Jeszcze ostatnie promyczki słońca zaglądają przez okno, jeszcze tu i ówdzie ostatnie ślady babiego lata, jeszcze drzewa mienią się kolorami tęczy, ale za chwilę zaczną się chłody przenikliwe, plucha jesienna i deszcz będzie wybijał swoje rytmy, stukając o szyby. Gdy na dworze będzie chłodno, ponuro i tak jakoś smutno, to nie dotyczy to naszej kawiarenki. Tu ogień radośnie trzaska, rozświetla pomieszczenie i dusze bywalców, zapach kawy przyjemnie łechcze nozdrza, aromat herbaty przyjemnie dotyka kubki smakowe, jest cieplutko i przytulnie. Atmosfera domowa, rodzinna wprost, zachęca, by rozsiąść się na dłużej i pogawędzić na wszystkie tematy... takie rozmowy wolne, a nawet frywolne. No to zapraszamy na pogaduchy przy kominku. A w tle sączy się cichutko muzyka...
Spośród starych płyt gramofonowych Jedną najpiękniejszą znam, Czasem, kiedy wieczór jest zimowy, Tę niemodną płytę sobie gram.
Zdaje mi się wtedy, że wróciłeś, I wróciła młodość moja znów, Snuje się za nami słowo „miłość", Najpiękniejsze spośród wszystkich słów.
Przy kominku mrok zapadł szary jak mgła, „Przy kominku" - piosenkę starą ktoś gra.........
Ale sie rozmarzylam. Jak pięknie wprowadzasz nas w klimat listopadowy i do tego jeszcze ciasto, teraz tylko sobie zaparzyć kawkę, zamknąć oczy i dalej wspominać, marzyc... Dziękuję za tak niespodziewany i ciepły klimat listopadowej kawiarenki
A już się wystraszyłam, że WZ sobie poszło. Ale po godzinie wróciło.
Jaki ciepły, leniwie przyjemny początek listopada. Miło posiedzieć przy kominku (choć u mnie przy klimatyzacji).
Rano jak wstałam było 18 stopni. I do przyszłego tygodnia temperatura będzie poruszać się w dzień dookoła 25, raz poniżej, raz powyżej. Tak ciepłego początku listopada jeszcze nie przeżyłam tutaj. W grudniu tak, ale nie w listopadzie. Zazwyczaj na koniec października był przełom, ewidentnie zmiana temperatur. A w tym roku zimno było na początku października, a teraz cieplutko. W nocy padało. I dobrze, bo bardzo sucho było.
To mój ukochany hibiskus ostatniego dnia życia (u mnie to rośliny jednoroczne, chyba, że zabrane do wewnątrz). W nocy z 30 na 31 października przyszło ochlodzenie, za zimno mu było. I mimo, że uwielbiam hibiskusy, więcej nie posadzilam, bo żal mi patrzeć jak umiera na jesień.
Witam wtorkowo i listopadowo Alman, zachwyciłaś mnie tym pięknym wprowadzeniem w nowy, kawiarenkowy miesiąc. Napisałaś tak prosto z serducha - poczułam mocno i wzruszyłam się. Dziękuję.
Wczoraj odwiedziliśmy większość grobów ale jeszcze sporo zostało. Lubimy chodzić dzień przed świętem albo dzień po żeby nie wbijać się w tłumy. Jednak od jutra bierzemy się za "podrasowanie" kuchni u rodziców więc pewnie zaraz podjedziemy jeszcze raz na pozostałe groby. Tylko niestety zapowiadają, ze w moim rejonie może pokropić. Chętnie bym teraz usiadła przy jakimś kominku, popatrzyła w ogień, posłuchała przyjemnego jazzu i zjadła ten pyszny kawałek ciasta od Alman. No nic - koniec marzeń, trzeba się zbierać.
Dobrego dnia pełnego refleksji
Ps. W myślach zapalam świeczkę za naszych znajomych z WŻ...
Pięknie i bardzo przytulnie w tej Kawiarence Listopadowej Wyczarowałaś nastrój o jakim wszyscy marzą w jesienne szare i deszczowe dni, wieczorki. Dziękuję, że nie zawiodłaś i jesteś tutaj kiedy tego potrzebujemy jak na prawdziwą Przyjaciółkę przystało. Ciacho pyszne, kawusią je popijam i wspominam
Wielkie Żarcie wróciło. A już myślałam, że to koniec. Do świąt pewnie znowu będzie pojawiam się i znikam, bo strona będzie przeciążona (jak co roku).
Dzidzia się urodziła wczoraj rano, chłopiec. Dzisiaj mam wolne z pracy, ale dodatkowe obowiązki przyszły wcześniej niż termin zakładany. Śliczny chlopulek.
Wreszcie WZ wróciło, mam nadzieje, ze na dluzej...
W tym czasie zdążyłam zrobić dla siebie mój pierwszy sweter na drutach z żyłką tzw. oversize. czyli taki puchaty i ciepły :) Zrobilam tez na szydełku dla mojej córki z bawełny, krótki sweterek żakardowy czyli mial byc krotki, z dziurami i szerokimi rękawami potocznie mowiac Jakos sie udalo
Najbardziej jestem jednak zadowolona, ze WZ wróciło
Pewnie już sobie z tym poradziłaś, a ja dopiero teraz odczytałam pytanie. Nie mniej jednak napiszę. Polewę da się uratować dodając do niej 2 łyżki gorącej wody. Podgrzewać caly czas mieszając aż powroci do odpowiedniej konsystencji.
Ja zwykle podgrzewam, jak nie pomaga to dodaję połamaną gorzką czekoladę, podgrzewam, mieszam i jest zawsze ok. A czekolada raczej z tych tańszych, może być też nadziewana /u nas często truflowa, wiśniowa/.
Witam po dłuższej przerwie. Codziennie zaglądałam z nadzieją, że Wużet wróci, no i jest Wreszcie kłopoty jakie Wam opisywałam mam za sobą. Dokumentację w końcu udało się dopełnić i wreszcie wczoraj mieliśmy komisję. Teraz tylko czekać na decyzję.
No witam. Czekałam wytrwale na Was, z gorącą kawą i herbatą i z ciastem oczywiście. Ale... gdzieś błądziłyście... a kawiarenka była otwarta cały czas, bez przerwy... No dobra, koniec żartów, dobrze. że się naprawiło.
Ja rzuciłam się do sprzątania. Część rzeczy zrobiłam już jakiś czas temu, tzn. przewaliłam wszystkie szafy z ciuchami i butami, chowając głębiej "lato". Teraz jak taran jadę z pozostałymi zakątkami. I odwróciłam sytuację... zawsze kuchnię zostawiam na koniec, bo nie znoszę tego ogromu różności, które trzeba w niej dotknąć. Tym razem zaczęłam właśnie od niej. Dziś powinnam skończyć.
Zostawiam ciasto do kawy, to ciasto to Harataniec... pamięta ktoś? E, zapomniałam, że Wy to młodzież, a to ciasto pochodzi z czasów mojej młodości. Jest pyszne, więc zajadajcie... bezkarnie... nie pójdzie w "boczki", .
Witam i dziękuję za taakie pyszności. Pewnie, że pamiętam bo trudno mi jakoś o ciastach zapomnieć - nałóg, to nałóg. Nadal moim naj, naj jest skubaniec ale Harataniec niczym skubańcom nie ustępuje.
Ja ganiam teraz ze szpadlem i nawozami. A tydzień po 1szym przechorowałam bo eM przywlókł wirusa /nawet nie wiem jakiego/, nie było źle więc żadnych leków nie brałam.
Teraz znowu do pracy - maliny muszę przyciąć a niektóre wyciąć. Pozdrawiam :)
Wow! Jakie piękne ciasto My dzisiaj też sprzątamy kuchnię, ale mam podzielona ja na 2 terminy, bo za dużo drobiazgów jest w niej. Wczoraj sprzatnelam tak przedstepnie jedna polke a dzisiaj wszyscy biora sie do roboty, zaraz po śniadaniu :) Pozdrawiam wszystkich sprzątających :)
Podsylam ciastka upieczone przez córkę, naprawde pyszne, kruche, delikatne czasami ciągnące się, takie amerykańskie ciastka z czekolada :)
Fajnie, że znowu można żarłokować z Wami Komisja chyba normalna, to pójdzie wszystko jak należy i dostaniesz to co powinnaś. Będzie ok, nie martw się już i ciesz pięęęękną pogodą.
Goplana super, że wszystko się prostuje, domyślam się jaki to kamień z serca.
Alman super ciasto. Ja wczoraj zrobiłam batoniki z masła migdałowego, polałam czekoladą (to ona mi się rozwarstwila), ale chyba mi nie smakuje, bo kupiłam kiedyś kulinarna czekoladę bez cukru. Akurat mi się napatoczyla. Ona jest naprawdę bez cukru (zgodnie ze zwyczajem dzisiejszym zakładałam, że coś tam ma ze slodzidel w środku). Jaka ona gorzka...wczoraj spróbowałam maleńki kawałek, ale wtedy jeszcze nie zastygło.
Mam wolne do końca tygodnia, rodzina cieszy się maluszkiem.
Myślałam, że powedze sobie. Ale na weekend deszcz od Nicole, kolejnego huraganu, pierwszy, który ma dotrzeć od otwartego Atlantyku do nas. Jako, że huraganem się stanie dopiero blisko lądu, jest szansa, że będzie to tylko jedynka. Biedna Floryda...
Na weekend byliśmy w parku rozrywki. Przepiękna jesień, patrzcie. Co prawda wiele atrakcji było zamkniętych, jedne bo tak, a inne, całą strefę wyłączyli, bo osy się pobudziły ale sam spacer w letniej pogodzie (było 27 stopni) był super. Na następne wyjazdy dokupimy sobie bilet roczny do historycznego Williamsburga (nie ma szansy obejrzeć w jeden dzień, a przy dwóch wizytach już się roczny opłaca, pani powiedziała, że na black friday będzie promocja jakaś). Ale to już chyba koniec listopadowego lata, w weekend temperatura nad ranem ma być już w okolicach zera, z obu stron.
Witam w piękny, słoneczny jeszcze poranek. Wczoraj zakończyłam "orkę" w kuchni. Dziś przenoszę się "na pokoje", ale tu to już "bułka z masłem", no prawie, w każdym razie wolę to niż sprzątanie generalne kuchni i przeglądanie tych wszystkich przydasi. Dziwne, że jakoś trudno jest mi się rozstawać nawet z takimi, które się nie przydają, bo może się kiedyś przydadzą. Też tak macie? Dziś musiałam trochę zmienić plany, bo zdaje się, że od jutra już będzie zmiana pogody, więc muszę wykorzystać to co dziś za oknem /na balkonie/.
Czy myślicie już o świętach? W mojej rodzinie padła propozycja, by zrobić Wigilię u syna, który ma duży dom i dużo miejsca, z tym, że połączone dwie rodziny, czyli nasza ze strony syna i druga, ze strony synowej. W sumie byłoby jakieś 20 osób. Dotąd było nas ostatnio 12, to i tak sporo. Wstępnie się zgodziłam.
A poza tym... wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
Sprzątanie nie jest moją mocną stroną, zazwyczaj na etapie największego bałaganu, zapał mi przechodzi, więc przydasiowa nie tykam, do momentu aż brakuje miejsca. Szkoda mi się rozstać z tym co kupione a działa. Jak zepsute i nic już z tym się nie zrobi to idzie do śmieci. Ale jak rokuje na cokolwiek, nawet bez szansy na ponowne wykorzystanie - zalega w garażu. Bo może kiedyś... Tak samo mam z ciuchami, wiszą w nieskończoność, dopóki nie nadają się na szmaty, bo może jeszcze ubiorę. Gdyby były za małe, za duże może byłoby prościej, ale wszystkie od lat pasują.
W tym roku to nie mam co myśleć o Świętach, zero ekstra wolnego, mój mąż dostanie ekwiwalent po czy przed, u mnie lekarze muszą do pracy, koniec roku, tłumy z racji najefektywniejszego wykorzystania faktu, że ubezpieczyciel dopłaca lub płaci w całości za leczenie. To i mnie to czeka. A pewnie macierzyński skończy się przed nowym rokiem, także nawet nie próbuję myśleć o dodatkowym wolnym.
20cia osób to małe wesele. Tak fajnie jest usiąść przy wieeelkim stole, wygodnie, w dużym domu. Atmosfera, z dzieciaczkami i prezentami pod ustrojoną choinką będzie jak z bajki. Aż mnie wspomnienia naszły /ja głównie biegałam z talerzami, zmywałam/ i zapach świerkowy poczułam. Gdyby nie ogromna robota kuchenna i domowa, to bardzo bym za tamtymi czasami tęskniła . Z wiekiem, wolę spokojniejsze świętowanie, zwłaszcza że eM jest umęczony, ja coraz słabsza i bardziej leniwa , aż mi wstyd czasami.
To masz co planować i szykować dla swojej wielkiej rodziny.Powodzenia :)
ja mam w przydziale przygotować barszcz czerwony i uszka, bagatela, minimum 300 szt. mi syn wyznaczył, bo zajadają się zawsze nimi, a chyba strona synowej ich nie podaje... no i jakieś ciasto mam upiec....
To mój coroczny standard. 300 plus uszek. Potem mamy na zaś, trochę rozdam polskim znajomym. Lepimy we dwoje, taka nasza świąteczna tradycja (którą wymyśliłam, bo nie lubię robić pierogów. Teraz większość lepi mój mąż, ja wałkuję, wykrawam, przygotowuję do mrożenia- wszystko, byle jak najmniej przy pierogach (uszkach).
zamrażasz surowe cz pierw wrzucasz na wrzątek /nie gotując do końca/? ja zawsze robię też ok. 200-250, teraz oprócz tych na wynos też zrobię dodatkowo by coś zostało na następne dni, ale ja robię to sama... niestety...
Surowe. Układam na blaszce, smaruję olejem, żeby nie pękały i zamrażam. Jak stwardnieją przekładam do worków i opisuję ile sztuk. Kiedyś obgotowywalam, ale raz, że to długo czasu, a dwa potem nigdy nie wychodziły mi takie jak przy pierwszym pełnym gotowaniu. To przestałam.
Zamarznięte Do gorącej wody, jak wypłyną 2 minuty (pierogi dłużej).
Dzisiaj ma być u nas słonecznie, więc piorę pościel i białe, trzeba chwytać dobry dzień
Co u Was slychac? Widze, ze nie wszyscy się jeszcze pojawili od chwili awarii, ale miejmy nadzieje, ze sie pojawia
Ja zapisałam się na kurs dziergania na drutach zarówno dla początkujących (za darmo), jak i tych bardziej zaawansowanych (platne). Mam takiego powera, taka sile w sobie, ze czuje, ze musze podjac sie pewnych wyzwań. Pisalam niedawno, ze zapisałam się też na płatny kurs szycia na maszynie i zakupiłam maszynę wraz z akcesoriami i czekam na wysyłkę z Polski, a została wysłana w piątek Nie moge sie juz doczekac
W międzyczasie dziergam czapkę, słucham i uczę się kursów, sprzatam, gotuje etc. Wszystko mi się układa jak na razie i ze wszystkim nadążam - niesamowite
Przesyłam Wam zdjęcia z bluzka żakardowa robiona na szydełku dla córki i grubym swetrem robionym na drutach dla mnie :) Z obu tych rzeczy jestem bardzo dumna
Nadia, super, że masz te wszystkie "zachcianki". Kiedyś dziergałam dużo szydełkiem, zwłaszcza kiedy byłam na studiach i była sesja... zamiast do książek chwytałam za szydełko, bardzo mnie to uspokajało i odstresowywało. Na drutach też coś próbowałam, ale... sweter mam nawet do tej pory, ale potem rzuciłam się na zrobienie sukienki... to był koszmar, robiłam ją w wolnych chwilach /już wtedy pracowałam i tych chwil za dużo nie było/ i trwało to chyba rok. Zanim doszłam do końca tak mi zbrzydła, że od razu dałam bratowej, a ona spruła i porobiła maszynowo jakieś rzeczy dla dzieci. I to był koniec robótek na drutach. Ale maszyna... to już całkiem inny rozdział. Chwytałam się za szycie od najmłodszych lat, a zaraziła mnie tym moja krawcowa. Jako nastolatka potrzebowałam koniecznie nową kieckę na jakąś imprezę. Akurat był okres Komunii i krawcowa szyła sukienki dla dziewczynek, wszystko na termin, a tu ja ze swoją kiecką. I wtedy ona mi zaproponowała, że mi zrobi wykrój i spróbuję dalej sama, w razie potrzeby ona mi pomoże. Sukienka się udała i to zachęciło mnie do dalszych prób. W czasie studiów to ja już tworzyłam różne kreacje, czasem mniej lub bardziej udane, ale byłam samowystarczalna w zakresie kiecek czy spódnic... no prawie... Pierwsze zarobione pieniądze dodatkowo /mam uprawnienia dodatkowe, zresztą nieważne/ przeznaczyłam na zakup maszyny walizkowej. Szyłam potem wieczorami czy nocami różności, głównie dla dzieci, a moja córeczka była zawsze pięknie wystrojona. Potem to już miałam wiele innych zajęć zawodowych, maszyna poszła do szafy i tam stoi, a teraz moje oczy i brak cierpliwości nie pozwalają mi już szyć. Koniec opowieści. Dalszy ciąg nie nastąpi.
Ja to wszystkich robótek się chwytałam. Na szydełku nauczyłam się robić w drugiej klasie podstawówki, dziergałam portfeliki, szaliki dla lalek. Potem przyszły druty. Ale nigdy nie kończyłam, tego co zaczęłam, jedno krzywe oczko i wszystko prulam. Do wakacji po 6 klasie, gdy zobaczyłam, że kuzynka o rok młodsza robi swetry. I się zaczęło...bez drutów nigdzie się nie ruszałam, w pociągu, autobusie, sweter za swetrem. Jak Alman uczyłam się do sesji z drutami w garści, uspokajało mnie to. Na drugim roku mężowi zrobiłam sweter wzorem norweskim, ucząc się do egzaminu.
Trochę szyłam, głównie ręcznie, choć na maszynie też coś tam się zdarzyło.
Wyszywałam wzorem angielskim - ale to mało. Ale ze dwa obrusy i przód bluzki zrobiłam. Takie to były czasy, że żeby mieć, trzeba było samemu zrobić. Bo w sklepie nie było, albo nie na portfel.
Niestety, jak zaczęła się zmiana wzroku, skończyły się robótki. Zmiana ogniskowej, załóż, zdejmij okulary przyprawiały mnie o zawrót głowy, zaczęty sweter leży nieskończony, pewnie się nie uda, bo już nie pamiętam wzoru, co ja tam wymyśliłam.
I tyle z mojego robienia było
Ale pochwalę się ostatnimi, jakie skończyłam w Stanach. Wczesniejszych nie mam zdjęć. Moje ulubione to ażury i warkocze. Zresztą teraz wszystko taniej kupisz gotowe niż włóczkę na sweter. Dwie pierwsze robótki skończone- poncho i szalik dla córki, dwie drugie - drugie poncho i sweter, jest nawet dalej zrobiony niż na zdjęciu leżą w szafie.
Piękne robótki Ekkore :) To prawda ze wszystko mozna taniej kupic, ale czy wtedy możesz powiedzieć, ze to sama zrobilas, albo czy masz taka satysfakcje, jakbys sama zrobiła? Na pewno nie :)
Piękne te warkocze, cieplutkie i wygodne ubranka a przede wszystkim wyjątkowe i solidnie wykonane. W robótkach właśnie to mnie cieszyło - sama je wymyślałam, dziergałam i porządnie zszywałam, nic nie rozpadało się w praniu. Do dzisiaj noszę takie rozciągnięte swetry, szwy trzymają jak zaraz po wykończeniu.
Suuuper - eleganckie i oryginalne, niepowtarzalne.
Ta bluzka wyjątkowo pomysłowa /może zastąpić nawet siatę na zakupy - gdyby Was poniosło w czasie wyprzedaży/. Koniec żartów, fajne i pożyteczne hobby, sama tak kiedyś dziergałam /nawet dorabiałam czasami/. Trzymam kciuki by zapał nie minął a pomysłów przybywało.
Dopisano 2022-11-10 9:16:27:
Nadiu nie gniewaj się na mnie - sama chętnie kiedyś nosiłam takie ażury
Witam środowo Melduję się w naszej Kawiarence i cieszę się, że już jest "otwarta" Z powodu braku czasu zostawię jedynie prognozę pogody i wpadnę na dłużej jak tylko znajdę chwilę. Pozdrawiam wszystkich
Witam czwartkowo W moim odczuciu, to mamy dziś taki "mały piąteczek". Bardzo, ale to baaaardzo się z tego cieszę. Jestem jakaś niedospana i trochę zmęczona. Na dodatek mam "kocioł" w pracy i to też nie dodaje energii. Musze się "zresetować" i taki mam plan na weekend Czas wstawić piernik. Zazwyczaj robię to 11 listopada więc dziś dokupię to, czego mi brakuje i zabieram się za "czarowanie" świątecznego rytuału Zmykam, bo czas goni. Zostawiam dobra herbatę z pigwą. Udanego dzionka!
Jutro 11 listopada, Dzień Niepodległości, będzie pieczenie rogali :)
Wczoraj miałam aż dwie niespodzianki :) Dostalam zamowione spodnie i marynarke. Niestety spodnie troche za dlugie , ale mniejszego rozmiaru nie mieli, byl jeszcze mniejszy, ale w tamto to bym nie weszla. Tak, ze troche sie zmartwilam, bo komplet ladny w kratke koloru kawy z mlekiem :) A moj maz mowi, co sie przejmujesz? Skrocisz je! Latwo powiedziec, ale jak? No jak to jak, przecież masz maszynę! Jaka maszyne? Tak, wczoraj dotarła moja maszyna do szycia z Polski i to w ciągu 5 dni! Cieszyłam się jak dziecko No teraz, to musze szybko działać i się nauczyć, bo wszystko mi się podoba i ciągnie mnie do tej maszyny, jak do miodu.... ...I kto by pomyślał, ze ja i maszyna do szycia staniemy się kiedyś przyjaciółmi
Witam. Dziś mam w planie skończyć sprzątanie, więc wpadam na krótko, żeby się tylko przywitać. Jestem już zmęczona tymi porządkami, stałam się jakaś niecierpliwa i denerwuje mnie taka długa robota tego samego, bo choć kąty się zmieniają, to jednak ciągle jest to sprzątanie.
Eko, jak będzie miał na imię chłopczyk? u moich też się urodził chłopczyk jakieś 3 tygodnie temu, ale nie pamiętam imienia, jakieś amerykańskie całkiem.
Nadia, spodnie skrócić to żaden problem, najważniejsze dobrze wymierzyć długość, równo uciąć, a potem to już bułka z masłem. Zakładasz ile trzeba, robisz fastrygę /rzadki ścieg ręczny/ i szyjesz... jeśli masz maszynę z tym... zapomniałam jak to się zwie, to robisz to maszynowo, a jeśli nie, to kombinujesz ręcznie, czyli... prawie dziergasz. Przypomniałam sobie jak kiedyś potrzebowałam coś na ślub koleżanki, bo poprosiła mnie na świadka do cywilnego. Kurczę, to były początki mojego już zarobkowania, ale wiadomo, wydatki są różne, a najważniejsze to były wpłaty do spółdzielni mieszkaniowej. Poza tym kto wtedy kupował gotowe kiecki? prawie wszystko się szyło. Więc ja nabyłam materiał w kolorze bordo i zabrałam się za szycie długiej spódnicy...ręcznie. Spódnica była prosta, ale ile tego szycia było, bo długa przecież, no i pasek i zamek... wszystko uszyłam. Spódnica wyszła ekstra, z białą bluzeczką prezentowała się ekstra, a moje przyjaciółki nie chciały uwierzyć, że uszyłam to sama i bez pomocy maszyny. Znów się rozpisałam... może rzeczywiście powinnam pisać... córka ciągle mnie namawia...
No to zmykam do tego "ulubionego" zajęcia jakim jest sprzątanie... kto lubi sprzątać? ja już wolę gotować...
Ja szyłam ręcznie, bardzo długo bałam się maszyny. To były proste spódnice, na gumkę, tylko zszyć materiał, podszyć oraz tunel na gumkę zrobić. Albo bluzki z pieluchy - to też było proste. Dwa prostokąty zszyte.
Potem jednak jakoś się przekonałam, ale każda spódnica musiała być ręcznie podszyta, żeby nie było śladu podszywania. A wtedy to były falbany albo odcinane na biodrach i mocno namarszczane. Nie raz miałam ze trzy metry materiału do podszycia.
Zawsze się bałam skracania. I zawsze robiłam to od dołu, odmierzając ile trzeba na podkład. Z obcinaniem to mi średnio wychodziło.
I już koniec tygodnia roboczego sama nie wiem kiedy to zleciało?? Od przedwczoraj walczyłam z malinami, chyba mam je z głowy, skutki zobaczymy wiosną - nadal średnio je czuję. Wczoraj ważniejszy był jednak jeżyk, nasz ogrodowy gość co z głodu i łakomstwa przed-zimowego wyszedł w dzień na żerowisko pod oknem /śmiesznie ryjkiem grzebał w trawie i tuptał to tu, to tam by podeżreć jak najwięcej przed snem zimowym/. Wyniosłam dla niego miseczkę suchej karmy kociej z rybą, którą wyczyścił prawie na błysk w ciągu paru minut - tylko chrupanie było słychać. Najedzony pospacerował chwilę wokół, potem podreptał w krzaki na dłuższą drzemkę.Zwierzaki są świetne, ten chyba jest młody, rocznik 2022 i nie umie jeszcze zbyt dobrze polować, dzisiaj znowu wystawię karmę dla niego, by podjadł solidnie przed zimą. To tyle u nas, czosnek z główki cudem wykiełkowanej rośnie, nowy na sezon 2022-23 posadzę w tym tygodniu. Rozkwitły też róże, 2gi raz w tym roku - piękne i pachnące jak w lecie. Udanego dnia
Wczoraj byłam w pracy, jaki tem mały cudowny. Niby duży, ważył 9 funtów, ale taki malutki i lekki. Na razie spokojny, tfu, tfu. Ale nie można go położyć na kanapie samego, bo się obraca na bok i obraca. Na imię na Stephen Gray, używać będą drugiego imienia. Tylko dlaczego nie dali mu Gray na pierwsze, a Stephen na drugie? Ale to dość popularne tutaj używać drugiego imienia.
W piątek idę znowu na kilka godzin. Znowu mają wizytę u lekarza z małym. Wypisuje się ze szpitala na drugi dzień, potem gania na kontrole.
Nicole już idzie lądem. Na tą chwilę wygląda, że ledwie ledwie nam się deszczu sięgnie, bo przejdzie górami, tam będą mieli ciepło (a raczej mokro). Jako, że prognoza się zmieniła, sobota bez deszczu, już we wtorek zdecydowałam się na wędzenie. Mięso na metkę zapeklowane, sery czekają. Cieszę się.
Przynoszę Wam mój nowy wypiek - chleb z masła sezamowego (tahini), z białym i czarnym sezamem. Najbardziej wytrawny wypiek, jak do tej pory, ze wszystkich chlebów z maseł z ziaren (najczęściej z masła migdałowego, czasami z ziaren słonecznika, z arachidowego nie mogę), najbardziej przenoszący słony smak (aż poszłam sprawdzić czy tahini nie było solone), na przyszłość dam mniej soli.
Już mi się w głowie myśli ciasto (wtedy dam cukier zamiast soli), jakiś sernik. Ciekawe czy będzie mnie prześladować czy zapomnę.
Witam. Wpadłam, by zaparzyć kawę i herbatę, licząc, że przy święcie pośpicie dłużej. Melduję, że generalne porządki wczoraj skończyłam, można bałaganić od nowa... U mnie pogoda jakaś nie określona bliżej, szaro i mglisto, nie wiadomo co będzie dalej. W mieście dziś będą pozamykane częściowo ulice, jako że tradycyjnie Bieg Niepodległości. Oczywiście mój jeden syn biegnie i synowa od drugiego też. Ja dziś mam w planie zrobić pierogi ruskie, odrobinę też z borówką amerykańska dla siebie, mam zamrożoną. A poza tym będę się lenić, należy mi się jak psu miska po tym maratonie sprzątania. No to świętujcie i odpoczywajcie. Miłego dnia.
Kochane dziękuję Wam za wszelkie rady i swoje doswiadczenia odnosnie szycia, wszystko bardzo przydatne i jestem Wam wdzięczna za każdy taki wpis
Wczoraj jak ''poszłam'' z próbami szycia, miały być linie proste, zygzaki i taki kąt prosty połączony z półkolem, ale ze mi zależało na zdjęciu i dacie, a wieczor teraz spieszy się jak tylko może, wiec zrobilam linie proste, zygzak i date wczorajsza a na sam koniec obrobiłam material zygzakiem.
Dzisiaj dostalam odpowiedz od pani która uczy kursu: ''Przeszycia wyszły super! Rowno widze, obracanie na igle i ryglowanie opracowane do perfekcji :) '' Toz to dla mnie więcej jak komplement! Takie słowa dla kogoś, kto nigdy nie trzymał maszyny w ręku?!. Chyba sobie oprawię w ramki Wyślę Wam fotki, a teraz znikam bo musze zrobic zakupy, zarówno na obiad jak i na rogale :)
Nadia, szczera prawda. Gdyby ktoś w Polsce powiedział mi, że będę kiedyś wędzić, popukalabym się w czoło. A teraz popatrz, nie umiem inaczej, tylko swojskie wędzonki. Teraz siedzę na dworze i pilnuję drzwi, żeby temperatura nie szła za bardzo do góry. Prąd odłączyłam, w dymidelkach już świeczki zgasiłam, bo za ciepło na zewnątrz i temperatura idzie w górę za bardzo, termometr co chwilę pika, muszę otwierać drzwi. Gdyby to było mięso, to byłoby spoko. Ale ja chcę sery chociaż na quasi zimno (bo zimnym dymem nie mam szansy), ale w zakresie temperatur nim ser się zacznie topic w środku. Wedzarnia do pełna.
Ekkore, tyle kursów mozna teraz kupic przez internet, nie masz ochoty stworzyć swojego wlasnie o wędzeniu? Masz duże predyspozycje do tego. Sprzedajesz online i to nie produkt, tylko metode. Pomysl o tym, bo ludzie coraz częściej chcą jeść zdrowiej, a o wędzeniu nie maja zielonego pojecia, i właśnie wtedy Ty wchodzisz, jako nauczyciel domowego wędzenia. Nie tylko wielka satysfakcja z tego ale i jakies tam pieniadze na pewno ida w parze. Poszukaj, pomysl i dzialaj
Witam w piątek, piąteczek, piąteluniek Pięknie jest! Można wypić spokojnie kawę, herbatę, zjeść leniwe śniadanie czyli ulubioną szakszukę i poczytać gazetę. Wczoraj zrobiłam zakupy, ogarnęłam mieszkanie, zapakowałam dwie pralki, zmieniłam pościel i poczułam, że wreszcie mam wszystko pod kontrolą Dziś święto. Tego dnia zazwyczaj biorę się za robienie ciasta na piernik. Za oknem trochę szaro więc dla nastroju zapale świeczkę i zaczynam się delektować dniem Udanego świętowania
Witam i zaraz na 2gą kawusię zmykam U nas raczej chłodno, słonko błysło z rana a teraz uciekło, za chmury i może do Was. Plany leniwe mamy, może spacer i podżeranie bigosu co ocalał po świętach. Potem coś wykombinuję. Dobrego odpoczynku i świetnych humorów świątecznych życzę
U mnie dzisiaj Veteran day. Wolne mają szkoły, urzędy oraz niektóre duże zakłady (u mojego męża), reszta pracuje normalnie. Ja jeszcze nie miałam wolnego, zawsze było więcej pracy, bo dzieciaki przez cały czas w domu. Dzisiaj też idę, ale to na krótko.
Wczoraj wykorzystałam wolne i byłam na plotach u koleżanki.
Do nich idziemy na Thanksgiving, pierwsze święto w amerykańskiej tradycji. Zawsze wykorzystywaliśmy ten czas na podróże, w tym roku dużo było wcześniej, zdecydowaliśmy się zostać w domu. Oni byli u nas w zeszłym roku na Wigilii.
Nicole już trochę deszczu przyniosła, ale nie za wiele.
Witam. Pogoda trochę barowa, w zasadzie ciąg dalszy świętowania, więc nie dziwi fakt, że towarzystwo wyleguje jeszcze w ciepłych pieleszach. Jednak kiedy już wstaniecie, kawa się przyda. Wpadam więc zaparzyć świeżutką, pachnącą kawusię, także herbatę dla tych, którzy ten napitek preferuję, z sokiem z pigwowca.
Poza tym dzień biegnie dość leniwie, obiad wczorajszy mam /pomidorowa i pierogi/, więc mogę się lenić bezkarnie. Wam też życzę takiego błogiego leniuchowania.
Witam przy sobocie Ciągłej robocie. Ze święta prawie nic nie miałam, zleciało jak zwykły dzień Za to zarobiłam wreszcie na piernik staropolski. Od wczoraj leżakuje w piwnicy. Mialam zrobić jeszcze w październiku i tak zeszło. Ciekawa jestem czy Smakosia zrobiła. U mnie już pytali czy zrobiłam, teraz mogę wreszcie powiedzieć, ze tak
Dziś od dawien dawna ja gotuję, bo sobota zawsze do mężowskiego należała. Tak się składa, że pękła rura od wody i niezle podlała. Ciekawe jaki będzie rachunek.. Dobrze, ze pogoda, bo waści zataz będzie kopał. Tata już zaczął, ale wiadomo trzeba liczyć siły na zamiary. Kręgosłup nie ten co kiedyś, a i siły nie te. Dobrze przynajmniej, że wiadomo w którym miejscu. Dziś robię żurek i placki z dyni. Pod wieczór może machnę jakieś ciasto. Do wyboru sernik na jogurtach lub szarlotka. Zobaczymy. Póki co kawę chętnie wypije, bo i nocka jakaś taka mało przespana.
Witam sobotnio po śniadaniu i w trakcie 2giej kawki zabielanej niby-mlekiem /nawet smaczna, nie to co ze śmietanką czy mlekiem, ale co robić - mus to mus/. Potem zerwiemy resztkę pigwy, sok wyciśniemy i wlejemy do balonu calvados'owego, trochę wysmażę i do słoiczków na zimę schowam. Dzisiaj od rana słonecznie i coraz cieplej, aż serducho skacze z radości. Muszę jeszcze mięsko obiadowe upolować i drobne zakupy odhaczyć. Może w sieci zacznę więcej kupować, chyba taniej wychodzi gdy kupimy wielopaki proszku czy innej chemii domowej? I moją kociarnię teraz muszę już na Święta obkupić, na spokojnie, gdy jest jeszcze duży wybór a nie tylko resztki magazynowe.
Fajnie masz Alman z tą pomidorową i pierogami. Ja gotowce pierogowe dzisiaj usmażę, mięsne dla mnie i zwykłe dla reszty /chyba że ceny znowu dowalą jak przed 1szym: prawie 19 zł za 10 pierogów z mięsem /. Czeka na mnie też sporo liści do zebrania, ale to fajna praca i w dobrą pogodę mogę z przyjemnością tańczyć z grabkami i taczką . Czosnku nadal nie posadziłam, wszyscy wokół czekają, to i ja, bo oni wiedzą lepiej co i kiedy sadzić kiedy aura, temperatury nie pasują wcale do kalendarza...
Smosiu, nie jestem fachowcem od ogrodnictwa, zwłaszcza warzywnego, ale myślę, że skoro czosnek pozostawiony na grządce zimuje i wiosną wyrasta, to takiemu posadzonemu jesienią też nic nie będzie. Boisz się, że wykiełkuje i potem mróz go skasuje? A ja myślę, że przed mrozem powinien się jednak ukorzenić, a i tak pójdzie potem w ziemię głębiej /czosnek tak jakoś ma/. A kiełkowanie nad ziemią? przeważnie dzieje się to dopiero luty-marzec, zależnie od aury. Ale chyba wszyscy koło Ciebie wiedzą co ro robią, bo znają klimaty panujące w regionie.
Na to liczę - widzą jak ciepłe są dni, a i nocki też niezbyt zimne. Nie chcę kolejnych szczypiorów czosnkowych do okrywania /już mam parę, cała główka mi wykiełkowała, bo ślepa już jestem i nie widzę gdzie i co rośnie /. Teraz mam zabawę - wieczorem obsypuję listkami, co parę dni podlewam a rano odsłaniam szczypiory by łapały słonko/. Jak przyjdą mrozy to chyba doniczki odwrócone im postawię, zasypię liśćmi i okryję włókniną. Myślałam też o ściętych butelkach po mineralce - przepuszczą światło. Sadzenie poczeka, nawet musi bo chyba wczoraj zaprawiłam się i czuję że nadciąga gorączka, mam rozpalone policzki /chyba, że ktoś mnie obgaduje , niech natychmiast przestanie bo mi strzelą 'botoksy /.
I już sobota. Kiedy to prawie pół miesiąca przeleciało...
Wczoraj miałam intensywny dzień, aż trudno uwierzyć, że rano byłam jeszcze w pracy.
Zrobiłam metke - zmieliłam mięso, przyprawiłam, zapakowałam w osłonki, ja trzymałam osłonki, mąż kręcił- gotowa do wędzenia, jak tylko dzień wstanie biorę się za robotę. Do tego wieczorem wyłożyłam sery do obsuszenia.
Potem pojechaliśmy na zakupy. Jedne to takie wydawanie kasy - bo mieliśmy 15% zniżki na wszystko plus zwrot 10 dolarów do mężowskiej karty (już poprzednim razem chciał, ale wtedy nic nie mieli, żeby uzbierać wymaganą kwotę zakupu, teraz nawet szybko się nazbierało, nie zdążyłam się znudzić). Kupiłam kieliszki do białego wina, wreszcie. Wybił nam się komplet i już od jakiegoś czasu się rozglądałam za uzupełnieniem lub wymianą. Ale Amerykanom wszystko jedno, opisują takie do czerwonego, że do białego. Jak już na czymś zawiesiłam oko, to cena, której nie chciałam zapłacić. A tu proszę, wchodzimy i na samym widoku, dokładnie takie same jak mamy, komlet 6 sztuk za cenę jednego z tych co oglądałam na amazonie. Potem odebraliśmy spożywcze zakupy oraz pojechaliśmy sprawdzić mój akumulator, bo mi samochód coś źle chodził, często nie odpalał od ręki. Bałam się, że jak się ochłodzi, to mogę gdzieś utknąć z dwójką dzieci w samochodzie. Akumulator do wymiany. Ledwie na 3 lata starczył (dokladnie 3.5 roku), to ta głupia funkcja autostop i jazda głównie po mieście. Młoda dziewczyna, taka mała pchełka wymieniła, stary zabrała. Ile radości, energii w niej było. Że bardzo lubi to co robi. A to niezbyt częsty widok, że dziewczyna pracuje w sklepie motoryzacyjnym i do tego robi wszystkie proste wymiany.
I tak dzień przeleciał, dzisiaj będę pilnować wędzarni. Ostatni ciepły dzień, jutro spadek temperatury, a w poniedziałek nad ranem przymrozek.
Dopisano 2022-11-12 12:56:54:
I już sobota. Kiedy to prawie pół miesiąca przeleciało...
Wczoraj miałam intensywny dzień, aż trudno uwierzyć, że rano byłam jeszcze w pracy.
Zrobiłam metke - zmieliłam mięso, przyprawiłam, zapakowałam w osłonki, ja trzymałam osłonki, mąż kręcił- gotowa do wędzenia, jak tylko dzień wstanie biorę się za robotę. Do tego wieczorem wyłożyłam sery do obsuszenia.
Potem pojechaliśmy na zakupy. Jedne to takie wydawanie kasy - bo mieliśmy 15% zniżki na wszystko plus zwrot 10 dolarów do mężowskiej karty (już poprzednim razem chciał, ale wtedy nic nie mieli, żeby uzbierać wymaganą kwotę zakupu, teraz nawet szybko się nazbierało, nie zdążyłam się znudzić). To taki sklep z resztkami serii, trochę śmiecia, ale też sporo rzeczy za niską cenę, takie wyprzedaże. Mój mąż tam głównie książki kupuje, bo są naprawdę tanie. Ja oglądam dekoracje świąteczne, sprzęt ogrodowy, narzędzia itp, w zależności od sezonu. Tyle, że teraz to już nic nie potrzebuję albo bardzo rzadko, nie chce mi się tam lazic, bo ja z 5 razy obejdę, a mój mąż ledwie 1/3. Ale sam nie chce jechać, poza tym ograniczę trochę jego potrzebę posiadania. Więc czasami się zgadzam, w takiej sytuacji jak teraz, że zwrot i zniżka. Bo poprzednio był taki rozczarowany, że odłożył co wybrał. Mówiłam mu niech weźmie, bez bonusów, ale nie. Kupiłam kieliszki do białego wina, wreszcie. Wybił nam się komplet i już od jakiegoś czasu się rozglądałam za uzupełnieniem lub wymianą. Ale Amerykanom wszystko jedno, opisują takie do czerwonego, że do białego. Jak już na czymś zawiesiłam oko, to cena, której nie chciałam zapłacić. A tu proszę, wchodzimy i na samym widoku, dokładnie takie same jak mamy, komlet 6 sztuk za cenę jednego z tych co oglądałam na amazonie. Potem odebraliśmy spożywcze zakupy oraz pojechaliśmy sprawdzić mój akumulator, bo mi samochód coś źle chodził, często nie odpalał od ręki. Bałam się, że jak się ochłodzi, to mogę gdzieś utknąć z dwójką dzieci w samochodzie. Akumulator do wymiany. Ledwie na 3 lata starczył (dokladnie 3.5 roku), to ta głupia funkcja autostop i jazda głównie po mieście. Młoda dziewczyna, taka mała pchełka wymieniła, stary zabrała. Ile radości, energii w niej było. Że bardzo lubi to co robi. A to niezbyt częsty widok, że dziewczyna pracuje w sklepie motoryzacyjnym i do tego robi wszystkie proste wymiany.
I tak dzień przeleciał, dzisiaj będę pilnować wędzarni. Ostatni ciepły dzień, jutro spadek temperatury, a w poniedziałek nad ranem przymrozek.
No jak można spać kiedy takie ciekawostki /dla mnie/ opisujesz - zwroty i zniżki, chciałabym takie bonusy mieć. Ledwo 1% zwrócą i 100 zł na zachętę /1x gdy spełnisz ich warunki, a łatwo nie jest ich zadowolić/. Daleko, daalekooo nam do usa ;((
Akumulatory to cholery, drogie, ciężkie i szybko wysiadają /przynajmniej mój gdy po okolicy tylko śmiga/.
Pracuś z Ciebie, nawet nie umiałabym masy kiełbasianej smacznie przygotować a co dopiero zapakować w osłonki i dobrze uwędzić. Podziwiam, do tego sery i praca - chyba doładowanie turbo max byłoby potrzebne, taka jestem teraz rozlazła i leniwa.
W Stanach nie płaci się podatku od bonusów do kart. Ludzie zongluja tym, korzystają z bonusów powitalnych, zmieniają karty. Choć to legalne, dla mnie to jakaś forma oszukiwania, jak mam kartę to trzymam. Ale od oszczędności na koncie już tak. Zmieniliśmy w tym roku typ konta, głównie dla większego zwrotu do karty kredytowej, przy okazji przysługują nam odsetki od tego co na koncie, są to centy, od tego odliczają nam centy i już skarbówka się upomniała o deklarację, dostaniemy od banku pit na koniec roku. Na może 2 dolary za rok. Gdy miesięcznie za zakupy spożywcze i online (mamy konkretne karty na konkretne zakupy, bo wtedy jest największy zwrot) mogę dostać zwrot nawet i 20 dolarów bez większych szaleństw zakupowych, tylko w ramach mojego założonego limitu zadłużenia na karcie miesięcznie. Bez podatku.
Posiadanie i używanie kart, przy pełnej spłacie miesięcznego zadłużenia, zwiększa zdolność kredytową, daje szanse na niższe oprocentowanie kredytu na samochód czy dom.
Pełna spłata zawsze jest opłacalna, łatwo jednak spaść pod kreskę i zadłużyć się za bardzo, spłacać częściowo lub tylko kwotę minimalną a to już słono kosztuje. Przerabialiśmy już i jedno, i 2gie, jak to w życiu 'inwestorów bywa .
Karty trzymam te same, aż do zmiany banku prowadzącego ror - parę banków zaliczyłam, dobrowolnie lub pod przymusem kredytowym czy przez inne sprawy /likwidacja banku, lepsza dostępność, korzystne oferty/. Chyba już zostaniemy u 'sant-y, mam dość papierologii i grzebania w umowach. Nie jest to opłacalne na dłuższą metę, bo jednak warto zmieniać bank, operatorów telefonicznych, dostawców tivi + internet.
A historia kredytowa, zaufanie do klienta jest coraz ważniejsze, nie ma wpływu oprocentowanie kredytu, ale na jego wysokość już tak.
Pochwalę się. To nie jest do końca to co bym chciała, ale na warunki, jakie były to nieźle. Po pierwsze nie mogłam utrzymać temperatury na wędzeniu elektrycznym, musiałam użyć dymidelek. Po drugie powietrze było bardzo wilgotne po Nicole, ledwie się dymiło, dopiero po kilku godzinach zaczęło dymić jak trzeba. Ale, że na dworze było ciepło, to moje wędzenie odbiegło ciut od wędzenia na zimno. Ale jest co jest, zje się, na konkurs nie idzie. Na zdjęciach początek i dymidelka, wstawione na dnie wędzarni, gotowe sery i metka.
Mój ser nie jest domowy, kupiony. To co dostępne i sprawdzone w wędzeniu. To meksykańskie sery, które wrosły w amerykański krajobraz spożywczy Panela - to odpowiednik polskiego korycina (ser korycinski jest zastrzeżoną nazwą, więc wszyscy robiący używają tej pierwszej), robiłam sama, więc smaku jestem pewna. A queso fresco zastępuje mi lidlowski typu włoskiego od początku. Ma inny, mniej kremowy smak, ale nadawał się. Teraz pewnie on bardziej mi smakuje niż ten z Lidla. Po uwedzeniu ma smak oscypka krowiego.
A to spryciara z Ciebie - gotowce wędzisz, dobry pomysł. Nie mam wędzarni, a szkoda, wędzenie trochę za trudne dla mnie. Nie muszę też bawić się w to, bo mamy spory wybór wędzonek wszelakich. Gdybym musiała, to może zabrałabym się za to, jak za pikowanie pomidorów i pędzenie cukinii.
Listopadowe ciepło zachęca do spacerów wśród natury, naprawde nie pamietam tak ciepłego listopada
Niestety mnie przez ostatnie dwa dni gnębiła migrena, bez tabletek sie nie obeszlo, ale za to dzisiaj juz czuje sie lepiej i mam nadzieje, ze juz tak zostanie . Podobno dużo ludzi miało takie migreny, bole glowy, zle sie czulo, a powodem tego najprawdopodobniej są jakieś wybuchy na słońcu...
Kochani zrobiłam fajne i szybkie rogale na Marcinki z białym makiem. Bede próbować wkładać je w moje przepisy, bo sa naprawde dobre. Przepis stary jak Kruszwica można powiedzieć, ale to co stare, to przeważnie sprawdza się Jeszcze raz je wypróbuje, ale z innym nadzieniem i wtedy wszystko sie okaze :) Mam nadzieje, ze czujecie się dobrze a ja jestem wdzieczna, ze dzielicie się tutaj tym, co robicie, a więc wędzeniem, ogrodnictwem, pogoda, kawka, ciastem etc Dzięki temu kawiarenka kwitnie, a jakby nie patrzeć, to w końcu są rozmowy wolne i frywolne
Kruszwiccy olejarze byli kiedyś partnerami biznesowymi 'mojej firmy, potem ją przejęli, szkoda że bez nas /większość pracowników musiała odejść - dobrowolnie lub nie/.
Witam niedzielnie Od piątku siedzę w domu i przyznam, że dobrze mi z tym. Czuję jakiś dziwny ucisk w zatokach. Nie jest to bardzo mocne ale zdecydowałam się wziąć Ibuprom Zatoki, bo zawsze mi pomaga. Póki co jeszcze trochę czuję...no ale dzień się dopiero zaczął. Piernik już leżakuje i zaczynam intensywnie myśleć o świętach. Uwielbiam ten czas. Bywa trudny i często jest nie do końca tak, jak mi się marzy, ale i tak ostatecznie jest wyjątkowo. Dziś bardzo szaro za oknem. A jak u Was? Dobrego dnia
Wczoraj użyliśmy projektora, po długiej przerwie, a właściwie po nieużywaniu go. Lenistwo zawsze wygrywało. Obejrzeliśmy Mavericka. Mimo wszystko, choć spory ekran, to nie to co w kinie. Nigdy nie pomyślałabym, że brak otaczającej muzyki może stanowić problem. Jeszcze pozwolę mężowi jakieś głośniki na zewnątrz zakupić.
Śniadanie serowo - metkowe, a w zasadzie kielbasko metkowe. Chyba nie wyszła mi ponownie smarowna, ciągle za mało tłuszczu. A do tego, ta się upiekla (jeszcze jedna może być całkowicie ścięta, bo była bezpośrednio nad dymidelkami. Musiało mi się na chwilę rozpalić ogniem, gdy zaczęło porządnie dymić, a ja sondę termometru zostawiłam na zewnątrz, więc nie krzyczał, że za gorąco). Ale smak super. Na przyszłość zrobię same kiełbaski, już jako kiełbasę do jedzenia. A te jak nie będą się smarować, część podsusze, będę miała a la polską drobno mieloną.
O kurcze, sam widok sprawia, że kubki smakowe szaleją a co dopiero jakby to zjeść. Masz rękę, ja sama nigdy nie wędziłam tylko mój tato i brat. Myślałaś może o tym by tam za oceanem sprzedawać swojskie? Bo chyba Ameryka to nie tylko fastfoody.
Ja nie miałam planu wędzić, a jednak. A jak już zaczęłam, to uczyłam się, żeby wychodziło jak trzeba. Rok mi zajęło, potem już było ok. Choć wpadki i tak się zdarzają.
Sprzedawać nie mam szansy, bo Amerykanie mało wędlin jedzą. Nie ma komu. A nas Polaków jest za mało, może ze 20 osób. Znamy się w 6, tym daję. Amerykanie wędzą mięsa na obiad, na gorąco, to bardziej bbq niż wędzenie.
Już prawie pół miesiąca. Ani chybi będą andrzejki a od nich do świąt to już strzał.
Wciąż nie mogę się nadziwić jak ten czas szybko leci. Mam poczucie jakby z każdym rokiem coraz szybciej.. Też tak macie?
W dodatku w sklepach już święta, co mnie deprymuje, bo nie lubię niczego przyspieszać. No tak marketing... Gdzie te czasy, gdy tego nie było... Minęły bezpowrotnie. Już nawet życzenia swiateczne niewiele mają wspólnego z Bożym Narodzeniem, podobnie zresztą jest w Wielkanoc.
Tymczasem pozdrawiam i życzę miłego dnia oraz tygodnia. Niech nam trzyma ciepło jak najdłużej, choc słyszałam że nam się oziębi
Witam poniedziałkowo Tydzień zaczął się szaro i wyraźnie chłodno. Idąc do pracy pomyślałam o czapce. Nie lubię jej nosić, ale ze względu na zatoki będę musiała zacząć o tym myśleć na serio. Patrząc na zapowiedzi pogodowe zobaczyłam zerową temperaturę. Nadchodzą chłody. Obiad na dzisiaj mam - kalafior a na środę kasza gryczana z cebulą, pieczarkami i płatkami migdałowymi. Jutro śmigam do rodziców a tam ulubiona, mamina pomidorowa z makaronem Macie rację - jeszcze trochę i już będą święta. Znów widziałam płaty karpia w cenie 69,90 za kg Jakieś szaleństwo! Patrzę na mój notatnik i kalendarz mam ostro zapełniony. Mam trochę spraw na ten miesiąc i spotkania, których już nie chcę umawiać na grudzień. Ten ostatni miesiąc chcę przeznaczyć na prace domowe, zakupowe itp. Ta świąteczna oferta w sklepach jakoś mnie "nie rusza". Chyba zawsze tak miałam. Nauczyłam się omijać tak, jak reklamy w TV Nawet nie zauważam Dobrego startu w nowy tydzień
U nas cieplo, 10 stopni z rana i o dziwo mgły się pojawiają od wczoraj :) Jak na razie czapki nie potrzeba, jednak zrobiłam na drutach fajna taka puchata, ale byla za duza i musiałam całą spruc, teraz robię mniejsza, ciekawe czy bedzie dobra... U nas w tym roku, w sklepach, słabe wystroje świąteczne, gdzie zawsze już było wszystko z wielka pompa - światełka, dekoracje, czulo sie ten klimat. Teraz nic sie nie czuje, oprócz ciepłej i mokrej jesieni Dlatego też zwlekam z tym piernikiem staropolskim, bo nie czuje klimatu... Pozdrawiam cieplo :)
Ty zwlekasz z pierniczeniem, ja z sadzeniem czosnku... Już mam mętlik w głowie, poczekam, zajmę się resztkami pigwy, wycisnę sok i może trochę wysmażę.
Witam. No proszę, goście są od rana, a gospodyni gdzie? już pędzę z kawusię i herbatką, już, już... U mnie mglisto od wczoraj, jakaś taka pogoda trudna do określenia. Od środy ma już być wyraźne ochłodzenie, nawet minusy się pojawią. O świętach na razie nie myślę, a jako że nie przepadam za piernikiem, to i staropolskiego nie robię. Czasem piekę w ostatniej chwili taki szybki, by tradycji stało się zadość. Trzymajcie się zdrowo.
Dziękuję za tą kawusię, bardzo jej potrzebuję dzisiaj - nie pospałam za dobrze a rano biegłam do sklepiku. U nas nerwowo, same problemy, jak zwykle ze wszystkim naraz :(( Najważniejsze to spokój, więc teraz śniadanko z deserkiem moim /niby sernik upiekłam wieczorem/.
Oj pracusiu, odpocznij, zwolnij troszkę. Spotkania, pierniczenie i pasztety - sama powinnam zacząć takie smakołyki wyrabiać, ale nie mam na to już siły. Może kolejna kawusia doda chęci i ogarnę najpilniejsze sprawy.
Z reklamami mam podobnie, jak mnie nie interesuje, to nie widzę, nie rejestruję. Chyba, że jest ciekawa, wtedy oglądam jak fajny filmik, ale nie przekłada się to na impuls do zakupu. A raczej odwrotnie. W sklepach wszystkie sezonowe sprzedaże kompletnie mi nie przeszkadzają, niech sobie będą, nie muszę kupować. Te wczesne bożonarodzeniowe sprzedaże to kalka ze Stanów, gdzie okres świąteczny trwa do Bożego Narodzenia, a nie dopiero po. To i w sklepach musi być szybciej, żeby zdążyć kupić. U mnie po Thanksgiving już ciężko coś fajnego kupić do dekoracji, bo nowych rzeczy już nie przywożą.
Ja też bezczapkowa. W zimę opatulam głowę szalikiem. I patrzę wszystkie kurtki, żeby miały kaptur. Czapkę mam jedną, z Polski. Przywiozłam ją akurat przed naszym wyjazdem do Pensylwanii na Thanksgiving (w tym samym roku). Zmarzłam wtedy nieziemsko- czapka i owcze buty uratowały mnie. Może aż tak zimno nie było, ale sam szok termiczny z dnia na dzień był okropny. Tak wtedy wyglądałam. Kuzynka spytała mnie czy było -20, że ja taka okutana. Było coś -3, tyle, że w dzień, u mnie rzadko poniżej 10 na plusie jest, ujemne temperatury to tylko o wschodzie słońca.
Ja niemal cale życie chodziłam bez czapki też, ale teraz od kilku lat noszę już czapkę i co ciekawe, dawniej nie marzłam w głowę, a teraz bardzo... to jednak chyba kwestia przyzwyczajenia... Reklamy też mnie nie obchodzą, najwyżej jak fajny filmik to lubię obejrzeć jako filmik, nie zwracając nawet uwagi, co reklamują, a czasem niektóre mnie wkurzają, to też wtedy je widzę, ale nie patrzę co reklamuje. Np. bardzo wkurza mnie reklama banku z Markiem Kondratem... stary, powinien już dać sobie spokój...mnie by raczej odpychał od tego banku, ale mój bank to inny bank...
Marek stary?? on przecież jak grazia torbicka młodnieje /z reklamy na reklamę/, młodziutka żona + kasa z reklam czynią cuuuda Od tego banku odpychają opłaty i niezbyt fajna obsługa - nadęte smarkacze /bo starszych dawno przesunęli na 2gi, niewidoczny front/. Miałam u nich obowiązkowe konto pracowe - firma nas sprzedała, oddała im 1no piętro w biurowcu - beznadziejnie drogo i bardzo nieprzyjemnie /dziunie tatusiowe powsadzane wg układów, więc nietykalne/, może tylko szefowa normalna, ale jej prawie nie było widać bo nadzorowała cały mini oddział.
Reklamy wyciszam, by uszy odpoczęły od wrzawy, często głupawej /je akurat strasznie głośno nadają/. Już mnie nie ruszają, czasami zniechęcają gdy widzę 'wyprasowane buzie lub włosy napuszone sztucznie. Lubię oglądać samochody - podziwiam kształt i kolor, bajeranckie wnętrze i tyle, nowego nie kupię bo nie warto, to chociaż popatrzę.
Dobry wtorek :) po ciężkiej nocce - nasz mały Tofcio /taki Alfik - kosmita w niego wlazł/ nie chciał spać i kombinował jak koń, kot pod górę :(( Chyba go eksmituję na strych, ale wtedy będzie zawodził jak potępieniec i nikt oka nie zmruży. A teraz pochrapuje beztrosko na parapecie, ja muszę oczy kawą podlewać by nie zasnąć na siedząco. Wczoraj nawet poszło fajnie wyciskanie pigwy, zlewanie do balonu, calvadosik buzuje na swoich drożdżach jak dziki. Zobaczymy co wyjdzie z tego połączenia?? Zaliczyłam pranie, sklepik, podlewanie delikatnych nowych roślinek i kolejny odcinek 'Euforii /horror dla mnie, szok co parę minut/ przerywany dla odreagowania starym, dobrym 'Alfem Dzisiaj pasta z wędzonym pstrągiem i brzuszkami łososia, wg Iwci - z majonezem, musztardą i chyba koperkiem świeżym. Potem marynowanie karczku??, pizza bo dawno nie było i już za mną chodzi. Na deser niedzielny sernik resztkowy /resztka dużego jogurtu greckiego, reszta serka kanapkowo-sernikowego, cała śmietana kwaśna, budyń karmelowy, cukier, skórka pomarańczowa, rodzynki wysmażone na gruszkach co miały być dżemem, spód biszkopty okrągłe/. Biszkopty lekko przypaliłam, ale można zjeść, bo węgla nie przypominają, raczej ciemny piernik.
Szperam też w przepisach, by nowe ciasto do uszek znaleźć, maślane i chyba bez jaj. Grabienie liści też muszę dokończyć, podsypać młode krzaczki winogron i różyczki.
Poza tym jak zwykle - obowiązki rodzinne, kaszel przez własną głupotę /leczę go syropem z mniszka, może też to 2gie podleczę ??/. posyłam, bo mam i to sporo, starczy dla wszystkich. Otulajcie głowy, szyje i nerki by zdrowo jesienne chłody przespacerować ;) Pozdrawiam
U nas ma padac caly dzien, ale temperatura znosna jak na listopad, bo 12 stopni i pewnie w ciągu dnia jeszcze podskoczy do gory.
U nas dzisiaj kolejny termin na sprzątanie kuchni - Pozdrawiam wszystkich sprzątających :) Teraz herbatka, potem cos przegryzę i biore sie za robote Jakby nie patrzeć, to większość jest już sprzatnieta, dzisiaj kuchnia , za tydzień łazienka, no i zostało jedno okno od zewnątrz do umycia i wtedy bede myslec o pierniczeniu i innych rzeczach. A moze uda sie wpierniczyć tego piernika wcześniej? Wszystkich, którzy nie lubią pierników a nie próbowali tego staropolskiego, to zachęcam do spróbowania, bo to zupełnie inny smak, najwyżej znajomych czy rodziny obdarujecie , bo mozna tez z tego ciasta nie tylko upiec piernik, ale i zrobić fajne pierniczki
Ja wczoraj zrobiłam kolejny krok na maszynie do szycia i uszyłam gumki do włosów. Nie sa idealne, kazda ma jakis blad, ale o tym błędzie to ja wiem tylko ;) Wkleje zdjecia. Moje następne wyzwanie, to kosmetyczka, tu już trudniej, bo zamek, podszewka
A nie mówiłam - jesteś uzdolniona manualnie i wszystko wzorowo obszyjesz, wydziergasz, skomponujesz kolorystycznie Podziwiam zapał i efekty nowego hobby :)
Dziękuję Smosiu Uszyłam już dwie kosmetyczki takie same z zamkiem, ale zamek to tragedia. Właśnie druga kosmetyczkę skończyłam i dałam córce, bo chciala :)
Witam ze słonecznego zakątka, choć w nocy mgła jak mleko rozlewała się po okolicy. Mieszkam blisko rzeki, więc chyba tu mgła jeszcze większa się twarzy, nie było nic widać i o dziwo, po godzinie w większości opadła. A ja Marek nocny mogłam to obserwować. A skoro o Marku... dla mnie to staruch, wygląda starzej niż na swój wiek, młoda żona? no cóż, na jego wygląd akurat nie ma wpływu...moim zdaniem. A żona zdradziła niedawno, że największe wpływy notuje z reklamy właśnie.
Smosiu, ja do ciasta na pierogi i uszka nigdy nie daję jajka, choć przepis na uszka wg Bajaderki /niektórzy wiedzą kto to jest/ przewiduje żółtko tylko, ale ja z rozpędu często o nim zapominam. Ja ciasto na uszka robię tak:
Mąkę i sól wsypać do malaksera, dodać masło i posiekać, aż utworzą się małe grudki. Cały czas mieszając wlewać maleńkim strumieniem wrzącą wodę, chwilę miksować, potem dodać mleko /zimne/. Miksować do czasu, aż ciasto zrobi się gładkie. Po wystygnięciu wyłożyć na deskę, dodać żółtko i zagnieść, dodając w razie potrzeby nieco mąki. Ciasto przykryć /najlepiej miską/ i pozostawić do całkowitego schłodzenia na ok. 1 godz. /można nawet wstawić do lodówki/. Po tym czasie urywać kawałki ciasta, wałkować bardzo cienko i formować uszka. Można to robić w dwojaki sposób: – rozwałkowane ciasto pokroić na kwadraty o boku ok. 4 cm, napełniać farszem, zlepiać po przekątnej i łączyć dwa rogi, formować uszko – z rozwałkowanego ciasta wycinać kółeczka za pomocą np. kieliszka lub literatki, napełniać farszem, sklejać jak pierogi i łączyć dwa końce, formować uszko.
Nadia, ja w tym roku rozpoczęłam sprzątanie od kuchni, bo tego najbardziej nie lubię. Sprzątanie całej chaty już skończyłam, wczoraj wymyłam jeszcze zastawę "rodową" jak nazywa córka czyli świąteczny zestaw talerzy wszelkiej maści, półmisków i salaterek, dziś zaś idzie na tapetę szkło ... i to będzie finał. Zostanie mi jeszcze rozmrożenie i umycie lodówki, ale na razie zamrażalnik zawalony po brzegi i nie ma możliwości. Jeśli chodzi o szycie to muszę przyznać, że stawiasz sobie wysoko poprzeczkę skoro to Twoja pierwsza przygoda z maszyną. Kosmetyczka? zamek? toż to trudne rzeczy...ale powodzenia życzę.
Smakosiu, nie pochwaliłaś się, jak wyszło malowanie kuchni... jak fajnie w takiej odświeżonej. U mnie też by się przydało...
Ostatnio córka przyniosła mi kawałek sera wędzonego, oczywiście kupiony w sklepie. Pierwszy raz jadłam twaróg wędzony, nawet mi smakował. Podziwiam Ekkore, że potrafi sama tak wędzić.
Dziewczyny, jakie jesteście zdolne, nawet nie wiecie, nie zdajecie sobie z tego sprawy. Tymczasem trzymajcie się zdrowo.
Super przepis - i mleko, i śmietanę lubię /kwaśną dodajesz czy słodką z kartonika?/ i też pominęłabym żółtko /lepiej szczyptę kurkumy na sucho wmieszać do mąki dla kolorku/. Malakser u mnie odpada - plastikowy 'gar może popękać jak poleję go wrzątkiem. Dzięki
śmietanę daję kwaśną, a malakser nie popęka, gdy będziesz wlewać cieniutkim strumieniem przy pełnych obrotach... ale to już decyzja należy do Ciebie /pamiętasz taki program w tv?/ a na marginesie, do ciasta na pierogi też lubię dodać trochę wody, a trochę mleka, śmietany, kefiru czy maślanki
Ja też ciasto na pierogi robię z mlekiem. Oraz z mąką ziemniczana, niewiele jej, ale jest. Można poskładać na kupkę, nie skleja się. Przepis od nas z WZ, od pierwszego wypróbowania jest ze mną, będzie pobad 10 lat.
Dzięki, nigdy nie próbowałam, nie miałam odwagi - chyba trzeba mieć większą wprawę niż przy zwykłym, obcykanym już w domu cieście, więc omijałam ten przepis. Spróbuję kiedyś, bo warto zmieniać przyzwyczajenia.
znam, czasem też dodaję, ale nie zawsze pamiętam, mam pod ręką, czy chce mi się zawracać głowę mąką ziemniaczaną, skoro bez też wychodzi dobrze... przeważnie... mam zasadę -na 3 szklanki mąki 1 szklanka płynu i bez jaj.... dawniej to było różnie z tym ciastem pierogowym... pierogi też wychodziły czasem jak kalosze, a moje małe dzieci często chciały pierogi i jeszcze mówiły, że moje najlepsze na świecie....
Moje miały babcie do pierogów. Moja mama lubiła je robić, jak przyjeżdżała to dzieciaki na koniec mówiły babciu tylko nie pierogi. Miałam pełną zamrażarkę. Tydzień po wyjeździe babci banda była gotowa ponownie do jedzenia. Teściowa też robiła, ale ona to małe porcje, u nich w domu jedli mało. Ale to ona zaszczepiła ukochane ruskie dzieciakom, ja nie jem ich, nie lubię. Córka do dziś sama robi.
o fajnie, mają co wspominać... moje dzieci nie miały tyle szczęścia, tak się złożyło, że nie miały, nawet nie poznały żadnej babci i tylko jednego dziadka miały... ja natomiast do dziś wspominam pierogi ugotowane kiedyś przez mojego Tatę... Mama była dłuższy czas w szpitalu i Tata zrobił nam niespodziankę... kiedy wróciliśmy z bratem ze szkoły czekały na nas pierogi... dwa zajmowały cały talerz... daliśmy radę zjeść po pół...ciekawa jestem, czym były wykrawane kółka z ciasta??? ja pierogi lubię, ale bez przesady i zawsze kiedy robię ruskie, to dodatkowo przemycam jakieś nowości, za każdym razem z innym farszem...natomiast mój M jadłby ruskie chyba na okrągło i zawsze podkrada z tych co mają być na następny dzień także na kolację, a nawet śniadanie, traktując je wtedy jak deserek...
To moja córka tak ma, tylko ruskie. Jak zrobi z kilograma mąki, to je aż jej się nie skończą, na początku nawet kilka razy dziennie. Czasami zostawi u nas (niby dla nas), a że nam długo schodzi, ja nie jem to i te zazwyczaj zabierze. Zawsze mówi, że to jej rezerwa na ciężkie czasy. Potem ma spokój na jakiś czas, dopóki się jej na nowo pierogów nie zachce.
Skąd ja to znam - pierogi zawsze i o każdej porze a potem narzeka, że znowu brzuszek ma za duży. Taka uroda - buzia chuda, nóżki też a brzuszek jak zaciążony' ;(
Tivi u mnie to info lub filmy, inne tylko przypadkiem oglądam, przed nimi są muzyczne i tvpkultura, a tam ani słowa o pichceniu;))
Jak ktoś ma taaakie doświadczenie pierogowe, to może dodawać nawet i kakao do ciasta, a ja jeszcze raczkuję i boję się klapy - zwykle czas mnie goni, zagniatam też ciasto /tylko ciasto/ dla rodzinki i muszę być pewna efektu. Próby z kartoflanką, maślanką i kefirem zostawiam na luźniejsze dni, a takich ostatnio u mnie brak Za dużo na głowie siwiejącej i za dużo do przemyślenia, planowania i organizowania, chwilami mam serdecznie dość /po co mi to było? te roślinki, grządki, oziminy, co ja rolnik spod...Opola czy kto??/.
Dzięki, wypróbuję kartoflankę, maślankę lub kefir. Jogurt grecki już obcykałam przy cieście mięciutkim 'halinkowym To do pracy Rodacy czyli Rodaczki
A wiecie, ze z jogurtu greckiego można robić serki, wkłada się je na jakąś gaze czy tetre i obcieka 24 h a moze i dluzej. a potem jakieś ulubione dodatki sie dodaje, czy zioła, czy suszone pomidory i gotowe (bez żadnego gotowania), to nowinka o której się dzisiaj dowiedziałam :)
Wędzenie to żadna sztuka. Robi się samo. Wymaga trochę wiedzy, prób (bo od razu to niewielu wychodzi) oraz otwartego umysłu na konstruktywną krytykę. Oraz cierpliwości- bo to długi proces i trzeba pilnować.
A przede wszystkim osobistego zrozumienia jak szkodliwa jest wilgoc (każda). Teoria mówi, ale dopóki nie poukłada się w głowie "dlaczego" trudną ją realizować.
Samo wędzenie to i tak pikuś. Ale wszystko trzeba przygotować do wędzenia, potem sparzyc, zapakować, to sporo pracy.
Ale to nadal praca w kuchni - przygotowywanie, żeby zjeść. I potem ta rozpierajaca duma, że dałam radę, że zrobiłam, że jest lepiej niż poprzednim razem. Mnie każde wędzenie cieszy tak samo. Nie mam pomocy ze strony męża, wszystko sama. Znaczy jak mu powiem, to oczywiście zrobi, ale to tylko wykonanie polecenia, bez dalszego zainteresowania. Nie jego bajka. Za to moja bardzo.
Ja też byłabym zdana tylko na siebie, eM jest zajęty albo umęczony pracą i nawet nie słyszy wołania o pomoc kuchenną. Dobrze, że w porządkach i remontach pomaga. Mam wadę - szybko zniechęcam się, krytyka mnie dobija :(( Najgorsze jest to, że nieudane pieczenie czy gotowanie marnuje mój czas, pieniądze, i sama zjadam gnioty-knoty lub wywalam na kompost. Do wędzenia musiałabym też kupić sprzęt lub znowu męczyć kogoś /Teścia lub jego Syna/ by zbudował kolejny piec-wędzarnię. Nie mam sumienia ich znowu gnać do murowania /już i tak duuużo zbudowali/, ni wolnych środków na takie 'ekstrawagancje /rzadko wykorzystywane/.
Witam środowo Wczoraj był bardzo intensywny dzień - od samego rana do późnego wieczora. Ciekawe jaki będzie dziś...? Pogoda szara, mglista i trochę wietrzna. Zerknęłam rano na swoje włosy i stwierdzam, że nie ma co czekać - dziś farbowanie odrostów. Ech, jak ja tego nie lubię. W piątek zaś śmigam do fryzjera podciąć trochę. Szybko rosną. To samo jest z paznokciami. Piję kolagen i myślę, że on może mieć wpływ na ten szybszy wzrost. A może mi się tylko wydaje...? Dobrego dnia
Witam z ... nie bardzo bezpiecznego zakątka... Skoro jakaś rakieta zaplątała się już na wschodzie /wprawdzie dość daleko ode mnie/, to nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Trochę nie rozumiem, jak to mogło się stać, gdzie ta ochrona, po co tyle wojska sojuszników u nas, gdzie tarcze... oj, nie będę politykować, bo się nie znam na polityce...
U mnie szaro, mglisto i mokrawo, mżawka. Dobrze, że nie trzeba wychodzić rano do pracy. Jednak emerytką dobrze być... Fryzjer też mnie goni, ale mi się nie chce iść. Moja fryzjerka przeniosła miejsce pracy do centrum i nie chce mi się jechać. Mam koło domu zakład, fajnie mnie obcinała wcześniej fryzjerka z Ukrainy, Anastazja, młoda dziewczyna, super babka, ale przed tą wojną wróciła do Równego na Ukrainę, a gdy wojna wybuchła podobno wyjechała do Belgii. Kolor moich włosów...to blondyną się stałam, taką naturalną, farbować już mi się na razie nie chce.
Dziś muszę umyć srebra rodowe, hihihi... córka tak się zawsze śmieje... i zamknę definitywnie porządki jesienne...potem mogę już myśleć o menu świątecznym.
Alman, dzięki Tobie sama siebie rozbawiłam. Przeczytałam: "... i zamknę definitywnie porządki jesienne...potem mogę już myśleć o menu świątecznym." A ja w domyśle dodałam sobie:...potem mogę już myśleć o porządkach świątecznych To byłby numer, co?
Przede mną jeszcze dużo... Chcę najpierw pomóc mamie a to swoje, domowe ogarnianie kątów zostawiam na koniec, bo w zasadzie większość jest robiona na bieżąco. Jak nie ma Połówka w domu, to nie ma komu brudzić Zawsze najwięcej roboty jest z witryną w pokoju, bo tam jest prawie samo szkło. "Zazdraszczam", że masz to już za sobą Brawo! Szybka kobitka z Ciebie i bardzo zorganizowana.
Smakosiu, gdybyś obserwowała z bliska tą moją szybkość, to byś widziała... niestety, robię różne rzeczy bo tak mam, bo muszę, choćbym miała się czołgać, bo taki charakterek, bo nie mogę zawieść "panny"... Wiem, że z takimi chorobami, które się do mnie doczepiły, ale nie chcę o tym pisać i się użalać, to nie powinnam robić różnych rzeczy, z może i niczego. A ja macham na wszystko ręką i... macham dalej. Zgadza się, sama sobie nie nabałaganisz, a rodzicom trzeba pomóc. Ja też tylko z mężem, też wystarczyłoby to co na bieżąco, ale dopóki się ruszam to przewalam tą chałupę wiosną i jesienią i już. A może już też zaniechać tej tradycyjnej "przewalanki"? muszę się zastanowić na wiosnę.
Witam deszczowo można bez parasola wyjść, ale kaptury lub czapki obowiązkowe. Na szczęście kaszel mi przechodzi - syropek mniszkowy sąsiadkowy pomaga. Udała się też pizza, po długiej przerwie smakowała jak nigdy - super ciasto też wyszło dzięki wużetowym sztuczkom. Spory kawał drożdży świeżych, pokruszonych zalałam ciepłym: mleko+woda, cukier i sól, wrzuciłam kawałek masła. Mąki: 150g semoliny do pizzy + 350g luksusowej 550 wsiałam, wymieszałam i dodałam 2 łychy oleju. Ciasto było luźne /chlusnęłam za dużo mineralki pod koniec, bo wydawało się za twarde??/ i ciut 'pływało pod wałeczkiem, ale smak na 6+. Piekłam w dużych foremkach porządnie wysmarowanych olejem /by lekko podsmażyć spód, udało się/. Temp. do nagrzania na maxa, potem 225-220 C. Na kratce wsuniętej tuż nad podłogę piekarnika, pod koniec gdy posypuję serem wsuwam pod grill i zapiekam na złoto Mniamm, dobrze że mam jeszcze kawałek.
Nadiu bardzo dziękuję za podpowiedź - grzać wodę z dodatkami: solą, cukrem Patent super, tylko lepiej wychodzi ze świeżymi drożdżami.
Na dzisiaj plany porządkowe, kuchnia tylko na chwilkę, ogródek odpada, bo pada. Czas na większe pranie też, tylko poskładam poprzednie co wyschło na pieprz, bo wisi od paru dni... Pozdrawiam, uważajcie na siebie
Dobry czwartek :) i znowu mokry. Tak, niech pada, bo deszczówki u nas nigdy dość. Ogarnęłam kiedyś chodnikowy rynsztok, wczoraj na mokro miotłą poprawiłam a po deszczach tylko zbiorę zmieciony piach i gotowe. Dzisiaj pieczenie marynowanej karkówki i może kasza? dawno jej u nas nie było. Kiedy chłody nadchodzą, to sobie o kaszach przypominam, zwykle wybieram ryż. Może też nową korzenną zamieszam, do kawy i grzańców, dyniówka wg Nadii już prawie wyszła.
Z nowości - pasta rybna wyszła mi baaardzo smaczna: wędzony pstrąg lidlowy + brzuszki łososia paczkowane aldikowe musztarda z ostrą papryczką jalapeńo świeży koperek, sok z cytryny chwilka na przegryzienie w lodówce a potem czyli mniammm
Piszecie o porządkach, też zacznę je niebawem, może dziś - coś malutkiego na początek, na weekend planuję zmianę firanek i zasłon na 'zimowe.
Kiedyś dawno, dawno temu pisałaś bym spróbowała upiec pizzę wg przepisu: "Pizza jak z pizzerii. Zaczęłam sól i tłuszcz wcześniej niż zwykle dodawać i tak już zostało. Nadal wałkuję, bo lubię spód plaskaty i cieniutki. Dzięki ;)
Dopisano 2022-11-19 15:38:32:
O tak to było:
Smosia Kochana, nie zastanawiaj się za dużo nad składnikami, tylko zrób, tak jak jest napisane, a zobaczysz wspaniały końcowy efekt. Cały czas robiłam spód od Wkn i tak jak piszesz, olej na końcu, ale teraz to się zmieniło i ta pizza króluje w moim domu :) Każdy, kto spróbował, nie może się nachwalić smaku, przynajmniej tak było w moim przypadku - Spróbuj i skomentuj, zobaczymy, bo opinie i smaki są różne - Pozdrawiam :)
Wczoraj był deszczowy dzień, niech podlewa. W pracy miałam pojawiam się i znikam, trzy razy jeździłam. Albo jeździłam z małą, albo zostawałam z małym. Jutro będzie podobnie, bo aktywny poza domem dzień dla małej. A dzisiej chyba tylko dwie godziny. Zobaczymy...
Witam. U mnie pada od wczoraj, nie leje, a pada. Dziś jednak w pogodzie tv zobaczyłam już zimę w Arłamowie /Bieszczady/, bielusieńko... nie wiem co gorsze, jesień czy zima...ja wolę jednak wiosnę...
Dziś mam labę, postanowiłam odpoczywać z okazji zakończenia prac porządkowych. Ugotuję tylko ziemniaki i zrobię sos do drugiego na jutro, bo ma nie być gazu. Kaszę bardzo lubię, zwłaszcza bulgur mi odpowiada. Ale ziemniaczki takie pogniecione z dodatkiem odrobiny mleka lub śmietany też są pyszne.
Zamówiliśmy regał. Dostawa fedexem. Z trackingu wynika, że przesyłka dotarła do naszego stanu, już ponad tydzień temu. I ślad po niej zaginął. U nas miała być we wtorek według trackingu. Jak można zgubić narożny regał, ważący naście kilogramów? mamy czas do 20 na czekanie, potem oddadzą nam kasę. A ta miejscowość, do której dotarła przesyłka to taki trójkąt bermudzki, dużo przesyłek zaginęło...tyle, że zawsze to były zwykłą pocztą wysyłane przesyłki. A teraz fedex.
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Jupi! Przed nami weekend Zaczęło się - dziś pierwszy mróz. Może jeszcze nie jest taki duży, ale odczuwalny mocno. Zaczynają się zimowe klimaty Ja nigdy za nimi nie tęsknię. Nie lubię zimna i już mam sporo pracy więc wpadłam żeby zostawić gorącą herbatę z pigwą i sokiem z czarnej porzeczki. Częstujcie się. A! Wczoraj zobaczyłam szokującą cenę karpia Zrobiłam fotkę. Dobrego dnia
Kolejny szok cenowy /kiedyś w mięsnym też to miałam, myślałam że wołowinę 2a razy policzyli, nic z tego/.
I zima przyszła, tez jej nie lubię ;( Może by tak odlecieć do cieplejszych krajów i wrócić wiosną? Niech no tylko wygram w lotka, to zaraz zmykam razem z kociarnią oczywiście.
Witam ja już po kawie i maratonie porannym domowym. Czas na poczytanie, pisanie i plany na dziś. Wczoraj przyprawę korzenną wymodziłam, ziele w moździerzu utłukłam, resztę mieloną kupiłam: 2 łyżeczki goździków mielonych; 1 gałki; 2 imbiru; 2 cynamonu; 1 kardamonu; 1/2 anyżu; 5 dużych kulek ziela; bez kolendry. Do kawy i grzańca idealna /dla nas/. Kuchnia mnie wzywa, na większe gotowanie czas, dawno zapiekanki nie jadłam albo rur nadziewanych mięsem i grzybami /to też zapiekanka, tylko rurosowa'/. Mam też ochotę na barszczyk zakwaszany octem malinowym /mam już zapas z tegorocznych malin/ wg rady żarłoczków . Wokół cisza, chyba wszyscy siedzą w ciepełku albo jeszcze śpią? Co u Was?? porządki na finiszu, meble dojechały czy wręcz przeciwnie. Ja czekam na paki dla zwierzaków, za duże dla paczkomatu więc jestem skazana na kuriera /biedak-żwirki i 7kg karmy musi dźwigać/.
Witam. Od rana sąsiad na górze coś robi i hałasuje, tak że nie dał pospać w ciszy. Nie ma też gazu cały dzień, coś naprawiają czy coś takiego. A może ten na górze coś kombinuje i dlatego cała klatka nie ma gazu? Ciekawy gość, kupił mieszkanie jakieś prawie 3 lata temu i cały czas coś w nim robi, a jeszcze nie zdążył zamieszkać.
U mnie prawie zima się zaczęła, prawie, bo ślady śniegu widzę, ale nie widziałam, żeby padał. Oj, trudny czas, nie lubię zimna i takiej chlapy, choć mrozu też nie lubię.
Gdzie podziewa się Goplana? sprawy ZUS załatwione, a nadal gdzieś przepadła.
Przepraszam za swoją nieobecność w kawiarence, lecz dopadła mnie taka migrena przez te parę dni, że dopiero teraz mogę przejrzeć normalnie na oczy. Nic mi nie pomogło, żeby choć trochę ulżyć w bólu. Bestia zaatakowała na śnie i trzymała do wczoraj wieczorem. Myślałam już nawet o jakimś zastrzyku na pogotowiu, ale postanowilam poczekać, bo u mnie 4 dni i koniec, no i tak się stało. 0
Dziś zamierzam nadrabiać zaległości domowe, dobrze, ze mi corka pomaga
A tymczasem pozdrawiam i jadę po zakupy, choc wcale mi się nie widzi
No niestety, migrena ma swoje zachciewajki znam to z autopsji, tyle ze ja mialam wczesniej i chyba Smakosia wtedy też narzekała na zatoki. Wracaj do zdrowia
Meble to raczej już nie dojadą, dostanę zwrot w sobotę i kupię nowe.
Mam wolne dzisiaj. I w przyszłym tygodniu od środy, bo u nas święto w czwartek.
Chyba pierwszy raz nigdzie nie jedziemy. A może drugi, bo w poprzedniej pracy, jak się mała urodziła, to byliśmy na początku miesiąca. Choć może i więcej tych świat w domu było, bo w 2020 jechaliśmy w pierwszym tygodniu grudnia. Ale pierwszy raz idziemy świętować po amerykańsku.
Na dni po mam w planie wędzić. Będzie pastrami w wersji wariacja na temat (znaczy zrobię po polsku, a nie zgodnie z amerykańską techniką), wędzone polędwiczki. I chyba zrobię kiełbaski, mam wielką ochotę wypróbować. Bo metki co mi się podpiekly były genialne. Może to krok w kierunku robienia kiełbas, nigdy nie robiłam, co najwyżej białą. Zobaczymy. Ostatnio bardzo dużo piersi z kurczaka uwedzilam, przejadł mi się kompletnie, musi być przerwa.
2gie podejście - to szybciutko: Goplana życzę zdrowia, masz rację z tym zastrzykiem - po co cierpieć skoro są już leki na taki straszny ból. Dobrze, że sobie poszła a Ty wróciłaś do nas, do życia U nas nerwowo i jak zwykle na przełomie sezonów bardzo pracowicie. Od wczoraj okrywam róże /szkoda, bo pięknie zakwitły/, maluszki skiełkowane czosnkowe i dokarmiam sikorki /uwielbiam je, są jak skrzaciki ogrodowe - śliczne i wesołe, jak czegoś potrzebują to pięknie ale smutno świergolą, aż serce topnieje - i jak tu nie dokarmiać takich gości /. Mam w planach kolejne sprzątanie, wczoraj troszkę już domyłam, ale to dopiero początek. No i okna muszę ubrać na zimę. Powoli zaczynam odzyskiwać formę, a to dla mnie prawdziwe wyzwanie o tej porze roku.
Co dzisiaj pichcicie, pieczecie? Chociaż wyobraźnię podkarmię bo sama nie mam czasu ni sił do pieczenia /a myślę ciągle o rogalikach z ciasta 'marcinowego - znalazłam taki przepis drożdżowo-francuski, korci mnie by spróbować, ale to dłuuuga robota/. Udanego dnia i miłego wypoczynku, w miarę możliwości
Ja upiekłam wczoraj ciasto żurawinowe, mój kolejny eksperyment na bazie chleba z masła migdałowego.
A na obiad będzie pierś z indyka pod pierzynką z mozzarelli, pieczona w salsa verde- czyli z zielonych pomidorów, które pomidorami nie są- to tomatillo, miechunka pomidorowa, z ostrymi zielonymi paprykami. Potem na talerzu będzie polane sosem. Taką propozycję podrzucił mi FB, resztę sobie wymyśliłam na podstawie zdjęcia (bo po przepis trzeba było iść na bloga, a tam dużo przewijania do listy składników.
Witam sobotnio Zima u mnie na całego. Pada śnieg od rana i bialuteńko za oknem. Kiedy nie muszę gnać do pracy, to nawet mi się podoba ten widok Wy jak zwykle zapracowane więc nie wypada się wyłamywać i dziś biorę się za porządki w dużej witrynie ze szkłem. Jest co przestawiać i wycierać Kawa wypita więc nie ma co się ociągać - do roboty marsz! Dobrego dnia
Witam pracusiów w pracującą sobotę. A ja luzik, potem przygotuję częściowo obiad na jutro. Zaplanowałam zupę grysikową na rosole /na skrzydełkach/, na drugie miałam w planie żeberka po myśliwsku, ale na razie nie mam żeberek, więc być może będzie jutro coś innego. Za to wczoraj po całodziennym leniuchowi wkurzyłam się na siebie i upiekłam chleb pszenno-żytni na miodzie /jeszcze go nie próbowałam, pierwszy raz taki upiekłam/ oraz ciasto amerykańskie z jabłkiem, orzechami, żurawiną i gorzką czekoladą /Ekkore się wypowie, czy to rzeczywiście amerykańskie czy takie jak pierogi ruskie lub ryba po grecku/.
Goplano, niedawno też miałam przejścia z migreną... trzymała mnie jak nigdy chyba z 6 dni, potem 2 dni przerwy i znowu wróciła, ale na krótko. Mnie na migrenę zazwyczaj pomaga etopiryna, ale nie powinnam jej brać, ale czasem serwuję, bo w sumie to nie mam co, jedne leki kłócą się z innymi.
Smosiu, czy przed nadejściem wiosny zdążysz wyjść ze swojego ogródka? podziwiam Cię za Twoją pracowitość i dbałość o roślinki. Ja już niczego nie zabezpieczam przed zimą... co będzie to będzie...
Zostawiam herbatę z pigwą oraz ciasto amerykańskie do niej. Miłego dnia.
Każde ciasto ze świeżą żurawiną i czekoladą można uznać za amerykańskie w okresie, gdy żurawina jest w sprzedaży. Najczęściej pieką tzw cranberry bread - czyli babka z żurawiną i/lub chipsami czekoladowymi. Albo na okazje ciasto z nadzieniem żurawinowym, zazwyczaj to tarta. A to Twoje ze zdjęcia wygląda trochę jak wiewiorka, dziad, salceson, ciasto włoskie- pod takimi nazwami je spotkałam.
Ja też upiekłam wczoraj ciasto z żurawiną, z polewą u góry z serka philadelphia, posypane czarnymi orzechami włoskimi.
A jako, że sezon żurawinowy w pełni, to ugotowałam wczoraj moją ulubioną wersję dżemu, na soku pomarańczowym, z dodatkiem pomarańczy. Do tego była namiastka Polski, grillowany "oscypek", czyli mój wędzony queso fresco, upieczony w piekarniku.
Ciasto jeszcze nie doczekało się zdjęcia. Ale będzie na śniadanie, wtedy podzielę się z Wami.
Dodałam na razie zdjęcie archiwalne babki żurawinowej
Zapraszam na ciacho. żurawina się gdzieś zakamuflowala. Jak mieszałam, wydawało się, że bardzo dużo, następnym razem dam 300 g, całe opakowanie, teraz dałam jakieś 200 z kawalkiem
U nas troche sie ochlodzilo, ale w Polsce, to już nawet śnieg pada, czyli zrobiło się bardzo przedświątecznie Tutaj jeszcze sa liscie na drzewach, truskawki kwitną, owocuja, ale owocobrania na pewno nie będzie, ot taka jesienna przypadłość ;)
Tak jak pisalam wyzej, skończyłam dzisiaj szyc druga kosmetyczkę dla córki i na tym żegnam się z kosmetyczkami zapinanymi na zamek hihi Na dole wkleje zdjecia.
U nas podwójna radość, bo kuchnia i łazienka zostały odmalowane wraz z kaloryferami i ''polatane'' to co czekało od Sylwestra ubiegłego roku, jak nas sasiadka zalala. Prawie rok trzeba było czekać i upraszać się za każdym razem, no ale najważniejsze ze zrobione. Jeszcze w poniedziałek będzie gniazdko elektryczne wymieniane i żarówki w łazience. Napisałabym wiecej,ale nie ma sensu psuć Wam humorów i sobie samej też nie ;)
Zycze Wam kochani miłego dnia i gratuluje wszystkim ktorzy sa juz po zawodach, czyli po sprzątaniu, oraz tym którzy już zrobili wstępnie piernik staropolski
Witam. Mój zakątek biały, pod niewielką pierzynką śniegową. Zapowiedzi jednak nie wróżą utrzymania się tego dłużej, temperatura ma rosnąć i w połowie tygodnia będzie już deszcz zamiast śniegu. Dziś niedziela będzie spędzona przy kominku, kto ma kominek, ten wygrał, ja nie mam w domu więc rozsiadam się przy kominku w kawiarence. Gorąca kawa i herbata proszę bardzo, ciasto nie zjedzone więc będzie jeszcze na dzisiaj. Miłej niedzieli wszystkim życzę.
Nam jutro powinni żwirki dowieźć, mam zapas to luz, byle przed Świętami dowieźli. Worek karmy też zamówiłam - mieszam różne smaki i producentów /dla oszczędności i dla zdrowia kochanych sierściuchów, jedzą to co lubią i to czego im potrzeba/.
Witam bo znowu wyszło słonko i jest pięknie. Dzisiaj niedzielnie, leniwie i pełen spontan, fajna odmiana po wczorajszym maratonie. Zaliczyliśmy bieg po sklepach, salonach wszelakich /szukamy lepszego internetu/. Chyba pozostanie nam pisanie reklamacji-petycji do orang'utana ;(( Tak to jest gdy zamieszkasz w 'czarnej dziurze gdzie ptaki zawracają Kupiłam już wór 2,5 kg mąki tortowej w aldiku, zwykle przed świętami takie mają w promocji - warto kupić, bo i tak pójdzie. Potem w lidlu trafiłam na krupczatkę 500, a dawno jej szukałam /głównie do pizzy/, oliwki czarne moje ulubione hiszpańskie w puszkach też wyszperałam. A pojechaliśmy po karmę dla sikorek i ... kredytówka odmówiła współpracy. Jutro ją uzupełnię by znowu nabijać zwrot 1%, bo to dopiero początek akcji zakupowej mikołajowej i gwiazdkowej.
Smacznej i fajnej niedzielki życzę nam :)
Dopisano 2022-11-21 8:20:5:
'kredytówka - nasza wspólna karta kredytowa, mamy z niej 1% zwrotu, zwykle 20 do 30 zł/mies. Dla nas wygoda i fajna premia na zimowe ekstra-wydatki /można podkarmić sikorki, kosy czy nawet szarańczę wróblasów/.
Karta kred. a właściwie 2ie karty połączone - ułatwienie dla klientów i banku /spłacane są jako 1na/. O linii kredytowej nie chcę myśleć - łatwo wpaść w długi, trudniej z nich wyjść
Już niedziela, dobrze, że krótki tydzień pracy, tylko dwa dni (no chyba, że coś się zmieni).
Plan do wędzenia rozpisany - kiedy które mięso przygotować, każde ma inny czas peklowania.
Byliśmy wczoraj w Hobby Lobby, to jak sama nazwa wskazuje sklep ze wszystkim co Cię interesuje i chcesz robić w czasie wolnym plus gotowe dekoracje (dekorowanie domu to też forma spędzania czasu), po sznurek do drapaka dla kotów (robimy sami, znaczy owijamy, odkąd firmy zaczęły cost cutting, a nasza kotka odmówiła drapania tych gorszych jakościowo drapaków, przerzucając się na meble i wykładzinę. Mamy chyba z 5 drapaków, próbując znaleźć właściwy, bez pozytywnego rezultatu. Po wymianie sznurka wszystko działa jak trzeba. Ale wracając do hobby lobby. Dział z dekoracjami na Boże Narodzenie świecił pustkami, puste półki, kilka sztuk wszystkiego. I jeszcze przecena - taniej 60 %. Kupiłam sobie kubek do kawy. Podobały mi się miseczki i małe talerzyki, nawet pasujące do kubka. Tyle, że gdzie bym to postawiła, to jedynie dwa miesiące używania (jak przyjąć amerykański i polski styl świętowania), potem to trzeba gdzieś trzymać. Kubek będzie całoroczny, bo uwielbiam widok kardynała i ostrokrzewu, świąteczny czy nie.
Oto mój kubek.
Zaraz biorę się za gotowanie ramenu, tak mi się zachciało. To musi się długo pyrczyc, jak na rosół przystało. Orientalny czy nie, to i tak rosół.
W Stanach kardynał i ostrokrzew z jagodami (owocuje w grudniu, na święta) w komplecie, to dekoracja bozonarodzeniowa. Poza tym kardynał to nasz stanowy ptak, taki wróbel ogrodowy. Ale inne stany też się do niego przyznają, trudno nie, bo jest przepiękny.
Witam poniedziałkowo Jeszcze z domu ale za chwilę startuję do pracy. Pogoda z tych, co to nie przypomina zimy ale sugeruje, że czas na buty nieprzemakalne - br! Piszę teraz, bo w pracy jest czasu mało i taki też zapowiada się cały tydzień. W weekend udało mi się zrobić sporo rzeczy, które były w planach. No cóż....czas startować z nowym tygodniem więc zaczynam odliczanie w oczekiwaniu na weekend
Witam :) Dzięki za prognozę, wyjątkowo ważną teraz - nigdy nie wiadomo co i kiedy będzie potrzebne /dzisiaj kaloszki ocieplane, jutro może znowu lekkie botki/. Na razie chłodno, ale zdrowo - nie ma smogu i duszącej mgły. Nasz plan sobotnio-nedzielny rozwaliły kolejki i nagłe naprawy auta /by przeszło przegląd/. Mam zaległości, ale zaraz startuję by wszystko nadrobić. Zacznę od mięsa na obiad, prania zasłon i firanek, potem zobaczę co jeszcze, może szafki kuchenne?? Cicho tutaj, aż za cicho... jak przed 'burzą. Pozdrawiam serdecznie, życzę udanego tygodnia
Witam. Aura zimowa na razie, lekki mrozik. Skoro jednak u Was kalosze brane pod uwagę znaczy to, że jutro też mogę się spodziewać tego u nas. Ja dziś małe robótki mam w planie, bo małe pranie i pokrojenie pigwowcowych resztek i zalanie octem.
Wirus u nas jakiś szaleje, moja najmłodsza wnuczka chora, kaszel i gorączka, po kontakcie telefonicznym z lekarką dziś powinien zakończyć się stan gorączkowy i przełom, inaczej jutro mają się zgłosić. Niezbyt mi się to podoba, ale jestem tylko babcią, rodzice decydują.
A ja ten tydzień mam wolny, w następnym mam badania i wizytę u doktora. Nie znoszę.... Ekkore narobiła mi smaku na ser wędzony więc też nabyłam w lidlu wędzony twaróg. Trochę słony, ale mi smakuje, tylko jak długo tak będzie... Ostatnio nie jem w ogóle wędliny, jak mi nie pasuje i tylko sery mi zostały na posiłki śniadaniowe.
A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
Ja też mam problem z wędliną ostatnio, średnio mi smakuje, a przecież własnej roboty. Ale może to fakt, że mięso coraz gorszej jakości, jako, że nie doprawiam niczym, tylko pekluje i wyczuwam w smaku. To co było zaletą, smak mięsa, teraz jest wadą. I to każde mięso. Ale jak zrobię na obiad, doprawione, upieczone czy uduszone to jest ok. Dlatego pomyślałam o kiełbaskach, na początek metkowa, drobno mielona, żeby mąż zjadł, bo to co wyszło przez przypadek, bez intencji bardzo mu smakowało, potem może inne.
Coś trzeba jeść.
Zresztą jem coraz mniej. Z 5 posiłków zrobiły mi się trzy, czasami lunch to tylko jakaś przegryzka, szczególnie w wolne dni, gdy obiad wcześniej, do tego mniej ba talerzu. Ale to dobrze, bo menopauza ma swoje prawa, redukuje zapotrzebieanie kaloryczne bardzo. Ja przytyłam jakieś 5 kilo w miesiąc, ot tak. Dopiero potem jak zaczęłam analizować, trochę sama walczyłam, trochę organizm sam spowolnił potrzebę jedzenia. Zgubiłam z tego dwa kilo. I tak trwam już prawie dwa lata. Ale ważne, że waga stoi a nie idzie w górę.
No i zaraz napisze, witajcie w świecie bajkowym, gdzie pada śnieg i swieci sloneczko Klimat dostosowuje się do nastroju przedświątecznego, no ale u nas jak na razie aura typowo jesienna, więc nie będę psuć klimatu
Dzisiaj piekę chlebki, przychodzi pan od napraw ( żarówki do wymiany i kontakt) i bede mogla zaczac myslec juz o innych sprawach
Mam jednak pewien problem, bo jak tata sie dowiedzial, ze zaczęłam szyć na maszynie, to zazyczyl sobie, żebym mu uszyła chusteczki do nosa . Z całą pewnością mógłby to sobie sam zrobic, bo jest mistrzem w szyciu,a przynajmniej byl, bo wzrok już nie ten, ale widocznie chce mieć cos uszytego przeze mnie. No i mam dylemat, jak to sie robi? Jaki material zakupić? Bo kupilam zwykła bawelne i ona jest jakas taka szorstka, no może do ubrania by sie nadawalo, ale nie do nosa. Może Wy macie jakies doswiadczenie w tym kierunku, chętnie posłucham rad Pozdrawiam ciepło i powiem krótko - Uwielbiam poniedziałki
W czasach studenckich wydziergałam mnóstwo chusteczek /obrabiałam szydełkiem różne koronki/, zresztą pisałam o tym sposobie odstresowywania się. Kupowałam wówczas materiał zwany batystem... batyst est stosunkowo cienki i bardzo delikatny i milusi, dla nosa też.
Pamiętam batyst, na chusteczki, nz kaftaniki. Chusteczki trzeba było obdziergac kordonkiem, chyba też mam jakieś na swoim koncie, ale nie przypadło mi do gustu takie rękodzieło.
Mam po mamie warkocze z muliny - chyba kiedyś był taki zwyczaj, że te mini motki przycinało się na długość do wyszywania, a następnie spłatało w warkocze. Potem tylko nitkę wyciągnąć i gotowe. Wyszywać nie będę, nici używam do wiązania metki, ser twarogowego w pielusze. Bo moja córka nigdy nie wykorzysta, po bas pójdzie do śmieci.
Jak można lubić poniedziałki?? ja nie mogę chociaż próbuję.
Chusteczki - chyba szydełkiem obdziergałam parę, nie jestem pewna tyle było tych robótek. Cieniutką bawełnę, najlepiej batyst biały, kupowałam. Czasami były chusteczki 'z metra, kraciaste, wystarczyło pociąć i obszyć lub szydełkiem obdziergać. Może materiały bawełniane na pościel, po zmiękczającym' praniu, byłyby dość delikatne dla noska? Powodzenia
Witam :) czas leci, pieniądze razem z nim ;( Już mam zapasy dla kociarni naszej kochanej, dzikuski ogrodowe też nie będą latały głodne , małe prezenty świąteczne właśnie wybrałam /kosmetyki, bo one zawsze potrzebne/. Teraz kuchnia, potem znowu pralnia /wczoraj miałam maraton firankowy, zasłonowy.../ i może znajdę czas dla siebie?? wreszcie.
Ciacho łapię, będzie do 2giej kawusi. U nas szaro, bez słonka więc ciut smutno, ale co tam- byle serca były gorące
Witam. U mnie pogoda nawet, nawet... lekkie mgiełki , a nad nimi słoneczko. Chwytam więc dużą garść promieni słonecznych i wysyłam ekspresem do Smosi, niech i Jej zrobi się radośniej na ciele, bo w duszy to Jej zawsze radośnie gra. Kto jeszcze potrzebuje słońca?
Dziś obudziłam się po 12-tej w nocy i co najmniej do czwartej nie spałam. Okropne jest to moje budzenie i niespanie, choć dziś przerwa była długa jak nigdy. Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale budzę się regularnie, przeważnie o 1.30 i do 3 nie śpię. Dziś jednak pobiłam rekord.. I jak potem żyć, jak funkcjonować w dzień... ale tabletek na sen nie chcę, już mam sporo innych.
Zostawiam dzbanek z herbatą z sokiem pigwowym, drugi z kawą. Rozsiadajcie się wygodnie przy kominku i pogawędźcie trochę. Ja chyba muszę się zdrzemnąć.
Dotarło, na chwilkę ale było Dzięki :) Tabletki odpadają, zwłaszcza gdy pracy sporo w domu - otumanią i nic nie zrobisz, albo będziesz jak ślimak... Herbatki ziołowe lub cukierki /ja mam z meliską i 2gie mieszane 0 smaku melisy lekarskiej, bez cukru, z wit. C/. 1sze kupuję w marketach /pudełeczka jak mini-papieroski/ 2gie są w aldiku - torebki 125g Nieraz wieczorkiem mnie ratują. Nocne wybudzenia też dobrze znam - planuje wtedy prace w kuchni, domu i w życiu aż z nudów zasypiam.
Ja nie wiem co to wybudzanie w nocy. Śpię jak niemowlę te 7 godzin, to jak wstaję na budzik do pracy, lepiej, gdyby było więcej, do 10 nawet. Średnio mi wychodzi długie spanie, jak wstanę o 6 rano to już późno.
O przepraszam, siki czasem mnie pogonią, czego bardzo nie lubię. Za każdym razem zamiast wstać od ręki, czekam do ostateczności, wtedy bardziej czuwam niż Śpię. I mimo, że wiem, że tak będzie, ciągle mam nadzieję, że wytrwam do rana. A potem jestem niewyspana.
Jestem drozd, fajny gość i kiedyś miałem domek zastępczy u Smośki /lato'22/ gdy moje gniazdo spadło Oto inne fotki mojego Drozdusia-Dodusia co odleciał do ciepłych krajów, jak na wolnego ptaszka - drozda przystało
Witam wtorkowo czemu mi się ciągle wydaje, że dziś jest środa...? od wczoraj tak mam i nie mija. Zimno i do spory wiatr - br! Dziś idę po pracy do rodziców i planuję mycie kuchennych szafek w środku. Robię to zawsze przed świętami od niepamiętnych czasów. Moja mama tego nie cierpi i od dziecka (jak pamiętam) zawsze mówiła, że to taka "paskudna robota", że może robić wszystko byle nie brać się za te szafki. Wiem, że już teraz nikt ode mnie tego nie oczekuje, ale fajnie będzie pomóc. No i tym samym "nie popsuję" tradycji Udanego dnia
O, widzisz, tradycja. Ja też tradycyjnie muszę to robić 2 razy w roku, w sumie to wychodzi to przed świętami. I muszę to zrobić czy trzeba czy, choć też szczerze tego nie znoszę i zawsze kuchnię zostawiałam na koniec, a w tym roku... od niej zaczęłam. Miłego sprzątania Smakosiu. A pochwal się jak wyszło malowanie.
Aaaa malowanie - no tak! Poszło całkiem dobrze. Farba lateksowa fajnie się sprawdziła, pokryła tapety i rozwiązała nam problem. Rodzice odetchnęli z ulgą, że "demolki" nie będzie, bo nie byliśmy pewni czy tapeta się nie odklei. Ja jeszcze "machnęłam" na biało ściany w łazience i póki co mamy temat odhaczony. Póki co, bo z remontami, to wiadomo jak jest...czekają jeszcze framugi i drzwi - trzeba odświeżyć. Zostawiam to na wiosnę.
Nie wyrastamy czyli nie odcinamy pępowiny bo chcemy nadal być dziećmi A serio, tak, ideałem są mamy-przyjaciółki a nie tylko 'cenzorki i szantażystki emocjonalne... Na szczęście tutaj takich emocjonalnych nie ma, same przyjaciółki.
Dziś będę miała uczciwy dzień w pracy, od rana do popołudnia. Wczoraj szłam późno, ale też wróciłam o normalnej godzinie według regularnego rozkładu, czyli krótko przed 18.
Teoretycznie taki rozchwiany plan pracy będzie do 18 grudnia, potem powinnam już zostać sama z dziećmi. Tyle, że ona ma nadzieję, że dadzą jej jeszcze 2 tygodnie ekstra. W co ja średnio wierzę, bo koniec roku jest najbardziej pracowity w służbie zdrowia. Ludzie mają zniżkowe lub bezpłatne leczenie, z czego korzystają, szczególnie na bardziej kosztowne zabiegi. Bo od stycznia pełna stawka, znowu do momentu wypracowania zniżek. Ale co będzie to będzie.
Mały rośnie, zaczyna obserwować świat, fajne tak patrzeć na to.
Powoli przygotowuję wszystko do wędzenia. I tak czas mija.
Witam. Strasznie tu, cicho i pusto. Momentami myślę, czy to aby nie wina tej listopadowej gospodyni? jak Was zachęcić do wpadania i dłuższego pobytu w kawiarence, palący się kominek nie pomaga, kawa i herbata z pigwą też nie, to co by się tu przydało? może coś mocniejszego sobie życzycie? to co???
U mnie mglisto i tak jakoś smutno za oknami. Po śniegu nie ma śladu, zostały tylko szaro-bure pejzaże...ale tak to jest z tą jesienią. Na pocieszenie zostaje myśl, że znów bliżej do wiosny.
Dziś mam w planie rozmrozić i umyć lodówko-zamrażarkę, a potem... chyba wezmę się za lepienie uszek. Ale jeszcze nie dzisiaj, dziś tylko lodówka, robotę trzeba szanować...
No to monologowałam, więc zmykam. Miłego dnia życzę wszystkim.
Witam środowo Ale za oknem nieprzyjemnie. Wilgoć paskudna. Mgła wisi w powietrzu, chłód wchodzi w każdą dziurkę. Wczorajsze mycie szafek nie zostało zrealizowane. Mama stwierdziła, że woli spokojnie posiedzieć, bo się stęskniła i chciała porozmawiać przy herbacie. Przełożyłyśmy to na przyszły tydzień. jej, jaka ja wczoraj byłam śpiąca. Już po 21-ej marzyłam tylko o tym by wskoczyć do łóżka. ostatecznie udało mi się to o 21.45 i obstawiam, że minute później już mocno spałam. Nawet nie pamiętam tego momentu jak się wtulałam tradycyjnie w kołdrę. Dziś natomiast czuję, że nie mam weny do pracy. Siedzę jakaś zgęziała i marzę o wyjściu z biura. Najchętniej bym się owinęła w koc, usiadła w fotelu z kubkiem gorącej herbaty z imbirem i obejrzała dobry film. A tu jeszcze tyle godzin...potem trzeba iść do szewca, potem zrobić małe zakupy. Marudzę trochę, co? Zmykam. Dobrego dnia
Czeeeeść Wymondrzałam" się to mam za swoje - dzisiaj ja miałam wybudzanie, bo chyba zapomniałam o kolacji, obiadu solidnego też nie zjadłam - to może być przyczyną nocnych wybudzeń /brzuch woła: idź coś zjeść, w lodówce masz tyyyle pyszności/. Nie, to nie było śmieszne, bo jestem trzepnięta i szans do odespania zaległości nie mam :(( Rano bieg do sklepiku po świeże bułcie i coś do nich, w trakcie ubawiłam klientów i sklepową bo karta długo nie chciała zapłacić, może znowu wypstrykana do oporu?? - poszło? zapytałam, bo teraz różnie bywa, karty szybko się kończą a sponsorów brak, wszyscy w śmiech, a ja mówiłam bardzo poważnie :( Teraz ogarniam co muszę, kociarnia rozwala w piwnicy co tylko wyniucha /suszarka spadła, z nią patelnia i szklana rurka od winka - potrzaskana więc było co wymiatać/. Albo masz spokój i porządek albo koty, ja wolę koty . Wczoraj mięsiwa nakupowałam: 1sze by mieć na obiady, kolejne bo tak ładnie wyglądało. Muszę obmyślić jak to teraz zagospodarować. Gołąbki /warto je zamrażać?/, mielone czy zwykłe bitki, gulasz? Już nie przynudzam... Czas na kuchnię, potem co się da i na co starczy sił /"pracę trzeba szanować jak Alman /.
też mrożę gołąbki, ale z mojego doświadczenia lepiej zamrozić tylko zawinięte, a potem wyjmuję, lekko tylko rozmrażam by dały się ułożyć w naczyniu i zapiekam
Smosiu, zazwyczaj zwykłej, kupuję kapustą specjalną na gołąbki, u nas jest w biedrze... jest płaska, liście ma stosunkowo cienkie i luźno ułożone. Jakoś niezbyt mi smakują gołąbki z włoskiej, więc rzadko robię, choć planuję na Wigilię zrobić z włoskiej właśnie z kuskusem i pieczarkami. Moim zdaniem spokojnie można zamrozić też włoską.
Ja zawsze kupuję zapas mięsa- jak jest ładne, w dobrej cenie. Porcjuje i mrożę surowe, zazwyczaj w granicach pół kilograma mięsa, na jeden albo dwa obiady Nie lubię rozmrazanego jedzenia gotowego, więc jak najrzadziej korzystam (co nie znaczy, że nigdy się nie zdarza). Golabkow nie robię, mój mąż nie lubi, a po ostatniej przygodzie z kapustą, była tak zwarta, że z wielkiej głowy, wyszło mi 5 czy 6 golabkow, odechciało mi się. Mrożę resztę farszu, bo i tak jest potem obrabiany jeszcze raz, wtedy mi nie przeszkadza. Zupy, gulasze trzymam w słoikach w lodówce, zamknięte na gorąco. Każdy słoik zagotowuje potem przed jedzeniem (a nie tylko podgrzewam), gdyby miało się zepsuć, będzie się mocno pienić.
Może i ja zamrożę część wieprzowiny, jak nie znajdę czasu na pracochłonne gołąbki czy mielone /strasznie ślamazarna jestem ostatnio/. Poszła plotka po rodzinie, że będziemy mieć gości ze Stolicy ale jak to z plotkami bywa -1n gość, nie goście, przyjedzie i to nie wiadomo kiedy. Gołąbki mogę więc odłożyć, bo miały być dla głodomorów co zwykle makarony lub kotlety wcinają /bratowa nie lubi rąk brudzić w kuchni a Brat chyba nie umie więc nie ma u nich takich pyszności/. Zepsute dania w słoikach widać już po wieczkach - są wybrzuszone. Jeśli stoją w chłodzie to nie psują się nawet gdy zakrętki puszczą', ale lepiej uważać. Ciekawe czy mikrofale niszczą bakcyla jadu kiełbasianego czy innego?
Ja nie wierzę mikrofali. Jeżeli podgrzewam, to tylko to co na świeżo, na drugi dzień i raczej dania stałe, gdy nie da się ich podgrzać inaczej, bo będą zbyt suche. Reszta musi wrzeć przez chwilę (zupy, gulasze).
Cześć dziewczyny. Ja to zawsze ostatnia się pojawiam, jak nikogo nie było przed, to aż dziwne. Ale to rzadkość. Wolne do poniedziałku. Aż dziwne, że siedzimy w domu.
Wczoraj był dzień pracowy odbiegający od tego co było w planie. Miała być sesja fotograficzna Małego i jego zabieg usuwania napletka (to standard w Stanach, ze względów higienicznych a nie religijnych). Ja miałam być z Małą. Ale zdecydowali się zabrać E., żeby zrobić im wspólne zdjęcia, ja byłam do pilnowania jej, gdyby zaczęła potem rozrabiać (ale zachowywała się super). Sesja się bardzo przeciągnęła. Już wcześniej było wiadomo, że operacji nie będzie, bo G. jest za mały, musi mieć 3 miesiące, że tylko wizyta w gabinecie (tyle, że na takiej byli dzień wcześniej). To ją odwołała. A ja zamiast być w pracy cały dzień, byłam tylko do 12. Dla mnie miło.
Córka ciągnie mnie dzisiaj do Raleigh, żeby połazić po sklepach (portfel jej potrzebny, hehehe, a dokładnie karta kredytowa) Ale mam za dużo do zrobienia na jutrzejszy uroczysty obiad. Niech jedzie sama, weźmie mój samochód, bo w jej coś tam szwankuje, a do mechanika pojedzie dopiero po sesji. I trochę się boję złapać jakieś przeziębienie, w tym tłumie przed Thanksgiving i black friday, w poniedziałek idę do noworodka przecież.
Alman to do mnie? Ja nie widzę drzewa, tylko odpowiedzi jedna pod drugą i często dopasowuję do reszty, dziś mi nie pasuje do rządnej treści, więc próbuję zakładać, że to do mnie.
Ja nie pisałam, że dzisiaj pierwsza jestem. Tylko, że ostatnia. A jak się zdarzają dni, że jestem pierwsza (to jest zazwyczaj po polskiej 11 najwcześniej), to wielkie zdziwienie.
Zakupy zrobione, jajka trochę "droższe" niż cena na półce, zawsze się coś znajdzie jeszcze do kupienia. A poszłam tylko po nie. Hehehe. Zawsze się się śmieję, że strasznie droga ta śmietana, bo dahmy na to 50 dolarów kosztowała...
Biorę się za sernik. Nijak nie chce sam się zrobić.
Ja też. Pierwszy raz widziałam w żydowskiej rodzinie, znaczy bezwyznaniowi ogólnie, ale ona z korzeniami. Ale potem było u katolików, wtedy się zapytałam, że to przecież religijny zabieg. Powiedzieli, że nie, że to higieniczny. W sumie racja, mniej zakażeń wirusowych, mniej problemów ze stulejką. W niemowlęctwie to kilka minut, później cała operacja.
Witam czwartkowo Dziś już nie jest tak zimno. Zupełnie inaczej szło się do pracy - przyjemniej. Będę się powtarzać ale nie lubię zimy i już!
Wczorajszy dzionek jakoś przeleciał - w trakcie odeszła niechęć do pracy, bo nie miałam czasu zastanawiać się nad tym W drodze do domu oddałam buty do zaprzyjaźnionego szewca. Potem małe zakupy. W Lidlu był majonez Pudliszki więc już kupiłam z myślą o świętach. Kielecki ostatnio ma tyle octu, że zdecydowałam się na ten właśnie. Raz go wypróbowaliśmy i naprawdę jest bardzo smaczny. Ktoś z Was też go kupuje? A wiecie, że święta za równy miesiąc? Widzę, że muszę się bardziej zmobilizować i zrobić sobie jakiś konkretny plan np. zakupowy, bo co rusz wyskakują mi jakieś spotkania, które zabierają sporo dnia a czas ucieka. Nie lubię niczego robić na ostatnia chwilę. Jak nie mam planu, to zaczynam się stresować. Wracam do swoich papierów na biurku - nie ma zmiłuj Dobrego dnia
Kupiłam pudliszkowy majonez, dla fajnego słoika i cena też była dobra - smaczny, nie ustępuje winiar'skiemu. Takiej zimy co wygląda jak najgorsza jesień to nikt nie lubi
Będzie pięknie, biało albo chociaż kolorowo gdy ozdobią domy i ulice przed Świętami
osobiście nie jadam majonezu, żadnego... czasem kupuję malutki słoiczek, gdy potrzebuję do dodania do czegoś np. kotlety schabowe w majonezie czy inne...
Ja majonez jadam tylko na zimno, nie lubię dodanego, żeby go rozgrzewać.
W Polsce najbardziej lubiłam pomorski.
Amerykańskie są mocno octowe, z tych akceptowalnych używam Hellmanns. Używam tylko do sałatek, choć tych majonezowych teraz mało w jadłospisie. Rzadko udaje mi się zużyć w terminie słoik majonezu.
Próbowałam robić swój majonez, ale to zupełnie inny, nie taki smak. Zostaję przy kupnym, na moje potrzeby wystarczy.
Pogoda jak na listopad wg mnie wspaniała. Troszkę mzy, ale to normalne.
Smosiu widziałam, że Megi65 Ci wytłumaczyła jak się mrozi gołąbki. Dzięki temu i ja się czegoś nauczyłam, bo ja akurat mroziłam już gotowe ale zawinięte w białą kapustę.
Pozdrawiam serdecznie, a do kawki czy herbatku ulubiona szarlotka Miluni (i moja też)
Witam. Za miesiąc Wigilia, dacie wiarę? Z tej okazji dziś rozpoczynam lepienie uszek. Przeczytałam w nocy /gdy nie mogłam spać/, że gotowane mogą czekać w krainie mrozu 1 m-c, zaś surowe 3 m-ce. Ja zamrażam ostatnio surowe. Będą z grzybami z dodatkiem pieczarek, wg przepisu Mamy Różyczki. Farsz jest wyśmienity i nie jest suchy jak w przypadku samych tylko grzybów, no i bardziej ekonomiczny, co też nie jest bez znaczenia. Lepienie muszę rozłożyć na kilka dni ze względu na dużą ilość, jaką mam zrobić, możliwości zdrowotne i możliwości zamrażania pierw na tacach. Ja, podobnie jak Smakosia, muszę mieć plan działania, rozpisany dokładnie i wtedy "jadę", inaczej stres mnie gubi. Smakosiu, czy aby też jesteś spod znaku Panny?
Gdzie można poznać sposób zamrażania gołąbków, o których wspomina Goplana, a podawany przez Megi65? mam wprawdzie swój sposób, ale ten jeszcze lepszy byłby.
U mnie wieczorem padał śnieg, było fajnie biało, ale teraz został już tylko na dachach. Przydałby się śnieg na święta.
Trzymajcie się zdrowo, ja udaję się do kuchni lepić uszka.
Ja też muszę mieć plan. Do wszystkiego co robię w życiu. Plan na wyjazdy, plan na zakupy, plan na wędzenie, plan na gotowanie.
Wszystko rozpisuję na kartce, potem odhaczam jak zrobione.
Lista zakupów jest do konkretnego sklepu, rozpisana regałami, jakie pamiętam z układu sklepu, żeby nie chodzić zbędnie. Lista na sprawy do załatwienia jest rozpisana optymalnym zużyciem paliwa, żeby nie marnować na zbędne kilometry. Listy na gotowanie świąteczne i wędzenie są rozpisane kolejnością czynności i kiedy je wykonać.
Bez list pętam się bezsensownie, czuję się zestresowana, wiedza na papierze zapewnia mi spokój.
U nas jesiennie i truskawki nadal kwitna, wiec nic sie nie zmienilo w tej kwestii ;)
Jedyne co sie zmienilo, ze po zrobionej kuchni i łazience, przyszedł elektryk, żeby wszystko posprawdzać, pozakladac co trzeba i trwało to kilka godzin. Zdążył zjeść u nas zupę z dyni i z ziemniakami, oraz troche zapiekanki dyniowej z ryżem, bardzo zachwalal, a ze byl rodem z Jamajki to spytałam mu się o tradycyjne rodzinne ich ulubione danie i wiecie co to jest? Gotowane ogony byka Podobno bardzo dobre, córka potwierdziła, ze sa bardzo delikatne i dobrze zrobione, bo kiedyś na ceremonii ślubnej to podali i musiała skosztować, czego nie żałowała :)
Tacy byliśmy z mężem szczęśliwi, ze w koncu mamy wyremontowane to co trzeba, ze poszlismy do kawiarenki uczcic to kawa i ciachem Niestety wieczorem dostajemy maila, ze od stycznia landlord podwyższa czynsz miesięczny o 150 funtów! No i teraz wiadomo dlaczego w koncu byl ten niezbędny remont i dlaczego elektryk tak solidnie wszystko posprawdzał :( Ech życie....
Jedyna pozytywna rzecz to to, ze wczoraj w koncu zrobilam z podwojnej porcji ciasto na Piernik Staropolski - polowa na piernik a połowa na pierniczki
Cieszmy się z malutkich rzeczy, dopoki mozna, bo tuż za rogiem nie musi czaić się tylko żubr
Latynosi jedzą ogony byka bardzo chętnie. Są liczną populacją. Ogony są w prawie każdym spożywczym. Boczku świeżego i szynki nie uświadczysz, ale ogony są.
Mojej córce czynsz podnieśli od września chyba. Bez sprawdzania i remontów. O 100 dolarów- a i tak mówi, że to najtaniej w mieście, gdyby się chciała wyprowadzić taniej nie znajdzie. A ma w dobrym położeniu, blisko uczelni.
My mamy zafiksowane raty kredytu, więc rośnie niewiele. To co wzrasta to podatek katastralny (bo wartość domu rośnie i to znacznie) oraz stawka ubezpieczenia. Ale i tak za większy metraż i ogród do tego dalej płacimy podobnie jak za wynajem mieszkania.
Happy Thanksgiving. Największe amerykańskie święto rodzinne, przerastające rangą Boże Narodzenie. Ludzie wsiadają w samochody, samoloty i przemierzają kraj, aby spotkać się z rodziną.
Boże Narodzenie jest świętem domowym, przy choince, w piżamie.
Największym świętem narodowym jest dzień niepodległości, 4 lipca. On jest jednym wielkim piknikiem z bbq, na skalę własnego ogrodu albo jako imprezy masowe, zakończonym wieczornym pokazem sztucznych ogni.
No to pierwsza partia uszek zrobiona i się mrozi na tacach. Jutro przełożę do woreczków strunowych, a na tace pójdzie następna partia. Dziś wyszło mi 140 szt. ale robię dość małe i ciasto bardzo cienkie. Nie znoszę grubej warstwy ciasta ani w uszkach, ani w pierogach. Ja też dziś dostałam nowy czynsz, ok. 150 zł w górę. Dodatkowo będzie jeszcze prąd, no i gaz, ale tego mam niewiele, bo tylko palniki w kuchence, piekarnik już na prąd.
I mam już ślinotok, zaraz barszczyk zamieszam bo mi jęzor ucieknie.
A przepis MR jest super.
Gazu nie mam, czynszu nie płacę, kredytów już od paru lat unikam, czasami raty. O prądzie nie piszę, bo wiadomo jak jest - jak mamy ogrzewanie na prąd to akurat ceny poszybowały, trudno trzeba z tym żyć. Opał też drogi, nawet z dopłatami - więc ciut nadpłacimy, ale przynajmniej jest wygoda.
Gratuluję, idealne uszka ulepiłaś, moje to raczej mini-pierożki.
O jakie piękne apetyczne zdjęcia. Od razu przywodzą na myśl stół wigilijny
Ja jeszcze nie myślałam o lepieniu. Zwykle uszka produkuję w okolicach 10 grudnia. I także korzystam z farszu z tego damego przepisu. Faktycznie jest bardzo dobry.
Tylko ja zalewam zupą grzybową. Barszczu u nas nigdy nie było na wieczerzę,ale w ciagu roku nie piwiem czasem robię, ot np na Sylwestra.
Nic z tego, gdy talentu brak to i 120 lat stażu nie starczy ... Mam lewe łapki do takich cudeniek /za długo, za mały kwadracik ciasta i malutko nadzienia/.
Happy, nawet very happy Poświętuję dzisiaj i ja - indyka zjem /nie całego/ z frytkami, po amerykańsku będzie?? czy lepiej bez, tylko sos żurawinowy dodać /wiem to z 'Przyjaciół/.
Indyk powinien być pieczony w całości. Faszerowany w przeszłości nadzieniem chlebowym, teraz się to robi osobno, w postaci zapiekanki chlebowej lub chlebowo mięsnej, jakby ktoś był zainteresowany, do poczytania w moich przepisach (a może i do wykonania), naprawdę dobre. Do tego zapiekanka z zielonej fasolki szparagowej, zapiekanka kukurydziana, puree z ziemniaków, puree z batatow, zapieczone z marshmallows, żurawina, sałatka owocowa z marshmallows, ciasto dyniowe. Niby wszystkiego było mało, po trochę, ale i tak za dużo.
Zapiekanki uwielbiam, kiedyś chlebową wypróbuję /jak dam radę i znajdę składniki/. Sałatka owocowa czy puree batatowe z piankami marshmallo'wymi trudne jest do wykonania? bo składniki raczej bez problemu znajdę, może z nielicznymi wyjątkami.
Zapiekane bataty to danie obiadowe, ha zjadłam jako deser, bo to strasznie słodkie.
Ugotować bataty, rozgnieść na puree - dodać masło, trochę soku pomaranczowego, cukier (jego jest sporo, więc trzeba dopasować pod siebie), tak aby nie było za luźne. Posypać piankami, zapiec aż się pianki stopią i zrumienią. Sama raczej nie będę robić, ale gdybym miała to z mnóstwem soku z cytryny, bez dodatku cukru już.
A sałatka to ananas, brzoskwinie, czereśni, kokos. Wymieszane, równie słodkie.
Choć ta zima długo nie potrwa, bo już jest odwilż. Dziś mija 8 lat od kiedy jestem z Wami kiedy to zleciało? Sama nie wiem, w kazdym bądź razie zadomowiłam się tu na dobre. Dziękuję, że mogę tu z Wami być, kawę w kawiarence pić i zjeść kawał dobrego ciasta czy specjałów Ekkore. A swoją drogą najlepszego Pewnie jest za co dziękować oprócz inflacji
Piątek, piąteczek, piąteluniek Ech jak dobrze! Jutro nie trzeba będzie się zrywać do pracy - jupi! Plany "robocze" po domowemu już są. Zostały mi do wymiany firanki w kuchni i w pokoju. Chcę tez gruntownie wymyć kafelki w łazience i toalecie i wszystkie lampy. Jak to zrobię, to już potem zostaną mi tylko zakupy. A bliżej świąt... wiadomo reszta przygotowań Dziś mam po pracy spotkanie w kawiarni z dawno niewidzianą koleżanką. Tak więc dzionek szybko zleci. Na szczęście zakupy zrobiłam sobie wczoraj.
U nas dziś duża mgła. Zdaje się, że tak jest w wielu miejscach w kraju. Dobrego dzionka
Witam wszystkich, a przede wszystkim naszą Jubilatkę Goplanę. 8 lat ta kawał czasu. Gratulacje i dalszych aktywnych lat z nami.
U mnie coś pada, słychać, choć nie widać, raczej to śnieg z deszczem, ale troszkę bieli na świerkach obok jest.
Dzisiaj ciąg dalszy lepienia uszek, chciałabym zrobić więcej niż wczoraj, bo farsz już mam gotowy. Maszeruję więc do kuchni, a Wam życzę miłego dzionka.
Dziś imieniny Katarzyny, zatem wszystkim Kasiom 100 lat i samych dobroci.
Witam :) już od rana zamieszanie i obrady rodzinne - wiadomo jak to pod koniec roku, sporo spraw do obgadania i załatwienia. Wczoraj odwaliłam spore zakupy promocyjne /gnałam po mineralkę w aldiku/, karmy dla zwierzaków dochodzących /nie stać mnie na te topowe zoo+ dla wszystkich/, by mieszać je z moimi. Jajca też załatwione, uff. Nawet zdążyłam liście zebrać z trawy i podsypać nimi róże. Mięsko wczoraj fajnie wyszło, zostało na dziś dla eMa, ja odpuszczę sobie bo chyba za dużo mięsiwa pożeram, może sadzone jajca tylko zjem? I znowu kurier, żwirek ulubiony ostatnio, wreszcie dowieźli więc zamówiłam, do tego drobne dodatki by i koty poczuły klimat mikołajowy Teraz szybko ogarnę pilne porządki i zajmę się znowu kuchnią :( wołowinę muszę zamarynować a kulkę szynkową chyba zamrożę i po kłopocie
Teoretycznie powinny być w kwietniu, dwa dni po urodzinach. Dlatego jestem Katarzyna, bo 30 kwietnia było Katarzyny i Mariana, imieniny taty. Ale bardziej popularne są listopadowe Katarzyny, na studiach znudziło mi się tłumaczyć, że to nie moje i przeniosłam. I tak zostało.
Ja tak oddałam 1go X, Danusi by w rodzinie były 2ie imprezy imieninowe Kiedyś to balowaliśmy, teraz: nie te lata, nie ten 'wzrok ;( Krótkie wizyty, telefon lub laurka sms'owa albo nic :(
Dzisiaj Black Friday, dzień wydawania kasy. Generalnie średnio korzystam, po sklepach nie chodzę, najwyżej internetowo.
Ale nic z mojej listy zachowanej na potem (mam gdzieś 100 pozycji, nie znaczy, że chcę kupić, tylko łatwiej znaleźć wśród stu niż na całym amazonie, czasami trafi się super promocja, więc tak sobie siedzą) wczoraj nie zmieniło ceny na minus. Zmywarka do naczyń, takie mini coś dla córki z bonusu 110 dolarów zrobiło 60. Trochę obniżyło cenę ogólną, ale i tak jest więcej do zapłacenia niż przed wielką wyprzedażą. Mam jednak wrażenie, że córka dojrzewa do decyzji, że to wyrzucone pieniądze w błoto. Ale to jej wybór, ona będzie płacić (znaczy my jej kupimy, a potem będę miesięcznie odejmowac jej z pieniędzy, które od nas dostaje).
Zaraz śniadanie, będę miała sernik gotowany z żurawinową galaretką, nie zachwycił gospodarzy, bo za kwaśna. A potem do mechanika na przegląd mojego jeepa, wymiana oleju mu potrzebna, przyszedł czas. I pojedziemy na zakupy blackfridayowe (jednak) - bo mają żwirek w super cenie. Kupiliśmy wcześniej dwa, ale taka cena pewnie nie prędko się trafi, to uzupełnimy zapas, niech stoi.
Witam i o zdrowie pytam. Widzę, że dobrze, skoro sen Wam towarzyszy. Ja dziś miałam znowu noc czuwania, a już myślałam, że meliski pomagają, bo poprzednią spałam prawie dobrze. Ale nic to, dziś nowy dzień i nowe zadania. Wczoraj lepienie uszek zakończone, wyszło mi w sumie 405 szt i mam na razie dość lepienia. Dziś mam upiec skubańca na specjalną prośbę córki, może jeszcze chleb machnę. Muszę też wieczorem zamarynować w coli schab na kotlety na jutro, bo jutro są planowane właśnie takie kotlety w coli i chipsach paprykowych, do tego ziemniaki i surówka z marchewki lub kiszonej kapusty, a także rosół z makaronem. A co Wy dobrego gotujecie i pieczecie?
Pogoda u mnie byle jaka, wprawdzie nie pada, ale tak jakoś szaro, buro i ponuro.
Ja od raniuśka na nogach, cichutko by nikogo nie budzić. Wiadomo - koty działają nadal na czas letni i głodne są, jak w lecie, przed siódmą czyli przed obecną 6tą ;(( Trudno, miłość do sierściuchów łatwa nie jest
Gratuluję, to jest wyczyn /zgłoś to do żarłokowej Księgi Rekordów , będziesz wzorem na dłuuugie lata, chyba że Goplana złapie za wałek /. Schab w coli?? nie znam a chętnie zjadłabym, jak eM pozwoli mi kupić ulubiony 'odkamieniacz /czarna, max/.
U nas pada, z przerwami więc ze spacerków nici. Może podjedziemy na chwilkę do rodzinki, ale to nic pewnego.
Takiego rekordu na pewno nie pobiję Będzie co najwyżej 100 uszek. Lepiłam także pierogi, ale w zeszłym roku kupiłam od pdwnej pani ktora lepiła na zarobek. Ciekawe czy w tym roku też będzie? Póki co nic jeszcze nie wiem. Cena karpia mnie przeraża, a nie wyobrażam sobie wieczerzy bez tej ryby. Popytam u nas na stawach, może nie mają takich drastycznych cen.
A ja dzisiaj pospałam, do 6 rano. Teoretycznie powinnam wstać wcześniej, ale nie wyszło, wędzenie ciut poczeka.
Odkąd zamknęli nasze kino we wrześniu, nie byliśmy jeszcze. I wcale mi nie brakuje. Mąż ciągnie mnie teraz, ale mi się nie chce. Wczoraj nie pojechaliśmy, plan przeniesiony na dzisiaj, może dziś, może jutro.
Choinka ubrana. Jeszcze tylko zewnętrze do ustrojenia. Ta sama choinka, te same dekoracje, w innej konfiguracji. Kilka nowych się pojawiło. Moje postanowienie, że nie kupujemy ornamentów z miejsc zaczyna się rozmywać. Okres Bożego Narodzenia rozpoczęty. Jeden z niewielu razy, gdy jesteśmy w domu i wszystko amerykańskim zwyczajem. Jeszcze radio muszę przestawić na kanał piosenek świątecznych.
Jak wyjdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one. W Stanach choinkę ubiera się w Thanksgiving wieczorem, do końca weekendu świątecznego. Zważywszy, że rozbiera się wszystko zaraz po nowym roku, trzymając się polskiej tradycji, dekoracje byłyby bardzo krótko. Amerykanie świętują oczekiwanie na narodziny, a nie sam fakt narodzin. Jak pomyślałam, z narodzinami dzieci jest podobnie.
Jest sobota a wlasciwie juz zmierzch soboty i nawet dobrze, bo od rana męczyła mnie migrena. Wszystko robilam, zeby tylko o tym nie myśleć, prania, sprzątanie, zmywanie i moje ostatnio ulubione szycie, niestety nie nie pomoglo. Trzeba bylo wziac tabletke i sie polozyc na pol godziny, a potem wszystko rozeszło się po przysłowiowych kościach
Uszyłam dzisiaj poszewkę na poduszkę :) To kolejny krok w kursie szycia na maszynie. Poduszka niewymiarowa, dużo kombinowania, bledow, ale udalo sie i w koncu moj maz ma jedna jedyna poszewkę, która pasuje do jego poduszki. Miałam jeszcze dla siebie uszyć, ale tyle bledow zrobilam, ze starczyło tylko na ta jedna. No i moj maz ma podszewkę w maki Poszewkę szyłam jeszcze w bólach migrenowych, więc może to jest przyczyna moich błędów, a moze i nie? Sama nie wiem
Podziwiam, że z migrena siadłas do maszyny. Ja nie dałabym rady nic zrobić, poza rzeczami które po prostu muszę. Niesamowite, a poduszka w maki przecież fajna Masz talentów, podziwiam
Poszewki, pościel jest trudna do obszycia - sama próbowałam, ale poddałam się /krawcowa zarobiła, synowa znajomej co pilnie potrzebowała kasy/. Jesteś zdolna niesłychanie i skromna, aż za skromna. Migreny wynoszę z domu na spacer, chyba że jest noc albo strasznie leje.
Witam niedzielnie Poranek z kawą, magazynem Wysokie Obcasy i cicho sączącą się muzyczką jazzową. Idealnie Wczoraj od samego rana zabrałam się za przedświąteczne porządki czyli wymyłam dokładnie od góry do dołu wszystkie kafelki w łazience i toalecie, potem lampy, dwa okna i wypalam firanki. Zleciało mi z tym do późnego popołudnia. Na koniec obejrzałam w nagrodę film świąteczny na Netflixie. Jak ja je lubię! Oczywiście nie wszystkie ale bywają naprawdę fajne. Skusiłam się na "Dziennik Noel". Mimo tej całej gonitwy przedświątecznej, zamieszania i sporego wysiłku by wszystko samemu ogarnąć cieszę się na myśl o choince i widoku pokoju w blasku światełek. Wtedy jest taki magiczny nastrój. Aaaa jeszcze kawa z domowym piernikiem Robicie w tym roku jakieś inne dania czy raczej tradycyjnie? U mnie stały zestaw. Nie wiem tylko co będzie z tym karpiem, bo cena zwala z nóg. Zwykłe przegięcie. Black Friday mnie nie rusza. Pewnie dlatego, że nic konkretnego nie potrzebuję. Umówiłam się z koleżanką w piątek i miałam chwilę w zapasie więc weszłam do centrum handlowego. Ależ tam było ludzi. Zaglądnęłam do Home &You z myślą o świecach. Jak zaczęłam wąchać to mnie zemdlilo i nic nie wybrałam Ot, takie to moje zakupy. Dziś dzionek spokojniejszy ale za to nadchodzący tydzień aż do piątku poumawiany - spotkanie za spotkaniem i jeszcze zaległe sprzątanie szafek kuchennych u rodziców Pogoda lipna i nie chce się wychodzić. Czas na gorącą, aromatyczną herbatę. Dobrego dnia
Zazdroszczę tej samodyscypliny zakupowej i domowej. Ja znowu dokupiłam prezent - taaak przecenili młynek do kawy przesypowy, że musiałam kupić /nasz ma ponad 30lat - przywieziony z nrd'ówka, słabo był wykorzystywany więc stan dobry, może oddam znajomym kawoszom/.
Ten tylko do kawy albo pieprzu, on też przesypowy i siemię lub orzechy go zapchają /próbowałam kiedyś z laskowymi /. Zostanie jako awaryjny, gdyby nowy zawiódł :(
Smosiu nie oddawaj tak starych i dobrych rzeczy, bo wtedy jeszcze, robiło się to na wiele lat, zeby sluzylo, teraz kupisz cos, masz gwarancje na 2 lata, to dokładnie po tym okresie zaczyna Ci sie psuc. Ja mam stara wage plastikowa jeszcze kupiona w latach 90-tych rodem niemiecka i naprawde jest niezastapiona, bo wagi obecne na baterie, albo nie dobrze waza, albo bateria siada i tak w kolko. Tesknie do tych wag bezbateryjnych a nawet za tymi sklepowymi z ciezarkami, mlynki reczne sa niezastapione do mielenia siemienia lnianego, poniewaz elektryczne niszcza jakies tam zdrowotne zwiazki, nie wspomne juz o zegarkach, ktore sie nakrecalo i chodzily dalej, bez baterii. No coz, inne czasy, inne urządzenia, jednak na Twoim miejscu zostawiłabym sobie ten młynek, nawet dla potomnych, bo tego juz nigdzie nie kupisz a z oddawaniem to jest roznie, nie każdy potrafi docenić to co dostał, znam to z autopsji - Pozdrawiam serdecznie :)
A gdzie te 'graty mam trzymać? To młynek elektryczny, nie jest ładny a zajmuje cenną przestrzeń na półce.
Nie oddamy go chyba, bo eM też nie ufa nowemu agd - dlatego 2gą pralkę podłączył, mimo ciasnoty w piwnicy i sporo innych gratów zalega wszędzie ;( Mam już dość tych 'przydasiów.
O nowy młynek jestem spokojna - mam od nich sprzęt, działa dobrze a nawet lepiej niż spodziewałam się przed zakupem.
A może magazynek wynająć? jak skrytki w banku, tyle że nie na kosztowności a na szpargały
Mnie też black friday nie rusza. Na zakupach byłam raz, do Walmarta weszliśmy i wyszliśmy. Nie cierpię tłumów. Mam listę rzeczy, którą ewentualnie mogę kupić, jeżeli potrzeba zakupu jest w okolicach wyprzedaży to czekam. Tyle, że zazwyczaj nic nie jest w dobrej cenie. W tym roku było drożej niż przed black friday. W tym roku kupiliśmy zapas żwirku, byliśmy z samego rana (bo samochód na przegląd miałam na ósmą rano). Oraz ja kupiłam sobie podgrzewany koc, trochę ze złości na męża, bo nie pamiętał o prezencie, bo przecież sama sobie wybieram. Ok sama sobie wybieram, ale on się nie zainteresował czy na pewno mam prezent. A ja też nie pomyślałam wcześniej, bo nic mi na myśl nie przychodziło. To będę miała koc.
Smakosiu no to Ty tez sie narobilas i naszorowałas Dlatego ja żeby mieć mniej roboty/ planuje sobie porządki na cały październik do połowy listopada i potem mam z glowy. Praktycznie zostaje sprzątanie na bieżąco i pichcenie :) Obejrzałam ten film na Netflixie Dziennik Noel. Myslalam ze bedzie inne zakończenie, no ale ja, to zawsze mam wyobrażenie nie wiadomo jakie Smakosiu jesli jeszcze masz cos do polecenia ze swiatecznych filmow, to ja jestem zainteresowana, bo rodzinka tez chce wejsc te klimaty Pozdrawiam :)
Zacznę od chwalenia siebie. Cały dzień pracy wczoraj, nachodziłam się, że hoho. Ale udało się. Moje wędzenie. Na zdjęciach to zaraz po uwedzeniu, w tej chwili już prawie wszystko sparzone, do pastrami i karkówki zostało pół godziny.
Mój regał przyszedł, ten drugi, również z perturbancjami, dzień po. Mąż zmontował, Trixi odebrała technicznie.
Nadia podziwiam, że z migreną dałaś radę robić. Mój mąż nie jest w stanie robić nic, dopóki silne leki nie zadziałają.
Witam niedzielnie. Trochę się dziś zabałaganiłam z rana, potem wpadła córka i tak zeszło. Myślę jednak, że do popołudniowej kawusi też się coś przyda, więc zostawiam pleśniaczka. Pogoda u mnie byle jaka, nie zachęca do wyjścia z domu, szaro, wilgotno. Do tego jakoś mi zimno, siedzę okręcona kocem, dziwne, bo M w krótkim rękawie chodzi. Mnie też czeka ciężki tydzień, już mam "lekkiego stresa", ale pozytywne w tym wszystkim jest to, że listopad się kończy i coraz bliżej do wiosny.
Jeśli chodzi o menu świąteczne to Wigilia ma być u syna, ja mam przygotować barszcz i uszka, reszta to będzie niespodzianka... dla mnie. Co do pozostałych dni świątecznych to na razie się zastanawiam co przygotować... lubię zawsze mieć coś nowego między tradycyjnymi potrawami, ale pomysłu jeszcze nie mam. Może tu padną jakieś podpowiedzi???
Ja tylko pleśniaka porywam, podpowiadać nie mam odwagi Do Świąt tyyyle czasu. Ocet malinowy mam do barszczu, na grzyby leśne mrożone muszę dopiero zapolować. Ciasta ostatnio nie schodzą, poza sernikiem, więc on będzie i może ciastka. Może by tak zapiekankę chlebową z fajnym mięskiem?? Nowa, smaczna i do wielokrotnego podgrzewania
Słonka na niebie brak, ale jest ciepło, nie pada więc krótki spacer zaliczony i jeszcze krótsze zakupy przy okazji /póki taniej na półkach/.
Nadia, u mnie pleśniak inaczej to skubaniec, podejrzewam, że może i Twój kruszon to to samo. Ten to ciasto kruche, 2 części jasne, jedna ciemne i piana z białek. Jedna warstwa to powidło śliwkowe z dodatkiem róży ucieranej oraz posypana posiekanymi orzechami włoskimi i żurawiną. To wg mnie najlepsza, choć najstarsza wersja skubańca, później poznałam nazwę pleśniak.
Ekkore ale apetytu narobiłaś, prosze mi to natychmiast wysłać w paczce Podziwiam Twój talent Jeśli chodzi o migrenę, to była miejscowa, na prawe oko i okolice, chociaz pozniej to narastało i musialam wziac tabletke, czy mi się to podobalo czy nie...
Do wędzenia nie potrzeba talentu, tylko znajomości zasad. I cierpliwości. Reszta to zwykłe gotowanie. Pracochłonne, bo wszystko trzeba przygotować przed i po.
No i jakiejś motywacji, żeby zacząć. U mnie to słodkawe amerykańskie wędliny. Dałam radę dwa lata, gdy w pomiędzy czasie i tak piekłam i robiłam z szynkowara.
Nigdy nie robię mało, bo to za jedynym wędzeniem, szkoda, żeby szło na pusto. Trochę rozdam, resztę męczymy aż się nie skończy. Im więcej rozdam, tym prędzej zrobię świeże, inne.
Już wiem co dam koleżankom jako prezent.
W każdym razie dzięki wszystkim za uznanie. Chwalę się Wam nie dla pochwał, a z radości, że wyszło jak miało wyjść. Taka dziecięca radość.
Jedyna smykałka to potrzeba gotowania. I pomoc ludzi bardziej doświadczonych - uczyłam się na grupach wędzarniczych. I zrozumienie dlaczego nie jest takie jak powinno (w przypadku wędzenia to każda kropla wilgoci, sama teoria nie musi się sprawdzać, dopóki to się nie poukłada w głowie). Mi zajęło rok. I chęć nauki, doskonalenia. Potem to już tylko praca.
Plus miejsce do wędzenia. Na balkonie w bloku raczej się nie da - sąsiedzi i dym kopcący sufit. Niektórzy jednak dają radę.
Zapeklowac mięso- na czas potrzebny do każdego wyrobu, trzymać w lodówce, obracać kilka razy (można i codziennie).
Jeżeli robimy kiełbasę, to po zapeklowaniu zmielić mięso, jak potrzeba do danej kiełbasy, receptury mówią co i jak. Napakować w osłonki. Osadzić.
Wieczorem przed wędzeniem osuszyć mięso- czyli wyjąć z lodówki, powiesić (lepiej) lub na kratkach.
Następnego dnia rano wygrzać wędzarnie, żeby pozbyć się wilgoci. Następnie wygrzać mięso w wędzarni- musi być letnie i kleiste. Coś godzina.
Potem puścić dym, wędzić do koloru. Jeżeli mięso jest dobrze osuszone, wilgoc nie skondensowala się z powodu braku przewiewu, zawsze musi być kolor czerwonawy (mniej lub bardziej, zależy od gatunku drewna), błyszczący. Jeżeli wychodzi brązowy i matowy, na którymś etapie była wilgoc, jeżeli wędliny pokryją się czarnym nalotem - znaczy, że drewno było wilgotne plus wilgoc w procesie. Nie są takie wedlinyza zdrowe.
Po wędzeniu trzeba wszystko sparzyc (preferuję) lub podpiec.
Nie ma miejsca na inwencje, trzeba realizować punkt po punkcie. I tyle.
To dla mnie najtrudniejsze, zwykle kombinuję i często niestety psuję /np. wczorajsze mięsko/ zamiast podrasować ;( Jak są chętni do zjadania, mięska wychodzą smaczne a produktów nie brak, to tylko wędzić /jak za dawnych, smaczniejszych czasów/. Podziwiam i zazdroszczę wszystkim obdarowanym - taki prezent to każdy z radością i smakiem zje.
U nas deszczowo, ale cieplo +14 stopni. Pogoda raczej październikowa niż listopadowa ;)
Dzisiaj od rana jestem na tabletce migrenowej, bo też już zaczęła nachodzić ta jędza ;) Jutro juz nie biore, jak będzie, to trudno cierp ciało jakżeś chciało - przecież nie mogę żyć tylko na tabletach... Ale ma to też swoje plusy, bo uszyłam z resztek wczorajszych, poszewkę na poduchę :)
Kochani jak macie jakies fajne filmy przedświąteczne stare lub nowe do zaproponowania to czekam z niecierpliwością, trzeba klimat powoli tworzyć
Witam poniedziałkowo Czas zaczyna przyspieszać. W pracy terminy gonią a w domu zawsze jest coś do zrobienia. Planowanie w tym okresie to już konieczność żeby potem się tak bardzo nie stresować. Ten tydzień to popołudniowe spotkania aż do czwartku włącznie. Na szczęście deszczu raczej nie będzie więc powinno być OK. Czas startować z "robotą" Dobrego dnia
Dzień dobry. Przeczytałam wczoraj, że nie powinno się pisać w przesyłanej wiadomości "witam", bo oznacza wyraz dominacji na tym, do kogo piszemy. Zatem już nie będę tak pisać. Napisano, że "witam" to tylko w stosunkach służbowych przełożony-pracownik oraz gospodarz domu przyjmujący gościa /tu nie rozumiem, bo co? nad gościem dominacja jest ok?/. Mniejsza o to, różnie głupstwa można znaleźć w necie, ale na wszelki wypadek nie będę tak pisać.
Pogoda taka sobie, ale nie pada. Dziś nawet pospałam, pierw do 5-tej, a potem jeszcze usnęłam i matulu, obudziłam się przed 9-tą. A jakie intensywne sny miałam, aż się nie chce wierzyć, ile znajomych się w nim przewinęło, w większości już nie żyjących. Wierzycie w sny? ja tak, uważam, że coś czasem sugerują.
M-c listopad, mój "ulubiony", dobiega końca, zatem kto przejmuje kawiarenkę?
Alman, pewnie tak jest, jak przeczytałaś dlatego też z góry chciałam uprzedzić, że pisząc taki zwrot absolutnie nie czuję wyższości i proszę żeby inni tego w ten sposób nie odbierali. Zwrot "witam" wydaje mi się taki trochę "na luzie" dlatego zazwyczaj w ten sposób zaczynam wpis. Jeśli nie będzie Wam przeszkadzać, to pozostanę przy tym powitaniu
No to jak mam pisac? ''Witam'' to taka forma grzecznościowa, taka mniej oficjalna niz Dzień Dobry.
Jestesmy w swoim gronie, to chyba mozna takie słowa używać. Słyszałam tylko, ze slowo ''Witam'' nie powinno się pisać w mailach, bo to może być różnie odebrane przez np. szefowe czy szefów różnych firm, ale nie w grupie zarloczkowej, gdzie atmosfera jest ciepła i przyjemna :)
Dlatego ja nadal będę używać tego zwrotu, bo go używam od dawna i mi pasuje, a jesli komus nie pasuje, to niech nie używa i tyle - Pozdrawiam :)
A ja dzisiaj zostałam na siłę obdarowana amoniakiem i będę musiała go zagospodarować - chyba ciastka upiekę. Można je piec wcześniej czy lepiej poczekać do połowy grudnia? Jesteś specjalistką od amoniaczków /i nie tylko /, wiesz najlepiej kiedy je wypiekać, by na świątecznym stole wyglądały i smakowały najlepiej.
Pozdrowienia od domowego śpiocha-lenia ;) ale też i łasucha ciastkowego
i dobrze podejrzewasz, zapiszę w kajeciku, przepis już znalazłam a wszystkie fotki bardzo zachęcają. Nie mam już foremek, nie wiem gdzie je wymiotło?, więc będą wycinane radełkiem.
Koniec miesiąca nadciąga wielkimi krokami. Kiedy to przeleciało. Dziś mam krótko w pracy, na popołudnie. Dobrze, że wczorajszy obiad gotowy. Ale takie krótkie godziny pracy to według terminów to do 18 grudnia, chyba, że dadzą dłuższy macierzyński. Potem powrót do 11+. Z dwójką.
Byliśmy wczoraj w kinie na filmie o pierwszym czarnym pilocie (rok 1950), nawet fajny, choć trochę rozciągnięty. Tytuł Devotion. Sama bym nie poszła, mąż bardzo chciał, bo to o samolotach, wojnie, na faktach. Ja tam wolę kota w butach, będzie na święta w kinach.
Witajcie Taak, świat wariuje - szalone pomysły, krytyka i wytykanie błędów. Sami to nie uważają na słowa i słówka /'dawanie w szyję' - kiedyś myślałam, że dawać można tylko 'w łapę/, przerywniki ogólnie znane i używane. Grunt to nie dać się zwariować. 'Witam jest potocznym 'dzień dobry a nie oznaką dominacji /u nas przecież nikt nie szefuje, wszyscy równi, takie bezkrólewie /. Czasami też nie można dnia nazwać 'dobrym z różnych powodów i lepiej użyć zamiennika. Goplana wie kto 'grudniuje czyli króluje w grudniu. Pewnie nam podpowie.
Nadiu filmy świąteczne moje ulubione znają wszyscy, nic nowego nie podpowiem, jeśli znasz Alfa, to odcinek z choinką w roli głównej polecam .
A teraz do dzieła, wczorajsze mięsko i dzisiejszy makaron czekają na mnie . Udanego tygodnia :)
Chyba źle się wyraziłam, źle napisałam... to nie była krytyka, to było pytanie, jak być powinno i potem odpowiedź wraz z uzasadnieniem, dlaczego na należy "witać".
Tak czuję, że to niewiele zmienia... Porada czy zwracanie uwagi mają wiele wspólnego. Powinniśmy bardziej dbać o sens, istotę słów, potem dorabiać do tego zasady czyli ideologię. Gdzie tu dominacja w słowie 'witam? Dobra, może zacznę pisać 'witam pięknie lub radośnie ;)
A ja mam zupełnie odwrotne skojarzenia: witam jaśnie pana , wasz uniżony sługa
Witam wtorkowo Póki pamiętam - wspominacie o filmach świątecznych. Jej! Jak ja je uwielbiam! Wiem, że jest sporo naiwnych a czasami może głupich ale są też takie, które zwyczajnie wzruszają i wprowadzają w wyjątkowy nastrój. Nie dam linka, bo u mnie dominuje Netflix. Ostatnio oglądałam "Dziennik Noel" (jeśli dobrze pamiętam tytuł). Wczoraj spotkałam się z koleżanką (z czasów podstawówki). Utrzymujemy kontakt mimo, że widujemy się kilka razy do roku. Nim poszłyśmy na kawę, to zaglądnęłyśmy do Rossmanna. Chcę Wam powiedzieć, że jak lubicie zeszytowe kalendarze, to są tam teraz w promocji naprawdę bardzo ładne (25 zł). Sztywna, ozdobna okładka a w środku oprócz dat miejsce na notatki Doskonałe na prezent. Tego rodzaju kalendarze w Empiku kosztują ponad 60 zł. Były też fajne, świąteczne skarpetki damskie i męskie (80% bawełny) - również w promocji. Doskonale nadają się na upominki, bo pakowane w ozdobne pudełka. Wspominam o tym, bo może ktoś szuka pomysłów pod choinkę Pogoda znośna - nie pada więc jest OK. Dziś wreszcie zabiorę się za te szafki kuchenne u rodziców. Już zaznaczyłam, że nie ma przekładania w czasie. W nagrodę zażyczyłam sobie na obiad maminą pomidorówkę Dobrego dnia
Dobry wtorek bo zastąpił nieciekawy poniedziałek. Nareszcie odespałam zarwane nocki, ogarnęłam siebie i trochę dom. Zaraz obiad podszykuję, by potem szybko i sprawnie zapiec mięso i kaszę /chyba pęczak mój ulubiony/ w piekarniku. Dzisiaj plany ambitne porządkowe, nie mogę za bardzo odstawać od Was, w tym pucowanie chodnika, by mieć z głowy pobocze /przed domem/. Tivi już nie włączam, za dużo czasu pożera, nie mam też nic nowego na liście obowiązkowej - to co wstawiają teraz może poczekać. Kino odpada, daleko i drogo i prawie cały dzień wolny trzeba zarezerwować. EM wspominał o 'Diunie 2, miała być jesienią, ale nic nie słychać. Prezenty kosmetyczne prawie mam, jak dorzucę ciastka lub serniczek z domowego sera /nie obiecuję bo pracochłonny/, to będą wszyscy zadowoleni. O sobie muszę pomyśleć wreszcie - może torebki przecenią albo coś z ciuszków cieplutkich?? na pocieszenie słodycze gorzko-czekoladowe mam. Poza tym nic nowego, czekam na młynek i kończę z szaleństwem zakupowym w sieci. Trzymajmy się słonecznej strony życia zwłaszcza teraz gdy chmur więcej niż słonka :)
Witam wszystkich w pochmurny wtorek. Słoneczka brak, ale na szczęście opadów też nie ma. Dziś dzień bez specjalnych planów, może jakieś krokiety dla siebie zrobię, bo mięsa nie chcę. W sumie to nic nowego się nie dzieje, nie ma o czym pisać, nie ma się czym pochwalić, a narzekać to nie w kawiarence, bo tu mam być radośnie. Do tego jestem senna... bardzo senna... spałam 2 godziny, a potem od północy liczyłam już barany... No trzymajcie się zdrowo, ja może jednak się zdrzemnę...
Jak zaśniesz na dłużej, to w nocy nie pośpisz normalnie czyli do rana. To jak ze zmianą strefy czasowej: unikać łóżka, nawet gdy bardzo kusi. Warto powalczyć ze sobą i sennymi oczkami, by noc przespać spokojnie. Wiem, fajnie gadać, sama w dzień chętnie zasypiam kiedy mogę.
Smosia z jetlagiem to prawda. Przetrwać do czasu pójścia spać w nowej strefie czasowej. Albo inaczej długi jetlag. Tyle dni ile godzin różnicy. U mnie to działało. Zawsze potrzebowałam tygodnia. Dopiero jak polecieliśmy do Pragi, trzeba było dojechać stamtąd, w samochodzie było bardziej czuwanie, spać poszłam o polskiej porze, rano wstałam jak nowonarodzona. I przestawić zegarek, o ile sam tego nie zrobił. Ja jak byliśmy w Arizonie chciałam zostawić zegarek w naszej strefie, obliczając czas w pamięci. Ciągle byłam zmęczona, bo widziałam czas u nas. Po przestawieniu organizm od razu się pogodził z rzeczywistością.
Odnośnie jetlaga - już chyba postanowione, do Polski polecimy w Wielki Piątek, bo bilety najtańsze. Nasz standardowy majowy termin ma ceny z kosmosu, razy prawie trzy, bo zaczynają się studenckie wakacje. Jak chcesz kupić bilet z Polski, to cena jeszcze taka, jak mój brat płacił w zeszłym roku. Teraz jeszcze musimy ustalić co ze świętami, jak podzielić na moją rodzinę i męża tatę (ja będę miała jedyną okazję spotkać się z siostrą, która przyjeżdża zazwyczaj na święta, bo do Bydgoszczy nie pojedziemy tym razem, mąż tatę, który jest sam). Celem wyjazdu będzie przygotować nasze mieszkanie do sprzedaży. Mało czasu i dużo gratów. Musimy zdobyć pieniądze na utrzymanie teścia, a na nasze mieszkanie to tylko wyciekają na opłaty. Poza tym muszę wyrobić dowód osobisty, żeby bank odblokował mi konto do robienia przelewów. Miejmy nadzieję, że zdążą w te niecałe 3 tygodnie. Bo paszport dla banku nie jest dokumentem. Muszę zlikwidować karty (bankomatową i kredytową), bo choć nieaktywne, opłaty pobierają oraz debet - nie korzystam, ale prowizję trzeba płacić. Bez dowodu nic nie zrobię.
Mały rośnie jak na drożdżach, silny chlopulek z niego. Trzy tygodnie i głowę podnosi do góry, aż trudno uwierzyć. Dzisiaj cały dzień w pracy, a w zasadzie w rozjazdach z przerwami pomiędzy. Ale bite 9 godzin będzie.
Łoooo kurczę! Ja grudniowa? Jeśli moja kolej, to będę ale jeśli ktoś będzie miał ochotę, to mogę się zamienić. Jutro wpadnę to sobie uzgodnimy. Właśnie jadę tramwajem i ciut teleport więc .... wiadomość fruuuuu
Coś się zebrać nie umiem by napisać parę słów. Co już, już zaraz to albo listonoszka, albo jakiś facet od gazu, to zaś alarm się włączył bez nijakiego powodu duchy czy co Zachciało mi się dziś robić kartacze, choc w planie miałam krokiety i barszcz. Wyszły nie do końca jakbym chciała bo ziemniaki nie były zbyr maczyste.
Jutro być może wezmę się za uszka, z naciskiem na być może. Na razie żyję myślą o wysprzątaniu zakamarków. Tak, tak ja jeszcze w lesie. Ostatnio robiłam przegląd szafy. Skąd ja tyle tego mam? Już 2 worki upchane Dzięki za polecenie Dziennik Noel. Wzruszyłam się w paru momentach a na końcu nawet popłakałam. Może jeszcze coś polecicie fajnego? Tyle tych filmów na Netflix, że oczoplasu idzie dostać
Alman, pleśniak super apetita, mniam mniam. Ekkore wyroby robią wrażenie, podniebienie szaleje. Dalej uważam, ze wędzenie to sztuka. To trzeba po prostu umieć i lubić. Ja jestem kompletny laik, więc nie umniejszaj sobie kunsztu. Nadia, te Twoje robótki to talent w rękach. Cos pięknego. Smosia talent w tworzeniu nowych potraw, co czytam to się dyskretnie oblizuje Smakosiu pszczółko, pracusiu jak tam Twoje malowanie?
Pozdrawiam Was wszystkie oraz te bywalczynie które juz jakis czas milczą..
Witam środowo Melduję wykonanie zadania ! No praaaawie. Szafki w 75% posprzątane. Nie wyrobiłam się czasowo i zostały szuflady, ale to ogarnę następnym razem. Kuchnia prawie błyszczy. Tapety po wymalowaniu farbą lateksową jeszcze się trzymają. Fajnie jak dookoła tak czysto. Człowiek się cieszy Dziś czeka na mnie sporo pracy więc pogoda dla Was już z samego rańca. Potem może nie być okazji. Zaraz zmykam do autobusu. Dobrego dnia mimo, że w całym kraju basaardzo szaro
Witam szaro-buro u nas, ale dyskoteka strażacko-milicyjna robi co może by nas 'rozerwać... Znowu ktoś wylądował na polu sąsiada, bez większych strat na szczęście, ni obrażeń - tylko oziminy w polu ucierpiały. Uważajcie na siebie, amok przedświąteczny trwa. Nam odmówili realizacji zamówienia, było tak atrakcyjne cenowo, że dla nas zabrakło. Trudno, kasa wróci na konto i będzie ok. Dzisiaj obiadek mam z głowy, ale eM już zjadłby pizzę, taką jak ostatnio - puszystą i smaczną Może na pocieszenie, po stracie okazyjnego młynka, upiekę dzisiaj, bo to szybka pizza. Porządki chodnikowe mam zaliczone, domowe czekają aż znajdę czas i siły. Teraz tylko mały obchód, paśniki i miski w ogrodzie muszę uzupełnić , potem zobaczę co do tej pizzy mam a co muszę w sklepiku dokupić.
Smakosiu nas nie pytaj, Goplana tu rządzi Fajnego dnia :)
Gdzie tam ja tylko przypominajka jestem i to w dodatku niezbyt pamiętająca bo przecież to kolej Nadii a od Nowego Roku Smakosi Tak więc Grudzień należy do naszej Nadinki Niech moc grudniowych iskierek z kawiarenkowego kominka będzie z Tobą i z nami
Alman nadszedł dzień ostatniego listopada a więc pora podziękować za wspaniałe miejsce przy kominku gdzie było zawsze ciepło a na stoliku zawsze dobre ciasto i gorąca kawa na przemian z korzenną herbatą. Dziękuję
Witam. Ja dziś nieco spóźniona, byłam trochę krwi opuścić, jutro wizyta u doktorki. Zgadza się, po mnie w czerwcu rządziła w kawiarence Nadia, więc teraz po mnie też chyba Nadia, choć i tak coś się po drodze zmieniło, bo na początku ja byłam po Nadii. Tak czy siak, Nadia już się wcześniej zgłaszała i zakodowałam, że Jej będę przekazywać klucze i.... barek. U mnie zgniłe zimno, takie przenikające, choć niby mrozu nie ma. Mnie jest ciągle i tak zimno, więc dziś wyjątkowo jakoś.
Na razie się odmelduję, muszę odwiedzić kuchnię i pomyśleć o czymś dla ciała, bo chyba obiadu nie ma. Trzymajcie się ciepło.
No to ustalone, następny miesiąc będziemy jeść i pić u Nadii, a w styczniu balanga u Smakosi, oj pójdziemy w karnawałowe tango.
Wczoraj na obiad zjedliśmy roczne uszka, znalazłam w czeluściach zamrażarki, tak się schowały z ciut mniej wiekowym barszczem - ten miałam w słoikach, stał na pewno kilka miesięcy. Trochę się bałam, że może zepsuty, zagotowałam (pal licho kolor) profilaktycznie. I był dobry. Dobrze zamknięte słoiki w lodówce mogą stać długo, nawet bardzo długo. Pora gotować nowe. Powiedziałam mężowi, że w tym roku zrobimy mniej, żeby nie leżało zapomniane. Ale jak to, czemu - to była jego odpowiedź. No i gadaj tu z takim. On nawet barszcz wypił z mojego talerza. Jakoś średnio lubię tylko barszcz, jak mi się uszka skończyły, nie wypiłam reszty. Nie pozwolił zmarnować się. Grzyby- prawdziwki przyszły wczoraj. Będą na zapach, reszta pieczarki i inne grzyby tutaj dostępne. Pewnie portobello oraz shitake.
Mam do Was prośbę. Od lat wspieram warszawską fundację, ratującą koty. Teraz biorą udział w konkursie, gdzie liczy się ilość wpłat. Żeby wpłata została zaliczona, musi być dokonana jako jednorazowa, decyduje adres mailowy, na który zostanie wysłane potwierdzenie. Wystarczy złotówka (choć można i więcej). Zebrane pieniądze zostaną przekazane fundacji plus jest szansa wygrania 100.000 zlotych (choć mało prawdopodobne, bo fundacje z pierwszych miejsc mają ogromne wsparcie) i mniejszych nagród, dla 12 fundacji. Oto adres strony https://www.ratujemyzwierzaki.pl/pakagrochowiaka
Może się zdecydujecie i poprosicie jeszcze członków rodziny.
Alman, dziękuję pięknie za grudzień w ciepłym, nastrojowym miejscu, które idealnie wprowadziło nas w grudzień. Jutro wskoczymy płynnie w dalszy ciąg przedświątecznego klimatu
Wszystkim bywalcom kawiarenki, tym imiennym i tym bezimiennym, dziękuję za bywanie, wnoszenie ciepła i gwaru rozmówek. Dziś przekażę klucze Nadii i piękny będzie już nowy miesiąc, świąteczny, smaczny i wesoły.
Wszystkiego dobrego i radosnego w nowym miesiącu czyli w grudniu.
Wyobraźcie sobie, ze prawie caly dzien, bylam dzisiaj, przy maszynie do szycia i to na jednej herbacie! Zaraz po śniadaniu, wzielam sie za szycie tego, co planowalam, odkad mam maszyne, a mianowicie musiałam skrócić firany i zasłony. Ponadto, co niektore, pocerowac maszynowo i obrobić boki. Nie bylo to latwe, bo nawet nie wiem, czy dobra igle mialam, i czy ścieg właściwy, tego niestety nie wiem. Za to wiem, ze po uszyciu i obowiązkowym wypraniu, oraz niedawnym powieszeniu, zarówno mi, jak i rodzince bardzo się podobają, wiec ciesze sie, ze to juz mam z glowy!
Cieszę się również, ze bede grudniowa gospodynią i już przejmuje klucze od Alman
Jeszcze ostatnie promyczki słońca zaglądają przez okno, jeszcze tu i ówdzie ostatnie ślady babiego lata, jeszcze drzewa mienią się kolorami tęczy, ale za chwilę zaczną się chłody przenikliwe, plucha jesienna i deszcz będzie wybijał swoje rytmy, stukając o szyby.
Gdy na dworze będzie chłodno, ponuro i tak jakoś smutno, to nie dotyczy to naszej kawiarenki.
Tu ogień radośnie trzaska, rozświetla pomieszczenie i dusze bywalców, zapach kawy przyjemnie łechcze nozdrza, aromat herbaty przyjemnie dotyka kubki smakowe, jest cieplutko i przytulnie.
Atmosfera domowa, rodzinna wprost, zachęca, by rozsiąść się na dłużej i pogawędzić na wszystkie tematy... takie rozmowy wolne, a nawet frywolne.
No to zapraszamy na pogaduchy przy kominku.
A w tle sączy się cichutko muzyka...
Spośród starych płyt gramofonowych
Jedną najpiękniejszą znam,
Czasem, kiedy wieczór jest zimowy,
Tę niemodną płytę sobie gram.
Zdaje mi się wtedy, że wróciłeś,
I wróciła młodość moja znów,
Snuje się za nami słowo „miłość",
Najpiękniejsze spośród wszystkich słów.
Przy kominku mrok zapadł szary jak mgła,
„Przy kominku" - piosenkę starą ktoś gra.........
Ale sie rozmarzylam. Jak pięknie wprowadzasz nas w klimat listopadowy i do tego jeszcze ciasto, teraz tylko sobie zaparzyć kawkę, zamknąć oczy i dalej wspominać, marzyc...
Dziękuję za tak niespodziewany i ciepły klimat listopadowej kawiarenki
A już się wystraszyłam, że WZ sobie poszło.
Ale po godzinie wróciło.
Jaki ciepły, leniwie przyjemny początek listopada.
Miło posiedzieć przy kominku (choć u mnie przy klimatyzacji).
Rano jak wstałam było 18 stopni.
I do przyszłego tygodnia temperatura będzie poruszać się w dzień dookoła 25, raz poniżej, raz powyżej.
Tak ciepłego początku listopada jeszcze nie przeżyłam tutaj. W grudniu tak, ale nie w listopadzie.
Zazwyczaj na koniec października był przełom, ewidentnie zmiana temperatur.
A w tym roku zimno było na początku października, a teraz cieplutko.
W nocy padało. I dobrze, bo bardzo sucho było.
To mój ukochany hibiskus ostatniego dnia życia (u mnie to rośliny jednoroczne, chyba, że zabrane do wewnątrz). W nocy z 30 na 31 października przyszło ochlodzenie, za zimno mu było.
I mimo, że uwielbiam hibiskusy, więcej nie posadzilam, bo żal mi patrzeć jak umiera na jesień.
Wywala mi zdjęcie.
Może teraz.
Nie chce dodać tego ostatniego w sezonie kwiatu, to jakiś z sezonu.
Witam wtorkowo i listopadowo
Alman, zachwyciłaś mnie tym pięknym wprowadzeniem w nowy, kawiarenkowy miesiąc. Napisałaś tak prosto z serducha - poczułam mocno i wzruszyłam się. Dziękuję.
Wczoraj odwiedziliśmy większość grobów ale jeszcze sporo zostało. Lubimy chodzić dzień przed świętem albo dzień po żeby nie wbijać się w tłumy. Jednak od jutra bierzemy się za "podrasowanie" kuchni u rodziców więc pewnie zaraz podjedziemy jeszcze raz na pozostałe groby. Tylko niestety zapowiadają, ze w moim rejonie może pokropić.
Chętnie bym teraz usiadła przy jakimś kominku, popatrzyła w ogień, posłuchała przyjemnego jazzu i zjadła ten pyszny kawałek ciasta od Alman.
No nic - koniec marzeń, trzeba się zbierać.
Dobrego dnia pełnego refleksji
Ps. W myślach zapalam świeczkę za naszych znajomych z WŻ...
Pięknie i bardzo przytulnie w tej Kawiarence Listopadowej
Wyczarowałaś nastrój o jakim wszyscy marzą w jesienne szare i deszczowe dni, wieczorki.
Dziękuję, że nie zawiodłaś i jesteś tutaj kiedy tego potrzebujemy jak na prawdziwą Przyjaciółkę przystało.
Ciacho pyszne, kawusią je popijam i wspominam
Wielkie Żarcie wróciło.
A już myślałam, że to koniec.
Do świąt pewnie znowu będzie pojawiam się i znikam, bo strona będzie przeciążona (jak co roku).
Dzidzia się urodziła wczoraj rano, chłopiec.
Dzisiaj mam wolne z pracy, ale dodatkowe obowiązki przyszły wcześniej niż termin zakładany.
Śliczny chlopulek.
Gratulacje :)
Najlepsze życzenia dla całej Rodzinki i Niani :)
Witam po dłuższej awaryjnej przerwie :)
Wreszcie WZ wróciło, mam nadzieje, ze na dluzej...
W tym czasie zdążyłam zrobić dla siebie mój pierwszy sweter na drutach z żyłką tzw. oversize. czyli taki puchaty i ciepły :)
Zrobilam tez na szydełku dla mojej córki z bawełny, krótki sweterek żakardowy czyli mial byc krotki, z dziurami i szerokimi rękawami potocznie mowiac
Jakos sie udalo
Najbardziej jestem jednak zadowolona, ze WZ wróciło
Pozdrawiam wszystkich i przesyłam nowe uściski
Dziewczyny jak się ratuje rozwarstwiona polewę czekoladową, bo nie pamiętam. Czy jest do uratowania?
Bo dlaczego się zrobiła to wiem...
Pewnie już sobie z tym poradziłaś, a ja dopiero teraz odczytałam pytanie. Nie mniej jednak napiszę. Polewę da się uratować dodając do niej 2 łyżki gorącej wody. Podgrzewać caly czas mieszając aż powroci do odpowiedniej konsystencji.
Ja zwykle podgrzewam, jak nie pomaga to dodaję połamaną gorzką czekoladę, podgrzewam, mieszam i jest zawsze ok.
A czekolada raczej z tych tańszych, może być też nadziewana /u nas często truflowa, wiśniowa/.
Dodaję troche wody i powinno wszystko wrócić do normy :)
Witam po dłuższej przerwie. Codziennie zaglądałam z nadzieją, że Wużet wróci, no i jest
Wreszcie kłopoty jakie Wam opisywałam mam za sobą. Dokumentację w końcu udało się dopełnić i wreszcie wczoraj mieliśmy komisję. Teraz tylko czekać na decyzję.
Pozdrawiam serdecznie
No witam. Czekałam wytrwale na Was, z gorącą kawą i herbatą i z ciastem oczywiście. Ale... gdzieś błądziłyście... a kawiarenka była otwarta cały czas, bez przerwy... No dobra, koniec żartów, dobrze. że się naprawiło.
Ja rzuciłam się do sprzątania. Część rzeczy zrobiłam już jakiś czas temu, tzn. przewaliłam wszystkie szafy z ciuchami i butami, chowając głębiej "lato". Teraz jak taran jadę z pozostałymi zakątkami. I odwróciłam sytuację... zawsze kuchnię zostawiam na koniec, bo nie znoszę tego ogromu różności, które trzeba w niej dotknąć. Tym razem zaczęłam właśnie od niej. Dziś powinnam skończyć.
Zostawiam ciasto do kawy, to ciasto to Harataniec... pamięta ktoś? E, zapomniałam, że Wy to młodzież, a to ciasto pochodzi z czasów mojej młodości. Jest pyszne, więc zajadajcie... bezkarnie... nie pójdzie w "boczki",
.
Witam i dziękuję za taakie pyszności.
Pewnie, że pamiętam bo trudno mi jakoś o ciastach zapomnieć - nałóg, to nałóg.
Nadal moim naj, naj jest skubaniec ale Harataniec niczym skubańcom nie ustępuje.
Ja ganiam teraz ze szpadlem i nawozami.
A tydzień po 1szym przechorowałam bo eM przywlókł wirusa /nawet nie wiem jakiego/, nie było źle więc żadnych leków nie brałam.
Teraz znowu do pracy - maliny muszę przyciąć a niektóre wyciąć.
Pozdrawiam :)
Wow! Jakie piękne ciasto
My dzisiaj też sprzątamy kuchnię, ale mam podzielona ja na 2 terminy, bo za dużo drobiazgów jest w niej. Wczoraj sprzatnelam tak przedstepnie jedna polke a dzisiaj wszyscy biora sie do roboty, zaraz po śniadaniu :)
Pozdrawiam wszystkich sprzątających :)
Podsylam ciastka upieczone przez córkę, naprawde pyszne, kruche, delikatne czasami ciągnące się, takie amerykańskie ciastka z czekolada :)
Fajnie, że znowu można żarłokować z Wami
Komisja chyba normalna, to pójdzie wszystko jak należy i dostaniesz to co powinnaś. Będzie ok, nie martw się już i ciesz pięęęękną pogodą.
No to gratulacje, w koncu wszystko sie udalo, jak to sie mowi, po burzy zawsze zaświeci słońce
Goplana super, że wszystko się prostuje, domyślam się jaki to kamień z serca.
Alman super ciasto.
Ja wczoraj zrobiłam batoniki z masła migdałowego, polałam czekoladą (to ona mi się rozwarstwila), ale chyba mi nie smakuje, bo kupiłam kiedyś kulinarna czekoladę bez cukru. Akurat mi się napatoczyla. Ona jest naprawdę bez cukru (zgodnie ze zwyczajem dzisiejszym zakładałam, że coś tam ma ze slodzidel w środku). Jaka ona gorzka...wczoraj spróbowałam maleńki kawałek, ale wtedy jeszcze nie zastygło.
Mam wolne do końca tygodnia, rodzina cieszy się maluszkiem.
Myślałam, że powedze sobie. Ale na weekend deszcz od Nicole, kolejnego huraganu, pierwszy, który ma dotrzeć od otwartego Atlantyku do nas.
Jako, że huraganem się stanie dopiero blisko lądu, jest szansa, że będzie to tylko jedynka. Biedna Floryda...
Na weekend byliśmy w parku rozrywki. Przepiękna jesień, patrzcie. Co prawda wiele atrakcji było zamkniętych, jedne bo tak, a inne, całą strefę wyłączyli, bo osy się pobudziły ale sam spacer w letniej pogodzie (było 27 stopni) był super.
Na następne wyjazdy dokupimy sobie bilet roczny do historycznego Williamsburga (nie ma szansy obejrzeć w jeden dzień, a przy dwóch wizytach już się roczny opłaca, pani powiedziała, że na black friday będzie promocja jakaś).
Ale to już chyba koniec listopadowego lata, w weekend temperatura nad ranem ma być już w okolicach zera, z obu stron.
Piekne fotki
Witam w piękny, słoneczny jeszcze poranek.
Wczoraj zakończyłam "orkę" w kuchni. Dziś przenoszę się "na pokoje", ale tu to już "bułka z masłem", no prawie, w każdym razie wolę to niż sprzątanie generalne kuchni i przeglądanie tych wszystkich przydasi.
Dziwne, że jakoś trudno jest mi się rozstawać nawet z takimi, które się nie przydają, bo może się kiedyś przydadzą. Też tak macie?
Dziś musiałam trochę zmienić plany, bo zdaje się, że od jutra już będzie zmiana pogody, więc muszę wykorzystać to co dziś za oknem /na balkonie/.
Czy myślicie już o świętach? W mojej rodzinie padła propozycja, by zrobić Wigilię u syna, który ma duży dom i dużo miejsca, z tym, że połączone dwie rodziny, czyli nasza ze strony syna i druga, ze strony synowej. W sumie byłoby jakieś 20 osób. Dotąd było nas ostatnio 12, to i tak sporo. Wstępnie się zgodziłam.
A poza tym... wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
Sprzątanie nie jest moją mocną stroną, zazwyczaj na etapie największego bałaganu, zapał mi przechodzi, więc przydasiowa nie tykam, do momentu aż brakuje miejsca.
Szkoda mi się rozstać z tym co kupione a działa. Jak zepsute i nic już z tym się nie zrobi to idzie do śmieci. Ale jak rokuje na cokolwiek, nawet bez szansy na ponowne wykorzystanie - zalega w garażu. Bo może kiedyś...
Tak samo mam z ciuchami, wiszą w nieskończoność, dopóki nie nadają się na szmaty, bo może jeszcze ubiorę. Gdyby były za małe, za duże może byłoby prościej, ale wszystkie od lat pasują.
W tym roku to nie mam co myśleć o Świętach, zero ekstra wolnego, mój mąż dostanie ekwiwalent po czy przed, u mnie lekarze muszą do pracy, koniec roku, tłumy z racji najefektywniejszego wykorzystania faktu, że ubezpieczyciel dopłaca lub płaci w całości za leczenie. To i mnie to czeka. A pewnie macierzyński skończy się przed nowym rokiem, także nawet nie próbuję myśleć o dodatkowym wolnym.
20cia osób to małe wesele.
Tak fajnie jest usiąść przy wieeelkim stole, wygodnie, w dużym domu.
Atmosfera, z dzieciaczkami i prezentami pod ustrojoną choinką będzie jak z bajki.
Aż mnie wspomnienia naszły /ja głównie biegałam z talerzami, zmywałam/ i zapach świerkowy poczułam.
Gdyby nie ogromna robota kuchenna i domowa, to bardzo bym za tamtymi czasami tęskniła .
Z wiekiem, wolę spokojniejsze świętowanie, zwłaszcza że eM jest umęczony, ja coraz słabsza i bardziej leniwa , aż mi wstyd czasami.
To masz co planować i szykować dla swojej wielkiej rodziny.Powodzenia :)
ja mam w przydziale przygotować barszcz czerwony i uszka, bagatela, minimum 300 szt. mi syn wyznaczył, bo zajadają się zawsze nimi, a chyba strona synowej ich nie podaje... no i jakieś ciasto mam upiec....
To mój coroczny standard. 300 plus uszek.
Potem mamy na zaś, trochę rozdam polskim znajomym.
Lepimy we dwoje, taka nasza świąteczna tradycja (którą wymyśliłam, bo nie lubię robić pierogów. Teraz większość lepi mój mąż, ja wałkuję, wykrawam, przygotowuję do mrożenia- wszystko, byle jak najmniej przy pierogach (uszkach).
zamrażasz surowe cz pierw wrzucasz na wrzątek /nie gotując do końca/?
ja zawsze robię też ok. 200-250, teraz oprócz tych na wynos też zrobię dodatkowo by coś zostało na następne dni, ale ja robię to sama... niestety...
Surowe. Układam na blaszce, smaruję olejem, żeby nie pękały i zamrażam. Jak stwardnieją przekładam do worków i opisuję ile sztuk.
Kiedyś obgotowywalam, ale raz, że to długo czasu, a dwa potem nigdy nie wychodziły mi takie jak przy pierwszym pełnym gotowaniu. To przestałam.
Zamarznięte Do gorącej wody, jak wypłyną 2 minuty (pierogi dłużej).
Dziękuję, też tak teraz robię, głownie dlatego, że szybciej, ale smarowanie
olejem to dla mnie nowość.
Witam w srode :)
Dzisiaj ma być u nas słonecznie, więc piorę pościel i białe, trzeba chwytać dobry dzień
Co u Was slychac? Widze, ze nie wszyscy się jeszcze pojawili od chwili awarii, ale miejmy nadzieje, ze sie pojawia
Ja zapisałam się na kurs dziergania na drutach zarówno dla początkujących (za darmo), jak i tych bardziej zaawansowanych (platne). Mam takiego powera, taka sile w sobie, ze czuje, ze musze podjac sie pewnych wyzwań.
Pisalam niedawno, ze zapisałam się też na płatny kurs szycia na maszynie i zakupiłam maszynę wraz z akcesoriami i czekam na wysyłkę z Polski, a została wysłana w piątek Nie moge sie juz doczekac
W międzyczasie dziergam czapkę, słucham i uczę się kursów, sprzatam, gotuje etc. Wszystko mi się układa jak na razie i ze wszystkim nadążam - niesamowite
Przesyłam Wam zdjęcia z bluzka żakardowa robiona na szydełku dla córki i grubym swetrem robionym na drutach dla mnie :)
Z obu tych rzeczy jestem bardzo dumna
Pozdrawiam i zycze milej srody
Nadia, super, że masz te wszystkie "zachcianki". Kiedyś dziergałam dużo szydełkiem, zwłaszcza kiedy byłam na studiach i była sesja... zamiast do książek chwytałam za szydełko, bardzo mnie to uspokajało i odstresowywało. Na drutach też coś próbowałam, ale... sweter mam nawet do tej pory, ale potem rzuciłam się na zrobienie sukienki... to był koszmar, robiłam ją w wolnych chwilach /już wtedy pracowałam i tych chwil za dużo nie było/ i trwało to chyba rok. Zanim doszłam do końca tak mi zbrzydła, że od razu dałam bratowej, a ona spruła i porobiła maszynowo jakieś rzeczy dla dzieci. I to był koniec robótek na drutach.
Ale maszyna... to już całkiem inny rozdział. Chwytałam się za szycie od najmłodszych lat, a zaraziła mnie tym moja krawcowa. Jako nastolatka potrzebowałam koniecznie nową kieckę na jakąś imprezę. Akurat był okres Komunii i krawcowa szyła sukienki dla dziewczynek, wszystko na termin, a tu ja ze swoją kiecką. I wtedy ona mi zaproponowała, że mi zrobi wykrój i spróbuję dalej sama, w razie potrzeby ona mi pomoże. Sukienka się udała i to zachęciło mnie do dalszych prób. W czasie studiów to ja już tworzyłam różne kreacje, czasem mniej lub bardziej udane, ale byłam samowystarczalna w zakresie kiecek czy spódnic... no prawie...
Pierwsze zarobione pieniądze dodatkowo /mam uprawnienia dodatkowe, zresztą nieważne/ przeznaczyłam na zakup maszyny walizkowej. Szyłam potem wieczorami czy nocami różności, głównie dla dzieci, a moja córeczka była zawsze pięknie wystrojona. Potem to już miałam wiele innych zajęć zawodowych, maszyna poszła do szafy i tam stoi, a teraz moje oczy i brak cierpliwości nie pozwalają mi już szyć.
Koniec opowieści. Dalszy ciąg nie nastąpi.
Ja to wszystkich robótek się chwytałam.
Na szydełku nauczyłam się robić w drugiej klasie podstawówki, dziergałam portfeliki, szaliki dla lalek. Potem przyszły druty. Ale nigdy nie kończyłam, tego co zaczęłam, jedno krzywe oczko i wszystko prulam.
Do wakacji po 6 klasie, gdy zobaczyłam, że kuzynka o rok młodsza robi swetry. I się zaczęło...bez drutów nigdzie się nie ruszałam, w pociągu, autobusie, sweter za swetrem. Jak Alman uczyłam się do sesji z drutami w garści, uspokajało mnie to. Na drugim roku mężowi zrobiłam sweter wzorem norweskim, ucząc się do egzaminu.
Trochę szyłam, głównie ręcznie, choć na maszynie też coś tam się zdarzyło.
Wyszywałam wzorem angielskim - ale to mało. Ale ze dwa obrusy i przód bluzki zrobiłam.
Takie to były czasy, że żeby mieć, trzeba było samemu zrobić. Bo w sklepie nie było, albo nie na portfel.
Niestety, jak zaczęła się zmiana wzroku, skończyły się robótki. Zmiana ogniskowej, załóż, zdejmij okulary przyprawiały mnie o zawrót głowy, zaczęty sweter leży nieskończony, pewnie się nie uda, bo już nie pamiętam wzoru, co ja tam wymyśliłam.
I tyle z mojego robienia było
Ale pochwalę się ostatnimi, jakie skończyłam w Stanach.
Wczesniejszych nie mam zdjęć.
Moje ulubione to ażury i warkocze.
Zresztą teraz wszystko taniej kupisz gotowe niż włóczkę na sweter.
Dwie pierwsze robótki skończone- poncho i szalik dla córki, dwie drugie - drugie poncho i sweter, jest nawet dalej zrobiony niż na zdjęciu leżą w szafie.
Piękne robótki Ekkore :)
To prawda ze wszystko mozna taniej kupic, ale czy wtedy możesz powiedzieć, ze to sama zrobilas, albo czy masz taka satysfakcje, jakbys sama zrobiła?
Na pewno nie :)
Piękne te warkocze, cieplutkie i wygodne ubranka a przede wszystkim wyjątkowe i solidnie wykonane.
W robótkach właśnie to mnie cieszyło - sama je wymyślałam, dziergałam i porządnie zszywałam, nic nie rozpadało się w praniu.
Do dzisiaj noszę takie rozciągnięte swetry, szwy trzymają jak zaraz po wykończeniu.
Dziekuje Alman za te piękne wspominki :)
Suuuper - eleganckie i oryginalne, niepowtarzalne.
Ta bluzka wyjątkowo pomysłowa /może zastąpić nawet siatę na zakupy - gdyby Was poniosło w czasie wyprzedaży/.
Koniec żartów, fajne i pożyteczne hobby, sama tak kiedyś dziergałam /nawet dorabiałam czasami/. Trzymam kciuki by zapał nie minął a pomysłów przybywało.
Dopisano 2022-11-10 9:16:27:
Nadiu nie gniewaj się na mnie - sama chętnie kiedyś nosiłam takie ażuryCzekamy na Nicole, w piątek powinna dotrzeć do nas z dużą ilością deszczu.
Deszcz się przyda, silny wiatr już nie tak koniecznie.
Dzisiaj idę do pracy, na krótko. Zobaczę dzidziusia, ale się cieszę.
Mają wizytę u pediatry z małym, chcą być oboje, a trzeba zostać z Eleanor.
Zostawiam dla Was batoniki w polewie czekoladowej
Przyda się cos do kawy :)
Witam środowo
Melduję się w naszej Kawiarence i cieszę się, że już jest "otwarta" Z powodu braku czasu zostawię jedynie prognozę pogody i wpadnę na dłużej jak tylko znajdę chwilę.
Pozdrawiam wszystkich
Witam czwartkowo
W moim odczuciu, to mamy dziś taki "mały piąteczek". Bardzo, ale to baaaardzo się z tego cieszę. Jestem jakaś niedospana i trochę zmęczona. Na dodatek mam "kocioł" w pracy i to też nie dodaje energii. Musze się "zresetować" i taki mam plan na weekend
Czas wstawić piernik. Zazwyczaj robię to 11 listopada więc dziś dokupię to, czego mi brakuje i zabieram się za "czarowanie" świątecznego rytuału
Zmykam, bo czas goni. Zostawiam dobra herbatę z pigwą.
Udanego dzionka!
Witam czwartkowo :)
Jutro 11 listopada, Dzień Niepodległości, będzie pieczenie rogali :)
Wczoraj miałam aż dwie niespodzianki :)
Dostalam zamowione spodnie i marynarke. Niestety spodnie troche za dlugie , ale mniejszego rozmiaru nie mieli, byl jeszcze mniejszy, ale w tamto to bym nie weszla. Tak, ze troche sie zmartwilam, bo komplet ladny w kratke koloru kawy z mlekiem :)
A moj maz mowi, co sie przejmujesz? Skrocisz je!
Latwo powiedziec, ale jak?
No jak to jak, przecież masz maszynę!
Jaka maszyne?
Tak, wczoraj dotarła moja maszyna do szycia z Polski i to w ciągu 5 dni!
Cieszyłam się jak dziecko
No teraz, to musze szybko działać i się nauczyć, bo wszystko mi się podoba i ciągnie mnie do tej maszyny, jak do miodu....
...I kto by pomyślał, ze ja i maszyna do szycia staniemy się kiedyś przyjaciółmi
Pozdrawiam serdecznie
To skracaj, szyj i ciesz się własnymi dziełami, rękodziełami
Witam. Dziś mam w planie skończyć sprzątanie, więc wpadam na krótko, żeby się tylko przywitać. Jestem już zmęczona tymi porządkami, stałam się jakaś niecierpliwa i denerwuje mnie taka długa robota tego samego, bo choć kąty się zmieniają, to jednak ciągle jest to sprzątanie.
Eko, jak będzie miał na imię chłopczyk? u moich też się urodził chłopczyk jakieś 3 tygodnie temu, ale nie pamiętam imienia, jakieś amerykańskie całkiem.
Nadia, spodnie skrócić to żaden problem, najważniejsze dobrze wymierzyć długość, równo uciąć, a potem to już bułka z masłem. Zakładasz ile trzeba, robisz fastrygę /rzadki ścieg ręczny/ i szyjesz... jeśli masz maszynę z tym... zapomniałam jak to się zwie, to robisz to maszynowo, a jeśli nie, to kombinujesz ręcznie, czyli... prawie dziergasz.
Przypomniałam sobie jak kiedyś potrzebowałam coś na ślub koleżanki, bo poprosiła mnie na świadka do cywilnego. Kurczę, to były początki mojego już zarobkowania, ale wiadomo, wydatki są różne, a najważniejsze to były wpłaty do spółdzielni mieszkaniowej. Poza tym kto wtedy kupował gotowe kiecki? prawie wszystko się szyło. Więc ja nabyłam materiał w kolorze bordo i zabrałam się za szycie długiej spódnicy...ręcznie. Spódnica była prosta, ale ile tego szycia było, bo długa przecież, no i pasek i zamek... wszystko uszyłam.
Spódnica wyszła ekstra, z białą bluzeczką prezentowała się ekstra, a moje przyjaciółki nie chciały uwierzyć, że uszyłam to sama i bez pomocy maszyny.
Znów się rozpisałam... może rzeczywiście powinnam pisać... córka ciągle mnie namawia...
No to zmykam do tego "ulubionego" zajęcia jakim jest sprzątanie... kto lubi sprzątać? ja już wolę gotować...
Miłego dnia życzę.
Ja szyłam ręcznie, bardzo długo bałam się maszyny. To były proste spódnice, na gumkę, tylko zszyć materiał, podszyć oraz tunel na gumkę zrobić. Albo bluzki z pieluchy - to też było proste. Dwa prostokąty zszyte.
Potem jednak jakoś się przekonałam, ale każda spódnica musiała być ręcznie podszyta, żeby nie było śladu podszywania. A wtedy to były falbany albo odcinane na biodrach i mocno namarszczane. Nie raz miałam ze trzy metry materiału do podszycia.
Zawsze się bałam skracania. I zawsze robiłam to od dołu, odmierzając ile trzeba na podkład. Z obcinaniem to mi średnio wychodziło.
I już koniec tygodnia roboczego
sama nie wiem kiedy to zleciało??
Od przedwczoraj walczyłam z malinami, chyba mam je z głowy, skutki zobaczymy wiosną - nadal średnio je czuję.
Wczoraj ważniejszy był jednak jeżyk, nasz ogrodowy gość co z głodu i łakomstwa przed-zimowego wyszedł w dzień na żerowisko pod oknem /śmiesznie ryjkiem grzebał w trawie i tuptał to tu, to tam by podeżreć jak najwięcej przed snem zimowym/. Wyniosłam dla niego miseczkę suchej karmy kociej z rybą, którą wyczyścił prawie na błysk w ciągu paru minut - tylko chrupanie było słychać. Najedzony pospacerował chwilę wokół, potem podreptał w krzaki na dłuższą drzemkę.Zwierzaki są świetne, ten chyba jest młody, rocznik 2022 i nie umie jeszcze zbyt dobrze polować, dzisiaj znowu wystawię karmę dla niego, by podjadł solidnie przed zimą.
To tyle u nas, czosnek z główki cudem wykiełkowanej rośnie, nowy na sezon 2022-23 posadzę w tym tygodniu.
Rozkwitły też róże, 2gi raz w tym roku - piękne i pachnące jak w lecie.
Udanego dnia
Wczoraj byłam w pracy, jaki tem mały cudowny. Niby duży, ważył 9 funtów, ale taki malutki i lekki.
Na razie spokojny, tfu, tfu. Ale nie można go położyć na kanapie samego, bo się obraca na bok i obraca.
Na imię na Stephen Gray, używać będą drugiego imienia.
Tylko dlaczego nie dali mu Gray na pierwsze, a Stephen na drugie? Ale to dość popularne tutaj używać drugiego imienia.
W piątek idę znowu na kilka godzin. Znowu mają wizytę u lekarza z małym. Wypisuje się ze szpitala na drugi dzień, potem gania na kontrole.
Nicole już idzie lądem. Na tą chwilę wygląda, że ledwie ledwie nam się deszczu sięgnie, bo przejdzie górami, tam będą mieli ciepło (a raczej mokro).
Jako, że prognoza się zmieniła, sobota bez deszczu, już we wtorek zdecydowałam się na wędzenie. Mięso na metkę zapeklowane, sery czekają. Cieszę się.
Przynoszę Wam mój nowy wypiek - chleb z masła sezamowego (tahini), z białym i czarnym sezamem.
Najbardziej wytrawny wypiek, jak do tej pory, ze wszystkich chlebów z maseł z ziaren (najczęściej z masła migdałowego, czasami z ziaren słonecznika, z arachidowego nie mogę), najbardziej przenoszący słony smak (aż poszłam sprawdzić czy tahini nie było solone), na przyszłość dam mniej soli.
Już mi się w głowie myśli ciasto (wtedy dam cukier zamiast soli), jakiś sernik.
Ciekawe czy będzie mnie prześladować czy zapomnę.
Witam. Wpadłam, by zaparzyć kawę i herbatę, licząc, że przy święcie pośpicie dłużej.
Melduję, że generalne porządki wczoraj skończyłam, można bałaganić od nowa...
U mnie pogoda jakaś nie określona bliżej, szaro i mglisto, nie wiadomo co będzie dalej.
W mieście dziś będą pozamykane częściowo ulice, jako że tradycyjnie Bieg Niepodległości. Oczywiście mój jeden syn biegnie i synowa od drugiego też.
Ja dziś mam w planie zrobić pierogi ruskie, odrobinę też z borówką amerykańska dla siebie, mam zamrożoną.
A poza tym będę się lenić, należy mi się jak psu miska po tym maratonie sprzątania.
No to świętujcie i odpoczywajcie. Miłego dnia.
Miłego i smacznego a przede wszystkim rodzinnego dnia
Witam Niepodległościowo :)
Kochane dziękuję Wam za wszelkie rady i swoje doswiadczenia odnosnie szycia, wszystko bardzo przydatne i jestem Wam wdzięczna za każdy taki wpis
Wczoraj jak ''poszłam'' z próbami szycia, miały być linie proste, zygzaki i taki kąt prosty połączony z półkolem, ale ze mi zależało na zdjęciu i dacie, a wieczor teraz spieszy się jak tylko może, wiec zrobilam linie proste, zygzak i date wczorajsza a na sam koniec obrobiłam material zygzakiem.
Dzisiaj dostalam odpowiedz od pani która uczy kursu: ''Przeszycia wyszły super! Rowno widze, obracanie na igle i ryglowanie opracowane do perfekcji :) ''
Toz to dla mnie więcej jak komplement! Takie słowa dla kogoś, kto nigdy nie trzymał maszyny w ręku?!.
Chyba sobie oprawię w ramki
Wyślę Wam fotki, a teraz znikam bo musze zrobic zakupy, zarówno na obiad jak i na rogale :)
Życzę miłego dnia :)
Nadia, podziwiam jak nie wiem co! Gratuluję szczerze, bo dla mnie to czarna magia. Ja nie lubię robić tego, co wymaga pracy pod linijkę
Smakosiu dziekuje, ale powiem Ci szczerze, ze do wszystkiego trzeba dojrzeć, nic na sile
Nadia, szczera prawda.
Gdyby ktoś w Polsce powiedział mi, że będę kiedyś wędzić, popukalabym się w czoło.
A teraz popatrz, nie umiem inaczej, tylko swojskie wędzonki.
Teraz siedzę na dworze i pilnuję drzwi, żeby temperatura nie szła za bardzo do góry.
Prąd odłączyłam, w dymidelkach już świeczki zgasiłam, bo za ciepło na zewnątrz i temperatura idzie w górę za bardzo, termometr co chwilę pika, muszę otwierać drzwi.
Gdyby to było mięso, to byłoby spoko. Ale ja chcę sery chociaż na quasi zimno (bo zimnym dymem nie mam szansy), ale w zakresie temperatur nim ser się zacznie topic w środku.
Wedzarnia do pełna.
Ekkore, tyle kursów mozna teraz kupic przez internet, nie masz ochoty stworzyć swojego wlasnie o wędzeniu?
Masz duże predyspozycje do tego. Sprzedajesz online i to nie produkt, tylko metode.
Pomysl o tym, bo ludzie coraz częściej chcą jeść zdrowiej, a o wędzeniu nie maja zielonego pojecia, i właśnie wtedy Ty wchodzisz, jako nauczyciel
domowego wędzenia.
Nie tylko wielka satysfakcja z tego ale i jakies tam pieniadze na pewno ida w parze. Poszukaj, pomysl i dzialaj
Witam w piątek, piąteczek, piąteluniek
Pięknie jest! Można wypić spokojnie kawę, herbatę, zjeść leniwe śniadanie czyli ulubioną szakszukę i poczytać gazetę.
Wczoraj zrobiłam zakupy, ogarnęłam mieszkanie, zapakowałam dwie pralki, zmieniłam pościel i poczułam, że wreszcie mam wszystko pod kontrolą
Dziś święto. Tego dnia zazwyczaj biorę się za robienie ciasta na piernik. Za oknem trochę szaro więc dla nastroju zapale świeczkę i zaczynam się delektować dniem
Udanego świętowania
I znowu ciepło, słonecznie - czas na spacery :)
Piernicz ile wlezie, by potem delicję piernikową rozdawać szczęśliwej rodzince
Witam i zaraz na 2gą kawusię zmykam
U nas raczej chłodno, słonko błysło z rana a teraz uciekło, za chmury i może do Was.
Plany leniwe mamy, może spacer i podżeranie bigosu co ocalał po świętach.
Potem coś wykombinuję.
Dobrego odpoczynku i świetnych humorów świątecznych życzę
U mnie dzisiaj Veteran day. Wolne mają szkoły, urzędy oraz niektóre duże zakłady (u mojego męża), reszta pracuje normalnie.
Ja jeszcze nie miałam wolnego, zawsze było więcej pracy, bo dzieciaki przez cały czas w domu.
Dzisiaj też idę, ale to na krótko.
Wczoraj wykorzystałam wolne i byłam na plotach u koleżanki.
Do nich idziemy na Thanksgiving, pierwsze święto w amerykańskiej tradycji. Zawsze wykorzystywaliśmy ten czas na podróże, w tym roku dużo było wcześniej, zdecydowaliśmy się zostać w domu.
Oni byli u nas w zeszłym roku na Wigilii.
Nicole już trochę deszczu przyniosła, ale nie za wiele.
Witam. Pogoda trochę barowa, w zasadzie ciąg dalszy świętowania, więc nie dziwi fakt, że towarzystwo wyleguje jeszcze w ciepłych pieleszach.
Jednak kiedy już wstaniecie, kawa się przyda. Wpadam więc zaparzyć świeżutką, pachnącą kawusię, także herbatę dla tych, którzy ten napitek preferuję, z sokiem z pigwowca.
Poza tym dzień biegnie dość leniwie, obiad wczorajszy mam /pomidorowa i pierogi/, więc mogę się lenić bezkarnie.
Wam też życzę takiego błogiego leniuchowania.
Witam przy sobocie
Ciągłej robocie. Ze święta prawie nic nie miałam, zleciało jak zwykły dzień
Za to zarobiłam wreszcie na piernik staropolski. Od wczoraj leżakuje w piwnicy. Mialam zrobić jeszcze w październiku i tak zeszło. Ciekawa jestem czy Smakosia zrobiła. U mnie już pytali czy zrobiłam, teraz mogę wreszcie powiedzieć, ze tak
Dziś od dawien dawna ja gotuję, bo sobota zawsze do mężowskiego należała. Tak się składa, że pękła rura od wody i niezle podlała. Ciekawe jaki będzie rachunek.. Dobrze, ze pogoda, bo waści zataz będzie kopał. Tata już zaczął, ale wiadomo trzeba liczyć siły na zamiary. Kręgosłup nie ten co kiedyś, a i siły nie te.
Dobrze przynajmniej, że wiadomo w którym miejscu. Dziś robię żurek i placki z dyni. Pod wieczór może machnę jakieś ciasto. Do wyboru sernik na jogurtach lub szarlotka. Zobaczymy. Póki co kawę chętnie wypije, bo i nocka jakaś taka mało przespana.
Pozdrawiam serdecznie
Zazdroszczę domownikom i wszystkim, którzy u Ciebie jadają taaakie dania w dzień powszedni to marzenie każdego Żarłoczka i nie tylko, mniammm.
Witam sobotnio
po śniadaniu i w trakcie 2giej kawki zabielanej niby-mlekiem /nawet smaczna, nie to co ze śmietanką czy mlekiem, ale co robić - mus to mus/.
Potem zerwiemy resztkę pigwy, sok wyciśniemy i wlejemy do balonu calvados'owego, trochę wysmażę i do słoiczków na zimę schowam.
Dzisiaj od rana słonecznie i coraz cieplej, aż serducho skacze z radości.
Muszę jeszcze mięsko obiadowe upolować i drobne zakupy odhaczyć.
Może w sieci zacznę więcej kupować, chyba taniej wychodzi gdy kupimy wielopaki proszku czy innej chemii domowej?
I moją kociarnię teraz muszę już na Święta obkupić, na spokojnie, gdy jest jeszcze duży wybór a nie tylko resztki magazynowe.
Fajnie masz Alman z tą pomidorową i pierogami.
Ja gotowce pierogowe dzisiaj usmażę, mięsne dla mnie i zwykłe dla reszty /chyba że ceny znowu dowalą jak przed 1szym: prawie 19 zł za 10 pierogów z mięsem /.
Czeka na mnie też sporo liści do zebrania, ale to fajna praca i w dobrą pogodę mogę z przyjemnością tańczyć z grabkami i taczką .
Czosnku nadal nie posadziłam, wszyscy wokół czekają, to i ja, bo oni wiedzą lepiej co i kiedy sadzić kiedy aura, temperatury nie pasują wcale do kalendarza...
Fajnego dnia
Smosiu, nie jestem fachowcem od ogrodnictwa, zwłaszcza warzywnego, ale myślę, że skoro czosnek pozostawiony na grządce zimuje i wiosną wyrasta, to takiemu posadzonemu jesienią też nic nie będzie. Boisz się, że wykiełkuje i potem mróz go skasuje? A ja myślę, że przed mrozem powinien się jednak ukorzenić, a i tak pójdzie potem w ziemię głębiej /czosnek tak jakoś ma/. A kiełkowanie nad ziemią? przeważnie dzieje się to dopiero luty-marzec, zależnie od aury. Ale chyba wszyscy koło Ciebie wiedzą co ro robią, bo znają klimaty panujące w regionie.
Na to liczę - widzą jak ciepłe są dni, a i nocki też niezbyt zimne.
Nie chcę kolejnych szczypiorów czosnkowych do okrywania /już mam parę, cała główka mi wykiełkowała, bo ślepa już jestem i nie widzę gdzie i co rośnie /.
Teraz mam zabawę - wieczorem obsypuję listkami, co parę dni podlewam a rano odsłaniam szczypiory by łapały słonko/.
Jak przyjdą mrozy to chyba doniczki odwrócone im postawię, zasypię liśćmi i okryję włókniną. Myślałam też o ściętych butelkach po mineralce - przepuszczą światło.
Sadzenie poczeka, nawet musi bo chyba wczoraj zaprawiłam się i czuję że nadciąga gorączka, mam rozpalone policzki /chyba, że ktoś mnie obgaduje , niech natychmiast przestanie bo mi strzelą 'botoksy /.
Pozdrawiam i po aspirynkę biegnę
I już sobota. Kiedy to prawie pół miesiąca przeleciało...
Wczoraj miałam intensywny dzień, aż trudno uwierzyć, że rano byłam jeszcze w pracy.
Zrobiłam metke - zmieliłam mięso, przyprawiłam, zapakowałam w osłonki, ja trzymałam osłonki, mąż kręcił- gotowa do wędzenia, jak tylko dzień wstanie biorę się za robotę. Do tego wieczorem wyłożyłam sery do obsuszenia.
Potem pojechaliśmy na zakupy. Jedne to takie wydawanie kasy - bo mieliśmy 15% zniżki na wszystko plus zwrot 10 dolarów do mężowskiej karty (już poprzednim razem chciał, ale wtedy nic nie mieli, żeby uzbierać wymaganą kwotę zakupu, teraz nawet szybko się nazbierało, nie zdążyłam się znudzić). Kupiłam kieliszki do białego wina, wreszcie. Wybił nam się komplet i już od jakiegoś czasu się rozglądałam za uzupełnieniem lub wymianą. Ale Amerykanom wszystko jedno, opisują takie do czerwonego, że do białego. Jak już na czymś zawiesiłam oko, to cena, której nie chciałam zapłacić. A tu proszę, wchodzimy i na samym widoku, dokładnie takie same jak mamy, komlet 6 sztuk za cenę jednego z tych co oglądałam na amazonie.
Potem odebraliśmy spożywcze zakupy oraz pojechaliśmy sprawdzić mój akumulator, bo mi samochód coś źle chodził, często nie odpalał od ręki. Bałam się, że jak się ochłodzi, to mogę gdzieś utknąć z dwójką dzieci w samochodzie.
Akumulator do wymiany. Ledwie na 3 lata starczył (dokladnie 3.5 roku), to ta głupia funkcja autostop i jazda głównie po mieście.
Młoda dziewczyna, taka mała pchełka wymieniła, stary zabrała. Ile radości, energii w niej było. Że bardzo lubi to co robi. A to niezbyt częsty widok, że dziewczyna pracuje w sklepie motoryzacyjnym i do tego robi wszystkie proste wymiany.
I tak dzień przeleciał, dzisiaj będę pilnować wędzarni. Ostatni ciepły dzień, jutro spadek temperatury, a w poniedziałek nad ranem przymrozek.
Dopisano 2022-11-12 12:56:54:
I już sobota. Kiedy to prawie pół miesiąca przeleciało...Wczoraj miałam intensywny dzień, aż trudno uwierzyć, że rano byłam jeszcze w pracy.
Zrobiłam metke - zmieliłam mięso, przyprawiłam, zapakowałam w osłonki, ja trzymałam osłonki, mąż kręcił- gotowa do wędzenia, jak tylko dzień wstanie biorę się za robotę. Do tego wieczorem wyłożyłam sery do obsuszenia.
Potem pojechaliśmy na zakupy. Jedne to takie wydawanie kasy - bo mieliśmy 15% zniżki na wszystko plus zwrot 10 dolarów do mężowskiej karty (już poprzednim razem chciał, ale wtedy nic nie mieli, żeby uzbierać wymaganą kwotę zakupu, teraz nawet szybko się nazbierało, nie zdążyłam się znudzić). To taki sklep z resztkami serii, trochę śmiecia, ale też sporo rzeczy za niską cenę, takie wyprzedaże. Mój mąż tam głównie książki kupuje, bo są naprawdę tanie. Ja oglądam dekoracje świąteczne, sprzęt ogrodowy, narzędzia itp, w zależności od sezonu. Tyle, że teraz to już nic nie potrzebuję albo bardzo rzadko, nie chce mi się tam lazic, bo ja z 5 razy obejdę, a mój mąż ledwie 1/3. Ale sam nie chce jechać, poza tym ograniczę trochę jego potrzebę posiadania. Więc czasami się zgadzam, w takiej sytuacji jak teraz, że zwrot i zniżka. Bo poprzednio był taki rozczarowany, że odłożył co wybrał. Mówiłam mu niech weźmie, bez bonusów, ale nie.
Kupiłam kieliszki do białego wina, wreszcie. Wybił nam się komplet i już od jakiegoś czasu się rozglądałam za uzupełnieniem lub wymianą. Ale Amerykanom wszystko jedno, opisują takie do czerwonego, że do białego. Jak już na czymś zawiesiłam oko, to cena, której nie chciałam zapłacić. A tu proszę, wchodzimy i na samym widoku, dokładnie takie same jak mamy, komlet 6 sztuk za cenę jednego z tych co oglądałam na amazonie.
Potem odebraliśmy spożywcze zakupy oraz pojechaliśmy sprawdzić mój akumulator, bo mi samochód coś źle chodził, często nie odpalał od ręki. Bałam się, że jak się ochłodzi, to mogę gdzieś utknąć z dwójką dzieci w samochodzie.
Akumulator do wymiany. Ledwie na 3 lata starczył (dokladnie 3.5 roku), to ta głupia funkcja autostop i jazda głównie po mieście.
Młoda dziewczyna, taka mała pchełka wymieniła, stary zabrała. Ile radości, energii w niej było. Że bardzo lubi to co robi. A to niezbyt częsty widok, że dziewczyna pracuje w sklepie motoryzacyjnym i do tego robi wszystkie proste wymiany.
I tak dzień przeleciał, dzisiaj będę pilnować wędzarni. Ostatni ciepły dzień, jutro spadek temperatury, a w poniedziałek nad ranem przymrozek.
Tak się rozpisałam, że czas edycji mi się skończył, hehehe.
Może nie zaśnięcie.
No jak można spać kiedy takie ciekawostki /dla mnie/ opisujesz - zwroty i zniżki, chciałabym takie bonusy mieć. Ledwo 1% zwrócą i 100 zł na zachętę /1x gdy spełnisz ich warunki, a łatwo nie jest ich zadowolić/.
Daleko, daalekooo nam do usa ;((
Akumulatory to cholery, drogie, ciężkie i szybko wysiadają /przynajmniej mój gdy po okolicy tylko śmiga/.
Pracuś z Ciebie, nawet nie umiałabym masy kiełbasianej smacznie przygotować a co dopiero zapakować w osłonki i dobrze uwędzić. Podziwiam, do tego sery i praca - chyba doładowanie turbo max byłoby potrzebne, taka jestem teraz rozlazła i leniwa.
W Stanach nie płaci się podatku od bonusów do kart. Ludzie zongluja tym, korzystają z bonusów powitalnych, zmieniają karty. Choć to legalne, dla mnie to jakaś forma oszukiwania, jak mam kartę to trzymam.
Ale od oszczędności na koncie już tak. Zmieniliśmy w tym roku typ konta, głównie dla większego zwrotu do karty kredytowej, przy okazji przysługują nam odsetki od tego co na koncie, są to centy, od tego odliczają nam centy i już skarbówka się upomniała o deklarację, dostaniemy od banku pit na koniec roku. Na może 2 dolary za rok.
Gdy miesięcznie za zakupy spożywcze i online (mamy konkretne karty na konkretne zakupy, bo wtedy jest największy zwrot) mogę dostać zwrot nawet i 20 dolarów bez większych szaleństw zakupowych, tylko w ramach mojego założonego limitu zadłużenia na karcie miesięcznie. Bez podatku.
Posiadanie i używanie kart, przy pełnej spłacie miesięcznego zadłużenia, zwiększa zdolność kredytową, daje szanse na niższe oprocentowanie kredytu na samochód czy dom.
Pełna spłata zawsze jest opłacalna, łatwo jednak spaść pod kreskę i zadłużyć się za bardzo, spłacać częściowo lub tylko kwotę minimalną a to już słono kosztuje.
Przerabialiśmy już i jedno, i 2gie, jak to w życiu 'inwestorów bywa .
Karty trzymam te same, aż do zmiany banku prowadzącego ror - parę banków zaliczyłam, dobrowolnie lub pod przymusem kredytowym czy przez inne sprawy /likwidacja banku, lepsza dostępność, korzystne oferty/.
Chyba już zostaniemy u 'sant-y, mam dość papierologii i grzebania w umowach.
Nie jest to opłacalne na dłuższą metę, bo jednak warto zmieniać bank, operatorów telefonicznych, dostawców tivi + internet.
A historia kredytowa, zaufanie do klienta jest coraz ważniejsze, nie ma wpływu oprocentowanie kredytu, ale na jego wysokość już tak.
Pochwalę się. To nie jest do końca to co bym chciała, ale na warunki, jakie były to nieźle.
Po pierwsze nie mogłam utrzymać temperatury na wędzeniu elektrycznym, musiałam użyć dymidelek.
Po drugie powietrze było bardzo wilgotne po Nicole, ledwie się dymiło, dopiero po kilku godzinach zaczęło dymić jak trzeba. Ale, że na dworze było ciepło, to moje wędzenie odbiegło ciut od wędzenia na zimno.
Ale jest co jest, zje się, na konkurs nie idzie.
Na zdjęciach początek i dymidelka, wstawione na dnie wędzarni, gotowe sery i metka.
Oczami to połykałam
Cudne dzieła tworzysz
Ależ to wygląda! Normalnie zawodowo! Gratuluję.
Jest czym chwalić się
Taki serek domowy, poddymiony to dla mnie naj, naj.
Zadowolę się dzisiaj przesolonym oscypkiem /prezent przywieziony z Podhala/.
Mój ser nie jest domowy, kupiony. To co dostępne i sprawdzone w wędzeniu. To meksykańskie sery, które wrosły w amerykański krajobraz spożywczy
Panela - to odpowiednik polskiego korycina (ser korycinski jest zastrzeżoną nazwą, więc wszyscy robiący używają tej pierwszej), robiłam sama, więc smaku jestem pewna.
A queso fresco zastępuje mi lidlowski typu włoskiego od początku. Ma inny, mniej kremowy smak, ale nadawał się. Teraz pewnie on bardziej mi smakuje niż ten z Lidla.
Po uwedzeniu ma smak oscypka krowiego.
A to spryciara z Ciebie - gotowce wędzisz, dobry pomysł.
Nie mam wędzarni, a szkoda, wędzenie trochę za trudne dla mnie.
Nie muszę też bawić się w to, bo mamy spory wybór wędzonek wszelakich.
Gdybym musiała, to może zabrałabym się za to, jak za pikowanie pomidorów i pędzenie cukinii.
Witam niedzielnie :)
Listopadowe ciepło zachęca do spacerów wśród natury, naprawde nie pamietam tak ciepłego listopada
Niestety mnie przez ostatnie dwa dni gnębiła migrena, bez tabletek sie nie obeszlo, ale za to dzisiaj juz czuje sie lepiej i mam nadzieje, ze juz tak zostanie .
Podobno dużo ludzi miało takie migreny, bole glowy, zle sie czulo, a powodem tego najprawdopodobniej są jakieś wybuchy na słońcu...
Kochani zrobiłam fajne i szybkie rogale na Marcinki z białym makiem. Bede próbować wkładać je w moje przepisy, bo sa naprawde dobre.
Przepis stary jak Kruszwica można powiedzieć, ale to co stare, to przeważnie sprawdza się
Jeszcze raz je wypróbuje, ale z innym nadzieniem i wtedy wszystko sie okaze :)
Mam nadzieje, ze czujecie się dobrze a ja jestem wdzieczna, ze dzielicie się tutaj tym, co robicie, a więc wędzeniem, ogrodnictwem, pogoda, kawka, ciastem etc
Dzięki temu kawiarenka kwitnie, a jakby nie patrzeć, to w końcu są rozmowy wolne i frywolne
Pozdrawiam
Kruszwica jest stara??
A ja o niej usłyszałam dopiero pod koniec XXgo wieku
To tam gdzie myszy Popiela zjadły...
Zapomniałam o tym nieszczęśniku Popielu.
No bo Ty nie jesteś Smosiu stara jak Kruszwica, wiec dlatego tak późno usłyszałas o niej
Aż tak stara to nieee
Troszkę mi brakuje ...
Kruszwiccy olejarze byli kiedyś partnerami biznesowymi 'mojej firmy, potem ją przejęli, szkoda że bez nas /większość pracowników musiała odejść - dobrowolnie lub nie/.
Witam niedzielnie
Od piątku siedzę w domu i przyznam, że dobrze mi z tym. Czuję jakiś dziwny ucisk w zatokach. Nie jest to bardzo mocne ale zdecydowałam się wziąć Ibuprom Zatoki, bo zawsze mi pomaga. Póki co jeszcze trochę czuję...no ale dzień się dopiero zaczął.
Piernik już leżakuje i zaczynam intensywnie myśleć o świętach. Uwielbiam ten czas. Bywa trudny i często jest nie do końca tak, jak mi się marzy, ale i tak ostatecznie jest wyjątkowo.
Dziś bardzo szaro za oknem. A jak u Was?
Dobrego dnia
Wczoraj użyliśmy projektora, po długiej przerwie, a właściwie po nieużywaniu go.
Lenistwo zawsze wygrywało.
Obejrzeliśmy Mavericka.
Mimo wszystko, choć spory ekran, to nie to co w kinie. Nigdy nie pomyślałabym, że brak otaczającej muzyki może stanowić problem.
Jeszcze pozwolę mężowi jakieś głośniki na zewnątrz zakupić.
Śniadanie serowo - metkowe, a w zasadzie kielbasko metkowe. Chyba nie wyszła mi ponownie smarowna, ciągle za mało tłuszczu. A do tego, ta się upiekla (jeszcze jedna może być całkowicie ścięta, bo była bezpośrednio nad dymidelkami. Musiało mi się na chwilę rozpalić ogniem, gdy zaczęło porządnie dymić, a ja sondę termometru zostawiłam na zewnątrz, więc nie krzyczał, że za gorąco). Ale smak super.
Na przyszłość zrobię same kiełbaski, już jako kiełbasę do jedzenia.
A te jak nie będą się smarować, część podsusze, będę miała a la polską drobno mieloną.
Ekkore zlituj się nad moimi kubkami smakowymi, normalnie arcydzieło
O kurcze, sam widok sprawia, że kubki smakowe szaleją a co dopiero jakby to zjeść. Masz rękę, ja sama nigdy nie wędziłam tylko mój tato i brat. Myślałaś może o tym by tam za oceanem sprzedawać swojskie? Bo chyba Ameryka to nie tylko fastfoody.
Ja nie miałam planu wędzić, a jednak. A jak już zaczęłam, to uczyłam się, żeby wychodziło jak trzeba. Rok mi zajęło, potem już było ok. Choć wpadki i tak się zdarzają.
Sprzedawać nie mam szansy, bo Amerykanie mało wędlin jedzą. Nie ma komu. A nas Polaków jest za mało, może ze 20 osób. Znamy się w 6, tym daję.
Amerykanie wędzą mięsa na obiad, na gorąco, to bardziej bbq niż wędzenie.
Witam w nowym tygodniu
Już prawie pół miesiąca. Ani chybi będą andrzejki a od nich do świąt to już strzał.
Wciąż nie mogę się nadziwić jak ten czas szybko leci. Mam poczucie jakby z każdym rokiem coraz szybciej.. Też tak macie?
W dodatku w sklepach już święta, co mnie deprymuje, bo nie lubię niczego przyspieszać. No tak marketing... Gdzie te czasy, gdy tego nie było... Minęły bezpowrotnie. Już nawet życzenia swiateczne niewiele mają wspólnego z Bożym Narodzeniem, podobnie zresztą jest w Wielkanoc.
Tymczasem pozdrawiam i życzę miłego dnia oraz tygodnia. Niech nam trzyma ciepło jak najdłużej, choc słyszałam że nam się oziębi
Witam poniedziałkowo
Tydzień zaczął się szaro i wyraźnie chłodno. Idąc do pracy pomyślałam o czapce. Nie lubię jej nosić, ale ze względu na zatoki będę musiała zacząć o tym myśleć na serio. Patrząc na zapowiedzi pogodowe zobaczyłam zerową temperaturę. Nadchodzą chłody.
Obiad na dzisiaj mam - kalafior a na środę kasza gryczana z cebulą, pieczarkami i płatkami migdałowymi. Jutro śmigam do rodziców a tam ulubiona, mamina pomidorowa z makaronem
Macie rację - jeszcze trochę i już będą święta. Znów widziałam płaty karpia w cenie 69,90 za kg Jakieś szaleństwo!
Patrzę na mój notatnik i kalendarz mam ostro zapełniony. Mam trochę spraw na ten miesiąc i spotkania, których już nie chcę umawiać na grudzień. Ten ostatni miesiąc chcę przeznaczyć na prace domowe, zakupowe itp.
Ta świąteczna oferta w sklepach jakoś mnie "nie rusza". Chyba zawsze tak miałam. Nauczyłam się omijać tak, jak reklamy w TV Nawet nie zauważam
Dobrego startu w nowy tydzień
U nas cieplo, 10 stopni z rana i o dziwo mgły się pojawiają od wczoraj :)
Jak na razie czapki nie potrzeba, jednak zrobiłam na drutach fajna taka puchata, ale byla za duza i musiałam całą spruc, teraz robię mniejsza, ciekawe czy bedzie dobra...
U nas w tym roku, w sklepach, słabe wystroje świąteczne, gdzie zawsze już było wszystko z wielka pompa - światełka, dekoracje, czulo sie ten klimat.
Teraz nic sie nie czuje, oprócz ciepłej i mokrej jesieni
Dlatego też zwlekam z tym piernikiem staropolskim, bo nie czuje klimatu...
Pozdrawiam cieplo :)
Ty zwlekasz z pierniczeniem, ja z sadzeniem czosnku...
Już mam mętlik w głowie, poczekam, zajmę się resztkami pigwy, wycisnę sok i może trochę wysmażę.
Witam. No proszę, goście są od rana, a gospodyni gdzie? już pędzę z kawusię i herbatką, już, już...
U mnie mglisto od wczoraj, jakaś taka pogoda trudna do określenia. Od środy ma już być wyraźne ochłodzenie, nawet minusy się pojawią.
O świętach na razie nie myślę, a jako że nie przepadam za piernikiem, to i staropolskiego nie robię. Czasem piekę w ostatniej chwili taki szybki, by tradycji stało się zadość.
Trzymajcie się zdrowo.
Dziękuję za tą kawusię, bardzo jej potrzebuję dzisiaj - nie pospałam za dobrze a rano biegłam do sklepiku.
U nas nerwowo, same problemy, jak zwykle ze wszystkim naraz :((
Najważniejsze to spokój, więc teraz śniadanko z deserkiem moim /niby sernik upiekłam wieczorem/.
Pozdrawiam
U mnie też nie ma piernika, średnio lubimy.
Pierniki z Lidla to szczyt akceptacji piernikowego smaku.
Teraz to tylko sernik i to mały robię na święta.
Oj pracusiu, odpocznij, zwolnij troszkę.
Spotkania, pierniczenie i pasztety - sama powinnam zacząć takie smakołyki wyrabiać, ale nie mam na to już siły. Może kolejna kawusia doda chęci i ogarnę najpilniejsze sprawy.
Fajnego tygodnia Pogodynko
Z reklamami mam podobnie, jak mnie nie interesuje, to nie widzę, nie rejestruję. Chyba, że jest ciekawa, wtedy oglądam jak fajny filmik, ale nie przekłada się to na impuls do zakupu. A raczej odwrotnie.
W sklepach wszystkie sezonowe sprzedaże kompletnie mi nie przeszkadzają, niech sobie będą, nie muszę kupować.
Te wczesne bożonarodzeniowe sprzedaże to kalka ze Stanów, gdzie okres świąteczny trwa do Bożego Narodzenia, a nie dopiero po. To i w sklepach musi być szybciej, żeby zdążyć kupić. U mnie po Thanksgiving już ciężko coś fajnego kupić do dekoracji, bo nowych rzeczy już nie przywożą.
Ja też bezczapkowa.
W zimę opatulam głowę szalikiem. I patrzę wszystkie kurtki, żeby miały kaptur.
Czapkę mam jedną, z Polski.
Przywiozłam ją akurat przed naszym wyjazdem do Pensylwanii na Thanksgiving (w tym samym roku). Zmarzłam wtedy nieziemsko- czapka i owcze buty uratowały mnie.
Może aż tak zimno nie było, ale sam szok termiczny z dnia na dzień był okropny.
Tak wtedy wyglądałam.
Kuzynka spytała mnie czy było -20, że ja taka okutana. Było coś -3, tyle, że w dzień, u mnie rzadko poniżej 10 na plusie jest, ujemne temperatury to tylko o wschodzie słońca.
Ja niemal cale życie chodziłam bez czapki też, ale teraz od kilku lat noszę już czapkę i co ciekawe, dawniej nie marzłam w głowę, a teraz bardzo... to jednak chyba kwestia przyzwyczajenia...
Reklamy też mnie nie obchodzą, najwyżej jak fajny filmik to lubię obejrzeć jako filmik, nie zwracając nawet uwagi, co reklamują, a czasem niektóre mnie wkurzają, to też wtedy je widzę, ale nie patrzę co reklamuje. Np. bardzo wkurza mnie reklama banku z Markiem Kondratem... stary, powinien już dać sobie spokój...mnie by raczej odpychał od tego banku, ale mój bank to inny bank...
Marek stary?? on przecież jak grazia torbicka młodnieje /z reklamy na reklamę/, młodziutka żona + kasa z reklam czynią cuuuda
Od tego banku odpychają opłaty i niezbyt fajna obsługa - nadęte smarkacze /bo starszych dawno przesunęli na 2gi, niewidoczny front/. Miałam u nich obowiązkowe konto pracowe - firma nas sprzedała, oddała im 1no piętro w biurowcu - beznadziejnie drogo i bardzo nieprzyjemnie /dziunie tatusiowe powsadzane wg układów, więc nietykalne/, może tylko szefowa normalna, ale jej prawie nie było widać bo nadzorowała cały mini oddział.
Reklamy wyciszam, by uszy odpoczęły od wrzawy, często głupawej /je akurat strasznie głośno nadają/.
Już mnie nie ruszają, czasami zniechęcają gdy widzę 'wyprasowane buzie lub włosy napuszone sztucznie.
Lubię oglądać samochody - podziwiam kształt i kolor, bajeranckie wnętrze i tyle, nowego nie kupię bo nie warto, to chociaż popatrzę.
Dobry wtorek :)
po ciężkiej nocce - nasz mały Tofcio /taki Alfik - kosmita w niego wlazł/ nie chciał spać i kombinował jak koń, kot pod górę :((
Chyba go eksmituję na strych, ale wtedy będzie zawodził jak potępieniec i nikt oka nie zmruży.
A teraz pochrapuje beztrosko na parapecie, ja muszę oczy kawą podlewać by nie zasnąć na siedząco.
Wczoraj nawet poszło fajnie wyciskanie pigwy, zlewanie do balonu, calvadosik buzuje na swoich drożdżach jak dziki. Zobaczymy co wyjdzie z tego połączenia??
Zaliczyłam pranie, sklepik, podlewanie delikatnych nowych roślinek i kolejny odcinek 'Euforii /horror dla mnie, szok co parę minut/ przerywany dla odreagowania starym, dobrym 'Alfem
Dzisiaj pasta z wędzonym pstrągiem i brzuszkami łososia, wg Iwci - z majonezem, musztardą i chyba koperkiem świeżym.
Potem marynowanie karczku??, pizza bo dawno nie było i już za mną chodzi.
Na deser niedzielny sernik resztkowy /resztka dużego jogurtu greckiego, reszta serka kanapkowo-sernikowego, cała śmietana kwaśna, budyń karmelowy, cukier, skórka pomarańczowa, rodzynki wysmażone na gruszkach co miały być dżemem, spód biszkopty okrągłe/. Biszkopty lekko przypaliłam, ale można zjeść, bo węgla nie przypominają, raczej ciemny piernik.
Szperam też w przepisach, by nowe ciasto do uszek znaleźć, maślane i chyba bez jaj.
Grabienie liści też muszę dokończyć, podsypać młode krzaczki winogron i różyczki.
Poza tym jak zwykle - obowiązki rodzinne, kaszel przez własną głupotę /leczę go syropem z mniszka, może też to 2gie podleczę ??/.
posyłam, bo mam i to sporo, starczy dla wszystkich.
Otulajcie głowy, szyje i nerki by zdrowo jesienne chłody przespacerować ;)
Pozdrawiam
Witam w deszczowy wtorek :)
U nas ma padac caly dzien, ale temperatura znosna jak na listopad, bo 12 stopni i pewnie w ciągu dnia jeszcze podskoczy do gory.
U nas dzisiaj kolejny termin na sprzątanie kuchni - Pozdrawiam wszystkich sprzątających :)
Teraz herbatka, potem cos przegryzę i biore sie za robote
Jakby nie patrzeć, to większość jest już sprzatnieta, dzisiaj kuchnia , za tydzień łazienka, no i zostało jedno okno od zewnątrz do umycia i wtedy bede myslec o pierniczeniu i innych rzeczach. A moze uda sie wpierniczyć tego piernika wcześniej?
Wszystkich, którzy nie lubią pierników a nie próbowali tego staropolskiego, to zachęcam do spróbowania, bo to zupełnie inny smak, najwyżej znajomych czy rodziny obdarujecie , bo mozna tez z tego ciasta nie tylko upiec piernik, ale i zrobić fajne pierniczki
Ja wczoraj zrobiłam kolejny krok na maszynie do szycia i uszyłam gumki do włosów. Nie sa idealne, kazda ma jakis blad, ale o tym błędzie to ja wiem tylko ;) Wkleje zdjecia.
Moje następne wyzwanie, to kosmetyczka, tu już trudniej, bo zamek, podszewka
Pozdrawiam ciepło i miłego dzionka
A nie mówiłam - jesteś uzdolniona manualnie i wszystko wzorowo obszyjesz, wydziergasz, skomponujesz kolorystycznie
Podziwiam zapał i efekty nowego hobby :)
Dziękuję Smosiu
Uszyłam już dwie kosmetyczki takie same z zamkiem, ale zamek to tragedia. Właśnie druga kosmetyczkę skończyłam i dałam córce, bo chciala :)
Witam ze słonecznego zakątka, choć w nocy mgła jak mleko rozlewała się po okolicy. Mieszkam blisko rzeki, więc chyba tu mgła jeszcze większa się twarzy, nie było nic widać i o dziwo, po godzinie w większości opadła. A ja Marek nocny mogłam to obserwować.
A skoro o Marku... dla mnie to staruch, wygląda starzej niż na swój wiek, młoda żona? no cóż, na jego wygląd akurat nie ma wpływu...moim zdaniem. A żona zdradziła niedawno, że największe wpływy notuje z reklamy właśnie.
Smosiu, ja do ciasta na pierogi i uszka nigdy nie daję jajka, choć przepis na uszka wg Bajaderki /niektórzy wiedzą kto to jest/ przewiduje żółtko tylko, ale ja z rozpędu często o nim zapominam.
Ja ciasto na uszka robię tak:
Ciasto
3 szklanki mąki /0,5 kg/
Mąkę i sól wsypać do malaksera, dodać masło i posiekać, aż utworzą się małe grudki. Cały czas mieszając wlewać maleńkim strumieniem wrzącą wodę, chwilę miksować, potem dodać mleko /zimne/. Miksować do czasu, aż ciasto zrobi się gładkie. Po wystygnięciu wyłożyć na deskę, dodać żółtko i zagnieść, dodając w razie potrzeby nieco mąki. Ciasto przykryć /najlepiej miską/ i pozostawić do całkowitego schłodzenia na ok. 1 godz. /można nawet wstawić do lodówki/.szczypta soli
1 łyżka twardego masła
1/2 szklanki wrzącej wody
1/2 szklanki mleka lub śmietany
1 żółtko /uprzednio ubite/
Po tym czasie urywać kawałki ciasta, wałkować bardzo cienko i formować uszka.
Można to robić w dwojaki sposób:
– rozwałkowane ciasto pokroić na kwadraty o boku ok. 4 cm, napełniać farszem, zlepiać po przekątnej i łączyć dwa rogi, formować uszko
– z rozwałkowanego ciasta wycinać kółeczka za pomocą np. kieliszka lub literatki, napełniać farszem, sklejać jak pierogi i łączyć dwa końce, formować uszko.
Nadia, ja w tym roku rozpoczęłam sprzątanie od kuchni, bo tego najbardziej nie lubię. Sprzątanie całej chaty już skończyłam, wczoraj wymyłam jeszcze zastawę "rodową" jak nazywa córka czyli świąteczny zestaw talerzy wszelkiej maści, półmisków i salaterek, dziś zaś idzie na tapetę szkło ... i to będzie finał. Zostanie mi jeszcze rozmrożenie i umycie lodówki, ale na razie zamrażalnik zawalony po brzegi i nie ma możliwości.
Jeśli chodzi o szycie to muszę przyznać, że stawiasz sobie wysoko poprzeczkę skoro to Twoja pierwsza przygoda z maszyną. Kosmetyczka? zamek? toż to trudne rzeczy...ale powodzenia życzę.
Smakosiu, nie pochwaliłaś się, jak wyszło malowanie kuchni... jak fajnie w takiej odświeżonej.
U mnie też by się przydało...
Ostatnio córka przyniosła mi kawałek sera wędzonego, oczywiście kupiony w sklepie. Pierwszy raz jadłam twaróg wędzony, nawet mi smakował.
Podziwiam Ekkore, że potrafi sama tak wędzić.
Dziewczyny, jakie jesteście zdolne, nawet nie wiecie, nie zdajecie sobie z tego sprawy.
Tymczasem trzymajcie się zdrowo.
Super przepis - i mleko, i śmietanę lubię /kwaśną dodajesz czy słodką z kartonika?/ i też pominęłabym żółtko /lepiej szczyptę kurkumy na sucho wmieszać do mąki dla kolorku/.
Malakser u mnie odpada - plastikowy 'gar może popękać jak poleję go wrzątkiem.
Dzięki
śmietanę daję kwaśną, a malakser nie popęka, gdy będziesz wlewać cieniutkim strumieniem przy pełnych obrotach... ale to już decyzja należy do Ciebie /pamiętasz taki program w tv?/
a na marginesie, do ciasta na pierogi też lubię dodać trochę wody, a trochę mleka, śmietany, kefiru czy maślanki
Ja też ciasto na pierogi robię z mlekiem. Oraz z mąką ziemniczana, niewiele jej, ale jest.
Można poskładać na kupkę, nie skleja się.
Przepis od nas z WZ, od pierwszego wypróbowania jest ze mną, będzie pobad 10 lat.
Link do przepisu https://wielkiezarcie.com/przepisy/ciasto-na-pierogi-babci-zosi-30044836
Dzięki, nigdy nie próbowałam, nie miałam odwagi - chyba trzeba mieć większą wprawę niż przy zwykłym, obcykanym już w domu cieście, więc omijałam ten przepis.
Spróbuję kiedyś, bo warto zmieniać przyzwyczajenia.
znam, czasem też dodaję, ale nie zawsze pamiętam, mam pod ręką, czy chce mi się zawracać głowę mąką ziemniaczaną, skoro bez też wychodzi dobrze... przeważnie... mam zasadę -na 3 szklanki mąki 1 szklanka płynu i bez jaj....
dawniej to było różnie z tym ciastem pierogowym... pierogi też wychodziły czasem jak kalosze, a moje małe dzieci często chciały pierogi i jeszcze mówiły, że moje najlepsze na świecie....
Moje miały babcie do pierogów.
Moja mama lubiła je robić, jak przyjeżdżała to dzieciaki na koniec mówiły babciu tylko nie pierogi. Miałam pełną zamrażarkę. Tydzień po wyjeździe babci banda była gotowa ponownie do jedzenia.
Teściowa też robiła, ale ona to małe porcje, u nich w domu jedli mało.
Ale to ona zaszczepiła ukochane ruskie dzieciakom, ja nie jem ich, nie lubię. Córka do dziś sama robi.
o fajnie, mają co wspominać...
moje dzieci nie miały tyle szczęścia, tak się złożyło, że nie miały, nawet nie poznały żadnej babci i tylko jednego dziadka miały...
ja natomiast do dziś wspominam pierogi ugotowane kiedyś przez mojego Tatę... Mama była dłuższy czas w szpitalu i Tata zrobił nam niespodziankę... kiedy wróciliśmy z bratem ze szkoły czekały na nas pierogi... dwa zajmowały cały talerz... daliśmy radę zjeść po pół...ciekawa jestem, czym były wykrawane kółka z ciasta???
ja pierogi lubię, ale bez przesady i zawsze kiedy robię ruskie, to dodatkowo przemycam jakieś nowości, za każdym razem z innym farszem...natomiast mój M jadłby ruskie chyba na okrągło i zawsze podkrada z tych co mają być na następny dzień także na kolację, a nawet śniadanie, traktując je wtedy jak deserek...
To moja córka tak ma, tylko ruskie.
Jak zrobi z kilograma mąki, to je aż jej się nie skończą, na początku nawet kilka razy dziennie. Czasami zostawi u nas (niby dla nas), a że nam długo schodzi, ja nie jem to i te zazwyczaj zabierze. Zawsze mówi, że to jej rezerwa na ciężkie czasy.
Potem ma spokój na jakiś czas, dopóki się jej na nowo pierogów nie zachce.
Skąd ja to znam - pierogi zawsze i o każdej porze a potem narzeka, że znowu brzuszek ma za duży. Taka uroda - buzia chuda, nóżki też a brzuszek jak zaciążony' ;(
Tivi u mnie to info lub filmy, inne tylko przypadkiem oglądam, przed nimi są muzyczne i tvpkultura, a tam ani słowa o pichceniu;))
Jak ktoś ma taaakie doświadczenie pierogowe, to może dodawać nawet i kakao do ciasta, a ja jeszcze raczkuję i boję się klapy - zwykle czas mnie goni, zagniatam też ciasto /tylko ciasto/ dla rodzinki i muszę być pewna efektu.
Próby z kartoflanką, maślanką i kefirem zostawiam na luźniejsze dni, a takich ostatnio u mnie brak
Za dużo na głowie siwiejącej i za dużo do przemyślenia, planowania i organizowania, chwilami mam serdecznie dość /po co mi to było? te roślinki, grządki, oziminy, co ja rolnik spod...Opola czy kto??/.
Dzięki, wypróbuję kartoflankę, maślankę lub kefir.
Jogurt grecki już obcykałam przy cieście mięciutkim 'halinkowym
To do pracy Rodacy czyli Rodaczki
A wiecie, ze z jogurtu greckiego można robić serki, wkłada się je na jakąś gaze czy tetre i obcieka 24 h a moze i dluzej. a potem jakieś ulubione dodatki sie dodaje, czy zioła, czy suszone pomidory i gotowe (bez żadnego gotowania), to nowinka o której się dzisiaj dowiedziałam :)
Dobrze wiedzieć
Wędzenie to żadna sztuka. Robi się samo.
Wymaga trochę wiedzy, prób (bo od razu to niewielu wychodzi) oraz otwartego umysłu na konstruktywną krytykę. Oraz cierpliwości- bo to długi proces i trzeba pilnować.
A przede wszystkim osobistego zrozumienia jak szkodliwa jest wilgoc (każda). Teoria mówi, ale dopóki nie poukłada się w głowie "dlaczego" trudną ją realizować.
Samo wędzenie to i tak pikuś. Ale wszystko trzeba przygotować do wędzenia, potem sparzyc, zapakować, to sporo pracy.
Ale to nadal praca w kuchni - przygotowywanie, żeby zjeść.
I potem ta rozpierajaca duma, że dałam radę, że zrobiłam, że jest lepiej niż poprzednim razem.
Mnie każde wędzenie cieszy tak samo.
Nie mam pomocy ze strony męża, wszystko sama.
Znaczy jak mu powiem, to oczywiście zrobi, ale to tylko wykonanie polecenia, bez dalszego zainteresowania. Nie jego bajka.
Za to moja bardzo.
Ja też byłabym zdana tylko na siebie, eM jest zajęty albo umęczony pracą i nawet nie słyszy wołania o pomoc kuchenną.
Dobrze, że w porządkach i remontach pomaga.
Mam wadę - szybko zniechęcam się, krytyka mnie dobija :((
Najgorsze jest to, że nieudane pieczenie czy gotowanie marnuje mój czas, pieniądze, i sama zjadam gnioty-knoty lub wywalam na kompost.
Do wędzenia musiałabym też kupić sprzęt lub znowu męczyć kogoś /Teścia lub jego Syna/ by zbudował kolejny piec-wędzarnię. Nie mam sumienia ich znowu gnać do murowania /już i tak duuużo zbudowali/, ni wolnych środków na takie 'ekstrawagancje /rzadko wykorzystywane/.
Witam środowo
Wczoraj był bardzo intensywny dzień - od samego rana do późnego wieczora. Ciekawe jaki będzie dziś...?
Pogoda szara, mglista i trochę wietrzna.
Zerknęłam rano na swoje włosy i stwierdzam, że nie ma co czekać - dziś farbowanie odrostów. Ech, jak ja tego nie lubię. W piątek zaś śmigam do fryzjera podciąć trochę. Szybko rosną. To samo jest z paznokciami. Piję kolagen i myślę, że on może mieć wpływ na ten szybszy wzrost. A może mi się tylko wydaje...?
Dobrego dnia
Witam z ... nie bardzo bezpiecznego zakątka... Skoro jakaś rakieta zaplątała się już na wschodzie /wprawdzie dość daleko ode mnie/, to nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Trochę nie rozumiem, jak to mogło się stać, gdzie ta ochrona, po co tyle wojska sojuszników u nas, gdzie tarcze... oj, nie będę politykować, bo się nie znam na polityce...
U mnie szaro, mglisto i mokrawo, mżawka. Dobrze, że nie trzeba wychodzić rano do pracy. Jednak emerytką dobrze być...
Fryzjer też mnie goni, ale mi się nie chce iść. Moja fryzjerka przeniosła miejsce pracy do centrum i nie chce mi się jechać. Mam koło domu zakład, fajnie mnie obcinała wcześniej fryzjerka z Ukrainy, Anastazja, młoda dziewczyna, super babka, ale przed tą wojną wróciła do Równego na Ukrainę, a gdy wojna wybuchła podobno wyjechała do Belgii.
Kolor moich włosów...to blondyną się stałam, taką naturalną, farbować już mi się na razie nie chce.
Dziś muszę umyć srebra rodowe, hihihi... córka tak się zawsze śmieje... i zamknę definitywnie porządki jesienne...potem mogę już myśleć o menu świątecznym.
Trzymajcie się zdrowo.
Alman, dzięki Tobie sama siebie rozbawiłam. Przeczytałam: "... i zamknę definitywnie porządki jesienne...potem mogę już myśleć o menu świątecznym." A ja w domyśle dodałam sobie:...potem mogę już myśleć o porządkach świątecznych To byłby numer, co?
Przede mną jeszcze dużo... Chcę najpierw pomóc mamie a to swoje, domowe ogarnianie kątów zostawiam na koniec, bo w zasadzie większość jest robiona na bieżąco. Jak nie ma Połówka w domu, to nie ma komu brudzić Zawsze najwięcej roboty jest z witryną w pokoju, bo tam jest prawie samo szkło. "Zazdraszczam", że masz to już za sobą Brawo! Szybka kobitka z Ciebie i bardzo zorganizowana.
Smakosiu, gdybyś obserwowała z bliska tą moją szybkość, to byś widziała... niestety, robię różne rzeczy bo tak mam, bo muszę, choćbym miała się czołgać, bo taki charakterek, bo nie mogę zawieść "panny"...
Wiem, że z takimi chorobami, które się do mnie doczepiły, ale nie chcę o tym pisać i się użalać, to nie powinnam robić różnych rzeczy, z może i niczego. A ja macham na wszystko ręką i... macham dalej.
Zgadza się, sama sobie nie nabałaganisz, a rodzicom trzeba pomóc. Ja też tylko z mężem, też wystarczyłoby to co na bieżąco, ale dopóki się ruszam to przewalam tą chałupę wiosną i jesienią i już. A może już też zaniechać tej tradycyjnej "przewalanki"? muszę się zastanowić na wiosnę.
Witam deszczowo
można bez parasola wyjść, ale kaptury lub czapki obowiązkowe.
Na szczęście kaszel mi przechodzi - syropek mniszkowy sąsiadkowy pomaga.
Udała się też pizza, po długiej przerwie smakowała jak nigdy - super ciasto też wyszło dzięki wużetowym sztuczkom.
Spory kawał drożdży świeżych, pokruszonych zalałam ciepłym:
mleko+woda, cukier i sól, wrzuciłam kawałek masła.
Mąki: 150g semoliny do pizzy + 350g luksusowej 550 wsiałam,
wymieszałam i dodałam 2 łychy oleju.
Ciasto było luźne /chlusnęłam za dużo mineralki pod koniec, bo wydawało się za twarde??/ i ciut 'pływało pod wałeczkiem, ale smak na 6+.
Piekłam w dużych foremkach porządnie wysmarowanych olejem /by lekko podsmażyć spód, udało się/.
Temp. do nagrzania na maxa, potem 225-220 C.
Na kratce wsuniętej tuż nad podłogę piekarnika, pod koniec gdy posypuję serem wsuwam pod grill i zapiekam na złoto
Mniamm, dobrze że mam jeszcze kawałek.
Nadiu bardzo dziękuję za podpowiedź - grzać wodę z dodatkami: solą, cukrem
Patent super, tylko lepiej wychodzi ze świeżymi drożdżami.
Na dzisiaj plany porządkowe, kuchnia tylko na chwilkę, ogródek odpada, bo pada.
Czas na większe pranie też, tylko poskładam poprzednie co wyschło na pieprz, bo wisi od paru dni...
Pozdrawiam, uważajcie na siebie
Dobry czwartek :)
i znowu mokry. Tak, niech pada, bo deszczówki u nas nigdy dość.
Ogarnęłam kiedyś chodnikowy rynsztok, wczoraj na mokro miotłą poprawiłam a po deszczach tylko zbiorę zmieciony piach i gotowe.
Dzisiaj pieczenie marynowanej karkówki i może kasza? dawno jej u nas nie było.
Kiedy chłody nadchodzą, to sobie o kaszach przypominam, zwykle wybieram ryż.
Może też nową korzenną zamieszam, do kawy i grzańców, dyniówka wg Nadii już prawie wyszła.
Z nowości - pasta rybna wyszła mi baaardzo smaczna:
wędzony pstrąg lidlowy + brzuszki łososia paczkowane aldikowe
musztarda z ostrą papryczką jalapeńo
świeży koperek, sok z cytryny
chwilka na przegryzienie w lodówce
a potem czyli mniammm
Piszecie o porządkach, też zacznę je niebawem, może dziś - coś malutkiego na początek, na weekend planuję zmianę firanek i zasłon na 'zimowe.
Trzymajcie się ciepło i zdrowo
Nadiu bardzo dziękuję za podpowiedź - grzać wodę z dodatkami: solą, cukrem
Patent super, tylko lepiej wychodzi ze świeżymi drożdżami.
A o co dokladnie chodzi, bo ja pamietam, ze dodawałam ciut wody do polewy jak się zwazyla, ale nic o drożdżach nie wiem?
Pamiec mam dobra, ale krotka
Kiedyś dawno, dawno temu pisałaś bym spróbowała upiec pizzę wg przepisu: "Pizza jak z pizzerii.
Zaczęłam sól i tłuszcz wcześniej niż zwykle dodawać i tak już zostało.
Nadal wałkuję, bo lubię spód plaskaty i cieniutki.
Dzięki ;)
Dopisano 2022-11-19 15:38:32:
O tak to było:Smosia Kochana, nie zastanawiaj się za dużo nad składnikami, tylko zrób, tak jak jest napisane, a zobaczysz wspaniały końcowy efekt. Cały czas robiłam spód od Wkn i tak jak piszesz, olej na końcu, ale teraz to się zmieniło i ta pizza króluje w moim domu :) Każdy, kto spróbował, nie może się nachwalić smaku, przynajmniej tak było w moim przypadku - Spróbuj i skomentuj, zobaczymy, bo opinie i smaki są różne - Pozdrawiam :)
Rzeczywiscie tak bylo, ale dobrze wiedzieć, ze to o pizzy mowa
No tak, moja zmyłka...
Wczoraj był deszczowy dzień, niech podlewa.
W pracy miałam pojawiam się i znikam, trzy razy jeździłam. Albo jeździłam z małą, albo zostawałam z małym. Jutro będzie podobnie, bo aktywny poza domem dzień dla małej.
A dzisiej chyba tylko dwie godziny.
Zobaczymy...
Witam. U mnie pada od wczoraj, nie leje, a pada. Dziś jednak w pogodzie tv zobaczyłam już zimę w Arłamowie /Bieszczady/, bielusieńko... nie wiem co gorsze, jesień czy zima...ja wolę jednak wiosnę...
Dziś mam labę, postanowiłam odpoczywać z okazji zakończenia prac porządkowych. Ugotuję tylko ziemniaki i zrobię sos do drugiego na jutro, bo ma nie być gazu.
Kaszę bardzo lubię, zwłaszcza bulgur mi odpowiada. Ale ziemniaczki takie pogniecione z dodatkiem odrobiny mleka lub śmietany też są pyszne.
No to trzymajcie się zdrowo.
I już czwartek.
Czas leci jak nie wiem.
Zamówiliśmy regał. Dostawa fedexem.
Z trackingu wynika, że przesyłka dotarła do naszego stanu, już ponad tydzień temu. I ślad po niej zaginął. U nas miała być we wtorek według trackingu.
Jak można zgubić narożny regał, ważący naście kilogramów? mamy czas do 20 na czekanie, potem oddadzą nam kasę.
A ta miejscowość, do której dotarła przesyłka to taki trójkąt bermudzki, dużo przesyłek zaginęło...tyle, że zawsze to były zwykłą pocztą wysyłane przesyłki. A teraz fedex.
Zamówić trzeba będzie drugi.
Piątek, piąteczek, piąteluniek!
Jupi! Przed nami weekend
Zaczęło się - dziś pierwszy mróz. Może jeszcze nie jest taki duży, ale odczuwalny mocno. Zaczynają się zimowe klimaty Ja nigdy za nimi nie tęsknię. Nie lubię zimna i już
mam sporo pracy więc wpadłam żeby zostawić gorącą herbatę z pigwą i sokiem z czarnej porzeczki. Częstujcie się.
A! Wczoraj zobaczyłam szokującą cenę karpia Zrobiłam fotkę.
Dobrego dnia
Kolejny szok cenowy /kiedyś w mięsnym też to miałam, myślałam że wołowinę 2a razy policzyli, nic z tego/.
I zima przyszła, tez jej nie lubię ;(
Może by tak odlecieć do cieplejszych krajów i wrócić wiosną?
Niech no tylko wygram w lotka, to zaraz zmykam razem z kociarnią oczywiście.
Dzięki za prognozę
Witam
ja już po kawie i maratonie porannym domowym.
Czas na poczytanie, pisanie i plany na dziś.
Wczoraj przyprawę korzenną wymodziłam, ziele w moździerzu utłukłam, resztę mieloną kupiłam:
2 łyżeczki goździków mielonych; 1 gałki; 2 imbiru; 2 cynamonu; 1 kardamonu; 1/2 anyżu; 5 dużych kulek ziela; bez kolendry.
Do kawy i grzańca idealna /dla nas/.
Kuchnia mnie wzywa, na większe gotowanie czas, dawno zapiekanki nie jadłam albo rur nadziewanych mięsem i grzybami /to też zapiekanka, tylko rurosowa'/.
Mam też ochotę na barszczyk zakwaszany octem malinowym /mam już zapas z tegorocznych malin/ wg rady żarłoczków .
Wokół cisza, chyba wszyscy siedzą w ciepełku albo jeszcze śpią?
Co u Was?? porządki na finiszu, meble dojechały czy wręcz przeciwnie.
Ja czekam na paki dla zwierzaków, za duże dla paczkomatu więc jestem skazana na kuriera /biedak-żwirki i 7kg karmy musi dźwigać/.
Pozdrawiam 5teczkowo
Witam.
Od rana sąsiad na górze coś robi i hałasuje, tak że nie dał pospać w ciszy. Nie ma też gazu cały dzień, coś naprawiają czy coś takiego. A może ten na górze coś kombinuje i dlatego cała klatka nie ma gazu? Ciekawy gość, kupił mieszkanie jakieś prawie 3 lata temu i cały czas coś w nim robi, a jeszcze nie zdążył zamieszkać.
U mnie prawie zima się zaczęła, prawie, bo ślady śniegu widzę, ale nie widziałam, żeby padał. Oj, trudny czas, nie lubię zimna i takiej chlapy, choć mrozu też nie lubię.
Gdzie podziewa się Goplana? sprawy ZUS załatwione, a nadal gdzieś przepadła.
No to trzymajcie się zdrowo.
Witam w zimną sobotę
Przepraszam za swoją nieobecność w kawiarence, lecz dopadła mnie taka migrena przez te parę dni, że dopiero teraz mogę przejrzeć normalnie na oczy. Nic mi nie pomogło, żeby choć trochę ulżyć w bólu. Bestia zaatakowała na śnie i trzymała do wczoraj wieczorem. Myślałam już nawet o jakimś zastrzyku na pogotowiu, ale postanowilam poczekać, bo u mnie 4 dni i koniec, no i tak się stało. 0
Dziś zamierzam nadrabiać zaległości domowe, dobrze, ze mi corka pomaga
A tymczasem pozdrawiam i jadę po zakupy, choc wcale mi się nie widzi
No niestety, migrena ma swoje zachciewajki znam to z autopsji, tyle ze ja mialam wczesniej i chyba Smakosia wtedy też narzekała na zatoki.
Wracaj do zdrowia
Meble to raczej już nie dojadą, dostanę zwrot w sobotę i kupię nowe.
Mam wolne dzisiaj. I w przyszłym tygodniu od środy, bo u nas święto w czwartek.
Chyba pierwszy raz nigdzie nie jedziemy. A może drugi, bo w poprzedniej pracy, jak się mała urodziła, to byliśmy na początku miesiąca. Choć może i więcej tych świat w domu było, bo w 2020 jechaliśmy w pierwszym tygodniu grudnia.
Ale pierwszy raz idziemy świętować po amerykańsku.
Na dni po mam w planie wędzić. Będzie pastrami w wersji wariacja na temat (znaczy zrobię po polsku, a nie zgodnie z amerykańską techniką), wędzone polędwiczki. I chyba zrobię kiełbaski, mam wielką ochotę wypróbować. Bo metki co mi się podpiekly były genialne. Może to krok w kierunku robienia kiełbas, nigdy nie robiłam, co najwyżej białą. Zobaczymy.
Ostatnio bardzo dużo piersi z kurczaka uwedzilam, przejadł mi się kompletnie, musi być przerwa.
2gie podejście - to szybciutko:
Goplana życzę zdrowia, masz rację z tym zastrzykiem - po co cierpieć skoro są już leki na taki straszny ból. Dobrze, że sobie poszła a Ty wróciłaś do nas, do życia
U nas nerwowo i jak zwykle na przełomie sezonów bardzo pracowicie.
Od wczoraj okrywam róże /szkoda, bo pięknie zakwitły/, maluszki skiełkowane czosnkowe i dokarmiam sikorki /uwielbiam je, są jak skrzaciki ogrodowe - śliczne i wesołe, jak czegoś potrzebują to pięknie ale smutno świergolą, aż serce topnieje - i jak tu nie dokarmiać takich gości /.
Mam w planach kolejne sprzątanie, wczoraj troszkę już domyłam, ale to dopiero początek. No i okna muszę ubrać na zimę.
Powoli zaczynam odzyskiwać formę, a to dla mnie prawdziwe wyzwanie o tej porze roku.
Co dzisiaj pichcicie, pieczecie? Chociaż wyobraźnię podkarmię bo sama nie mam czasu ni sił do pieczenia /a myślę ciągle o rogalikach z ciasta 'marcinowego - znalazłam taki przepis drożdżowo-francuski, korci mnie by spróbować, ale to dłuuuga robota/.
Udanego dnia i miłego wypoczynku, w miarę możliwości
Ja upiekłam wczoraj ciasto żurawinowe, mój kolejny eksperyment na bazie chleba z masła migdałowego.
A na obiad będzie pierś z indyka pod pierzynką z mozzarelli, pieczona w salsa verde- czyli z zielonych pomidorów, które pomidorami nie są- to tomatillo, miechunka pomidorowa, z ostrymi zielonymi paprykami.
Potem na talerzu będzie polane sosem.
Taką propozycję podrzucił mi FB, resztę sobie wymyśliłam na podstawie zdjęcia (bo po przepis trzeba było iść na bloga, a tam dużo przewijania do listy składników.
Witam sobotnio
Zima u mnie na całego. Pada śnieg od rana i bialuteńko za oknem. Kiedy nie muszę gnać do pracy, to nawet mi się podoba ten widok
Wy jak zwykle zapracowane więc nie wypada się wyłamywać i dziś biorę się za porządki w dużej witrynie ze szkłem. Jest co przestawiać i wycierać Kawa wypita więc nie ma co się ociągać - do roboty marsz!
Dobrego dnia
Witam pracusiów w pracującą sobotę. A ja luzik, potem przygotuję częściowo obiad na jutro. Zaplanowałam zupę grysikową na rosole /na skrzydełkach/, na drugie miałam w planie żeberka po myśliwsku, ale na razie nie mam żeberek, więc być może będzie jutro coś innego.
Za to wczoraj po całodziennym leniuchowi wkurzyłam się na siebie i upiekłam chleb pszenno-żytni na miodzie /jeszcze go nie próbowałam, pierwszy raz taki upiekłam/ oraz ciasto amerykańskie z jabłkiem, orzechami, żurawiną i gorzką czekoladą /Ekkore się wypowie, czy to rzeczywiście amerykańskie czy takie jak pierogi ruskie lub ryba po grecku/.
Goplano, niedawno też miałam przejścia z migreną... trzymała mnie jak nigdy chyba z 6 dni, potem 2 dni przerwy i znowu wróciła, ale na krótko. Mnie na migrenę zazwyczaj pomaga etopiryna, ale nie powinnam jej brać, ale czasem serwuję, bo w sumie to nie mam co, jedne leki kłócą się z innymi.
Smosiu, czy przed nadejściem wiosny zdążysz wyjść ze swojego ogródka? podziwiam Cię za Twoją pracowitość i dbałość o roślinki. Ja już niczego nie zabezpieczam przed zimą... co będzie to będzie...
Zostawiam herbatę z pigwą oraz ciasto amerykańskie do niej. Miłego dnia.
Każde ciasto ze świeżą żurawiną i czekoladą można uznać za amerykańskie w okresie, gdy żurawina jest w sprzedaży.
Najczęściej pieką tzw cranberry bread - czyli babka z żurawiną i/lub chipsami czekoladowymi. Albo na okazje ciasto z nadzieniem żurawinowym, zazwyczaj to tarta.
A to Twoje ze zdjęcia wygląda trochę jak wiewiorka, dziad, salceson, ciasto włoskie- pod takimi nazwami je spotkałam.
Ja też upiekłam wczoraj ciasto z żurawiną, z polewą u góry z serka philadelphia, posypane czarnymi orzechami włoskimi.
A jako, że sezon żurawinowy w pełni, to ugotowałam wczoraj moją ulubioną wersję dżemu, na soku pomarańczowym, z dodatkiem pomarańczy.
Do tego była namiastka Polski, grillowany "oscypek", czyli mój wędzony queso fresco, upieczony w piekarniku.
Ciasto jeszcze nie doczekało się zdjęcia.
Ale będzie na śniadanie, wtedy podzielę się z Wami.
Dodałam na razie zdjęcie archiwalne babki żurawinowej
Zapraszam na ciacho.
żurawina się gdzieś zakamuflowala. Jak mieszałam, wydawało się, że bardzo dużo, następnym razem dam 300 g, całe opakowanie, teraz dałam jakieś 200 z kawalkiem
Następna kusicielka
Piękne ciasto, które wygląda bardzo apetycznie
Może, gdy kuchnia i pichcenie wigilijne mnie wciągnie
Witam sobotnio :0)
U nas troche sie ochlodzilo, ale w Polsce, to już nawet śnieg pada, czyli zrobiło się bardzo przedświątecznie
Tutaj jeszcze sa liscie na drzewach, truskawki kwitną, owocuja, ale owocobrania na pewno nie będzie, ot taka jesienna przypadłość ;)
Tak jak pisalam wyzej, skończyłam dzisiaj szyc druga kosmetyczkę dla córki i na tym żegnam się z kosmetyczkami zapinanymi na zamek hihi
Na dole wkleje zdjecia.
U nas podwójna radość, bo kuchnia i łazienka zostały odmalowane wraz z kaloryferami i ''polatane'' to co czekało od Sylwestra ubiegłego roku, jak nas sasiadka zalala.
Prawie rok trzeba było czekać i upraszać się za każdym razem, no ale najważniejsze ze zrobione.
Jeszcze w poniedziałek będzie gniazdko elektryczne wymieniane i żarówki w łazience.
Napisałabym wiecej,ale nie ma sensu psuć Wam humorów i sobie samej też nie ;)
Zycze Wam kochani miłego dnia i gratuluje wszystkim ktorzy sa juz po zawodach, czyli po sprzątaniu, oraz tym którzy już zrobili wstępnie piernik staropolski
Śliczna. Teraz już wiesz, że w razie potrzeby zamiast gnać na poszukiwania po sklepach, uszyjesz sama, taką jaką Ci pasuje.
Ja jestem wolna od piernika.
I sprzątanie dzisiaj tylko to na bieżąco plus pranie. Zaraz ruszamy na zakupy, kotom trzeba żwirek uzupełnić.
Witam. Mój zakątek biały, pod niewielką pierzynką śniegową. Zapowiedzi jednak nie wróżą utrzymania się tego dłużej, temperatura ma rosnąć i w połowie tygodnia będzie już deszcz zamiast śniegu.
Dziś niedziela będzie spędzona przy kominku, kto ma kominek, ten wygrał, ja nie mam w domu więc rozsiadam się przy kominku w kawiarence. Gorąca kawa i herbata proszę bardzo, ciasto nie zjedzone więc będzie jeszcze na dzisiaj.
Miłej niedzieli wszystkim życzę.
Nam jutro powinni żwirki dowieźć, mam zapas to luz, byle przed Świętami dowieźli. Worek karmy też zamówiłam - mieszam różne smaki i producentów /dla oszczędności i dla zdrowia kochanych sierściuchów, jedzą to co lubią i to czego im potrzeba/.
To dopiero początki, ale dziekuje
No zdolna babka i tyle, co tu więcej pisać.
Baaardzo zdolna i pracowita
Same zdolności to zaledwie 5% sukcesu, potem ... orka na ugorze i wiatr w oczy, i często pod 'górkę
No troche przesadzilas, bo kto tu bardzo pracowity, to nie wskaże palcem, ale bardzo dziekuje za dobre słowo
Napisze tez krotko, bardzo dziękuję
Witam
bo znowu wyszło słonko i jest pięknie.
Dzisiaj niedzielnie, leniwie i pełen spontan, fajna odmiana po wczorajszym maratonie.
Zaliczyliśmy bieg po sklepach, salonach wszelakich /szukamy lepszego internetu/.
Chyba pozostanie nam pisanie reklamacji-petycji do orang'utana ;((
Tak to jest gdy zamieszkasz w 'czarnej dziurze gdzie ptaki zawracają
Kupiłam już wór 2,5 kg mąki tortowej w aldiku, zwykle przed świętami takie mają w promocji - warto kupić, bo i tak pójdzie.
Potem w lidlu trafiłam na krupczatkę 500, a dawno jej szukałam /głównie do pizzy/, oliwki czarne moje ulubione hiszpańskie w puszkach też wyszperałam.
A pojechaliśmy po karmę dla sikorek i ... kredytówka odmówiła współpracy.
Jutro ją uzupełnię by znowu nabijać zwrot 1%, bo to dopiero początek akcji zakupowej mikołajowej i gwiazdkowej.
Smacznej i fajnej niedzielki życzę nam :)
Dopisano 2022-11-21 8:20:5:
'kredytówka - nasza wspólna karta kredytowa, mamy z niej 1% zwrotu, zwykle 20 do 30 zł/mies.Dla nas wygoda i fajna premia na zimowe ekstra-wydatki /można podkarmić sikorki, kosy czy nawet szarańczę wróblasów/.
Smosiu co to kredytowka?
Linia kredytowa (debet) czy karta kredytowa?
Karta kred. a właściwie 2ie karty połączone - ułatwienie dla klientów i banku /spłacane są jako 1na/.
O linii kredytowej nie chcę myśleć - łatwo wpaść w długi, trudniej z nich wyjść
Już niedziela, dobrze, że krótki tydzień pracy, tylko dwa dni (no chyba, że coś się zmieni).
Plan do wędzenia rozpisany - kiedy które mięso przygotować, każde ma inny czas peklowania.
Byliśmy wczoraj w Hobby Lobby, to jak sama nazwa wskazuje sklep ze wszystkim co Cię interesuje i chcesz robić w czasie wolnym plus gotowe dekoracje (dekorowanie domu to też forma spędzania czasu), po sznurek do drapaka dla kotów (robimy sami, znaczy owijamy, odkąd firmy zaczęły cost cutting, a nasza kotka odmówiła drapania tych gorszych jakościowo drapaków, przerzucając się na meble i wykładzinę. Mamy chyba z 5 drapaków, próbując znaleźć właściwy, bez pozytywnego rezultatu. Po wymianie sznurka wszystko działa jak trzeba.
Ale wracając do hobby lobby.
Dział z dekoracjami na Boże Narodzenie świecił pustkami, puste półki, kilka sztuk wszystkiego. I jeszcze przecena - taniej 60 %.
Kupiłam sobie kubek do kawy.
Podobały mi się miseczki i małe talerzyki, nawet pasujące do kubka. Tyle, że gdzie bym to postawiła, to jedynie dwa miesiące używania (jak przyjąć amerykański i polski styl świętowania), potem to trzeba gdzieś trzymać.
Kubek będzie całoroczny, bo uwielbiam widok kardynała i ostrokrzewu, świąteczny czy nie.
Oto mój kubek.
Zaraz biorę się za gotowanie ramenu, tak mi się zachciało. To musi się długo pyrczyc, jak na rosół przystało. Orientalny czy nie, to i tak rosół.
Kubek fajny, dobrze że napisałaś : świąteczny, bo nie wygląda
Spokojnie może uchodzić za całoroczny.
Ja mam takie tylko! na święta /najczęściej dodatki do kosmetyków lub książek/.
W Stanach kardynał i ostrokrzew z jagodami (owocuje w grudniu, na święta) w komplecie, to dekoracja bozonarodzeniowa.
Poza tym kardynał to nasz stanowy ptak, taki wróbel ogrodowy. Ale inne stany też się do niego przyznają, trudno nie, bo jest przepiękny.
To u nas kroluje rudzilk ( robin) ciekawski ptaszek z pomarańczowym brzuszkiem i pięknie śpiewającym głosem na wiosnę :)
Śliczny kubek i masz racje kubek całoroczny
Witam poniedziałkowo
Jeszcze z domu ale za chwilę startuję do pracy. Pogoda z tych, co to nie przypomina zimy ale sugeruje, że czas na buty nieprzemakalne - br!
Piszę teraz, bo w pracy jest czasu mało i taki też zapowiada się cały tydzień.
W weekend udało mi się zrobić sporo rzeczy, które były w planach.
No cóż....czas startować z nowym tygodniem więc zaczynam odliczanie w oczekiwaniu na weekend
Witam :)
Dzięki za prognozę, wyjątkowo ważną teraz - nigdy nie wiadomo co i kiedy będzie potrzebne /dzisiaj kaloszki ocieplane, jutro może znowu lekkie botki/.
Na razie chłodno, ale zdrowo - nie ma smogu i duszącej mgły.
Nasz plan sobotnio-nedzielny rozwaliły kolejki i nagłe naprawy auta /by przeszło przegląd/.
Mam zaległości, ale zaraz startuję by wszystko nadrobić.
Zacznę od mięsa na obiad, prania zasłon i firanek, potem zobaczę co jeszcze, może szafki kuchenne??
Cicho tutaj, aż za cicho... jak przed 'burzą.
Pozdrawiam serdecznie, życzę udanego tygodnia
Witam. Aura zimowa na razie, lekki mrozik. Skoro jednak u Was kalosze brane pod uwagę znaczy to, że jutro też mogę się spodziewać tego u nas.
Ja dziś małe robótki mam w planie, bo małe pranie i pokrojenie pigwowcowych resztek i zalanie octem.
Wirus u nas jakiś szaleje, moja najmłodsza wnuczka chora, kaszel i gorączka, po kontakcie telefonicznym z lekarką dziś powinien zakończyć się stan gorączkowy i przełom, inaczej jutro mają się zgłosić. Niezbyt mi się to podoba, ale jestem tylko babcią, rodzice decydują.
A ja ten tydzień mam wolny, w następnym mam badania i wizytę u doktora. Nie znoszę....
Ekkore narobiła mi smaku na ser wędzony więc też nabyłam w lidlu wędzony twaróg. Trochę słony, ale mi smakuje, tylko jak długo tak będzie... Ostatnio nie jem w ogóle wędliny, jak mi nie pasuje i tylko sery mi zostały na posiłki śniadaniowe.
A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
Ja też mam problem z wędliną ostatnio, średnio mi smakuje, a przecież własnej roboty.
Ale może to fakt, że mięso coraz gorszej jakości, jako, że nie doprawiam niczym, tylko pekluje i wyczuwam w smaku. To co było zaletą, smak mięsa, teraz jest wadą. I to każde mięso.
Ale jak zrobię na obiad, doprawione, upieczone czy uduszone to jest ok.
Dlatego pomyślałam o kiełbaskach, na początek metkowa, drobno mielona, żeby mąż zjadł, bo to co wyszło przez przypadek, bez intencji bardzo mu smakowało, potem może inne.
Coś trzeba jeść.
Zresztą jem coraz mniej. Z 5 posiłków zrobiły mi się trzy, czasami lunch to tylko jakaś przegryzka, szczególnie w wolne dni, gdy obiad wcześniej, do tego mniej ba talerzu.
Ale to dobrze, bo menopauza ma swoje prawa, redukuje zapotrzebieanie kaloryczne bardzo. Ja przytyłam jakieś 5 kilo w miesiąc, ot tak. Dopiero potem jak zaczęłam analizować, trochę sama walczyłam, trochę organizm sam spowolnił potrzebę jedzenia. Zgubiłam z tego dwa kilo. I tak trwam już prawie dwa lata.
Ale ważne, że waga stoi a nie idzie w górę.
Jak pieknie,mozna powiedziec bajkowo - słoneczko i śnieg, musi być u Was ładnie
Witajcie poniedziałkowo :)
No i zaraz napisze, witajcie w świecie bajkowym, gdzie pada śnieg i swieci sloneczko Klimat dostosowuje się do nastroju przedświątecznego, no ale u nas jak na razie aura typowo jesienna, więc nie będę psuć klimatu
Dzisiaj piekę chlebki, przychodzi pan od napraw ( żarówki do wymiany i kontakt) i bede mogla zaczac myslec juz o innych sprawach
Mam jednak pewien problem, bo jak tata sie dowiedzial, ze zaczęłam szyć na maszynie, to zazyczyl sobie, żebym mu uszyła chusteczki do nosa .
Z całą pewnością mógłby to sobie sam zrobic, bo jest mistrzem w szyciu,a przynajmniej byl, bo wzrok już nie ten, ale widocznie chce mieć cos uszytego przeze mnie.
No i mam dylemat, jak to sie robi? Jaki material zakupić? Bo kupilam zwykła bawelne i ona jest jakas taka szorstka, no może do ubrania by sie nadawalo, ale nie do nosa.
Może Wy macie jakies doswiadczenie w tym kierunku, chętnie posłucham rad
Pozdrawiam ciepło i powiem krótko - Uwielbiam poniedziałki
W czasach studenckich wydziergałam mnóstwo chusteczek /obrabiałam szydełkiem różne koronki/, zresztą pisałam o tym sposobie odstresowywania się. Kupowałam wówczas materiał zwany batystem... batyst est stosunkowo cienki i bardzo delikatny i milusi, dla nosa też.
Pamiętam batyst, na chusteczki, nz kaftaniki.
Chusteczki trzeba było obdziergac kordonkiem, chyba też mam jakieś na swoim koncie, ale nie przypadło mi do gustu takie rękodzieło.
Mam po mamie warkocze z muliny - chyba kiedyś był taki zwyczaj, że te mini motki przycinało się na długość do wyszywania, a następnie spłatało w warkocze. Potem tylko nitkę wyciągnąć i gotowe.
Wyszywać nie będę, nici używam do wiązania metki, ser twarogowego w pielusze.
Bo moja córka nigdy nie wykorzysta, po bas pójdzie do śmieci.
Dziekuje Alman :)
Nadiu może tutaj znajdziesz fajną podpowiedź
https://zielonysloiczek.pl/rozne/chusteczki-wielorazowe-zero-waste-zrob-to-sam/
Dziekuje Smakosiu, tez patrzylam na ta strone :)
Jak można lubić poniedziałki?? ja nie mogę chociaż próbuję.
Chusteczki - chyba szydełkiem obdziergałam parę, nie jestem pewna tyle było tych robótek.
Cieniutką bawełnę, najlepiej batyst biały, kupowałam.
Czasami były chusteczki 'z metra, kraciaste, wystarczyło pociąć i obszyć lub szydełkiem obdziergać.
Może materiały bawełniane na pościel, po zmiękczającym' praniu, byłyby dość delikatne dla noska?
Powodzenia
No wlasnie mi najbardziej by sie rozchodzilo o ten material typowo kraciasty dla meskich chusteczek, czyli białe tło i wielka jasna krata ;)
Witam poniedziałkowo
Czas leci jak oszalały. Ale muszę zajrzeć do kawiarenki. Jako osłodę za ostatnią absencję stawiam "malinową chmurkę " do popołudniowej kawki
Witam :)
czas leci, pieniądze razem z nim ;(
Już mam zapasy dla kociarni naszej kochanej, dzikuski ogrodowe też nie będą latały głodne , małe prezenty świąteczne właśnie wybrałam /kosmetyki, bo one zawsze potrzebne/.
Teraz kuchnia, potem znowu pralnia /wczoraj miałam maraton firankowy, zasłonowy.../ i może znajdę czas dla siebie?? wreszcie.
Ciacho łapię, będzie do 2giej kawusi.
U nas szaro, bez słonka więc ciut smutno, ale co tam- byle serca były gorące
Pozdrawiam
Dopisano 2022-11-22 12:35:18:
Fot. pt. " Pozdrowionka z ... cieplejszych krajówA co to za "skrzydlak" na stoliku?
Witam. U mnie pogoda nawet, nawet... lekkie mgiełki , a nad nimi słoneczko. Chwytam więc dużą garść promieni słonecznych i wysyłam ekspresem do Smosi, niech i Jej zrobi się radośniej na ciele, bo w duszy to Jej zawsze radośnie gra.
Kto jeszcze potrzebuje słońca?
Dziś obudziłam się po 12-tej w nocy i co najmniej do czwartej nie spałam. Okropne jest to moje budzenie i niespanie, choć dziś przerwa była długa jak nigdy. Nie wiem co jest ze mną nie tak, ale budzę się regularnie, przeważnie o 1.30 i do 3 nie śpię. Dziś jednak pobiłam rekord.. I jak potem żyć, jak funkcjonować w dzień... ale tabletek na sen nie chcę, już mam sporo innych.
Zostawiam dzbanek z herbatą z sokiem pigwowym, drugi z kawą. Rozsiadajcie się wygodnie przy kominku i pogawędźcie trochę. Ja chyba muszę się zdrzemnąć.
Dotarło, na chwilkę ale było Dzięki :)
Tabletki odpadają, zwłaszcza gdy pracy sporo w domu - otumanią i nic nie zrobisz, albo będziesz jak ślimak...
Herbatki ziołowe lub cukierki /ja mam z meliską i 2gie mieszane 0 smaku melisy lekarskiej, bez cukru, z wit. C/.
1sze kupuję w marketach /pudełeczka jak mini-papieroski/
2gie są w aldiku - torebki 125g
Nieraz wieczorkiem mnie ratują.
Nocne wybudzenia też dobrze znam - planuje wtedy prace w kuchni, domu i w życiu aż z nudów zasypiam.
Ja nie wiem co to wybudzanie w nocy.
Śpię jak niemowlę te 7 godzin, to jak wstaję na budzik do pracy, lepiej, gdyby było więcej, do 10 nawet.
Średnio mi wychodzi długie spanie, jak wstanę o 6 rano to już późno.
O przepraszam, siki czasem mnie pogonią, czego bardzo nie lubię. Za każdym razem zamiast wstać od ręki, czekam do ostateczności, wtedy bardziej czuwam niż Śpię. I mimo, że wiem, że tak będzie, ciągle mam nadzieję, że wytrwam do rana. A potem jestem niewyspana.
Alman, moja mama przy bezsenności ratuje się melatoniną w aerozolu. Trzy "psiknięcia" przed snem i wtedy noc ma bardziej płynną bez tych przebudzeń.
Dziewczyny, dziękuję za Wasze porady, wykorzystam, bo już jestem zmęczona tymi "przerywnikami" sennymi.
Jestem drozd, fajny gość i kiedyś miałem domek zastępczy u Smośki /lato'22/ gdy moje gniazdo spadło
Oto inne fotki mojego Drozdusia-Dodusia co odleciał do ciepłych krajów, jak na wolnego ptaszka - drozda przystało
Piękne ptasie wspomnienia :)
Pamiętam tego przystojniaka
Witam wtorkowo
czemu mi się ciągle wydaje, że dziś jest środa...? od wczoraj tak mam i nie mija.
Zimno i do spory wiatr - br!
Dziś idę po pracy do rodziców i planuję mycie kuchennych szafek w środku. Robię to zawsze przed świętami od niepamiętnych czasów. Moja mama tego nie cierpi i od dziecka (jak pamiętam) zawsze mówiła, że to taka "paskudna robota", że może robić wszystko byle nie brać się za te szafki. Wiem, że już teraz nikt ode mnie tego nie oczekuje, ale fajnie będzie pomóc. No i tym samym "nie popsuję" tradycji
Udanego dnia
O, widzisz, tradycja. Ja też tradycyjnie muszę to robić 2 razy w roku, w sumie to wychodzi to przed świętami. I muszę to zrobić czy trzeba czy, choć też szczerze tego nie znoszę i zawsze kuchnię zostawiałam na koniec, a w tym roku... od niej zaczęłam.
Miłego sprzątania Smakosiu. A pochwal się jak wyszło malowanie.
Aaaa malowanie - no tak! Poszło całkiem dobrze. Farba lateksowa fajnie się sprawdziła, pokryła tapety i rozwiązała nam problem. Rodzice odetchnęli z ulgą, że "demolki" nie będzie, bo nie byliśmy pewni czy tapeta się nie odklei. Ja jeszcze "machnęłam" na biało ściany w łazience i póki co mamy temat odhaczony. Póki co, bo z remontami, to wiadomo jak jest...czekają jeszcze framugi i drzwi - trzeba odświeżyć. Zostawiam to na wiosnę.
No to super, muszę zapamiętać, że farba lateksowa. Też będę musiała wiosną odświeżyć kuchnię, mam też tapety pomalowane, ale nie wiem jaką farbą.
Pomoc drugiemu, to jakby wziąć połowę ciężaru na swoje barki i tworzy sie osobowa waga, czyli równowaga - oboje są zadowoleni i szczęśliwi :)
Nie wyrastamy czyli nie odcinamy pępowiny bo chcemy nadal być dziećmi
A serio, tak, ideałem są mamy-przyjaciółki a nie tylko 'cenzorki i szantażystki emocjonalne...
Na szczęście tutaj takich emocjonalnych nie ma, same przyjaciółki.
Dziś będę miała uczciwy dzień w pracy, od rana do popołudnia.
Wczoraj szłam późno, ale też wróciłam o normalnej godzinie według regularnego rozkładu, czyli krótko przed 18.
Teoretycznie taki rozchwiany plan pracy będzie do 18 grudnia, potem powinnam już zostać sama z dziećmi. Tyle, że ona ma nadzieję, że dadzą jej jeszcze 2 tygodnie ekstra.
W co ja średnio wierzę, bo koniec roku jest najbardziej pracowity w służbie zdrowia. Ludzie mają zniżkowe lub bezpłatne leczenie, z czego korzystają, szczególnie na bardziej kosztowne zabiegi. Bo od stycznia pełna stawka, znowu do momentu wypracowania zniżek.
Ale co będzie to będzie.
Mały rośnie, zaczyna obserwować świat, fajne tak patrzeć na to.
Powoli przygotowuję wszystko do wędzenia. I tak czas mija.
Witam. Strasznie tu, cicho i pusto. Momentami myślę, czy to aby nie wina tej listopadowej gospodyni? jak Was zachęcić do wpadania i dłuższego pobytu w kawiarence, palący się kominek nie pomaga, kawa i herbata z pigwą też nie, to co by się tu przydało? może coś mocniejszego sobie życzycie? to co???
U mnie mglisto i tak jakoś smutno za oknami. Po śniegu nie ma śladu, zostały tylko szaro-bure pejzaże...ale tak to jest z tą jesienią. Na pocieszenie zostaje myśl, że znów bliżej do wiosny.
Dziś mam w planie rozmrozić i umyć lodówko-zamrażarkę, a potem... chyba wezmę się za lepienie uszek. Ale jeszcze nie dzisiaj, dziś tylko lodówka, robotę trzeba szanować...
No to monologowałam, więc zmykam. Miłego dnia życzę wszystkim.
Witam środowo
Ale za oknem nieprzyjemnie. Wilgoć paskudna. Mgła wisi w powietrzu, chłód wchodzi w każdą dziurkę.
Wczorajsze mycie szafek nie zostało zrealizowane. Mama stwierdziła, że woli spokojnie posiedzieć, bo się stęskniła i chciała porozmawiać przy herbacie. Przełożyłyśmy to na przyszły tydzień.
jej, jaka ja wczoraj byłam śpiąca. Już po 21-ej marzyłam tylko o tym by wskoczyć do łóżka. ostatecznie udało mi się to o 21.45 i obstawiam, że minute później już mocno spałam. Nawet nie pamiętam tego momentu jak się wtulałam tradycyjnie w kołdrę. Dziś natomiast czuję, że nie mam weny do pracy. Siedzę jakaś zgęziała i marzę o wyjściu z biura. Najchętniej bym się owinęła w koc, usiadła w fotelu z kubkiem gorącej herbaty z imbirem i obejrzała dobry film. A tu jeszcze tyle godzin...potem trzeba iść do szewca, potem zrobić małe zakupy.
Marudzę trochę, co? Zmykam.
Dobrego dnia
Czeeeeść
Wymondrzałam" się to mam za swoje - dzisiaj ja miałam wybudzanie, bo chyba zapomniałam o kolacji, obiadu solidnego też nie zjadłam - to może być przyczyną nocnych wybudzeń /brzuch woła: idź coś zjeść, w lodówce masz tyyyle pyszności/.
Nie, to nie było śmieszne, bo jestem trzepnięta i szans do odespania zaległości nie mam :((
Rano bieg do sklepiku po świeże bułcie i coś do nich, w trakcie ubawiłam klientów i sklepową bo karta długo nie chciała zapłacić, może znowu wypstrykana do oporu?? - poszło? zapytałam, bo teraz różnie bywa, karty szybko się kończą a sponsorów brak, wszyscy w śmiech, a ja mówiłam bardzo poważnie :(
Teraz ogarniam co muszę, kociarnia rozwala w piwnicy co tylko wyniucha /suszarka spadła, z nią patelnia i szklana rurka od winka - potrzaskana więc było co wymiatać/.
Albo masz spokój i porządek albo koty, ja wolę koty .
Wczoraj mięsiwa nakupowałam: 1sze by mieć na obiady, kolejne bo tak ładnie wyglądało. Muszę obmyślić jak to teraz zagospodarować.
Gołąbki /warto je zamrażać?/, mielone czy zwykłe bitki, gulasz?
Już nie przynudzam...
Czas na kuchnię, potem co się da i na co starczy sił /"pracę trzeba szanować jak Alman /.
Udanego, pracowitego dnia ;)
Gołąbki można zamrozić, jak najbardziej. Nic nie tracą na smaku,z tym, że sos sobie zrobisz później.
też mrożę gołąbki, ale z mojego doświadczenia lepiej zamrozić tylko zawinięte, a potem wyjmuję, lekko tylko rozmrażam by dały się ułożyć w naczyniu i zapiekam
Dobra myśl
Ciągle tylko mam wątpliwości czy można mrozić włoską kapustkę, ona jest bardzo delikatna.
Mrozicie na surowo czy już ugotowane gołąbki?
gołąbki mrożę tylko surowe, potem dopiero zapiekam... wolę zapiekane w piekarniku, a nie gotowane
Dziekuje Alman za szybka odpowiedz
Z włoskiej czy 'zwykłej kapusty?
Boję się, że włoska nie przetrwa mrożenia.
Sos to pikuś, no może 'Pan Pikuś i bez niego wielbię gołąbki wszelakie.
Smosiu, zazwyczaj zwykłej, kupuję kapustą specjalną na gołąbki, u nas jest w biedrze... jest płaska, liście ma stosunkowo cienkie i luźno ułożone.
Jakoś niezbyt mi smakują gołąbki z włoskiej, więc rzadko robię, choć planuję na Wigilię zrobić z włoskiej właśnie z kuskusem i pieczarkami. Moim zdaniem spokojnie można zamrozić też włoską.
Dzięki, to poszukam tej płaskiej luzaczki czyli rozluźnionej liściowo
Pomrożę kiedyś trochę zwykłej, trochę włoskiej.
Ja zawsze kupuję zapas mięsa- jak jest ładne, w dobrej cenie. Porcjuje i mrożę surowe, zazwyczaj w granicach pół kilograma mięsa, na jeden albo dwa obiady
Nie lubię rozmrazanego jedzenia gotowego, więc jak najrzadziej korzystam (co nie znaczy, że nigdy się nie zdarza).
Golabkow nie robię, mój mąż nie lubi, a po ostatniej przygodzie z kapustą, była tak zwarta, że z wielkiej głowy, wyszło mi 5 czy 6 golabkow, odechciało mi się.
Mrożę resztę farszu, bo i tak jest potem obrabiany jeszcze raz, wtedy mi nie przeszkadza.
Zupy, gulasze trzymam w słoikach w lodówce, zamknięte na gorąco.
Każdy słoik zagotowuje potem przed jedzeniem (a nie tylko podgrzewam), gdyby miało się zepsuć, będzie się mocno pienić.
Może i ja zamrożę część wieprzowiny, jak nie znajdę czasu na pracochłonne gołąbki czy mielone /strasznie ślamazarna jestem ostatnio/.
Poszła plotka po rodzinie, że będziemy mieć gości ze Stolicy ale jak to z plotkami bywa -1n gość, nie goście, przyjedzie i to nie wiadomo kiedy.
Gołąbki mogę więc odłożyć, bo miały być dla głodomorów co zwykle makarony lub kotlety wcinają /bratowa nie lubi rąk brudzić w kuchni a Brat chyba nie umie więc nie ma u nich takich pyszności/.
Zepsute dania w słoikach widać już po wieczkach - są wybrzuszone.
Jeśli stoją w chłodzie to nie psują się nawet gdy zakrętki puszczą', ale lepiej uważać.
Ciekawe czy mikrofale niszczą bakcyla jadu kiełbasianego czy innego?
Ja nie wierzę mikrofali.
Jeżeli podgrzewam, to tylko to co na świeżo, na drugi dzień i raczej dania stałe, gdy nie da się ich podgrzać inaczej, bo będą zbyt suche.
Reszta musi wrzeć przez chwilę (zupy, gulasze).
Cześć dziewczyny.
Ja to zawsze ostatnia się pojawiam, jak nikogo nie było przed, to aż dziwne. Ale to rzadkość.
Wolne do poniedziałku. Aż dziwne, że siedzimy w domu.
Wczoraj był dzień pracowy odbiegający od tego co było w planie.
Miała być sesja fotograficzna Małego i jego zabieg usuwania napletka (to standard w Stanach, ze względów higienicznych a nie religijnych). Ja miałam być z Małą.
Ale zdecydowali się zabrać E., żeby zrobić im wspólne zdjęcia, ja byłam do pilnowania jej, gdyby zaczęła potem rozrabiać (ale zachowywała się super).
Sesja się bardzo przeciągnęła.
Już wcześniej było wiadomo, że operacji nie będzie, bo G. jest za mały, musi mieć 3 miesiące, że tylko wizyta w gabinecie (tyle, że na takiej byli dzień wcześniej). To ją odwołała.
A ja zamiast być w pracy cały dzień, byłam tylko do 12. Dla mnie miło.
Córka ciągnie mnie dzisiaj do Raleigh, żeby połazić po sklepach (portfel jej potrzebny, hehehe, a dokładnie karta kredytowa)
Ale mam za dużo do zrobienia na jutrzejszy uroczysty obiad.
Niech jedzie sama, weźmie mój samochód, bo w jej coś tam szwankuje, a do mechanika pojedzie dopiero po sesji.
I trochę się boję złapać jakieś przeziębienie, w tym tłumie przed Thanksgiving i black friday, w poniedziałek idę do noworodka przecież.
oj, coś za mało cofnęłaś się w czytaniu postów... byłam już o 9-tej n/czasu jako pierwsza...
Alman to do mnie?
Ja nie widzę drzewa, tylko odpowiedzi jedna pod drugą i często dopasowuję do reszty, dziś mi nie pasuje do rządnej treści, więc próbuję zakładać, że to do mnie.
Ja nie pisałam, że dzisiaj pierwsza jestem.
Tylko, że ostatnia. A jak się zdarzają dni, że jestem pierwsza (to jest zazwyczaj po polskiej 11 najwcześniej), to wielkie zdziwienie.
Zakupy zrobione, jajka trochę "droższe" niż cena na półce, zawsze się coś znajdzie jeszcze do kupienia. A poszłam tylko po nie. Hehehe.
Zawsze się się śmieję, że strasznie droga ta śmietana, bo dahmy na to 50 dolarów kosztowała...
Biorę się za sernik. Nijak nie chce sam się zrobić.
...zabieg usuwania napletka (to standard w Stanach, ze względów higienicznych a nie religijnych).''
No to mnie bardzo zaskoczyłaś z tym zabiegiem, bo myslalam, ze to tylko kwestia religijna.
Ja też. Pierwszy raz widziałam w żydowskiej rodzinie, znaczy bezwyznaniowi ogólnie, ale ona z korzeniami.
Ale potem było u katolików, wtedy się zapytałam, że to przecież religijny zabieg.
Powiedzieli, że nie, że to higieniczny.
W sumie racja, mniej zakażeń wirusowych, mniej problemów ze stulejką. W niemowlęctwie to kilka minut, później cała operacja.
Witam czwartkowo
Dziś już nie jest tak zimno. Zupełnie inaczej szło się do pracy - przyjemniej. Będę się powtarzać ale nie lubię zimy i już!
Wczorajszy dzionek jakoś przeleciał - w trakcie odeszła niechęć do pracy, bo nie miałam czasu zastanawiać się nad tym W drodze do domu oddałam buty do zaprzyjaźnionego szewca. Potem małe zakupy. W Lidlu był majonez Pudliszki więc już kupiłam z myślą o świętach. Kielecki ostatnio ma tyle octu, że zdecydowałam się na ten właśnie. Raz go wypróbowaliśmy i naprawdę jest bardzo smaczny. Ktoś z Was też go kupuje? A wiecie, że święta za równy miesiąc?
Widzę, że muszę się bardziej zmobilizować i zrobić sobie jakiś konkretny plan np. zakupowy, bo co rusz wyskakują mi jakieś spotkania, które zabierają sporo dnia a czas ucieka. Nie lubię niczego robić na ostatnia chwilę. Jak nie mam planu, to zaczynam się stresować.
Wracam do swoich papierów na biurku - nie ma zmiłuj
Dobrego dnia
Kupiłam pudliszkowy majonez, dla fajnego słoika i cena też była dobra - smaczny, nie ustępuje winiar'skiemu.
Takiej zimy co wygląda jak najgorsza jesień to nikt nie lubi
Będzie pięknie, biało albo chociaż kolorowo gdy ozdobią domy i ulice przed Świętami
Foto: przedwiośnie 2021
Osobiście nie lubię majonezu kieleckiego, ani moja rodzina, no nie podchodzi mi ten smak :(
osobiście nie jadam majonezu, żadnego... czasem kupuję malutki słoiczek, gdy potrzebuję do dodania do czegoś np. kotlety schabowe w majonezie czy inne...
Ja majonez jadam tylko na zimno, nie lubię dodanego, żeby go rozgrzewać.
W Polsce najbardziej lubiłam pomorski.
Amerykańskie są mocno octowe,
z tych akceptowalnych używam Hellmanns.
Używam tylko do sałatek, choć tych majonezowych teraz mało w jadłospisie.
Rzadko udaje mi się zużyć w terminie słoik majonezu.
Próbowałam robić swój majonez, ale to zupełnie inny, nie taki smak. Zostaję przy kupnym, na moje potrzeby wystarczy.
Ja lubię, tylko na zimno.
H. to moje ulubione, u nas są 2a na topie.
Sama już dawno nie ukręciłam domowego bo nie schodzi a żal wyrzucać.
Witam serdecznie w czwartek
Pogoda jak na listopad wg mnie wspaniała. Troszkę mzy, ale to normalne.
Smosiu widziałam, że Megi65 Ci wytłumaczyła jak się mrozi gołąbki. Dzięki temu i ja się czegoś nauczyłam, bo ja akurat mroziłam już gotowe ale zawinięte w białą kapustę.
Pozdrawiam serdecznie, a do kawki czy herbatku ulubiona szarlotka Miluni (i moja też)
i o to chodzi, każde sprawdzone czyli potwierdzone doświadczeniem gotowanie pieczenie czy mrożenie jest dla mnie wzorem do naśladowania.
A taka szarlotka śni mi się po nocach, na przemian z guupotami trudnymi do opisania
Witam. Za miesiąc Wigilia, dacie wiarę?
Z tej okazji dziś rozpoczynam lepienie uszek. Przeczytałam w nocy /gdy nie mogłam spać/, że gotowane mogą czekać w krainie mrozu 1 m-c, zaś surowe 3 m-ce. Ja zamrażam ostatnio surowe. Będą z grzybami z dodatkiem pieczarek, wg przepisu Mamy Różyczki. Farsz jest wyśmienity i nie jest suchy jak w przypadku samych tylko grzybów, no i bardziej ekonomiczny, co też nie jest bez znaczenia.
Lepienie muszę rozłożyć na kilka dni ze względu na dużą ilość, jaką mam zrobić, możliwości zdrowotne i możliwości zamrażania pierw na tacach.
Ja, podobnie jak Smakosia, muszę mieć plan działania, rozpisany dokładnie i wtedy "jadę", inaczej stres mnie gubi. Smakosiu, czy aby też jesteś spod znaku Panny?
Gdzie można poznać sposób zamrażania gołąbków, o których wspomina Goplana, a podawany przez Megi65? mam wprawdzie swój sposób, ale ten jeszcze lepszy byłby.
U mnie wieczorem padał śnieg, było fajnie biało, ale teraz został już tylko na dachach.
Przydałby się śnieg na święta.
Trzymajcie się zdrowo, ja udaję się do kuchni lepić uszka.
Blisko Panny Ja jestem spod znaku Lwa - klasyczny organizator
Ja też muszę mieć plan.
Do wszystkiego co robię w życiu.
Plan na wyjazdy, plan na zakupy, plan na wędzenie, plan na gotowanie.
Wszystko rozpisuję na kartce, potem odhaczam jak zrobione.
Lista zakupów jest do konkretnego sklepu, rozpisana regałami, jakie pamiętam z układu sklepu, żeby nie chodzić zbędnie.
Lista na sprawy do załatwienia jest rozpisana optymalnym zużyciem paliwa, żeby nie marnować na zbędne kilometry.
Listy na gotowanie świąteczne i wędzenie są rozpisane kolejnością czynności i kiedy je wykonać.
Bez list pętam się bezsensownie, czuję się zestresowana, wiedza na papierze zapewnia mi spokój.
Jestem byk.
Wygląda bardzo apetycznie
Witajcie czwartkowo :)
U nas jesiennie i truskawki nadal kwitna, wiec nic sie nie zmienilo w tej kwestii ;)
Jedyne co sie zmienilo, ze po zrobionej kuchni i łazience, przyszedł elektryk, żeby wszystko posprawdzać, pozakladac co trzeba i trwało to kilka godzin.
Zdążył zjeść u nas zupę z dyni i z ziemniakami, oraz troche zapiekanki dyniowej z ryżem, bardzo zachwalal, a ze byl rodem z Jamajki to spytałam mu się o tradycyjne rodzinne ich ulubione danie i wiecie co to jest?
Gotowane ogony byka
Podobno bardzo dobre, córka potwierdziła, ze sa bardzo delikatne i dobrze zrobione, bo kiedyś na ceremonii ślubnej to podali i musiała skosztować, czego nie żałowała :)
Tacy byliśmy z mężem szczęśliwi, ze w koncu mamy wyremontowane to co trzeba, ze poszlismy do kawiarenki uczcic to kawa i ciachem
Niestety wieczorem dostajemy maila, ze od stycznia landlord podwyższa czynsz miesięczny o 150 funtów! No i teraz wiadomo dlaczego w koncu byl ten niezbędny remont i dlaczego elektryk tak solidnie wszystko posprawdzał :(
Ech życie....
Jedyna pozytywna rzecz to to, ze wczoraj w koncu zrobilam z podwojnej porcji ciasto na Piernik Staropolski - polowa na piernik a połowa na pierniczki
Cieszmy się z malutkich rzeczy, dopoki mozna, bo tuż za rogiem nie musi czaić się tylko żubr
Milego dzionka
Latynosi jedzą ogony byka bardzo chętnie. Są liczną populacją.
Ogony są w prawie każdym spożywczym. Boczku świeżego i szynki nie uświadczysz, ale ogony są.
Mojej córce czynsz podnieśli od września chyba. Bez sprawdzania i remontów. O 100 dolarów- a i tak mówi, że to najtaniej w mieście, gdyby się chciała wyprowadzić taniej nie znajdzie. A ma w dobrym położeniu, blisko uczelni.
My mamy zafiksowane raty kredytu, więc rośnie niewiele. To co wzrasta to podatek katastralny (bo wartość domu rośnie i to znacznie) oraz stawka ubezpieczenia. Ale i tak za większy metraż i ogród do tego dalej płacimy podobnie jak za wynajem mieszkania.
Podobnie jak u mnie
Happy Thanksgiving.
Największe amerykańskie święto rodzinne, przerastające rangą Boże Narodzenie.
Ludzie wsiadają w samochody, samoloty i przemierzają kraj, aby spotkać się z rodziną.
Boże Narodzenie jest świętem domowym, przy choince, w piżamie.
Największym świętem narodowym jest dzień niepodległości, 4 lipca. On jest jednym wielkim piknikiem z bbq, na skalę własnego ogrodu albo jako imprezy masowe, zakończonym wieczornym pokazem sztucznych ogni.
No to pierwsza partia uszek zrobiona i się mrozi na tacach. Jutro przełożę do woreczków strunowych, a na tace pójdzie następna partia. Dziś wyszło mi 140 szt. ale robię dość małe i ciasto bardzo cienkie. Nie znoszę grubej warstwy ciasta ani w uszkach, ani w pierogach.
Ja też dziś dostałam nowy czynsz, ok. 150 zł w górę. Dodatkowo będzie jeszcze prąd, no i gaz, ale tego mam niewiele, bo tylko palniki w kuchence, piekarnik już na prąd.
I mam już ślinotok, zaraz barszczyk zamieszam bo mi jęzor ucieknie.
A przepis MR jest super.
Gazu nie mam, czynszu nie płacę, kredytów już od paru lat unikam, czasami raty.
O prądzie nie piszę, bo wiadomo jak jest - jak mamy ogrzewanie na prąd to akurat ceny poszybowały, trudno trzeba z tym żyć.
Opał też drogi, nawet z dopłatami - więc ciut nadpłacimy, ale przynajmniej jest wygoda.
Gratuluję, idealne uszka ulepiłaś, moje to raczej mini-pierożki.
O matulu! Dla mnie to mistrzostwo świata! Wyglądają identycznie Ale z Ciebie zdolniacha! Brawo
O jakie piękne apetyczne zdjęcia. Od razu przywodzą na myśl stół wigilijny
Ja jeszcze nie myślałam o lepieniu. Zwykle uszka produkuję w okolicach 10 grudnia. I także korzystam z farszu z tego damego przepisu. Faktycznie jest bardzo dobry.
Tylko ja zalewam zupą grzybową. Barszczu u nas nigdy nie było na wieczerzę,ale w ciagu roku nie piwiem czasem robię, ot np na Sylwestra.
Dziewczyny, dziękuję za uznanie. Kiedy będziecie mieć taki staż życia jak ja, też Wam będą wychodzić równiutkie.
Nic z tego, gdy talentu brak to i 120 lat stażu nie starczy ...
Mam lewe łapki do takich cudeniek /za długo, za mały kwadracik ciasta i malutko nadzienia/.
Piękne uszka, podziwiam.
Happy, nawet very happy
Poświętuję dzisiaj i ja - indyka zjem /nie całego/ z frytkami, po amerykańsku będzie?? czy lepiej bez, tylko sos żurawinowy dodać /wiem to z 'Przyjaciół/.
Udanej zabawy
Indyk powinien być pieczony w całości. Faszerowany w przeszłości nadzieniem chlebowym, teraz się to robi osobno, w postaci zapiekanki chlebowej lub chlebowo mięsnej, jakby ktoś był zainteresowany, do poczytania w moich przepisach (a może i do wykonania), naprawdę dobre.
Do tego zapiekanka z zielonej fasolki szparagowej, zapiekanka kukurydziana, puree z ziemniaków, puree z batatow, zapieczone z marshmallows, żurawina, sałatka owocowa z marshmallows, ciasto dyniowe.
Niby wszystkiego było mało, po trochę, ale i tak za dużo.
Zapiekanki uwielbiam, kiedyś chlebową wypróbuję /jak dam radę i znajdę składniki/.
Sałatka owocowa czy puree batatowe z piankami marshmallo'wymi trudne jest do wykonania?
bo składniki raczej bez problemu znajdę, może z nielicznymi wyjątkami.
Zapiekane bataty to danie obiadowe, ha zjadłam jako deser, bo to strasznie słodkie.
Ugotować bataty, rozgnieść na puree - dodać masło, trochę soku pomaranczowego, cukier (jego jest sporo, więc trzeba dopasować pod siebie), tak aby nie było za luźne. Posypać piankami, zapiec aż się pianki stopią i zrumienią.
Sama raczej nie będę robić, ale gdybym miała to z mnóstwem soku z cytryny, bez dodatku cukru już.
A sałatka to ananas, brzoskwinie, czereśni, kokos. Wymieszane, równie słodkie.
Dzięki, sałatkę podobną już mieszałam, bez czereśni a szkoda /zwykle są dostępne w syropie lub kompocie/.
Muszę spróbować
Nie wyobrażam sobie swiat w piżamie
Witam piatkowo i zimowo
Choć ta zima długo nie potrwa, bo już jest odwilż. Dziś mija 8 lat od kiedy jestem z Wami kiedy to zleciało? Sama nie wiem, w kazdym bądź razie zadomowiłam się tu na dobre. Dziękuję, że mogę tu z Wami być, kawę w kawiarence pić i zjeść kawał dobrego ciasta czy specjałów Ekkore. A swoją drogą najlepszego Pewnie jest za co dziękować oprócz inflacji
Tymczasem
Eeee, to skoro stuknęła Ci ósemka, to trzeba to zaakcentować
Dobrze, że jesteś!
Dopisano 2022-11-25 7:17:10:
Eeee, to skoro stuknęła Ci ósemka, to trzeba to zaakcentowaćDobrze, że jesteś!
Gratuluję wytrwałości i osiągnięć - te obiadki i desery, mniamm
Foto: bukiecik fiołków samosiejków'
Dziękuję dziewczynki bardzo bardzo
8 lat, to już jest wiek ;)
Wszystkiego WZ -towego
Gratulacje z powodu ósemki, trochę czasu zleciało. I żeby były następne rocznice, tego życzę.
Mi w marcu stuknie 19 lat. Aż poszłam sprawdzić.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Ech jak dobrze! Jutro nie trzeba będzie się zrywać do pracy - jupi!
Plany "robocze" po domowemu już są. Zostały mi do wymiany firanki w kuchni i w pokoju. Chcę tez gruntownie wymyć kafelki w łazience i toalecie i wszystkie lampy. Jak to zrobię, to już potem zostaną mi tylko zakupy. A bliżej świąt... wiadomo reszta przygotowań
Dziś mam po pracy spotkanie w kawiarni z dawno niewidzianą koleżanką. Tak więc dzionek szybko zleci. Na szczęście zakupy zrobiłam sobie wczoraj.
U nas dziś duża mgła. Zdaje się, że tak jest w wielu miejscach w kraju.
Dobrego dzionka
Witam wszystkich, a przede wszystkim naszą Jubilatkę Goplanę. 8 lat ta kawał czasu. Gratulacje i dalszych aktywnych lat z nami.
U mnie coś pada, słychać, choć nie widać, raczej to śnieg z deszczem, ale troszkę bieli na świerkach obok jest.
Dzisiaj ciąg dalszy lepienia uszek, chciałabym zrobić więcej niż wczoraj, bo farsz już mam gotowy. Maszeruję więc do kuchni, a Wam życzę miłego dzionka.
Dziś imieniny Katarzyny, zatem wszystkim Kasiom 100 lat i samych dobroci.
Dolaczam sie do życzeń imieninowych dla Katarzyny, Kasi, Kaski, Kasienki
Witam :)
już od rana zamieszanie i obrady rodzinne - wiadomo jak to pod koniec roku, sporo spraw do obgadania i załatwienia.
Wczoraj odwaliłam spore zakupy promocyjne /gnałam po mineralkę w aldiku/, karmy dla zwierzaków dochodzących /nie stać mnie na te topowe zoo+ dla wszystkich/, by mieszać je z moimi.
Jajca też załatwione, uff.
Nawet zdążyłam liście zebrać z trawy i podsypać nimi róże.
Mięsko wczoraj fajnie wyszło, zostało na dziś dla eMa, ja odpuszczę sobie bo chyba za dużo mięsiwa pożeram, może sadzone jajca tylko zjem?
I znowu kurier, żwirek ulubiony ostatnio, wreszcie dowieźli więc zamówiłam, do tego drobne dodatki by i koty poczuły klimat mikołajowy
Teraz szybko ogarnę pilne porządki i zajmę się znowu kuchnią :( wołowinę muszę zamarynować a kulkę szynkową chyba zamrożę i po kłopocie
Udanego piąteczku
Dzis imieniny Katarzyny. Ekkore wszystkiego co najlepsze
A Katarzyny czasami nie świętują wiosną??
Wszystkiego najlepszego, powtórnie czy nie, byle szczerze i radośnie
Moje imieniny dzisiaj.
Dziękuję za życzenia.
Teoretycznie powinny być w kwietniu, dwa dni po urodzinach. Dlatego jestem Katarzyna, bo 30 kwietnia było Katarzyny i Mariana, imieniny taty.
Ale bardziej popularne są listopadowe Katarzyny, na studiach znudziło mi się tłumaczyć, że to nie moje i przeniosłam. I tak zostało.
Kasiu, to jeszcze ja! Uf, zdążyłam
Wszystkiego, co tylko Ci się marzy!
Ja tak oddałam 1go X, Danusi by w rodzinie były 2ie imprezy imieninowe
Kiedyś to balowaliśmy, teraz: nie te lata, nie ten 'wzrok ;(
Krótkie wizyty, telefon lub laurka sms'owa albo nic :(
Dzisiaj Black Friday, dzień wydawania kasy.
Generalnie średnio korzystam, po sklepach nie chodzę, najwyżej internetowo.
Ale nic z mojej listy zachowanej na potem (mam gdzieś 100 pozycji, nie znaczy, że chcę kupić, tylko łatwiej znaleźć wśród stu niż na całym amazonie, czasami trafi się super promocja, więc tak sobie siedzą) wczoraj nie zmieniło ceny na minus.
Zmywarka do naczyń, takie mini coś dla córki z bonusu 110 dolarów zrobiło 60. Trochę obniżyło cenę ogólną, ale i tak jest więcej do zapłacenia niż przed wielką wyprzedażą. Mam jednak wrażenie, że córka dojrzewa do decyzji, że to wyrzucone pieniądze w błoto. Ale to jej wybór, ona będzie płacić (znaczy my jej kupimy, a potem będę miesięcznie odejmowac jej z pieniędzy, które od nas dostaje).
Zaraz śniadanie, będę miała sernik gotowany z żurawinową galaretką, nie zachwycił gospodarzy, bo za kwaśna.
A potem do mechanika na przegląd mojego jeepa, wymiana oleju mu potrzebna, przyszedł czas.
I pojedziemy na zakupy blackfridayowe (jednak) - bo mają żwirek w super cenie. Kupiliśmy wcześniej dwa, ale taka cena pewnie nie prędko się trafi, to uzupełnimy zapas, niech stoi.
Witam i o zdrowie pytam. Widzę, że dobrze, skoro sen Wam towarzyszy.
Ja dziś miałam znowu noc czuwania, a już myślałam, że meliski pomagają, bo poprzednią spałam prawie dobrze.
Ale nic to, dziś nowy dzień i nowe zadania.
Wczoraj lepienie uszek zakończone, wyszło mi w sumie 405 szt i mam na razie dość lepienia.
Dziś mam upiec skubańca na specjalną prośbę córki, może jeszcze chleb machnę. Muszę też wieczorem zamarynować w coli schab na kotlety na jutro, bo jutro są planowane właśnie takie kotlety w coli i chipsach paprykowych, do tego ziemniaki i surówka z marchewki lub kiszonej kapusty, a także rosół z makaronem.
A co Wy dobrego gotujecie i pieczecie?
Pogoda u mnie byle jaka, wprawdzie nie pada, ale tak jakoś szaro, buro i ponuro.
No to trzymajcie się zdrowo.
Ja od raniuśka na nogach, cichutko by nikogo nie budzić.
Wiadomo - koty działają nadal na czas letni i głodne są, jak w lecie, przed siódmą czyli przed obecną 6tą ;((
Trudno, miłość do sierściuchów łatwa nie jest
Gratuluję, to jest wyczyn /zgłoś to do żarłokowej Księgi Rekordów , będziesz wzorem na dłuuugie lata, chyba że Goplana złapie za wałek /.
Schab w coli?? nie znam a chętnie zjadłabym, jak eM pozwoli mi kupić ulubiony 'odkamieniacz /czarna, max/.
U nas pada, z przerwami więc ze spacerków nici. Może podjedziemy na chwilkę do rodzinki, ale to nic pewnego.
Pozdrawiam
Takiego rekordu na pewno nie pobiję Będzie co najwyżej 100 uszek. Lepiłam także pierogi, ale w zeszłym roku kupiłam od pdwnej pani ktora lepiła na zarobek. Ciekawe czy w tym roku też będzie? Póki co nic jeszcze nie wiem.
Cena karpia mnie przeraża, a nie wyobrażam sobie wieczerzy bez tej ryby. Popytam u nas na stawach, może nie mają takich drastycznych cen.
A ja dzisiaj pospałam, do 6 rano. Teoretycznie powinnam wstać wcześniej, ale nie wyszło, wędzenie ciut poczeka.
Odkąd zamknęli nasze kino we wrześniu, nie byliśmy jeszcze. I wcale mi nie brakuje. Mąż ciągnie mnie teraz, ale mi się nie chce.
Wczoraj nie pojechaliśmy, plan przeniesiony na dzisiaj, może dziś, może jutro.
Choinka ubrana. Jeszcze tylko zewnętrze do ustrojenia.
Ta sama choinka, te same dekoracje, w innej konfiguracji. Kilka nowych się pojawiło.
Moje postanowienie, że nie kupujemy ornamentów z miejsc zaczyna się rozmywać.
Okres Bożego Narodzenia rozpoczęty. Jeden z niewielu razy, gdy jesteśmy w domu i wszystko amerykańskim zwyczajem.
Jeszcze radio muszę przestawić na kanał piosenek świątecznych.
Za tydzień wyjazd.
Przepiękna choinka, ale czy troche nie za wczesnie?
Jak wyjdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one.
W Stanach choinkę ubiera się w Thanksgiving wieczorem, do końca weekendu świątecznego.
Zważywszy, że rozbiera się wszystko zaraz po nowym roku, trzymając się polskiej tradycji, dekoracje byłyby bardzo krótko.
Amerykanie świętują oczekiwanie na narodziny, a nie sam fakt narodzin. Jak pomyślałam, z narodzinami dzieci jest podobnie.
Witam wieczorkiem :)
Jest sobota a wlasciwie juz zmierzch soboty i nawet dobrze, bo od rana męczyła mnie migrena. Wszystko robilam, zeby tylko o tym nie myśleć, prania, sprzątanie, zmywanie i moje ostatnio ulubione szycie, niestety nie nie pomoglo. Trzeba bylo wziac tabletke i sie polozyc na pol godziny, a potem wszystko rozeszło się po przysłowiowych kościach
Uszyłam dzisiaj poszewkę na poduszkę :)
To kolejny krok w kursie szycia na maszynie.
Poduszka niewymiarowa, dużo kombinowania, bledow, ale udalo sie i w koncu moj maz ma jedna jedyna poszewkę, która pasuje do jego poduszki.
Miałam jeszcze dla siebie uszyć, ale tyle bledow zrobilam, ze starczyło tylko na ta jedna. No i moj maz ma podszewkę w maki
Poszewkę szyłam jeszcze w bólach migrenowych, więc może to jest przyczyna moich błędów, a moze i nie? Sama nie wiem
Pozdrawiam wieczorowo i zycze milej nocki :)
Podziwiam, że z migrena siadłas do maszyny. Ja nie dałabym rady nic zrobić, poza rzeczami które po prostu muszę. Niesamowite, a poduszka w maki przecież fajna Masz talentów, podziwiam
Dziekuje za mile slowa Goplano
Migrena jak zwykle siadła mi na prawe oko i okolice, włącznie z 1/4 głowy.
Sama jestem zdziwiona.
Nadiu, oklaski dla Ciebie. Szczerze podziwiam, że masz już efekty. Wysiłek nie poszedł na marne. Gratuluję
Dziekuje Smakosiu, staram sie jak moge
Poszewki, pościel jest trudna do obszycia - sama próbowałam, ale poddałam się /krawcowa zarobiła, synowa znajomej co pilnie potrzebowała kasy/.
Jesteś zdolna niesłychanie i skromna, aż za skromna.
Migreny wynoszę z domu na spacer, chyba że jest noc albo strasznie leje.
Mi spacery migrenowe nic nie pomagają a nawet wręcz odwrotnie, moze sie pogorszyc.
Dziękuję Smosiu, az sie zarumienilam, co nie zdarza mi się często
Witam niedzielnie
Poranek z kawą, magazynem Wysokie Obcasy i cicho sączącą się muzyczką jazzową. Idealnie
Wczoraj od samego rana zabrałam się za przedświąteczne porządki czyli wymyłam dokładnie od góry do dołu wszystkie kafelki w łazience i toalecie, potem lampy, dwa okna i wypalam firanki. Zleciało mi z tym do późnego popołudnia. Na koniec obejrzałam w nagrodę film świąteczny na Netflixie. Jak ja je lubię! Oczywiście nie wszystkie ale bywają naprawdę fajne. Skusiłam się na "Dziennik Noel".
Mimo tej całej gonitwy przedświątecznej, zamieszania i sporego wysiłku by wszystko samemu ogarnąć cieszę się na myśl o choince i widoku pokoju w blasku światełek. Wtedy jest taki magiczny nastrój. Aaaa jeszcze kawa z domowym piernikiem
Robicie w tym roku jakieś inne dania czy raczej tradycyjnie? U mnie stały zestaw. Nie wiem tylko co będzie z tym karpiem, bo cena zwala z nóg. Zwykłe przegięcie.
Black Friday mnie nie rusza. Pewnie dlatego, że nic konkretnego nie potrzebuję. Umówiłam się z koleżanką w piątek i miałam chwilę w zapasie więc weszłam do centrum handlowego. Ależ tam było ludzi. Zaglądnęłam do Home &You z myślą o świecach. Jak zaczęłam wąchać to mnie zemdlilo i nic nie wybrałam Ot, takie to moje zakupy.
Dziś dzionek spokojniejszy ale za to nadchodzący tydzień aż do piątku poumawiany - spotkanie za spotkaniem i jeszcze zaległe sprzątanie szafek kuchennych u rodziców
Pogoda lipna i nie chce się wychodzić.
Czas na gorącą, aromatyczną herbatę.
Dobrego dnia
Zazdroszczę tej samodyscypliny zakupowej i domowej.
Ja znowu dokupiłam prezent - taaak przecenili młynek do kawy przesypowy, że musiałam kupić /nasz ma ponad 30lat - przywieziony z nrd'ówka, słabo był wykorzystywany więc stan dobry, może oddam znajomym kawoszom/.
Udanej niedzieli
Taki stary młynek może się przydać do robienia mieszanek przypraw albo np. do mielenia siemienia lnianego. Pewnie jeszcze Ci posłuży
Ten tylko do kawy albo pieprzu, on też przesypowy i siemię lub orzechy go zapchają /próbowałam kiedyś z laskowymi /.
Zostanie jako awaryjny, gdyby nowy zawiódł :(
Smosiu nie oddawaj tak starych i dobrych rzeczy, bo wtedy jeszcze, robiło się to na wiele lat, zeby sluzylo, teraz kupisz cos, masz gwarancje na 2 lata, to dokładnie po tym okresie zaczyna Ci sie psuc.
Ja mam stara wage plastikowa jeszcze kupiona w latach 90-tych rodem niemiecka i naprawde jest niezastapiona, bo wagi obecne na baterie, albo nie dobrze waza, albo bateria siada i tak w kolko. Tesknie do tych wag bezbateryjnych a nawet za tymi sklepowymi z ciezarkami, mlynki reczne sa niezastapione do mielenia siemienia lnianego, poniewaz elektryczne niszcza jakies tam zdrowotne zwiazki, nie wspomne juz o zegarkach, ktore sie nakrecalo i chodzily dalej, bez baterii.
No coz, inne czasy, inne urządzenia, jednak na Twoim miejscu zostawiłabym sobie ten młynek, nawet dla potomnych, bo tego juz nigdzie nie kupisz a z oddawaniem to jest roznie, nie każdy potrafi docenić to co dostał, znam to z autopsji - Pozdrawiam serdecznie :)
A gdzie te 'graty mam trzymać?
To młynek elektryczny, nie jest ładny a zajmuje cenną przestrzeń na półce.
Nie oddamy go chyba, bo eM też nie ufa nowemu agd - dlatego 2gą pralkę podłączył, mimo ciasnoty w piwnicy i sporo innych gratów zalega wszędzie ;(
Mam już dość tych 'przydasiów.
O nowy młynek jestem spokojna - mam od nich sprzęt, działa dobrze a nawet lepiej niż spodziewałam się przed zakupem.
A może magazynek wynająć? jak skrytki w banku, tyle że nie na kosztowności a na szpargały
Dziękuję
Mnie też black friday nie rusza. Na zakupach byłam raz, do Walmarta weszliśmy i wyszliśmy. Nie cierpię tłumów.
Mam listę rzeczy, którą ewentualnie mogę kupić, jeżeli potrzeba zakupu jest w okolicach wyprzedaży to czekam. Tyle, że zazwyczaj nic nie jest w dobrej cenie.
W tym roku było drożej niż przed black friday.
W tym roku kupiliśmy zapas żwirku, byliśmy z samego rana (bo samochód na przegląd miałam na ósmą rano). Oraz ja kupiłam sobie podgrzewany koc, trochę ze złości na męża, bo nie pamiętał o prezencie, bo przecież sama sobie wybieram. Ok sama sobie wybieram, ale on się nie zainteresował czy na pewno mam prezent.
A ja też nie pomyślałam wcześniej, bo nic mi na myśl nie przychodziło. To będę miała koc.
Smakosiu no to Ty tez sie narobilas i naszorowałas
Dlatego ja żeby mieć mniej roboty/ planuje sobie porządki na cały październik do połowy listopada i potem mam z glowy. Praktycznie zostaje sprzątanie na bieżąco i pichcenie :)
Obejrzałam ten film na Netflixie Dziennik Noel.
Myslalam ze bedzie inne zakończenie, no ale ja, to zawsze mam wyobrażenie nie wiadomo jakie
Smakosiu jesli jeszcze masz cos do polecenia ze swiatecznych filmow, to ja jestem zainteresowana, bo rodzinka tez chce wejsc te klimaty
Pozdrawiam :)
Zacznę od chwalenia siebie.
Cały dzień pracy wczoraj, nachodziłam się, że hoho.
Ale udało się. Moje wędzenie. Na zdjęciach to zaraz po uwedzeniu, w tej chwili już prawie wszystko sparzone, do pastrami i karkówki zostało pół godziny.
Mój regał przyszedł, ten drugi, również z perturbancjami, dzień po.
Mąż zmontował, Trixi odebrała technicznie.
Nadia podziwiam, że z migreną dałaś radę robić. Mój mąż nie jest w stanie robić nic, dopóki silne leki nie zadziałają.
Witam niedzielnie. Trochę się dziś zabałaganiłam z rana, potem wpadła córka i tak zeszło. Myślę jednak, że do popołudniowej kawusi też się coś przyda, więc zostawiam pleśniaczka.
Pogoda u mnie byle jaka, nie zachęca do wyjścia z domu, szaro, wilgotno.
Do tego jakoś mi zimno, siedzę okręcona kocem, dziwne, bo M w krótkim rękawie chodzi.
Mnie też czeka ciężki tydzień, już mam "lekkiego stresa", ale pozytywne w tym wszystkim jest to, że listopad się kończy i coraz bliżej do wiosny.
Jeśli chodzi o menu świąteczne to Wigilia ma być u syna, ja mam przygotować barszcz i uszka, reszta to będzie niespodzianka... dla mnie.
Co do pozostałych dni świątecznych to na razie się zastanawiam co przygotować... lubię zawsze mieć coś nowego między tradycyjnymi potrawami, ale pomysłu jeszcze nie mam.
Może tu padną jakieś podpowiedzi???
Miłego popołudnia życzę.
Ja tylko pleśniaka porywam, podpowiadać nie mam odwagi
Do Świąt tyyyle czasu.
Ocet malinowy mam do barszczu, na grzyby leśne mrożone muszę dopiero zapolować.
Ciasta ostatnio nie schodzą, poza sernikiem, więc on będzie i może ciastka.
Może by tak zapiekankę chlebową z fajnym mięskiem??
Nowa, smaczna i do wielokrotnego podgrzewania
Słonka na niebie brak, ale jest ciepło, nie pada więc krótki spacer zaliczony i jeszcze krótsze zakupy przy okazji /póki taniej na półkach/.
Miłego odpoczynku w ciepełku
Pleśniak to to samo co kruszon?
Bo ja zawsze robiłam z ciasta jasnego i ciemnego, do tego wiśnie z kompotu i białka.
A Ty Alman jak robilas?
Nadia, u mnie pleśniak inaczej to skubaniec, podejrzewam, że może i Twój kruszon to to samo. Ten to ciasto kruche, 2 części jasne, jedna ciemne i piana z białek. Jedna warstwa to powidło śliwkowe z dodatkiem róży ucieranej oraz posypana posiekanymi orzechami włoskimi i żurawiną. To wg mnie najlepsza, choć najstarsza wersja skubańca, później poznałam nazwę pleśniak.
Czyli podobnie się robi, tylko nadzienie inne
wędzonki piękne, dostałam ślinotoku...
Wyglądają ekstra, smakują pewnie też rewelacyjnie, gratulacje
Ekkore ale apetytu narobiłaś, prosze mi to natychmiast wysłać w paczce
Podziwiam Twój talent
Jeśli chodzi o migrenę, to była miejscowa, na prawe oko i okolice, chociaz pozniej to narastało i musialam wziac tabletke, czy mi się to podobalo czy nie...
Do wędzenia nie potrzeba talentu, tylko znajomości zasad. I cierpliwości.
Reszta to zwykłe gotowanie.
Pracochłonne, bo wszystko trzeba przygotować przed i po.
No i jakiejś motywacji, żeby zacząć.
U mnie to słodkawe amerykańskie wędliny. Dałam radę dwa lata, gdy w pomiędzy czasie i tak piekłam i robiłam z szynkowara.
Nigdy nie robię mało, bo to za jedynym wędzeniem, szkoda, żeby szło na pusto.
Trochę rozdam, resztę męczymy aż się nie skończy. Im więcej rozdam, tym prędzej zrobię świeże, inne.
Już wiem co dam koleżankom jako prezent.
W każdym razie dzięki wszystkim za uznanie.
Chwalę się Wam nie dla pochwał, a z radości, że wyszło jak miało wyjść. Taka dziecięca radość.
Nie, nie...Ekkore, trzeba mieć jeszcze smykałkę, by to zrobić, same chęci nie wystarczą. Szkoda, że nie mieszkam bliżej, może też by mi coś skapnęło.
Jedyna smykałka to potrzeba gotowania.
I pomoc ludzi bardziej doświadczonych - uczyłam się na grupach wędzarniczych.
I zrozumienie dlaczego nie jest takie jak powinno (w przypadku wędzenia to każda kropla wilgoci, sama teoria nie musi się sprawdzać, dopóki to się nie poukłada w głowie). Mi zajęło rok.
I chęć nauki, doskonalenia.
Potem to już tylko praca.
Plus miejsce do wędzenia. Na balkonie w bloku raczej się nie da - sąsiedzi i dym kopcący sufit. Niektórzy jednak dają radę.
Cały proces wędzenia to:
Zapeklowac mięso- na czas potrzebny do każdego wyrobu, trzymać w lodówce, obracać kilka razy (można i codziennie).
Jeżeli robimy kiełbasę, to po zapeklowaniu zmielić mięso, jak potrzeba do danej kiełbasy, receptury mówią co i jak.
Napakować w osłonki.
Osadzić.
Wieczorem przed wędzeniem osuszyć mięso- czyli wyjąć z lodówki, powiesić (lepiej) lub na kratkach.
Następnego dnia rano wygrzać wędzarnie, żeby pozbyć się wilgoci.
Następnie wygrzać mięso w wędzarni- musi być letnie i kleiste. Coś godzina.
Potem puścić dym, wędzić do koloru.
Jeżeli mięso jest dobrze osuszone, wilgoc nie skondensowala się z powodu braku przewiewu, zawsze musi być kolor czerwonawy (mniej lub bardziej, zależy od gatunku drewna), błyszczący.
Jeżeli wychodzi brązowy i matowy, na którymś etapie była wilgoc, jeżeli wędliny pokryją się czarnym nalotem - znaczy, że drewno było wilgotne plus wilgoc w procesie. Nie są takie wedlinyza zdrowe.
Po wędzeniu trzeba wszystko sparzyc (preferuję) lub podpiec.
Nie ma miejsca na inwencje, trzeba realizować punkt po punkcie. I tyle.
To dla mnie najtrudniejsze, zwykle kombinuję i często niestety psuję /np. wczorajsze mięsko/ zamiast podrasować ;(
Jak są chętni do zjadania, mięska wychodzą smaczne a produktów nie brak, to tylko wędzić /jak za dawnych, smaczniejszych czasów/.
Podziwiam i zazdroszczę wszystkim obdarowanym - taki prezent to każdy z radością i smakiem zje.
Znam ta radosc
Witajcie w mokra niedziele :)
U nas deszczowo, ale cieplo +14 stopni. Pogoda raczej październikowa niż listopadowa ;)
Dzisiaj od rana jestem na tabletce migrenowej, bo też już zaczęła nachodzić ta jędza ;) Jutro juz nie biore, jak będzie, to trudno cierp ciało jakżeś chciało - przecież nie mogę żyć tylko na tabletach...
Ale ma to też swoje plusy, bo uszyłam z resztek wczorajszych, poszewkę na poduchę :)
Kochani jak macie jakies fajne filmy przedświąteczne stare lub nowe do zaproponowania to czekam z niecierpliwością, trzeba klimat powoli tworzyć
Pozdrawiam wieczorkowo :)
P.S.Moje wczorajsze wypociny maszynowe :)
Wlasnie obejrzalam film pt.''Święta na Alasce''
https://www.youtube.com/watch?v=gSoYoGnPgfI&ab_channel=El%C5%BCbietazejma
Tam na pewno mają białe święta, chyba że i u nich śniegi stopniały
Witam poniedziałkowo
Czas zaczyna przyspieszać. W pracy terminy gonią a w domu zawsze jest coś do zrobienia. Planowanie w tym okresie to już konieczność żeby potem się tak bardzo nie stresować.
Ten tydzień to popołudniowe spotkania aż do czwartku włącznie. Na szczęście deszczu raczej nie będzie więc powinno być OK.
Czas startować z "robotą"
Dobrego dnia
Dzień dobry. Przeczytałam wczoraj, że nie powinno się pisać w przesyłanej wiadomości "witam", bo oznacza wyraz dominacji na tym, do kogo piszemy. Zatem już nie będę tak pisać.
Napisano, że "witam" to tylko w stosunkach służbowych przełożony-pracownik oraz gospodarz domu przyjmujący gościa /tu nie rozumiem, bo co? nad gościem dominacja jest ok?/. Mniejsza o to, różnie głupstwa można znaleźć w necie, ale na wszelki wypadek nie będę tak pisać.
Pogoda taka sobie, ale nie pada.
Dziś nawet pospałam, pierw do 5-tej, a potem jeszcze usnęłam i matulu, obudziłam się przed 9-tą. A jakie intensywne sny miałam, aż się nie chce wierzyć, ile znajomych się w nim przewinęło, w większości już nie żyjących.
Wierzycie w sny? ja tak, uważam, że coś czasem sugerują.
M-c listopad, mój "ulubiony", dobiega końca, zatem kto przejmuje kawiarenkę?
Pozdrawiam i życzę zdrówka wszystkim.
Alman, pewnie tak jest, jak przeczytałaś dlatego też z góry chciałam uprzedzić, że pisząc taki zwrot absolutnie nie czuję wyższości i proszę żeby inni tego w ten sposób nie odbierali. Zwrot "witam" wydaje mi się taki trochę "na luzie" dlatego zazwyczaj w ten sposób zaczynam wpis.
Jeśli nie będzie Wam przeszkadzać, to pozostanę przy tym powitaniu
Dokladnie tak Smakosiu
No to jak mam pisac?
''Witam'' to taka forma grzecznościowa, taka mniej oficjalna niz Dzień Dobry.
Jestesmy w swoim gronie, to chyba mozna takie słowa używać.
Słyszałam tylko, ze slowo ''Witam'' nie powinno się pisać w mailach, bo to może być różnie odebrane przez np. szefowe czy szefów różnych firm, ale nie w grupie zarloczkowej, gdzie atmosfera jest ciepła i przyjemna :)
Dlatego ja nadal będę używać tego zwrotu, bo go używam od dawna i mi pasuje, a jesli komus nie pasuje, to niech nie używa i tyle - Pozdrawiam :)
Ci wszyscy, którzy tak krytykują witam, powinni zająć się używaniem k... i ch... co drugie słowo.
Byłoby więcej pożytku z tego.
Mnie nie przeszkadza, możemy witać i być witanym.
O to super, mnie też nie przeszkadza i wolę od oficjalnego "dzień dobry". Wobec tego wracam też do "witam". Fajne babki z Was!
A ja dzisiaj zostałam na siłę obdarowana amoniakiem i będę musiała go zagospodarować - chyba ciastka upiekę.
Można je piec wcześniej czy lepiej poczekać do połowy grudnia?
Jesteś specjalistką od amoniaczków /i nie tylko /, wiesz najlepiej kiedy je wypiekać, by na świątecznym stole wyglądały i smakowały najlepiej.
Pozdrowienia od domowego śpiocha-lenia ;)
ale też i łasucha ciastkowego
Podejrzewam, że pytanie było do mnie. Ja piekę zawsze koło 15 grudnia, ale potem są zjadane niemal do połowy stycznia, a trzymam w słojach na loggii.
i dobrze podejrzewasz, zapiszę w kajeciku, przepis już znalazłam a wszystkie fotki bardzo zachęcają.
Nie mam już foremek, nie wiem gdzie je wymiotło?, więc będą wycinane radełkiem.
Dziękuję
wytnij kieliszkiem lub szklanką i dziurkę w środku
Super pomysł, zaraz poszukam, małe kieliszki gdzieś są to dziurki wytnę, szklanka kolorowa,pierogowa chyba też podpasuje i problem z głowy.
Koniec miesiąca nadciąga wielkimi krokami.
Kiedy to przeleciało.
Dziś mam krótko w pracy, na popołudnie.
Dobrze, że wczorajszy obiad gotowy.
Ale takie krótkie godziny pracy to według terminów to do 18 grudnia, chyba, że dadzą dłuższy macierzyński. Potem powrót do 11+. Z dwójką.
Byliśmy wczoraj w kinie na filmie o pierwszym czarnym pilocie (rok 1950), nawet fajny, choć trochę rozciągnięty. Tytuł Devotion.
Sama bym nie poszła, mąż bardzo chciał, bo to o samolotach, wojnie, na faktach.
Ja tam wolę kota w butach, będzie na święta w kinach.
Idealnie Ci pasuje ta bajka ''Kot w butach'', nawet nie wiem dlaczego, ale pasuje
Może dlatego, że jak każda z nas ponad wszystko wielbi b u t y, zaraz potem torebki
No buty to juz niedlugo beda potrzebne na 6 grudnia
Nasze Mikołaje wsypują 'bose /bez butów/ słodycze przez kominy
Kiedy ogień przygaśnie...
Witajcie
Taak, świat wariuje - szalone pomysły, krytyka i wytykanie błędów.
Sami to nie uważają na słowa i słówka /'dawanie w szyję' - kiedyś myślałam, że dawać można tylko 'w łapę/, przerywniki ogólnie znane i używane.
Grunt to nie dać się zwariować.
'Witam jest potocznym 'dzień dobry a nie oznaką dominacji /u nas przecież nikt nie szefuje, wszyscy równi, takie bezkrólewie /.
Czasami też nie można dnia nazwać 'dobrym z różnych powodów i lepiej użyć zamiennika.
Goplana wie kto 'grudniuje czyli króluje w grudniu. Pewnie nam podpowie.
Nadiu filmy świąteczne moje ulubione znają wszyscy, nic nowego nie podpowiem, jeśli znasz Alfa, to odcinek z choinką w roli głównej polecam .
A teraz do dzieła, wczorajsze mięsko i dzisiejszy makaron czekają na mnie .
Udanego tygodnia :)
Chyba źle się wyraziłam, źle napisałam... to nie była krytyka, to było pytanie, jak być powinno i potem odpowiedź wraz z uzasadnieniem, dlaczego na należy "witać".
Tak czuję, że to niewiele zmienia...
Porada czy zwracanie uwagi mają wiele wspólnego.
Powinniśmy bardziej dbać o sens, istotę słów, potem dorabiać do tego zasady czyli ideologię.
Gdzie tu dominacja w słowie 'witam?
Dobra, może zacznę pisać 'witam pięknie lub radośnie ;)
A ja mam zupełnie odwrotne skojarzenia:
witam jaśnie pana , wasz uniżony sługa
Przydałby się prof.Miodek albo inny Bralczyk
Dzieki, sprobuje znalezc
Witam wtorkowo
Póki pamiętam - wspominacie o filmach świątecznych. Jej! Jak ja je uwielbiam! Wiem, że jest sporo naiwnych a czasami może głupich ale są też takie, które zwyczajnie wzruszają i wprowadzają w wyjątkowy nastrój. Nie dam linka, bo u mnie dominuje Netflix. Ostatnio oglądałam "Dziennik Noel" (jeśli dobrze pamiętam tytuł).
Wczoraj spotkałam się z koleżanką (z czasów podstawówki). Utrzymujemy kontakt mimo, że widujemy się kilka razy do roku. Nim poszłyśmy na kawę, to zaglądnęłyśmy do Rossmanna. Chcę Wam powiedzieć, że jak lubicie zeszytowe kalendarze, to są tam teraz w promocji naprawdę bardzo ładne (25 zł). Sztywna, ozdobna okładka a w środku oprócz dat miejsce na notatki Doskonałe na prezent. Tego rodzaju kalendarze w Empiku kosztują ponad 60 zł. Były też fajne, świąteczne skarpetki damskie i męskie (80% bawełny) - również w promocji. Doskonale nadają się na upominki, bo pakowane w ozdobne pudełka. Wspominam o tym, bo może ktoś szuka pomysłów pod choinkę
Pogoda znośna - nie pada więc jest OK.
Dziś wreszcie zabiorę się za te szafki kuchenne u rodziców. Już zaznaczyłam, że nie ma przekładania w czasie. W nagrodę zażyczyłam sobie na obiad maminą pomidorówkę
Dobrego dnia
Dobry wtorek
bo zastąpił nieciekawy poniedziałek.
Nareszcie odespałam zarwane nocki, ogarnęłam siebie i trochę dom.
Zaraz obiad podszykuję, by potem szybko i sprawnie zapiec mięso i kaszę /chyba pęczak mój ulubiony/ w piekarniku.
Dzisiaj plany ambitne porządkowe, nie mogę za bardzo odstawać od Was, w tym pucowanie chodnika, by mieć z głowy pobocze /przed domem/.
Tivi już nie włączam, za dużo czasu pożera, nie mam też nic nowego na liście obowiązkowej - to co wstawiają teraz może poczekać.
Kino odpada, daleko i drogo i prawie cały dzień wolny trzeba zarezerwować.
EM wspominał o 'Diunie 2, miała być jesienią, ale nic nie słychać.
Prezenty kosmetyczne prawie mam, jak dorzucę ciastka lub serniczek z domowego sera /nie obiecuję bo pracochłonny/, to będą wszyscy zadowoleni.
O sobie muszę pomyśleć wreszcie - może torebki przecenią albo coś z ciuszków cieplutkich?? na pocieszenie słodycze gorzko-czekoladowe mam.
Poza tym nic nowego, czekam na młynek i kończę z szaleństwem zakupowym w sieci.
Trzymajmy się słonecznej strony życia zwłaszcza teraz gdy chmur więcej niż słonka :)
Witam wszystkich w pochmurny wtorek. Słoneczka brak, ale na szczęście opadów też nie ma.
Dziś dzień bez specjalnych planów, może jakieś krokiety dla siebie zrobię, bo mięsa nie chcę.
W sumie to nic nowego się nie dzieje, nie ma o czym pisać, nie ma się czym pochwalić, a narzekać to nie w kawiarence, bo tu mam być radośnie.
Do tego jestem senna... bardzo senna... spałam 2 godziny, a potem od północy liczyłam już barany...
No trzymajcie się zdrowo, ja może jednak się zdrzemnę...
Jak zaśniesz na dłużej, to w nocy nie pośpisz normalnie czyli do rana.
To jak ze zmianą strefy czasowej: unikać łóżka, nawet gdy bardzo kusi.
Warto powalczyć ze sobą i sennymi oczkami, by noc przespać spokojnie.
Wiem, fajnie gadać, sama w dzień chętnie zasypiam kiedy mogę.
Smosia z jetlagiem to prawda. Przetrwać do czasu pójścia spać w nowej strefie czasowej. Albo inaczej długi jetlag. Tyle dni ile godzin różnicy.
U mnie to działało. Zawsze potrzebowałam tygodnia. Dopiero jak polecieliśmy do Pragi, trzeba było dojechać stamtąd, w samochodzie było bardziej czuwanie, spać poszłam o polskiej porze, rano wstałam jak nowonarodzona.
I przestawić zegarek, o ile sam tego nie zrobił. Ja jak byliśmy w Arizonie chciałam zostawić zegarek w naszej strefie, obliczając czas w pamięci. Ciągle byłam zmęczona, bo widziałam czas u nas. Po przestawieniu organizm od razu się pogodził z rzeczywistością.
Odnośnie jetlaga - już chyba postanowione, do Polski polecimy w Wielki Piątek, bo bilety najtańsze.
Nasz standardowy majowy termin ma ceny z kosmosu, razy prawie trzy, bo zaczynają się studenckie wakacje.
Jak chcesz kupić bilet z Polski, to cena jeszcze taka, jak mój brat płacił w zeszłym roku.
Teraz jeszcze musimy ustalić co ze świętami, jak podzielić na moją rodzinę i męża tatę (ja będę miała jedyną okazję spotkać się z siostrą, która przyjeżdża zazwyczaj na święta, bo do Bydgoszczy nie pojedziemy tym razem, mąż tatę, który jest sam). Celem wyjazdu będzie przygotować nasze mieszkanie do sprzedaży. Mało czasu i dużo gratów. Musimy zdobyć pieniądze na utrzymanie teścia, a na nasze mieszkanie to tylko wyciekają na opłaty.
Poza tym muszę wyrobić dowód osobisty, żeby bank odblokował mi konto do robienia przelewów. Miejmy nadzieję, że zdążą w te niecałe 3 tygodnie.
Bo paszport dla banku nie jest dokumentem.
Muszę zlikwidować karty (bankomatową i kredytową), bo choć nieaktywne, opłaty pobierają oraz debet - nie korzystam, ale prowizję trzeba płacić.
Bez dowodu nic nie zrobię.
Mały rośnie jak na drożdżach, silny chlopulek z niego. Trzy tygodnie i głowę podnosi do góry, aż trudno uwierzyć.
Dzisiaj cały dzień w pracy, a w zasadzie w rozjazdach z przerwami pomiędzy. Ale bite 9 godzin będzie.
Jak dziecko zdrowe i do tego silne, to tylko sie cieszyc
Witam wtorkowo :)
U nas też pochmurno i liściasto, nawet udalo sie zobaczyc cząstki mgły :)
Przypominam, ze jutro nie tylko Andrzejki, ale i Międzynarodowy Dzień Dziergania skarpet. Ktos dzierga?
Jak nikogo nie ma chętnego, to moge byc grudniowa gospodynia?
Pozdrawiam cieplo
Z tego co się orientuję to Smakosia przejmuje stery
Łoooo kurczę! Ja grudniowa? Jeśli moja kolej, to będę ale jeśli ktoś będzie miał ochotę, to mogę się zamienić. Jutro wpadnę to sobie uzgodnimy.
Właśnie jadę tramwajem i ciut teleport więc .... wiadomość fruuuuu
Nadiu, jeśli tylko masz chęć rozpocząć grudniową Kawiarenkę, to ja jestem ZA!
A Wy dziewczyny co na to?
Witaneczko
Coś się zebrać nie umiem by napisać parę słów. Co już, już zaraz to albo listonoszka, albo jakiś facet od gazu, to zaś alarm się włączył bez nijakiego powodu duchy czy co Zachciało mi się dziś robić kartacze, choc w planie miałam krokiety i barszcz. Wyszły nie do końca jakbym chciała bo ziemniaki nie były zbyr maczyste.
Jutro być może wezmę się za uszka, z naciskiem na być może. Na razie żyję myślą o wysprzątaniu zakamarków. Tak, tak ja jeszcze w lesie. Ostatnio robiłam przegląd szafy. Skąd ja tyle tego mam? Już 2 worki upchane
Dzięki za polecenie Dziennik Noel. Wzruszyłam się w paru momentach a na końcu nawet popłakałam. Może jeszcze coś polecicie fajnego? Tyle tych filmów na Netflix, że oczoplasu idzie dostać
Alman, pleśniak super apetita, mniam mniam.
Ekkore wyroby robią wrażenie, podniebienie szaleje. Dalej uważam, ze wędzenie to sztuka. To trzeba po prostu umieć i lubić. Ja jestem kompletny laik, więc nie umniejszaj sobie kunsztu.
Nadia, te Twoje robótki to talent w rękach. Cos pięknego.
Smosia talent w tworzeniu nowych potraw, co czytam to się dyskretnie oblizuje
Smakosiu pszczółko, pracusiu jak tam Twoje malowanie?
Pozdrawiam Was wszystkie oraz te bywalczynie które juz jakis czas milczą..
Dziekuje Goplano :)
Witam środowo
Melduję wykonanie zadania ! No praaaawie. Szafki w 75% posprzątane. Nie wyrobiłam się czasowo i zostały szuflady, ale to ogarnę następnym razem.
Kuchnia prawie błyszczy. Tapety po wymalowaniu farbą lateksową jeszcze się trzymają. Fajnie jak dookoła tak czysto. Człowiek się cieszy
Dziś czeka na mnie sporo pracy więc pogoda dla Was już z samego rańca. Potem może nie być okazji. Zaraz zmykam do autobusu.
Dobrego dnia mimo, że w całym kraju basaardzo szaro
Smakosiu nie wszystko od razu, partiami sprzątaj - ja tez lubie jak jest czysto, ale za sprzątaniem nie przepadam ;)
Witam
szaro-buro u nas, ale dyskoteka strażacko-milicyjna robi co może by nas 'rozerwać... Znowu ktoś wylądował na polu sąsiada, bez większych strat na szczęście, ni obrażeń - tylko oziminy w polu ucierpiały.
Uważajcie na siebie, amok przedświąteczny trwa.
Nam odmówili realizacji zamówienia, było tak atrakcyjne cenowo, że dla nas zabrakło. Trudno, kasa wróci na konto i będzie ok.
Dzisiaj obiadek mam z głowy, ale eM już zjadłby pizzę, taką jak ostatnio - puszystą i smaczną
Może na pocieszenie, po stracie okazyjnego młynka, upiekę dzisiaj, bo to szybka pizza.
Porządki chodnikowe mam zaliczone, domowe czekają aż znajdę czas i siły.
Teraz tylko mały obchód, paśniki i miski w ogrodzie muszę uzupełnić , potem zobaczę co do tej pizzy mam a co muszę w sklepiku dokupić.
Smakosiu nas nie pytaj, Goplana tu rządzi
Fajnego dnia :)
Gdzie tam ja tylko przypominajka jestem i to w dodatku niezbyt pamiętająca bo przecież to kolej Nadii a od Nowego Roku Smakosi Tak więc Grudzień należy do naszej Nadinki Niech moc grudniowych iskierek z kawiarenkowego kominka będzie z Tobą i z nami
No to wszystko jasne - nasza Nadusia będzie grudniową "gospodyni"
Nadusia tyz piknie
Nadinki, jak to ciepło zabrzmiało
Alman nadszedł dzień ostatniego listopada a więc pora podziękować za wspaniałe miejsce przy kominku gdzie było zawsze ciepło a na stoliku zawsze dobre ciasto i gorąca kawa na przemian z korzenną herbatą. Dziękuję
Witam. Ja dziś nieco spóźniona, byłam trochę krwi opuścić, jutro wizyta u doktorki.
Zgadza się, po mnie w czerwcu rządziła w kawiarence Nadia, więc teraz po mnie też chyba Nadia, choć i tak coś się po drodze zmieniło, bo na początku ja byłam po Nadii. Tak czy siak, Nadia już się wcześniej zgłaszała i zakodowałam, że Jej będę przekazywać klucze i.... barek.
U mnie zgniłe zimno, takie przenikające, choć niby mrozu nie ma.
Mnie jest ciągle i tak zimno, więc dziś wyjątkowo jakoś.
Na razie się odmelduję, muszę odwiedzić kuchnię i pomyśleć o czymś dla ciała, bo chyba obiadu nie ma.
Trzymajcie się ciepło.
Dzięki Kominkowej Kawiarence jest nam ciepło i wesoło, aromatyczne herbatki lub mocne kawy dodają sił i radochy
Dziękuję za wszystko
O rany jak ta sytuacja na WZ szybko się zmienia
Niech tak będzie, odbieram klucze od Alman
Ja rowniez dolaczam sie do podziekowan listopadowej gospodyni
Za piękne otworzenie kawiarenki listopadowej, za rozmowy wzbogacone ciastem i kawka :)
No to ustalone, następny miesiąc będziemy jeść i pić u Nadii, a w styczniu balanga u Smakosi, oj pójdziemy w karnawałowe tango.
Wczoraj na obiad zjedliśmy roczne uszka, znalazłam w czeluściach zamrażarki, tak się schowały z ciut mniej wiekowym barszczem - ten miałam w słoikach, stał na pewno kilka miesięcy. Trochę się bałam, że może zepsuty, zagotowałam (pal licho kolor) profilaktycznie. I był dobry.
Dobrze zamknięte słoiki w lodówce mogą stać długo, nawet bardzo długo.
Pora gotować nowe.
Powiedziałam mężowi, że w tym roku zrobimy mniej, żeby nie leżało zapomniane. Ale jak to, czemu - to była jego odpowiedź. No i gadaj tu z takim.
On nawet barszcz wypił z mojego talerza. Jakoś średnio lubię tylko barszcz, jak mi się uszka skończyły, nie wypiłam reszty. Nie pozwolił zmarnować się.
Grzyby- prawdziwki przyszły wczoraj. Będą na zapach, reszta pieczarki i inne grzyby tutaj dostępne. Pewnie portobello oraz shitake.
Mam do Was prośbę.
Od lat wspieram warszawską fundację, ratującą koty.
Teraz biorą udział w konkursie, gdzie liczy się ilość wpłat. Żeby wpłata została zaliczona, musi być dokonana jako jednorazowa, decyduje adres mailowy, na który zostanie wysłane potwierdzenie.
Wystarczy złotówka (choć można i więcej).
Zebrane pieniądze zostaną przekazane fundacji plus jest szansa wygrania 100.000 zlotych (choć mało prawdopodobne, bo fundacje z pierwszych miejsc mają ogromne wsparcie) i mniejszych nagród, dla 12 fundacji. Oto adres strony
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/pakagrochowiaka
Może się zdecydujecie i poprosicie jeszcze członków rodziny.
Alman, dziękuję pięknie za grudzień w ciepłym, nastrojowym miejscu, które idealnie wprowadziło nas w grudzień. Jutro wskoczymy płynnie w dalszy ciąg przedświątecznego klimatu
Dopisano 2022-11-30 19:43:48:
Oj, oj, oj... Oczywiście dziękuję za listopadWszystkim bywalcom kawiarenki, tym imiennym i tym bezimiennym, dziękuję za bywanie, wnoszenie ciepła i gwaru rozmówek. Dziś przekażę klucze Nadii i piękny będzie już nowy miesiąc, świąteczny, smaczny i wesoły.
Wszystkiego dobrego i radosnego w nowym miesiącu czyli w grudniu.
Chyba za listopad dziekujesz Smakosiu
Oj tak....oj, tak... Dziękuję, że zasygnalizowalaś. Tak to jest jak się pisze szybko i wpada do Kawiarenki jak po ogień
Witam późnym wieczorem w środę :)
Wyobraźcie sobie, ze prawie caly dzien, bylam dzisiaj, przy maszynie do szycia i to na jednej herbacie!
Zaraz po śniadaniu, wzielam sie za szycie tego, co planowalam, odkad mam maszyne, a mianowicie musiałam skrócić firany i zasłony.
Ponadto, co niektore, pocerowac maszynowo i obrobić boki. Nie bylo to latwe, bo nawet nie wiem, czy dobra igle mialam, i czy ścieg właściwy, tego niestety nie wiem.
Za to wiem, ze po uszyciu i obowiązkowym wypraniu, oraz niedawnym powieszeniu, zarówno mi, jak i rodzince bardzo się podobają, wiec ciesze sie, ze to juz mam z glowy!
Cieszę się również, ze bede grudniowa gospodynią i już przejmuje klucze od Alman
Pozdrawiam Andrzejkowo
Gratuluję Ci szczerze tych efektów szycia i dużego samozaparcia. Podziwiam. Brawo!
Dziekuje Smakosiu