Wczoraj kupiłam świeżą rybę i na jutro zaprosiliśmy rodziców na obiad. Planuje zrobić ciasto 3-Bit, bo to ich ulubione. Natomiast na weekend i święto chcę upiec szarlotkę sypaną. Potrzebuje Waszej podpowiedzi, bo wyleciało mi z głowy - robi się ją w dużej czy w małej blaszce (tortownicy)? Przeglądałam zdjęcia pod przepisem i wnioskuję, że to jest ta mniejsza blaszka, ale...może nie...? Doradźcie proszę. Dziś piękny poranek. Słońce wstawało na pomarańczowo i niebo było magiczne. A wczoraj, jak wracaliśmy wieczorem, to zauważyłam, że księżyc miał dookoła ogromne "halo" i przez to wyglądał jak ogromny, okrągły opłatek. To była najjaśniejsza pełnia roku. Niektórzy nie mogą wtedy spać. U mnie takie zjawisko nie występuje A jak Wam minęła noc? Tradycyjnie herbata czeka. Dobrego dnia
No to rzeczywiście masz super fajnie z tym urlopem. Mamy trochę tych świąt,ale to dobrze,przynajmniej trochę się zwolni w tym zabieganym świecie.
Tak,księżyc wyglądał dokładnie jak opisałaś. Obudziłam się o 2 w nocy a za oknem tak jaśniutko.Księżyc wyglądał przepięknie.Błyszczał na niebie jak prawdziwa gwiazda,co ja piszę przecież jest prawdziwą gwiazdą
Szarlotkę sypaną robi się w tortownicy.Dawno nie robiłam ,ale zawsze na okrągło
Goplana trzymam kciuki za leki, żeby się udało zakupić kolejną partię.
I u mnie wielki, piękny, taki na wyciągnięcie ręki księżyc, wygląda nieziemsko na tle gór, w momencie, gdy dzień zaczyna się budzić.
Dzisiaj Mąż przyjeżdża, ale się cieszę. Mam wolne poniedziałek i wtorek, to chwilę będziemy razem. Coś zobaczymy, gdzieś pójdziemy. Czas przeleci szybko.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Dochodzi godzina siódma a my już od 5.45 na nogach. Czemu? Nie wiadomo. Obudziliśmy się o tej samej godzinie i to z taką energia, że już nie chciało się spać. No to co - kawa. Lepiej nie można zacząć poranka W planach sprzątanie i Połówek zrobi małe zakupy a ja zabiorę się za obiad. Rodzice będą po 15-ej. Myślę, że to będzie miły dzień. Teraz mam dużo energii, ale coś czuję , że wieczorem szybko padnę Pogoda fajna - chłodno, ale niebo pogodne. Dobrego dnia
I ja się cieszę na piątek, 4 dni wolnego. U nas 11 listopada to Veteran day, wolne mają szkoły i instytucje państwowe oraz niektóre zakłady, jak męża. Dla mnie zazwyczaj to więcej pracy, bo komplet w domu. Tym razem spytała się mnie kuedy bym chciała wolne, bo jej ciotka chciałaby pobyć z dziećmi, to powiedziałam. No i dostałam.
Mała dzisiaj wróciła do szkoły.
Problem hodowlany znikł, naprawdę szybko działają środki. Wczoraj wieczór jeszcze ją oglądałam i wyczesałam, nic, czysto. Mały rano miał sporo zwłok, wieczorem już wyczesałam naprawdę niewiele. A dziś już czysty.
Myśmy mieli wczoraj super dzień urodzinowy. Najpierw donuty, ulubiona ich część urodzinowa. Chciałam przekonać go do lodów, nie. Wybrał dwa czekoladowe, takie same. A dzisiaj się pytał czy jeszcze został jego czekoladowy (w polewie, z kremem budyniowym).
Potem zabrałam ich do gwiazdy. Jak im się podobało. Spotkałam Polaków, rodzina przejazdem. Z dziećmi, trójką, już nastolatki, urodzone tutaj, przepięknie mówiące po polsku. Chcieć to moc.
Witam sobotnio Piękny dzień . Słońce za oknem zaprasza na spacer. Chęci są, ale nie wiem czy będzie na to czas. Może, może... A póki co w planach zakupy w Leroy Merlin i mała naprawa u rodziców. Wczoraj byli u nas na obiedzie i cieście. Miło spędziliśmy czas. Teraz chyba druga kawa i mam 3 Bit jeśli ktoś lubi. Dobrego dnia
Zaraz się biorę za śniadanie, dzisiaj pancake z moimi persimonami, jakie dobre.
A potem w drogę na zakupy i zwiedzanie. Dzisiaj muzeum transportu. I potem burger na obiad.
Wczoraj miała być sałatka z paluszków krabowych. Ale seler potrzebuje viagry, tak wiotkiego to chyba jeszcze nie widziałam. Na zupę się nada, ale do jedzenie na surowo dyskomfort w ustach. Także był Łosoś i surówka z kiszonej kapusty (polskiej, z polskiego sklepu) z persimonem (kaki), super połączenie, delikatne doslodzenie, bez użycia cukru. Następnym razem spróbuję z mango albo ananasem.
Witam niedzielowo Poranek mglisty, prawie nic nie widać. Połówek jeszcze dosypia a ja w ciszy delektuję się kawą. Idealny początek dnia. Wczoraj musieliśmy kupić deskę na toaletę dla rodziców i poduszkę do sypialni więc siłą rzeczy trzeba było iść do sklepu. Wszedzie tłumy ludzi. IKEA była oblężona. Poszłam w konkretne miejsce, niczego nie oglądając ale i tak czułam się przytłoczona. Potem pojechalismy na cmwntarz a tam ptaki, cisza i piękna, zlota jesień. Ta nie ma litości i zrzuca liście na potęgę wiec mieliśmy co robić przy 6 pomnikach. Wpadlosmy do rodzicow zamontowac deskę i jak wróciliśmy do domu już byla 19-ta. Szybko zleciał ten dzień. Może dziś będzie bardziej odpoczynkowy A póki co, dopijam kawę i delektuję się spokojem poranka. Miłego dnia
Jaka u Was pogoda? Bo u mnie ładna,może nie słoneczna,ale bez deszczu i wiatru. Właśnie jestem w trakcie gotowania obiadu.Rosół już jest, drugie będzie później. Dziś u nas schabowy z zasmażaną kapustą i ziemniaki czyli polski klasyk. Do picia kompot z ciemnych winogron,a na deser,hmm jeszcze nie ma,ale coś wymyślę. Tymczasem pozdrawiam i życzę udanej i smacznej niedzieli
U nas szaro i wilgotno. Tak naprawdę, to aura nie zachęca do wychodzenia z domu. U nas na obiad ryba łosoś i do tego buraczki tarte z cebulą. Połówek pewnie będzie chciał ziemniaki więc dla Niego dodatkowo "pyrki". Smacznego popołudnia
Hej, hej. Ale wczorajszy dzień dał mi popalić. Jednak organizm zmęczony chorobą. Chyba jednak porządna grypa była. Choć ja tego mocno nie czułam, na zwolnionych obrotach z chorymi dziećmi. A wczoraj pierwszy regularny ruch i prośba od organizmu o zwolnienie. Ale dałam radę.
Pogoda z ogromną różnicą temperatur. Rano blisko zeru, a potem 20 i więcej. Do tego suche powietrze. Jutro ma być ujemny poranek i ledwie 6 w dzień. A potem znowu huśtawka.
Ja też nie lubię łazić po sklepach. Dlatego zawsze idę rano, nim ludzie powstają, żeby się nie przeciskać pomiędzy tlumami. Co mogę to zamawiam do domu, żeby mniej czasu spędzić pomiędzy półkami.
Na obiad byliśmy w super restauracji. Był burger, jeszcze w ofercie mają skrzydełka, wyglądające niezłe na talerzach innych oraz pizze, którą ja byłabym gotowa zjeść (nie przepadam, jem dla męża, choć ze smakiem, do następnej potrzebuję czasu). A potem pojechaliśmy do ABC, po mocne procenty, ludowa medycyna. A tam bałkańska rakija z gruszek i śliwowica. Wczoraj ku zdrowotności była rakija, musimy jechać i kupić więcej.
Wieczorem poszliśmy do kościoła, żeby dzisiaj było wolne. Tyle, że nie sprawdziliśmy czasu, a msza była pół godziny później. Zastanawiałam się czemu nikt nie przychodzi na wieczorną mszę. Posiedzieliśmy. A po kosciele widok oświetlone budynku oraz Roanoke Star.
U Was jak zwykle aktywnie. Dzielna byłaś , bo mimo osłabienia dorównywałaś mężowi. Dziś też jesteście razem? Nie zapomnij odpocząć, bo organizm sam się potem upomni
Witam poniedziałkowo Jak fajnie, że mogę ten dzień zaczynać przy kawie, w domu, na spokojnie i w totalnej ciszy. Chyba większość ludzi wzięła wolny dzień, bo nawet na ulicy jest ciszej. Wczoraj udało nam się odpocząć. Pogoda za oknem rozgrzeszała każde lenistwo Dziś też ponuro, ale wyraźnie przyjemniej. Jeszcze nawet nie wytknęłam nosa W planach odwiedziny rodzinne i małe zakupy, bo Połówek jutro wyjeżdża więc pewnie zaopatrzy się w dobre twarogi i kabanosy. Muszę też wymyślić jakiś obiad na dziś i jutro. A póki co jeszcze mam trochę kawy więc wchodzę na spokojnie w nowy dzień. Oby był dla wszystkich miły
Zakupy zaliczone. Ludzi wszędzie pełno . Miałam mały plan, ale wiecie jak to jest z planowaniem ... Już wszystko stanęło na głowie. Popołudniu będziemy mieli gości . Szybko zrobiłam szarlotkę sypaną, która teraz się piecze a resztę trzeba było kupić, bo goście z pewnością zostaną na kolację. A jak u Was? Co tam pichcicie?
Ja niedawno wstałam i upichcilam kawę, hehehe. Jeszcze nie mam pomysłu na śniadanie. Na obiad będą zapiekanki, które jedliśmy w domu Jeffersona, gdy tam byliśmy. Wariacja na temat.
Wczoraj był super letni dzień, w krótkich rękawach przez cały dzień. Byliśmy w drugim domu Jefferson, jego emerytalnym domu, gdy uciekał od ludzi. Wybudowany w podobnym stylu co Monticello, mniejszy. Z gości przewidziane były tylko dwie wnuczki. Dom przypadł potem wnukowowi w spadku. Porównanie zostało zrobione do cen z 2016 roku. Sprzedał on wraz z całą ziemią za 100 tysięcy dolarów. Potem wielokrotnie zostawał sprzedany, za każdym razem drożej. Został odkupiony przez fundację z zaledwie 1/3 ziemi za 2 miliony dolarów Dworek był w opłakanym stanie, z oryginałów ocalały 1 drzwi i dwa pięknie murowane wychodki, reszta jest rekonstrukcja, na podstawie planów Jeffersona. Dzień był leniwie spacerowy. Dzisiaj jedziemy w góry, bez chodzenia, tylko po punktach widokowych.
Kilka zdjęć dla Was. Na zdjęciach liść poplar tulip. Po polsku drzewo się tulipanowiec nazywa chyba. I wychodek, ten z zieloną tabliczką przed.
Witam wtorkowo Dzień nieustająco szary i wilgotny. Goście wczoraj posiedzieli do 23-ej więc zrobiłam kolację, panowie co nie co "wychylili" i czas zleciał . Na koniec posprzątałam, bo ja nie umiem zostawić naczyń i dziś wstałam już przed siódmą . Zabrałam się za pieczenie chleba, bo Połówek wyjeżdża i chcę żeby sobie zabrał dobre, domowe pieczywo na zakwasie. Ten świetnie udało się ożywić po mrożeniu więc korzystamy. Szarlotka jeszcze została więc przyniosłam dla Was do kawy. Szara reneta nie zawiodła i wyszło pysznie. Udanego, świątecznego dnia
Czuję aż tu zapach tej szarlotki,ależ smakowicie wygląda. Może zrobię na szybko,choć dziś miałam w planach Sernik na murzynku inaczej Izaura,albo coś w ten deseń,byle za długo nie siedzieć w kuchni
107 lat Niepodległości. Jakie to szczęście ,że mieszkamy w wolnym kraju po 123 latach pod zaborami. Tyle lat uciemiężenia i marzeń,by Polska znów wróciła na mapy. Potem wielka niepewność-II wojna światowa...Oby nigdy więcej trzeciej..
Pozdrawiam Wszystkich w ten wyjątkowy dzień ,równocześnie życzę udanego Święta Świętego Marcina,smacznej gęsi,jak ktoś robi i smakowitych rogali świętomarcińskich
Witam świątecznie. Ważna rocznica, wiele lat zapominana. Dobrze, że wróciła do łask.
Ciasto, chleb,piernik, robotna dziewczyna z Ciebie Smakosiu.
Dzisiaj zmarła moja ciocia, żona brata taty. Także smutne wieści o poranku.
Ale i na Marcina zima się zaczyna. Marcin na białym koniu. Jako dziecko zawsze wyczekiwałam tych pierwszych płatków śniegu.
Dzisiaj też już wyglądałam, bo miało padać wieczorem i rano. Jak do teraz nic.
Wczoraj lato poszło w niepamięć. Temperatura 5 stopni, a w wyższych partiach lekko poniżej zera. Plus silny, zimny wiatr. Ale za to widoki. Dzisiaj też się wybieramy gdzieś, tylko już uggs ubiorę na nogi, żeby mi stopy nie marzły.
Prze-pię-kne te fotki. Można się wyciszyć od samego patrzenia. Ta przestrzeń jest niesamowita. Na dodatek trafiło się błękitne niebo, które dodaje głębi. Super! Z tą moją "robotnością" to raczej od okazji do okazji czyli jak sytuacja tego wymaga Kiedy jestem sama w domu, to aż tak się nie wysilam, w przeciwieństwie do Ciebie. Ty to potrafisz!
Witam środowo No i oczywiście na roboczo. Papiery już porozkładane i powoli się rozkręcam. Połówek dojechał o 6.30 rano. Noc spędził w pociągu więc pewnie dzisiaj ciężko mu będzie pracować. Ja natomiast zasnęłam o 22-ej i obudził mnie zegarek. Dla mnie to rzadkość. Normalnie otwieram oczy chwilę przed dzwonkiem. Dziś po pracy jadę do rodziców więc powrót będzie wieczorem. U mnie szaro i wilgotno. Godzinę temu była taka mgła, że nic nie było widać. Dobrego dnia
I u nas czas pożegnania, mąż dzisiaj jedzie do domu, ma pracę od południa. Dobrze, że możemy ciut później, na bardziej spokojnie. Idę na 8. Wczoraj spakowaliśmy częściowo samochód, dzisiaj tylko jego walizka i to co z lodówki. Na koniec listopada, za dwa tygodnie znowu się widzimy. A w ten weekend córka przyjeżdża.
Wczoraj byliśmy w zoo. Red panda, manul, rys amerykański to z tych najciekawszych. Nie widzieliśmy tylko czarnych niedźwiedzi, oewnie w sen zapadły. I czerwonych wilków, chyba, że ten jeden był też czerwony z gatunku. Panda i manul były cudne. I kozy czekające na swoje chrupki. Potem przejażdżka blue ridge i do domu.
Dziewczyny, ja Was przepraszam że wpadam tak z doskoku ale czas przelatuje mi przez palce dosłownie. Co pomyślę, żeby wejść do kawiarenki to wtedy coś się zadzieje i po ptokach. Sama już nie wiem, czy burzyć Wasz kawiarenkowy mir swoim dorywczym byciem, czy Wam to nie przeszkadza ;)?
U mnie z czasem jak pisałam ciężko, bo w tygodniu to wiadomo, że praca i obowiązki domowe, a jak już usiądę to zapadam się w sofę pod kocykiem z książką. Weekendy to rzadko kiedy nuda, bo staramy się wychodzić ze znajomymi, albo sami, albo gdzieś wyjeżdżamy (pod tym względem jesteśmy bardzo aktywni), albo włączam sobie muzyczkę klasyczną w tle, zapalam świeczkę i mam czas dla siebie czytając albo pichcąc. Obecnie rogaliki z masą z białego maku były na topie u mnie w domu ale kruche... już jednak myślami jestem przy ciasteczkach adwentowych, więc nawet nie schowałam stolnicy
My cieszymy się z każdej bytnosci, z każdej informacji co u kogo. Fajnie, że jesteś, nawet jak z doskoku. Jak zmajdziesz chwilkę, zawsze będzie nam miło.
Wiem coś o przeciekaniu czasu przez palce, teraz to już tygodnie zamieniają się w miesiąca. Dacie wiarę, że w weekend połowa miesiąca. A dopiero się zaczął.
Rogala marcinskiego to bym zjadła, nawet wczoraj mówiłam do męża. Ale jednego, małego, kupić nie ma gdzie, a robić samemu to za dużo wyjdzie.
Witam, za tydzień mam imprezę i muszę przygotować parę dań, wyjeżdżamy w czwartek a impreza w piątek wieczorem, co mogę zrobić wcześniej żeby zawieść i się nie zepsuło
Maniu, sałatki wszelakie z tym że sos zrób oddzielnie i polej nim sałatkę przed podaniem. W zależności od warzyw też można je pokroić i trzymać w oddzielnych pojemniczkach a potem zmieszać.
Nie wiem jakie masz warunki na miejscu, gdzie jedziesz. Sałatki bez sosów, te dopiero przed podaniem, a jak się musi zmacerowac to na miejscu wcześniej. Tak samo warzywa, które puszczą sok (ogórki kiszone czy konserwowe), te trzeba przewieźć osobno. Ewentualnie jakieś sałatki z makaraonem albo ryżem, te wypiją nadmiar płynu.
Kotlety opanieruj w domu, zawsze lepiej smakują przygotowane na świeżo niż odgrzewana, a czas przygotowania podobny.
Jeżeli masz tam piekarnik to udka czy karkówka na kiszonej kapuście- doprawić w domu, przed podaniem upiec. Ciasta chyba wszystkie przeżyją podróż, może bezpieczniej wybierać takiebez nadmiaru kremu, szczególnie, gdyby miał być na wierzchu.
Może coś zawekuj np. bigos. Mięsa można upiec wcześniej i też się nie zepsują. Jak lubicie ryby, to taka po grecku z pewnością jest super i to nie tylko na Wigilię
Dobrówko, Ty się nie przepraszaj, tylko przychodź gdy czas pozwoli. My to rozumiemy i oczywiście cieszymy się, że wpadłaś. Ja np. baaaardzo się cieszę Uściski!
Wiecie co mnie po latach ściągnęło do WŻ? Proste, nasze polskie jedzonko! Miałam taki czas w życiu, że eksperymentowałam z potrawami, przyprawami, dodatkami, zamiennikami... Wszystko to smaczne było ale kiedyś mąż mówi do mnie: wiesz, zjadłbym po prostu kotlet schabowy, z ziemniakami i surówką z marchewki.
Dało mi to do myślenia i powróciłam do tradycyjnego kucharzenia :) No a tu jest skarbnica fajnych, prostych przepisów przekazywanych od pokoleń: babcia - wnuczce, mama - córce. Takie przepisy to ja lubię :)
Sorki,że ja ostatnio też tak z doskoku,ale wiecie,szukam na leku na wszystkie sposoby.Udało mi się załatwić jeszcze kilka opakowań.To już zapas na pół roku.A jak się dowiedziałam od źródeł,lek wróci na apteczne półki,czy raczej do hurtowni dopiero w drugiej połowie przyszłego roku. Tak mówią ,a jak będzie to zobaczymy. Konsultowałam to z lekarzem,powiedział,żeby trzymać kciuki ,a jak będzie inaczej to spróbujemy innej opcji..Wolałabym nie,z różnych przyczyn,ale jak wyboru braknie,trzeba próbować czegoś innego.
Witam czwartkowo Dziś od rana (że tak powiem wprost) zapiernicz. Nie było szansy na poranną przerwę. Ale teraz wreszcie chwila na oddech. Nawet wyłączyłam radio żeby już nic mi nie zagłuszało tej chwili Drzwi się dziś nie zamykały. Chwilami cisza brzmi najpiękniej Wczoraj pojechałam do rodziców. Zrobiłam zakupy zgodnie z listą. Jedną z pozycji były śledzie w oleju z cebulą. No i tutaj mała, śmierdząca "przygoda" się trafiła. Niestety opakowanie było uszkodzone i zorientowałam się dopiero wtedy, jak nagle zaczęłam czuć ten specyficzny zapach. Niestety wysmarowałam spodnie i kurtkę. Ależ to śmierdziało A dziś wracam po pracy do domu więc w planach małe zakupy, pranie a potem odpoczynek. Jutro ma cały dzień padać więc warto zaliczyć sklepy dziś. W ogóle piątek jest słaby na takie "akcje", bo wszędzie pełno ludzi. Nagrałam sobie dwa odcinki naszego, polskiego serialu "Przyjaciółki" więc jak się uda, to dziś sobie obejrzę. Lubicie ten film? Ja ogólnie bardzo rzadko oglądam coś w TV, ale to i "M jak miłość" nie odpuszczam A! Jeszcze "Na dobre i na złe". Lubicie polskie filmy? No dobrze, koniec przerwy i czas pokończyć to, co zaczęłam. Dobrego popołudnia
M jak Miłość nie oglądam już od ponad 8 lat. Przyjaciółek nigdy nie oglądałam,nawet nie wiem o czym to jest,mogę się domyślać tylko z tytułu Na Dobre i na złe zdarzyło mi się kilka odcinków zobaczyć. Przez długi czas oglądałam Barwy Szczęścia,ale i na ten serial nie patrzę od 3 może nawet i 4 lat.
Za to uwielbiam wszelkiego rodzaju teleturnieje ,zwłaszcza Milionerów.Oglądam wersję naszą i brytyjską. Ogólnie jeśli chodzi o filmy,to zazwyczaj oglądam na Netflixie czy to serial, bądź dokument,ale musi mnie oczywiście zaciekawić. Przedwczoraj oglądałam Frankensteina.Jestem pełna podziwu nie tylko dla fabuły,ale pięknych strojów z epoki,wystroju i nastroju ,no piękny film.
Ja oglądam wybrane programy/seriale, po czym wyłączam tv. Przyjaciółki oglądam smakosiu, Alexa i Ojca Mateusza oraz Rolnika.... Nic więcej w naszej telewizji nie oglądam ale za to na Netflix oglądam z mężem różne filmy, czy seriale. W weekend może usiądziemy do Heweliusza - ponoć ogląda się ciurkiem wszystkie części.
Jak ja się cieszę na ten piątek! Niby tylko trzy dni pracy a zmęczona jestem jakbym cały tydzień pracowała.
U mnie TV w zasadzie też ciągle wyłączona. Odpalam tylko na te wybrane filmy. Już nawet na wiadomości nie jestem w stanie patrzeć. Wkurza mnie ta narracja, szukanie sensacji, kłótnie, brak kultury, wzajemne szczucie jednych na drugich... Długo można by pisać, ale jak jest wszyscy wiedzą więc szkoda słów.
W temacie Netflixa - oglądnęłam pierwszy odcinek "Heweliusza", ale nie potrafię jeszcze powiedzieć w 100% powiedzieć jakie mam odczucia. W każdym razie nie wciągnął mnie. Mój Połówek miał takie same odczucia - za mocno "rozciągnięte" sceny. Jednak tak, jak wspomniałam, to są refleksje po oglądnięciu pierwszego odcinka.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupi! Pada, pada, pada i padać będzie prawie przez cały dzień. Ale powiem Wam, że w piątki, to ja mogę "przełknąć" każdą aurę Ważne, że jutro będzie spokojny poranek z kawą, relaksem i możliwością zrobienia tego, na co ciągle nie było wolnej chwili. Jak ja się cieszę Dziś w planach obiadowych pierś kurczaka z chińską mieszanką warzywną. Mięso mi zostało po wyjeździe Połówka więc muszę teraz wykorzystać. Coś czuję, że wyjdą z tego lekko trzy obiady. Może dla odmiany do połowy porcji dodam mleko kokosowe...? Zobaczę co mi podpowiedzą moje smaki. Muszę się nacieszyć tym weekendem, bo następny już nie będzie taki luzacki. Na dodatek w tygodniu będę miała dwa kontrolne badania a to zawsze wiąże się ze stresem. Ale nie ma co wybiegać do przodu, trzeba się cieszyć, że dziś piąteczek A Wy macie jakieś plany? Zakupy na weekend zrobiliście? Pieczecie jakieś jesienne ciasto? Moja sypana szarlotka zniknęła szybciej, niż 3 Bit. Jako, że nie miałam cynamonu, to postanowiłam eksperymentować z przyprawą do piernika. Wyobraźcie sobie, że nikt nie był zaskoczony mimo, że wyczuwało się te korzenne smaki. Świetnie to się zgrało z jabłkami więc jak macie ochotę spróbować, to polecam. Wczoraj kupiłam powidła śliwkowe w Lidlu z tego regału pn. "Regionalne Szlaki" z myślą o świątecznym pierniku. Zaczynam powoli robić kartkę zakupową a raczej mam zamiar zrobić ją w weekend. Są artykuły, które można spokojnie kupić wcześniej żeby potem nie nosić ciężarów. A skoro mowa o świętach, to właśnie wczoraj zakupiłam i zamroziłam super płaty z karpia. Każdego roku poluję na te nacinane czyli bez ości. Są naprawdę doskonałe. Polecam. No i to chyba tyle. Teraz herbata z pigwą i zabieram się za papiery na biurku. Dobrego dnia
Tak, zakupy weekendowe już zrobiłam. Ja robię online i mi przywożą. Od pandemii tak się przestawiłam na zakupy zdalne, że praktycznie nie chodzę po sklepach. Żywność, ubrania, chemię, kosmetyki, wszystko mi przywożą i dla mnie jest to wielkie ułatwienie życia i oszczędność czasu.
Zazwyczaj w takich sklepach online produkty są jakości premium - muszą się starać, by mieć klienta. Ze zwrotami, reklamacjami jeśli już zupełnie nie ma problemu. Mam swoje ulubione i ich się trzymam. Ubrania są dobrej jakości, głównie wiskoza, wełna, alpaka, wełna, bawełna a na to zwracam uwagę, bo w sieciówkach głównie poliester, akryl, czyli jednorazowe sztuczności. Kosmetyki od lat używam jak najbardziej naturalne i nie testowane na zwierzętach.
Co do wypieków, to u mnie na weekend jakiś wypiek zawsze musi być. Tak wyniosłam z rodzinnego domu, tak było też u dziadków. Została mi jeszcze biała masa makowa z rogalików, więc chcę ją spożytkować i upiekę zawijaski z ciasta francuskiego, choć najchętniej popełniłabym jakieś korzenne ciasto, bo uwielbiam.
Ja też wcześniej zaczynam planować święta od porządków w domu, przez menu, zakupy spożywcze i prezentowe. W zeszłym roku udało mi się tak fajne wszystko wcześniej ogarnąć, że Wigilia, która była u nas dla 11 osób okazała się samą przyjemnością - nie usiadłam do stołu zmęczona pichceniem do późna.
Pięknie! To z Ciebie "zawodowa gospodyni". Zrobić święta tak, żeby nie czuć zmęczenia, to dla mnie mistrzostwo. Ale z tym sprzątaniem to prawda - można na spokojnie ogarniać kąty, te do których zagląda się "od wielkiego dzwonu" w wolnych chwilach i potem nie ma szaleństwa porządkowego. Ja już ogarnęłam to, czego bardzo nie lubię czyli witrynę ze szkłem i talerzami. Muszę jednak zaplanować sprzątanie u rodziców i na to przeznaczę jakąś sobotę, bo po pracy, to nie ma szans.
I pogodnie,ale podobno od jutra ma się ta pogoda zmienić. Warto by wykorzystać ten czas i umyć okna. Potem nie dam rady,tzn nie chcę ryzykować ,że załapię grypę jak 2 czy 3 lata temu. Siadając do Wieczerzy wigilijnej miałam 39 stopni,czułam się fatalnie. To na razie ,bo czas leci. Pozdrawiam
Ale fajnie się czyta z rana, taki natłok informacji. Poranna kawa lepiej smakuje.
Ja teraz nie oglądam telewizji wcale, nie chce mi się walczyć ze słabym internetem. Choć jak mąż był, to wyjątkowo dobrze wszystko chodziło. Tyke, że ja się odzwyczaiłam, ciężko mi się skupić. Netflixa nie mamy od kilku lat. W ramach paniki, gdy ktoś przejął nasze konto, a Netflix chciał odblokowania kartą kredytową, to id ręki kazaliśmy zlikwidować. Potem okazało się, że to tak działa. Ale my już nie wróciliśmy do niego.
I ja się cieszę na piątek, dzisiaj przyjeżdża córka z wizytą, także luźnego weekendu nie będzie. Za to szybko przeleci. Za tydzień ogarnianie wszystkiego, a potem już w drogę na święta, tym razem do psa córki. Pewnie coś sobie znajdziemy do roboty, znaczy zwiedzania. A potem zostanie mniej niż miesiąc do świąt.
Ja nie lubię przypraw korzennych, nie lubię cynamonu.
W pracy remowacja domu powoli dobiega końca. Miesięczne opóźnienie. Coraz wolniej wszystko idzie. Bo teraz firma pewnie musi pogodzić to z innym, nowym zleceniem. Ale tak to bywa, gdy jakaś dostawa czegoś się opóźni czy problem z pracownikami. Może na Thanksgiving będą mieli wszystko zrobione. Wreszcie będą mogli skorzystać z kuchni,zasiąść w salonie. A kuchnię mają super wyposażona, bardziej na pokaz, bo oni generalnie nie gotują.
Myślisz, że jest szansa na zdjęcie kuchni po remoncie? Czy raczej nie wypada...? Ech, uwielbiam oglądać takie pomieszczenia, szczególnie jak są połączone z salonem. Nawet jak byłam ostatnio w IKEI, to też chętnie zawiesiłam wzrok na tych nowych meblach i rozwiązaniach kuchennych. Pewnie tak mnie to rusza, bo moja kuchnia jest malutka i zawsze zachwycam się tymi nowoczesnymi rozwiązaniami. Głównie dlatego, że wszystko jest pochowane, blaty czyste i wszędzie pełno miejsca. Na dodatek te nowe oświetlenia też robią świetną robotę - praktyczne i dodają przytulności. Ale się "rozgadałam" Wszystko dlatego, że się rozmarzyłam
I ja smakosiu mam taką witrynę ze szkłem i porcelaną, do której muszę zajrzeć ze ścierką, do tego na pewno szafki łazienkowe i kuchenne, bo choć jestem czyściochem to nieład i jakieś okruszki wszędzie się wkradną ;) W sumie nawet lubię te porządki, bo w czeluściach można znaleźć rzeczy, o których już tak się nie pamięta albo usunąć to co już niepotrzebne.
Zdjęcia zrobię, jak już wszystko gotowe będzie. Generalnie pięknie będzie. Kuchnia jest z ogromną wyspa, blaty marmurowe. Zlew, zmywarka w wyspie. Meble jasno szare, pod światło wpadające w miętowy odcień. Stołu nie ma, nie wiem czy będzie. Z boku, jako osobny pokój jadalnia. Kuchnia oddzielona od salonów przestrzenią z drzwiami na taras oraz schodami na górę. Duży przedpokój rozdzielajacy jadalnie i salon z widokiem, oba pomieszczenia mają ściany i szklane duże drzwi. Oba salony są rozdzielone takimi samymi drzwiami. Ten z płynnym przejściem z kuchni ma kominek i wbudowane po obu stronach regały. Tu opisałam Wam środkowy poziom. Na górze są sypialnie, 5. W piwnicy kuchnia, sypialnia i salon, przygotowane do mieszkania. Plus pomieszczenie gospodarcze, wszystkie segmenty mają drzwi, zejście w dół też ma drzwi. I jest wyjście na mini taras dolny.
Witam sobotnio Nie do wiary - obudziłam się o 7.40. Zaskoczenie, bo normalnie, to chwila po 6-ej. Ale jest super, bo poranek mam spokojny. Pierwsza kawa wypita. Śniadanie zjedzone i pewnie za pół godziny skuszę się na drugą. Słuchałam audycji kulinarnej w Radiu357 Opowiadali o międzynarodowym festiwalu serów. W poniedziałek mają być wyniki, ale już wiadomo, że wygrał 18 miesięczny szwajcarski Gruyer. Na festiwalu było ok. 5300 serów. Z Polski 20 i jest szansa, że też któryś będzie nagrodzony. Szczerze mówiąc dla mnie najsmaczniejszym z polskich serów jest owczy oscypek. Ale też biorę pod uwagę fakt, że mam słabe doświadczenie w tym temacie, bo niewiele rodzajów z tych szlachetnych serów próbowałam. A który żółty ser jest Waszym ulubionym? A! Na liście tych smaczniejszych i dojrzewającym mam ser Bursztyn z firmy Skarby Serowara. Lekko pikantny i kruchy. Polecam. A skoro mowa o jedzeniu, to ostatnio słuchałam o zdrowym tłuszczu do smażenia. Ten temat jest tak głęboki, bo co człowiek, to inna opinia, że można długo dyskutować . Oczywiście nie chcę tu nikogo przekonywać, że olej jest "be" i inne takie ... Ale z ciekawostek, to warto się zainteresować tłuszczem z łoju wołowego . Można kupić przez Internet. Ja chcę wypróbować. Macie jakieś doświadczenie w tym temacie? Ja już odchodzę od oleju jeśli chodzi o smażenie. Kupuję oliwę z oliwek, która jest z takim przeznaczeniem. Do sałatek tylko ta z pierwszego tłoczenia i najlepiej nierafinowany. Ale teraz chcę spróbować tego łoju wołowego. Jeżeli chodzi o tłuszcze, to w mojej lodówce od wieeeeelu lat nie ma żadnej margaryny czy innych tłuszczy utwardzalnych. Piekę tylko na maśle. Ciekawa jestem Waszych doświadczeń. Człowiek całe życie się uczy Ale się "rozglądałam ". Dobrego dnia
Witam sobotnie. Córka dojechała, miałyśmy fajny babski wieczór. Dzisiaj wzbogacimy go margarita, muszę zakupić.
Co do serów ja lubię prawie wszystkie, bo pewnie trochę się znajdzie tych na całkowite nie. Choć z marszu trudno powiedzieć. Nie każdy zjem w wersji luzem. Ale w sałatce czy na ciepło już jest ok. Nie przepadam za serami dojrzalymi, średnio lubię te powyżej 18 miesiąca. Nie przepadam za śmierdzielami, te idą do sosu. Najbardziej lubię wszelkie goudy, to z twardych, a z pleśniowych brie i camembert w młodej wersji, na trochę przed terminem. I mimolette, ten jest jednym z moich ulubionych. No ale to gouda, choć długo myślałam, że to cheddar. I byłam zaskoczona, że tak mi smakuje, bo on jest na liście nie lubię. Najczęściej zaopatruje się w lidlu czy aldim, bo mają duży wybór, szczególnie jak są dni narodowe. Teraz mam stanowa sieć kroger, sklep jak biedronka, na każdym rogu, choć z wyższej półki. Oni to mają wybór. I pułapki serowe na drodze, ciężko przejść obok bez zakupu.
Mój mąż ma dużo większą tolerancję. On lubi wszystkie.
Co do tłuszczy. W moim przypadku żaden zwierzęcy nie wchodzi w grę do smażenia. Bo w trakcie ma zapach, który mi bardzo przeszkadza. Potem nie, ale żeby zjeść, trzeba przejść przez proces przygotowania. Jak dostanę gdzieś, kompletnie mi nie przeszkadza. W domu używam oliwy extra virgin - na surowo i do duszenia, gdy nie pozwalam się jej rozgrzać. Kiedyś kupowałam dedykowana do smażenia, ale pogorszył się skład, zrobiła się z tego oliwa rafinowana, za cenę extra virgin, to odpuściłam. Smażę rzadko, używam wtedy oleju arachidowego. Bo nie dymi i nie pachnie.
Do pieczenia używam tylko masła. Pierwotnie nie z przekonania, po się nie zastanawiałam nigdy, zawsze używało się margaryny, tak było zakodowane. Ale kilka lat temu, będzie już bliżej 10 zniknęła ze sklepów, zostały jakieś niewielkie ilości, w cenie masła praktycznie. To wybór był jeden. Kupuję masło zwykłe i solone. Jem tylko do miodu - żeby mi nie przelatywał przez dziury w chlebie. Daję do wykończenia smaku, na sam koniec, wtedy czuć maślany smak z malutkiego plasterka. I piekę ryby, obłożone masłem.
Masz "bogatsze" doświadczenie serowe od mojego. Ja w tym temacie jestem delikatnie mówiąc marudna - to za śmierdzące, tamto za tłuste a to za słodkie... Dlatego sery, które mi smakują są zazwyczaj podobne do siebie Taka to ze mnie degustatorka. Kiedyś bardzo mi smakował twardy Bergkase i smakuje nadal, ale ten zapach z ust... Ło matko! No ale, twarde, żółte owcze, to póki co chyba wszystkie mi smakowały. Lubię też Cheddar, szczególnie jak lekko zgrzyta pod zębami czyli starszy. Fantastyczna jest Mozzarella di Buffalo. Masz rację - jak się jest w takim dziale z serami, gdzie oferta jest większa, niż gdzie indziej, to robi się niebezpiecznie dla kieszeni Fajnie, że macie z córką trochę czasu tylko dla siebie. Miłego!
Jak tam u Was pogódka,bo u mnie bardzo przyzwoicie. Póki co jest 7 stopni,ale zero wiatru,zero deszczu,tylko pełno liści wokół. Drzewa coraz bardziej się robią ogołocone.
Co tam robicie, śpicie jeszcze, a może popijacie poranną kawę lub herbatę ?
Ja zerwałam się o 4:30 ,coś mi się śniło takiego,stąd ten zryw,ale co?? Nie pamiętam. Kiedyś pamiętałam każdy sen a teraz umyka mi praktycznie od razu. Mamusia mawiała, że to przez to, jak po przebudzeniu spojrzysz w okno Może i prawda,bo pierwsze co robię to zerkam w okno czy jeszcze ciemno
Dobra,kończę dopijać kawę i za obiad się zabieram. Rosół już się rzecz jasna gotuje. Na drugie mam zrazy z karkówki,kluski śląskie i gotowaną kapustę białą i czerwoną,czyli razem w jednym garnku.Mam nadzieję,że będzie dobre.Czemu tak? Bo mam maleńką główkę białej i pół malutkiej czerwonej czy raczej modrej.Na surówkę nie za bardzo się nadają stąd muszę ugotować. No to na razie tyle. Pozdrawiam niedzielnie
Witam niedzielowo To, co jest od rana za oknem absolutnie nie zachęca do niczego Mgła , nieustającą mżawka na przemian z małym deszczem i wilgoć, że lepiej się nie wynurzać . Rano dokończyłam oglądanie filmu, potem telefon za telefonem. Czas umyka. Wyrobiłam ciasto na chleb. Na próbę wzięłam mąkę orkiszową, odrobinę słodu litewskiego i ziarna kminku. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Na obiad mam wczoraj przygotowane piersi z kurczaka z chińską mieszanką warzywną, ale chyba zostawię na jutro. Dziś zrobię sobie sałatkę z owczą fetą. A póki co herbata z pigwą i miętą. Miłej reszty dnia
Na zakwasie, ale z dodatkiem małej ilości drożdży. Dzięki temu połączeniu wyrastanie jest szybsze a dodatkowo zyskuje się witaminy z grupy B, które są w drożdżach. Zakwasu daję całą szklankę.
Witajcie w drugiej połowie miesiąca. Ale miałyśmy czas z córką wczoraj. Przepiękną pogodę, 20 stopni na plusie. Byłyśmy w znanych mi miejscach, ale inne towarzystwo. Zoo i krótka wyprawa nad rzekę. Pies oczywiście się wykąpał. A potem padł. W zoo przyjechałyśmy się taką kolejką dla dzieci, frajda na całego. I wsparcie zoo.
Teraz rosół na życzenie córki się pyrka. Pachnie w całym domu. Poranną kawę wypiłam. Za niedługo ruszamy, będzie sklepowo dzisiaj. Musimy do polskiego sklepu po makaron. Potem rosół na obiad, ona w drogę, a ja pomyślę co upichcic na przyszły tydzień. Dołożyłam więcej marchwi do rosołu w całości, dogotuje ziemniaki i jajka. I będzie polska sałatka, dzieciaki w pracy się ucieszą bardzo.
W domu to daleko. Mieliśmy kiedyś jakieś 1.5 godziny od domu, ale się zamknął. Najbliżej teraz 3 godziny. Przywozimy zawsze z wyjazdów, gdzie mieszkają Polacy i są polskie sklepy z dobrym zaopatrzeniem. Tutaj mam sklep 15 minut od zamieszkania. Nie jest typowym polskim, prowadzi go Serb czy Chorwat. Ale ma mnóstwo polskich wyrobów, ma doskonałego pośrednika, z naprawdę dobrym wyborem. Plus sporo bałkańskie wyrobów, w tym kolekcja serów. I ma niższe ceny niż gdziekolwiek indziej. Szkoda, że nie ma twarogu. Ale całkiem spory wybór śledzi. I makrele wędzoną. Nie nabyłam, bo mam za dużo w lodówce, muszę powyjadac trochę nim pojadę na Thanksgiving.
Odkupiłam córkę w kabanosy, kiełbasy, princpolo, czekolady, kubusia. Sobie kupiłam opłatek.
To mnie zaskoczyłaś, Serb czy Chorwat z polskim asortymentem. No proszę. Ważne ,że ma,nawet opłatek,no ,no,ani by człowiek nie pomyślał. Naprawdę fajnie
Witam poniedziałkowo Przyszłam do pracy "na sucho", ale gdy dochodziłam do drzwi zaczęło padać. Jednym słowem tydzień zaczął się obiecująco Oby cały taki był, bo mam sporo do załatwienia - dwa kontrolne badania. Te rzeczy zawsze mnie stresują. Ogólnie, jak patrzę w kalendarz, to widzę, że dopiero sobota będzie luźniejsza. Tak więc "zapinam pasy" i startuję. Dla wszystkich dobrego tygodnia
Ja też trzymam kciuki za wyniki badań, niech będą przyjazne.
Rozpoczął się roboczy tydzień, długo albo jeszcze dłużej w pracy. Dużo aktywności dla dzieci. Także czas przeleci szybko, za szybko.
Mąż jutro leci służbowo do Atlanty. Potem ma weekend w domu, a we wtorek za tydzień już jedzie do córki. Ja powinnam tam dojechać w środę wieczór. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce.
Po letnim weekendzie ochłodzenie. Jutro przymrozek. I na kolejny weekend cieplej.
A nie mówiłam, że u Was ciągle "ruch" Jedni przyjeżdżają, drudzy wyjeżdżają. Super! A długo będziecie u córki? Tam, gdzie Ona mieszka jest co zwiedzać?
Witam wtorkowo Dziś mroźny poranek - szron na dachach. Owinęłam się ciepłym szalem i było całkiem przyjemnie. Wczoraj dzień zleciał intensywnie. Dziś będzie jeszcze intensywniejszy. Po pracy muszę zrobić zakupy dla rodziców i Ich sąsiadki. Podetnę Mamie trochę końcówki włosów, zjem pomidorową i nim się oglądnę już będzie wieczór. A jutro z samego rana jadę na te swoje badania. Do pracy nie wracam, bo nigdy nie wiadomo ile tam będę musiała spędzić czasu więc wzięłam wolne. No i tak to leci dzień za dniem. Nim się człowiek obejrzy już będzie piątek. Patrzę na drzewa i widzę, że liści na nich jeszcze sporo. A jak jest u Was? Połówek zgrabił to, co zleciało a było tego bardzo dużo. A w tej chwili trawnik wygląda tak, jakby jeszcze nie było grabienia Ot, taka bardziej upierdliwa część jesieni Chodzą za mną placki. zarówno ziemniaczane, jak i te z jabłkami. Myślę, że zrobię sobie z szarą renetą w weekend, bo w tygodniu nie będzie kiedy. A Wy macie jakieś zachciewajki np. na potrawy jesienne? Zostawiam herbatę z pigwą i goździkami. Dobrego dnia
Córka mieszka w stolicy stanu, tak 1.5 godziny od nas. Stolica to nie znaczy metropolia, jest w mniejszych miastach. W przypadku Karoliny Północnej to drugi co do wielkości ośrodek miejski, nawet jak połączony w trójmiasto to i tak mniejszy niż Charlotte. Zwiedzać jest co, sporo już widzieliśmy, zawsze sobie coś znajdziemy. Thanksgiving to święto, więc domowo, bo wszystko pozamykane. Na piątek w planach jest muzeum sztuki. I ja idę do fryzjera, do Polki, zobaczymy co mi wymyśli na głowie. Myślałam jechać do domu w sobotę do niedzieli, ale pomyliło mi się z powrotem córki, bo ona będzie w niedzielę po północy a nie w sobotę, także pies i odbiór jej z lotniska modyfikuje plany. Może pojedziemy na jeden dzień, daleko nie jest. Przy okazji ogarniemy koty.
Mam ochotę na sałatkę warzywną, może machnę nawet. Zaraz nastawię jajka i ziemniaki. Marchewki z rosołu mam. To będzie też lunch na jutro do pracy.
Liście u mnie już obtelepalo w większości. A to co zostało zwarzyl przymrozek. Leżą wszędzie, bo nawet jak ogarną szlaki, to zaraz i tak nawieje ze zboczy gór. Pod ścianami to tak na całą nogę potrafi być. W pracy dzieciaki mają ogromną radochę. Latać po liściach.
Ładny przymrozek chwycił, jest -2 Obudziłam się o 4:00 i już nie śpię. Na kawę za wcześnie. Zresztą nigdy nie piję na czczo. Nie do przełknięcia. Tylko herbata.
U mnie pobudka o 4 to standard w tygodniu. W weekendy też się zdarza czasami. I pierwsze co to kawa.
Trochę cieplej ma być, zobaczymy co z wiatrem, bo on krzyżuje plany tempetaturze.
W piątek jadę (jedziemy) oglądać być może mój przyszły dom. Na kolejne kilka lat. Część wykończona to 3 pokoje i łazienka. Plus niewykonczona powierzchnia w piwnicy, drugie tyle. Tam też jest pralnia. Mnie to akurat niepotrzebne, ale jako inwestycja, zrobić dwa razy większy dom do sprzedaży to może być deal. Do tego przepiękny taras. Rekompensujacy brak garażu. No ale to stary dom, wtedy nie było tyle samochodów. Zdjęcia przepiękne, zobaczymy jak to wygląda oczami.
Spadam robić śniadanie, mój poranny przedział czasowy na rozruch (kawa plus internet) się skończył właśnie.
Zobaczcie. To zdjęcia. Kilka screenów. Ich dom wyglądał super na zdjęciach, a remont trwa do dziś. Choć w tym wypadku to nówka po remoncie, patrząc z historii. Ktoś kupił we wrześniu relatywnie tanio, teraz sprzedaje ponad 50% drożej niż kupił. Dom jest odnowiony, ale pytanie co w środku, pomiędzy ścianami i dach. No ale to nie mój problem.
Zdjęcia mogą być efektem dobrego fotografa. Obecny apartament był jaśniejszy, a bez światła włączonego w żaden dzień się nie da. Ich dom też był ładniejszy na zdjęciach, mniej zniszczony. Oni zrobią z tego milion dollars house, a tak wyglądał na zdjęciach. Jak będzie jasno, będzie ok. Oni widzieli, im się podoba, to będzie ich dom. Więc to jest najważniejsze. Miło, że chcą mi pokazać.
Witam środowo Dziś z domu i przy herbacie. Uf! Wyniki są w normie. Ech, jak się cieszę Jeszcze jutro USG serca. Pierwszy raz. Wracając do domu weszłam do cukierni po pyszną drożdżówkę żebym miała nagrodę za stresy Zrobiłam kawę i trochę "odparowałam". A teraz mam gościa, siostra mojego taty. Więc zmykam. Dobrego dnia
USG serca? Miałam kilkakrotnie. Całkowicie bezbolesne badanie,także nic się nie martw. Jak nie masz nadciśnienia,to licz ,że będzie wszystko w porządku. ja mam wizytę 27-ego czyli już za tydzień u kardiologa. Trochę się obawiam,bo z tym nadciśnieniem miałam ostatnio spore kłopoty,no i przedwczoraj okulista mi powiedział,że mam spore zmiany naczyniowe widoczne w badaniu dna oka. Sporządził zaświadczenie z wizyty i żeby to pokazać kardiologowi. Prawdę mówiąc pierwszy raz się z tym spotkałam,ale dobrze.
Witam czwartkowo Poranek przywitał mnie deszczem z odrobiną śniegu - takie mokre byle co. Jeden dzień mnie nie było i już służbowa skrzynka e-mailowa zawalona. Odkopałam się rano i teraz mogę spokojnie wypić z Wami herbatę. O! Nici ze spokoju. Musze zmykać. Dobrego dnia
Zimno się robi i przed nami Katarzynki, co u mnie oznacza rozpoczęcie pieczenia korzennych ciast i ciasteczek (adwentowych), jako że św. Katarzyna, Adwent rozpoczyna :) Bardzo lubię ten czas.
Smakosiu, dobrze wyczułaś - jestem pozytywnie nastawioną osobą do życia. Ze wszystkiego można wyłuskać coś dobrego, nawet z choroby, bo wszystko jest po coś, a jestem po operacji onkologicznej, więc wiem co mówię.
Odnośnie serów i tłuszczy, o które pytałaś to lubię sery i cenię sobie te prawdziwe, długo dojrzewające ale nie o ostrym zapachu. Raz taki przywieźli mi z Francji to nie tylko w lodówce było go czuć ale w całym domu, choć smak miał rewelacyjny. Często jeżdżę na targi, jarmarki, szukam polskich dostawców i naprawdę te sery są bardzo smaczne, słodkawe w smaku. Sklepowe to mało kiedy mają w sobie ser, to raczej wyroby seropodobne ale i takie na kanapki kupuję czytając skład, bo czasami nie wiadomo po co oprócz podpuszczki są dodatkowe śmieci w nim.
Tłuszcze to już kilka lat temu doszłam do wniosku, że to co dawniej się sprawdzało ma sens i było zdrowe - prędzej, czy później wszystko sprowadza się i tak do tego co stosowali nasi dziadowie, choć wcześniej ogłoszono to zabójstwem dla naszego organizmu. Tak było z masłem, smalcem, jajkami, kakao...Moja babcia ma 96 lat i smaży na smalcu, je domowe ciasta, biały chleb pieczony przez siebie, masło, twaróg i ma się świetnie! Druga babcia i dziadkowie dożywali 90tki jedząc prosto i domowo.
Smażę na smalcu gęsim - akurat mi się skończył ale moja mama będzie wytapiać, więc będę miała nowy słoik oraz na oliwie z oliwek. Taki schabowy usmażony na smalcu smakuje zupełnie inaczej no i nie wchłania tłuszczu. Oczywiście racuchy albo jajecznicę smażę na maśle klarowanym, a warzywne dania na oliwie z oliwek. Muszę zainteresować się tłuszczem wołowym, o którym piszesz.
I ja się podpisuję pod tym. Wszystko w życiu ma swój cel i przesłanie, nawet jak na początku wydaje się przeciwko nam. Z perspektywy czasu jest tym co powinno.
Ja wierzę, że nie ludzie są źli, tylko ich czyny. Tworzą zaklęte kręgi, z których ciężko się wyrwać.
Aaaa patrz , zapomniała bym o bardzo ważnej, wspólnej "rzeczy" - też jestem po "przygodzie" onkologicznej. Też myślę, że nic się nie dzieje przez przypadek... Nigdy nie cieszyłam się tak mocno spacerami, promieniami słońca i małymi rzeczami jak wtedy, gdy wracałam do sił . Teraz cenie najmniejsze, dobre momenty...
Goplana ci to znaczy z tymi naczyniami w oczach? Żeby było dobrze.
Ja mam wizytę u okulisty, specjalisty od jaskry przed samymi świętami. Zobaczymy co powie. Mam czy nie mam. Bo mam dno oka jaskrowca, zmiany w nerwach, a zmian w ciśnieniu nie. Dla mnie to efekt neuropatii. Ale to tylko przypuszczenia moje, ogólne.
Wczoraj był dzień z tych dłuższych w pracy. Wróciłam piekielnie zmęczona, choć dzieciaki były super. Może zbyt chciałam do domu, to potem każda minuta po czasie jest jak godzina. A może pogoda, wczoraj było tak ciepło, że na dworze byliśmy tylko w jednej warstwie, bez kurtek.
Z marchewek i pasternaku z rosołu we wtorek zrobiłam sałatkę jarzynową. Wyszło tyle co mniej więcej zawsze, zastanawiałam się jak dam radę zjeść to wszystko. Zabrałam do pracy. Dzieciaki jadły na śniadanie, Mała wzięła do szkoły. Potem ze mną dwójka na lunch. I jak tylko wróciliśmy ze szkoły, pierwsze pytanie było o sałatkę. Zjedli do zera. Super, że smakowało.
Smakosiu, widać że my to takie "stare dusze" jesteśmy w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;)
Ekkore, ja się często zastanawiam czy kupuję pietruszkę, czy pasternak we włoszczyźnie. Odróżnić nie umiem ale czasami mam wątpliwości :) Narobiłaś mi smaka na sałatkę jarzynową :)
U mnie nie ma pietruszki, jedynie pasternak. Tak samo jak tylko seler naciowy. Bulwa pojawia się od wielkiego dzwonu, zazwyczaj w wersji już obkrojonej zepsutych części. I kosztuje dużo.
Pasternak jest bardziej łagodny w smaku, bardziej slodkawy. Choć nie słodki. Jak pietruszki nie jadłam, nie przeszła mi przez gardło, tak pasternak mogę. I choć sama nie robiłam, bo mąż, to w pracy podjadalam niemowlęca papkę (sama gotowałam) ze smakiem. Muszę wykorzystać okres życia singla i sobie zrobić puree na obiad.
Uf! Kolejne emocje za mną. Jestem baaaardzo zadowolona. Byłam pierwszy raz w życiu na USG serca. Denerwowałam się, ale jak się okazało niepotrzebnie. Opowiem Wam coś zabawnego. Pani doktor kazała się rozebrać, położyć na kozetce twarzą do ściany i plecami do Niej. W nerwach musiałam się skupić żeby nie pomylić prawej strony z lewą No i już kiedy byłam zadowolona, że wykonałam wszystkie komendy usłyszałam dodatkową "plecami do mnie". Komenda pojawiła się jeszcze dwa razy a ja nadal wiedziałam, że leżę plecami do lekarza więc zgłupiałam Wtedy usłyszałam "czy ja nie mówię po polsku?" No normalnie czułam się jak w szkole przy mapie na geografii gdzie zazwyczaj wszystko mi się myliło. I wiecie co się okazało? Pani doktor chciała żebym się położyła bliżej niej i to "plecami do mnie" było skrótem myślowym. Hm...to mi uświadomiło, że kiedy człowiek jest zdenerwowany, to nawet czyjeś skrótowe komendy potrafi wziąć na swój rachunek. Teraz się uśmiecham, ale wtedy naprawdę byłam "ogłupiała" A wystarczyło powiedzieć " proszę przybliżyć plecy do mnie"
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupi!!! Mróz poranny ze szronem na dachach zapoczątkował dzień, radosny i piątkowy. Jak sobie pomyślę, że już mam te wszystkie badania za sobą, to mam ochotę śpiewać Dziś jeszcze tylko pójdę po pracy do fryzjera i już tygodniowe zadania będą odhaczone. Jak się zastanawiam nad zadaniami przedświątecznymi, to tak sobie pomyślałam, że jutro wypiorę firanki. Nie będę robić tego na ostatnią chwilę. W końcu przecież się nie pobrudzą przez miesiąc. W przyszłą sobotę zrobię to samo u rodziców. Mało jest tego wolnego czasu i nie ma co czekać na ostatni dzwonek. Nie lubię tego przedświątecznego pędu, bo wtedy się denerwuję. Wolę na spokojnie żeby nie stracić tej miłej atmosfery. Oooo u mnie wychodzi słońce. Zapowiada się ładny dzień. Takiego życzę wszystkim
ekkore, dzięki za wyjaśnienie różnicy ale nie wiem czy po smaku też dałabym radę odróżnić. Lubię pieczoną, pokrojona w słupki marchewkę z pietruszką dodać do sałatki.
smakosiu, domyślam się jaką ulgę odczułaś, że masz dobre wyniki - zdrowie jest najważniejsze i nie ma co tu dużo gadać: jak jest zdrowie, to jest wszystko a zrozumie to ten, co go nie ma. Poza tym teraz się leczyć to trzeba mieć czas i cierpliwość anielską. Mój rekord oczekiwania na wejście do onkologa w przychodni to sześć godzin!
Ja też już zaczynam porządki świąteczne jak wspominałam. Za diabła nie zostawię sobie wszystkiego na ostatnią chwilę, bo potem człowiek zmęczony bez radosnego oczekiwania :). Jutro myję okna i też piorę zasłony. No i upiekę piernik z jabłkami, już mam takiego smaka, że nie mogę się doczekać ;)
U nas dzisiaj wystartował Jarmark Bożonarodzeniowy - pięknie Gdańsk wygląda! Pojadę ale jakoś w tygodniu, bo w weekendy to niemożliwe tłumy przybędą. Dzisiaj u mnie prószy śnieg...
I ja się cieszę na piątek, na dwa dni wolnego roboczego. Pranie, sprzątanie, zakupy, gotowanie. I pakowanie na wyjazd. Jak policzyłam to 5 dni ciuchów. Mam środę wolną, co mnie bardzo, bardzo cieszy, wszystko na spokojnie będzie, łącznie ze śmieciami, znaczy wyniesieniem.
Smakosiu super wieści. Stres zabiera nam rozumienie czasami. Swoją drogą pani doktor nie była miła, przecież leżałaś plecami do mnie. Wystarczyło słowo bliżej. Ja płacę za ubezpieczenie i lekarza dużo. Nie zawsze idzie prosto dostać skierowanie, bo się wydaje, że coś źle się dzieje. Ale, gdy już jest podejrzenie, pełna diagnostyka w przeciągu miesiąca. I potem wizyty kontrolne, o których pamięta przychodnia. Jak coś bardzo skomplikowanego, istnieje duża szansa leczenia za darmo, gdy osiągnie się poziom wydatków. A rachunki rozkłada się na raty, dopasowane do budżetu.
Ja przyjechałam w góry z nastawieniem na zimę. A tu dni z 20 na plusie. Kurtkę zimową miałam dwa razy na sobie do tej pory. A przywiozłam spodnie narciarskie (na śnieg z dzieciakami), grube śniegowce, uggsy. Powiem Wam, że teraz w domu, tam gdzie mieszkam na stałe, bywały chłodniejsze dni niż tutaj.
U mnie już się zaczyna festiwal światełek i dekoracji. Ci ci zamawiają firmy do strojenia, muszą wykorzystywać dostępne terminy. W każdym razie po ciemku do pracy jedzie się przyjemniej, widząc na wzgórzu rozświetlony dom.
Jeżeli pojadę oglądać. Bo po pracy nie bardzo mam siłę, w weekend i samemu się nie chce. Mąż przed świętami nie przyjedzie, chyba, że graty będę zabierać do domu. Pomyślę o zakupie biletu na takie udekorowane miejsce.
Zdecydowanie smakosiu, to już ten czas, by powoli się nastrajać na świąteczny klimat :) Ja dzisiaj zlikwiduję już dynie, które mam na balkonie i porozstawiane jako dekorację po domu, bo już się nimi nacieszyłam. Kupiłam fiołki alpejskie, więc te będą ozobą teraz a za tydzień wyciągam gwiazdy, aby oświetlić okna, balkon mąż musi ustroić no i tak mam w tradycji, że na Adwent dom jest już udekorowany świątecznie ale bez choinki.
To mi się podoba Ja wyciągnę mój świecznik adwentowy z kartonu i schowany w piwnicy. Staruszek z niego, jeszcze ze zwykłymi żaróweczkami - nie ledowymi. Pewnie trochę ciągnie prąd, ale ma takie przytulne światło, że cieszę się nim każdego roku jak dziecko
Tyle się rozpisałam i nieopatrznie skasowałam...Normalnie ależ się na siebie wkurzyłam Widzę,że u Was porządki pełną parą. U mnie też. Umyłam okna w salonie,zawiesiłam firanki które wczoraj kupiłam. Jeśli chodzi o zdobienie świąteczne ,to zabieram się za to dopiero w grudniu. Zwykle na mikołajki mam już co nie co przyozdobione. Choinkę jak żywa zdobimy tradycyjnie w Wigilię,jak jest sztuczna to w ostatnią niedzielę przed świętami. W tym roku ta niedziela wypada dokładnie za miesiąc. Byłam dzisiaj na bazarze,mimochodem zaszłam na stragan z rybami. Był już karp patroszony za 34 zł. Jakby były płaty kupiłabym już dzisiaj i włożyła do zamrażalnika. Podobno będą w przyszłym tygodniu. A jak jest u Was,lubicie karpia? Są tacy co wręcz nie cierpią,a to nie tylko smaczna ale i bardzo zdrowa ryba. Niestety jemy tylko w Wigilię,w oparciu o tradycję,w ciągu roku to się nie zdarza,chyba,że na urodzinach chrześniaka w styczniu. Tam zawsze można liczyć na smażonego dzwonka
smakosiu, też miałam taki świecznik i bardzo go lubiłam ale podczas gruntownego remontu, gdy zmieniałam praktycznie wszystko w mieszkaniu spakowałam go z innymi ozdobami i przekazałam rodzinie potrzebującej. Oni się cieszyli, że mają coś nowego a ja mogłam zaszaleć z nowymi ozdobami.
goplano- ja jestem wielkim fanem karpia. Smażę go na maśle klarowanym, sól, pieprz, troszkę mąki i nic więcej. Moja mama zapieka go w cebuli. Są dania, które w Wigilię smakują wyjątkowo!
O tak! Karp musi być. Ja go bardzo lubi. Od jakiegoś czasu kupuję każdego roku w Lidlu świeżego i nacinanego czyli bez ości. Jest naprawdę przepyszny. Nawet jest oferta w aktualnej gazetce. Niestety cena za kg 59,90 U mnie karp już czeka w zamrażarce. Ale myślę, że dziś pójdę do sklepu i kupię sobie na weekend na obiad. O ile jeszcze będzie Każdego roku smażę po obtoczeniu w jajku i mące wymieszanej z bułką tartą. Przyprawiam solą, pieprzem i mielonym kminkiem. W tej wersji smakuje nam najbardziej. Pachnie i smakuje jak kawałek mięsa Magda Gessler ma taki przepis na faworki z karpia. czyli kaski nacina tak samo, jak to się robi z faworkami i przekłada. Smaży się w większej ilości tłuszczu. Dzięki tym "zawijaskom" gorąca temperatura topi najmniejsze ości. Wychodzi super.
A czy teraz jest w Lidlu ten karp? Bo o takiego właśnie mi chodzi,by jak najmniej było ości,a najlepiej wcale,ze względu na synka. Reszta rodziny sobie poradzi O tych faworkach słyszałam ,a nawet widziałam ostatnio na youtubie. Smaży się je na głębokim oleju tak jak wspomniałaś,a wcześniej fileciki były moczone w mleku z cebulą,liściem laurowym i zielem angielskim. Nazajutrz maczane w tym mleku i panierowane w mące. Oczywiście przeplecione jak faworki. Spróbuję zrobić,choćby ze dwa dla synka,a potem normalnie do sosu pieczarkowego,tego corocznego z przepisu ''Karp doskonały''. Swoją drogą polecam,jest naprawdę bardzo smaczny
Karpia, tego, ze zdjęcia kupiłam w piątek więc aktualnie powinien być. Oni go "rzucają" co jakiś czas i wtedy pojawia się w gazetce. Natomiast ten, który jest już u mnie w zamrażarce był kupowany 2 tygodnie temu.
Witam sobotnio To jest ta, ulubiona chwila - poranek, jeszcze cały dzień przed nami, pachnie świeżo zaparzona kawa. Piję ją małymi łykami, delektuję się i słyszę, że dookoła mnie jest tylko cisza. Czasami za oknem przejedzie jakiś samochód. Zaczynam planować dzień, ale tak na spokojnie, bo nigdzie nie muszę biec. Kiedy się obudziłam przyszło mi do głowy, że na śniadanie zrobię placki z mąki orkiszowej z szarą renetą. Ciągle nie mam kiedy. A skoro na obiad będzie karp i jutro też, to placki mogą być rano A póki co, łyk za łykiem... Wczoraj mój fryzjer rozgadał się o cudownych właściwościach czarnego czosnku i myślał , że mnie zaskoczył Zdziwił się, że jem go od dawna. Wam też chcę jeszcze raz o nim wspomnieć , bo warto teraz sięgnąć po to "cudo". Koniecznie polski, odmiany Harnaś. Dziś zgodnie z wcześniejszymi planami pranie i wieszanie firanek. Może wymyję okna ..? Zobaczę . A jak Wasze plany? A! Zamówiłam dobre mąki na chleb. Dobrze, że wcześniej, bo widzę, że teraz długo czeka się na przesyłkę . A skoro mowa o zakupach - robicie prezenty pod choinkę ? Zostawiam kawę. Dobrego dnia
Racuszki pierwsza klasa,jeszcze z jabłkami,to moje ulubione,do tego kakao i czego można chcieć więcej?
Byłam wczoraj w Lidlu z wielką nadzieją ,że uda mi się kupić te płaty,a tu masz,wszystkie wykupili Byłam późnym popołudniem, w lodówce leżały tylko płaty łososia i halibuta,oraz pstrąg patroszony. Liczę i pewnie tak będzie ,że jeszcze przywiozą. Mężowski mówi,ale z ciebie wygodnisia ,gotowe chcesz,a za zakrętem masz stawy i świeże karpie. No tak,ale pan sprzedaje żywe,ewentualnie lekko śnięte,a ja nie mam sumienia..Choć nie powiem 2x mi się zdarzyło,bo nikt nie chciał podjąć się mordu karpia,lecz wolę tego nie pamiętać. Poza tym tak jak wspomniałam wcześniej,muszą być filety,żeby jak najmniej ości było,przez wzgląd na syna..
I u mnie leniwy poranek z kawą, cichy spokojny, z myśleniem o wszystkim, bez żadnych zobowiązań. Choć przed tym lenistwem pierwsza pralka nastawiona, trochę ich będzie przez cały weekend. Oraz roomba ogarnia kąty.
Na śniadanie będą gofry, tak mi się zachciało. Z owocami i bitą śmietaną.
U mnie zamiast prezentów jest budżet na nie. I każdy kupuje sam, ewentualnie mówi co chce, daje do zapakowania. Wynikło to z tego, że naszej córce największą frajdę sprawia moment płacenia za coś. Gdy dostanie, nawet jak chciała, już nie ma takiej radości (to od dziecka). Drugie to to, że mój mąż ma zupełnie inne wyobrażenie o moim guście, wiele razy prezenty były nietrafione. To po co się denerwować. Moje to często jest kuchenne wyposażenie, takie droższe. Limit jest dla mnie, reszta do użytku dla rodziny. Ja sama lubię robić prezenty, zostawiam sobie to na przyjemność w pracy. Dla dzieciaków już mam, dzisiaj jadę po papier świąteczny. Dla dorosłych wiem co będzie. Nawet jak od nich nic nie dostanę, bo to różnie bywa z ich pamięcią. Nic albo super dużo, często po czasie. Nie mają obowiązku.
Byliśmy wczoraj oglądać dom. Jest jasny jak na zdjęciach, taras przepiękny, z widokiem gór w oddali, nowa drewniana podłoga, kuchnia wraz z wyposażeniem nówka sztuka, łazienka odnowiona, mała, salon z kominkiem na drewno, przestronny, jasny. To na plus. Na minus to malutkie trzy pokoje, szafy jednodrzwiowe w każdej, w wersji jak były wybudowane. Sąsiedzi z boku na wyciągnięcie ręki, w tym momencie duże okna to wada, hehehe. Działka jest spora, ale idzie daleko w dół, a nie na szerokość. Urok górskiego domu. Obawa przed zimą, bo jest ostro pod górę. Dobrze, że jest dojazd z drugiej strony, tam jest normalnie, tylko dłużej czasowo. Na minuty. Z tej stromej strony, to jak wyjadę z osiedla, to jadę prościutko, po zakrętach do pracy, skręcam dopiero w ich osiedle.
Jak kupią to dla mnie, z jednego pokoju zrobię sobie szafę i magazyn. Kupię takie wieszaki na kółkach. Generalnie w głowie już się wprowadzam. Dzieciakom bardzo się podobało. Od pierwszego momentu czuli się jak u siebie, jak nigdy aż tak.
Ja,, być może ktoś mnie obśmieje wierzę, że wszystko ma energię i domy też. A dzieci są doskonałym odbiorcą tej energii, bo jeszcze "wolne, nieskażone" . Skoro tak fajnie, spontanicznie zareagowały , to warto przemyśleć tę ofertę
Przyszli właściciele są na tak. Bo odpada im problem remontu na już. Tam jest wszystko gotowe do wprowadzenia się. Z nowym wyposażeniem, bez konieczności inwestowania przez najbliższe lata. Dlatego takie drogie...może coś ugrają z ceny.
Oczywiście, że każdy dom ma swoją energię. Wystarczy wejść do czyjegoś domu i od razu poczuć czy jest przyjazny czy nie. Tą energię tworzą rzecz jasna ludzie i to przechodzi w każdą czeluść domu. Podobnie jest z psami-jaki pan taki pies
A jeśli chodzi o prezenty pod choinkę, to robimy sobie drobne upominki, ale za to ładnie opakowane. Leżą pod choinką. Goście jak przyjadą też kładą pod, a po Wigilii sobie wręczamy
Pięknie i zimowo. Nie wiem jak u Was ,ale u nas prawdziwa zima. Jeszcze wieczorem jesień a dzisiaj biało od wschodu do zachodu
Czas brać się za gotowanie rosołu, choć nie chce mi się nosa zza kołdry wyściubić. Reszta domowników zresztą też,tylko,że oni jeszcze ja nie umiem tak długo spać,potem źle bym się czuła.
Teraz pora na małą kawkę,kto reflektuje? Zapraszam
Ja mam spieniacz z podgrzewaniem mleka i wszystko jest super, mleko 3,2%, pianka piękna, ale wzorki nie wychodzą. Nawet próbowałam dla zabawy z filmikami z Youtube i też nic
Witam niedzielowo Dziś pobudka była po 6-ej. Dachy oszronione. Miałam paczkę do wysłania więc ubrałam czapkę i poszłam do InPostu. Ależ było cicho. Na dodatek ciemno. Szłam i rozkoszowałam się tym spokojem na ulicy - żadkość. Potem była kawa i ledwo ją wypiłam, to poczułam się głodna . Dziś były jajka na maśle. Kupiłam je od znajomego, który ma swoje kury i karmi tylko naturalnie a one są totalnie wolne . Nie ma co gadać - te jajka smakują absolutnie wyśmienicie. Nawet jak kupuję zerówki, to one nie są tak smaczne, jak te. Wczorajszy dzień był bardzo udany i cieszę się, że tyle udało mi się zrobić. Dziś też mam zadania, ale te dotyczą mnie samej. Muszę zrobić pedicure (oczywiście sama sobie robię) i czas już zafarbować odrosty. Tak więc plan jest, ale póki co chyba dojrzałam do drugiej kawy Dobrego dnia
Aaaa, przypomniało mi się, że pytałam Was czy robicie prezenty pod choinkę . Ekkore odpowiedziała, a ja zapomniałam napisać . U nas wygląda to tak, że od paru lat umawiam się z rodzicami, że nie robimy sobie upominków . Dla Nich to jest zawsze problem, bo nie chodzą po sklepach więc muszą mnie prosić żebym coś kupiła. Trochę to bez sensu więc zaproponowałam żeby już odpuścić sobie tę tradycję. Chyba się ucieszyli Natomiast z Połówkiem umawiamy się tak, że jak już wracamy z kolacji do domu, to pod choinką czekają nasze, wzajemne prezenty. Połówek ma zawsze zagwostke co mi kupić i brak pomysłów kończy zakupem perfum Na szczęście wie, co ja lubię więc mi to odpowiada. Ja natomiast muszę się bardziej wysilić, bo faceci rzadko mówią, że czegoś potrzebują. Obserwuję męża cały rok i wychwytuję o czym wspomina mimochodem. Ostatnio było coś o tym, że Jego sportowa kamerka, to już relikt przeszłości więc poszukałam takiej że średniej półki. Czy wybór jest dobry, to się dopiero okaże Pewnie jej wypróbuje jak wyjedziemy na Sylwestra. Sama już się nie mogę doczekać, bo oczywiście bardzo się cieszę jeśli to będzie udany zakup. Kiedy idziemy do rodziny, to tam też nikt nie robi prezentów . Połówek jest chrzestnym córki swojej siostry i dziewczyna jest już studentką więc najbardziej cieszy się gdy dostaje "kopertę " To naturalne. Na tym kończy się temat prezentów świątecznych.
I już niedziela. Czas gna jak szalony. U nas od black Friday czas strojenia domow. Choć armia zbawienia już zbiera datki przy sklepach. Nigdy wcześniej nie widziałam ich przed Thanksgiving.
Przepiękna kawa. Ja sama nie dysponuję zdolnościami artystycznymi i cierpliwością do takich precyzyjnych dłubanek. Wirtualnie mogę wypić. W realu niezbyt chętnie, choć kiedyś uwielbiałam. Ale odkąd mamy ekspres ciśnieniowy z funkcją spieniania (automat), to po pierwszej fascynacji, trwającej trochę, zaczęła mi przeszkadzać ilość mleka.
Wczoraj mieliśmy super lato. Chodziłam z podwinietymi rękawami cienkiej bluzki. 20 stopni. Dzisiaj ma być podobnie.
Wczoraj upiekłam schaby z przepisu megi65, bez dodatków oraz ze śliwką i morela suszoną. Po południu zapakuję próżniowo, będzie już na święta. No chyba, że zjemy wcześniej. Degustacja będzie na śniadanie. Bo na razie to poranna kawa.
Na razie zostaję tu gdzie jestem, kamień z serca, że dalej wynajęli. Bo stres już był, co zrobić z rzeczami po okresie wynajmu. Bo wszystko wcale nie musi iść płynnie. W Stanach nie jest tak, że cena jest do zapłaty. Sprzedający daje swoją cenę, potencjalny klient swoją. Jak się dogadają, następują inspekcje, w przypadku domów używanych. Sprzedający dostaje czas na naprawe czegoś lub obniża cenę, żeby kupujący sobie zrobił. Potem closing, jak dom za gotówkę to prawie od ręki klucze. Jak kredyt, to około miesiąca zajmują sprawy papierkowe i prawne, przyznanie kredytu, przeniesienie własności itp. A w moim przypadku tego czasu już nie było, wynajem był do 20.
Z tej radości, że stabilizacja zaszalałam zakupami - kupiłam talerz choinkę, wycieraczkę świąteczną, kubki świąteczne. A dzisiaj kupię małą choinkę zaraz.
Zabieram się za ogarnianie siebie (prysznic), śniadanie, pranie i odkurzanie. Na obiad będzie zapiekanka z dynią. Jeszcze upiekę sobie chleb oraz ciasto dyniowe, to zabiorę ze sobą. I będzie po niedzieli.
Niedziela, niedziela i po niedzieli. Jak zawsze zleciało bardzo szybko. Udało mi się zrobić wszystko, co zaplanowałam więc jest OK. Czy odpoczęłam...? W sumie tak . Mimo, że robiłam porządki, to sam fakt, iż nie musiałam nigdzie gnać i mialam komfort czasowy, to nie czuję zmęczenia. Teraz siedzę w kompletnej ciszy z owocową herbatą i myślę, że dobrze mi z tym. Cisza, że aż słyszę wyraźnie szum w uszach. W ciągu dnia, kiedy jest ruch, to zapominam, że go mam. Kiedyś się pojawił. Nawet nie wiem kiedy. Nowy tydzień już częściowo mam zaplanowany. Póki co poniedziałek, wtorek i sobotę . Mam nadzieję, że wszyscy odpoczęli choć trochę. Dobrej nocy. Do jutra
Witam poniedziałkowo Zaczynamy ostatni tydzień listopada. Mrugnęłam powiekami i już praktycznie koniec miesiąca. Święta czekają za rogiem Jadąc dziś tramwajem podziwiałam oświetlenie na budynku centrum handlowego i przed nim. Trochę poprószyło śniegiem więc ulica zrobiła się nastrojowa i zimowa. Jest mały mróz wiec jeszcze chwilę będzie tak ładnie, ale zakładam, że jak będę wracała po pracy, to już wszystko zniknie. Dziś jestem umówiona o 16-ej więc pędzę do domu. Obiad mam, bo wczoraj usmażyłam płat karpia więc zostało jeszcze na dziś. Musze podgrzać, bo zimnego nie lubię. W ogóle jeśli chodzi o tę rybę, to ona najlepiej smakuje mi tak na świeżo, potem już mniej. Zaraz biorę się za śniadanie, póki jeszcze cisza i spokój w biurze. Dziś mam płatki owsiane z żurawiną. A co Wy macie zazwyczaj na śniadanie? Jecie białe pieczywo czy ciemne? Kanapki czy może jadacie bez "mąki"? Dobrego startu w nowy tydzień
Ale zimno trzyma! U mnie wszystko białe. Zawsze od jesieni po wiosnę dokarmiam ptaki, więc w weekend obeszłam osiedlowe karmniki i mamy stawek z kaczkami i te to głodomorki są a lubią kaszę z warzywami, płatki owsiane i ziarna.
Dynie przerobiłam na mus, a za dynie wskakują już pierwsze ozdoby zimowo/świąteczne - lubię te naturalne, choć kilka "kurzołapów" też posiadam.
Ja też lubię weekend rozpocząć na spokojnie, śniadankiem, kawusią - czasami gdzieś z mężem jedziemy sobie zjeść do knajpki nigdzie się nie spiesząc. Sprzątam zawsze w piątki, więc weekend mam dla siebie. Teraz przed świętami czasami w sobotę zrobię coś jak np. mycie okien ale te już za mną.
Co do prezentów to u mnie jest ta tradycja. Święta zawsze mamy bardzo rodzinne - trzy rodziny spotykają się podczas Wigilii i każdy coś dostaje. Jeśli nie wiemy co komu kupić to podpytujemy jeden drugiego, w ciągu roku też wychodzą różne potrzeby. Prezenty rozpakowujemy między uroczystą kolacją a deserem, wesoło wtedy jest i kupa śmiechu. W Mikołajki jest tak samo - spotykamy się rodzinnie i każdy coś drobnego plus słodycze dostaje. W tym roku Mikołajki są u moich rodziców. Zatem ja już kompletuję podarki i sporządzam menu świąteczne wraz z zakupami.
Przyznam, że miło się czyta, że tak fajnie, rodzinnie się organizujecie i kultywujecie tradycję świąt. A co Ty będziesz przygotowywać, co przypadło w udziale? A może jest jakieś danie, które robisz każdego roku, bo wszyscy twierdzą, że Twoje najlepsze? Pochwal się "pracusiu"
No bo właśnie jak pisałam, taka stara dusza jestem i na przykład nie wyobrażam sobie świąt wyjazdowych w hotelu jak to staje się modne. Dla mnie takie święta, choć wygodne pewnie to są zupełnie pozbawione klimatu, bo choinka i Mikołaj to nie wszystko.
Moim daniem sztandarowym jest zupa grzybowa z łazankami, bo moja mama robi barszcz z uszkami oraz kutia. Na kutię czeka cała rodzina, odziedziczyłam przepis po mojej babci, a ta po prababci ale jestem jedyną w rodzinie, która podtrzymuje tradycję i umiem zrobić ją tak jak moje babcie. Choć co roku ją robię to i tak zawsze mnie dopytują, czy kutia będzie Zatem te dwa dania niezależnie, czy Wigilia jest u mnie w domu, czy inny dzień świąt muszą być i kropka.
Tradycja, to piękna rzecz. To prawda - zaczyna się od niej stopniowo odchodzić. Te zmiany następują pokoleniowo o ile zaczyna brakować tych, którzy cenią sobie rodzinne przygotowania. Bardzo lubię kutię, ale w moim domu nikt jej nigdy nie robił. Pierwszy raz spróbowałam na kolacji u rodziny ze strony Połówka. Fajnie, że zachowałaś ten przepis. Myślisz, że ktoś, kiedyś będzie chciał Ciebie zastąpić? Mam na myśli nauczyć się od podstaw wg, starego przepisu.
Hej hej poniedziałkowo. Tylko dwudniowy tydzień pracy. Od środy mam wolne. Chyba, że im się odmieni i będę pilnować towarzystwo rano jeszcze, żeby mogli się spokojnie spakować. Zaczyna się najbardziej podróżniczy okres świąteczny. Thanksgiving. Wszyscy ruszają do rodzin. Boże Narodzenie jest domowe, piżamowe, bez pośpiechu.
Mnie się nie udało zrealizować planów. Obowiązki wszystkie zaliczyłam. Ale z pieczenia nici wyszły. Bo spędziłam czas w rozjazdach. Zamówiłam garnki do odbioru. Tu są okropne, odrapane. Trochę przywiozłam z domu, w lepszej kondycji. Gdy nie wiedziałam do końca, że zostaję, nie chciałam kupować, bo potem trzeba je gdzieś upchać w domu. Teraz kupiłam metalowe, tanie, aby zostały. Po rozpakowaniu pudła, szybko spakowałam ponownie i pojechałam oddać. One były okropne, pokryte czarnym nalotem na dnie, który nie dał się zetrzeć, mocno klejące, brudne. Jakby spakowali do pudła co stało wystawione. No i kupiłam tefala, ciężkie porządne gary.
Pytałaś Smakosiu o śniadania. U mnie to podstawowy posiłek, najważniejszy. Dla niego wstaję dużo wcześniej, żeby mieć czas spokojnie zjeść. Ja chleba jako takiego nie jem. Czasami, bardzo rzadko. Nawet jak piekę swoje wynalazki, to też nie jem ich regularnie. Moje śniadania to gofry, pancakes, sałatki na zielonej sałacie, parówki w wersji mexican hot dog, tylko bez buły, czyli z salsą z awokado, jajecznicę, jajka na prawie twardo z łososiem albo wędlina dojrzewająca, łososia z serkiem kremowym, mój chleb z miodem, dżemem czy serkiem do smarowania. Dzisiaj będą gofry (odgrzewane) z owocami i bitą śmietaną. Spadam na śniadanie, bo mój czas rozruchowy (kawa i internet) dobiegł końca).
Smakosiu, może moja córka przejmie pałeczkę, gdy mnie już zabraknie :) Naszą tradycją jest też rodzinne pieczenie pierniczków przed świętami. Ja z mężem je piekę (ja robię ciasto i podmieniam blachy w piekarniku, on wałkuje i wycina pierniczki). Gdy są upieczone schodzą się dzieci z partnerami, siadamy przy stole, w tle muzyczka świąteczna i partię pierniczków dekorujemy wg własnego uznania. Mój mąż zawsze też piecze chatkę z piernika.
Tak było odkąd były małe i tak zostało, taka nasza mała tradycja, pretekst do spotkania i wesołego spędzenia czasu razem. Syn, choć już nie mieszka z nami to nie wyobraża sobie, żeby nie było wspólnego pierniczenia.
O matulu... Aż mnie ruszyło w środku - wzruszenie czy coś...? Piękne to! Ech. Oczami wyobraźni stałam przy tym Waszym stole. To są piękne chwile. Masz wspaniałą rodzinę. Tyle że nic się nie dzieje samo - włożyłaś w to swoje uczucia i myślę , że teraz są tego efekty. A czy w Twoim, rodzinnym domu, gdy byłaś mała też tak było ?
Witam wtorkowo Dziś poranek bez mrozu, całkiem przyjemny, bo też bez wiatru. Dziś po pracy muszę podjechać do koleżanki, bo potrzebuje małej pomocy przy przegrywaniu zdjęć. Pewnie chwile posiedzę więc powrót będzie wieczorem. Dziś noc była krótka. Wieczorem zabrałam się za szukanie pościeli bawełnianej i czas mi zleciał nie wiem kiedy. Nagle zrobiła się 23-cia. jak na mnie, to już było bardzo późno. Jak na złość obudziłam się o 4-ej. Czemu? Nie mam pojęcia. Chyba za dużo myśli w głowie. Teraz korzystam, że w pracy jest spokój więc zjem śniadanie, wypije herbatę i "startuję" z papierami. Hm...nie mam na dziś obiadu. A nic to! Zjem jajecznicę i tez będzie dobrze A póki co bułka żytnia z twarogiem i czerwona papryka. Dobrego dnia
I ja dziś nie spalam, przynajmniej niewiele. Mam dziś wizytę w sądzie w charakterze świadka. Sąsiedzi mnie wezwali w sprawie cywilnej. Chodzi o jakiś kawałek działki, który nie jest ich a który ogrodzili i ''zasiedzieli'' 30 lat. ja i sąsiedzi musimy to tylko zaświadczyć. Właściciele owego kawałka nie żyją,a jak się okazało,należy do tego całą plejada współwłaścicieli. Teraz problem i sprawa trafiła do sądu.. No i chciał nie chciał muszę jechać..Mężowski mnie straszy,że to może potrwać kilka godzin.. No cóż jak trzeba to trzeba.
Tymczasem pozdrawiam życząc lepszej pogody,bo u nas prawdziwa plucha-roztopy i deszcz
Ponad dwie godziny czekania,potem pół godziny zeznawania.Pytali mnie o dokładny rok kiedy zaczęli użytkować działkę,kiedy dom rozbudowali,kiedy płot postawili,jakbym nic nie miała do roboty tylko poczynania sąsiadów obserwować. Jednym słowem nie jest to przyjemne uczucie. W dodatku stoi się przodem do sędziego,tyłem do ''publiczności'' a na sali było tak duszno,że aż mi się słabo robiło momentami,ale przeżyłam Jeszcze jutro wizyta u kardiologa i mogę pomału myśleć o świętach. Dużą część domu mam wysprzątaną,głównie te zakamarki i niepotrzebne rzeczy.Ja nie wiem skąd ich się tyle bierze Moja teściowa najlepiej,nic nie ''forantuje'',tylko od razu wyrzuca,np coś z ubrania.Nie chodzi,od razu do kontenera.A ja zawsze ,a może jeszcze założę,a potem się okazuje ,że mija kolejny rok,a ja nie ubrałam wcale
Ooooo, to dzisiaj takie świętowanie! Kasiu, ode mnie też najlepsze i naj, naj, najserdeczniejsze życzenia - pięknego, radosnego dnia z uśmiechami i pamięcią od najbliższych.
Dziękuję bardzo za życzenia. Ja coraz rzadziej pamiętam, tu nikt nie obchodzi imienin.
Ale wczoraj był intensywny dzień. Pierwszy dzień przerwy świątecznej Małej. Najpierw muzyka, ta się odbywała. Potem zakupy prezentu dla koleżanki Małej, dzisiaj idzie na urodziny. Poszłam na skróty, nie planując tej drogi i wylądowaliśmy w dziale ciuchów dziecięcych świątecznych. Czasowo zajęło nam więcej, hehehe. Jaka radocha, jak w zaczarowanym świecie, biegali wybierali co im się podoba. Siły nabywczej nie miałam, więc wszystko było teoretycznie tylko. W pewnym momencie Mały przyniósł całą kupkę tshirtow, bo są takie fajne. A potem pojechaliśmy do zoo, to już trzeci raz w tym miesiącu byłam. Radość Malutkiej, głośny śmiech, gdy widziała ruszające się zwierzęta były nie do przecenienia. Reszta towarzystwa też miała frajdę. W przyszłym roku kupię membership i będziemy chodzić jak do parku. W środku są dwa place zabaw. Fajnie, bo za każdym razem są inne zwierzęta (niektóre się chowają). Pierwszy raz widziałam szalejace małpy (to jakiś gatunek, nie sprawdziłam co to, bo malutkie nóżki mają powera, gdy tylko postawisz na ziemi, hehehe), wcześniej zawsze się chowały. Oczywiście wykupiliśmy przejażdżkę kolejką. Tym razem był super "maszynista", grający na gitarze i śpiewający, zonglujacy, wszystko przed, takie przygotowanie, a cała przejażdżka była jak wyprawa przez dżungle, przy zwierzętach zwalniał, aby dzieciaki mogły obserwować. Oczywiście karmienie koz i swin też było. Malutka chciała karmić siebie.
Jak wyszliśmy z domu o 9, tak powrót o 16, z chrapiącym w samochodzie towarzystwem.
Mały pamięta ptasi park. Byliśmy tam późna wiosną/wczesnym latem. Wcześniej też, ale to myślę poza zasięgiem pamięci. I ciągle się dopomina, żeby tam jechać. Nie rozumie, że mieszka teraz daleko od parku. Myślę, że zoo mu zastąpi teraz.
Witam środowo Za oknem mały deszczyk, czy coś...? Mokro się zrobiło. Wczoraj wróciłam do domu wieczorem i zrobiłam sobie "ucztę" - wrzuciłam do piekarnika pizzę z tuńczykiem. Zjadłam ze smakiem. A miało być jajko Wybrałam ciut mniej zdrową opcję Papiery na biurku się piętrzą więc zmykam. Zostawiam dla Was herbatę z pigwą. Dobrego dnia
Mam tyle na głowie w pracy, że ciągle myślę iż dzisiaj czwartek. Robię sobie przerwę na herbatkę z Wami :)
Smakosiu, tak, mam to z mojego rodzinnego domu wyniesione i u moich dziadków też tak było. W domu mojego męża nie było, aż tak rodzinnie i uroczyście, a po śmierci teścia to już w ogólne miałam wrażenie, że teściowa i szwagierka zachowują się tak, aby odbębnić święta co nam się nie podobało. My oboje jesteśmy bardzo rodzinni, dbamy o tradycje, a już czas Bożego Narodzenia jest tak temu sprzyjający, że cieszę się już na rozpoczynający się w niedzielę Adwent.
Goplano - ja też jestem raczej minimalistką i też z tych co nie gromadzą, no chyba że to pamiątki rodzinne albo wyjątkowo jestem z czymś związana. Dlatego dwa razy do roku robię gruntowne porządki i bez sentymentu pozbywam się rzeczy - raczej nie wyrzucam a komuś oddaję, niech mają drugie życie.
Kasi, najserdeczniejsze życzenia z okazji wczorajszych Katarzynek
U mnie tradycją stało się wspólne lepienie uszek i pierogów. Moja mama robiła to sama, lubiła, nie chciała pomocy, co najwyżej do gotowania. Była zmęczona bardzo, bo wszystko robiła w Wigilię, na świeżo. U mnie też było na tony, padałam na pysk wieczorem, przez dwa dni po ledwie dźwigając się z łóżka (mój kręgosłup średnio lubi pierogi). Tyle, że ja pamiętając mamę, robiłam to na początku grudnia. To zagoniłam całą rodzinę, razem przy stole, muzyka w tle, śmiechu co niemiara. Polubiliśmy tą tradycję. Teraz zostały nam tylko uszka, bo nie damy rady zjeść, a ostatnia porcja często zalega długo, że hohoho. Ale jest to jedna sobota w grudniu, mamy wtedy na obiad barszcz z uszkami. Włączymy sobie amerykańskie piosenki świąteczne, polskich kolęd nie chcę, bo to jak profanacja, dopiero na Wigilię.
Jak dzieci były w domu to robiliśmy kruche ciasteczka, wycinanie, potem dekorowanie. Teraz nie ma kto zjeść. Ale robię porcję ciasta i noszę do pracy, z dzieciakami sobie robimy.
Ja jestem przywiązana do rzeczy. Nie potrzebuję wiele, jestem w stanie się obyć bez posiadania nowych. Każdy zakup jest przemyślany, rzadko trafiają się zakupy z inpulsu. Nie lubię się rozstawać z tym co posiadam, bo jeszcze się nada. Przez to mam sporo na stanie. Nie potrzebuję dekoracji w czystym sensie tego słowa. Zamiast wazonikow, rzeźb, nam najczęściej pamiątki od kogoś dostane, gdzieś zakupione.
No i i idę do pracy, na 8, na 2-3 godziny. Z domowego poranka nici (nie planowałam jechać rano, bo w małym mieszkaniu, z dużym psem i pracującym mężem nie wiadomo co zrobić ze sobą. Wrócili późno z pracy (i ja też w związkuz tym), nie spakowany samochód. I ona zapomniała, że mi powiedziała, że wcale nie muszę przychodzić. Ale od początku to wolne wydawało mi się nierealne. Mężowi powiedziałam dopiero w poniedziałek.
Oni (mąż i córka) już pewnie pojechali na lotnisko. Niech leci szczęśliwie.
Idę na śniadanie. Ostatni gofer, zapieczony z serem pleśniowym i jabłkiem, posypany miętą i odrobiną granatu (bo zapomniałam dodać do sałatki).
I pora pomyśleć o pakowaniu większości, z grubsza mam, walizka z ciuchami gotowa od niedzieli, połowa wózka przygotowana do wyjazdu. Jeszcze torba z kosmetyczką, lekami, buty i kurtki. Dziś wyjeżdżam latem, wszędzie 20 plus stopni. A od jutra zima, 7 stopni w dzień i na minusie nad ranem. Jak będę wracać deszcz ze śniegiem, może zmienić się w śnieg, zobaczymy.
Ekkore, to też bardzo fajna tradycja z tymi uszkami! Ja nie lubię dekorowanych pierniczków ale partię robimy tylko dlatego, żeby pobyć razem, bo to w tym wszystkim jest najważniejsze.
U mnie kolędy włączamy przy ubieraniu choinki podśpiewując sobie pod nosem a tak to lecą nastrojowe świąteczne melodie w jazzowym tudzież innym wykonaniu.
U mnie mama robi uszka i pierogi a tak to dzielimy się obowiązkami i kucharzeniem po rodzinie, bo raz że każdy pracuje i nie ma co się zabijać, a dwa nikt już nie jest w stanie zjeść tyle co kiedyś się jadało. Tu od lat też mając wyniesione z domu, że jak święta to stół musi się uginać od potraw nad tym pracuję i owszem mam trochę ale tak, że nic się nie marnuje i nie wyrzucam. Dwa razy zdarzyło mi się zawieźć potrawy do lodówki miejskiej, by się inni poczęstowali, ponieważ przesadziłam z ilością.
Ja już dawno przeszłam na minimalizm (poza uszkami, ale nie ma pierogów, tylko córka robi swoje ruskie, których ja nie jem). Zamiast kilku gatunków ryb na ciepło jedna, składniki na sałatkę w lodówce, zazwyczaj tam zostają, ryby na zimno, świeże warzywa, czasami kapusta z grzybami, gdy mam ochotę na nią i złe samopoczucie po, wszystko co da się schować do lodówki. Z ciast tylko sernik. Obiadu świątecznego u mnie nigdy nie było. U mamy również. Żeby się nacieszyć świątecznymi daniami. Na święta teraz jest mały talerz wędlin, sałatka. Na obiad barszcz z uszkami, w solidnej ilości. A 26 już jest do pracy. Nie lubię dojadać, nie lubię mrozić, nie lubię odgrzewać, nie lubię wyrzucać.
Witam czwartkowo Wczoraj dzień zleciał szybko. Popołudnie "na roboczo" - sporo udało mi się zrobić. Miałam dużo spraw. Wieczorem się zdenerwowałam, bo Mama zadzwoniła, że im woda wybiła w kuchni ze zlewu i zalała podłogę. Wieczorny telefon do hydraulika z góry spisany był na porażkę, bo oczywiście nikt nie odebrał. Mam nadzieję, że dzisiaj uda się wszystko załatwić. Przed rozmową z Mamą opisywałam w Kawiarence swoje święta, przygotowania i tradycje... Kiedy już miałam kliknąć "wyślij" odebrałam połączenie a potem zamknęłam otwarte zakładki i uświadomiłam sobie, że zmarnowałam swój wpis Już mi się nie chciało drugi raz pisać. Ekkore, dziś u Was święto więc życzę bardzo udanego dnia. Spędźcie miło wspólny czas.
No dobrze, to spróbuję jeszcze raz wejść w temat świąt Liczę, że tym razem uda mi się wysłać
Zacznę od tego, że bardzo mi się podoba, kiedy (tak, jak w Waszych opisach) rodzina ma chęć zrobić coś wspólnie i na dodatek świetnie się przy tym "bawi". Ja mam malutką rodzinę, starszych rodziców więc od jakiegoś czasu biorę na siebie większość obowiązków. Mama zawsze robi sałatkę i czasem rybę w galarecie. Pozostałe potrawy biorę na siebie. Rodzina ze strony Połówka dla odmiany jest liczna i zazwyczaj spotykamy się razem w pierwszy dzień świąt. Od kilku lat czekają na mój piernik staropolski z masą orzechową i powidłami śliwkowymi oraz na pasztet mięsny z żurawiną. Ale nie ma u Nich tradycji wspólnego przygotowywania potraw. Każdy jest zabiegany, wraca z pracy o rożnych porach więc przynosimy swoje "flagowe" potrawy i to jest nasz sposób organizowania się. Jak więc widzicie nie mam takiego typowo rodzinnego przygotowywania świąt. Mimo to uwielbiam je za tę magię, którą tworzy choinka, światełka, świece, zapachy... Rozczula mnie cisza, kolędy, czyste mieszkanie, świąteczna, nastrojowa muzyka (słucham np. RMF Classic). Czekam jak dziecko na ten moment, kiedy wracamy z Połówkiem do domu i wyciągamy spod choinki nasze prezenty. Wtedy to jest nasz wspólny czas. Ja "odtajam" po całym dniu kręcenia się po kuchni Wtedy czuję się szczęśliwa i spełniona, bo wiem, że wszystko co robiłam było szczere i od serca. Święta mają w sobie coś z magii, prawda? Ja, w ten wigilijny wieczór czuję się zawsze jak dziecko, jakby się cofnął czas
Smakosiu, jak pięknie opisałaś święta i swoje uczucia. Tak, w tym czasie jesteśmy jak dzieci: cieszy pierwszy śnieg, pierwsze ozdoby świąteczne, choinka no i sama magia świąt. Niestety takie mamy czasy, że żyjemy w ciągłym pędzie ale razem z mężem jak piszesz znajdujecie w czasie świąt czas na wspólne cieszenie się chwilą i magią świątecznego czasu. Trzeba celebrować te chwile ile się da.
Współczuję rodzicom tego zalania! Sytuacja już opanowana?
Happy Thanksgiving. Dzisiaj dziękuję za to co mam, za to gdzie jestem, za wszystkie radości i smutki, za wszystkie dary id zycia, za wszystkie nauczki pokory. Za zdolność podróżowania, podziwiania, poznawania. Od kilku dni FB wyświetla we wspomnieniach miejsca gdzie byliśmy. To święto jest dla nas czasem do podróżowania i poznawania, zamiast siedzenia z indykiem za stołem. Dziękuję za życzenia.
Smakosiu jak wodna sprawa w kuchni rodziców? Opanowany problem?
Dojechałam wczoraj, z małymi opóźnieniami z powodu korków, na wjeździe były minimalne, wyjazd to ciągły stop. Dobrze, że we właściwą stronę jechałam.
Pierwszy raz u córki jestem. Ma przepiękne mieszkanie. Kuchnia z wyspa, która służy za stół, przyjemny pokój dzienny, mała sypialnia, ogromna łazienka z wielką szafą, do której się wchodzi. Jeszcze ma szafę zewnętrzną na balkonie, ale teraz wyjść się nie da, bo już ubrała choinkę.
Dzisiaj jedziemy do domu, na kilka godzin, potem trzeba wracać do psa. Cieszę się bardzo, siądę we własnym fotelu, wezmę własny prysznic - zapomniałam szczotki do ukladania włosów, także zamiast rano to dopiero w domu będę się kąpać. Albo podwójnie.
Jutro fryzjer, jak ja się cieszę, trzeba wygolic mój dywan, bo mocno zgestnial.
Poza tym pewnie kino, obiad w rybnej restauracji, męża zakupy na black friday w sklepie modelarskim. W sobotę muzeum sztuki. I zaraz niedziela i powrót do pracowego domu.
Dziewczyny, dziękuję za zainteresowanie. "Wodna" sytuacja opanowana. Przynajmniej taką mam nadzieję. Jutro fachowiec ma przyjść i dokończyć coś, bo musiał dokupić jedną część. Najśmieszniejsze jest to, że pierwszy fachura nie odbierał więc rodzice zadzwonili do swojej spółdzielni mieszkaniowej. Spodziewali się tego, że usłyszą, iż wszyscy są zajęci. Pani jednak dodała "chyba, że przyjdą po pracy prywatnie". Tak więc decyzja była oczywista i rodzice podali swój adres. Jak się pewnie domyślacie byli już w przeciągu 2 godzin. Oczywiście w godzinach pracy, ale prywatnie Nic to! Grunt, że można już odkręcić wodę
Nareszcie piątek! Ostatnio mam chyba jakieś przesilenie jesienne - najchętniej zakopałabym się pod kołdrę i spała ;)
ekkore - nie męczy Cię taki brak stabilizacji, przemieszczanie się na dwa domy? Weszłam tu niedawno i nie jestem do końca w temacie ale rozumiem, że nie mieszkasz stale w jednym miejscu? Masz rację z tą wdzięcznością. Bądźmy wdzięczni (nie tylko od święta) za wszystko co mamy, za zdrowie, rodzinę i każdy kolejny dzień w spokoju.
smakosiu, no tak - standard! I co z tym można zrobić? Trudno się godzić na takie działania, bo w takich spółdzielniach to jeszcze mentalność jak za prlu jest i robią sobie co chcą.
Cieszę się na weekend, bo dzisiaj ostatecznie chowam wszystko co jesienne, a wyciągam zimowo- świąteczne ozdoby. W niedzielę Adwent się zaczyna, więc muszę się wprowadzić w świąteczny nastrój ;)
Wczoraj poprałam wszystkie zasłonki, okna umyłam w weekend, więc to mam z głowy i mąż będzie mógł już dzisiaj zawiesić świecące gwiazdy w oknach. A jutro piekę pierwsze adwentowe ciasteczka - córka poprosiła o ciasteczka z maszynki, pamiętacie je?
Od sierpnia pracuję 4 godziny od domu, w innym stanie. Widzimy się średnio co trzy tygodnie, mąż zazwyczaj przyjeżdża do mnie, bo może mieć home office, więc jesteśmy dłużej razem. Czy mnie męczy. Nie myślę o tym, nie rozpamiętuje. Mus to mus i tyle. Mam pracę za dobre pieniądze, wynajęte dla mnie mieszkanie służbowe, przymierzają się do kupienia domu dla mnie. Pracuję dla pieniędzy, które są potrzebne na opłacenie ośrodka opieki dla teścia. Mąż jest jedynakiem, cały koszt utrzymania spada na nas. Od wizyty męża w lutym teść całkiem posypał się, demencja zabrała pamięć prawie w 100 %. Choć fizycznie ciągle jest dziarskim staruszkiem. Może sobie w tym stanie jeszcze długo pożyć, trzeba być przygotowanym. Jego emerytura jest na jego potrzeby - lekarzy, aparat słuchowy, okulary. Myśleliśmy przywieźć go tutaj, ale to by go zabiło. Chaos na lotnisku, brak możliwości komunikacji, gdyby sobie poszedł gdzieś. Widzieliśmy jak odchodzi do swojego świata po ostatniej wizycie męża, zbyt dużo emocji, z którymi nie umiał sobie poradzić. Dlatego pracuję na jego warunki. Jest tam spory park, ogrodzony, może codziennie chodzić na spacery. W pokoju ma balkon.
Teść w grudniu skończy 94 lata.
Do tego wszystkiego dochodzą problemy z synem, którego, z 30tka na karku, ciągle wspieramy, dopłacając do mieszkania. To bardzo długa i smutna historia.
Kolejny motyw wyjazdu do odłożenie jak największej sumy, żeby nasza córka nie stanęła przed faktem konieczności utrzymania nas, jak stało się w przypadku męża. Bo ona na brata nie ma co liczyć.
No i też chcemy trochę pożyć, pozwiedzać. To nasze rozstanie to możliwość eksploracji za mniejsze pieniądze. Mamy zapewnioną bazę noclegowa.
Obecny wyjazd i spotkanie u córki to możliwość dania jej wakacji. Ona poleciała do koleżanki, do Kolorado, my zostaliśmy z psem. Nudzić się nie będziemy, dzisiaj muzeum, męża zakupy i mój fryzjer, na jutro plany się jeszcze nie wyklarowały
Witam w black Friday. Gotowe na zakupy? Ja nie zamierzam się szlajać po sklepach (tylko męża modelarski, musi kupić farbki jakieś i chce sobie zobaczyć czy może coś taniej będzie. Mówię mu, żeby szedł sam, ale nie chce. Nic to, będzie miał na karku zniecierpliwiona żonę. Kiedyś jeszcze obok był duży sklep, ale się zlikwidował, więc teraz będzie- skończyłeś, możemy iść). Byłam raz, zaraz po przyjeździe. Nigdy więcej, gdy nie ma potrzeby. Obserwuję sobie coś tam online, bez większego zamiaru kupienia, raczej, aby sprawdzić cenę po black Friday. Bodajże w zeszłym roku mąż kupił mi nóż. I ja skasowałam to, strona za wolno się odświeżała, kliknęłam raz za dużo. To, żeby mu nie było przykro, zaraz odkupiłam ten nóż. I był tańszy niż na wyprzedaży. Dolar czy dwa, ale zawsze.
Jak fajnie było być w domu. Nawet na krótko. Ubraliśmy choinkę, zrobiło się świątecznie. Za tydzień mąż udekoruje zewnętrze.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Ale szalony dzień. Od rana ganiam jak z pieprzem. Nie było chwili żeby do Was zaglądnąć. Jeny! Już 14-ta! Dziś po pracy może jakieś małe zakupy, ale nie mam pomysłu co więc pewnie zakończę na twarogu. Warzywa mam a i tak jutro cały dzień, od rana będę u rodziców. Zaplanowałam pranie i zmianę firanek i zasłonek. Chce tez umyć szafki. Moja Mama będzie na bank oponować, ale uprę się, bo tak już zaplanowałam. Black Friday ostatecznie mnie nie wciągnął. Myślałam żeby kupić sobie perfumy, ale nie było promocji więc na tym koniec zakupów. Wspomniałyście o dekorowaniu mieszkania. Jupi! W niedzielę włączę świecznik adwentowy Teraz szybko herbata z goździkami i pigwą gdyby ktoś miał ochotę Dobrego dnia
Ekkore, dziękuję Ci za szczerość - rozumiem, bo też mamy teściową na utrzymaniu (kompleksowa opieka zdrowotna ale u niej w domu, nie chciała słyszeć o domu opieki). Myślcie też o sobie, żeby dużo zwiedzać co lubicie i celebrować razem każdą chwilę - ja z wiekiem stałam się bardziej asertywna i egoistyczna, też czas zacząć myśleć o sobie :) Na Black Friday zupełnie nie zwracam uwagi ...
Smakosiu, bo to tak jest, że jak chcesz to właśnie wtedy nie ma ;) Swoją drogą perfumy tez mi się kończą ...
Witam sobotnio Wczoraj padłam już o 20.00 Ale za to miałam wczesny poranek, bo dzień zaczęłam o 4.15 W sumie godzi snu było sporo więc wszystko ok. Mogę zaczynać dzień . Szykuje się pracowicie. Zakupy dla rodziców zrobiłam. Dziś wyjątkowo zamówię taxi, bo jest co dźwigać. Tym sposobem zyskam prawie godzinę, bo tyle potrzebuję czasu by tam dojechać. Muszę trochę ograniczyć dźwiganie, bo coś mnie jedno kolano boli. Widzę , że jest lekko opuchnięte . Jak chodzę jest ok, ale przy kucaniu czy siadaniu czuję opór. Hm...macie jakieś rady na to? Smarowałam Altacetem, ale nic nie dało. Potem Diklofenakiem i też nic nie pomogło. Czasami ludzie mają jakieś stare sposoby i wystarczy kupić jakieś ziołowe cudo... Może mi podpowie cię? Nie uderzyłam się. Myślę , że to przeciążenie. Kawę już wypiłam . Dla Was nie robiłam, bo pewnie by wystygła. Kto wstaje o 4-ej w wolny dzień Ale za to mam herbatę. Dobra na początek dnia, przed śniadaniem. Częstujcie się. Za oknem póki co ciemność , ale nie pada więc jest dobrze. Na śniadanie jajecznica na maśle. Wreszcie zjem jajko. Wiem, że bardzo zdrowe, ale ciągle nie mam kiedy po nie sięgać . Dużo jajek jecie? Kupujecie te od "szczęśliwych kur"? A! Przypomniało mi się, bo właśnie patrzyłam jakie są oferty "czarnego czosnku" - jeśli ktoś zastanawia się nad kupnem, to szczerze polecam. Bomba zdrowia. Nawet można komuś zrobić taki upominek jeśli lubi tego typu praktyczne prezenty. Mogę dać link skąd ja kupuję. Dobrego dnia
Ja wstałam 15 minut później i już nie zasnęłam. Wzięłam się za robienie galarety. Robię niezwykle rzadko, bo amatorem tego specjału w domu byłam tylko ja, ale jak się okazało zięć też lubi, więc jest nas już dwóch Dobrze,że serwujesz herbatkę,bo kawy póki co na razie nie mogę. Niestety wyniki holtera wyszły niekorzystnie.Kardiolog odrzuciła dotychczasowe leki i zapisała mi całkiem nowe. W dodatku mam podwyższone trójglicerydy i na to też dokoptowała mi lek. Nie powiem trochę mnie to przygniotło. Dodatkowo kolano znowu zaczęło nawalać i podobnie jak Ty ,mam kłopoty z klękaniem,a właściwie z podniesieniem się z powrotem. No coż, trzeba się jakoś pozbierać,dosłownie i w przenośni. Galareta na takie sprawy jest bardzo dobra ,bo ma dużo kolagenu,także polecam
A z maści,ostatnio córka mi kupiła końską,też dobra. Babcia pamiętam owijała liściem z kapusty,a potem bandażowała.Swoją drogą czemu ja tak nie robię? Pewnie dlatego,że ta kupna kapusta jest taka zbita ,nie taka jak niegdyś z naszego pola..
Goplano, nie bierz sobie do serca tych wyników , bo stres też je potęguje, ale pomyśl w ten sposób , że były lepsze, to od teraz możesz zrobić tak, że wrócą do normy. Niestety leki zawsze martwią , bo człowiek nie ma pewności czy faktycznie są skuteczne i czy na co innego nie będą szkodzić. No ale leki lekami a szukanie wiedzy żeby sobie pomóc, to druga sprawa. Są osoby, które od paru lat doradzają i to skutecznie jak w niektórych sprawach sobie radzić. Nie mam na myśli eksperymentalnego leczenia, ale zdrowe nawyki żywieniowe , które bardzo pomagają . Zerknij proszę na ten bardzo krótki filmik od braci Rodzeń - lekarze. https://youtube.com/shorts/ck64QpBpLqc?si=l_7sr_JjRBncs9VL
Hej hej sobotnie. U mnie zimno, przymroziło, w zasadzie wszędzie w moich lokalizacjach.
Smakosiu, jak ból nie przejdzie w kilka dni, do lekarza, żeby nie zrobić sobie większego kuku.
Goplana współczuję z tabletkami, oby udało się w końcu dobrać, te które na Ciebie działają.
Z fryzjera super zadowolona. Plus dwugodzinna pogawędka. W trakcie i potem najdłużej przed gabinetem, już z mężem. Pracuje w takim miejscu, gdzie są urządzone stanowiska, ona płaci za wynajem. I każda fryzjerka ma swój pokój z drzwiami, w ten sposób zapewniając prywatność. Mój dotychczasowy fryzjer też pracuje w takim miejscu, tyle, że są tylko fotele i mycie włosów wspólne dla wszystkich.
Dziewczyna (starsza ode mnie) taka polska, do tańca i do różańca. Włosy mam ścięte króciutko, pierwszy raz w życiu, odkąd mam takie krótkie po nocy nie stanęły mi dęba, każdy w inną stronę. I nie mam indyka z tyłu. Kobieta jest po historii sztuki, która do niczego jej się za oceanem nie przydała. I zawsze umiała i lubiła obcinać włosy. To wykorzystała w nowej sytuacji, zrobiła wszystkie licencje, ukończyła potrzebne kursy. Jakieś 40 lat temu. Sprawdziła kształt czaszki, uszy, jak włosy rosną u nasady szyi.
Zobaczymy jak będą odrastać, ale tu jestem dobrej myśli, bo sama powiedziała, że dobre ścięcie widać po 6 tygodniach.
Poza tym było muzeum sztuki, dużo większe niż przypuszczałam. W posiadane 2.5 godziny udało nam się obejrzeć płatną wystawę czasową plus resztę współczesnej, jeden budynek mamy z głowy. I w drugim jedno małe pomieszczenie z kulturą grecką i rzymska. Jakby brak planu na dzisiaj był jakiś celowy, że będziemy musieli wrócić. Bo cały budynek przed nami plus zewnętrzna wystawa rzeźb w ogromnym parku.
Dodatkowe rzeczy do zobaczenia mamy w zapasie, zobaczymy czy uda nam się zrealizować.
Po fryzjerze pojechaliśmy na obiad, do jednej z naszych ulubionych rybnych restauracji, którą zamknęli w naszym mieście. Także jak mamy okazję na wyjeździe, jest gdzieś w pobliżu to korzystamy. Wzięliśmy zestaw dla dwojga. Była sałatka dla każdego, jako dodatki kalafior w stylu skrzydełek na surówce z kapusty, ziemniaki zapiekane w sosie serowym oraz talerz do serwowania z: krewatkami z mango, łososiem, ahi tuna, rewelacyjie zrobiony oraz biała ryba, nie pamiętam z menu co to (bo myślałam, że każdy ma sobie wybrać jeden rodzaj, jak zobaczyłam, że są krewetki z mango to dalej nie czytałam).
U córki wieczorem obejrzeliśmy do końca serial o Heweliuszu, po polsku. Ona ma netflixa, od koleżanki.
Witam niedzielowo No i mamy ostatni dzień miesiąca. Listopad wystrzelił i w ekspresowym tempie przeleciał. Jaki będzie grudzień...? Zobaczymy Z całą pewnością równie "krótki" Jak co roku dużo będzie do załatwienia, zrobienia, przemyślenia itd. Ale co by nie było, to najważniejsze żebyśmy byli zdrowi. Przygotowania często powodują, że zapominamy, iż tak naprawdę ludzie są najważniejsi, nie doskonałość czystości czy przygotowanych potraw. Obyśmy umieli sobie w grudniu o tym przypominać, gdy zaczniemy pędzić. Musimy czuć przyjemność w tych staraniach, to wtedy " dostaniemy skrzydeł " Ale nim nastanie grudzień, to dziś będziemy cieszyć się niedzielą. Dziś też są Andrzejki. Dużo zdrowia dla wszystkich Andrzejów Wczoraj byłam u rodziców już po ósmej. Sporo udało mi się zrobić , ale...zgodnie z tym, co napisałam powyżej, że ludzie są ważniejsi od doskonałości porządków, to nie zrobiłam wszystkiego. Zobaczyłam, że moja Mama przestaje się uśmiechać, bo widzi, że wpadłam w wir pracy a liczyła, że będzie sobie ze mną siedzieć i spędzimy więcej czasu razem. To mnie "otrzeźwiło" i w porę zakończyłam porządki. Tak więc trochę sobie posiedziałyśmy i nacieszyłyśmy się sobą Przyszła też paczka z Temu z prezentem świątecznym dla Połówka czyli mała, sportowa kamerka. Wygląda bardzo dobrze a reszty nie wiem, bo okaże się dopiero, jak zacznie jej używać. Liczę, że będzie ok. A! Poszłam o szóstej rano do piwnicy, bo mi się przypomniało, że dziś dzień na "odpalenie" adwentowego świecznika Zostawię go w naszej Kawiarence. Niech robi nastrój i przyciągnie "starych znajomych" do środka. A może nowi się zdecydują i będą chcieli się do nas przyłączyć ? Zapraszamy! Czekamy na Was niezobowiązująco. Wcale nie trzeba "odzywać" się regularnie. Ot zwyczajnie, przyłączcie się , będzie jeszcze milej i radośniej A wszystkim wytrwałym dziękuję za wspólny listopad, za Waszą serdeczność i wszystkie fotki
Dziękuję Smakosiu za 30 dni pysznej herbatki, chleba, aktywności i zawsze dobrego, pokrzepiającego słowa Zawsze miło i ciepło w kawiarence.
Zapraszam jutro do Grudniowej Kawiarenki a tymczasem spokojnej, smacznej i pogodnej niedzieli. Dziś Andrzeja jak wspomniałaś. Mam trzech w rodzinie i jednego dobrego znajomego. Czas pośpieszyć z życzeniami
Ostatni dzień listopada, od jutra zaczynamy nowy miesiąc. Goplana, chyba Ty przejmujesz wirtualne klucze.
Dąbrowko może weźmiesz styczeń? Ja jadę na rejs, dwa tygodnie mnie nie będzie. Wykupimy internet, ale nie wiadomo jak z czasem.
Pora pakowania, każdy wraca do siebie. Córka przyleciała planowo, pewnie zadowolona z wyprawy, była bardzo padnięta, a ja zaspana, więc wszyscy udali się spać.
Wczoraj był intensywny dzień. Dokończyliśmy muzeum sztuki, częściowo na zewnątrz (tylko przy muzeum, bo było bardzo zimno w odczuciu, a spacer musi być przyjemnością). Po burgerze w całkiem nowej dla okolicy restauracji (ma kilka innych lokalizacji), otwartej dwa tygodnie, pojechaliśmy do starego młyna. Był otwarty i było zwiedzanie. To własność stanu i uczelni. Zaliczyliśmy spacer dookoła stawu, który spietrzony dawał wodę na młyn. Czynnie pracował do lat 50 poprzedniego stulecia, mielac na mąka kukurydzę i pszenicę, przy użyciu siły wody.To był młyn na życzenie, mielił co klient dostarczył, gdy on czekał.
Kilka zdjęć dla Was. Rzeźby (odlewy) francuskiego artysty, który mnie zafascynowal. Plus widoczki z młyna.
Tak,na mnie przypada grudzień,choć tak naprawdę sama go wybrałam,bo wg kolejności listopad miał być ''mój''
Bardzo ciekawe te rzeźby,choć przyznam ,że wolę podziwiać obrazy. Widoczki z młyna cudne,kojarzy mi się z odległymi czasami,które jednak wciąż pamiętam. Jako dziecko jeździłam z dziadziusiem wozem konnym ze zbożem,które właśnie w młynie 2 km od nas zmielił na mąkę. Potem z tej mąki był wypiekany chleb,bułki i placek drożdżowy. Ech,te smaki do dziś pamiętam. Najlepsze. Żałuję,że nie da się odtworzyć już tego smaku,bo po primo mąka nie ta,piec nie ten i czasy nie te. Wszystko się zmieniło,ale każde pokolenie ma swój urok,choć nie ukrywam,że tęskno mi ...
U mnie z malarstwem różnie. Lubię impresjonistow. W muzeum mieli całkiem sporą kolekcję, zważywszy na odległość do Europy. I jeszcze XVI i XVII malarstwo, gdy wszystko miało kształty, było formą zdjęcia z tamtych czasów. Bez udziwnień, bez wizji, gdy trzeba się domyślać co autor miał na myśli. Od Picassa nie rozumiem malarstwa, ogolnie sztuki, choć trafią się fajne. Większość współczesnego malarswa dla mnie to bohomazy na poziomie 5 latka.
Czy lubię rzeźby. I tak, i nie, zależy. Rodin urzekł mnie lekkością formy, super się oglądało.
Witajcie jesiennie
Za oknem wiatr niesie liście i wspomnienia , a w sercu rodzi się potrzeba ciepła i rozmowy. Niech więc nasza Kawiarenka znów ożyje - zapraszam wszystkich na chwilę jesiennego spokoju przy aromacie kawy i przy dobrym słowie
Witam w ten wyjątkowy dzień pełen refleksji i zadumy a jednocześnie w jakiś sposób radosny. Wspominamy dziś tych którzy odeszli,a którzy byli dla nas kimś wyjątkowym i ważnym.
Jak zawsze śpieszysz z gorącym napojem.Chętnie się npiję,zwłaszcza,że właśnie wróciłam z cmentarza. Jak co roku zawsze o 6 rano z Tatą jeździmy,potem jeszcze z bratem jedziemy. Żałuję,że nie mogę odwiedzić grobów dziadków ze strony Taty w zachodniopomorskim. Jednakże jak byłam na pogrzebie Cioci we wrześniu,oczywiście nawiedziłam,bo jakże by inaczej. Niestety za daleko by akurat dziś tam być. Pozostaje modlitwa i pamięć.
Witam przede wszystkim naszą listopadową gospodynię Smakosię
Pozdrawiam cichuśko,bo dziś ten dzień taki właśnie jest..
Ale świetnie , że macie taką tradycję i idziecie na cmentarz o 6-ej. Też bym tak chciała , ale Połówek pewnie by nie był zachwycony. Wyobrażam sobie jaka wtedy jest cisza a w niej ptasie odgłosy i wszechobecny spokój. To jest to!
Wiecie co, cieszę się, że nie muszę dzisiaj iść na cmentarz. Dobrze, że byłam wczoraj, bo ponoć teraz jest tam taka ilość ludzi, że nie można przejść. Wszyscy ciągną się noga za nogą , jeden za drugim i nie ma jak wyminąć drugiego człowieka. Niesamowite to biorąc pod uwagę , że ten cmentarz należy do największych w Europie.
Jutro jest Dzień Zaduszny więc wtedy chcę pójść zapalić znicze.
A póki co siedzę w kuchni i szykuję obiad. W piekarniku dochodzą pasztety z selera . Dawno nie jedliśmy.
Goplano, co wymyśliłaś ostatecznie na ten rodzinny obiad? Wszystkim smakowało, jesteś zadowolona?
Może macie ochotę na kawę ? Zostawiam w dzbanku.
Dobrego popołudnia
Miło Was spotkać w listopadzie.
Lecą liście, lecą jak szalone.
Smakosiu będzie miło się gościć u Ciebie.
Przynoszę moją międzynarodową kawę, wybierajcie.
Decaf też mam, niezamierzony, był w zestawie.
Jeden próbowałam, nawet niezły w smaku.
Dzisiaj domowy dzień.
Choć ciągle mnie kusi ten festiwal wina.
Ale pozostanie w sferze pokusy.
Szpital w pracy pełną gębą.
Mała zasnęła w szkole.
Do domu wróciła półprzytomna (z mamą), w normalnym czasie.
Ale jeszcze temperatury nie miała.
Malutka też bez temperatury.
Mieli mieć domowe Halloween, w poszukiwaniu cukierków wewnątrz, w kostiumach. Przynajmniej taka była moja propozycja, zobaczymy co im wyszło.
Mają w niedzielę u rodziny zabawę, może wydobrzeja.
U mnie 1 listopada jest normalnym dniem.
Uuu to się dzieciaczki pochorowały. Oby Tobie nic nie "sprzedali".
Właśnie dziś pomyślałam o Tobie, kiedy wybiegłam myślami do grudniowych świąt . Myślisz, że będziesz mogła pojechać do domu w tym czasie?
Z przeziębieniem zobaczymy. Jak trafia się hurtowe, to ciężko się ustrzec.
Na święta to ja jadę do domu. W sobotę 20.
Wtedy teoretycznie kończy się moja umowa. Piątek ostatni dzień w pracy.
Ale...
Zgodziłam się zostać, kasa na teścia ośrodek potrzebna, dobrze płacą plus nadgodziny, pod warunkiem ekstra wolnych dni w przyszłym roku, bo wszystko było zaplanowane nim padła decyzja o wyjeździe na dłużej..
Oni chcą kupić mieszkanie, jako ich własną inwestycję pod późniejszą sprzedaż czy wynajem.
Mnie wsio ryba, choć wolałabym zostać w moim muzeum. Po pierwsze tu jest wszystko, od nich będą musiała prosić, bo jako zasobni finansowo ludzie nie mają większości rzeczy w domu, nie czują potrzeby, nie wymyślą sami.
A ja nie potrzebuję ekstra mebli, kocy kołder itp na potem. Bo to trzeba gdzieś upchać. Z domu też nie zabiorę, bo to jest tam potrzebne.
Nie będę mieszkać w pustych ścianach i spać na dmuchanym materacu.
No i tutaj mam garaż i windę, co zdecydowanie ułatwia zaopatrzenie - wózek plażowy i jedziemy.
Zobaczymy. Jak się nie ogarną, jak się spakuje i pojadę, to nie wrócę.
Choć też nie wiadomo, jest jak jest, choć są mało życiowi, nie są źli, zawsze może być gorzej.
Nie będę płakać, jak znajdą kogoś lokalnie, co powinni zrobić.
Problem, że oni chcą mnie, średnio szukają, nie wierzę, że w ciut większym mieście, z kilkoma szpitalami (my mamy jeden) nie można nikogo znaleźć.
Witam niedzielowo
A są jeszcze jajka na miękko od szczęśliwych kur.
Śniadanie! Zapraszam na jesienny zestaw czyli pasztet z selera i kiszone plastry buraków a do tego chleb żytni - samo zdrowie
Dobrego dnia
O proszę jak zdrowo,a czy te buraki to te z kiszenia na barszcz czy jakoś specjalnie kiszone?
Buraki są z kiszenia. Zawsze kroję je na 1 - 1,5 cm plastry a potem zajadamy się aż uszy się trzęsą
No i się rozłożyłam, w nocy mnie dopadło.
Coś grypowego, bo mięśnie bolą.
Ale szłam spać normalnie.
Na śniadanie chleb z miodem sobie zapodałam.
A na obiad będą mielone, podpowiedź z FB.
Płaskie jak burgery, z podniesionym rantem (jak drożdżówki), z farszem w tym zagłębieniu.
Wołowe będą z pieczarkami i serem. A z indyka z fetą i szpinakiem.
Nam się zmienił czas w nocy, znowu jest 6 godzin różnicy do Polski.
Witam poniedziałkowo
Wiecie co, nawet miałam ochotę iść do pracy. Wczoraj cały dzień przesiedzieliśmy w domu oglądając serial na YouTube "Jasnowidząca Vanga". Kto nie oglądał, to polecam. Ja widziałam już drugi raz. Pierwszy raz wiele lat temu więc z chęcią wróciłam do tej produkcji.
Pogoda była całkiem przyjemna i myślałam początkowo żeby pójść na cmentarz jeszcze raz, ale nie miałam ochoty przedzierać się przez tłumy.
W pracy atmosfera napięta. Znów się szykują zmiany. Od stycznia być może będę miała nowego dyrektora lub dyrektorkę. Chociaż na mojego czuja, to nie będzie tak hop-siup. Czas pokaże, ale wszyscy są podenerwowani i atmosfera jest lipna.
Ekkore, jak się dzisiaj czujesz?
Goplano, czym ugościłaś rodzinę, co najlepiej smakowało?
Początek miesiąca, to zawsze więcej pracy więc zmykam.
Dobrego dnia
Witam ,witam .Wczoraj jeszcze było tak pięknie a dziś od rana leje i leje. Można by powiedzieć,że te świąteczne dni były z nieba zesłane.
Nie jestem jednak pewna,czy daliby radę zjeść,bo już mieli dosyć,a jeszcze poprawili szarlotką z przepisu Miluni. Swoją drogą bardzo polecam
i częstuję Was do kawki lub gorącej herbatki
Czym ugościłam rodzinę? Zrobiłam pieczeń wg Twoich wskazówek i Zapiekankę Kebab Gyros. Zastanawiałam się nad tą potrawką z ryżem i przypomniało mi się właśnie o niej. Tacie nie specjalnie smakowała,za to pieczeń jak najbardziej.Do tego zrobiłam zwykłą jarzynową,bo jednak ją wszyscy lubią. Zrobiłam także śledzie i jak na zlość zapomniałam ich podać
No w samą porę przyniosłaś tę szarlotkę, bo za mną cały czas chodziła... i proszę jest!
Ależ apetycznie się prezentuje. Ta kruszonka, ech!
Ja właśnie miałam wczoraj taki obiad.
Ja mam w planach tę sypaną. Muszę kupić szarą renetę.
Fajnie, że rodzinny obiad udał się smacznie. A śledzie...no cóż, jakoś sobie z nimi poradzicie. nagotujesz ziemniaków i powoli "zejdą"
Rozłożyło mnie całkowicie.
Wczoraj prawie cały dzień przespałam.
Nogi i ręce to chyba z tonę ważą.
Grypowe przeziębienie, choć nie nazwałabym grypą. Bo tą miałam raz, teraz nawet w połowie nie jest źle. Nie mam specjalnie kaszlu, nos nie jest zatkany, gardło też w normie
Dzisiaj w pracy będą ruchy muchy w smole.
Trzeba przetrwać.
Ciekawe jak towarzystwo, słyszałam kaszel z góry.
To fatalnie. Oby tylko szybko minęło. Najgorzej, że nie ma Ciebie kto zastąpić i nawet nie możesz sobie choć jeden dzień poleżeć
Wracaj do sił...
Jeden dzień poleżałam i przespałam.
Nawet lepiej się czuję, mniej niemocy. I nie chce mi się spać. Najgorszy jest ucisk w żołądku, głodna jak wilk, po kesie już mam dosyć.
Mały ma chyba podobnie. Zażyczył sobie kanapkę, zasiadł za stołem, popatrzył i poszedł.
Towarzystwo chore, z gorączką, odebrałam Małą ze szkoły z gabinetu pielęgniarki, teraz śpi.
Pozostała dwójka okupuje moje kolana. I tak sobie siedzimy przez większość dnia.
Malutka prawie cały dzień podsypia. Ale sen najlepszym lekarstwem, więc niech ma na zdrowie.
W tym wszystkim jedno jest dobre, nie muszę się martwić, że mnie zaraża. Bardziej chora nie będę.
Oj ,widzę,że szpital na całego,ale niestety taki okres. Przeziębienia będą się nas imać. Dobrze,że już Ci lepiej,bo opiekować się dziećmi jeszcze chorymi to tym bardziej.
Witam wtorkowo
Oj, zjadłabym choć ciut.
Poranek bez deszczu i mimo szarych chmur całkiem przyjemny.
Wczorajszy, pracowniczy dzień był z niepotrzebnymi, złymi emocjami. Wszyscy czują napięcie i to się objawia różnymi reakcjami. Począwszy od złości, przez nerwy a potem jakieś przygnębienie... Ech, nie jest dobrze. mimo to trzeba się "brać w garść". Nie chcę dać się wciągnąć "z butami" w ten emocjonalny kołowrotek więc próbuję sobie tłumaczyć, że czas pokaże jak to się skończy i szkoda nerwów.
Wczoraj Połówek odebrał mnie z pracy i mieliśmy pojechać w jedno miejsce, coś załatwić - nic wielkiego. Nawigacja pokierowała nas tak, że ostatecznie zahaczyliśmy jeszcze o centrum handlowe. Jej, jak ja dawno tam nie byłam. Nie chodziliśmy po butikach. Postanowiłam wejść do Auchana i zrobić zakupy z tych, co to przyda się mieć w zapasie. Luuuudzie, ile tam "uciekło" dnia. Nic szczególnego nie kupiliśmy a czas zleciał. Ja jednak nie przepadam za tymi molochami. Dziś niestety znowu trzeba iść na zakupy, bo chcemy zaopatrzyć rodziców i Ich sąsiadkę (starsza, samotna pani). Chcę też podjechać do Ikei, bo szukam materaca dla Mamy. Niestety potrzebujemy niestandardowych wymiarów i nie wiem czy uda się coś dobrać.
Na piątek chcę zaprosić rodziców na obiad i ciasto, bo niedługo mają rocznicę ślubu więc to ma być taka forma świętowania póki jest Połówek. Wiem, że będzie im miło - mała odmiana od codzienności. W związku z tym chcę wziąć urlop na piątek żeby mieć więcej czasu i przygotować obiad na spokojnie. Leci dzień za dniem.
Mam ochotę na długi, jesienny spacer. Najchętniej po lesie. Muszę się jakoś zorganizować. Hm...może w niedzielę jak pogoda pozwoli...?
Ekkore, pewnie już dzisiaj będziesz się czuła lepiej, skoro wczoraj była mała poprawa. Tego życzę.
Maniu, co u Ciebie? Dawno nie zaglądałaś do Kawiarenki.
Goplano, masz jeszcze trochę tej szarlotki?
Dobrego dnia
U nas też dziś piękna pogoda, słoneczna, zupełne przeciwieństwo z wczoraj. Mówisz ,że nie lubisz zakupów w molochach, to tak jak ja.W ogóle nie lubię zakupów, biorę co mam kupić i do widzenia
Chyba jestem odosobnionym przypadkiem, bo zwykle kobiety zakupy uwielbiają i się nimi relaksują. U mnie jest odwrotnie
Do tego kawa. Zapraszam kto lubi 
Niestety szarlotki już nie mam ,poszła w jeden dzień, ale mogę Cię poczęstować murzynkiem z nutą korzenną
A propo, kiedy zarabiasz ciasto na Piernik Staropolski?
Oooo, murzynek i to korzenny, to jak najbardziej super - już chwytam

Wiem, że przy pieczeniu temperatura "zabije" to, co dobre w miodzie, ale mimo to lubię dodać, bo wyczuwam ten miodowy posmak po upieczeniu.
W temacie zakupów - nie lubię żadnych. Fajnie, że nie jestem jedyna, bo już myślałam, że ja to jakieś "dziwadło"
Ciasto na piernik będę robić 10-go albo 11-go listopada. W zależności jak czas pozwoli. Właśnie wczoraj chciałam kupić miód lejący do piernika, ale zaparłam się, że ma nie być z Wietnamu czy Ukrainy i sama sobie utrudniłam zakup
Dzięki za ciacho
Witam środowo


Ale fajny poranek - 13 stopni, nie ma wiatru i co ważniejsze deszczu.
Wczorajszy dzień tradycyjnie "ino mig" i już go nie było, ale...zakupy zrobione dla wszystkich więc tez wszyscy zadowoleni
A skoro mowa o zakupach, to nabyłam jakiś inny pieprz. Nie znam więc pomyślałam, że Wam pokażę, bo może stosujecie? Wkleję fotkę. To jest pieprz długi, pochodzący z Indonezji. Ciekawi mnie jego smak, jeszcze nie było okazji spróbować.
Poranek się rozkręca więc czas na gorącą herbatę. Częstujcie się
Dobrego dnia
Hej, hej.
Wczoraj zapomniałam telefonu do pracy.
Ja teraz bez zmian. Nie jest źle, ale zdrowa nie jestem.
Dzieciaki mają gorzej, chyba tylko Malutka idzie ku lepszemu, resztę towarzystwa męczy temperatura. Mały bardzo opornie reaguje na leki, a Mała szybka reakcja, ale jak przestaje działać, to zjazd totalny.
Ale żeby nie było dosyć kłopotów, to do wiązanki wszy.
W szkole były, była informacja.
Ale kto by przypuszczał.
I wczoraj Mała piekielnie się drapała, w takim podejrzanym stylu. Przejrzałam ją, a że powiedziała, że mama nic nie znalazła wcześniej, to pobieżnie.
Jedna jednak przylazła mi na koszulkę, ubiłam, nie będąc pewna czy to to.
Do wieczora drapanie się nasiliło.
Zagoniłam towarzystwo do wanny, pomyłam głowy.
I u Małego znalazłam duże, czyli dopiero przeszły.
A u Małej już wyższe stadium hodowli. Malutka czysta. Przejrzałam mamę, u niej też nie zauważyłam.
Tata pojechał do apteki po środki.
Ja sobie zamówiłam, potrzebnie czy nie (myślę, że nie), zaaplikuje profilaktycznie.
Teraz to takie jednorazowe są, nie trzeba powtarzać. I w Stanach został zniesiony wymóg pozostawienia w domu, przynajmniej wg internetu. Co myślę, że jest głupotą, bo jak środek nie zadziała, to to się dalej rozprzestrzenia w szybszym tempie, bo one uciekają w zdrowe rewiry dla nich.
Ja ostatni raz z wszawica miałam do czynienia 10 lat temu.
Córka przywiozła z obozu w Polsce. Były sporty wodne, ciągle mokre ręczniki, suszace się obok siebie.
Długo nie odkryliśmy, bo nikt nie podejrzewał chyba ze dwa miesiące, aż wylazły jej u dentysty na oparcie fotela.
Wtedy musiała zostać w domu i przynieść zaświadczenie o czystości skóry od lekarza.
Trzeba przyznać, że u Ciebie to nie ma "nudy"
Witam w środku tygodnia
To na razie
Kolejny ładny dzień,a u mnie znów szykują się wydatki. Muszę wymienić okap,bo po 20 latach użytkowania po prostu nie spełnia już swojej roli.Mimo czyszczenia i wymiany filtrów.Żeby tego było mało,to wysiadła zapalarka przy gazie.Iskrownik cały czas pstryka. Usunęłam ewentualne awarie,jak zabrudzenie czy woda i dalej pstryk,pstryk i pstryk. Na razie korzystamy ze zwykłej zapalarki. Poza tym jeszcze problem z lekami,jak parę miesięcy do tyłu. W hurtowniach deficyt i nie wiadomo,czy się coś zmieni. Jestem na etapie wyszukiwania gdzie ewentualnie mają na stanie. Udało mi się w dwóch aptekach po 2 opakowania. Co będzie dalej, pojęcia nie mam,a najgorsze to,że zamiennika na ten lek nie mają..
To tyle ,nie chcę Wam przynudzać,ale chociaż tu się wygadam. Pozdrawiam jak zwykle serdecznie,choć akurat dziś nie mam nic do kawy. Ewentualnie jabłko na podwieczorek
Też miałam taki objaw zapalarki w kuchence, ale ostatecznie samo się naprawiło po jakimś czasie nieużywania.
Gorsza sprawa z tymi lekami. Jak wchodzisz w wyszukiwarkę, to pokazuje w pobliskich miejscowościach czy całkiem pustki?
Całkiem pustki.Co zapobiegliwi to pozamawiali wcześniej i dla nich są. Największy problem ,że w hurtowniach nie ma.Udało mi się dostać ostatnie opakowania w Katowicach i Sosnowcu. Starczy na 3 miesiące ,co będzie dalej? Nie wiadomo. Oby to się wyklarowało,choć różowo to nie wygląda i nie mają najlepszych prognoz.
Dobrze, że teraz jesteś zabezpieczona, ale już trzeba zapobiegliwie organizować nowe recepty. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, bo będzie w moim mieście, to daj znać. Sporo jest aptek DOZ i wtedy można zamówić odbiór bliżej miejsca zamieszkania. To chyba najlepsze rozwiązanie. Ja nie jeżdżę autem więc to też ułatwia zakup.
Dziękuję Smakosiu,dam znać jak coś i z góry dziękuję
Witam czwartkowo
A jak już wspomniałam o święcie, to przypomniało mi się, że w tym roku po raz pierwszy Wigilia Bożego Narodzenia będzie wolnym dniem. Super!
A jak Wam minęła noc?
Dziś dla mnie jest "mały piąteczek", bo od jutra mam dwa dni urlopu a to oznacza, że do pracy wracam dopiero w środę. Jupi! Zrobił się długi weekend dzięki temu, że 11-go mamy święto
Wczoraj kupiłam świeżą rybę i na jutro zaprosiliśmy rodziców na obiad. Planuje zrobić ciasto 3-Bit, bo to ich ulubione. Natomiast na weekend i święto chcę upiec szarlotkę sypaną. Potrzebuje Waszej podpowiedzi, bo wyleciało mi z głowy - robi się ją w dużej czy w małej blaszce (tortownicy)? Przeglądałam zdjęcia pod przepisem i wnioskuję, że to jest ta mniejsza blaszka, ale...może nie...? Doradźcie proszę.
Dziś piękny poranek. Słońce wstawało na pomarańczowo i niebo było magiczne. A wczoraj, jak wracaliśmy wieczorem, to zauważyłam, że księżyc miał dookoła ogromne "halo" i przez to wyglądał jak ogromny, okrągły opłatek. To była najjaśniejsza pełnia roku. Niektórzy nie mogą wtedy spać. U mnie takie zjawisko nie występuje
Tradycyjnie herbata czeka.
Dobrego dnia
No to rzeczywiście masz super fajnie z tym urlopem. Mamy trochę tych świąt,ale to dobrze,przynajmniej trochę się zwolni w tym zabieganym świecie.

Tak,księżyc wyglądał dokładnie jak opisałaś. Obudziłam się o 2 w nocy a za oknem tak jaśniutko.Księżyc wyglądał przepięknie.Błyszczał na niebie jak prawdziwa gwiazda,co ja piszę przecież jest prawdziwą gwiazdą
Szarlotkę sypaną robi się w tortownicy.Dawno nie robiłam ,ale zawsze na okrągło
Tak tak, ja wiem, że w tortownicy, ale mam problem z przypomnieniem sobie jakiej wielkości ma być tortownica - ta mniejsza?
Tak, konkretnie ta średnia.
Oooo, super! dziękuję za podpowiedź.
Goplana trzymam kciuki za leki, żeby się udało zakupić kolejną partię.
I u mnie wielki, piękny, taki na wyciągnięcie ręki księżyc, wygląda nieziemsko na tle gór, w momencie, gdy dzień zaczyna się budzić.
Dzisiaj Mąż przyjeżdża, ale się cieszę. Mam wolne poniedziałek i wtorek, to chwilę będziemy razem. Coś zobaczymy, gdzieś pójdziemy.
Czas przeleci szybko.
Ale super! To trochę odetchniesz od obowiązków i to w ulubionym towarzystwie
Dziękuję Ekkore. No niestety ,czas leci bardzo szybko. Z każdym rokiem mam wrażenie,że jeszcze szybciej.
Piątek, piąteczek, piąteluniek


Dochodzi godzina siódma a my już od 5.45 na nogach. Czemu? Nie wiadomo. Obudziliśmy się o tej samej godzinie i to z taką energia, że już nie chciało się spać. No to co - kawa. Lepiej nie można zacząć poranka
W planach sprzątanie i Połówek zrobi małe zakupy a ja zabiorę się za obiad. Rodzice będą po 15-ej.
Myślę, że to będzie miły dzień.
Teraz mam dużo energii, ale coś czuję , że wieczorem szybko padnę
Pogoda fajna - chłodno, ale niebo pogodne.
Dobrego dnia
I ja się cieszę na piątek, 4 dni wolnego.
U nas 11 listopada to Veteran day, wolne mają szkoły i instytucje państwowe oraz niektóre zakłady, jak męża.
Dla mnie zazwyczaj to więcej pracy, bo komplet w domu.
Tym razem spytała się mnie kuedy bym chciała wolne, bo jej ciotka chciałaby pobyć z dziećmi, to powiedziałam. No i dostałam.
Mała dzisiaj wróciła do szkoły.
Problem hodowlany znikł, naprawdę szybko działają środki. Wczoraj wieczór jeszcze ją oglądałam i wyczesałam, nic, czysto.
Mały rano miał sporo zwłok, wieczorem już wyczesałam naprawdę niewiele. A dziś już czysty.
Myśmy mieli wczoraj super dzień urodzinowy.
Najpierw donuty, ulubiona ich część urodzinowa. Chciałam przekonać go do lodów, nie.
Wybrał dwa czekoladowe, takie same. A dzisiaj się pytał czy jeszcze został jego czekoladowy (w polewie, z kremem budyniowym).
Potem zabrałam ich do gwiazdy. Jak im się podobało.
Spotkałam Polaków, rodzina przejazdem. Z dziećmi, trójką, już nastolatki, urodzone tutaj, przepięknie mówiące po polsku. Chcieć to moc.
Witam sobotnio
Piękny dzień . Słońce za oknem zaprasza na spacer. Chęci są, ale nie wiem czy będzie na to czas. Może, może... A póki co w planach zakupy w Leroy Merlin i mała naprawa u rodziców.
Wczoraj byli u nas na obiedzie i cieście. Miło spędziliśmy czas.
Teraz chyba druga kawa i mam 3 Bit jeśli ktoś lubi.
Dobrego dnia
3 Bit, pewnie, że lubi. Słodkie co prawda dosyć, ale bajecznie pyszne
3bit, swojego czasu lubiłam bardzo. Teraz to nie wiem, pewnie za słodkie by było.
Trochę pospałam, Trochę odpoczęłam.
Poranną kawę wypiłam.
Zaraz się biorę za śniadanie, dzisiaj pancake z moimi persimonami, jakie dobre.
A potem w drogę na zakupy i zwiedzanie.
Dzisiaj muzeum transportu.
I potem burger na obiad.
Wczoraj miała być sałatka z paluszków krabowych. Ale seler potrzebuje viagry, tak wiotkiego to chyba jeszcze nie widziałam. Na zupę się nada, ale do jedzenie na surowo dyskomfort w ustach.
Także był Łosoś i surówka z kiszonej kapusty (polskiej, z polskiego sklepu) z persimonem (kaki), super połączenie, delikatne doslodzenie, bez użycia cukru.
Następnym razem spróbuję z mango albo ananasem.
Spadam do kuchni.
Witam niedzielowo

Poranek mglisty, prawie nic nie widać. Połówek jeszcze dosypia a ja w ciszy delektuję się kawą. Idealny początek dnia.
Wczoraj musieliśmy kupić deskę na toaletę dla rodziców i poduszkę do sypialni więc siłą rzeczy trzeba było iść do sklepu. Wszedzie tłumy ludzi. IKEA była oblężona. Poszłam w konkretne miejsce, niczego nie oglądając ale i tak czułam się przytłoczona. Potem pojechalismy na cmwntarz a tam ptaki, cisza i piękna, zlota jesień. Ta nie ma litości i zrzuca liście na potęgę wiec mieliśmy co robić przy 6 pomnikach. Wpadlosmy do rodzicow zamontowac deskę i jak wróciliśmy do domu już byla 19-ta. Szybko zleciał ten dzień. Może dziś będzie bardziej odpoczynkowy
A póki co, dopijam kawę i delektuję się spokojem poranka.
Miłego dnia
Witam niedzielnie
Jaka u Was pogoda? Bo u mnie ładna,może nie słoneczna,ale bez deszczu i wiatru. Właśnie jestem w trakcie gotowania obiadu.Rosół już jest, drugie będzie później. Dziś u nas schabowy z zasmażaną kapustą i ziemniaki czyli polski klasyk.
Do picia kompot z ciemnych winogron,a na deser,hmm jeszcze nie ma,ale coś wymyślę. Tymczasem pozdrawiam i życzę udanej i smacznej niedzieli
U nas szaro i wilgotno. Tak naprawdę, to aura nie zachęca do wychodzenia z domu.
U nas na obiad ryba łosoś i do tego buraczki tarte z cebulą. Połówek pewnie będzie chciał ziemniaki więc dla Niego dodatkowo "pyrki". Smacznego popołudnia
Hej, hej.
Ale wczorajszy dzień dał mi popalić. Jednak organizm zmęczony chorobą. Chyba jednak porządna grypa była. Choć ja tego mocno nie czułam, na zwolnionych obrotach z chorymi dziećmi. A wczoraj pierwszy regularny ruch i prośba od organizmu o zwolnienie.
Ale dałam radę.
Pogoda z ogromną różnicą temperatur. Rano blisko zeru, a potem 20 i więcej. Do tego suche powietrze.
Jutro ma być ujemny poranek i ledwie 6 w dzień. A potem znowu huśtawka.
Ja też nie lubię łazić po sklepach. Dlatego zawsze idę rano, nim ludzie powstają, żeby się nie przeciskać pomiędzy tlumami. Co mogę to zamawiam do domu, żeby mniej czasu spędzić pomiędzy półkami.
Na obiad byliśmy w super restauracji. Był burger, jeszcze w ofercie mają skrzydełka, wyglądające niezłe na talerzach innych oraz pizze, którą ja byłabym gotowa zjeść (nie przepadam, jem dla męża, choć ze smakiem, do następnej potrzebuję czasu).
A potem pojechaliśmy do ABC, po mocne procenty, ludowa medycyna.
A tam bałkańska rakija z gruszek i śliwowica.
Wczoraj ku zdrowotności była rakija, musimy jechać i kupić więcej.
Wieczorem poszliśmy do kościoła, żeby dzisiaj było wolne. Tyle, że nie sprawdziliśmy czasu, a msza była pół godziny później. Zastanawiałam się czemu nikt nie przychodzi na wieczorną mszę. Posiedzieliśmy.
A po kosciele widok oświetlone budynku oraz Roanoke Star.
U Was jak zwykle aktywnie. Dzielna byłaś , bo mimo osłabienia dorównywałaś mężowi.
Dziś też jesteście razem?
Nie zapomnij odpocząć, bo organizm sam się potem upomni
Witam poniedziałkowo

Jak fajnie, że mogę ten dzień zaczynać przy kawie, w domu, na spokojnie i w totalnej ciszy. Chyba większość ludzi wzięła wolny dzień, bo nawet na ulicy jest ciszej.
Wczoraj udało nam się odpocząć. Pogoda za oknem rozgrzeszała każde lenistwo
Dziś też ponuro, ale wyraźnie przyjemniej. Jeszcze nawet nie wytknęłam nosa
W planach odwiedziny rodzinne i małe zakupy, bo Połówek jutro wyjeżdża więc pewnie zaopatrzy się w dobre twarogi i kabanosy. Muszę też wymyślić jakiś obiad na dziś i jutro.
A póki co jeszcze mam trochę kawy więc wchodzę na spokojnie w nowy dzień.
Oby był dla wszystkich miły
Zakupy zaliczone. Ludzi wszędzie pełno . Miałam mały plan, ale wiecie jak to jest z planowaniem ...
Już wszystko stanęło na głowie. Popołudniu będziemy mieli gości . Szybko zrobiłam szarlotkę sypaną, która teraz się piecze a resztę trzeba było kupić, bo goście z pewnością zostaną na kolację.
A jak u Was? Co tam pichcicie?
Hej, hej. Fajnie mieć wolne.
Ja niedawno wstałam i upichcilam kawę, hehehe.
Jeszcze nie mam pomysłu na śniadanie. Na obiad będą zapiekanki, które jedliśmy w domu Jeffersona, gdy tam byliśmy. Wariacja na temat.
Wczoraj był super letni dzień, w krótkich rękawach przez cały dzień.
Byliśmy w drugim domu Jefferson, jego emerytalnym domu, gdy uciekał od ludzi.
Wybudowany w podobnym stylu co Monticello, mniejszy.
Z gości przewidziane były tylko dwie wnuczki.
Dom przypadł potem wnukowowi w spadku.
Porównanie zostało zrobione do cen z 2016 roku.
Sprzedał on wraz z całą ziemią za 100 tysięcy dolarów.
Potem wielokrotnie zostawał sprzedany, za każdym razem drożej.
Został odkupiony przez fundację z zaledwie 1/3 ziemi za 2 miliony dolarów Dworek był w opłakanym stanie, z oryginałów ocalały 1 drzwi i dwa pięknie murowane wychodki, reszta jest rekonstrukcja, na podstawie planów Jeffersona.
Dzień był leniwie spacerowy.
Dzisiaj jedziemy w góry, bez chodzenia, tylko po punktach widokowych.
Kilka zdjęć dla Was.
Na zdjęciach liść poplar tulip. Po polsku drzewo się tulipanowiec nazywa chyba. I wychodek, ten z zieloną tabliczką przed.
Pogody bezwzględnie zazdroszczę
Fajnie, że tyle się Wam udało pozwiedzać i przy okazji nam coś skapnęło
Witam wtorkowo
Dzień nieustająco szary i wilgotny. Goście wczoraj posiedzieli do 23-ej więc zrobiłam kolację, panowie co nie co "wychylili" i czas zleciał . Na koniec posprzątałam, bo ja nie umiem zostawić naczyń i dziś wstałam już przed siódmą . Zabrałam się za pieczenie chleba, bo Połówek wyjeżdża i chcę żeby sobie zabrał dobre, domowe pieczywo na zakwasie. Ten świetnie udało się ożywić po mrożeniu więc korzystamy.
Szarlotka jeszcze została więc przyniosłam dla Was do kawy. Szara reneta nie zawiodła i wyszło pysznie.
Udanego, świątecznego dnia
Czuję aż tu zapach tej szarlotki,ależ smakowicie wygląda. Może zrobię na szybko,choć dziś miałam w planach Sernik na murzynku inaczej Izaura,albo coś w ten deseń,byle za długo nie siedzieć w kuchni
Ja dziś też w kuchni, ale kończę , bo chleb upieczony i ciasto na piernik też już wymieszane. Teraz czas na odliczanie do świąt
Witam świątecznie
107 lat Niepodległości. Jakie to szczęście ,że mieszkamy w wolnym kraju po 123 latach pod zaborami. Tyle lat uciemiężenia i marzeń,by Polska znów wróciła na mapy. Potem wielka niepewność-II wojna światowa...Oby nigdy więcej trzeciej..
Pozdrawiam Wszystkich w ten wyjątkowy dzień ,równocześnie życzę udanego Święta Świętego Marcina,smacznej gęsi,jak ktoś robi i smakowitych rogali świętomarcińskich
Witam świątecznie.
Ważna rocznica, wiele lat zapominana. Dobrze, że wróciła do łask.
Ciasto, chleb,piernik, robotna dziewczyna z Ciebie Smakosiu.
Dzisiaj zmarła moja ciocia, żona brata taty. Także smutne wieści o poranku.
Ale i na Marcina zima się zaczyna. Marcin na białym koniu. Jako dziecko zawsze wyczekiwałam tych pierwszych płatków śniegu.
Dzisiaj też już wyglądałam, bo miało padać wieczorem i rano. Jak do teraz nic.
Wczoraj lato poszło w niepamięć. Temperatura 5 stopni, a w wyższych partiach lekko poniżej zera. Plus silny, zimny wiatr.
Ale za to widoki.
Dzisiaj też się wybieramy gdzieś, tylko już uggs ubiorę na nogi, żeby mi stopy nie marzły.
Kilka widoków dla Was.
Prze-pię-kne te fotki. Można się wyciszyć od samego patrzenia. Ta przestrzeń jest niesamowita. Na dodatek trafiło się błękitne niebo, które dodaje głębi. Super!
Kiedy jestem sama w domu, to aż tak się nie wysilam, w przeciwieństwie do Ciebie. Ty to potrafisz!
Z tą moją "robotnością" to raczej od okazji do okazji czyli jak sytuacja tego wymaga
Witam środowo
No i oczywiście na roboczo. Papiery już porozkładane i powoli się rozkręcam.
Połówek dojechał o 6.30 rano. Noc spędził w pociągu więc pewnie dzisiaj ciężko mu będzie pracować. Ja natomiast zasnęłam o 22-ej i obudził mnie zegarek. Dla mnie to rzadkość. Normalnie otwieram oczy chwilę przed dzwonkiem.
Dziś po pracy jadę do rodziców więc powrót będzie wieczorem.
U mnie szaro i wilgotno. Godzinę temu była taka mgła, że nic nie było widać.
Dobrego dnia
I u nas czas pożegnania, mąż dzisiaj jedzie do domu, ma pracę od południa.
Dobrze, że możemy ciut później, na bardziej spokojnie. Idę na 8.
Wczoraj spakowaliśmy częściowo samochód, dzisiaj tylko jego walizka i to co z lodówki.
Na koniec listopada, za dwa tygodnie znowu się widzimy.
A w ten weekend córka przyjeżdża.
Wczoraj byliśmy w zoo. Red panda, manul, rys amerykański to z tych najciekawszych.
Nie widzieliśmy tylko czarnych niedźwiedzi, oewnie w sen zapadły. I czerwonych wilków, chyba, że ten jeden był też czerwony z gatunku.
Panda i manul były cudne. I kozy czekające na swoje chrupki.
Potem przejażdżka blue ridge i do domu.
Kilka zdjęć dla Was.
Dzień dobry,

Dziewczyny, ja Was przepraszam że wpadam tak z doskoku ale czas przelatuje mi przez palce dosłownie. Co pomyślę, żeby wejść do kawiarenki to wtedy coś się zadzieje i po ptokach. Sama już nie wiem, czy burzyć Wasz kawiarenkowy mir swoim dorywczym byciem, czy Wam to nie przeszkadza ;)?
U mnie z czasem jak pisałam ciężko, bo w tygodniu to wiadomo, że praca i obowiązki domowe, a jak już usiądę to zapadam się w sofę pod kocykiem z książką. Weekendy to rzadko kiedy nuda, bo staramy się wychodzić ze znajomymi, albo sami, albo gdzieś wyjeżdżamy (pod tym względem jesteśmy bardzo aktywni), albo włączam sobie muzyczkę klasyczną w tle, zapalam świeczkę i mam czas dla siebie czytając albo pichcąc. Obecnie rogaliki z masą z białego maku były na topie u mnie w domu ale kruche... już jednak myślami jestem przy ciasteczkach adwentowych, więc nawet nie schowałam stolnicy
My cieszymy się z każdej bytnosci, z każdej informacji co u kogo.
Fajnie, że jesteś, nawet jak z doskoku. Jak zmajdziesz chwilkę, zawsze będzie nam miło.
Wiem coś o przeciekaniu czasu przez palce, teraz to już tygodnie zamieniają się w miesiąca.
Dacie wiarę, że w weekend połowa miesiąca. A dopiero się zaczął.
Rogala marcinskiego to bym zjadła, nawet wczoraj mówiłam do męża. Ale jednego, małego, kupić nie ma gdzie, a robić samemu to za dużo wyjdzie.
Witam, za tydzień mam imprezę i muszę przygotować parę dań, wyjeżdżamy w czwartek a impreza w piątek wieczorem, co mogę zrobić wcześniej żeby zawieść i się nie zepsuło
Maniu, sałatki wszelakie z tym że sos zrób oddzielnie i polej nim sałatkę przed podaniem. W zależności od warzyw też można je pokroić i trzymać w oddzielnych pojemniczkach a potem zmieszać.
Kotlety wszelakie, tylko je potem odgrzać.
Nie wiem jakie masz warunki na miejscu, gdzie jedziesz.
Sałatki bez sosów, te dopiero przed podaniem, a jak się musi zmacerowac to na miejscu wcześniej. Tak samo warzywa, które puszczą sok (ogórki kiszone czy konserwowe), te trzeba przewieźć osobno.
Ewentualnie jakieś sałatki z makaraonem albo ryżem, te wypiją nadmiar płynu.
Kotlety opanieruj w domu, zawsze lepiej smakują przygotowane na świeżo niż odgrzewana, a czas przygotowania podobny.
Jeżeli masz tam piekarnik to udka czy karkówka na kiszonej kapuście- doprawić w domu, przed podaniem upiec.
Ciasta chyba wszystkie przeżyją podróż, może bezpieczniej wybierać takiebez nadmiaru kremu, szczególnie, gdyby miał być na wierzchu.
Może coś zawekuj np. bigos. Mięsa można upiec wcześniej i też się nie zepsują. Jak lubicie ryby, to taka po grecku z pewnością jest super i to nie tylko na Wigilię
Dobrówko, Ty się nie przepraszaj, tylko przychodź gdy czas pozwoli. My to rozumiemy i oczywiście cieszymy się, że wpadłaś. Ja np. baaaardzo się cieszę
Uściski!
Ooo, dziękuję. Czasami wytnie mnie na dłużej, czasami jak teraz mam więcej przestrzeni, więc piję tu kawkę razem z Wami.
Bardzo Cię miło widzieć,chętnie się dosiądę do Ciebie ze swoją kawką ,którą właśnie popijam
Ja też bardzo się cieszę,że Dabrówka do nas zajrzała. Zaglądaj jak najczęściej
Dziękuję, to bardzo miłe
Wiecie co mnie po latach ściągnęło do WŻ? Proste, nasze polskie jedzonko! Miałam taki czas w życiu, że eksperymentowałam z potrawami, przyprawami, dodatkami, zamiennikami... Wszystko to smaczne było ale kiedyś mąż mówi do mnie: wiesz, zjadłbym po prostu kotlet schabowy, z ziemniakami i surówką z marchewki.
Dało mi to do myślenia i powróciłam do tradycyjnego kucharzenia :) No a tu jest skarbnica fajnych, prostych przepisów przekazywanych od pokoleń: babcia - wnuczce, mama - córce. Takie przepisy to ja lubię :)
Sorki,że ja ostatnio też tak z doskoku,ale wiecie,szukam na leku na wszystkie sposoby.Udało mi się załatwić jeszcze kilka opakowań.To już zapas na pół roku.A jak się dowiedziałam od źródeł,lek wróci na apteczne półki,czy raczej do hurtowni dopiero w drugiej połowie przyszłego roku. Tak mówią ,a jak będzie to zobaczymy. Konsultowałam to z lekarzem,powiedział,żeby trzymać kciuki ,a jak będzie inaczej to spróbujemy innej opcji..Wolałabym nie,z różnych przyczyn,ale jak wyboru braknie,trzeba próbować czegoś innego.
Witam czwartkowo
Drzwi się dziś nie zamykały. Chwilami cisza brzmi najpiękniej 

A! Jeszcze "Na dobre i na złe". Lubicie polskie filmy?
Dziś od rana (że tak powiem wprost) zapiernicz. Nie było szansy na poranną przerwę. Ale teraz wreszcie chwila na oddech. Nawet wyłączyłam radio żeby już nic mi nie zagłuszało tej chwili
Wczoraj pojechałam do rodziców. Zrobiłam zakupy zgodnie z listą. Jedną z pozycji były śledzie w oleju z cebulą. No i tutaj mała, śmierdząca "przygoda" się trafiła. Niestety opakowanie było uszkodzone i zorientowałam się dopiero wtedy, jak nagle zaczęłam czuć ten specyficzny zapach. Niestety wysmarowałam spodnie i kurtkę. Ależ to śmierdziało
A dziś wracam po pracy do domu więc w planach małe zakupy, pranie a potem odpoczynek. Jutro ma cały dzień padać więc warto zaliczyć sklepy dziś. W ogóle piątek jest słaby na takie "akcje", bo wszędzie pełno ludzi.
Nagrałam sobie dwa odcinki naszego, polskiego serialu "Przyjaciółki" więc jak się uda, to dziś sobie obejrzę. Lubicie ten film? Ja ogólnie bardzo rzadko oglądam coś w TV, ale to i "M jak miłość" nie odpuszczam
No dobrze, koniec przerwy i czas pokończyć to, co zaczęłam.
Dobrego popołudnia
M jak Miłość nie oglądam już od ponad 8 lat. Przyjaciółek nigdy nie oglądałam,nawet nie wiem o czym to jest,mogę się domyślać tylko z tytułu
Na Dobre i na złe zdarzyło mi się kilka odcinków zobaczyć. Przez długi czas oglądałam Barwy Szczęścia,ale i na ten serial nie patrzę od 3 może nawet i 4 lat.
,no piękny film.
Za to uwielbiam wszelkiego rodzaju teleturnieje ,zwłaszcza Milionerów.Oglądam wersję naszą i brytyjską. Ogólnie jeśli chodzi o filmy,to zazwyczaj oglądam na Netflixie czy to serial, bądź dokument,ale musi mnie oczywiście zaciekawić. Przedwczoraj oglądałam Frankensteina.Jestem pełna podziwu nie tylko dla fabuły,ale pięknych strojów z epoki,wystroju i nastroju
Dzień dobry,
Nic więcej w naszej telewizji nie oglądam ale za to na Netflix oglądam z mężem różne filmy, czy seriale. W weekend może usiądziemy do Heweliusza - ponoć ogląda się ciurkiem wszystkie części.
Ja oglądam wybrane programy/seriale, po czym wyłączam tv. Przyjaciółki oglądam smakosiu, Alexa i Ojca Mateusza oraz Rolnika....
Jak ja się cieszę na ten piątek! Niby tylko trzy dni pracy a zmęczona jestem jakbym cały tydzień pracowała.
U mnie TV w zasadzie też ciągle wyłączona. Odpalam tylko na te wybrane filmy. Już nawet na wiadomości nie jestem w stanie patrzeć. Wkurza mnie ta narracja, szukanie sensacji, kłótnie, brak kultury, wzajemne szczucie jednych na drugich... Długo można by pisać, ale jak jest wszyscy wiedzą więc szkoda słów.
W temacie Netflixa - oglądnęłam pierwszy odcinek "Heweliusza", ale nie potrafię jeszcze powiedzieć w 100% powiedzieć jakie mam odczucia. W każdym razie nie wciągnął mnie. Mój Połówek miał takie same odczucia - za mocno "rozciągnięte" sceny. Jednak tak, jak wspomniałam, to są refleksje po oglądnięciu pierwszego odcinka.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jupi! 
Ważne, że jutro będzie spokojny poranek z kawą, relaksem i możliwością zrobienia tego, na co ciągle nie było wolnej chwili. Jak ja się cieszę 

Pada, pada, pada i padać będzie prawie przez cały dzień. Ale powiem Wam, że w piątki, to ja mogę "przełknąć" każdą aurę
Dziś w planach obiadowych pierś kurczaka z chińską mieszanką warzywną. Mięso mi zostało po wyjeździe Połówka więc muszę teraz wykorzystać. Coś czuję, że wyjdą z tego lekko trzy obiady. Może dla odmiany do połowy porcji dodam mleko kokosowe...? Zobaczę co mi podpowiedzą moje smaki. Muszę się nacieszyć tym weekendem, bo następny już nie będzie taki luzacki. Na dodatek w tygodniu będę miała dwa kontrolne badania a to zawsze wiąże się ze stresem. Ale nie ma co wybiegać do przodu, trzeba się cieszyć, że dziś piąteczek
A Wy macie jakieś plany? Zakupy na weekend zrobiliście? Pieczecie jakieś jesienne ciasto? Moja sypana szarlotka zniknęła szybciej, niż 3 Bit. Jako, że nie miałam cynamonu, to postanowiłam eksperymentować z przyprawą do piernika. Wyobraźcie sobie, że nikt nie był zaskoczony mimo, że wyczuwało się te korzenne smaki. Świetnie to się zgrało z jabłkami więc jak macie ochotę spróbować, to polecam.
Wczoraj kupiłam powidła śliwkowe w Lidlu z tego regału pn. "Regionalne Szlaki" z myślą o świątecznym pierniku. Zaczynam powoli robić kartkę zakupową a raczej mam zamiar zrobić ją w weekend. Są artykuły, które można spokojnie kupić wcześniej żeby potem nie nosić ciężarów. A skoro mowa o świętach, to właśnie wczoraj zakupiłam i zamroziłam super płaty z karpia. Każdego roku poluję na te nacinane czyli bez ości. Są naprawdę doskonałe. Polecam. No i to chyba tyle. Teraz herbata z pigwą i zabieram się za papiery na biurku.
Dobrego dnia
Tak, zakupy weekendowe już zrobiłam. Ja robię online i mi przywożą. Od pandemii tak się przestawiłam na zakupy zdalne, że praktycznie nie chodzę po sklepach. Żywność, ubrania, chemię, kosmetyki, wszystko mi przywożą i dla mnie jest to wielkie ułatwienie życia i oszczędność czasu.
Zazwyczaj w takich sklepach online produkty są jakości premium - muszą się starać, by mieć klienta. Ze zwrotami, reklamacjami jeśli już zupełnie nie ma problemu. Mam swoje ulubione i ich się trzymam.
Ubrania są dobrej jakości, głównie wiskoza, wełna, alpaka, wełna, bawełna a na to zwracam uwagę, bo w sieciówkach głównie poliester, akryl, czyli jednorazowe sztuczności.
Kosmetyki od lat używam jak najbardziej naturalne i nie testowane na zwierzętach.
Co do wypieków, to u mnie na weekend jakiś wypiek zawsze musi być. Tak wyniosłam z rodzinnego domu, tak było też u dziadków. Została mi jeszcze biała masa makowa z rogalików, więc chcę ją spożytkować i upiekę zawijaski z ciasta francuskiego, choć najchętniej popełniłabym jakieś korzenne ciasto, bo uwielbiam.
Ja też wcześniej zaczynam planować święta od porządków w domu, przez menu, zakupy spożywcze i prezentowe. W zeszłym roku udało mi się tak fajne wszystko wcześniej ogarnąć, że Wigilia, która była u nas dla 11 osób okazała się samą przyjemnością - nie usiadłam do stołu zmęczona pichceniem do późna.
Pięknie! To z Ciebie "zawodowa gospodyni". Zrobić święta tak, żeby nie czuć zmęczenia, to dla mnie mistrzostwo.
Ale z tym sprzątaniem to prawda - można na spokojnie ogarniać kąty, te do których zagląda się "od wielkiego dzwonu" w wolnych chwilach i potem nie ma szaleństwa porządkowego. Ja już ogarnęłam to, czego bardzo nie lubię czyli witrynę ze szkłem i talerzami. Muszę jednak zaplanować sprzątanie u rodziców i na to przeznaczę jakąś sobotę, bo po pracy, to nie ma szans.
Witam piątkowo
I pogodnie,ale podobno od jutra ma się ta pogoda zmienić. Warto by wykorzystać ten czas i umyć okna. Potem nie dam rady,tzn nie chcę ryzykować ,że załapię grypę jak 2 czy 3 lata temu. Siadając do Wieczerzy wigilijnej miałam 39 stopni,czułam się fatalnie. To na razie ,bo czas leci. Pozdrawiam
Ale fajnie się czyta z rana, taki natłok informacji. Poranna kawa lepiej smakuje.
Ja teraz nie oglądam telewizji wcale, nie chce mi się walczyć ze słabym internetem. Choć jak mąż był, to wyjątkowo dobrze wszystko chodziło. Tyke, że ja się odzwyczaiłam, ciężko mi się skupić.
Netflixa nie mamy od kilku lat. W ramach paniki, gdy ktoś przejął nasze konto, a Netflix chciał odblokowania kartą kredytową, to id ręki kazaliśmy zlikwidować. Potem okazało się, że to tak działa. Ale my już nie wróciliśmy do niego.
I ja się cieszę na piątek, dzisiaj przyjeżdża córka z wizytą, także luźnego weekendu nie będzie. Za to szybko przeleci.
Za tydzień ogarnianie wszystkiego, a potem już w drogę na święta, tym razem do psa córki. Pewnie coś sobie znajdziemy do roboty, znaczy zwiedzania. A potem zostanie mniej niż miesiąc do świąt.
Ja nie lubię przypraw korzennych, nie lubię cynamonu.
W pracy remowacja domu powoli dobiega końca. Miesięczne opóźnienie. Coraz wolniej wszystko idzie. Bo teraz firma pewnie musi pogodzić to z innym, nowym zleceniem.
Ale tak to bywa, gdy jakaś dostawa czegoś się opóźni czy problem z pracownikami.
Może na Thanksgiving będą mieli wszystko zrobione. Wreszcie będą mogli skorzystać z kuchni,zasiąść w salonie.
A kuchnię mają super wyposażona, bardziej na pokaz, bo oni generalnie nie gotują.
Myślisz, że jest szansa na zdjęcie kuchni po remoncie?
Czy raczej nie wypada...? Ech, uwielbiam oglądać takie pomieszczenia, szczególnie jak są połączone z salonem. Nawet jak byłam ostatnio w IKEI, to też chętnie zawiesiłam wzrok na tych nowych meblach i rozwiązaniach kuchennych. Pewnie tak mnie to rusza, bo moja kuchnia jest malutka i zawsze zachwycam się tymi nowoczesnymi rozwiązaniami. Głównie dlatego, że wszystko jest pochowane, blaty czyste i wszędzie pełno miejsca. Na dodatek te nowe oświetlenia też robią świetną robotę - praktyczne i dodają przytulności.
Wszystko dlatego, że się rozmarzyłam
Ale się "rozgadałam"
I ja smakosiu mam taką witrynę ze szkłem i porcelaną, do której muszę zajrzeć ze ścierką, do tego na pewno szafki łazienkowe i kuchenne, bo choć jestem czyściochem to nieład i jakieś okruszki wszędzie się wkradną ;)
W sumie nawet lubię te porządki, bo w czeluściach można znaleźć rzeczy, o których już tak się nie pamięta albo usunąć to co już niepotrzebne.
Grunt to umieć we wszystkim znaleźć coś pozytywnego
Coś mi się zdaje, że Tobie przychodzi to z łatwością .
Zdjęcia zrobię, jak już wszystko gotowe będzie.
Generalnie pięknie będzie. Kuchnia jest z ogromną wyspa, blaty marmurowe. Zlew, zmywarka w wyspie. Meble jasno szare, pod światło wpadające w miętowy odcień.
Stołu nie ma, nie wiem czy będzie.
Z boku, jako osobny pokój jadalnia.
Kuchnia oddzielona od salonów przestrzenią z drzwiami na taras oraz schodami na górę.
Duży przedpokój rozdzielajacy jadalnie i salon z widokiem, oba pomieszczenia mają ściany i szklane duże drzwi.
Oba salony są rozdzielone takimi samymi drzwiami. Ten z płynnym przejściem z kuchni ma kominek i wbudowane po obu stronach regały.
Tu opisałam Wam środkowy poziom. Na górze są sypialnie, 5. W piwnicy kuchnia, sypialnia i salon, przygotowane do mieszkania. Plus pomieszczenie gospodarcze, wszystkie segmenty mają drzwi, zejście w dół też ma drzwi.
I jest wyjście na mini taras dolny.
Chyba wszystko opisałam.
Witam sobotnio

Nie do wiary - obudziłam się o 7.40. Zaskoczenie, bo normalnie, to chwila po 6-ej. Ale jest super, bo poranek mam spokojny. Pierwsza kawa wypita. Śniadanie zjedzone i pewnie za pół godziny skuszę się na drugą. Słuchałam audycji kulinarnej w Radiu357 Opowiadali o międzynarodowym festiwalu serów. W poniedziałek mają być wyniki, ale już wiadomo, że wygrał 18 miesięczny szwajcarski Gruyer. Na festiwalu było ok. 5300 serów. Z Polski 20 i jest szansa, że też któryś będzie nagrodzony. Szczerze mówiąc dla mnie najsmaczniejszym z polskich serów jest owczy oscypek. Ale też biorę pod uwagę fakt, że mam słabe doświadczenie w tym temacie, bo niewiele rodzajów z tych szlachetnych serów próbowałam. A który żółty ser jest Waszym ulubionym? A! Na liście tych smaczniejszych i dojrzewającym mam ser Bursztyn z firmy Skarby Serowara. Lekko pikantny i kruchy. Polecam.
A skoro mowa o jedzeniu, to ostatnio słuchałam o zdrowym tłuszczu do smażenia. Ten temat jest tak głęboki, bo co człowiek, to inna opinia, że można długo dyskutować . Oczywiście nie chcę tu nikogo przekonywać, że olej jest "be" i inne takie ... Ale z ciekawostek, to warto się zainteresować tłuszczem z łoju wołowego . Można kupić przez Internet. Ja chcę wypróbować. Macie jakieś doświadczenie w tym temacie?
Ja już odchodzę od oleju jeśli chodzi o smażenie. Kupuję oliwę z oliwek, która jest z takim przeznaczeniem. Do sałatek tylko ta z pierwszego tłoczenia i najlepiej nierafinowany. Ale teraz chcę spróbować tego łoju wołowego. Jeżeli chodzi o tłuszcze, to w mojej lodówce od wieeeeelu lat nie ma żadnej margaryny czy innych tłuszczy utwardzalnych. Piekę tylko na maśle. Ciekawa jestem Waszych doświadczeń. Człowiek całe życie się uczy
Ale się "rozglądałam ".
Dobrego dnia
Witaj Smakosiu, ja lubię właściwie każdy ser,oprócz koziego. Oczywiście z tych serów co udało mi się spróbować. A wiadomo,że wszystkich nie próbowałam
Nawet mi nie mów o kozich - ja na samą myśl się krzywię
Witam sobotnie.
Córka dojechała, miałyśmy fajny babski wieczór. Dzisiaj wzbogacimy go margarita, muszę zakupić.
Co do serów ja lubię prawie wszystkie, bo pewnie trochę się znajdzie tych na całkowite nie. Choć z marszu trudno powiedzieć.
Nie każdy zjem w wersji luzem. Ale w sałatce czy na ciepło już jest ok.
Nie przepadam za serami dojrzalymi, średnio lubię te powyżej 18 miesiąca.
Nie przepadam za śmierdzielami, te idą do sosu.
Najbardziej lubię wszelkie goudy, to z twardych, a z pleśniowych brie i camembert w młodej wersji, na trochę przed terminem.
I mimolette, ten jest jednym z moich ulubionych. No ale to gouda, choć długo myślałam, że to cheddar. I byłam zaskoczona, że tak mi smakuje, bo on jest na liście nie lubię.
Najczęściej zaopatruje się w lidlu czy aldim, bo mają duży wybór, szczególnie jak są dni narodowe. Teraz mam stanowa sieć kroger, sklep jak biedronka, na każdym rogu, choć z wyższej półki. Oni to mają wybór. I pułapki serowe na drodze, ciężko przejść obok bez zakupu.
Mój mąż ma dużo większą tolerancję. On lubi wszystkie.
Co do tłuszczy. W moim przypadku żaden zwierzęcy nie wchodzi w grę do smażenia. Bo w trakcie ma zapach, który mi bardzo przeszkadza. Potem nie, ale żeby zjeść, trzeba przejść przez proces przygotowania. Jak dostanę gdzieś, kompletnie mi nie przeszkadza.
W domu używam oliwy extra virgin - na surowo i do duszenia, gdy nie pozwalam się jej rozgrzać.
Kiedyś kupowałam dedykowana do smażenia, ale pogorszył się skład, zrobiła się z tego oliwa rafinowana, za cenę extra virgin, to odpuściłam.
Smażę rzadko, używam wtedy oleju arachidowego. Bo nie dymi i nie pachnie.
Do pieczenia używam tylko masła.
Pierwotnie nie z przekonania, po się nie zastanawiałam nigdy, zawsze używało się margaryny, tak było zakodowane.
Ale kilka lat temu, będzie już bliżej 10 zniknęła ze sklepów, zostały jakieś niewielkie ilości, w cenie masła praktycznie. To wybór był jeden.
Kupuję masło zwykłe i solone.
Jem tylko do miodu - żeby mi nie przelatywał przez dziury w chlebie.
Daję do wykończenia smaku, na sam koniec, wtedy czuć maślany smak z malutkiego plasterka.
I piekę ryby, obłożone masłem.
Masz "bogatsze" doświadczenie serowe od mojego. Ja w tym temacie jestem delikatnie mówiąc marudna - to za śmierdzące, tamto za tłuste a to za słodkie... Dlatego sery, które mi smakują są zazwyczaj podobne do siebie
Taka to ze mnie degustatorka. Kiedyś bardzo mi smakował twardy Bergkase i smakuje nadal, ale ten zapach z ust...
Ło matko! No ale, twarde, żółte owcze, to póki co chyba wszystkie mi smakowały. Lubię też Cheddar, szczególnie jak lekko zgrzyta pod zębami czyli starszy. Fantastyczna jest Mozzarella di Buffalo. 
Masz rację - jak się jest w takim dziale z serami, gdzie oferta jest większa, niż gdzie indziej, to robi się niebezpiecznie dla kieszeni
Fajnie, że macie z córką trochę czasu tylko dla siebie. Miłego!
Witam niedzielnie
Może i prawda,bo pierwsze co robię to zerkam w okno czy jeszcze ciemno 
Jak tam u Was pogódka,bo u mnie bardzo przyzwoicie. Póki co jest 7 stopni,ale zero wiatru,zero deszczu,tylko pełno liści wokół. Drzewa coraz bardziej się robią ogołocone.
Co tam robicie, śpicie jeszcze, a może popijacie poranną kawę lub herbatę ?
Ja zerwałam się o 4:30 ,coś mi się śniło takiego,stąd ten zryw,ale co?? Nie pamiętam. Kiedyś pamiętałam każdy sen a teraz umyka mi praktycznie od razu. Mamusia mawiała, że to przez to, jak po przebudzeniu spojrzysz w okno
Dobra,kończę dopijać kawę i za obiad się zabieram. Rosół już się rzecz jasna gotuje. Na drugie mam zrazy z karkówki,kluski śląskie i gotowaną kapustę białą i czerwoną,czyli razem w jednym garnku.Mam nadzieję,że będzie dobre.Czemu tak? Bo mam maleńką główkę białej i pół malutkiej czerwonej czy raczej modrej.Na surówkę nie za bardzo się nadają stąd muszę ugotować.
No to na razie tyle. Pozdrawiam niedzielnie
Witam niedzielowo
Mgła , nieustającą mżawka na przemian z małym deszczem i wilgoć, że lepiej się nie wynurzać .
To, co jest od rana za oknem absolutnie nie zachęca do niczego
Rano dokończyłam oglądanie filmu, potem telefon za telefonem. Czas umyka.
Wyrobiłam ciasto na chleb. Na próbę wzięłam mąkę orkiszową, odrobinę słodu litewskiego i ziarna kminku. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Na obiad mam wczoraj przygotowane piersi z kurczaka z chińską mieszanką warzywną, ale chyba zostawię na jutro. Dziś zrobię sobie sałatkę z owczą fetą.
A póki co herbata z pigwą i miętą.
Miłej reszty dnia
Chleb upieczony. Częstujcie się
Chlebek jak z najlepszej piekarni. Pychotka ,zwłaszcza cieplutki z masełkiem
Piekłaś na zakwasie czy na drożdżach?
Na zakwasie, ale z dodatkiem małej ilości drożdży. Dzięki temu połączeniu wyrastanie jest szybsze a dodatkowo zyskuje się witaminy z grupy B, które są w drożdżach. Zakwasu daję całą szklankę.
Witajcie w drugiej połowie miesiąca.
Ale miałyśmy czas z córką wczoraj.
Przepiękną pogodę, 20 stopni na plusie. Byłyśmy w znanych mi miejscach, ale inne towarzystwo.
Zoo i krótka wyprawa nad rzekę. Pies oczywiście się wykąpał. A potem padł. W zoo przyjechałyśmy się taką kolejką dla dzieci, frajda na całego. I wsparcie zoo.
Teraz rosół na życzenie córki się pyrka. Pachnie w całym domu. Poranną kawę wypiłam. Za niedługo ruszamy, będzie sklepowo dzisiaj. Musimy do polskiego sklepu po makaron.
Potem rosół na obiad, ona w drogę, a ja pomyślę co upichcic na przyszły tydzień.
Dołożyłam więcej marchwi do rosołu w całości, dogotuje ziemniaki i jajka. I będzie polska sałatka, dzieciaki w pracy się ucieszą bardzo.
Jakie fajne zdjęcia
Macie asortyment prosto z Polski? To super. Fajnie mieć coś rodzimego za oceanem. A daleko macie do polskiego sklepu?
W domu to daleko. Mieliśmy kiedyś jakieś 1.5 godziny od domu, ale się zamknął.
Najbliżej teraz 3 godziny.
Przywozimy zawsze z wyjazdów, gdzie mieszkają Polacy i są polskie sklepy z dobrym zaopatrzeniem.
Tutaj mam sklep 15 minut od zamieszkania. Nie jest typowym polskim, prowadzi go Serb czy Chorwat. Ale ma mnóstwo polskich wyrobów, ma doskonałego pośrednika, z naprawdę dobrym wyborem.
Plus sporo bałkańskie wyrobów, w tym kolekcja serów.
I ma niższe ceny niż gdziekolwiek indziej.
Szkoda, że nie ma twarogu.
Ale całkiem spory wybór śledzi. I makrele wędzoną. Nie nabyłam, bo mam za dużo w lodówce, muszę powyjadac trochę nim pojadę na Thanksgiving.
Odkupiłam córkę w kabanosy, kiełbasy, princpolo, czekolady, kubusia.
Sobie kupiłam opłatek.
To mnie zaskoczyłaś, Serb czy Chorwat z polskim asortymentem. No proszę. Ważne ,że ma,nawet opłatek,no ,no,ani by człowiek nie pomyślał. Naprawdę fajnie
Witam poniedziałkowo
Oby cały taki był, bo mam sporo do załatwienia - dwa kontrolne badania. Te rzeczy zawsze mnie stresują. Ogólnie, jak patrzę w kalendarz, to widzę, że dopiero sobota będzie luźniejsza. Tak więc "zapinam pasy" i startuję.
Przyszłam do pracy "na sucho", ale gdy dochodziłam do drzwi zaczęło padać. Jednym słowem tydzień zaczął się obiecująco
Dla wszystkich dobrego tygodnia
Trzymam kciuki za badania. Będzie dobrze na pewno,ale dobre fluidy nigdy nie zaszkodzą
Ooo tak, dobrych myśli nigdy za dużo
Ja też trzymam kciuki za wyniki badań, niech będą przyjazne.
Rozpoczął się roboczy tydzień, długo albo jeszcze dłużej w pracy.
Dużo aktywności dla dzieci.
Także czas przeleci szybko, za szybko.
Mąż jutro leci służbowo do Atlanty. Potem ma weekend w domu, a we wtorek za tydzień już jedzie do córki.
Ja powinnam tam dojechać w środę wieczór. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce.
Po letnim weekendzie ochłodzenie. Jutro przymrozek. I na kolejny weekend cieplej.
A nie mówiłam, że u Was ciągle "ruch"
Jedni przyjeżdżają, drudzy wyjeżdżają. Super! A długo będziecie u córki? Tam, gdzie Ona mieszka jest co zwiedzać?
Witam wtorkowo
i nim się oglądnę już będzie wieczór. A jutro z samego rana jadę na te swoje badania. Do pracy nie wracam, bo nigdy nie wiadomo ile tam będę musiała spędzić czasu więc wzięłam wolne. No i tak to leci dzień za dniem. Nim się człowiek obejrzy już będzie piątek.
Ot, taka bardziej upierdliwa część jesieni 

Dziś mroźny poranek - szron na dachach. Owinęłam się ciepłym szalem i było całkiem przyjemnie.
Wczoraj dzień zleciał intensywnie. Dziś będzie jeszcze intensywniejszy. Po pracy muszę zrobić zakupy dla rodziców i Ich sąsiadki. Podetnę Mamie trochę końcówki włosów, zjem pomidorową
Patrzę na drzewa i widzę, że liści na nich jeszcze sporo. A jak jest u Was?
Połówek zgrabił to, co zleciało a było tego bardzo dużo. A w tej chwili trawnik wygląda tak, jakby jeszcze nie było grabienia
Chodzą za mną placki. zarówno ziemniaczane, jak i te z jabłkami. Myślę, że zrobię sobie z szarą renetą w weekend, bo w tygodniu nie będzie kiedy.
A Wy macie jakieś zachciewajki np. na potrawy jesienne?
Zostawiam herbatę z pigwą i goździkami.
Dobrego dnia
Hej hej wtorkowo.
Córka mieszka w stolicy stanu, tak 1.5 godziny od nas.
Stolica to nie znaczy metropolia, jest w mniejszych miastach. W przypadku Karoliny Północnej to drugi co do wielkości ośrodek miejski, nawet jak połączony w trójmiasto to i tak mniejszy niż Charlotte.
Zwiedzać jest co, sporo już widzieliśmy, zawsze sobie coś znajdziemy.
Thanksgiving to święto, więc domowo, bo wszystko pozamykane.
Na piątek w planach jest muzeum sztuki. I ja idę do fryzjera, do Polki, zobaczymy co mi wymyśli na głowie.
Myślałam jechać do domu w sobotę do niedzieli, ale pomyliło mi się z powrotem córki, bo ona będzie w niedzielę po północy a nie w sobotę, także pies i odbiór jej z lotniska modyfikuje plany. Może pojedziemy na jeden dzień, daleko nie jest. Przy okazji ogarniemy koty.
Mam ochotę na sałatkę warzywną, może machnę nawet. Zaraz nastawię jajka i ziemniaki. Marchewki z rosołu mam.
To będzie też lunch na jutro do pracy.
Liście u mnie już obtelepalo w większości. A to co zostało zwarzyl przymrozek. Leżą wszędzie, bo nawet jak ogarną szlaki, to zaraz i tak nawieje ze zboczy gór. Pod ścianami to tak na całą nogę potrafi być.
W pracy dzieciaki mają ogromną radochę. Latać po liściach.
Witam porankowo

Ładny przymrozek chwycił, jest -2 Obudziłam się o 4:00 i już nie śpię. Na kawę za wcześnie. Zresztą nigdy nie piję na czczo. Nie do przełknięcia. Tylko herbata.
Pozdrawiam porannie
U mnie pobudka o 4 to standard w tygodniu.
W weekendy też się zdarza czasami.
I pierwsze co to kawa.
Trochę cieplej ma być, zobaczymy co z wiatrem, bo on krzyżuje plany tempetaturze.
W piątek jadę (jedziemy) oglądać być może mój przyszły dom. Na kolejne kilka lat.
Część wykończona to 3 pokoje i łazienka. Plus niewykonczona powierzchnia w piwnicy, drugie tyle. Tam też jest pralnia.
Mnie to akurat niepotrzebne, ale jako inwestycja, zrobić dwa razy większy dom do sprzedaży to może być deal.
Do tego przepiękny taras.
Rekompensujacy brak garażu.
No ale to stary dom, wtedy nie było tyle samochodów.
Zdjęcia przepiękne, zobaczymy jak to wygląda oczami.
Spadam robić śniadanie, mój poranny przedział czasowy na rozruch (kawa plus internet) się skończył właśnie.
Ale super z tym domem. Sama jestem ciekawa jakie będą Wasze wrażenia po oglądnięciu na żywo.
Zobaczcie. To zdjęcia. Kilka screenów.
Ich dom wyglądał super na zdjęciach, a remont trwa do dziś.
Choć w tym wypadku to nówka po remoncie, patrząc z historii. Ktoś kupił we wrześniu relatywnie tanio, teraz sprzedaje ponad 50% drożej niż kupił.
Dom jest odnowiony, ale pytanie co w środku, pomiędzy ścianami i dach. No ale to nie mój problem.
Faktycznie ładny dom. Najbardziej podoba mi się podłoga (drewniana, tak?) i okna. Pięknie wpada światło.
Ciekawe jakie będą Wasze wrażenia .
Zdjęcia mogą być efektem dobrego fotografa.
Obecny apartament był jaśniejszy, a bez światła włączonego w żaden dzień się nie da.
Ich dom też był ładniejszy na zdjęciach, mniej zniszczony. Oni zrobią z tego milion dollars house, a tak wyglądał na zdjęciach.
Jak będzie jasno, będzie ok.
Oni widzieli, im się podoba, to będzie ich dom. Więc to jest najważniejsze. Miło, że chcą mi pokazać.
Witam środowo
Jeszcze jutro USG serca. Pierwszy raz.
Zrobiłam kawę i trochę "odparowałam".
Dziś z domu i przy herbacie.
Uf! Wyniki są w normie. Ech, jak się cieszę
Wracając do domu weszłam do cukierni po pyszną drożdżówkę żebym miała nagrodę za stresy
A teraz mam gościa, siostra mojego taty. Więc zmykam.
Dobrego dnia
USG serca? Miałam kilkakrotnie. Całkowicie bezbolesne badanie,także nic się nie martw. Jak nie masz nadciśnienia,to licz ,że będzie wszystko w porządku. ja mam wizytę 27-ego czyli już za tydzień u kardiologa. Trochę się obawiam,bo z tym nadciśnieniem miałam ostatnio spore kłopoty,no i przedwczoraj okulista mi powiedział,że mam spore zmiany naczyniowe widoczne w badaniu dna oka. Sporządził zaświadczenie z wizyty i żeby to pokazać kardiologowi. Prawdę mówiąc pierwszy raz się z tym spotkałam,ale dobrze.
Witam czwartkowo
Poranek przywitał mnie deszczem z odrobiną śniegu - takie mokre byle co.
Jeden dzień mnie nie było i już służbowa skrzynka e-mailowa zawalona. Odkopałam się rano i teraz mogę spokojnie wypić z Wami herbatę.
O! Nici ze spokoju. Musze zmykać.
Dobrego dnia
Dzień dobry,
Zimno się robi i przed nami Katarzynki, co u mnie oznacza rozpoczęcie pieczenia korzennych ciast i ciasteczek (adwentowych), jako że św. Katarzyna, Adwent rozpoczyna :) Bardzo lubię ten czas.
Smakosiu, dobrze wyczułaś - jestem pozytywnie nastawioną osobą do życia. Ze wszystkiego można wyłuskać coś dobrego, nawet z choroby, bo wszystko jest po coś, a jestem po operacji onkologicznej, więc wiem co mówię.
Odnośnie serów i tłuszczy, o które pytałaś to lubię sery i cenię sobie te prawdziwe, długo dojrzewające ale nie o ostrym zapachu. Raz taki przywieźli mi z Francji to nie tylko w lodówce było go czuć ale w całym domu, choć smak miał rewelacyjny. Często jeżdżę na targi, jarmarki, szukam polskich dostawców i naprawdę te sery są bardzo smaczne, słodkawe w smaku. Sklepowe to mało kiedy mają w sobie ser, to raczej wyroby seropodobne ale i takie na kanapki kupuję czytając skład, bo czasami nie wiadomo po co oprócz podpuszczki są dodatkowe śmieci w nim.
Tłuszcze to już kilka lat temu doszłam do wniosku, że to co dawniej się sprawdzało ma sens i było zdrowe - prędzej, czy później wszystko sprowadza się i tak do tego co stosowali nasi dziadowie, choć wcześniej ogłoszono to zabójstwem dla naszego organizmu. Tak było z masłem, smalcem, jajkami, kakao...Moja babcia ma 96 lat i smaży na smalcu, je domowe ciasta, biały chleb pieczony przez siebie, masło, twaróg i ma się świetnie! Druga babcia i dziadkowie dożywali 90tki jedząc prosto i domowo.
Smażę na smalcu gęsim - akurat mi się skończył ale moja mama będzie wytapiać, więc będę miała nowy słoik oraz na oliwie z oliwek. Taki schabowy usmażony na smalcu smakuje zupełnie inaczej no i nie wchłania tłuszczu. Oczywiście racuchy albo jajecznicę smażę na maśle klarowanym, a warzywne dania na oliwie z oliwek. Muszę zainteresować się tłuszczem wołowym, o którym piszesz.
Ale mnie ucieszyłaś tym swoim wpisem
Myślę dokładnie tak samo. Podpisuję się pod każdym zdaniem
I ja się podpisuję pod tym.
Wszystko w życiu ma swój cel i przesłanie, nawet jak na początku wydaje się przeciwko nam. Z perspektywy czasu jest tym co powinno.
Ja wierzę, że nie ludzie są źli, tylko ich czyny. Tworzą zaklęte kręgi, z których ciężko się wyrwać.
Aaaa patrz , zapomniała bym o bardzo ważnej, wspólnej "rzeczy" - też jestem po "przygodzie" onkologicznej. Też myślę, że nic się nie dzieje przez przypadek... Nigdy nie cieszyłam się tak mocno spacerami, promieniami słońca i małymi rzeczami jak wtedy, gdy wracałam do sił . Teraz cenie najmniejsze, dobre momenty...
Trzymam kciuki za wyniki USG serca.
Goplana ci to znaczy z tymi naczyniami w oczach? Żeby było dobrze.
Ja mam wizytę u okulisty, specjalisty od jaskry przed samymi świętami. Zobaczymy co powie. Mam czy nie mam.
Bo mam dno oka jaskrowca, zmiany w nerwach, a zmian w ciśnieniu nie.
Dla mnie to efekt neuropatii.
Ale to tylko przypuszczenia moje, ogólne.
Wczoraj był dzień z tych dłuższych w pracy.
Wróciłam piekielnie zmęczona, choć dzieciaki były super. Może zbyt chciałam do domu, to potem każda minuta po czasie jest jak godzina. A może pogoda, wczoraj było tak ciepło, że na dworze byliśmy tylko w jednej warstwie, bez kurtek.
Z marchewek i pasternaku z rosołu we wtorek zrobiłam sałatkę jarzynową. Wyszło tyle co mniej więcej zawsze, zastanawiałam się jak dam radę zjeść to wszystko.
Zabrałam do pracy.
Dzieciaki jadły na śniadanie, Mała wzięła do szkoły. Potem ze mną dwójka na lunch.
I jak tylko wróciliśmy ze szkoły, pierwsze pytanie było o sałatkę. Zjedli do zera.
Super, że smakowało.
Smakosiu, widać że my to takie "stare dusze" jesteśmy w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;)
Ekkore, ja się często zastanawiam czy kupuję pietruszkę, czy pasternak we włoszczyźnie. Odróżnić nie umiem ale czasami mam wątpliwości :) Narobiłaś mi smaka na sałatkę jarzynową :)
U mnie nie ma pietruszki, jedynie pasternak.
Tak samo jak tylko seler naciowy.
Bulwa pojawia się od wielkiego dzwonu, zazwyczaj w wersji już obkrojonej zepsutych części. I kosztuje dużo.
Pasternak jest bardziej łagodny w smaku, bardziej slodkawy. Choć nie słodki.
Jak pietruszki nie jadłam, nie przeszła mi przez gardło, tak pasternak mogę. I choć sama nie robiłam, bo mąż, to w pracy podjadalam niemowlęca papkę (sama gotowałam) ze smakiem.
Muszę wykorzystać okres życia singla i sobie zrobić puree na obiad.
Uf! Kolejne emocje za mną. Jestem baaaardzo zadowolona. Byłam pierwszy raz w życiu na USG serca. Denerwowałam się, ale jak się okazało niepotrzebnie.
No i już kiedy byłam zadowolona, że wykonałam wszystkie komendy usłyszałam dodatkową "plecami do mnie". Komenda pojawiła się jeszcze dwa razy a ja nadal wiedziałam, że leżę plecami do lekarza więc zgłupiałam
Wtedy usłyszałam "czy ja nie mówię po polsku?" No normalnie czułam się jak w szkole przy mapie na geografii gdzie zazwyczaj wszystko mi się myliło. I wiecie co się okazało? Pani doktor chciała żebym się położyła bliżej niej i to "plecami do mnie" było skrótem myślowym. Hm...to mi uświadomiło, że kiedy człowiek jest zdenerwowany, to nawet czyjeś skrótowe komendy potrafi wziąć na swój rachunek. Teraz się uśmiecham, ale wtedy naprawdę byłam "ogłupiała" 
Opowiem Wam coś zabawnego.
Pani doktor kazała się rozebrać, położyć na kozetce twarzą do ściany i plecami do Niej. W nerwach musiałam się skupić żeby nie pomylić prawej strony z lewą
A wystarczyło powiedzieć " proszę przybliżyć plecy do mnie"
Piątek, piąteczek, piąteluniek

Dziś jeszcze tylko pójdę po pracy do fryzjera i już tygodniowe zadania będą odhaczone.
Jupi!!!
Mróz poranny ze szronem na dachach zapoczątkował dzień, radosny i piątkowy.
Jak sobie pomyślę, że już mam te wszystkie badania za sobą, to mam ochotę śpiewać
Jak się zastanawiam nad zadaniami przedświątecznymi, to tak sobie pomyślałam, że jutro wypiorę firanki. Nie będę robić tego na ostatnią chwilę. W końcu przecież się nie pobrudzą przez miesiąc. W przyszłą sobotę zrobię to samo u rodziców. Mało jest tego wolnego czasu i nie ma co czekać na ostatni dzwonek. Nie lubię tego przedświątecznego pędu, bo wtedy się denerwuję. Wolę na spokojnie żeby nie stracić tej miłej atmosfery.
Oooo u mnie wychodzi słońce. Zapowiada się ładny dzień.
Takiego życzę wszystkim
Dzień dobry :)
ekkore, dzięki za wyjaśnienie różnicy ale nie wiem czy po smaku też dałabym radę odróżnić. Lubię pieczoną, pokrojona w słupki marchewkę z pietruszką dodać do sałatki.
smakosiu, domyślam się jaką ulgę odczułaś, że masz dobre wyniki - zdrowie jest najważniejsze i nie ma co tu dużo gadać: jak jest zdrowie, to jest wszystko a zrozumie to ten, co go nie ma. Poza tym teraz się leczyć to trzeba mieć czas i cierpliwość anielską. Mój rekord oczekiwania na wejście do onkologa w przychodni to sześć godzin!
Ja też już zaczynam porządki świąteczne jak wspominałam. Za diabła nie zostawię sobie wszystkiego na ostatnią chwilę, bo potem człowiek zmęczony bez radosnego oczekiwania :). Jutro myję okna i też piorę zasłony. No i upiekę piernik z jabłkami, już mam takiego smaka, że nie mogę się doczekać ;)
U nas dzisiaj wystartował Jarmark Bożonarodzeniowy - pięknie Gdańsk wygląda! Pojadę ale jakoś w tygodniu, bo w weekendy to niemożliwe tłumy przybędą.
Dzisiaj u mnie prószy śnieg...
Kiedy prószy śnieg i zapalają się łańcuchy świątecznego oświetlenia, to już czas zatopić się w tym wyjątkowym nastroju
I ja się cieszę na piątek, na dwa dni wolnego roboczego. Pranie, sprzątanie, zakupy, gotowanie. I pakowanie na wyjazd. Jak policzyłam to 5 dni ciuchów.
Mam środę wolną, co mnie bardzo, bardzo cieszy, wszystko na spokojnie będzie, łącznie ze śmieciami, znaczy wyniesieniem.
Smakosiu super wieści.
Stres zabiera nam rozumienie czasami. Swoją drogą pani doktor nie była miła, przecież leżałaś plecami do mnie. Wystarczyło słowo bliżej.
Ja płacę za ubezpieczenie i lekarza dużo.
Nie zawsze idzie prosto dostać skierowanie, bo się wydaje, że coś źle się dzieje. Ale, gdy już jest podejrzenie, pełna diagnostyka w przeciągu miesiąca. I potem wizyty kontrolne, o których pamięta przychodnia.
Jak coś bardzo skomplikowanego, istnieje duża szansa leczenia za darmo, gdy osiągnie się poziom wydatków. A rachunki rozkłada się na raty, dopasowane do budżetu.
Ja przyjechałam w góry z nastawieniem na zimę. A tu dni z 20 na plusie. Kurtkę zimową miałam dwa razy na sobie do tej pory. A przywiozłam spodnie narciarskie (na śnieg z dzieciakami), grube śniegowce, uggsy.
Powiem Wam, że teraz w domu, tam gdzie mieszkam na stałe, bywały chłodniejsze dni niż tutaj.
U mnie już się zaczyna festiwal światełek i dekoracji. Ci ci zamawiają firmy do strojenia, muszą wykorzystywać dostępne terminy. W każdym razie po ciemku do pracy jedzie się przyjemniej, widząc na wzgórzu rozświetlony dom.
Ooooo. czy to oznacza, że będziemy mieli niedługo piękne, "rozświetlone" fotki od Ciebie?
Jeżeli pojadę oglądać.
Bo po pracy nie bardzo mam siłę, w weekend i samemu się nie chce. Mąż przed świętami nie przyjedzie, chyba, że graty będę zabierać do domu.
Pomyślę o zakupie biletu na takie udekorowane miejsce.
Zdecydowanie smakosiu, to już ten czas, by powoli się nastrajać na świąteczny klimat :)
Ja dzisiaj zlikwiduję już dynie, które mam na balkonie i porozstawiane jako dekorację po domu, bo już się nimi nacieszyłam. Kupiłam fiołki alpejskie, więc te będą ozobą teraz a za tydzień wyciągam gwiazdy, aby oświetlić okna, balkon mąż musi ustroić no i tak mam w tradycji, że na Adwent dom jest już udekorowany świątecznie ale bez choinki.
To mi się podoba
Ja wyciągnę mój świecznik adwentowy z kartonu i schowany w piwnicy. Staruszek z niego, jeszcze ze zwykłymi żaróweczkami - nie ledowymi. Pewnie trochę ciągnie prąd, ale ma takie przytulne światło, że cieszę się nim każdego roku jak dziecko
Witam piątkowo
Widzę,że u Was porządki pełną parą. U mnie też. Umyłam okna w salonie,zawiesiłam firanki które wczoraj kupiłam. Jeśli chodzi o zdobienie świąteczne ,to zabieram się za to dopiero w grudniu. Zwykle na mikołajki mam już co nie co przyozdobione. Choinkę jak żywa zdobimy tradycyjnie w Wigilię,jak jest sztuczna to w ostatnią niedzielę przed świętami. W tym roku ta niedziela wypada dokładnie za miesiąc. Byłam dzisiaj na bazarze,mimochodem zaszłam na stragan z rybami. Był już karp patroszony za 34 zł. Jakby były płaty kupiłabym już dzisiaj i włożyła do zamrażalnika. Podobno będą w przyszłym tygodniu. A jak jest u Was,lubicie karpia? Są tacy co wręcz nie cierpią,a to nie tylko smaczna ale i bardzo zdrowa ryba. Niestety jemy tylko w Wigilię,w oparciu o tradycję,w ciągu roku to się nie zdarza,chyba,że na urodzinach chrześniaka w styczniu. Tam zawsze można liczyć na smażonego dzwonka 
Tyle się rozpisałam i nieopatrznie skasowałam...Normalnie ależ się na siebie wkurzyłam
To na razie tyle,pędzę dalej sprzątać. Pozdrawiam
smakosiu, też miałam taki świecznik i bardzo go lubiłam ale podczas gruntownego remontu, gdy zmieniałam praktycznie wszystko w mieszkaniu spakowałam go z innymi ozdobami i przekazałam rodzinie potrzebującej. Oni się cieszyli, że mają coś nowego a ja mogłam zaszaleć z nowymi ozdobami.
goplano- ja jestem wielkim fanem karpia. Smażę go na maśle klarowanym, sól, pieprz, troszkę mąki i nic więcej. Moja mama zapieka go w cebuli. Są dania, które w Wigilię smakują wyjątkowo!
O tak! Karp musi być. Ja go bardzo lubi. Od jakiegoś czasu kupuję każdego roku w Lidlu świeżego i nacinanego czyli bez ości. Jest naprawdę przepyszny. Nawet jest oferta w aktualnej gazetce. Niestety cena za kg 59,90 U mnie karp już czeka w zamrażarce. Ale myślę, że dziś pójdę do sklepu i kupię sobie na weekend na obiad. O ile jeszcze będzie
Magda Gessler ma taki przepis na faworki z karpia. czyli kaski nacina tak samo, jak to się robi z faworkami i przekłada. Smaży się w większej ilości tłuszczu. Dzięki tym "zawijaskom" gorąca temperatura topi najmniejsze ości. Wychodzi super.
Każdego roku smażę po obtoczeniu w jajku i mące wymieszanej z bułką tartą. Przyprawiam solą, pieprzem i mielonym kminkiem. W tej wersji smakuje nam najbardziej. Pachnie i smakuje jak kawałek mięsa
Kupiłam tego karpia, o którym wspominałam . Może nie widać dokładnie, ale jest ponacinamy.
A czy teraz jest w Lidlu ten karp? Bo o takiego właśnie mi chodzi,by jak najmniej było ości,a najlepiej wcale,ze względu na synka. Reszta rodziny sobie poradzi
O tych faworkach słyszałam ,a nawet widziałam ostatnio na youtubie. Smaży się je na głębokim oleju tak jak wspomniałaś,a wcześniej fileciki były moczone w mleku z cebulą,liściem laurowym i zielem angielskim. Nazajutrz maczane w tym mleku i panierowane w mące. Oczywiście przeplecione jak faworki. Spróbuję zrobić,choćby ze dwa dla synka,a potem normalnie do sosu pieczarkowego,tego corocznego z przepisu ''Karp doskonały''. Swoją drogą polecam,jest naprawdę bardzo smaczny
Karpia, tego, ze zdjęcia kupiłam w piątek więc aktualnie powinien być. Oni go "rzucają" co jakiś czas i wtedy pojawia się w gazetce.
Natomiast ten, który jest już u mnie w zamrażarce był kupowany 2 tygodnie temu.
Goplano, widziałam gazetkę Lidla i od czwartku będzie w sprzedaży ten nacinany karp.
Dzięki Smakosiu,zajrzę na pewno, tylko z samego rana, bo potem na bank nie będzie
Witam sobotnio
A póki co, łyk za łykiem...
Zdziwił się, że jem go od dawna. Wam też chcę jeszcze raz o nim wspomnieć , bo warto teraz sięgnąć po to "cudo". Koniecznie polski, odmiany Harnaś.
To jest ta, ulubiona chwila - poranek, jeszcze cały dzień przed nami, pachnie świeżo zaparzona kawa. Piję ją małymi łykami, delektuję się i słyszę, że dookoła mnie jest tylko cisza. Czasami za oknem przejedzie jakiś samochód. Zaczynam planować dzień, ale tak na spokojnie, bo nigdzie nie muszę biec.
Kiedy się obudziłam przyszło mi do głowy, że na śniadanie zrobię placki z mąki orkiszowej z szarą renetą. Ciągle nie mam kiedy. A skoro na obiad będzie karp i jutro też, to placki mogą być rano
Wczoraj mój fryzjer rozgadał się o cudownych właściwościach czarnego czosnku i myślał , że mnie zaskoczył
Dziś zgodnie z wcześniejszymi planami pranie i wieszanie firanek. Może wymyję okna ..? Zobaczę .
A jak Wasze plany?
A! Zamówiłam dobre mąki na chleb. Dobrze, że wcześniej, bo widzę, że teraz długo czeka się na przesyłkę .
A skoro mowa o zakupach - robicie prezenty pod choinkę ?
Zostawiam kawę.
Dobrego dnia
Jest tam kto? Zapraszam na orkiszowe placki z jabłkami
Racuszki pierwsza klasa,jeszcze z jabłkami,to moje ulubione,do tego kakao i czego można chcieć więcej?
Byłam późnym popołudniem, w lodówce leżały tylko płaty łososia i halibuta,oraz pstrąg patroszony. Liczę i pewnie tak będzie ,że jeszcze przywiozą. Mężowski mówi,ale z ciebie wygodnisia ,gotowe chcesz,a za zakrętem masz stawy i świeże karpie. No tak,ale pan sprzedaje żywe,ewentualnie lekko śnięte,a ja nie mam sumienia..Choć nie powiem 2x mi się zdarzyło,bo nikt nie chciał podjąć się mordu karpia,lecz wolę tego nie pamiętać. Poza tym tak jak wspomniałam wcześniej,muszą być filety,żeby jak najmniej ości było,przez wzgląd na syna..
Byłam wczoraj w Lidlu z wielką nadzieją ,że uda mi się kupić te płaty,a tu masz,wszystkie wykupili
I u mnie leniwy poranek z kawą, cichy spokojny, z myśleniem o wszystkim, bez żadnych zobowiązań.
Choć przed tym lenistwem pierwsza pralka nastawiona, trochę ich będzie przez cały weekend. Oraz roomba ogarnia kąty.
Na śniadanie będą gofry, tak mi się zachciało. Z owocami i bitą śmietaną.
U mnie zamiast prezentów jest budżet na nie. I każdy kupuje sam, ewentualnie mówi co chce, daje do zapakowania.
Wynikło to z tego, że naszej córce największą frajdę sprawia moment płacenia za coś. Gdy dostanie, nawet jak chciała, już nie ma takiej radości (to od dziecka). Drugie to to, że mój mąż ma zupełnie inne wyobrażenie o moim guście, wiele razy prezenty były nietrafione. To po co się denerwować.
Moje to często jest kuchenne wyposażenie, takie droższe. Limit jest dla mnie, reszta do użytku dla rodziny.
Ja sama lubię robić prezenty, zostawiam sobie to na przyjemność w pracy. Dla dzieciaków już mam, dzisiaj jadę po papier świąteczny. Dla dorosłych wiem co będzie.
Nawet jak od nich nic nie dostanę, bo to różnie bywa z ich pamięcią. Nic albo super dużo, często po czasie. Nie mają obowiązku.
Byliśmy wczoraj oglądać dom.
Jest jasny jak na zdjęciach, taras przepiękny, z widokiem gór w oddali, nowa drewniana podłoga, kuchnia wraz z wyposażeniem nówka sztuka, łazienka odnowiona, mała, salon z kominkiem na drewno, przestronny, jasny.
To na plus.
Na minus to malutkie trzy pokoje, szafy jednodrzwiowe w każdej, w wersji jak były wybudowane.
Sąsiedzi z boku na wyciągnięcie ręki, w tym momencie duże okna to wada, hehehe.
Działka jest spora, ale idzie daleko w dół, a nie na szerokość. Urok górskiego domu.
Obawa przed zimą, bo jest ostro pod górę. Dobrze, że jest dojazd z drugiej strony, tam jest normalnie, tylko dłużej czasowo. Na minuty.
Z tej stromej strony, to jak wyjadę z osiedla, to jadę prościutko, po zakrętach do pracy, skręcam dopiero w ich osiedle.
Jak kupią to dla mnie, z jednego pokoju zrobię sobie szafę i magazyn.
Kupię takie wieszaki na kółkach.
Generalnie w głowie już się wprowadzam.
Dzieciakom bardzo się podobało. Od pierwszego momentu czuli się jak u siebie, jak nigdy aż tak.
Ja,, być może ktoś mnie obśmieje wierzę, że wszystko ma energię i domy też. A dzieci są doskonałym odbiorcą tej energii, bo jeszcze "wolne, nieskażone" . Skoro tak fajnie, spontanicznie zareagowały , to warto przemyśleć tę ofertę
Przyszli właściciele są na tak. Bo odpada im problem remontu na już. Tam jest wszystko gotowe do wprowadzenia się. Z nowym wyposażeniem, bez konieczności inwestowania przez najbliższe lata.
Dlatego takie drogie...może coś ugrają z ceny.
Oczywiście, że każdy dom ma swoją energię. Wystarczy wejść do czyjegoś domu i od razu poczuć czy jest przyjazny czy nie. Tą energię tworzą rzecz jasna ludzie i to przechodzi w każdą czeluść domu. Podobnie jest z psami-jaki pan taki pies
A jeśli chodzi o prezenty pod choinkę, to robimy sobie drobne upominki, ale za to ładnie opakowane. Leżą pod choinką. Goście jak przyjadą też kładą pod, a po Wigilii sobie wręczamy
Witam niedzielnie

ja nie umiem tak długo spać,potem źle bym się czuła.
Pięknie i zimowo. Nie wiem jak u Was ,ale u nas prawdziwa zima. Jeszcze wieczorem jesień a dzisiaj biało od wschodu do zachodu
Czas brać się za gotowanie rosołu, choć nie chce mi się nosa zza kołdry wyściubić. Reszta domowników zresztą też,tylko,że oni jeszcze
Teraz pora na małą kawkę,kto reflektuje? Zapraszam
Oooo ja chcę taką kawę! Umiesz robić wzorki z mleka? Już się rozgadzczam
Ja nie, to mężowski ma taki talent
Zawsze w niedzielę robi mi podobną kawkę, bo w tygodniu to sama sobie muszę
Fiu fiuuuu
Fajnie. Ja lubię te esy floresy na kawie. Próbowałam robić , ale mi nie wychodzi. Jakiego mleka używacie? Ono jest ciepłe?
Zwykłe mleko 3,2 % i używa spieniacza do mleka
Ja mam spieniacz z podgrzewaniem mleka i wszystko jest super, mleko 3,2%, pianka piękna, ale wzorki nie wychodzą. Nawet próbowałam dla zabawy z filmikami z Youtube i też nic
Witam niedzielowo

Dziś pobudka była po 6-ej. Dachy oszronione. Miałam paczkę do wysłania więc ubrałam czapkę i poszłam do InPostu. Ależ było cicho. Na dodatek ciemno. Szłam i rozkoszowałam się tym spokojem na ulicy - żadkość. Potem była kawa i ledwo ją wypiłam, to poczułam się głodna . Dziś były jajka na maśle. Kupiłam je od znajomego, który ma swoje kury i karmi tylko naturalnie a one są totalnie wolne . Nie ma co gadać - te jajka smakują absolutnie wyśmienicie. Nawet jak kupuję zerówki, to one nie są tak smaczne, jak te.
Wczorajszy dzień był bardzo udany i cieszę się, że tyle udało mi się zrobić. Dziś też mam zadania, ale te dotyczą mnie samej. Muszę zrobić pedicure (oczywiście sama sobie robię) i czas już zafarbować odrosty. Tak więc plan jest, ale póki co chyba dojrzałam do drugiej kawy
Dobrego dnia
Aaaa, przypomniało mi się, że pytałam Was czy robicie prezenty pod choinkę . Ekkore odpowiedziała, a ja zapomniałam napisać .
Na szczęście wie, co ja lubię więc mi to odpowiada. Ja natomiast muszę się bardziej wysilić, bo faceci rzadko mówią, że czegoś potrzebują. Obserwuję męża cały rok i wychwytuję o czym wspomina mimochodem. Ostatnio było coś o tym, że Jego sportowa kamerka, to już relikt przeszłości więc poszukałam takiej że średniej półki. Czy wybór jest dobry, to się dopiero okaże 
To naturalne. Na tym kończy się temat prezentów świątecznych.
U nas wygląda to tak, że od paru lat umawiam się z rodzicami, że nie robimy sobie upominków . Dla Nich to jest zawsze problem, bo nie chodzą po sklepach więc muszą mnie prosić żebym coś kupiła. Trochę to bez sensu więc zaproponowałam żeby już odpuścić sobie tę tradycję. Chyba się ucieszyli
Natomiast z Połówkiem umawiamy się tak, że jak już wracamy z kolacji do domu, to pod choinką czekają nasze, wzajemne prezenty. Połówek ma zawsze zagwostke co mi kupić i brak pomysłów kończy zakupem perfum
Pewnie jej wypróbuje jak wyjedziemy na Sylwestra. Sama już się nie mogę doczekać, bo oczywiście bardzo się cieszę jeśli to będzie udany zakup.
Kiedy idziemy do rodziny, to tam też nikt nie robi prezentów . Połówek jest chrzestnym córki swojej siostry i dziewczyna jest już studentką więc najbardziej cieszy się gdy dostaje "kopertę "
I już niedziela.
Czas gna jak szalony.
U nas od black Friday czas strojenia domow.
Choć armia zbawienia już zbiera datki przy sklepach. Nigdy wcześniej nie widziałam ich przed Thanksgiving.
Przepiękna kawa. Ja sama nie dysponuję zdolnościami artystycznymi i cierpliwością do takich precyzyjnych dłubanek.
Wirtualnie mogę wypić.
W realu niezbyt chętnie, choć kiedyś uwielbiałam. Ale odkąd mamy ekspres ciśnieniowy z funkcją spieniania (automat), to po pierwszej fascynacji, trwającej trochę, zaczęła mi przeszkadzać ilość mleka.
Wczoraj mieliśmy super lato. Chodziłam z podwinietymi rękawami cienkiej bluzki. 20 stopni.
Dzisiaj ma być podobnie.
Wczoraj upiekłam schaby z przepisu megi65, bez dodatków oraz ze śliwką i morela suszoną. Po południu zapakuję próżniowo, będzie już na święta. No chyba, że zjemy wcześniej.
Degustacja będzie na śniadanie.
Bo na razie to poranna kawa.
Na razie zostaję tu gdzie jestem, kamień z serca, że dalej wynajęli.
Bo stres już był, co zrobić z rzeczami po okresie wynajmu.
Bo wszystko wcale nie musi iść płynnie.
W Stanach nie jest tak, że cena jest do zapłaty. Sprzedający daje swoją cenę, potencjalny klient swoją. Jak się dogadają, następują inspekcje, w przypadku domów używanych. Sprzedający dostaje czas na naprawe czegoś lub obniża cenę, żeby kupujący sobie zrobił.
Potem closing, jak dom za gotówkę to prawie od ręki klucze. Jak kredyt, to około miesiąca zajmują sprawy papierkowe i prawne, przyznanie kredytu, przeniesienie własności itp.
A w moim przypadku tego czasu już nie było, wynajem był do 20.
Z tej radości, że stabilizacja zaszalałam zakupami - kupiłam talerz choinkę, wycieraczkę świąteczną, kubki świąteczne.
A dzisiaj kupię małą choinkę zaraz.
Zabieram się za ogarnianie siebie (prysznic), śniadanie, pranie i odkurzanie.
Na obiad będzie zapiekanka z dynią. Jeszcze upiekę sobie chleb oraz ciasto dyniowe, to zabiorę ze sobą.
I będzie po niedzieli.
Niedziela, niedziela i po niedzieli. Jak zawsze zleciało bardzo szybko.
Udało mi się zrobić wszystko, co zaplanowałam więc jest OK. Czy odpoczęłam...? W sumie tak . Mimo, że robiłam porządki, to sam fakt, iż nie musiałam nigdzie gnać i mialam komfort czasowy, to nie czuję zmęczenia.
Teraz siedzę w kompletnej ciszy z owocową herbatą i myślę, że dobrze mi z tym. Cisza, że aż słyszę wyraźnie szum w uszach. W ciągu dnia, kiedy jest ruch, to zapominam, że go mam. Kiedyś się pojawił. Nawet nie wiem kiedy.
Nowy tydzień już częściowo mam zaplanowany. Póki co poniedziałek, wtorek i sobotę .
Mam nadzieję, że wszyscy odpoczęli choć trochę.
Dobrej nocy. Do jutra
Witam poniedziałkowo

Zaczynamy ostatni tydzień listopada. Mrugnęłam powiekami i już praktycznie koniec miesiąca. Święta czekają za rogiem
Jadąc dziś tramwajem podziwiałam oświetlenie na budynku centrum handlowego i przed nim. Trochę poprószyło śniegiem więc ulica zrobiła się nastrojowa i zimowa. Jest mały mróz wiec jeszcze chwilę będzie tak ładnie, ale zakładam, że jak będę wracała po pracy, to już wszystko zniknie.
Dziś jestem umówiona o 16-ej więc pędzę do domu. Obiad mam, bo wczoraj usmażyłam płat karpia więc zostało jeszcze na dziś. Musze podgrzać, bo zimnego nie lubię. W ogóle jeśli chodzi o tę rybę, to ona najlepiej smakuje mi tak na świeżo, potem już mniej.
Zaraz biorę się za śniadanie, póki jeszcze cisza i spokój w biurze. Dziś mam płatki owsiane z żurawiną.
A co Wy macie zazwyczaj na śniadanie? Jecie białe pieczywo czy ciemne? Kanapki czy może jadacie bez "mąki"?
Dobrego startu w nowy tydzień
Dzień dobry,
Ale zimno trzyma! U mnie wszystko białe. Zawsze od jesieni po wiosnę dokarmiam ptaki, więc w weekend obeszłam osiedlowe karmniki i mamy stawek z kaczkami i te to głodomorki są a lubią kaszę z warzywami, płatki owsiane i ziarna.
Dynie przerobiłam na mus, a za dynie wskakują już pierwsze ozdoby zimowo/świąteczne - lubię te naturalne, choć kilka "kurzołapów" też posiadam.
Ja też lubię weekend rozpocząć na spokojnie, śniadankiem, kawusią - czasami gdzieś z mężem jedziemy sobie zjeść do knajpki nigdzie się nie spiesząc. Sprzątam zawsze w piątki, więc weekend mam dla siebie. Teraz przed świętami czasami w sobotę zrobię coś jak np. mycie okien ale te już za mną.
Co do prezentów to u mnie jest ta tradycja. Święta zawsze mamy bardzo rodzinne - trzy rodziny spotykają się podczas Wigilii i każdy coś dostaje. Jeśli nie wiemy co komu kupić to podpytujemy jeden drugiego, w ciągu roku też wychodzą różne potrzeby. Prezenty rozpakowujemy między uroczystą kolacją a deserem, wesoło wtedy jest i kupa śmiechu.
W Mikołajki jest tak samo - spotykamy się rodzinnie i każdy coś drobnego plus słodycze dostaje. W tym roku Mikołajki są u moich rodziców. Zatem ja już kompletuję podarki i sporządzam menu świąteczne wraz z zakupami.
Przyznam, że miło się czyta, że tak fajnie, rodzinnie się organizujecie i kultywujecie tradycję świąt. A co Ty będziesz przygotowywać, co przypadło w udziale? A może jest jakieś danie, które robisz każdego roku, bo wszyscy twierdzą, że Twoje najlepsze? Pochwal się "pracusiu"
No bo właśnie jak pisałam, taka stara dusza jestem i na przykład nie wyobrażam sobie świąt wyjazdowych w hotelu jak to staje się modne. Dla mnie takie święta, choć wygodne pewnie to są zupełnie pozbawione klimatu, bo choinka i Mikołaj to nie wszystko.
Moim daniem sztandarowym jest zupa grzybowa z łazankami, bo moja mama robi barszcz z uszkami oraz kutia. Na kutię czeka cała rodzina, odziedziczyłam przepis po mojej babci, a ta po prababci ale jestem jedyną w rodzinie, która podtrzymuje tradycję i umiem zrobić ją tak jak moje babcie. Choć co roku ją robię to i tak zawsze mnie dopytują, czy kutia będzie
Zatem te dwa dania niezależnie, czy Wigilia jest u mnie w domu, czy inny dzień świąt muszą być i kropka.
Tradycja, to piękna rzecz. To prawda - zaczyna się od niej stopniowo odchodzić. Te zmiany następują pokoleniowo o ile zaczyna brakować tych, którzy cenią sobie rodzinne przygotowania.
Bardzo lubię kutię, ale w moim domu nikt jej nigdy nie robił. Pierwszy raz spróbowałam na kolacji u rodziny ze strony Połówka. Fajnie, że zachowałaś ten przepis. Myślisz, że ktoś, kiedyś będzie chciał Ciebie zastąpić? Mam na myśli nauczyć się od podstaw wg, starego przepisu.
Hej hej poniedziałkowo.
Tylko dwudniowy tydzień pracy. Od środy mam wolne. Chyba, że im się odmieni i będę pilnować towarzystwo rano jeszcze, żeby mogli się spokojnie spakować.
Zaczyna się najbardziej podróżniczy okres świąteczny. Thanksgiving. Wszyscy ruszają do rodzin.
Boże Narodzenie jest domowe, piżamowe, bez pośpiechu.
Mnie się nie udało zrealizować planów. Obowiązki wszystkie zaliczyłam. Ale z pieczenia nici wyszły. Bo spędziłam czas w rozjazdach.
Zamówiłam garnki do odbioru. Tu są okropne, odrapane.
Trochę przywiozłam z domu, w lepszej kondycji. Gdy nie wiedziałam do końca, że zostaję, nie chciałam kupować, bo potem trzeba je gdzieś upchać w domu. Teraz kupiłam metalowe, tanie, aby zostały.
Po rozpakowaniu pudła, szybko spakowałam ponownie i pojechałam oddać. One były okropne, pokryte czarnym nalotem na dnie, który nie dał się zetrzeć, mocno klejące, brudne. Jakby spakowali do pudła co stało wystawione.
No i kupiłam tefala, ciężkie porządne gary.
Pytałaś Smakosiu o śniadania.
U mnie to podstawowy posiłek, najważniejszy. Dla niego wstaję dużo wcześniej, żeby mieć czas spokojnie zjeść.
Ja chleba jako takiego nie jem.
Czasami, bardzo rzadko. Nawet jak piekę swoje wynalazki, to też nie jem ich regularnie.
Moje śniadania to gofry, pancakes, sałatki na zielonej sałacie, parówki w wersji mexican hot dog, tylko bez buły, czyli z salsą z awokado, jajecznicę, jajka na prawie twardo z łososiem albo wędlina dojrzewająca, łososia z serkiem kremowym, mój chleb z miodem, dżemem czy serkiem do smarowania.
Dzisiaj będą gofry (odgrzewane) z owocami i bitą śmietaną. Spadam na śniadanie, bo mój czas rozruchowy (kawa i internet) dobiegł końca).
Mmmmm...aż zgłodniałam
Smakosiu, może moja córka przejmie pałeczkę, gdy mnie już zabraknie :) Naszą tradycją jest też rodzinne pieczenie pierniczków przed świętami. Ja z mężem je piekę (ja robię ciasto i podmieniam blachy w piekarniku, on wałkuje i wycina pierniczki). Gdy są upieczone schodzą się dzieci z partnerami, siadamy przy stole, w tle muzyczka świąteczna i partię pierniczków dekorujemy wg własnego uznania. Mój mąż zawsze też piecze chatkę z piernika.
Tak było odkąd były małe i tak zostało, taka nasza mała tradycja, pretekst do spotkania i wesołego spędzenia czasu razem. Syn, choć już nie mieszka z nami to nie wyobraża sobie, żeby nie było wspólnego pierniczenia.
O matulu... Aż mnie ruszyło w środku - wzruszenie czy coś...? Piękne to! Ech. Oczami wyobraźni stałam przy tym Waszym stole. To są piękne chwile. Masz wspaniałą rodzinę. Tyle że nic się nie dzieje samo - włożyłaś w to swoje uczucia i myślę , że teraz są tego efekty.
A czy w Twoim, rodzinnym domu, gdy byłaś mała też tak było ?
Witam wtorkowo
A póki co bułka żytnia z twarogiem i czerwona papryka.
Dziś poranek bez mrozu, całkiem przyjemny, bo też bez wiatru.
Dziś po pracy muszę podjechać do koleżanki, bo potrzebuje małej pomocy przy przegrywaniu zdjęć. Pewnie chwile posiedzę więc powrót będzie wieczorem.
Dziś noc była krótka. Wieczorem zabrałam się za szukanie pościeli bawełnianej i czas mi zleciał nie wiem kiedy. Nagle zrobiła się 23-cia. jak na mnie, to już było bardzo późno. Jak na złość obudziłam się o 4-ej. Czemu? Nie mam pojęcia. Chyba za dużo myśli w głowie.
Teraz korzystam, że w pracy jest spokój więc zjem śniadanie, wypije herbatę i "startuję" z papierami.
Hm...nie mam na dziś obiadu. A nic to! Zjem jajecznicę i tez będzie dobrze
Dobrego dnia
I ja dziś nie spalam, przynajmniej niewiele. Mam dziś wizytę w sądzie w charakterze świadka. Sąsiedzi mnie wezwali w sprawie cywilnej. Chodzi o jakiś kawałek działki, który nie jest ich a który ogrodzili i ''zasiedzieli'' 30 lat.
ja i sąsiedzi musimy to tylko zaświadczyć. Właściciele owego kawałka nie żyją,a jak się okazało,należy do tego całą plejada współwłaścicieli. Teraz problem i sprawa trafiła do sądu.. No i chciał nie chciał muszę jechać..Mężowski mnie straszy,że to może potrwać kilka godzin.. No cóż jak trzeba to trzeba.
Tymczasem pozdrawiam życząc lepszej pogody,bo u nas prawdziwa plucha-roztopy i deszcz
Powodzenia - oby szybko poszło.
Ponad dwie godziny czekania,potem pół godziny zeznawania.Pytali mnie o dokładny rok kiedy zaczęli użytkować działkę,kiedy dom rozbudowali,kiedy płot postawili,jakbym nic nie miała do roboty tylko poczynania sąsiadów obserwować.
Jeszcze jutro wizyta u kardiologa i mogę pomału myśleć o świętach. Dużą część domu mam wysprzątaną,głównie te zakamarki i niepotrzebne rzeczy.Ja nie wiem skąd ich się tyle bierze 
Jednym słowem nie jest to przyjemne uczucie. W dodatku stoi się przodem do sędziego,tyłem do ''publiczności'' a na sali było tak duszno,że aż mi się słabo robiło momentami,ale przeżyłam
Moja teściowa najlepiej,nic nie ''forantuje'',tylko od razu wyrzuca,np coś z ubrania.Nie chodzi,od razu do kontenera.A ja zawsze ,a może jeszcze założę,a potem się okazuje ,że mija kolejny rok,a ja nie ubrałam wcale
Dobrze, że "fiknęłaś" w tym sądzie. Emocje robią swoje.
Trzymam kciuki za jutrzejsza wizytę u kardiologa i czekam na wieści.
Dziś świętujemy

Wszystkiego najlepszego z okazji Imienin Katarzyno-Ekkore
Niech Ci się zawsze wiedzie,szczęści,zdrowie dopisuje,a żaden dzień się nigdy nie zmarnuje
Ooooo, to dzisiaj takie świętowanie!
Kasiu, ode mnie też najlepsze i naj, naj, najserdeczniejsze życzenia - pięknego, radosnego dnia z uśmiechami i pamięcią od najbliższych.
Dziękuję bardzo za życzenia. Ja coraz rzadziej pamiętam, tu nikt nie obchodzi imienin.
Ale wczoraj był intensywny dzień. Pierwszy dzień przerwy świątecznej Małej.
Najpierw muzyka, ta się odbywała.
Potem zakupy prezentu dla koleżanki Małej, dzisiaj idzie na urodziny.
Poszłam na skróty, nie planując tej drogi i wylądowaliśmy w dziale ciuchów dziecięcych świątecznych. Czasowo zajęło nam więcej, hehehe. Jaka radocha, jak w zaczarowanym świecie, biegali wybierali co im się podoba. Siły nabywczej nie miałam, więc wszystko było teoretycznie tylko.
W pewnym momencie Mały przyniósł całą kupkę tshirtow, bo są takie fajne.
A potem pojechaliśmy do zoo, to już trzeci raz w tym miesiącu byłam.
Radość Malutkiej, głośny śmiech, gdy widziała ruszające się zwierzęta były nie do przecenienia. Reszta towarzystwa też miała frajdę.
W przyszłym roku kupię membership i będziemy chodzić jak do parku. W środku są dwa place zabaw.
Fajnie, bo za każdym razem są inne zwierzęta (niektóre się chowają). Pierwszy raz widziałam szalejace małpy (to jakiś gatunek, nie sprawdziłam co to, bo malutkie nóżki mają powera, gdy tylko postawisz na ziemi, hehehe), wcześniej zawsze się chowały.
Oczywiście wykupiliśmy przejażdżkę kolejką.
Tym razem był super "maszynista", grający na gitarze i śpiewający, zonglujacy, wszystko przed, takie przygotowanie, a cała przejażdżka była jak wyprawa przez dżungle, przy zwierzętach zwalniał, aby dzieciaki mogły obserwować.
Oczywiście karmienie koz i swin też było. Malutka chciała karmić siebie.
Jak wyszliśmy z domu o 9, tak powrót o 16, z chrapiącym w samochodzie towarzystwem.
Z pewnością długo będą wspominać ten dzień. Zakładam też, że zapamiętają na zawsze
Mały pamięta ptasi park. Byliśmy tam późna wiosną/wczesnym latem. Wcześniej też, ale to myślę poza zasięgiem pamięci.
I ciągle się dopomina, żeby tam jechać. Nie rozumie, że mieszka teraz daleko od parku.
Myślę, że zoo mu zastąpi teraz.
Witam środowo
Wybrałam ciut mniej zdrową opcję
Za oknem mały deszczyk, czy coś...? Mokro się zrobiło.
Wczoraj wróciłam do domu wieczorem i zrobiłam sobie "ucztę" - wrzuciłam do piekarnika pizzę z tuńczykiem. Zjadłam ze smakiem. A miało być jajko
Papiery na biurku się piętrzą więc zmykam.
Zostawiam dla Was herbatę z pigwą.
Dobrego dnia
Witajcie kobietki :)
Mam tyle na głowie w pracy, że ciągle myślę iż dzisiaj czwartek. Robię sobie przerwę na herbatkę z Wami :)
Smakosiu, tak, mam to z mojego rodzinnego domu wyniesione i u moich dziadków też tak było. W domu mojego męża nie było, aż tak rodzinnie i uroczyście, a po śmierci teścia to już w ogólne miałam wrażenie, że teściowa i szwagierka zachowują się tak, aby odbębnić święta co nam się nie podobało. My oboje jesteśmy bardzo rodzinni, dbamy o tradycje, a już czas Bożego Narodzenia jest tak temu sprzyjający, że cieszę się już na rozpoczynający się w niedzielę Adwent.

Goplano - ja też jestem raczej minimalistką i też z tych co nie gromadzą, no chyba że to pamiątki rodzinne albo wyjątkowo jestem z czymś związana. Dlatego dwa razy do roku robię gruntowne porządki i bez sentymentu pozbywam się rzeczy - raczej nie wyrzucam a komuś oddaję, niech mają drugie życie.
Kasi, najserdeczniejsze życzenia z okazji wczorajszych Katarzynek
U mnie tradycją stało się wspólne lepienie uszek i pierogów.
Moja mama robiła to sama, lubiła, nie chciała pomocy, co najwyżej do gotowania. Była zmęczona bardzo, bo wszystko robiła w Wigilię, na świeżo.
U mnie też było na tony, padałam na pysk wieczorem, przez dwa dni po ledwie dźwigając się z łóżka (mój kręgosłup średnio lubi pierogi). Tyle, że ja pamiętając mamę, robiłam to na początku grudnia.
To zagoniłam całą rodzinę, razem przy stole, muzyka w tle, śmiechu co niemiara.
Polubiliśmy tą tradycję.
Teraz zostały nam tylko uszka, bo nie damy rady zjeść, a ostatnia porcja często zalega długo, że hohoho.
Ale jest to jedna sobota w grudniu, mamy wtedy na obiad barszcz z uszkami.
Włączymy sobie amerykańskie piosenki świąteczne, polskich kolęd nie chcę, bo to jak profanacja, dopiero na Wigilię.
Jak dzieci były w domu to robiliśmy kruche ciasteczka, wycinanie, potem dekorowanie. Teraz nie ma kto zjeść.
Ale robię porcję ciasta i noszę do pracy, z dzieciakami sobie robimy.
Ja jestem przywiązana do rzeczy. Nie potrzebuję wiele, jestem w stanie się obyć bez posiadania nowych. Każdy zakup jest przemyślany, rzadko trafiają się zakupy z inpulsu.
Nie lubię się rozstawać z tym co posiadam, bo jeszcze się nada. Przez to mam sporo na stanie.
Nie potrzebuję dekoracji w czystym sensie tego słowa. Zamiast wazonikow, rzeźb, nam najczęściej pamiątki od kogoś dostane, gdzieś zakupione.
No i i idę do pracy, na 8, na 2-3 godziny.
Z domowego poranka nici (nie planowałam jechać rano, bo w małym mieszkaniu, z dużym psem i pracującym mężem nie wiadomo co zrobić ze sobą.
Wrócili późno z pracy (i ja też w związkuz tym), nie spakowany samochód. I ona zapomniała, że mi powiedziała, że wcale nie muszę przychodzić. Ale od początku to wolne wydawało mi się nierealne. Mężowi powiedziałam dopiero w poniedziałek.
Oni (mąż i córka) już pewnie pojechali na lotnisko. Niech leci szczęśliwie.
Idę na śniadanie. Ostatni gofer, zapieczony z serem pleśniowym i jabłkiem, posypany miętą i odrobiną granatu (bo zapomniałam dodać do sałatki).
I pora pomyśleć o pakowaniu większości, z grubsza mam, walizka z ciuchami gotowa od niedzieli, połowa wózka przygotowana do wyjazdu.
Jeszcze torba z kosmetyczką, lekami, buty i kurtki.
Dziś wyjeżdżam latem, wszędzie 20 plus stopni. A od jutra zima, 7 stopni w dzień i na minusie nad ranem. Jak będę wracać deszcz ze śniegiem, może zmienić się w śnieg, zobaczymy.
Ekkore, to też bardzo fajna tradycja z tymi uszkami! Ja nie lubię dekorowanych pierniczków ale partię robimy tylko dlatego, żeby pobyć razem, bo to w tym wszystkim jest najważniejsze.
U mnie kolędy włączamy przy ubieraniu choinki podśpiewując sobie pod nosem a tak to lecą nastrojowe świąteczne melodie w jazzowym tudzież innym wykonaniu.
U mnie mama robi uszka i pierogi a tak to dzielimy się obowiązkami i kucharzeniem po rodzinie, bo raz że każdy pracuje i nie ma co się zabijać, a dwa nikt już nie jest w stanie zjeść tyle co kiedyś się jadało. Tu od lat też mając wyniesione z domu, że jak święta to stół musi się uginać od potraw nad tym pracuję i owszem mam trochę ale tak, że nic się nie marnuje i nie wyrzucam. Dwa razy zdarzyło mi się zawieźć potrawy do lodówki miejskiej, by się inni poczęstowali, ponieważ przesadziłam z ilością.
Ja już dawno przeszłam na minimalizm (poza uszkami, ale nie ma pierogów, tylko córka robi swoje ruskie, których ja nie jem).
Zamiast kilku gatunków ryb na ciepło jedna, składniki na sałatkę w lodówce, zazwyczaj tam zostają, ryby na zimno, świeże warzywa, czasami kapusta z grzybami, gdy mam ochotę na nią i złe samopoczucie po, wszystko co da się schować do lodówki. Z ciast tylko sernik.
Obiadu świątecznego u mnie nigdy nie było. U mamy również. Żeby się nacieszyć świątecznymi daniami.
Na święta teraz jest mały talerz wędlin, sałatka. Na obiad barszcz z uszkami, w solidnej ilości.
A 26 już jest do pracy.
Nie lubię dojadać, nie lubię mrozić, nie lubię odgrzewać, nie lubię wyrzucać.
Witam czwartkowo
Już mi się nie chciało drugi raz pisać.
Liczę, że tym razem uda mi się wysłać 
Wtedy czuję się szczęśliwa i spełniona, bo wiem, że wszystko co robiłam było szczere i od serca. 
Wczoraj dzień zleciał szybko. Popołudnie "na roboczo" - sporo udało mi się zrobić. Miałam dużo spraw. Wieczorem się zdenerwowałam, bo Mama zadzwoniła, że im woda wybiła w kuchni ze zlewu i zalała podłogę. Wieczorny telefon do hydraulika z góry spisany był na porażkę, bo oczywiście nikt nie odebrał. Mam nadzieję, że dzisiaj uda się wszystko załatwić.
Przed rozmową z Mamą opisywałam w Kawiarence swoje święta, przygotowania i tradycje... Kiedy już miałam kliknąć "wyślij" odebrałam połączenie a potem zamknęłam otwarte zakładki i uświadomiłam sobie, że zmarnowałam swój wpis
Ekkore, dziś u Was święto więc życzę bardzo udanego dnia. Spędźcie miło wspólny czas.
No dobrze, to spróbuję jeszcze raz wejść w temat świąt
Zacznę od tego, że bardzo mi się podoba, kiedy (tak, jak w Waszych opisach) rodzina ma chęć zrobić coś wspólnie i na dodatek świetnie się przy tym "bawi".
Ja mam malutką rodzinę, starszych rodziców więc od jakiegoś czasu biorę na siebie większość obowiązków. Mama zawsze robi sałatkę i czasem rybę w galarecie. Pozostałe potrawy biorę na siebie. Rodzina ze strony Połówka dla odmiany jest liczna i zazwyczaj spotykamy się razem w pierwszy dzień świąt. Od kilku lat czekają na mój piernik staropolski z masą orzechową i powidłami śliwkowymi oraz na pasztet mięsny z żurawiną. Ale nie ma u Nich tradycji wspólnego przygotowywania potraw. Każdy jest zabiegany, wraca z pracy o rożnych porach więc przynosimy swoje "flagowe" potrawy i to jest nasz sposób organizowania się. Jak więc widzicie nie mam takiego typowo rodzinnego przygotowywania świąt. Mimo to uwielbiam je za tę magię, którą tworzy choinka, światełka, świece, zapachy... Rozczula mnie cisza, kolędy, czyste mieszkanie, świąteczna, nastrojowa muzyka (słucham np. RMF Classic). Czekam jak dziecko na ten moment, kiedy wracamy z Połówkiem do domu i wyciągamy spod choinki nasze prezenty. Wtedy to jest nasz wspólny czas. Ja "odtajam" po całym dniu kręcenia się po kuchni
Święta mają w sobie coś z magii, prawda? Ja, w ten wigilijny wieczór czuję się zawsze jak dziecko, jakby się cofnął czas
Dobrego dnia
Witajcie :)
Smakosiu, jak pięknie opisałaś święta i swoje uczucia. Tak, w tym czasie jesteśmy jak dzieci: cieszy pierwszy śnieg, pierwsze ozdoby świąteczne, choinka no i sama magia świąt.
Niestety takie mamy czasy, że żyjemy w ciągłym pędzie ale razem z mężem jak piszesz znajdujecie w czasie świąt czas na wspólne cieszenie się chwilą i magią świątecznego czasu. Trzeba celebrować te chwile ile się da.
Współczuję rodzicom tego zalania! Sytuacja już opanowana?
Happy Thanksgiving. Dzisiaj dziękuję za to co mam, za to gdzie jestem, za wszystkie radości i smutki, za wszystkie dary id zycia, za wszystkie nauczki pokory. Za zdolność podróżowania, podziwiania, poznawania.
Od kilku dni FB wyświetla we wspomnieniach miejsca gdzie byliśmy. To święto jest dla nas czasem do podróżowania i poznawania, zamiast siedzenia z indykiem za stołem.
Dziękuję za życzenia.
Smakosiu jak wodna sprawa w kuchni rodziców? Opanowany problem?
Dojechałam wczoraj, z małymi opóźnieniami z powodu korków, na wjeździe były minimalne, wyjazd to ciągły stop. Dobrze, że we właściwą stronę jechałam.
Pierwszy raz u córki jestem. Ma przepiękne mieszkanie. Kuchnia z wyspa, która służy za stół, przyjemny pokój dzienny, mała sypialnia, ogromna łazienka z wielką szafą, do której się wchodzi.
Jeszcze ma szafę zewnętrzną na balkonie, ale teraz wyjść się nie da, bo już ubrała choinkę.
Dzisiaj jedziemy do domu, na kilka godzin, potem trzeba wracać do psa. Cieszę się bardzo, siądę we własnym fotelu, wezmę własny prysznic - zapomniałam szczotki do ukladania włosów, także zamiast rano to dopiero w domu będę się kąpać. Albo podwójnie.
Jutro fryzjer, jak ja się cieszę, trzeba wygolic mój dywan, bo mocno zgestnial.
Poza tym pewnie kino, obiad w rybnej restauracji, męża zakupy na black friday w sklepie modelarskim.
W sobotę muzeum sztuki.
I zaraz niedziela i powrót do pracowego domu.
Dziewczyny, dziękuję za zainteresowanie. "Wodna" sytuacja opanowana. Przynajmniej taką mam nadzieję. Jutro fachowiec ma przyjść i dokończyć coś, bo musiał dokupić jedną część.
Nic to! Grunt, że można już odkręcić wodę
Najśmieszniejsze jest to, że pierwszy fachura nie odbierał więc rodzice zadzwonili do swojej spółdzielni mieszkaniowej. Spodziewali się tego, że usłyszą, iż wszyscy są zajęci. Pani jednak dodała "chyba, że przyjdą po pracy prywatnie". Tak więc decyzja była oczywista i rodzice podali swój adres. Jak się pewnie domyślacie byli już w przeciągu 2 godzin. Oczywiście w godzinach pracy, ale prywatnie
dzień dobry,
Nareszcie piątek! Ostatnio mam chyba jakieś przesilenie jesienne - najchętniej zakopałabym się pod kołdrę i spała ;)
ekkore - nie męczy Cię taki brak stabilizacji, przemieszczanie się na dwa domy? Weszłam tu niedawno i nie jestem do końca w temacie ale rozumiem, że nie mieszkasz stale w jednym miejscu?
Masz rację z tą wdzięcznością. Bądźmy wdzięczni (nie tylko od święta) za wszystko co mamy, za zdrowie, rodzinę i każdy kolejny dzień w spokoju.
smakosiu, no tak - standard! I co z tym można zrobić? Trudno się godzić na takie działania, bo w takich spółdzielniach to jeszcze mentalność jak za prlu jest i robią sobie co chcą.
Cieszę się na weekend, bo dzisiaj ostatecznie chowam wszystko co jesienne, a wyciągam zimowo- świąteczne ozdoby. W niedzielę Adwent się zaczyna, więc muszę się wprowadzić w świąteczny nastrój ;)
Wczoraj poprałam wszystkie zasłonki, okna umyłam w weekend, więc to mam z głowy i mąż będzie mógł już dzisiaj zawiesić świecące gwiazdy w oknach. A jutro piekę pierwsze adwentowe ciasteczka - córka poprosiła o ciasteczka z maszynki, pamiętacie je?
Od sierpnia pracuję 4 godziny od domu, w innym stanie.
Widzimy się średnio co trzy tygodnie, mąż zazwyczaj przyjeżdża do mnie, bo może mieć home office, więc jesteśmy dłużej razem.
Czy mnie męczy. Nie myślę o tym, nie rozpamiętuje. Mus to mus i tyle.
Mam pracę za dobre pieniądze, wynajęte dla mnie mieszkanie służbowe, przymierzają się do kupienia domu dla mnie.
Pracuję dla pieniędzy, które są potrzebne na opłacenie ośrodka opieki dla teścia.
Mąż jest jedynakiem, cały koszt utrzymania spada na nas.
Od wizyty męża w lutym teść całkiem posypał się, demencja zabrała pamięć prawie w 100 %. Choć fizycznie ciągle jest dziarskim staruszkiem. Może sobie w tym stanie jeszcze długo pożyć, trzeba być przygotowanym.
Jego emerytura jest na jego potrzeby - lekarzy, aparat słuchowy, okulary.
Myśleliśmy przywieźć go tutaj, ale to by go zabiło. Chaos na lotnisku, brak możliwości komunikacji, gdyby sobie poszedł gdzieś.
Widzieliśmy jak odchodzi do swojego świata po ostatniej wizycie męża, zbyt dużo emocji, z którymi nie umiał sobie poradzić.
Dlatego pracuję na jego warunki. Jest tam spory park, ogrodzony, może codziennie chodzić na spacery. W pokoju ma balkon.
Teść w grudniu skończy 94 lata.
Do tego wszystkiego dochodzą problemy z synem, którego, z 30tka na karku, ciągle wspieramy, dopłacając do mieszkania.
To bardzo długa i smutna historia.
Kolejny motyw wyjazdu do odłożenie jak największej sumy, żeby nasza córka nie stanęła przed faktem konieczności utrzymania nas, jak stało się w przypadku męża. Bo ona na brata nie ma co liczyć.
No i też chcemy trochę pożyć, pozwiedzać.
To nasze rozstanie to możliwość eksploracji za mniejsze pieniądze. Mamy zapewnioną bazę noclegowa.
Obecny wyjazd i spotkanie u córki to możliwość dania jej wakacji. Ona poleciała do koleżanki, do Kolorado, my zostaliśmy z psem.
Nudzić się nie będziemy, dzisiaj muzeum, męża zakupy i mój fryzjer, na jutro plany się jeszcze nie wyklarowały
Witam w black Friday.
Gotowe na zakupy?
Ja nie zamierzam się szlajać po sklepach (tylko męża modelarski, musi kupić farbki jakieś i chce sobie zobaczyć czy może coś taniej będzie. Mówię mu, żeby szedł sam, ale nie chce. Nic to, będzie miał na karku zniecierpliwiona żonę. Kiedyś jeszcze obok był duży sklep, ale się zlikwidował, więc teraz będzie- skończyłeś, możemy iść).
Byłam raz, zaraz po przyjeździe. Nigdy więcej, gdy nie ma potrzeby.
Obserwuję sobie coś tam online, bez większego zamiaru kupienia, raczej, aby sprawdzić cenę po black Friday.
Bodajże w zeszłym roku mąż kupił mi nóż. I ja skasowałam to, strona za wolno się odświeżała, kliknęłam raz za dużo.
To, żeby mu nie było przykro, zaraz odkupiłam ten nóż. I był tańszy niż na wyprzedaży. Dolar czy dwa, ale zawsze.
Jak fajnie było być w domu. Nawet na krótko. Ubraliśmy choinkę, zrobiło się świątecznie.
Za tydzień mąż udekoruje zewnętrze.
Piątek, piąteczek, piąteluniek



Ale szalony dzień. Od rana ganiam jak z pieprzem. Nie było chwili żeby do Was zaglądnąć. Jeny! Już 14-ta!
Dziś po pracy może jakieś małe zakupy, ale nie mam pomysłu co więc pewnie zakończę na twarogu. Warzywa mam a i tak jutro cały dzień, od rana będę u rodziców. Zaplanowałam pranie i zmianę firanek i zasłonek. Chce tez umyć szafki. Moja Mama będzie na bank oponować, ale uprę się, bo tak już zaplanowałam.
Black Friday ostatecznie mnie nie wciągnął. Myślałam żeby kupić sobie perfumy, ale nie było promocji więc na tym koniec zakupów.
Wspomniałyście o dekorowaniu mieszkania. Jupi! W niedzielę włączę świecznik adwentowy
Teraz szybko herbata z goździkami i pigwą gdyby ktoś miał ochotę
Dobrego dnia
Ekkore, dziękuję Ci za szczerość - rozumiem, bo też mamy teściową na utrzymaniu (kompleksowa opieka zdrowotna ale u niej w domu, nie chciała słyszeć o domu opieki). Myślcie też o sobie, żeby dużo zwiedzać co lubicie i celebrować razem każdą chwilę - ja z wiekiem stałam się bardziej asertywna i egoistyczna, też czas zacząć myśleć o sobie :)
Na Black Friday zupełnie nie zwracam uwagi ...
Smakosiu, bo to tak jest, że jak chcesz to właśnie wtedy nie ma ;) Swoją drogą perfumy tez mi się kończą ...
Witam sobotnio
Ale za to miałam wczesny poranek, bo dzień zaczęłam o 4.15 W sumie godzi snu było sporo więc wszystko ok. Mogę zaczynać dzień . Szykuje się pracowicie. Zakupy dla rodziców zrobiłam. Dziś wyjątkowo zamówię taxi, bo jest co dźwigać. Tym sposobem zyskam prawie godzinę, bo tyle potrzebuję czasu by tam dojechać. Muszę trochę ograniczyć dźwiganie, bo coś mnie jedno kolano boli. Widzę , że jest lekko opuchnięte . Jak chodzę jest ok, ale przy kucaniu czy siadaniu czuję opór. Hm...macie jakieś rady na to? Smarowałam Altacetem, ale nic nie dało. Potem Diklofenakiem i też nic nie pomogło. Czasami ludzie mają jakieś stare sposoby i wystarczy kupić jakieś ziołowe cudo... Może mi podpowie cię? Nie uderzyłam się. Myślę , że to przeciążenie. 
Wczoraj padłam już o 20.00
Kawę już wypiłam . Dla Was nie robiłam, bo pewnie by wystygła. Kto wstaje o 4-ej w wolny dzień
Ale za to mam herbatę. Dobra na początek dnia, przed śniadaniem. Częstujcie się.
Za oknem póki co ciemność , ale nie pada więc jest dobrze.
Na śniadanie jajecznica na maśle. Wreszcie zjem jajko. Wiem, że bardzo zdrowe, ale ciągle nie mam kiedy po nie sięgać . Dużo jajek jecie? Kupujecie te od "szczęśliwych kur"?
A! Przypomniało mi się, bo właśnie patrzyłam jakie są oferty "czarnego czosnku" - jeśli ktoś zastanawia się nad kupnem, to szczerze polecam. Bomba zdrowia. Nawet można komuś zrobić taki upominek jeśli lubi tego typu praktyczne prezenty. Mogę dać link skąd ja kupuję.
Dobrego dnia
Ja wstałam 15 minut później i już nie zasnęłam. Wzięłam się za robienie galarety. Robię niezwykle rzadko, bo amatorem tego specjału w domu byłam tylko ja, ale jak się okazało zięć też lubi, więc jest nas już dwóch
Dobrze,że serwujesz herbatkę,bo kawy póki co na razie nie mogę. Niestety wyniki holtera wyszły niekorzystnie.Kardiolog odrzuciła dotychczasowe leki i zapisała mi całkiem nowe. W dodatku mam podwyższone trójglicerydy i na to też dokoptowała mi lek. Nie powiem trochę mnie to przygniotło. Dodatkowo kolano znowu zaczęło nawalać i podobnie jak Ty ,mam kłopoty z klękaniem,a właściwie z podniesieniem się z powrotem. No coż, trzeba się jakoś pozbierać,dosłownie i w przenośni. Galareta na takie sprawy jest bardzo dobra ,bo ma dużo kolagenu,także polecam 
A z maści,ostatnio córka mi kupiła końską,też dobra. Babcia pamiętam owijała liściem z kapusty,a potem bandażowała.Swoją drogą czemu ja tak nie robię? Pewnie dlatego,że ta kupna kapusta jest taka zbita ,nie taka jak niegdyś z naszego pola..
Goplano, nie bierz sobie do serca tych wyników , bo stres też je potęguje, ale pomyśl w ten sposób , że były lepsze, to od teraz możesz zrobić tak, że wrócą do normy.
Niestety leki zawsze martwią , bo człowiek nie ma pewności czy faktycznie są skuteczne i czy na co innego nie będą szkodzić. No ale leki lekami a szukanie wiedzy żeby sobie pomóc, to druga sprawa. Są osoby, które od paru lat doradzają i to skutecznie jak w niektórych sprawach sobie radzić. Nie mam na myśli eksperymentalnego leczenia, ale zdrowe nawyki żywieniowe , które bardzo pomagają .
Zerknij proszę na ten bardzo krótki filmik od braci Rodzeń - lekarze.
https://youtube.com/shorts/ck64QpBpLqc?si=l_7sr_JjRBncs9VL
Hej hej sobotnie.
U mnie zimno, przymroziło, w zasadzie wszędzie w moich lokalizacjach.
Smakosiu, jak ból nie przejdzie w kilka dni, do lekarza, żeby nie zrobić sobie większego kuku.
Goplana współczuję z tabletkami, oby udało się w końcu dobrać, te które na Ciebie działają.
Z fryzjera super zadowolona. Plus dwugodzinna pogawędka. W trakcie i potem najdłużej przed gabinetem, już z mężem.
Pracuje w takim miejscu, gdzie są urządzone stanowiska, ona płaci za wynajem. I każda fryzjerka ma swój pokój z drzwiami, w ten sposób zapewniając prywatność.
Mój dotychczasowy fryzjer też pracuje w takim miejscu, tyle, że są tylko fotele i mycie włosów wspólne dla wszystkich.
Dziewczyna (starsza ode mnie) taka polska, do tańca i do różańca. Włosy mam ścięte króciutko, pierwszy raz w życiu, odkąd mam takie krótkie po nocy nie stanęły mi dęba, każdy w inną stronę. I nie mam indyka z tyłu.
Kobieta jest po historii sztuki, która do niczego jej się za oceanem nie przydała. I zawsze umiała i lubiła obcinać włosy. To wykorzystała w nowej sytuacji, zrobiła wszystkie licencje, ukończyła potrzebne kursy. Jakieś 40 lat temu.
Sprawdziła kształt czaszki, uszy, jak włosy rosną u nasady szyi.
Zobaczymy jak będą odrastać, ale tu jestem dobrej myśli, bo sama powiedziała, że dobre ścięcie widać po 6 tygodniach.
Poza tym było muzeum sztuki, dużo większe niż przypuszczałam. W posiadane 2.5 godziny udało nam się obejrzeć płatną wystawę czasową plus resztę współczesnej, jeden budynek mamy z głowy. I w drugim jedno małe pomieszczenie z kulturą grecką i rzymska.
Jakby brak planu na dzisiaj był jakiś celowy, że będziemy musieli wrócić. Bo cały budynek przed nami plus zewnętrzna wystawa rzeźb w ogromnym parku.
Dodatkowe rzeczy do zobaczenia mamy w zapasie, zobaczymy czy uda nam się zrealizować.
Po fryzjerze pojechaliśmy na obiad, do jednej z naszych ulubionych rybnych restauracji, którą zamknęli w naszym mieście. Także jak mamy okazję na wyjeździe, jest gdzieś w pobliżu to korzystamy.
Wzięliśmy zestaw dla dwojga.
Była sałatka dla każdego, jako dodatki kalafior w stylu skrzydełek na surówce z kapusty, ziemniaki zapiekane w sosie serowym oraz talerz do serwowania z: krewatkami z mango, łososiem, ahi tuna, rewelacyjie zrobiony oraz biała ryba, nie pamiętam z menu co to (bo myślałam, że każdy ma sobie wybrać jeden rodzaj, jak zobaczyłam, że są krewetki z mango to dalej nie czytałam).
U córki wieczorem obejrzeliśmy do końca serial o Heweliuszu, po polsku.
Ona ma netflixa, od koleżanki.
Dobry fryzjer czy fryzjerka, to podstawa. Fajnie, że udało Ci się znaleźć. Oby się okazało, że to jest ta "na zawsze"
Witam niedzielowo
Z całą pewnością równie "krótki"
Jak co roku dużo będzie do załatwienia, zrobienia, przemyślenia itd. Ale co by nie było, to najważniejsze żebyśmy byli zdrowi. Przygotowania często powodują, że zapominamy, iż tak naprawdę ludzie są najważniejsi, nie doskonałość czystości czy przygotowanych potraw. Obyśmy umieli sobie w grudniu o tym przypominać, gdy zaczniemy pędzić. Musimy czuć przyjemność w tych staraniach, to wtedy " dostaniemy skrzydeł " 




No i mamy ostatni dzień miesiąca. Listopad wystrzelił i w ekspresowym tempie przeleciał.
Jaki będzie grudzień...? Zobaczymy
Ale nim nastanie grudzień, to dziś będziemy cieszyć się niedzielą. Dziś też są Andrzejki. Dużo zdrowia dla wszystkich Andrzejów
Wczoraj byłam u rodziców już po ósmej. Sporo udało mi się zrobić , ale...zgodnie z tym, co napisałam powyżej, że ludzie są ważniejsi od doskonałości porządków, to nie zrobiłam wszystkiego. Zobaczyłam, że moja Mama przestaje się uśmiechać, bo widzi, że wpadłam w wir pracy a liczyła, że będzie sobie ze mną siedzieć i spędzimy więcej czasu razem. To mnie "otrzeźwiło" i w porę zakończyłam porządki. Tak więc trochę sobie posiedziałyśmy i nacieszyłyśmy się sobą
Przyszła też paczka z Temu z prezentem świątecznym dla Połówka czyli mała, sportowa kamerka. Wygląda bardzo dobrze a reszty nie wiem, bo okaże się dopiero, jak zacznie jej używać. Liczę, że będzie ok.
A! Poszłam o szóstej rano do piwnicy, bo mi się przypomniało, że dziś dzień na "odpalenie" adwentowego świecznika
Zostawię go w naszej Kawiarence. Niech robi nastrój i przyciągnie "starych znajomych" do środka. A może nowi się zdecydują i będą chcieli się do nas przyłączyć ?
Zapraszamy! Czekamy na Was niezobowiązująco. Wcale nie trzeba "odzywać" się regularnie. Ot zwyczajnie, przyłączcie się , będzie jeszcze milej i radośniej
A wszystkim wytrwałym dziękuję za wspólny listopad, za Waszą serdeczność i wszystkie fotki
Jakże szybko minął ten listopad.
Zawsze miło i ciepło w kawiarence.
Dziękuję Smakosiu za 30 dni pysznej herbatki, chleba, aktywności i zawsze dobrego, pokrzepiającego słowa
Zapraszam jutro do Grudniowej Kawiarenki a tymczasem spokojnej, smacznej i pogodnej niedzieli. Dziś Andrzeja jak wspomniałaś. Mam trzech w rodzinie i jednego dobrego znajomego. Czas pośpieszyć z życzeniami
Ostatni dzień listopada, od jutra zaczynamy nowy miesiąc.
Goplana, chyba Ty przejmujesz wirtualne klucze.
Dąbrowko może weźmiesz styczeń? Ja jadę na rejs, dwa tygodnie mnie nie będzie. Wykupimy internet, ale nie wiadomo jak z czasem.
Pora pakowania, każdy wraca do siebie. Córka przyleciała planowo, pewnie zadowolona z wyprawy, była bardzo padnięta, a ja zaspana, więc wszyscy udali się spać.
Wczoraj był intensywny dzień. Dokończyliśmy muzeum sztuki, częściowo na zewnątrz (tylko przy muzeum, bo było bardzo zimno w odczuciu, a spacer musi być przyjemnością). Po burgerze w całkiem nowej dla okolicy restauracji (ma kilka innych lokalizacji), otwartej dwa tygodnie, pojechaliśmy do starego młyna. Był otwarty i było zwiedzanie. To własność stanu i uczelni.
Zaliczyliśmy spacer dookoła stawu, który spietrzony dawał wodę na młyn.
Czynnie pracował do lat 50 poprzedniego stulecia, mielac na mąka kukurydzę i pszenicę, przy użyciu siły wody.To był młyn na życzenie, mielił co klient dostarczył, gdy on czekał.
Kilka zdjęć dla Was.
Rzeźby (odlewy) francuskiego artysty, który mnie zafascynowal.
Plus widoczki z młyna.
Tak,na mnie przypada grudzień,choć tak naprawdę sama go wybrałam,bo wg kolejności listopad miał być ''mój''
Bardzo ciekawe te rzeźby,choć przyznam ,że wolę podziwiać obrazy. Widoczki z młyna cudne,kojarzy mi się z odległymi czasami,które jednak wciąż pamiętam. Jako dziecko jeździłam z dziadziusiem wozem konnym ze zbożem,które właśnie w młynie 2 km od nas zmielił na mąkę. Potem z tej mąki był wypiekany chleb,bułki i placek drożdżowy. Ech,te smaki do dziś pamiętam. Najlepsze. Żałuję,że nie da się odtworzyć już tego smaku,bo po primo mąka nie ta,piec nie ten i czasy nie te.
Wszystko się zmieniło,ale każde pokolenie ma swój urok,choć nie ukrywam,że tęskno mi ...
U mnie z malarstwem różnie. Lubię impresjonistow.
W muzeum mieli całkiem sporą kolekcję, zważywszy na odległość do Europy.
I jeszcze XVI i XVII malarstwo, gdy wszystko miało kształty, było formą zdjęcia z tamtych czasów. Bez udziwnień, bez wizji, gdy trzeba się domyślać co autor miał na myśli.
Od Picassa nie rozumiem malarstwa, ogolnie sztuki, choć trafią się fajne.
Większość współczesnego malarswa dla mnie to bohomazy na poziomie 5 latka.
Czy lubię rzeźby. I tak, i nie, zależy. Rodin urzekł mnie lekkością formy, super się oglądało.