Listopadową Kawiarenkę czas otwierać by w niej usiąść wygodnie i: wspominać, opowiadać, świętować i pracować albo tylko posiedzieć. Zapraszam, wstępujcie kiedy możecie i potrzebujecie chwili wytchnienia, szukacie natchnienia czy zwyczajnie zatęsknicie za przytulnym, zawsze ciepłym kątem. Tutaj, jak nigdzie indziej, pachnie herbata i kawa, często z pysznymi ciastami podawana , jak to u nas. Nie dajmy się deszczom i wiatrowi, niech ciepełko kawiarniane zawsze nam serduszka rozgrzewa i uśmiechem buźki upiększa
Dzięki Tobie wcale nie czuć ,że to już listopad. W dodatku pogoda ładna ,nawet ciepło i jasno. Ja już po mszy, groby odwiedzone, czas teraz na małą kawkę
Fajnie, że znowu mi wyszło, bo to ważna i wcale nie taka łatwa sprawa. Zapraszam, u mnie dziś kawa Irish cream pachnie, jeśli wolicie zwykłą, to też jakąś znajdę
Smosiu, zrobiłaś nastrój jak ta "la la" - nic, tylko przycupnąć obok "sierściuszka" i grzać się w ogniu kominka. Brawo! Idę się rozgościć w listopadowej Kawiarence
Dumna jestem i bardzo zadowolona, bo mimo dłuugiego myślenia, nic nie mogłam wymyślić. Męczyłam swoje zwoje, aż w końcu coś skleciłam by rankiem Kawiarenka była ustrojona i nastrojona dla Was jak 'ta la la' Proszę, siadaj lub raczej przycupnij obok naszego ślicznego kocurka i rozkoszuj się chwilą
Witam środowo Chłodno, szaro ale nie pada. Wykorzystując, że mam luzik zrobię na spokojnie opłaty przez internet. Rano poleżałam sobie trochę dłużej czyli gdzieś do 7.30 słuchając Krzysztofa Jackowskiego. Trochę mnie nastroił refleksyjnie, ale nie będę się na ten temat rozwodzić, bo każdy ma swoje zdanie na temat tego, co się dzieje po śmierci. Teraz jak tu jestem, to od razu pomyślałam o tych "naszych Żarłokach", którzy odeszli. Zapalę dla Nich naszą "wirtualną świeczkę" Ps. Zdjęcie z internetu.
Jak przyjemnie, nastrojowo, nostalgicznie, wszystko w jednym, się zrobiło.
U mnie normalny dzień roboczy, nawet nie będę miała kiedy iść do kościoła. Zmówię wieczny odpoczynek w biegu.
Wczoraj byłam w pracy na Halloween. Tyle dzieciaków, takiego ruchu samochodowego nie widziałam tam nigdy. Większość ludzi przyjeżdżała z zewnątrz, po cukierki. Ale fajnie było patrzeć na przebrania, choć wszystko działo się szybko. A potem gorące chili, gotowane przez pracodawce. Bardzo dobre. Czas przeleciał nie wiadomo kiedy.
Mąż mówił, że i u nas był ruch, całkiem sporo cukierków poszło, nie będzie dojadał przez kolejne dwa lata.
Dzisiaj na obiad fasolka, dużo fasolki z bułką tartą. Nie jest żółta, tylko zielona, ale szparagowa. Pierwszy raz kupiłam. Bo normalnie jest tylko taka szczupła, a ona smakuje inaczej niż szparagówka, lubię ją, ale to nie to samo. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję. Jakbyśmy nie dali rady zjeść wszystkiego, wtedy jutro będzie zapiekana z papryką i kiełbasą. Zobaczymy co wyjdzie.
Dzięki za uznanie, starałam się jak mogłam by właśnie tak Was raniuśko powitać. To dzieci zadbały o Wasze zdrowie i sylwetkę. One to potrafią, bo jak tu takim przebierańcom odmówić
Witam czwartkówo A czwartek, to taki mały piątek, prawda? Zleci. Wstałam za wcześnie więc mam dłuższy poranek przed wyjściem do pracy. Super, że nie pada i chyba taki będzie cały dzień. Może pójdę dzisiaj jeszcze raz na cmentarz...? Zaproponowałam Mamie i zobaczę co z tego wyjdzie. Obiadu nie gotowałam. Ale coś sobie wykombinuję. Jutro kupię kawałek indyka, marchewkę, pietruszkę... Mam dynię, mleko kokosowe i pomidory w puszce więc zrobię z tego fajny gulasz. Znowu będzie obiad na 4 dni Komuś może kawę na przebudzenie? Mam pyszną, świeżo zmieloną Tchibo Espresso Barista. Polecam. Jest taka wyrazista ale nie ma w niej kwaśności ani goryczy a pachnie obłędnie Dobrego dnia
Ta kawa jest pyszna i mocna, chętnie wypiję jutro. Dzisiaj o tej porze już ćwiczyłam poranne porządki kuwetowe, potem szykowałam fryzurę i garderobę na uroczystość, miałam pomysł wstępny, ale jak zwykle musiałam go jeszcze podrasować. Wypadło wszystko dobrze, bez wpadek i kłopotów. Czas na odpoczynek i refleksje
Wczoraj obejrzeliśmy Coco. Zdecydowanie lubię wersję meksykańską obchodzenia święta zmarłych. Choć to już któreś oglądanie, to i tak łezka w oku się zakręciła.
Chyba na amen zepsuł mi się mały piekarnik. To było takie combo, kupione głównie dla airfryera, który okazał się beznadziejny. Za to mały piekarnik był rewelacyjny, akurat na jedną małą blachę albo keksowke. Toster też się nieźle sprawdzał. No i miał grzanie góra dół, czego do dzisiaj brakuje mi w amerykańskich piekarnikach. No I zaczynamy oglądać nowe. Niestety, większość co mi się podoba, jest za głęboka, zabierze mi całą powierzchnię roboczą. A jak pasuje na głębokość, to jest za niskie na keksowke. Ale jeden przypadł nam do gustu. I jest w sklepie stacjonarnym, w sobotę pojedziemy pooglądać. I do tego jest promocja, taniej niż na amazonie, a to rzadkość.
I mam kolejny film do wyszukania, Coco i naszą polską komedię o rodzinie 'rzucającej się na spadek /tytuł ?? podobny do 'Sprawa się rypła, albo 'Niech to licho, nie pamiętam dokładnie/. Combo mam aldikowe i poza niską ceną, małymi wymiarami nie ma żadnych zalet. Stoi w piwnicy i czeka na zmiłowanie, może kiedyś oddam potrzebującym. Nasza mikrofala lepiej i szybciej nam piecze, griluje i gotuje, więc tamten jest już zbędny. Udanego zakupu
Pojechałam do sklepu pooglądać ten mini piekarnik. Wróciłam z ogromnym pudłem, bo nie mieli odpakowanego. Przeorganizowalam blat kuchenny, tak, że się zmieściło (kitchen aid idzie do garażu, będzie wracał w razie potrzeby). Przez to nawet zyskam więcej powierzchni roboczej. Podoba mi się bardzo. Tylko nie wiem czy mi taka kolumbryna potrzebna. Bo tam naprawdę dużo wejdzie. Mój mąż jest bardzo za... Ehhh. Nie miała baba kłopotu, kupiła se multicombo, które jej się podoba, gdy jednocześnie jest za duże...
Dopiero teraz ,bo praktycznie od rana nie ma mnie w domu. Dziś wielki dzień odwiedzania nie tylko cmentarzy ale i rodziny. Odwiedziłam ciocię ,której bagatelka nie widziałam 5 lat Zabrałam ze sobą drugą ciocię, bo to kuzynki a na cmentarzu spotkaliśmy trzecią ciotunię ,której też dawno nie widziałam. Wcale nie łatwo ''przerobić'' 5 lat w 3 godziny, ale za to jaka radość ze spotkania. No i tak zeszło, ale warto. Czas tak szybko ucieka ,trzeba się nieraz zatrzymać. Te dni niejako do tego obligują i dobrze.. Obiadem specjalnie się nie przejmowałam ,zjedliśmy bigos i wszyscy zadowoleni
Takie spotkania zawsze cieszą, dzisiaj to przeżywałam. Okazja smutna, ale i piękna, warta wczesnej pobudki i długiej, męczącej podróży. Dzień jak najbardziej wspominkowy i rodzinny. Im większa rodzina, tym lepiej, gwarniej i raźniej. Mogę tylko podziękować losowi, że z licznej rodziny pochodzę i do takiej trafiłam. Tak, spieszmy się: kochać ludzi bo zbyt szybko odchodzą; okazywać uczucia by nie żałować swojej oschłości albo zbytniej powściągliwości. Spokojnej nocy
Witajcie Pewnie już w szlafroczkach, może i w łózkach albo nawet śpicie. Ja niedawno wróciłam z daleka, żegnaliśmy bliską nam, wspaniałą Kobietę. Dzień zaczęliśmy przed 6tą, potem już maraton, trasa aż pod Kraków z obowiązkowym przystankiem na Górze św.Anny. Było tak jak powinno być, pięknie, uroczyście i nastrojowo. Pogoda dodatkowo upiększyła całą uroczystość i tło tego uroczystego pożegnania. Śpijcie spokojnie i: pamiętajcie, że najważniejsze w życiu ziemskim to kochać i być kochanym, reszta nie jest warta zachodu. Do jutra
Piątek, piąteczek, piąteluniek Fajny jest taki tydzień z przerywnikiem od pracy pośrodku (w środę). Dzięki temu nie czuję się bardzo zmęczona i jakoś szybko zleciał czas roboczy. Dziś w planach zakupy i gruntowne sprzątanie mieszkania. Chyba też zrobię większe pranie typu ścierki ręczniki... Jednym słowem piątek będzie roboczy a weekend już na luzie. A jakie plany u Was? Co gotujecie? A może ktoś robi ciacho? Poczęstujcie kawałkiem, bo te wirtualne nie tuczą a ja od listopada mam postanowienie, że nie będę kupowała klasycznych słodyczy. Piszę "klasycznych", bo żeby całkiem się nie "katować" kupuję w Lidlu super ciastka bez mąki i cukru. Są przepyszne i zdrowe. Moje ulubione to z dodatkiem jabłek. Teraz stawiam na zdrowe i naturalne słodkości. A póki co proponuję herbatę z miodem, imbirem i pigwą. Częstujcie się Dobrego dnia
U mnie też w planach zakupy, choć bardzo mi się nie chce. Obudziłam się z okropnym bólem gardła, że nawet śliny nie mogłam przełknąć. Zaraz zrobiłam płukanie wodą z solą. Ulżyło ,ale w nosie kręci jak na katar. Chyba dopadło mnie przeziębienie po wczorajszym wypadzie na cmentarze, a przyznam, że jakoś specjalnie ciepło się nie ubierałam. Myślałam, że ciepły sweter i dżinsowa katana wystarczy, a tu się przeliczyłam. Jednak podwiewało chłodem i cieplejsza kurtka jest jak najbardziej na czasie. Herbatą z imbirem jak najbardziej się poczęstuję. Imbir rozgrzewa i jest jak najbardziej pożądany gdy dopada przeziębienie.
A co do obiadu ,to dziś makaron Tagiatelle ze szpinakiem i serem pleśniowym. Szybko i smacznie I pomyśleć ,że jako dziecko wręcz nie trawiłam szpinaku, a teraz go uwielbiam
Dzięki Smakosiu, będę wypatrywać tych ciasteczek jak tylko pojawię się w Lidlu Płyn Lugola.. Pierwszy i ostatni raz miałam z nim do czynienia po wybuchu reaktora w Czarnobylu. Staliśmy w kolejce do higienistki i ona odmierzała każdemu uczniowi odpowiednią dawkę. Pamiętam jakie to było niedobre. Co innego jednak płukać gardło a co innego wypić. Od tamtej pory nigdy go nie widziałam. W żadnej aptece nie rzucił mi się w oczy. Może na zamówienie można go dostać? Dziś będę to spytam. A jak już jesteśmy przy temacie ,jaka dawka docelowa Lugoli i wody utlenionej na jedno płukanie?
Ja kupiłam normalnie w aptece ale wiem, że nie wszędzie jest dostępny. Pewnie można zamówić. Jeśli chodzi o proporcje, to na 1/4 szklanki przegotowanej wody dodajemy 3-4 krople płynu Lugola i dwa dłuższe "psiknięcia" wody utlenionej. Wymieszać i płukać dwa razy dziennie. Ja to robię rano i wieczorem przed snem. Taka porcja jest na jedno płukanie. Zdrowiej!
Pytałam w aptece. Odpowiedziała mi ,że dzwoniła już wcześniej pytać do hurtowni i w tej chwili nie mają. Czyli zapotrzebowanie jest
Póki co będę wg wskazań Ekkore płukać wodą z wodą utlenioną. Moja bratowa jak ją łapie katar aplikuje nawet do uszu. Twierdzi, że pomaga ,ale ja jeszcze się nie odważyłam
Są tak smaczne, że raczej jest duża szansa, że Tobie też "podpasują" W strukturze są chrupiące ale jeśli ktoś takich nie lubi, to zmiękną gdy zostawimy otwarte opakowanie.
Dobry piątek :) Mokro i coraz bardziej szaro, ale to norma w listopadzie. Nie marudzę, buty ogrodowe wodoszczelne wyciągam i w drogę. Pora na szybkie zakupy i sprawy domowe, potem ugotuję lub tylko coś usmażę czy uduszę. Nie mam pomysłu, ale chodzą za mną frytki, od dawna. Jak mam za dużo czasu do namysłu, to mniej gotuję i piekę, energia ucieka i po robocie. Pędzę teraz do moich obowiązków. Udanego dnia, dbajcie o siebie i bliskich oraz wszystkie ogoniaste
Hej hej w zimny, wolny piątek. Mały kończy rok w poniedziałek, rodzina zaczęła się zjeżdżać, to ja tam nie jestem potrzebna. Fajnie było pospać trochę dłużej. Teraz powolna kawa (pierwsza) wypita, na śniadanie batoniki z zeszłego weekendu i może jakiś owoc dołożę.
U mnie na gardło woda utleniona z kranówką, w proporcji 1:4, pomaga bardzo. Tyle, że trzeba ostrożnie, żeby nie połknąć.
Nie mam zaufania do wyrobów bez cukru i bezglutenowych. Bo zazwyczaj zawierają dużo sztucznego śmiecia, żeby wszystko trzymało się kupy i są słodzone gorszej jakości słodzikami często. Te moje batoniki teraz są w polewie czekoladowej bez cukru (nie przeczytałam składu, poprzednią czekoladę kulinarna miałam gorzką jak pierun, bez dodatku slodzidel to się zasugerowałam), za to z maltitolem, a to na większość ludzi działa przeczyszczająco. Na mnie nie, na męża nie wiem, bo równie dobrze może być od leków (zmultipleksowal sobie te same leki w kilku różnych, zamiast czytać składy, ehhh chory chłop). Ale jego pogoniło. Dlatego robię sama, bo przynajmniej wiem co daję, wszystko pod kontrolą.
U mnie dziś na obiad ryba, nie wiem co mi się wylosuje z zamrażalnika. Może mam suma, jego zrobię na patelni. Plus jakieś warzywa na parze będę.
Jutro będzie ser pleśniowy z cantaloupe, owijane szynką dojrzewającą, nie wiem jaką mam.
A na niedzielę dynia piżmowa, ciągle myślę czy zupa, czy też zapiekana z żurawiną i serem na ostro. Mam czas.
Ja też jestem ostrożna jeśli chodzi o wyroby bez cukru ale tutaj skład wygląda bardzo dobrze. Skład i wartości odżywcze:
Opis: Chrupiące ciastka jabłkowe z pestkami dyni, nasionami słonecznika i gryką ekspandowaną. Produkt bezglutenowy. Zawiera substancję słodzącą. Bez dodatku cukrów. Zawiera naturalnie występujące cukry.
Skład: 25% baza jabłkowa (22% przecier jabłkowy, 3% jabłko suszone), 23% nasiona słonecznika, substancja słodząca: maltitol; 9% pestki dyni, błonnik z korzenia cykorii, olej rzepakowy, 5% gryka ekspandowana, 4% mąka gryczana, emulgator: lecytyny (z rzepaku); 0,6% cynamon mielony, naturalny aromat. Produkt może zawierać orzeszki ziemne, inne orzechy, nasiona sezamu i mleko.
Kalorie w 100 g: 514 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 34 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 4,1 g), węglowodany 39 g (w tym cukry 6,4 g), błonnik 5,8 g, białko 11 g, sól 0,05 g.
Sam skład ciasteczka faktycznie niezły. Tylko ten maltitol. Ma działanie przeczyszczające u bardzo dużej ilości ludzi. Jak kupiłam te chipsy czekoladowe do polewy, to jak przeczytałam, że ma maltitol w składzie, już wtedy wiedziałam o działaniu, to długo leżały, bo bałam się użyć. Bo pal licho ja, najwyżej posiedzę na desce, świadomie. Ale poczęstować kogoś i narazić na stres toaletowy... no ale kupione, zużyć trzeba. Na mnie nie działa. Na męża nie wiem w 100 %.
Najśmieszniejsze, że nigdzie nie spotkałam go do kupienia luzem jako słodzidła- a tylko tego używam (regularny cukier całkowicie wyeliminowany z jadłospisu przez neuropatię) i eksperymentuję z różnymi, żeby mieć wybór.
Czytałam o tych właściwościach, ale to trzeba by było dużo tego spożyć. Ja, moi rodzice i znajomi kupujemy te ciastka i nikt nie ma takich dolegliwości. Pewnie wszystko zależy od ilości. Ogólnie wszystko w nadmiarze szkodzi Fajnie, że ten słodzik jest naturalnego pochodzenia.
Witam sobotnio Śniła mi się praca i to chyba kilka razy, bo "rozkminialam" tyle spraw organizacyjnych, że aż jestem zmęczona Czas na kawę a do niej wspomniane ciastka Poranek pogodny więc może zrobię sobie dzisiaj spacer. Wczoraj udało mi się kupić wszystko, co potrzebuję więc w planach gotowanie obiadu na 4 dni Wypucowalam też mieszkanie i zaraz zrobiło mi się przyjemniej. Nie lubię myśleć, że mam coś do ogarnięcia. A teraz spokojna głowa i luzik Goplano, jak się czujesz?
Miłej soboty bez paskudnych wiatrów, które zapowiadali
Aaaa, przypomniało mi się! Ostatnio wklejałam fotkę świecy, którą bardzo lubię i polecałam ją. A teraz kupiłam na próbę odświeżacz powietrza tej samej marki z serii Botanica z naturalnymi olejkami eterycznymi. Na co dzień nie stosuję ale czasami lubię dodać aromatu świeżości z nutą owocową. Wklejam dla Was zdjęcie. Pachnie przepięknie i delikatnie. Polecam Ps. To nie jest lokowanie produktu
Gardło mnie już nie boli ,ale za to walczę z katarem i ogólnym rozbiciem. Są jednak tego plusy, bo rodzinka koło mnie chodzi i to mi się bardzo podoba Mężowski robi mi mikstury z imbiru ,córka gotuje obiad a ja wypoczywam, bo niestety u mnie tak jest ,że jak mnie dopadnie choroba to zwala z nóg. Co prawda teraz nie jest tak źle, ale wolę się weekendowo pooszczędzać ,żeby gorzej nie było.
Masz mądry organizm, bo sam podpowiada, że musisz teraz przystopować i pozwolić się zregenerować. A jak się ma taką troskliwą rodzinkę, to szybko zwalczysz to "coś". Zdrowiej! Uściski
Odpoczywaj i pozwalaj na dopieszczanie, niech odwzajemnią to co dostają zwykle od Ciebie Pora relaksu, wygrzewania i spokojnego dochodzenia do siebie, bez pośpiechu aż wszystko wróci do normy. Pozdrawiam
Witam sobotnio :) Fajnie jest, pogodnie i prawie bez wiatru.Wczoraj w nocy wiało i huczało mocne, zaraz pójdę zebrać pigwy ostatnie, za wysoko wisiały lub musiały dojrzeć i teraz wichura odwaliła pracę za nas. Późnym wieczorem wczoraj, jak wyrzucałam odpadki na kompost to spotkałam młodego jeża, śliczny, długowłosy i odważny. To ja musiałam jemu zejść z drogi, nie odwrotnie, patrzył prosto w oczy i prawie nóżką tupał bym zgasiła latarkę i nie łaziła jego ścieżkami. Pognałam z kocią suchą karmą do niego, ale zniknął. Zostawiłam wałówkę i zaraz po śniadaniu sprawdzę czy zjadł, czy może powinnam poszukać jeszcze lepszej bo on takiej nie tknie Już pachnie farsz do naszych zawijańców, burritos czy coś podobnego, idę bo mi wszystko zjedzą a ja tylko obejdę się zapaszkiem ;(( Pogodnego dnia, jak u nas
Wyjedzone wszystko do czysta, nawet okruszków nie zostawiły moje dzikuski ogrodowe. Zasypałam świeże 'paśniki, ustawiłam w paru miejscach dla wszystkich głodnych, kolczastych i ogoniastych, niech jedzą na zdrowie
Ale dzisiaj gwarnie w naszej kawiarence. Ja już po drugiej kawie i śniadaniu. Dzisiaj były naleśniki-nienaleśniki. Próbuję znaleźć przepis na takie, żeby były lowcarb. Większość odpada na etapie czytania, bo to omlet a nie naleśnik.
Ten przepis przemówił do mnie. Musiałam wypróbować. Z jajek, sera philadelphia oraz mąki migdałowej i kokosowej. Już na starcie dałam dużo więcej płynu niż w przepisie, a i tak ciasto było za gęste, nie spływało. Dodałam więcej No ale się udało, wyglądają jak naleśniki. Nie smakują, za bardzo biszkoptowe w smaku. Pozostanę przy tradycyjnych chyba. Chyba, że nie.
Dzisiaj dzień zakupów, prania, sprzątania. Wczorajszy przeleciał na niczym. Poza wyprawą po kuchenkę...
I powiem Wam, że jest rewelacyjna. Najlepszy airfryer jaki kiedykolwiek miałam. Na dwa poziomy zrobiłam suma i frytki. Sum był najlepszy, jaki mi wyszedł w domowym wydaniu, nawet z patelni nigdy nie był idealny (w smaku jak restauracyjny, gdzie gorący głęboki tłuszcz wytapia ten z ryby, nie zabierając jednocześnie wilgoci. Teraz się udało). Frytki też były super.
A wieczorem na amazonie objawiło mi się urządzenie mikser z blenderem z przystawkami do tarcia, które chciałam mieć w tej konfiguracji, z tej samej firmy i tej samej serii (mam sporo sprzętów ninja, łącznie z garnkami i patelniami). Myślałam, że nie mają tego w ofercie. A jednak. Jak rozmawiasz o czymsw domu, Alexa podsłuchuje i potem podsyła reklamy, hehehe. Jak te co posiadam zaczną szwankować, wiem już co kupię.
Dzisiaj pieczenie chleba (wynalazku) w piekarniku, żeby wypróbować kolejnąfunkcję.
Goplana nie daj się chorobsku, przy zmiennych temperaturach łatwo się załatwić.
Gratuluję nowego sprzętu! A wiesz, że udany zakup trzeba "oblać" Przesuwacie dzisiaj czas? Ciekawa jestem tego chleba. Z mąki będzie czy coś wykombinujesz? Ja jeszcze w tym sezonie grzewczym nie odżywiałam swojego, zamrożonego zakwasu. Trzeba będzie powoli pomyśleć o tym... Zawsze czekam aż włączą kaloryfery żeby zakwas miał odpowiednią temperaturę.
Chleb czy raczej pieczywo będzie z masła migdałowego, mąki migdałowej i z siemienia lnianego.
Za tydzień myślę upiec bułki wrocławskie i na obiad z oliwą. Albo kupię gotowe, bo pieczenie wymaga czasu, a my mamy plany zakupowe (otwierają nowy sklep, zaopatrzenie restauracji, nawet jak duże opakowania, to może mięso będzie dobrej jakości) mamy bonus 15 dolarów na zakupy. Poza tym nowa oferta w naszym odpowiedniku selgrosu (jest średnio raz na dwa miesiące), czas na uzupełnienie tzw chemii gospodarczej w promocyjnych cenach (po co przepłacać tam w regularnych albo jeszcze wyższych w marketach). Kiedyś zamawiałam online, ale obcięli 2% zwrotu, teraz tylko w sklepie przysługuje. Nie dam im oszczędzić tego, pójdę połazić sama. A przy okazji uzupełnienie zapasy spożywcze (te tylko stacjonarnie), część też jest w promocji.
Piekarnik będziemy dziś oblewać winem do zimnego obiadu (ser pleśniowy i cantaloupe owijane szynką dojrzewającą).
Co za dzień Kolejny z niespodziankami zakupowymi, miał być tylko z yiskiem, bo fajne kapcie dla mnie mają, firanki i pościel lub ręczniki, a tym razem wypatrzyliśmy fotel rozkładany. Nie kupiliśmy u nich bo miał uszkodzone zasilanie i oparcie, ale w sieci już wybraliśmy taki jak nam pasuje, z podnóżkiem i masażem + podgrzewanie ?? zbędne chyba, ale jak dają to bierzemy I tak zleciało do wieczora, teraz kolacja lekka i do spanka bo zakupy w sieci męczą podobnie jak te w 'realu, nie biegamy po sklepach ale musimy oblecieć całe allegro i jemu podobne;) Dzionek zleciał, a wstaliśmy wcześnie, nie wiem jak i kiedy.
Oj podgrzewanie jest super. Ja mam taki fotel, z masażem (kilka różnych plus natężenie do wyboru) i podgrzewaniem. W wersji złożonej to fotel obrotowo-bujany. W sumie to nie pamiętam czy masaż działa bez rozłożenia. Co prawda rzadko korzystam, bo stoi w sypialni, a tam zazwyczaj to już idę spać. Nie ma kiedy.
Na dole mamy kanapę- rozkladane fotele kinowe, na silnik elektryczny. Dwa są rozkładane, a środkowy ma składane oparcie, które w tej pozycji robi za stolik. W razie gości- mamy zwykłą trzyosobową kanapę. Na codzień dwa fotele ze stolikiem po środku.
Bardzo fajna, wygodna i starannie wykończona. A stolik to już bajer, o jakim u nas można pomarzyć, a jeśli gdzieś mają to pewnie słono trzeba za to płacić. Szukamy, przeglądamy i chyba podobną 3kę, z pufami - podnóżkami za jakiś czas kupimy. Nie są to tanie meble, ponad 3 tys. trzeba wybulić, a nawet więcej gdy obicie ma być wyjątkowo odporne na wycieranie i zaciąganie Zobaczymy, teraz fotel musi nam starczyć, eM niech sobie na nim poleguje a wtedy stara kanapa zostanie dla mnie i kociarni. Dzięki za inspirację, przydają się takie fotki bardzo
Nasza kanapa to efekt deszczu i trochę czasu na oczekiwanie. Poszliśmy pooglądać tylko. Wszystkie meble, poza regałami na książki mamy stamtąd. To salon wystawowy, a meble robią na zamówienie, dostarczają i ustawiają na miejscu (za opłatą). Można też odebrać samemu z ich magazynu, tak odbieraliśmy komodę, domawiana do zestawu. Tu było podłączenie elektryczne, więc zdecydowaliśmy się na dostawę.
Wyszliśmy z kanapą. Może nie do końca w ten dzień, bo jeszcze dwa miesiące nam zeszło na powroty, mierzenie, zastanawianie się. I to nasz prezent na 30 rocznicę ślubu. A stary narożnik (choć nie taki stary) doskonale służy córce. I powiem, że czasami tęsknię za nim.
Od tamtego czasu nie byliśmy w sklepie meblowym, bo jeszcze wyszlibyśmy ze stołem...
Witam późno :) Dzisiaj wpadłam rano, zobaczyłam fotkę z ekstra meblem telewizyjnym, czyli akurat dla nas, i już potem tylko klikaliśmy. Wstępny wybór jest, teraz zbieranie kasy i dobranie obicia. Mam zaległości obiadowe, ale duuże śniadanie za nami to można poczekać z obiadem do kolacji Nie wiem co pichcić, może znowu makaron z soczewicy i polędwiczka duszona z buraczkami lub selerem świeżym. Ogólnie jestem osłabiona, bez kaszlu i kataru, ale jakby coś wisiało nade mną. EM ciągle jeszcze smarka, po rajdzie pod Kraków chyba mocniej kicha. Nic dziwnego, w takim tłumie ludzi mógł coś podłapać. Autko też było zapakowane do pełna więc i od pasażerów mógł coś podłapać. Emocje, nerwy i dyskusje bardzo mocne dodatkowo wyczerpały jego siły. Następne zjazdy i rozjazdy już tylko we dwoje, niech każdy jedzie po swojemu bo gdy jest zbyt wielu gadulców politycznych, rodzinnych to nic dobrego z tego nie wynika. Fajnej niedzielki
I już niedziela. Wczoraj zjedliśmy na zewnątrz, było powyżej 20 stopni. Dzisiaj pewnie też.
Poranna kawa wypita, zaraz pora na śniadanie. I jak zwykle wszystkie pomysły uciekły, nie mam pojęcia co zjeść. A obie lodówki pełne.
Czas zmieniony, znowu 6 godzin różnicy do Polski. Pospałam. Wypoczęłam. Jutro ciężko będzie wstać do pracy, hehehe. Teraz trzeba tylko zegary manualne poprzestawiać.
Wczoraj zaczęliśmy oglądać Chosen. Trochę w dziwnej kolejności będzie. Bo po 2 odcinku przeskoczył nam do 2 sezonu, do kolejnego odcinka. I obejrzeliśmy ze dwa. I jak kończyliśmy oglądać to kolejny odcinek przeskoczył do sezonu trzeciego. Wtedy zauważyliśmy, że jesteśmy w trzecim sezonie, mąż sprawdził ile nam umknęło i mogło umknąć. Powiem Wam, że nie rozumiem fenomenu tego filmu, czemu budzi tyle emocji. Tych pozytywnych i tych negatywnych. W każdym razie odcinek z uzdrowieniem paralityka był rewelacyjny.
Witam poniedziałkowo Tydzień zaczął się na szczęście bez deszczu. Wieczorem i w nocy ostro padało i chyba się wypadało Oby. Obiad mam ugotowany (na 4 dni ) więc dziś pichcenie odpada. W weekend prawdziwie odpoczęłam. Oglądnęłam na Netflix film pt.: "1968" oraz nowy serial (7 odcinków) pt. : "Polowanie na ćmy". Gorąco polecam. Pracy mam sporo więc zmykam. Dobrego startu w nowy tydzień
Witajcie U nas fajny, choć dość chłodny poranek. Obchód i zbieranie zaliczone, paśniki później uzupełnię, coraz mniej zjadają moi goście. Wczoraj mięso na świeżych buraczkach i selerze udusiłam, pod koniec wsypałam makaron suchy z ciecierzycy a nie z soczewicy czerwonej, tak lepiej kolory pasowały. Dzisiaj?? nie wiem, pomyślę później. Teraz sok z ostatniego buraka, co od wczoraj czeka i może selera + pigwa? Może nie wyjdzie bardzo smacznie, ale zdrowo chyba tak, bo wszystko z naszego malutkiego ogródka Poza tym czas na zmiatanie liści, czyszczenie grządek i upychanie 'plonów /parę buraczków i selerów niewiele więcej/. Czeka mnie też smażenie pigwy, zalewanie resztek octem i może nalewka? Dzisiaj rano wysmażyłam pigwę z sokiem malinowym, rodzynkami, masłem i kawałkiem czekolady gorzkiej. Wyszło fajne smarowidło podobne do nutelli z kawałkami owoców - do rogalików też by pasowało , ale nie ma czasu na wypiekanie. To do dzieła, szybkie śniadanie i praca z przerwą na gotowanie
Pięknego, jesiennego dnia i tygodnia nam Wszystkim życzę
Przynoszę Wam rozgrzewającą zupę dyniowo serową, wyszła mi naprawdę rewelacyjnie.
Poza tym dzień roboczy, trzeba po wydłużonym weekendzie się wdrożyć w rytm. Od niedzieli znowu będę miała samotny tydzień, mąż leci do Norwegii. Miejmy nadzieję, że wszystko odbędzie się bez przygód.
W tym tygodniu ciepło, nawet do 28 stopni. Rano wychodzisz zima, a wracasz latem.
Po zmianie czasu do pracy jechałam o wschodzie słońca. Ale za to pewnie wracać będę już po ciemku. I za chwilę wyjeżdżać rano też nocą. Ale trzeba się cieszyć tym co jest.
Nie przepadam za zupami dyniowymi ,ale ta wygląda bardzo apetycznie. A jak jeszcze rozgrzewająca to tym bardziej. Niestety przeziębienie u mnie nie ustępuje. Porządnie się zaprawiłam. Jak tak dalej pójdzie ,będą potrzebne mocniejsze środki ,mam nadzieję, że organizm jednak zwalczy.
Ja generalnie nie przepadam za dynią. Jednak ma w sobie coś, co mnie przyciąga. I ciągle próbuję, ciągle mówię nigdy więcej i znowu próbuję. Zupa najbardziej zachowuje balans, bo wszystko zmiksowane. Jak robię faszerowana, to ciągle nie tak, ciągle zbyt dominuje słodki smak. Początek jest ok, koniec już rośnie. Tą dynie kupiłam na zapiekankę- dynia w kostkę, zamarynowana na ostro, upieczona z żurawiną i serem. I zamiast zapiekanki, zrobiłam zupę. Warto było.
I jeszcze lubię zrobioną w wersji aglio olio e peperoncino. Tyle, że nie mam czasu na zrobienie makaronu spiralizerem.
Ty walcz ile wlezie, u nas podobnie eM słabnie, ale: kanapki z miodem i plastrami świeżego czosnku + kurkuma i pieprz świeżo zmielony; pije ile może: soki + wyciąg/olejek z jodły syberyjskiej; upsarin C a wczoraj sok: pomidory, mały seler, 2ie duże pigwy, 1 duży burak. Dzisiaj rano wstał rześki i wesoły, widać wyraźną poprawę.
Trzymaj się i zdrowiej, bo kolejne Święta nadchodzą Pozdrawiam
Piękna i na pewno smaczna zupka Gdybym ja tak gotowała i umiała podać, to pewnie drzwi do mojej kuchni i jadalni nie zamykałyby się ;) Dynia nadal jest dla mnie zagadką, poza pestkami suszonymi w piekarniku - to były nasze czipsy jesiennozimowe Szkoda, że masz tak mało czasu wolnego, na gotowanie, pisanie artykułów i porad dla takich lewusów kuchennych jak ja
Dzieńdoberek :) Fajny dzień za oknami, słonko widać, wiatru prawie nie ma. Dzisiaj gotowanie i porządki na mnie czekają. Mogą też dowieźć mi pigwę, wezmę trochę do smażenia i na sok, reszta pójdzie do znajomych. Pospałam i wypoczęłam po trudach i emocjach, czas na solidne śniadanie i do pracy, bo sporo jej u nas, jak zwykle.
Filmy: wczoraj szukałam komedii polskiej "Masz ci los, nie znalazłam. Wyszperałam 'Egzorcystę papieskiego z ulubionym R.Crowem - warto było obejrzeć, dla R. i tematu przewodniego, polecam /bywa strasznie i dosadnie, więc nie jest to film dla całej rodziny/. Poszukam w chwili wolnej smakosiowych podpowiedzi.
Ja bym chciała mieć chętnych do jedzenia. Bo najbardziej to ja lubię gotować. Tylko zjadacze muszą być otwarci na smaki, bo u mnie praktycznie nic nie smakuje dwa razy tak samo. Moja koleżanka gotuje zawsze dokładnie tak samo, jak chcesz konkretnego smaku to do niej.
Mały wspina się na każdy stołeczek, krzesełko, z drugiej strony schodów. Otwiera wszystkie szafki i szuflady, ma detektor tych, które zostały zapomniane i zamknięcia nie zostały założone. Już prawie chodzi. Za jedną rękę to od dawna. Coraz częściej też jak się zapomni, to stoi lub zrobi parę kroków. Ale gotowy jeszcze nie jest, bo jak się połapie to zaraz siada.
A myślałaś o tym ,żeby mieć swój lokalik- małe bistro gdzie mogłabyś w pełni oddać się swojej pasji kulinarnej? Lubisz tworzyć, bawić się smakami. Wychodzi Ci to bardzo dobrze sądząc po przepisach które wstawiasz ,a przyznaję miałam okazję już kilka zrobić. Podobnie Smosia tworzy fajne dania ,zawsze coś od siebie wymyśli a tak sobie ujmuje..
Kochana jesteś, dziękuję Ja bardziej kombinuję, by zagłuszyć nudne gotowanie , bo pieczenie to już coś innego, ciekawszego. Jednak teraz częściej muszę gotować niż piec, a ostatnio, jak na spowiedzi, nie pamiętam kiedy piekłam ;(
Zaproszono nas na obiad do fajnej knajpki, pod Olkuszem, tam zobaczyłam jakie mam zaległości: rosół był idealny, prawie bez tłuszczu, aromatyczny mięso delikatne, sos grzybowy super i te ozdobniki na talerzu, plasterki pomarańczy posypane kiełkami kolorowymi i smacznymi surówki i sałatki niby proste a takie smaczne /1sza marchew tarta, 2ga biała, 3cia modra kapusta/ ciasta rewelacyjne /serniki na zimno i pieczony, czekoladowe wiśniowe z kremem, pomarańczowy biszkopt przekładany/.
Nigdy nie tak nie ugotuję, nie upiekę a już na pewno nie podam obiadu
Smosiu jestem pewna, że ugotowałabyś lepiej a podanie to inwencja twórcza. ja tam nie specjalnie lubię jak na talerzu nawalone jakieś trawsko niby dla ozdoby. Zielenina jak najbardziej, ale z umiarem i dla smaku
Witam wtorkowo i wieczorową porą Rano o 6.30 byłam w biurze, szybko ogarnęłam najważniejsze papiery i pobiegłam do swojej pani doktor na kontrolne badania ginekologiczne. Nigdy nie jest to miłe i zazwyczaj trochę stresuje. Na szczęście wszystko gra. Dostałam skierowanie na mammografię na styczeń. Potem pędem powrót do pracy a tam sporo się działo. Uf! Co za dzień. Dobrze, że już jestem w domu i mogę odetchnąć. Pewnie będę spala jak dziecko, bo obudziłam się o 2.30 Jak mam jakieś stresy, to wtedy czasami budzę się wcześnie a głowa aż paruje od myśli. Odebrałam paczkę ze spodniami z Vinted. Kupiłam jeansy Levi's za 50 zł. Praktycznie nowe. A Wy kupujecie czasami na takich stronach? Kończę kawę i rzucę okiem na Fakty. Obadamy co te polityczne mądrale nawywijały Dobrej nocy
Tivi bez niespodzianek, ciąg dalszy partyjnego cyrku dla ... kogo??, bo nie dla mnie. I dlatego nie oglądam, nie słucham, co wyczytam w sieci, to mi starcza za wszystkie wiadomości, fakty czy wydarzenia
Spodnie super, pewnie ktoś je wyprał w wysokiej temperaturze i skurczyły się 'w praniu. Ja nie kupuję, bo ma secon hend w rodzinie- mojej, której też baaardzo dużo fajnych, prawie nie używanych ciuszków 'pokurczyło się w pralce Mam farta, chodzę wystrojona, za darmochę
Witam środowo Jak to dobrze, że już połowa tygodnia. Czekam na weekend. Nie wyobrażam sobie teraz, że mogłabym nie chodzić do pracy, ale też myślę, że dzięki temu cieszy mnie bardzo ten wolny czas w sobotę i w niedzielę. Oglądnęłam wczoraj Fakty. Bez zaskoczenia - cyrk i ręce opadają. Dziś założyłam cieplejszą kurtkę. Wiatr się zrobił jakiś zimniejszy i trzeba zacząć bardziej konkretnie się "otulać". A! Zapomniałam powiedzieć, że w Lidlu są mielone orzechy laskowe. Może komuś się przyda ta informacją z myślą o świętach. Ja już kupiłam, bo potem ciężko upolować a potrzebuję do zrobienia masy do przekładania piernika. O! A to czasem nie jest ta pora na zrobienie ciasta na piernik staropolski? Hm...kiedy ja go zawsze robiłam...? Nie pamiętam. Muszę zerknąć w zeszłoroczne wpisy Tak, zgadza się, to już ta pora. W takim razie w weekend zabiorę się za pierwsze "czarowanie świąt" Dobrego dnia
Tak na pierniki czas, a najpierw na przyprawę: mam nowszy przepis, jeśli chcecie to go wkleję tutaj. W nim poza mielonymi cynamonem, goździkami czy kardamonem jest jeszcze kakao ?? Autorka poleca je dodać by piernik był ciemniejszy.
U nas w domu to karmel mocno palony był wlewany lub kawa parzona czy jak ktoś woli herbata.
Oto ta przyprawa korzenna, źródło: internet 30 g kory cynamonu
10 g goździków
10 g kardamonu
15 g imbir mielony
5 g mielonego kardamonu
10 g gałki muszkatołowej
7 ziarenek pieprzu
7 ziarenek ziela angielskiego
??łyżeczka kakao, dodać tuż przed zagniataniem ciasta
Niektóre z wymienionych przypraw można nabyć już zmielone co znacznie ułatwia pracę w komponowaniu przyprawy. Natomiast pozostałe należy zetrzeć na tarce, utrzeć w moździerzu, lub taka jak ja to zrobiłam zmielić w młynku do kawy.
Korę cynamonu jak i gałkę muszkatołową starłam na tarce, dodałam pozostałe składniki i całą mieszankę zmieliłam w młynku do kawy.
Następnie gotową przyprawę przesiałam przez gęste sitko.
Przyprawę należy przechowywać w zamkniętym pojemniku aby aromat mieszanki pozostał jak najdłużej. Smacznego :)
Ja pamiętam pierniki bez kakao, bo go nie było w sklepach więc wymyślały cukiernie zastępczy napar z kawy czy herbaty. W domu od zawsze do piernika smażyłyśmy cukier i bardzo ciemny karmel był dodawany do ciasta. Piekłyśmy od razu, bez leżakowania w lodówce/piwnicy. mniamm, pyszności
Coś mi świta ,że koło 10 listopada jak nie samego 11-ego zarobiłaś ciasto. ja też robiłam ale trochę później. W tym roku się zastanawiam ,ale chyba zrobię ,bo już córka pytała kiedy ,no i to po drożdżowym ulubione ciasto Taty. Zawsze mu daję jeden z trzech pierników, więc trzeba tradycję utrzymać
Witam środowo Dzień już chłodniejszy, ale nadal pogodny i słonko nas ogrzewa /przez szybę/. Po kawie i zaprawie kociej, teraz czas na posiłek i pakowanie pralki, zmywanie wielkich garów po wczorajszym smażeniu: karkówka i frytki. Całą noc te smażale trawiłam, teraz już dieta rybna, dżemowa i buraczana. Znowu muszę sok jesienny wyciskać, już bez pomidorów naszych ;(( Pomyślę czym je zastąpić, może ogórkami ze słoika?? kiszone lub selerowe I obiad mam w planach, kurczak lub ryba z ryżem czy kaszą, bo nie mam czasu ani siły na pichcenie. Selery muszę wykopać i zagospodarować, więc dodam do soku i zetrę na surówkę do obiadu.
Filmy znalazłam, nie wiem tylko dlaczego 'patronuje im Grazia T. , nie po to płacę orangu'tanowi, by ktoś już taaak opatrzony dorabiał sobie na wypasioną emeryturę... Szczerze mam tej buzi dość, niech lepiej już tek cud-kremy i szampony reklamuje Poza tym wszystko w normie, chyba, jak nadrobię zaległości lekarskie, jak Smakosia przypomina, to wtedy ... Pozdrawiam, pędzę bo ktoś mnie woła
Jak fajnie, gwarno się zrobiło. I za sprawą piernika prawie świątecznie.
Do własnej restauracji (zresztą do pracy u kogoś też) to ja się nie nadaję. Stres zabiłby radość gotowania. I jeszcze ta codzienna powtarzalność. Ja lubię eksperymenty, ciągle coś nowego, od restauracji oczekuje się dokładnie takiego samego smaku.
Piernika nie piekę, nie lubię. Kiedyś mogłam zjeść pierniki z Lidla, teraz już na zakazanej liście. Cena od zeszłego roku poszła prawie 100 % w górę. Ja nie jem, mąż poczeka na po sezonie, gdy przecenią, niech je czekoladki halloweenowe.
Wczoraj Mała miała jazdę na koniu. Ona trzyma się jak urodzona w siodle. Zresztą wszystko co robi i sprawia jej przyjemność jest perfekcyjne w jakiś tam sposób- pływanie, balet, nauka gry na skrzypcach (na razie do "skrzypce" z kartonu, ćwiczą pozy, chwyt), śpiew (ona ciągnie tak wysoko, równo ze skrzypcami). Może osiągnąć wiele. Warunek musi chcieć, bo się jej nie przymusi do pracy.
My z Małym chodziliśmy sobie godzinę po trawie. Najpierw w wózku, ale mam mały, lekki, ciężko się go pcha (następnym razem muszę wziąć regularny), a potem na nogach, za jedną rękę. Pół godziny dreptaliśmy sobie. Bardzo przyjemny oddech świeżym powietrzem. Mieli mnie wymienić, ale utknęli na operacjach, myśmy wcześniej wrócili do domu.
W przyszłym tygodniu mam wolne, oni jadą do Disneyland. Akurat na czyszczenie zębów jak znalazł. Umówili mi też blokadę na kręgosłup. Zobaczymy co to pomoże. Bo mnie normalnie nie boli, ale braki płynu dookoła nerwów są spore.
Witam serdecznie, wstąp później jak znajdziesz chwilkę Zaparzę kawę lub poleję soczkiem świeżym: buraczki, seler i pigwy, wszystko tylko szorowane, nie obrałam bo i po co skoro wiem co jem
Dobry czwartek My dzisiaj w chłodzie, ale ze słonkiem więc można gnać, jak Goplana, w teren. Opony u nas zmienia eM, kiedy są zużyte, na całoroczne ;) Jak sama jeździłam do pracy czy w weekendy do szkół, to zmieniał mi w garażu cały komplet kół bym lepiej trzymała się drogi Ale to dawne czasy, autko też było starutkie i można było kombinować z kołami, tylko dekle/kołpaki nie zawsze pasowały ;(( Od wczoraj polegujemy w nowym fotelu, eM złożył i ... zawłaszczył, ja dzisiaj posiedzę, zaliczę kolejne kawałki filmów lub seriali. 1szy polegiwał Tofcio- oparcie leżało na podłodze, czekało na mocowanie Ogólnie wszystko ok, kichanie przechodzi, soki i mikstury pomogły. Czas myśleć o świątecznym weekendzie, może pizza bo dawno nie piekłam i ciasto?? Nie wiem jakie, ale biszkoptowe czekoladowe z wiśniami i masą chałwową pasowałoby nam, wiśnie dla mnie a chałwa dla eMa. Obiad wykombinuję na szybko, jutro może coś wymyślę ekstra by do soboty mieć z głowy kuchnię. Trzymajcie się zdrowo i pogodnie
Hej, hej. I już czwartek. Dzieciaki w szkole mają już dzisiaj wolne, mąż ma jutro (za 11), a ja mam oba dni w pracy, z dwójką dzieciaków do południa. Jako, że jeszcze nigdy nie miałam wolnego, więc przyzwyczajona jestem.
U mnie ostatni dzień lata na tą chwilę, od jutra chłodniej. I cały przyszły tydzień chłodny. Zimne poranki i w dzień 15-16 stopni. FB wyświetlił mi wspomnienie sprzed trzech- huragan był w drodze. I ta sama temperatura powietrza co dzisiaj. I też zima na zmianę z latem. Taki urok amerykańskiego Południa. Cztery pory roku w jeden tydzień.
Teraz jest rocznica naszego rejsu na Karaiby w 2018 (krótki, trzydniowy), gdy namieszalam sobie sama. Musiałam wyjechać i wrócić, żeby się dane zmieniły. Zapomniałam o pozwoleniu na pracę (które i tak mi się należało, tylko trzeba aplikować i zapłacić) i trzeba było prostować. I opuszczenie Stanów, a w zasadzie powrót w tym pomaga. Przed zieloną kartą trzeba było naprostowac. Jak to działa nie mam pojęcia. Zadziałało, a my mieliśmy fajną wyprawę. Jak płynęliśmy to już od dawna miałam pozwolenie.
I jak ciekawie wyszło, troszkę nerwów, wydatki ale wspomnienia bezcenne na zawsze. Takich wypraw bardzo nam brakuje, ciągle w biegu i budżetowo 'spięci, mogę tylko pomarzyć, że kiedyś wyruszymy daleko, dalekooo i zwiedzimy trochę pięknego świata. Nasz wolny piątek, też za 11go, jest bardziej pracowity niż powszedni bo zaległości mamy ogromne, oboje. To kończę kawę i do pracy 'w polu gnam, jak wczoraj. Czas zaplanować co, gdzie i kiedy sadzić. W grudniu chyba czosnek ozimy, jeśli kupię gdzieś dobrą odmianę. Na byle co szkoda pracy i pieniędzy.
Witam czwartko, wieczorową porą Wcześniej nie było szans na skrobnięcie do Was. W pracy mam urwanie gitary. Jutro pewnie lepiej nie będzie. Plus jest taki, że czas umyka w mgnieniu oka i ledwo przyjdę, to zaraz wychodzę Dziś zrobiłam zakupy, bo jutro po pracy śmigam do rodziców. Dobrej, spokojnej nocy
Dziękuję, nocka ok, nawet lepiej bo nikt i nic mnie nie wybudziło. Zaczęłam podsypiać jak zwykle w czasie seansu netfl., film o ufo i próbie zrozumienia ich sygnałów oraz fałszowaniu danych, zeznań świadków by ukryć wszystko przed zwykłymi ludźmi Jaki ten nasz świat zakłamany, my ogłupiani a wszystko po co? dla kogo i komu to służy? Nie rozumiem, mój prosty, zbyt logiczny móżdżek nie jest w stanie tego ogarnąć. Może młodzi pomogą rozkminić i poprawić ten chory system
Witam pogodnie jak na listopad, nie pada i nie wieje więc jest dobrze. Plany dzisiejsze napięte, aż ręce bolą. Zacznę od zwiadu wokół domu, potem pilne prace grządkowe i kuchnia. Wczoraj odwalone pranie, dzisiaj tylko drobne porządki, zakupy i świętujemy 2a dni zostawiamy dla siebie, na odpoczynek i radochę w domu lub na spacerach. Chyba nawet telefon wyłączę albo chociaż wyciszę.
Tutaj też ucichło, wszyscy zajęci albo wolą inne zakątki, szkoda. Nie tracę nadziei i zapraszam, przysiądźcie się, pogadajcie lub tylko przywitajcie. Poczęstunek skromny, ale w miłej atmosferze i taki smakuje ;))
Pozdrawiam i kawusię stawiam, dzisiaj czarną jak sadza w kominie, jeśli wolicie z mlekiem to pójdę do znajomych i krowę wydoimy bo dla miłych Gości zawsze staram się jak umiem
Ja dziś chętnie czarnej się napiję ,do tego kawałek miodownika i porcja słodyczy zaspokojona Na obiad dziś klasyka-ziemniaki ,smażone filety rybne i surówka z kapusty. Po obiedzie kino. Córka zaprosiła mnie na seans z racji moich niedawnych urodzin. Idziemy na '' Uwierz w Mikołaja'' . Dziś premiera ,a że lubię takie klimaty , zwłaszcza przed świętami, to chętnie się wybiorę
Co prawda do Bożego Narodzenia miesiąc i 2 tygodnie ,ale zleci jak z pejcza strzelił. Jak zawsze zresztą. W tym roku Wigilia wypada w niedzielę. Dawno temu pewna starsza pani powiedziała mi ,że niedziela postu nie przyjmuje i potrawy nie mogą być postne. Zdziwiłam się wtedy mocno ,ale ona obstawała przy swoim i powiedziała ,że jej potrawy na pewno nie będą postne. A co Wy drogie panie o tym myślicie?
Wigilia to tradycja. Nie ważne czy w Świątek czy w piątek. Teraz już post nie obowiązuje, już od nastu lat. Moja koleżanka, ponad 30 lat w Stanach, zamężna z Amerykaninem nadal robi Wigilię tradycyjną. I informuje znajomych, jeżeli zaprasza, że jeżeli chcą przynieść, to dania bezmięsne.
U mnie nie ma postu w piątek, jest tylko w dwóch krajach europejskich (chyba Austria i Polska). Ale nie umiem inaczej. Piątek jest bezmięsny. Choć często się zastanawiam jaki to post, gdy dobra ryba to ponad 10 dolarów, a kurczak poniżej 5. Albo jak pości wegetarianin. Moim zdaniem powinno się zmienić znaczenie postu - na zrezygnowanie z tego co bardzo smakuje, na rzecz tego nielubianego. Albo w jaki sposób poszczę w Popielec, gdy jem ziemniaki z maślanka, a wcale nie jest to umartwianie tylko oczekiwanie. Choć w ostatni to było umartwianie. Kupiłam pierwszy raz w Stanach kefir, normalnie jest na słodko. Jaki on był kwaśny. Nie wiem czy smak przyzwyczaił się do delikatnej maślanki, czy też tu ma bardziej oryginalny smak (jak jogurt grecki, trochę zajęło mi przyzwyczajenie się do tego smaku).
Niedziela wigilijna jest bardziej wigilią niż niedzielą, więc ja będę pościła, jak zawsze. A dania wigilijne są tak pyszne, że niewiele mięsnych im dorówna. Ryby i grzyby lubimy wszyscy więc nikt nie grymasi i nawet nie myślimy o innych. Gdybym musiała w postne dni jeść to czego nie lubię, to chyba padłoby na łazanki z kapustą, bez skwarków i smalcu. Za białym barszczem też nie przepadam, więc mogę w dzień pokutny nam ugotować /jak już nauczę się odróżniać go od żurku/. Zwykle nie gotujemy w wigilię, wszystko szykowane jest na kolację, więc chodzimy na głodniaka, przegryzamy coś i tyle. Zwierzaki miaukają nad głową, więc pędzę im podać świąteczne, z pysznymi frykasami, śniadanko /kolejne /.
U nas jest podobnie. Nie ważne czy niedziela postu nie przyjmuje czy nie. To tradycja i choć godziny wieczerzy wigilijnej bywają u nas ruchome to zawsze potrawy są te same. Ruchome w sensie godzinowej. Mój tata był elektrykiem i pracował w systemie czterobrygadowym, więc czasem pracę zaczynał od 14 i wieczerzaliśmy już o 13:00. Córka pracuje na izbie przyjęć i przeważnie ma dyżur w takie dni. No cóż ,nie ma jeszcze swojej rodziny, więc najprościej grafik ustawić tak, aby pracowała w te dni.
A swoją drogą to ciekawe. Nigdy nie słyszałam o białym barszczu na Wigilię. W moich stronach tylko grzybowa. Tam skąd pochodzi tata-barszcz z uszkami, jak w większości w naszym kraju, a może się mylę? Tak czy inaczej bardzo mnie intersesuje kuchnia regionalna. Np dziś Poznań i okolice. Bez rogala świętomarcińskiego i pieczonej gęsi nie ma święta. A u nas ''tylko'' flagi powiewają ,bez gęsiny ,bez rogali ,ot kawałek babki ,kawa i zwyczajny obiad
Chętnie zjadłabym tego rogala. Podobno jedyny taki smak tylko w Poznaniu.
U mnie to Marcin na białym koniu przyjeżdżał. Znaczy pierwszy śnieg. Na Marcina zima się zaczyna. Żadnych tradycji jedzeniowych nie było. Rogale marcinskie jadłam na wycieczkach. Mnie bardziej smakowały te bez certyfikatu niż z.
Na Boże Narodzenie u mnie była zawsze grzybowa, tata nie jadł buraków w żadnej postaci (uraz z Kazachstanu, bo i jego bracia też nie). Dopiero w podstawówce doszedł barszcz czerwony, wymuszony na mamie, bo inni jedli. I jednorazowy karp, którego nikt nie chciał. O barszczu białym słyszałam - zurek na mące pszennej. Nie wiem czy jadłam.
U mnie dania na Wigilię się zmieniają, choć nigdy wsad główny. Tradycyjny zostaje barszcz z uszkami, ten jest stały. Zmienia się ryba, sposób przygotowania, sałatki, ciasta. Pierogów i kapusty z grzybami już nie robię ( tego ostatniego mąż nie lubi, ja się źle czuję po tym). Coraz mniej jedzenia na stole, coraz mniej jemy z wiekiem, aby potem nie dojadać. Coraz bardziej zaczyna przypominać obiad kilkudaniowy, a nie obficie zastawiony stół.
Ja nie pisałam o daniach wigilijnych tylko o tych postnych, jadanych przed nią. Post to umartwianie, więc gdybym miała jeść coś czego nie lubię, to byłby to biały barszcz, łazanki bez mięsa.
Wigilia domowa to poza barszczykiem z uszkami, grzybowa z makaronem wstążki, koniecznie wstążki a nie świderki czy nitki. Pierogi ziemniaczane, z kapustą i grzybami, na prośbę dalszej rodzinki, którą też gościliśmy: kapusta kiszona z grzybami leśnymi. Ryby różne, jakie można kupić: karp, pstrąg czy amur. Smażone, pieczone lub faszerowane-u teściów takie pstrągi bywały z pieczarkami.
Oj ślinka kapie a tu po śniadanku czas na pracę fizyczną, ogród czeka
Najwyraźniej źle zrozumiałam Teraz już wszystko jasne. Przyjęło się, że postne to takie bez mięsa ,ale jakby się ktoś uparł to i rybę nazwał by mięsem , a ona przecież jest głównym składnikiem wigilijnego stołu.
Pisałam w pośpiechu, bo zaraz trzeba było gnać dalej i zbierać chwasty wczoraj wyrwane, składać skrzynki po fasolce i pomidorach.
Ryba to również mięso Nigdy nie zastanawiałam się dlaczego ona a nie pyszny drób? Taka tradycja chrześcijańska i mądrość naszych przodków by wpoić nam zdrowe nawyki żywieniowe lub wykorzystać to czego nigdy w rzekach i jeziorach nie brakowało , wystarczyło zarzucić wędki a wcześniej wydłubać w lodzie odpowiedni przerębel
Piątek, piąteczek, piąteluniek Ech, jak dobrze! W pracy mam nieustający "kocioł" organizacyjny więc chętnie odpocznę. Po 15-ej jadę do rodziców i wrócę dopiero późnym wieczorem. Wczoraj zrobiłam zakupy więc już mam spokój w tym temacie. Autentycznie ciągle coś mi przerywa i nie mam chwili żeby usiąść na moment w Kawiarence. Nawet jeszcze nie zjadłam śniadania a już prawie 11-ta. Tak więc zostawiam herbatę z pigwą i zmykam. Dobrego dnia
Witajcie sobotnio i porannie Wreszcie się wyspałam. Zasnęłam zaraz po 21-ej i obudziłam się o 6-ej. 9 godzin snu. Wyszło że mnie całe zmęczenie tygodnia. Poranek ładny, bo nie pada. Nawet można było zaobserwować jak słońce zaczyna malować niebo. Pierwszy ruch, to była kawa a teraz szklanka pysznej herbaty z pigwą i sokiem z czarnej porzeczki. Skusicie się? Wywieszę flagę nad drzwiami wejściowymi do Kawiarenki - dziś mamy święto. Udanego dnia
to ja dorzucę patriotyczny kapelusz i świętujmy cały dzień albo i dwa
A flagi wokół łopoczą, słonko je oświetla i jest pięknie. Cieszmy się taką nastrojową ciszą, uczcijmy ten dzień wspólnym spacerem, ucztą albo jeszcze inaczej, jak komu pasuje. U nas chyba dzień w ogrodzie, czeka na nas gruby dywan liści do 'wytrzepania czyli zebrania, otulimy nimi delikatne roślinki by chłody im nie szkodziły.
To na bal czas kapcie lub szpilki, szlafrok lub gajer i koniecznie dobry humor. Najlepszego 11go w całym roku, niech nam los sprzyja a wszystko co złe omija
Fotki: wiosna 2023, niech dziś jesień będzie dla nas radosna
I już sobota. Wcale nie czuję, że dziś święto. Jedziemy na zakupy, potem pranie, mąż musi się spakować przed wylotem. I weekend przeleci.
Moja koleżanka tydzień temu zasłabła w domu, weekend przeleżała w łóżku. Miała bardzo wysokie ciśnienie. Pogoniłam ją do lekarza, sądząc, że może miała udar utajniony. Poszła wczoraj. Lekarz też podejrzewał w pierwszym momencie, ale został wykluczony. Natomiast wiadomość gorsza, ma zmiany w mózgu, w poniedziałek się wyjaśni na tomografii czy nowotworowe i jakiej natury. Nie ma łatwego roku. Na koniec marca kręgosłup jej się popsuł (znaczy popsuł to się dawno, tylko teraz wylazło). Miesiąc czasu ledwie chodziła. Z bardzo aktywnej kobiety zrobiła się babcia. Przy jej oczekiwaniu działania w sekundę, każde opóźnienie wywoływało większą frustrację. W końcu dostała blokadę i odżyła. Pojechali na 5 tygodniowe wakacje po Stanach. Po powrocie zaczęła znowu być aktywna - gimnastyka, powoli zaczęła wracać do chodzenia (ona ponad 10 km robiła dziennie). I teraz to. Będę czekała wiesci, oby dobre były.
Oby to nic groźnego, tylko zwykła starość Czas zwolnić, nic na siłę i badać, badać e domu, w gabinetach czy szpitalach. Im wcześniejsza diagnoza tym większe szanse na wyzdrowienie. trzymam kciuki za nas Wszystkie, za te nieobecne również
Niestety zmiany są, to było widać na rezonansie, zrobionym od ręki (miała wizytę wczoraj późnym popołudniem, wyniki dzwonili jej koło 19). Teraz tylko kwestią jest rozmiar i natura tego co narosło. I co z tym zrobić. To jest dobre w Stanach, diagnostyka od ręki, gdy już coś znajdą.
Ja jestem za profilaktyką, regularnymi badaniami, sprawdzaniem. Im wcześniej wiesz, tym większa szansa na wcześniejsze stadium choroby. Albo wykluczenie, co oznacza mniejszy stres, a to ma wpływ na nasze hormony, które mieszają bardzo w organizmie.
Profilaktyka powinna być podstawą, a nawet obowiązkiem wszędzie. Ile ciężkich chorób można byłoby w ten sposób uniknąć a przynajmniej w porę zacząć leczyć.
Zwykle idziemy do lekarza jak nam coś bardzo doskwiera, a wcześniejsze symptomy nazywamy przemęczeniem. Dlatego jak ktoś mówi-bo ten nagle umarł, nie chorował na nic to bzdura. Po prostu nie chodził do lekarza. Jak np. moja sąsiadka. Zawsze z buzi była bardzo czerwona. Pytałam ją czy czasem nie ma nadciśnienia,a ona się z tego śmiała. Zawsze mówiła ,że zdrowa ,że ludzie sami sobie choroby wymyślają ,bo im się robić nie chce...i tak robiła ,aż dopadł ją udar.Właśnie przez nieleczone nadciśnienie. Dziś jest w połowie sparaliżowana. Jakiś czas dochodziła pielęgniarka, ale ostatecznie córka ją wzięła do siebie.
Moja teściowa podobnie. Fakt, że w słusznym wieku, swoje i większość znajomych i rodziny przeżyła. Tyle, że być może mogła ciągle żyć. Ale nieleczone nadciśnienie i początki cukrzycy. Bo przecież nic jej nie jest, człowiek z żelaza. I udar z tego wszystkiego. Brak reakcji na leki, zbyt długie niedotlenienie. I po człowieku.
Moja córka jest hipochondryczka, ma dużo większe odczucia niż są w rzeczywistości. Ale nie bagatelizuję niczego, płacę rachunki. Bo te razy, kiedy chciałam, nawet w myślach, nie mówiąc jej wprost, że wymyśla, zawsze okazywały się czymś.
Tak badania, sprawdzanie i trafiona diagnoza to podstawa. Do tego potrzebny jest sprzęt i dobrze przygotowany personel. U nas to nadal raczkuje, postęp już widać, ale to nadal za mało, za wolno.
Sprzęt, personel na nic, jak brakuje woli podejrzanego o bycie chorym. Nasza ludzka mentalność- jak nie będziemy mówić to problem sam zniknie.
W Stanach podstawowa opieka kuleje, z powodu ubezpieczycieli, lekarz boi się dać skierowanie na badania specjalistyczne. Ale również przychodnie żyją z badań podstawowych, bo mało kto idzie do lekarza z przeziębieniem czy wirusówka. I to pozwala na wcześniejsze wykrycie chorób, bo zmian we krwi czy w rentgenie nie da się oszukać. Dlatego pamiętają za pacjenta o terminach. Bo to pieniądze dla nich. Jeszcze tylko wola pacjenta potrzebna. Mój znajomy wyhodowal raka wątroby 4 stopnia, będąc pracownikiem naukowym na uczelni, z bardzo dobrym ubezpieczeniem. Albo moi lekarze - czyszczą żyły ze zmian miażdżycowych (między innymi), wiedzą co to powoduje, a odżywiają się, pożal się Boże, jakby żyli poza problemem.
Dobra niedzielka U nas chłodno, bez słonka, trudno trzeba przetrwać ten smutny miesiąc. Komu kawy czy herbaty z sokiem?? Leniwy poranek, wokół cisza, chyba sąsiedzi odsypiają wczorajsze bale. Tylko za oknem ptaki świergolą, czasami dzięcioł postuka by nam przypomnieć o chłodzie i naszych obowiązkach. Nie ma rady, wyskakujcie z kasy i kupcie ulubione kule czy słonecznik do ptasiej stołówki. Zamówienie poszło, za 2a, 3y dni przywiozą i zasypię, rozwieszę karmniki by już nie wysłuchiwać najsmutniejszej melodii na świecie: 'nic nie jedliśmy od ... paru minut Jest pełno świeżonki, ale komu chciałoby się latać i szukać robali, skoro można żałosnymi trelami wyżebrać od człowieków wszystko czego ptasia czy kocia /dzikuski podchodzą już od dawna/ duszyczka zapragnie. Fajne te człowieki, takie nie za mądre, wręcz głupawe owijamy ich wokół dzioba czy ogona jak chcemy Teraz czas na nasze korytka, pędzę bo stygnie karma na stole ;) Smacznego dnia ze słonkiem lub bez
Witam niedzielowo Ja jestem tuż przed drugą kawą. A Wy? Wczoraj udało mi się nie zapomnieć i zrobić ciasto na piernik. Teraz zaczyna się leżakowanie Nie dodaję orzechów do środka, bo potem przekładam masą orzechową więc nie ma co przeginać, ale tym razem dodałam do środka żurawinę. Czy to dobry pomysł? Okaże się. Jest lekko kwaskowa więc może być fajny efekt smakowy. Obadamy w grudniu. Jak zwykle wyskrobywałam resztki z drewnianej łyżki i mimo, że to surowizna było przepyszne Dziś w łanach pieczenie dyni. Może zrobię z tego zupę...? Zobaczę. Pogoda całkiem przyjemna ale w zapowiedziach są spore chmury. A co tam u Was? Jakieś smaczne plany obiadowe? Dobrego dnia
Jakie ładne serce ,jak piernikowe toruńskie. To mi przypomina ,że po niedzieli muszę zarobić ciasto i to ,że coraz bliżej do Świąt a najlepsze jest to oczekiwanie
Na dworze plucha jak na listopad przystało Za to w domu ciepło i pachnie gotującym się obiadem. U mnie wiadomo -rosół a na drugie zrazy ze schabu,czerwona kapusta i kluski śląskie. Do tego kompot malinowy. Na deser budyń
Ja wpraszam się na taaki obiadek. Aż mnie ssie z łakomstwa, nie z głodu bo zjadłam super śniadanie i deserowy makowy zawijaniec /z aldika/.
U nas od wczoraj stoi gar rybnego "leczo, z makaronem z czerwonej soczewicy, pomidorkami z puszki i oliwkami + ogórki ostre musztardowe z naszej piwniczki /wg alman/. Jeśli ktoś zacznie grymasić to mam schab i na szybko uduszę na maśle klarowanym plastry mięsa + ananas i posypię serem. Tylko żurawiny mi brak, może by tak śliwki suszone ?? w środeczek ananasa Może być smacznie i wykwintnie
I już niedziela, za niedługo wyprawię męża w świat. I będzie spokojny, samotny tydzień, w połowie wolny.
Dziś na obiad planuję schabowego opanierowanego w zmielone chicharrones (chipsy ze świńskiej skóry). Lubię je jeść, mam ulubiony rodzaj, ale ciągle mnie kusi na inne smaki i marki. Jak nie smakują to miele na panierke. Coś opanierowane w tym smakuje jak usmażone na smalcu. Do tego będzie surówka z kapusty, marchwi i ananasa. Wynalazłam pomysł przy okazji poszukiwania innego przepisu (na krewetki bang bang), bo nigdy nie pamiętam co się daje do sosu. Oczywiście nie robię jak w oryginale do końca, ale jak widzę listę składników to wiem co zmodyfikować.
Dziś na dyniowo Upiekłam połówkę dyni hokkaido w piekarniku. Jak wystygła, to dodałam do niej opakowanie serka śmietankowego Almette i dużą łyżkę chrzanu żeby nie było mdłe. Wszystko rozgniotłam z łatwością widelcem. Przyprawiłam i gotowe. Powiem Wam, że całkiem smaczne
Dzień dobry, chociaż 13ty Niech będzie wesoły, na przekór przesądom i złośliwym trollom. Ja nie mogę narzekać na 13kę, mimo różnych wpadek bywała szczęśliwa. Niech ta dzisiejsza nie będzie gorsza dla nas wszystkich. Zacznę od przeglądu domowego, czego nam na już potrzeba a co mogę później dokupić. Drobne porządki poniedzielne, później ostatnie chwasty wykarczuję. Obiadek będzie schabowy, dodatki selerowe i buraczane, bez deseru. Nareszcie ucichły maszyny rolnicze i można spokojnie wypić kawę,posiedzieć, poczytać. Pierniki już dojrzewają a ja nawet świeżej przyprawy nie mam, może wieczorem dla relaksu utrę w moim moździerzu małą porcję wg nowego przepisu. Zobaczę jak nam posmakuje, jako dodatek do kawy lub grzańca, może w grudniu do świątecznego miodownika?? lub biszkoptu korzennego?
Wczorajszy schabowy w chicharrones. Plus rewelacyjna surówka, spróbujcie kapustę z z ananasem, pycha. Gdyby był mąż byłyby jeszcze ziemniaki. Ale mam kilka, akurat na dwoje, zostałoby mi takie nie wiadomo co, gdybym tylko dla siebie zrobiła. Mąż już w Londynie, kieruje się do bramki i zasypuje informacjami.
Ja zaraz śniadanie i trzeba ruszać do pracy, samo się nie pójdzie. Ale to będzie krótki tydzień.
W oryginale był z puszki, ale ja nie lubię, więc poszedł świeży. Kapusta, ananas, czerwona papryka, kolendra zielona (u mnie suszona), sok z cytryny, majonez. Majonezu mało, bo i tak popłynie pod wpływem cytryny. Reszta na wyczucie, żeby była surówka z kapusty mimo wszystko. Można też zamiast majonezu zrobić winegret z oliwą, cytryną, musztarda (to był oryginał), ale ja wolę białą kapustę z majonezem, nie wiem czemu akurat tak.
Smażony schabowy ?? czy bardziej grillowany bez tłuszczu? Panierka wygląda jak malowana, żadnych śladów po oleju. Zjadłabym, ale u nas wszystko od dawna bez panierki: ryby, mięso i krokiety też. Mam tylko kiszoną, chyba z ananasem nie wyjdzie smacznie. Świeże ananasy to u nas rzadkość, ja chyba nigdy nie kupiłam, może kiedyś jadłam na imprezie.
Kiedyś spróbuję, biała kapusta zawsze mi smakuje, w każdym zestawie.
Smażony na mieszance smalcu, wytopionym kiedyś tam z boczku i oleju (bo było za mało). Jako, że panierka ze skóry świńskiej (wyprazonej), to tłuszcz został na patelni - panierka tluszczoszczelna, hehehe.
Pomysł nie jest mój. I akurat jako podpowiedź mam go z Polski. Długo nie mogłam się zdecydować. Aż miałam średnio zjadliwe te chipsy. Na panierke nadały się idealnie, była okazja wypróbować. I choć dobre, to nie kupuję specjalnie chipsów, aby z nich zrobić panierke, tylko wtedy jak trafią się te niejadalne w pierwotnej postaci.
Kiedyś robiłam smażony ser w tej wersji, chipsy zrobiły super skorupkę, ser nie przeszedł przez. Tyle, że to ma skwarkowy zapach. Nie do wszystkiego pasuje.
Witam poniedziałkowo Dopiero teraz mogłam przyjść, bo od rana mam urwanie głowy. Co próbuję zrobić, to za chwilę już zaczynam coś innego, wracam do tamtego a tu znowu coś nowego i tak w koło. Oby poniedziałek nie był zapowiedzią całego takiego tygodnia Teraz przyszłam się przywitać i zmykam do kuchni, bo czas zjeść jakiś obiad. Na szczęście mam pierogi ruskie, to szybko podgrzeję. Miłego wieczoru jeszcze
Dziękujemy Miły wieczór bo wszyscy w domku, ja wyczyściłam swoje grządki i mam spokój aż do sadzenia ozimin, czosnku i może cebulki. Poza tym muzyczka nam gra, koty mrrruczą i odpoczywamy po pracowitym dniu.
Dzisiaj 13go listopada obchodzimy Dzień Placków Ziemniaczanych
wyczytałam w sieci parę trików: Gessler dodaje łychę kwaśnej śmietany do surowego ciasta; Makłowicz drożdże, 25g na 1,5 kg ziemniaków /zasypuje je łyżeczką cukru, zalewa letnim mlekiem i odstawia na 15minut/; Ewa W. lubi tarty ser zółty i czosnek; Kuroń Junior przesmażony szpinak i piecze placki w piekarniku.
Aż mnie naszła ochota na placki, jak przerobię kolację obiadową, to chyba wyjmę mrożone i parę sobie usmażę, zjem ze śmietaną
Dzieńdoberek I kolejny dzień, wyspana i gotowa do pracy, ale najpierw kawusia. Potem chyba kuchnia i pielenie ogródka" a dokładniej zbieranie chwastów wczoraj wykopanych. Grządkę pod czosnek ozimy jeszcze wygładzę, ostatnie selery wykopię może, zobaczę. W nocy u nas padało, teraz wieje mocny wiatr, zimno ale rześko, jakby zima była blisko. Placków nie smażyłam, nie chciałam z ciężkim brzuchem zasypiać, bo wtedy wiadomo, koszmary najgorsze przychodzą. Komu kawki, herbatki czy tylko wody? A może soku, to wycisnę buraczano-selerowy z pigwą albo cytrusowy Kawa już pachnie, to podaję, smacznego i dobrego dnia
Ja poproszę o herbatkę, bo na kawkę za późno. Wreszcie siadłam po wyjazdowym i pracowitym dniu. Rano odwiozłam samochód do lakiernika. Tam już na mnie czekał tata i zaprosił na śniadanie. Po obfitym jedzonku kawusia z imbirem ,cynamonem i miodem. Dobra, rozgrzewająca. Posiedzieliśmy ,pogawędziliśmy i do domu. A w chacie jak to zwykle bywa ,szybki obiad i robienie ciasta na piernik. Przed chwilą wyniosłam do piwnicy. Tata już zaklepał jeden pierniczek
Makowiec na pierniczkach? Ciekawie, dwa w jednym za jednym zamachem U mnie zawsze piernik i makowiec oraz pierniczki i ciasteczka orzechowe. Sernik rezerwowany jest na Wielkanoc.
Witam wtorkowo Byłam w pracy przed czasem ale niewiele mi to dało, bo i tak jestem w niedoczasie. Póki co inaczej nie będzie. Na dodatek dziś mam wizytę kontrolną u lekarza więc muszę wyjść z biura w połowie dnia. Nie lubię tego. Trzeba sięgnąć po kanapkę, bo później nie będzie kiedy więc zmykam. Dobrego dnia
Ostatni dzień w pracy, od jutra wolne do niedzieli. Hurra. I przyszły tydzień też krótki, tylko trzy dni. Bo święto- Thanksgiving.
Na jutro zaplanowany dzień lenia, pojutrze do dentysty - nowe ramki na zęby oraz czyszczenie. Skoro wyleze z domu, to pozałatwiam trochę.
Moja koleżanka ma tętniaka na mózgu. W czwartek idzie do ogólnego, od razu skierowanie na operację. I teraz tylko, aby nie pękł. Oby ciśnienie się jej unormowało.
Witam deszczowo jak to jesienią, normalny listopad bo liście i deszcz padają. Roślinki zbiorą zapasy wody i przezimują spokojnie, nie uschną z braku wody. Dzisiaj mam luzik, jak pada to nie pracuję 'w polu i obiad od wczoraj też mam - schabowe rozbiłam, obsmażyłam i przykryłam plastrami ananasa z puszki + śliwki suszone. Pyszne i pożywne, ledwo 2a takie wcisnęłam. Do tego sałatka: duszone buraczki, ostatnie w tym sezonie, seler mój posiekany i pigwy. Doprawiłam na ostro papryką i płatkami chilli, tymianek i szczypta goździków mielonych. Też dobra bombka witaminowa. Dzisiaj chyba ocet pigwowy zaleję w słoju, by spady z drzewka zagospodarować, te mniej dorodne. Ładniejsze zjemy w surówkach lub podsmażę z karmelem. Poza tym nic ciekawego nie mam w planach. Piszcie co planujecie, pierniczcie' czyli opowiadajcie o sobie, znajomych. Wiele naszych Pań pewnie chętnie poczyta, po cichutku, bez rozgłosu i logowania. Szkoda, że nie możecie lub nie chcecie tutaj wstąpić. Tęsknię bardzo za Wami Pozdrawiam i fajnego dnia życzę nam Wszystkim
Przepis mam 1n podstawowy: wyszorowaną pigwę obkroić razem ze skórką /nie wydrążać bo to straszna praca/, posiekać; cukier /ilość zależy od naszych gustów/ z wodą skarmelizować na złoty kolor w garnku z grubym dnem lub głębokiej patelni z pokrywką; wsypuję posiekaną pigwę i mieszam, jeśli karmel jest zbyt twardy dolewam wodę lub sok /u nas często malinowy/, aż do rozpuszczenia karmelu; jak pigwa zmięknie i zacznie rozpadać się to dodaję przyprawy /cynamon, imbir, mielone goździki i kardamon, wanilię/.
Jak chcę urozmaicić to dodaję krojone jabłka, rodzynki lub pokruszoną czekoladę i sok z malin. Nie pasteryzuję, przechowuję w lodówce, bo i tak szybko schodzi. Można gorącą masę przełożyć do słoiczków, zakręcić i odwrócić. Jak ostygną, wieczka będą zassane czyli z dołkiem w środku to jest ok i można wynieść do chłodnej piwnicy. Inny sposób to mrożenie w pojemnikach, ale do tego potrzebna spora zamrażarka. Tak mrożę pigwę podsmażoną, osłodzoną do ciast i rogalików.
Polecam też karmelową maślaną czyli karmel zdejmuję z palnika, dodaję masło i mieszam aż połączą się, wsypuję siekaną surową pigwę i duszę do miękkości, doprawiam i gotowe smarowidło mam. Nigdy nie pasteryzowałam maślanej pigwy. Jak mam zapas galaretek to suche wsypuję do gorącej, pod koniec grzania, mieszanki i taka marmolada może spokojnie stać długo w słoiczkach.
Dużo wklepałam, ale pewnie nie wszystko wyjaśniłam, jak masz wątpliwości to pisz, chętnie odpowiem co znam z moich eksperymentów i co wyczytałam w sieci lub mówią sąsiadki o swoich dżemach,nalewkach i octach
I jeszcze taki artykuł mam w ulubionych: 'Przetwory z pigwy do herbaty ale nie mogę wkleić aktywnego linku z onet'u, można tylko poszukać na ich stronach : styl życia/fajny ogród.
Dopisano 2023-11-15 19:52:23:
Skopiuję wybrane przepisy z całego artykułu, źródło: onet Jeśli komuś przypadną do gustu to fajnie * Pigwa do herbaty
1 kg pigwy
2 szklanki cukru
100 ml wody
Pigwa na zimę powinna być przygotowana w średniej wielkości słoikach, tak by można ją było szybko zjeść. Po otwarciu może stać w lodówce, jednak nie dłużej niż kilka dni.
Owoce dokładnie umyj, najlepiej wyszoruj szczoteczką.
Pokrój je w ćwiartki i usuń gniazda nasienne. Następnie podziel je na mniejsze cząstki – plasterki lub kostkę.
Zagotuj wodę z dodatkiem cukru i mieszaj aż do rozpuszczenia kryształków.
Ułóż owoce w słoiku i zalej zalewą cukrową.
Od razu zakręcaj i pasteryzuj przez 15-20 minut.
** Do herbaty często stosuje się konfiturę z pigwy.
Można ją użyć do posłodzenia naparu, zamiast cytryny i cukru. Jeśli dżem jest kwaśny, do niezbyt gorącej herbaty można dodać trochę miodu – wtedy działanie antygrypowe i pobudzające odporność będzie znacznie większe.
Konfitura z pigwy w słoiku może być przechowywana przez cały rok, a ty możesz się nią raczyć od czasu do czasu, na przykład, kiedy poczujesz, że bierze cię przeziębienie. Pigwa na zimę nie jest trudna do przygotowania. Potrzebujesz:
1-1,5 kg owoców,
4 szklanki cukru,
opcjonalnie 1 łyżka cynamonu.
Tak przygotowana konfitura ma wspaniały, słodko-kwaśny smak i można stosować ją nie tylko do herbaty, lecz także ciast, deserów czy po prostu na kanapkę.
Owoce umyj, pokrój w ćwiartki i usuń gniazda nasienne.
Zetrzyj na tarce o grubych oczkach.
Startą pulpę zagotuj w niewielkiej ilości wody. Czas gotowania to około 30 minut – aż owoce zmiękną.
Odcedzoną pigwę przełóż na patelnię, dodaj cukier i nieco cynamonu.
Ciemnopomarańczowy kolor oznacza, że konfitura jest gotowa.
Przełóż konfiturę do słoików i pasteryzuj przez 15 minut.
***Nalewka z pigwy jest także niezwykle skutecznym środkiem przeciw przeziębieniom. Możesz stosować ją do leczenia przeziębienia lub profilaktycznie w okresie przeziębień, zwłaszcza po wychłodzeniu i zmarznięciu.
2 kg owoców,
0,5 l spirytusu,
0,5 l wódki,
1 kg cukru
Warto przygotować nalewkę, chociaż małą porcję z połowy składników. Dzięki temu w okresie grypowym będzie można się nią wspomagać. Wystarczy 1 łyżeczka do herbaty, aby dostarczyć sobie dużą dawkę leczniczej witaminy C i właściwości antybakteryjnych i antywirusowych.
Przekrój owoce na pół i usuń z nich gniazda nasienne.
Zetrzyj je na tarce o grubych oczkach.
Przełóż pigwę do dużego słoika, zasyp ją dużą ilością cukru.
Po mniej więcej tygodniu wlej do nastawu spirytus. Nastaw powinien leżakować mniej więcej przez 30 dni w chłodnym miejscu.
Odcedź owoce, odciśnij z nich sok. Powstały płyn połącz z wódką.
Przelej do butelek.
Nalewka jest gotowa po min. dwóch miesiącach leżakowania.
**** Suszona pigwa
W ten sposób także można przechowywać je bardzo długo i dodawać do herbaty zimowej, z cynamonem, goździkami, kardamonem i sokiem z malin.
Umyj pigwę, pokrój w ćwiartki, usuń gniazda nasienne.
Pokrój owoce w cienkie plasterki.
Rozłóż na blaszce papier do pieczenia i ułóż cienko plasterki pigwy.
Wsuń blachę do piekarnika rozgrzanego do 70 stopni.
Podsuszyć owoce przez 30-40 minut, a następnie jeszcze dosuszać je na kaloryferze, albo zostawić w piekarniku na jeszcze godzinę w temperaturze około 50 C
O jej, ale sobie zadałaś dużo trudu. Bardzo dziękuję. Wszystko jest doskonale objaśnione. Myślę, że w weekend coś zrobię. Mam sporo pigwy, ale jest taka mała i zielona. Mimo wszystko spróbuję Jeszcze raz dziękuję
Witam środowo Ale wczoraj lało! Do tego jeszcze wiatr - br! Trochę sobie pobiegałam po deszczu, bo miałam daleką drogę do lekarza na kontrolne badania. Tam odstałam ponad trzy godziny ale na szczęście mam to już za sobą i najważniejsze, że wszystko jest w normie. Zostawiam herbatę i zmykam, bo pracy mam od groma i jeszcze trochę. Miłego dnia
Brrr jaka plucha, zimny wiatr w oczy dmucha. Wyjątkowo dzisiaj niefajnie, ale co zrobić ,takie uroki listopada. Ciekawe jakie będą święta. Już prawie nie pamiętam kiedy były białe,no ale cóż ,jaki klimat taka zima.
Właśnie zaparzyłam gorącą herbatę ,napijecie się?
Co dzisiaj u Was na talerzu? U mnie zupa fasolowa. Będę robiła z drugi raz w życiu,dacie wiarę? U mnie zawsze bywała po bretońsku albo z kapustą i to babcia gotowała. Co zatem mnie skłoniło ,żeby ugotować? Koleżanka. Ostatnimi czasy bardzo dba o swoje kości ,a że ostatnio narzekałam na swoje kolana poleciła mi gotować groch i właśnie fasolę. Trochę stawałam okoniem twierdząc ,że na kości najlepsza galareta ,a ona '' i co, jesz tą galaretę ,a kolanka dalej bolą,bierz się za fasolę'' No i dzisiaj będę gotować, ciekawe czy nam posmakuje,bo przecież nie gotuję tylko dla siebie. Właśnie szukam przepisu Tymczasem pozdrawiam życząc miłego dnia
Fasolówka, mniamm, moja ulubiona zupa domowa. Z wędzonym boczkiem, gęsta aż łycha stoi, mogłam jeść codziennie. Sama chyba gotowałam jej namiastkę, na fasolce z puszki i z makaronem. W domu zawsze z warzywami, mięsem i fasolą wymoczoną w wodzie /odstała przez noc/.
Wybrałam taką prostą zupę i wyszła naprawdę dobra ,a myślałam, że nie będzie mi smakować. A z puszki chyba dobry pomysł,bo nie trzeba moczyć i szybko się ugotuje. Np jak robię marchewkę z groszkiem ,to daję zawsze groszek z puszki . O wiele lepszy smak niż świeży czy mrożony. Przynajmniej ja jestem takiego zdania.
Ja uwielbiam fasolę Jaś. Gotuję do miękkości, dodaję do podduszonej cebuli i przyprawiam mielonym kminkiem, pieprzem i solą. Proste ale pyszne. Ciekawe z tą fasolą - trzeba próbować.
Jaśka zawsze gotowałam ''po bretońsku'' ,ale to zawsze to i tak rzadko. Może 2,góra 3x do roku. Gdzieś omijałam fasolę szerokim łukiem Za to latem x w tygodniu była u nas szparagowa. Babcia gotowała pyszną kapustę z ciemnym grochem. Jaka była pyszna ,na jednym talerzu nigdy się nie kończyło. Próbowałam zrobić taką samą,ale nigdy nie udało mi się odtworzyć tego smaku. Poza tym ,nie wiem jak u Was ,ale u nas od paru lat ciężko dostać czarną fasolę czy też czarny groch ,bo i tak ją nazywają.
Leniwy poranek rozpoczęty. Śniadanie zjedzone. Odgrzewane placuszki racuszki, z bitą śmietaną i ananasem. Musiałam wypróbować nowy mikser bezprzewodowy, działa dobrze, choć ma chyba mniejszą moc (prędkości) niż ten na "sznurku". Ale był w dużej promocji, chciałam wypróbować. Generalnie kupuję takie ręczne miksery najtańsze, bo i tak nie ma gwarancji, że będzie długo działać. Tani się wymieni bez żalu. Nowego kitchen aida nie cierpię. Zrobili większą mise, nawet jak ciut większa pojemność, to misa bardziej płaska i wszystko lata na boki przy wyższej prędkości. Przy poprzednim KA nie miałam miksera ręcznego, teraz głównie z niego korzystam.
Zaleta tego luzem - jak coś musisz na szybko z innego miejsca, bierzesz to co miksujesz ze sobą i stawiasz tam gdzie jesteś.
Poza tym będzie wanna z bąbelkami. Trochę sprzatania- łazienki, ogarniania korespondencyjnej makulatury (normalnie to na kupkę).
Na obiad będzie sałatka z gruszkami. Jak zwykle oczy w sklepie chciały, a gęba średnio może. I teraz trzeba zjadać na już. Do tego ser - mam taki moczony w winie, średnio mi smakuje (nigdy więcej sera w winie, powtarzam po raz kolejny, do kolejnego zakupu, bo fajnie wygląda), jakby było za mało go, uzupełnię parmezanem.
Jutro dentysta, ploty u koleżanki oraz spotkanie z nową siłą sprzątającą w pracy (mam pokazać dom, żeby wyceniła). Piątek znowu domowy, chyba, żeby nie.
Moja koleżanka dzisiaj ma już wizytę u neurochirurga, zaraz też pewnie operacja. A może tylko zabieg, bo teraz nawet nie trzeba operacji, tylko tętniak sobie zostaje gdzie jest, a jedynie zamyka się dopływy krwi do niego, to działa jakby go nie było. Tylko wszystko zależy od miejsca. Oby u niej skończyło się na zabiegu.
Może tak zdecydują, bardzo dobry sposób, przestanie zagrażać zdrowiu, nie urośnie a pacjent po zabiegu jak u dentysty, idzie do domu. Mogliby taka metodę wypracować by 'zabijać nowotwory złośliwe.
Ooooo, to to to! Zawsze mnie zastanawia dlaczego wymyślają kolejne leki na nowotwory a żaden w 100% nie daje pewności wyleczenia...? Czyżby znów chodziło o pieniądze?
Wiele chorób można wyleczyć albo przynajmniej 'zaleczyć czyli zahamować by pacjent mógł funkcjonować w miarę normalnie. Dlaczego w XXI wieku nadal masowo ludzie umierają na raka, stwardnienia rozsiane, cierpią przez wiele innych chorób? Nie ma funduszy, ni woli naszych 'najwyższych bo przecież musimy podbijać kosmos, toczyć wojny, bezsensowne walki, o co?? o nic.
Słabo mi wychodzą modlitwy, ale modlę się jak umiem o rozwój cywilizacyjny, w kierunku poprawy naszego życia. Może nasi władcy pochylą się nad zwykłym, zabieganym i zalęknionym obywatelem, dofinansują profilaktykę, skrócą kolejki do specjalistów. Znowu rozmarzyłam się, to dlatego że słonko wyszło zza chmur.
Czas bym i ja wyszła, ogarnęła karmniki i poidełka dla dzikusków ogrodowych. Trzymam kciuki za oświecenie ludzkie, cuda jednak zdarzają się, niezbyt często, ale jednak. Miejmy nadzieję, wiarę w sercach i wolę przetrwania dla nas, dla rodziny i przyjaciół
Witam czwartkowo Dzionek w pracy powoli zbliża się do końca. Znowu śniadanie z doskoku. Dobrze, że mam zawsze gotową kanapkę, bo nie szło by inaczej zjeść. Czwartek, to mój dzień na zakupy. Wzięłam kartkę żeby coś sobie napisać i...pusta głowa. Jakoś brak pomysłów. Trudno - pomyślę w sklepie O! Wiem! Zrobię w weekend gar krupniku i znowu będe miała z głowy obiad na cztery dni. Wiem wiem, u Was pewnie by coś takiego nie przeszło Ale co tam! Lubie krupnik Dobrego dnia
Ja też lubię krupnik, może nie aż tak jak fasolową, ale też jadłabym parę dni pod rząd. Przyznam się, że nie pamiętam kiedy gotowałam Gorzej z eMem, nie przepada za zupami, może to moja wina - nie umiem tak smacznie gotować jak powinnam
Ja bez listy to się nie mam co na zakupy wybierać. Będę się pętać między półkami, o tym co miałam kupić zapomnę, za to będzie wiele innych rzeczy. Jak zapomnę listy z domu, ale wszystko spisałam, wtedy lista siedzi w głowie. Moja lista jest spisana układem sklepu, żebym nie musiała chodzić dwa razy, zawracać itp, idę i kupuję co na liście, rzadko poza, chyba, że wpadnie mi w oko w trakcie szybkiego marszu. Albo mam hasło bez precyzowania, wtedy coś tam oglądam więcej. Do tego zawsze robię listę z gazetką promocyjną, kupuję co aktualnie w promocji, czasami robi się zator w lodówce przez to, ale to rzadko.
Mój mąż lubi "zwiedzać ", oglądać, dotykać. Jak idziemy razem do Lidla, ja zrobię całe zakupy, on nie obejdzie do końca środkowego "śmietnika". W międzyczasie rozprasza mnie i znosi "fajne" rzeczy, niektóre faktycznie fajne, których bym sama nie zauważyła, nie wiedziała o istnieniu, nie czułabym braku. Wolę chodzić sama.
Dzisiaj idę pooglądać worki cukru, cebuli, ziemniaków... otworzyli blisko nas (w zasadzie to będzie najbliższy z możliwych na odległość sklepów) sklep zaopatrzenia restauracji, gdzie nie potrzeba karty czy rejestracji. Najbardziej zależy mi na mięsie i rybach, pooglądam ceny, jakość czy warto. Jutro jest oficjalne otwarcie (wstęga już była), całodniowe party. Tyle, że może być dużo ludzi, ja i tak niczego w aparacie nie spróbuję. Dzisiaj może być spokojniej. Mam kupon na otwarcie do zrealizowania, więc pewnie coś tam kupię.
Widzę, że mamy podobny system. Zazwyczaj maszeruję po zakupy z kartką, rozpisaną regałami począwszy od wejścia. Też przeglądam gazetkę promocyjną i wtedy sobie dopisuję jak jest coś interesującego. No a temat męża w środkowych regałach, to jest dokładnie taki sam "system". Znika jak tylko wejdziemy do sklepu. Coś mi pokazuje z pytaniem i co ty na to? Ja zazwyczaj stwierdzam "a po co nam to?' Ale czasami widzę, że jest zdecydowany i wówczas nie oponuję, bo widać, że jest zdecydowany. Te środkowe regały w zasadzie rzadko mnie obchodzą. Ja jestem minimalistką i nie lubię gromadzenia "przydasiów".
To nawet mężowskich mamy podobnych. Też zawsze pytam po co Ci to, sprawdź najpierw czy nie leży w domu jeszcze nieodpakowane. A jak widzę, że naprawdę chce, nie oponuję, przecież to on jest głównym zarabiającym. I tak mam dobrze, że każdy zakup konsultuje, pyta się czy może. Ja robię podobnie, kasa jest wspólna przecież.
W przypadku sprzętów domowych - on nie korzysta albo w minimalnym zakresie. A to on prędzej kupi niż ja.
Piątek, piąteczek, piąteluniek - jupi! Przyszłam do pracy pół godziny przed czasem żeby mieć spokojną chwilę na herbatę i tez na Kawiarenkę Wszystko dlatego, że obudziłam się dużo za wcześnie ale cała rześka i zwarta do zadań nowego dnia Pewnie jak zawsze szykuje się zamieszanie, ale w piątki wszystko idzie przetrzymać Po pracy mam umówioną wizytę u fryzjera. Czas podciąć włosy. Nie chce mi się iść - jak zwykle. Tym bardziej, że od wczoraj jest taki zimny wiatr, że lepiej nigdzie się nie wypuszczać. Herbata paruje, aromatyczna świeczka się pali...zaczynamy dzień. Oby był dla nas wszystkich łaskawy
Witam piątkowo U nas mokro, bez wichury i zimno. Wczoraj przycięłam swoje krzaczki malin a dzisiaj chciałam wyrwać chwasty. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Muszę też obiad kombinować, chyba usmażę placki ziemniaczane. Chodzi za mną surówka z selera, orzechów siekanych i może z rodzynkami, śmietaną i miodem? Jak nie ruszę 'w pole to może dzisiaj ta surówka trafi na nasz stół?
Ja podobnie jak Smakosia, wyspana od 5tej, koty od razu wyczuły, że nie śpię i zaczęły swoje harce łóżkowe Teraz one po wczesnym śniadanku śpią, ja po kawusię i do pracy gnam, bo dni krótkie i coraz krótsze a ja, po niedźwiedziemu lub jeżowemu, zapadam w sen-letarg zimowy już po 8mej.
U nas też mokro bo wciąż pada. Od tej pogody rozbolała mnie głowa.
Ciekawa jestem co u Alman. Mam nadzieję ,że tu zagląda i że czuje się lepiej.
Po cichu żywię nadzieję, że poczujesz się na tyle dobrze, że otworzysz grudniową kawiarenkę Odezwij się proszę ,jeśli możesz ,bo bardzo Ciebie brakuje kochana Almanko. Podobnie jak Nadii i dziewczyn które niegdyś tu z nami były..
Po cichu??, ja to wrzasnę na całe Żarłokowo hej, heeej gdzie jesteście?? Alman, Nadia i Mariola, i kto zechce jeszcze tutaj wstąpić. Czasy takie zabiegane, dni krótkie i można osłabnąć, ale nie zapominajcie o naszej przytulnej Kawiarence Czekamy tutaj, kawę parzymy, herbatę całymi dzbankami serwujemy i wszystko to dla miłych gości. Grudzień już niebawem i ?? nas tak malutko, że smutek za serce i gardło łapie Przybywajcie, na Święta stoły i ozdoby przygotować pomagajcie
Wczorajszy dzień przeleciał nie wiem kiedy. Ploty u koleżanki zaliczone.
Szynka świąteczna (z pracy męża, do wyboru było szynka, indyk albo worek słodkich ziemniaków) w domu, kolega przywiózł. Teraz trzeba wymyślić co z tym zrobić. Ona jest słodka, bo taka tradycja tutaj. Z całym indykiem to kompletnie nie wiedziałabym co zrobić, mój mąż nie zje niczego co ma kości, ja nie będę się bawić w obieranie dla niego. Upiec i zjeść tylko pierś? Ale może za rok się zdecyduję. Zobaczymy.
Dobry wieczór Dzisiaj jednak pogoda nam darowała trochę słonka, mogłam dokończyć prace przy malinach, a nawet dalej zawędrowałam. Poza tym surówka selerowa fajna wyszła: surowy seler drobno siekany, posoliłam lekko, skropiłam mocno octem pigwowym i dodałam drobno krojone daktyle, rodzynki i skórkę pomarańczową utartą /gotowiec lidlowy/. Jak odstała troszkę, dodałam śmietanę gęstą, kwaśną i posypałam domową przyprawą korzenną. Bardzo nam smakowała, ja pożarłam ze śmietaną a eM wolał taką bez.
Przyprawa korzenna z powyższego, wklepanego tutaj przepisu wyszła dobra, ale musiałam dodać skórkę pomarańczową i anyż by zapachniała jak lubimy. Na koniec wsypałam cukier waniliowy, z ciekawości, nie popsuł smaku. Nie mieszałam całej porcji, za dużo by to było jak na nasze potrzeby. Teraz ledwo się ruszam po ogrodowej zaprawie, ucieraniu kardamonu, pieprzu (kolorowego) i ziela, i obżarstwie plackowym, ziemniaczanym Spokojnej nocy
Witam sobotnio O ludzie! Nie pada! Ale miła odmiana Wczoraj ścinanie włosów zostało zaliczone. Mój fryzjer rzadko potrafi mnie uczesać więc jak wstałam, to aż się siebie przestraszyłam Trzeba się szybko ogarnąć, bo rano spodziewam się gościa. No ale póki co kawa a do niej jak zwykle jabłkowe herbatniki bez cukru z Lidla Taka mała, poranna przyjemność. Wczoraj padało cały dzień. Pogoda nie dodawała energii. Jak wróciłam do domu, to wrzuciłam sobie pizzę do piekarnika i miałam super obiad. Tak tak, serio. Trafiłam kiedyś na taką mrożoną bio, wegetariańską z dużą ilością bakłażana i papryki w różnych kolorach. Naprawdę super smak. Na dodatek cieńka a ja taką lubię najbardziej. Jak przeczytałam o tych plackach ziemniaczanych, to aż mi ślinka poleciała. Oj, też bym zjadła. U mnie dziś będzie gotowanie krupniku na żołądkach z indyka. A póki co trzeba zrobić kubek herbaty i wypić jeszcze przed śniadaniem żeby pobudzić soki trawienne. Dobrego dnia
Nasze placki też 'na leniwca, z zamrażarki. Lubię je, aldikowe, są prawie bez mąki. Kiedyś polowałam na promocje innych placków, bo bez niej były bardzo drogie.Zniknęły bez śladu, tak jak i frytki /z aviko/, wyparły je inne, tańsze zamienniki. Trudno, czas na domowe frytki, wg przepisów wużetowych. Najpierw jednak muszę starą frytkownicę odkopać i zalać świeżym olejem.
Dobra sobotka Jak to w listopadzie, mokra i zimna. Dłuugo było fajnie, cieplej więc nie narzekam już na pogodę. Cieszy mnie każdy, nawet szary i mokry dzień. Fajnie jest, kondycja w normie, nogi od prac w malinowym chruśniaku już nie bolą a ręce ok. Coś chrupie w kręgosłupie, ale to chyba norma dla wiekowych, pracujących fizycznie kobiet. Obiad w planach, deser eM przywiózł wczoraj z cukierni, nawet niezłe ptysiaki z kremem budyniowym lub podobnym. Ja jednak wolę tradycyjne ptysie z masą białkową ubijaną na parze. Teraz gnam do moich łobuzów, bo czekają już na świeżą karmę. Kota sąsiadki też widziałam, przychodzi do nas polować na ptaki, ale na szczęście bez powodzenia. Jak go widzą, podnoszą alarm i wszystkie świergolki uciekają, a on zawiedziony odchodzi z niczym.
Dzisiaj zakładam internet od innego dostawcy, mam miesiąc gratis to porównam. Płacić będę za dużo większą prędkość ciut więcej niż połowa ceny obecnego dostawcy. Dzwoniłam do mojego o ofertę dla obecnych klientów, dali mi 5 dolarów zniżki na miesiąc. No to teraz zmierzą się ze stratą klienta. Może wrócę za dwa lata, (bo wybrałam umowę na taki okres z zachowaniem ceny), jako nowy.
Ja też nie lubię uczesania fryzjerów. Znaczy zaraz po obcięciu nawet mi się podoba, moim włosom mniej i z każdą chwilą to wygląda bardziej jak piorun w szczypiorek. A rano mycie głowy i układanie po swojemu. Ostatnio zrobił mi włosy jak Jamie Lee Curtis w filmach, na stojąco. Fajnie wyglądało, mam kształt czaszki podobny. Tyle, że potem włosy zaczęły przypominać stog siana, z przerwami pomiędzy warstwami. Mam dużo więcej włosów niż ona i ciężar robi swoje. Po umyciu zrobiłam po swojemu.
Amerykanie mają bardzo dobre frytki. Większość restauracji robi na miejscu, ze świeżych ziemniaków. W domu jem bardzo rzadko, w restauracjach zazwyczaj na wyjazdach raz (na miejscu rzadko chodzimy), rzadko jest powtórka, chyba, że długi wyjazd. Bo jem kanapki ryż i puree ziemniaczane też, żeby była odmiana.
Ja zaczynam przerabianie pulled pork z pracy. Jak robią, zawsze dostanę tak ze dwa kilo gotowego mięsa. Tym razem zamiast włókien jest już prawie pasta. Ale może być tak, że następne też będą takie, bo pracodawczyni powiedziała, że wreszcie wyszło dobre. Nie lubię marnowania, zamrożę i zawsze coś zrobię. Plan na dzisiaj jest mięsna sałatka- wzrowana na amerykańskiej sałatce z kurczakiem, tylko mięso inne. Poza tym zrobię smarowidło do chleba - jedno jak konserwa mięsna, dodam smalcu, zrobię skwarki ze słoniny. Drugie będzie na zimno - pasta z serem i majonezem. Poza tym będą krokiety z tym mięsem, kapustą i grzybami. Ale to jak będę miała barszcz i przygotowane grzyby z uszkowania. I zaraz wyjdzie, że mam za mało mięsa, hehehe.
Jak ja lubię takie smarowidła ,zwłaszcza domowe. Kojarzą mi się z dzieciństwem. Moja ciotka (90 lat) takie robiła od wczesnych lat 50-tych do końca 90-tych. Jak tylko u niej byliśmy zawsze nam podarowała kilka słoików swojskiej konserwy,zwanej przez nią kiełbasą. Najlepsza była ta galaretka. Do tego kiszony ogórek,ależ to było pyszne. ja póki co jeszcze się nie odważyłam sama zrobić ,choć od dawna mam w ulubionych przepis od Halszki,który bardzo przypomina ten ciociny
Witam niedzielnie Bigos wstępnie podpieczony mam, dzisiaj 2gie pieczenie i chyba mu starczy. Z moich wynalazków: dodałam siekane morele suszone i dobrze to wyszło. Mięska było sporo: łopatka, kiełbasa i kiełbaski. Podlane wszystko sosami i wywarami zamrożonymi wieki temu - dzięki WŻ, sama bym na to nigdy nie wpadła.
Zapraszam na eksperymentalną i pyszna herbatę: liściasta czarna i 1/2 łyżeczki domowej przyprawy korzennej. To będzie moja ulubiona aż do Wielkanocy
Nigdy nie ''piekłam'' bigosu ,ale z tego co piszesz musi być dobry. Chyba wypróbuję następnym razem,bo o tej porze roku bigos u nas najchętniej schodzi A i dzięki za komentarz pod przepisem ,będę wiedziała jaki jaki wybrać
Ja piekę od dawna, przepis znalazłam w sieci, stronka już nie istnieje, chyba.
Mój jest bez świeżej kapusty, bo jej nigdy nie mam po ręką. Kupuję kiszoną w aldiku, 3y paczuszki są dla nas akurat. Obowiązkowo dodaję zamrożone sosy mięsne i wywary. Jak mam śliwki suszone lub grzyby, wczoraj morele suszone. Zapomniałam tylko o kminku, chyba dlatego, że go nie lubię, ale dzisiaj wsypię mielony, albo kumin, gdyby kminek już zniknął. Polecam ten sposób, mieszam rzadko, w 1szym dniu piekę pod przykryciem, potem różnie, jak jest suchy to przykrywam, jak za rzadki to bez pokrywy. Wczoraj tylko wyłączyłam piekarnik i poszłam spać. Nawet nie mieszałam bigosu, stał przez całą noc, rano był jeszcze ciepły.
No i mąż nie przyleciał, nie zdążył w Londynie na przesiadkę. Dostał hotel, posiłki transport, dzisiaj leci o tej samej porze co wczoraj mu zamknęli bramkę przed nosem. Frustrujące, gdy samolot jeszcze stoi, ale już nie przepuszcza (może i jego miejsce było zajęte). Hotel miał dokładnie za płotem lotniska, za parkingiem siatka, a za nią pas. Wczoraj się złościł pokojem z widokiem na ścianę, ale szybko mu przeszło. Miejmy nadzieję, że już bez przygód dotrze do domu.
Smarowidła nie zrobiłam, bo nie kupiłam smalcu, nie mieli tego opakowania co zamawiałam, a nie miałam czasu iść do sklepu sama. Bo internet. Już mam nowy, działa super.
Ale zrobiłam sałatkę z jednej porcji mięsa (mam wszystko podzielone i zamrożone, pycha wyszła). A na obiad Tennessee onion, zapiekanka z cebuli cukrowej i sera. Jakie proste i jakie dobre. Różne sery warstwami, na pierwszą warstwę plaster cebuli, po przekrojeniu należy poluzować krążki, a ser posypywany pomiędzy, na cebulę plasterki masła i ulubione przyprawy. Do piekarnika, 160 stopni, 35 minut gotowe. A jakby zostało to z reszty zupę cebulową można zrobić (to moja inwencja), u mnie nic nie zostało, zjadłam dwie cebule z serami.
Częstujcie się. Dzisiaj mam ochotę na jajka na twardo, na górze z majonezem i łososiem. Zaraz idę działać do kuchni.
Pyszności, cebulę sobie odpuszczę bo moja wątroba jej nie toleruje. Sałatka super, jak skończę z bigosami /kolejny czeka w kolejce/ i rozmrażaniem całej lodówki, to spróbuję zamieszać podobną.
Nie zdążyć o sekundę to najgorsze spóźnienie, cały dzień zmarnowany przez sztywniaków zbyt przepisowych. Jak u nas,w PL, bardziej papiescy od Papieża. Może czekali na coś specjalnego? Zielone wiele bramek otwierają, nie mam na myśli koloru oczu
Spokojnie czekaj, szykuj smaczne powitanie a humor szybko wróci
No niestety procedury są takie a nie inne. Drzwi zamknięte, lista zamknięta, podpisana, koniec. Nawet jak samolot będzie stał 30 minut po czasie. Oni czasami czekają na kogoś ważnego, choć to rzadkość- bo zaraz następny samolot czeka na rękaw. Im większe lotnisko, tym trudniej o poczekanie. Poza tym często jest kolejka tych co się nie załapali na pierwszy skład- jak zapakują wszystkich, wtedy miejsce idzie dla kogoś z tej drugiej listy. Ot życie...
Witam i o humorek pytam, jak spałyście, bo ja bardzo dobrze i dość długo. Pogoda nastraja do spanka, więc po seansie /'Zabójca z naszym ulubionym Michelem F./ zasnęłam jak dziecko. Przez noc zamrażarka wyschła porządnie, teraz tylko mycie, dezynfekcja i można znowu ją załadować do pełna. Powolutku rozkręcam porządki, następne w kolejce są okna, ubiorę je odświętnie-zimowo, grubsze zasłony i nowe firanki zawieszę. Obiad dzisiaj z karczkiem, grilowanym lub duszonym, chyba że znowu bigos będziemy podjadać. Cichnie nasza Kawiarenka, nie ma ani znanych, ni nowych Gości. Smutne to bardzo, ale nie ma rady, musimy z tym żyć i kolejne otwarcia kombinować Pomocy duszki życzliwe, czekamy tutaj, zapraszamy Pozdrawiam i kawusię stawiam ;) Dobrego dnia i tygodnia
Witam Humorek dobry od rana pomimo deszczu i zimna. Wczoraj byłam w Częstochowie. Jechałam akurat kiedy mocno padał śnieg. Było mglisto i leciały wielkie płaty białych śnieżynek. Widok magiczny. Jak dojechałam klasztor był cały biały. A jak wyjeżdżałam to był deszcz i po śniegu ani śladu
Takie uroki listopada. Zresztą każdy miesiąc ma swój urok. W tej chwili robię obiad. Dziś pomidorowa z ryżem, zasmażana kapusta ,filet z kurczaka i ziemniaki. Taki poniedziałkowy zestaw obiadowy
W taką śnieżycę do Częstochowy gnać, to jest wyczyn. Kto mógł przewidzieć, że tak przykurzy na biało w listopadzie, mały szok. Pamiętam smutne święta na biało, kwiaty przysypane, mrozem osmolone na brąz, dawno, dawno temu.
Witam poniedziałkowo Od samego rana do Was idę a dokładnie od 6.30, bo wtedy weszłam do biura. Idę, idę i dojść nie mogę Zawsze ktoś lub coś wchodzi mi w drogę. Ale już jestem i rozsiadam się Był weekend i już po. Teraz znowu odliczanie, ale tym razem do soboty, bo w piątek pracuję do późnego wieczora więc cały dzień zajęty. Pogoda znośna - szaro, ale na szczęście nie pada. Obiad mam więc nie muszę się zastanawiać co ugotuję. Zrobiłam garnek krupniku. Hm...właściwie, to miał to być krupnik ale wyszło coś innego. Nagle stwierdziłam, że zamiast ziemniaków dodam do kaszy pęczak białej fasolki (skoro taka zdrowa) Później przyszło mi do głowy, że przecier pomidorowy też jest "bombą zdrowia" i dodałam dwie spore łyżki. Żołądki z indyka świetnie się ugotowały i całość wyszła naprawdę pyszna. Tym sposobem do środy mam co jeść
I takim sposobem odkryłaś nową zupę krupnik fasolowo-pomidorowy Śmiało możesz zawalczyć o gwiazdkę WŻet. Jak przysiądę się do tej zupki cud, to może jutro zabraknąć.
A u mnie krótki tydzień pracowy, tylko 3 dni. W czwartek święto, piątek zwyczajowo wolny.
Smosiu już tak będzie, zostało nas 4 aktywne na ten moment. Plus Alman, która mam nadzieję upora się z problemami zdrowotnymi i wróci do nas, zwiększając nasze pogaduchowe grono.
Mąż wrócił do domu, miał być po 22 (taki plan) a samolot wylądował pół godziny wcześniej. Sprawdziłam na rozkładzie, wiedziałam, że będzie wcześniej. Tyle, że on ostro machał skrzydłami i dotarł, gdy byłam w drodze. Akurat jak podjechałam, to widziałam męża udającego się do kręciołka bagażowego, także długo nie czekałam. Ale dzisiaj to kolowata jestem, mniej snu, przez ten odbiór poszłam później spać, ciągle się bałam, że zaspie i budziłam się kilka razy, żeby sprawdzić godzinę. A jak budzik zadzwonił, to musiałam oczy z piasku odkopać. Nic, przetrwam jakoś, jutro pójdę ciut później, bo mama idzie na szkolne party z córką, więc nie będzie mnie potrzebować tak wcześnie. Właśnie przysłała mi smsa, idę na 8 rano.
Moja koleżanka ma dziś zabieg/operację, mają zdecydować nad metodą co z tym zrobić, co jest w jej głowie. Trzymam za nią kciuki, jakbyście miały chęci, potrzymajcie ze mną.
Trzymam także ufając ,że sprawne ręce chirurgów i błyskotliwe umysły rozprawią się z tętniakiem. ja również mam koleżankę ,która chodzi z bombą zegarową jak to mówi od 7 lat. Cierpi na okropne bóle głowy. Niestety lekarze mają do zaoferowania tylko leki,które nie pomagają albo zastrzyki. Operacji nie zrobią ,bo podobno jest tak zlokalizowany,że mogło by to się skończyć trwałą niepełnosprawnością .
Trzymam kciuki od dawna, jak tylko wspomniałaś o tym tętniaku. Jest w dobrych rękach, jest w dobrej kondycji ogólnej, silna, wysportowana i z apetytem na zdrowie. Powolutku, spokojnie odzyska swoje dawne, pełnosprawne życie. Posyłam dobre myśli i ogromną dawkę optymizmu
Witam wtorkowo i deszczowo, ale ciepło. U nas drobne zamieszanie wirusowe, eM chyba podłapał coś. Jutro będzie wiedział, dopiero jutro przyjmie go lekarz, na dzisiaj miejsc już brak. Ja na razie ok, jeśli będę miała szczęście to może nie dam się zarazie.
Zostałyśmy 4ry, jak pory roku Alman milczy, będzie może 5tka w grudniu /popołudniu /.
Mam taki pomysł by Kawiarenkę prowadzić zgodnie z porami roku Jak myślicie? zamiast kolejnych 12tu, tylko 4ry Kawiarenki? 1sza zima 2023, kolejna dopiero w marcu 2024. Gospodyni wklei zaproszenie do nowej, sezonowej Kawiarenki i na tym koniec jej obowiązków. Kto będzie chciał, mógł to wstąpi lub tylko poczyta. Napisze czy doda fotkę. Na luzie, bez presji i kolejek, szukania chętnych do przejęcia kluczy
To moja luźna propozycja, do przegadania. Nie wymuszam głosowania, zróbmy burzę w filiżance porannej kawy lub kubku herbaty i zobaczymy co jeszcze nam zaświta w głowach
Teraz czas na kuchnię i pakowanie bigosu do czyściutkiej i pustej zamrażarki. Muszę też zadbać o chorego eMa, mam z tym problem bo matkowanie staremu chłopu nie wychodzi mi najlepiej.
Witam wtorkowo Dzień rozpoczęłam pod parasolem - spora mżawka. Teraz gorąca herbata z pigwą i imbirem. Ktoś się skusi? Wczorajszy dzionek zleciał jeszcze szybciej, niż zwykle. Ja już nie wiem o co chodzi, ale ten czas naprawdę ucieka bardzo szybko. Kiedyś tak nie było. O co tu chodzi? Ale się zrobiło szaro za oknem. Pozapalałam lampki. Mam jedną na biurku a drugą na komodzie i dzięki temu jest bardzo przytulnie. Jeszcze tylko przydałoby się doświetlić świeczką i będzie super. A Wy zapalacie teraz świeczki - lubicie je? Kupujecie zapachowe czy zwykłe? Macie jakieś ulubione, konkretnej firmy? Oj, wołają mnie. Koniec "przerwy". Dobrego dnia
Hej porannie. Dzisiaj później do pracy, pospałam dłużej godzinę, ale wcale nie czułam. Dziś i jutro deszcz. Ma zacząć po południu, ze sporym wiatrem, bo jest ostrzeżenie o obiektach latających bez uwięzi. Kosze na śmieci, dziś wieczorem musimy wystawić, będą latały dookoła, jak opróżnią.
Z mojego punktu widzenia kawiarenki kwartalne nie są dobrym pomysłem. Nie widzę drzewa, tylko pod pod postem, nie odznacza mi się, że przeczytałam. Muszę przewijać do dołu. Dla mnie lepsze są krótsze wątki, dużo mniej mi umyka, gdy dodane pomiędzy. Możemy podzielić się na pory roku, ja bym była pani jesień, hehehe. I wtedy otwierać trzy kawiarenki pod rząd. Albo w ramach tych trzech miesięcy nowa kawiarenka, gdy zajdzie potrzeba.
Moja koleżanka ma plan leczenia. Operacji nie będzie, może mieć ten nowatorski zabieg. Wstawią jej stenta, odwracając bieg krwi do tętniak i do tego do jego środka blaszkę, żeby zablokować. Będzie se tam siedział nie wadząc nikomu. Uniknie się otwierania czaszki i grzebania w okolicach mózgu. To tak w uproszczeniu. Zabieg za dwa tygodnie jakieś, chyba, że bardzo źle by się czuła to wcześniej. Bo muszą wyrównać jej ciśnienie.
Jaka ulga, z tym zabiegiem, raz dwa i po kłopocie Dobre wieści, można odetchnąć i planować biesiady dziękczynne, później grudniowe.
Kawiarenki krótkie lepsze, to niech pozostaną jakie są. Nie pomyślałam o przewijaniu. Zawsze klikam w domu, przy biurku albo nawet przed tivi. Co do prowadzenia to można jak piszesz, przedłużać gdy Gosposia zechce. Grudzień nadal zostawiam Alicji alman, jeśli tylko pojawi się u nas
A te kontenery nie mają blokad, zaczepów by wichura ich nie porwała? Szkoda ich i płotów czy aut, na które pofruną.
Teraz wracam do kuchni, flaczki wołowe kupiłam i muszę je ugotować. Dodam grzyby suszone, warzywa, bulion mięsny i powinno być smacznie.
Koszy jak są na ulicy (każdy dom ma swój kosz) nie ma jak zabezpieczyć, szczególnie jak są puste, to plastik Muszą dać sobie radę same dopóki właściciele nie wrócą do domu. W domu - u nas stoją za płotem, nigdzie nie pójdą. A wcześniej przy takich wiatrach to wstawialiśmy do garażu.
Mogę się załapać na miseczkę flaczków ? Chętnie bym zjadła takie gorące,ze sporą ilością majeranku i szczyptą imbiru dodatkowo na talerzu. Miałam robić bigos, ale może jednak flaczki? Wszystko zależy czy u nas w mięsnym będą mieć na stanie, bo nie zawsze mają, podobnie jak łapki ,które przyznam się ,że bardzo lubię
Pewnie, nawet na wielką michę wołowych flaczków z wieprzową szynką, suszonymi borowikami i majerankiem, czosnkiem i gałką muszkatołową. O imbirze nie pomyślałam, ale chodził mi po głowie jałowiec, nie dodałam go w końcu. Częstujcie się jeśli lubicie. Smaczny, wielki gar stoi, część zamrożę chyba, eM chory więc za wiele nie zje ;(
Wczoraj nie miałam kiedy zajrzeć do kawiarenki,bo miałam w domu mały remont. Lodówka mi wysiadła,w sumie nic dziwnego,swoje lata ma.Od 2 lat przymierzałam się z zakupem nowej,ale jakoś tej mi było szkoda i tak była aż wyzionęła ducha. Dodam ,że lodowka jest w zabudowie i to nie był najlepszy pomysł. Nie miała obiegu takiego jak trzeba,przez to jedzenie zbyt szybko się psuło,dlatego kupowałam tyle ,żeby na następny dzień zjeść. Wspólnie z mężowskim ustaliliśmy,że następna będzie wolno stojąca. Niestety w miejscu,gdzie nie ma gniazdka,ale z tym problemu żadnego ,bo tato jest elektrykiem i wczoraj przyjechał zrobić. Wiadomo,trochę wiercenia,trochę kurzu i pyłu i zrobione. Na mnie spadł ciężar wybierania lodówki,ale ,że jako miałam już mniej więcej wybraną,w końcu 2 lata się z tym zbieram to i wybór padł i zamówiona ma przyjść między 24-25 listopada. Dobrze ,że zamrażalnik miałam opróżniony ,bo byłby problem.
Poza tym wstałam rano wyrzucić śmieci,a tu zimno jak w zimie i gdyby nie plusowa temperatura powiedziałabym,że jest mróz. Bynajmniej w nocy na pewno był,bo był szron na schodach. A teraz czas na gorącą herbatkę
Goplano, w sumie w szczęśliwym momencie zepsuła się ta lodówka Raz, że pusty zamrażalnik a dwa, że to nie jest przed samymi świętami. Teraz najlepszy czas. Ja pamiętam akcje u siebie. Lodówka wyzionęła ducha w momencie jak wróciłam prędko po pracy do domu aby dopakować parę rzeczy do walizki, bo wieczorem wyjeżdżałam na urlop. Wchodzę a tu jakaś woda w kuchni na podłodze. Ale się wtedy działo! Szybka akcja wyciągania co się nadaje a co nie żeby jeszcze przechować w zamrażarce i pędem do sąsiadki po pomoc. Na szczęście na półkach prawie nic nie było, bo zakupów nie robiłam - jak to przed urlopem. Taka to niespodzianka była
Sprzęty padają zazwyczaj w najmniej odpowiednim momencie, gdy są potrzebne albo, gdy nie ma na nie pieniędzy. To jedna opcja. Druga, gdy wiemy, że to nastąpi, a one trzymają się życia. Ja tak mam nowy czajnik, już dwa lata stoi w pudełku. Stary zaczął przeciekać, co gotowanie wody, to wszystko dookoła mokre. Nie wiedziałam w którym miejscu. Kupiłam nowy, bo elektryka i woda to nic dobrego. No i więcej nie przeciekł. Nowego nie oddałam, bo przecież nie wiadomo czy to na stałe. Drugi sprzęt to combo szybkowar/wolnowar. Zaczął topic mi się kabel przy podłączeniu do urzadzenia (kabel jest odłączany całkowicie), musiało się jakieś zwarcie zrobić. Kupiłam nowy, bo stary za chwilę padnie na amen. A akurat była wielka promocja. A on dalej działa jak gdyby nigdy nic.
Dobrze, że wiedziałaś co wybrać. I że za kilka dni będzie.
A jaką wybrałaś? Moja też już wiekowa, bo kupiona na początku urządzania kuchni, czyli wieki temu. Dopóki działa, chłodzi i mrozi będzie stała, nie wymienię na nowszą i bajerancką. Pucuję, brązowe zacieki eM wywabia a ja obklejam magnesami by je zamaskować.
Wybrałam Samsunga 2-metrowa ,kolor grafitowy. Co prawda ten kolor nie bardzo mi odpowiadał, ale za to wszystko inne tak. Poza tym mężowskiemu kolor pasuje ,więc jest ok. Byle tylko służyła długie lata ,a to jest najważniejsze.
Dzięki, też mi wpadł w oko ostatnio. Grafitowy chyba lepszy od białego czy srebrnego, bo bardziej maskuje wszelkie ślady palców, zacieki Ja sama nie wiem jaki kolor bym wybrała, u nas pasowałby każdy i tak lodówki prawie nie widać, jest upchnięta w głębokiej wnęce, bez zabudowy /tył wnęki zahacza o przedpokój - patent eMa by nie zagracać małej kuchni/.
Witam środowo Jak zawsze jestem w pracy sporo przed czasem. Tak więc pędzę do Was, nim mi ktoś zabierze mój "azyl" Dziś pierwszy dzień w czapce, bo na termometrze minus pięć stopni. Zamotałam szal i czułam się jak "miś". Wspominacie o otwieraniu Kawiarenki. Ja myślę, że najlepiej będzie pozostać przy tradycyjnych, miesięcznych wątkach. Po pierwsze niczego to nie zmienia, bo nikt od nas nie oczekuje poematów itp. zwyczajnie nie ma co "cisnąć" i robić sobie "stres", że musi to być piękne i twórcze. Bądźmy sobą. Spotykajmy się na luzie i niech osoba otwierająca miesiąc nie czuje się w obowiązku, że musi to prowadzić. Robimy to wspólnie więc samo otwarcie miesiąca nie powinno być potem takim "miesięcznym poczuciem obowiązku". Raz mamy czas a raz nie i nie zawsze możemy mieć na to wpływ. Ale się rozpisałam OK skrótowo - jestem za tradycyjnym miesięcznym wątkiem To co - wspólna herbata? Już paruje. Choźta! Dobrego dnia
Dzień doberek Zleciało dzisiaj nie wiem kiedy, zaspałam na poranną kawę, eM pognał do lekarza a ja lunatykowałam w szlafroku. Teraz po 2giej kawusi i zasypaniu wszystkich karmników, paśników mam chwilkę. U nas biało, Mikołaj chyba sobie trasę pod sanie przygotowuje. Ptactwo nas oblega, kocury zwabione trelami gnają do nas na łowy i są jazdy na pół wsi na szczęście bez ofiar. Teraz tylko chwilka na przegląd e-prasy i do kuchni znowu, może choremu naleśniki usmażę, sama też chętnie zjem.
To ustalone, otwarcia jak zawsze, czekamy na Alman Nadal jednak mam nadzieję, że nas przybędzie:)
Hej, hej w ostatnim dniu roboczym na ten tydzień. Leje, że świata nie widać. Rano (po 4) było +20, teraz tylko spada. I świąteczny weekend będzie chłodny.
Ja mam dwudrzwiowe LG (jedna strona lodówka, druga zamrażarka), z kostkarką do lodu i kranikiem z wodą, z podwójnymi drzwiami lodówki, na napoje, musztardy itp (nie trzeba otwierać całości). Gdybym miała kupić nową- dokładnie taką samą bym chciała. Służy nam ponad 7 lat (zamiast lodówki, od budującego dostaliśmy czek na jakąś tam kwotę, żeby kupić co nam pasuje i resztę ewentualnie dopłacić.).
Fajna taka podwójna szafa, sprawdza się w dużej kuchni. Nasza wnęka jest zbyt wąska, można wepchnąć tylko bardzo wysoką, ale szerokiej już nie. A szkoda. Widziałam w użyciu takie monstrum i jest to duża wygoda, sporo półek, wygodna kostkarka czy woda chłodzona
Jak ja lubię tak wcześnie wstawać, jak śpię dłużej to potem cały dzień jestem jak neptyk. Właśnie gotuję wodę na herbatę żeby się dobrze rozbudzić. Kawy nie przełknę na czczo. Potem małe śniadanie i zabieram się za przedświąteczne porządki. Będzie okazja pozbyć się niepotrzebnych rzeczy,które upycham po szufladach sądząc ,że się przydadzą,a jest zupełnie odwrotnie.
Wczoraj do drzwi zadzwonił jakiś jegomość. Zwykle pytają o złom,albo mają do sprzedania papier toaletowy Tym razem pan się przedstawił jako kolekcjoner rzeczy z PRL a konkretnie kolorowych wazonów ,lamp,bombek. Dużo zapłacę powiada,a ja co z tego jak nie mam takich rzeczy. Nigdy nie miałam kolorowego wazonu,jak już to z kryształu,ale to go nie interesowało. Zresztą mam sentyment do tych kryształów i nie umiałabym się ich pozbyć. A Wy drogie kawiarenki macie jeszcze jakieś rzeczy z czasów PRL-u ?
Z prl mam resztki fotela, fajny był Luka, nasza kicia bardzo go lubiła. Po przeprowadzce z rowu, do nas, prawie z niego nie schodziła.
Inne rzeczy zostały w domu, sporo ceramiki, kryształy i szkło, większość białe lub bez koloru, inne przepadły bo albo ktoś stłukł albo zwinął /ustawiane na zewnątrz kusiły meneli, nawet litrowe butelki po mleku czy mniejsze po śmietanie znikały/. Ot, takie wesołe czasy to były
Z PRL to mam głównie kryształy, w Polsce. Które zamiast do dekoracji używałam do serwowania, nigdy sentymentem nie darzyłam. Poza tym stół i krzesła- są po zmarłej cioci męża. A, że były jak nowe wtedy, wzięliśmy i nadal stoją.
Mam pudło bombek po mamie, ręcznie dmuchane, różne kształty. Bardzo się napaliłam, żeby je tu przywieźć. Ale one mocno zniszczone latami użytkowania, jak je zabierałam z mieszkania przed sprzedażą, sentyment nałożył różowe okulary. Pewnie ich się nie pozbędę, przylecą do Stanów. Tylko ciągle obawa, że przyjadą pokruszone, to jednak delikatne rzeczy. Albo oddam rodzeństwu.
Więcej nie pamiętam. Moje dorosłe, rodzinne życie to już lata 90te. I pewnie więcej zakupów od ruskich, jak to się mówiło, jeszcze by znalazł niż z prawdziwego PRLu.
Wesołego Święta Dziękczynienia Blade Twarze z PL ślą najlepsze życzenia całej Ameryce: jedzcie, pijcie i tańczcie lub tylko śpiewajcie, wszystkiego najlepszego i smacznego indyka czy innego drobiu
Ja mam wspomniane kryształy, uchwyty metalowe do szklanek, z kilka bombek z końca lat 70,krzesło z 60 i serwetki i poszewki na poduszki które wydziergała moja Mamusia. W piwnicy pewnie jeszcze coś się znajdzie,tam gdzie zresztą jest to krzesło. Miałam je wyrzucić jak wywozili w marcu gabaryty,ale zrezygnowałam. Za bardzo kojarzy mi się z babcią,która dopóki żyła zawsze lubiła na nim siedzieć,
Co do opisywanej przez Ciebie lodówki ,to miałam już oko na nią od paru lat jak pierwszy raz zobaczyłam ją u brata. Niestety bratowa nie była z niej zadowolona,a kostki lodu po prostu kupuje i wrzuca do zamrażalnika. A czemu nie była, to nawet nie pamiętam,bo to jednak parę lat minęło. Muszę kiedy spytać.
Witajcie ciut świt, koło południa , nie nie wstałam po 10tej, u nas to niemożliwe Siedziałam w kuchni i szykowałam moje popisowe jajca w koszulkach foliowych. Jak zaczęliśmy od wczorajszej kolacji, eM 2a, ja 1no, tak do dzisiaj je pożeramy: eM już 3y a ja 2wa Troszkę stania, przyprawiania i smarowania masłem, ale warto bo odpada obieranie czy skubanie skorupek, polecam. Pod warunkiem, że jajca są smaczne i świeże, a takie właśnie mi dowieźli, pycha. Obiad chyba z karczku, ja dojem flaczki, resztkę tylko bo część zamroziłam, będzie na zajęty czas przed Świętami. Moje porządki czekają, ale zacznę chyba od dekoracji okien bo mnie ciekawość zżera: mam nowe firanki do dziennego i aż 2wa zestawy do wyboru, do sypialni. Taaaka promocja była, przy kasie dodatkowy rabat 15% miły Pan mi odliczył więc tylko kupować. Jak ja lubię tych Duńczyków, bo yisk to ich dzieło, podobnie jak lego i 'Gang Olsena Miłego dzionka moje miłe Panie i 2gą kawę podaję :)) Ktoś podrzuci ciacho lub lody ??
U mnie dziś Pulpety w sosie ogórkowym wg przepisu Bahusa. Moim się zachciało ,więc robię,sama też chętnie zjem. Do tego ziemniaki i obiad gotowy. Jak nie robiłyście jeszcze ,to polecam,są wyśmienite.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Szykuje się trudny dzień. Będę pracować do późnych godzin. Może nawet do nocy...? W pracy mam oficjalne otwarcie obiektu więc dzieje się bardzo dużo. Oby tylko udało się uniknąć niepotrzebnych spięć. No ale na to nie mam wpływu (w zasadzie). Obadamy jak wyjdzie. Teraz szybkie śniadanie i herbata dla Was a potem już "gotowi do startu, START Dobrego dnia
Ja startuję powolutku, w nocy miałam częste spacery, moje i kocie. Jestem trzepnięta, ale walczę dzielnie. Kończę obrabianie pigwy na ocet /gorsze sztuki/. Potem tylko smażenie i może sok w słoju, do herbat czy do nalewki. Nie wiem ile sił mi starczy, eM sprzedał mi wirusa i wczoraj wieczorem mnie pokonał. Dzisiaj rano jakby odpuścił, przestraszył się pigwowej witaminy C, bo poza nią i miodem do herbaty nic nie łykam. Chodzę jakbym miała balon zamiast głowy i ręce na sznurkach. Nowy covid czy stara grypa Udanego balu , szampan pewnie strzeli albo i cała skrzynka
Dacie wiarę,że już za miesiąc Wigilia? Zleci jak jeden dzień. Potem Sylwester i Nowy Rok ,a wtedy już tylko odliczam miesiące do półwiecza. Szczerze ,ciężko mi w to uwierzyć. Tyle co miałam 30 lat a tu nawet nie wiem kiedy te lata uciekły. Tato mnie pocieszył- ''po 50 tce dopiero Ci poleci'' Ale wiecie co? Nie mam z tego powodu dołka jak wtedy kiedy kończyłam 40 lat. Przyzwyczaiłam się do średniego wieku i nie chciałabym nic zmieniać Ważne ,żeby zdrowie jako takie dopisywało i do przodu
A zmieniając temat na zdecydowanie przyjemniejszy,planujecie coś w związku z nadchodzącymi świętami? Czy na spokojnie ,bez zbędnej ''spiny'' jak to kiedyś bywało? Rzecz w tym ,żeby w święta odpocząć a nie padać ze zmęczenia Ja mam zamiar w przyszłym tygodniu zrobić uszka i ciasteczka. Może nawet kupię karpia i włożę go do zamrażalnika. I tak będzie pływał w sosie pieczarkowym,więc prosto ze stawu nie musi być. Tzn tylko takie kupuję,bo w mojej miejscowości są dwa stawy,tylko po prostu zrobię to wcześniej. Aa i od wczoraj mam lodówkę
Piękna pojemna i nowoczesna /nie jak moja staruszka/. Teraz możesz zamrażać ile wlezie: uszka, ryby czy grzyby. Świąt wielkich od dawna nie planuję, jako wiekowa osoba , emerytka nawet, nie będę szarpać sił i drenować domowych finansów bo potem zostaje tylko góra zapasowych potraw i wypieków, a moja zamrażarka malutka. Mam też dość wielkich imprez, za młodu przećwiczyłam takie zjazdy rodzinne, wiem jak wyglądają, jak przebiegają. Ja padałam na nos i zasypiałam na siedząco a reszta miała wolne, bo dzieci, bo mąż, brak umiejętności czy raczej chęci do pieczenia czy pichcenia. Koniec z tym wiecznym usługiwaniem, niech dzwonią do knajpy po to co lubią, jak zapłacą to docenią wszystko, jak dasz od serca, za darmola to, to nic nie jest warte a ja wychodzę na jelenicę. Ciasto lub 2wa i może ciasteczka, ale bez przesady i pakowania na wynos. Potrawy tylko grzybowe, barszczyk i ryby. Sknera czy bardziej leniwiec ze mnie wyłazi na starość. 50ka ?? podobno życie zaczyna się po niej właśnie, kiedy najpilniejszy plan życiowy już wykonany i można zwolnić ;) Coś w tym jest, a może chodziło niektórym o 50ml mocnego napoju??, wtedy chyba zaczynałoby się po setce , czego nam Wszystkim życzę - 100 lat, 100 lat niech żyje nam, nieeech żyje nam Goplana-Agniesia :))
Fot. Goplana, zawsze młoda i piękna, nawet po 100ce
Smosiu dziękuję Ci bardzo ,ale magiczne 50 to dopiero czy już w październiku 2024. Napisałam ,że od Nowego Roku jak nic miną miesiące i potem to już z górki No ale takie życie. Trzeba się cieszyć każdym dniem
Gratuluję zakupu! Lodówka super! To jest Samsung, prawda? Mam taką samą, tylko trochę mniejszą. Sprawdza się doskonale. Namówiłam do zakupu rodziców i koleżankę i wszyscy podzielają moje zadanie. Samsung ma tylko taki maleńki problem, że czasami "strzela" kiedy tam w środku coś się rozpręża, ale jak się przywyknie, to już potem nawet nie zwraca się uwagi.
Witajcie kochane Duszki Kawiarniane Ja z poślizgiem, z 2gą kawusią i planami na cały dzień: pigwa czeka, obiad do ugotowania też a do tego spadek formy. Nic nowego, eM choruje, ja zaraz po nim, czekam aż wirus pokaże swoje macki, wtedy chyba odłożę wszystko i wskoczę pod kołdrę. Na razie jest lepiej niż oczekiwałam, bez gorączki i kaszlu, zobaczę co wieczór przyniesie. To do dzieła, dzikuski czekają, eM też chciałby zjeść coś konkretnego, dobrze, widać zdrowieje skoro apetyt wraca. Poza tym znowu kupiłam spodnie z ciepłej dzianiny, mam nadzieję że będą takie same jak poprzednie, brązowe. Wybrałam teraz czarne, obniżyli cenę i sprzedają bez sweterka, dla mnie lepiej. Zobaczę jak przyślą, obym nie musiała składać reklamacji
A to norma, gdy jeden w domu choruje, zaraz reszta po nim łapie. Choć ja najrzadziej. W pracy w styczniu mieli jakiś wirus grypy, mąż był testowany potem, to wiemy co to było. Mnie zaczęło brać, ale się rozmyśliło. Ale sprzedałam mężowi, dwa miesiące nie mógł dojść potem do ładu z kaszlem.
Goplana to prawda, po 50tce czas zaiwania jakby mu jakieś turbo doładowanie załączył. Już nie dni, nie tygodnie a miesiące uciekają. Przecież dopiero listopad się zaczął, a już dobiega końca.
Zimno i wieje jak w górach. Nawet mokry śnieg spadł, na chwilkę, szybko stopniał.
U mnie w normie, dzień znośny, teraz już ciut gorzej, ale bez gorączki, bez kaszlu. Może jednak wywinę się? i lajcikowo przejdę infekcję? Oby, pracy nie brakuje a chętnych do pomocy brak.
Ja leżakuję kiedy mogę, ale w takim stadzie domowym + dzikuski ogrodowe nie mogę zbyt często wygrzać kości. EM już w dobrej formie i pomaga jak może, ale i tak mam co robić. Do tego kuszą wyprzedaże, takie fajne koszule nocne i bielizna, że siedzę przy biurku i oglądam do późna. Nagle wszystkiego mi brakuje, najbardziej pojemnej szafy i szuflad by pomieściły wszystkie ciuchy i ciuszki.
Ze mną jest średnio, rano lepiej, im ciemniej tym gorzej. Pożeram pomarańcze, z braku ulubionych mandarynek, smażę siekane, świeże selery z daktylami, rodzynkami i piję herbatki rozgrzewające. Byle do jutra
Witam sobotnio Ekkore - Kasiu, zdrowia w ogromnych ilościach, ciekawości wszystkiego i pięknej energii. Uściski imieninowe Wczorajszy dzionek, zakończony duuuuuużą imprezą zakończony. Spotkałam i wyściskam się z taką ilością znajomych, że aż nie mogę zliczyć. Ale jakby nie patrzeć byłam w pracy więc do końca pełna kontrola Po powrocie do domu miałam wrażenie, że moje stopy są o rozmiar wieksze Teraz czas na odpoczynek . Kawa i herbata już wypite więc czas na śniadanie, bo ostatni raz jadłam wczoraj o 13-ej więc żołądek się dopomina. Dobrego dnia
Dzisiaj Święto Katarzyny, zaszaleją dziewczyny ;)) Ekkore, Kasiu:)) życzę Ci: dużo szczęścia i radości, wielu prezentów od miłych gości. Wszystkiego najlepszego, pięknego i wymarzonego dzisiaj i zawsze.
Sto lat, sto lat i wieeelki kielich albo i dzban wina za Twoje powodzenie i zdrowie.
Dziękuję bardzo za życzenia. Stawiam kawę i ciacho, wirtualne. Dziś WZ nie chce zdjęć jedzenia.
Prezent imieninowy został wręczony, srebrna bransoletka, spiralka, na końcach której są jadeitowe kulki. Sama go zakupiłam, hehehe. Ale mężowi też się podobała (przed zakupem). Przynajmniej wiem, że będzie się podobał. Od lat kupuję sama, szczególnie biżuterie. Od złotych kolczyków nie w moim typie kompletnie, które założyłam raz, nosiłam może przez tydzień, żeby nie sprawić przykrości. Po co mi stres. Nie zmarnowały się, od lat są ulubione córki, jak nie ma jakiś impezowych, to tylko te nosi.
Dobra niedzielka i piękna, mroźna aż w nos szczypie. Wiatr mroźny, chyba syberyjski bo do kości mrozi ;(( Na chwilkę słonko wyszło i było jeszcze piękniej. Niedziela jak zwykle leniwa, powolna i spokojna. Czas pomyśleć o solidnym jedzeniu, dla eMa chociaż, może polędwiczka wieprzowa egzotyczna wg wżetu. Mam też rzadki sos mięsny i kusi mnie fasolówka, tylko nie wiem czy mam jeszcze fasolkę w puszce. Ostatnia chyba poszła do burritos na śniadanie. Może sypnę trochę suchej soczewicy lub ciecierzycy? do tego jakiś makaron wkruszę i powinno być smacznie.
Odpoczywajcie i podżerajcie pyszności niedzielne Udanego dnia
30, w czwartek, mam blokadę kręgosłupa. Zobaczymy jakie efekty będą.
Mnie black friday nie kręci. Byłam raz, w roku po przylocie. W sklepie stacjonarnym. I w zeszłym po żwirek dla kotów, bo trzeba było uzupełnić. Teraz to przejrzę ceny rzeczy na mojej liście na amazonie, jakby coś miało naprawdę super cenę i rzeczywiście chciałabym mieć. Większość jednak ma zazwyczaj podwyższoną cenę przed, a potem wielki napis sale, przy czym wraca do ceny, po której dodawałam do koszyka. Takie to wyprzedaże. Lepsze obniżki są często bez tego sloganu. I obejrzę gazetkę z innego sklepu - mojego ulubionego sams club (to taki selgros). W tym roku zakupy były zerowe.
Wciąż myślę o Alman, czas ucieka i nie dajesz znaku,co u Ciebie Almanko odezwij się proszę ,choćby jednym zdaniem. Liczę, że otworzysz nam ''Grudniówkę'' a my będziemy z radością wpadać
I ja też liczę na Almankę, bo kto lepiej poprowadzi świąteczną kawiarenkę. Nagotuje, napiecze i pomoże we wszystkim, jak dobra gospocha i najlepsza mama. Czekamy na wieści, każde
Dobry poniedziałek słoneczny, mroźny i nadal biały. Zima u nas trzyma, od wczoraj nosa nie wystawiamy z domu. Dzisiaj już muszę ruszyć do korytek ptasich, kocich by uzupełnić karmę. Sama jestem jak balonik, pusta głowa, lekki brzuszek, zjadam tyle co nic, by nie burczało w brzuchu. Dobra taka lekka głodówka, oczyszcza i odchudza, co widać po ubraniach, zwłaszcza bieliźnie. Kupiłam sporo nowinek w rozmiarze S, a one teraz luźniutkie , chyba złapię wagę z czasów szkolnych. Wtedy ubrania młodzieżowe będą odpowiednie rozmiarowo. Gorzej z fasonem, taki nastoletni sznyt na emerytce może wyglądać komicznie Teraz krótki spacer, obchód dzikusków i dalej walczę z moją grypą. Siedzi wszystko w zatokach, lekko popuszcza, bez gorączki i ciężkiego kaszlu. Lekkie kasłanie tylko czasami, takie oczyszczające. Płukanki nosa, gardła i krople pomagają.
Ja na moment, tylko się przywitać, bo będę miała urwanie głowy w pracy. Dziś przychodzi nowa sprzątaczka i zawzięli się w weekend, żeby ogarnąć przestrzeń reprezentacyjną. Niestety metodą, Agata nogą zamiata. Znaczy wszystko z leaving room przenieśli do garażu i pokoju dla dzieci. Garaż mam gdzieś, ale pokój zabaw mam ogarnąć. Wczoraj się zgodziłam, w końcu ja sprzątam po dzieciach, nie spodziewając się podłogi zasłanej zabawkami. Wszystko zniesione z dołu i wrzucone na podłogę. Pozbieranie może też nie jest problemem, o ile jest do czego. A tam wszystkie półki i kosze pełne. Mają za dużo bez miejsca na to. Nic to, zaraz ruszam do szkoły, a potem będę myśleć, jak Małego położę spać. Jakoś upcham wszystko.
"Agata powinna dostać baty i tyle. Sprzątać na bieżąco można, ale nie odwalać robotę zaległą sprzed miesięcy. Znajdź wielkie wory na odpady i upchnij w nich zbędne zabawki. Przewiązać można ozdobną szarfą i podpisać, że to od niego
Ja miałam kiedyś takie 'Agaty w akademiku, za płotem /sama chwaściory wyrywałam na granicy działek, chociaż wyrastały nie u nas, długo tak można wyliczać/. Koszmar ogólnoświatowy jak widać, nawet gdy nieźle płacą to i tak szukają sposobu na zwalanie pracy na innych. Nie daj się i powiedz co o tym myślisz. Albo niech dorzucą premię za dodatkową robotę
Teoretycznie drobne ogarnianie należy do moich obowiązków. I zawsze było bez problemów, przy trójce dzieci szło lepiej. Ale też rodzice ogarniali coś tam na bieżąco. Obecni moi nie robią praktycznie nic. Zmeczeni po długiej pracy czas poświęcają dzieciom, co rodzi zabawki wszędzie. Jak tata pracował tylko dwa tygodnie, mieszkanie było super wysprzątane, jest z gatunku pedantów. Teraz nie ma czasu, bo robi specjalizację. Do tego dochodzi długie usypianie obojga, zużywające czas na ogarnianie. Oraz liczne zajęcia dodatkowe Młodej. Nas nie ma w domu. Jak przychodzę zlew się kłębi, zmywarka nie rozpakowana. A to wszystko wymaga czasu. A Mały eksolorer ciągłej uwagi. Godzin nijak nie rozciągnę. Teraz piszę i bujam Małego (inaczej nie zaśnie).
Może czas na szczerą rozmowę z rodzicami. Chyba nie widzą lub nie chcą widzieć jak bardzo jesteś przeciążona. Muszą zrozumieć, że raczkujący, wędrujący malec zajmuje czas i pożera siły jak zombiaczek. Oni ciężko pracują, ale nie tylko oni. Jeśli chcą mieć dopilnowane dzieci, niech pomagają w tym, nie zwalają wszystkiego na Ciebie. Zawalony zlew czy układanie po zmywaniu to już przesada. Inteligentni ludzie a jakby ciut tępawi
Witam z Narnii nad Odrą Pobieliło nam przez nockę, nadal sypie i jest mroźno. Widziałam już pracusiów z łopatami, za chwilę i ja ruszę do pracy. Mam czas, obiad od wczoraj nabiera smaku: duszona polędwiczka w plastrach i makaron z ciecierzycy, wsypany suchy do mięska i podlany wodą, tyle by zmiękł /dobry patent wużetowy /. EM woli makarony gotowane oddzielnie, ale i taki zje jak głodny wróci z roboty. Poza tym pigwy ciąg dalszy, bo świeżą dostawę załatwiłam od rodzinki. Swoje owoce zaleję octem, kolejny słój by starczyło dla nas i wszystkich chętnych. Mam w tym roku niezbyt dorodne owoce, takie akurat do octu. Dowiozą mi owoce pięknie dojrzałe i wielkie, trochę wysmażę na dżem, sok chyba nastawię i może nalewkę zamieszam. Jak mi zostanie, obdaruję znajomych, chętnych
My powoli wracamy do formy, nie jest źle i może grypa nam już odpuści w tym sezonie chorobowym. Znowu trzeba wyciągać maseczki i odsuwać się od ludzi, by zmutowanych bakcyli nie łapać.
To czas na przegląd e-prasy i poczty, potem miotła i szufla, wieczorkiem pigwa i gary.
U nas też kraina śniegu, pięknie, biało,żeby tak ta zima chciała potrwać do świąt to byłoby bajkowo. Pewnie jednak jak zwykle pobędzie najwyżej 2 tygodnie a potem plucha i odwilż. Tak czy inaczej płakać nie będę ,bo to machanie łopatą mi się nie uśmiecha
Co tam u Was na obiadek? U mnie dziś klasyka-mielony,ziemniaki i marchewka duszona z groszkiem. Już dawno nie było. Jutro będę warzyła bigos. Miałam dzisiaj ,ale niestety mam małą migrenę i nie mam siły,ani ochoty na nic.
Gdyby chciała grudniować nam, to pewnie już wstąpiłaby tutaj. Szkoda wielka, ale nie traćmy nadziei, jutro jeszcze jest dzień i pojutrze. Grudzień startuje w piątek Mamy aż 2wa dnia na szukanie lub losowanie Pani Grudnia
Ja myślę tak, Alman niech zbiera siły. Goplana grudzień jest Twój (w kolejce), ja biorę styczeń, dalej Smakosia marzec i Smosia kwiecień. Mój byłby maj. Jak się ktoś znajdzie chętny pomiędzy, wtedy będziemy myśleć i nikt nie będzie miał nic przeciwko, aby się przesunęło. No chyba, że któraś ma specjalne życzenie co do miesiąca, wtedy też możemy pozmieniać.
Martwi mnie Alman naprawdę, tak długo milczy, chyba jeszcze jej się nie zdarzyło. Alman choć słówko...
Pełna zgoda, niech zbiera siły i wraca kiedy chce Alman, czekamy tutaj
Goplana pewnie już nie zechce grudnia, prowadziła sporo kawiarenek w 2023 i chyba za dużo nawet. Zostajemy we trójkę: Smakosia, Ty i ja. Gdyby był problem, poprowadzę i grudzień bo niewiele mam już do roboty, poza tym co zwykle. Prezenty wymyśliłam, aranżacje świąteczne też a gotowaniem nie mam zamiaru już przejmować się za bardzo. Pieczenie to dla mnie przyjemność, więc mi nie ciąży Tyle ode mnie
Dziewczyny, damy radę - każde rozwiązanie będzie dobre, byle nie było "ciszy"... Nasza "Almanka" wróci jak się upora z ważnymi, prywatnymi problemami czy problemem. Wierzę szczerze, że wszystko dobrze się poukłada. Chyba w listopadzie wspomniała o tym, że teraz nie ma głowy do pisania i musi sobie zrobić przerwę. Też miałam taki czas w życiu i wtedy dużo osób mnie wspierało. To było wyjątkowe i piękne. Nigdy tego nie zapomnę. Kochana Alman, będziemy na Ciebie czekać i Kawiarenka podtrzyma swoje ciepło choćby po to, żebyś miała dokąd przyjść, kiedy poczujesz, że to już, że to ten moment. Ściskam Cię bardzo ciepło - Emila
Witam wtorkowo Zaglądam z doskoku, bo ciągle mam pełne ręce pracy. Ale już powoli kończy się to "szaleństwo" związane z otwarciem firmy i teraz powinnam wskoczyć w swoje "szare tory". Chociaż nadchodzi grudzień a ten nigdy nie jest spokojny. Aaaa! Jakoś to będzie Chyba w ten weekend przygotuję sobie mięsa do pasztetu. To oznacza większe zakupy, gotowanie, mielenie i pakowanie do pojemników. No na święta będzie pieczenie Z myślą o nich chcę się również zabrać za firanki czyli planuję pranie, zawieszanie itp. Mróz za oknem trzyma. Dziś dodatkowo wyszło słońce więc przyjemna pogoda. Taka jest zawsze zdrowsza więc niech tak zostanie. Muszę zmykać więc dobrego dnia dla Wszystkich
Staram się jak umiem i mogę by pokazywać świat piękny i dobry, teraz gdy biel oświetla słonko to wręcz bajkowy Za dużo żalu, lamentów i narzekań wokół, niech tutaj przeważa ciepło, sympatia i życzliwość
Ochłodzenie przyszło, dziś w nocy ma być -7. Brrr. Moja cytryna opatulona kocem, a plantacja tequili, czyli agawy przyszły do domu. Figi i brzoskwinia muszą dać radę same, bo za duże porosły. Za krótko jest tak zimno, żeby korzenie zmarzly. Po tych trzech zimnych dniach znowu cieplej i deszczowo, więc wszystko będzie się tym delektować. Jak już się ochłodzi na dłużej, agawy pójdą na górę, a cytryna do garażu.
Pokój z zabawkami ogarnęłam. Smosiu dzięki za pomysł z workiem na śmieci- zapakowałam zabawki niemowlęce i wyniosłam na strych. Dom mają posprzątany, następne sprzątanie za dwa tygodnie. Fajna ekipa, powinnyśmy się dogadać, mają zrozumienie dla potrzeb małych dzieci. Bo poprzednia to miała gdzieś usypianie itp.
Mały pingwin chodzi już normalnie, ciągle szybciej na czterech, ale coraz więcej w pozycji wyprostowanej. Fajnie to wygląda, berbec kołyszący się na boki.
Witam Kochane Kawiarenki i o zdrowie pytam. U nas coraz lepiej, gdyby nie wieczorne gorączkowanie i osłabienie całodniowe. Bez kaszlu czy ciężkiego kataru, ot takie sobie chorowanie. U eMa w pracy paru covidowców już było, żona jednego też złapała, pewnie my mamy podobnie. Trudno, taki czas grypowy, oby bez powikłań. Obiad dzisiaj muszę zmyślić, chyba rybno-ryżowy, seler świeży duszony lub ćwikła. Selery muszę przerobić bo widzę, że wysychają, nie mam ich wiele, to pójdzie szybko. Teraz kawa, herbatę z miodkiem wczesno-poranną już wypiłam, dzięki mojej kochanej kociarni Jeszcze tylko zaopatrzę dzikuski, zamiotę puszek śnieżny pod krzaki i do kuchni. Trzymajcie się ciepło i zdrowo
Smosiu, jak tak czytam o tej Twojej, porannej krzątaninie, to mam obrazek jak z bajki - ciepła, przytulna kuchnia, zwierzęta zaglądają na podwórko wypatrując Twojej osoby a Ty parzysz aromatyczną herbatę i myślisz co by tu jeszcze zrobić. Potem stukasz w klawiaturę i dajesz nam takie fajne "ciepło'
Witam środowo Za oknem mróz i sypie lekko śniegiem. Zrobiło się biało. Zapaliłam na parapecie świeczki, puściłam muzykę "fortepianową" (czytaj poważną). Lubię to nastrojowe plumkanie z uroczymi melodiami w tle. Oooo doszła harfa i wiolonczela. Jest pięknie. Kupiłam do pracy dzbanek szklany z podgrzewaczem. Pięknie wygląda taka herbata , którą podświetla ogień. Dzięki temu wszystkiemu zrobiło się nastrojowo. Zaraz zaczną się schodzić pozostali pracownicy i już nastrój pryśnie, ale póki co mogę się w nim zatopić Dobrego dnia
W dodatku w Andrzejki. Lanie wosku,rzucanie skórki z jabłka i inne których nawet nie pamiętam. Jako młoda dziewczyna bawiłam się z koleżankami w takie rzeczy,dziś wywołuje to u mnie uśmiech na samo wspomnienie doskonałej zabawy. My nie obchodzimy ,ale np moja bratowa doskonała organizatorka rok rocznie organizuje takie zabawy z muzyką i przebiarańcami. A jak u Was obchodziło bądź obchodzi się ten dzień? Zwykły zwyczajny czy jednak niezwykły?
W sumie już byłam można powiedzieć 2x pod rząd w czerwcu i sierpniu ,więc teraz niech się zgłosi Ekkore, Smakosia albo Ty Smosiu jak masz ochotę. Wszak prowadzenie kawiarenki idzie Ci bardzo dobrze. Zawsze ciepło i przytulnie w otoczeniu milutkich zwierzaczków
Mogę mieć grudzień, nie ma problemu. Tylko nie gwarantuję otwarcia na 1 grudnia polskiego czasu i nie wiem co z moją mobilnością jutro będzie, po zabiegu. Czy będę betka, kolowata, nie mam pojęcia. Najwyżej poczekacie u Smosi do mojego rana 1 grudnia.
Dla mnie milutkie zwierzaczki, dla 'normalnych to chyba lekkie dziwactwo Normą są przecież: rodzice, dzieci i wnuki;DD Mnie to bawi, teraz, kiedyś nie było mi wcale do śmiechu;((
Fajnie, że Ekkore przejmie klucze, to może przyciągnie zbłąkane owieczki?? Mam wrażenie, nieco mgliste bo chyba covidowe, że działam odstraszająco na niektóre Panie Cóż, nie jestem długonogą blondi /jak już kiedyś pisałam/ i nie wszystkim muszę pasować. Z moim ciętym jęzorem o scysje i zatargi nietrudno, bez starań i wysiłku mi takie wychodzą. Najczęściej przez drobnostki, ale jak ktoś lubi przekuwać igły na widły, to nie moja wina ... Pozdrawiam serdecznie
Smosiu zapewniam Cię ze swojej strony ,że to tylko Twoje wrażenie. Jesteś ciepłą ,pełną empatii osóbką kochającą wszystkie zwierzaczki. Co w tym dziwacznego? Popatrz co napisała Smakosia i ja się z Nią całkowicie zgadzam. A ile ludzi tyle charakterów Pomyśl, jakie życie byłoby nudne, jakby każdy miał taki sam ,albo tak samo wyglądał Bądź sobą ,bo taką Cię właśnie lubię i jestem przekonana ,że inni też
Kochana jesteś, ale ja mam skórę wirtualną , jest już taka, dość cienką i łatwo mnie zadrapać. Nie biadolę, brnę dalej i czekam na opamiętanie czyli odpuszczenie fochów, urazów humorzastych i wszelkich innych wpadek, lapsusów. Jesteśmy już w wieku kiedy można sobie dać na luz, zapomnieć bo już i skleroza łapie za łeb, i bagaż życiowy dokucza, i ból życia codziennego doskwiera więc mamy poważniejsze zmartwienia niż to co kiedyś, ktoś napisał lub nie napisał. Jeśli mam być szczera, inaczej nie ma sensu i nie umiem, to wolałabym dostać list z pretensjami, uzasadnionymi , niż domyślać się o co Paniom chodzi... Może uraziłam czyjeś gusta, wyznanie, poglądy czy skrytykowałam niesłusznie przepis?? Nie zrobiłam tego celowo, ot tak wyszło... Tyle z mojej strony
U mnie mrozny poranek. Co prawda z zapowiadanych 8, jest tylko 3. Ale najniższa temperatura to o wschodzie słońca jest. Zobaczymy. Koty się grzeją przy kominku.
Znowu dostałam mięso z pracy,cszynka po Thanksgiving. Dobra, tylko słodka. Bo to taki standardowy amerykański wyrób, szynia glazurowana miodem. Dziś jak wrócę z pracy rozpalceluje i zamrożę, wczoraj byłam 12.5 godziny w pracy, nie było kiedy. Będę robić sałatki mięsne. Na gulasz się nie nada, bo już jest w plasterkach. A jeszcze mam całą swoją, od męża z pracy.
Wczoraj przywiozłam tą szynkę, przyjechałam z Małym. Ja ich rzadko przywożę do domu, bo to stres, gdy mam nieprzyjaznego dla dzieci kota. A że miałam jeszcze 15 minut do wyjścia zrobiłam sobie kawę. Postawiłam na naszym fotelowym stoliku, obróciłam się, żeby zobaczyć, gdzie on. A był za mną i tak się rozciągnął, że złapał kubek i cała kawa poszła... Dobrze, że na fotel a nie na niego. Zamiast kawy miałam sprzątanie i zabieranie z rąk Małego, tego co leży w domu bez dzieci w zasięgu małych rączek. Wcześniej jak go postawiłam czy posadziłam to się nie ruszał, nie tak szybko. Za kilka dni, tygodni zacznie się uciekanie, to będzie zabawa. W tym wszystkim śmiałam się jak głupia, bo to fajnie wyglądało.
Witam i żegnam listopad'owo Jak to zleciało, aż za szybko. Znowu nam dosypało puchu białego i muszę ruszać z łopatą, wczoraj starczyła wielka miotła, ogarnę ścieżki i może posypię bardziej chodliwe miejsca. Nie chcę nikogo 'zbierać z chodnika, jak w tym kawale: - Pośliznął się Pan?? -Facet na to: nieee, freestajla odwalam ...
Poza tym wszystko ok, pigwa prawie obrobiona, kolejny słój octem zalany i gar wielki do słoiczków podsmażony. Wsypałam skórkę pomarańczową, gotowiec lidlowy chyba, pachnie fajnie, zaraz na tosty ją wrzucę Prezent dla eMa odebrałam, trafiony w dyszkę: korbkowy, ceramiczny młynek do kawy Bałam się, że na mnie wrzaśnie: kolejny młynek??, po co nam? A był tak uradowany jak dzieciak, uff, ulga że heeej , mikołajki z gwiazdką odhaczone. No to na mnie już czas, komu w drogę, temu łopata lub miotła Dzięki za fajne towarzystwo, częste zaglądanie i opowiadanie o blaskach lub cieniach Waszego życia powszedniego i świątecznego też. Pozdrawiam i kawusię stawiam /świeżutką, zmieloną w ceramice/
Witajcie Drogie Dziewczyny. Wpadam na chwilę, na razie będę nadal nieobecna, kierują mnie do szpitala, ale mam nadzieję, że wrócę. Trzymajcie się zdrowo, a jeśli znajdziecie chwilkę wolnego czasu i ręce będą wolne, trzymajcie kciuku za mnie. Pozdrawiam najserdeczniejszej jak potrafię. Alicja
Witam serdecznie alman Jak fajnie, że wstąpiłaś, napisałaś i masz jak w Twoim banku kciuki, trzymam mocno byś zdrowa i zadowolona wróciła do nas. Aniołki fruwają po świecie i czuwają nad nami wszystkimi. Moje stróże 'anielskie wysprzątały długi chodnik, mam z głowy szuflowanie Chyba to zasługa sąsiedzkich aniołków, ale nie widziałam, nie wiem, kiedyś podziękuję dobrym winem lub słowem. Teraz tylko ustawię roboty domowe, dokarmię kociarnię i mam wolne.
Pozdrawiam i życzę jak najszybszego powrotu do nas
Alman, z całych sił będziemy z Tobą i to z pewnością nie tylko my kawiarenkowe kobitki ale i te osoby, które się nie ujawniają. Jesteś wspaniałą osobą i zasługujesz na ogrom dobrej energii. Jestem przekonana, że już niedługo będziesz z nami "przy kominku". Uściski - Emila
No i ostatni dzień listopada, zgadzam się, że szybko przeleciało. Dziękuję Wam za wspaniały "szybki" miesiąc. Czasie zwolnij trochę.
Alman dobrze słyszeć Ciebie, niech lekarze naprawią co trzeba, kuruj się, zbieraj siły i wracaj do nas.
Ta tutejsza szynka nie jest bardzo słodka (choć trafiają się egzemplarze), bardziej w słodkim posmaku. Amerykanie kochają się w tym smaku. A ja nie lubię, nie lubię słodkiego w wytrawnych daniach, gdy nie jest zbalansowany ostrym i kwaśnym, tak, aby żaden smak nie dominował. Dwa lata dałam radę, jedząc coraz mniej wędlin. Aż kupiłam wędzarnię, to już będzie 7 lat temu, nie tak dawno była rocznica, od tego momentu nie kupiłam żadnej więcej wędliny. Dzisiaj na obiad będzie zapiekanka z tej szynki - z serem philadelphia, jajkami i śmietaną, dodam papryki i brokuły dla koloru. Bo skoro mam czas.
Zabiegu nie mam. Dowiedziałam się wczoraj. Jestem zła na neurochirurga za brak wyjaśnień, za brak dodatkowej konsultacji w poradni bólu. Fakt, że sama się zgodziłam. Ale mówiłam, że mnie nie boli, tylko ból przychodzi i odchodzi. Cały czas myślałam, że to forma uzupełnienia płynu, którego brakuje, ewentualnie kuracja sterydowa, która pozwala na odtworzenie naturalne. Bo przecież po to zostałam odesłana do neurochirurga. I wczoraj zadzwoniła pani od zabiegu, pytanie o skalę bólu teraz i z ostatnich dni. A ja, że mnie nie boli wcale. No to nie zrobią zabiegu, bo blokada jest typowo przeciwbolowa - gdy leki nie działają albo nie możemy ich brać, bo szkodzą. Mam rok czasu na dokonanie zabiegu, gdyby zaczęło boleć. Telefon i umawiają termin.
Za to mam wolne wolne. Bo już nie chciałam odkręcać mojego zastępstwa. Ubierzemy choinkę, ustroimy na zewnątrz.
Mały to spryciarz nieziemski. Nauczył się, że jak coś zrobi sam to trzeba bić brawo. Sam bije sobie i oczekuje od drugiej osoby też. Raz nie zaklaskalam, wziął moje ręce i zaklaskal nimi. Jak patrzę na szybki rozwój, taki z dnia na dzień...
Witam czwartkowo i jeszcze listopadowo "Biegam" od rana i ciągle jestem w niedoczasie wiec wybaczcie, że wpadam i wypadam.
Smosiu, jesteś naprawdę wspaniałą "gospodynią". Stworzyłaś suuuuuper nastrój i nawet nie odczułam, że jest nas tak mało. Dziękuję Ci za to jak nie wiem co! Do "zobaczenia" w grudniu
Podpisuję się pod każdym słowem Smakosi. Dzięki Smosiu za ten miesiąc. Jesteś super gospodynią i proszę Cię na przyszłość-nie ujmuj sobie. Możesz wszystko, od pichcenia po ogrodnictwo i opiekę nad zwierzaczkami ,w dodatku wprowadzasz do kawiarenki wyjątkowy nastrój iż chce się tu być. Dziękuję Ci za te 30 dni i do zobaczenia do jutra w Grudniowej kawiarni u Ekkore, która z pewnością wprowadzi nas w świąteczny ,magiczny nastrój
udało się, bardzo dumna jestem i szczęśliwa, spełniło się też moje marzenie - przybyło nas Bez Was nie miałabym szans najmniejszych, serio, tyle fajnych tematów i ważnych spraw tutaj wnosicie. Jeszcze raz dziękuję i czekam na grudniową, magiczną Kawiarenkę
Listopadową Kawiarenkę czas otwierać by w niej usiąść wygodnie i:
wspominać, opowiadać, świętować i pracować albo tylko posiedzieć.
Zapraszam, wstępujcie kiedy możecie i potrzebujecie chwili wytchnienia, szukacie natchnienia czy zwyczajnie zatęsknicie za przytulnym, zawsze ciepłym kątem.
Tutaj, jak nigdzie indziej, pachnie herbata i kawa, często z pysznymi ciastami podawana , jak to u nas.
Nie dajmy się deszczom i wiatrowi, niech ciepełko kawiarniane zawsze nam serduszka rozgrzewa i uśmiechem buźki upiększa
Zapraszam serdecznie
Witaj Smosiu ,jakie ciepłe powitanie
Dzięki Tobie wcale nie czuć ,że to już listopad. W dodatku pogoda ładna ,nawet ciepło i jasno. Ja już po mszy, groby odwiedzone, czas teraz na małą kawkę
Fajnie, że znowu mi wyszło, bo to ważna i wcale nie taka łatwa sprawa.
Zapraszam, u mnie dziś kawa Irish cream pachnie, jeśli wolicie zwykłą, to też jakąś znajdę
Smosiu, zrobiłaś nastrój jak ta "la la" - nic, tylko przycupnąć obok "sierściuszka" i grzać się w ogniu kominka. Brawo!
Idę się rozgościć w listopadowej Kawiarence
Dumna jestem i bardzo zadowolona, bo mimo dłuugiego myślenia, nic nie mogłam wymyślić. Męczyłam swoje zwoje, aż w końcu coś skleciłam by rankiem Kawiarenka była ustrojona i nastrojona dla Was jak 'ta la la'
Proszę, siadaj lub raczej przycupnij obok naszego ślicznego kocurka i rozkoszuj się chwilą
Witam środowo
Chłodno, szaro ale nie pada. Wykorzystując, że mam luzik zrobię na spokojnie opłaty przez internet.
Rano poleżałam sobie trochę dłużej czyli gdzieś do 7.30 słuchając Krzysztofa Jackowskiego. Trochę mnie nastroił refleksyjnie, ale nie będę się na ten temat rozwodzić, bo każdy ma swoje zdanie na temat tego, co się dzieje po śmierci.
Teraz jak tu jestem, to od razu pomyślałam o tych "naszych Żarłokach", którzy odeszli. Zapalę dla Nich naszą "wirtualną świeczkę"
Ps. Zdjęcie z internetu.
Miłego, refleksyjnego dnia
Piękny dzień, ciepły i spokojny, by znicze i więzi rodzinne, przyjacielskie wużetowe nie gasły mimo upływu lat.
Znicz dla wszystkich nieobecnych:
Jak przyjemnie, nastrojowo, nostalgicznie, wszystko w jednym, się zrobiło.
U mnie normalny dzień roboczy, nawet nie będę miała kiedy iść do kościoła. Zmówię wieczny odpoczynek w biegu.
Wczoraj byłam w pracy na Halloween. Tyle dzieciaków, takiego ruchu samochodowego nie widziałam tam nigdy. Większość ludzi przyjeżdżała z zewnątrz, po cukierki.
Ale fajnie było patrzeć na przebrania, choć wszystko działo się szybko.
A potem gorące chili, gotowane przez pracodawce. Bardzo dobre.
Czas przeleciał nie wiadomo kiedy.
Mąż mówił, że i u nas był ruch, całkiem sporo cukierków poszło, nie będzie dojadał przez kolejne dwa lata.
Dzisiaj na obiad fasolka, dużo fasolki z bułką tartą. Nie jest żółta, tylko zielona, ale szparagowa.
Pierwszy raz kupiłam. Bo normalnie jest tylko taka szczupła, a ona smakuje inaczej niż szparagówka, lubię ją, ale to nie to samo.
Mam nadzieję, że się nie rozczaruję.
Jakbyśmy nie dali rady zjeść wszystkiego, wtedy jutro będzie zapiekana z papryką i kiełbasą.
Zobaczymy co wyjdzie.
Dzięki za uznanie, starałam się jak mogłam by właśnie tak Was raniuśko powitać.
To dzieci zadbały o Wasze zdrowie i sylwetkę.
One to potrafią, bo jak tu takim przebierańcom odmówić
Witam czwartkówo
A czwartek, to taki mały piątek, prawda? Zleci.
Wstałam za wcześnie więc mam dłuższy poranek przed wyjściem do pracy. Super, że nie pada i chyba taki będzie cały dzień. Może pójdę dzisiaj jeszcze raz na cmentarz...? Zaproponowałam Mamie i zobaczę co z tego wyjdzie. Obiadu nie gotowałam. Ale coś sobie wykombinuję. Jutro kupię kawałek indyka, marchewkę, pietruszkę... Mam dynię, mleko kokosowe i pomidory w puszce więc zrobię z tego fajny gulasz. Znowu będzie obiad na 4 dni
Komuś może kawę na przebudzenie? Mam pyszną, świeżo zmieloną Tchibo Espresso Barista. Polecam. Jest taka wyrazista ale nie ma w niej kwaśności ani goryczy a pachnie obłędnie
Dobrego dnia
Ta kawa jest pyszna i mocna, chętnie wypiję jutro.
Dzisiaj o tej porze już ćwiczyłam poranne porządki kuwetowe, potem szykowałam fryzurę i garderobę na uroczystość, miałam pomysł wstępny, ale jak zwykle musiałam go jeszcze podrasować.
Wypadło wszystko dobrze, bez wpadek i kłopotów.
Czas na odpoczynek i refleksje
Oj szybko zleci.
Wczoraj obejrzeliśmy Coco.
Zdecydowanie lubię wersję meksykańską obchodzenia święta zmarłych.
Choć to już któreś oglądanie, to i tak łezka w oku się zakręciła.
Chyba na amen zepsuł mi się mały piekarnik.
To było takie combo, kupione głównie dla airfryera, który okazał się beznadziejny. Za to mały piekarnik był rewelacyjny, akurat na jedną małą blachę albo keksowke. Toster też się nieźle sprawdzał. No i miał grzanie góra dół, czego do dzisiaj brakuje mi w amerykańskich piekarnikach.
No I zaczynamy oglądać nowe.
Niestety, większość co mi się podoba, jest za głęboka, zabierze mi całą powierzchnię roboczą. A jak pasuje na głębokość, to jest za niskie na keksowke.
Ale jeden przypadł nam do gustu. I jest w sklepie stacjonarnym, w sobotę pojedziemy pooglądać. I do tego jest promocja, taniej niż na amazonie, a to rzadkość.
I mam kolejny film do wyszukania, Coco i naszą polską komedię o rodzinie 'rzucającej się na spadek /tytuł ?? podobny do 'Sprawa się rypła, albo 'Niech to licho, nie pamiętam dokładnie/.
Combo mam aldikowe i poza niską ceną, małymi wymiarami nie ma żadnych zalet.
Stoi w piwnicy i czeka na zmiłowanie, może kiedyś oddam potrzebującym.
Nasza mikrofala lepiej i szybciej nam piecze, griluje i gotuje, więc tamten jest już zbędny.
Udanego zakupu
Pojechałam do sklepu pooglądać ten mini piekarnik. Wróciłam z ogromnym pudłem, bo nie mieli odpakowanego. Przeorganizowalam blat kuchenny, tak, że się zmieściło (kitchen aid idzie do garażu, będzie wracał w razie potrzeby). Przez to nawet zyskam więcej powierzchni roboczej.
Podoba mi się bardzo. Tylko nie wiem czy mi taka kolumbryna potrzebna. Bo tam naprawdę dużo wejdzie.
Mój mąż jest bardzo za...
Ehhh.
Nie miała baba kłopotu, kupiła se multicombo, które jej się podoba, gdy jednocześnie jest za duże...
Jak za duże to ok, gorzej gdy jest za małe i nie wszystkie gary, blaszki pomieści.
Witam czwartkowo popołudniowo
Dopiero teraz ,bo praktycznie od rana nie ma mnie w domu. Dziś wielki dzień odwiedzania nie tylko cmentarzy ale i rodziny. Odwiedziłam ciocię ,której bagatelka nie widziałam 5 lat Zabrałam ze sobą drugą ciocię, bo to kuzynki a na cmentarzu spotkaliśmy trzecią ciotunię ,której też dawno nie widziałam.
Wcale nie łatwo ''przerobić'' 5 lat w 3 godziny, ale za to jaka radość ze spotkania.
No i tak zeszło, ale warto. Czas tak szybko ucieka ,trzeba się nieraz zatrzymać. Te dni niejako do tego obligują i dobrze..
Obiadem specjalnie się nie przejmowałam ,zjedliśmy bigos i wszyscy zadowoleni
Takie spotkania zawsze cieszą, dzisiaj to przeżywałam.
Okazja smutna, ale i piękna, warta wczesnej pobudki i długiej, męczącej podróży.
Dzień jak najbardziej wspominkowy i rodzinny.
Im większa rodzina, tym lepiej, gwarniej i raźniej.
Mogę tylko podziękować losowi, że z licznej rodziny pochodzę i do takiej trafiłam.
Tak, spieszmy się:
kochać ludzi bo zbyt szybko odchodzą;
okazywać uczucia by nie żałować swojej oschłości albo zbytniej powściągliwości.
Spokojnej nocy
Witajcie
Pewnie już w szlafroczkach, może i w łózkach albo nawet śpicie.
Ja niedawno wróciłam z daleka, żegnaliśmy bliską nam, wspaniałą Kobietę.
Dzień zaczęliśmy przed 6tą, potem już maraton, trasa aż pod Kraków z obowiązkowym przystankiem na Górze św.Anny.
Było tak jak powinno być, pięknie, uroczyście i nastrojowo.
Pogoda dodatkowo upiększyła całą uroczystość i tło tego uroczystego pożegnania.
Śpijcie spokojnie i:
pamiętajcie, że najważniejsze w życiu ziemskim to kochać i być kochanym, reszta nie jest warta zachodu.
Do jutra
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Fajny jest taki tydzień z przerywnikiem od pracy pośrodku (w środę). Dzięki temu nie czuję się bardzo zmęczona i jakoś szybko zleciał czas roboczy. Dziś w planach zakupy i gruntowne sprzątanie mieszkania. Chyba też zrobię większe pranie typu ścierki ręczniki... Jednym słowem piątek będzie roboczy a weekend już na luzie.
A jakie plany u Was? Co gotujecie? A może ktoś robi ciacho? Poczęstujcie kawałkiem, bo te wirtualne nie tuczą a ja od listopada mam postanowienie, że nie będę kupowała klasycznych słodyczy. Piszę "klasycznych", bo żeby całkiem się nie "katować" kupuję w Lidlu super ciastka bez mąki i cukru. Są przepyszne i zdrowe. Moje ulubione to z dodatkiem jabłek. Teraz stawiam na zdrowe i naturalne słodkości.
A póki co proponuję herbatę z miodem, imbirem i pigwą. Częstujcie się
Dobrego dnia
A jak te ciastka się nazywają, możesz zdradzić ?
U mnie też w planach zakupy, choć bardzo mi się nie chce. Obudziłam się z okropnym bólem gardła, że nawet śliny nie mogłam przełknąć. Zaraz zrobiłam płukanie wodą z solą. Ulżyło ,ale w nosie kręci jak na katar. Chyba dopadło mnie przeziębienie po wczorajszym wypadzie na cmentarze, a przyznam, że jakoś specjalnie ciepło się nie ubierałam. Myślałam, że ciepły sweter i dżinsowa katana wystarczy, a tu się przeliczyłam. Jednak podwiewało chłodem i cieplejsza kurtka jest jak najbardziej na czasie. Herbatą z imbirem jak najbardziej się poczęstuję. Imbir rozgrzewa i jest jak najbardziej pożądany gdy dopada przeziębienie.
A co do obiadu ,to dziś makaron Tagiatelle ze szpinakiem i serem pleśniowym. Szybko i smacznie I pomyśleć ,że jako dziecko wręcz nie trawiłam szpinaku, a teraz go uwielbiam
Już biegnę do Ciebie z ciastkami Te jabłkowe to moje ulubione ale są też inne z tej samej serii. Cena to ok. 5 zł
Ps. Mi na gardło zawsze pomaga płukanka z wody dodatkiem płynu Lugola i wody utlenionej.
Dzięki Smakosiu, będę wypatrywać tych ciasteczek jak tylko pojawię się w Lidlu Płyn Lugola.. Pierwszy i ostatni raz miałam z nim do czynienia po wybuchu reaktora w Czarnobylu. Staliśmy w kolejce do higienistki i ona odmierzała każdemu uczniowi odpowiednią dawkę. Pamiętam jakie to było niedobre. Co innego jednak płukać gardło a co innego wypić. Od tamtej pory nigdy go nie widziałam. W żadnej aptece nie rzucił mi się w oczy. Może na zamówienie można go dostać? Dziś będę to spytam. A jak już jesteśmy przy temacie ,jaka dawka docelowa Lugoli i wody utlenionej na jedno płukanie?
Ja kupiłam normalnie w aptece ale wiem, że nie wszędzie jest dostępny. Pewnie można zamówić.
Jeśli chodzi o proporcje, to na 1/4 szklanki przegotowanej wody dodajemy 3-4 krople płynu Lugola i dwa dłuższe "psiknięcia" wody utlenionej. Wymieszać i płukać dwa razy dziennie. Ja to robię rano i wieczorem przed snem. Taka porcja jest na jedno płukanie.
Zdrowiej!
Pytałam w aptece. Odpowiedziała mi ,że dzwoniła już wcześniej pytać do hurtowni i w tej chwili nie mają. Czyli zapotrzebowanie jest
Póki co będę wg wskazań Ekkore płukać wodą z wodą utlenioną. Moja bratowa jak ją łapie katar aplikuje nawet do uszu. Twierdzi, że pomaga ,ale ja jeszcze się nie odważyłam
Pewnie i mnie by smakowały takie ciasteczka.
Mam teraz powód by częściej odwiedzać lidl.
Dzięki
Są tak smaczne, że raczej jest duża szansa, że Tobie też "podpasują" W strukturze są chrupiące ale jeśli ktoś takich nie lubi, to zmiękną gdy zostawimy otwarte opakowanie.
U nas na bank podejdą smakowo takie chrupciuszki , a jak jeszcze jabłuszkowe to tym bardziej
Dobry piątek :)
Mokro i coraz bardziej szaro, ale to norma w listopadzie.
Nie marudzę, buty ogrodowe wodoszczelne wyciągam i w drogę.
Pora na szybkie zakupy i sprawy domowe, potem ugotuję lub tylko coś usmażę czy uduszę. Nie mam pomysłu, ale chodzą za mną frytki, od dawna.
Jak mam za dużo czasu do namysłu, to mniej gotuję i piekę, energia ucieka i po robocie.
Pędzę teraz do moich obowiązków.
Udanego dnia, dbajcie o siebie i bliskich oraz wszystkie ogoniaste
Hej hej w zimny, wolny piątek.
Mały kończy rok w poniedziałek, rodzina zaczęła się zjeżdżać, to ja tam nie jestem potrzebna.
Fajnie było pospać trochę dłużej.
Teraz powolna kawa (pierwsza) wypita, na śniadanie batoniki z zeszłego weekendu i może jakiś owoc dołożę.
U mnie na gardło woda utleniona z kranówką, w proporcji 1:4, pomaga bardzo. Tyle, że trzeba ostrożnie, żeby nie połknąć.
Nie mam zaufania do wyrobów bez cukru i bezglutenowych. Bo zazwyczaj zawierają dużo sztucznego śmiecia, żeby wszystko trzymało się kupy i są słodzone gorszej jakości słodzikami często.
Te moje batoniki teraz są w polewie czekoladowej bez cukru (nie przeczytałam składu, poprzednią czekoladę kulinarna miałam gorzką jak pierun, bez dodatku slodzidel to się zasugerowałam), za to z maltitolem, a to na większość ludzi działa przeczyszczająco. Na mnie nie, na męża nie wiem, bo równie dobrze może być od leków (zmultipleksowal sobie te same leki w kilku różnych, zamiast czytać składy, ehhh chory chłop). Ale jego pogoniło.
Dlatego robię sama, bo przynajmniej wiem co daję, wszystko pod kontrolą.
U mnie dziś na obiad ryba, nie wiem co mi się wylosuje z zamrażalnika.
Może mam suma, jego zrobię na patelni. Plus jakieś warzywa na parze będę.
Jutro będzie ser pleśniowy z cantaloupe, owijane szynką dojrzewającą, nie wiem jaką mam.
A na niedzielę dynia piżmowa, ciągle myślę czy zupa, czy też zapiekana z żurawiną i serem na ostro. Mam czas.
Ja też jestem ostrożna jeśli chodzi o wyroby bez cukru ale tutaj skład wygląda bardzo dobrze.
Skład i wartości odżywcze:
Opis: Chrupiące ciastka jabłkowe z pestkami dyni, nasionami słonecznika i gryką ekspandowaną. Produkt bezglutenowy. Zawiera substancję słodzącą. Bez dodatku cukrów. Zawiera naturalnie występujące cukry.
Skład: 25% baza jabłkowa (22% przecier jabłkowy, 3% jabłko suszone), 23% nasiona słonecznika, substancja słodząca: maltitol; 9% pestki dyni, błonnik z korzenia cykorii, olej rzepakowy, 5% gryka ekspandowana, 4% mąka gryczana, emulgator: lecytyny (z rzepaku); 0,6% cynamon mielony, naturalny aromat. Produkt może zawierać orzeszki ziemne, inne orzechy, nasiona sezamu i mleko.
Kalorie w 100 g: 514 kcal
Wartości odżywcze w 100 g: tłuszcz 34 g (w tym kwasy tłuszczowe nasycone 4,1 g), węglowodany 39 g (w tym cukry 6,4 g), błonnik 5,8 g, białko 11 g, sól 0,05 g.
Składniki mineralne w 100 g: magnez 146 mg, potas 370 mg, fosfor 443 mg.
Sam skład ciasteczka faktycznie niezły.
Tylko ten maltitol.
Ma działanie przeczyszczające u bardzo dużej ilości ludzi.
Jak kupiłam te chipsy czekoladowe do polewy, to jak przeczytałam, że ma maltitol w składzie, już wtedy wiedziałam o działaniu, to długo leżały, bo bałam się użyć. Bo pal licho ja, najwyżej posiedzę na desce, świadomie. Ale poczęstować kogoś i narazić na stres toaletowy... no ale kupione, zużyć trzeba. Na mnie nie działa. Na męża nie wiem w 100 %.
Najśmieszniejsze, że nigdzie nie spotkałam go do kupienia luzem jako słodzidła- a tylko tego używam (regularny cukier całkowicie wyeliminowany z jadłospisu przez neuropatię) i eksperymentuję z różnymi, żeby mieć wybór.
Czytałam o tych właściwościach, ale to trzeba by było dużo tego spożyć. Ja, moi rodzice i znajomi kupujemy te ciastka i nikt nie ma takich dolegliwości. Pewnie wszystko zależy od ilości. Ogólnie wszystko w nadmiarze szkodzi
Fajnie, że ten słodzik jest naturalnego pochodzenia.
Witam sobotnio
Śniła mi się praca i to chyba kilka razy, bo "rozkminialam" tyle spraw organizacyjnych, że aż jestem zmęczona
Czas na kawę a do niej wspomniane ciastka
Poranek pogodny więc może zrobię sobie dzisiaj spacer.
Wczoraj udało mi się kupić wszystko, co potrzebuję więc w planach gotowanie obiadu na 4 dni Wypucowalam też mieszkanie i zaraz zrobiło mi się przyjemniej. Nie lubię myśleć, że mam coś do ogarnięcia. A teraz spokojna głowa i luzik
Goplano, jak się czujesz?
Miłej soboty bez paskudnych wiatrów, które zapowiadali
Aaaa, przypomniało mi się! Ostatnio wklejałam fotkę świecy, którą bardzo lubię i polecałam ją. A teraz kupiłam na próbę odświeżacz powietrza tej samej marki z serii Botanica z naturalnymi olejkami eterycznymi.
Na co dzień nie stosuję ale czasami lubię dodać aromatu świeżości z nutą owocową. Wklejam dla Was zdjęcie. Pachnie przepięknie i delikatnie. Polecam
Ps. To nie jest lokowanie produktu
Akurat, a co to
Przyda się, bo trudno teraz wybrać coś dobrego a tak już mam i pamiętam, dzięki ;)
Gardło mnie już nie boli ,ale za to walczę z katarem i ogólnym rozbiciem. Są jednak tego plusy, bo rodzinka koło mnie chodzi i to mi się bardzo podoba Mężowski robi mi mikstury z imbiru ,córka gotuje obiad a ja wypoczywam, bo niestety u mnie tak jest ,że jak mnie dopadnie choroba to zwala z nóg. Co prawda teraz nie jest tak źle, ale wolę się weekendowo pooszczędzać ,żeby gorzej nie było.
Masz mądry organizm, bo sam podpowiada, że musisz teraz przystopować i pozwolić się zregenerować. A jak się ma taką troskliwą rodzinkę, to szybko zwalczysz to "coś".
Zdrowiej! Uściski
Odpoczywaj i pozwalaj na dopieszczanie, niech odwzajemnią to co dostają zwykle od Ciebie
Pora relaksu, wygrzewania i spokojnego dochodzenia do siebie, bez pośpiechu aż wszystko wróci do normy.
Pozdrawiam
Witam sobotnio :)
Fajnie jest, pogodnie i prawie bez wiatru.Wczoraj w nocy wiało i huczało mocne, zaraz pójdę zebrać pigwy ostatnie, za wysoko wisiały lub musiały dojrzeć i teraz wichura odwaliła pracę za nas.
Późnym wieczorem wczoraj, jak wyrzucałam odpadki na kompost to spotkałam młodego jeża, śliczny, długowłosy i odważny.
To ja musiałam jemu zejść z drogi, nie odwrotnie, patrzył prosto w oczy i prawie nóżką tupał bym zgasiła latarkę i nie łaziła jego ścieżkami.
Pognałam z kocią suchą karmą do niego, ale zniknął. Zostawiłam wałówkę i zaraz po śniadaniu sprawdzę czy zjadł, czy może powinnam poszukać jeszcze lepszej bo on takiej nie tknie
Już pachnie farsz do naszych zawijańców, burritos czy coś podobnego, idę bo mi wszystko zjedzą a ja tylko obejdę się zapaszkiem ;((
Pogodnego dnia, jak u nas
Jak ja lubię jeże! Koniecznie daj znać czy wrócił po jedzenie. O ile myszki go nie ubiegną
Wyjedzone wszystko do czysta, nawet okruszków nie zostawiły moje dzikuski ogrodowe.
Zasypałam świeże 'paśniki, ustawiłam w paru miejscach dla wszystkich głodnych, kolczastych i ogoniastych, niech jedzą na zdrowie
Ale dzisiaj gwarnie w naszej kawiarence.
Ja już po drugiej kawie i śniadaniu.
Dzisiaj były naleśniki-nienaleśniki.
Próbuję znaleźć przepis na takie, żeby były lowcarb. Większość odpada na etapie czytania, bo to omlet a nie naleśnik.
Ten przepis przemówił do mnie. Musiałam wypróbować.
Z jajek, sera philadelphia oraz mąki migdałowej i kokosowej.
Już na starcie dałam dużo więcej płynu niż w przepisie, a i tak ciasto było za gęste, nie spływało. Dodałam więcej
No ale się udało, wyglądają jak naleśniki. Nie smakują, za bardzo biszkoptowe w smaku.
Pozostanę przy tradycyjnych chyba. Chyba, że nie.
Dzisiaj dzień zakupów, prania, sprzątania.
Wczorajszy przeleciał na niczym.
Poza wyprawą po kuchenkę...
I powiem Wam, że jest rewelacyjna. Najlepszy airfryer jaki kiedykolwiek miałam.
Na dwa poziomy zrobiłam suma i frytki.
Sum był najlepszy, jaki mi wyszedł w domowym wydaniu, nawet z patelni nigdy nie był idealny (w smaku jak restauracyjny, gdzie gorący głęboki tłuszcz wytapia ten z ryby, nie zabierając jednocześnie wilgoci. Teraz się udało). Frytki też były super.
A wieczorem na amazonie objawiło mi się urządzenie mikser z blenderem z przystawkami do tarcia, które chciałam mieć w tej konfiguracji, z tej samej firmy i tej samej serii (mam sporo sprzętów ninja, łącznie z garnkami i patelniami). Myślałam, że nie mają tego w ofercie. A jednak. Jak rozmawiasz o czymsw domu, Alexa podsłuchuje i potem podsyła reklamy, hehehe.
Jak te co posiadam zaczną szwankować, wiem już co kupię.
Dzisiaj pieczenie chleba (wynalazku) w piekarniku, żeby wypróbować kolejnąfunkcję.
Goplana nie daj się chorobsku, przy zmiennych temperaturach łatwo się załatwić.
Częstujcie się naleśnikami
Gratuluję nowego sprzętu! A wiesz, że udany zakup trzeba "oblać"
Przesuwacie dzisiaj czas?
Ciekawa jestem tego chleba. Z mąki będzie czy coś wykombinujesz?
Ja jeszcze w tym sezonie grzewczym nie odżywiałam swojego, zamrożonego zakwasu. Trzeba będzie powoli pomyśleć o tym... Zawsze czekam aż włączą kaloryfery żeby zakwas miał odpowiednią temperaturę.
Chleb czy raczej pieczywo będzie z masła migdałowego, mąki migdałowej i z siemienia lnianego.
Za tydzień myślę upiec bułki wrocławskie i na obiad z oliwą. Albo kupię gotowe, bo pieczenie wymaga czasu, a my mamy plany zakupowe (otwierają nowy sklep, zaopatrzenie restauracji, nawet jak duże opakowania, to może mięso będzie dobrej jakości) mamy bonus 15 dolarów na zakupy.
Poza tym nowa oferta w naszym odpowiedniku selgrosu (jest średnio raz na dwa miesiące), czas na uzupełnienie tzw chemii gospodarczej w promocyjnych cenach (po co przepłacać tam w regularnych albo jeszcze wyższych w marketach). Kiedyś zamawiałam online, ale obcięli 2% zwrotu, teraz tylko w sklepie przysługuje. Nie dam im oszczędzić tego, pójdę połazić sama. A przy okazji uzupełnienie zapasy spożywcze (te tylko stacjonarnie), część też jest w promocji.
Piekarnik będziemy dziś oblewać winem do zimnego obiadu (ser pleśniowy i cantaloupe owijane szynką dojrzewającą).
Pyyychotne, aż muszę sama podobne wysmażyć
EM przez ramię podgląda i pyta kiedy znowu u nas takie będą
Co za dzień
Kolejny z niespodziankami zakupowymi, miał być tylko z yiskiem, bo fajne kapcie dla mnie mają, firanki i pościel lub ręczniki, a tym razem wypatrzyliśmy fotel rozkładany.
Nie kupiliśmy u nich bo miał uszkodzone zasilanie i oparcie, ale w sieci już wybraliśmy taki jak nam pasuje, z podnóżkiem i masażem + podgrzewanie ?? zbędne chyba, ale jak dają to bierzemy
I tak zleciało do wieczora, teraz kolacja lekka i do spanka bo zakupy w sieci męczą podobnie jak te w 'realu, nie biegamy po sklepach ale musimy oblecieć całe allegro i jemu podobne;)
Dzionek zleciał, a wstaliśmy wcześnie, nie wiem jak i kiedy.
Miłego wieczoru i spokojnej nocki
Oj podgrzewanie jest super.
Ja mam taki fotel, z masażem (kilka różnych plus natężenie do wyboru) i podgrzewaniem. W wersji złożonej to fotel obrotowo-bujany. W sumie to nie pamiętam czy masaż działa bez rozłożenia.
Co prawda rzadko korzystam, bo stoi w sypialni, a tam zazwyczaj to już idę spać.
Nie ma kiedy.
Na dole mamy kanapę- rozkladane fotele kinowe, na silnik elektryczny.
Dwa są rozkładane, a środkowy ma składane oparcie, które w tej pozycji robi za stolik.
W razie gości- mamy zwykłą trzyosobową kanapę. Na codzień dwa fotele ze stolikiem po środku.
Tak wygląda kanapa.
Fotela nie mam obfoconego.
Bardzo fajna, wygodna i starannie wykończona.
A stolik to już bajer, o jakim u nas można pomarzyć, a jeśli gdzieś mają to pewnie słono trzeba za to płacić.
Szukamy, przeglądamy i chyba podobną 3kę, z pufami - podnóżkami za jakiś czas kupimy.
Nie są to tanie meble, ponad 3 tys. trzeba wybulić, a nawet więcej gdy obicie ma być wyjątkowo odporne na wycieranie i zaciąganie
Zobaczymy, teraz fotel musi nam starczyć, eM niech sobie na nim poleguje a wtedy stara kanapa zostanie dla mnie i kociarni.
Dzięki za inspirację, przydają się takie fotki bardzo
Nasza kanapa to efekt deszczu i trochę czasu na oczekiwanie. Poszliśmy pooglądać tylko. Wszystkie meble, poza regałami na książki mamy stamtąd. To salon wystawowy, a meble robią na zamówienie, dostarczają i ustawiają na miejscu (za opłatą).
Można też odebrać samemu z ich magazynu, tak odbieraliśmy komodę, domawiana do zestawu. Tu było podłączenie elektryczne, więc zdecydowaliśmy się na dostawę.
Wyszliśmy z kanapą. Może nie do końca w ten dzień, bo jeszcze dwa miesiące nam zeszło na powroty, mierzenie, zastanawianie się. I to nasz prezent na 30 rocznicę ślubu.
A stary narożnik (choć nie taki stary) doskonale służy córce. I powiem, że czasami tęsknię za nim.
Od tamtego czasu nie byliśmy w sklepie meblowym, bo jeszcze wyszlibyśmy ze stołem...
a stoły też nie są tanie...
Witam późno :)
Dzisiaj wpadłam rano, zobaczyłam fotkę z ekstra meblem telewizyjnym, czyli akurat dla nas, i już potem tylko klikaliśmy.
Wstępny wybór jest, teraz zbieranie kasy i dobranie obicia.
Mam zaległości obiadowe, ale duuże śniadanie za nami to można poczekać z obiadem do kolacji
Nie wiem co pichcić, może znowu makaron z soczewicy i polędwiczka duszona z buraczkami lub selerem świeżym.
Ogólnie jestem osłabiona, bez kaszlu i kataru, ale jakby coś wisiało nade mną. EM ciągle jeszcze smarka, po rajdzie pod Kraków chyba mocniej kicha.
Nic dziwnego, w takim tłumie ludzi mógł coś podłapać.
Autko też było zapakowane do pełna więc i od pasażerów mógł coś podłapać.
Emocje, nerwy i dyskusje bardzo mocne dodatkowo wyczerpały jego siły.
Następne zjazdy i rozjazdy już tylko we dwoje, niech każdy jedzie po swojemu bo gdy jest zbyt wielu gadulców politycznych, rodzinnych to nic dobrego z tego nie wynika.
Fajnej niedzielki
I już niedziela.
Wczoraj zjedliśmy na zewnątrz, było powyżej 20 stopni. Dzisiaj pewnie też.
Poranna kawa wypita, zaraz pora na śniadanie. I jak zwykle wszystkie pomysły uciekły, nie mam pojęcia co zjeść.
A obie lodówki pełne.
Czas zmieniony, znowu 6 godzin różnicy do Polski.
Pospałam. Wypoczęłam. Jutro ciężko będzie wstać do pracy, hehehe.
Teraz trzeba tylko zegary manualne poprzestawiać.
Wczoraj zaczęliśmy oglądać Chosen.
Trochę w dziwnej kolejności będzie. Bo po 2 odcinku przeskoczył nam do 2 sezonu, do kolejnego odcinka. I obejrzeliśmy ze dwa. I jak kończyliśmy oglądać to kolejny odcinek przeskoczył do sezonu trzeciego. Wtedy zauważyliśmy, że jesteśmy w trzecim sezonie, mąż sprawdził ile nam umknęło i mogło umknąć.
Powiem Wam, że nie rozumiem fenomenu tego filmu, czemu budzi tyle emocji. Tych pozytywnych i tych negatywnych.
W każdym razie odcinek z uzdrowieniem paralityka był rewelacyjny.
Witam poniedziałkowo
Tydzień zaczął się na szczęście bez deszczu. Wieczorem i w nocy ostro padało i chyba się wypadało Oby.
Obiad mam ugotowany (na 4 dni ) więc dziś pichcenie odpada.
W weekend prawdziwie odpoczęłam. Oglądnęłam na Netflix film pt.: "1968" oraz nowy serial (7 odcinków) pt. : "Polowanie na ćmy". Gorąco polecam.
Pracy mam sporo więc zmykam.
Dobrego startu w nowy tydzień
Poszukam tych tytułów, bo te które zaczęłam muszę przerywać, ciągną się straszebnie aż do uśpienia /może o to chodzi??/
Dzięki :)
Witajcie
U nas fajny, choć dość chłodny poranek.
Obchód i zbieranie zaliczone, paśniki później uzupełnię, coraz mniej zjadają moi goście.
Wczoraj mięso na świeżych buraczkach i selerze udusiłam, pod koniec wsypałam makaron suchy z ciecierzycy a nie z soczewicy czerwonej, tak lepiej kolory pasowały.
Dzisiaj?? nie wiem, pomyślę później.
Teraz sok z ostatniego buraka, co od wczoraj czeka i może selera + pigwa?
Może nie wyjdzie bardzo smacznie, ale zdrowo chyba tak, bo wszystko z naszego malutkiego ogródka
Poza tym czas na zmiatanie liści, czyszczenie grządek i upychanie 'plonów /parę buraczków i selerów niewiele więcej/.
Czeka mnie też smażenie pigwy, zalewanie resztek octem i może nalewka?
Dzisiaj rano wysmażyłam pigwę z sokiem malinowym, rodzynkami, masłem i kawałkiem czekolady gorzkiej. Wyszło fajne smarowidło podobne do nutelli z kawałkami owoców - do rogalików też by pasowało , ale nie ma czasu na wypiekanie.
To do dzieła, szybkie śniadanie i praca z przerwą na gotowanie
Pięknego, jesiennego dnia i tygodnia nam Wszystkim życzę
Przynoszę Wam rozgrzewającą zupę dyniowo serową, wyszła mi naprawdę rewelacyjnie.
Poza tym dzień roboczy, trzeba po wydłużonym weekendzie się wdrożyć w rytm.
Od niedzieli znowu będę miała samotny tydzień, mąż leci do Norwegii.
Miejmy nadzieję, że wszystko odbędzie się bez przygód.
W tym tygodniu ciepło, nawet do 28 stopni.
Rano wychodzisz zima, a wracasz latem.
Po zmianie czasu do pracy jechałam o wschodzie słońca. Ale za to pewnie wracać będę już po ciemku. I za chwilę wyjeżdżać rano też nocą. Ale trzeba się cieszyć tym co jest.
Zupa wygląda niesamowicie apetycznie.
A z tą pogodą u Was, to normalnie czyste szaleństwo.
Nie przepadam za zupami dyniowymi ,ale ta wygląda bardzo apetycznie. A jak jeszcze rozgrzewająca to tym bardziej. Niestety przeziębienie u mnie nie ustępuje. Porządnie się zaprawiłam. Jak tak dalej pójdzie ,będą potrzebne mocniejsze środki ,mam nadzieję, że organizm jednak zwalczy.
Ja generalnie nie przepadam za dynią. Jednak ma w sobie coś, co mnie przyciąga. I ciągle próbuję, ciągle mówię nigdy więcej i znowu próbuję.
Zupa najbardziej zachowuje balans, bo wszystko zmiksowane.
Jak robię faszerowana, to ciągle nie tak, ciągle zbyt dominuje słodki smak. Początek jest ok, koniec już rośnie.
Tą dynie kupiłam na zapiekankę- dynia w kostkę, zamarynowana na ostro, upieczona z żurawiną i serem.
I zamiast zapiekanki, zrobiłam zupę.
Warto było.
I jeszcze lubię zrobioną w wersji aglio olio e peperoncino. Tyle, że nie mam czasu na zrobienie makaronu spiralizerem.
Ty walcz ile wlezie, u nas podobnie eM słabnie, ale:
kanapki z miodem i plastrami świeżego czosnku + kurkuma i pieprz świeżo zmielony;
pije ile może: soki + wyciąg/olejek z jodły syberyjskiej;
upsarin C
a wczoraj sok: pomidory, mały seler, 2ie duże pigwy, 1 duży burak.
Dzisiaj rano wstał rześki i wesoły, widać wyraźną poprawę.
Trzymaj się i zdrowiej, bo kolejne Święta nadchodzą
Pozdrawiam
Piękna i na pewno smaczna zupka
Gdybym ja tak gotowała i umiała podać, to pewnie drzwi do mojej kuchni i jadalni nie zamykałyby się ;)
Dynia nadal jest dla mnie zagadką, poza pestkami suszonymi w piekarniku - to były nasze czipsy jesiennozimowe
Szkoda, że masz tak mało czasu wolnego, na gotowanie, pisanie artykułów i porad dla takich lewusów kuchennych jak ja
Dzieńdoberek :)
Fajny dzień za oknami, słonko widać, wiatru prawie nie ma.
Dzisiaj gotowanie i porządki na mnie czekają. Mogą też dowieźć mi pigwę, wezmę trochę do smażenia i na sok, reszta pójdzie do znajomych.
Pospałam i wypoczęłam po trudach i emocjach, czas na solidne śniadanie i do pracy, bo sporo jej u nas, jak zwykle.
Filmy: wczoraj szukałam komedii polskiej "Masz ci los, nie znalazłam.
Wyszperałam 'Egzorcystę papieskiego z ulubionym R.Crowem - warto było obejrzeć, dla R. i tematu przewodniego, polecam /bywa strasznie i dosadnie, więc nie jest to film dla całej rodziny/.
Poszukam w chwili wolnej smakosiowych podpowiedzi.
Spokojnego i zdrowego dnia Wszystkim życzę
Ja bym chciała mieć chętnych do jedzenia.
Bo najbardziej to ja lubię gotować.
Tylko zjadacze muszą być otwarci na smaki, bo u mnie praktycznie nic nie smakuje dwa razy tak samo.
Moja koleżanka gotuje zawsze dokładnie tak samo, jak chcesz konkretnego smaku to do niej.
Mały wspina się na każdy stołeczek, krzesełko, z drugiej strony schodów. Otwiera wszystkie szafki i szuflady, ma detektor tych, które zostały zapomniane i zamknięcia nie zostały założone.
Już prawie chodzi.
Za jedną rękę to od dawna. Coraz częściej też jak się zapomni, to stoi lub zrobi parę kroków. Ale gotowy jeszcze nie jest, bo jak się połapie to zaraz siada.
A myślałaś o tym ,żeby mieć swój lokalik- małe bistro gdzie mogłabyś w pełni oddać się swojej pasji kulinarnej? Lubisz tworzyć, bawić się smakami. Wychodzi Ci to bardzo dobrze sądząc po przepisach które wstawiasz ,a przyznaję miałam okazję już kilka zrobić. Podobnie Smosia tworzy fajne dania ,zawsze coś od siebie wymyśli a tak sobie ujmuje..
Kochana jesteś, dziękuję
Ja bardziej kombinuję, by zagłuszyć nudne gotowanie , bo pieczenie to już coś innego, ciekawszego. Jednak teraz częściej muszę gotować niż piec, a ostatnio, jak na spowiedzi, nie pamiętam kiedy piekłam ;(
Zaproszono nas na obiad do fajnej knajpki, pod Olkuszem, tam zobaczyłam jakie mam zaległości:
rosół był idealny, prawie bez tłuszczu, aromatyczny
mięso delikatne, sos grzybowy super
i te ozdobniki na talerzu, plasterki pomarańczy posypane kiełkami kolorowymi i smacznymi
surówki i sałatki niby proste a takie smaczne /1sza marchew tarta, 2ga biała, 3cia modra kapusta/
ciasta rewelacyjne /serniki na zimno i pieczony, czekoladowe wiśniowe z kremem, pomarańczowy biszkopt przekładany/.
Nigdy nie tak nie ugotuję, nie upiekę a już na pewno nie podam obiadu
Smosiu jestem pewna, że ugotowałabyś lepiej a podanie to inwencja twórcza. ja tam nie specjalnie lubię jak na talerzu nawalone jakieś trawsko niby dla ozdoby. Zielenina jak najbardziej, ale z umiarem i dla smaku
Delikatne, cienkie kiełki zielono-różowe na plasterku pomarańczy to było dzieło sztuki, jak koronka czy witraż
Witam wtorkowo i wieczorową porą
Rano o 6.30 byłam w biurze, szybko ogarnęłam najważniejsze papiery i pobiegłam do swojej pani doktor na kontrolne badania ginekologiczne. Nigdy nie jest to miłe i zazwyczaj trochę stresuje. Na szczęście wszystko gra. Dostałam skierowanie na mammografię na styczeń. Potem pędem powrót do pracy a tam sporo się działo. Uf! Co za dzień. Dobrze, że już jestem w domu i mogę odetchnąć. Pewnie będę spala jak dziecko, bo obudziłam się o 2.30 Jak mam jakieś stresy, to wtedy czasami budzę się wcześnie a głowa aż paruje od myśli.
Odebrałam paczkę ze spodniami z Vinted. Kupiłam jeansy Levi's za 50 zł. Praktycznie nowe. A Wy kupujecie czasami na takich stronach?
Kończę kawę i rzucę okiem na Fakty. Obadamy co te polityczne mądrale nawywijały
Dobrej nocy
Tivi bez niespodzianek, ciąg dalszy partyjnego cyrku dla ... kogo??, bo nie dla mnie. I dlatego nie oglądam, nie słucham, co wyczytam w sieci, to mi starcza za wszystkie wiadomości, fakty czy wydarzenia
Spodnie super, pewnie ktoś je wyprał w wysokiej temperaturze i skurczyły się 'w praniu.
Ja nie kupuję, bo ma secon hend w rodzinie- mojej, której też baaardzo dużo fajnych, prawie nie używanych ciuszków 'pokurczyło się w pralce
Mam farta, chodzę wystrojona, za darmochę
Witam środowo
Jak to dobrze, że już połowa tygodnia. Czekam na weekend. Nie wyobrażam sobie teraz, że mogłabym nie chodzić do pracy, ale też myślę, że dzięki temu cieszy mnie bardzo ten wolny czas w sobotę i w niedzielę.
Oglądnęłam wczoraj Fakty. Bez zaskoczenia - cyrk i ręce opadają.
Dziś założyłam cieplejszą kurtkę. Wiatr się zrobił jakiś zimniejszy i trzeba zacząć bardziej konkretnie się "otulać".
A! Zapomniałam powiedzieć, że w Lidlu są mielone orzechy laskowe. Może komuś się przyda ta informacją z myślą o świętach. Ja już kupiłam, bo potem ciężko upolować a potrzebuję do zrobienia masy do przekładania piernika. O! A to czasem nie jest ta pora na zrobienie ciasta na piernik staropolski? Hm...kiedy ja go zawsze robiłam...? Nie pamiętam. Muszę zerknąć w zeszłoroczne wpisy Tak, zgadza się, to już ta pora. W takim razie w weekend zabiorę się za pierwsze "czarowanie świąt"
Dobrego dnia
Tak na pierniki czas, a najpierw na przyprawę:
mam nowszy przepis, jeśli chcecie to go wkleję tutaj.
W nim poza mielonymi cynamonem, goździkami czy kardamonem jest jeszcze
kakao ?? Autorka poleca je dodać by piernik był ciemniejszy.
U nas w domu to karmel mocno palony był wlewany lub kawa parzona czy jak ktoś woli herbata.
O tak ,wklej ,ale w swoje przepisy ,tak będzie najłatwiej
Tutaj wklepię bo to przepis ze stronki kulinarnej, mogą mnie potem zbanować za kopiowanie bez zgody
Oto ta przyprawa korzenna, źródło: internet
30 g kory cynamonu
10 g goździków
10 g kardamonu
15 g imbir mielony
5 g mielonego kardamonu
10 g gałki muszkatołowej
7 ziarenek pieprzu
7 ziarenek ziela angielskiego
??łyżeczka kakao, dodać tuż przed zagniataniem ciasta
Niektóre z wymienionych przypraw można nabyć już zmielone co znacznie ułatwia pracę w komponowaniu przyprawy. Natomiast pozostałe należy zetrzeć na tarce, utrzeć w moździerzu, lub taka jak ja to zrobiłam zmielić w młynku do kawy.
Korę cynamonu jak i gałkę muszkatołową starłam na tarce, dodałam pozostałe składniki i całą mieszankę zmieliłam w młynku do kawy.
Następnie gotową przyprawę przesiałam przez gęste sitko.
Przyprawę należy przechowywać w zamkniętym pojemniku aby aromat mieszanki pozostał jak najdłużej.
Smacznego :)
U mnie przyprawa zawsze "kupna", ale za to ta lepsza Kakao dodaję każdego roku i szczerze mówiąc myślałam, że to norma
A ja nie wiedziałam, że w piernikach jest też kakao, bo ich nie piekę
Aleee wstyd
No coś ty! Jaki wstyd? Ja nawet nie wiem czy to norma z tym dodawaniem kakao czy nie mimo, że piernik robię od bardzo dawna
Ja pamiętam pierniki bez kakao, bo go nie było w sklepach więc wymyślały cukiernie zastępczy napar z kawy czy herbaty.
W domu od zawsze do piernika smażyłyśmy cukier i bardzo ciemny karmel był dodawany do ciasta. Piekłyśmy od razu, bez leżakowania w lodówce/piwnicy.
mniamm, pyszności
Coś mi świta ,że koło 10 listopada jak nie samego 11-ego zarobiłaś ciasto. ja też robiłam ale trochę później. W tym roku się zastanawiam ,ale chyba zrobię ,bo już córka pytała kiedy ,no i to po drożdżowym ulubione ciasto Taty. Zawsze mu daję jeden z trzech pierników, więc trzeba tradycję utrzymać
Sprawdziłam i masz rację Będę "czarować święta" w sobotę
Witam środowo
Dzień już chłodniejszy, ale nadal pogodny i słonko nas ogrzewa /przez szybę/.
Po kawie i zaprawie kociej, teraz czas na posiłek i pakowanie pralki, zmywanie wielkich garów po wczorajszym smażeniu: karkówka i frytki.
Całą noc te smażale trawiłam, teraz już dieta rybna, dżemowa i buraczana.
Znowu muszę sok jesienny wyciskać, już bez pomidorów naszych ;((
Pomyślę czym je zastąpić, może ogórkami ze słoika?? kiszone lub selerowe
I obiad mam w planach, kurczak lub ryba z ryżem czy kaszą, bo nie mam czasu ani siły na pichcenie. Selery muszę wykopać i zagospodarować, więc dodam do soku i zetrę na surówkę do obiadu.
Filmy znalazłam, nie wiem tylko dlaczego 'patronuje im Grazia T. , nie po to płacę orangu'tanowi, by ktoś już taaak opatrzony dorabiał sobie na wypasioną emeryturę... Szczerze mam tej buzi dość, niech lepiej już tek cud-kremy i szampony reklamuje
Poza tym wszystko w normie, chyba, jak nadrobię zaległości lekarskie, jak Smakosia przypomina, to wtedy ...
Pozdrawiam, pędzę bo ktoś mnie woła
Jak fajnie, gwarno się zrobiło.
I za sprawą piernika prawie świątecznie.
Do własnej restauracji (zresztą do pracy u kogoś też) to ja się nie nadaję. Stres zabiłby radość gotowania. I jeszcze ta codzienna powtarzalność.
Ja lubię eksperymenty, ciągle coś nowego, od restauracji oczekuje się dokładnie takiego samego smaku.
Piernika nie piekę, nie lubię. Kiedyś mogłam zjeść pierniki z Lidla, teraz już na zakazanej liście. Cena od zeszłego roku poszła prawie 100 % w górę. Ja nie jem, mąż poczeka na po sezonie, gdy przecenią, niech je czekoladki halloweenowe.
Wczoraj Mała miała jazdę na koniu.
Ona trzyma się jak urodzona w siodle.
Zresztą wszystko co robi i sprawia jej przyjemność jest perfekcyjne w jakiś tam sposób- pływanie, balet, nauka gry na skrzypcach (na razie do "skrzypce" z kartonu, ćwiczą pozy, chwyt), śpiew (ona ciągnie tak wysoko, równo ze skrzypcami).
Może osiągnąć wiele. Warunek musi chcieć, bo się jej nie przymusi do pracy.
My z Małym chodziliśmy sobie godzinę po trawie. Najpierw w wózku, ale mam mały, lekki, ciężko się go pcha (następnym razem muszę wziąć regularny), a potem na nogach, za jedną rękę. Pół godziny dreptaliśmy sobie.
Bardzo przyjemny oddech świeżym powietrzem.
Mieli mnie wymienić, ale utknęli na operacjach, myśmy wcześniej wrócili do domu.
W przyszłym tygodniu mam wolne, oni jadą do Disneyland.
Akurat na czyszczenie zębów jak znalazł.
Umówili mi też blokadę na kręgosłup. Zobaczymy co to pomoże. Bo mnie normalnie nie boli, ale braki płynu dookoła nerwów są spore.
Witam czwartkowo
Ja tylko na chwilę się przywitać ,bo zaraz jadę wymienić opony. Potem zakupy ,obiad i tak zleci. Miłego dnia
Witam serdecznie, wstąp później jak znajdziesz chwilkę
Zaparzę kawę lub poleję soczkiem świeżym: buraczki, seler i pigwy, wszystko tylko szorowane, nie obrałam bo i po co skoro wiem co jem
Dobry czwartek
My dzisiaj w chłodzie, ale ze słonkiem więc można gnać, jak Goplana, w teren.
Opony u nas zmienia eM, kiedy są zużyte, na całoroczne ;)
Jak sama jeździłam do pracy czy w weekendy do szkół, to zmieniał mi w garażu cały komplet kół bym lepiej trzymała się drogi
Ale to dawne czasy, autko też było starutkie i można było kombinować z kołami, tylko dekle/kołpaki nie zawsze pasowały ;((
Od wczoraj polegujemy w nowym fotelu, eM złożył i ... zawłaszczył, ja dzisiaj posiedzę, zaliczę kolejne kawałki filmów lub seriali.
1szy polegiwał Tofcio- oparcie leżało na podłodze, czekało na mocowanie
Ogólnie wszystko ok, kichanie przechodzi, soki i mikstury pomogły.
Czas myśleć o świątecznym weekendzie, może pizza bo dawno nie piekłam i ciasto?? Nie wiem jakie, ale biszkoptowe czekoladowe z wiśniami i masą chałwową pasowałoby nam, wiśnie dla mnie a chałwa dla eMa.
Obiad wykombinuję na szybko, jutro może coś wymyślę ekstra by do soboty mieć z głowy kuchnię.
Trzymajcie się zdrowo i pogodnie
Hej, hej. I już czwartek.
Dzieciaki w szkole mają już dzisiaj wolne, mąż ma jutro (za 11), a ja mam oba dni w pracy, z dwójką dzieciaków do południa.
Jako, że jeszcze nigdy nie miałam wolnego, więc przyzwyczajona jestem.
U mnie ostatni dzień lata na tą chwilę, od jutra chłodniej. I cały przyszły tydzień chłodny. Zimne poranki i w dzień 15-16 stopni.
FB wyświetlił mi wspomnienie sprzed trzech- huragan był w drodze. I ta sama temperatura powietrza co dzisiaj.
I też zima na zmianę z latem. Taki urok amerykańskiego Południa.
Cztery pory roku w jeden tydzień.
Teraz jest rocznica naszego rejsu na Karaiby w 2018 (krótki, trzydniowy), gdy namieszalam sobie sama. Musiałam wyjechać i wrócić, żeby się dane zmieniły.
Zapomniałam o pozwoleniu na pracę (które i tak mi się należało, tylko trzeba aplikować i zapłacić) i trzeba było prostować. I opuszczenie Stanów, a w zasadzie powrót w tym pomaga. Przed zieloną kartą trzeba było naprostowac. Jak to działa nie mam pojęcia. Zadziałało, a my mieliśmy fajną wyprawę. Jak płynęliśmy to już od dawna miałam pozwolenie.
I jak ciekawie wyszło, troszkę nerwów, wydatki ale wspomnienia bezcenne na zawsze.
Takich wypraw bardzo nam brakuje, ciągle w biegu i budżetowo 'spięci, mogę tylko pomarzyć, że kiedyś wyruszymy daleko, dalekooo i zwiedzimy trochę pięknego świata.
Nasz wolny piątek, też za 11go, jest bardziej pracowity niż powszedni bo zaległości mamy ogromne, oboje.
To kończę kawę i do pracy 'w polu gnam, jak wczoraj.
Czas zaplanować co, gdzie i kiedy sadzić. W grudniu chyba czosnek ozimy, jeśli kupię gdzieś dobrą odmianę. Na byle co szkoda pracy i pieniędzy.
Witam czwartko, wieczorową porą
Wcześniej nie było szans na skrobnięcie do Was. W pracy mam urwanie gitary. Jutro pewnie lepiej nie będzie. Plus jest taki, że czas umyka w mgnieniu oka i ledwo przyjdę, to zaraz wychodzę
Dziś zrobiłam zakupy, bo jutro po pracy śmigam do rodziców.
Dobrej, spokojnej nocy
Dziękuję, nocka ok, nawet lepiej bo nikt i nic mnie nie wybudziło.
Zaczęłam podsypiać jak zwykle w czasie seansu netfl., film o ufo i próbie zrozumienia ich sygnałów oraz fałszowaniu danych, zeznań świadków by ukryć wszystko przed zwykłymi ludźmi
Jaki ten nasz świat zakłamany, my ogłupiani a wszystko po co? dla kogo i komu to służy?
Nie rozumiem, mój prosty, zbyt logiczny móżdżek nie jest w stanie tego ogarnąć. Może młodzi pomogą rozkminić i poprawić ten chory system
Pozdrowienia dla rodzinki
Witam pogodnie
jak na listopad, nie pada i nie wieje więc jest dobrze.
Plany dzisiejsze napięte, aż ręce bolą.
Zacznę od zwiadu wokół domu, potem pilne prace grządkowe i kuchnia.
Wczoraj odwalone pranie, dzisiaj tylko drobne porządki, zakupy i świętujemy
2a dni zostawiamy dla siebie, na odpoczynek i radochę w domu lub na spacerach.
Chyba nawet telefon wyłączę albo chociaż wyciszę.
Tutaj też ucichło, wszyscy zajęci albo wolą inne zakątki, szkoda.
Nie tracę nadziei i zapraszam, przysiądźcie się, pogadajcie lub tylko przywitajcie.
Poczęstunek skromny, ale w miłej atmosferze i taki smakuje ;))
Pozdrawiam i kawusię stawiam, dzisiaj czarną jak sadza w kominie, jeśli wolicie z mlekiem to pójdę do znajomych i krowę wydoimy bo dla miłych Gości zawsze staram się jak umiem
Ależ piękne chryzantemy. Na dodatek tak artystycznie ustawione. Miło popatrzeć
Ja dziś chętnie czarnej się napiję ,do tego kawałek miodownika i porcja słodyczy zaspokojona Na obiad dziś klasyka-ziemniaki ,smażone filety rybne i surówka z kapusty. Po obiedzie kino. Córka zaprosiła mnie na seans z racji moich niedawnych urodzin. Idziemy na '' Uwierz w Mikołaja'' . Dziś premiera ,a że lubię takie klimaty , zwłaszcza przed świętami, to chętnie się wybiorę
Co prawda do Bożego Narodzenia miesiąc i 2 tygodnie ,ale zleci jak z pejcza strzelił. Jak zawsze zresztą. W tym roku Wigilia wypada w niedzielę. Dawno temu pewna starsza pani powiedziała mi ,że niedziela postu nie przyjmuje i potrawy nie mogą być postne. Zdziwiłam się wtedy mocno ,ale ona obstawała przy swoim i powiedziała ,że jej potrawy na pewno nie będą postne. A co Wy drogie panie o tym myślicie?
Wigilia to tradycja. Nie ważne czy w Świątek czy w piątek.
Teraz już post nie obowiązuje, już od nastu lat.
Moja koleżanka, ponad 30 lat w Stanach, zamężna z Amerykaninem nadal robi Wigilię tradycyjną. I informuje znajomych, jeżeli zaprasza, że jeżeli chcą przynieść, to dania bezmięsne.
U mnie nie ma postu w piątek, jest tylko w dwóch krajach europejskich (chyba Austria i Polska). Ale nie umiem inaczej. Piątek jest bezmięsny. Choć często się zastanawiam jaki to post, gdy dobra ryba to ponad 10 dolarów, a kurczak poniżej 5. Albo jak pości wegetarianin. Moim zdaniem powinno się zmienić znaczenie postu - na zrezygnowanie z tego co bardzo smakuje, na rzecz tego nielubianego. Albo w jaki sposób poszczę w Popielec, gdy jem ziemniaki z maślanka, a wcale nie jest to umartwianie tylko oczekiwanie.
Choć w ostatni to było umartwianie. Kupiłam pierwszy raz w Stanach kefir, normalnie jest na słodko. Jaki on był kwaśny. Nie wiem czy smak przyzwyczaił się do delikatnej maślanki, czy też tu ma bardziej oryginalny smak (jak jogurt grecki, trochę zajęło mi przyzwyczajenie się do tego smaku).
Niedziela wigilijna jest bardziej wigilią niż niedzielą, więc ja będę pościła, jak zawsze.
A dania wigilijne są tak pyszne, że niewiele mięsnych im dorówna.
Ryby i grzyby lubimy wszyscy więc nikt nie grymasi i nawet nie myślimy o innych.
Gdybym musiała w postne dni jeść to czego nie lubię, to chyba padłoby na łazanki z kapustą, bez skwarków i smalcu.
Za białym barszczem też nie przepadam, więc mogę w dzień pokutny nam ugotować /jak już nauczę się odróżniać go od żurku/.
Zwykle nie gotujemy w wigilię, wszystko szykowane jest na kolację, więc chodzimy na głodniaka, przegryzamy coś i tyle.
Zwierzaki miaukają nad głową, więc pędzę im podać świąteczne, z pysznymi frykasami, śniadanko /kolejne /.
U nas jest podobnie. Nie ważne czy niedziela postu nie przyjmuje czy nie. To tradycja i choć godziny wieczerzy wigilijnej bywają u nas ruchome to zawsze potrawy są te same. Ruchome w sensie godzinowej. Mój tata był elektrykiem i pracował w systemie czterobrygadowym, więc czasem pracę zaczynał od 14 i wieczerzaliśmy już o 13:00. Córka pracuje na izbie przyjęć i przeważnie ma dyżur w takie dni. No cóż ,nie ma jeszcze swojej rodziny, więc najprościej grafik ustawić tak, aby pracowała w te dni.
A swoją drogą to ciekawe. Nigdy nie słyszałam o białym barszczu na Wigilię. W moich stronach tylko grzybowa. Tam skąd pochodzi tata-barszcz z uszkami, jak w większości w naszym kraju, a może się mylę? Tak czy inaczej bardzo mnie intersesuje kuchnia regionalna. Np dziś Poznań i okolice. Bez rogala świętomarcińskiego i pieczonej gęsi nie ma święta. A u nas ''tylko'' flagi powiewają ,bez gęsiny ,bez rogali ,ot kawałek babki ,kawa i zwyczajny obiad
Chętnie zjadłabym tego rogala. Podobno jedyny taki smak tylko w Poznaniu.
U mnie to Marcin na białym koniu przyjeżdżał. Znaczy pierwszy śnieg. Na Marcina zima się zaczyna. Żadnych tradycji jedzeniowych nie było.
Rogale marcinskie jadłam na wycieczkach. Mnie bardziej smakowały te bez certyfikatu niż z.
Na Boże Narodzenie u mnie była zawsze grzybowa, tata nie jadł buraków w żadnej postaci (uraz z Kazachstanu, bo i jego bracia też nie). Dopiero w podstawówce doszedł barszcz czerwony, wymuszony na mamie, bo inni jedli. I jednorazowy karp, którego nikt nie chciał.
O barszczu białym słyszałam - zurek na mące pszennej. Nie wiem czy jadłam.
U mnie dania na Wigilię się zmieniają, choć nigdy wsad główny. Tradycyjny zostaje barszcz z uszkami, ten jest stały. Zmienia się ryba, sposób przygotowania, sałatki, ciasta. Pierogów i kapusty z grzybami już nie robię ( tego ostatniego mąż nie lubi, ja się źle czuję po tym).
Coraz mniej jedzenia na stole, coraz mniej jemy z wiekiem, aby potem nie dojadać. Coraz bardziej zaczyna przypominać obiad kilkudaniowy, a nie obficie zastawiony stół.
Barszcz biały, to zupa na zakwasie z mąki pszennej.
Żurek natomiast robi się na zakwasie z mąki żytniej .
Dla mnie Wigilia czy dni postne, to praktycznie prawie jak codzienność, bo mięso jadam sporadycznie
Zgadza się. Ja lubię i żurek i biały barszcz. Sama jednak zakwasu nie potrafię zrobić. Próbowałam kilkakrotnie i za każdym razem podszedł mi pleśnią
A mieszałaś go rano i wieczorem? Stał w ciepłym miejscu?
Ja nie pisałam o daniach wigilijnych tylko o tych postnych, jadanych przed nią.
Post to umartwianie, więc gdybym miała jeść coś czego nie lubię, to byłby to biały barszcz, łazanki bez mięsa.
Wigilia domowa to poza barszczykiem z uszkami, grzybowa z makaronem wstążki, koniecznie wstążki a nie świderki czy nitki.
Pierogi ziemniaczane, z kapustą i grzybami, na prośbę dalszej rodzinki, którą też gościliśmy: kapusta kiszona z grzybami leśnymi.
Ryby różne, jakie można kupić: karp, pstrąg czy amur.
Smażone, pieczone lub faszerowane-u teściów takie pstrągi bywały z pieczarkami.
Oj ślinka kapie a tu po śniadanku czas na pracę fizyczną, ogród czeka
Najwyraźniej źle zrozumiałam Teraz już wszystko jasne. Przyjęło się, że postne to takie bez mięsa ,ale jakby się ktoś uparł to i rybę nazwał by mięsem , a ona przecież jest głównym składnikiem wigilijnego stołu.
Pisałam w pośpiechu, bo zaraz trzeba było gnać dalej i zbierać chwasty wczoraj wyrwane, składać skrzynki po fasolce i pomidorach.
Ryba to również mięso
Nigdy nie zastanawiałam się dlaczego ona a nie pyszny drób?
Taka tradycja chrześcijańska i mądrość naszych przodków by wpoić nam zdrowe nawyki żywieniowe lub wykorzystać to czego nigdy w rzekach i jeziorach nie brakowało , wystarczyło zarzucić wędki a wcześniej wydłubać w lodzie odpowiedni przerębel
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Ech, jak dobrze! W pracy mam nieustający "kocioł" organizacyjny więc chętnie odpocznę.
Po 15-ej jadę do rodziców i wrócę dopiero późnym wieczorem. Wczoraj zrobiłam zakupy więc już mam spokój w tym temacie.
Autentycznie ciągle coś mi przerywa i nie mam chwili żeby usiąść na moment w Kawiarence. Nawet jeszcze nie zjadłam śniadania a już prawie 11-ta.
Tak więc zostawiam herbatę z pigwą i zmykam.
Dobrego dnia
Witajcie sobotnio i porannie
Wreszcie się wyspałam. Zasnęłam zaraz po 21-ej i obudziłam się o 6-ej. 9 godzin snu. Wyszło że mnie całe zmęczenie tygodnia.
Poranek ładny, bo nie pada. Nawet można było zaobserwować jak słońce zaczyna malować niebo.
Pierwszy ruch, to była kawa a teraz szklanka pysznej herbaty z pigwą i sokiem z czarnej porzeczki. Skusicie się?
Wywieszę flagę nad drzwiami wejściowymi do Kawiarenki - dziś mamy święto.
Udanego dnia
to ja dorzucę patriotyczny kapelusz i świętujmy cały dzień albo i dwa
A flagi wokół łopoczą, słonko je oświetla i jest pięknie.
Cieszmy się taką nastrojową ciszą, uczcijmy ten dzień wspólnym spacerem, ucztą albo jeszcze inaczej, jak komu pasuje.
U nas chyba dzień w ogrodzie, czeka na nas gruby dywan liści do 'wytrzepania czyli zebrania, otulimy nimi delikatne roślinki by chłody im nie szkodziły.
To na bal czas kapcie lub szpilki, szlafrok lub gajer i koniecznie dobry humor.
Najlepszego 11go w całym roku, niech nam los sprzyja a wszystko co złe omija
Fotki: wiosna 2023, niech dziś jesień będzie dla nas radosna
I już sobota. Wcale nie czuję, że dziś święto.
Jedziemy na zakupy, potem pranie, mąż musi się spakować przed wylotem.
I weekend przeleci.
Moja koleżanka tydzień temu zasłabła w domu, weekend przeleżała w łóżku.
Miała bardzo wysokie ciśnienie.
Pogoniłam ją do lekarza, sądząc, że może miała udar utajniony. Poszła wczoraj. Lekarz też podejrzewał w pierwszym momencie, ale został wykluczony. Natomiast wiadomość gorsza, ma zmiany w mózgu, w poniedziałek się wyjaśni na tomografii czy nowotworowe i jakiej natury.
Nie ma łatwego roku. Na koniec marca kręgosłup jej się popsuł (znaczy popsuł to się dawno, tylko teraz wylazło). Miesiąc czasu ledwie chodziła. Z bardzo aktywnej kobiety zrobiła się babcia. Przy jej oczekiwaniu działania w sekundę, każde opóźnienie wywoływało większą frustrację.
W końcu dostała blokadę i odżyła. Pojechali na 5 tygodniowe wakacje po Stanach.
Po powrocie zaczęła znowu być aktywna - gimnastyka, powoli zaczęła wracać do chodzenia (ona ponad 10 km robiła dziennie). I teraz to.
Będę czekała wiesci, oby dobre były.
Oby to nic groźnego, tylko zwykła starość
Czas zwolnić, nic na siłę i badać, badać e domu, w gabinetach czy szpitalach.
Im wcześniejsza diagnoza tym większe szanse na wyzdrowienie.
trzymam kciuki za nas Wszystkie, za te nieobecne również
Niestety zmiany są, to było widać na rezonansie, zrobionym od ręki (miała wizytę wczoraj późnym popołudniem, wyniki dzwonili jej koło 19). Teraz tylko kwestią jest rozmiar i natura tego co narosło. I co z tym zrobić.
To jest dobre w Stanach, diagnostyka od ręki, gdy już coś znajdą.
Ja jestem za profilaktyką, regularnymi badaniami, sprawdzaniem.
Im wcześniej wiesz, tym większa szansa na wcześniejsze stadium choroby.
Albo wykluczenie, co oznacza mniejszy stres, a to ma wpływ na nasze hormony, które mieszają bardzo w organizmie.
Profilaktyka powinna być podstawą, a nawet obowiązkiem wszędzie. Ile ciężkich chorób można byłoby w ten sposób uniknąć a przynajmniej w porę zacząć leczyć.
Zwykle idziemy do lekarza jak nam coś bardzo doskwiera, a wcześniejsze symptomy nazywamy przemęczeniem. Dlatego jak ktoś mówi-bo ten nagle umarł, nie chorował na nic to bzdura. Po prostu nie chodził do lekarza. Jak np. moja sąsiadka. Zawsze z buzi była bardzo czerwona. Pytałam ją czy czasem nie ma nadciśnienia,a ona się z tego śmiała. Zawsze mówiła ,że zdrowa ,że ludzie sami sobie choroby wymyślają ,bo im się robić nie chce...i tak robiła ,aż dopadł ją udar.Właśnie przez nieleczone nadciśnienie. Dziś jest w połowie sparaliżowana. Jakiś czas dochodziła pielęgniarka, ale ostatecznie córka ją wzięła do siebie.
Moja teściowa podobnie. Fakt, że w słusznym wieku, swoje i większość znajomych i rodziny przeżyła. Tyle, że być może mogła ciągle żyć.
Ale nieleczone nadciśnienie i początki cukrzycy. Bo przecież nic jej nie jest, człowiek z żelaza. I udar z tego wszystkiego. Brak reakcji na leki, zbyt długie niedotlenienie. I po człowieku.
Moja córka jest hipochondryczka, ma dużo większe odczucia niż są w rzeczywistości. Ale nie bagatelizuję niczego, płacę rachunki. Bo te razy, kiedy chciałam, nawet w myślach, nie mówiąc jej wprost, że wymyśla, zawsze okazywały się czymś.
Tak badania, sprawdzanie i trafiona diagnoza to podstawa.
Do tego potrzebny jest sprzęt i dobrze przygotowany personel.
U nas to nadal raczkuje, postęp już widać, ale to nadal za mało, za wolno.
Sprzęt, personel na nic, jak brakuje woli podejrzanego o bycie chorym. Nasza ludzka mentalność- jak nie będziemy mówić to problem sam zniknie.
W Stanach podstawowa opieka kuleje, z powodu ubezpieczycieli, lekarz boi się dać skierowanie na badania specjalistyczne.
Ale również przychodnie żyją z badań podstawowych, bo mało kto idzie do lekarza z przeziębieniem czy wirusówka.
I to pozwala na wcześniejsze wykrycie chorób, bo zmian we krwi czy w rentgenie nie da się oszukać. Dlatego pamiętają za pacjenta o terminach. Bo to pieniądze dla nich.
Jeszcze tylko wola pacjenta potrzebna.
Mój znajomy wyhodowal raka wątroby 4 stopnia, będąc pracownikiem naukowym na uczelni, z bardzo dobrym ubezpieczeniem.
Albo moi lekarze - czyszczą żyły ze zmian miażdżycowych (między innymi), wiedzą co to powoduje, a odżywiają się, pożal się Boże, jakby żyli poza problemem.
Dobra niedzielka
U nas chłodno, bez słonka, trudno trzeba przetrwać ten smutny miesiąc.
Komu kawy czy herbaty z sokiem??
Leniwy poranek, wokół cisza, chyba sąsiedzi odsypiają wczorajsze bale.
Tylko za oknem ptaki świergolą, czasami dzięcioł postuka by nam przypomnieć o chłodzie i naszych obowiązkach.
Nie ma rady, wyskakujcie z kasy i kupcie ulubione kule czy słonecznik do ptasiej stołówki. Zamówienie poszło, za 2a, 3y dni przywiozą i zasypię, rozwieszę karmniki by już nie wysłuchiwać najsmutniejszej melodii na świecie:
'nic nie jedliśmy od ... paru minut
Jest pełno świeżonki, ale komu chciałoby się latać i szukać robali, skoro można żałosnymi trelami wyżebrać od człowieków wszystko czego ptasia czy kocia /dzikuski podchodzą już od dawna/ duszyczka zapragnie.
Fajne te człowieki, takie nie za mądre, wręcz głupawe owijamy ich wokół dzioba czy ogona jak chcemy
Teraz czas na nasze korytka, pędzę bo stygnie karma na stole ;)
Smacznego dnia ze słonkiem lub bez
Fajnie i zabawnie to odpisałaś. Dokładnie tak jest
Piękna mądra ta natura.
Koci 'Skrzypek na dachu:
Witam niedzielowo
Ja jestem tuż przed drugą kawą. A Wy?
Wczoraj udało mi się nie zapomnieć i zrobić ciasto na piernik. Teraz zaczyna się leżakowanie Nie dodaję orzechów do środka, bo potem przekładam masą orzechową więc nie ma co przeginać, ale tym razem dodałam do środka żurawinę. Czy to dobry pomysł? Okaże się. Jest lekko kwaskowa więc może być fajny efekt smakowy. Obadamy w grudniu. Jak zwykle wyskrobywałam resztki z drewnianej łyżki i mimo, że to surowizna było przepyszne
Dziś w łanach pieczenie dyni. Może zrobię z tego zupę...? Zobaczę.
Pogoda całkiem przyjemna ale w zapowiedziach są spore chmury.
A co tam u Was? Jakieś smaczne plany obiadowe?
Dobrego dnia
Jakie ładne serce ,jak piernikowe toruńskie. To mi przypomina ,że po niedzieli muszę zarobić ciasto i to ,że coraz bliżej do Świąt a najlepsze jest to oczekiwanie
jak toruńskie a to SZczecińskie serduszko jest
Jeszcze piękniejsze, z żurawinką to nawet smaczniejsze od kopernikowego
Witam niedzielnie
Na dworze plucha jak na listopad przystało Za to w domu ciepło i pachnie gotującym się obiadem. U mnie wiadomo -rosół a na drugie zrazy ze schabu,czerwona kapusta i kluski śląskie. Do tego kompot malinowy. Na deser budyń
Ja wpraszam się na taaki obiadek.
Aż mnie ssie z łakomstwa, nie z głodu bo zjadłam super śniadanie i deserowy makowy zawijaniec /z aldika/.
U nas od wczoraj stoi gar rybnego "leczo, z makaronem z czerwonej soczewicy, pomidorkami z puszki i oliwkami + ogórki ostre musztardowe z naszej piwniczki /wg alman/.
Jeśli ktoś zacznie grymasić to mam schab i na szybko uduszę na maśle klarowanym plastry mięsa + ananas i posypię serem.
Tylko żurawiny mi brak, może by tak śliwki suszone ?? w środeczek ananasa
Może być smacznie i wykwintnie
Miłego objadania niedzielnego
Ja się pisze na to rybne leczo ! Jest jeszcze?
Jest, jest aż do przejedzenia dla Wszystkich, zapraszam
I już niedziela, za niedługo wyprawię męża w świat.
I będzie spokojny, samotny tydzień, w połowie wolny.
Dziś na obiad planuję schabowego opanierowanego w zmielone chicharrones (chipsy ze świńskiej skóry). Lubię je jeść, mam ulubiony rodzaj, ale ciągle mnie kusi na inne smaki i marki. Jak nie smakują to miele na panierke. Coś opanierowane w tym smakuje jak usmażone na smalcu.
Do tego będzie surówka z kapusty, marchwi i ananasa. Wynalazłam pomysł przy okazji poszukiwania innego przepisu (na krewetki bang bang), bo nigdy nie pamiętam co się daje do sosu. Oczywiście nie robię jak w oryginale do końca, ale jak widzę listę składników to wiem co zmodyfikować.
Dziś na dyniowo
Upiekłam połówkę dyni hokkaido w piekarniku. Jak wystygła, to dodałam do niej opakowanie serka śmietankowego Almette i dużą łyżkę chrzanu żeby nie było mdłe. Wszystko rozgniotłam z łatwością widelcem. Przyprawiłam i gotowe. Powiem Wam, że całkiem smaczne
Zdolna jesteś
Podpatrzę i może kiedyś sama odważę się, kupię dynię,upiekę lub ugotuję ?
Ciekawe zestawienie dyniowo-chrzanowo-serkowe.
Dzień dobry, chociaż 13ty
Niech będzie wesoły, na przekór przesądom i złośliwym trollom.
Ja nie mogę narzekać na 13kę, mimo różnych wpadek bywała szczęśliwa.
Niech ta dzisiejsza nie będzie gorsza dla nas wszystkich.
Zacznę od przeglądu domowego, czego nam na już potrzeba a co mogę później dokupić. Drobne porządki poniedzielne, później ostatnie chwasty wykarczuję.
Obiadek będzie schabowy, dodatki selerowe i buraczane, bez deseru.
Nareszcie ucichły maszyny rolnicze i można spokojnie wypić kawę,posiedzieć, poczytać.
Pierniki już dojrzewają a ja nawet świeżej przyprawy nie mam, może wieczorem dla relaksu utrę w moim moździerzu małą porcję wg nowego przepisu.
Zobaczę jak nam posmakuje, jako dodatek do kawy lub grzańca, może w grudniu do świątecznego miodownika?? lub biszkoptu korzennego?
Szczęśliwego 13go Wszystkim życzę
Wczorajszy schabowy w chicharrones. Plus rewelacyjna surówka, spróbujcie kapustę z z ananasem, pycha.
Gdyby był mąż byłyby jeszcze ziemniaki. Ale mam kilka, akurat na dwoje, zostałoby mi takie nie wiadomo co, gdybym tylko dla siebie zrobiła.
Mąż już w Londynie, kieruje się do bramki i zasypuje informacjami.
Ja zaraz śniadanie i trzeba ruszać do pracy, samo się nie pójdzie.
Ale to będzie krótki tydzień.
A ananas świeży czy może być z puszki?
W oryginale był z puszki, ale ja nie lubię, więc poszedł świeży.
Kapusta, ananas, czerwona papryka, kolendra zielona (u mnie suszona), sok z cytryny, majonez. Majonezu mało, bo i tak popłynie pod wpływem cytryny. Reszta na wyczucie, żeby była surówka z kapusty mimo wszystko.
Można też zamiast majonezu zrobić winegret z oliwą, cytryną, musztarda (to był oryginał), ale ja wolę białą kapustę z majonezem, nie wiem czemu akurat tak.
Smażony schabowy ?? czy bardziej grillowany bez tłuszczu?
Panierka wygląda jak malowana, żadnych śladów po oleju.
Zjadłabym, ale u nas wszystko od dawna bez panierki:
ryby, mięso i krokiety też.
Mam tylko kiszoną, chyba z ananasem nie wyjdzie smacznie.
Świeże ananasy to u nas rzadkość, ja chyba nigdy nie kupiłam, może kiedyś jadłam na imprezie.
Kiedyś spróbuję, biała kapusta zawsze mi smakuje, w każdym zestawie.
Smażony na mieszance smalcu, wytopionym kiedyś tam z boczku i oleju (bo było za mało).
Jako, że panierka ze skóry świńskiej (wyprazonej), to tłuszcz został na patelni - panierka tluszczoszczelna, hehehe.
opatentuj to, bo o takiej nawet najlepsi kucharze nie słyszeli
Pomysł nie jest mój. I akurat jako podpowiedź mam go z Polski.
Długo nie mogłam się zdecydować.
Aż miałam średnio zjadliwe te chipsy.
Na panierke nadały się idealnie, była okazja wypróbować.
I choć dobre, to nie kupuję specjalnie chipsów, aby z nich zrobić panierke, tylko wtedy jak trafią się te niejadalne w pierwotnej postaci.
Kiedyś robiłam smażony ser w tej wersji, chipsy zrobiły super skorupkę, ser nie przeszedł przez. Tyle, że to ma skwarkowy zapach. Nie do wszystkiego pasuje.
Witam poniedziałkowo
Dopiero teraz mogłam przyjść, bo od rana mam urwanie głowy. Co próbuję zrobić, to za chwilę już zaczynam coś innego, wracam do tamtego a tu znowu coś nowego i tak w koło. Oby poniedziałek nie był zapowiedzią całego takiego tygodnia Teraz przyszłam się przywitać i zmykam do kuchni, bo czas zjeść jakiś obiad. Na szczęście mam pierogi ruskie, to szybko podgrzeję.
Miłego wieczoru jeszcze
Dziękujemy
Miły wieczór bo wszyscy w domku, ja wyczyściłam swoje grządki i mam spokój aż do sadzenia ozimin, czosnku i może cebulki.
Poza tym muzyczka nam gra, koty mrrruczą i odpoczywamy po pracowitym dniu.
Spokojnej nocy
Dzisiaj 13go listopada obchodzimy Dzień Placków Ziemniaczanych
wyczytałam w sieci parę trików:
Gessler dodaje łychę kwaśnej śmietany do surowego ciasta;
Makłowicz drożdże, 25g na 1,5 kg ziemniaków /zasypuje je łyżeczką cukru, zalewa letnim mlekiem i odstawia na 15minut/;
Ewa W. lubi tarty ser zółty i czosnek;
Kuroń Junior przesmażony szpinak i piecze placki w piekarniku.
Aż mnie naszła ochota na placki, jak przerobię kolację obiadową, to chyba wyjmę mrożone i parę sobie usmażę, zjem ze śmietaną
Dzieńdoberek
I kolejny dzień, wyspana i gotowa do pracy, ale najpierw kawusia.
Potem chyba kuchnia i pielenie ogródka" a dokładniej zbieranie chwastów wczoraj wykopanych. Grządkę pod czosnek ozimy jeszcze wygładzę, ostatnie selery wykopię może, zobaczę.
W nocy u nas padało, teraz wieje mocny wiatr, zimno ale rześko, jakby zima była blisko.
Placków nie smażyłam, nie chciałam z ciężkim brzuchem zasypiać, bo wtedy wiadomo, koszmary najgorsze przychodzą.
Komu kawki, herbatki czy tylko wody? A może soku, to wycisnę buraczano-selerowy z pigwą albo cytrusowy
Kawa już pachnie, to podaję, smacznego i dobrego dnia
Ta ostatnia fotka jest jak "bajka". Piękna kompozycja z rąk natury
prawie z jej rąk, kompozycja chyba moja
Ja poproszę o herbatkę, bo na kawkę za późno. Wreszcie siadłam po wyjazdowym i pracowitym dniu. Rano odwiozłam samochód do lakiernika. Tam już na mnie czekał tata i zaprosił na śniadanie. Po obfitym jedzonku kawusia z imbirem ,cynamonem i miodem. Dobra, rozgrzewająca. Posiedzieliśmy ,pogawędziliśmy i do domu. A w chacie jak to zwykle bywa ,szybki obiad i robienie ciasta na piernik. Przed chwilą wyniosłam do piwnicy. Tata już zaklepał jeden pierniczek
Ooooo jak fajnie, że też "pierniczysz"
To ja zaklepuję ostatni na liście.
Sama nie piekę, najwyżej makowiec na pierniczkach u nas będzie, takich 'pieczonych u Kopernika
Makowiec na pierniczkach? Ciekawie, dwa w jednym za jednym zamachem U mnie zawsze piernik i makowiec oraz pierniczki i ciasteczka orzechowe. Sernik rezerwowany jest na Wielkanoc.
Pyszny, wg makusi po japońsku, z jabłkami i na pierniczkach bez polewy lub z polewą.
Witam wtorkowo
Byłam w pracy przed czasem ale niewiele mi to dało, bo i tak jestem w niedoczasie. Póki co inaczej nie będzie. Na dodatek dziś mam wizytę kontrolną u lekarza więc muszę wyjść z biura w połowie dnia. Nie lubię tego.
Trzeba sięgnąć po kanapkę, bo później nie będzie kiedy więc zmykam.
Dobrego dnia
Ostatni dzień w pracy, od jutra wolne do niedzieli. Hurra.
I przyszły tydzień też krótki, tylko trzy dni. Bo święto- Thanksgiving.
Na jutro zaplanowany dzień lenia, pojutrze do dentysty - nowe ramki na zęby oraz czyszczenie. Skoro wyleze z domu, to pozałatwiam trochę.
Moja koleżanka ma tętniaka na mózgu.
W czwartek idzie do ogólnego, od razu skierowanie na operację.
I teraz tylko, aby nie pękł.
Oby ciśnienie się jej unormowało.
Ma szczęście, że w porę wykryty. Będzie dobrze. Trzymam kciuki i daj znać jak już będzie miała za sobą operację.
Paskudne, może wyjdzie z tego bez szwanku.
Zdolni medycy teraz czynią cuda, więc powinno być wszystko ok.
Trzymam kciuki
Witam deszczowo
jak to jesienią, normalny listopad bo liście i deszcz padają. Roślinki zbiorą zapasy wody i przezimują spokojnie, nie uschną z braku wody.
Dzisiaj mam luzik, jak pada to nie pracuję 'w polu i obiad od wczoraj też mam - schabowe rozbiłam, obsmażyłam i przykryłam plastrami ananasa z puszki + śliwki suszone. Pyszne i pożywne, ledwo 2a takie wcisnęłam.
Do tego sałatka: duszone buraczki, ostatnie w tym sezonie, seler mój posiekany i pigwy. Doprawiłam na ostro papryką i płatkami chilli, tymianek i szczypta goździków mielonych. Też dobra bombka witaminowa.
Dzisiaj chyba ocet pigwowy zaleję w słoju, by spady z drzewka zagospodarować, te mniej dorodne. Ładniejsze zjemy w surówkach lub podsmażę z karmelem.
Poza tym nic ciekawego nie mam w planach.
Piszcie co planujecie, pierniczcie' czyli opowiadajcie o sobie, znajomych.
Wiele naszych Pań pewnie chętnie poczyta, po cichutku, bez rozgłosu i logowania.
Szkoda, że nie możecie lub nie chcecie tutaj wstąpić.
Tęsknię bardzo za Wami
Pozdrawiam i fajnego dnia życzę nam Wszystkim
Smosiu, te pigwę, to robisz do słoików? Masz jakiś przepis? Może ja też bym coś wreszcie zrobiła...?
Przepis mam 1n podstawowy:
wyszorowaną pigwę obkroić razem ze skórką /nie wydrążać bo to straszna praca/, posiekać;
cukier /ilość zależy od naszych gustów/ z wodą skarmelizować na złoty kolor w garnku z grubym dnem lub głębokiej patelni z pokrywką;
wsypuję posiekaną pigwę i mieszam, jeśli karmel jest zbyt twardy dolewam wodę lub sok /u nas często malinowy/, aż do rozpuszczenia karmelu;
jak pigwa zmięknie i zacznie rozpadać się to dodaję przyprawy /cynamon, imbir, mielone goździki i kardamon, wanilię/.
Jak chcę urozmaicić to dodaję krojone jabłka, rodzynki lub pokruszoną czekoladę i sok z malin.
Nie pasteryzuję, przechowuję w lodówce, bo i tak szybko schodzi.
Można gorącą masę przełożyć do słoiczków, zakręcić i odwrócić. Jak ostygną, wieczka będą zassane czyli z dołkiem w środku to jest ok i można wynieść do chłodnej piwnicy.
Inny sposób to mrożenie w pojemnikach, ale do tego potrzebna spora zamrażarka. Tak mrożę pigwę podsmażoną, osłodzoną do ciast i rogalików.
Polecam też karmelową maślaną czyli karmel zdejmuję z palnika, dodaję masło i mieszam aż połączą się, wsypuję siekaną surową pigwę i duszę do miękkości, doprawiam i gotowe smarowidło mam. Nigdy nie pasteryzowałam maślanej pigwy.
Jak mam zapas galaretek to suche wsypuję do gorącej, pod koniec grzania, mieszanki i taka marmolada może spokojnie stać długo w słoiczkach.
Dużo wklepałam, ale pewnie nie wszystko wyjaśniłam, jak masz wątpliwości to pisz, chętnie odpowiem co znam z moich eksperymentów i co wyczytałam w sieci lub mówią sąsiadki o swoich dżemach,nalewkach i octach
To do dzieła, bo pigwa jest tego warta
I jeszcze taki artykuł mam w ulubionych:
'Przetwory z pigwy do herbaty
ale nie mogę wkleić aktywnego linku z onet'u,
można tylko poszukać na ich stronach : styl życia/fajny ogród.
Dopisano 2023-11-15 19:52:23:
Skopiuję wybrane przepisy z całego artykułu, źródło: onetJeśli komuś przypadną do gustu to fajnie
* Pigwa do herbaty
1 kg pigwy
2 szklanki cukru
100 ml wody
Pigwa na zimę powinna być przygotowana w średniej wielkości słoikach, tak by można ją było szybko zjeść. Po otwarciu może stać w lodówce, jednak nie dłużej niż kilka dni.
Owoce dokładnie umyj, najlepiej wyszoruj szczoteczką.
Pokrój je w ćwiartki i usuń gniazda nasienne. Następnie podziel je na mniejsze cząstki – plasterki lub kostkę.
Zagotuj wodę z dodatkiem cukru i mieszaj aż do rozpuszczenia kryształków.
Ułóż owoce w słoiku i zalej zalewą cukrową.
Od razu zakręcaj i pasteryzuj przez 15-20 minut.
** Do herbaty często stosuje się konfiturę z pigwy.
Można ją użyć do posłodzenia naparu, zamiast cytryny i cukru. Jeśli dżem jest kwaśny, do niezbyt gorącej herbaty można dodać trochę miodu – wtedy działanie antygrypowe i pobudzające odporność będzie znacznie większe.
Konfitura z pigwy w słoiku może być przechowywana przez cały rok, a ty możesz się nią raczyć od czasu do czasu, na przykład, kiedy poczujesz, że bierze cię przeziębienie. Pigwa na zimę nie jest trudna do przygotowania. Potrzebujesz:
1-1,5 kg owoców,
4 szklanki cukru,
opcjonalnie 1 łyżka cynamonu.
Tak przygotowana konfitura ma wspaniały, słodko-kwaśny smak i można stosować ją nie tylko do herbaty, lecz także ciast, deserów czy po prostu na kanapkę.
Owoce umyj, pokrój w ćwiartki i usuń gniazda nasienne.
Zetrzyj na tarce o grubych oczkach.
Startą pulpę zagotuj w niewielkiej ilości wody. Czas gotowania to około 30 minut – aż owoce zmiękną.
Odcedzoną pigwę przełóż na patelnię, dodaj cukier i nieco cynamonu.
Ciemnopomarańczowy kolor oznacza, że konfitura jest gotowa.
Przełóż konfiturę do słoików i pasteryzuj przez 15 minut.
***Nalewka z pigwy jest także niezwykle skutecznym środkiem przeciw przeziębieniom. Możesz stosować ją do leczenia przeziębienia lub profilaktycznie w okresie przeziębień, zwłaszcza po wychłodzeniu i zmarznięciu.
2 kg owoców,
0,5 l spirytusu,
0,5 l wódki,
1 kg cukru
Warto przygotować nalewkę, chociaż małą porcję z połowy składników. Dzięki temu w okresie grypowym będzie można się nią wspomagać. Wystarczy 1 łyżeczka do herbaty, aby dostarczyć sobie dużą dawkę leczniczej witaminy C i właściwości antybakteryjnych i antywirusowych.
Przekrój owoce na pół i usuń z nich gniazda nasienne.
Zetrzyj je na tarce o grubych oczkach.
Przełóż pigwę do dużego słoika, zasyp ją dużą ilością cukru.
Po mniej więcej tygodniu wlej do nastawu spirytus. Nastaw powinien leżakować mniej więcej przez 30 dni w chłodnym miejscu.
Odcedź owoce, odciśnij z nich sok. Powstały płyn połącz z wódką.
Przelej do butelek.
Nalewka jest gotowa po min. dwóch miesiącach leżakowania.
**** Suszona pigwa
W ten sposób także można przechowywać je bardzo długo i dodawać do herbaty zimowej, z cynamonem, goździkami, kardamonem i sokiem z malin.
Umyj pigwę, pokrój w ćwiartki, usuń gniazda nasienne.
Pokrój owoce w cienkie plasterki.
Rozłóż na blaszce papier do pieczenia i ułóż cienko plasterki pigwy.
Wsuń blachę do piekarnika rozgrzanego do 70 stopni.
Podsuszyć owoce przez 30-40 minut, a następnie jeszcze dosuszać je na kaloryferze, albo zostawić w piekarniku na jeszcze godzinę w temperaturze około 50 C
Poszukam w wolnej chwili. Dziękuję
Już nie musisz szukać, streściłam artykuł i wkleiłam.
Powodzenia
O jej, ale sobie zadałaś dużo trudu. Bardzo dziękuję. Wszystko jest doskonale objaśnione. Myślę, że w weekend coś zrobię. Mam sporo pigwy, ale jest taka mała i zielona. Mimo wszystko spróbuję Jeszcze raz dziękuję
Nie ma sprawy, rachunek prześlę na privee
Zielona, bo słonka mało.
Smak i zapach i tak ma, warto ją przerobić, do smacznej zimowej herbaty.
Witam środowo
Ale wczoraj lało! Do tego jeszcze wiatr - br! Trochę sobie pobiegałam po deszczu, bo miałam daleką drogę do lekarza na kontrolne badania. Tam odstałam ponad trzy godziny ale na szczęście mam to już za sobą i najważniejsze, że wszystko jest w normie.
Zostawiam herbatę i zmykam, bo pracy mam od groma i jeszcze trochę.
Miłego dnia
To najważniejsze, w normie i można odetchnąć spokojnie.
Kolejki i czekanie to też norma, marnowanie czasu i wydłużony stres :(
Witam środowo listopadowo
Brrr jaka plucha, zimny wiatr w oczy dmucha. Wyjątkowo dzisiaj niefajnie, ale co zrobić ,takie uroki listopada. Ciekawe jakie będą święta. Już prawie nie pamiętam kiedy były białe,no ale cóż ,jaki klimat taka zima.
Właśnie zaparzyłam gorącą herbatę ,napijecie się?
Co dzisiaj u Was na talerzu? U mnie zupa fasolowa. Będę robiła z drugi raz w życiu,dacie wiarę? U mnie zawsze bywała po bretońsku albo z kapustą i to babcia gotowała. Co zatem mnie skłoniło ,żeby ugotować? Koleżanka. Ostatnimi czasy bardzo dba o swoje kości ,a że ostatnio narzekałam na swoje kolana poleciła mi gotować groch i właśnie fasolę. Trochę stawałam okoniem twierdząc ,że na kości najlepsza galareta ,a ona '' i co, jesz tą galaretę ,a kolanka dalej bolą,bierz się za fasolę'' No i dzisiaj będę gotować, ciekawe czy nam posmakuje,bo przecież nie gotuję tylko dla siebie. Właśnie szukam przepisu Tymczasem pozdrawiam życząc miłego dnia
Fasolówka, mniamm, moja ulubiona zupa domowa.
Z wędzonym boczkiem, gęsta aż łycha stoi, mogłam jeść codziennie.
Sama chyba gotowałam jej namiastkę, na fasolce z puszki i z makaronem.
W domu zawsze z warzywami, mięsem i fasolą wymoczoną w wodzie /odstała przez noc/.
Wybrałam taką prostą zupę i wyszła naprawdę dobra ,a myślałam, że nie będzie mi smakować. A z puszki chyba dobry pomysł,bo nie trzeba moczyć i szybko się ugotuje. Np jak robię marchewkę z groszkiem ,to daję zawsze groszek z puszki . O wiele lepszy smak niż świeży czy mrożony. Przynajmniej ja jestem takiego zdania.
Ja uwielbiam fasolę Jaś. Gotuję do miękkości, dodaję do podduszonej cebuli i przyprawiam mielonym kminkiem, pieprzem i solą. Proste ale pyszne.
Ciekawe z tą fasolą - trzeba próbować.
Jaśka zawsze gotowałam ''po bretońsku'' ,ale to zawsze to i tak rzadko. Może 2,góra 3x do roku. Gdzieś omijałam fasolę szerokim łukiem Za to latem x w tygodniu była u nas szparagowa. Babcia gotowała pyszną kapustę z ciemnym grochem. Jaka była pyszna ,na jednym talerzu nigdy się nie kończyło. Próbowałam zrobić taką samą,ale nigdy nie udało mi się odtworzyć tego smaku. Poza tym ,nie wiem jak u Was ,ale u nas od paru lat ciężko dostać czarną fasolę czy też czarny groch ,bo i tak ją nazywają.
Myślę, że znajdziesz w sklepie z produktami ekologicznymi. Hm...tak się zastanawiam, ale chyba widziałam w Lidlu...?
Leniwy poranek rozpoczęty.
Śniadanie zjedzone. Odgrzewane placuszki racuszki, z bitą śmietaną i ananasem. Musiałam wypróbować nowy mikser bezprzewodowy, działa dobrze, choć ma chyba mniejszą moc (prędkości) niż ten na "sznurku". Ale był w dużej promocji, chciałam wypróbować. Generalnie kupuję takie ręczne miksery najtańsze, bo i tak nie ma gwarancji, że będzie długo działać. Tani się wymieni bez żalu.
Nowego kitchen aida nie cierpię. Zrobili większą mise, nawet jak ciut większa pojemność, to misa bardziej płaska i wszystko lata na boki przy wyższej prędkości.
Przy poprzednim KA nie miałam miksera ręcznego, teraz głównie z niego korzystam.
Zaleta tego luzem - jak coś musisz na szybko z innego miejsca, bierzesz to co miksujesz ze sobą i stawiasz tam gdzie jesteś.
Poza tym będzie wanna z bąbelkami.
Trochę sprzatania- łazienki, ogarniania korespondencyjnej makulatury (normalnie to na kupkę).
Na obiad będzie sałatka z gruszkami. Jak zwykle oczy w sklepie chciały, a gęba średnio może. I teraz trzeba zjadać na już. Do tego ser - mam taki moczony w winie, średnio mi smakuje (nigdy więcej sera w winie, powtarzam po raz kolejny, do kolejnego zakupu, bo fajnie wygląda), jakby było za mało go, uzupełnię parmezanem.
Jutro dentysta, ploty u koleżanki oraz spotkanie z nową siłą sprzątającą w pracy (mam pokazać dom, żeby wyceniła).
Piątek znowu domowy, chyba, żeby nie.
Moja koleżanka dzisiaj ma już wizytę u neurochirurga, zaraz też pewnie operacja. A może tylko zabieg, bo teraz nawet nie trzeba operacji, tylko tętniak sobie zostaje gdzie jest, a jedynie zamyka się dopływy krwi do niego, to działa jakby go nie było. Tylko wszystko zależy od miejsca.
Oby u niej skończyło się na zabiegu.
Może tak zdecydują, bardzo dobry sposób, przestanie zagrażać zdrowiu, nie urośnie a pacjent po zabiegu jak u dentysty, idzie do domu.
Mogliby taka metodę wypracować by 'zabijać nowotwory złośliwe.
Będzie dobrze, musi być
Ooooo, to to to! Zawsze mnie zastanawia dlaczego wymyślają kolejne leki na nowotwory a żaden w 100% nie daje pewności wyleczenia...? Czyżby znów chodziło o pieniądze?
Wymyślanie jest dobre.
Ale to co działa w warunkach laboratoryjnych, zawsze spotyka na drodze realia.
Na pewno chodzi o pieniądze, nikt nie robi za darmo.
Ale każe badanie to szansa na wyleczenie w przyszłości jakieś tam populacji.
Choćby HIV. Kiedyś wyrok śmierci, teraz szansa na wyleczenie i kontakty seksualne z osobami pozytywnymi przed końcem kuracji.
Wiele chorób można wyleczyć albo przynajmniej 'zaleczyć czyli zahamować by pacjent mógł funkcjonować w miarę normalnie.
Dlaczego w XXI wieku nadal masowo ludzie umierają na raka, stwardnienia rozsiane, cierpią przez wiele innych chorób?
Nie ma funduszy, ni woli naszych 'najwyższych bo przecież musimy podbijać kosmos, toczyć wojny, bezsensowne walki, o co?? o nic.
Słabo mi wychodzą modlitwy, ale modlę się jak umiem o rozwój cywilizacyjny, w kierunku poprawy naszego życia.
Może nasi władcy pochylą się nad zwykłym, zabieganym i zalęknionym obywatelem, dofinansują profilaktykę, skrócą kolejki do specjalistów.
Znowu rozmarzyłam się, to dlatego że słonko wyszło zza chmur.
Czas bym i ja wyszła, ogarnęła karmniki i poidełka dla dzikusków ogrodowych.
Trzymam kciuki za oświecenie ludzkie, cuda jednak zdarzają się, niezbyt często, ale jednak. Miejmy nadzieję, wiarę w sercach i wolę przetrwania dla nas, dla rodziny i przyjaciół
Wiem, co masz na myśli, ale... Moim zdaniem lepiej się koncernom "opłaca" leczyć chorych na nowotwory, niż ich "uzdrawiać".
Witam czwartkowo
Dzionek w pracy powoli zbliża się do końca. Znowu śniadanie z doskoku. Dobrze, że mam zawsze gotową kanapkę, bo nie szło by inaczej zjeść.
Czwartek, to mój dzień na zakupy. Wzięłam kartkę żeby coś sobie napisać i...pusta głowa. Jakoś brak pomysłów. Trudno - pomyślę w sklepie O! Wiem! Zrobię w weekend gar krupniku i znowu będe miała z głowy obiad na cztery dni. Wiem wiem, u Was pewnie by coś takiego nie przeszło Ale co tam! Lubie krupnik
Dobrego dnia
Ja też lubię krupnik, może nie aż tak jak fasolową, ale też jadłabym parę dni pod rząd. Przyznam się, że nie pamiętam kiedy gotowałam
Gorzej z eMem, nie przepada za zupami, może to moja wina - nie umiem tak smacznie gotować jak powinnam
Ja bez listy to się nie mam co na zakupy wybierać.
Będę się pętać między półkami, o tym co miałam kupić zapomnę, za to będzie wiele innych rzeczy.
Jak zapomnę listy z domu, ale wszystko spisałam, wtedy lista siedzi w głowie.
Moja lista jest spisana układem sklepu, żebym nie musiała chodzić dwa razy, zawracać itp, idę i kupuję co na liście, rzadko poza, chyba, że wpadnie mi w oko w trakcie szybkiego marszu. Albo mam hasło bez precyzowania, wtedy coś tam oglądam więcej. Do tego zawsze robię listę z gazetką promocyjną, kupuję co aktualnie w promocji, czasami robi się zator w lodówce przez to, ale to rzadko.
Mój mąż lubi "zwiedzać ", oglądać, dotykać.
Jak idziemy razem do Lidla, ja zrobię całe zakupy, on nie obejdzie do końca środkowego "śmietnika". W międzyczasie rozprasza mnie i znosi "fajne" rzeczy, niektóre faktycznie fajne, których bym sama nie zauważyła, nie wiedziała o istnieniu, nie czułabym braku.
Wolę chodzić sama.
Dzisiaj idę pooglądać worki cukru, cebuli, ziemniaków... otworzyli blisko nas (w zasadzie to będzie najbliższy z możliwych na odległość sklepów) sklep zaopatrzenia restauracji, gdzie nie potrzeba karty czy rejestracji. Najbardziej zależy mi na mięsie i rybach, pooglądam ceny, jakość czy warto.
Jutro jest oficjalne otwarcie (wstęga już była), całodniowe party.
Tyle, że może być dużo ludzi, ja i tak niczego w aparacie nie spróbuję.
Dzisiaj może być spokojniej. Mam kupon na otwarcie do zrealizowania, więc pewnie coś tam kupię.
Widzę, że mamy podobny system. Zazwyczaj maszeruję po zakupy z kartką, rozpisaną regałami począwszy od wejścia. Też przeglądam gazetkę promocyjną i wtedy sobie dopisuję jak jest coś interesującego. No a temat męża w środkowych regałach, to jest dokładnie taki sam "system". Znika jak tylko wejdziemy do sklepu. Coś mi pokazuje z pytaniem i co ty na to? Ja zazwyczaj stwierdzam "a po co nam to?' Ale czasami widzę, że jest zdecydowany i wówczas nie oponuję, bo widać, że jest zdecydowany. Te środkowe regały w zasadzie rzadko mnie obchodzą. Ja jestem minimalistką i nie lubię gromadzenia "przydasiów".
To nawet mężowskich mamy podobnych.
Też zawsze pytam po co Ci to, sprawdź najpierw czy nie leży w domu jeszcze nieodpakowane.
A jak widzę, że naprawdę chce, nie oponuję, przecież to on jest głównym zarabiającym.
I tak mam dobrze, że każdy zakup konsultuje, pyta się czy może. Ja robię podobnie, kasa jest wspólna przecież.
W przypadku sprzętów domowych - on nie korzysta albo w minimalnym zakresie. A to on prędzej kupi niż ja.
Piątek, piąteczek, piąteluniek - jupi!
Przyszłam do pracy pół godziny przed czasem żeby mieć spokojną chwilę na herbatę i tez na Kawiarenkę Wszystko dlatego, że obudziłam się dużo za wcześnie ale cała rześka i zwarta do zadań nowego dnia Pewnie jak zawsze szykuje się zamieszanie, ale w piątki wszystko idzie przetrzymać
Po pracy mam umówioną wizytę u fryzjera. Czas podciąć włosy. Nie chce mi się iść - jak zwykle. Tym bardziej, że od wczoraj jest taki zimny wiatr, że lepiej nigdzie się nie wypuszczać.
Herbata paruje, aromatyczna świeczka się pali...zaczynamy dzień. Oby był dla nas wszystkich łaskawy
Witam piątkowo
U nas mokro, bez wichury i zimno.
Wczoraj przycięłam swoje krzaczki malin a dzisiaj chciałam wyrwać chwasty.
Nie wiem czy coś z tego wyjdzie.
Muszę też obiad kombinować, chyba usmażę placki ziemniaczane.
Chodzi za mną surówka z selera, orzechów siekanych i może z rodzynkami, śmietaną i miodem?
Jak nie ruszę 'w pole to może dzisiaj ta surówka trafi na nasz stół?
Ja podobnie jak Smakosia, wyspana od 5tej, koty od razu wyczuły, że nie śpię i zaczęły swoje harce łóżkowe
Teraz one po wczesnym śniadanku śpią, ja po kawusię i do pracy gnam, bo dni krótkie i coraz krótsze a ja, po niedźwiedziemu lub jeżowemu, zapadam w sen-letarg zimowy już po 8mej.
Pogodnego dnia
U nas też mokro bo wciąż pada. Od tej pogody rozbolała mnie głowa.
Ciekawa jestem co u Alman. Mam nadzieję ,że tu zagląda i że czuje się lepiej.
Po cichu żywię nadzieję, że poczujesz się na tyle dobrze, że otworzysz grudniową kawiarenkę Odezwij się proszę ,jeśli możesz ,bo bardzo Ciebie brakuje kochana Almanko. Podobnie jak Nadii i dziewczyn które niegdyś tu z nami były..
Pozdrawiam z
Po cichu??, ja to wrzasnę na całe Żarłokowo hej, heeej gdzie jesteście??
Alman, Nadia i Mariola, i kto zechce jeszcze tutaj wstąpić.
Czasy takie zabiegane, dni krótkie i można osłabnąć, ale nie zapominajcie o naszej przytulnej Kawiarence
Czekamy tutaj, kawę parzymy, herbatę całymi dzbankami serwujemy i wszystko to dla miłych gości.
Grudzień już niebawem i ?? nas tak malutko, że smutek za serce i gardło łapie
Przybywajcie, na Święta stoły i ozdoby przygotować pomagajcie
Wczorajszy dzień przeleciał nie wiem kiedy.
Ploty u koleżanki zaliczone.
Szynka świąteczna (z pracy męża, do wyboru było szynka, indyk albo worek słodkich ziemniaków) w domu, kolega przywiózł.
Teraz trzeba wymyślić co z tym zrobić. Ona jest słodka, bo taka tradycja tutaj.
Z całym indykiem to kompletnie nie wiedziałabym co zrobić, mój mąż nie zje niczego co ma kości, ja nie będę się bawić w obieranie dla niego. Upiec i zjeść tylko pierś?
Ale może za rok się zdecyduję.
Zobaczymy.
Dobry wieczór
Dzisiaj jednak pogoda nam darowała trochę słonka, mogłam dokończyć prace przy malinach, a nawet dalej zawędrowałam.
Poza tym surówka selerowa fajna wyszła:
surowy seler drobno siekany, posoliłam lekko, skropiłam mocno octem pigwowym i dodałam drobno krojone daktyle, rodzynki i skórkę pomarańczową utartą /gotowiec lidlowy/. Jak odstała troszkę, dodałam śmietanę gęstą, kwaśną i posypałam domową przyprawą korzenną.
Bardzo nam smakowała, ja pożarłam ze śmietaną a eM wolał taką bez.
Przyprawa korzenna z powyższego, wklepanego tutaj przepisu wyszła dobra, ale musiałam dodać skórkę pomarańczową i anyż by zapachniała jak lubimy.
Na koniec wsypałam cukier waniliowy, z ciekawości, nie popsuł smaku.
Nie mieszałam całej porcji, za dużo by to było jak na nasze potrzeby.
Teraz ledwo się ruszam po ogrodowej zaprawie, ucieraniu kardamonu, pieprzu (kolorowego) i ziela, i obżarstwie plackowym, ziemniaczanym
Spokojnej nocy
Witam sobotnio
Na zewnątrz dalej leje, zimno ,ale mimo wszystko lubię taki klimat. Oczywiście jak nie muszę wychodzić z domu
Czas jakieś śniadanie zrobić. Dziś będzie pasta rybna. Na obiad jeszcze nie wiem co,bo zwykle sobota należy do mężowskiego. To na razie tyle
Witam sobotnio
O ludzie! Nie pada! Ale miła odmiana
Wczoraj ścinanie włosów zostało zaliczone. Mój fryzjer rzadko potrafi mnie uczesać więc jak wstałam, to aż się siebie przestraszyłam
Trzeba się szybko ogarnąć, bo rano spodziewam się gościa. No ale póki co kawa a do niej jak zwykle jabłkowe herbatniki bez cukru z Lidla Taka mała, poranna przyjemność.
Wczoraj padało cały dzień. Pogoda nie dodawała energii. Jak wróciłam do domu, to wrzuciłam sobie pizzę do piekarnika i miałam super obiad. Tak tak, serio. Trafiłam kiedyś na taką mrożoną bio, wegetariańską z dużą ilością bakłażana i papryki w różnych kolorach. Naprawdę super smak. Na dodatek cieńka a ja taką lubię najbardziej.
Jak przeczytałam o tych plackach ziemniaczanych, to aż mi ślinka poleciała. Oj, też bym zjadła.
U mnie dziś będzie gotowanie krupniku na żołądkach z indyka.
A póki co trzeba zrobić kubek herbaty i wypić jeszcze przed śniadaniem żeby pobudzić soki trawienne.
Dobrego dnia
Nasze placki też 'na leniwca, z zamrażarki. Lubię je, aldikowe, są prawie bez mąki. Kiedyś polowałam na promocje innych placków, bo bez niej były bardzo drogie.Zniknęły bez śladu, tak jak i frytki /z aviko/, wyparły je inne, tańsze zamienniki.
Trudno, czas na domowe frytki, wg przepisów wużetowych.
Najpierw jednak muszę starą frytkownicę odkopać i zalać świeżym olejem.
Dobra sobotka
Jak to w listopadzie, mokra i zimna.
Dłuugo było fajnie, cieplej więc nie narzekam już na pogodę.
Cieszy mnie każdy, nawet szary i mokry dzień.
Fajnie jest, kondycja w normie, nogi od prac w malinowym chruśniaku już nie bolą a ręce ok.
Coś chrupie w kręgosłupie, ale to chyba norma dla wiekowych, pracujących fizycznie kobiet.
Obiad w planach, deser eM przywiózł wczoraj z cukierni, nawet niezłe ptysiaki z kremem budyniowym lub podobnym. Ja jednak wolę tradycyjne ptysie z masą białkową ubijaną na parze.
Teraz gnam do moich łobuzów, bo czekają już na świeżą karmę.
Kota sąsiadki też widziałam, przychodzi do nas polować na ptaki, ale na szczęście bez powodzenia. Jak go widzą, podnoszą alarm i wszystkie świergolki uciekają, a on zawiedziony odchodzi z niczym.
Udanego dnia, wolnego czy pracowitego
I już sobota. Zaraz moje wolne się kończy.
Dzisiaj zakładam internet od innego dostawcy, mam miesiąc gratis to porównam. Płacić będę za dużo większą prędkość ciut więcej niż połowa ceny obecnego dostawcy. Dzwoniłam do mojego o ofertę dla obecnych klientów, dali mi 5 dolarów zniżki na miesiąc. No to teraz zmierzą się ze stratą klienta.
Może wrócę za dwa lata, (bo wybrałam umowę na taki okres z zachowaniem ceny), jako nowy.
Ja też nie lubię uczesania fryzjerów. Znaczy zaraz po obcięciu nawet mi się podoba, moim włosom mniej i z każdą chwilą to wygląda bardziej jak piorun w szczypiorek. A rano mycie głowy i układanie po swojemu.
Ostatnio zrobił mi włosy jak Jamie Lee Curtis w filmach, na stojąco. Fajnie wyglądało, mam kształt czaszki podobny.
Tyle, że potem włosy zaczęły przypominać stog siana, z przerwami pomiędzy warstwami. Mam dużo więcej włosów niż ona i ciężar robi swoje.
Po umyciu zrobiłam po swojemu.
Amerykanie mają bardzo dobre frytki. Większość restauracji robi na miejscu, ze świeżych ziemniaków.
W domu jem bardzo rzadko, w restauracjach zazwyczaj na wyjazdach raz (na miejscu rzadko chodzimy), rzadko jest powtórka, chyba, że długi wyjazd. Bo jem kanapki ryż i puree ziemniaczane też, żeby była odmiana.
Ja zaczynam przerabianie pulled pork z pracy. Jak robią, zawsze dostanę tak ze dwa kilo gotowego mięsa. Tym razem zamiast włókien jest już prawie pasta. Ale może być tak, że następne też będą takie, bo pracodawczyni powiedziała, że wreszcie wyszło dobre.
Nie lubię marnowania, zamrożę i zawsze coś zrobię.
Plan na dzisiaj jest mięsna sałatka- wzrowana na amerykańskiej sałatce z kurczakiem, tylko mięso inne.
Poza tym zrobię smarowidło do chleba - jedno jak konserwa mięsna, dodam smalcu, zrobię skwarki ze słoniny.
Drugie będzie na zimno - pasta z serem i majonezem.
Poza tym będą krokiety z tym mięsem, kapustą i grzybami. Ale to jak będę miała barszcz i przygotowane grzyby z uszkowania.
I zaraz wyjdzie, że mam za mało mięsa, hehehe.
mięsa starczyło, czy musisz dokupić?
Smarowidło do chleba, pyyycha, muszę i ja takie wysmażyć.
Jak ja lubię takie smarowidła ,zwłaszcza domowe. Kojarzą mi się z dzieciństwem. Moja ciotka (90 lat) takie robiła od wczesnych lat 50-tych do końca 90-tych. Jak tylko u niej byliśmy zawsze nam podarowała kilka słoików swojskiej konserwy,zwanej przez nią kiełbasą. Najlepsza była ta galaretka. Do tego kiszony ogórek,ależ to było pyszne. ja póki co jeszcze się nie odważyłam sama zrobić ,choć od dawna mam w ulubionych przepis od Halszki,który bardzo przypomina ten ciociny
Witam niedzielnie
Bigos wstępnie podpieczony mam, dzisiaj 2gie pieczenie i chyba mu starczy.
Z moich wynalazków: dodałam siekane morele suszone i dobrze to wyszło.
Mięska było sporo: łopatka, kiełbasa i kiełbaski.
Podlane wszystko sosami i wywarami zamrożonymi wieki temu - dzięki WŻ, sama bym na to nigdy nie wpadła.
Zapraszam na eksperymentalną i pyszna herbatę:
liściasta czarna i 1/2 łyżeczki domowej przyprawy korzennej.
To będzie moja ulubiona aż do Wielkanocy
Pobudka śpiochy bo herbata i kawa też stygną
Nigdy nie ''piekłam'' bigosu ,ale z tego co piszesz musi być dobry. Chyba wypróbuję następnym razem,bo o tej porze roku bigos u nas najchętniej schodzi A i dzięki za komentarz pod przepisem ,będę wiedziała jaki jaki wybrać
Ja piekę od dawna, przepis znalazłam w sieci, stronka już nie istnieje, chyba.
Mój jest bez świeżej kapusty, bo jej nigdy nie mam po ręką.
Kupuję kiszoną w aldiku, 3y paczuszki są dla nas akurat.
Obowiązkowo dodaję zamrożone sosy mięsne i wywary.
Jak mam śliwki suszone lub grzyby, wczoraj morele suszone.
Zapomniałam tylko o kminku, chyba dlatego, że go nie lubię, ale dzisiaj wsypię mielony, albo kumin, gdyby kminek już zniknął.
Polecam ten sposób, mieszam rzadko, w 1szym dniu piekę pod przykryciem, potem różnie, jak jest suchy to przykrywam, jak za rzadki to bez pokrywy. Wczoraj tylko wyłączyłam piekarnik i poszłam spać. Nawet nie mieszałam bigosu, stał przez całą noc, rano był jeszcze ciepły.
Smacznego
No i mąż nie przyleciał, nie zdążył w Londynie na przesiadkę.
Dostał hotel, posiłki transport, dzisiaj leci o tej samej porze co wczoraj mu zamknęli bramkę przed nosem.
Frustrujące, gdy samolot jeszcze stoi, ale już nie przepuszcza (może i jego miejsce było zajęte).
Hotel miał dokładnie za płotem lotniska, za parkingiem siatka, a za nią pas.
Wczoraj się złościł pokojem z widokiem na ścianę, ale szybko mu przeszło. Miejmy nadzieję, że już bez przygód dotrze do domu.
Smarowidła nie zrobiłam, bo nie kupiłam smalcu, nie mieli tego opakowania co zamawiałam, a nie miałam czasu iść do sklepu sama. Bo internet.
Już mam nowy, działa super.
Ale zrobiłam sałatkę z jednej porcji mięsa (mam wszystko podzielone i zamrożone, pycha wyszła).
A na obiad Tennessee onion, zapiekanka z cebuli cukrowej i sera.
Jakie proste i jakie dobre.
Różne sery warstwami, na pierwszą warstwę plaster cebuli, po przekrojeniu należy poluzować krążki, a ser posypywany pomiędzy, na cebulę plasterki masła i ulubione przyprawy. Do piekarnika, 160 stopni, 35 minut gotowe.
A jakby zostało to z reszty zupę cebulową można zrobić (to moja inwencja), u mnie nic nie zostało, zjadłam dwie cebule z serami.
Częstujcie się.
Dzisiaj mam ochotę na jajka na twardo, na górze z majonezem i łososiem.
Zaraz idę działać do kuchni.
Pyszności, cebulę sobie odpuszczę bo moja wątroba jej nie toleruje.
Sałatka super, jak skończę z bigosami /kolejny czeka w kolejce/ i rozmrażaniem całej lodówki, to spróbuję zamieszać podobną.
Nie zdążyć o sekundę to najgorsze spóźnienie, cały dzień zmarnowany przez sztywniaków zbyt przepisowych.
Jak u nas,w PL, bardziej papiescy od Papieża.
Może czekali na coś specjalnego? Zielone wiele bramek otwierają, nie mam na myśli koloru oczu
Spokojnie czekaj, szykuj smaczne powitanie a humor szybko wróci
No niestety procedury są takie a nie inne.
Drzwi zamknięte, lista zamknięta, podpisana, koniec. Nawet jak samolot będzie stał 30 minut po czasie.
Oni czasami czekają na kogoś ważnego, choć to rzadkość- bo zaraz następny samolot czeka na rękaw. Im większe lotnisko, tym trudniej o poczekanie.
Poza tym często jest kolejka tych co się nie załapali na pierwszy skład- jak zapakują wszystkich, wtedy miejsce idzie dla kogoś z tej drugiej listy.
Ot życie...
Witam
i o humorek pytam, jak spałyście, bo ja bardzo dobrze i dość długo.
Pogoda nastraja do spanka, więc po seansie /'Zabójca z naszym ulubionym Michelem F./ zasnęłam jak dziecko. Przez noc zamrażarka wyschła porządnie, teraz tylko mycie, dezynfekcja i można znowu ją załadować do pełna.
Powolutku rozkręcam porządki, następne w kolejce są okna, ubiorę je odświętnie-zimowo, grubsze zasłony i nowe firanki zawieszę.
Obiad dzisiaj z karczkiem, grilowanym lub duszonym, chyba że znowu bigos będziemy podjadać.
Cichnie nasza Kawiarenka, nie ma ani znanych, ni nowych Gości.
Smutne to bardzo, ale nie ma rady, musimy z tym żyć i kolejne otwarcia kombinować
Pomocy duszki życzliwe, czekamy tutaj, zapraszamy
Pozdrawiam i kawusię stawiam ;)
Dobrego dnia i tygodnia
Witam
Humorek dobry od rana pomimo deszczu i zimna. Wczoraj byłam w Częstochowie. Jechałam akurat kiedy mocno padał śnieg. Było mglisto i leciały wielkie płaty białych śnieżynek. Widok magiczny. Jak dojechałam klasztor był cały biały. A jak wyjeżdżałam to był deszcz i po śniegu ani śladu
Takie uroki listopada. Zresztą każdy miesiąc ma swój urok.
W tej chwili robię obiad. Dziś pomidorowa z ryżem, zasmażana kapusta ,filet z kurczaka i ziemniaki. Taki poniedziałkowy zestaw obiadowy
W taką śnieżycę do Częstochowy gnać, to jest wyczyn.
Kto mógł przewidzieć, że tak przykurzy na biało w listopadzie, mały szok.
Pamiętam smutne święta na biało, kwiaty przysypane, mrozem osmolone na brąz, dawno, dawno temu.
Witam poniedziałkowo
Od samego rana do Was idę a dokładnie od 6.30, bo wtedy weszłam do biura. Idę, idę i dojść nie mogę Zawsze ktoś lub coś wchodzi mi w drogę. Ale już jestem i rozsiadam się
Był weekend i już po. Teraz znowu odliczanie, ale tym razem do soboty, bo w piątek pracuję do późnego wieczora więc cały dzień zajęty.
Pogoda znośna - szaro, ale na szczęście nie pada.
Obiad mam więc nie muszę się zastanawiać co ugotuję. Zrobiłam garnek krupniku. Hm...właściwie, to miał to być krupnik ale wyszło coś innego. Nagle stwierdziłam, że zamiast ziemniaków dodam do kaszy pęczak białej fasolki (skoro taka zdrowa) Później przyszło mi do głowy, że przecier pomidorowy też jest "bombą zdrowia" i dodałam dwie spore łyżki. Żołądki z indyka świetnie się ugotowały i całość wyszła naprawdę pyszna. Tym sposobem do środy mam co jeść
Dobrego tygodnia
I takim sposobem odkryłaś nową zupę krupnik fasolowo-pomidorowy
Śmiało możesz zawalczyć o gwiazdkę WŻet.
Jak przysiądę się do tej zupki cud, to może jutro zabraknąć.
A u mnie krótki tydzień pracowy, tylko 3 dni. W czwartek święto, piątek zwyczajowo wolny.
Smosiu już tak będzie, zostało nas 4 aktywne na ten moment. Plus Alman, która mam nadzieję upora się z problemami zdrowotnymi i wróci do nas, zwiększając nasze pogaduchowe grono.
Mąż wrócił do domu, miał być po 22 (taki plan) a samolot wylądował pół godziny wcześniej.
Sprawdziłam na rozkładzie, wiedziałam, że będzie wcześniej. Tyle, że on ostro machał skrzydłami i dotarł, gdy byłam w drodze. Akurat jak podjechałam, to widziałam męża udającego się do kręciołka bagażowego, także długo nie czekałam.
Ale dzisiaj to kolowata jestem, mniej snu, przez ten odbiór poszłam później spać, ciągle się bałam, że zaspie i budziłam się kilka razy, żeby sprawdzić godzinę. A jak budzik zadzwonił, to musiałam oczy z piasku odkopać.
Nic, przetrwam jakoś, jutro pójdę ciut później, bo mama idzie na szkolne party z córką, więc nie będzie mnie potrzebować tak wcześnie.
Właśnie przysłała mi smsa, idę na 8 rano.
Moja koleżanka ma dziś zabieg/operację, mają zdecydować nad metodą co z tym zrobić, co jest w jej głowie. Trzymam za nią kciuki, jakbyście miały chęci, potrzymajcie ze mną.
Trzymam także ufając ,że sprawne ręce chirurgów i błyskotliwe umysły rozprawią się z tętniakiem. ja również mam koleżankę ,która chodzi z bombą zegarową jak to mówi od 7 lat. Cierpi na okropne bóle głowy. Niestety lekarze mają do zaoferowania tylko leki,które nie pomagają albo zastrzyki. Operacji nie zrobią ,bo podobno jest tak zlokalizowany,że mogło by to się skończyć trwałą niepełnosprawnością .
Trzymam kciuki od dawna, jak tylko wspomniałaś o tym tętniaku.
Jest w dobrych rękach, jest w dobrej kondycji ogólnej, silna, wysportowana i z apetytem na zdrowie.
Powolutku, spokojnie odzyska swoje dawne, pełnosprawne życie.
Posyłam dobre myśli i ogromną dawkę optymizmu
Witam wtorkowo
i deszczowo, ale ciepło.
U nas drobne zamieszanie wirusowe, eM chyba podłapał coś. Jutro będzie wiedział, dopiero jutro przyjmie go lekarz, na dzisiaj miejsc już brak.
Ja na razie ok, jeśli będę miała szczęście to może nie dam się zarazie.
Zostałyśmy 4ry, jak pory roku
Alman milczy, będzie może 5tka w grudniu /popołudniu /.
Mam taki pomysł by Kawiarenkę prowadzić zgodnie z porami roku
Jak myślicie? zamiast kolejnych 12tu, tylko 4ry Kawiarenki?
1sza zima 2023, kolejna dopiero w marcu 2024.
Gospodyni wklei zaproszenie do nowej, sezonowej Kawiarenki i na tym koniec jej obowiązków. Kto będzie chciał, mógł to wstąpi lub tylko poczyta.
Napisze czy doda fotkę.
Na luzie, bez presji i kolejek, szukania chętnych do przejęcia kluczy
To moja luźna propozycja, do przegadania. Nie wymuszam głosowania, zróbmy burzę w filiżance porannej kawy lub kubku herbaty i zobaczymy co jeszcze nam zaświta w głowach
Teraz czas na kuchnię i pakowanie bigosu do czyściutkiej i pustej zamrażarki.
Muszę też zadbać o chorego eMa, mam z tym problem bo matkowanie staremu chłopu nie wychodzi mi najlepiej.
Fajnego wtorku
Witam wtorkowo
Dzień rozpoczęłam pod parasolem - spora mżawka. Teraz gorąca herbata z pigwą i imbirem. Ktoś się skusi?
Wczorajszy dzionek zleciał jeszcze szybciej, niż zwykle. Ja już nie wiem o co chodzi, ale ten czas naprawdę ucieka bardzo szybko. Kiedyś tak nie było. O co tu chodzi?
Ale się zrobiło szaro za oknem. Pozapalałam lampki. Mam jedną na biurku a drugą na komodzie i dzięki temu jest bardzo przytulnie. Jeszcze tylko przydałoby się doświetlić świeczką i będzie super.
A Wy zapalacie teraz świeczki - lubicie je? Kupujecie zapachowe czy zwykłe? Macie jakieś ulubione, konkretnej firmy?
Oj, wołają mnie. Koniec "przerwy".
Dobrego dnia
Hej porannie. Dzisiaj później do pracy, pospałam dłużej godzinę, ale wcale nie czułam.
Dziś i jutro deszcz. Ma zacząć po południu, ze sporym wiatrem, bo jest ostrzeżenie o obiektach latających bez uwięzi.
Kosze na śmieci, dziś wieczorem musimy wystawić, będą latały dookoła, jak opróżnią.
Z mojego punktu widzenia kawiarenki kwartalne nie są dobrym pomysłem. Nie widzę drzewa, tylko pod pod postem, nie odznacza mi się, że przeczytałam.
Muszę przewijać do dołu.
Dla mnie lepsze są krótsze wątki, dużo mniej mi umyka, gdy dodane pomiędzy.
Możemy podzielić się na pory roku, ja bym była pani jesień, hehehe. I wtedy otwierać trzy kawiarenki pod rząd. Albo w ramach tych trzech miesięcy nowa kawiarenka, gdy zajdzie potrzeba.
Moja koleżanka ma plan leczenia. Operacji nie będzie, może mieć ten nowatorski zabieg.
Wstawią jej stenta, odwracając bieg krwi do tętniak i do tego do jego środka blaszkę, żeby zablokować. Będzie se tam siedział nie wadząc nikomu. Uniknie się otwierania czaszki i grzebania w okolicach mózgu. To tak w uproszczeniu.
Zabieg za dwa tygodnie jakieś, chyba, że bardzo źle by się czuła to wcześniej. Bo muszą wyrównać jej ciśnienie.
Jaka ulga, z tym zabiegiem, raz dwa i po kłopocie
Dobre wieści, można odetchnąć i planować biesiady dziękczynne, później grudniowe.
Kawiarenki krótkie lepsze, to niech pozostaną jakie są. Nie pomyślałam o przewijaniu. Zawsze klikam w domu, przy biurku albo nawet przed tivi.
Co do prowadzenia to można jak piszesz, przedłużać gdy Gosposia zechce.
Grudzień nadal zostawiam Alicji alman, jeśli tylko pojawi się u nas
A te kontenery nie mają blokad, zaczepów by wichura ich nie porwała?
Szkoda ich i płotów czy aut, na które pofruną.
Teraz wracam do kuchni, flaczki wołowe kupiłam i muszę je ugotować.
Dodam grzyby suszone, warzywa, bulion mięsny i powinno być smacznie.
Udanego wieczoru
Koszy jak są na ulicy (każdy dom ma swój kosz) nie ma jak zabezpieczyć, szczególnie jak są puste, to plastik Muszą dać sobie radę same dopóki właściciele nie wrócą do domu.
W domu - u nas stoją za płotem, nigdzie nie pójdą. A wcześniej przy takich wiatrach to wstawialiśmy do garażu.
Mogę się załapać na miseczkę flaczków ? Chętnie bym zjadła takie gorące,ze sporą ilością majeranku i szczyptą imbiru dodatkowo na talerzu. Miałam robić bigos, ale może jednak flaczki? Wszystko zależy czy u nas w mięsnym będą mieć na stanie, bo nie zawsze mają, podobnie jak łapki ,które przyznam się ,że bardzo lubię
Pewnie, nawet na wielką michę wołowych flaczków z wieprzową szynką, suszonymi borowikami i majerankiem, czosnkiem i gałką muszkatołową.
O imbirze nie pomyślałam, ale chodził mi po głowie jałowiec, nie dodałam go w końcu. Częstujcie się jeśli lubicie.
Smaczny, wielki gar stoi, część zamrożę chyba, eM chory więc za wiele nie zje ;(
Witam porannie
Wczoraj nie miałam kiedy zajrzeć do kawiarenki,bo miałam w domu mały remont.
Lodówka mi wysiadła,w sumie nic dziwnego,swoje lata ma.Od 2 lat przymierzałam się z zakupem nowej,ale jakoś tej mi było szkoda i tak była aż wyzionęła ducha. Dodam ,że lodowka jest w zabudowie i to nie był najlepszy pomysł. Nie miała obiegu takiego jak trzeba,przez to jedzenie zbyt szybko się psuło,dlatego kupowałam tyle ,żeby na następny dzień zjeść. Wspólnie z mężowskim ustaliliśmy,że następna będzie wolno stojąca. Niestety w miejscu,gdzie nie ma gniazdka,ale z tym problemu żadnego ,bo tato jest elektrykiem i wczoraj przyjechał zrobić. Wiadomo,trochę wiercenia,trochę kurzu i pyłu i zrobione. Na mnie spadł ciężar wybierania lodówki,ale ,że jako miałam już mniej więcej wybraną,w końcu 2 lata się z tym zbieram to i wybór padł i zamówiona ma przyjść między 24-25 listopada. Dobrze ,że zamrażalnik miałam opróżniony ,bo byłby problem.
Poza tym wstałam rano wyrzucić śmieci,a tu zimno jak w zimie i gdyby nie plusowa temperatura powiedziałabym,że jest mróz. Bynajmniej w nocy na pewno był,bo był szron na schodach. A teraz czas na gorącą herbatkę
Goplano, w sumie w szczęśliwym momencie zepsuła się ta lodówka Raz, że pusty zamrażalnik a dwa, że to nie jest przed samymi świętami. Teraz najlepszy czas. Ja pamiętam akcje u siebie. Lodówka wyzionęła ducha w momencie jak wróciłam prędko po pracy do domu aby dopakować parę rzeczy do walizki, bo wieczorem wyjeżdżałam na urlop. Wchodzę a tu jakaś woda w kuchni na podłodze. Ale się wtedy działo! Szybka akcja wyciągania co się nadaje a co nie żeby jeszcze przechować w zamrażarce i pędem do sąsiadki po pomoc. Na szczęście na półkach prawie nic nie było, bo zakupów nie robiłam - jak to przed urlopem. Taka to niespodzianka była
Sprzęty padają zazwyczaj w najmniej odpowiednim momencie, gdy są potrzebne albo, gdy nie ma na nie pieniędzy. To jedna opcja.
Druga, gdy wiemy, że to nastąpi, a one trzymają się życia.
Ja tak mam nowy czajnik, już dwa lata stoi w pudełku. Stary zaczął przeciekać, co gotowanie wody, to wszystko dookoła mokre. Nie wiedziałam w którym miejscu. Kupiłam nowy, bo elektryka i woda to nic dobrego. No i więcej nie przeciekł. Nowego nie oddałam, bo przecież nie wiadomo czy to na stałe.
Drugi sprzęt to combo szybkowar/wolnowar.
Zaczął topic mi się kabel przy podłączeniu do urzadzenia (kabel jest odłączany całkowicie), musiało się jakieś zwarcie zrobić. Kupiłam nowy, bo stary za chwilę padnie na amen. A akurat była wielka promocja.
A on dalej działa jak gdyby nigdy nic.
Dobrze, że wiedziałaś co wybrać. I że za kilka dni będzie.
A jaką wybrałaś?
Moja też już wiekowa, bo kupiona na początku urządzania kuchni, czyli wieki temu. Dopóki działa, chłodzi i mrozi będzie stała, nie wymienię na nowszą i bajerancką. Pucuję, brązowe zacieki eM wywabia a ja obklejam magnesami by je zamaskować.
Wybrałam Samsunga 2-metrowa ,kolor grafitowy. Co prawda ten kolor nie bardzo mi odpowiadał, ale za to wszystko inne tak. Poza tym mężowskiemu kolor pasuje ,więc jest ok. Byle tylko służyła długie lata ,a to jest najważniejsze.
Dzięki, też mi wpadł w oko ostatnio.
Grafitowy chyba lepszy od białego czy srebrnego, bo bardziej maskuje wszelkie ślady palców, zacieki
Ja sama nie wiem jaki kolor bym wybrała, u nas pasowałby każdy i tak lodówki prawie nie widać, jest upchnięta w głębokiej wnęce, bez zabudowy /tył wnęki zahacza o przedpokój - patent eMa by nie zagracać małej kuchni/.
Witam środowo
Jak zawsze jestem w pracy sporo przed czasem. Tak więc pędzę do Was, nim mi ktoś zabierze mój "azyl"
Dziś pierwszy dzień w czapce, bo na termometrze minus pięć stopni. Zamotałam szal i czułam się jak "miś".
Wspominacie o otwieraniu Kawiarenki. Ja myślę, że najlepiej będzie pozostać przy tradycyjnych, miesięcznych wątkach. Po pierwsze niczego to nie zmienia, bo nikt od nas nie oczekuje poematów itp. zwyczajnie nie ma co "cisnąć" i robić sobie "stres", że musi to być piękne i twórcze. Bądźmy sobą. Spotykajmy się na luzie i niech osoba otwierająca miesiąc nie czuje się w obowiązku, że musi to prowadzić. Robimy to wspólnie więc samo otwarcie miesiąca nie powinno być potem takim "miesięcznym poczuciem obowiązku". Raz mamy czas a raz nie i nie zawsze możemy mieć na to wpływ.
Ale się rozpisałam OK skrótowo - jestem za tradycyjnym miesięcznym wątkiem
To co - wspólna herbata? Już paruje. Choźta!
Dobrego dnia
Podzielam Twoje zdanie. Tradycyjnie niech zostanie jak jest.
Almanko nasza, proszę odezwij się i otwórz grudniową magiczną kawiarenkę.
Czekamy na Ciebie
Dzień doberek
Zleciało dzisiaj nie wiem kiedy, zaspałam na poranną kawę, eM pognał do lekarza a ja lunatykowałam w szlafroku.
Teraz po 2giej kawusi i zasypaniu wszystkich karmników, paśników mam chwilkę.
U nas biało, Mikołaj chyba sobie trasę pod sanie przygotowuje.
Ptactwo nas oblega, kocury zwabione trelami gnają do nas na łowy i są jazdy na pół wsi na szczęście bez ofiar.
Teraz tylko chwilka na przegląd e-prasy i do kuchni znowu, może choremu naleśniki usmażę, sama też chętnie zjem.
To ustalone, otwarcia jak zawsze, czekamy na Alman
Nadal jednak mam nadzieję, że nas przybędzie:)
Pogodnego dnia i spokojnego wieczoru
Hej, hej w ostatnim dniu roboczym na ten tydzień.
Leje, że świata nie widać.
Rano (po 4) było +20, teraz tylko spada. I świąteczny weekend będzie chłodny.
Ja mam dwudrzwiowe LG (jedna strona lodówka, druga zamrażarka), z kostkarką do lodu i kranikiem z wodą, z podwójnymi drzwiami lodówki, na napoje, musztardy itp (nie trzeba otwierać całości).
Gdybym miała kupić nową- dokładnie taką samą bym chciała. Służy nam ponad 7 lat (zamiast lodówki, od budującego dostaliśmy czek na jakąś tam kwotę, żeby kupić co nam pasuje i resztę ewentualnie dopłacić.).
Fajna taka podwójna szafa, sprawdza się w dużej kuchni.
Nasza wnęka jest zbyt wąska, można wepchnąć tylko bardzo wysoką, ale szerokiej już nie. A szkoda.
Widziałam w użyciu takie monstrum i jest to duża wygoda, sporo półek, wygodna kostkarka czy woda chłodzona
Witam w czwartek o poranku
Jak ja lubię tak wcześnie wstawać, jak śpię dłużej to potem cały dzień jestem jak neptyk. Właśnie gotuję wodę na herbatę żeby się dobrze rozbudzić. Kawy nie przełknę na czczo. Potem małe śniadanie i zabieram się za przedświąteczne porządki. Będzie okazja pozbyć się niepotrzebnych rzeczy,które upycham po szufladach sądząc ,że się przydadzą,a jest zupełnie odwrotnie.
Wczoraj do drzwi zadzwonił jakiś jegomość. Zwykle pytają o złom,albo mają do sprzedania papier toaletowy Tym razem pan się przedstawił jako kolekcjoner rzeczy z PRL a konkretnie kolorowych wazonów ,lamp,bombek. Dużo zapłacę powiada,a ja co z tego jak nie mam takich rzeczy. Nigdy nie miałam kolorowego wazonu,jak już to z kryształu,ale to go nie interesowało. Zresztą mam sentyment do tych kryształów i nie umiałabym się ich pozbyć. A Wy drogie kawiarenki macie jeszcze jakieś rzeczy z czasów PRL-u ?
Z prl mam resztki fotela, fajny był Luka, nasza kicia bardzo go lubiła.
Po przeprowadzce z rowu, do nas, prawie z niego nie schodziła.
Inne rzeczy zostały w domu, sporo ceramiki, kryształy i szkło, większość białe lub bez koloru, inne przepadły bo albo ktoś stłukł albo zwinął /ustawiane na zewnątrz kusiły meneli, nawet litrowe butelki po mleku czy mniejsze po śmietanie znikały/.
Ot, takie wesołe czasy to były
Witam w chłodny poranek. Będzie zimniej.
Happy Thanksgiving!
Z PRL to mam głównie kryształy, w Polsce. Które zamiast do dekoracji używałam do serwowania, nigdy sentymentem nie darzyłam.
Poza tym stół i krzesła- są po zmarłej cioci męża. A, że były jak nowe wtedy, wzięliśmy i nadal stoją.
Mam pudło bombek po mamie, ręcznie dmuchane, różne kształty.
Bardzo się napaliłam, żeby je tu przywieźć.
Ale one mocno zniszczone latami użytkowania, jak je zabierałam z mieszkania przed sprzedażą, sentyment nałożył różowe okulary.
Pewnie ich się nie pozbędę, przylecą do Stanów. Tylko ciągle obawa, że przyjadą pokruszone, to jednak delikatne rzeczy.
Albo oddam rodzeństwu.
Więcej nie pamiętam.
Moje dorosłe, rodzinne życie to już lata 90te.
I pewnie więcej zakupów od ruskich, jak to się mówiło, jeszcze by znalazł niż z prawdziwego PRLu.
Wesołego Święta Dziękczynienia
Blade Twarze z PL ślą najlepsze życzenia całej Ameryce:
jedzcie, pijcie i tańczcie lub tylko śpiewajcie, wszystkiego najlepszego i smacznego indyka czy innego drobiu
Ja mam wspomniane kryształy, uchwyty metalowe do szklanek, z kilka bombek z końca lat 70,krzesło z 60 i serwetki i poszewki na poduszki które wydziergała moja Mamusia. W piwnicy pewnie jeszcze coś się znajdzie,tam gdzie zresztą jest to krzesło. Miałam je wyrzucić jak wywozili w marcu gabaryty,ale zrezygnowałam. Za bardzo kojarzy mi się z babcią,która dopóki żyła zawsze lubiła na nim siedzieć,
Co do opisywanej przez Ciebie lodówki ,to miałam już oko na nią od paru lat jak pierwszy raz zobaczyłam ją u brata. Niestety bratowa nie była z niej zadowolona,a kostki lodu po prostu kupuje i wrzuca do zamrażalnika. A czemu nie była, to nawet nie pamiętam,bo to jednak parę lat minęło. Muszę kiedy spytać.
Witajcie
ciut świt, koło południa , nie nie wstałam po 10tej, u nas to niemożliwe
Siedziałam w kuchni i szykowałam moje popisowe jajca w koszulkach foliowych.
Jak zaczęliśmy od wczorajszej kolacji, eM 2a, ja 1no, tak do dzisiaj je pożeramy:
eM już 3y a ja 2wa
Troszkę stania, przyprawiania i smarowania masłem, ale warto bo odpada obieranie czy skubanie skorupek, polecam.
Pod warunkiem, że jajca są smaczne i świeże, a takie właśnie mi dowieźli, pycha.
Obiad chyba z karczku, ja dojem flaczki, resztkę tylko bo część zamroziłam, będzie na zajęty czas przed Świętami.
Moje porządki czekają, ale zacznę chyba od dekoracji okien bo mnie ciekawość zżera: mam nowe firanki do dziennego i aż 2wa zestawy do wyboru, do sypialni.
Taaaka promocja była, przy kasie dodatkowy rabat 15% miły Pan mi odliczył więc tylko kupować. Jak ja lubię tych Duńczyków, bo yisk to ich dzieło, podobnie jak lego i 'Gang Olsena
Miłego dzionka moje miłe Panie i 2gą kawę podaję :))
Ktoś podrzuci ciacho lub lody ??
U mnie dziś Pulpety w sosie ogórkowym wg przepisu Bahusa. Moim się zachciało ,więc robię,sama też chętnie zjem. Do tego ziemniaki i obiad gotowy. Jak nie robiłyście jeszcze ,to polecam,są wyśmienite.
Wczoraj nie miałam żadnych łakoci. Dziś stawiam do kawki szarlotkę z bezą ewentualnie jeszcze po gałce lodów. Ewentualnie bo jednak zimno
Porywam ile zostało, bo kawa gorzka już mi nie wchodzi bez ciasta
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Szykuje się trudny dzień. Będę pracować do późnych godzin. Może nawet do nocy...? W pracy mam oficjalne otwarcie obiektu więc dzieje się bardzo dużo. Oby tylko udało się uniknąć niepotrzebnych spięć. No ale na to nie mam wpływu (w zasadzie). Obadamy jak wyjdzie.
Teraz szybkie śniadanie i herbata dla Was a potem już "gotowi do startu, START
Dobrego dnia
Ja startuję powolutku, w nocy miałam częste spacery, moje i kocie.
Jestem trzepnięta, ale walczę dzielnie.
Kończę obrabianie pigwy na ocet /gorsze sztuki/.
Potem tylko smażenie i może sok w słoju, do herbat czy do nalewki.
Nie wiem ile sił mi starczy, eM sprzedał mi wirusa i wczoraj wieczorem mnie pokonał.
Dzisiaj rano jakby odpuścił, przestraszył się pigwowej witaminy C, bo poza nią i miodem do herbaty nic nie łykam.
Chodzę jakbym miała balon zamiast głowy i ręce na sznurkach.
Nowy covid czy stara grypa
Udanego balu , szampan pewnie strzeli albo i cała skrzynka
Witam piątkowo
Dacie wiarę,że już za miesiąc Wigilia? Zleci jak jeden dzień. Potem Sylwester i Nowy Rok ,a wtedy już tylko odliczam miesiące do półwiecza. Szczerze ,ciężko mi w to uwierzyć. Tyle co miałam 30 lat a tu nawet nie wiem kiedy te lata uciekły. Tato mnie pocieszył- ''po 50 tce dopiero Ci poleci'' Ale wiecie co? Nie mam z tego powodu dołka jak wtedy kiedy kończyłam 40 lat. Przyzwyczaiłam się do średniego wieku i nie chciałabym nic zmieniać Ważne ,żeby zdrowie jako takie dopisywało i do przodu
A zmieniając temat na zdecydowanie przyjemniejszy,planujecie coś w związku z nadchodzącymi świętami? Czy na spokojnie ,bez zbędnej ''spiny'' jak to kiedyś bywało? Rzecz w tym ,żeby w święta odpocząć a nie padać ze zmęczenia
Ja mam zamiar w przyszłym tygodniu zrobić uszka i ciasteczka. Może nawet kupię karpia i włożę go do zamrażalnika. I tak będzie pływał w sosie pieczarkowym,więc prosto ze stawu nie musi być. Tzn tylko takie kupuję,bo w mojej miejscowości są dwa stawy,tylko po prostu zrobię to wcześniej. Aa i od wczoraj mam lodówkę
Piękna pojemna i nowoczesna /nie jak moja staruszka/. Teraz możesz zamrażać ile wlezie: uszka, ryby czy grzyby.
Świąt wielkich od dawna nie planuję, jako wiekowa osoba , emerytka nawet, nie będę szarpać sił i drenować domowych finansów bo potem zostaje tylko góra zapasowych potraw i wypieków, a moja zamrażarka malutka.
Mam też dość wielkich imprez, za młodu przećwiczyłam takie zjazdy rodzinne, wiem jak wyglądają, jak przebiegają.
Ja padałam na nos i zasypiałam na siedząco a reszta miała wolne, bo dzieci, bo mąż, brak umiejętności czy raczej chęci do pieczenia czy pichcenia.
Koniec z tym wiecznym usługiwaniem, niech dzwonią do knajpy po to co lubią, jak zapłacą to docenią wszystko, jak dasz od serca, za darmola to, to nic nie jest warte a ja wychodzę na jelenicę.
Ciasto lub 2wa i może ciasteczka, ale bez przesady i pakowania na wynos.
Potrawy tylko grzybowe, barszczyk i ryby.
Sknera czy bardziej leniwiec ze mnie wyłazi na starość.
50ka ?? podobno życie zaczyna się po niej właśnie, kiedy najpilniejszy plan życiowy już wykonany i można zwolnić ;)
Coś w tym jest, a może chodziło niektórym o 50ml mocnego napoju??, wtedy chyba zaczynałoby się po setce , czego nam Wszystkim życzę - 100 lat, 100 lat niech żyje nam, nieeech żyje nam Goplana-Agniesia :))
Fot. Goplana, zawsze młoda i piękna, nawet po 100ce
Smosiu dziękuję Ci bardzo ,ale magiczne 50 to dopiero czy już w październiku 2024. Napisałam ,że od Nowego Roku jak nic miną miesiące i potem to już z górki No ale takie życie. Trzeba się cieszyć każdym dniem
jeśli chodzi o imprezki to ja zawsze 1sza
Gratuluję zakupu! Lodówka super! To jest Samsung, prawda? Mam taką samą, tylko trochę mniejszą. Sprawdza się doskonale. Namówiłam do zakupu rodziców i koleżankę i wszyscy podzielają moje zadanie. Samsung ma tylko taki maleńki problem, że czasami "strzela" kiedy tam w środku coś się rozpręża, ale jak się przywyknie, to już potem nawet nie zwraca się uwagi.
Tak to Samsung. Masz całkowitą rację, parę razy nieźle mnie nastraszyła Teraz już jest okey
Często tak strzela ta lodówka?
Czy po dotarciu przestaje straszyć
Tylko na początku. Teraz już cichutka jak aniołek
Witajcie kochane Duszki Kawiarniane
Ja z poślizgiem, z 2gą kawusią i planami na cały dzień:
pigwa czeka, obiad do ugotowania też a do tego spadek formy.
Nic nowego, eM choruje, ja zaraz po nim, czekam aż wirus pokaże swoje macki, wtedy chyba odłożę wszystko i wskoczę pod kołdrę.
Na razie jest lepiej niż oczekiwałam, bez gorączki i kaszlu, zobaczę co wieczór przyniesie.
To do dzieła, dzikuski czekają, eM też chciałby zjeść coś konkretnego, dobrze, widać zdrowieje skoro apetyt wraca.
Poza tym znowu kupiłam spodnie z ciepłej dzianiny, mam nadzieję że będą takie same jak poprzednie, brązowe. Wybrałam teraz czarne, obniżyli cenę i sprzedają bez sweterka, dla mnie lepiej.
Zobaczę jak przyślą, obym nie musiała składać reklamacji
Dobrego, zdrowego i wesołego piątku
A to norma, gdy jeden w domu choruje, zaraz reszta po nim łapie.
Choć ja najrzadziej.
W pracy w styczniu mieli jakiś wirus grypy, mąż był testowany potem, to wiemy co to było.
Mnie zaczęło brać, ale się rozmyśliło. Ale sprzedałam mężowi, dwa miesiące nie mógł dojść potem do ładu z kaszlem.
Goplana to prawda, po 50tce czas zaiwania jakby mu jakieś turbo doładowanie załączył.
Już nie dni, nie tygodnie a miesiące uciekają.
Przecież dopiero listopad się zaczął, a już dobiega końca.
Zimno na dworze jak nie wiem.
Zimno i wieje jak w górach. Nawet mokry śnieg spadł, na chwilkę, szybko stopniał.
U mnie w normie, dzień znośny, teraz już ciut gorzej, ale bez gorączki, bez kaszlu. Może jednak wywinę się? i lajcikowo przejdę infekcję? Oby, pracy nie brakuje a chętnych do pomocy brak.
Zdrowiej Smosiu, nie daj się wirusowi.
Jak facet zachoruje, to już nad grobem, zalega w łóżku.
My kobiety w tym stanie ogarniemy większość, o łóżku pomyślimy jak już jest naprawdę źle.
Ja leżakuję kiedy mogę, ale w takim stadzie domowym + dzikuski ogrodowe nie mogę zbyt często wygrzać kości. EM już w dobrej formie i pomaga jak może, ale i tak mam co robić.
Do tego kuszą wyprzedaże, takie fajne koszule nocne i bielizna, że siedzę przy biurku i oglądam do późna.
Nagle wszystkiego mi brakuje, najbardziej pojemnej szafy i szuflad by pomieściły wszystkie ciuchy i ciuszki.
Ze mną jest średnio, rano lepiej, im ciemniej tym gorzej.
Pożeram pomarańcze, z braku ulubionych mandarynek, smażę siekane, świeże selery z daktylami, rodzynkami i piję herbatki rozgrzewające.
Byle do jutra
Witam serdecznie nasze Kawiarenki a w szczególności Ekkore
Wszystkiego co jasne i piękne z okazji Imienin Kasiu-Ekkore
Witam sobotnio
Ekkore - Kasiu, zdrowia w ogromnych ilościach, ciekawości wszystkiego i pięknej energii. Uściski imieninowe
Wczorajszy dzionek, zakończony duuuuuużą imprezą zakończony. Spotkałam i wyściskam się z taką ilością znajomych, że aż nie mogę zliczyć. Ale jakby nie patrzeć byłam w pracy więc do końca pełna kontrola Po powrocie do domu miałam wrażenie, że moje stopy są o rozmiar wieksze
Teraz czas na odpoczynek . Kawa i herbata już wypite więc czas na śniadanie, bo ostatni raz jadłam wczoraj o 13-ej więc żołądek się dopomina.
Dobrego dnia
A co się stało Smakosiu ,że miałaś taaak długą przerwę w konsumpcji? 13;00 do rana toż to bardzo długo
Pracowałam intensywnie i nie było czasu a ja dodatkowo kiedy mam dużo na głowie nie mam ochoty na posiłek. Ten typ tak ma
Dzisiaj Święto Katarzyny, zaszaleją dziewczyny ;))
Ekkore, Kasiu:)) życzę Ci:
dużo szczęścia i radości, wielu prezentów od miłych gości.
Wszystkiego najlepszego, pięknego i wymarzonego dzisiaj i zawsze.
Sto lat, sto lat i wieeelki kielich albo i dzban wina
za Twoje powodzenie i zdrowie.
Listopadowa Gospośka Smośka
Dziękuję bardzo za życzenia.
Stawiam kawę i ciacho, wirtualne.
Dziś WZ nie chce zdjęć jedzenia.
Prezent imieninowy został wręczony, srebrna bransoletka, spiralka, na końcach której są jadeitowe kulki. Sama go zakupiłam, hehehe.
Ale mężowi też się podobała (przed zakupem).
Przynajmniej wiem, że będzie się podobał.
Od lat kupuję sama, szczególnie biżuterie.
Od złotych kolczyków nie w moim typie kompletnie, które założyłam raz, nosiłam może przez tydzień, żeby nie sprawić przykrości.
Po co mi stres.
Nie zmarnowały się, od lat są ulubione córki, jak nie ma jakiś impezowych, to tylko te nosi.
Dobra niedzielka
i piękna, mroźna aż w nos szczypie. Wiatr mroźny, chyba syberyjski bo do kości mrozi ;(( Na chwilkę słonko wyszło i było jeszcze piękniej.
Niedziela jak zwykle leniwa, powolna i spokojna.
Czas pomyśleć o solidnym jedzeniu, dla eMa chociaż, może polędwiczka wieprzowa egzotyczna wg wżetu.
Mam też rzadki sos mięsny i kusi mnie fasolówka, tylko nie wiem czy mam jeszcze fasolkę w puszce. Ostatnia chyba poszła do burritos na śniadanie.
Może sypnę trochę suchej soczewicy lub ciecierzycy? do tego jakiś makaron wkruszę i powinno być smacznie.
Odpoczywajcie i podżerajcie pyszności niedzielne
Udanego dnia
I jutro nowy tydzień.
30, w czwartek, mam blokadę kręgosłupa. Zobaczymy jakie efekty będą.
Mnie black friday nie kręci. Byłam raz, w roku po przylocie. W sklepie stacjonarnym.
I w zeszłym po żwirek dla kotów, bo trzeba było uzupełnić.
Teraz to przejrzę ceny rzeczy na mojej liście na amazonie, jakby coś miało naprawdę super cenę i rzeczywiście chciałabym mieć. Większość jednak ma zazwyczaj podwyższoną cenę przed, a potem wielki napis sale, przy czym wraca do ceny, po której dodawałam do koszyka. Takie to wyprzedaże. Lepsze obniżki są często bez tego sloganu.
I obejrzę gazetkę z innego sklepu - mojego ulubionego sams club (to taki selgros).
W tym roku zakupy były zerowe.
Witam w ostatni poniedziałek listopada
A tym samym ostatni tydzień miesiąca.
Wciąż myślę o Alman, czas ucieka i nie dajesz znaku,co u Ciebie Almanko odezwij się proszę ,choćby jednym zdaniem.
Liczę, że otworzysz nam ''Grudniówkę'' a my będziemy z radością wpadać
I ja też liczę na Almankę, bo kto lepiej poprowadzi świąteczną kawiarenkę.
Nagotuje, napiecze i pomoże we wszystkim, jak dobra gospocha i najlepsza mama. Czekamy na wieści, każde
Dobry poniedziałek
słoneczny, mroźny i nadal biały.
Zima u nas trzyma, od wczoraj nosa nie wystawiamy z domu.
Dzisiaj już muszę ruszyć do korytek ptasich, kocich by uzupełnić karmę.
Sama jestem jak balonik, pusta głowa, lekki brzuszek, zjadam tyle co nic, by nie burczało w brzuchu. Dobra taka lekka głodówka, oczyszcza i odchudza, co widać po ubraniach, zwłaszcza bieliźnie.
Kupiłam sporo nowinek w rozmiarze S, a one teraz luźniutkie , chyba złapię wagę z czasów szkolnych. Wtedy ubrania młodzieżowe będą odpowiednie rozmiarowo. Gorzej z fasonem, taki nastoletni sznyt na emerytce może wyglądać komicznie
Teraz krótki spacer, obchód dzikusków i dalej walczę z moją grypą.
Siedzi wszystko w zatokach, lekko popuszcza, bez gorączki i ciężkiego kaszlu. Lekkie kasłanie tylko czasami, takie oczyszczające. Płukanki nosa, gardła
i krople pomagają.
Trzymajcie się zdrowo i ciepło ;)
Pozdrawiam
Ja na moment, tylko się przywitać, bo będę miała urwanie głowy w pracy.
Dziś przychodzi nowa sprzątaczka i zawzięli się w weekend, żeby ogarnąć przestrzeń reprezentacyjną. Niestety metodą, Agata nogą zamiata.
Znaczy wszystko z leaving room przenieśli do garażu i pokoju dla dzieci. Garaż mam gdzieś, ale pokój zabaw mam ogarnąć. Wczoraj się zgodziłam, w końcu ja sprzątam po dzieciach, nie spodziewając się podłogi zasłanej zabawkami. Wszystko zniesione z dołu i wrzucone na podłogę. Pozbieranie może też nie jest problemem, o ile jest do czego. A tam wszystkie półki i kosze pełne. Mają za dużo bez miejsca na to.
Nic to, zaraz ruszam do szkoły, a potem będę myśleć, jak Małego położę spać. Jakoś upcham wszystko.
"Agata powinna dostać baty i tyle.
Sprzątać na bieżąco można, ale nie odwalać robotę zaległą sprzed miesięcy.
Znajdź wielkie wory na odpady i upchnij w nich zbędne zabawki.
Przewiązać można ozdobną szarfą i podpisać, że to od niego
Ja miałam kiedyś takie 'Agaty w akademiku, za płotem /sama chwaściory wyrywałam na granicy działek, chociaż wyrastały nie u nas, długo tak można wyliczać/. Koszmar ogólnoświatowy jak widać, nawet gdy nieźle płacą to i tak szukają sposobu na zwalanie pracy na innych.
Nie daj się i powiedz co o tym myślisz.
Albo niech dorzucą premię za dodatkową robotę
Teoretycznie drobne ogarnianie należy do moich obowiązków.
I zawsze było bez problemów, przy trójce dzieci szło lepiej.
Ale też rodzice ogarniali coś tam na bieżąco.
Obecni moi nie robią praktycznie nic. Zmeczeni po długiej pracy czas poświęcają dzieciom, co rodzi zabawki wszędzie.
Jak tata pracował tylko dwa tygodnie, mieszkanie było super wysprzątane, jest z gatunku pedantów. Teraz nie ma czasu, bo robi specjalizację.
Do tego dochodzi długie usypianie obojga, zużywające czas na ogarnianie. Oraz liczne zajęcia dodatkowe Młodej. Nas nie ma w domu.
Jak przychodzę zlew się kłębi, zmywarka nie rozpakowana.
A to wszystko wymaga czasu. A Mały eksolorer ciągłej uwagi. Godzin nijak nie rozciągnę.
Teraz piszę i bujam Małego (inaczej nie zaśnie).
Może czas na szczerą rozmowę z rodzicami.
Chyba nie widzą lub nie chcą widzieć jak bardzo jesteś przeciążona.
Muszą zrozumieć, że raczkujący, wędrujący malec zajmuje czas i pożera siły jak zombiaczek. Oni ciężko pracują, ale nie tylko oni.
Jeśli chcą mieć dopilnowane dzieci, niech pomagają w tym, nie zwalają wszystkiego na Ciebie.
Zawalony zlew czy układanie po zmywaniu to już przesada.
Inteligentni ludzie a jakby ciut tępawi
Witam z Narnii nad Odrą
Pobieliło nam przez nockę, nadal sypie i jest mroźno.
Widziałam już pracusiów z łopatami, za chwilę i ja ruszę do pracy.
Mam czas, obiad od wczoraj nabiera smaku: duszona polędwiczka w plastrach i makaron z ciecierzycy, wsypany suchy do mięska i podlany wodą, tyle by zmiękł /dobry patent wużetowy /.
EM woli makarony gotowane oddzielnie, ale i taki zje jak głodny wróci z roboty.
Poza tym pigwy ciąg dalszy, bo świeżą dostawę załatwiłam od rodzinki.
Swoje owoce zaleję octem, kolejny słój by starczyło dla nas i wszystkich chętnych. Mam w tym roku niezbyt dorodne owoce, takie akurat do octu.
Dowiozą mi owoce pięknie dojrzałe i wielkie, trochę wysmażę na dżem, sok chyba nastawię i może nalewkę zamieszam.
Jak mi zostanie, obdaruję znajomych, chętnych
My powoli wracamy do formy, nie jest źle i może grypa nam już odpuści w tym sezonie chorobowym. Znowu trzeba wyciągać maseczki i odsuwać się od ludzi, by zmutowanych bakcyli nie łapać.
To czas na przegląd e-prasy i poczty, potem miotła i szufla, wieczorkiem pigwa i gary.
Dbajcie o siebie
Witam wtorkowo
U nas też kraina śniegu, pięknie, biało,żeby tak ta zima chciała potrwać do świąt to byłoby bajkowo. Pewnie jednak jak zwykle pobędzie najwyżej 2 tygodnie a potem plucha i odwilż. Tak czy inaczej płakać nie będę ,bo to machanie łopatą mi się nie uśmiecha
Co tam u Was na obiadek? U mnie dziś klasyka-mielony,ziemniaki i marchewka duszona z groszkiem. Już dawno nie było. Jutro będę warzyła bigos. Miałam dzisiaj ,ale niestety mam małą migrenę i nie mam siły,ani ochoty na nic.
Almanko przybywaj ,bo grudzień u progu stoi
Gdyby chciała grudniować nam, to pewnie już wstąpiłaby tutaj.
Szkoda wielka, ale nie traćmy nadziei, jutro jeszcze jest dzień i pojutrze.
Grudzień startuje w piątek
Mamy aż 2wa dnia na szukanie lub losowanie Pani Grudnia
Ja myślę tak, Alman niech zbiera siły.
Goplana grudzień jest Twój (w kolejce), ja biorę styczeń, dalej Smakosia marzec i Smosia kwiecień.
Mój byłby maj.
Jak się ktoś znajdzie chętny pomiędzy, wtedy będziemy myśleć i nikt nie będzie miał nic przeciwko, aby się przesunęło.
No chyba, że któraś ma specjalne życzenie co do miesiąca, wtedy też możemy pozmieniać.
Martwi mnie Alman naprawdę, tak długo milczy, chyba jeszcze jej się nie zdarzyło.
Alman choć słówko...
Pełna zgoda, niech zbiera siły i wraca kiedy chce Alman, czekamy tutaj
Goplana pewnie już nie zechce grudnia, prowadziła sporo kawiarenek w 2023 i chyba za dużo nawet.
Zostajemy we trójkę: Smakosia, Ty i ja.
Gdyby był problem, poprowadzę i grudzień bo niewiele mam już do roboty, poza tym co zwykle. Prezenty wymyśliłam, aranżacje świąteczne też a gotowaniem nie mam zamiaru już przejmować się za bardzo.
Pieczenie to dla mnie przyjemność, więc mi nie ciąży
Tyle ode mnie
Dziewczyny, damy radę - każde rozwiązanie będzie dobre, byle nie było "ciszy"... Nasza "Almanka" wróci jak się upora z ważnymi, prywatnymi problemami czy problemem. Wierzę szczerze, że wszystko dobrze się poukłada. Chyba w listopadzie wspomniała o tym, że teraz nie ma głowy do pisania i musi sobie zrobić przerwę. Też miałam taki czas w życiu i wtedy dużo osób mnie wspierało. To było wyjątkowe i piękne. Nigdy tego nie zapomnę.
Kochana Alman, będziemy na Ciebie czekać i Kawiarenka podtrzyma swoje ciepło choćby po to, żebyś miała dokąd przyjść, kiedy poczujesz, że to już, że to ten moment.
Ściskam Cię bardzo ciepło - Emila
Witam wtorkowo
Zaglądam z doskoku, bo ciągle mam pełne ręce pracy. Ale już powoli kończy się to "szaleństwo" związane z otwarciem firmy i teraz powinnam wskoczyć w swoje "szare tory". Chociaż nadchodzi grudzień a ten nigdy nie jest spokojny. Aaaa! Jakoś to będzie
Chyba w ten weekend przygotuję sobie mięsa do pasztetu. To oznacza większe zakupy, gotowanie, mielenie i pakowanie do pojemników. No na święta będzie pieczenie
Z myślą o nich chcę się również zabrać za firanki czyli planuję pranie, zawieszanie itp.
Mróz za oknem trzyma. Dziś dodatkowo wyszło słońce więc przyjemna pogoda. Taka jest zawsze zdrowsza więc niech tak zostanie.
Muszę zmykać więc dobrego dnia dla Wszystkich
Podpięło mnie za wysoko
To 2gie podejście:
Staram się jak umiem i mogę by pokazywać świat piękny i dobry, teraz gdy biel oświetla słonko to wręcz bajkowy
Za dużo żalu, lamentów i narzekań wokół, niech tutaj przeważa ciepło, sympatia i życzliwość
Na maskę to nikt dobrowolnie mnie nie namówi.
Ochłodzenie przyszło, dziś w nocy ma być -7. Brrr.
Moja cytryna opatulona kocem, a plantacja tequili, czyli agawy przyszły do domu. Figi i brzoskwinia muszą dać radę same, bo za duże porosły.
Za krótko jest tak zimno, żeby korzenie zmarzly.
Po tych trzech zimnych dniach znowu cieplej i deszczowo, więc wszystko będzie się tym delektować.
Jak już się ochłodzi na dłużej, agawy pójdą na górę, a cytryna do garażu.
Pokój z zabawkami ogarnęłam.
Smosiu dzięki za pomysł z workiem na śmieci- zapakowałam zabawki niemowlęce i wyniosłam na strych.
Dom mają posprzątany, następne sprzątanie za dwa tygodnie.
Fajna ekipa, powinnyśmy się dogadać, mają zrozumienie dla potrzeb małych dzieci.
Bo poprzednia to miała gdzieś usypianie itp.
Mały pingwin chodzi już normalnie, ciągle szybciej na czterech, ale coraz więcej w pozycji wyprostowanej. Fajnie to wygląda, berbec kołyszący się na boki.
Idę jeść śniadanie i szykować się do pracy.
Witam
Kochane Kawiarenki i o zdrowie pytam.
U nas coraz lepiej, gdyby nie wieczorne gorączkowanie i osłabienie całodniowe.
Bez kaszlu czy ciężkiego kataru, ot takie sobie chorowanie.
U eMa w pracy paru covidowców już było, żona jednego też złapała, pewnie my mamy podobnie. Trudno, taki czas grypowy, oby bez powikłań.
Obiad dzisiaj muszę zmyślić, chyba rybno-ryżowy, seler świeży duszony lub ćwikła. Selery muszę przerobić bo widzę, że wysychają, nie mam ich wiele, to pójdzie szybko.
Teraz kawa, herbatę z miodkiem wczesno-poranną już wypiłam, dzięki mojej kochanej kociarni
Jeszcze tylko zaopatrzę dzikuski, zamiotę puszek śnieżny pod krzaki i do kuchni.
Trzymajcie się ciepło i zdrowo
Smosiu, jak tak czytam o tej Twojej, porannej krzątaninie, to mam obrazek jak z bajki - ciepła, przytulna kuchnia, zwierzęta zaglądają na podwórko wypatrując Twojej osoby a Ty parzysz aromatyczną herbatę i myślisz co by tu jeszcze zrobić. Potem stukasz w klawiaturę i dajesz nam takie fajne "ciepło'
Wpis poleciał za wysoko
Witam środowo
Za oknem mróz i sypie lekko śniegiem. Zrobiło się biało. Zapaliłam na parapecie świeczki, puściłam muzykę "fortepianową" (czytaj poważną). Lubię to nastrojowe plumkanie z uroczymi melodiami w tle. Oooo doszła harfa i wiolonczela. Jest pięknie.
Kupiłam do pracy dzbanek szklany z podgrzewaczem. Pięknie wygląda taka herbata , którą podświetla ogień. Dzięki temu wszystkiemu zrobiło się nastrojowo. Zaraz zaczną się schodzić pozostali pracownicy i już nastrój pryśnie, ale póki co mogę się w nim zatopić
Dobrego dnia
Witam w 333 dzień roku
W dodatku w Andrzejki. Lanie wosku,rzucanie skórki z jabłka i inne których nawet nie pamiętam. Jako młoda dziewczyna bawiłam się z koleżankami w takie rzeczy,dziś wywołuje to u mnie uśmiech na samo wspomnienie doskonałej zabawy. My nie obchodzimy ,ale np moja bratowa doskonała organizatorka rok rocznie organizuje takie zabawy z muzyką i przebiarańcami. A jak u Was obchodziło bądź obchodzi się ten dzień? Zwykły zwyczajny czy jednak niezwykły?
A co z grudniem?
Przejmiesz klucze? czy wolisz ustąpić Smakosi lub Ekkore, ewentualnie mnie?
Ja tylko wtedy, gdy nikogo nie 'upolujemy
W sumie już byłam można powiedzieć 2x pod rząd w czerwcu i sierpniu ,więc teraz niech się zgłosi Ekkore, Smakosia albo Ty Smosiu jak masz ochotę. Wszak prowadzenie kawiarenki idzie Ci bardzo dobrze. Zawsze ciepło i przytulnie w otoczeniu milutkich zwierzaczków
Mogę mieć grudzień, nie ma problemu.
Tylko nie gwarantuję otwarcia na 1 grudnia polskiego czasu i nie wiem co z moją mobilnością jutro będzie, po zabiegu.
Czy będę betka, kolowata, nie mam pojęcia.
Najwyżej poczekacie u Smosi do mojego rana 1 grudnia.
Brawo ,mamy grudniową gospodynię
Bardzo się cieszę, że nas poprowadzisz przez ten magiczny czas aż do końca roku
Fajnie, lubię Kawiarenki u Ciebie, zawsze smacznie i ciekawie
Dla mnie milutkie zwierzaczki, dla 'normalnych to chyba lekkie dziwactwo
Normą są przecież: rodzice, dzieci i wnuki;DD Mnie to bawi, teraz, kiedyś nie było mi wcale do śmiechu;((
Fajnie, że Ekkore przejmie klucze, to może przyciągnie zbłąkane owieczki??
Mam wrażenie, nieco mgliste bo chyba covidowe, że działam odstraszająco na niektóre Panie
Cóż, nie jestem długonogą blondi /jak już kiedyś pisałam/ i nie wszystkim muszę pasować.
Z moim ciętym jęzorem o scysje i zatargi nietrudno, bez starań i wysiłku mi takie wychodzą. Najczęściej przez drobnostki, ale jak ktoś lubi przekuwać igły na widły, to nie moja wina ...
Pozdrawiam serdecznie
Smosiu zapewniam Cię ze swojej strony ,że to tylko Twoje wrażenie. Jesteś ciepłą ,pełną empatii osóbką kochającą wszystkie zwierzaczki. Co w tym dziwacznego? Popatrz co napisała Smakosia i ja się z Nią całkowicie zgadzam. A ile ludzi tyle charakterów Pomyśl, jakie życie byłoby nudne, jakby każdy miał taki sam ,albo tak samo wyglądał Bądź sobą ,bo taką Cię właśnie lubię i jestem przekonana ,że inni też
Kochana jesteś, ale ja mam skórę wirtualną , jest już taka, dość cienką i łatwo mnie zadrapać. Nie biadolę, brnę dalej i czekam na opamiętanie czyli odpuszczenie fochów, urazów humorzastych i wszelkich innych wpadek, lapsusów.
Jesteśmy już w wieku kiedy można sobie dać na luz, zapomnieć bo już i skleroza łapie za łeb, i bagaż życiowy dokucza, i ból życia codziennego doskwiera więc mamy poważniejsze zmartwienia niż to co kiedyś, ktoś napisał lub nie napisał.
Jeśli mam być szczera, inaczej nie ma sensu i nie umiem, to wolałabym dostać list z pretensjami, uzasadnionymi , niż domyślać się o co Paniom chodzi...
Może uraziłam czyjeś gusta, wyznanie, poglądy czy skrytykowałam niesłusznie przepis??
Nie zrobiłam tego celowo, ot tak wyszło...
Tyle z mojej strony
U mnie mrozny poranek. Co prawda z zapowiadanych 8, jest tylko 3. Ale najniższa temperatura to o wschodzie słońca jest.
Zobaczymy.
Koty się grzeją przy kominku.
Znowu dostałam mięso z pracy,cszynka po Thanksgiving. Dobra, tylko słodka. Bo to taki standardowy amerykański wyrób, szynia glazurowana miodem.
Dziś jak wrócę z pracy rozpalceluje i zamrożę, wczoraj byłam 12.5 godziny w pracy, nie było kiedy.
Będę robić sałatki mięsne.
Na gulasz się nie nada, bo już jest w plasterkach.
A jeszcze mam całą swoją, od męża z pracy.
Wczoraj przywiozłam tą szynkę, przyjechałam z Małym. Ja ich rzadko przywożę do domu, bo to stres, gdy mam nieprzyjaznego dla dzieci kota.
A że miałam jeszcze 15 minut do wyjścia zrobiłam sobie kawę.
Postawiłam na naszym fotelowym stoliku, obróciłam się, żeby zobaczyć, gdzie on. A był za mną i tak się rozciągnął, że złapał kubek i cała kawa poszła... Dobrze, że na fotel a nie na niego. Zamiast kawy miałam sprzątanie i zabieranie z rąk Małego, tego co leży w domu bez dzieci w zasięgu małych rączek.
Wcześniej jak go postawiłam czy posadziłam to się nie ruszał, nie tak szybko. Za kilka dni, tygodni zacznie się uciekanie, to będzie zabawa.
W tym wszystkim śmiałam się jak głupia, bo to fajnie wyglądało.
Sprytny maluszek, całe szczęście że tylko fotel był do mycia
Nie miałam jeszcze okazji jeść szynki na słodko ,ani żadnego innego mięsa. Na pewno ciekawe smakowo połączenie.
Witam i żegnam listopad'owo
Jak to zleciało, aż za szybko.
Znowu nam dosypało puchu białego i muszę ruszać z łopatą, wczoraj starczyła wielka miotła, ogarnę ścieżki i może posypię bardziej chodliwe miejsca.
Nie chcę nikogo 'zbierać z chodnika, jak w tym kawale:
- Pośliznął się Pan??
-Facet na to: nieee, freestajla odwalam ...
Poza tym wszystko ok, pigwa prawie obrobiona, kolejny słój octem zalany i gar wielki do słoiczków podsmażony. Wsypałam skórkę pomarańczową, gotowiec lidlowy chyba, pachnie fajnie, zaraz na tosty ją wrzucę
Prezent dla eMa odebrałam, trafiony w dyszkę:
korbkowy, ceramiczny młynek do kawy
Bałam się, że na mnie wrzaśnie: kolejny młynek??, po co nam?
A był tak uradowany jak dzieciak, uff, ulga że heeej , mikołajki z gwiazdką odhaczone.
No to na mnie już czas, komu w drogę, temu łopata lub miotła
Dzięki za fajne towarzystwo, częste zaglądanie i opowiadanie o blaskach lub cieniach Waszego życia powszedniego i świątecznego też.
Pozdrawiam i kawusię stawiam /świeżutką, zmieloną w ceramice/
Foto: byle do wiosny
Witajcie Drogie Dziewczyny. Wpadam na chwilę, na razie będę nadal nieobecna, kierują mnie do szpitala, ale mam nadzieję, że wrócę.
Trzymajcie się zdrowo, a jeśli znajdziecie chwilkę wolnego czasu i ręce będą wolne, trzymajcie kciuku za mnie.
Pozdrawiam najserdeczniejszej jak potrafię. Alicja
Witam serdecznie alman
Jak fajnie, że wstąpiłaś, napisałaś i masz jak w Twoim banku kciuki, trzymam mocno byś zdrowa i zadowolona wróciła do nas.
Aniołki fruwają po świecie i czuwają nad nami wszystkimi.
Moje stróże 'anielskie wysprzątały długi chodnik, mam z głowy szuflowanie
Chyba to zasługa sąsiedzkich aniołków, ale nie widziałam, nie wiem, kiedyś podziękuję dobrym winem lub słowem.
Teraz tylko ustawię roboty domowe, dokarmię kociarnię i mam wolne.
Pozdrawiam i życzę jak najszybszego powrotu do nas
Alman, z całych sił będziemy z Tobą i to z pewnością nie tylko my kawiarenkowe kobitki ale i te osoby, które się nie ujawniają. Jesteś wspaniałą osobą i zasługujesz na ogrom dobrej energii. Jestem przekonana, że już niedługo będziesz z nami "przy kominku".
Uściski - Emila
No i ostatni dzień listopada, zgadzam się, że szybko przeleciało.
Dziękuję Wam za wspaniały "szybki" miesiąc. Czasie zwolnij trochę.
Alman dobrze słyszeć Ciebie, niech lekarze naprawią co trzeba, kuruj się, zbieraj siły i wracaj do nas.
Ta tutejsza szynka nie jest bardzo słodka (choć trafiają się egzemplarze), bardziej w słodkim posmaku.
Amerykanie kochają się w tym smaku.
A ja nie lubię, nie lubię słodkiego w wytrawnych daniach, gdy nie jest zbalansowany ostrym i kwaśnym, tak, aby żaden smak nie dominował.
Dwa lata dałam radę, jedząc coraz mniej wędlin.
Aż kupiłam wędzarnię, to już będzie 7 lat temu, nie tak dawno była rocznica, od tego momentu nie kupiłam żadnej więcej wędliny.
Dzisiaj na obiad będzie zapiekanka z tej szynki - z serem philadelphia, jajkami i śmietaną, dodam papryki i brokuły dla koloru. Bo skoro mam czas.
Zabiegu nie mam. Dowiedziałam się wczoraj.
Jestem zła na neurochirurga za brak wyjaśnień, za brak dodatkowej konsultacji w poradni bólu.
Fakt, że sama się zgodziłam. Ale mówiłam, że mnie nie boli, tylko ból przychodzi i odchodzi. Cały czas myślałam, że to forma uzupełnienia płynu, którego brakuje, ewentualnie kuracja sterydowa, która pozwala na odtworzenie naturalne. Bo przecież po to zostałam odesłana do neurochirurga.
I wczoraj zadzwoniła pani od zabiegu, pytanie o skalę bólu teraz i z ostatnich dni. A ja, że mnie nie boli wcale.
No to nie zrobią zabiegu, bo blokada jest typowo przeciwbolowa - gdy leki nie działają albo nie możemy ich brać, bo szkodzą. Mam rok czasu na dokonanie zabiegu, gdyby zaczęło boleć. Telefon i umawiają termin.
Za to mam wolne wolne.
Bo już nie chciałam odkręcać mojego zastępstwa.
Ubierzemy choinkę, ustroimy na zewnątrz.
Mały to spryciarz nieziemski.
Nauczył się, że jak coś zrobi sam to trzeba bić brawo. Sam bije sobie i oczekuje od drugiej osoby też. Raz nie zaklaskalam, wziął moje ręce i zaklaskal nimi.
Jak patrzę na szybki rozwój, taki z dnia na dzień...
Witam czwartkowo i jeszcze listopadowo
"Biegam" od rana i ciągle jestem w niedoczasie wiec wybaczcie, że wpadam i wypadam.
Smosiu, jesteś naprawdę wspaniałą "gospodynią". Stworzyłaś suuuuuper nastrój i nawet nie odczułam, że jest nas tak mało. Dziękuję Ci za to jak nie wiem co!
Do "zobaczenia" w grudniu
Podpisuję się pod każdym słowem Smakosi.
Dzięki Smosiu za ten miesiąc. Jesteś super gospodynią i proszę Cię na przyszłość-nie ujmuj sobie. Możesz wszystko, od pichcenia po ogrodnictwo i opiekę nad zwierzaczkami ,w dodatku wprowadzasz do kawiarenki wyjątkowy nastrój iż chce się tu być. Dziękuję Ci za te 30 dni i do zobaczenia do jutra w Grudniowej kawiarni u Ekkore, która z pewnością wprowadzi nas w świąteczny ,magiczny nastrój
udało się, bardzo dumna jestem i szczęśliwa, spełniło się też moje marzenie - przybyło nas
Bez Was nie miałabym szans najmniejszych, serio, tyle fajnych tematów i ważnych spraw tutaj wnosicie.
Jeszcze raz dziękuję i czekam na grudniową, magiczną Kawiarenkę
Foto: moja ulubiona, od dawna, choinka ogrodowa