Witam cieplutko Marcowa czyli wiosenna, no prawie - bo w powietrzu już ją czujemy, a niebawem i zobaczymy: kwitnące wierzby i leszczyny, pierwsze krokusy i ciut później fiołki. Zapraszam na herbatę lub kawę przedwiosenną, by umilić czas oczekiwania na piękną Panią Wiosenkę.
Żegnam więc zimę i bukiety jej posyłam /by na dobre ustąpiła wiośnie /:
Witaj Smosiu, witajcie Wszyscy. Na więcej słów mnie nie stać, nie mam nastroju, noce nie spane, samoloty budzą, tyle tragedii wokół, na wszystkich przejściach granicznych... Trzymajcie się zdrowo.
Rozumiem co przeżywasz, serie 'białych nocy /w kolorowej pościeli/ są mi znane aż za dobrze. Znajoma dawno temu kupowała zatyczki do uszu, jej pomagały. Zaparzę meliskę z kropelką rumu, jak nie pomoże na sen, to chociaż napięte nerwy rozluźni. Trzymajmy się nadziei, ona zawsze dodaje otuchy.
Alman, mogę Co jedynie bardzo współczuć, bo to musi być bardzo ciężkie słyszeć za plecami te wszystkie odgłosy. Człowiek zaczyna (chce czy nie) utożsamiać się z tym wszystkim...mocniej odbiera tragedię ludzi. Oby się wreszcie porozumieli...
oraz Wszystkich w marcowej kawiarence Od razu wniosłaś wiosnę a tym samym nadzieję do kawiarenki Herbatki chętnie się napiję i od razu wezmę tabletkę by rozgonić nadchodzący ból głowy. Regularnie jak w zegarku,ale cóż to znaczy w porównaniu do...
Bukiety piękne,widać wiosnę patrząc w środkowe zdjęcie
Dzisiaj wiosna na full czyli piękna i słoneczna. Jak musisz łykaj, prześpij ból i myśl tylko o tym, że będzie coraz cieplej i zielono, kolorowo. Ja pędzę do kuchni, do szorowania i pucowania - muszę doczyścić kąty by wiosną wszystko lśniło i pachniało.
Smosiu, idealny początek Wniosłaś nadzieje i to nie tylko słowami, ale Ty masz w sobie jakąś, taką fajną energię. Pasuje mi do Ciebie marzec. Uściski na dobry start i
Dziękuję:) Jak każdy gość jesteś mile widziana o każdej porze dnia czy nocy. Ja to jestem dzieckiem letnim a z usposobienia bardziej jesiennym. Ot taki misz-masz genetyczny.
Witam w marcowym watku. Jak to ludziska mawiaja"w marcu jak w garncu".U nas niestety ochlodzilo sie i to bardzo ale mamy piekne slonce i blekitne niebo, w nocy minusowe temperatury.Moje wnuki maja "korone" i martwie sie okropnie, pewnie ze szkoly to swinstwo przyniesli.Troche pesymistycznie weszlam w ten marzec, ale coz cieszmy sie z tej nadchodzacej wiosny. Milego dnie Wszystkim zycze.
Jak fajnie, że wstąpiłaś Basiu :) Nie martw się, wnuki szybciej wyzdrowieją niż każdy dorosły. Szkoły i przedszkola to wylęgarnie chorób. Dbaj o siebie :) Pozdrawiam i posyłam ciepłe słonko
Za Basią powtórzę, w marcu jak w garncu, u mnie szczególnie i tak przez całą zimę. 4 pory roku w tydzień.
Basiu wnuki przechorują, jak to dzieci, nawet nie zauważa. Gorzej z dorosłymi. Choć moja teściowa jest zaprzeczeniem, 90 lat, po ostrej niewydolności płuc zaraz po udarze, nie miała żadnych sensacji, co więcej ustabilizowała się i najprawdopodobniej zostanie przeniesiona do domu opieki.
Alman współczuję bardzo. Ty chyba musisz mieszkać w pobliżu lotniska wojskowego. Trzymam kciuki, abyś się wyspała.
Ekkore, nie mieszkam przy lotnisku wojskowym, od normalnego lotniska 15 km... myślę, że może latają i patrolują granicę, może coś dostarczają, może... nie wiem, wiem, że latają cały czas, a w nocy szczególnie... śpię 2 godz. wieczorem, a potem... Trzymajcie się zdrowo. Mam nadzieję, że przyjdzie czas i ja będę bardziej rozmowna.
Współczuję bardzo, szczególnie, gdy dzieje się źle słyszymy więcej.
Ja słyszę helikoptery, lecące do szpitala, gdy wiem, że może być nocka w pracy. A normalnie są tłem, nawet jak słyszę to nie rejestruję.
U mnie do przyszłego poniedziałku wiosenny tydzień, powyżej 20, a nawet i 30 stopni (dalej nie ma prognozy). Wiśnie kwitną już wszędzie, drzewa mają nabrzmiałe pąki, chwila i wszystko będzie zielone.
Ekkore to chyba cud, że w takim wieku, po trudnym życiu i ciężkiej chorobie Teściowa zdrowieje?? Pokolenie niezłomnych ludzi, nam do nich bardzo daleko. Gratuluję, życzę dużo sił i kolejnych pięknych lat w lepszym zdrowiu.
U nas eM zaczyna ostro kichać, pewnie gdzieś go przewiało. Posiedzi w domu i katar minie, mam nadzieję.
Teraz ostatnia herbatka przed snem i do wyrka, padam na nos i wcale nie przez ostatki - śledzika, bo je dzisiaj odpuściłam zupełnie.
Smosiu pieknie zaczęłaś o tych fiolkach, nie mogę przestać o nich myśleć teraz Jeśli tylko zobaczysz jakieś fiolki, wklej prosze zdjecia, bo tutaj są ciut większe, ale w ogole nie pachna. Jak zobacze fiolki, to od razu przyjdą wspomnienia a za wspomnieniami zapach tych polskich przepięknych kwiatków
Piekne fotki wkleilas - Pozdrawiam serdecznie w marcu :)
P.S. A to ostatnie przebiśniegi w moim ogrodzie jak ja to mówię, ostatki w Ostatki ;)
Tak sie zlozylo, ze wczorajszy ból głowy zamilkł, ale wieczorem pojawiły się delikatne klucia lewego ucha. Wlałam kilka kropel wody utlenionej do lewego ucha i czulam ze sie pieni, wiec w razie czego zakropiłam i drugie ucho, ale tam sie nic nie dzialo. Dzisiaj jest o wiele lepiej, ale kuracje powtórzę zaraz po wpisie, bo jak to się mówi lepiej dmuchać na zimne. Poza tym zdrowa jak ryba jestem, żadnego smarkania czy kaszlu :)
Dzisiaj przypada środa popielcowa, więc czas zadumy i refleksji. Pozwolcie, ze powspominam sobie moja bratnia dusze, która 3 lata temu miała pogrzeb. Byla to kochana i dobra osoba. zostawiła męża i synka. Do dzisiaj ja wspominam i wiele miejsc mi ja przypomina i bardzo tesknie za nia...
Współczuję Tobie i osieroconemu dziecku, samotnemu mężowi. Smutek długo nas dołuje, ale nie to nie jest najgorsze, ta pusta dziura w naszym sercu, która rośnie z roku na rok. Rozumiem, powoli ból minie a z tym kraterem w sercu trzeba żyć.
Cześć :) dzisiaj później zaglądam, od rana coś - w domu i w rodzince. Teraz chwilka na zadumę, plany codzienne i te świąteczne. Nocka podobna do tych almanowych, niespokojna, rwana na kawałki. EM kichający, ciut obolały, sąsiedzi od świtu w akcji wiosennej rolniczej. Może odeśpię w dzień chociaż godzinkę. Teraz już ucichli wszyscy, tylko moje kocurki dokazują: gonitwy, bałagan i łapkowanie wzajemne przed nosami. Na szczęście słonko ciepłem nas ogrzewa i światłem poprawia humor. Posyłam i do Was jego promyki na lepszy dzień, na zdrowie.
Witajcie czwartkowo Wypatruję wiosny w poszukiwaniu jakiś pozytywów, ale jeszcze mało jej za oknem... Mały ruch w Kawiarence, ale nie ma się co dziwić - nikt nie chce "smucić", dokładać od siebie smutku... Myślę, że powinniśmy być szczerzy i jeśli ktoś potrzebuje coś z siebie wyrzucić czy wykrzyczeć jakiś żal, to powinien to zrobić. Nie uciekniemy od tego. Inaczej się "udusimy".
Tak, nikt nie myśli o kawkowaniu w Kawiarence gdy wokół tyle smutku i nieszczęść. Trudne czasy, dla nas i chyba dla wszystkich. Można pisać, wołać i krzyczeć - bez obaw, nikt nie będzie miał za złe. Szczerość i odwaga to jedyne co nam pozostało. Z sercem do serc a może i te najtwardsze zmiękną
Na zewnątrz coraz bardziej jasno,coraz bardziej wiosennie. Potrzeba nam takiego klimatu by zażegnać wszelką ospałość i napady depresji po tym wszystkim co się dzieje.
Wczoraj oficjalnie zaczął się post. Mam nadzieję,że przez te 40 dni uda mi się zrealizować to co zaplanowałam.
40tu dni to ja nie wytrzymam, pewnie złamię zasady postu i pokuty, trudno słaba jestem jeśli chodzi o pokorne wypełnianie nakazów.;(( Za Ciebie trzymam kciuki, bo kto jak nie Ty ??
Dziękuje Smosiu Mam nadzieję,że wytrwam dla własnego dobra. Tak pojechałam ze słodkościami na ten karnawał,że tu i ówdzie wyraźnie przybyło. Nawet mężowski mi to wczoraj wytknął Poza tym dla lepszego samopoczucia. A siły muszą być,bo porządki czekają by zrobić wokół domostwa i w nim. Okna nie myte jak w grudniu,aż się proszą,ale to dopiero jak będzie cieplej.
Powiedz Mężowi, że kochanego ciała nigdy za dużo - milsze i cieplejsze od wystających kości.
Ja to chyba sobie wielki tydzień 'wyzeruję - tyle wytrwam bez słodyczy, nawet cukier odstawię, alkohol też bez problemu. Lubię sobie wieczorkami czasami sączyć, czy dolać do późnej kawy likier, poprawiam krążenie i humor. Bez tego też przeżyję.
Ja mam zawsze postanowienie wielkopostne. I w ten sposób zawsze wytrwam. U mnie to zero alkoholu do Wielkanocy. I zero słodyczy- to akurat nie jest wielkim wyzwaniem teraz, bo rzadko jem. Ale zdarza się, to teraz nie będzie.
U mnie postanowienie ''tylko'' zero słodyczy. A to wyzwanie to nałóg niestety Nie będzie łatwo,ale muszę się spiąć dla głównie dla zdrowia. Alkoholu nie piję,więc mi to nie robi. Nie lubię piwa,drinków też nie bardzo,jedynie grzane wino z przyprawami,ale to też nieslychanie rzadko.
Ja lubię alkohol. Za jegi smak. Nie umiem się upić, bo wcześniej mam dosyć, wtedy przestaje smakować i kropla więcej nie wejdzie. Nawet w głowie mi nie zaszumi. Piję tylko w weekendy (jeżeli już) i na wyjazdach.
Piwo rzadko, nie lubię, bardziej dla męża, którego to jest ulubionym napitkiem. Moim ulubionym jest wino i mocne alkohole pędzone na owocach. Wódki nie lubię, bo zimna smakuje niczym. A cieplej nikt nie chce pic.
Tak, alkohol musi smakować, by dawał nie tylko szumek w głowie - wina, te bąbelkowe też i niektóre piwa lubię. Mocne trunki zbyt 'szczypią i drażnią gardło - nie pijam ich nawet gdy wznoszą toasty, zamoczę dzioba i zostawiam. Czekam na moje wino ciemne, gronowe - 2ga fermentacja buzuje. Za parę tygodni może posmakujemy??
Witam czwartkowo znowu słonecznie i pogodnie. U nas już lepiej - eM zdrowieje, nie kicha, humor lepszy i apetyt też. Podsuwam co mogę, by nabrał sił /do pracy ktoś musi zarabiać - rachunek za zimowe ogrzewanie lada miesiąc/.
Jak u Was?? paca, dom i rodzinne obowiązki? Rozumiem, jak znajdziecie chwilkę, wstąpcie.
Trzymajmy się;) bo ciepła wiosna już blisko
Dopisano 2022-3-3 12:24:33:
Co za 'paca mi wlazła pod łapy?? Mrówcza praca, nawet ta niepłatna, domowa czy rodzinna.
Do kościoła wczoraj nie dotarlismy, Msza jest za wcześnie, w stosunku do tego jak wracamy z pracy. Ale post był.
Wczoraj upiekłam moją ulubioną frytkownice bezolejową na kuchence. Nie wiem jakim cudem włączyło się grzanie - pokrętło trzeba nacisnąć i przekręcić. Jest opcja, jeszcze mniej prawdopodobna, że grzało kilka dni. Ale wtedy się świeci na czerwono, nie da się przejść obojętnie. A nie gotowałam od niedzieli na kuchni. I jest to stanowisko, którego nie lubię, wolniej się rozgrzewa, używam tylko w razie konieczności. Chciałam kupić nową frytkownicę, ale takich już nie ma. Przyjdzie się pożegnać ze skrzydełkami i wołowina po tajsku, trzeba będzie przerzucić się na pieczenie lub garnek.
To jest właśnie złośliwość rzeczy martwych, włączane nam na przekór, na złość. Może znajdziesz gdzieś podobną? Do nas bezolejowe dopiero wchodzą, jak spłacimy raty pralkowe, tivi, to może kupimy.
To i za Ciebie trzymam kciuki, trwaj w postanowieniach postnych - na zdrowie, dla spokoju ducha.
Ja mam jeszcze dwie inne, hehehe. Pierwsza, kupiona, aby robić rzeczy delikatne, bo obrotowa rozwalała ryby np. I ta jako airfryer kompletnie się nie sprawdziła (bo to combo ileś tam w jednym), za to jest najlepszym małym piekarnikiem. Wszystko w tym robię, co się mieści do środka. Druga jest elementem składowym domowego grilla, używana rzadko, bo mimo wszystko lepiej nam smakowało z obrotowego tefala. Teraz trzeba będzie się do niej przekonać.
Jako, że stopił się tylko plastik zewnętrzny, nie dotarło do połączeń elektrycznych, mąż powiedział, że zaizoluje taśmą i powinno działać. Na wszelki wypadek będę próbować na zewnątrz.
Smosiu polecam bardzo airfryer, naprawdę przydatna zabawka. I ile zdrowsza. W Stanach już nawet piekarniki mają funkcje. No ale nie będę wymieniała. Bo tak naprawdę to nic innego jak termoobieg, tyle, że o większej mocy i sile nadmuchu.
Piątek, piąteczek, piąteluniek odliczałam, odliczałam i wreszcie jest ostatni dzień pracy tego tygodnia. Sporo miałam zamieszania i dużo emocji dlatego marzyłam o piątku. Muszę dzisiaj pójść do fryzjera, bo mam umówiony termin - nie chce mi się. Zakupy zrobiłam wczoraj więc na szczęście nie trzeba będzie marnować czasu na kręcenie się między regałami. Plany obiadowe mam skromne - kalafior z masłem i bułka tartą Jak się czujecie? Co u Was?
Witam piątkowo :) Kiedy zleciał ten tydzień??, jak we śnie, zamieszanie i nerwy wywalają wszystko 'w kosmos. Od paru dni uciekam do kuchni, czyszczę, zmywam i układam. Plany dzisiaj głównie zakupowe, bo nawet nie wiem kiedy mąkę i niektóre kasze, makarony zjedliśmy. Strasznie to wszystko pogmatwane, łapię się na tym, że unikam kanałów informacyjnych, wyciągam stare filmy, odkładane przez lata i oglądam ile wlezie, jak obowiązki pozwolą. Alman napisz coś. Basiu jak zdrowie wnusiów?? Mariola pamiętasz nas jeszcze? Alidab my tutaj czekamy na wieści - każde.
Ja część zakupów zamówiłam do odbioru, na 9 będą. Wszystko to co nie trzeba sprawdzać czy nie zepsute, połamane itp. Przynajmniej ja nie muszę biegać po sklepie i szukać. Zostanie zawsze mniej.
Zaraz zamówię ziemię, tu muszę zapłacić za dostawę, ale ile nie zamówię to przywiozą za tą samą cenę 8 dolarów, to tak jak w Polsce 8 złotych. Dołożę też wodę, będziemy dźwigać tylko do garażu wszystko.
Przerażają mnie ceny paliwa. Tak drogo nie było jeszcze nigdy, co kilka dni idzie w górę. W Kalifornii w zeszłym tygodniu było ponad 6 dolarów, ale oni zawsze mieli drogo. U nas zaraz sięgnie 4. Gdzie te czasu, że płaciliśmy 1.6 dolara (to najmniej było, ludzie pamiętają jeszcze w centach). Cena za galon, nie litr. Teraz mleko tańsze od paliwa, no chyva, że kupujesz Eco i bez laktozy, to wtedy taniej po nie pojedziesz, hehehe.
Wczoraj tankowaliśmy - auto firmowe, na gaz więc o wiele tańsze od benzyniaków. Ceny 6 zł z hakiem i coraz bliżej 7miu. Gaz prawie 3, a kiedyś ok. 1,50 zł. Tak to jest, gdy szaleją ambicje ponad miarę a nikt nie ma sił lub środków by je stłumić w porę.
Fajnie, że weranda prawie gotowa, pochwal się fotką kiedy ją urządzicie.
Hej. Smosiu, żyję, jestem os.... i niewyspana, wisimy wszyscy na telefonach, w centrum Kijowa kuzynka mojego M przebywa, jest sama, nie chciała opuścić domu... Nie dość, że wojna, to jeszcze durnie ostrzelali bloki obok elektrowni atom. jak to wszystko p....... to po nas. Trzymajcie się. Pozdrawiam wszystkich bez wyjątku.
Alman, to nie p.. Chcą nas odsunąć i zastraszyć, jak to mają w zwyczaju. Ekipy ros-ukr. pilnują elektrowni. Nie bój się, 2giego Czernobyla nam nie urządzą. Mam nadzieję, aż tak wredni chyba nie są?? Koszmarna ta ogólna bezsilność - nie ma sił rozjemczych, nie ma sił nacisku by to zakończyć. Jak na 21szy wiek, to straszne zacofanie w tej sferze panuje.
Smosiu, dziekuje dzieci czuja sie juz calkiem calkiem,ale zeby za dobrze nie bylo to "maly"zlamal sobie palec u nogi.Zdrowa jest tylko moja corka, bo jej maz tez zachorowal i wszystko na jej glowie. My odpukac tez zdrowi jestesmy czego Wam rowniez zycze.
Wstałam jak zwykle o 5:30 ,patrzę za okno a tam śnieg pruszy.Spokojnie sobie zlatuje z nieba. Na dworze był niezły mróz ,choć teraz jest +1
Jak się czuję..żywię nadzieję,że wkrótce to wszystko się skończy. Nie może dłużej tak być, by niewinni ludzie,malutkie dzieci przechodziły przez takie piekło i w imię czego,bo jakiś szaleniec chce zagarnąć ich kraj.. I to nie pierwszy raz,już 8 lat temu próbował.
Poza tym wciąż pozostaje sprawa koronawirusa.Przecież nie zniknął.Ludzie dalej chorują. Niestety wirus dopadł mojego tatę.Już 3 tygodnie kaszle,a przez 10 dni gorączka go trzymała na prawie 40 st. Zużył serię antybiotyków a teraz bierze drugą. Na szczęście trafił na dobrego doktora,który go wsłał na RTG i wyszło zapalenie płuc,choć osłuchowo nic nie było slychać. Gdyby nie szybka interwencja niewiadomo jak to wszystko mogłoby sie skończyć.
Już 11:00. Za chwilę jadę na zakupy. Na obiad dziś zębacz Ryba,którą córka kupiła w Biedronce jadąc z pracy. Prawdę mówiąc pierwszy raz w życiu będziemy ją jeść,ba nawet wcześniej nie słyszałąm o takiej Czytałam jednak,że dobra i dietetyczna Do tego sporo surówki z kiszonej kapusty i po ziemniaku.
Ja miałam raz zębacza. Mrożone dzwonka. Był tak nasączony wodą, że po rozmrożeniu zostało dziwnie mało ryby. Po usmażeniu smakowało średnio, nigdy więcej nie kupiłam.
U nas norma: dyskusje, nerwy i czekanie na opamiętanie. Nie narzekam, bo wszyscy zdrowi i możemy spokojnie pracować, gotować i żyć, no prawie spokojnie. Tak, pamiętam Bahusa i dyskusję, dość burzliwą o Ukrainie. Wnioski?? dla świata miażdżące a wkurzające dla nas - zmarnowane lata i tyle. Mrówki pracują, budują a oszołomy lekką ręką wszystko burzą. Mam żal do wielkich tego świata za ich ślepotę, naiwność i chciwość. Znowu nakręcam się niepotrzebnie, nic to nie da - tylko koszmary nocne przywołam : 'za którymi już dawno opadły piaski czasu" -Diuna I cz.
Smacznego rybkowania /1sze słyszę o takiej rybce/.
Hej, tydzień przeleciał nie wiadomo kiedy. Dzisiaj mam znowu wolne, a i tak pracowałam ponad ustalony limit godzin.
Przychodzi elektryk, będzie instalował światła i wiatrak na zewnątrz. Potem wykończenie dachu od środka (żeby miał sufit), boczne ściany (siatki). I będzie gotowe, radość siedzenia na dworze, bez palącego słońca i gryzacych owadów. Już się nie mogę doczekać.
Może trochę ogarnę ogródek w weekend. Wyrzucę kompost ze zbiornika, będzie można robić nowy. Tylko trzeba będzie się przyzwyczaić do zbierania odpadków.
I tyle u mnie. Nie wiem co na śniadanie, nie wiem co na obiad. Zaraz wymyślę.
Myslalam,ze bede ostatnia a tu prosze spiochy jeszcze smacznie spia, albo juz od rana pracują i nie mają czasu :)
U nas pogoda raczej deszczowa, skora do ziewania i spania niż do działania. Chyba zaraz zrobię sobie kawę, bo troche do zrobienia jest:) Ktos chetny do towarzystwa? :)
Wczoraj zrobilam hot dogi, tylko parówka była kupna, reszta sama robiłam i okazalo sie ze na drugi dzień lepsza niż w pierwszym ;) Ciasto zrobiłam z przepisu na parówki w cieście i wyszły wyśmienite. Fotki nie ma bo zbyt szybko zniknęły
Pozdrawiam serdecznie :)
P.S. Przesyłam kilka fotek z ogrodu ( kot nie mój, ale zwiemy go lampart)
Witam sobotnio Krokusy zachwycają ale "lampart" zrobił im dużą konkurencję. Jest naprawdę przepiękny a do tego te zielone oczy U mnie też kawa a do nie suszone figi. Chwila przy gazecie z muzyką w tle i może się zmobilizuję do czegoś bardziej konkretnego....? Powinnam wymyć okna Dobrego dnia
Do kawy i ogrodu, w takim towarzystwie i tle kwiatowo-kocim, ja zawsze chętna. Piękny, bystre oczy a futerko wyjątkowe, takiego nigdy nie spotkałam.
Jeśli miałaś to ciasto drożdżowe, o którym myślę - jest super. Piekłam chyba parówki lub inne kiełbaski w nim, muszę to powtórzyć. Dzięki za przypomnienie. Fotki wstawiłaś tak piękne, że kulinaria mogą 'pozostać w sferze wyobraźni.
Wołają mnie do kuchni - soczek czeka na degustację /czyli na pochwały, by eM nie stracił zapału do następnych wyciskanek/ i szpargały kuchenne muszę wyszorować.
Witam :) późno, jak to przy rodzince - kawka, gadanie i nerwy też, wiadomo każdy ma już dość rozwałki, chaosu i wiadomości coraz gorszych. U nas wszyscy zdrowi, na straszeniu i lekkim osłabieniu eM skończył. Młodzież u nas bardzo rozwojowa - weselisko kolejne szykują, łapcie starzy za portfele i pomagajcie w urządzaniu kolejnych mieszkań czy domków. Trzymam się dzielnie i odganiam problemy wałkiem czy łyżką - apetyt u mnie rośnie w stresie. Do wakacji będę już o 2a numery większa. Poza tym szaro i zimno, po krótkim ciepełku śladu nie ma.
Witam sobotnio. U mnie dzisiaj letni dzień będzie.
Nowa gofrownica wypróbowana, zapraszam na gofry. I kawę do tego, cappuccino, latte, espresso co kto sobie życzy. Maszyna jest nieziemska, porównywalna do dezala. Gofry chrupiace, puszyste. I okazało się, że podwójna. Na co nie zwróciłam uwagi kupując. Czyli drugie gofry w prezencie, hehehe.
Ekkore, ja tez bylam zmuszona do kupna nowej gofrownicy, bo tamta mi dymila, ale koniecznie chciałam w prostokąty, żeby miała wyjmowane blaszki i powyżej 1000 vat. Sobie wyobraź, ze znalazlam z 1200V, ale jak przyszła wydala mi sie dziwnie długa. Okazalo sie, ze gofrownica jest nie na 2, lecz na 4 gofry od razuTez tego nie zauważyłam od razu, no ale widocznie tak miało być :) Za to szybko się piecze, za jednym razem masz 4 gości obsłużonych Pozdrawiam :)
Kochani witam w końcu w otwartej kawiarence w niedziele :)
Tyle czasu remont byl, albo niewiadomo co, ale najważniejsze, ze juz jest wszystko w porządku i można skreślić kilka slow - stesknilam sie za Wami babeczki, co u Was?
U mnie w ogrodzie przebiśniegi już przekwitły, żonkile dzielnie się trzymają a pierwiosnek dopiero co zakwitł :) Robi sie naprawde wiosennie :)
Kochani życzę Wam przyjemnej i rodzinnej niedzieli :)
Ja też się stęskniłam,a jakże. Tydzień czasu bez Was to jak rok Dobrze,że strona wróciła ale czy na długo? Hm,ważne ,że jest.
Pozdrawiam Wszystkich Odezwijcie się. Smosiu ''Marcówko'' nasza,mam nadzieję,że jesteś,że wypatrywałaś. Wracaj z dobrą kawusią i lepszym humorkiem,wszak trzeba go sobie poprawiać ,a gdzie jak nie tu?
Już jestem, odpaliłam i nie mogę nadal uwierzyć w ten kawiarenkowy c u d. Bravo, przytulasy i cmmmoki wirtualne by nasze Połówki czy Połowinki nie zazdrościły - za wierne czuwanie i naprawianie łączy. Już powoli traciłam nadzieję a tu proszę, 13ka jednak dla nas szczęśliwa, oby na zawsze.
Jakie piękne tulipany,moje ulubione kwiaty. Podobają mi się w każdym kolorze,a te żółte jak prawdziwa wiosna zwiastująca nadzieję i kojarzące się z Wielkanocą.
Oj i to baardzo tęskno, błąkam się po sieci i domku jak błędny 'rycerz. Piękne kwiatki, od razu wiosnę przyniosły do chłodnych dni i mroźnych nocy. Jeszcze ciut, ciuut i nocki też pociepleją, tak nam obiecali.
Śpiochy już dawno wstały, i dzięki za kawusie, obie doleciały. Pyyycha A z goframi podwójnymi to już rozpusta. I jak tu pościć - nie da się, przy takich kusicielkach.
8 marca uciekł, ale nie damy go sobie tak całkiem odebrać - nasze Święto i trzeba je święcić.
Życzymy sobie: dużo szczęścia rodzinnego i wużetowego - udanych ciast, pysznych obiadków i rewelacyjnych imprez zdrówka też a z nim i gotówka przyda się. Kochane Kobiety! bądźmy zawsze uśmiechnięte, radosne i życzliwe dla siebie a wszystko powolutku ułoży się tak jak w marzeniach.
Ja też chciałam Ci pożyczyć wszystkiego najlepszego. Nie tylko z okazji Dnia Kobiet,ale także z okazji 9 rocznicy pobytu na Wielkim Żarciu
Za rok będziesz świętować dekadę tutaj,o ile nic się nie zmieni,bo przecież ostatnimi czasy wużecik nam ucieka ,a nam pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję,że wróci
Jaka piękna różyczka - wyjątkowa w kolorze i delikatna jak ze snu.
Dziękuję serdecznie kochana, Tobie zawdzięczam wiele wzruszeń, refleksji na temat życia i wyzwań jakie przed nami stawia każdego dnia. Fajnie tu być z W a m i wszystkimi :)
Smosiu, ale mnie zaskoczyłaś, aż poczerwieniałam jak pomidor, który spadł wprost z tyczki do fartuszka ogrodniczki Dziekuje kochana, dobrze wiedzieć, ze to co pisze do kogos to trafia
Pięknie dziękuję Taki bukiet to spełnienie marzeń każdej dziewczyny, bajecznie kolorowy. Jak ten czas leci, 9 latek i to bez nuuudy, ciągle coś ciekawego i nowego odkrywam. S u p e r
Cześć. Po tak długiej, z dobrowolnością nie mającą nic wspólnego, przerwie.
U mnie smutny tydzień. Teściowa zmarła w zeszłą niedzielę. Wczoraj wyprawiłam męża na pogrzeb, będzie we wtorek, już jest w Amsterdamie i idzie na samolot do Wrocławia.
U mnie zmiana czasu dzisiaj, więc dopiero przed 6 rano jest (wg starego), niby wczoraj wstałam sama o tej samej godzinie, ale teraz to pewnie z godzinka by się jeszcze przydała. Ale mąż mnie zbudził wiadomością, bo już 6 (na telefonie ma amerykański czas). Boję się środy, bo wtedy muszę wstać o 3 rano wg starego, nie wiem czy organizm da radę już się przestawić. Ale mam motywację, aby wszystkie zegary pozmieniać dzisiaj, hehehe.
Po letnim tygodniu, było 30 stopni nawet, wczoraj spadek temperatury, dzisiaj do poniżej zera. Do tego wiatr huraganowy w nocy, kilka razy chodziłam sprawdzać czy koce jeszcze są (opatulilam figi, żeby nie zmarzły po deszczu, taka mokra ziemia, gdy wszystko zaczęło się budzić do życia, mogłaby uszkodzić).
Teraz kawa, a potem śniadanie. Dzisiaj rozgrzewająca owsianka będzie. Czuję, że tego mi trzeba. Ale nie mam pojęcia co na samotny obiad, muszę wymyślić coś.
Współczuję bardzo. Przeszliście tak trudny czas, już myślałam że najgorsze za Wami, niestety myliłam się. Nigdy nie wiadomo kiedy kolejne wyboje los nam zgotuje.
Pozdrawiam serdecznie. Dbaj o siebie, może pomyśl o drzemce w ciągu dnia, by kondycyjnie wytrzymać w pracy i domku. Godzinka po obiadku nieraz stawia na nogi i ratuje przed wypaleniem.
W pracy nie da się spać. Zresztą ja nie potrzebuję snu w dzień, prędzej pójdę wcześniej spać.
To było do przewidzenia, że teściowa odejdzie. Tylko pytanie kiedy. Myślałam, że doczeka swoich 90 urodzin w listopadzie. Ale widocznie poprawa była ta ostatnią.
Ale tak naprawdę to wybawienie. Być 2 miesiące przytomnym przez większość czasu i nie mieć nikogo z rodziny przy sobie to odzieranie z ludzkości (ale to każdy ciężko chory, umierający tego doświadcza przez covid). Nie chciałabym dla niej życia na leżąco, gdy tylko oczami mogła ruszać. Wystarczy ciężkie syberyjskie dzieciństwo, niech już starość była lżejsza.
Przede wszystkim wyrazy współczucia..Jednak najgorsze się stało. Mąż pewnie nie podejrzewał,że w tak krótkim czasie odwiedzi rodzimy kraj. Takie życie...Dobrze,że udało mu się zdążyć przylecieć. Mój kuzyn z Kanady,jak zmarł mu ojciec nie zdążył załatwić wolnego. Nie ma się jednak co dziwić ,3 dni to bardzo mało. Jego mama też jest już w słusznym wieku, bo ma 89 lat,no i ze zdrowiem ciężko.Niedawno wróciła ze szpitala,ale jest bardzo słaba i wymaga stałej opieki.
Wolne to najmniejszy problem był. Wziąłby nawet bezpłatny w razie czego. Najtrudniej było kupić bilet na samolot. Prawie 2 godziny siedział, szukał. Gdy już się wydawało, że ma- miejsca już nie było. Stres nieziemski.
I tak leci do Polski normalny przedział czasowy, ale wracać będzie 35 godzin, z noclegiem po drodze. Ale to już na ostatnim etapie, gdy nie będzie potrzebował ważności testu. No i cena podwójna tego co płacił za lot w lutym. Ale to nieważne, jakoś damy radę.
Witam , długo mnie nie było ale kiedy chciałam wejść to właśnie stronka nie działała . Od kilku dni u mnie jest słonecznie wiec od razu inne chęci do życia .
Ekkore wyrazy współczucia .
Postaram sie może jutro wpaść na dłużej bo dzis za chwilkę mamy mieć gości . Przyjeżdzają prosić na wesele .
Tez sprobuje cos jutro Wam wiecej napisac.Mariola tez mam goscia.......Corone: Nie wiem dlaczego........z wnukami nie mialam kontaktu,albo Luby przyniosl cos ze sklepu, albo moja sprzataczka( tez to przerabiala). Teraz zdycham, okropny kaszel i wysoka temperatura.. Ekorre wyrazy wspolczucia.
Basiu dbaj o siebie, wygrzewaj kości i wzmacniaj organizm dobrym rosołkiem, sokami czy herbatkami ziołowymi. Będzie lepiej, powolutku przejdzie kaszel i gorączka.
Basiu współczuję,że dopadło Cię wirusisko. Najważniejsze teraz wyleżeć i wyleczyć. Mój tata też niedawno przez to przeszedł. Wirus dobrał się do płuc,ale w porę dostał antybiotyki. Prawie miesiąc ''męczarni'',ale dziś już wszystko dobrze. A zaczęło się od wysokiej na 40 st gorączki,potem okropny kaszel. Warto zrobić rtg płuc. Gdyby nie to,nie wiadomo jakby dalej się to potoczyło,bo osłuchowo nie było słychac nawet szmeru.
Warto więc wykonać,nawet jak się wydaje ,że nie ma takiej potrzeby. Życzę Ci zatem abyś jak najszybciej wróciła do zdrowia i posyłam serdeczne pozdrowienia
Wszystkim serecznie dziekuja za "dobre slowo"Dwa dni przespalam i dzisiaj jest juz znacznie lepiej.Gorzej bylo z gotowaniem bo bardzo slaba jestem a Luby nie ma o tym pojecia. Dobrej nocy zycze.
Witam po niedzieli :) co szybko zleciała, zbyt szybko. Było ciepło, słonko nas ogrzewało, *pizza wyszła rewelacyjna a wieczorem eM zaczął narzekać na ból brzucha. Przeszło mu, ale wieczór był do bani :(
*Drożdże pokruszyłam, posypałam cukrem i zalałam ciepłą wodą z solą! - dokładnie! rozpuszczoną, potem wsiałam mąkę /krupczatka+ 00 do pizzy/, dodałam kawałki masła i olej,pieprz czosnkowy. Nie tak mnie uczyli,bo sól nie powinna 'gasić drożdży, a wyszło super: cienka i chrupiąca pizza, jaką lubię naj, naj. Czas na kolejną rundę wokół domu, drobne przycinki i porządki, potem kuchnia i może powtórka z bułeczek serowych /mix: buchty maślane Megi + zroślaki serowe wg Bahati/. A wiecie może coś o książce Bahati?? Wydała ją czy jeszcze nie?? - chętnie kupiłabym, nawet parę sztuk.
Ja się przmierzam do zrobienia chaczapuri.Co prawda nie dziś ale w najbliższym czasie. Nie wiem tylko gdzie zdobyć odpowiedni ser. Gdyby jednak nic z tego,to zrobię z fetą i mozzarellą.Wyczaiłam już przepis
Cześć porannie. Mąż doleciał spokojnie. Za niedługo odbiera tatę z domu opieki, do środy. Wieczorem w środę wraca do Wrocławia, w piątek na samolot.
Też mam nadzieję, że teściowej lepiej w tym nowym życiu. Teraz tylko my musimy się z tym pogodzić i zaakceptować.
Po zmianie czasu jest teraz po 7 rano i dalej ciemno. Ale za to wieczorem do 8 jasno.
Zaraz idę odpakować figi, jak tylko jaśniej się zrobi, niech łapią słońce.
W jakiś sposób toaleta nam przecieka, pufa na okrągło od miesiąca. Nic nie wylatuje ze zbiornika, nigdy nie udało mi się podejrzeć, gdzie to jest, bo jest puf, puf i cisza. Myślę, że wężyk napuszczający wodę do zbiornika nie domyka się i popuszcza wodę do zbiornika (czyli rezerwuar ma te kilka łyków wody więcej co kilkanaście minut). Niby jednorazowo niewiele, ale w skali miesiąca to już jakiś tam wydatek. Wcześniej nic z tym nie robiłam, bo nie wiedziałam co, nie chciałam mężowi głowy zawracać jeszcze tym, ale zobaczyłam rachunek za wodę, jest wyższy niż w okresie świątecznym, a przez trzy tygodnie byłam sama. Będę zakręcać wodę... jak wróci wymieni część albo całości.
Sporo u Was się dzieje. Tak na szybko przeleciałam Wasze wypowiedzi, bo trochę czasu brak. Ekkore, mam takie wewnętrzne przekonanie, że "na drugą stronę" odchodzi się w nagrodę... Trzymajcie się. Smosiu, u Ciebie 9 rocznica "pyknęła". Gratulacje i cieszę się, że jesteś
Basiulis, jak się dzisiaj czujesz? Życzę żeby Ci szybko wszystko minęło. Wracaj do pełni sił.
Chciałam Wam podziękować za poruszenie tematu sprzętu typu airfryer. Nie miałam pojęcia co to więc szybko sobie "wygooglowałam" i nagle "bingo"! Potrzebowałam prezentu urodzinowego dla Połówka i już teraz mam On lubi sobie coś upichcić żeby nie zapychać się gotowcami a nie miał w tym wynajętym mieszkaniu piekarnika więc teraz cieszy się swoim prezentem. Jak się jest daleko od domu, to czasami po pracy nie ma człowiek ochoty na gotowanie ale przy tym urządzeniu, to sama przyjemność, bo obiad jest w 20-30 minut. Kupiłam ten mniejszy Philipsa za 550 zł. Dla dwóch osób też pojemność dobra więc dzięki Wam mam udany prezent
O sytuacji na dworcach i na świecie już nawet nie będę wspominać... Ludzie jeszcze jakoś sobie radzą, ale te zwierzęta...
Za oknem póki co chłodno ale słonecznie i już powoli przyroda zaczyna się budzić do życia.
Witam , kolejny zakręcony tydzień . Biegam i ciagle brakuje mi czasu . A tu jeszcze moje szczęście ma w niedziele urodziny i wypadało by zrobić tort a ja w tym roku kompletnie nie mam pomysłu co tu zrobić a do tego jaki smak . Przeglądam przepisy i jakoś nic mi nie wpadło w oko . Oglądam tez gotowe opłatki i chyba na tym się skończy tylko wybór jest tak duży ze tez nie wiem na co się zdecydować . Mały tez ma szalony tydzień kolejna cześć egzaminu do bierzmowania , próbne egzaminy i jeszcze konkurs matematyczny a do tego klasówki, kartkówki i mnóstwo pracy domowej . Może uda nam się to wszystko przeżyć . Jak będzie słońce to będzie dobrze .
TORT kiedyś wyszedł mi superowy z 'Kukułki wg Bogdzi. Trochę pracochłonny, ale jak 1ną warstwę zastąpić gotowymi biszkoptami /ja miałam podłużne, chyba lidlowe/ to idzie szybko. Polecam, aż mi ślinka cieknie na samo wspomnienie
Moja kocia fundacja z Warszawy przygarnęła w tym momencie 8 kotów z kijowskiego schroniska, te wygrały los na loterii, bo schronisko następnego dnia było ostrzelane plus wczoraj dostali jeszcze 4 od pani, która zbierała u siebie bezdomne koty i starała się im pomóc. Psia fundacja jeździła na granicę i odbierała cały "ładunek" dla innych organizacji. Ktoś po stronie ukraińskiej organizował dostarczenie do granicy. Ale to kropla w morzu, bo nie przygarną wszystkich, przecież mają jeszcze polskie koty do ratowania.
Oby już to ciepelko zostało,bo ceny opału zwalają z nóg. Zresztą nie tylko tego. Zostały mi ziemniaki z wczorajszego obiadu i zamierzam je wykorzystać do pierogów... no właśnie,jak je nazwać.Ostatnio w necie ostra dyskusja,zamiast ruskich ukraińskie? A Wy co myślicie na ten temat? Jesteście za tym by ''przechrzcić'' czy dalej pierogi będą po prostu ruskimi. Ostatnio stojąc w kolejce do kasy klientka poprosiła o wódkę,a ekspedientka mówi:droga pani,ale to ruska,a to nie biorę!'' Zastanawiałam się stojąc za nią czy mam odnieść musztardę rosyjską,ale ostatecznie kupiłam,bo lubię..
Witam. Czytam Was od czasu do czasu, pisać nie będę, by nie psuć Wam nastroju, bo... Wy żyjecie jednak w innym świecie niż ja, jesteście dalej od prawdziwych problemów, które ja obserwuję, czasem z bardzo bliska /moje dzieci bardzo udzielają się czynnie i organizują pomoc uchodźcom w różny sposób/. Raczej tego nie będziecie w stanie zrozumieć, zwłaszcza osoby mieszkające poza Polską. Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie.
To przede wszystkim chciałam napisać, a napisałam w innym temacie.
źródło net:
"Czy pierogi ruskie są ruskie?To z Ukrainy pochodzą popularne u nas pierogi ruskie. Określenie wzięło się nie od Rosji (tam ruskich nie uświadczysz), a od Rusi Czerwonej, historycznej krainy na południowo-zachodniej Ukrainie oraz w południowo-wschodniej Polsce".
Podziwiam wszystkich wspierających uchodźców, tyle pracy i poświęcenia każdego dnia i nocy. U nas tylko nieliczni dostali schronienie a sklepy ustawiły wielkie kosze na dary dla potrzebujących. Klienci chętnie dzielą się swoimi zakupami, ile kto może.
Poza tym powietrze jest 'gęste, napięcie wisi nad głowami, samoloty często przelatują i przypominają o tragedii. Na szczęście słonko świeci i dodaje otuchy. Może niebawem wszystko co złe minie i wrócimy do normalnego życia.
U nas w normie zdrowie i kondycja, nie mamy czasu na rozmyślania - wczoraj nawet tivi nie włączyłam, dopiero eM późno zapuścił ulubionego Bonda, ze 'śliczną wiolonczelistką i oglądał, ja padłam na nos.
Co do ukraińskich pierogów - jadłam w bufecie kiedy dokształcałam się podatkowo: farsz był z kapustą i ziemniakami, bez sera białego i chyba bez cebuli, nie pamiętam już. Bardzo smaczne, ale inne niż znane ruskie. ruskie to ruskie i niech takie już zostaną
musztarda rosyjska tylko z nazwy, produkcja chyba nasza ;)
Goplano u nas też dzisiaj cieplutko i można w samym swetrze chodzić :)
Pierogi ruskie to inaczej od Rusi a nie od Rosji, byla np. Rus Kijowska a to raczej Ukraina niz Rosja. Gdyby były pierogi Rosyjskie, wtedy wiadomo z Rosji.
A ja Wam powiem, ze mi szkoda i jednych ludzi i drugich, bo to nie my rządzimy krajem, tylko nasi rządzący, ktorzy nie pytaja sie tych najmniejszych, czy chcemy napaść na dane państwo czy nie, tylko wszystko mają zaplanowane i wg planu robią. Najpierw stworza problem, zeby pozniej moc go rozwiązać w jakis tam sposób i przy okazji przepchnąć różne dziwne ustawy, które nie przeszłyby normalnie, gdyby nie było np. wojny.
Normalni ludzie chcą spokoju i pokoju, wychować normalnie dzieci, bez zadnych wojen, zabijania, problemów żywieniowych, chcą normalności - to słowa pani, ktora dzisiaj spotkałam w Ośrodku Polskim w toalecie :) Pani miala prawie 80 lat, w kapelusiku eleganckim i czerwonym płaszczyku. Przyjechała z upominkami dla redaktora polskiej gazety i zaczela mi różne rzeczy ciekawe opowiadać, min. o Żuławskim i innych, ale najbardziej podkreśliła to, ze dzieci są poszkodowane w niepotrzebnych wojnach a dzieci wszystkie nasze są i nie powinno być podziałów w tym temacie... i ja się z nią w 100% zgadzam. Acha i powiedziała jeszcze takie cos: Wie pani co mój ojciec robił pod koniec wojny w Polsce, rozdawał wszystkim napotkanym ludziom róże ze swojego ogrodu i nieważne czy wróg czy przyjaciel, a przy tym cieplo sie usmiechal....
No normalnie dzisiaj Anioła spotkałam na swojej drodze, bo ja mysle podobnie :) Pozdrawiam :)
Nadia,zgodzę się z tym najzupełniej. Dziękuję Ci,że podzieliłaś się tym z nami
Jeśli chodzi o pierogi ''ruskie'' ,to czytałam w necie,że Magda Gessler w ramach protestu przemianowała je na ''ukraińskie'',żeby nie kojarzyło się z Rosją. Dla mnie ruskie to ruskie i tyle. Swoją drogą zrobiłam dziś na obiad,jak wspominałam wcześniej.
Gessler lepiej by pomogła nakarmić głodnych a nie 'żerowała na tragedii ludzkiej /tak to odbieram niestety, może wredna jestem, ale nie lubię takich zagrywek i jej też/. Tak, ruskie to ruskie a ukraińskie zupełnie inne /przepis chyba nawet jest na wużet/.
Wszystkich szkoda po każdej stronie a maluchów najbardziej.
Piękne spotkanie i mądre słowa. Tak, to Anioł był i oby ich jak najwięcej po świecie chodziło. Mam nadzieję, że ludzie zmądrzeją po ostatnich doświadczeniach i zrozumieją co najważniejsze jest w życiu - docenią normalność, nawet taką skromną.
Dzień dobry chociaż u nas deszczowy, ale woda teraz jest błogosławieństwem i cieszy wyjątkowo przyrodę a więc i nas. Dzisiaj obiadek mam /wołowina z makaronem została od wczoraj/, może wreszcie coś upiekę i dom dokładnie ogarnę, bo już niezły bajzelek po zimie mamy. Pobudka dzisiaj przed świtem, obowiązki eMa nas gonią i wokół domu też huk roboty. Teraz lekkie śniadanko i do pracy.
Witam środowo Dzionek ucieka za dzionkiem i uśmiechu nie przybywa... Pracuję bezpośrednio przy dworcu i obok mojego biura jest tez punkt pomocowy więc każdego dnia mijam tych ludzi - zmęczonych, smutnych, przerażonych, w niepewności i na łasce innych... Większość stara się pomagać tak, jak tylko to jest możliwe. Do mnie często dzwonią różne osoby oferujące takie wsparcie więc da się odczuć, że to jest pospolite ruszenie. W tej chwili mam w swoim biurze dwa koty z Ukrainy. Ich właścicielka, to starsza pani. Koty są po 3 dniach podróży w jednym transporterze. Zawieźliśmy je do weterynarza żeby nawodnić, zaszczepić i zaczipować, bo to podstawa żeby dostać dla nich paszport. Niestety właścicielka musiała się kierować (tego samego dnia) do Szwecji a tam by wpuścili o ile koty miałyby za sobą 21 dni kwarantanny (od momentu zaszczepienia). No i lipa. Są teraz u nas ale obiecaliśmy tej kobiecie, że zrobimy wszystko żeby były z Nią z powrotem jak już zostaną spełnione wszystkie warunki. Kupimy bilety na prom i nasz kolega obiecał, że zajmie się tym. Tak więc mamy nadzieję, że wszystko dobrze się zakończy. Wspominałyście o nazewnictwie pierogów itp. Powiem Wam, że nie rozumiem tego i nie rozumiem takiej potrzeby u ludzi. Co innego nazwy ulic itp., to jest oczywiste, ale potrawy? Aż szkoda słów.
Piszę już od 2 godzin i co chwilę coś lub ktoś mi przerywa więc kończę. Trzymajcie się zdrowo
Jesteś, jesteście cudownymi ludźmi - kto by tyle czasu poświęcił dla kotów?? niewielu /prędzej odebraliby je i wsadzili do schroniska/. Szacun.
Dyskusje zastępcze, bo tak je oceniam, wśród celebrytów /cokolwiek to znaczy i kimkolwiek oni są/ na tematy 'ruskie są nie na miejscu i żałosne, w takich czasach. Niech swoją sławę i majątki wykorzystają praktycznie/pożytecznie.
Dzisiaj znowu pięknie. Pootwierałam okna,by wpuścić do domu tego ciepełka. Miało padać,a tu taka niespodzianka. Najwyższa pora brać się za porządki. A mam tego trochę.
Wczoraj u nas padało, nawet nieźle podlało wszystko wokół i spłukało kurz z chodników - poszłam więc z miotłą i większą część pobocza wypucowałam, jak na Święta. Okna uchylam kiedy mogę, południowe by poczuć zapach wiosenny.
Ja myślę o czym muszę, resztę wypycham z głowy by jej ulżyć /i tak już sporo musiała znosić/. Nie mam czasu ani sił na osłabienie - coraz więcej prac mamy i jeszcze więcej planujemy, musimy być silni i spokojni. Gdybym teraz poddała się to byłaby kolejna katastrofa.
Trzymaj się i myśl, ale pozytywnie /łatwo się gada / - daje wiele dobrego i oszczędza nasze zdrowie .
Dobry czwartek :) lekki mrozik podobno w nocy był, ale nie widać go nigdzie. Teraz już słonecznie i spokojnie. Oby wreszcie wszędzie już uspokoiło się i dla wszystkich zaświeciło słońce. Ograniczyłam tivi do niezbędnego minimum, bo mam dość - chcą nas zamęczyć, wzruszyć czy wywołać poczucie winy??? Pomagamy na wszelkie sposoby, współczujemy całym sercem, to wszystko co możemy dać od siebie. Pozostaje czekanie, z nadzieją na szybki koniec tej inwazji.
Nie myślę już o problemach, do których nie przyczyniłam się i na które nie mam wpływu - taki mechanizm obronny umęczonego serca i poszarpanych nerwów. Zajmują mnie bieżące sprawy domowe i ogrodowe, porządki po zimie i plany na kolejne dni, miesiące. Pozdrawiam cieplutko i słonecznie
Witam , kolejny piękny słoneczny dzień . Ja postanowiłam umyć okna i posprzątać przed ogrodzeniem . Zupełnie nie rozumiem dlaczego ludzie idąc ulica wywalają śmieci . Wiem ze papiery mógł przywiać wiatr ale butelki szklane to już zupełna przesada dodatkowo jak uderza w parkan to mam pełno potłuczonego szkła . Udało się jednak wszystko wygrabić, pozamiatać i jest pięknie tylko ciekawe długo . Muszę jeszcze wskoczyć do ogrodu ale to może w przyszłym tygodniu .
Tata się czuje o wiele lepiej. Zapalenie pokonał,po dwóch seriach antybiotyków. Długo kaszlał,w sumie do teraz kaszle,ale na szczęście już sporadycznie. Pamiętam jak ja byłam chora w wieku 14 lat,to kaszlałam przez 3 miesiące.
To dobra wiadomość . Kaszel minie trzeba czasu . Musisz tez wziąć pod uwagę wiek im człowiek starszy tym dłużej dochodzi do siebie szczególnie po tak silnej infekcji . Teraz wiosna idzie to będzie szybciej nabierać sił . Niech jak tylko pozwoli pogoda wychodzi na małe spacerki na słonko nawet na małe kółko w koło domu . Niech łyka witaminy i je dużo owoców i warzyw . Mnie bardzo pomógł miód . Brałam górowatą łyżeczkę miodu , plaster cytryny i szczyptę soli to wszystko do szklanki takiej dużej ok 400 ml i woda . Mieszamy i wypijamy . Ja piłam takie 3-4 dziennie . Muszę powiedzieć ze po takiej kuracji już na trzeci dzień poczułam znacząca różnice i większość dolegliwości minęła .
Jeśli to nie tajemnica to czy Twój tata był szczepiony ?
Mój tata nie jest szczepiony i nie chce być. Obawia się i ja go rozumiem. Sama miałam duże wątpliwości,ale ostatecznie się zaszczepiłam. Mężowski po trzeciej dawce ma ból w przedramieniu do tego stopnia,że nie może tej ręki podnieść. A minęły już 2 miesiące.
Cześć. Nie mam jakoś nastroju na pisanie, ale przesyłam Wam wiersz pamiątkowy od pani ze Związku Sybirakow, ciągle mam łzy w oczach, gdy czytam.
U mnie osobiste problemy maskują te na arenie międzynarodowej. Najpierw choroba, teraz śmierć, do tego teść. A teraz jak ogarnąć wszelkie finanse- dwa bilety lotnicze poza planem budżetowym (miał być jeden, dla córki, jeszcze nie kupiony), wszystkie koszty pogrzebowe (wszystko mąż płacił, nie pytając teścia o pieniądze, wystarczy zmartwień na tą starą głowę), dom opieki w przyszłości, osiatkowana weranda, której umowa wykonania była podpisana nim się wszystko wydarzyło), jest o czym myśleć.
Z jakieś dwa tygodnie temu dopadł mnie ból w boku, pasujący najbardziej do wyrostka i woreczka, których nie ma. Zrobiłam badania - kompletnie nic. Zresztą nie miałam żadnych innych objawów, które wskazywałyby na problemy jelitowe, tylko silny ból. I jak zaczęłam analizować po, wszystko było najprawdopodobniej to był jakiś nerwoból ze stresu, bo zaczęło się po wieści o udarze, najpierw wiązałam to z długą podróżą w pozycji siedzącej, potem zaczęło być częściej i mocniej. Nawet po diagnozie nie przestało, było gorzej. I teraz, już po pogrzebie, zeszło praktycznie całkowicie. Na wszelki wypadek dietę jelitowo - uchylkowa wdrażam powoli. Wcale nie jest tak łatwo rezygnować z ulubionych rzeczy, tym bardziej, że nie ma potwierdzonej diagnozy. Ale dosyć o moich problemach.
Witam piątkowo słoneczko świeci, ptaki świergolą i jest spokojnie, nawet samochodów mniej na drogach a to rzadkość. Ekko nie martw się, pokonacie trudności, powoli odzyskacie spokój i siły, załatacie budżet domowy. Masz wspaniałą rodzinę, jesteście zdrowi - to najważniejsze i najcenniejsze. Nie raz myślałam, że ogłosimy upadłość konsumencką, oskubią nas banki lub inne pijawy", ale nie poddaliśmy się, przetrwaliśmy i wychodzimy na prostą - trwało to dłuugo, nie jest lekko i z wielu rzeczy, przyjemności musieliśmy rezygnować, ale warto czasami zacisnąć zęby i pasa. Dbaj o siebie, łap oddech kiedy tylko możesz - szukaj drobnych codziennych przyjemności, będzie coraz lepiej, zobaczysz i to szybciej niż myślisz. Ech to życie, umie dać w kość...
Ja dzisiaj 'w polu czyli plany porządkowe, gdzie dosięgnę i na ile zapału, sił starczy. Obiadek kombinowany, sklecę z lodówkowych zapasów. Wczoraj znowu upiekłam bułeczki serowo-ogórkowe, zroślaczki maślane /do mąki dodałam czosnek staropolski i pieprz czosnkowy/, na przegryzkę do pracy akurat. Czas ucieka, to i ja muszę gnać. Pozdrawiam serdecznie
Cześć. No i mąż nie wróci po pogrzebie, ma covid. W środę czuł się przeziębiony, miał temperaturę, ale nie źle. Jako, że na pogrzebie był tylko w marynarce, jak go zobaczyłam na zdjęciach, to od razu pomyślałam, że będzie chory. Ale nie przyszedł mi do głowy covid wcześniej. Test na lotnisku przed wylotem pozytywny. Teraz każdy kto był na pogrzebie może mieć, syn wczoraj wieczorem czuł się źle. Ehhh
Witam , słonecznie ale zimno . Miałam dokończyć mycie okien ale chyba zostawię to na cieplejszy dzień . Dziś upiekę biszkopt na tort a jutro będę składać .
Ekkore to się porobiło . Bardzo współczuje . Znam to ze jak się wali to wszystko na raz .
Basialis jak zdrowie mam nadzieje ze wszystko najgorsze już masz za sobą .
Teść też ma covid, w zasadzie trudno, aby nie miał. Syn mówił, że czuje się dobrze. Mąż w kratkę, ale to też może być tak, że spadek adrenaliny, która go trzymała, teraz nasila objawy. Ale i tak jest to lekkie przeziębienie, jeżeli idzie o objawy plus okresowa niemoc. Mówił, że zyskuje przypływ energii, a potem pada jak betka.
Dobry wieczór :) Napisałyście tyle, że nie ogarniam i dam sobie spokój bo mnie to przerasta. Tak, Smosiu wiosna tuż, tuż ! Ekkore współczuje :( Trzymajcie się zdrowo !
Witam :) My to jak nałogowe 'pismaki, piszemy odruchowo, więc nie musisz ogarniać i nie wierzę, że Ciebie coś przerasta. To chyba tylko chwilowe wątpliwości. Pisz i udzielaj się, fajnie będzie gdy nas tutaj przybędzie - o taki rym skleciłam specjalnie dla ciebie.
Co do wiosny - jest zmienna, słonka sporo, ale mrozikiem nocnym nadal dokucza i to nawet mocno.
U nas od 3 dni piękna słoneczna pogoda, ale nadal chlodno.
Pozdrawiam wszystkich w astronomiczny pierwszy dzień wiosny, a jutro czeka nas już kalendarzowa wiosna, ciekawe jak będzie w realu :)
Wyobraźcie sobie, ze robilam dzisiaj piersi z kurczaka z myślą o tym, żeby zrobić dwa dania z tych piersi. Jedno poszlo jak z platka, to kurczak w keczupie, natomiast drugie to kotlety z curry Goplany, no i zapomnialo mi sie przepisu, WZ nie działa i skąd tu wziąć przepis? Na szczęście pojawiło się i od razu wydrukowałam ten przepis. Radze wszystkim ktorzy jeszcze tego nie zrobili, zeby wydrukować sobie najlepsze przepisy. Pamietam jak Makusia zachęcała do drukowania przepisów, bo WZ moze na stale zniknąć i moze cos w tym jest. Ja wtedy wydrukowałam wszystkie moje przepisy, a co jakiś czas drukuje ulubione :)
Ja drukuję do pdf, wtedy zachowany jest układ graficzny przepisu, a to jest jedno co mnie trzyma z moimi przepisami na WZ. Przepis musi być udostępniony, bo te własne, bez udostępnienia nie mają układu z WZ.
Tak najlepiej - kopiować i dodawać swoje notki, uwagi. Mam katalogi, kopiuję niektóre przepisy, ale nie mam czasu by ściągnąć wszystkie ulubione i zwykle te pominięte są mi potrzebne gdy nie mam wużetu.
Ja mam wszystkie pliki w pdf, zapisane na komputerze. Po ostatnim zniknięciu na tydzień brakowało mi tylko ostatniego mojego przepisu. Ulubionych nie zapisywałam wszystkich, część pominęłam świadomie, bo skoro wcześniej nie zrobiłam to i tak zapewne nie zrobię.
Od dwóch lat nadz sąsiad, kilka domów dalej, "sponsoruje" pryskanie naszego trawnika, jego rachunek wisi u nas na drzwiach, a my mamy serwis gratis. Zawsze szłam mu przekazać, żeby dzwonił z reklamacją. Dzisiaj on dostał moje przesyłki. Pierwszy raz zdarzyło się, że tak daleko od domu, zazwyczaj jest u sąsiada obok, bo skrzynki są ciasno, taki urok mieszkania na pętli, pocztowcy nie patrzą na numer nad garażem tylko na skrzynce, a ta mogłaby być do obu domów. Dobrze, że przywiózł, bo już byłam w trakcie poszukiwania miejsca do reklamacji, bo informacja, że dostarczone, a ani u mnie, ani u sąsiadów po obu stronach.
Ale teraz jest bardzo duzo roboty, poczta płaci mało i kto coś potrafił to uciekł, zostali ci co ledwie czytają...
Dodam jeszcze, że moja inna przesyłka wczoraj (miała być doręczona) pojechała nad ocean (my jesteśmy w połowie drogi), wróciła do centrum dystrybucji, skąd wyjechała, dzisiaj jest w drodze, tylko nie wiem dokąd...miejmy nadzieję, że do mnie i że jutro dotrze. Bo na dziś już nie liczę.
Witam radośnie i słonecznie, rześko po i przymrozkach nocnych - szybki lodowe pięknie lśnią w bajorku i misach. Ale idzie ciepło, coraz cieplej i to jest bardzo dobra wiadomość. Mam już dość okrywania oziminy /czosnkowej/ co wieczór. Niech już nocki będą wreszcie na +sach albo przynajmniej 0rach. Łapię oddech, przegryzę pajdę i wioo do pracy - roślinki czekają, porządki też.
Ciekawe ile jest nam dane tym razem pobyć w Żarłokowie?? Może już na stałe, albo chociaż do Świąt. Miejmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej albo przynajmniej nie gorzej.
Co porabiacie i jakie plany domowe macie. Spełnienia wszystkich postanowień i planów na dziś i cały tydzień nam Wszystkim życzę. Piszcie, zaglądajcie, zapraszam póki nas widać i 'słychać.
Jak zwykle słonecznie ale zimno, tak jakby w nocy przymroziło. No ale wiosna dopiero wchodzi w nasze progi, więc nie ma co sie dziwic. Moje tulipany już w pąkach, ale trzymają się i nie rozkwitają, czekają na cieplejszy czas :) Natomiast drzewa zaczynają rozkwitać pełną parą, szczególnie magnolie :) Robi się kolorowo i majowo ;)
Kot śpi w najlepsze, ale w południe na słońce wychodzi, zeby polapac troche witaminy D3
Musze Wam powiedziec, ze znalazlam w pewnym parku kepke fiołków, które cudnie pachnialy, jak te polskie i od razu wzięłam jeden z korzonkami i posadziłam u mnie w ogrodzie w donicy, może się przyjmie i rozrośnie, zobaczymy. Wiem jedno - marzenia sie spelniaja, jak tylko bardzo tego chcesz :))) Trzymajcie się ciepło w ten cudny poniedziałek, bo jaki poniedziałek, taki cały tydzień.
Przepięknie, wiosennie już u Was. Ja wczoraj wypatrzyłam jeden pąk magnolii leciutko pęknięty - reszta śpi w kapturkach mechatych. Nasze fiołki pachną mocno i mają identyczny, ciemny kolor 'fiołkowy - skąd je mamy?? nie wiem, bo ja ich nie sadziłam. Jak to dzikuski, same przywędrowały: z korą drewna kupionego do kominka /kiedyś woziliśmy z nadleśnictwa, prosto z lasu/, wiatr nasionka przywiał lub ptaszki zasiały?? U nas powoli zaczynają rozkwitać w słonecznych miejscach - przed bramą, tuż przy chodniku. O wiele mniej ich widać, jakby już nas opuszczały ;( Muszę je obcykać, jak obiecałam.
Dla mnie najpiękniejsze i cieszą oczy wiosną, jesienią też. Nazwy nie znam, to leśne, dzikie fiołki - oceniam po mocnym zapachu i ciemnym kolorze. Kiedyś może poszperam w sieci i znajdę ich fachową nazwę.
Basiu to jest fiołek czyli Viola po łacinie, specjalnie dla Ciebie szperałam w sieci i zgaduję, że jest to fiołek leśny lub bławatkowy albo ich krzyżówka. Wygląda jak bławatkowy - ciemny kolor i duże kwiatki, ale przywieźli go z lasu, razem z drewnem opałowym kupionym do kominka, więc i leśny. Botanik pewnie by wiedział na pewno, ja tylko gdybam.
Nadiu dziękuję za przepis na przyprawę korzenną - mamy ją pod ręką i dodajemy do kawy - pyyycha. Chciałam napisać recenzję, ale nie masz tego przepisu w 'dostępnych, więc chwalę go tutaj.
Przyprawa korzenna nie jest mojego autorstwa, tylko Reginy Florczak, dlatego nie mogę wpisać w swoje przepisy. Kiedyś Reginka mi podała indywidualnie ten przepis, jak robiłam murzynka. Powiedziała, ze po co kupować gotowa przyprawe, jak mozna szybko zrobic i murzynek wychodzi bardziej aromatyczny i smaczniejszy :)
To dziękuję P. Reginie - super jest ta kompozycja, lepsza do kawy od innych, bo ma mniej 'ciężkich składników, które pasują tylko do ciast i deserów pieczonych.
Cześć porannie. Ostatni dzień długiej pracy, teraz już będzie prościej i krócej do końca marca.
U mnie magnolie i wiśnie ozdobne już dawno przekwitły. Moja grusza się obija, ma dopiero pączki. Ale to dobrze, bo przynajmniej pszczoły się obudzą. Wcześniej kwitła w lutym, gdy te spały snem głębokim. I gruszek nie było.
WuŻet zniknęło po raz nie wiem który,ale miałam nadzieję,że tym razem nie na długo. No i po dwóch dniach wróciło,ale na ile? I dlaczego tak jest,tego się pewnie nie dowiemy.
Co do przepisów,to ja jako,że tradycjonalistką jestem,to te co najbardziej mnie interesują wpisuję jak niegdyś do zeszytu. Reszta siedzi w ulubionych,a i tak mam wrażenie,że jakby ich ubyło.
Witam. No i nadeszła wreszcie moja naj,,, naj... pora roku. Zawsze wtedy budzę się i ja do życia, choć w tym roku to przebudzenie idzie mi jakoś marnie. Wczoraj w przypływie wiosennej energii umyłam okna. Dziś już jakoś mam jej mniej, ale słońce pięknie świeci, więc wybiorę się na działkę... po raz pierwszy w tym roku. Bez względu na to co tam zastanę pogrzebię nieco w ziemi, która znakomicie wyciąga ze mnie wszystko co niedobre. Przeczytałam trochę i widzę, że u Was mniej więcej wszystko w porządku, więc tak trzymajcie dalej. Pozdrawiam, miłego dnia życzę.
Alman w koncu jestes :) Ja wczoraj od południa do wieczora miałam straszny bol glowy z tylu, prawdopodobnie to ciśnienie, ale nie ja jedna. Podobno babka u męża w pracy w południe się zwolniła, bo strasznie zle sie czula, a druga miała tak potworny bol glowy, ze wziela przysłowiowe proszki i poszla gdzies sie polozyc. Ciekawe co to znowu może być? Mimo to przesadziłam pomidorki z grupowych do pojedynczych pojemników. Ciekawa jestem jak będą rosły... Pozdrawiam :)
Heh, heej troszkę późno tu wpadam, ale nie z lenistwa - dzisiaj poranek od świtu zaplanowany 'z górką. Ogarnęłam dom i roślinki, potem ja i śniadanko jajcowe by szybko nabrać sił do zabiegu. Dzisiaj 1szy domowy zabieg poprawiający moją słabnącą kondycję energetyczną i co za tym idzie fizyczną. Poszło świetnie, czuję się lekko oszołomiona czyli trzepnięta ale też lżejsza, chociaż nie schudłam - jakby mnie skrzydełka nosiły a nie 2ie stare nogi.
Poza tym jest słonecznie i cieplutko, leniuszek aż woła o krótką drzemkę albo chociaż leżakowanie przy otwartym oknie. Okna lekko zapaćkane, jak to po zimie, ale jeszcze nie czas na nie, bo najpierw roślinki, potem ja i na koniec okna, firanki i reszta. Teraz chyba klapnę gdzieś w kąciku i króciutką drzemkę sobie zafunduję.
Pogoda taka ładna,że grzech w domu siedzieć,dlatego od rana śmigam by jak najwięcej zrobić. A że ciepełko daje się fajnie we znaki to zaraz myję okna jak Alman. Trzeba korzystać ,bo po zimie wyglądają jak wyglądają
Na obiad zupa ogórkowa i naleśniki ze szpinakiem. Tymczasem
Mnie nie jest do śmiechu. Paragraf 22. Mój mąż będzie w Polsce nie wiadomo ile. Bo w Polsce nie jest chory. Nie ma go w systemie pacjenta, nie został zgłoszony do sanepidu. Mógł sobie łazić gdzie chciał (i nadal może).
Ale bez negatywnego wyniku testu nie wsiądzie do samolotu. A test po kwarantannie tylko ma znikomą szansę wyjść ujemny. Żaden lekarz nie wystawi mu zaświadczenia (a to mu jest potrzebne), że był chory, przeszedł kwaranranne, nie ma już objawów i temperatury i może lecieć, bo to powinno być wydrukowane z systemu. Lekarz może wystawić zaświadczenie, gdy po testach będzie negatywny. Jak zrobi nowy test, to znowu go czeka nowa kwaranranna 7 dniowa, choć już dawno będzie po chorobie.
Z dobrych rzeczy kończą moją werandę, jutro pewnie będzie gotowa, w weekend poranna kawa na zewnątrz.
Jak pech to pech. Trzymaj się i myśl o poranku z kawusią 'werandową. Niebawem usiądziecie razem i odpoczniecie po tym koszmarku covidowym. Pozdrawiam :)
Witam. Sezon działkowy otwarty. Moja działka po zimie wygląda jak... sama nie wiem, do czego porównać. Okropność...Wczorajsze plany musiałam zmienić i skoncentrować się na cięciach, sprzątaniu pozostałości po jesieni, grabieniu itp. Taka działka za miastem na drugim końcu to nie to co przy domu, że możesz gotować zupę i równocześnie coś grzebać na grządce. Dziś pogoda zapowiada się piękna, więc też pojedziemy. A poza tym żadnych nowości, żadnych dobrych wieści, a o niedobrych nie ma co pisać. Trzymajcie się zdrowo.
a właśnie, że ja 1sa dzisiaj byłam - podpięta pod Basię i moje fotki fiołkowe Nie pisałam nic więcej, bo nie chciałam zasłonić ślicznych Twoich fotek działkowych.
Co tu pisać?? od rańca biegam za ogonami kocimi, swoim i roślinkami. Zaczęłam podlewanie, potem pogaduszki sąsiadowe i czas leci. Odezwij się, bo kto jak nie Ty?? sama do siebie będę pisać? Oj, podupada klub, chyba z mojej winy. Nie ma Smakosi od dawna, Goplana zapracowana, Ekkore pewnie przeżywa po cichu swoje problemy. Co robić, takie życie - daje w kość i nie odpuszcza. A mogłoby czasami podesłać bonus, jak 6kę w lotka lub piękną pogodę i super zdrowie. Jak na złość, same wyboje /o naszych kiedyś napiszę, bo teraz jestem zbyt wkurzona i nie mogę na spokojnie ubrać tego w słowa, cywilizowane, bez wulgaryzmów.
To prawda, dalekam od normalności. Czekam piątku i wieści czy udało nam się pokonać system, czy on pokona nas.
Syn też pozytywny - symptomy miał w piątek, przez jeden dzień, wizyta u lekarza telefoniczna, żeby zlecił test, dopiero wczoraj, wynik testu dzisiaj. I kwarantanna legalna dopiero od wczoraj... gdy on już jest zdrowy fizycznie...
Chodzą słuchy, że ma się skończyć maskowanie, kwarantanna itp. Tyle, że to będzie straszny bałagan, w przypadku gdy wszystkie kraje nie zniosą tego w jednym czasie. Bo np Polska zniesie (niby od 1 kwietnia słyszałam), a Stany nie. Co z tymi z pozytywnym testem, kto da zaświadczenie, że są gotowi do podróży, aż się boję myśleć.
Alman wystraszylas?! Wręcz przeciwnie , zachecilas, od razu człowiek ma lepszy humor, a ze nikt nie pisze, to tylko zasługa pięknej pogody , każdy woli pobyć trochę na zewnątrz, na sloneczku Pozdrawiam :)
Witam w czwartek :) Plany znowu domowo-porządkowe, tylko chwilka /czyli do godziny/ na podlewanie moich roślinek koło domu i łapię za mopy, potem obiadek nastawię. Co dzisiaj gotujecie? ja chyba gulasz. Upiekłabym znowu bułcie nadziewane, ale nie wiem czy zdążę, bo czas mi przecieka między roślinkami i zwierzakami, podglądaniem stronek i sama nie wiem czym. A tu już koniec marca blisko i zmiana zegarowa znowu nas czeka /tak jej nie lubię, ale jak mus to mus/. Goplana masz już gosposię na kwiecień?? Sama wyznacz, bo te kolejki i dyżury już są tak splątane, że bez grafiku szefowej ani rusz:
Pozdrawiam cieplutko i posyłam duuużo słonka. Dobrego dnia
Witam. Przestałyście pić kawę, że nie zaglądacie z rana do kawiarenki, czy co???? Co się z Wami dzieje? Smakosiu, Goplano, Wy zawsze rano tu byłyście. Ja też nie mam dobrego nastroju, ale postanowiłam już odpuścić sobie, niech się dzieje co chce.... jak w piosence.
Smosiu też ostatnio robiłam gulasz... wg kuchni podkarpackiej...trochę inaczej przygotowywany, ale mi smakował. Dziś nie wiem co na obiad, nie chce mi się ani myśleć, ani jeść. Porządki wiosenne też w toku, szafy i szafki przewalone, połowa okien wymyta, ale bez prania firanek, no i parkiet odświeżony w części domu... ta, domu.... mieszkania.
Dziś nie wiem co będę robić, może działka, może chata.
Dzisiaj uziemiona jestem, czekam na pocztę, az przyjdzie,cos zaległego, nawet nie wiem co
Na obiad gotuje dzisiaj rosół w dużym garze, bo potem robię z niego różne zupy, zupki, zupeczki - jak baza jest, to lepiej potem smakuje ;)
Wczoraj zaczęliśmy z mężem sezon grillowy, w ruch poszły kiełbaski i tym samym otwarty został sezon na grilla :D W tym roku wiosna prędzej przyszła niż w zeszłym, więc nie ma się na co ogladac
Wczoraj też przetopiłam słoninę i boczek na smalec, dodalam troche cebulki, soli, pieprzu ziołowego, bazylii, kminku mielonego i majeranku na koniec oczywiscie. Smalec wyszedł bardzo dobry, tylko za malo soli dodalam, no ale lepiej za malo niz za duzo ;)
Wczorajszy dzień był tak ciepły, ze wieczorkiem dopiero porobiłam cosik w ogrodzie, samopoczucie po takiej robocie jest wyśmienite i sen szybko przychodzi - polecam
2 dni temu zakisiłam pierwsze male ogórki ze sklepu, niestety dwa wypłynęły na wierzch, bo troche sloj byl za duzy, ale wyciągnęłam te ogorki,bo nie miałam czym je przycisnąć i zjedliśmy z mężem. Ogórki okazały się baaaardzo chrupkie i leciutko słone, no super nam smakowały - czekamy na kolejne wypłynięcia
Już czwartek,leci jak z pejcza strzelił czas. Okna umyłam bardziej powierzchownie,żeby przejrzały,bo stwierdziłam,że najwyższy czas w końcu odmalować. Umówiłam się już z malarzem,bo oprócz malowania chcę tynk mozaikowy położyć.No i niestety gdzie niegdzie łapnął grzyb i trzeba skutecznie go usunąć. Mam nadzieję,że do świąt się wyrobimy.
Niestety u mnie póki co marniutko,żadnego kwiecia jeszcze nie ma. Choć Waszymi oczy nacieszę
Na obiad nic szczególnego nie robię.Ot, coś na szybko,nawet nie wiem jeszcze co A u Was?
Witam , co dzień sobie obiecuje ze wieczorem wpadnę ale niestety padam ze zmęczenia . W tym tygodniu jest tak piękna pogoda ze biegam z sekatorem po ogrodzie i tnę wszystkie trawy , hortensje , lawendy i wszystko co rozrosło się zbyt mocno . Wczoraj miałam pechowy dzień i wszystko psuło mi siew rękach . Chciałam tez podlać moje tulipany które już ładnie wyszły bo jest tak strasznie sucho ze ziemia wyglada jak pieprz . Niestety w mojej pompie spalił się silnik . Niby nie była już nowa bo miała jakieś ze 20 lat ale zawsze to jakoś tak szkoda gdy coś się psuje i trzeba kupić nowe .
Goplana ja tez miałam grzyb w jednym miejscu i przed malowanie popryskalam jakimś sprejem przetarłam a potem pomalowałam farba dulux taka do kuchni i łazienki właśnie od grzyba i pleśni . Ona jest w mniejszym opakowaniu i dlatego wychodzi drożej ale już minęło chyba ponad 1,5 roku i nic się nie dzieje .
Basia widziałam ze firma legutko ma nasiona fiolka wonnego ale w necie można tez kupić gotowe sadzonki .
Mój mąż leci, hurra... Po awanturze na lotnisku, w końcu wczoraj był w systemie, akurat, gdy mu się kwarantanna kończyła.
Dobrze pracować u lekarzy... pomogli, wypisali zaświadczenie, na podstawie którego przeszedł odprawę. Znaczy, to zaświadczenie by i tak mu przysługiwało drogą oficjalną, gdyby był w Stanach. Umówiłby się na wizytę i dokładnie taki sam dokument by dostał. Tyle, że ubezpieczenie nie wyrazi zgody na pokrycie zagranicznej wizyty, a przychodnia nie może przyjąć pacjenta bez (są gdzieś lekarze, którzy obsługują nieubezpieczonych, ale nawet nie mam pojęcia, gdzie tego szukać). A nie miał szansy dostać się do Stanów w tak krótkim czasie... Nota bene wczoraj na domowym teście był już negatywny. Gdyby nie fakt, że pół rodziny zachorowało, pomyślałabym, że test błędny. Ale jak krótki okres inkubacji jest, w sobotę był negatywny (w polskim czasie to byłjużwieczór), a we wtorek miał pierwsze objawy przeziębienia.
Ale mi ulżyło, żołądek zaczyna mi się uspokajać, bo od tygodnia miałam wielki węzeł, ciągle było mi niedobrze, jedzenie pachniało i smakowało źle, po kęsie byłam pełna.
Koniec na temat.
Wróci i w niedzielę leci do Denver. Na ważną konferencję odnośnie energetyki Stanów, jest w komitecie energetycznym.
Moja weranda się odwleka, wszystko wykończone, tylko siatkowe ściany założyć, a robotnicy coś nie przychodzą. Wieczorem nie zapale światła, bo mnie robale zjedzą. Może też być problem z materiałami, bo teraz to w Stanach wyzwanie.
Trzymajcie się i gadajcie, nawet ze sobą, bo nam WZ całkiem umrze.
chochliki tu grasują ;D Wystarczy drobne zawirowanie na łączach i już, z telefonu jeszcze łatwiej o to.
Niedawno telefon za mnie powielił mms imieninowy i tak znajoma dostała parę identycznych 'laurek a ja rachunek za ... wysyłanie wiadomości na telefon stacjonarny - nawet nie miałam pojęcia, że jest taka możliwość. Kto by pomyślał?? zawsze myślałam, że sms'y można wysyłać tylko na komórkę. Uczymy się, poznajemy świat i jak już myślimy, że coś wiemy to robi nam taaaki numer /stacjonarny /.
Mój mąż leci, hurra... Po awanturze na lotnisku, w końcu wczoraj był w systemie, akurat, gdy mu się kwarantanna kończyła.
Dobrze pracować u lekarzy... pomogli, wypisali zaświadczenie, na podstawie którego przeszedł odprawę. Znaczy, to zaświadczenie by i tak mu przysługiwało drogą oficjalną, gdyby był w Stanach. Umówiłby się na wizytę i dokładnie taki sam dokument by dostał. Tyle, że ubezpieczenie nie wyrazi zgody na pokrycie zagranicznej wizyty, a przychodnia nie może przyjąć pacjenta bez (są gdzieś lekarze, którzy obsługują nieubezpieczonych, ale nawet nie mam pojęcia, gdzie tego szukać). A nie miał szansy dostać się do Stanów w tak krótkim czasie... Nota bene wczoraj na domowym teście był już negatywny. Gdyby nie fakt, że pół rodziny zachorowało, pomyślałabym, że test błędny. Ale jak krótki okres inkubacji jest, w sobotę był negatywny (w polskim czasie to byłjużwieczór), a we wtorek miał pierwsze objawy przeziębienia.
Ale mi ulżyło, żołądek zaczyna mi się uspokajać, bo od tygodnia miałam wielki węzeł, ciągle było mi niedobrze, jedzenie pachniało i smakowało źle, po kęsie byłam pełna.
Koniec na temat.
Wróci i w niedzielę leci do Denver. Na ważną konferencję odnośnie energetyki Stanów, jest w komitecie energetycznym.
Moja weranda się odwleka, wszystko wykończone, tylko siatkowe ściany założyć, a robotnicy coś nie przychodzą. Wieczorem nie zapale światła, bo mnie robale zjedzą. Może też być problem z materiałami, bo teraz to w Stanach wyzwanie.
Trzymajcie się i gadajcie, nawet ze sobą, bo nam WZ całkiem umrze.
Cześć :) już południe minęło a ja nawet kawy nie stawiam, słaba ze mnie gospocha. Nie zaspałam, dzisiaj miałam zaprawę od rana by dom i siebie przygotować na kolejny zabieg - jest coraz lepiej, mam więcej siły i optymizmu. Potem obowiązki zwierzakowe i rodzinne, a czas leci. W nocy z soboty na niedzielę jeszcze przyspieszy obłęd z tym letnim czasem, a do tego uważam to za szkodliwe - dla zdrowia, kondycji i humoru. Jak ktoś ma problemy sercowe czy z zasypianiem, to ma przerąbane.
Ekkore nareszcie doczekałaś się, super. A wszelkie dobre znajomości zawsze i wszędzie działają, lepiej niż anioł stróż, który nie wszędzie ma dojścia /do systemu raczej nie/. To tylko jeszcze wykończenie, kosmetyka werandowa i już masz swój prywatny raj gotowy.
A ja po tym doładowaniu energetycznym troszkę jestem trzepnięta, chyba skuszę się na kolejną kawcię by wrócić na ziemię. Komu, komu?? kawy lub herbaty /zielonej, czarnej lub owocowej/?
Fakt zmiana czasu to koszmar, szczególnie dla tych co zaczynają wcześnie pracę. Ja miałam pobudkę o 3 rano, według starego czasu. Normalnie 4 jest zabójcza, a ten pierwszy tydzień była 3. Co z tego, że szłam wcześniej spać, skoro nie ilość godzin snu, a godzina wstawania decyduje o wypoczynku w pierwszej kolejności. Idąc spać po północy, śpiąc do 6 człek będzie bardziej wypoczęty niż kładąc się o 8 i wstając o 3 czy 4. A więcej godzin snu. Przynajmniej u mnie tak działa. Teraz organizm się już przyzwyczaił, nawet sama się budzę po tej 3 starego czasu.
Od niedzieli znowu 6 godzin różnicy pomiędzy Polską a Stanami.
Ja dostaję kota od tych przestawianek, zwierzaki też w tym pomagają - one mają tylko jeden zegar i nie szanują mojego czasu i snu wcale. Jak to na służbie u kotów - wstajemy kiedy one tego sobie życzą i nie ma zmiłuj, rano czy środek nocy. Mają w planach usunięcie tego bezsensownego zwyczaju, ale kiedy machina urzędnicza ruszy w tym kierunku nie wiadomo, bo zawsze coś ważniejszego wpada. 3 czy 4 to środek nocy, podziwiam Twoją siłę, ja przed 5tą jestem jak duch, nawet gadać nie mogę, dopiero po kawie i rozgrzewce domowej mogę funkcjonować. 6 godzin różnicy między PL a Twoim stanem?
Zapraszam :) mam spory zapas - dla każdego coś smacznego Sama nie umiem i nie mam z czego mieszać, jak Ty, ale gotowce wiśniowe czy gruszkowe też są niezłe. Ostatnio mam smaka na wiśniową + mięta + szczypta czarnej. Gruszkowa + mięta też niezła.
Pobudka sobotnia :) Słonko u nas pięknie świeci, ptaki śpiewają i nareszcie można spokojnie wypić poranną kawusię. Wczoraj trochę prac nadgoniłam, nie wszystkie, by nie nadwyrężać swoich trzeszczących kości, to dzisiaj luzik. Teraz pędzę na śniadanko mężowskie, pewnie popisowa jajecznica pieczarkowa z moim szczypiorem 'słoiczkowym.
Pozdrawiam i zapraszam jak macie chwilkę :) Smakosiu zaczynam już martwić się o Ciebie.
Witam , Wpadłam na chwilkę i zaraz biegnę do piekarni po świeże pieczywo . Wczoraj miałam robić ale miałam gości imieninowych i dopiero po południu mogłam wyjść do ogrodu . Moje parapety są już prawie pełne a tu jeszcze kilka roślinek będę musiała wysiać w kwietniu i gdzie ja to wcisnę sama nie wiem . Chciałam tez przyciąć dzis jedno drzewko ale do tego potrzebny jest mi M by potrzymał drabinę a on jest przeziębiony . Kupiłam tez w lidlu nowa pompę do wody i nareszcie mogłam podlać moje roślinki . Ok na mnie już czas .
Witam. Czy Wy wszystkie to "opolskie robotnice"? Aż zazdrość mnie zżera, co Wy wyprawiacie w tych swoich ogrodach. A ja uziemiona, M ma "kręgosłup" i nici z działki. Wczoraj wizyta Bidena /nie, nie, nie u mnie w domu, ale w moim mieście/lotnisku. Dziś rano poszłam zrobić badania, prywatnie, czynne niemal całą dobę, więc poszłam, nie będę prosić się u rodzinnej by łaskawie dała skierowanie. Teraz się "nastanawiam" czy włazić na drabinę i ściągać firanki do pranie, bo zanim M wydobrzeje to może święta będą, ja natomiast po tych swoich rewolucjach sercowych mam trochę kłopot z wieszaniem z wyciągniętymi dłużej rękami ku górze. Uprawy parapetowe mają się dobrze /u mnie pomidory, 7-latka i sałata/. Na cukinię jeszcze czas, ale chyba szpinak n/zelandzki powinnam, tylko pierw trzeba nasiona pomoczyć 2 dni /chyba/. No i obiad - planuję zupę ryżową wikwintną z WŻ, na drugie nie wiem co, coś z brokułem, bo nabyłam. Jutro będą udka zapiekane z maślankowej marynaty i pewnie upiekę od razu jakieś warzywa i ziemniaki.
Miłego dzionka, spokojnego, choć spokojnego to mnie raczej życzyć, bo tyle się dzieje tuż, tuż.
Oj Alman, dałaś mi pomysł na jutro na obiad. Tyle, że zamiast białej kapusty, będzie czerwona, bo muszę zutylizować. I zamiast cukinii, bo nie mam będą papryki. Pytanie czy wołowy, czy wieprzowy - los zadecyduje co pierwsze się wyciągnie.
Wyprawię męża na lotnisko, w następną podróż, tym razem krajową i mogę brać się za gotowanie. No chyba, że pojadę brzoskwinie oglądać po drodze z lotniska (nie jest po drodze, ale jak już wyjdę z domu, to pojadę do ogrodniczego).
Piękne dzięki - już mam kapustę, młodą marchew /bo innej nie było/ a o cukinii zapomniałam, to może słoiczkową, z zalewy dodam. Już mi ślinka buzuje :P
Ogrodnictwo wymaga czasu. I pracy. Ale daje wiele radości. Mojego teścia uratowało, gdy przeszedł na wcześniejszą emeryturę, mój tata wtedy jeszcze żył. Aktywny zawodowo człowiek, został w domu. Gdyby nie działka, nie wiadomo jakby się jego sprawy sercowe potoczyły. Mój tata mówił, że działka uratowała mu życie. Teściowie mieli ją potem może z 15 lat, aż wiek nie pozwolił im zagospodarowywać. Teraz to może by i przekształcił w działkę rekreacyjną, ale oni nauczeni sadzenia, plewienia, podlewania nie umieli inaczej, sprzedali.
Mnie do ziemi nigdy nie ciągnęło. Wakacje na wsi i wszystkie prace polowe były frajdą, ale to nie był przymus, zagospodarowanie czasu. Jak kupiliśmy dom to zaczęłam sadzić trochę, większą część odpuściłam, bo ecosystem był szybszy, a nie chciałam pryskac. Ale sadzenie i podlewanie sprawiało mi frajdę. Nie wiem jak w tym roku będzie, sadzonki podrożały bardzo, nasion nie mam gdzie wysiewać, więc się zastanawiam. Najwyżej wyłożę kompost i co z niego wyrośnie, to będę dbała. Nie powinno być już ziemniaków, dyni, może tylko pomidorki. W zeszłym roku to nawet jeden melon mi się wyhodował, ale zerwałam go nim dojrzał i przekroilam, żeby zobaczyć co to za chwast. Miałam też awokado z pestki, ale też nie wiedziałam co to, wyrwałam razem z pestką, a ponownie posadzone, zmarniało. Nie wrzucam pestek z awokado do kompostu. Tak samo jak pestek dymi i obierek ziemniaków- Miałam wszędzie pyry i dynie w pierwszym sezonie kompostowym.
Witam w sobotni wczesny poranek. Poranna kawa, potem oporządzić siebie (umyć głowę), śniadanie- będzie jajecznica ze szczypiorkiem, no i w drogę, odebrać chłopa mego. Doleciał szczęśliwie, do hotelu też zakładam, że dotarł, tylko nie chciał mnie budzić (gdyby było coś nie tak zaraz by alarmował), pewnie padł jak zabity, bo dla niego to ciągle czas polski był- czyli wylądowali po 3 nad ranem.
Zimny tydzień nam sie szykuje, dwa poranki na -1. A już tak się cieszyłam, że koniec zimna. Moja grusza zakwitła, w figach też widzę, że młode galazki wychodzą z gruntu. Jeżyny mają liście, borowki już przekwitły. Przesadziłam maliny do gruntu, ale nie podobało im się, zdechły. Za to w skrzyni rozlazły się po całej, tyle, że tam owoców nie będzie za wiele, bo mają za płytko.
We wtorek koty do weterynarza rano, trzeba zaszczepić. Teraz strasznie długie terminy na wizyty, cały miesiąc czekałam. A potem ja do dentysty- czyszczenie i przegląd. Zmieniłam dentystę, to będzie moja pierwsza wizyta. Bo stary wyprowadził mnie z równowagi. Nigdy nie byłam zadowolona, ale był, gdy masz tylko czyszczenie, bez leczenia ciężko się zmobilizować do zmian. Ale po raz kolejny przesunęli mi wizytę, na maj. To będzie rok czasu od ostatniego czyszczenia (a jest co pół roku normalnie). Załatwiłam zastępstwo w pracy, zadzwonili dzień przed, choć dwa dni przed wizytą potwierdzali (jak i poprzednimi razami). Moja pracodawczyni poleciła mi tych nowych, w 10 minut byłam zarejestrowana, na wtorek właśnie. I może bym nic nie zrobiła, gdyby kobieta nie odłożyła słuchawki. Fakt, nie byłam najmilsza, ale to jej zadanie mnie uspokoić, a nie rozłączać się, w monencie, gdy potwierdzałam wizytę, że zgadzam się przełożyć. Jeszcze gdyby zaraz zadzwoniła ponownie, bo może coś na linii, ale nie. No to mieli klienta... Jak będzie fajnie, całą rodzinę zabiorę. I może jeszcze koleżanka się zdecyduje, bo bardzo nie lubi swojej. Miła obsługa to podstawa - jak dobrze pójdzie to ta nowa przychodnia może mieć 5 nowych klientów.
I problemy już za Wami. Teraz tylko odpoczynek i smaczne, domowe jedzonko.
Jak ktoś nie dba o swoich pacjentów, to ich traci. Mają niektórzy przewrócone w głowach, z dobrobytu chyba. Nasi prywatni to starają się jak mogą by przyciągnąć kogoś nowego, bo konkurencja nie śpi. Na szczęście jest w kim wybierać, tylko ceny już mniej 'szczęśliwe :( Nfz nadal istnieje, ale nie mam aż tyle odwagi by zaufać komuś tak sknerowatemu i nie chcę tracić kolejnych zębów przez marne materiały lub zmęczonych czyli niedbałych stomatologów. Powodzenia u nowych, pewnie będą i milsi, i lepsi od poprzedników.
W Stanach dentysta zazwyczaj podlega ubezpieczeniu - jakie oferuje pracodawca, które możesz dobrowolnie rozszerzyć, dopłacając kwotę lub ubezpieczasz się samodzielnie. Zdrowy uśmiech tylko za pieniądze ciężko ogarnąć finansowo.
W prawie wszystkich ubezpieczeniach przegląd i czyszczenie dwa razy w roku oraz rentgen całości raz, są pokrywane. Reszta zależy od rodzaju ubezpieczenia, średnio płaci się 20% za leczenie podstawowe oraz 80% za kosmetyczne. Czyli co tańsze ubezpieczenie pokrywa, co drogie płacisz sam. Wypełnienia to 20%, mosty, korony 50%, a na implanty trzeba wyłożyć te 80. Dalej są kwoty roczne - do ilu ubezpieczenie pokrywa. Mnie się nigdy nie udało przekroczyć, mojemu mężowi tak, bo ma słabe zęby, co 4 miesiące, bo ma jakiś defekt uzębienia, który jest pokrywany trzy razy w roku, to zawsze mu nową dziurę znajdą. Przecież nie powie, że poczeka z drugą połowa zęba do kolejnego roku, żeby się załapało na zniżkę.
Drogie, ale wg mnie uczciwe podejście do sprawy. U nas, wiadomo - płacisz za opiekę podstawową, ale ta nie gwarantuje niczego. Jak miałam gabinety sponsorowane przez Firmę, to i w 8mki porcelanę za darmo wklejali. Teraz już nie ryzykuję i nie chcę 'darmowej opieki. A dziury zawsze znajdują, odsłonięte szyjki /też je zaklejają/, albo nieszczelne starocie wklejone 10ki lat temu. I tak setki lecą, szkoda że ich nie można odliczyć od składek zdrowotnych - co byłoby uczciwe, skoro nie korzystam z ubezpieczalni, na którą sporo kasy zabierają.
Witam sobotnio Ostatnio działo się tyle i miałam takie zamieszanie, że ledwo ogarniałam, to, co konieczne. Na przyjemności już nie starczało dnia. Dziękuję za Waszą czujność i serdeczne myśli... Pewnie one mnie dziś przyciągnęły Melduję, że koty są jeszcze w moim biurze. Przeszły kolejne szczepienia i leczymy im katar. Pani weterynarz twierdzi, że wszystko jest w porządku. Chyba ma rację, bo w piątek nie kichały. Jedna kotka (ta 5 letnia) zaczęło mną rządzić. Spaceruje po biurku i czeka kiedy ją wyczeszę a wręcz domaga się tego. Druga, czyli ta starsza (9 lat) skradła moje serce. Jest niesamowicie uległa, cicha, spokojna i wychodzi ze swojego "legowiska" tylko na czesanie i porządne "głaskanko". Wysłaliśmy właścicielce zdjęcia i dostaliśmy od Jej córki fotkę tej pani. Ledwo Ją poznaliśmy. Na dworcu wyglądała na zmęczoną życiem kobietę w wieku ok. 70 lat. Teraz to zupełnie inny człowiek - ładna ok. 60 lat. Co potrafi zrobić z człowiekiem stres i przerażenie...
Cieszę się, że Alman "wróciła" , że u Was też się dobrze układa i czerpiecie radość z nadchodzącej wiosny. Oby wszystko się poukładało i zdrowy rozsądek zwyciężył... Dobrego weekendu
Dopisano 2022-3-26 16:3:23:
Jej, coś mi się chyba w głowie poprzestawiało. Tak chciałam przeczytać wiadomość od Alidab, że zasugerowalam się nikiem Alman. Już się ucieszyłam, że się pojawiła w Kawiarence. Macie może jakieś wieści. o naszej koleżance?
o nowym czasie. Zaglądałam już wcześniej,bo o 5 rano i zderzyłam się znów z białą ścianą. Na szczęście WuŻet powróciło. Ostatnio nie miałam krzty czasu by zajrzeć. Robota goni robotę a jeszcze wczoraj nieoczekiwanie mieliśmy gości. Bratanica mężowskiego wpadła zaprosić nas na ślub i wesele,oczywiście z narzeczonym. Odbędzie się tydzień po świętach ,więc trzeba rozglądnąć się czym prędzej za jakąś kreacją. Wszystkich bardzo zaskoczył ten ślub,no ale jak to życie,nieraz ani nie dwa potrafi zaskoczyć
Ja o tej porze ,jak zwykle rosół warzę. Na drugie wołowina z rosołu,surówka z kapusty i ziemniaki. A potem długi spacer. Trzeba łapać promienie słońca,póki ciepło.Podobno od jutra pogoda ma się zmienić,a ja planowałam zmienić opony na letnie. Wstrzymam się jeszcze.
Ekkore,świetnie,że masz już męża w domu,co za ulga,prawda? Na pewno stres dal o sobie znac przez ten czas dość mocno.
Smakosiu,jak dobrze,że się odezwałaś,też się zastanawiałam co się z Tobą dzieje. Grunt,że jesteś
Tymczasem wracam do kuchni. Pozdrawiam Was dziewczyny i życzę smacznego obiadu,oraz dobrego dnia
U nas pogoda się popsuła i rano zaczęło kropić, a tu przecież dzisiaj angielski Dzień Matki, który tak nawiasem mówiąc zawsze jest w niedziele :) Jest to święto ruchome tak jak Wielkanoc i zawsze wypada w niedziele :)
Dzisiaj też czas przyspieszył o godzinę, więc dziwnie się wstawało w półmroku ;)
Smakosiu w koncu wrocilas :)
Goplano kto będzie gospodarzem kwietniowym?
Wiecie z czego cieszę się najbardziej? Ze od 28 marca znikają wszystkie obostrzenia dotyczące pandemii, jeśli chodzi o przeloty czy przejazdy z Wielkiej Brytanii do Polski i na odwrót. Zadnych testow, zadnych kwarantann, nic, wszystko jak przed koronka!
Pozdrawiam serdecznie a wszystkim Matkom, życzę wszystkiego najlepszego :)
Wypada na to,że ja przejmuję klucze od Smosi Miesiąc wcześniej napisałam,że chętnie obejmę kwietniową kawiarnię,więc wypada dotrzymać słowa,chyba,że ktoś chciałby ją poprowadzić ,to niech się zgłasza
Będzie piękny kwiecień, znowu smaczne obiadki i deserki pyszniaste od Goplany. Marzec lekko ukwiecony i pachnący wiosennie, ale za mało kulinarny - moja wina. Nadrobimy wszystko w świątecznym kwietniu, mam nadzieję.
Cześć w niedzielę. Ja to wczoraj wieczorem zetknęłam się z białą ścianą WZ. To już staje się tradycją, raz w tygodniu. Ale dzisiaj wróciło.
Mąż przyjechał, wywalił górę prania, spakował walizkę i zaraz jedziemy na lotnisko. Ale tutaj to tylko ewentualne opóźnienie może go dopasc.
Mamy zapas Grześków, pricepolo oraz musztardy - szwagier kupował, tak od serca, to mężowi ledwie wagi w bagażu starczyło.
Mąż przywiózł trochę złota po teściowej- to stare ukraińskie (wtedy radzieckie) złoto, z czasów kryzysowych, w przepięknym ciepłym kolorze. Córka zabrała jeden pierścionek, dokładnie z myślą, jaki ja myślałam, że będzie jej pasował. Choć trochę myślałam, że sam kształt nie będzie w jej guście, bo taki babciowy. Ale ona jest następnym pokoleniem, które wraca nieświadomie do tego co było i zaczyna się na nowo podobać (obecna moda nawet), mnie pierścionki teściowej średnio się podobały.
Po może godzinie czy prawie dwóch noszenia zgubiła. Była przerażona, naprawdę. Okazało się, że pranie, które wyciągała z suszarki ściągnęło jej z palca. Bo już w myślach się wybierała do restauracji, gdzie byliśmy na jej urodzinowy obiad, żeby przeszukać cały kosz ręczników papierowych w toalecie.
Dzisiaj gulasz podkarpacki, na wołowinie, ta się wylosowała. Czy raczej wariacja na temat, ale trochę zgodna.
Gulasz bardzo smaczny, mój już prawie zjedzony. Sporo kapusty poszatkowałam, więc jedzie głównie kapuchą;D Nie miałam lubczyku, doprawiłam na czosnkowo: pieprz czosnkowy i czosnek mielony 'Staropolski na koniec.
Z pierścionkami są często problemy, dobrze że ten nie przepadł /jak zaręczynowy mojej bratowej - na basenie zgubiła/.
Ja obrączkę ślubną utopiłam w toalecie. Pomiędzy ślubami (po cywilnym a przed kościelnym), zsunęła mi się z palca, gdy już woda spływała, musiałam chyba najpierw umyć ręce albo wszystko nie spłynęło od ręki, bo obrączka nie była za luźna normalnie. Stałam, patrzyłam i łzy mi ciekły po policzkach. Dobrze, że mieszkanie teściów to stare komunistyczne budownictwo, ze słabym spływem i ciśnieniem wody, z małym otworem przepływu, obrączka ciężka, została na dnie, nie dało rady zabrać.
Wymiana toalety po latach to było wyzwanie, bo ciężko było już znaleźć tak mały odpływ. W sumie to nawet nie wiem czy wymieniali, czy się udało.
Miałaś więcej szczęścia od mojej bratówki, jej pierścionek przepadł na zawsze. Szukali go w każdej rurce, wypompowali wodę - wszystko na nic.
Nie wiem co jej do głowy strzeliło, wiedziała że w wodzie paluszki zawsze ciut kurczą się i wszystkie błyskotki lepiej zostawić w szatni albo jeszcze lepiej - w domu.
Ja taka mądra, hehehe. W styczniu polazłam do źródeł siarkowych we wszystkiej biżuterii, także w zegarku. Kolczyki i łańcuszek przetrwały bez uszczerbku, bo wystawały ponad wodę, ale moje bransoletki, coś a la pandora, z charms (mam dwie, już zapełnione) zrobiły się w kolorze zasniedzialego, starego srebra. Kombinowałam jak to odczyścić- pasta czy urządzenie, żadne nie było idealne. Jak wyjąć pastę z tych mini zakamarków potem. A urządzenia miały nie wkładać emalii, a niektóre charmy były pokryte. Problem rozwiązał się sam, sauna z infrared na rejsie przez tydzień zrobiła moją bransoletkę jak nową.
Piękna niedzielka :) ciut krótsza, ale musi nam starczyć. Obiadki już podszykowane?? to smacznego i zdrowego jedzonka życzę. Potem spacerki słoneczne lub kawusie przy ciastach. My dzisiaj spóźnieni więc obiadek wypadnie razem z kolacją - upiekę chyba nową pizzę /pomysł onet'owy chodzi za mną- z gruszką i cebulą karmelizowaną, ale ja chyba pominę cebulę i dodam orzechy włoskie/. Jak komuś mało, to jest fajny gulasz wg Almanki na dokładkę.
A teraz kolejna kawa lub soczek, zapraszam bo jedno i 2gie świeżutkie, pachnące i pyszne
Dobry poniedziałek i raniutko rozpoczęty, bo obowiązki gnają - pobudka 2 godziny wcześniej niż w piątek. Noc taka sobie, więc dzionek będzie raczej niemrawy. Ogarnę tylko niezbędne sprawy kuchenne i pędzę dalej, do porządków ogrodowych /liście zalegają nadal pod krzakami i różami/. Na szczęście słonko wstało z nami, dodaje otuchy i pomaga w rozruchu porannym. Piszcie jak minęła niedziela, co pysznego w kuchni i ciekawego w domu wyczarowałyście. Mam nadzieję, że zdrowie w normie a humorki na plusie. Udanego dnia i dobrego nastroju zawsze :)
Witam w poniedziałek. Chłodno u mnie dzisiaj, ale jeszcze na plusie, ciekawe czy zrobi się zapowiadany minus (u mnie zawsze najzimniej jest ciut przed wschodem słońca, nie ma porannego brzasku, tylko robi się szybko jasno). Zaraz śniadanie, potem zacznę gotować gulasz- wczoraj mi się mięso nie rozmarzlo, na obiad była sałatka. Dzisiaj gofry z fermentowanych strączków- urad dal, czarnej soczewicy, która po wyłuskaniu jest bielutka. Zobaczymy co to będzie, ferment średnio ładnie pachnie. Najwyżej zużyję do jakiś zup z soczewicy i już. Idę do kuchni, bo czas mi się kurczy.
No i zapraszam na gofry. Kawa też się znajdzie, może być cappuccino albo latte nawet. Ze szklanki soczewicy wyszły mi takie 4 krążki. Są mniej syte niż te serowe, bo dałam radę bez niczego zjeść. Podczas, gdy te serowe to tak na siłę, bo obłożyłam. Następne będą na wytrawnie, z łososiem albo szynką dojrzewającą,
Ale cudeńka - wymyślny skład /nawet nie wiem o co biega z tą soczewicą /, smaki z najlepszej kuchni i do tego artystycznie podane. Pożrę oczami wszystko i popiję latte mniammm.
To wszystko kuchnia Hindusów, oni fermentuja dużo strączków, ryż i robią z tego różnego rodzaju placki- to moje to z przepisu na takie ichnie naleśniki. Robią jeszcze idli, to placki na parze. Nigdy nie jadłam, ale tak mnie kiedyś zafascynowało, że oglądałam specjalne sitka do tego. Tyle, że brak miejsca i możliwość użycia jednorazowego powstrzymały. Kombinowałam nawet, żeby sitko od garnka parowego przykryć podziurawionym papierem i tak zrobić te placki. Ale do realizacji nie doszło nigdy.
Dlaczego w wyjątkowy? Poniewaz w Polsce zniesiono najważniejsze obostrzenia zwiazane z pandemia :) Przylecieć mozna zarowno do Polski jak i do Wielkiej Brytanii tylko na bilet i paszport, czyli tak jak to było przed pandemia! Jak ja sie ciesze, to nawet nie macie pojęcia Człowiek tak nie docenia tego, dopóki nie straci czegoś albo kogoś, taka niestety jest prawda. No ale najwazniejsze, ze jest tak jak kiedyś. Wypijmy toast za otwarcie polskich granic
Ja nie wiem czy dla mnie takie fajne. Bo kto teraz zrobi test przed wylotem, dopóki Stany nie zniosą wymogów. Jak było powszechne, opłacało się mieć punkty testowania, a tak, kto wie. Co z kwarantanna w przypadku pozytywnego wyniku, kto wystawi zaświadczenie, skoro nie będzie potrzeby wpisywania do systemu. Gdyby to było ogolnoswiatowo, to wielkie hurra, a tak to nie wiadomo.
I czy nie będą wymagać szczepień i boostera- jak we Włoszech?
A co w przypadku wirusa przed powrotem. Teraz było to skomplikowane, będzie jeszcze bardziej. Mój mąż posiwial przez to wszystko, gdy na każdym ktoku paragraf 22.
Radość będzie wtedy, gdy wszystkie kraje zniosą ograniczenia, wtedy będzie pełna radośc podróżowania.
Ciekawi mnie dlaczego zniesiono restrykcje, zachorowań jest ogromna ilość, dużo większa niż na początku pandemii. Może tylko chorowanie jest lżejsze. Nie jestem za restrykcjami, nie jestem za szczepieniem nz siłę. Ty masz dbać o zdrowie, Ty decydujesz jakie środki podejmiesz.
Nota bene mój syn nie został zwolniony z kwarantanny, musi odbyć do końca, choć jak robił test, to już był dawno po chorobie (w sensie objawów), wizytę miał dopiero na wtorek, z objawami w piątek.
Szczęście i radocha dla wszystkich - niech nam humorki powrócą a zdrówka przybędzie. To na zdrówko nam wszystkim Bąbelków nigdy za wiele /raczej nie zaszkodzą, wręcz przeciwnie pomagają i dodają 'wykwintu jak mawiał Król Julian /.
Hej, heej :) zimno u nas i coraz zimniej, znowu szaliki potrzebne i buty ocieplane. I mam wymówkę, by nie myć okien, nie grzebać w ogródku, czyli prawie wolne. Prawie, bo coś konkretnego na obiad muszę udusić lub upiec. Reszta niech czeka, na lepszą kondycję i pogodę. Troszkę głowa mi leci, do spania, po kolejnej słabej nocce i mojej wiosennej terapii wzmacniającej /co dodaje wigoru, poprawia krążenie ale jest momentami dość wyczerpująca - potrzeba czasu by wszystko zaskoczyło jak w sprawnym zegarku/. To drepczę powolutku do kuchni, zaparzę herbatkę rozgrzewającą, korzenną z odrobiną miodu - z a p r a s z a m chętnych i smacznego wtorku życzę
Witam. Gulasz ugotowany, częściowo zjedzony. Pycha. Dodałam tylko sól, reszta z warzyw. Super pomysł na utylizację zawartości komory warzywnej. Dzięki Alman.
Dzisiaj mam kocio weterynaryjny dzień i dentystę dla siebie. A jutro ogólny przegląd człowieka.
Może na moje urodziny, na koniec kwietnia, pojedziemy nad ocean, mogę wziąć wolne dwa dni. Jak będzie za drogo pojedziemy gdzie indziej, choć takie lenistwo na plaży by się przydało. Tyle, że znając nas będziemy ganiac po okolicy. Mam też wolne w Wielkim Tygodniu, ale to spędzimy w domu, delektując się weranda.
Niby po 18 dopiero ,a u mnie już właściwie ciemno. Najwyraźniej zapowiada się na deszcz. To i dobrze,bo potrzebny.
Ostatnio nie mam czasu pisać,za co przepraszam. W naszej parafii odbywają się rekolekcje na które chodzę.Jutro już ostatni dzień, a szkoda bo bardzo wartościowe. A to są pierwsze od wybuchu pandemii. Jakoś dziwnie było patrzeć na ludzi bez maseczek. U nas wszyscy bardzo przestrzegali,nawet niektórzy jeszcze mieli dzisiaj. Niestety covid dalej istnieje..Jutro mamy pogrzeb.Zmarł wujek mężowskiego właśnie na koronawirusa..Tyle co wrócił z sanatorium,zadowolony,wypoczęty i trach ,po człowieku..Mąż chodzi jak struty.W ogóle się tego niespodziewał. Miał być też na weselu. Życie jest nieprzewidywalne,dlatego cieszmy się choćby najmniejszymi rzeczami,a oddalajmy od siebie najczarniejsze myśli,zwłaszcza takie na które wpływu nie mamy,ani mieć nie będziemy. Pozdrowienia serdeczne dla wszystkich
Oj, mi również bardzo przykro. Wieści o tym, że pandemia odpuszcza łakniemy, jak słońca a potem taki smutek... Współczuję. Nawiasem mówiąc dzwoniła do mnie koleżanka, która jest teraz w sanatorium od ponad 2 tygodni i mówiła, że wiele osób musiała wrócić do domu wcześniej, bo okazało się, że mają wirusa.
Witam w środę :) Już środeczek tygodnia, jak ten czas ucieka i ciągle go mało. Wczoraj upiekłam 2ie wielkie pizze i parę małych nadziewanych bułeczek, z resztek ciasta. Ale to nic wielkiego, ważny jest nowy składnik ciasta: kwaśna i gęsta śmietana, dodałam ją do gorącej wody i lekko zamieszałam. Taki eksperyment, z konieczności - nie miałam pomysłu na starą śmietanę i tak ją zużyłam. Ciasto wilgotne, ale wierzch fajnie chrupiący. Smak lekko kwaskowy, jak dobrego chleba. Chyba zamiast mleka będę do pizzy i bułek dodawać gęstą śmietanę. I nowy /dla mnie/ patent kuchenny od wczoraj mam radocha aż buzuje w głowie i serduchu. Dzisiaj: mięsko zamarynuję, zadbam o siewki parapetowe i może piwnicę ogarnę, bo straszy bałaganem.
Witam środowo Czas szybko mi umyka, ale podświadomie cieszę się z tego, bo czekam z utęsknieniem na weekend. Zaczynam powoli myśleć o jakiś przygotowaniach do świąt. Nie tyle chcę, co muszę, bo ten ostatni tydzień przed Wielkanocą będę miała bardzo pracowity i zabraknie czasu na domowe sprawy. Pójdę jutro do sklepu z takimi lepszymi wędlinami (niby ekologicznymi) i może kupię białą kiełbasę żeby już zamrozić i mieć to z głowy. Okna czekają na wymycie więc wygląda na to, że się doczekają w sobotę. Dziś mam spotkanie z koleżanka, która od paru lat mieszka w Danii. Ciekawa jestem jakie jest spojrzenie Duńczyków na obecną sytuację w Ukrainie...? Kocurki ukraińskie póki co są ze mną w pokoju. Kochane futrzaki. Będzie mi smutno, kiedy pojadą do swojej pani. Dobrego dnia
Może chociaż 1go zostawią? Tak, te przygotowania to moja zmora od zawsze, nie lubię takich wymuszonych porządków i kucharzenia. Ale co tam, nikt nie będzie wkurzony jak przełożę coś na później lub ugotuję mniej niż zwykle. Powodzenia :)
Koty zdrowe, znaczy jak do tej pory, ja zdrowsza o 600 dolarów... A to jeszcze mam taką przychodnię, która uważa, że jak najmniej inwazji medycznej w kota, bo mogło być więcej. No ale szczepienie, pobranie krwi, przegląd zębów razy dwa, swoje robi. Plus Olivia rentgen i sterydy. Diagnoza się zmieniła z astmy w bronchit - bo sterydy pozwalają na długie przerwy pomiędzy kuracjami, leczenie dokładnie takie same. Może być jeszcze codzienna inhalacja, ale nie wyobrażam sobie codziennego lapania tego strachajla, sterydy są na dwa tygodnie tylko, od ostatnich jest 2 lata przerwy. Byłam trochę w szoku, bo rzygadlo Olivia, u niej karma się zwraca w 50 % jest cięższa niż Trixi, która wyjada Olivii mokre jedzenie, korzysta z mięsnych przekąsek, w gramach, ale jednak. Trixi jest za to wydepilowana dołem. Bez przyczyny. I to od kilku lat. Ile myśmy na leki wydali na początku, żadnej zmiany. Tak jakby jej to sprawiało przyjemność, bycie bez owłosienia na dole.
Moja wizyta u dentysty znowu skończyła się na gadaniu i kolejnym terminie. Bo moje dziąsła potrzebują specjalnego czyszczenia, a to wymaga czasu na sam zabieg. Tyle, że tu to mi raczej nie przesuną po raz kolejny, nie będę siedzieć zdenerwowana dzień przed, że jednak znowu za kolejny miesiąc czy dwa.
Moje baby w gabinecie. Olivia w klatce, bo jak się schowa ciężko ją będzie wyjąć oraz Trixi eksplorer, postrach personelu medycznego, ale jakoś dała sobie pobrać krew w końcu.
Świetne obie. Widać od razu jak są różne. Malutka czarna mocno przerażona, oczka smutne aż serce pęka. Trixi jak u siebie skacze gdzie chce, dla niej to nowy plac zabaw.
A wydatki mocno walą po kieszeni, znam to aż za dobrze - lepszy gabinet, więcej badań czy zabieg i można zemdleć jak podliczą kocie koszty. Warto, nawet gdy boli taki wydatek - wspólne życie z ogoniastymi jest o wiele lepsze, zdrowsze i ciekawsze niż bez nich.
Olivia ma zawsze takie oczy. Ale taka wyprawa to dla niej wielki stres. Ona się boi obcych, jest niewidzialna dopóki sobie nie pójdą siedzi w skrzyni łóżka.
Nie lubi lapania, zawsze ucieka, żeby ją złapać musimy zamykać wszystkie drzwi. Na glaskania przychodzi sama, uwielbia.
Ciekawe co przeszła w niemowlęctwie, myśmy dostali ją wcześnie, co wywołało takie zachowanie.
Nasza Dalunia jest podobna, taki charakter i już /dzieciństwo miała fajne, widziałam ją biegającą z bandą kociaków/. Przy mnie jest spokojna, eM tylko czasami może ją głaskać czy przytulać a obcy to dla niej wróg, przed którym ucieka gdzie może i siedzi aż przyjdę po nią /to czasem trwa długo, umie znaleźć takie schowki, że bez latarki i wsparcia jej synka ani rusz/.
Nas czekają ciężkie dwa tygodnie sterydów. Teraz już jesteśmy mądrzy, w końcu to kolejny raz. Ale wcześniej jak się schowała w łóżku, to trzeba było materac ściągać, żeby ze skrzyni ją wyjąć. A jak się nie pomyślało, to uciekła do drugiego łóżka. Szybko się nauczyliśmy. Rano przed karmieniem pozamykać wszystkie drzwi, wtedy się nie ma gdzie schować. A jest kotem parterowym, wysokości zdobywa raz na ruski rok (dlatego ma zdjęcia, bo to rzadkość, Trixi jest tam prawie codziennie, to jej wieża, zdjęć brak).
Olivia uwielbia glaskanie. Ale stoi obok i podstawia części do glaskania, strzela baranki, zaczepia lapa, gdy się przestaje. Jest meczacapod tym względem czasami. Na człowieku położy się tylko, gdy nakryty kocem, na samym człowieku nigdy, a jest z nami 7 lat.
Na zdjęciu Olivia zaraz po przyniesieniu, miała 8 tygodni. I mój mąż w ubraniu ochronnym, tak mocno drapała gdy leczyliśmy swierzb - jako kociak miała niedoleczony, nikt mi nie powiedział, że mam wrócić na kontrolę, a ja nigdy nie miałam do czynienua z tymi pajeczakami, po roku mieliśmy długą kurację obu, kilka miesięcy.
Dobry czwartek :) troszkę senny i deszczowy - ten deszcz akurat nas wyjątkowo cieszy. Już koniec marca i tej Kawiarenki, niby miesiąc długi a zleciał nie wiem kiedy. Bardzo dziękuję za odwiedziny i wpisy lub same odwiedziny. Fajnie, że zaglądacie i pomagacie podtrzymywać kawierenkowy płomyczek: - kuchenny/domowy kiedy gotujemy i pieczemy - lub kominkowy/życiowy gdy piszecie o swoich radościach, smutkach, o życiowych zakrętach i sposobach na ich pokonywanie - albo ten ustawiany dla gości wstępujących tu jak do czytelni. Wszystkie te światełka są ważne bo dzięki nim magia tego kącika nadal trwa. Coraz trudniej znaleźć czas na pisanie, bo życie nas pogania. Coraz cenniejsze są słowa tutaj posłane i fotki z myślą o nas cykane. Doceniam wszelkie wysiłki, każdą chwilkę tutaj spędzoną. Jesteście wspaniałymi i mądrymi Kobietami, do tego z ogrooomnym sercem i mrówczym zapałem. Podziwiam Was szczerze i chętnie naśladuję od siebie dodając ile mogę i potrafię. Przekazuję już klucze i zapraszam w imieniu kwietniowej Gosposi - Goplany, która umie wyprawiać imprezy w domu i ogrodzie, dla rodzinki lub znajomych. Będzie pięknie i smacznie Dzięki, pa
Wiatam , WZ pojawia sie i znika jak zebra na pasach . U mnie powróciła zima . Cała noc sypał śnieg i mino ze jest na plusie to nawet jeszcze śnieg się trzyma teraz pada coś jakby śnieg z deszczem . Jest okropnie zimno i nawet psa z budy chyba trudna by wyciągnąć . Ja wczoraj dokupiłam ziemi i większych doniczek i będę ponownie przesadzać . Cześć moich pomidorków jest jyz tak duża ze można by je już wsadzać do gruntu a tu zima za oknem . Nic nie przewidziałam ze w marcu będzie tyle słonecznych dni i wszystko będzie rosło jak na drożdżach . Jestem nieco zasmarkana ale w domku ciepło wiec muszę się zabrać za robotę .
Witam. "Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz"... moje właśnie się zepsuło, nie wiem czy całkowicie, czy da się naprawić, na jak długo i nie chodzi o serce. Jestem załamana... trzymajcie za mnie kciuki, ślijcie dobre fluidy, módlcie się, co tam kto może. I trzymajcie się zdrowo. I spokojnych Świąt życzę wszystkim, bo nie wiem, czy będę w stanie coś więcej napisać, nie wiem nic, przede mną seria dodatkowych badań, a ja w głębokim dole. Uściski.
Grom z jasnego nieba, ale nie wpadaj w doła, bo jeszcze nic nie wiadomo - badania dopiero pokażą co i jak, kiedy trzeba zacząć panikować. Bądźmy dobrej myśli, jak wiadomo pozytywne myślenie to podstawa wszelkich sukcesów, tych w walce z wszelkimi paskudami medycznymi też. Zacznijmy od tego, że musisz zadbać o swój komfort psychiczny, potem fizyczny - pozwalaj by inni przejęli stery w domu i ogrodzie. Szukaj przyjemności wszędzie gdzie to jest możliwe czyli jedz co lubisz, pij co chcesz, spaceruj gdy słonko świeci i spędzaj duuużo czasu w miłym towarzystwie. Wiem, wiem fajnie gadać i radzić, ale wierz mi, wiem co gadam i wiem na 200% jak pomaga optymizm i nadzieja. Tylko spokojnie, nie 1szy raz to przerabiasz, my też i wiadomo, że strach ma największe oczyska i potrafi wiele popsuć. Posyłam furę mocnych, pozytywnych fluidów a dobrzy fachowcy doradzą co dalej. Pozdrawiam i pamiętaj, że tutaj zawsze ktoś myśli i czeka na wieści
Alman, będę myślami cały czas z Tobą, bo wiem, co czujesz... Też mam jakieś, takie wewnętrzne przekonanie, że po badaniach odetchniesz z ulgą. jak raz coś człowiek przeżyje, to potem lekarze dmuchają na zimne a my wpadamy w panikę. Trzymaj się i myśl proszę pozytywnie. Pamiętaj, że czekamy na Ciebie.
Oj, pszczółko, odpocznij i podlecz nos zasmarkany, lepiej uważać by czegoś poważniejszego nie wyhodować. Nie przejmuj się roślinkami, jak miną chłody i śniegi stopnieją to je posadzisz, rozwiną listki i pąki nawet. Ciasnota parapetowa jest uciążliwa, ale poradzą sobie doskonale. Lepiej późno je posadzić niż o parę dni za wcześnie. Do nas zima idzie, oby skręciła po drodze nogę i nie dokuśtykała już tutaj. Powodzenia i dużo zdrowia życzę
Dziękuję za marzec w kawiarence.Marzec ,który był wyjątkowo trudny dla każdego z nas.. Poprowadziłaś kawiarenkę tak,że chciało się tu wejść i ogrzać. Twój wrodzony optymizm i dobre serce przyciąga jak magnes. Dlatego ciężko było wchodzić i zderzać się z białą ścianą,która wyrosła niczym mur na cały tydzień,potem znów na 2 dni.. Grunt jednak,że Wielkie Żarcie jest
Jeszcze raz dziękuję i przejmuję klucze kiedy wybije północ
Północ wybiła a tu cisza jak w pustelni. Koniec balu Kopciuszku obowiązki kawiarniane wzywają.
Ja tylko pogaduchy, ciut bez pomysłu wstawiałam bo głowa i serce czym innym przeciążone. Na szczęście towarzystwo dopisało, nie zawiodło jak zwykle. Dzięki za dobre słowo i za miłe wizyty :)
Pogoda zrobiła się nieznośna, zimno a gdzieniegdzie śnieg popadał, no ale w marcu jak w garncu
Smosia - Dziękuję Tobie za cały marzec, ze bylas gospodynią Przyznam, ze niełatwy to był czas, ale Ty sobie świetnie ze wszystkim poradzilas
Alman - Trzymamy za Ciebie kciuki, mam nadzieje, ze to nic powaznego. Ja tez bylam pociągająca, kichająca i często odwiedzająca toaletę, no ale to już praktycznie za mna - Pomógł węgiel i witamina C. Trzymaj sie kochana
Ekkore - Masz swietne kotki, nic tylko je tulic, a więc sle przytulasy
Dla wszystkich uściski i dużo zdrowia
P.S. Przez dobra chwile nie bylo WZ i to wtedy, gdy pisałam komentarz i robiłam z nowego przepisu na WZ- żeberka na kapuście kiszonej ze śliwkami suszonymi. To co zapamietalam, to zrobiłam i nawet nawet wyszło ;0)
Nadiu jesteś bardzo miła, poradziłam sobie dzięki Wam i tyle. Czy świetnie?? nie jestem pewna, ale cóż może kiedyś bardziej postaram się, prace domowo-ogrodowe nie będą mnie zbytnio obciążać i natchnienie 'pisarskie dopisze /o ile stronka nadal będzie hulała/. Mimo wszystko było fajnie i za to bardzo dziękuję
Smosiu dziękuję Ci bardzo za to, że tak dzielnie i przyjaźnie poprowadziłaś Kawiarenkę. Nie ma co ukrywać, że trafił Ci się niełatwy miesiąc. Wiele niepokojących informacji a i strona też długo nie działała. Mimo to, jakoś "dokładałaś drewienek do kominka" i było nam ciepło i przytulnie. Uściski
"Bo co przećwiczone za młoduuu, to na starość bywa przydatne. Po prostu mam wprawę i talent w podtrzymywaniu ognia wszelakiego: kominkowego, kuchennego /kiedyś, baaardzo dawno temu zanim zostałam zesłana do karceru blokowego /.
A tak poważnie - nie sama, nie ja, tylko my to sprawiłyśmy. Przyjaźnie i sprawnie wyszło, mimo złośliwych trolli na łączach czy innych awarii bo tego chciałyśmy i za te szczere chęci jestem bardzo wdzięczna.
Witam cieplutko
Marcowa czyli wiosenna, no prawie - bo w powietrzu już ją czujemy, a niebawem i zobaczymy:
kwitnące wierzby i leszczyny, pierwsze krokusy i ciut później fiołki.
Zapraszam na herbatę lub kawę przedwiosenną, by umilić czas oczekiwania na piękną Panią Wiosenkę.
Żegnam więc zimę i bukiety jej posyłam /by na dobre ustąpiła wiośnie /:
Witaj Smosiu, witajcie Wszyscy. Na więcej słów mnie nie stać, nie mam nastroju, noce nie spane, samoloty budzą, tyle tragedii wokół, na wszystkich przejściach granicznych...
Trzymajcie się zdrowo.
Rozumiem co przeżywasz, serie 'białych nocy /w kolorowej pościeli/ są mi znane aż za dobrze. Znajoma dawno temu kupowała zatyczki do uszu, jej pomagały.
Zaparzę meliskę z kropelką rumu, jak nie pomoże na sen, to chociaż napięte nerwy rozluźni.
Trzymajmy się nadziei, ona zawsze dodaje otuchy.
Alman, mogę Co jedynie bardzo współczuć, bo to musi być bardzo ciężkie słyszeć za plecami te wszystkie odgłosy. Człowiek zaczyna (chce czy nie) utożsamiać się z tym wszystkim...mocniej odbiera tragedię ludzi.
Oby się wreszcie porozumieli...
Witam także cieplutko Kochana Smosiu
oraz Wszystkich w marcowej kawiarence
Od razu wniosłaś wiosnę a tym samym nadzieję do kawiarenki
Herbatki chętnie się napiję i od razu wezmę tabletkę by rozgonić nadchodzący ból głowy. Regularnie jak w zegarku,ale cóż to znaczy w porównaniu do...
Bukiety piękne,widać wiosnę patrząc w środkowe zdjęcie
Dzisiaj wiosna na full czyli piękna i słoneczna.
Jak musisz łykaj, prześpij ból i myśl tylko o tym, że będzie coraz cieplej i zielono, kolorowo.
Ja pędzę do kuchni, do szorowania i pucowania - muszę doczyścić kąty by wiosną wszystko lśniło i pachniało.
Dużo zdrówka
Dziwne, też od rana miałam dziwnie nachodzący ból głowy, ale na szczescie juz przeszedl :)
Smosiu, idealny początek Wniosłaś nadzieje i to nie tylko słowami, ale Ty masz w sobie jakąś, taką fajną energię. Pasuje mi do Ciebie marzec.
Uściski na dobry start i
Dziękuję:) Jak każdy gość jesteś mile widziana o każdej porze dnia czy nocy.
Ja to jestem dzieckiem letnim a z usposobienia bardziej jesiennym.
Ot taki misz-masz genetyczny.
Witam w marcowym watku.
Jak to ludziska mawiaja"w marcu jak w garncu".U nas niestety ochlodzilo sie i to bardzo ale mamy piekne slonce i blekitne niebo, w nocy minusowe temperatury.Moje wnuki maja "korone" i martwie sie okropnie, pewnie ze szkoly to swinstwo przyniesli.Troche pesymistycznie weszlam w ten marzec, ale coz cieszmy sie z tej nadchodzacej wiosny.
Milego dnie Wszystkim zycze.
Jak fajnie, że wstąpiłaś Basiu :)
Nie martw się, wnuki szybciej wyzdrowieją niż każdy dorosły.
Szkoły i przedszkola to wylęgarnie chorób. Dbaj o siebie :)
Pozdrawiam i posyłam ciepłe słonko
Za Basią powtórzę, w marcu jak w garncu, u mnie szczególnie i tak przez całą zimę. 4 pory roku w tydzień.
Basiu wnuki przechorują, jak to dzieci, nawet nie zauważa. Gorzej z dorosłymi.
Choć moja teściowa jest zaprzeczeniem, 90 lat, po ostrej niewydolności płuc zaraz po udarze, nie miała żadnych sensacji, co więcej ustabilizowała się i najprawdopodobniej zostanie przeniesiona do domu opieki.
Alman współczuję bardzo. Ty chyba musisz mieszkać w pobliżu lotniska wojskowego.
Trzymam kciuki, abyś się wyspała.
Ekkore, nie mieszkam przy lotnisku wojskowym, od normalnego lotniska 15 km... myślę, że może latają i patrolują granicę, może coś dostarczają, może... nie wiem, wiem, że latają cały czas, a w nocy szczególnie... śpię 2 godz. wieczorem, a potem...
Trzymajcie się zdrowo. Mam nadzieję, że przyjdzie czas i ja będę bardziej rozmowna.
Współczuję bardzo, szczególnie, gdy dzieje się źle słyszymy więcej.
Ja słyszę helikoptery, lecące do szpitala, gdy wiem, że może być nocka w pracy. A normalnie są tłem, nawet jak słyszę to nie rejestruję.
U mnie do przyszłego poniedziałku wiosenny tydzień, powyżej 20, a nawet i 30 stopni (dalej nie ma prognozy).
Wiśnie kwitną już wszędzie, drzewa mają nabrzmiałe pąki, chwila i wszystko będzie zielone.
Spokojniejszej nocy, może już niedługo odeśpisz zaległości a my wszyscy odetchniemy.
Każdy koszmar kiedyś mija, musi minąć.
Pa :)
Ekkore to chyba cud, że w takim wieku, po trudnym życiu i ciężkiej chorobie Teściowa zdrowieje??
Pokolenie niezłomnych ludzi, nam do nich bardzo daleko.
Gratuluję, życzę dużo sił i kolejnych pięknych lat w lepszym zdrowiu.
U nas eM zaczyna ostro kichać, pewnie gdzieś go przewiało.
Posiedzi w domu i katar minie, mam nadzieję.
Teraz ostatnia herbatka przed snem i do wyrka, padam na nos i wcale nie przez ostatki - śledzika, bo je dzisiaj odpuściłam zupełnie.
Śpijcie spokojnie :)
Smosiu pieknie zaczęłaś o tych fiolkach, nie mogę przestać o nich myśleć teraz
Jeśli tylko zobaczysz jakieś fiolki, wklej prosze zdjecia, bo tutaj są ciut większe, ale w ogole nie pachna.
Jak zobacze fiolki, to od razu przyjdą wspomnienia a za wspomnieniami zapach tych polskich przepięknych kwiatków
Piekne fotki wkleilas - Pozdrawiam serdecznie w marcu :)
P.S. A to ostatnie przebiśniegi w moim ogrodzie jak ja to mówię, ostatki w Ostatki ;)
dla Nadii
Dziekuje Alman, jestes kochana
Lada tydzień obcykam nasze pachnące ślicznotki.
Na razie, proszę bardzo, sezon 2021:
Dziękuję Smosiu i z niecierpliwością czekam na te z 2022r
Witam w srode popielcowa :)
Tak sie zlozylo, ze wczorajszy ból głowy zamilkł, ale wieczorem pojawiły się delikatne klucia lewego ucha. Wlałam kilka kropel wody utlenionej do lewego ucha i czulam ze sie pieni, wiec w razie czego zakropiłam i drugie ucho, ale tam sie nic nie dzialo. Dzisiaj jest o wiele lepiej, ale kuracje powtórzę zaraz po wpisie, bo jak to się mówi lepiej dmuchać na zimne. Poza tym zdrowa jak ryba jestem, żadnego smarkania czy kaszlu :)
Dzisiaj przypada środa popielcowa, więc czas zadumy i refleksji. Pozwolcie, ze powspominam sobie moja bratnia dusze, która 3 lata temu miała pogrzeb. Byla to kochana i dobra osoba. zostawiła męża i synka. Do dzisiaj ja wspominam i wiele miejsc mi ja przypomina i bardzo tesknie za nia...
Pozdrawiam serdecznie
Współczuję Tobie i osieroconemu dziecku, samotnemu mężowi.
Smutek długo nas dołuje, ale nie to nie jest najgorsze, ta pusta dziura w naszym sercu, która rośnie z roku na rok.
Rozumiem, powoli ból minie a z tym kraterem w sercu trzeba żyć.
To prawda, dziękuję Smosiu.
Cześć :)
dzisiaj później zaglądam, od rana coś - w domu i w rodzince.
Teraz chwilka na zadumę, plany codzienne i te świąteczne.
Nocka podobna do tych almanowych, niespokojna, rwana na kawałki.
EM kichający, ciut obolały, sąsiedzi od świtu w akcji wiosennej rolniczej.
Może odeśpię w dzień chociaż godzinkę.
Teraz już ucichli wszyscy, tylko moje kocurki dokazują: gonitwy, bałagan i łapkowanie wzajemne przed nosami.
Na szczęście słonko ciepłem nas ogrzewa i światłem poprawia humor.
Posyłam i do Was jego promyki na lepszy dzień, na zdrowie.
Witajcie czwartkowo
Wypatruję wiosny w poszukiwaniu jakiś pozytywów, ale jeszcze mało jej za oknem...
Mały ruch w Kawiarence, ale nie ma się co dziwić - nikt nie chce "smucić", dokładać od siebie smutku... Myślę, że powinniśmy być szczerzy i jeśli ktoś potrzebuje coś z siebie wyrzucić czy wykrzyczeć jakiś żal, to powinien to zrobić. Nie uciekniemy od tego. Inaczej się "udusimy".
Dobrego dnia (mimo wszystko)
Masz całkowitą rację Smakosiu. Od pewnych rzeczy nie uciekniemy,trzeba z siebie wyrzucić co trapi i co boli,zwłaszcza ,że dotyczy to nas wszystkich.
Tak, nikt nie myśli o kawkowaniu w Kawiarence gdy wokół tyle smutku i nieszczęść.
Trudne czasy, dla nas i chyba dla wszystkich.
Można pisać, wołać i krzyczeć - bez obaw, nikt nie będzie miał za złe.
Szczerość i odwaga to jedyne co nam pozostało.
Z sercem do serc a może i te najtwardsze zmiękną
Podobno ma to wszystko potrwać do 6 marca, ano zobaczymy.
Jak najszybciej, nawet dziś niech to kończą. Trudno patrzeć na bestialstwo bezrozumne.
Witam w 3 dzień marca
Na zewnątrz coraz bardziej jasno,coraz bardziej wiosennie. Potrzeba nam takiego klimatu by zażegnać wszelką ospałość i napady depresji po tym wszystkim co się dzieje.
Wczoraj oficjalnie zaczął się post. Mam nadzieję,że przez te 40 dni uda mi się zrealizować to co zaplanowałam.
Pozdrawiam serdecznie i napiszcie co u Was.
40tu dni to ja nie wytrzymam, pewnie złamię zasady postu i pokuty, trudno słaba jestem jeśli chodzi o pokorne wypełnianie nakazów.;((
Za Ciebie trzymam kciuki, bo kto jak nie Ty ??
Mocne przytulasy ślę
Dziękuje Smosiu
Mam nadzieję,że wytrwam dla własnego dobra. Tak pojechałam ze słodkościami na ten karnawał,że tu i ówdzie wyraźnie przybyło. Nawet mężowski mi to wczoraj wytknął Poza tym dla lepszego samopoczucia. A siły muszą być,bo porządki czekają by zrobić wokół domostwa i w nim. Okna nie myte jak w grudniu,aż się proszą,ale to dopiero jak będzie cieplej.
Powiedz Mężowi, że kochanego ciała nigdy za dużo - milsze i cieplejsze od wystających kości.
Ja to chyba sobie wielki tydzień 'wyzeruję - tyle wytrwam bez słodyczy, nawet cukier odstawię, alkohol też bez problemu.
Lubię sobie wieczorkami czasami sączyć, czy dolać do późnej kawy likier, poprawiam krążenie i humor. Bez tego też przeżyję.
Ja mam zawsze postanowienie wielkopostne. I w ten sposób zawsze wytrwam.
U mnie to zero alkoholu do Wielkanocy. I zero słodyczy- to akurat nie jest wielkim wyzwaniem teraz, bo rzadko jem. Ale zdarza się, to teraz nie będzie.
U mnie postanowienie ''tylko'' zero słodyczy. A to wyzwanie to nałóg niestety Nie będzie łatwo,ale muszę się spiąć dla głównie dla zdrowia. Alkoholu nie piję,więc mi to nie robi. Nie lubię piwa,drinków też nie bardzo,jedynie grzane wino z przyprawami,ale to też nieslychanie rzadko.
Ja lubię alkohol. Za jegi smak. Nie umiem się upić, bo wcześniej mam dosyć, wtedy przestaje smakować i kropla więcej nie wejdzie. Nawet w głowie mi nie zaszumi. Piję tylko w weekendy (jeżeli już) i na wyjazdach.
Piwo rzadko, nie lubię, bardziej dla męża, którego to jest ulubionym napitkiem.
Moim ulubionym jest wino i mocne alkohole pędzone na owocach.
Wódki nie lubię, bo zimna smakuje niczym. A cieplej nikt nie chce pic.
Tak, alkohol musi smakować, by dawał nie tylko szumek w głowie - wina, te bąbelkowe też i niektóre piwa lubię.
Mocne trunki zbyt 'szczypią i drażnią gardło - nie pijam ich nawet gdy wznoszą toasty, zamoczę dzioba i zostawiam.
Czekam na moje wino ciemne, gronowe - 2ga fermentacja buzuje. Za parę tygodni może posmakujemy??
Witam czwartkowo
znowu słonecznie i pogodnie.
U nas już lepiej - eM zdrowieje, nie kicha, humor lepszy i apetyt też.
Podsuwam co mogę, by nabrał sił /do pracy ktoś musi zarabiać - rachunek za zimowe ogrzewanie lada miesiąc/.
Jak u Was?? paca, dom i rodzinne obowiązki?
Rozumiem, jak znajdziecie chwilkę, wstąpcie.
Trzymajmy się;) bo ciepła wiosna już blisko
Dopisano 2022-3-3 12:24:33:
Co za 'paca mi wlazła pod łapy??Mrówcza praca, nawet ta niepłatna, domowa czy rodzinna.
Witam w ten marcowy poranek.
Do kościoła wczoraj nie dotarlismy, Msza jest za wcześnie, w stosunku do tego jak wracamy z pracy. Ale post był.
Wczoraj upiekłam moją ulubioną frytkownice bezolejową na kuchence.
Nie wiem jakim cudem włączyło się grzanie - pokrętło trzeba nacisnąć i przekręcić.
Jest opcja, jeszcze mniej prawdopodobna, że grzało kilka dni. Ale wtedy się świeci na czerwono, nie da się przejść obojętnie. A nie gotowałam od niedzieli na kuchni.
I jest to stanowisko, którego nie lubię, wolniej się rozgrzewa, używam tylko w razie konieczności.
Chciałam kupić nową frytkownicę, ale takich już nie ma. Przyjdzie się pożegnać ze skrzydełkami i wołowina po tajsku, trzeba będzie przerzucić się na pieczenie lub garnek.
To jest właśnie złośliwość rzeczy martwych, włączane nam na przekór, na złość.
Może znajdziesz gdzieś podobną?
Do nas bezolejowe dopiero wchodzą, jak spłacimy raty pralkowe, tivi, to może kupimy.
To i za Ciebie trzymam kciuki, trwaj w postanowieniach postnych - na zdrowie, dla spokoju ducha.
Pozdrawiam
Ja mam jeszcze dwie inne, hehehe.
Pierwsza, kupiona, aby robić rzeczy delikatne, bo obrotowa rozwalała ryby np.
I ta jako airfryer kompletnie się nie sprawdziła (bo to combo ileś tam w jednym), za to jest najlepszym małym piekarnikiem. Wszystko w tym robię, co się mieści do środka.
Druga jest elementem składowym domowego grilla, używana rzadko, bo mimo wszystko lepiej nam smakowało z obrotowego tefala. Teraz trzeba będzie się do niej przekonać.
Jako, że stopił się tylko plastik zewnętrzny, nie dotarło do połączeń elektrycznych, mąż powiedział, że zaizoluje taśmą i powinno działać.
Na wszelki wypadek będę próbować na zewnątrz.
Smosiu polecam bardzo airfryer, naprawdę przydatna zabawka. I ile zdrowsza.
W Stanach już nawet piekarniki mają funkcje. No ale nie będę wymieniała.
Bo tak naprawdę to nic innego jak termoobieg, tyle, że o większej mocy i sile nadmuchu.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
odliczałam, odliczałam i wreszcie jest ostatni dzień pracy tego tygodnia. Sporo miałam zamieszania i dużo emocji dlatego marzyłam o piątku.
Muszę dzisiaj pójść do fryzjera, bo mam umówiony termin - nie chce mi się.
Zakupy zrobiłam wczoraj więc na szczęście nie trzeba będzie marnować czasu na kręcenie się między regałami.
Plany obiadowe mam skromne - kalafior z masłem i bułka tartą
Jak się czujecie? Co u Was?
Dobrego dnia
Witam piątkowo :)
Kiedy zleciał ten tydzień??, jak we śnie, zamieszanie i nerwy wywalają wszystko 'w kosmos. Od paru dni uciekam do kuchni, czyszczę, zmywam i układam.
Plany dzisiaj głównie zakupowe, bo nawet nie wiem kiedy mąkę i niektóre kasze, makarony zjedliśmy.
Strasznie to wszystko pogmatwane, łapię się na tym, że unikam kanałów informacyjnych, wyciągam stare filmy, odkładane przez lata i oglądam ile wlezie, jak obowiązki pozwolą.
Alman napisz coś.
Basiu jak zdrowie wnusiów??
Mariola pamiętasz nas jeszcze?
Alidab my tutaj czekamy na wieści - każde.
Dobre myśli i pozdrowienia posyłam
Ja część zakupów zamówiłam do odbioru, na 9 będą. Wszystko to co nie trzeba sprawdzać czy nie zepsute, połamane itp. Przynajmniej ja nie muszę biegać po sklepie i szukać. Zostanie zawsze mniej.
Zaraz zamówię ziemię, tu muszę zapłacić za dostawę, ale ile nie zamówię to przywiozą za tą samą cenę 8 dolarów, to tak jak w Polsce 8 złotych. Dołożę też wodę, będziemy dźwigać tylko do garażu wszystko.
Przerażają mnie ceny paliwa. Tak drogo nie było jeszcze nigdy, co kilka dni idzie w górę. W Kalifornii w zeszłym tygodniu było ponad 6 dolarów, ale oni zawsze mieli drogo. U nas zaraz sięgnie 4. Gdzie te czasu, że płaciliśmy 1.6 dolara (to najmniej było, ludzie pamiętają jeszcze w centach). Cena za galon, nie litr.
Teraz mleko tańsze od paliwa, no chyva, że kupujesz Eco i bez laktozy, to wtedy taniej po nie pojedziesz, hehehe.
Wczoraj tankowaliśmy - auto firmowe, na gaz więc o wiele tańsze od benzyniaków. Ceny 6 zł z hakiem i coraz bliżej 7miu.
Gaz prawie 3, a kiedyś ok. 1,50 zł.
Tak to jest, gdy szaleją ambicje ponad miarę a nikt nie ma sił lub środków by je stłumić w porę.
Fajnie, że weranda prawie gotowa, pochwal się fotką kiedy ją urządzicie.
Hej. Smosiu, żyję, jestem os.... i niewyspana, wisimy wszyscy na telefonach, w centrum Kijowa kuzynka mojego M przebywa, jest sama, nie chciała opuścić domu... Nie dość, że wojna, to jeszcze durnie ostrzelali bloki obok elektrowni atom. jak to wszystko p....... to po nas.
Trzymajcie się. Pozdrawiam wszystkich bez wyjątku.
Alman, to nie p..
Chcą nas odsunąć i zastraszyć, jak to mają w zwyczaju.
Ekipy ros-ukr. pilnują elektrowni.
Nie bój się, 2giego Czernobyla nam nie urządzą.
Mam nadzieję, aż tak wredni chyba nie są??
Koszmarna ta ogólna bezsilność - nie ma sił rozjemczych, nie ma sił nacisku by to zakończyć. Jak na 21szy wiek, to straszne zacofanie w tej sferze panuje.
Pozdrawiam
Smosiu, dziekuje dzieci czuja sie juz calkiem calkiem,ale zeby za dobrze nie bylo to "maly"zlamal sobie palec u nogi.Zdrowa jest tylko moja corka, bo jej maz tez zachorowal i wszystko na jej glowie.
My odpukac tez zdrowi jestesmy czego Wam rowniez zycze.
Witam w pierwszy piątek
Wstałam jak zwykle o 5:30 ,patrzę za okno a tam śnieg pruszy.Spokojnie sobie zlatuje z nieba. Na dworze był niezły mróz ,choć teraz jest +1
Jak się czuję..żywię nadzieję,że wkrótce to wszystko się skończy. Nie może dłużej tak być, by niewinni ludzie,malutkie dzieci przechodziły przez takie piekło i w imię czego,bo jakiś szaleniec chce zagarnąć ich kraj.. I to nie pierwszy raz,już 8 lat temu próbował.
https://wielkiezarcie.com/forum/34636428
Poza tym wciąż pozostaje sprawa koronawirusa.Przecież nie zniknął.Ludzie dalej chorują. Niestety wirus dopadł mojego tatę.Już 3 tygodnie kaszle,a przez 10 dni gorączka go trzymała na prawie 40 st. Zużył serię antybiotyków a teraz bierze drugą. Na szczęście trafił na dobrego doktora,który go wsłał na RTG i wyszło zapalenie płuc,choć osłuchowo nic nie było slychać. Gdyby nie szybka interwencja niewiadomo jak to wszystko mogłoby sie skończyć.
Już 11:00. Za chwilę jadę na zakupy. Na obiad dziś zębacz Ryba,którą córka kupiła w Biedronce jadąc z pracy. Prawdę mówiąc pierwszy raz w życiu będziemy ją jeść,ba nawet wcześniej nie słyszałąm o takiej Czytałam jednak,że dobra i dietetyczna Do tego sporo surówki z kiszonej kapusty i po ziemniaku.
A co u Was?
Ja miałam raz zębacza. Mrożone dzwonka.
Był tak nasączony wodą, że po rozmrożeniu zostało dziwnie mało ryby. Po usmażeniu smakowało średnio, nigdy więcej nie kupiłam.
A ja znalazlam takie cos:
https://www.youtube.com/watch?v=uXue85-qxSY&t=650s
U nas norma: dyskusje, nerwy i czekanie na opamiętanie.
Nie narzekam, bo wszyscy zdrowi i możemy spokojnie pracować, gotować i żyć, no prawie spokojnie.
Tak, pamiętam Bahusa i dyskusję, dość burzliwą o Ukrainie.
Wnioski?? dla świata miażdżące a wkurzające dla nas - zmarnowane lata i tyle.
Mrówki pracują, budują a oszołomy lekką ręką wszystko burzą.
Mam żal do wielkich tego świata za ich ślepotę, naiwność i chciwość.
Znowu nakręcam się niepotrzebnie, nic to nie da - tylko koszmary nocne przywołam :
'za którymi już dawno opadły piaski czasu" -Diuna I cz.
Smacznego rybkowania /1sze słyszę o takiej rybce/.
Hej, tydzień przeleciał nie wiadomo kiedy.
Dzisiaj mam znowu wolne, a i tak pracowałam ponad ustalony limit godzin.
Przychodzi elektryk, będzie instalował światła i wiatrak na zewnątrz. Potem wykończenie dachu od środka (żeby miał sufit), boczne ściany (siatki). I będzie gotowe, radość siedzenia na dworze, bez palącego słońca i gryzacych owadów. Już się nie mogę doczekać.
Może trochę ogarnę ogródek w weekend. Wyrzucę kompost ze zbiornika, będzie można robić nowy. Tylko trzeba będzie się przyzwyczaić do zbierania odpadków.
I tyle u mnie. Nie wiem co na śniadanie, nie wiem co na obiad. Zaraz wymyślę.
Witam w sobotę :)
Myslalam,ze bede ostatnia a tu prosze spiochy jeszcze smacznie spia, albo juz od rana pracują i nie mają czasu :)
U nas pogoda raczej deszczowa, skora do ziewania i spania niż do działania. Chyba zaraz zrobię sobie kawę, bo troche do zrobienia jest:)
Ktos chetny do towarzystwa? :)
Wczoraj zrobilam hot dogi, tylko parówka była kupna, reszta sama robiłam i okazalo sie ze na drugi dzień lepsza niż w pierwszym ;) Ciasto zrobiłam z przepisu na parówki w cieście i wyszły wyśmienite. Fotki nie ma bo zbyt szybko zniknęły
Pozdrawiam serdecznie :)
P.S. Przesyłam kilka fotek z ogrodu ( kot nie mój, ale zwiemy go lampart)
Witam sobotnio
Krokusy zachwycają ale "lampart" zrobił im dużą konkurencję. Jest naprawdę przepiękny a do tego te zielone oczy
U mnie też kawa a do nie suszone figi. Chwila przy gazecie z muzyką w tle i może się zmobilizuję do czegoś bardziej konkretnego....? Powinnam wymyć okna
Dobrego dnia
Jak to okna, już teraz - poczekaj na lepszy, cieplejszy czas.
Nie warto pucować szyb kiedy deszcz i dymy kominowe ciągle brudzą.
Do kawy i ogrodu, w takim towarzystwie i tle kwiatowo-kocim, ja zawsze chętna.
Piękny, bystre oczy a futerko wyjątkowe, takiego nigdy nie spotkałam.
Jeśli miałaś to ciasto drożdżowe, o którym myślę - jest super. Piekłam chyba parówki lub inne kiełbaski w nim, muszę to powtórzyć. Dzięki za przypomnienie.
Fotki wstawiłaś tak piękne, że kulinaria mogą 'pozostać w sferze wyobraźni.
Wołają mnie do kuchni - soczek czeka na degustację /czyli na pochwały, by eM nie stracił zapału do następnych wyciskanek/ i szpargały kuchenne muszę wyszorować.
Kiedy u nas będzie tak kolorowo i pięknie??
Witam :)
późno, jak to przy rodzince - kawka, gadanie i nerwy też, wiadomo każdy ma już dość rozwałki, chaosu i wiadomości coraz gorszych.
U nas wszyscy zdrowi, na straszeniu i lekkim osłabieniu eM skończył.
Młodzież u nas bardzo rozwojowa - weselisko kolejne szykują, łapcie starzy za portfele i pomagajcie w urządzaniu kolejnych mieszkań czy domków.
Trzymam się dzielnie i odganiam problemy wałkiem czy łyżką - apetyt u mnie rośnie w stresie. Do wakacji będę już o 2a numery większa.
Poza tym szaro i zimno, po krótkim ciepełku śladu nie ma.
Trzymajcie się zdrowo
Witam sobotnio.
U mnie dzisiaj letni dzień będzie.
Nowa gofrownica wypróbowana, zapraszam na gofry. I kawę do tego, cappuccino, latte, espresso co kto sobie życzy.
Maszyna jest nieziemska, porównywalna do dezala.
Gofry chrupiace, puszyste.
I okazało się, że podwójna. Na co nie zwróciłam uwagi kupując. Czyli drugie gofry w prezencie, hehehe.
Ekkore, ja tez bylam zmuszona do kupna nowej gofrownicy, bo tamta mi dymila, ale koniecznie chciałam w prostokąty, żeby miała wyjmowane blaszki i powyżej 1000 vat.
Sobie wyobraź, ze znalazlam z 1200V, ale jak przyszła wydala mi sie dziwnie długa. Okazalo sie, ze gofrownica jest nie na 2, lecz na 4 gofry od razuTez tego nie zauważyłam od razu, no ale widocznie tak miało być :) Za to szybko się piecze, za jednym razem masz 4 gości obsłużonych Pozdrawiam :)
Kochani witam w końcu w otwartej kawiarence w niedziele :)
Tyle czasu remont byl, albo niewiadomo co, ale najważniejsze, ze juz jest wszystko w porządku i można skreślić kilka slow - stesknilam sie za Wami babeczki, co u Was?
U mnie w ogrodzie przebiśniegi już przekwitły, żonkile dzielnie się trzymają a pierwiosnek dopiero co zakwitł :)
Robi sie naprawde wiosennie :)
Kochani życzę Wam przyjemnej i rodzinnej niedzieli :)
Witam 13 marca
Ja też się stęskniłam,a jakże. Tydzień czasu bez Was to jak rok
Dobrze,że strona wróciła ale czy na długo? Hm,ważne ,że jest.
Pozdrawiam Wszystkich Odezwijcie się. Smosiu ''Marcówko'' nasza,mam nadzieję,że jesteś,że wypatrywałaś. Wracaj z dobrą kawusią i lepszym humorkiem,wszak trzeba go sobie poprawiać ,a gdzie jak nie tu?
Już jestem, odpaliłam i nie mogę nadal uwierzyć w ten kawiarenkowy c u d.
Bravo, przytulasy i cmmmoki wirtualne by nasze Połówki czy Połowinki nie zazdrościły - za wierne czuwanie i naprawianie łączy.
Już powoli traciłam nadzieję a tu proszę, 13ka jednak dla nas szczęśliwa, oby na zawsze.
Kawusię dopijam, potem plany kuchenne i roślinne.
Witam. Tęskno było za Wami. Wiosna, choć nocą mroźna, ale jest. Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie.
Jakie piękne tulipany,moje ulubione kwiaty. Podobają mi się w każdym kolorze,a te żółte jak prawdziwa wiosna zwiastująca nadzieję i kojarzące się z Wielkanocą.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Oj i to baardzo tęskno, błąkam się po sieci i domku jak błędny 'rycerz.
Piękne kwiatki, od razu wiosnę przyniosły do chłodnych dni i mroźnych nocy.
Jeszcze ciut, ciuut i nocki też pociepleją, tak nam obiecali.
Piękne tulipany, a te żółte to jeszcze mają właściwości przeciwrakowe :)
Śpiochy już dawno wstały, i dzięki za kawusie, obie doleciały.
Pyyycha
A z goframi podwójnymi to już rozpusta.
I jak tu pościć - nie da się, przy takich kusicielkach.
8 marca uciekł, ale nie damy go sobie tak całkiem odebrać - nasze Święto i trzeba je święcić.
Życzymy sobie:
dużo szczęścia rodzinnego
i wużetowego - udanych ciast, pysznych obiadków i rewelacyjnych imprez
zdrówka też a z nim i gotówka przyda się.
Kochane Kobiety! bądźmy zawsze uśmiechnięte, radosne i życzliwe dla siebie a wszystko powolutku ułoży się tak jak w marzeniach.
Przytulam mocno
Dziękuję Smosiu
Ja też chciałam Ci pożyczyć wszystkiego najlepszego. Nie tylko z okazji Dnia Kobiet,ale także z okazji 9 rocznicy pobytu na Wielkim Żarciu
Za rok będziesz świętować dekadę tutaj,o ile nic się nie zmieni,bo przecież ostatnimi czasy wużecik nam ucieka ,a nam pozostaje tylko czekać i mieć nadzieję,że wróci
Tak czy siak najlepszego
Dolaczam sie do życzeń i wszystkiego dobrego :)
Jaka piękna różyczka - wyjątkowa w kolorze i delikatna jak ze snu.
Dziękuję serdecznie kochana, Tobie zawdzięczam wiele wzruszeń, refleksji na temat życia i wyzwań jakie przed nami stawia każdego dnia.
Fajnie tu być z W a m i wszystkimi :)
Smosiu, ale mnie zaskoczyłaś, aż poczerwieniałam jak pomidor, który spadł wprost z tyczki do fartuszka ogrodniczki
Dziekuje kochana, dobrze wiedzieć, ze to co pisze do kogos to trafia
Pięknie dziękuję
Taki bukiet to spełnienie marzeń każdej dziewczyny, bajecznie kolorowy.
Jak ten czas leci, 9 latek i to bez nuuudy, ciągle coś ciekawego i nowego odkrywam.
S u p e r
Nie tylko nowego odkrywasz,ale i tworzysz
Jak miło, fajnie gdy wzajemnie dodajemy sobie sił i podsuwamy pomysły:)
Cześć. Po tak długiej, z dobrowolnością nie mającą nic wspólnego, przerwie.
U mnie smutny tydzień. Teściowa zmarła w zeszłą niedzielę.
Wczoraj wyprawiłam męża na pogrzeb, będzie we wtorek, już jest w Amsterdamie i idzie na samolot do Wrocławia.
U mnie zmiana czasu dzisiaj, więc dopiero przed 6 rano jest (wg starego), niby wczoraj wstałam sama o tej samej godzinie, ale teraz to pewnie z godzinka by się jeszcze przydała. Ale mąż mnie zbudził wiadomością, bo już 6 (na telefonie ma amerykański czas).
Boję się środy, bo wtedy muszę wstać o 3 rano wg starego, nie wiem czy organizm da radę już się przestawić. Ale mam motywację, aby wszystkie zegary pozmieniać dzisiaj, hehehe.
Po letnim tygodniu, było 30 stopni nawet, wczoraj spadek temperatury, dzisiaj do poniżej zera. Do tego wiatr huraganowy w nocy, kilka razy chodziłam sprawdzać czy koce jeszcze są (opatulilam figi, żeby nie zmarzły po deszczu, taka mokra ziemia, gdy wszystko zaczęło się budzić do życia, mogłaby uszkodzić).
Teraz kawa, a potem śniadanie. Dzisiaj rozgrzewająca owsianka będzie. Czuję, że tego mi trzeba.
Ale nie mam pojęcia co na samotny obiad, muszę wymyślić coś.
Współczuję bardzo.
Przeszliście tak trudny czas, już myślałam że najgorsze za Wami, niestety myliłam się. Nigdy nie wiadomo kiedy kolejne wyboje los nam zgotuje.
Pozdrawiam serdecznie.
Dbaj o siebie, może pomyśl o drzemce w ciągu dnia, by kondycyjnie wytrzymać w pracy i domku.
Godzinka po obiadku nieraz stawia na nogi i ratuje przed wypaleniem.
W pracy nie da się spać. Zresztą ja nie potrzebuję snu w dzień, prędzej pójdę wcześniej spać.
To było do przewidzenia, że teściowa odejdzie. Tylko pytanie kiedy. Myślałam, że doczeka swoich 90 urodzin w listopadzie. Ale widocznie poprawa była ta ostatnią.
Ale tak naprawdę to wybawienie. Być 2 miesiące przytomnym przez większość czasu i nie mieć nikogo z rodziny przy sobie to odzieranie z ludzkości (ale to każdy ciężko chory, umierający tego doświadcza przez covid). Nie chciałabym dla niej życia na leżąco, gdy tylko oczami mogła ruszać. Wystarczy ciężkie syberyjskie dzieciństwo, niech już starość była lżejsza.
Witaj Ekkore
Przede wszystkim wyrazy współczucia..Jednak najgorsze się stało. Mąż pewnie nie podejrzewał,że w tak krótkim czasie odwiedzi rodzimy kraj. Takie życie...Dobrze,że udało mu się zdążyć przylecieć. Mój kuzyn z Kanady,jak zmarł mu ojciec nie zdążył załatwić wolnego. Nie ma się jednak co dziwić ,3 dni to bardzo mało. Jego mama też jest już w słusznym wieku, bo ma 89 lat,no i ze zdrowiem ciężko.Niedawno wróciła ze szpitala,ale jest bardzo słaba i wymaga stałej opieki.
Wolne to najmniejszy problem był. Wziąłby nawet bezpłatny w razie czego.
Najtrudniej było kupić bilet na samolot.
Prawie 2 godziny siedział, szukał.
Gdy już się wydawało, że ma- miejsca już nie było. Stres nieziemski.
I tak leci do Polski normalny przedział czasowy, ale wracać będzie 35 godzin, z noclegiem po drodze. Ale to już na ostatnim etapie, gdy nie będzie potrzebował ważności testu.
No i cena podwójna tego co płacił za lot w lutym. Ale to nieważne, jakoś damy radę.
Witam , długo mnie nie było ale kiedy chciałam wejść to właśnie stronka nie działała . Od kilku dni u mnie jest słonecznie wiec od razu inne chęci do życia .
Ekkore wyrazy współczucia .
Postaram sie może jutro wpaść na dłużej bo dzis za chwilkę mamy mieć gości . Przyjeżdzają prosić na wesele .
Tez sprobuje cos jutro Wam wiecej napisac.Mariola tez mam goscia.......Corone: Nie wiem dlaczego........z wnukami nie mialam kontaktu,albo Luby przyniosl cos ze sklepu, albo moja sprzataczka( tez to przerabiala).
Teraz zdycham, okropny kaszel i wysoka temperatura..
Ekorre wyrazy wspolczucia.
Basialis badz silna, myslami jestesmy z Toba Wyjdziesz z tego o wiele silniejsza
Basiu dbaj o siebie, wygrzewaj kości i wzmacniaj organizm dobrym rosołkiem, sokami czy herbatkami ziołowymi.
Będzie lepiej, powolutku przejdzie kaszel i gorączka.
Pozdrawiam serdecznie :)
Basiu współczuję,że dopadło Cię wirusisko. Najważniejsze teraz wyleżeć i wyleczyć. Mój tata też niedawno przez to przeszedł. Wirus dobrał się do płuc,ale w porę dostał antybiotyki. Prawie miesiąc ''męczarni'',ale dziś już wszystko dobrze. A zaczęło się od wysokiej na 40 st gorączki,potem okropny kaszel. Warto zrobić rtg płuc. Gdyby nie to,nie wiadomo jakby dalej się to potoczyło,bo osłuchowo nie było słychac nawet szmeru.
Warto więc wykonać,nawet jak się wydaje ,że nie ma takiej potrzeby. Życzę Ci zatem abyś jak najszybciej wróciła do zdrowia i posyłam serdeczne pozdrowienia
Basia trzymam kciuki, aby poszło jak najlżej w domowych pieleszach.
Wszystkim serecznie dziekuja za "dobre slowo"Dwa dni przespalam i dzisiaj jest juz znacznie lepiej.Gorzej bylo z gotowaniem bo bardzo slaba jestem a Luby nie ma o tym pojecia.
Dobrej nocy zycze.
Przykro mi z powodu utraty teściowej, mam nadzieje ze tam gdzie poszła będzie jej o wiele lepiej.
Witam po niedzieli :)
co szybko zleciała, zbyt szybko.
Było ciepło, słonko nas ogrzewało, *pizza wyszła rewelacyjna a wieczorem eM zaczął narzekać na ból brzucha. Przeszło mu, ale wieczór był do bani :(
*Drożdże pokruszyłam, posypałam cukrem i zalałam ciepłą wodą z solą! - dokładnie! rozpuszczoną, potem wsiałam mąkę /krupczatka+ 00 do pizzy/, dodałam kawałki masła i olej,pieprz czosnkowy.
Nie tak mnie uczyli,bo sól nie powinna 'gasić drożdży, a wyszło super: cienka i chrupiąca pizza, jaką lubię naj, naj.
Czas na kolejną rundę wokół domu, drobne przycinki i porządki, potem kuchnia i może powtórka z bułeczek serowych /mix: buchty maślane Megi + zroślaki serowe wg Bahati/.
A wiecie może coś o książce Bahati??
Wydała ją czy jeszcze nie?? - chętnie kupiłabym, nawet parę sztuk.
Życzę nam udanego i ciepłego dnia
Cześć Smosiu
Ja się przmierzam do zrobienia chaczapuri.Co prawda nie dziś ale w najbliższym czasie. Nie wiem tylko gdzie zdobyć odpowiedni ser. Gdyby jednak nic z tego,to zrobię z fetą i mozzarellą.Wyczaiłam już przepis
O książce nic nie wiem,może Bahati coś wspomni?
Jak już zrobisz, to pochwal się efektami.
Bahati na fb wspomniała o gotowym projekcie i cisza, może zwleka aż minie zawierucha?? właściwie dwie :((
Cześć porannie.
Mąż doleciał spokojnie.
Za niedługo odbiera tatę z domu opieki, do środy. Wieczorem w środę wraca do Wrocławia, w piątek na samolot.
Też mam nadzieję, że teściowej lepiej w tym nowym życiu. Teraz tylko my musimy się z tym pogodzić i zaakceptować.
Po zmianie czasu jest teraz po 7 rano i dalej ciemno. Ale za to wieczorem do 8 jasno.
Zaraz idę odpakować figi, jak tylko jaśniej się zrobi, niech łapią słońce.
W jakiś sposób toaleta nam przecieka, pufa na okrągło od miesiąca. Nic nie wylatuje ze zbiornika, nigdy nie udało mi się podejrzeć, gdzie to jest, bo jest puf, puf i cisza.
Myślę, że wężyk napuszczający wodę do zbiornika nie domyka się i popuszcza wodę do zbiornika (czyli rezerwuar ma te kilka łyków wody więcej co kilkanaście minut). Niby jednorazowo niewiele, ale w skali miesiąca to już jakiś tam wydatek. Wcześniej nic z tym nie robiłam, bo nie wiedziałam co, nie chciałam mężowi głowy zawracać jeszcze tym, ale zobaczyłam rachunek za wodę, jest wyższy niż w okresie świątecznym, a przez trzy tygodnie byłam sama. Będę zakręcać wodę... jak wróci wymieni część albo całości.
Witam w nowym tygodniu i wreszcie "na łączach"
Sporo u Was się dzieje. Tak na szybko przeleciałam Wasze wypowiedzi, bo trochę czasu brak.
Ekkore, mam takie wewnętrzne przekonanie, że "na drugą stronę" odchodzi się w nagrodę... Trzymajcie się.
Smosiu, u Ciebie 9 rocznica "pyknęła". Gratulacje i cieszę się, że jesteś
Basiulis, jak się dzisiaj czujesz? Życzę żeby Ci szybko wszystko minęło. Wracaj do pełni sił.
Chciałam Wam podziękować za poruszenie tematu sprzętu typu airfryer. Nie miałam pojęcia co to więc szybko sobie "wygooglowałam" i nagle "bingo"! Potrzebowałam prezentu urodzinowego dla Połówka i już teraz mam On lubi sobie coś upichcić żeby nie zapychać się gotowcami a nie miał w tym wynajętym mieszkaniu piekarnika więc teraz cieszy się swoim prezentem. Jak się jest daleko od domu, to czasami po pracy nie ma człowiek ochoty na gotowanie ale przy tym urządzeniu, to sama przyjemność, bo obiad jest w 20-30 minut. Kupiłam ten mniejszy Philipsa za 550 zł. Dla dwóch osób też pojemność dobra więc dzięki Wam mam udany prezent
O sytuacji na dworcach i na świecie już nawet nie będę wspominać... Ludzie jeszcze jakoś sobie radzą, ale te zwierzęta...
Za oknem póki co chłodno ale słonecznie i już powoli przyroda zaczyna się budzić do życia.
Trzymajcie się
Witam ,
kolejny zakręcony tydzień . Biegam i ciagle brakuje mi czasu . A tu jeszcze moje szczęście ma w niedziele urodziny i wypadało by zrobić tort a ja w tym roku kompletnie nie mam pomysłu co tu zrobić a do tego jaki smak . Przeglądam przepisy i jakoś nic mi nie wpadło w oko . Oglądam tez gotowe opłatki i chyba na tym się skończy tylko wybór jest tak duży ze tez nie wiem na co się zdecydować . Mały tez ma szalony tydzień kolejna cześć egzaminu do bierzmowania , próbne egzaminy i jeszcze konkurs matematyczny a do tego klasówki, kartkówki i mnóstwo pracy domowej . Może uda nam się to wszystko przeżyć . Jak będzie słońce to będzie dobrze .
TORT kiedyś wyszedł mi superowy z 'Kukułki wg Bogdzi.
Trochę pracochłonny, ale jak 1ną warstwę zastąpić gotowymi biszkoptami /ja miałam podłużne, chyba lidlowe/ to idzie szybko.
Polecam, aż mi ślinka cieknie na samo wspomnienie
Moja kocia fundacja z Warszawy przygarnęła w tym momencie 8 kotów z kijowskiego schroniska, te wygrały los na loterii, bo schronisko następnego dnia było ostrzelane plus wczoraj dostali jeszcze 4 od pani, która zbierała u siebie bezdomne koty i starała się im pomóc.
Psia fundacja jeździła na granicę i odbierała cały "ładunek" dla innych organizacji. Ktoś po stronie ukraińskiej organizował dostarczenie do granicy.
Ale to kropla w morzu, bo nie przygarną wszystkich, przecież mają jeszcze polskie koty do ratowania.
Bardzo miło ten czas zleciał i to nie wiem kiedy.
Ja dziękuję za cierpliwe pocieszanie i zachęty do udzielania się na forum.
Witam w piękny sloneczny wtorek
Jest tak ciepło,że można w swetrze chodzić
Oby już to ciepelko zostało,bo ceny opału zwalają z nóg. Zresztą nie tylko tego.
Zostały mi ziemniaki z wczorajszego obiadu i zamierzam je wykorzystać do pierogów... no właśnie,jak je nazwać.Ostatnio w necie ostra dyskusja,zamiast ruskich ukraińskie? A Wy co myślicie na ten temat? Jesteście za tym by ''przechrzcić'' czy dalej pierogi będą po prostu ruskimi. Ostatnio stojąc w kolejce do kasy klientka poprosiła o wódkę,a ekspedientka mówi:droga pani,ale to ruska,a to nie biorę!'' Zastanawiałam się stojąc za nią czy mam odnieść musztardę rosyjską,ale ostatecznie kupiłam,bo lubię..
Witam. Czytam Was od czasu do czasu, pisać nie będę, by nie psuć Wam nastroju, bo... Wy żyjecie jednak w innym świecie niż ja, jesteście dalej od prawdziwych problemów, które ja obserwuję, czasem z bardzo bliska /moje dzieci bardzo udzielają się czynnie i organizują pomoc uchodźcom w różny sposób/.
Raczej tego nie będziecie w stanie zrozumieć, zwłaszcza osoby mieszkające poza Polską.
Trzymajcie się zdrowo i bezpiecznie.
To przede wszystkim chciałam napisać, a napisałam w innym temacie.
źródło net:
"Czy pierogi ruskie są ruskie?To z Ukrainy pochodzą popularne u nas pierogi ruskie. Określenie wzięło się nie od Rosji (tam ruskich nie uświadczysz), a od Rusi Czerwonej, historycznej krainy na południowo-zachodniej Ukrainie oraz w południowo-wschodniej Polsce".
Podziwiam wszystkich wspierających uchodźców, tyle pracy i poświęcenia każdego dnia i nocy.
U nas tylko nieliczni dostali schronienie a sklepy ustawiły wielkie kosze na dary dla potrzebujących. Klienci chętnie dzielą się swoimi zakupami, ile kto może.
Poza tym powietrze jest 'gęste, napięcie wisi nad głowami, samoloty często przelatują i przypominają o tragedii.
Na szczęście słonko świeci i dodaje otuchy. Może niebawem wszystko co złe minie i wrócimy do normalnego życia.
U nas w normie zdrowie i kondycja, nie mamy czasu na rozmyślania - wczoraj nawet tivi nie włączyłam, dopiero eM późno zapuścił ulubionego Bonda, ze 'śliczną wiolonczelistką i oglądał, ja padłam na nos.
Pozdrawiam :)
Co do ukraińskich pierogów -
jadłam w bufecie kiedy dokształcałam się podatkowo:
farsz był z kapustą i ziemniakami, bez sera białego i chyba bez cebuli, nie pamiętam już.
Bardzo smaczne, ale inne niż znane ruskie.
ruskie to ruskie i niech takie już zostaną
musztarda rosyjska tylko z nazwy, produkcja chyba nasza ;)
Goplano u nas też dzisiaj cieplutko i można w samym swetrze chodzić :)
Pierogi ruskie to inaczej od Rusi a nie od Rosji, byla np. Rus Kijowska a to raczej Ukraina niz Rosja. Gdyby były pierogi Rosyjskie, wtedy wiadomo z Rosji.
A ja Wam powiem, ze mi szkoda i jednych ludzi i drugich, bo to nie my rządzimy krajem, tylko nasi rządzący, ktorzy nie pytaja sie tych najmniejszych, czy chcemy napaść na dane państwo czy nie, tylko wszystko mają zaplanowane i wg planu robią. Najpierw stworza problem, zeby pozniej moc go rozwiązać w jakis tam sposób i przy okazji przepchnąć różne dziwne ustawy, które nie przeszłyby normalnie, gdyby nie było np. wojny.
Normalni ludzie chcą spokoju i pokoju, wychować normalnie dzieci, bez zadnych wojen, zabijania, problemów żywieniowych, chcą normalności - to słowa pani, ktora dzisiaj spotkałam w Ośrodku Polskim w toalecie :)
Pani miala prawie 80 lat, w kapelusiku eleganckim i czerwonym płaszczyku. Przyjechała z upominkami dla redaktora polskiej gazety i zaczela mi różne rzeczy ciekawe opowiadać, min. o Żuławskim i innych, ale najbardziej podkreśliła to, ze dzieci są poszkodowane w niepotrzebnych wojnach a dzieci wszystkie nasze są i nie powinno być podziałów w tym temacie... i ja się z nią w 100% zgadzam.
Acha i powiedziała jeszcze takie cos: Wie pani co mój ojciec robił pod koniec wojny w Polsce, rozdawał wszystkim napotkanym ludziom róże ze swojego ogrodu i nieważne czy wróg czy przyjaciel, a przy tym cieplo sie usmiechal....
No normalnie dzisiaj Anioła spotkałam na swojej drodze, bo ja mysle podobnie :)
Pozdrawiam :)
Nadia,zgodzę się z tym najzupełniej. Dziękuję Ci,że podzieliłaś się tym z nami
Jeśli chodzi o pierogi ''ruskie'' ,to czytałam w necie,że Magda Gessler w ramach protestu przemianowała je na ''ukraińskie'',żeby nie kojarzyło się z Rosją. Dla mnie ruskie to ruskie i tyle. Swoją drogą zrobiłam dziś na obiad,jak wspominałam wcześniej.
Gessler lepiej by pomogła nakarmić głodnych a nie 'żerowała na tragedii ludzkiej /tak to odbieram niestety, może wredna jestem, ale nie lubię takich zagrywek i jej też/.
Tak, ruskie to ruskie a ukraińskie zupełnie inne /przepis chyba nawet jest na wużet/.
Wszystkich szkoda po każdej stronie a maluchów najbardziej.
Piękne spotkanie i mądre słowa.
Tak, to Anioł był i oby ich jak najwięcej po świecie chodziło.
Mam nadzieję, że ludzie zmądrzeją po ostatnich doświadczeniach i zrozumieją co najważniejsze jest w życiu - docenią normalność, nawet taką skromną.
Pozdrawiam
Dzień dobry
chociaż u nas deszczowy, ale woda teraz jest błogosławieństwem i cieszy wyjątkowo przyrodę a więc i nas.
Dzisiaj obiadek mam /wołowina z makaronem została od wczoraj/, może wreszcie coś upiekę i dom dokładnie ogarnę, bo już niezły bajzelek po zimie mamy.
Pobudka dzisiaj przed świtem, obowiązki eMa nas gonią i wokół domu też huk roboty.
Teraz lekkie śniadanko i do pracy.
Udanego dnia życzę nam
Witam środowo
Dzionek ucieka za dzionkiem i uśmiechu nie przybywa...
Pracuję bezpośrednio przy dworcu i obok mojego biura jest tez punkt pomocowy więc każdego dnia mijam tych ludzi - zmęczonych, smutnych, przerażonych, w niepewności i na łasce innych... Większość stara się pomagać tak, jak tylko to jest możliwe. Do mnie często dzwonią różne osoby oferujące takie wsparcie więc da się odczuć, że to jest pospolite ruszenie. W tej chwili mam w swoim biurze dwa koty z Ukrainy. Ich właścicielka, to starsza pani. Koty są po 3 dniach podróży w jednym transporterze. Zawieźliśmy je do weterynarza żeby nawodnić, zaszczepić i zaczipować, bo to podstawa żeby dostać dla nich paszport. Niestety właścicielka musiała się kierować (tego samego dnia) do Szwecji a tam by wpuścili o ile koty miałyby za sobą 21 dni kwarantanny (od momentu zaszczepienia). No i lipa. Są teraz u nas ale obiecaliśmy tej kobiecie, że zrobimy wszystko żeby były z Nią z powrotem jak już zostaną spełnione wszystkie warunki. Kupimy bilety na prom i nasz kolega obiecał, że zajmie się tym. Tak więc mamy nadzieję, że wszystko dobrze się zakończy.
Wspominałyście o nazewnictwie pierogów itp. Powiem Wam, że nie rozumiem tego i nie rozumiem takiej potrzeby u ludzi. Co innego nazwy ulic itp., to jest oczywiste, ale potrawy? Aż szkoda słów.
Piszę już od 2 godzin i co chwilę coś lub ktoś mi przerywa więc kończę.
Trzymajcie się zdrowo
Wzruszająca historia... Oby się wszystko ułożyło..
Jesteś, jesteście cudownymi ludźmi - kto by tyle czasu poświęcił dla kotów?? niewielu /prędzej odebraliby je i wsadzili do schroniska/. Szacun.
Dyskusje zastępcze, bo tak je oceniam, wśród celebrytów /cokolwiek to znaczy i kimkolwiek oni są/ na tematy 'ruskie są nie na miejscu i żałosne, w takich czasach.
Niech swoją sławę i majątki wykorzystają praktycznie/pożytecznie.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Was i za koty
Witam popołudniowo
Dzisiaj znowu pięknie. Pootwierałam okna,by wpuścić do domu tego ciepełka. Miało padać,a tu taka niespodzianka. Najwyższa pora brać się za porządki. A mam tego trochę.
Poza tym trzeba jakoś zabić czas,by nie myśleć...
Wczoraj u nas padało, nawet nieźle podlało wszystko wokół i spłukało kurz z chodników - poszłam więc z miotłą i większą część pobocza wypucowałam, jak na Święta.
Okna uchylam kiedy mogę, południowe by poczuć zapach wiosenny.
Ja myślę o czym muszę, resztę wypycham z głowy by jej ulżyć /i tak już sporo musiała znosić/. Nie mam czasu ani sił na osłabienie - coraz więcej prac mamy i jeszcze więcej planujemy, musimy być silni i spokojni.
Gdybym teraz poddała się to byłaby kolejna katastrofa.
Trzymaj się i myśl, ale pozytywnie /łatwo się gada / - daje wiele dobrego i oszczędza nasze zdrowie .
Dobry czwartek :)
lekki mrozik podobno w nocy był, ale nie widać go nigdzie. Teraz już słonecznie i spokojnie. Oby wreszcie wszędzie już uspokoiło się i dla wszystkich zaświeciło słońce.
Ograniczyłam tivi do niezbędnego minimum, bo mam dość - chcą nas zamęczyć, wzruszyć czy wywołać poczucie winy???
Pomagamy na wszelkie sposoby, współczujemy całym sercem, to wszystko co możemy dać od siebie.
Pozostaje czekanie, z nadzieją na szybki koniec tej inwazji.
Nie myślę już o problemach, do których nie przyczyniłam się i na które nie mam wpływu - taki mechanizm obronny umęczonego serca i poszarpanych nerwów.
Zajmują mnie bieżące sprawy domowe i ogrodowe, porządki po zimie i plany na kolejne dni, miesiące.
Pozdrawiam cieplutko i słonecznie
Dokładnie mam tak samo. Nic dodać ,nic ująć.
Witam ,
kolejny piękny słoneczny dzień . Ja postanowiłam umyć okna i posprzątać przed ogrodzeniem . Zupełnie nie rozumiem dlaczego ludzie idąc ulica wywalają śmieci . Wiem ze papiery mógł przywiać wiatr ale butelki szklane to już zupełna przesada dodatkowo jak uderza w parkan to mam pełno potłuczonego szkła . Udało się jednak wszystko wygrabić, pozamiatać i jest pięknie tylko ciekawe długo . Muszę jeszcze wskoczyć do ogrodu ale to może w przyszłym tygodniu .
Goplana jak czuje się tata ? Czy już pokonał zapalenie płuc ?
Tata się czuje o wiele lepiej. Zapalenie pokonał,po dwóch seriach antybiotyków. Długo kaszlał,w sumie do teraz kaszle,ale na szczęście już sporadycznie. Pamiętam jak ja byłam chora w wieku 14 lat,to kaszlałam przez 3 miesiące.
To dobra wiadomość . Kaszel minie trzeba czasu . Musisz tez wziąć pod uwagę wiek im człowiek starszy tym dłużej dochodzi do siebie szczególnie po tak silnej infekcji . Teraz wiosna idzie to będzie szybciej nabierać sił . Niech jak tylko pozwoli pogoda wychodzi na małe spacerki na słonko nawet na małe kółko w koło domu . Niech łyka witaminy i je dużo owoców i warzyw . Mnie bardzo pomógł miód . Brałam górowatą łyżeczkę miodu , plaster cytryny i szczyptę soli to wszystko do szklanki takiej dużej ok 400 ml i woda . Mieszamy i wypijamy . Ja piłam takie 3-4 dziennie . Muszę powiedzieć ze po takiej kuracji już na trzeci dzień poczułam znacząca różnice i większość dolegliwości minęła .
Jeśli to nie tajemnica to czy Twój tata był szczepiony ?
Mój tata nie jest szczepiony i nie chce być. Obawia się i ja go rozumiem. Sama miałam duże wątpliwości,ale ostatecznie się zaszczepiłam. Mężowski po trzeciej dawce ma ból w przedramieniu do tego stopnia,że nie może tej ręki podnieść. A minęły już 2 miesiące.
Cześć.
Nie mam jakoś nastroju na pisanie, ale przesyłam Wam wiersz pamiątkowy od pani ze Związku Sybirakow, ciągle mam łzy w oczach, gdy czytam.
U mnie osobiste problemy maskują te na arenie międzynarodowej.
Najpierw choroba, teraz śmierć, do tego teść.
A teraz jak ogarnąć wszelkie finanse- dwa bilety lotnicze poza planem budżetowym (miał być jeden, dla córki, jeszcze nie kupiony), wszystkie koszty pogrzebowe (wszystko mąż płacił, nie pytając teścia o pieniądze, wystarczy zmartwień na tą starą głowę), dom opieki w przyszłości, osiatkowana weranda, której umowa wykonania była podpisana nim się wszystko wydarzyło), jest o czym myśleć.
Z jakieś dwa tygodnie temu dopadł mnie ból w boku, pasujący najbardziej do wyrostka i woreczka, których nie ma.
Zrobiłam badania - kompletnie nic. Zresztą nie miałam żadnych innych objawów, które wskazywałyby na problemy jelitowe, tylko silny ból.
I jak zaczęłam analizować po, wszystko było najprawdopodobniej to był jakiś nerwoból ze stresu, bo zaczęło się po wieści o udarze, najpierw wiązałam to z długą podróżą w pozycji siedzącej, potem zaczęło być częściej i mocniej. Nawet po diagnozie nie przestało, było gorzej.
I teraz, już po pogrzebie, zeszło praktycznie całkowicie.
Na wszelki wypadek dietę jelitowo - uchylkowa wdrażam powoli. Wcale nie jest tak łatwo rezygnować z ulubionych rzeczy, tym bardziej, że nie ma potwierdzonej diagnozy.
Ale dosyć o moich problemach.
Witam piątkowo
słoneczko świeci, ptaki świergolą i jest spokojnie, nawet samochodów mniej na drogach a to rzadkość.
Ekko nie martw się, pokonacie trudności, powoli odzyskacie spokój i siły, załatacie budżet domowy. Masz wspaniałą rodzinę, jesteście zdrowi - to najważniejsze i najcenniejsze.
Nie raz myślałam, że ogłosimy upadłość konsumencką, oskubią nas banki lub inne pijawy", ale nie poddaliśmy się, przetrwaliśmy i wychodzimy na prostą - trwało to dłuugo, nie jest lekko i z wielu rzeczy, przyjemności musieliśmy rezygnować, ale warto czasami zacisnąć zęby i pasa.
Dbaj o siebie, łap oddech kiedy tylko możesz - szukaj drobnych codziennych przyjemności, będzie coraz lepiej, zobaczysz i to szybciej niż myślisz.
Ech to życie, umie dać w kość...
Ja dzisiaj 'w polu czyli plany porządkowe, gdzie dosięgnę i na ile zapału, sił starczy. Obiadek kombinowany, sklecę z lodówkowych zapasów.
Wczoraj znowu upiekłam bułeczki serowo-ogórkowe, zroślaczki maślane /do mąki dodałam czosnek staropolski i pieprz czosnkowy/, na przegryzkę do pracy akurat.
Czas ucieka, to i ja muszę gnać.
Pozdrawiam serdecznie
Cześć.
No i mąż nie wróci po pogrzebie, ma covid.
W środę czuł się przeziębiony, miał temperaturę, ale nie źle. Jako, że na pogrzebie był tylko w marynarce, jak go zobaczyłam na zdjęciach, to od razu pomyślałam, że będzie chory.
Ale nie przyszedł mi do głowy covid wcześniej.
Test na lotnisku przed wylotem pozytywny.
Teraz każdy kto był na pogrzebie może mieć, syn wczoraj wieczorem czuł się źle.
Ehhh
Witam ,
słonecznie ale zimno . Miałam dokończyć mycie okien ale chyba zostawię to na cieplejszy dzień . Dziś upiekę biszkopt na tort a jutro będę składać .
Ekkore to się porobiło . Bardzo współczuje . Znam to ze jak się wali to wszystko na raz .
Basialis jak zdrowie mam nadzieje ze wszystko najgorsze już masz za sobą .
Mariola dziekuje, wychodze na prosta, tylko slaba jeszcze jestem
Ekkore....samo zycie, jak sie wali to wszystko naraz.Trzymaj sie zdrowo, szybkiego powrotu do zdrowia dla Twoich Mezczyzn zycze.
I jeszcze to.
Oby spokojnie przechorowali i szybko wrócili do formy.
Rozumiem co przechodzisz, z daleka,nie mogąc pomóc.
Pozdrawiam i dużo sił życzę.
Jak to sie mowi, ze jak sie wali to już się wali, ale nie martw sie Ekkore, bo zawsze po burzy wychodzi słońce - ściskam i pozdrawiam
Cześć Ekkore. Ale się porobiło. Mam nadzieję,że mąż czuje się lepiej,a syn?
Wz wróciło.
Ciekawe na jak długo...
Teść też ma covid, w zasadzie trudno, aby nie miał.
Syn mówił, że czuje się dobrze.
Mąż w kratkę, ale to też może być tak, że spadek adrenaliny, która go trzymała, teraz nasila objawy.
Ale i tak jest to lekkie przeziębienie, jeżeli idzie o objawy plus okresowa niemoc. Mówił, że zyskuje przypływ energii, a potem pada jak betka.
Dobry wieczór :) Napisałyście tyle, że nie ogarniam i dam sobie spokój bo mnie to przerasta. Tak, Smosiu wiosna tuż, tuż ! Ekkore współczuje :( Trzymajcie się zdrowo !
Witam :)
My to jak nałogowe 'pismaki, piszemy odruchowo, więc nie musisz ogarniać i nie wierzę, że Ciebie coś przerasta. To chyba tylko chwilowe wątpliwości.
Pisz i udzielaj się, fajnie będzie gdy nas tutaj przybędzie - o taki rym skleciłam
specjalnie dla ciebie.
Co do wiosny - jest zmienna, słonka sporo, ale mrozikiem nocnym nadal dokucza i to nawet mocno.
Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej
Witam w niedziele :0)
U nas od 3 dni piękna słoneczna pogoda, ale nadal chlodno.
Pozdrawiam wszystkich w astronomiczny pierwszy dzień wiosny, a jutro czeka nas już kalendarzowa wiosna, ciekawe jak będzie w realu :)
Wyobraźcie sobie, ze robilam dzisiaj piersi z kurczaka z myślą o tym, żeby zrobić dwa dania z tych piersi. Jedno poszlo jak z platka, to kurczak w keczupie, natomiast drugie to kotlety z curry Goplany, no i zapomnialo mi sie przepisu, WZ nie działa i skąd tu wziąć przepis?
Na szczęście pojawiło się i od razu wydrukowałam ten przepis.
Radze wszystkim ktorzy jeszcze tego nie zrobili, zeby wydrukować sobie najlepsze przepisy. Pamietam jak Makusia zachęcała do drukowania przepisów, bo WZ moze na stale zniknąć i moze cos w tym jest. Ja wtedy wydrukowałam wszystkie moje przepisy, a co jakiś czas drukuje ulubione :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dobry wieczór :)
Na wszelki wypadek w laptopie zrobiłam sobie plik pod tytułem Gotujemy i tam na zasadzie kopiuj-wklej umieszczam potrzebne przepisy.
Ja drukuję do pdf, wtedy zachowany jest układ graficzny przepisu, a to jest jedno co mnie trzyma z moimi przepisami na WZ. Przepis musi być udostępniony, bo te własne, bez udostępnienia nie mają układu z WZ.
Witaj ''W jesiennym stroju'' :)
Milo Cię tu zobaczyć
Witam 'w jesiennym nastroju
Tak najlepiej - kopiować i dodawać swoje notki, uwagi.
Mam katalogi, kopiuję niektóre przepisy, ale nie mam czasu by ściągnąć wszystkie ulubione i zwykle te pominięte są mi potrzebne gdy nie mam wużetu.
Zapraszam do nas o każdej porze dnia lub nocy :)
Ja mam wszystkie pliki w pdf, zapisane na komputerze.
Po ostatnim zniknięciu na tydzień brakowało mi tylko ostatniego mojego przepisu.
Ulubionych nie zapisywałam wszystkich, część pominęłam świadomie, bo skoro wcześniej nie zrobiłam to i tak zapewne nie zrobię.
Od dwóch lat nadz sąsiad, kilka domów dalej, "sponsoruje" pryskanie naszego trawnika, jego rachunek wisi u nas na drzwiach, a my mamy serwis gratis.
Zawsze szłam mu przekazać, żeby dzwonił z reklamacją.
Dzisiaj on dostał moje przesyłki. Pierwszy raz zdarzyło się, że tak daleko od domu, zazwyczaj jest u sąsiada obok, bo skrzynki są ciasno, taki urok mieszkania na pętli, pocztowcy nie patrzą na numer nad garażem tylko na skrzynce, a ta mogłaby być do obu domów.
Dobrze, że przywiózł, bo już byłam w trakcie poszukiwania miejsca do reklamacji, bo informacja, że dostarczone, a ani u mnie, ani u sąsiadów po obu stronach.
Ale teraz jest bardzo duzo roboty, poczta płaci mało i kto coś potrafił to uciekł, zostali ci co ledwie czytają...
Dodam jeszcze, że moja inna przesyłka wczoraj (miała być doręczona) pojechała nad ocean (my jesteśmy w połowie drogi), wróciła do centrum dystrybucji, skąd wyjechała, dzisiaj jest w drodze, tylko nie wiem dokąd...miejmy nadzieję, że do mnie i że jutro dotrze. Bo na dziś już nie liczę.
Witam radośnie
i słonecznie, rześko po i przymrozkach nocnych - szybki lodowe pięknie lśnią w bajorku i misach. Ale idzie ciepło, coraz cieplej i to jest bardzo dobra wiadomość.
Mam już dość okrywania oziminy /czosnkowej/ co wieczór. Niech już nocki będą wreszcie na +sach albo przynajmniej 0rach.
Łapię oddech, przegryzę pajdę i wioo do pracy - roślinki czekają, porządki też.
Ciekawe ile jest nam dane tym razem pobyć w Żarłokowie??
Może już na stałe, albo chociaż do Świąt.
Miejmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej albo przynajmniej nie gorzej.
Co porabiacie i jakie plany domowe macie.
Spełnienia wszystkich postanowień i planów na dziś i cały tydzień nam Wszystkim życzę.
Piszcie, zaglądajcie, zapraszam póki nas widać i 'słychać.
Witajcie w kalendarzowy pierwszy dzień wiosny :)
Jak zwykle słonecznie ale zimno, tak jakby w nocy przymroziło. No ale wiosna dopiero wchodzi w nasze progi, więc nie ma co sie dziwic. Moje tulipany już w pąkach, ale trzymają się i nie rozkwitają, czekają na cieplejszy czas :)
Natomiast drzewa zaczynają rozkwitać pełną parą, szczególnie magnolie :)
Robi się kolorowo i majowo ;)
Kot śpi w najlepsze, ale w południe na słońce wychodzi, zeby polapac troche witaminy D3
Musze Wam powiedziec, ze znalazlam w pewnym parku kepke fiołków, które cudnie pachnialy, jak te polskie i od razu wzięłam jeden z korzonkami i posadziłam u mnie w ogrodzie w donicy, może się przyjmie i rozrośnie, zobaczymy. Wiem jedno - marzenia sie spelniaja, jak tylko bardzo tego chcesz :)))
Trzymajcie się ciepło w ten cudny poniedziałek, bo jaki poniedziałek, taki cały tydzień.
Przepięknie, wiosennie już u Was.
Ja wczoraj wypatrzyłam jeden pąk magnolii leciutko pęknięty - reszta śpi w kapturkach mechatych.
Nasze fiołki pachną mocno i mają identyczny, ciemny kolor 'fiołkowy - skąd je mamy?? nie wiem, bo ja ich nie sadziłam.
Jak to dzikuski, same przywędrowały:
z korą drewna kupionego do kominka /kiedyś woziliśmy z nadleśnictwa, prosto z lasu/, wiatr nasionka przywiał lub ptaszki zasiały??
U nas powoli zaczynają rozkwitać w słonecznych miejscach - przed bramą, tuż przy chodniku. O wiele mniej ich widać, jakby już nas opuszczały ;(
Muszę je obcykać, jak obiecałam.
Smosiu czekam z niecierpliwością na Twoje fiolki :)
Już biegnę na sesję fiołkową z aparatem, bo ciągle o nim zapominam jak idę do ogródka.
W sumie to nie musisz, bo masz w swoim okienku zdjęcie fiołków ;)
Muszę, bo tak je lubię że chcę mieć jak najwięcej fiołkowych fotek.
Mam już, obcykane w pełnym słonku więc wyglądają ciut blado:
Smosiu, ale piekne te fiolki.Az wstyd sie przyznac ale nigdy takich nie widzialam.Czy maja one jakas nazwe?
Dla mnie najpiękniejsze i cieszą oczy wiosną, jesienią też.
Nazwy nie znam, to leśne, dzikie fiołki - oceniam po mocnym zapachu i ciemnym kolorze.
Kiedyś może poszperam w sieci i znajdę ich fachową nazwę.
Basiu to jest fiołek czyli Viola po łacinie, specjalnie dla Ciebie szperałam w sieci i zgaduję, że jest to fiołek leśny lub bławatkowy albo ich krzyżówka.
Wygląda jak bławatkowy - ciemny kolor i duże kwiatki, ale
przywieźli go z lasu, razem z drewnem opałowym kupionym do kominka, więc i leśny.
Botanik pewnie by wiedział na pewno, ja tylko gdybam.
Dzieki Smosiu,tez troche poszperalam w interecie.Zalezalo mi na niemieckiej nazwie..........moze uda mi sie te"slicznosci" tam kupic.
Kupisz pewnie odmiany ogrodowe, te na fotkach są dzikie, jak natura stworzyła.
Przecuuuuddnneeee fiolki! Jakie piekne! Az zapach do mnie dolecial ;)
Dziękuję Smosiu
Nadiu dziękuję za przepis na przyprawę korzenną - mamy ją pod ręką i dodajemy do kawy - pyyycha.
Chciałam napisać recenzję, ale nie masz tego przepisu w 'dostępnych, więc chwalę go tutaj.
Przyprawa korzenna nie jest mojego autorstwa, tylko Reginy Florczak, dlatego nie mogę wpisać w swoje przepisy. Kiedyś Reginka mi podała indywidualnie ten przepis, jak robiłam murzynka. Powiedziała, ze po co kupować gotowa przyprawe, jak mozna szybko zrobic i murzynek wychodzi bardziej aromatyczny i smaczniejszy :)
To dziękuję P. Reginie - super jest ta kompozycja, lepsza do kawy od innych, bo ma mniej 'ciężkich składników, które pasują tylko do ciast i deserów pieczonych.
Cześć porannie. Ostatni dzień długiej pracy, teraz już będzie prościej i krócej do końca marca.
U mnie magnolie i wiśnie ozdobne już dawno przekwitły. Moja grusza się obija, ma dopiero pączki. Ale to dobrze, bo przynajmniej pszczoły się obudzą. Wcześniej kwitła w lutym, gdy te spały snem głębokim. I gruszek nie było.
Wiosna pełną parą. Jakie cudne kwiecie,trudno oczy oderwać od tych fotek
Jeszcze troche i beda u Was te kwiaty kwitnąć :)
Witam w 1 Dzień Wiosny
WuŻet zniknęło po raz nie wiem który,ale miałam nadzieję,że tym razem nie na długo. No i po dwóch dniach wróciło,ale na ile? I dlaczego tak jest,tego się pewnie nie dowiemy.
Co do przepisów,to ja jako,że tradycjonalistką jestem,to te co najbardziej mnie interesują wpisuję jak niegdyś do zeszytu. Reszta siedzi w ulubionych,a i tak mam wrażenie,że jakby ich ubyło.
Witam. No i nadeszła wreszcie moja naj,,, naj... pora roku. Zawsze wtedy budzę się i ja do życia, choć w tym roku to przebudzenie idzie mi jakoś marnie.
Wczoraj w przypływie wiosennej energii umyłam okna. Dziś już jakoś mam jej mniej, ale słońce pięknie świeci, więc wybiorę się na działkę... po raz pierwszy w tym roku. Bez względu na to co tam zastanę pogrzebię nieco w ziemi, która znakomicie wyciąga ze mnie wszystko co niedobre.
Przeczytałam trochę i widzę, że u Was mniej więcej wszystko w porządku, więc tak trzymajcie dalej.
Pozdrawiam, miłego dnia życzę.
Alman w koncu jestes :)
Ja wczoraj od południa do wieczora miałam straszny bol glowy z tylu, prawdopodobnie to ciśnienie, ale nie ja jedna. Podobno babka u męża w pracy w południe się zwolniła, bo strasznie zle sie czula, a druga miała tak potworny bol glowy, ze wziela przysłowiowe proszki i poszla gdzies sie polozyc. Ciekawe co to znowu może być?
Mimo to przesadziłam pomidorki z grupowych do pojedynczych pojemników. Ciekawa jestem jak będą rosły...
Pozdrawiam :)
Ja też pozdrawiam cieplutko i fajnego dnia działkowego życzę.
Heh, heej
troszkę późno tu wpadam, ale nie z lenistwa - dzisiaj poranek od świtu zaplanowany 'z górką.
Ogarnęłam dom i roślinki, potem ja i śniadanko jajcowe by szybko nabrać sił do zabiegu. Dzisiaj 1szy domowy zabieg poprawiający moją słabnącą kondycję energetyczną i co za tym idzie fizyczną.
Poszło świetnie, czuję się lekko oszołomiona czyli trzepnięta ale też lżejsza, chociaż nie schudłam - jakby mnie skrzydełka nosiły a nie 2ie stare nogi.
Poza tym jest słonecznie i cieplutko, leniuszek aż woła o krótką drzemkę albo chociaż leżakowanie przy otwartym oknie.
Okna lekko zapaćkane, jak to po zimie, ale jeszcze nie czas na nie, bo najpierw roślinki, potem ja i na koniec okna, firanki i reszta.
Teraz chyba klapnę gdzieś w kąciku i króciutką drzemkę sobie zafunduję.
Pogodnego dnia życzę nam
Witam we wtorek
Pogoda taka ładna,że grzech w domu siedzieć,dlatego od rana śmigam by jak najwięcej zrobić. A że ciepełko daje się fajnie we znaki to zaraz myję okna jak Alman. Trzeba korzystać ,bo po zimie wyglądają jak wyglądają
Na obiad zupa ogórkowa i naleśniki ze szpinakiem. Tymczasem
Mniam! :)
Faktycznie ciepło i przyjemnie, słonko grzeje a tulipany sie rozczuliły i zaczynaja sie otwierac :)
A gdzie Smakosia sie podziala? Dawno jej tu nie było. Mam nadzieje, ze wszystko w porządku.
Też o niej myślę, chyba zmęczona jest pracą i sytuacją.
Może zajrzy choć na chwilkę?
Mnie nie jest do śmiechu. Paragraf 22.
Mój mąż będzie w Polsce nie wiadomo ile.
Bo w Polsce nie jest chory. Nie ma go w systemie pacjenta, nie został zgłoszony do sanepidu.
Mógł sobie łazić gdzie chciał (i nadal może).
Ale bez negatywnego wyniku testu nie wsiądzie do samolotu. A test po kwarantannie tylko ma znikomą szansę wyjść ujemny.
Żaden lekarz nie wystawi mu zaświadczenia (a to mu jest potrzebne), że był chory, przeszedł kwaranranne, nie ma już objawów i temperatury i może lecieć, bo to powinno być wydrukowane z systemu. Lekarz może wystawić zaświadczenie, gdy po testach będzie negatywny.
Jak zrobi nowy test, to znowu go czeka nowa kwaranranna 7 dniowa, choć już dawno będzie po chorobie.
Z dobrych rzeczy kończą moją werandę, jutro pewnie będzie gotowa, w weekend poranna kawa na zewnątrz.
Jak pech to pech.
Trzymaj się i myśl o poranku z kawusią 'werandową.
Niebawem usiądziecie razem i odpoczniecie po tym koszmarku covidowym.
Pozdrawiam :)
Witam. Sezon działkowy otwarty. Moja działka po zimie wygląda jak... sama nie wiem, do czego porównać. Okropność...Wczorajsze plany musiałam zmienić i skoncentrować się na cięciach, sprzątaniu pozostałości po jesieni, grabieniu itp. Taka działka za miastem na drugim końcu to nie to co przy domu, że możesz gotować zupę i równocześnie coś grzebać na grządce.
Dziś pogoda zapowiada się piękna, więc też pojedziemy.
A poza tym żadnych nowości, żadnych dobrych wieści, a o niedobrych nie ma co pisać.
Trzymajcie się zdrowo.
Czyżbym Was wystraszyła? napisałam rano jako pierwsza i od tej pory cisza... wystraszyłam Was? no dobra, już nie będę się odzywać.....
a właśnie, że ja 1sa dzisiaj byłam - podpięta pod Basię i moje fotki fiołkowe
Nie pisałam nic więcej, bo nie chciałam zasłonić ślicznych Twoich fotek działkowych.
Co tu pisać?? od rańca biegam za ogonami kocimi, swoim i roślinkami.
Zaczęłam podlewanie, potem pogaduszki sąsiadowe i czas leci.
Odezwij się, bo kto jak nie Ty?? sama do siebie będę pisać?
Oj, podupada klub, chyba z mojej winy.
Nie ma Smakosi od dawna, Goplana zapracowana, Ekkore pewnie przeżywa po cichu swoje problemy.
Co robić, takie życie - daje w kość i nie odpuszcza.
A mogłoby czasami podesłać bonus, jak 6kę w lotka lub piękną pogodę i super zdrowie. Jak na złość, same wyboje /o naszych kiedyś napiszę, bo teraz jestem zbyt wkurzona i nie mogę na spokojnie ubrać tego w słowa, cywilizowane, bez wulgaryzmów.
Pozdrowienia od mojego lenia
To prawda, dalekam od normalności.
Czekam piątku i wieści czy udało nam się pokonać system, czy on pokona nas.
Syn też pozytywny - symptomy miał w piątek, przez jeden dzień, wizyta u lekarza telefoniczna, żeby zlecił test, dopiero wczoraj, wynik testu dzisiaj. I kwarantanna legalna dopiero od wczoraj... gdy on już jest zdrowy fizycznie...
Chodzą słuchy, że ma się skończyć maskowanie, kwarantanna itp.
Tyle, że to będzie straszny bałagan, w przypadku gdy wszystkie kraje nie zniosą tego w jednym czasie.
Bo np Polska zniesie (niby od 1 kwietnia słyszałam), a Stany nie. Co z tymi z pozytywnym testem, kto da zaświadczenie, że są gotowi do podróży, aż się boję myśleć.
Alman wystraszylas?! Wręcz przeciwnie , zachecilas, od razu człowiek ma lepszy humor, a ze nikt nie pisze, to tylko zasługa pięknej pogody , każdy woli pobyć trochę na zewnątrz, na sloneczku
Pozdrawiam :)
Jakie piękne kwiatki, aż buzia sama się uśmiecha! :) Dziekuje Alman za te piękności, to kolejny wiosenny trop
Witam w czwartek :)
Plany znowu domowo-porządkowe, tylko chwilka /czyli do godziny/ na podlewanie moich roślinek koło domu i łapię za mopy, potem obiadek nastawię.
Co dzisiaj gotujecie? ja chyba gulasz.
Upiekłabym znowu bułcie nadziewane, ale nie wiem czy zdążę, bo czas mi przecieka między roślinkami i zwierzakami, podglądaniem stronek i sama nie wiem czym.
A tu już koniec marca blisko i zmiana zegarowa znowu nas czeka /tak jej nie lubię, ale jak mus to mus/.
Goplana masz już gosposię na kwiecień??
Sama wyznacz, bo te kolejki i dyżury już są tak splątane, że bez grafiku szefowej ani rusz:
Pozdrawiam cieplutko i posyłam duuużo słonka.
Dobrego dnia
Witam. Przestałyście pić kawę, że nie zaglądacie z rana do kawiarenki, czy co????
Co się z Wami dzieje? Smakosiu, Goplano, Wy zawsze rano tu byłyście.
Ja też nie mam dobrego nastroju, ale postanowiłam już odpuścić sobie, niech się dzieje co chce.... jak w piosence.
Smosiu też ostatnio robiłam gulasz... wg kuchni podkarpackiej...trochę inaczej przygotowywany, ale mi smakował.
Dziś nie wiem co na obiad, nie chce mi się ani myśleć, ani jeść.
Porządki wiosenne też w toku, szafy i szafki przewalone, połowa okien wymyta, ale bez prania firanek, no i parkiet odświeżony w części domu... ta, domu.... mieszkania.
Dziś nie wiem co będę robić, może działka, może chata.
Witam w pogodny czwartek :)
Dzisiaj uziemiona jestem, czekam na pocztę, az przyjdzie,cos zaległego, nawet nie wiem co
Na obiad gotuje dzisiaj rosół w dużym garze, bo potem robię z niego różne zupy, zupki, zupeczki - jak baza jest, to lepiej potem smakuje ;)
Wczoraj zaczęliśmy z mężem sezon grillowy, w ruch poszły kiełbaski i tym samym otwarty został sezon na grilla :D
W tym roku wiosna prędzej przyszła niż w zeszłym, więc nie ma się na co ogladac
Wczoraj też przetopiłam słoninę i boczek na smalec, dodalam troche cebulki, soli, pieprzu ziołowego, bazylii, kminku mielonego i majeranku na koniec oczywiscie. Smalec wyszedł bardzo dobry, tylko za malo soli dodalam, no ale lepiej za malo niz za duzo ;)
Wczorajszy dzień był tak ciepły, ze wieczorkiem dopiero porobiłam cosik w ogrodzie, samopoczucie po takiej robocie jest wyśmienite i sen szybko przychodzi - polecam
2 dni temu zakisiłam pierwsze male ogórki ze sklepu, niestety dwa wypłynęły na wierzch, bo troche sloj byl za duzy, ale wyciągnęłam te ogorki,bo nie miałam czym je przycisnąć i zjedliśmy z mężem. Ogórki okazały się baaaardzo chrupkie i leciutko słone, no super nam smakowały - czekamy na kolejne wypłynięcia
Pozdrawiam cieplo - nadia :)
Dzień Dobry
Już czwartek,leci jak z pejcza strzelił czas. Okna umyłam bardziej powierzchownie,żeby przejrzały,bo stwierdziłam,że najwyższy czas w końcu odmalować. Umówiłam się już z malarzem,bo oprócz malowania chcę tynk mozaikowy położyć.No i niestety gdzie niegdzie łapnął grzyb i trzeba skutecznie go usunąć. Mam nadzieję,że do świąt się wyrobimy.
Niestety u mnie póki co marniutko,żadnego kwiecia jeszcze nie ma. Choć Waszymi oczy nacieszę
Na obiad nic szczególnego nie robię.Ot, coś na szybko,nawet nie wiem jeszcze co A u Was?
Witam ,
co dzień sobie obiecuje ze wieczorem wpadnę ale niestety padam ze zmęczenia . W tym tygodniu jest tak piękna pogoda ze biegam z sekatorem po ogrodzie i tnę wszystkie trawy , hortensje , lawendy i wszystko co rozrosło się zbyt mocno . Wczoraj miałam pechowy dzień i wszystko psuło mi siew rękach . Chciałam tez podlać moje tulipany które już ładnie wyszły bo jest tak strasznie sucho ze ziemia wyglada jak pieprz . Niestety w mojej pompie spalił się silnik . Niby nie była już nowa bo miała jakieś ze 20 lat ale zawsze to jakoś tak szkoda gdy coś się psuje i trzeba kupić nowe .
Goplana ja tez miałam grzyb w jednym miejscu i przed malowanie popryskalam jakimś sprejem przetarłam a potem pomalowałam farba dulux taka do kuchni i łazienki właśnie od grzyba i pleśni . Ona jest w mniejszym opakowaniu i dlatego wychodzi drożej ale już minęło chyba ponad 1,5 roku i nic się nie dzieje .
Basia widziałam ze firma legutko ma nasiona fiolka wonnego ale w necie można tez kupić gotowe sadzonki .
Dobrze, że już jesteś :)
Wyznacz kolejną, oby lepszą szefową kwietnia, bo marzec już na finiszu.
Cisza jak makiem zasiał...
Mój mąż leci, hurra...
Po awanturze na lotnisku, w końcu wczoraj był w systemie, akurat, gdy mu się kwarantanna kończyła.
Dobrze pracować u lekarzy... pomogli, wypisali zaświadczenie, na podstawie którego przeszedł odprawę.
Znaczy, to zaświadczenie by i tak mu przysługiwało drogą oficjalną, gdyby był w Stanach. Umówiłby się na wizytę i dokładnie taki sam dokument by dostał.
Tyle, że ubezpieczenie nie wyrazi zgody na pokrycie zagranicznej wizyty, a przychodnia nie może przyjąć pacjenta bez (są gdzieś lekarze, którzy obsługują nieubezpieczonych, ale nawet nie mam pojęcia, gdzie tego szukać). A nie miał szansy dostać się do Stanów w tak krótkim czasie...
Nota bene wczoraj na domowym teście był już negatywny. Gdyby nie fakt, że pół rodziny zachorowało, pomyślałabym, że test błędny.
Ale jak krótki okres inkubacji jest, w sobotę był negatywny (w polskim czasie to byłjużwieczór), a we wtorek miał pierwsze objawy przeziębienia.
Ale mi ulżyło, żołądek zaczyna mi się uspokajać, bo od tygodnia miałam wielki węzeł, ciągle było mi niedobrze, jedzenie pachniało i smakowało źle, po kęsie byłam pełna.
Koniec na temat.
Wróci i w niedzielę leci do Denver. Na ważną konferencję odnośnie energetyki Stanów, jest w komitecie energetycznym.
Moja weranda się odwleka, wszystko wykończone, tylko siatkowe ściany założyć, a robotnicy coś nie przychodzą. Wieczorem nie zapale światła, bo mnie robale zjedzą.
Może też być problem z materiałami, bo teraz to w Stanach wyzwanie.
Trzymajcie się i gadajcie, nawet ze sobą, bo nam WZ całkiem umrze.
No to super, ze w końcu będziecie razem z mężem, bo już się zaczynalam martwić
Widzę, że zdublowało mi posty.
chochliki tu grasują ;D
Wystarczy drobne zawirowanie na łączach i już, z telefonu jeszcze łatwiej o to.
Niedawno telefon za mnie powielił mms imieninowy i tak znajoma dostała parę identycznych 'laurek a ja rachunek za ... wysyłanie wiadomości na telefon stacjonarny - nawet nie miałam pojęcia, że jest taka możliwość.
Kto by pomyślał?? zawsze myślałam, że sms'y można wysyłać tylko na komórkę. Uczymy się, poznajemy świat i jak już myślimy, że coś wiemy to robi nam taaaki numer /stacjonarny /.
Cisza jak makiem zasiał...
Mój mąż leci, hurra...
Po awanturze na lotnisku, w końcu wczoraj był w systemie, akurat, gdy mu się kwarantanna kończyła.
Dobrze pracować u lekarzy... pomogli, wypisali zaświadczenie, na podstawie którego przeszedł odprawę.
Znaczy, to zaświadczenie by i tak mu przysługiwało drogą oficjalną, gdyby był w Stanach. Umówiłby się na wizytę i dokładnie taki sam dokument by dostał.
Tyle, że ubezpieczenie nie wyrazi zgody na pokrycie zagranicznej wizyty, a przychodnia nie może przyjąć pacjenta bez (są gdzieś lekarze, którzy obsługują nieubezpieczonych, ale nawet nie mam pojęcia, gdzie tego szukać). A nie miał szansy dostać się do Stanów w tak krótkim czasie...
Nota bene wczoraj na domowym teście był już negatywny. Gdyby nie fakt, że pół rodziny zachorowało, pomyślałabym, że test błędny.
Ale jak krótki okres inkubacji jest, w sobotę był negatywny (w polskim czasie to byłjużwieczór), a we wtorek miał pierwsze objawy przeziębienia.
Ale mi ulżyło, żołądek zaczyna mi się uspokajać, bo od tygodnia miałam wielki węzeł, ciągle było mi niedobrze, jedzenie pachniało i smakowało źle, po kęsie byłam pełna.
Koniec na temat.
Wróci i w niedzielę leci do Denver. Na ważną konferencję odnośnie energetyki Stanów, jest w komitecie energetycznym.
Moja weranda się odwleka, wszystko wykończone, tylko siatkowe ściany założyć, a robotnicy coś nie przychodzą. Wieczorem nie zapale światła, bo mnie robale zjedzą.
Może też być problem z materiałami, bo teraz to w Stanach wyzwanie.
Trzymajcie się i gadajcie, nawet ze sobą, bo nam WZ całkiem umrze.
Cześć :)
już południe minęło a ja nawet kawy nie stawiam, słaba ze mnie gospocha.
Nie zaspałam, dzisiaj miałam zaprawę od rana by dom i siebie przygotować na kolejny zabieg - jest coraz lepiej, mam więcej siły i optymizmu.
Potem obowiązki zwierzakowe i rodzinne, a czas leci.
W nocy z soboty na niedzielę jeszcze przyspieszy obłęd z tym letnim czasem, a do tego uważam to za szkodliwe - dla zdrowia, kondycji i humoru.
Jak ktoś ma problemy sercowe czy z zasypianiem, to ma przerąbane.
Ekkore nareszcie doczekałaś się, super.
A wszelkie dobre znajomości zawsze i wszędzie działają, lepiej niż anioł stróż, który nie wszędzie ma dojścia /do systemu raczej nie/.
To tylko jeszcze wykończenie, kosmetyka werandowa i już masz swój prywatny raj gotowy.
A ja po tym doładowaniu energetycznym troszkę jestem trzepnięta, chyba skuszę się na kolejną kawcię by wrócić na ziemię.
Komu, komu?? kawy lub herbaty /zielonej, czarnej lub owocowej/?
Pozdrawiam i moją super moc posyłam
Fakt zmiana czasu to koszmar, szczególnie dla tych co zaczynają wcześnie pracę.
Ja miałam pobudkę o 3 rano, według starego czasu.
Normalnie 4 jest zabójcza, a ten pierwszy tydzień była 3. Co z tego, że szłam wcześniej spać, skoro nie ilość godzin snu, a godzina wstawania decyduje o wypoczynku w pierwszej kolejności. Idąc spać po północy, śpiąc do 6 człek będzie bardziej wypoczęty niż kładąc się o 8 i wstając o 3 czy 4. A więcej godzin snu. Przynajmniej u mnie tak działa.
Teraz organizm się już przyzwyczaił, nawet sama się budzę po tej 3 starego czasu.
Od niedzieli znowu 6 godzin różnicy pomiędzy Polską a Stanami.
Ja dostaję kota od tych przestawianek, zwierzaki też w tym pomagają - one mają tylko jeden zegar i nie szanują mojego czasu i snu wcale.
Jak to na służbie u kotów - wstajemy kiedy one tego sobie życzą i nie ma zmiłuj, rano czy środek nocy.
Mają w planach usunięcie tego bezsensownego zwyczaju, ale kiedy machina urzędnicza ruszy w tym kierunku nie wiadomo, bo zawsze coś ważniejszego wpada.
3 czy 4 to środek nocy, podziwiam Twoją siłę, ja przed 5tą jestem jak duch, nawet gadać nie mogę, dopiero po kawie i rozgrzewce domowej mogę funkcjonować.
6 godzin różnicy między PL a Twoim stanem?
Kawę już wypiłam, ale herbaty owocowej nigdy nie odmówię :)
Zapraszam :) mam spory zapas - dla każdego coś smacznego
Sama nie umiem i nie mam z czego mieszać, jak Ty, ale gotowce wiśniowe czy gruszkowe też są niezłe.
Ostatnio mam smaka na wiśniową + mięta + szczypta czarnej.
Gruszkowa + mięta też niezła.
Już parzyć, czy teraz tylko kawcię podać
Tera, teraz, bo właśnie wstawiłam wodę :)
Pobudka sobotnia :)
Słonko u nas pięknie świeci, ptaki śpiewają i nareszcie można spokojnie wypić poranną kawusię.
Wczoraj trochę prac nadgoniłam, nie wszystkie, by nie nadwyrężać swoich trzeszczących kości, to dzisiaj luzik.
Teraz pędzę na śniadanko mężowskie, pewnie popisowa jajecznica pieczarkowa z moim szczypiorem 'słoiczkowym.
Pozdrawiam i zapraszam jak macie chwilkę :)
Smakosiu zaczynam już martwić się o Ciebie.
Witam ,
Wpadłam na chwilkę i zaraz biegnę do piekarni po świeże pieczywo . Wczoraj miałam robić ale miałam gości imieninowych i dopiero po południu mogłam wyjść do ogrodu . Moje parapety są już prawie pełne a tu jeszcze kilka roślinek będę musiała wysiać w kwietniu i gdzie ja to wcisnę sama nie wiem . Chciałam tez przyciąć dzis jedno drzewko ale do tego potrzebny jest mi M by potrzymał drabinę a on jest przeziębiony . Kupiłam tez w lidlu nowa pompę do wody i nareszcie mogłam podlać moje roślinki . Ok na mnie już czas .
Witam. Czy Wy wszystkie to "opolskie robotnice"? Aż zazdrość mnie zżera, co Wy wyprawiacie w tych swoich ogrodach. A ja uziemiona, M ma "kręgosłup" i nici z działki.
Wczoraj wizyta Bidena /nie, nie, nie u mnie w domu, ale w moim mieście/lotnisku.
Dziś rano poszłam zrobić badania, prywatnie, czynne niemal całą dobę, więc poszłam, nie będę prosić się u rodzinnej by łaskawie dała skierowanie.
Teraz się "nastanawiam" czy włazić na drabinę i ściągać firanki do pranie, bo zanim M wydobrzeje to może święta będą, ja natomiast po tych swoich rewolucjach sercowych mam trochę kłopot z wieszaniem z wyciągniętymi dłużej rękami ku górze.
Uprawy parapetowe mają się dobrze /u mnie pomidory, 7-latka i sałata/.
Na cukinię jeszcze czas, ale chyba szpinak n/zelandzki powinnam, tylko pierw trzeba nasiona pomoczyć 2 dni /chyba/.
No i obiad - planuję zupę ryżową wikwintną z WŻ, na drugie nie wiem co, coś z brokułem, bo nabyłam. Jutro będą udka zapiekane z maślankowej marynaty i pewnie upiekę od razu jakieś warzywa i ziemniaki.
Miłego dzionka, spokojnego, choć spokojnego to mnie raczej życzyć, bo tyle się dzieje tuż, tuż.
Chciałabym być robotnicą, a tu nic - niezbędne minimum i tyle.
Fakt i tych niezbędników sporo, jak dla mnie słabizny fizycznej.
A możesz napisać coś o tym "Gulaszu podkarpackim??
Mam kawał szynki surowej i mogłabym ją przerobić na taki gulasz /nie słyszałam nawet o takim/.
Smacznie pozdrawiam i uważaj na siebie, bo to Święta idą wiosenne, ciepłe i miłe a nie wredny sanepid.
Smosiu, mówisz i masz Gulasz wieprzowy z jarzynami – podkarpacki
Oj Alman, dałaś mi pomysł na jutro na obiad. Tyle, że zamiast białej kapusty, będzie czerwona, bo muszę zutylizować. I zamiast cukinii, bo nie mam będą papryki. Pytanie czy wołowy, czy wieprzowy - los zadecyduje co pierwsze się wyciągnie.
Wyprawię męża na lotnisko, w następną podróż, tym razem krajową i mogę brać się za gotowanie. No chyba, że pojadę brzoskwinie oglądać po drodze z lotniska (nie jest po drodze, ale jak już wyjdę z domu, to pojadę do ogrodniczego).
Piękne dzięki - już mam kapustę, młodą marchew /bo innej nie było/ a o cukinii zapomniałam, to może słoiczkową, z zalewy dodam.
Już mi ślinka buzuje :P
Alman a co oprócz pomidorów można posiać już w doniczkach, zeby potem to przenieść do gruntu?
No tak, wiadomo - ogrodnictwo wymaga duuużo czasu i sił, a do tego pomp, konewek i dobrej pogody.
Wykorzystaj to słonko jak najlepiej.
Ogrodnictwo wymaga czasu. I pracy.
Ale daje wiele radości.
Mojego teścia uratowało, gdy przeszedł na wcześniejszą emeryturę, mój tata wtedy jeszcze żył.
Aktywny zawodowo człowiek, został w domu.
Gdyby nie działka, nie wiadomo jakby się jego sprawy sercowe potoczyły. Mój tata mówił, że działka uratowała mu życie.
Teściowie mieli ją potem może z 15 lat, aż wiek nie pozwolił im zagospodarowywać. Teraz to może by i przekształcił w działkę rekreacyjną, ale oni nauczeni sadzenia, plewienia, podlewania nie umieli inaczej, sprzedali.
Mnie do ziemi nigdy nie ciągnęło. Wakacje na wsi i wszystkie prace polowe były frajdą, ale to nie był przymus, zagospodarowanie czasu.
Jak kupiliśmy dom to zaczęłam sadzić trochę, większą część odpuściłam, bo ecosystem był szybszy, a nie chciałam pryskac. Ale sadzenie i podlewanie sprawiało mi frajdę.
Nie wiem jak w tym roku będzie, sadzonki podrożały bardzo, nasion nie mam gdzie wysiewać, więc się zastanawiam. Najwyżej wyłożę kompost i co z niego wyrośnie, to będę dbała. Nie powinno być już ziemniaków, dyni, może tylko pomidorki.
W zeszłym roku to nawet jeden melon mi się wyhodował, ale zerwałam go nim dojrzał i przekroilam, żeby zobaczyć co to za chwast.
Miałam też awokado z pestki, ale też nie wiedziałam co to, wyrwałam razem z pestką, a ponownie posadzone, zmarniało.
Nie wrzucam pestek z awokado do kompostu. Tak samo jak pestek dymi i obierek ziemniaków- Miałam wszędzie pyry i dynie w pierwszym sezonie kompostowym.
Smakosia to do Szwecji z ukraińskimi kotami pojechała pewnie, bo o tym był jej ostatni wpis.
A na poważnie to dziwne, że się nie odzywa.
Ewentualnie wylogowało ją, nie zna hasła i chciała przypomnienia.
Tak Bea straciła dostęp, o ile dobrze pamiętam, pisała na FB.
Na pewno u Szwedów siedzi, z kotami.
Witam w sobotni wczesny poranek.
Poranna kawa, potem oporządzić siebie (umyć głowę), śniadanie- będzie jajecznica ze szczypiorkiem, no i w drogę, odebrać chłopa mego.
Doleciał szczęśliwie, do hotelu też zakładam, że dotarł, tylko nie chciał mnie budzić (gdyby było coś nie tak zaraz by alarmował), pewnie padł jak zabity, bo dla niego to ciągle czas polski był- czyli wylądowali po 3 nad ranem.
Zimny tydzień nam sie szykuje, dwa poranki na -1. A już tak się cieszyłam, że koniec zimna. Moja grusza zakwitła, w figach też widzę, że młode galazki wychodzą z gruntu. Jeżyny mają liście, borowki już przekwitły.
Przesadziłam maliny do gruntu, ale nie podobało im się, zdechły. Za to w skrzyni rozlazły się po całej, tyle, że tam owoców nie będzie za wiele, bo mają za płytko.
We wtorek koty do weterynarza rano, trzeba zaszczepić. Teraz strasznie długie terminy na wizyty, cały miesiąc czekałam.
A potem ja do dentysty- czyszczenie i przegląd.
Zmieniłam dentystę, to będzie moja pierwsza wizyta. Bo stary wyprowadził mnie z równowagi. Nigdy nie byłam zadowolona, ale był, gdy masz tylko czyszczenie, bez leczenia ciężko się zmobilizować do zmian.
Ale po raz kolejny przesunęli mi wizytę, na maj. To będzie rok czasu od ostatniego czyszczenia (a jest co pół roku normalnie).
Załatwiłam zastępstwo w pracy, zadzwonili dzień przed, choć dwa dni przed wizytą potwierdzali (jak i poprzednimi razami). Moja pracodawczyni poleciła mi tych nowych, w 10 minut byłam zarejestrowana, na wtorek właśnie.
I może bym nic nie zrobiła, gdyby kobieta nie odłożyła słuchawki. Fakt, nie byłam najmilsza, ale to jej zadanie mnie uspokoić, a nie rozłączać się, w monencie, gdy potwierdzałam wizytę, że zgadzam się przełożyć. Jeszcze gdyby zaraz zadzwoniła ponownie, bo może coś na linii, ale nie.
No to mieli klienta... Jak będzie fajnie, całą rodzinę zabiorę. I może jeszcze koleżanka się zdecyduje, bo bardzo nie lubi swojej.
Miła obsługa to podstawa - jak dobrze pójdzie to ta nowa przychodnia może mieć 5 nowych klientów.
I problemy już za Wami.
Teraz tylko odpoczynek i smaczne, domowe jedzonko.
Jak ktoś nie dba o swoich pacjentów, to ich traci.
Mają niektórzy przewrócone w głowach, z dobrobytu chyba.
Nasi prywatni to starają się jak mogą by przyciągnąć kogoś nowego, bo konkurencja nie śpi.
Na szczęście jest w kim wybierać, tylko ceny już mniej 'szczęśliwe :(
Nfz nadal istnieje, ale nie mam aż tyle odwagi by zaufać komuś tak sknerowatemu i nie chcę tracić kolejnych zębów przez marne materiały lub zmęczonych czyli niedbałych stomatologów.
Powodzenia u nowych, pewnie będą i milsi, i lepsi od poprzedników.
W Stanach dentysta zazwyczaj podlega ubezpieczeniu - jakie oferuje pracodawca, które możesz dobrowolnie rozszerzyć, dopłacając kwotę lub ubezpieczasz się samodzielnie.
Zdrowy uśmiech tylko za pieniądze ciężko ogarnąć finansowo.
W prawie wszystkich ubezpieczeniach przegląd i czyszczenie dwa razy w roku oraz rentgen całości raz, są pokrywane. Reszta zależy od rodzaju ubezpieczenia, średnio płaci się 20% za leczenie podstawowe oraz 80% za kosmetyczne. Czyli co tańsze ubezpieczenie pokrywa, co drogie płacisz sam. Wypełnienia to 20%, mosty, korony 50%, a na implanty trzeba wyłożyć te 80.
Dalej są kwoty roczne - do ilu ubezpieczenie pokrywa. Mnie się nigdy nie udało przekroczyć, mojemu mężowi tak, bo ma słabe zęby, co 4 miesiące, bo ma jakiś defekt uzębienia, który jest pokrywany trzy razy w roku, to zawsze mu nową dziurę znajdą. Przecież nie powie, że poczeka z drugą połowa zęba do kolejnego roku, żeby się załapało na zniżkę.
Drogie, ale wg mnie uczciwe podejście do sprawy.
U nas, wiadomo - płacisz za opiekę podstawową, ale ta nie gwarantuje niczego.
Jak miałam gabinety sponsorowane przez Firmę, to i w 8mki porcelanę za darmo wklejali. Teraz już nie ryzykuję i nie chcę 'darmowej opieki.
A dziury zawsze znajdują, odsłonięte szyjki /też je zaklejają/, albo nieszczelne starocie wklejone 10ki lat temu.
I tak setki lecą, szkoda że ich nie można odliczyć od składek zdrowotnych - co byłoby uczciwe, skoro nie korzystam z ubezpieczalni, na którą sporo kasy zabierają.
Witam sobotnio
Ostatnio działo się tyle i miałam takie zamieszanie, że ledwo ogarniałam, to, co konieczne. Na przyjemności już nie starczało dnia.
Dziękuję za Waszą czujność i serdeczne myśli... Pewnie one mnie dziś przyciągnęły
Melduję, że koty są jeszcze w moim biurze. Przeszły kolejne szczepienia i leczymy im katar. Pani weterynarz twierdzi, że wszystko jest w porządku. Chyba ma rację, bo w piątek nie kichały. Jedna kotka (ta 5 letnia) zaczęło mną rządzić. Spaceruje po biurku i czeka kiedy ją wyczeszę a wręcz domaga się tego. Druga, czyli ta starsza (9 lat) skradła moje serce. Jest niesamowicie uległa, cicha, spokojna i wychodzi ze swojego "legowiska" tylko na czesanie i porządne "głaskanko". Wysłaliśmy właścicielce zdjęcia i dostaliśmy od Jej córki fotkę tej pani. Ledwo Ją poznaliśmy. Na dworcu wyglądała na zmęczoną życiem kobietę w wieku ok. 70 lat. Teraz to zupełnie inny człowiek - ładna ok. 60 lat. Co potrafi zrobić z człowiekiem stres i przerażenie...
Cieszę się, że Alman "wróciła" , że u Was też się dobrze układa i czerpiecie radość z nadchodzącej wiosny. Oby wszystko się poukładało i zdrowy rozsądek zwyciężył...
Dobrego weekendu
Dopisano 2022-3-26 16:3:23:
Jej, coś mi się chyba w głowie poprzestawiało. Tak chciałam przeczytać wiadomość od Alidab, że zasugerowalam się nikiem Alman. Już się ucieszyłam, że się pojawiła w Kawiarence.Macie może jakieś wieści. o naszej koleżance?
O tak, zdrowego rozsądku jak najwięcej a na rozum najlepsze świeże powietrze, to korzystamy ile wlezie z niego.
Ty chyba tej kotki już nie oddasz nikomu, bo jak skradła serce, to z wzajemnością - Ciebie też polubiła.
Fajnie, że jesteś w formie :)
Witam niedzielnie
o nowym czasie. Zaglądałam już wcześniej,bo o 5 rano i zderzyłam się znów z białą ścianą. Na szczęście WuŻet powróciło. Ostatnio nie miałam krzty czasu by zajrzeć. Robota goni robotę a jeszcze wczoraj nieoczekiwanie mieliśmy gości. Bratanica mężowskiego wpadła zaprosić nas na ślub i wesele,oczywiście z narzeczonym. Odbędzie się tydzień po świętach ,więc trzeba rozglądnąć się czym prędzej za jakąś kreacją. Wszystkich bardzo zaskoczył ten ślub,no ale jak to życie,nieraz ani nie dwa potrafi zaskoczyć
Ja o tej porze ,jak zwykle rosół warzę. Na drugie wołowina z rosołu,surówka z kapusty i ziemniaki. A potem długi spacer. Trzeba łapać promienie słońca,póki ciepło.Podobno od jutra pogoda ma się zmienić,a ja planowałam zmienić opony na letnie. Wstrzymam się jeszcze.
Ekkore,świetnie,że masz już męża w domu,co za ulga,prawda? Na pewno stres dal o sobie znac przez ten czas dość mocno.
Smakosiu,jak dobrze,że się odezwałaś,też się zastanawiałam co się z Tobą dzieje. Grunt,że jesteś
Tymczasem wracam do kuchni. Pozdrawiam Was dziewczyny i życzę smacznego obiadu,oraz dobrego dnia
Witajcie w niedziele :)
U nas pogoda się popsuła i rano zaczęło kropić, a tu przecież dzisiaj angielski Dzień Matki, który tak nawiasem mówiąc zawsze jest w niedziele :)
Jest to święto ruchome tak jak Wielkanoc i zawsze wypada w niedziele :)
Dzisiaj też czas przyspieszył o godzinę, więc dziwnie się wstawało w półmroku ;)
Smakosiu w koncu wrocilas :)
Goplano kto będzie gospodarzem kwietniowym?
Wiecie z czego cieszę się najbardziej? Ze od 28 marca znikają wszystkie obostrzenia dotyczące pandemii, jeśli chodzi o przeloty czy przejazdy z Wielkiej Brytanii do Polski i na odwrót. Zadnych testow, zadnych kwarantann, nic, wszystko jak przed koronka!
Pozdrawiam serdecznie a wszystkim Matkom, życzę wszystkiego najlepszego :)
Cześć Nadia
Wypada na to,że ja przejmuję klucze od Smosi Miesiąc wcześniej napisałam,że chętnie obejmę kwietniową kawiarnię,więc wypada dotrzymać słowa,chyba,że ktoś chciałby ją poprowadzić ,to niech się zgłasza
Jako matka dziękuję za życzenia
Będzie piękny kwiecień, znowu smaczne obiadki i deserki pyszniaste od Goplany.
Marzec lekko ukwiecony i pachnący wiosennie, ale za mało kulinarny - moja wina.
Nadrobimy wszystko w świątecznym kwietniu, mam nadzieję.
Super! To kwiecień należy do Goplany a maj do Alman
Wasze Mamy już świętują??
Nasze dopiero w maju
No ja obchodze podwójnie :)
Życzeń i miłych gestów nigdy za wiele i co za tym idzie - kawek też nie
Cześć w niedzielę. Ja to wczoraj wieczorem zetknęłam się z białą ścianą WZ.
To już staje się tradycją, raz w tygodniu.
Ale dzisiaj wróciło.
Mąż przyjechał, wywalił górę prania, spakował walizkę i zaraz jedziemy na lotnisko. Ale tutaj to tylko ewentualne opóźnienie może go dopasc.
Mamy zapas Grześków, pricepolo oraz musztardy - szwagier kupował, tak od serca, to mężowi ledwie wagi w bagażu starczyło.
Mąż przywiózł trochę złota po teściowej- to stare ukraińskie (wtedy radzieckie) złoto, z czasów kryzysowych, w przepięknym ciepłym kolorze.
Córka zabrała jeden pierścionek, dokładnie z myślą, jaki ja myślałam, że będzie jej pasował. Choć trochę myślałam, że sam kształt nie będzie w jej guście, bo taki babciowy. Ale ona jest następnym pokoleniem, które wraca nieświadomie do tego co było i zaczyna się na nowo podobać (obecna moda nawet), mnie pierścionki teściowej średnio się podobały.
Po może godzinie czy prawie dwóch noszenia zgubiła. Była przerażona, naprawdę. Okazało się, że pranie, które wyciągała z suszarki ściągnęło jej z palca.
Bo już w myślach się wybierała do restauracji, gdzie byliśmy na jej urodzinowy obiad, żeby przeszukać cały kosz ręczników papierowych w toalecie.
Dzisiaj gulasz podkarpacki, na wołowinie, ta się wylosowała.
Czy raczej wariacja na temat, ale trochę zgodna.
Gulasz bardzo smaczny, mój już prawie zjedzony.
Sporo kapusty poszatkowałam, więc jedzie głównie kapuchą;D
Nie miałam lubczyku, doprawiłam na czosnkowo: pieprz czosnkowy i czosnek mielony 'Staropolski na koniec.
Z pierścionkami są często problemy, dobrze że ten nie przepadł /jak zaręczynowy mojej bratowej - na basenie zgubiła/.
Ja obrączkę ślubną utopiłam w toalecie.
Pomiędzy ślubami (po cywilnym a przed kościelnym), zsunęła mi się z palca, gdy już woda spływała, musiałam chyba najpierw umyć ręce albo wszystko nie spłynęło od ręki, bo obrączka nie była za luźna normalnie. Stałam, patrzyłam i łzy mi ciekły po policzkach.
Dobrze, że mieszkanie teściów to stare komunistyczne budownictwo, ze słabym spływem i ciśnieniem wody, z małym otworem przepływu, obrączka ciężka, została na dnie, nie dało rady zabrać.
Wymiana toalety po latach to było wyzwanie, bo ciężko było już znaleźć tak mały odpływ. W sumie to nawet nie wiem czy wymieniali, czy się udało.
Miałaś więcej szczęścia od mojej bratówki, jej pierścionek przepadł na zawsze.
Szukali go w każdej rurce, wypompowali wodę - wszystko na nic.
Nie wiem co jej do głowy strzeliło, wiedziała że w wodzie paluszki zawsze ciut kurczą się i wszystkie błyskotki lepiej zostawić w szatni albo jeszcze lepiej - w domu.
Ja taka mądra, hehehe.
W styczniu polazłam do źródeł siarkowych we wszystkiej biżuterii, także w zegarku.
Kolczyki i łańcuszek przetrwały bez uszczerbku, bo wystawały ponad wodę, ale moje bransoletki, coś a la pandora, z charms (mam dwie, już zapełnione) zrobiły się w kolorze zasniedzialego, starego srebra. Kombinowałam jak to odczyścić- pasta czy urządzenie, żadne nie było idealne. Jak wyjąć pastę z tych mini zakamarków potem. A urządzenia miały nie wkładać emalii, a niektóre charmy były pokryte.
Problem rozwiązał się sam, sauna z infrared na rejsie przez tydzień zrobiła moją bransoletkę jak nową.
Piękna niedzielka :)
ciut krótsza, ale musi nam starczyć.
Obiadki już podszykowane?? to smacznego i zdrowego jedzonka życzę.
Potem spacerki słoneczne lub kawusie przy ciastach.
My dzisiaj spóźnieni więc obiadek wypadnie razem z kolacją - upiekę chyba nową pizzę /pomysł onet'owy chodzi za mną- z gruszką i cebulą karmelizowaną, ale ja chyba pominę cebulę i dodam orzechy włoskie/.
Jak komuś mało, to jest fajny gulasz wg Almanki na dokładkę.
A teraz kolejna kawa lub soczek, zapraszam bo jedno i 2gie świeżutkie, pachnące i pyszne
Udanej i spokojnej niedzieli
Dobry poniedziałek
i raniutko rozpoczęty, bo obowiązki gnają - pobudka 2 godziny wcześniej niż w piątek. Noc taka sobie, więc dzionek będzie raczej niemrawy.
Ogarnę tylko niezbędne sprawy kuchenne i pędzę dalej, do porządków ogrodowych /liście zalegają nadal pod krzakami i różami/.
Na szczęście słonko wstało z nami, dodaje otuchy i pomaga w rozruchu porannym.
Piszcie jak minęła niedziela, co pysznego w kuchni i ciekawego w domu wyczarowałyście.
Mam nadzieję, że zdrowie w normie a humorki na plusie.
Udanego dnia i dobrego nastroju zawsze :)
Pozdrawiam serdecznie
Witam w poniedziałek.
Chłodno u mnie dzisiaj, ale jeszcze na plusie, ciekawe czy zrobi się zapowiadany minus (u mnie zawsze najzimniej jest ciut przed wschodem słońca, nie ma porannego brzasku, tylko robi się szybko jasno).
Zaraz śniadanie, potem zacznę gotować gulasz- wczoraj mi się mięso nie rozmarzlo, na obiad była sałatka.
Dzisiaj gofry z fermentowanych strączków- urad dal, czarnej soczewicy, która po wyłuskaniu jest bielutka. Zobaczymy co to będzie, ferment średnio ładnie pachnie.
Najwyżej zużyję do jakiś zup z soczewicy i już.
Idę do kuchni, bo czas mi się kurczy.
No i zapraszam na gofry. Kawa też się znajdzie, może być cappuccino albo latte nawet.
Ze szklanki soczewicy wyszły mi takie 4 krążki.
Są mniej syte niż te serowe, bo dałam radę bez niczego zjeść. Podczas, gdy te serowe to tak na siłę, bo obłożyłam.
Następne będą na wytrawnie, z łososiem albo szynką dojrzewającą,
Też piekłam wczoraj gofry i ozdobiłam podobnie, tylko ze zamiast bitej śmietany, byl cukier puder, oraz borowki, truskawki i maliny :)
Oto one :)
Ale cudeńka - wymyślny skład /nawet nie wiem o co biega z tą soczewicą /, smaki z najlepszej kuchni i do tego artystycznie podane.
Pożrę oczami wszystko i popiję latte mniammm.
To wszystko kuchnia Hindusów, oni fermentuja dużo strączków, ryż i robią z tego różnego rodzaju placki- to moje to z przepisu na takie ichnie naleśniki. Robią jeszcze idli, to placki na parze. Nigdy nie jadłam, ale tak mnie kiedyś zafascynowało, że oglądałam specjalne sitka do tego.
Tyle, że brak miejsca i możliwość użycia jednorazowego powstrzymały. Kombinowałam nawet, żeby sitko od garnka parowego przykryć podziurawionym papierem i tak zrobić te placki. Ale do realizacji nie doszło nigdy.
Witajcie w wyjątkowy poniedziałek :)
Dlaczego w wyjątkowy? Poniewaz w Polsce zniesiono najważniejsze obostrzenia zwiazane z pandemia :) Przylecieć mozna zarowno do Polski jak i do Wielkiej Brytanii tylko na bilet i paszport, czyli tak jak to było przed pandemia!
Jak ja sie ciesze, to nawet nie macie pojęcia
Człowiek tak nie docenia tego, dopóki nie straci czegoś albo kogoś, taka niestety jest prawda. No ale najwazniejsze, ze jest tak jak kiedyś. Wypijmy toast za otwarcie polskich granic
Ja nie wiem czy dla mnie takie fajne.
Bo kto teraz zrobi test przed wylotem, dopóki Stany nie zniosą wymogów. Jak było powszechne, opłacało się mieć punkty testowania, a tak, kto wie.
Co z kwarantanna w przypadku pozytywnego wyniku, kto wystawi zaświadczenie, skoro nie będzie potrzeby wpisywania do systemu.
Gdyby to było ogolnoswiatowo, to wielkie hurra, a tak to nie wiadomo.
I czy nie będą wymagać szczepień i boostera- jak we Włoszech?
Test teraz może zrobić lekarz.
Można zawsze prywatnie iść i zrobić niezbędny test.
Trzeba szukać po stronach internetowych rządowych.
Pozdrawiam :)
A co w przypadku wirusa przed powrotem. Teraz było to skomplikowane, będzie jeszcze bardziej. Mój mąż posiwial przez to wszystko, gdy na każdym ktoku paragraf 22.
Radość będzie wtedy, gdy wszystkie kraje zniosą ograniczenia, wtedy będzie pełna radośc podróżowania.
Ciekawi mnie dlaczego zniesiono restrykcje, zachorowań jest ogromna ilość, dużo większa niż na początku pandemii.
Może tylko chorowanie jest lżejsze.
Nie jestem za restrykcjami, nie jestem za szczepieniem nz siłę. Ty masz dbać o zdrowie, Ty decydujesz jakie środki podejmiesz.
Nota bene mój syn nie został zwolniony z kwarantanny, musi odbyć do końca, choć jak robił test, to już był dawno po chorobie (w sensie objawów), wizytę miał dopiero na wtorek, z objawami w piątek.
Znieśli to wszystko bo pandemie zastąpiła wojna, ale na jesień wróci i to prawdopodobnie ze zdwojona sila :(
Szczęście i radocha dla wszystkich - niech nam humorki powrócą a zdrówka przybędzie.
To na zdrówko nam wszystkim
Bąbelków nigdy za wiele /raczej nie zaszkodzą, wręcz przeciwnie pomagają i dodają 'wykwintu jak mawiał Król Julian /.
Hej, heej :)
zimno u nas i coraz zimniej, znowu szaliki potrzebne i buty ocieplane.
I mam wymówkę, by nie myć okien, nie grzebać w ogródku, czyli prawie wolne.
Prawie, bo coś konkretnego na obiad muszę udusić lub upiec.
Reszta niech czeka, na lepszą kondycję i pogodę.
Troszkę głowa mi leci, do spania, po kolejnej słabej nocce i mojej wiosennej terapii wzmacniającej /co dodaje wigoru, poprawia krążenie ale jest momentami dość wyczerpująca - potrzeba czasu by wszystko zaskoczyło jak w sprawnym zegarku/.
To drepczę powolutku do kuchni, zaparzę herbatkę rozgrzewającą, korzenną z odrobiną miodu - z a p r a s z a m chętnych i smacznego wtorku życzę
Witam. Gulasz ugotowany, częściowo zjedzony.
Pycha.
Dodałam tylko sól, reszta z warzyw.
Super pomysł na utylizację zawartości komory warzywnej.
Dzięki Alman.
Dzisiaj mam kocio weterynaryjny dzień i dentystę dla siebie.
A jutro ogólny przegląd człowieka.
Może na moje urodziny, na koniec kwietnia, pojedziemy nad ocean, mogę wziąć wolne dwa dni. Jak będzie za drogo pojedziemy gdzie indziej, choć takie lenistwo na plaży by się przydało. Tyle, że znając nas będziemy ganiac po okolicy.
Mam też wolne w Wielkim Tygodniu, ale to spędzimy w domu, delektując się weranda.
Witam wieczorową porą
Niby po 18 dopiero ,a u mnie już właściwie ciemno. Najwyraźniej zapowiada się na deszcz. To i dobrze,bo potrzebny.
Ostatnio nie mam czasu pisać,za co przepraszam. W naszej parafii odbywają się rekolekcje na które chodzę.Jutro już ostatni dzień, a szkoda bo bardzo wartościowe. A to są pierwsze od wybuchu pandemii. Jakoś dziwnie było patrzeć na ludzi bez maseczek. U nas wszyscy bardzo przestrzegali,nawet niektórzy jeszcze mieli dzisiaj. Niestety covid dalej istnieje..Jutro mamy pogrzeb.Zmarł wujek mężowskiego właśnie na koronawirusa..Tyle co wrócił z sanatorium,zadowolony,wypoczęty i trach ,po człowieku..Mąż chodzi jak struty.W ogóle się tego niespodziewał. Miał być też na weselu. Życie jest nieprzewidywalne,dlatego cieszmy się choćby najmniejszymi rzeczami,a oddalajmy od siebie najczarniejsze myśli,zwłaszcza takie na które wpływu nie mamy,ani mieć nie będziemy. Pozdrowienia serdeczne dla wszystkich
Przykro mi z powodu męża wujka :(
Tak mi przykro.
Przyjmijcie kondolencje.
Bardzo przykre wieści, szkoda wujka, rodziny (***)
Dziękuję Wam dziewczyny. Wieści przykre,ale takie życie niestety..
Dziś o 15:00 pogrzeb. Dobrze,że pogoda ładna,bo zapowiadalo się na deszcz.
Oj, mi również bardzo przykro. Wieści o tym, że pandemia odpuszcza łakniemy, jak słońca a potem taki smutek... Współczuję.
Nawiasem mówiąc dzwoniła do mnie koleżanka, która jest teraz w sanatorium od ponad 2 tygodni i mówiła, że wiele osób musiała wrócić do domu wcześniej, bo okazało się, że mają wirusa.
Witam w środę :)
Już środeczek tygodnia, jak ten czas ucieka i ciągle go mało.
Wczoraj upiekłam 2ie wielkie pizze i parę małych nadziewanych bułeczek, z resztek ciasta. Ale to nic wielkiego, ważny jest nowy składnik ciasta:
kwaśna i gęsta śmietana, dodałam ją do gorącej wody i lekko zamieszałam.
Taki eksperyment, z konieczności - nie miałam pomysłu na starą śmietanę i tak ją zużyłam.
Ciasto wilgotne, ale wierzch fajnie chrupiący.
Smak lekko kwaskowy, jak dobrego chleba.
Chyba zamiast mleka będę do pizzy i bułek dodawać gęstą śmietanę.
I nowy /dla mnie/ patent kuchenny od wczoraj mam radocha aż buzuje w głowie i serduchu.
Dzisiaj: mięsko zamarynuję, zadbam o siewki parapetowe i może piwnicę ogarnę, bo straszy bałaganem.
Spokojnego dzionka
Witam środowo
Czas szybko mi umyka, ale podświadomie cieszę się z tego, bo czekam z utęsknieniem na weekend.
Zaczynam powoli myśleć o jakiś przygotowaniach do świąt. Nie tyle chcę, co muszę, bo ten ostatni tydzień przed Wielkanocą będę miała bardzo pracowity i zabraknie czasu na domowe sprawy. Pójdę jutro do sklepu z takimi lepszymi wędlinami (niby ekologicznymi) i może kupię białą kiełbasę żeby już zamrozić i mieć to z głowy. Okna czekają na wymycie więc wygląda na to, że się doczekają w sobotę.
Dziś mam spotkanie z koleżanka, która od paru lat mieszka w Danii. Ciekawa jestem jakie jest spojrzenie Duńczyków na obecną sytuację w Ukrainie...?
Kocurki ukraińskie póki co są ze mną w pokoju. Kochane futrzaki. Będzie mi smutno, kiedy pojadą do swojej pani.
Dobrego dnia
Może chociaż 1go zostawią?
Tak, te przygotowania to moja zmora od zawsze, nie lubię takich wymuszonych porządków i kucharzenia.
Ale co tam, nikt nie będzie wkurzony jak przełożę coś na później lub ugotuję mniej niż zwykle.
Powodzenia :)
Hej w środę.
Jak ten czas gna do przodu.
Koty zdrowe, znaczy jak do tej pory, ja zdrowsza o 600 dolarów...
A to jeszcze mam taką przychodnię, która uważa, że jak najmniej inwazji medycznej w kota, bo mogło być więcej.
No ale szczepienie, pobranie krwi, przegląd zębów razy dwa, swoje robi.
Plus Olivia rentgen i sterydy. Diagnoza się zmieniła z astmy w bronchit - bo sterydy pozwalają na długie przerwy pomiędzy kuracjami, leczenie dokładnie takie same.
Może być jeszcze codzienna inhalacja, ale nie wyobrażam sobie codziennego lapania tego strachajla, sterydy są na dwa tygodnie tylko, od ostatnich jest 2 lata przerwy.
Byłam trochę w szoku, bo rzygadlo Olivia, u niej karma się zwraca w 50 % jest cięższa niż Trixi, która wyjada Olivii mokre jedzenie, korzysta z mięsnych przekąsek, w gramach, ale jednak.
Trixi jest za to wydepilowana dołem. Bez przyczyny. I to od kilku lat. Ile myśmy na leki wydali na początku, żadnej zmiany. Tak jakby jej to sprawiało przyjemność, bycie bez owłosienia na dole.
Moja wizyta u dentysty znowu skończyła się na gadaniu i kolejnym terminie. Bo moje dziąsła potrzebują specjalnego czyszczenia, a to wymaga czasu na sam zabieg. Tyle, że tu to mi raczej nie przesuną po raz kolejny, nie będę siedzieć zdenerwowana dzień przed, że jednak znowu za kolejny miesiąc czy dwa.
Moje baby w gabinecie.
Olivia w klatce, bo jak się schowa ciężko ją będzie wyjąć oraz Trixi eksplorer, postrach personelu medycznego, ale jakoś dała sobie pobrać krew w końcu.
Świetne obie. Widać od razu jak są różne.
Malutka czarna mocno przerażona, oczka smutne aż serce pęka.
Trixi jak u siebie skacze gdzie chce, dla niej to nowy plac zabaw.
A wydatki mocno walą po kieszeni, znam to aż za dobrze - lepszy gabinet, więcej badań czy zabieg i można zemdleć jak podliczą kocie koszty.
Warto, nawet gdy boli taki wydatek - wspólne życie z ogoniastymi jest o wiele lepsze, zdrowsze i ciekawsze niż bez nich.
Przytulam mocno obie ślicznoty :)
Olivia ma zawsze takie oczy.
Ale taka wyprawa to dla niej wielki stres.
Ona się boi obcych, jest niewidzialna dopóki sobie nie pójdą siedzi w skrzyni łóżka.
Nie lubi lapania, zawsze ucieka, żeby ją złapać musimy zamykać wszystkie drzwi.
Na glaskania przychodzi sama, uwielbia.
Ciekawe co przeszła w niemowlęctwie, myśmy dostali ją wcześnie, co wywołało takie zachowanie.
Nasza Dalunia jest podobna, taki charakter i już /dzieciństwo miała fajne, widziałam ją biegającą z bandą kociaków/.
Przy mnie jest spokojna, eM tylko czasami może ją głaskać czy przytulać a obcy to dla niej wróg, przed którym ucieka gdzie może i siedzi aż przyjdę po nią /to czasem trwa długo, umie znaleźć takie schowki, że bez latarki i wsparcia jej synka ani rusz/.
Nas czekają ciężkie dwa tygodnie sterydów.
Teraz już jesteśmy mądrzy, w końcu to kolejny raz. Ale wcześniej jak się schowała w łóżku, to trzeba było materac ściągać, żeby ze skrzyni ją wyjąć. A jak się nie pomyślało, to uciekła do drugiego łóżka.
Szybko się nauczyliśmy. Rano przed karmieniem pozamykać wszystkie drzwi, wtedy się nie ma gdzie schować. A jest kotem parterowym, wysokości zdobywa raz na ruski rok (dlatego ma zdjęcia, bo to rzadkość, Trixi jest tam prawie codziennie, to jej wieża, zdjęć brak).
Olivia uwielbia glaskanie. Ale stoi obok i podstawia części do glaskania, strzela baranki, zaczepia lapa, gdy się przestaje. Jest meczacapod tym względem czasami.
Na człowieku położy się tylko, gdy nakryty kocem, na samym człowieku nigdy, a jest z nami 7 lat.
Na zdjęciu Olivia zaraz po przyniesieniu, miała 8 tygodni.
I mój mąż w ubraniu ochronnym, tak mocno drapała gdy leczyliśmy swierzb - jako kociak miała niedoleczony, nikt mi nie powiedział, że mam wrócić na kontrolę, a ja nigdy nie miałam do czynienua z tymi pajeczakami, po roku mieliśmy długą kurację obu, kilka miesięcy.
Dobry czwartek :)
troszkę senny i deszczowy - ten deszcz akurat nas wyjątkowo cieszy.
Już koniec marca i tej Kawiarenki, niby miesiąc długi a zleciał nie wiem kiedy.
Bardzo dziękuję za odwiedziny i wpisy lub same odwiedziny.
Fajnie, że zaglądacie i pomagacie podtrzymywać kawierenkowy płomyczek:
- kuchenny/domowy kiedy gotujemy i pieczemy
- lub kominkowy/życiowy gdy piszecie o swoich radościach, smutkach, o życiowych zakrętach i sposobach na ich pokonywanie
- albo ten ustawiany dla gości wstępujących tu jak do czytelni.
Wszystkie te światełka są ważne bo dzięki nim magia tego kącika nadal trwa.
Coraz trudniej znaleźć czas na pisanie, bo życie nas pogania. Coraz cenniejsze są słowa tutaj posłane i fotki z myślą o nas cykane. Doceniam wszelkie wysiłki, każdą chwilkę tutaj spędzoną.
Jesteście wspaniałymi i mądrymi Kobietami, do tego z ogrooomnym sercem i mrówczym zapałem. Podziwiam Was szczerze i chętnie naśladuję od siebie dodając ile mogę i potrafię.
Przekazuję już klucze i zapraszam w imieniu kwietniowej Gosposi - Goplany, która umie wyprawiać imprezy w domu i ogrodzie, dla rodzinki lub znajomych.
Będzie pięknie i smacznie
Dzięki, pa
Wiatam ,
WZ pojawia sie i znika jak zebra na pasach . U mnie powróciła zima . Cała noc sypał śnieg i mino ze jest na plusie to nawet jeszcze śnieg się trzyma teraz pada coś jakby śnieg z deszczem . Jest okropnie zimno i nawet psa z budy chyba trudna by wyciągnąć . Ja wczoraj dokupiłam ziemi i większych doniczek i będę ponownie przesadzać . Cześć moich pomidorków jest jyz tak duża ze można by je już wsadzać do gruntu a tu zima za oknem . Nic nie przewidziałam ze w marcu będzie tyle słonecznych dni i wszystko będzie rosło jak na drożdżach . Jestem nieco zasmarkana ale w domku ciepło wiec muszę się zabrać za robotę .
Witam.
"Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz aż się zepsujesz"...
moje właśnie się zepsuło, nie wiem czy całkowicie, czy da się naprawić, na jak długo i nie chodzi o serce.
Jestem załamana... trzymajcie za mnie kciuki, ślijcie dobre fluidy, módlcie się, co tam kto może.
I trzymajcie się zdrowo. I spokojnych Świąt życzę wszystkim, bo nie wiem, czy będę w stanie coś więcej napisać, nie wiem nic, przede mną seria dodatkowych badań, a ja w głębokim dole. Uściski.
Alman ściskam z całego serca i mocno wierzę,że badania wyjdą pomyślnie. Swoje już przeszłaś wystarczająco. I pisz na ile możesz,na ile dostęp pozwoli.
Pozdrawiam z
Grom z jasnego nieba, ale nie wpadaj w doła, bo jeszcze nic nie wiadomo - badania dopiero pokażą co i jak, kiedy trzeba zacząć panikować.
Bądźmy dobrej myśli, jak wiadomo pozytywne myślenie to podstawa wszelkich sukcesów, tych w walce z wszelkimi paskudami medycznymi też.
Zacznijmy od tego, że musisz zadbać o swój komfort psychiczny, potem fizyczny - pozwalaj by inni przejęli stery w domu i ogrodzie.
Szukaj przyjemności wszędzie gdzie to jest możliwe czyli jedz co lubisz, pij co chcesz, spaceruj gdy słonko świeci i spędzaj duuużo czasu w miłym towarzystwie.
Wiem, wiem fajnie gadać i radzić, ale wierz mi, wiem co gadam i wiem na 200% jak pomaga optymizm i nadzieja.
Tylko spokojnie, nie 1szy raz to przerabiasz, my też i wiadomo, że strach ma największe oczyska i potrafi wiele popsuć.
Posyłam furę mocnych, pozytywnych fluidów a dobrzy fachowcy doradzą co dalej.
Pozdrawiam i pamiętaj, że tutaj zawsze ktoś myśli i czeka na wieści
Alman trzymaj się i nie wpadaj w dola, bo psychika to podstawa w chorobie.
Wiem, że się łatwo mówi.
Trzymam kciuki za wszystko...
Alman, będę myślami cały czas z Tobą, bo wiem, co czujesz... Też mam jakieś, takie wewnętrzne przekonanie, że po badaniach odetchniesz z ulgą. jak raz coś człowiek przeżyje, to potem lekarze dmuchają na zimne a my wpadamy w panikę. Trzymaj się i myśl proszę pozytywnie.
Pamiętaj, że czekamy na Ciebie.
Oj, pszczółko, odpocznij i podlecz nos zasmarkany, lepiej uważać by czegoś poważniejszego nie wyhodować.
Nie przejmuj się roślinkami, jak miną chłody i śniegi stopnieją to je posadzisz, rozwiną listki i pąki nawet. Ciasnota parapetowa jest uciążliwa, ale poradzą sobie doskonale. Lepiej późno je posadzić niż o parę dni za wcześnie.
Do nas zima idzie, oby skręciła po drodze nogę i nie dokuśtykała już tutaj.
Powodzenia i dużo zdrowia życzę
Witaj Smosiu
Dziękuję za marzec w kawiarence.Marzec ,który był wyjątkowo trudny dla każdego z nas.. Poprowadziłaś kawiarenkę tak,że chciało się tu wejść i ogrzać. Twój wrodzony optymizm i dobre serce przyciąga jak magnes. Dlatego ciężko było wchodzić i zderzać się z białą ścianą,która wyrosła niczym mur na cały tydzień,potem znów na 2 dni.. Grunt jednak,że Wielkie Żarcie jest
Jeszcze raz dziękuję i przejmuję klucze kiedy wybije północ
Północ wybiła a tu cisza jak w pustelni.
Koniec balu Kopciuszku obowiązki kawiarniane wzywają.
Ja tylko pogaduchy, ciut bez pomysłu wstawiałam bo głowa i serce czym innym przeciążone. Na szczęście towarzystwo dopisało, nie zawiodło jak zwykle.
Dzięki za dobre słowo i za miłe wizyty :)
Witam czwartkowo :)
Pogoda zrobiła się nieznośna, zimno a gdzieniegdzie śnieg popadał, no ale w marcu jak w garncu
Smosia - Dziękuję Tobie za cały marzec, ze bylas gospodynią Przyznam, ze niełatwy to był czas, ale Ty sobie świetnie ze wszystkim poradzilas
Alman - Trzymamy za Ciebie kciuki, mam nadzieje, ze to nic powaznego. Ja tez bylam pociągająca, kichająca i często odwiedzająca toaletę, no ale to już praktycznie za mna - Pomógł węgiel i witamina C. Trzymaj sie kochana
Ekkore - Masz swietne kotki, nic tylko je tulic, a więc sle przytulasy
Dla wszystkich uściski i dużo zdrowia
P.S. Przez dobra chwile nie bylo WZ i to wtedy, gdy pisałam komentarz i robiłam z nowego przepisu na WZ- żeberka na kapuście kiszonej ze śliwkami suszonymi. To co zapamietalam, to zrobiłam i nawet nawet wyszło ;0)
Nadiu jesteś bardzo miła, poradziłam sobie dzięki Wam i tyle.
Czy świetnie?? nie jestem pewna, ale cóż może kiedyś bardziej postaram się, prace domowo-ogrodowe nie będą mnie zbytnio obciążać i natchnienie 'pisarskie dopisze /o ile stronka nadal będzie hulała/.
Mimo wszystko było fajnie i za to bardzo dziękuję
Smosiu dziękuję Ci bardzo za to, że tak dzielnie i przyjaźnie poprowadziłaś Kawiarenkę. Nie ma co ukrywać, że trafił Ci się niełatwy miesiąc. Wiele niepokojących informacji a i strona też długo nie działała. Mimo to, jakoś "dokładałaś drewienek do kominka" i było nam ciepło i przytulnie. Uściski
"Bo co przećwiczone za młoduuu, to na starość bywa przydatne.
Po prostu mam wprawę i talent w podtrzymywaniu ognia wszelakiego:
kominkowego, kuchennego /kiedyś, baaardzo dawno temu zanim zostałam zesłana do karceru blokowego /.
A tak poważnie - nie sama, nie ja, tylko my to sprawiłyśmy.
Przyjaźnie i sprawnie wyszło, mimo złośliwych trolli na łączach czy innych awarii bo tego chciałyśmy i za te szczere chęci jestem bardzo wdzięczna.