Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Karnawał dobiega końca

  • Autor: w jesiennym stroju Data: 2018-02-12 18:16:22

    Jakichś hucznych zabaw w karnawale z reguły nie urządzałam. Spokojna natura ze mnie i tłumów nie lubię. Tym niemniej po raz pierwszy w tym roku ani razu nie usmażyłam faworków ani serowych oponek. Zwykle smażyłam nieraz już na wieczór sylwestrowy. Fajnie się robiło faworki z córką, lubiła wykrawać radełkiem . Cóż nie ma dla kogo smażyć. Dziecię dorosło słodyczy nie je, my stwierdziliśmy że wystarczy na jak po jednym pączku zjemy.
    Jak jest u Was ? Czy tez zauważyliście, że z czasem odchodzicie od jakich rodzinnych tradycji kulinarnych ?

  • Autor: alman Data: 2018-02-13 00:39:35

    Hm, pomarzyć dobra rzecz...ale niestety, pozostały już tylko wspomnienia...
    Bardzo lubiłam tańczyć, bawić się mogłam nawet do białego rana... ale to było już dawno temu... potem przybyły na świat dzieci, babci nie było, więc z konieczności człowiek musiał się umartwiać... a kiedy towarzystwo podrosło, jakoś ochota też przeszła na zabawy przez całą noc... ale czasem jeszcze się zdarzały...
    U mnie w pracy był taki zwyczaj, że każdego roku w karnawale związki zawodowe organizowały jeden bal, a właściwie zabawę. Ruszał wtedy na imprezę każdy kto żyw... z wielkim rozrzewnieniem wspominam te zabawy... czyż nie fajnie, kiedy na co dzień poważni bankowcy, wdziani w swe szaro-granatowe garsonki czy garnitury, nagle pojawiają się na imprezie ustrojeni, panie wyfiokowane, że aż trudno rozpoznać i wesoło bawią się całą noc, tryskają humorem, dowcipem, nie mówiąc już o umiejętnościach tanecznych.
    A teraz zejście na ziemię...a raczej do kuchni...
    Jakoś nie przepadam za pączkami i rzadko je smażyłam, jeżeli już to faworki, a pączki... z cukierni też były odpowiednie dla smakoszy. W tym roku miało ich nie być wcale, ale...polazłam do kuchni i tak od niechcenia usmażyłam mini pączusie i jeszcze chrust lany... a może któreś z dzieci wpadnie. W tym dniu nikt nie wpadł, na drugi dzień córka /wiecznie na diecie/, więc cały "urobek" musieliśmy skonsumować sami /no, nikt nas nie przymuszał, ale zgodnie z zasadą, że nie może się zmarnować.../, a do tego musiałam /tu już niestety był przymus/ zeżreć całe opakowanie raphacholiny...ot i taki karnawał... bo wszystko musi odbywać się we właściwym czasie /czytaj wieku hihihi/.
    Ale powspominać dobra rzecz, zawsze na to jest odpowiedni czas i pora dnia.

  • Autor: Dżanina Fonda Data: 2018-02-14 12:26:26

    Aj tam, dopiszę się. Zabaw hucznych nie lubię i nigdy nie lubiłam. Raz się spotkaliśmy z przyjaciółmi, bo wiecznie jak ktoś może, to ktoś inny akurat pracuje. :)
    Ze smakołyków karnawałowych raz usmażyłam pączki MR, raz oponki serowe alidab, dwa razy oponki Różyczki (dla mnie chyba smaczniejsze), no i dwa razy robiłam pierogi ruskie. :) Miały być jeszcze oponki drożdżowe i faworki, żeby wypróbować nową maszynkę do makaronu... ale nie zdążyłam, bo zachorzałam.
    Więcej grzechów nie pamiętam.
    Aaaa.... wczoraj Młoda zakupiła przepyszne kruche babeczki z czekoladowym nadzieniem - z okazji zdania ostatniego z 12 egzaminów w sesji.
    No i w przyszłym tygodniu urodziny Najwspanialszego oraz Młodej, więc chyba wypada cosik zrobić. Może te nieszczęsne faworki z maszynki do makaronu?

  • Autor: Beata500 Data: 2018-02-14 13:31:37

    U mnie tez bale karnawałowe pozostają we wspomnieniach . Były kiedyś bale do tzw. białego rana. W tym roku nawet nie pomyślałam o jakimś wyjściu.
    Wieczorem padam i chcę się wyspać.
    I pieczenie mi odpadło ze względu na niedawno stwierdzoną w rodzinie insulinooporność.
    Ja owszem jem słodkie , ale to już raczej na zasadzie mam chęć , to sobie kupię pączka.

  • Autor: w jesiennym stroju Data: 2018-02-14 18:31:05

    Też wieczorem padam :(. A byłam z tych nocnych marków.

Przejdź do pełnej wersji serwisu