....jak wyzej w tytule:) Tylko ja mam na mysli psy:)
Czytam i skora mi sie jezy. Psy karmione "odzyskami", psy robiace na co maja ochote w domu. Psy lezace na kanapach, fotelach i prawdopodobnie w lozkach? Psy "wypuszczane" na podworko do sikania i srania. Psy co slinia sie przy stole czekajac na kaske osolona, popieprzona...czyli zarlo ludzkie.
Swinie podobno mozna wszystkim karmic, ale swinia zyje krotko a nasze pupile chcemy miec wiele lat.
Pies jest naszym najserdeczniejszym przyjacielem, zaleznym od nas od szczeniaka ! My mamy obowiazek stworzyc mu jak najlepsze zycie , odpowiednie warunki do zachowania zdrowia jak najdluzej!
Naszym obowiazkiem jest rozroznic psa od swinii. Pies potrzebuje zbalansowane dla rozwoju jedzenie, pies potrzebuje codziennego ruchu , stymulacji fizycznej, ale rowniez psychicznej.
Naszym obowiazkiem jest zapewnienie tego naszym pupilom! Pies to nie zabawka ani dekoracja!
Pies ma byc wyprowadzany na zalatwianie "potrzeb" co 6 godzine najmniej! Pies nie moze byc "strozem" zadnej posiadlosci! Nie mozna zadnego psa trzymac na lancuchu na zewnatrz!
Media ciagle pisza o psach grubych jak swinie , psach uwiezionych w paru metrach na podworkach, psach agresywnych...dziwic sie ? Nie , to ludz stworzyl takie psy!
Bardzo kocham mojego czworonoga. Tak samo kochalam poprzednie. Moje psy zawsze sa i byly czlonkami rodziny. Kochane, przytulane, glaskane, ale nigdy nie mialy "wolnosci" na zebranie przy stole, nie mialy innego spania jak w swoich kojcach. Nie mialy prawa witac gosci szczekaniem, nie mialy prawa niszczyc buty , meble czy cokolwiek w domu. To bylo moim zadaniem jako wlascicielka nauczyc szczeniaka co wolno i nie wolno. Nigdy nie podnioslam reki w czasie nauki, nigdy nie podnioslam glosu. Systematycznie uczylam psa miloscia , konsekwencja a nie kara.
Moj pies "rozumie" kazde moje slowo, nie musze go prowadzic na smyczy, jak powiem "siedz" "stan", to siada i czeka co od niego chce. W moim domu mam osobna czesc sypialniana i progu tej czesci moj pies nigdy nie przekroczy, bo wie, ze nawet jak drzwi sa otwarte , to nie ma prawa tam byc.
Polozy sie przy drzwiach i pilnuje, a rano wita mnie /nas z radoscia :) Kocha rowniez polozyc sie przy butach, cos mu pachnie? Nigdy jednak nie pogryzl zadnego buta, zadnego mebla...ciekawe dlaczego? No i oczywiscie nie karmie psa zadnymi "odzyskami" , dostaje wlasna karme. Czesto gotuje mu mieso, ryby z dodatkami a jak nie mam to suche psie jedzenie podaje.
Co mam na mysli w zalozeniu tytego watku? Mam na mysli jak najlepsze zycie dla najbardziej ukochanych czworonogow naszych!
Swojego czworonoga też kocham. Nieco utył po zabiegu kastracji. Karmię go karmą dla psów, kupuję tą z wyższej półki. Przyznaję śpi z nami, choć ma swój koszyczek. Dlaczego ?http://lester.blox.pl/2015/12/Dlaczego-pies-woli-spac-z-ludzmi.html Dodam jeszcze iż jakieś 6 lat temu, to że mam psa uratowało mnie przed syndromem pustego gniazda.
Mam do dyspozycji 48 metrów na 7 piętrze, sadyzmem byłoby trzymanie w tych warunkach choćby jednego 60 kilowego psa. Z 3 psami jest nieco inna historia, one mogą spać razem i się do siebie tulić więc są w stadzie.
Grażyna, wiele ludzi decyduje się psy nie zdając sobie sprawy z odpowiedzialności jaka spoczywa nad tym. Nie mam psa tylko kota, właśnie dlatego, że mając swój styl życia nie jestem w stanie mu pewnych rzeczy zapewnić. Miałam psa od dzieciństwa w moim domu rodzinnym i nie do końca się z Tobą zgodzę. Nie od właściciela psa zależy czy mały szczeniak gryzie kapcie, sika w domu czy robi inne zniszczenia. Pies, podobnie jak małe dziecko, nie wie, że pewnych rzeczy nie wolno robić i trzeba go tego nauczyć. Zanim to zrobimy to trochę tych zniszczeń będzie. Mój jak był mały z tęsknoty za nami wydrapał tapetę i porysował drzwi. Z czasem się nauczył, że wracamy do domu, ale jak był maleństwem to trudno mu było to zrozumieć. Dawniej psy jadały resztki po ludziach i żyły wiele lat. Teraz jedzą karmy i umierają szybciej. To w jakiś sposób daje trochę do zastanowienia. Jestem zdania, że jeśli ktoś decyduje się na psa, daje mu tonę miłości, a nie ma kasy na karmy i superowe jedzenie i karmi go tym co sam je. To nie należy takiego zachowania piętnować, bo psów, które potrzebują rodziny i miłości jest wiele. A co do spania, ja nie mam nic przeciwko, jeśli komuś odpowiada towarzystwo czworonoga w łóżku.
Agnieszko wlasnie, to decyzja na zycie takie dlugie jak ten czworonogi pupil bedzie na tej planecie!
Nie musisz sie ze mna zgodzic, ja wychowalam 5 sczeniakow i wiem o czym mowie:)
Szczeniaka nie wolno zostawic nawet na sekunde samego, dlatego dla kazdego szczeniaka bylam dobe na okraglo, bralam urop "macierzynski" :)
Od wlasciciela szczeniaka zalezy jak przygotuje , jak duzo wlozy pracy i czasu w wychowanie ! Zostawiliscie szczeniaka samemu sobie , to co sie dziwisz, ze wydrapal tapete i zrobil inne szkody?
Grażyna, chyba mnie nie zrozumiałaś. Nigdzie nie napisałam, że zostawialiśmy psa samego sobie, ani że się dziwię, że wydrapał tapetę. Wręcz przeciwnie, chodziło mi o to, że to jest normalne tak samo jak z małymi dziećmi. Jak tu ktoś niżej napisał musimy się liczyć z pewnymi rzeczami/szkodami. To, że wychowałaś 5 szczeniaków nie czyni Cię ekspertem od psów. A niby dlaczego szczeniaka, nie można zostawić samego w domu. wiesz my tu w Polsce pracujemy i nikt nie daje nikomu urlopu 'macierzyńskiego" na psa. Masz racje od właściciela psa zależy ile pracy w niego włoży i można zrobić to doskonale również spełniając się zawodowo. Poza tym wiesz, że każdy pies jest inny, niektóre mają obciążenia genetyczne, niektóre zachowują się w taki, a nie inny sposób bo taka jest ich rasa i ich zachowanie jest w jakieś części tym uwarunkowane.
Agnieszko, to ja mialam i dzieci i psy nienormalne, a teraz mam i wnuki nienormalne, bo zadnych szkod w domu nie zrobili:)
Ja zawsze planowalam przyjecie szczeniaka do rodziny w czasie urlopowym. Nie tylko w Polsce musi sie pracowac, wyobraz sobie, ze w Szwecji manna nie spada z nieba, niestety.
Ja mowie oczywiscie o szczeniaku 9 tygodniowym , bo mlodszych nie wolno u nas kupic. Juz w hodowli uczy sie szczeniaki robienia potrzeb tylko w jednym miejscu. Uczy sie wychodzenia na smyczy, uczy sie jazdy samochodem, obcowania z ludzmi i innymi zwierzakami jak sa u nich.
9 tygodniowe szczeniaki u nas musza byc podstawowo zaszczepione, odrobaczone, zarejestrowane chipem. W anonsach do sprzedazy pisze , ze szczeniak jest socjalnie przygotowany do zycia w nowym stadzie.
Szczeniaka uczy sie oczywiscie zostania samemu w domu, ale nie od razu. Moim sposobem bylo zostawic malego w innym pokoju , w duzym kojcu z przytulnym miejscem do odpoczynku, z dostepem do swiezej wody i karmy, zabawek do gryzienia. Pierwsze dni na bardzo krotko, zwiekszajac czas sukcesywnie. Po tygodniu pies juz wiedzial, ze nic strasznego mu sie nie stanie i chetnie sam odchodzil do swojego miejsca na dzemke. Oczywiscie ja bylam w domu caly czas i obserwowalam jak szczeniak sie zachowuje. Jak pies zjadl i sie napil , to odrazu wychodzilam z nim na zewnatrz, zeby nie musial robic nic w domu. Mial w razie czego miejsce w przedpkoju pokryte gazetami, gdyby musial sie natychmiast zalatwic. Mozesz mi wierzyc, ze szczeniaki bardzo szybko pokazywaly mi , ze potrzebuja wyjsc na zewnatrz.
Może u was , bo u nas 9 tygodni to za mało , żeby bezpiecznie wyjść na dwór. Co do szczepień , to szczeniak jest szczepiony i odrobaczany po miesiącu od urodzenia, po dwóch i po trzech . I dopiero wtedy nabiera odporności . Więc nie mam mowy , żeby sobie tak ot sobie przed 9 tygodniem ktoś z hodowli wychodził na spacer. Obojętnie, czy na smyczy, czy bez. Jazda samochodem ? Tak , ale na szczepienie i odrobaczanie, o ile nie ma się lekarza weterynarii , który przyjedzie do hodowli.
Co do gazet, to w przypadku Borysa odpada. Lubi czytać. Rudolf wychował się na gazetach. Borys sika na podkłady do przewijania niemowląt.
Mam sasiadow na mojej ulicy, urodzily sie im 4 czarne labradory. Ma ogrodzony teren i szczeniaki sa wypuszczane na zewnatrz od 6 tygodnia zycia na krotkie chwile.. Jak wiesz moze to i u nas snieg i zima.
A najwieksze zagrozenie bycia na zewnatrz jest nie dla szczeniaka a dla innych doroslych psow, bo szczeniak moze zarazic chorobami "hodowli", ja nie wiem jak to po polsku sie nazywa?
Grażyna, w wszyscy jesteśmy nienormalni, że już tyle lat na tym WZ siedzimy :P Ja Cie wierzę, bo dlaczego, miałabym nie wierzyć. Starałam się powiedzieć, że nie zawsze tak jest. U nas nie ma takiego dobrodziejstwa, że dostajesz psa, zaszczepionego, odrobaczonego o socjalnie przygotowanego do życia w domu. U nas w hodowli nie czy się niczego, niech mnie ktoś poprawi jak jest inaczej. Owszem jak kujesz psa z hodowli z rodowodem to wtedy ludzie dbają od o szczepienia, bo wtedy drożej psa sprzedajesz i tak chyba trzeba, żeby pies dostał rodowód. Najczęściej ludzi psu mają od kogoś, jak kupują to tez od kogoś nie znana matka, ojciec psa. często spotykam się z właścicielami psów, że mówią że sprzedawca ich zapewniał, że to nieduży pies wyrośnie, a się okazało, że stają się właścicielami wielkiej "bestii" Wiem o czym piszesz i wierzę Ci, mój kot jak chce wyjść staje przed tarasem lub drzwiami jedno miał i wychodzi. To tak jak z dziećmi człowiek zawsze wie i instynktownie pewne rzeczy czuje.
Hehe, pewnie tak Agnieszko:) Dla mnie jest wielka frajda moc porozmawiac po polsku, bo w domu nie mam z kim:) A jaka dumna jestem, ze juz nie robie tyle bledow piszac jak na poczatku mojej "kariery" na WZ
Ja wiem w jaki sposob psy sa sprzedawane w Polsce, niestety. U nas szczeniak rasy mojego moze kosztowac 2 500 euro, oczywiscie z rodowodem i z nagrodzonej hodowli.
Moj pierwszy maltanczyk kosztowal 1,2 tysiecy euro w 1995 roku a nastepny o 10 lat pozniej jeszcze wiecej.
Bylo i jest nielegalne przemycanie szczeniakow popularnych ras z Polski, co jest ogromnym problemem tutaj. Wlasnie ze wzgledu na rozne choroby a zwlaszcza wscieklizne, ktorej nie ma jak narazie w Szwecji.
Wiekszosc ludzi nie kupi szczeniaka nie widzac matki i ojca i warunkow w jakich sa hodowane.
Ja otrzymalam wiele lat temu propozycje od Polki na kupno szczeniaka duzo taniej niz u nas. Matka tej dziewczyny miala, ma moze nadal ? hodowle pieknych maltanczykow, nagradzanych medalami. Widzialam, czytalam w necie strone ich hodowli. Psy sliczne.
Jak mi dziewczyna (corka) mieszkajaca na poludniu Szwecji zaproponowala spotkanie na dworcu w stolicy do odebrania szczeniaka i zaplacenie do reki, to juz wiedzialam, ze to oszustwo , bo nie wolno do Szwecji przywiezc zadnego szczeniaka jak nie odbedzie 6 miesiecznej kwarantanny albo nie ma paszportu ze wszystkimi obowiazkowymi szczepieniami a to jest niemozliwe wczesniej niz 6 miesiecy po urodzeniu szczeniaka. Ich szczeniaki byly tylko 10 tygodniowe, czyli nieprawnie przemycane, ale biznes pewnie sie oplacal....wrrrr!
Zameldowalam oczywiscie to wladzom i widzialam, ze po tym dziewczyna oglaszala 6 miesieczne i starsze maltanczyki do sprzedania a to musialo kosztowac albo i nie :)))
Nie wiem w czym problem. Jeżeli pies karmiony ludzkim żarciem jest zdrowy i nic mu nie dolega - to czemu nie. O ile nie jemy śmieciowego jedzenia - mięso, kasze, makarony i warzywa mu nie zaszkodzą. Z całą pewnością to lepsze od niejednej karmy z paczki. Jeżeli komuś nie przeszkadza spanie w łóżku z psem - to jego wybór. Co do siedzenia na fotelach kanapach - dokładnie ta sama sytuacja. Jeżeli właściciel nie widzi problemu, pies jest domownikiem - to jego własny wybór, do żadnej dyskusji czy oburzania się.
Mając szczeniaka - albo bierzesz wolne - albo liczysz się ze stratami. I tyle.
Nie mam psa, tylko koty. Śpią z nami, ludzkiego jedzenia w zasadzie nie ruszą. Swojego czasu dwa polskie karmione były tylko surowym mięsem drobiowym i podrobami oraz gotowaną rybą. Po przeprowadzce - żadne nie ruszyło. Amerykańska kotka "ludzkim" jedzeniem nie jest zainteresowana, polska wołowinę uwielbia, chętnie też pojadłaby wieprzowiny - ale ta na zakazanej liście, czasami mały kawałeczek skapnie. Mam podrapane meble, wydrapaną wykładzinę, mimo nowego domu. Jakieś straty muszą być.
I myślę, że gwarantujemy sobie wzajemnie jakąś formę szczęścia - one bo zyskały lepszy los, my bo mamy koty. Im się krzywda na pewno nie dzieje.
Psy zawsze jadły resztki ze stoły ludzi. Nie słyszałam , aby dawnymi czasy były karmy dla psów. A wystarczy spytać się każdego weterynarza, co sądzi o tych najtańszych karmach sklepowych. Więc nie przesadzajmy. Na pewno psy nie mogą jeść czegokolwiek z czekoladą.
Nie zawsze. Jak byłam mała (baaaardzo dawno temu) i w domu był owczarek niemiecki, moja Babcia gotowała psu gar kaszy z mięsem, gnatami, podrobami - co się dało kupić. Resztki ze stołu były, ewentualnie, dodatkiem.
W dawnych czasach psy byly trzymane tylko i wylacznie do pracy, znaczy pilnowania. Rozmnazaly sie dowolnie i jak jeden zdechl, to juz drugi byl do uzytku. Nikt sie nie przejmowal, czym je karmil, nikt nie bral chorego psa do weterynarza. Nie byly szczepione.
Dzisiaj pies jest czlonkiem rodziny a ludzie maja coraz wiecej wiedzy o fizjologii tych zwierzat, na szczescie dla naszych pupili.
Z wymienionych mój Rudolf jadł kradł surowe ziemniaki w ilościach dużych , winogrona również pożerał i to kiściami . Jajka jadł w całości , no bez skorupek, bo sobie rozbijał po wyniesieniu z hurtowni . Jadł, to mało powiedziane. Zagryzał to kamieniami .
Powiem Ci więcej , weterynarz to widział na własne oczy , a ponieważ wiedział , że to mu nigdy nie zaszkodziło, kwitował krótko- widocznie potrzebuje.
Przez prawie 12 lat życia nie miał nigdy niestrawności , raz w swoim życiu zwrócił pokarm i to odrobinę. Sądzę , ze może raz wtedy zdarzyło mu się przejeść.
I cóż , dopadła go białaczka i w ciągu 6 dni nie było psa.
W ty samym czasie miałam matkę Rudolfa , ona tego co jadł Rudolf nie ruszyła, bo jej nie smakowało . Maxi do końca swoich dni, a żyła 13 lat miała wzorcowy wygląd labradora.
Z tymi dziwnymi smakami zwierząt to coś jest. W domu rodzinnym miałam kota, który uwielbiał gotowane ziemniaki. Zawsze jak wyrzucaliśmy resztki do kosza to on zakradał się i zjadał z kosza ziemniaki. Przygarnęłam znajdę i myślę że w dzieciństwie żywił się lub ktoś go żywił ziemniakami gotowanymi, Mój obecny kot kiedyś jak był chory, a właściwie już po chorobie wprawił nas w osłupienie. Raczej jest kulturalny, po stole i innych meblach nie chodzi. Do obiadu mieliśmy surówkę z kapusty kiszonej. Mój syn i zawsze zjada jej dużo. Tym razem przesadził z ilością i zostawił na talerzu, a talerz na stole. Kotu tak ta kapusta pachniała i smakowała, że wlazł na stół i zjadł całą wielka garść tej kapusty. Weterynarz też powiedział, że widocznie tego mu było trzeba. :)
Nasza uwielbia kapustę, jabłka, arbuza, banany, ser biały, kwaśne mleko.... orzeszka też podkradnie. Jajka bardzo lubi, je żółtko i białko. Nic jej nie ma po tym, a weterynarz nawet zaleca jajka na zdrową sierść. Hektor też lubił "ludziowe" jedzenie,nie tolerował psiej karmy, sucha mogła leżeć, nie tknął, czasami jakaś pachnąca puszka, musiałam mu gotować:) Dożył ponad 90 lat w przeliczeniu na lata życia człowieka.
Grażyna, ale to Ty. Twoje prawo. Nie każdemu przeszkadza, nie każdy przywiązuje wagę. Nie chodzi o samopas, masz kochany piesku, pogryz sobie buta, mebel, czy co tam jeszcze. Tylko po prostu najzwyczajniej stało się.
Owszem można się starać, ale jak z wychowaniem dziecka, niekiedy najlepsze chęci i zasady zostają odebrane w odwrotny od zamierzonego sposób. Nie jesteś w stanie tego przewidzieć.
Myślę, że ważne jest, żeby zwierzę respektowalo zasady, które dla nas są najważniejsze. Na resztę można przymknac oko.
A ja mysle, ze ludzie wybieraja rasy psow ze wzgledu na wyglad i egoizm a nie ze wzgledu na psa potrzeby do prawidlowego rozwoju i zycia.
U nas zrobila sie "moda" na psy ras pracujacych. Najlepszym przykladem jest rasa Husky , sliczny pies , ale nie nadaje sie do mieszkania w miescie, w ograniczonym pomieszczeniu. Ten pies chce pracowac, ciagnac sanie w sniegu i zyc w stadzie. Te psy sprawiaja wlascicielom wielkie problemy, jak nie zyja w odpowiednich warunkach.
Wybierajac tego typu rase do zycia w 4 scianach oczywiscie musi sie liczyc ze "szkodami".
Tingra......no nie wytrzymam.....a kto Ci takich głupot naopowiadał..... Czy koń też chce pracować? Widziałaś na Alasce autobusy, tramwaje albo taxi chociaz. Jak się człowiek miał przemieszczać? A co taki pies ma do gadania? Gdyby na Alasce żyły pudle to one byłyby tymi co chca pracowac i ciągnąc sanie.:)
To wymysł ludzi, którzy dla usprawiedliwienia swoich hooby wymyslaja takie bzdury. Czy jakiś husky Ci powiedział, że uwielbia ponad siły ciągnąć sanie i gnać kilometrami ???
Jak wzięłam mojego jako szczeniaczka mieszkałam w 35 metrach i było jak z innymi psami czeste spacerki. To samo córka usłyszała co Ty, że musi ciągnąc i przez rok jeździła w zaprzęgach i to był duuży błąd. Bo psy się gryza, ustawiają i niestety Fusiowi to zostało do dzisiaj. Ale zapewniam Cię, że one nie potrzebują więcej ruchu niż inne nawet moja wilczurka ma teraz więcej energii niż on w tym wieku. Więc zupełnie nie zgodze się z Twoją opinia bo mam huskiego od 13 lat i znałam inne psy tej rasy i zupełnie odbiegają od Twojego rysu.
Każdy kto zna mnie i moje sierściuchy zawsze mówi , że mają u mnie jak w niebie. Moje psy zwierzaki mają własne charaktery, mają swoje wady i zalety. Wcale nie są aniołami, i ja też do aniołów się nie zaliczam.Doskonale wiedzą kto rządzi w domu i starczy. Ja mam akwarium w domu i też sporo czasu poświęcam rybkom. Znam zachowania prawie każdej z nich. Niektóre lubią mi się przyglądać i coś tam chyba próbują powiedzieć. Ja swoim dzieciom mówię o zwierzakach w taki sposób, aby miały do nich szacunek i delikatność. Ja to z tego typu ludzi, że nawet z roślinkami mam ciepły stosunek. Z jednym na pewno z Tobą się zgadzam, psy na łańcuchach!!!!
Rzetelnie i po kolei... Lata temu, kiedy zaczęłam się bawić w rasy "bojowe", potrzebowałam wsparcia. I tym wsparciem okazała się książka "Okiem psa". Od jej przeczytania mam lekkiego świra na punkcie właściwej hierarchii w stadzie, czyli miejsca psa w domu. Szczególnie ważne jest to, kiedy mamy parę psów, a tym bardziej - psów o cięższych i twardszych charakterach. U mnie w domu pies jest zawsze "po"... czyli najpierw je przewodnik stada, po nim pies, przewodnik pierwszy przechodzi przez drzwi, pies po nim i takie tam drobnostki. I co najciekawsze, psów nie trzeba tego uczyć. Jeśli się właściwie zachowujemy, psy się w tę hierarchię doskonale wpasowują. Oczywiście zawsze są wyjątki, bo np. logiczne jest, że wpuszczam psa do samochodu zanim sama wsiądę. Ale takie zachowanie daje mi to, że pies nigdy nie wyskakuje mi na zewnątrz przez otwartą furtkę. Nie wcinam się między psy, kiedy się pogryzą. Nie gryzą się do krwi a Hyrny jako najważniejszy, ma prawo ustawiać resztę warczeniem i zębami. Żebranie przy stole... niedopuszczalne. Hyrny czasami hipnotyzuje Młodą ale ja się nie wcinam - każdy sobie sam ustala miejsce w stadzie. Problemem jest "kradziejstwo" Fanty ale to pies ze schroniska i mimo kilkuletniej walki, nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Taka jej uroda. Nauka czystości - moje szczeniaki zawsze popuszczały w domu. Taka ich uroda i jest to wliczone w koszty. Hyrny się uczył czystości długo (Bahati pewnie się też z tym borykała) ale to typowy pies stróżująco-pasterski, a one z tym bywają na bakier. Zazdroszczę, jeśli twoim szczeniakom nigdy się nie zdarzyło siknąć w domu. :) Absolutnie nie zgadzam się z tym, że szczeniak nie powinien zostawać sam. Powinien! On ma się nauczyć, że zostaje sam i to nic wielkiego. Psy wychowane non stop przy człowieku, sprawiają potem problemy, wyją, niszczą, boją się być same... bo nie są tego nauczone. Spanie w sypialni? Pies u mnie może wejść wszędzie, nie ma pomieszczeń zabronionych. Nie śpi w łóżku ale ma posłanie w sypialni. Bo największą tragedią dla psa stróżująco-pasterskiego jest oddzielenie go od stada. :( A w łóżku.... czasami wołam go na łóżko, kiedy np. leżę i czytam książkę. Na narzutę, nigdy do pościeli. Mam taki kaprys, wolno mi, mój pies i moje łóżko. Robię to nieczęsto, żeby nie zaburzać hierarchii i sam nigdy nie wchodzi. A do tego nie poleży za długo, bo mu za gorąco. Gdybym miała 3 psy po 60 kg pozwolenie dostawałby tylko ten najważniejszy. :) Mój pies ma nie szczekać, nie skakać na człowieka, nie żebrać, niedopuszczalne jest warknięcie na którekolwiek z nas. Masakra, że właściciele na to pozwalają tłumacząc "ale on tak dla żartów", "bo on tego nie lubi".... Na obcego gościa mu wolno warknąć, bo obcy ma prawo mu się nie podobać. U mnie pies jest po to, żeby pilnował i bronił. Jednej rzeczy nienawidzę - psów głośnych i rozszczekanych! Szczyt chamstwa i głupoty właścicieli to pozwolić psu ujadać. Każdy sąsiad ma prawo do spokoju i ciszy we własnym domu. No.... wyżyłam się.... mam nadzieję, że niezbyt przemądrzale. :)
Ja zgadzam się ze wszystkim. ale... ja mam śpiewające psy. One czasami muszą se pośpiewać. najlepiej ze mną, uwielbiają kiedy Kubuś gra na pianinie lub flecie. Rysio zdecydowanie preferuje pianino. Dobrze,że Rysio nie ma potrzeby śpiewania!!! Benio raczej szczeka niż wyje, ale stara się jak umie. Za to Tajga jest bardzo muzykalna!!! Moje piesy i kot są i były bardzo czyste i z tym nie mam problemów. Ja akurat nic ich nie uczyłam w tym kierunku. Ale mają za to inne grzechy na sumieniu...
Oj wiesz, to mój te4ż czasami pohałasuje - trudno, żeby nie, skoro pilnuje. :) Jak mu się ktoś wybitnie nie podoba to stoi na tylnych łapach przy bramie i "ryczy". Całe ogrodzenie się wtedy trzęsie. Zaleta taka, że jak on to robi, to suki (teraz suka) nie ma prawa szczekać przy bramie, bo dostanie zębami. Kiedy podchodzę ja - pies się odsuwa i czeka na "decyzję".
Witam! Dzani nie jestem ale podpowiedziec ci makusiu mogę. Swojego owczarka niemieckiego przekonałam aby oddał np. kość za okruszek czegoś jeszcze bardziej smacznego. Jak przełknął smakołyk był pogłaskany, pochwalony a kość oddana. Od tamtej pory nie ma problemu żebym mu wyjeła z pyska co mi odpowiada a dla niego jest jest to bardzo cenne.
Hmm to trudna sprawa. Mojego Czapiego uczyłam jak był dzieckiem i jeszcze nie miał złych nawyków. Mam kilka książek o psach w wolnej chwili przejrzę może znajdę tam inne sposoby na wasz problem. W programie"Cesar Millan na ratunek" pokazuje jak wymusić na psach odpowiednie zachowanie, ale do wykonania tych zadań konieczna jest cierpliwość. Gość ma nieziemską wiedzę o psiej psychologii, polecam wszystkim obejrzenie tego programu.
Makusia, to jest bardzo wazne, zeby psu mozna bylo wyjac z pyska wszystko. Ludzie wyrzucaja rozne swinstwa w nature i jak pies cos nieodpowiedniego znajdzie, musi sie reagowac i zabrac.
Makusiu, nic. :) Nie czuję się na siłach radzić ci coś. Wiem tylko, że mój pies dostałby po pysku, kość bym i tak zabrała i zrobiłabym sesję "przypominającą" kto tu rządzi. Ale wiem, że większość właścicieli jest przeciwko "używaniu przemocy" (sorka, nie wiedziałam jak to określić). Gdybym pozwoliła na siebie warczeć, za chwilę warczałyby na mnie trzy psy. :( Makusiu... a zrobienie czegoś, czego ona nie lubi... "za karę"? Jednemu z poprzednich psów, po takich numerach jak warczenie, rzucałam komendę "czołgaj się". Nie znosił tego baaardzo. I nie odpuszczałam przez parę minut. Pomysł Krzysi jest bardzo prosty i bardzo dobry!
Po pysku to mój mąż próbował jej dać, ale warczała mocniej, a ja oczywiście nie pozwoliłam na bicie. Z tym że ona nie ugryzie, bo ja dotykam jej pyszczka, to jak by chciała to chapnęła by mnie dawno, ale tego się nie boję, kocha mnie bardzo:) Tylko to warczenie jest wkurzające.
Makusiu kochana. Psa według mnie trzeba dopasować do właściciela. Pies musi wiedzieć kto jest przywódcą stada. Ja mam dość władczy charakter i psy się mnie słuchają.Tu nie ma innej możliwości. Jednocześnie bardzo lubię zwierzęta z pewnymi wyjątkami oczywiście. Moja suka dziś znowu została wypuszczona za podwórko bez kagańca , przez mego chłopa. Szczekała, jak zrozumiała ,że ma pozamiatane schowała się do budy . Nic jej to nie pomogło!!! Musiała wrócić do domu i z pokorą dać sobie nałożyć kaganiec. |Była zrozpaczona,że zrobiła źle . W przeciwieństwie do mego chłopa. Ten stał zdziwiony, ( to ,że jeszcze żyje zawdzięcza mojej wspaniałomyślności). Moje wszystkie zwierzaki jedzą jedynie na komendę "jedz Tajga' Benio 'Rysio" Tak jest najłatwiej dla mnie i ich. Daj pieskowi jeść i mów "nie rusz" zdecydowanym głosem i stanowczo. Kiedy zrozumie o co Ci chodzi, pogłaszcz i daj komendę aby jadł.
Co świń, to mylisz się i to bardzo. Zadbana świnia nie zje wszystkiego . Ba, nie zje z brudnego kryta. Jeżeli po przednim posiłku zostało coś w korycie , to przed następnym należy koryto wyczyścić , bo inaczej nie ruszy. Tak samo jak mamy odpowiednie jedzonko dla psów, tak samo odpowiednio bilansuje się paszę dla świń.
Cóż , co Twoich metod wychowania , to nie komentuję , każdy ma takie zwierzę jakie sobie wychowa lub takie na ile to zwierzę da się wychować na naszą modłę. Bo zgodzisz chyba ze mną , że czasami mimo najlepszych chęci rodziców i dzieci nie są idealne . Mam tylko jedno pytanie . W czym widzisz coś złego, że ktoś mając warunki wypuszcza psy na siku. Moje dorosłe psy były wypuszczane . Miały 1 ha podwórka ogrodzonego do swojej dyspozycji . Bez obaw , że w godzinach popołudniowych wejdzie ktoś na posesję . Również w tych godzinach mogły sobie spokojnie leżeć na powietrzu , a nie siedzieć w domu.
Co do szczeniaka, piszesz , że nawet na sekundę nie zostawiałaś samego. To co, do toalety tez z nimi chodziłaś ?
Z tym "sikaniem na podwórku" to mam wrażenie, że tingrze chodziło o to, że pies ma podwórko i nie trzeba go już nigdzie brać na spacer. Wielu ludzi tak do tego podchodzi. :( \
Dawniej nie wychodziło się z psami na spacer na smyczy i myślę, że stąd się to bierze. Jeśli komuś nie przeszkadzają kupy i zasikane rośliny w ogrodzie to jego sprawa.
Wiesz kupy jeżeli są koło domu to się po prostu zbiera. Tak samo jak powinni robić to właściciele mieszkających np. w blokach. Nie wszyscy to robią . Ja na własnym podwórku zbieram , bo mnie to akurat przeszkadza.
Aggusiu... ja np. nie mam prawie roślin ozdobnych w ogródku, za to mam psy. Można mieć albo zadbany ogródek, albo 100 kilo biegających zwierząt. Nie da się tego pogodzić. Pies wyprowadzony na spacer i tak nasika na swoje krzewy, szczególnie te przy bramie - on zaznacza swoje terytorium i koniec kropka. Nie można zjeść ciasteczka i mieć ciasteczka. :)
Ja mam 2 szalone psy , kota i ładny ogródek. Psy wiedzą , że są miejsca im zakazane i tam idą z narażeniem życia. Czasami znajdę kopiąc w warzywniku zakopany chleb. Ale wtedy wiadomo ,że to Tajga robiła zapasy i jest ,.. kara . Krzaczki są bronione zieloną plastikową siatką. ładna to ona nie jest, ale piesy wiedzą co ona oznacza dla nich. Jedynie kot chodzi gdzie chce, bo... poluje na wstrętne nornice. Te paskudy zbyt dużo mi cebulek zeżarły , abym je żałowała. A Rysio ma atrakcje chociaż. Ja też sprzątam po psach zawsze, to gówniana robota jest. Ale niestety co mam robić??
My na starej chacie mieliśmy naprawde mały ogródek ale za to bardzo ładny dużo krzewów......zadbany i jeszcze oczko wodne z ...rybkami (przysmak huskich:)).
Z tym ze był on odciety ogrodzeniem od przedogródka gdzie przebywały psy. Zasada była taka .....my jestesmy w ogrodzie - psy są wpuszczane. Mało zniszczeń jak na 2 bysiory i 300 m kw. :) Więc można mieć i psy i kwiatki :D
Iwett, właśnie potwierdziłaś to, co ja napisałam. Nie da się! Ty, żeby mieć ogródek, oddzieliłaś go ogrodzeniem i tylko dlatego był ładny i zadbany. Ja nie po to wyprowadziłam się z bloku, żeby się dzielić ogrodzeniami i trzymać psy na podjeździe. Kwestia priorytetów. Dla mnie ważniejszy pies, niż kwiatki. :) I wcale nie chodzi o to, że pies coś niszczy specjalnie. "Rozpędzony Hyrny" plus drzewko na jego drodze.... to się nie uda. Ten pies, biegnąc, ma wdzięk i masę tańczącej hipopotamicy.; Poprzednie psy - amstaffka i bulterier, wspólnie trzymając ringo i biegnąc z nim - wyłamały kilkuletnią akację.....
Nie rozumiem waszych problemów. A może ja mam po prostu dobre pieski i o tym nie wiem?? Dziś w nocy popełniono zbrodnię w moim domu!!! Kwiat co miał zakwitnąć lada dzień został połamany!!! Wina została zwalona na Rysia. Nawet jeśli to zrobił, musiał działać w wielkim stresie... Kto jest winny???
Ależ to nie są żadne problemy. Każda z nas pisze, jak to robi na własnym podwórku. Problem byłby dopiero, gdyby iwett rozpaczała nad stanem mojego ogródka. :D
Ja nie mam warzyw , ale mam drzewa i krzaki. Większe szkody robi chyba Pan Sarenka. W podziękowaniu za zimowe karmienie zjada mi kwiaty tulipanów i róż. Iglaki podjedzone tak na 1,5 metra.
Laugasel...błagam!!!!! Mojeniszczą! Przecież ja o swoich psach piszę a nie o cudzych! I tak! Masz zadbany ogródek ale nie masz psa wielkości dorodnego osła i o wdzięku nosorożca. :) U mnie nawet na trawniku jest "wyleżone" gołe miejsce tam, gdzie Hyrny zawsze leży pilnuje majątku. Jak coś sadzę, to muszę mieć to w donicach i gazonach, bo tylko wtedy jest respektowany zakaz sikania i znaczenia. Nawet paprykę i pomidory mam w donicach. :) Twój pies waży ile? Kilkanaście kilo? Mój 54 - jak się na jakiejś roślinie położy, to amba - roślina nie przeżywa. Widzisz różnicę?
Masz rację. Ja muszę nagrać Wam jak moje piesy bawią się w ganianego. Ale to raczej w lecie dopiero. Benio waży ponad 20, a Tajgunia do 20 , Rysiu 6. nawet razem około 46 wszystkiego .
Wiem kochana, i dlatego nie mam psa, tylko kota :) Zdroworozsądkowo podeszłam wybierając sobie przyjaciela i tez pomogło to, że wcześniej miałam psa w domu rodzinnym.
Beatko, ja nie mam nic przeciwko wypuszczania psow na podworko, jedynie jak to zrozumiala Dzani , mam przeciwko braku pozadnego wyspacerowania psa, bo nie kazde podworko ma 1 ha powierzchni. Moj rowniez spedza duzo czasu w ogrodzie, uwielbia sie wygrzewac na sloncu. Niestety na moje "nieszczescie" nigdy nie chce zalatwiac swoje potrzeby w poblizu domu, a mam ponad pol ha terenu wlasnego i tyle samo "dzikiego" dookola. Chora nie chora musze wyprowadzac psiaka na spacery, ale dzieki temu i ja mam ruch fizyczny:)))
To masz raczej szczęście . Ja muszę biegiem zbierać to co w pobliżu domu, bo mi to zwyczajnie przeszkadza. Ostatnio zbieram " koraliki" Pana Sarenki . Cóż, jak się karmi, to się potem zbiera.
Swego czasu mieliśmy Azę, czarny, długowłosy Owczarek Niemiecki, była bardzo posłuszna, najbardziej słuchała się męża. Wykonała każdą jego komendę. Po niej był Hektor ( mieszanka Owczarka niemieckiego z Bernardynką), z tym było gorzej, a wychowywany identycznie jak Aza. Hektor upodobał sobie naszego syna i jego miał za Pana, ale słuchał się już gorzej, spacery bez smyczy i kagańca by nie przeszły. Teraz mamy Sonię, fakt troszkę ją rozpieściłam, bo też zawdzięczam jej dużo:) Nie śpi w naszym łóżku, ale śpi z nami w sypialni, musi być tam gdzie jestem ja. Jest nieposłuszna, uparta ( ale spaniele tak ponoć mają ) "sępi" na każdym kroku :D No i tak to jest, każdy psiak inny :)
Ja też zazdroszczę Dżani . Miałam jednocześnie dwa labradory i mimo jednakowego wychowania były różne . Jak dzień do nocy . Nie wiem, może nie umiem " układać" szczeniaków. Ale to moje psy i wszelkie konsekwencje wychowania ponoszę ja . Nie narzekam .
Moje nie spały w łóżku z nami , ale jak spał u mnie mój tato to Maxi zawsze z nim spała . Rudolfowi było za ciepło w łóżku. Ale do towarzystwa pakował się kot . I czy coś tak strasznego się stało? Tato nie narzekał .
Wiecie co no nie rozumiem tego spania ze zwierzętami??? Ja swoje kocham, dbam od małego wychowuję mają do nas szacunek my do nich.
Ale przeciez to zwierzaki ....gówna wąchają, pchły może też mają i skaczą moje całymi dniami po podwórku w chaszczach to i kleszcza złapią a do tego ciągle wypadająca sierśc. No i ich zapaszek.......no chyba że codziennie wieczorem robicie im kąpu, kąpu :))
Wybaczcie ale dla mnie to niehigieniczne i delikatnie mówiąc chore......Pies ma swoją bude czy kojec i tam ich miejsce. Moja Luna śpi cały rok w domu na korytarzu a to też z tego względu ,że lubi jape drzeć nocami a ja tego nie toleruję i nie znoszę a Fux ze względu na rase spi na podwórku. Choć teraz też w domu bo na starośc ma problemy z sierścią jeszcze ma letnią.
Aggusiu dla mnie to samo...... Jak widzę takie psy zwłaszcza tu na wsiach gdzie pies jest traktowany jak przedmiot to mi gardło ściska. Moje nigdy nie były na łańcuchu tzn. teraz Fux jest na 30 metrowym sznurku ale to tylko dla jego dobra......bo hasiory łażą swoimi drogami i sobie poleciał przez lód na jeziorze , wpadł do rzeki i w ostatniej chwili mąż go wyciągnął bo juz by było po nim. Niestety poki lód nie odtaje musi tak siedzieć. A tak maja 2 ha podwórka plus ganianie w trzcinach i do tego 2 x w tygodniu dugie spacery. Normalnie full wypas......kurort SPA :)
Iwett, a to nawet nie chodzi o to, że psy traktuje się jak przedmiot. Tylko oni całkowicie nie podchodzą uczuciowo do psów. Pies to dla niektórych ludzi na wsi zwierze przeznaczone do pilnowania domu i koniec kropka. Nie ważne, że śpi w nieocieplonej budzie i na 20 stopniowych mrozach, nieważne (ostatnio oglądałam w tv), że małemu psu wrósł łańcuch w szyję. Nie mogłam uwierzyć w to, jak można było tego nie zauważyć. Dobrze, że w Polsce jest coraz więcej organizacji, które walczą z tym. Dla mnie pies to przyjaciel. Zawsze do zwierząt podchodziłam uczuciowo taka moja natura.
Tak prawda...... Jak byliśmy na wsi w gościach .....pies tak własnie traktowany. Nie mogłam zrozumieć...jedzą na obiad kaczki, kurczaki biją świnię a ten bidak na krótkim łańcuchu, zaniedbany, wściekły leżący w błocie. Do żarcia wiadro z ospa (to chyba to co świnią dają) mięsa ni widu ni słychu. Zgarnęłam ze stołu po obiedzie resztki poszłam i mu rzuciłam .......jeny chyba nigdy nie widziałam aby pies tak się rzucił na żarcie.
Za to właściciel opowiadał jak to razu któregoś bliżej podszedł i ten mu tyłek wygryzł, hehee..... własny pies .....pewnie tak mu podziękował za "dobre traktowanie".
Beatko, Makusiu.... nie ma czego zazdrościć. Moje też nie są idealnie: Fanta kradnie, potrafi porwać i pożreć nawet naszykowaną torbę z mąką tudzież najeść się otrąb :(, obydwa kradną kotom i od nich sępią, czasami w lecie tak ujadają, że pomaga dopiero moja wycieczka w stronę węża z wodą, Hyrny ciągnie koty za ogon,do tego się ślini jak nieboskie stworzenie i wcale nie do jedzenia, on tak ma, w związku z tym miewam zablinione lustra w sypialni albo ekran telewizora. Ale pewnie, że opowiadając o nich, będę mówić w samych superlatywach. Każdy właściciel tak ma. :) Nie jestem właścicielką doskonale wychowanych psów.... po prostu od szczeniaka eliminuj te zachowania, które mi w psie przeszkadzają. P.S. Kiedyś psy sypiały ze mną w łóżku, a teraz śpią koty..... jeśli mnie zaszczycą. :)
W domu rodzinnym kot spał ze mną. Teraz mój kot nie śpi z nami, Na zimę ma swój pokoik na dole gdzie go zamykamy, ma tam kuwetę i wszystko co mu potrzeba. Tylko pokój jest niewielki i on chyba dlatego go nie lubi. Zamykam go tam zimą, w trosce o niego bo na dworze go nie zostawię zamarzłby chłopina. Jak tylko usłyszy, że wieczorem gaszę tv, a po tej czynności zawsze zanoszę do pokoiku. To on sru, ucieka na górę i jak są otwarte drzwi w łazience to wchodzi pod wannę, takie małe wejście mam i za cholerę go stamtąd nie wyciągniesz i on za cholerę nie wyjdzie. próbowałam go wybawić stamtąd, to ruszam suchą karmą, zawsze na ten dźwięk przybiega, to lodówkę otwieram, to udaję nawet, że kotlety tłukę, on niewzruszony, nie wyjdzie i już. Za to o 3-4 rano się wyśpi stanie pod drzwiami do mojej sypialni i koncert miał, miał, żeby go wypuścić na dwór. Później jak mróz trzeba czekać żeby gwiazdor wrócił, a rano wstać do pracy. Takie mam historie ze swoim futrzakiem. Kocham go nad życie. Nie śpi z nami, ale uwielbia spać na mnie. Ja na plecach jak drzemki popołudniowe mam, on rozwalony na moim brzuchu. Ja na boczku, on ułożony wzdłuż mojej tali, a głowa mu zwisa gdzieś koło mojej. maż się śmieje że czasem oboje chrapciamy :)
Makusiu, to nasze, ludzkie "tlumaczenie" , ze kazdy pies jest inny:) Polecam ogladniecie metod Cesara , ktory kazdego psa potrafi "nawrocic" do porzadku.
Moj pies, moj dom, moja sprawa. Spi czasem na lozku. Czasem wlezie na kanape. Czasem zje obiad po dziecku. Czasem ukradnie kostke masla. Czasem zerwie firanke. Jego klaki sa wszedzie, choc jest codziennie czesany. Nie lubi dlugich spacerow. Boi sie kotow. Probuje rzadzic w domu. Jest uparty. Szarpie na spacerze, gdy mu odbije. Wygryzl zyliard dziur w butach, materacach, spodniach. Za to...uratowal dziecko przed autobusem, ktory wjechal na chodnik, ryzykujac wlasnym zyciem. Obronil drugie przed ukaszeniem szerszenia. Uratowal dom przed pozaram, gdy wyczul dym. W zwiazku z tym, jesli czasem zrobi cos, czego nie powinien, trudno. To zywa istota, nie robot. Gdybym chciala, zeby siedzial w kacie i nigdy nie sprawial klopotow...kupilabym pluszaka.
Bahati dobra kobieto, a ja już się zastanawiałam czy jestem normalna . Przywróciłaś mi wiarę , że jednak mam rozum na miejscu. Ja wychowuje psa jak mi serce dyktuje, a nie od szczeniaka tresuję całą dobę .
Dzieci " tresowane" też nie są szczęśliwe , a na zewnątrz to tak pięknie wygląda . Sam zachwyt jak dobrze wychowane.
Pies jak dziecko. Ma swoj charakter, ma swoje potrzeby, ma swoje zainteresowania, ma swoje zycie. Zna zasady, ma ich przestrzegac. Ale..kto bylby szczesliwy cale zycie robiac, co mu kaza? :) jesli komus nie pasuje, ze na podlodze jest siersc, na kanapie odcisk lapy, ktorego jeszcze nie zauwazylam, niech do mnie nie przychodzi. :)
Pies jest duzo madrzejszy od dzieci. Swoje zycie moze miec tylko na wolnosci, a w rodzinie ludzkiej niestety musi sie dostosowac do ograniczen zwiazanych z bezpieczenstwem stada, czyli rodziny ludzkiej. Twoim tokiem myslenia pies moglby uszkodzic nowo narodzone dziecko, a takie wypadki sie zdarzaja niestety, bo nagle pies schodzi na nizszy szczebel drabiny.
Tu nie chodzi o siersc na podlodze , plamy gdziekolwiek , tu chodzi o nasz obowiazek dostosowania psa do zycia z ludzmi, i tylko tyle.
Może jestem dziwna ale u mnie dziecko nie było sztucznie podnoszone w hierarchii. Fakt, że miałam i mam bardzo opiekuńcze psy. Ale mała była, np., okradana z jedzenia, jeśli została sama z psami (a wychowała się z trzema, w tym z bullem i amstaffem). Kiedy była "niegrzeczna", była podszczypywana zębami i karcona jak szczeniak. Ale dzięki temu, NIGDY nie bałam się, kiedy zostawała sama z psami w pokoju albo wychodziła z nimi na dwór. Kiedy dorosła psychicznie do tego, żeby sobie wywalczyć wyższe miejsce - zrobiła to. Myślę, że problemem jest, kiedy dziecko się izoluje, jest "niedotykalskie", bezkarnie dokucza psu a pies jest spychany w stadzie na dalszy plan. Wtedy zawsze "za naszymi plecami" będzie próbował przywrócić status quo. :) Uważam też, że dorosły, normalnie zsocjalizowany pies nigdy nie zrobi specjalnie dziecku krzywdy.
Ja jak widzę jak Maksio się obchodzi z moimi sieściuchami to czasami jestem wściekła. Moje zwierzaki mają anielską cierpliwość do niego. Ba same lazą do niego. Maks musi być pilnowany niestety.
Ze tak przytocze fragment rozmowy R. z Babcia... -Babuniu, nie moge przyjechac, bo nie mam pieniedzy na bilet. -To sprzedaj Stefana moze... - Babuniu! Jego nikt nie kupi!
Zwlaszcza to, ze jest opiekunczy i dba o swoja rodzine. :D Jako szczeniak byl nieznosny, teraz jest prawie dorosly i madrzeje. Probuje byc przywodca, bo to maremmanno, potrzebuje silnej reki ale do 3 urodzin to trudny pies. Na takiego sie zdecydowalam, zdajac sobie sprawe, ze taki bedzie i takiego mam. Spie spokojnie dzieki niemu za to.
Oczywiscie, bo to pies wyhodowany do pilnowania stada, i Wy jestescie jego stadem:) To rasa psow, ktora wlasnie podejmuje wlasne decyzje i powinna pracowac samodzielnie, no ale o tym to chyba wiesz?
To ja już nic nie napiszę o mojej 'wariatce' (tak była nazywana w schronisku). :D Kochamy ją, ona nas i ... rozpieszczamy ją. Nie dostaje mięsa przyprawionego, ni solonego makaronu lub ryżu,kaszy (odkąd mam psa gotuję je bez soli). Niestety nie umiem jej odmawiać i np. pożreć całą pizzę (brzeg, bez sosu jest też i dla niej). Nie źre dużo, ma prawidłową wagę i dobrą kondycję.
Ostatnio testuję suchą karmę bezzbożową, min. szwedzką, by nie zapychać jelit nieprzyswajalnymi dla psa wypełniaczami. Chyba warto, mimo cen z sufitu, zainwestować w zdrowie psiny. Ktoś miał taką karmę? Czy to kolejny chwyt reklamowy by doić frajerów zakochanych w swoich pupilach?
Smosia je nie znam nazwy karma "szwedzka" ? Jakiej produkcji, firmy? Hihi jak zje kawalek brzegu pizzy to nie ma problemu ale jak zje cala to nie bardzo dobrze :)))
Ja tez gotuje psie zarlo oczywiscie bez soli ale z potrzebnymi warzywami, dajacymi psu potrzebne mineraly. Ani ryz ani makaron natomiast platki owsiane:) Mieso nie solone, ryby i drob jako zrodlo protein. Do domowo gotowanego zarla dodaje olej z lososia i bialy ser nie solony. Zotko kurze dla siersci .
Oprocz mojego domowego zarla, podaje psu suche jedzenie , bo podobno zawiera wiecej potrzebnych dla zdrowia skladnikow:)
Ja suchą karmę (Royala) daję raz dziennie, bo inaczej nie wyszłabym z garów. Ostatnio (bardzo niestety) Hyrny jada wołowinę, bo wciąż mamy lekką anemię po babeszjozie - masakra. Płaczę i płacę. Gotowane mięcho + warzywa + ryż, bulgur, płatki owsiane lub żytnie. Olej lniany codziennie + żółtka raz na tydzień; ser biały, surowe warzywa i owoce według kaprysu i zawartości lodówki; baaardzo sporadycznie puszka. Od wielkiego święta kromal chleba z np. gęsim smalcem.....uuuu, pazurki lizać. Ale to tylko wtedy, jak się psy napracują (np. wyjazdy do lasu albo pływanie każdego dnia) i waga leci. :)
Karmy bez dodatku zbóż: Bozita (to ta szwedzka) - parę miesięcy temu; Purizon (2 smaki) - obecnie.
Zjada chętnie obie, jest najedzona do kolacji (micha mokrego żarełka domowego lub mieszanego z mięsem puszkowym). Wydaje mi się, że więcej z tych karm przyswaja, mniej wydala. Wygląd i zachowanie jak zawsze, bez zmian.
Smosiu, Bozity kupuje tylko ksrme mokrą wiec sie nie wypowiadam. Purizon jest, moim zdaniem, bardzo dobra karma. Uwazaj tylko na wage psa. Ja bym radzila ciutke zmniejszyc dawke. Karmy bezzbozowe dzialaly na moje suki jak "dotuczacz". Jakis czas karmilam tez karma Husse, ponoc bardzo dobra szwedzka karma. Jak dla mnie - totalna porazka :( Wrocilam do Royala i jesyem mega zadowolona
Dzięki :), to dokupię tego 'puzona' - w internetowej promocji (2 kg w cenie 1-go) jest do przyjęcia. Dobrze, że wspomniałaś o tuczeniu - kiedyś była zbyt pulchna i nie chcę by znowu utyła. Poza tym idzie wiosna (słonko ładnie świeci), będzie częściej poza domem, to wybiega i wyszczeka nadmiarowe sadełko.
Grazynko, nie wiem skąd takie porównanie - pies gruby jak świnia . Żaden , ale to żaden hodowca świń, ani przyzwoity rolnik , nie pozwoli sobie na zatuczenie świni. Z tej prostej przyczyny , że będzie miał wtedy masę słoniny. A chyba lepiej sprzedać , czy zjeść kilogram mięsa , niż kilogram słoniny. Smalec można zrobić, ale bez przesady z ilością.
Masz racje Beatko, nie powinnam uzyc takiego okreslenia:) Nie wiem jak to okreslic, ale serce mnie boli , jak widze wytuczone jak beczki psy,koty ledwo dzwigajace wlasne cialo. U nas jest nagminne odchudzanie psow nieprawidlowo karmionych przez wlascicieli, zwlaszcza starszych, co nie maja sily na zapewnienie ruchu fizycznego swoim psom a karmia z "milosci" do nich. Bardzo szkoda mi tych zwierzakow.
Moj ukochany Amigo nie byl u mnie od szczeniaka, znalazl mnie w wieku 3 lata, wiec nie bardzo mialam wplyw na jego wychowanie. Dluga historia do opowiedzenia, moze kiedys? Zakochalismy sie w sobie od pierwszego spojrzenia, on ogolony na gladko hiszpan , bo tam mial za goraco na dluga siersc. Ja kochajaca biale, dlugowlose maltanczyki patrzylam na tego czarnego "szczurka" ze zdziwieniem, mozna cos takiego przyjac do serca? No i mozna bylo!
Byl nauczony pewnych "sztuk" ,tanczyc na dwoch lapkach w lewo i w prawo, byl nauczony sie przewracac z boku na bok , ale byl rowniez nauczony "odkurzac" wszystko co spadlo na podloge ze stolu wlascicieli:)))
Ja nauczylam psa nie zebrania przy stole, mimo mojej Mamy podchodow w przeciwnym kierunku:)))
Ja nauczylam psa pare rzeczy potrzebnych do wzajemnej egzystencji w spokoju i obopulnego zaufania. Na poczatku najwiekszym problemem bylo szczekanie i bieg za wszystkim co mialo jakies kola i jechalo, samochod, rower , motorcykiel, to bylo bardzo niebezpieczne, bo pies naprawde lecial jak zwariowany za tymi pojazdami.
No i odkurzacz...szczekanie i chec zabawy ? Oduczylam spokojnie i cierpliwie tego wszystkiego.
Nauczylam rowniez , ze na smakolyki ja daje komende kiedy ma prawo dostac. Wystarczy , ze pokaze palec , ze jeszcze nie czas, bez zadnego slowa. Czeka cierpliwie az powiem: prosze bardzo i wtedy wezmie smakolyk. Straszna jedza ze mnie.....hihihi
Śliczny Amigo ;) Sztuczka z czekaniem na przysmak jest nam znana, nasza też nie wyrywa z reki, tylko czeka grzecznie. Ale "odkurzacz" z niej straszny, wciąga wszystko z podłogi co nadaje się do zjedzenia
Dziekuje za komplement, juz przekazalam Amigo i pomachal wesolo ogonem Makusiu:)
Makusiu, czyli mozna nauczyc jak tylko sie chce i ma cierpliwosc :)))
Tak , to "odkurzanie" jest najgorsze do odzwyczajenia, u mnie nie ma szansy, bo bardzo pilnuje, zeby podloga byla czysta. Jak ide w gosci do innych po prostu pilnuje , zeby psiak nie "odkurzal" kuchnie:)))
Mysle ze moja psina ma dobrze u mnie, bez spania ze mna pod kaldra :))) Ma do wyboru, a najbardziej lubi lezec przy drzwiach wsrod butow...musze zrobic zdjecie:) Czasami lubi sie przytulic do jakiegos kata tez, jak mu za goraco w lozach :))
I to najważniejsze!!!! Ja też lubię swoje sierściuchy. Najbardziej kochałam Kozunię ona ma miejsce zawsze w moim sercu i nic nie zastąpi jej. Ale i te zwierzaki mają swoje miejsce w moim sercu. Czasami się dziwię ,że mam tak wielkie serce.
Boże, jakie mini-mini-posłaneczko. :D U mnie rolę posłania pełni obleczona i złożona na pół kołdra - na noc rozkładana, żeby pies się wygodnie wyciągnął. Bo, niestety, posłań i koszyków dla jego gabarytów nie robią. :)
Jeszcze 500 (albo 1000) znaków nt. dobierania psa do siebie i wybierania rasy. Ja dwa lata myślałam o tym, czy OP? Mąż był przeciwny, bo to nie jest pies do domu. Ja byłam zdania, że każdy pies jest "do domu" o ile zapewni mu się warunki i miłość. Okazało się, że pies doskonale czuje się z nami w domu, a na zewnątrz nie bardzo chce przebywać pozostawiony sam. Nawet, kiedy nas nie ma - zostaje jego stado, więc nigdy nie jest sam. OP bo: chciałam psa, który by kochał stado ponad wszystko i potrafił je obronić, chciałam psa dużego - jest wielki, przy okazji - uwielbiam białe zwierzaki :). Trochę bałam się czy dam sobie radę z kilkudziesięciokilogramowym samcem, no bo agresja i testosteron. Zadecydowało to, że suki są mniejsze, bardziej szczekliwe i skłonne do ataku. Dla mnie OP to strzał w dziesiątkę. Hyrny jest bardzo zrównoważony, leniwy na maksa, bardzo nie lubi obcych ale jak kogoś pozna, to łatwo go akceptuje. Totalnie nieprzekupny. Maksymalnie skupiony na stadzie, nie zdarzyło się w lesie, żeby wykazał jakąkolwiek ochotę na pobiegnięcie za sarną czy innych zwierzęciem. OP nigdy nie zostawia stada bez opieki, bo wtedy kogoś może zjeść wilk. :D Myśli "powoli" co mojego męża denerwuje, ale ogromne psy tak mają. No i, o dziwo, jest posłuszny i karny, niezbyt skłonny do podejmowania własnych decyzji, raczej czeka na moją (to akurat u nich rzadkie). Jeden raz widziałam go w akcji - podczas ataku (nie oburzajcie się, tamtemu się należało). Widok jest przerażający, psa nie było spod niego widać ale, na szczęście, OP nie są aż tak krwiożercze i przeciwnika nie pokaleczył. A pies się przestał szwendać po naszej ulicy i terroryzować dzieci. Hyrny jest niekwestionowanym władcą naszej ulicy. Do tego rzecz niebagatelna w naszych czasach - budzi bardzo sympatyczne i miłe skojarzenia w ludziach, więc nikt się nie czepia, że pies idzie bez smyczy. :) Przykre tylko, że nikt nie wie, co to za rasa. :( Przykre też i świadczące o małej wiedzy, kiedy ktoś twierdzi "Ależ on się męczy w mieście, przecież nie może się wybiegać". Ostatnia rzecz, jakieś chce OP to pobiegać. On chce leżeć i pilnować! :) Ma też wady ale nie mogę wam powiedzieć jakie, bo mu obiecałam.
Moim nie wolno wchodzić na stół, to jedyny egzekwowany zakaz - i w naszej obecności nie próbują nawet. Jak nas nie ma - wolę nie wnikać. Na ławę też nie wejdą - gdy stoi na swoim miejscu, przy kanapie. Gdy w czasie odkurzania przejeżdża w inne miejsce - przestaje być stołem i za każdym razem muszę gonić sierściuchy.
E tam. Ja też ustalam kotom jakieś zasady. Ale bezstresowo czyli - nigdy kota nie uderzyłam żadną ścierką, gazetą i nie krzyczę na nie, nie straszę, nie przeganiam. Więc bezstresowo. Dzięki temu kot zawsze w te pędy wraca do domu, kiedy zagwiżdżę na dworze. Nawet Dżordż, który ma działający "szwendacz". Wydzieram gębę tylko wtedy, kiedy dokuczają niewidomemu. :D A co robią i gdzie włażą, kiedy nas nie ma???? Wolę się nie domyślać.
Mój kot nawet jeśli wie ,że coś nabroił nic sobie z tego nie robi. Wychodzi z prostego założenia, Dla mnie jako kota można wszystko. Coś se przypominam, że kiedyś dostał klapa w dupę. a że była bardzo miękka i kudłata to i tak nie poczuł. Ja mam zamiar zrobić drzwi między kuchnią a salonem. Bo nie mam do sierściuchów żadnego zaufania , co one wyrabiają jak my śpimy. A dowody zbrodni bywają. Mam zegar z kukułką i normalnie były ślady brudnych kocich łap aż do zegara!!! I już wiadomo czemu zegar nagle przestaje chodzić po nocy.
Nieee, no proszę. Pracuję i psy siedzą same do 15.00. Czyli zakładam, że Fancie byłoby lepiej w schronisku, bo przynajmniej mogłaby się wys**** kiedy by chciała? Nie wpadajmy w paranoję. :( Jak słyszę "wziąłbym psa ale pracuję/mieszkam w bloku/mam małe mieszkanie" to już wiem dlaczego w schroniskach usypia się tyle psów.
Dzani - ale psa ani kota nie można adoptować na siłę. Jeżeli ktoś widzi przeszkodę - bo za małe mieszkanie, bo za długo pracuję nie da zwierzęciu szczęścia, a czworonóg nie uszczęśliwi jego, będzie tylko ciężarem. Zwierzę powinno być przygarniane mimo wszystko - bo inaczej po chwili spokoju, pozucia bezpieczeństwa następuje kop - bo człek nie był gotowy na zwierzę.
Ekko, może źle się wyraziłam. Nie chodzi mi o adopcję na siłę tylko o podejście... "ktoś, kto pracuje/mieszka w bloku/ma małe mieszkanie" nie powinien mieć psa, bo pies się męczy. Pies się męczy tylko wtedy, jeśli ma durnego właściciela, który nie dba o jego potrzeby. A nie dlatego, że mieszka na 40 m2 albo siedzi sam do 15.00. Mieszkanie nie jest po to, żeby pies się wybiegał, spacer jest po to. Problem jest dopiero, jeśli pies siedzi zamknięty sam w mieszkaniu, potem wychodzi na 10 min. na smyczy i znowu siedzi sam w domu, bo przecież chcę pójść do kina. To ja mogę powiedzieć, że pies się męczy u ludzi, którzy wyjeżdżają na wakacje i załatwiają na ten okres dom zastępczy. No bo przecież jak można? Jak się nie ma czasu dla psa w wakacje, to się psa nie bierze! Proste chyba? Męczą się też psy trzymane pojedynczo, bo dwa się lepiej chowają. No i pies/suka sterylizowana też się męczy i cierpi. Bzdury, no nie? Przy okazji - to nie personalnie do Beaty, tak tylko mi się podpięło.
Dżanino, ale każdy chce wyjechać na wakacje nie wszędzie można wziąć zwierzaka. Ja nie widzę problemu w tym, że zostawia się psa pod opieką kogoś zaufanego, wychodzi do kina itp. Przecież można to wszytko pogodzić. Nie popadajmy w paranoję. Nie dopuszczałabym tylko sytuacji, kiedy jak piszesz, nie spędza się czasu ze zwierzakiem i wyprowadza go na spacer na 10 minut. Przecież dzieciaki też zostawia się same w domu i idzie np. do kina itd.
Dzani, to jeszcze powinnas sie dowiedziec ile psow zyje w strasznych warunkach przy "boku" nieodpowiednich wlascicieli. Przywiazanych na krotkim lancuchu, kopanych, glodowanych, ponizanych...te mialy by lepiej byc uspionym.
Tingro, wiem. Znam, niestety, realia warunków, w jakich trzymane są polskie psy. Znam też realia polskich schronisk. Znam też "dobre serca" Polaków, którzy mijają obojętnie skrzywdzone, głodne zwierzę plączące się pod nogami i proszące oczami o pomoc. :( I z bólem serca zgadzam się, że dla niektórych zwierzaków lepiej byłoby nie żyć. :(
Mim wszystko - potencjalny właściciel, który twierdzi, że ma za małe mieszkanie, że pracuje, że chce iść do kina, jechać na wakacje i zwierzę by mu w tym przeszkadzało - itp itd lepiej, żeby nie posiadał czworonoga niż był jego właścicielem, tylko dlatego, że wypada czy coś w tym stylu.
Dziecko rowniez nie zamyka sie samo w 4 scianach, bo musi sie zarobic na zycie. Rozwiazuje sie sytuacje nania, dziadkami albo przedszkolem.
Tutaj , gdzie mieszkam sa prywatne " hund dagis" - tlumaczenie: "psie przedszkole". Tam spedzaja psy dzien , socjalizujac sie z innymi , maja potrzebne wyspacerowanie i odpoczynek w czasie jak wlasciciel pracuje.
Ja rowniez nie zawsze moge mojego pupila zabrac ze soba wszedzie, ale nigdy bym nie zostawila go na caly dzien zamknietego w domu. Mam szczescie , przyjaciolki uwielbiaja mojego malego a on bardzo lubi u nich byc. Zaprzyjaznieni sasiedzi maja klucz do mojego domu, gdyby cos sie stalo mnie, to moga wejsc i zajac sie psem. Moim obowiazkiem jest przewidziec wszystkie okolicznosci w razie czego, bo wzielam na swoja odpowiedzialnosc zywa istote kompletnie zalezna ode mnie.
Problemem jest, ze nie kazdy moze byc i ma prawo byc "wlascicielem" psa na sile. Nie masz czasu, nie masz warunkow, nie zdajesz sobie sprawy z obowiazku zajecia sie psem przez nastepne kilkanascie lat kup sobie, jak to ktos tutaj powiedzial, "pluszaka".
Pies zamkniety w pomieszczeniu 5 do 6 godzin po prostu cierpi, o ile nie sika w domu. Jego pecherz moczowy wypelnia sie tak samo jak twoj i wymaga oproznienia regularnie.
Oczywiscie jest ta potrzeba zwiazana z piciem wody, ktorej nigdy nie wolno ograniczyc zwierzeciu.
Oblicz ile godzin mozesz wytrzymac Ty bez mozliwosci wysikania sie???
To, ze pracujesz, jest oczywiste , ale Twoim obowiazkiem jest w czasie tych godzin zapewnic psu odpowiednie warunki do zycia. Dobrym rozwiazaniem moze byc znalezienie kogos , emeryta na przyklad, co chetnie dla wlasnego zdrowia i radosci pomoze psa wyprowadzic na spacer w czasie twoich godzin pracy.
Już się pogubiłam Grażyna, to chyba nie do mnie "drogi Panie"?
Nie mam psa i nie chcę mieć m.in. w tych powodów, które tutaj napisaliście
Tak jeszcze się zastanawiam, u nas raczej nie wręcza się kluczy sąsiadom. Znam wielu ludzi, którzy mają psy. Psy wyprowadzają na spacer rano, i po powrocie z pracy pierwsze co robią to wychodzą z psem na spacer. Pies im nie sika w domu i nie sądzę żeby mu się działa krzywda. Jak mieliśmy psa w domu też, tak było. Rano tato wychodził z psem, później ja jak wróciłam ze szkoły lub brat. Jak byliśmy trochę starsi to pies czekał na nas gdy wrócimy z pracy i nie załatwiał się w domu.
Tingro, pies ma trochę bardziej "rozciągliwy" pęcherz i, na pewno, nie cierpi bo przez 6 godzin nie może się wysikać. Nie porównuj fizjologii psa do człowieka. Człowiek np. miałby problem z podzieleniem zawartości pęcherza na 20 części i sikaniem co 2 minuty. Pies nie. :) Co do potrzeby picia wody - ja wręcz muszę ograniczać wodę mojemu psu. Radosna informacja na suchej karmie, że pies musi mieć nieograniczony dostęp do wody jest bzdurą i proszeniem się o kłopoty. Jest sporo ras zagrożonych skrętem żołądka i picie wody "po" suchej karmie to często dla nich wyrok. Co do "emerytów' mam trochę inne zdanie i nie dałabym kluczy obcemu, żeby przyłaził i brał moje psy na spacer. Być może mamy różne zdanie, bo mamy całkowicie różne psy. Powiedz mi, kto by odpowiadał, gdyby (pod moją nieobecność) pies zaatakował "emeryta" w moim domu i zrobił mu krzywdę? Bo dla mnie TO właśnie jest skrajna nieodpowiedzialność! Zaznaczam, że piszę "emeryt" dla ułatwienia, absolutnie bez żadnego nastawienia.
Grażyna, tak jeszcze zastanawiam się nad tym co napisałaś o tych domach, w których zostawia się psa jak ktoś jest w pracy. Czy to dobrze jak ktoś zostawia psa w takim miejscu? Jeśli ktoś wie, że ma taką pracę to po cholerę mu pies. Dla mnie zwierze to przyjaciel i zostawianie go na całe dnie w takim miejscu mija się z celem posiadania czworonożnego przyjaciela. U nas są Hotele dla psów i kotów. Sama zostawiłam swojego z 2-3 razy w takim miejscu, ale nie jestem przekonana do codziennego zostawiania swojego pupila. Inną rzeczą jest "uczłowieczania" pupili, co jest popularne np. w USA. Ubranka dla psów, fryzjerzy, biżuteria, a nawet perfumy dla mnie jest to niegodne z naturą zwierzęcia. Owszem jeszcze miejsca gdzie kąpie się psy i strzyże jestem w stanie zrozumieć. Nie każdy w domu ma warunki do tego, nie każdy potrafi i po to są takie miejsca, ale perfumowania psa żeby nie śmierdział w domu to dla mnie skrajna głupota. Pisze o perfumach dla psów.
Dziewczyny może mi podpowiecie, bo wiedzę o pieskach macie ogromną. Ponieważ niedawno odszedł od nas nasz Boni, chcemy wziąć pod opiekę kolejnego pieska. Mój Synek nie chce słyszeć o innym niż owczarek niemiecki, bo takiego mieliśmy. Zastanawiam się nad wzięciem psa ze schroniska, ewentualnie nad szczeniakiem, ale generalnie wolałabym dać dom jakiemuś psiakowi któremu tego domu brakuje. Tak czy inaczej chcemy dużego psa, myślę że młody przeżyje również psa "w typie". W lipcu dołączy do nas kolejny mały człowiek, stąd moje obawy i pytanie. Wg Was, z Waszego doświadczenie, lepiej wziąć najpierw pieska, czy lepiej zaczekać aż pojawi się dziecko i wtedy przygarnąć jakiegoś czworonoga? Bonifacy pojawił się u nas jak Michał miał dwa lata, a pies dziewięć i tak naprawdę młody zawsze się go bal, miał do niego spory dystans. Z nim już nie powinno być problemów, bo ma już prawie 7 lat, tylko nie wiem co będzie z maluchem. Czy pies zaakceptuje nowe, małe dziecko? Co zrobić żeby tak się stało?
Basia, jak weźmiesz psa ze schroniska to nigdy nie wiadomo jak zareaguje na małe dziecko. Ja bym najpierw zajęła się dzieckiem, później myślała o psie.
Ja miałam i mam psy znajdy lub ze schroniska. I mogą na mnie teraz polecieć gromy , ale napiszę prawdę. Takie psy mogą mieć problemy ze sobą, kiedy mój Kubuś miał 7 miesięcy byłam zmuszona oddać 7 letnią suczkę innym ludziom , bo... stwarzała małemu duże zagrożenie. Pieskom ze schroniska należy się szansa na lepsze życie , ale nie koniecznie w domu gdzie są małe dzieci. Wogóle uważam ,że branie psa do domu to duża odpowiedzialność i trzeba mieć właściwe predyspozycje psychiczne do niektórych ras psów. Są rasy psów bardzo oddane dzieciom i takie bym Basi polecała. Na przykład boksery, dziś zapomniana rasa, ale naprawdę wspaniała dla dzieci.
Teraz popularna jest rasa kotów syberyjskie, to są koty nie tylko piękne, ale także mają bardzo psie przywiązanie do ludzi, są bardzo bezpieczne dzieciom i bardzo kontaktowe. Sama mam Rysia , który chodzi za nami jak pies.
Ja mam kota dachowca i mam wrażenie, że to też bardzo uczłowieczona rasa. Taki kontaktowy, że hej. Teraz zimą śpi w nocy w domu. Ja palę papierosy. I wieczorem kiedy sobie leży mówię do niego. Idziemy na papieroska. On wstaje i czeka pod drzwiami jak się ubiorę. Wychodzimy razem ja na swojego papieroska (nie palę w domu), on na siusiu i jak skończy siada koło drzwi i czeka jak ja skończę. Kiedy wypalę mówię, do niego popaliliśmy to wracamy, a on- Miał- które brzmi jak tak. Ma wiele takich ludzkich zachowań np. jak jemy rodzinnie obiad, przeważnie w weekend to on też siada na krześle i siedzi wyprostowany z wielką gracją, czasem daję mu talerzyk i pozwalam jeść przy stole razem z nami. Jak latem plewię w ogrodzie to on razem ze mną i przy mnie siedzi. Ma duże poczucie humoru i czasem robi mi dowcipy. Np. wyskakuje, dosłownie jest w locie z zza jakiegoś krzaka, niby prosto na mnie, ale nigdy nie skoczył na mnie tylko obok. Wyobraźcie sobie jaka jest moja reakcja, plewię, ptaszki śpiewają, podnoszę głowę, a tu leci na mnie znienacka mała czarna "bestia" - prawie zawału dostaję, a później się śmieję jak z niego dowcipniś.
Jakbym czytała o moim Rysiu. tylko ,że ja nie palę papierosów. Koty też potrafią być bardzo kontaktowe i bardzo, bardzo kochane.. Bo wogóle koty to są fascynujące zwierzaki pełne gracji i uroku.
Miał respekt przed nim bo to był duży piesek. Poza tym babcia go ciągle strofowala że ma uważać bo ugryzie, bo niewiadomo co on myśli i pomimo naszych reakcji nie dał sobie powiedzieć że mu nic nie zrobi. Tlumaczylismy ale się go do końca bal.
Nie będę radziła, o to wasz wybór. Ale ja zawsze uważałam, że lepszym układem jest dorosły pies i małe dziecko niż dwulatek i szczeniak. Ale doradzać nie będę, bo dwoje dzieci i mały/młody pies to wielka odpowiedzialność. Przeczytałam wypowiedź Aggusi i też dodam, że w przypadku psa schroniskowego musisz uważać. Pracownicy nie zawsze muszą wiele wiedzieć o psie. A myślałaś o fundacjach? Tam tzw. dom tymczasowy wie o niebo więcej o psie niż pracownik schroniska. W takim domu pies przebywa nawet pół roku i jest "przygotowywany" dla nowej rodziny.
....jak wyzej w tytule:) Tylko ja mam na mysli psy:)
Czytam i skora mi sie jezy. Psy karmione "odzyskami", psy robiace na co maja ochote w domu. Psy lezace na kanapach, fotelach i prawdopodobnie w lozkach? Psy "wypuszczane" na podworko do sikania i srania. Psy co slinia sie przy stole czekajac na kaske osolona, popieprzona...czyli zarlo ludzkie.
Swinie podobno mozna wszystkim karmic, ale swinia zyje krotko a nasze pupile chcemy miec wiele lat.
Pies jest naszym najserdeczniejszym przyjacielem, zaleznym od nas od szczeniaka ! My mamy obowiazek stworzyc mu jak najlepsze zycie , odpowiednie warunki do zachowania zdrowia jak najdluzej!
Naszym obowiazkiem jest rozroznic psa od swinii. Pies potrzebuje zbalansowane dla rozwoju jedzenie, pies potrzebuje codziennego ruchu , stymulacji fizycznej, ale rowniez psychicznej.
Naszym obowiazkiem jest zapewnienie tego naszym pupilom! Pies to nie zabawka ani dekoracja!
Pies ma byc wyprowadzany na zalatwianie "potrzeb" co 6 godzine najmniej! Pies nie moze byc "strozem" zadnej posiadlosci! Nie mozna zadnego psa trzymac na lancuchu na zewnatrz!
Media ciagle pisza o psach grubych jak swinie , psach uwiezionych w paru metrach na podworkach, psach agresywnych...dziwic sie ? Nie , to ludz stworzyl takie psy!
Bardzo kocham mojego czworonoga. Tak samo kochalam poprzednie. Moje psy zawsze sa i byly czlonkami rodziny. Kochane, przytulane, glaskane, ale nigdy nie mialy "wolnosci" na zebranie przy stole, nie mialy innego spania jak w swoich kojcach. Nie mialy prawa witac gosci szczekaniem, nie mialy prawa niszczyc buty , meble czy cokolwiek w domu. To bylo moim zadaniem jako wlascicielka nauczyc szczeniaka co wolno i nie wolno. Nigdy nie podnioslam reki w czasie nauki, nigdy nie podnioslam glosu. Systematycznie uczylam psa miloscia , konsekwencja a nie kara.
Moj pies "rozumie" kazde moje slowo, nie musze go prowadzic na smyczy, jak powiem "siedz" "stan", to siada i czeka co od niego chce. W moim domu mam osobna czesc sypialniana i progu tej czesci moj pies nigdy nie przekroczy, bo wie, ze nawet jak drzwi sa otwarte , to nie ma prawa tam byc.
Polozy sie przy drzwiach i pilnuje, a rano wita mnie /nas z radoscia :) Kocha rowniez polozyc sie przy butach, cos mu pachnie? Nigdy jednak nie pogryzl zadnego buta, zadnego mebla...ciekawe dlaczego?
No i oczywiscie nie karmie psa zadnymi "odzyskami" , dostaje wlasna karme. Czesto gotuje mu mieso, ryby z dodatkami a jak nie mam to suche psie jedzenie podaje.
Co mam na mysli w zalozeniu tytego watku? Mam na mysli jak najlepsze zycie dla najbardziej ukochanych czworonogow naszych!
Swojego czworonoga też kocham. Nieco utył po zabiegu kastracji. Karmię go karmą dla psów, kupuję tą z wyższej półki. Przyznaję śpi z nami, choć ma swój koszyczek. Dlaczego ?http://lester.blox.pl/2015/12/Dlaczego-pies-woli-spac-z-ludzmi.html
Dodam jeszcze iż jakieś 6 lat temu, to że mam psa uratowało mnie przed syndromem pustego gniazda.
Oki:) teraz wyobraz sobie, ze jestes wlascicielka 3 sztuk psow o wadze 60 kilo, wpuscisz do lozka wszystkie?
Moj Amigo uratowal mnie przed wielka depresja ...jestem wdzieczna!
Mam do dyspozycji 48 metrów na 7 piętrze, sadyzmem byłoby trzymanie w tych warunkach choćby jednego 60 kilowego psa. Z 3 psami jest nieco inna historia, one mogą spać razem i się do siebie tulić więc są w stadzie.
Bardzo dobrze myslisz:)
Grażyna,
wiele ludzi decyduje się psy nie zdając sobie sprawy z odpowiedzialności jaka spoczywa nad tym.
Nie mam psa tylko kota, właśnie dlatego, że mając swój styl życia nie jestem w stanie mu pewnych rzeczy zapewnić.
Miałam psa od dzieciństwa w moim domu rodzinnym i nie do końca się z Tobą zgodzę.
Nie od właściciela psa zależy czy mały szczeniak gryzie kapcie, sika w domu czy robi inne zniszczenia. Pies, podobnie jak małe dziecko, nie wie, że pewnych rzeczy nie wolno robić i trzeba go tego nauczyć. Zanim to zrobimy to trochę tych zniszczeń będzie. Mój jak był mały z tęsknoty za nami wydrapał tapetę i porysował drzwi. Z czasem się nauczył, że wracamy do domu, ale jak był maleństwem to trudno mu było to zrozumieć. Dawniej psy jadały resztki po ludziach i żyły wiele lat. Teraz jedzą karmy i umierają szybciej. To w jakiś sposób daje trochę do zastanowienia. Jestem zdania, że jeśli ktoś decyduje się na psa, daje mu tonę miłości, a nie ma kasy na karmy i superowe jedzenie i karmi go tym co sam je. To nie należy takiego zachowania piętnować, bo psów, które potrzebują rodziny i miłości jest wiele.
A co do spania, ja nie mam nic przeciwko, jeśli komuś odpowiada towarzystwo czworonoga w łóżku.
Agnieszko wlasnie, to decyzja na zycie takie dlugie jak ten czworonogi pupil bedzie na tej planecie!
Nie musisz sie ze mna zgodzic, ja wychowalam 5 sczeniakow i wiem o czym mowie:)
Szczeniaka nie wolno zostawic nawet na sekunde samego, dlatego dla kazdego szczeniaka bylam dobe na okraglo, bralam urop "macierzynski" :)
Od wlasciciela szczeniaka zalezy jak przygotuje , jak duzo wlozy pracy i czasu w wychowanie !
Zostawiliscie szczeniaka samemu sobie , to co sie dziwisz, ze wydrapal tapete i zrobil inne szkody?
Grażyna,
chyba mnie nie zrozumiałaś. Nigdzie nie napisałam, że zostawialiśmy psa samego sobie, ani że się dziwię, że wydrapał tapetę. Wręcz przeciwnie, chodziło mi o to, że to jest normalne tak samo jak z małymi dziećmi. Jak tu ktoś niżej napisał musimy się liczyć z pewnymi rzeczami/szkodami.
To, że wychowałaś 5 szczeniaków nie czyni Cię ekspertem od psów.
A niby dlaczego szczeniaka, nie można zostawić samego w domu. wiesz my tu w Polsce pracujemy i nikt nie daje nikomu urlopu 'macierzyńskiego" na psa.
Masz racje od właściciela psa zależy ile pracy w niego włoży i można zrobić to doskonale również spełniając się zawodowo.
Poza tym wiesz, że każdy pies jest inny, niektóre mają obciążenia genetyczne, niektóre zachowują się w taki, a nie inny sposób bo taka jest ich rasa i ich zachowanie jest w jakieś części tym uwarunkowane.
Agnieszko, to ja mialam i dzieci i psy nienormalne, a teraz mam i wnuki nienormalne, bo zadnych szkod w domu nie zrobili:)
Ja zawsze planowalam przyjecie szczeniaka do rodziny w czasie urlopowym. Nie tylko w Polsce musi sie pracowac, wyobraz sobie, ze w Szwecji manna nie spada z nieba, niestety.
Ja mowie oczywiscie o szczeniaku 9 tygodniowym , bo mlodszych nie wolno u nas kupic. Juz w hodowli uczy sie szczeniaki robienia potrzeb tylko w jednym miejscu. Uczy sie wychodzenia na smyczy, uczy sie jazdy samochodem, obcowania z ludzmi i innymi zwierzakami jak sa u nich.
9 tygodniowe szczeniaki u nas musza byc podstawowo zaszczepione, odrobaczone, zarejestrowane chipem. W anonsach do sprzedazy pisze , ze szczeniak jest socjalnie przygotowany do zycia w nowym stadzie.
Szczeniaka uczy sie oczywiscie zostania samemu w domu, ale nie od razu. Moim sposobem bylo zostawic malego w innym pokoju , w duzym kojcu z przytulnym miejscem do odpoczynku, z dostepem do swiezej wody i karmy, zabawek do gryzienia. Pierwsze dni na bardzo krotko, zwiekszajac czas sukcesywnie. Po tygodniu pies juz wiedzial, ze nic strasznego mu sie nie stanie i chetnie sam odchodzil do swojego miejsca na dzemke. Oczywiscie ja bylam w domu caly czas i obserwowalam jak szczeniak sie zachowuje. Jak pies zjadl i sie napil , to odrazu wychodzilam z nim na zewnatrz, zeby nie musial robic nic w domu. Mial w razie czego miejsce w przedpkoju pokryte gazetami, gdyby musial sie natychmiast zalatwic. Mozesz mi wierzyc, ze szczeniaki bardzo szybko pokazywaly mi , ze potrzebuja wyjsc na zewnatrz.
Może u was , bo u nas 9 tygodni to za mało , żeby bezpiecznie wyjść na dwór. Co do szczepień , to szczeniak jest szczepiony i odrobaczany po miesiącu od urodzenia, po dwóch i po trzech . I dopiero wtedy nabiera odporności .
Więc nie mam mowy , żeby sobie tak ot sobie przed 9 tygodniem ktoś z hodowli wychodził na spacer. Obojętnie, czy na smyczy, czy bez. Jazda samochodem ? Tak , ale na szczepienie i odrobaczanie, o ile nie ma się lekarza weterynarii , który przyjedzie do hodowli.
Co do gazet, to w przypadku Borysa odpada. Lubi czytać. Rudolf wychował się na gazetach.
Borys sika na podkłady do przewijania niemowląt.
Mam sasiadow na mojej ulicy, urodzily sie im 4 czarne labradory. Ma ogrodzony teren i szczeniaki sa wypuszczane na zewnatrz od 6 tygodnia zycia na krotkie chwile.. Jak wiesz moze to i u nas snieg i zima.
A najwieksze zagrozenie bycia na zewnatrz jest nie dla szczeniaka a dla innych doroslych psow, bo szczeniak moze zarazic chorobami "hodowli", ja nie wiem jak to po polsku sie nazywa?
Ale fajnie z tymi podkladami, wsiakna duzo:)
Ja wiem , że to szczeniak może zarazić się od biegających psów. Taka jest moja wiedza od polskiego lekarza weterynarii.
Grażyna,
w wszyscy jesteśmy nienormalni, że już tyle lat na tym WZ siedzimy :P
Ja Cie wierzę, bo dlaczego, miałabym nie wierzyć. Starałam się powiedzieć, że nie zawsze tak jest.
U nas nie ma takiego dobrodziejstwa, że dostajesz psa, zaszczepionego, odrobaczonego o socjalnie przygotowanego do życia w domu. U nas w hodowli nie czy się niczego, niech mnie ktoś poprawi jak jest inaczej. Owszem jak kujesz psa z hodowli z rodowodem to wtedy ludzie dbają od o szczepienia, bo wtedy drożej psa sprzedajesz i tak chyba trzeba, żeby pies dostał rodowód.
Najczęściej ludzi psu mają od kogoś, jak kupują to tez od kogoś nie znana matka, ojciec psa. często spotykam się z właścicielami psów, że mówią że sprzedawca ich zapewniał, że to nieduży pies wyrośnie, a się okazało, że stają się właścicielami wielkiej "bestii"
Wiem o czym piszesz i wierzę Ci, mój kot jak chce wyjść staje przed tarasem lub drzwiami jedno miał i wychodzi. To tak jak z dziećmi człowiek zawsze wie i instynktownie pewne rzeczy czuje.
Hehe, pewnie tak Agnieszko:) Dla mnie jest wielka frajda moc porozmawiac po polsku, bo w domu nie mam z kim:)
A jaka dumna jestem, ze juz nie robie tyle bledow piszac jak na poczatku mojej "kariery" na WZ
Ja wiem w jaki sposob psy sa sprzedawane w Polsce, niestety. U nas szczeniak rasy mojego moze kosztowac 2 500 euro, oczywiscie z rodowodem i z nagrodzonej hodowli.
Moj pierwszy maltanczyk kosztowal 1,2 tysiecy euro w 1995 roku a nastepny o 10 lat pozniej jeszcze wiecej.
Bylo i jest nielegalne przemycanie szczeniakow popularnych ras z Polski, co jest ogromnym problemem tutaj. Wlasnie ze wzgledu na rozne choroby a zwlaszcza wscieklizne, ktorej nie ma jak narazie w Szwecji.
Wiekszosc ludzi nie kupi szczeniaka nie widzac matki i ojca i warunkow w jakich sa hodowane.
Ja otrzymalam wiele lat temu propozycje od Polki na kupno szczeniaka duzo taniej niz u nas. Matka tej dziewczyny miala, ma moze nadal ? hodowle pieknych maltanczykow, nagradzanych medalami. Widzialam, czytalam w necie strone ich hodowli. Psy sliczne.
Jak mi dziewczyna (corka) mieszkajaca na poludniu Szwecji zaproponowala spotkanie na dworcu w stolicy do odebrania szczeniaka i zaplacenie do reki, to juz wiedzialam, ze to oszustwo , bo nie wolno do Szwecji przywiezc zadnego szczeniaka jak nie odbedzie 6 miesiecznej kwarantanny albo nie ma paszportu ze wszystkimi obowiazkowymi szczepieniami a to jest niemozliwe wczesniej niz 6 miesiecy po urodzeniu szczeniaka. Ich szczeniaki byly tylko 10 tygodniowe, czyli nieprawnie przemycane, ale biznes pewnie sie oplacal....wrrrr!
Zameldowalam oczywiscie to wladzom i widzialam, ze po tym dziewczyna oglaszala 6 miesieczne i starsze maltanczyki do sprzedania a to musialo kosztowac albo i nie :)))
Nie wiem w czym problem.
Jeżeli pies karmiony ludzkim żarciem jest zdrowy i nic mu nie dolega - to czemu nie. O ile nie jemy śmieciowego jedzenia - mięso, kasze, makarony i warzywa mu nie zaszkodzą. Z całą pewnością to lepsze od niejednej karmy z paczki.
Jeżeli komuś nie przeszkadza spanie w łóżku z psem - to jego wybór.
Co do siedzenia na fotelach kanapach - dokładnie ta sama sytuacja. Jeżeli właściciel nie widzi problemu, pies jest domownikiem - to jego własny wybór, do żadnej dyskusji czy oburzania się.
Mając szczeniaka - albo bierzesz wolne - albo liczysz się ze stratami. I tyle.
Nie mam psa, tylko koty. Śpią z nami, ludzkiego jedzenia w zasadzie nie ruszą. Swojego czasu dwa polskie karmione były tylko surowym mięsem drobiowym i podrobami oraz gotowaną rybą. Po przeprowadzce - żadne nie ruszyło. Amerykańska kotka "ludzkim" jedzeniem nie jest zainteresowana, polska wołowinę uwielbia, chętnie też pojadłaby wieprzowiny - ale ta na zakazanej liście, czasami mały kawałeczek skapnie.
Mam podrapane meble, wydrapaną wykładzinę, mimo nowego domu.
Jakieś straty muszą być.
I myślę, że gwarantujemy sobie wzajemnie jakąś formę szczęścia - one bo zyskały lepszy los, my bo mamy koty.
Im się krzywda na pewno nie dzieje.
Psy zawsze jadły resztki ze stoły ludzi. Nie słyszałam , aby dawnymi czasy były karmy dla psów. A wystarczy spytać się każdego weterynarza, co sądzi o tych najtańszych karmach sklepowych. Więc nie przesadzajmy. Na pewno psy nie mogą jeść czegokolwiek z czekoladą.
Nie zawsze. Jak byłam mała (baaaardzo dawno temu) i w domu był owczarek niemiecki, moja Babcia gotowała psu gar kaszy z mięsem, gnatami, podrobami - co się dało kupić. Resztki ze stołu były, ewentualnie, dodatkiem.
Psy nie moga jesc soli, cebuli ( 2 plastry nawet smazone powoduja zatrucie), surowych ziemniakow, winogron, surowe bialko, rodzynki, cynamon, kakao, orzechy , przyprawy.....
Tutaj mozna dokladnie przeczytac:
http://psia-rada.blogspot.se/2014/05/tego-twoj-pies-nie-moze-jesc.html
W dawnych czasach psy byly trzymane tylko i wylacznie do pracy, znaczy pilnowania. Rozmnazaly sie dowolnie i jak jeden zdechl, to juz drugi byl do uzytku. Nikt sie nie przejmowal, czym je karmil, nikt nie bral chorego psa do weterynarza. Nie byly szczepione.
Dzisiaj pies jest czlonkiem rodziny a ludzie maja coraz wiecej wiedzy o fizjologii tych zwierzat, na szczescie dla naszych pupili.
Z wymienionych mój Rudolf jadł kradł surowe ziemniaki w ilościach dużych , winogrona również pożerał i to kiściami . Jajka jadł w całości , no bez skorupek, bo sobie rozbijał po wyniesieniu z hurtowni . Jadł, to mało powiedziane. Zagryzał to kamieniami .
Powiem Ci więcej , weterynarz to widział na własne oczy , a ponieważ wiedział , że to mu nigdy nie zaszkodziło, kwitował krótko- widocznie potrzebuje.
Przez prawie 12 lat życia nie miał nigdy niestrawności , raz w swoim życiu zwrócił pokarm i to odrobinę. Sądzę , ze może raz wtedy zdarzyło mu się przejeść.
I cóż , dopadła go białaczka i w ciągu 6 dni nie było psa.
W ty samym czasie miałam matkę Rudolfa , ona tego co jadł Rudolf nie ruszyła, bo jej nie smakowało .
Maxi do końca swoich dni, a żyła 13 lat miała wzorcowy wygląd labradora.
Z tymi dziwnymi smakami zwierząt to coś jest. W domu rodzinnym miałam kota, który uwielbiał gotowane ziemniaki. Zawsze jak wyrzucaliśmy resztki do kosza to on zakradał się i zjadał z kosza ziemniaki. Przygarnęłam znajdę i myślę że w dzieciństwie żywił się lub ktoś go żywił ziemniakami gotowanymi,
Mój obecny kot kiedyś jak był chory, a właściwie już po chorobie wprawił nas w osłupienie.
Raczej jest kulturalny, po stole i innych meblach nie chodzi. Do obiadu mieliśmy surówkę z kapusty kiszonej. Mój syn i zawsze zjada jej dużo. Tym razem przesadził z ilością i zostawił na talerzu, a talerz na stole. Kotu tak ta kapusta pachniała i smakowała, że wlazł na stół i zjadł całą wielka garść tej kapusty. Weterynarz też powiedział, że widocznie tego mu było trzeba. :)
Nasza uwielbia kapustę, jabłka, arbuza, banany, ser biały, kwaśne mleko.... orzeszka też podkradnie. Jajka bardzo lubi, je żółtko i białko. Nic jej nie ma po tym, a weterynarz nawet zaleca jajka na zdrową sierść.
Hektor też lubił "ludziowe" jedzenie,nie tolerował psiej karmy, sucha mogła leżeć, nie tknął, czasami jakaś pachnąca puszka, musiałam mu gotować:) Dożył ponad 90 lat w przeliczeniu na lata życia człowieka.
Odpowiem Ci krotko, nie znioslabym pogryzionych mebli, poniszczonych dywanow, czy pozartych butow :)))
Grażyna, ale to Ty.
Twoje prawo.
Nie każdemu przeszkadza, nie każdy przywiązuje wagę.
Nie chodzi o samopas, masz kochany piesku, pogryz sobie buta, mebel, czy co tam jeszcze. Tylko po prostu najzwyczajniej stało się.
Owszem można się starać, ale jak z wychowaniem dziecka, niekiedy najlepsze chęci i zasady zostają odebrane w odwrotny od zamierzonego sposób. Nie jesteś w stanie tego przewidzieć.
Myślę, że ważne jest, żeby zwierzę respektowalo zasady, które dla nas są najważniejsze. Na resztę można przymknac oko.
A ja mysle, ze ludzie wybieraja rasy psow ze wzgledu na wyglad i egoizm a nie ze wzgledu na psa potrzeby do prawidlowego rozwoju i zycia.
U nas zrobila sie "moda" na psy ras pracujacych. Najlepszym przykladem jest rasa Husky , sliczny pies , ale nie nadaje sie do mieszkania w miescie, w ograniczonym pomieszczeniu. Ten pies chce pracowac, ciagnac sanie w sniegu i zyc w stadzie. Te psy sprawiaja wlascicielom wielkie problemy, jak nie zyja w odpowiednich warunkach.
Wybierajac tego typu rase do zycia w 4 scianach oczywiscie musi sie liczyc ze "szkodami".
Tingra......no nie wytrzymam.....a kto Ci takich głupot naopowiadał.....
Czy koń też chce pracować?
Widziałaś na Alasce autobusy, tramwaje albo taxi chociaz.
Jak się człowiek miał przemieszczać?
A co taki pies ma do gadania?
Gdyby na Alasce żyły pudle to one byłyby tymi co chca pracowac i ciągnąc sanie.:)
To wymysł ludzi, którzy dla usprawiedliwienia swoich hooby wymyslaja takie bzdury.
Czy jakiś husky Ci powiedział, że uwielbia ponad siły ciągnąć sanie i gnać kilometrami ???
Jak wzięłam mojego jako szczeniaczka mieszkałam w 35 metrach i było jak z innymi psami czeste spacerki.
To samo córka usłyszała co Ty, że musi ciągnąc i przez rok jeździła w zaprzęgach i to był duuży błąd.
Bo psy się gryza, ustawiają i niestety Fusiowi to zostało do dzisiaj.
Ale zapewniam Cię, że one nie potrzebują więcej ruchu niż inne nawet moja wilczurka ma teraz więcej energii niż on w tym wieku.
Więc zupełnie nie zgodze się z Twoją opinia bo mam huskiego od 13 lat i znałam inne psy tej rasy
i zupełnie odbiegają od Twojego rysu.
Każdy kto zna mnie i moje sierściuchy zawsze mówi , że mają u mnie jak w niebie. Moje psy zwierzaki mają własne charaktery, mają swoje wady i zalety. Wcale nie są aniołami, i ja też do aniołów się nie zaliczam.Doskonale wiedzą kto rządzi w domu i starczy. Ja mam akwarium w domu i też sporo czasu poświęcam rybkom. Znam zachowania prawie każdej z nich. Niektóre lubią mi się przyglądać i coś tam chyba próbują powiedzieć. Ja swoim dzieciom mówię o zwierzakach w taki sposób, aby miały do nich szacunek i delikatność. Ja to z tego typu ludzi, że nawet z roślinkami mam ciepły stosunek. Z jednym na pewno z Tobą się zgadzam, psy na łańcuchach!!!!
Rzetelnie i po kolei...
Lata temu, kiedy zaczęłam się bawić w rasy "bojowe", potrzebowałam wsparcia. I tym wsparciem okazała się książka "Okiem psa". Od jej przeczytania mam lekkiego świra na punkcie właściwej hierarchii w stadzie, czyli miejsca psa w domu. Szczególnie ważne jest to, kiedy mamy parę psów, a tym bardziej - psów o cięższych i twardszych charakterach.
U mnie w domu pies jest zawsze "po"... czyli najpierw je przewodnik stada, po nim pies, przewodnik pierwszy przechodzi przez drzwi, pies po nim i takie tam drobnostki. I co najciekawsze, psów nie trzeba tego uczyć. Jeśli się właściwie zachowujemy, psy się w tę hierarchię doskonale wpasowują. Oczywiście zawsze są wyjątki, bo np. logiczne jest, że wpuszczam psa do samochodu zanim sama wsiądę. Ale takie zachowanie daje mi to, że pies nigdy nie wyskakuje mi na zewnątrz przez otwartą furtkę.
Nie wcinam się między psy, kiedy się pogryzą. Nie gryzą się do krwi a Hyrny jako najważniejszy, ma prawo ustawiać resztę warczeniem i zębami.
Żebranie przy stole... niedopuszczalne. Hyrny czasami hipnotyzuje Młodą ale ja się nie wcinam - każdy sobie sam ustala miejsce w stadzie. Problemem jest "kradziejstwo" Fanty ale to pies ze schroniska i mimo kilkuletniej walki, nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Taka jej uroda.
Nauka czystości - moje szczeniaki zawsze popuszczały w domu. Taka ich uroda i jest to wliczone w koszty. Hyrny się uczył czystości długo (Bahati pewnie się też z tym borykała) ale to typowy pies stróżująco-pasterski, a one z tym bywają na bakier. Zazdroszczę, jeśli twoim szczeniakom nigdy się nie zdarzyło siknąć w domu. :)
Absolutnie nie zgadzam się z tym, że szczeniak nie powinien zostawać sam. Powinien! On ma się nauczyć, że zostaje sam i to nic wielkiego. Psy wychowane non stop przy człowieku, sprawiają potem problemy, wyją, niszczą, boją się być same... bo nie są tego nauczone.
Spanie w sypialni? Pies u mnie może wejść wszędzie, nie ma pomieszczeń zabronionych. Nie śpi w łóżku ale ma posłanie w sypialni. Bo największą tragedią dla psa stróżująco-pasterskiego jest oddzielenie go od stada. :( A w łóżku.... czasami wołam go na łóżko, kiedy np. leżę i czytam książkę. Na narzutę, nigdy do pościeli. Mam taki kaprys, wolno mi, mój pies i moje łóżko. Robię to nieczęsto, żeby nie zaburzać hierarchii i sam nigdy nie wchodzi. A do tego nie poleży za długo, bo mu za gorąco. Gdybym miała 3 psy po 60 kg pozwolenie dostawałby tylko ten najważniejszy. :)
Mój pies ma nie szczekać, nie skakać na człowieka, nie żebrać, niedopuszczalne jest warknięcie na którekolwiek z nas. Masakra, że właściciele na to pozwalają tłumacząc "ale on tak dla żartów", "bo on tego nie lubi".... Na obcego gościa mu wolno warknąć, bo obcy ma prawo mu się nie podobać. U mnie pies jest po to, żeby pilnował i bronił.
Jednej rzeczy nienawidzę - psów głośnych i rozszczekanych! Szczyt chamstwa i głupoty właścicieli to pozwolić psu ujadać. Każdy sąsiad ma prawo do spokoju i ciszy we własnym domu.
No.... wyżyłam się.... mam nadzieję, że niezbyt przemądrzale. :)
Ja zgadzam się ze wszystkim. ale... ja mam śpiewające psy. One czasami muszą se pośpiewać. najlepiej ze mną, uwielbiają kiedy Kubuś gra na pianinie lub flecie. Rysio zdecydowanie preferuje pianino. Dobrze,że Rysio nie ma potrzeby śpiewania!!! Benio raczej szczeka niż wyje, ale stara się jak umie. Za to Tajga jest bardzo muzykalna!!! Moje piesy i kot są i były bardzo czyste i z tym nie mam problemów. Ja akurat nic ich nie uczyłam w tym kierunku. Ale mają za to inne grzechy na sumieniu...
Oj wiesz, to mój te4ż czasami pohałasuje - trudno, żeby nie, skoro pilnuje. :) Jak mu się ktoś wybitnie nie podoba to stoi na tylnych łapach przy bramie i "ryczy". Całe ogrodzenie się wtedy trzęsie. Zaleta taka, że jak on to robi, to suki (teraz suka) nie ma prawa szczekać przy bramie, bo dostanie zębami. Kiedy podchodzę ja - pies się odsuwa i czeka na "decyzję".
Dżani, "zazdraszczam Ci tak ułożonych psiaków.
Moja czasami warczy na nas, nie da sobie odebrać przysmaku, kości czy innego gryzaka. Poradzisz coś ?
Witam! Dzani nie jestem ale podpowiedziec ci makusiu mogę. Swojego owczarka niemieckiego przekonałam aby oddał np. kość za okruszek czegoś jeszcze bardziej smacznego. Jak przełknął smakołyk był pogłaskany, pochwalony a kość oddana. Od tamtej pory nie ma problemu żebym mu wyjeła z pyska co mi odpowiada a dla niego jest jest to bardzo cenne.
Krzysiu, próbowaliśmy takiej sztuczki, nie pomaga, Sonia trzyma kość i warczy, nie puści :(
Hmm to trudna sprawa. Mojego Czapiego uczyłam jak był dzieckiem i jeszcze nie miał złych nawyków. Mam kilka książek o psach w wolnej chwili przejrzę może znajdę tam inne sposoby na wasz problem. W programie"Cesar Millan na ratunek" pokazuje jak wymusić na psach odpowiednie zachowanie, ale do wykonania tych zadań konieczna jest cierpliwość. Gość ma nieziemską wiedzę o psiej psychologii, polecam wszystkim obejrzenie tego programu.
Poszperam, może cos znajdę:) Dziękuję za pomoc ;)
Makusia, to jest bardzo wazne, zeby psu mozna bylo wyjac z pyska wszystko. Ludzie wyrzucaja rozne swinstwa w nature i jak pies cos nieodpowiedniego znajdzie, musi sie reagowac i zabrac.
Cwicz z Sonia poki czas jeszcze:)
No własnie nie wiem czy ją jeszcze tego oduczę, w sierpniu skończy 8 lat.
Makusiu, nic. :) Nie czuję się na siłach radzić ci coś. Wiem tylko, że mój pies dostałby po pysku, kość bym i tak zabrała i zrobiłabym sesję "przypominającą" kto tu rządzi. Ale wiem, że większość właścicieli jest przeciwko "używaniu przemocy" (sorka, nie wiedziałam jak to określić). Gdybym pozwoliła na siebie warczeć, za chwilę warczałyby na mnie trzy psy. :(
Makusiu... a zrobienie czegoś, czego ona nie lubi... "za karę"? Jednemu z poprzednich psów, po takich numerach jak warczenie, rzucałam komendę "czołgaj się". Nie znosił tego baaardzo. I nie odpuszczałam przez parę minut.
Pomysł Krzysi jest bardzo prosty i bardzo dobry!
Po pysku to mój mąż próbował jej dać, ale warczała mocniej, a ja oczywiście nie pozwoliłam na bicie.
Z tym że ona nie ugryzie, bo ja dotykam jej pyszczka, to jak by chciała to chapnęła by mnie dawno, ale tego się nie boję, kocha mnie bardzo:)
Tylko to warczenie jest wkurzające.
Makusiu kochana. Psa według mnie trzeba dopasować do właściciela. Pies musi wiedzieć kto jest przywódcą stada. Ja mam dość władczy charakter i psy się mnie słuchają.Tu nie ma innej możliwości. Jednocześnie bardzo lubię zwierzęta z pewnymi wyjątkami oczywiście. Moja suka dziś znowu została wypuszczona za podwórko bez kagańca , przez mego chłopa. Szczekała, jak zrozumiała ,że ma pozamiatane schowała się do budy . Nic jej to nie pomogło!!! Musiała wrócić do domu i z pokorą dać sobie nałożyć kaganiec. |Była zrozpaczona,że zrobiła źle . W przeciwieństwie do mego chłopa. Ten stał zdziwiony, ( to ,że jeszcze żyje zawdzięcza mojej wspaniałomyślności). Moje wszystkie zwierzaki jedzą jedynie na komendę "jedz Tajga' Benio 'Rysio" Tak jest najłatwiej dla mnie i ich. Daj pieskowi jeść i mów "nie rusz" zdecydowanym głosem i stanowczo. Kiedy zrozumie o co Ci chodzi, pogłaszcz i daj komendę aby jadł.
Pozwol, ze Cie Dzani usciskam za to co napisalas! Napisalam juz wyzej o zostawianiu szczeniaka samego w domu, wiec nie bede sie powtarzac:)
Co świń, to mylisz się i to bardzo. Zadbana świnia nie zje wszystkiego . Ba, nie zje z brudnego kryta. Jeżeli po przednim posiłku zostało coś w korycie , to przed następnym należy koryto wyczyścić , bo inaczej nie ruszy.
Tak samo jak mamy odpowiednie jedzonko dla psów, tak samo odpowiednio bilansuje się paszę dla świń.
Cóż , co Twoich metod wychowania , to nie komentuję , każdy ma takie zwierzę jakie sobie wychowa lub takie na ile to zwierzę da się wychować na naszą modłę. Bo zgodzisz chyba ze mną , że czasami mimo najlepszych chęci rodziców i dzieci nie są idealne .
Mam tylko jedno pytanie . W czym widzisz coś złego, że ktoś mając warunki wypuszcza psy na siku.
Moje dorosłe psy były wypuszczane . Miały 1 ha podwórka ogrodzonego do swojej dyspozycji . Bez obaw , że w godzinach popołudniowych wejdzie ktoś na posesję .
Również w tych godzinach mogły sobie spokojnie leżeć na powietrzu , a nie siedzieć w domu.
Co do szczeniaka, piszesz , że nawet na sekundę nie zostawiałaś samego. To co, do toalety tez z nimi chodziłaś ?
Z tym "sikaniem na podwórku" to mam wrażenie, że tingrze chodziło o to, że pies ma podwórko i nie trzeba go już nigdzie brać na spacer. Wielu ludzi tak do tego podchodzi. :(
\
Dawniej nie wychodziło się z psami na spacer na smyczy i myślę, że stąd się to bierze. Jeśli komuś nie przeszkadzają kupy i zasikane rośliny w ogrodzie to jego sprawa.
Wiesz kupy jeżeli są koło domu to się po prostu zbiera. Tak samo jak powinni robić to właściciele mieszkających np. w blokach. Nie wszyscy to robią . Ja na własnym podwórku zbieram , bo mnie to akurat przeszkadza.
Teoretycznie masz racje, ale są i tacy którzy tego nie robią, ale nie moje podwórko nie moja sprawa :)
My też zbieramy, trzeba sprzątać to naturalne :)
Makusiu, żeby wszyscy tak myśleli :)
Wiem, ale trzeba o tym mówić, pisać, aby dotarło :)
Aggusiu... ja np. nie mam prawie roślin ozdobnych w ogródku, za to mam psy. Można mieć albo zadbany ogródek, albo 100 kilo biegających zwierząt. Nie da się tego pogodzić. Pies wyprowadzony na spacer i tak nasika na swoje krzewy, szczególnie te przy bramie - on zaznacza swoje terytorium i koniec kropka. Nie można zjeść ciasteczka i mieć ciasteczka. :)
Ja mam 2 szalone psy , kota i ładny ogródek. Psy wiedzą , że są miejsca im zakazane i tam idą z narażeniem życia. Czasami znajdę kopiąc w warzywniku zakopany chleb. Ale wtedy wiadomo ,że to Tajga robiła zapasy i jest ,.. kara . Krzaczki są bronione zieloną plastikową siatką. ładna to ona nie jest, ale piesy wiedzą co ona oznacza dla nich. Jedynie kot chodzi gdzie chce, bo... poluje na wstrętne nornice. Te paskudy zbyt dużo mi cebulek zeżarły , abym je żałowała. A Rysio ma atrakcje chociaż. Ja też sprzątam po psach zawsze, to gówniana robota jest. Ale niestety co mam robić??
My na starej chacie mieliśmy naprawde mały ogródek ale za to bardzo ładny dużo krzewów......zadbany i jeszcze oczko wodne z ...rybkami (przysmak huskich:)).
Z tym ze był on odciety ogrodzeniem od przedogródka gdzie przebywały psy.
Zasada była taka .....my jestesmy w ogrodzie - psy są wpuszczane.
Mało zniszczeń jak na 2 bysiory i 300 m kw. :)
Więc można mieć i psy i kwiatki :D
Iwett, właśnie potwierdziłaś to, co ja napisałam. Nie da się! Ty, żeby mieć ogródek, oddzieliłaś go ogrodzeniem i tylko dlatego był ładny i zadbany. Ja nie po to wyprowadziłam się z bloku, żeby się dzielić ogrodzeniami i trzymać psy na podjeździe. Kwestia priorytetów. Dla mnie ważniejszy pies, niż kwiatki. :)
I wcale nie chodzi o to, że pies coś niszczy specjalnie. "Rozpędzony Hyrny" plus drzewko na jego drodze.... to się nie uda. Ten pies, biegnąc, ma wdzięk i masę tańczącej hipopotamicy.; Poprzednie psy - amstaffka i bulterier, wspólnie trzymając ringo i biegnąc z nim - wyłamały kilkuletnią akację.....
Nie rozumiem waszych problemów. A może ja mam po prostu dobre pieski i o tym nie wiem??
Dziś w nocy popełniono zbrodnię w moim domu!!! Kwiat co miał zakwitnąć lada dzień został połamany!!! Wina została zwalona na Rysia. Nawet jeśli to zrobił, musiał działać w wielkim stresie... Kto jest winny???
Ależ to nie są żadne problemy. Każda z nas pisze, jak to robi na własnym podwórku. Problem byłby dopiero, gdyby iwett rozpaczała nad stanem mojego ogródka. :D
Ja nie mam warzyw , ale mam drzewa i krzaki. Większe szkody robi chyba Pan Sarenka. W podziękowaniu za zimowe karmienie zjada mi kwiaty tulipanów i róż. Iglaki podjedzone tak na 1,5 metra.
Czy moje piesy coś niszczą ? W lecie cały czas są na podwórku z Rysiem.
Laugasel...błagam!!!!! Moje niszczą! Przecież ja o swoich psach piszę a nie o cudzych! I tak! Masz zadbany ogródek ale nie masz psa wielkości dorodnego osła i o wdzięku nosorożca. :) U mnie nawet na trawniku jest "wyleżone" gołe miejsce tam, gdzie Hyrny zawsze leży pilnuje majątku. Jak coś sadzę, to muszę mieć to w donicach i gazonach, bo tylko wtedy jest respektowany zakaz sikania i znaczenia. Nawet paprykę i pomidory mam w donicach. :) Twój pies waży ile? Kilkanaście kilo? Mój 54 - jak się na jakiejś roślinie położy, to amba - roślina nie przeżywa. Widzisz różnicę?
Masz rację. Ja muszę nagrać Wam jak moje piesy bawią się w ganianego. Ale to raczej w lecie dopiero. Benio waży ponad 20, a Tajgunia do 20 , Rysiu 6. nawet razem około 46 wszystkiego .
Wiem kochana, i dlatego nie mam psa, tylko kota :) Zdroworozsądkowo podeszłam wybierając sobie przyjaciela i tez pomogło to, że wcześniej miałam psa w domu rodzinnym.
Beatko, ja nie mam nic przeciwko wypuszczania psow na podworko, jedynie jak to zrozumiala Dzani , mam przeciwko braku pozadnego wyspacerowania psa, bo nie kazde podworko ma 1 ha powierzchni.
Moj rowniez spedza duzo czasu w ogrodzie, uwielbia sie wygrzewac na sloncu. Niestety na moje "nieszczescie" nigdy nie chce zalatwiac swoje potrzeby w poblizu domu, a mam ponad pol ha terenu wlasnego i tyle samo "dzikiego" dookola. Chora nie chora musze wyprowadzac psiaka na spacery, ale dzieki temu i ja mam ruch fizyczny:)))
To masz raczej szczęście . Ja muszę biegiem zbierać to co w pobliżu domu, bo mi to zwyczajnie przeszkadza.
Ostatnio zbieram " koraliki" Pana Sarenki . Cóż, jak się karmi, to się potem zbiera.
No i figurę do pozazdroszczenia masz :)
Swego czasu mieliśmy Azę, czarny, długowłosy Owczarek Niemiecki, była bardzo posłuszna, najbardziej słuchała się męża. Wykonała każdą jego komendę.
Po niej był Hektor ( mieszanka Owczarka niemieckiego z Bernardynką), z tym było gorzej, a wychowywany identycznie jak Aza. Hektor upodobał sobie naszego syna i jego miał za Pana, ale słuchał się już gorzej, spacery bez smyczy i kagańca by nie przeszły.
Teraz mamy Sonię, fakt troszkę ją rozpieściłam, bo też zawdzięczam jej dużo:) Nie śpi w naszym łóżku, ale śpi z nami w sypialni, musi być tam gdzie jestem ja. Jest nieposłuszna, uparta ( ale spaniele tak ponoć mają ) "sępi" na każdym kroku :D
No i tak to jest, każdy psiak inny :)
Ja też zazdroszczę Dżani . Miałam jednocześnie dwa labradory i mimo jednakowego wychowania były różne . Jak dzień do nocy . Nie wiem, może nie umiem " układać" szczeniaków. Ale to moje psy i wszelkie konsekwencje wychowania ponoszę ja . Nie narzekam .
Moje nie spały w łóżku z nami , ale jak spał u mnie mój tato to Maxi zawsze z nim spała . Rudolfowi było za ciepło w łóżku. Ale do towarzystwa pakował się kot . I czy coś tak strasznego się stało?
Tato nie narzekał .
Córka również spała ze zwierzętami .
Nie mam nic przeciwko, każdy robi jak uważa. U mnie by nie przeszło spanie ze zwierzaczkami, ale mała drzemka na fotelu, razem, to już inna bajka :)
Wiecie co no nie rozumiem tego spania ze zwierzętami???
Ja swoje kocham, dbam od małego wychowuję mają do nas szacunek my do nich.
Ale przeciez to zwierzaki ....gówna wąchają, pchły może też mają i skaczą moje całymi dniami po podwórku w chaszczach to i kleszcza złapią a do tego ciągle wypadająca sierśc.
No i ich zapaszek.......no chyba że codziennie wieczorem robicie im kąpu, kąpu :))
Wybaczcie ale dla mnie to niehigieniczne i delikatnie mówiąc chore......Pies ma swoją bude czy kojec i tam ich miejsce.
Moja Luna śpi cały rok w domu na korytarzu a to też z tego względu ,że lubi jape drzeć nocami a ja tego nie toleruję i nie znoszę a Fux ze względu na rase spi na podwórku.
Choć teraz też w domu bo na starośc ma problemy z sierścią jeszcze ma letnią.
A widzisz Iwett, wszyscy jesteśmy inni. Dla mnie chore jest trzymanie psa w budzie na łańcuchu, lub jeszcze gorzej w klatce np. 3 na 3 m.
Aggusiu dla mnie to samo......
Jak widzę takie psy zwłaszcza tu na wsiach gdzie pies jest traktowany jak przedmiot to mi gardło ściska.
Moje nigdy nie były na łańcuchu tzn. teraz Fux jest na 30 metrowym sznurku ale to tylko dla jego dobra......bo hasiory łażą swoimi drogami i sobie poleciał przez lód na jeziorze , wpadł do rzeki i w ostatniej chwili mąż go wyciągnął bo juz by było po nim.
Niestety poki lód nie odtaje musi tak siedzieć.
A tak maja 2 ha podwórka plus ganianie w trzcinach i do tego 2 x w tygodniu dugie spacery.
Normalnie full wypas......kurort SPA :)
Iwett, a to nawet nie chodzi o to, że psy traktuje się jak przedmiot. Tylko oni całkowicie nie podchodzą uczuciowo do psów. Pies to dla niektórych ludzi na wsi zwierze przeznaczone do pilnowania domu i koniec kropka. Nie ważne, że śpi w nieocieplonej budzie i na 20 stopniowych mrozach, nieważne (ostatnio oglądałam w tv), że małemu psu wrósł łańcuch w szyję. Nie mogłam uwierzyć w to, jak można było tego nie zauważyć. Dobrze, że w Polsce jest coraz więcej organizacji, które walczą z tym. Dla mnie pies to przyjaciel. Zawsze do zwierząt podchodziłam uczuciowo taka moja natura.
Tak prawda......
Jak byliśmy na wsi w gościach .....pies tak własnie traktowany.
Nie mogłam zrozumieć...jedzą na obiad kaczki, kurczaki biją świnię a ten bidak na krótkim łańcuchu, zaniedbany, wściekły leżący w błocie.
Do żarcia wiadro z ospa (to chyba to co świnią dają) mięsa ni widu ni słychu.
Zgarnęłam ze stołu po obiedzie resztki poszłam i mu rzuciłam .......jeny chyba nigdy nie widziałam aby pies tak się rzucił na żarcie.
Za to właściciel opowiadał jak to razu któregoś bliżej podszedł i ten mu tyłek wygryzł, hehee.....
własny pies .....pewnie tak mu podziękował za "dobre traktowanie".
Iwett, nie zgłosiłaś nigdzie tego faktu?
Którego makusiu ????
O psie czy o tyłku :)?
Widzisz...to rodzina a do rodziny sie nie wtrynia.
Oni wiedza, że ja psiara ale do takich ludzi możesz gadać.....he.
No przecież że o psie, tyłka tego osobnika mi nie żal
Rodzina rodziną, mogłaś postraszyć, ja tak zrobiłam, rodzinka się otrząsnęła, i wzięła psiaka do weterynarza. Bo nie wiadomo ile by jeszcze cierpiał.
A moja zaraza dziś na sąsiadkę szczeknęła. I znowu na mordzie będzie miała kaganiec. No weź tu psa bezstresowo chowaj. Taki typ.
Iwett, oczywiście, że niehigieniczne. Ale za to jakie przyjemne. Jeden lubi zapaszek psów, drugi nieogolonej, męskiej pachy. :D
Dżani wolę to drugie + tydzień nie prane męskie gacie i skarpetki .....
Ale to razem wzięte i tak nie przebije smrodu mojego Fuxa .......
Beatko, Makusiu.... nie ma czego zazdrościć. Moje też nie są idealnie: Fanta kradnie, potrafi porwać i pożreć nawet naszykowaną torbę z mąką tudzież najeść się otrąb :(, obydwa kradną kotom i od nich sępią, czasami w lecie tak ujadają, że pomaga dopiero moja wycieczka w stronę węża z wodą, Hyrny ciągnie koty za ogon,do tego się ślini jak nieboskie stworzenie i wcale nie do jedzenia, on tak ma, w związku z tym miewam zablinione lustra w sypialni albo ekran telewizora. Ale pewnie, że opowiadając o nich, będę mówić w samych superlatywach. Każdy właściciel tak ma. :)
Nie jestem właścicielką doskonale wychowanych psów.... po prostu od szczeniaka eliminuj te zachowania, które mi w psie przeszkadzają.
P.S. Kiedyś psy sypiały ze mną w łóżku, a teraz śpią koty..... jeśli mnie zaszczycą. :)
W domu rodzinnym kot spał ze mną. Teraz mój kot nie śpi z nami, Na zimę ma swój pokoik na dole gdzie go zamykamy, ma tam kuwetę i wszystko co mu potrzeba. Tylko pokój jest niewielki i on chyba dlatego go nie lubi. Zamykam go tam zimą, w trosce o niego bo na dworze go nie zostawię zamarzłby chłopina.
Jak tylko usłyszy, że wieczorem gaszę tv, a po tej czynności zawsze zanoszę do pokoiku. To on sru, ucieka na górę i jak są otwarte drzwi w łazience to wchodzi pod wannę, takie małe wejście mam i za cholerę go stamtąd nie wyciągniesz i on za cholerę nie wyjdzie. próbowałam go wybawić stamtąd, to ruszam suchą karmą, zawsze na ten dźwięk przybiega, to lodówkę otwieram, to udaję nawet, że kotlety tłukę, on niewzruszony, nie wyjdzie i już. Za to o 3-4 rano się wyśpi stanie pod drzwiami do mojej sypialni i koncert miał, miał, żeby go wypuścić na dwór. Później jak mróz trzeba czekać żeby gwiazdor wrócił, a rano wstać do pracy.
Takie mam historie ze swoim futrzakiem. Kocham go nad życie. Nie śpi z nami, ale uwielbia spać na mnie. Ja na plecach jak drzemki popołudniowe mam, on rozwalony na moim brzuchu. Ja na boczku, on ułożony wzdłuż mojej tali, a głowa mu zwisa gdzieś koło mojej. maż się śmieje że czasem oboje chrapciamy :)
Aggusiu, piękne. :D
Makusiu, to nasze, ludzkie "tlumaczenie" , ze kazdy pies jest inny:) Polecam ogladniecie metod Cesara , ktory kazdego psa potrafi "nawrocic" do porzadku.
http://www.zaklinaczpsow.pl/kim-jest-cesar
Moj pies, moj dom, moja sprawa. Spi czasem na lozku. Czasem wlezie na kanape. Czasem zje obiad po dziecku. Czasem ukradnie kostke masla. Czasem zerwie firanke. Jego klaki sa wszedzie, choc jest codziennie czesany. Nie lubi dlugich spacerow. Boi sie kotow. Probuje rzadzic w domu. Jest uparty. Szarpie na spacerze, gdy mu odbije. Wygryzl zyliard dziur w butach, materacach, spodniach. Za to...uratowal dziecko przed autobusem, ktory wjechal na chodnik, ryzykujac wlasnym zyciem. Obronil drugie przed ukaszeniem szerszenia. Uratowal dom przed pozaram, gdy wyczul dym. W zwiazku z tym, jesli czasem zrobi cos, czego nie powinien, trudno. To zywa istota, nie robot. Gdybym chciala, zeby siedzial w kacie i nigdy nie sprawial klopotow...kupilabym pluszaka.
Bahati dobra kobieto, a ja już się zastanawiałam czy jestem normalna . Przywróciłaś mi wiarę , że jednak mam rozum na miejscu. Ja wychowuje psa jak mi serce dyktuje, a nie od szczeniaka tresuję całą dobę .
Dzieci " tresowane" też nie są szczęśliwe , a na zewnątrz to tak pięknie wygląda . Sam zachwyt jak dobrze wychowane.
Pies jak dziecko. Ma swoj charakter, ma swoje potrzeby, ma swoje zainteresowania, ma swoje zycie. Zna zasady, ma ich przestrzegac. Ale..kto bylby szczesliwy cale zycie robiac, co mu kaza? :) jesli komus nie pasuje, ze na podlodze jest siersc, na kanapie odcisk lapy, ktorego jeszcze nie zauwazylam, niech do mnie nie przychodzi. :)
Amen !
Ale blin nie rozchlapuje po wszystkich powierzchniach! Ha!!!!
Ja to samo ogłosiłam- mój kot, mój dom i moje meble- dywanów nie mam.Mój kot ma swoje zasady i wszyscy musimy sie pod porządkować ;)
Pies jest duzo madrzejszy od dzieci. Swoje zycie moze miec tylko na wolnosci, a w rodzinie ludzkiej niestety musi sie dostosowac do ograniczen zwiazanych z bezpieczenstwem stada, czyli rodziny ludzkiej. Twoim tokiem myslenia pies moglby uszkodzic nowo narodzone dziecko, a takie wypadki sie zdarzaja niestety, bo nagle pies schodzi na nizszy szczebel drabiny.
Tu nie chodzi o siersc na podlodze , plamy gdziekolwiek , tu chodzi o nasz obowiazek dostosowania psa do zycia z ludzmi, i tylko tyle.
Dawno nikt tak dalece nie posunal sie w nadinterpretacji moich slow. :D
No to ktos musi byc pierwszy :D
Konkurencja duza byla. Dwie nastolatki i 6-cio latka... :D
Może jestem dziwna ale u mnie dziecko nie było sztucznie podnoszone w hierarchii. Fakt, że miałam i mam bardzo opiekuńcze psy. Ale mała była, np., okradana z jedzenia, jeśli została sama z psami (a wychowała się z trzema, w tym z bullem i amstaffem). Kiedy była "niegrzeczna", była podszczypywana zębami i karcona jak szczeniak. Ale dzięki temu, NIGDY nie bałam się, kiedy zostawała sama z psami w pokoju albo wychodziła z nimi na dwór. Kiedy dorosła psychicznie do tego, żeby sobie wywalczyć wyższe miejsce - zrobiła to. Myślę, że problemem jest, kiedy dziecko się izoluje, jest "niedotykalskie", bezkarnie dokucza psu a pies jest spychany w stadzie na dalszy plan. Wtedy zawsze "za naszymi plecami" będzie próbował przywrócić status quo. :) Uważam też, że dorosły, normalnie zsocjalizowany pies nigdy nie zrobi specjalnie dziecku krzywdy.
Ja jak widzę jak Maksio się obchodzi z moimi sieściuchami to czasami jestem wściekła. Moje zwierzaki mają anielską cierpliwość do niego. Ba same lazą do niego. Maks musi być pilnowany niestety.
Boże! Jak źle wychowany pies!!!!
Nawet psa na ludzi wychowac nie umiem. ;)
A mówiłam nie tak dawno, żeby całą czwórkę odebrać. To nikt nie słuchał...
Ze tak przytocze fragment rozmowy R. z Babcia...
-Babuniu, nie moge przyjechac, bo nie mam pieniedzy na bilet.
-To sprzedaj Stefana moze...
- Babuniu! Jego nikt nie kupi!
widzisz...ich po prostu nikt nie chce. ;)
No bo źle wychowane!
To co opisujesz swiadczy o psie psychicznie nie zrownowazonym. Ale, to Twoj pies i Twoja sprawa:)
Nigdzie nie napisalam, ze pies ma siedziec w kacie.
Zwlaszcza to, ze jest opiekunczy i dba o swoja rodzine. :D Jako szczeniak byl nieznosny, teraz jest prawie dorosly i madrzeje. Probuje byc przywodca, bo to maremmanno, potrzebuje silnej reki ale do 3 urodzin to trudny pies. Na takiego sie zdecydowalam, zdajac sobie sprawe, ze taki bedzie i takiego mam. Spie spokojnie dzieki niemu za to.
Oczywiscie, bo to pies wyhodowany do pilnowania stada, i Wy jestescie jego stadem:) To rasa psow, ktora wlasnie podejmuje wlasne decyzje i powinna pracowac samodzielnie, no ale o tym to chyba wiesz?
Chyba wiem.
To dobrze:)
Glupota jest nie wiedziec nic o tym, czego czlowiek sie podejmuje. :)
Bahati , no nie jestem przekonana :) Opowiedz prosze dlaczego wybralas psa tej rasy?
Absolutnie nie widze takiej potrzeby.
OK :) Nie musisz:)
To ja już nic nie napiszę o mojej 'wariatce' (tak była nazywana w schronisku). :D
Kochamy ją, ona nas i ... rozpieszczamy ją.
Nie dostaje mięsa przyprawionego, ni solonego makaronu lub ryżu,kaszy (odkąd mam psa gotuję je bez soli).
Niestety nie umiem jej odmawiać i np. pożreć całą pizzę (brzeg, bez sosu jest też i dla niej).
Nie źre dużo, ma prawidłową wagę i dobrą kondycję.
Ostatnio testuję suchą karmę bezzbożową, min. szwedzką, by nie zapychać jelit nieprzyswajalnymi dla psa wypełniaczami. Chyba warto, mimo cen z sufitu, zainwestować w zdrowie psiny.
Ktoś miał taką karmę? Czy to kolejny chwyt reklamowy by doić frajerów zakochanych w swoich pupilach?
No masz rację właściciele rozkochani w swoich pupilach. Ja się śmieje, że mój kot jagnięcinkę jada, a ja to w zyciu tego w ustach nie miałam :)
Moja by się chyba na śmierć na mnie obraziła, jakby nie dostała rantu z pizzy :)
Smosia je nie znam nazwy karma "szwedzka" ? Jakiej produkcji, firmy? Hihi jak zje kawalek brzegu pizzy to nie ma problemu ale jak zje cala to nie bardzo dobrze :)))
Ja tez gotuje psie zarlo oczywiscie bez soli ale z potrzebnymi warzywami, dajacymi psu potrzebne mineraly. Ani ryz ani makaron natomiast platki owsiane:) Mieso nie solone, ryby i drob jako zrodlo protein. Do domowo gotowanego zarla dodaje olej z lososia i bialy ser nie solony. Zotko kurze dla siersci .
Oprocz mojego domowego zarla, podaje psu suche jedzenie , bo podobno zawiera wiecej potrzebnych dla zdrowia skladnikow:)
Ja suchą karmę (Royala) daję raz dziennie, bo inaczej nie wyszłabym z garów. Ostatnio (bardzo niestety) Hyrny jada wołowinę, bo wciąż mamy lekką anemię po babeszjozie - masakra. Płaczę i płacę. Gotowane mięcho + warzywa + ryż, bulgur, płatki owsiane lub żytnie. Olej lniany codziennie + żółtka raz na tydzień; ser biały, surowe warzywa i owoce według kaprysu i zawartości lodówki; baaardzo sporadycznie puszka. Od wielkiego święta kromal chleba z np. gęsim smalcem.....uuuu, pazurki lizać. Ale to tylko wtedy, jak się psy napracują (np. wyjazdy do lasu albo pływanie każdego dnia) i waga leci. :)
Wal śmiało nazwę. :) Może znamy. A taka reklama tu się przyda.
Karmy bez dodatku zbóż:
Bozita (to ta szwedzka) - parę miesięcy temu;
Purizon (2 smaki) - obecnie.
Zjada chętnie obie, jest najedzona do kolacji (micha mokrego żarełka domowego lub mieszanego z mięsem puszkowym).
Wydaje mi się, że więcej z tych karm przyswaja, mniej wydala. Wygląd i zachowanie jak zawsze, bez zmian.
Smosiu, Bozity kupuje tylko ksrme mokrą wiec sie nie wypowiadam. Purizon jest, moim zdaniem, bardzo dobra karma. Uwazaj tylko na wage psa. Ja bym radzila ciutke zmniejszyc dawke. Karmy bezzbozowe dzialaly na moje suki jak "dotuczacz".
Jakis czas karmilam tez karma Husse, ponoc bardzo dobra szwedzka karma. Jak dla mnie - totalna porazka :( Wrocilam do Royala i jesyem mega zadowolona
Dzięki :), to dokupię tego 'puzona' - w internetowej promocji (2 kg w cenie 1-go) jest do przyjęcia.
Dobrze, że wspomniałaś o tuczeniu - kiedyś była zbyt pulchna i nie chcę by znowu utyła.
Poza tym idzie wiosna (słonko ładnie świeci), będzie częściej poza domem, to wybiega i wyszczeka nadmiarowe sadełko.
Grazynko, nie wiem skąd takie porównanie - pies gruby jak świnia . Żaden , ale to żaden hodowca świń, ani przyzwoity rolnik , nie pozwoli sobie na zatuczenie świni. Z tej prostej przyczyny , że będzie miał wtedy masę słoniny. A chyba lepiej sprzedać , czy zjeść kilogram mięsa , niż kilogram słoniny. Smalec można zrobić, ale bez przesady z ilością.
Masz racje Beatko, nie powinnam uzyc takiego okreslenia:) Nie wiem jak to okreslic, ale serce mnie boli , jak widze wytuczone jak beczki psy,koty ledwo dzwigajace wlasne cialo. U nas jest nagminne odchudzanie psow nieprawidlowo karmionych przez wlascicieli, zwlaszcza starszych, co nie maja sily na zapewnienie ruchu fizycznego swoim psom a karmia z "milosci" do nich. Bardzo szkoda mi tych zwierzakow.
Dobrze, ze bronisz honor rolnikow! :)
Moj ukochany Amigo nie byl u mnie od szczeniaka, znalazl mnie w wieku 3 lata, wiec nie bardzo mialam wplyw na jego wychowanie.
Dluga historia do opowiedzenia, moze kiedys?
Zakochalismy sie w sobie od pierwszego spojrzenia, on ogolony na gladko hiszpan , bo tam mial za goraco na dluga siersc. Ja kochajaca biale, dlugowlose maltanczyki patrzylam na tego czarnego "szczurka" ze zdziwieniem, mozna cos takiego przyjac do serca? No i mozna bylo!
Byl nauczony pewnych "sztuk" ,tanczyc na dwoch lapkach w lewo i w prawo, byl nauczony sie przewracac z boku na bok , ale byl rowniez nauczony "odkurzac" wszystko co spadlo na podloge ze stolu wlascicieli:)))
Ja nauczylam psa nie zebrania przy stole, mimo mojej Mamy podchodow w przeciwnym kierunku:)))
Ja nauczylam psa pare rzeczy potrzebnych do wzajemnej egzystencji w spokoju i obopulnego zaufania.
Na poczatku najwiekszym problemem bylo szczekanie i bieg za wszystkim co mialo jakies kola i jechalo, samochod, rower , motorcykiel, to bylo bardzo niebezpieczne, bo pies naprawde lecial jak zwariowany za tymi pojazdami.
No i odkurzacz...szczekanie i chec zabawy ? Oduczylam spokojnie i cierpliwie tego wszystkiego.
Nauczylam rowniez , ze na smakolyki ja daje komende kiedy ma prawo dostac. Wystarczy , ze pokaze palec , ze jeszcze nie czas, bez zadnego slowa. Czeka cierpliwie az powiem: prosze bardzo i wtedy wezmie smakolyk. Straszna jedza ze mnie.....hihihi
Śliczny Amigo ;)
Sztuczka z czekaniem na przysmak jest nam znana, nasza też nie wyrywa z reki, tylko czeka grzecznie.
Ale "odkurzacz" z niej straszny, wciąga wszystko z podłogi co nadaje się do zjedzenia
Dziekuje za komplement, juz przekazalam Amigo i pomachal wesolo ogonem Makusiu:)
Makusiu, czyli mozna nauczyc jak tylko sie chce i ma cierpliwosc :)))
Tak , to "odkurzanie" jest najgorsze do odzwyczajenia, u mnie nie ma szansy, bo bardzo pilnuje, zeby podloga byla czysta. Jak ide w gosci do innych po prostu pilnuje , zeby psiak nie "odkurzal" kuchnie:)))
Mysle ze moja psina ma dobrze u mnie, bez spania ze mna pod kaldra :))) Ma do wyboru, a najbardziej lubi lezec przy drzwiach wsrod butow...musze zrobic zdjecie:) Czasami lubi sie przytulic do jakiegos kata tez, jak mu za goraco w lozach :))
Śliczny!!!
Dziekuje! Kocham tego psiaka ponad wszystko,jest moja radoscia kazdego dnia :)
Jedyny mały pies, jakiego mogłabym i chciałbym mieć, to chihuahua. :)
I to najważniejsze!!!! Ja też lubię swoje sierściuchy. Najbardziej kochałam Kozunię ona ma miejsce zawsze w moim sercu i nic nie zastąpi jej. Ale i te zwierzaki mają swoje miejsce w moim sercu. Czasami się dziwię ,że mam tak wielkie serce.
Boże, jakie mini-mini-posłaneczko. :D U mnie rolę posłania pełni obleczona i złożona na pół kołdra - na noc rozkładana, żeby pies się wygodnie wyciągnął. Bo, niestety, posłań i koszyków dla jego gabarytów nie robią. :)
Jeszcze 500 (albo 1000) znaków nt. dobierania psa do siebie i wybierania rasy.
Ja dwa lata myślałam o tym, czy OP? Mąż był przeciwny, bo to nie jest pies do domu. Ja byłam zdania, że każdy pies jest "do domu" o ile zapewni mu się warunki i miłość.
Okazało się, że pies doskonale czuje się z nami w domu, a na zewnątrz nie bardzo chce przebywać pozostawiony sam. Nawet, kiedy nas nie ma - zostaje jego stado, więc nigdy nie jest sam.
OP bo: chciałam psa, który by kochał stado ponad wszystko i potrafił je obronić, chciałam psa dużego - jest wielki, przy okazji - uwielbiam białe zwierzaki :). Trochę bałam się czy dam sobie radę z kilkudziesięciokilogramowym samcem, no bo agresja i testosteron. Zadecydowało to, że suki są mniejsze, bardziej szczekliwe i skłonne do ataku. Dla mnie OP to strzał w dziesiątkę.
Hyrny jest bardzo zrównoważony, leniwy na maksa, bardzo nie lubi obcych ale jak kogoś pozna, to łatwo go akceptuje. Totalnie nieprzekupny. Maksymalnie skupiony na stadzie, nie zdarzyło się w lesie, żeby wykazał jakąkolwiek ochotę na pobiegnięcie za sarną czy innych zwierzęciem. OP nigdy nie zostawia stada bez opieki, bo wtedy kogoś może zjeść wilk. :D
Myśli "powoli" co mojego męża denerwuje, ale ogromne psy tak mają. No i, o dziwo, jest posłuszny i karny, niezbyt skłonny do podejmowania własnych decyzji, raczej czeka na moją (to akurat u nich rzadkie). Jeden raz widziałam go w akcji - podczas ataku (nie oburzajcie się, tamtemu się należało). Widok jest przerażający, psa nie było spod niego widać ale, na szczęście, OP nie są aż tak krwiożercze i przeciwnika nie pokaleczył. A pies się przestał szwendać po naszej ulicy i terroryzować dzieci. Hyrny jest niekwestionowanym władcą naszej ulicy.
Do tego rzecz niebagatelna w naszych czasach - budzi bardzo sympatyczne i miłe skojarzenia w ludziach, więc nikt się nie czepia, że pies idzie bez smyczy. :)
Przykre tylko, że nikt nie wie, co to za rasa. :(
Przykre też i świadczące o małej wiedzy, kiedy ktoś twierdzi "Ależ on się męczy w mieście, przecież nie może się wybiegać". Ostatnia rzecz, jakieś chce OP to pobiegać. On chce leżeć i pilnować! :)
Ma też wady ale nie mogę wam powiedzieć jakie, bo mu obiecałam.
Jakbyś opisywała mego Benia. On uwielbia towarzystwo nasze. I zawsze patrzy na nas z taką wiernością i miłością jak tylko on potrafi.
O, oj........ale z Was psiary...hehee
Ja raczej ...kociara... . Kot jest chowany całkowicie bezstresowo. Wstyd się przyznać....
A jak chować kota stresowo?
Moim nie wolno wchodzić na stół, to jedyny egzekwowany zakaz - i w naszej obecności nie próbują nawet. Jak nas nie ma - wolę nie wnikać.
Na ławę też nie wejdą - gdy stoi na swoim miejscu, przy kanapie. Gdy w czasie odkurzania przejeżdża w inne miejsce - przestaje być stołem i za każdym razem muszę gonić sierściuchy.
E tam. Ja też ustalam kotom jakieś zasady. Ale bezstresowo czyli - nigdy kota nie uderzyłam żadną ścierką, gazetą i nie krzyczę na nie, nie straszę, nie przeganiam. Więc bezstresowo. Dzięki temu kot zawsze w te pędy wraca do domu, kiedy zagwiżdżę na dworze. Nawet Dżordż, który ma działający "szwendacz". Wydzieram gębę tylko wtedy, kiedy dokuczają niewidomemu. :D
A co robią i gdzie włażą, kiedy nas nie ma???? Wolę się nie domyślać.
Mój kot nawet jeśli wie ,że coś nabroił nic sobie z tego nie robi. Wychodzi z prostego założenia, Dla mnie jako kota można wszystko. Coś se przypominam, że kiedyś dostał klapa w dupę. a że była bardzo miękka i kudłata to i tak nie poczuł. Ja mam zamiar zrobić drzwi między kuchnią a salonem. Bo nie mam do sierściuchów żadnego zaufania , co one wyrabiają jak my śpimy. A dowody zbrodni bywają. Mam zegar z kukułką i normalnie były ślady brudnych kocich łap aż do zegara!!! I już wiadomo czemu zegar nagle przestaje chodzić po nocy.
Ojtam, ojtam...
Dobre!!! Taka publiczna kara.
Przecież ptaka trzeba upolować.
moje diabełki (a dokładnie jedna) obrały z piór maskę karnawałową z Nowego Orleanu - a wydawało się, że wisiała wysoko. Bo to też ptak.
Masz rację sama się prosiłam o kłopoty.
"Pies ma byc wyprowadzany na zalatwianie "potrzeb" co 6 godzine najmniej! "
Serio? No to rzucam pracę w p.....Tylko za co kupię karmę?
Jeśli jesteś samotny to masz problem, a raczej Twój piesek. Ale od czego jest np. atrakcyjna sąsiadka??
Biedny pies, który należy do osób pracujących. Ja bym się nie zdecydowała na posiadanie psa w takim przypadku.
Nieee, no proszę. Pracuję i psy siedzą same do 15.00. Czyli zakładam, że Fancie byłoby lepiej w schronisku, bo przynajmniej mogłaby się wys**** kiedy by chciała? Nie wpadajmy w paranoję. :(
Jak słyszę "wziąłbym psa ale pracuję/mieszkam w bloku/mam małe mieszkanie" to już wiem dlaczego w schroniskach usypia się tyle psów.
I wtedy preszedł dzien..........zrobiło się gorąco.......!
Dzani - ale psa ani kota nie można adoptować na siłę.
Jeżeli ktoś widzi przeszkodę - bo za małe mieszkanie, bo za długo pracuję nie da zwierzęciu szczęścia, a czworonóg nie uszczęśliwi jego, będzie tylko ciężarem.
Zwierzę powinno być przygarniane mimo wszystko - bo inaczej po chwili spokoju, pozucia bezpieczeństwa następuje kop - bo człek nie był gotowy na zwierzę.
Ekko, może źle się wyraziłam. Nie chodzi mi o adopcję na siłę tylko o podejście... "ktoś, kto pracuje/mieszka w bloku/ma małe mieszkanie" nie powinien mieć psa, bo pies się męczy.
Pies się męczy tylko wtedy, jeśli ma durnego właściciela, który nie dba o jego potrzeby. A nie dlatego, że mieszka na 40 m2 albo siedzi sam do 15.00. Mieszkanie nie jest po to, żeby pies się wybiegał, spacer jest po to. Problem jest dopiero, jeśli pies siedzi zamknięty sam w mieszkaniu, potem wychodzi na 10 min. na smyczy i znowu siedzi sam w domu, bo przecież chcę pójść do kina. To ja mogę powiedzieć, że pies się męczy u ludzi, którzy wyjeżdżają na wakacje i załatwiają na ten okres dom zastępczy. No bo przecież jak można? Jak się nie ma czasu dla psa w wakacje, to się psa nie bierze! Proste chyba? Męczą się też psy trzymane pojedynczo, bo dwa się lepiej chowają. No i pies/suka sterylizowana też się męczy i cierpi. Bzdury, no nie?
Przy okazji - to nie personalnie do Beaty, tak tylko mi się podpięło.
Dżanino,
ale każdy chce wyjechać na wakacje nie wszędzie można wziąć zwierzaka. Ja nie widzę problemu w tym, że zostawia się psa pod opieką kogoś zaufanego, wychodzi do kina itp. Przecież można to wszytko pogodzić. Nie popadajmy w paranoję. Nie dopuszczałabym tylko sytuacji, kiedy jak piszesz, nie spędza się czasu ze zwierzakiem i wyprowadza go na spacer na 10 minut. Przecież dzieciaki też zostawia się same w domu i idzie np. do kina itd.
To był sarkazm, Aggusiu. :)
To właśnie się zastanawiam czy ja dobrze zrozumiałam czy może to był sarkazm :)
Dzani, to jeszcze powinnas sie dowiedziec ile psow zyje w strasznych warunkach przy "boku" nieodpowiednich wlascicieli. Przywiazanych na krotkim lancuchu, kopanych, glodowanych, ponizanych...te mialy by lepiej byc uspionym.
Tingro, wiem. Znam, niestety, realia warunków, w jakich trzymane są polskie psy. Znam też realia polskich schronisk. Znam też "dobre serca" Polaków, którzy mijają obojętnie skrzywdzone, głodne zwierzę plączące się pod nogami i proszące oczami o pomoc. :( I z bólem serca zgadzam się, że dla niektórych zwierzaków lepiej byłoby nie żyć. :(
Gdyby wszyscy tak myśleli to ile psów nie miałoby właścicieli.
Mim wszystko - potencjalny właściciel, który twierdzi, że ma za małe mieszkanie, że pracuje, że chce iść do kina, jechać na wakacje i zwierzę by mu w tym przeszkadzało - itp itd lepiej, żeby nie posiadał czworonoga niż był jego właścicielem, tylko dlatego, że wypada czy coś w tym stylu.
Dokladnie Ekkore!
Dziecko rowniez nie zamyka sie samo w 4 scianach, bo musi sie zarobic na zycie. Rozwiazuje sie sytuacje nania, dziadkami albo przedszkolem.
Tutaj , gdzie mieszkam sa prywatne " hund dagis" - tlumaczenie: "psie przedszkole".
Tam spedzaja psy dzien , socjalizujac sie z innymi , maja potrzebne wyspacerowanie i odpoczynek w czasie jak wlasciciel pracuje.
Ja rowniez nie zawsze moge mojego pupila zabrac ze soba wszedzie, ale nigdy bym nie zostawila go na caly dzien zamknietego w domu. Mam szczescie , przyjaciolki uwielbiaja mojego malego a on bardzo lubi u nich byc. Zaprzyjaznieni sasiedzi maja klucz do mojego domu, gdyby cos sie stalo mnie, to moga wejsc i zajac sie psem. Moim obowiazkiem jest przewidziec wszystkie okolicznosci w razie czego, bo wzielam na swoja odpowiedzialnosc zywa istote kompletnie zalezna ode mnie.
Problemem jest, ze nie kazdy moze byc i ma prawo byc "wlascicielem" psa na sile. Nie masz czasu, nie masz warunkow, nie zdajesz sobie sprawy z obowiazku zajecia sie psem przez nastepne kilkanascie lat kup sobie, jak to ktos tutaj powiedzial, "pluszaka".
To też sarkazm?
Serio!.... drogi Panie (?)
Pies zamkniety w pomieszczeniu 5 do 6 godzin po prostu cierpi, o ile nie sika w domu. Jego pecherz moczowy wypelnia sie tak samo jak twoj i wymaga oproznienia regularnie.
Oczywiscie jest ta potrzeba zwiazana z piciem wody, ktorej nigdy nie wolno ograniczyc zwierzeciu.
Oblicz ile godzin mozesz wytrzymac Ty bez mozliwosci wysikania sie???
To, ze pracujesz, jest oczywiste , ale Twoim obowiazkiem jest w czasie tych godzin zapewnic psu odpowiednie warunki do zycia. Dobrym rozwiazaniem moze byc znalezienie kogos , emeryta na przyklad, co chetnie dla wlasnego zdrowia i radosci pomoze psa wyprowadzic na spacer w czasie twoich godzin pracy.
Pozdrawiam.
Już się pogubiłam Grażyna, to chyba nie do mnie "drogi Panie"?
Nie mam psa i nie chcę mieć m.in. w tych powodów, które tutaj napisaliście
Tak jeszcze się zastanawiam, u nas raczej nie wręcza się kluczy sąsiadom. Znam wielu ludzi, którzy mają psy. Psy wyprowadzają na spacer rano, i po powrocie z pracy pierwsze co robią to wychodzą z psem na spacer. Pies im nie sika w domu i nie sądzę żeby mu się działa krzywda.
Jak mieliśmy psa w domu też, tak było. Rano tato wychodził z psem, później ja jak wróciłam ze szkoły lub brat. Jak byliśmy trochę starsi to pies czekał na nas gdy wrócimy z pracy i nie załatwiał się w domu.
Tingro, pies ma trochę bardziej "rozciągliwy" pęcherz i, na pewno, nie cierpi bo przez 6 godzin nie może się wysikać. Nie porównuj fizjologii psa do człowieka. Człowiek np. miałby problem z podzieleniem zawartości pęcherza na 20 części i sikaniem co 2 minuty. Pies nie. :)
Co do potrzeby picia wody - ja wręcz muszę ograniczać wodę mojemu psu. Radosna informacja na suchej karmie, że pies musi mieć nieograniczony dostęp do wody jest bzdurą i proszeniem się o kłopoty. Jest sporo ras zagrożonych skrętem żołądka i picie wody "po" suchej karmie to często dla nich wyrok.
Co do "emerytów' mam trochę inne zdanie i nie dałabym kluczy obcemu, żeby przyłaził i brał moje psy na spacer. Być może mamy różne zdanie, bo mamy całkowicie różne psy. Powiedz mi, kto by odpowiadał, gdyby (pod moją nieobecność) pies zaatakował "emeryta" w moim domu i zrobił mu krzywdę? Bo dla mnie TO właśnie jest skrajna nieodpowiedzialność!
Zaznaczam, że piszę "emeryt" dla ułatwienia, absolutnie bez żadnego nastawienia.
Grażyna,
tak jeszcze zastanawiam się nad tym co napisałaś o tych domach, w których zostawia się psa jak ktoś jest w pracy.
Czy to dobrze jak ktoś zostawia psa w takim miejscu?
Jeśli ktoś wie, że ma taką pracę to po cholerę mu pies. Dla mnie zwierze to przyjaciel i zostawianie go na całe dnie w takim miejscu mija się z celem posiadania czworonożnego przyjaciela.
U nas są Hotele dla psów i kotów.
Sama zostawiłam swojego z 2-3 razy w takim miejscu, ale nie jestem przekonana do codziennego zostawiania swojego pupila.
Inną rzeczą jest "uczłowieczania" pupili, co jest popularne np. w USA. Ubranka dla psów, fryzjerzy, biżuteria, a nawet perfumy dla mnie jest to niegodne z naturą zwierzęcia. Owszem jeszcze miejsca gdzie kąpie się psy i strzyże jestem w stanie zrozumieć. Nie każdy w domu ma warunki do tego, nie każdy potrafi i po to są takie miejsca, ale perfumowania psa żeby nie śmierdział w domu to dla mnie skrajna głupota. Pisze o perfumach dla psów.
Dziewczyny może mi podpowiecie, bo wiedzę o pieskach macie ogromną. Ponieważ niedawno odszedł od nas nasz Boni, chcemy wziąć pod opiekę kolejnego pieska. Mój Synek nie chce słyszeć o innym niż owczarek niemiecki, bo takiego mieliśmy. Zastanawiam się nad wzięciem psa ze schroniska, ewentualnie nad szczeniakiem, ale generalnie wolałabym dać dom jakiemuś psiakowi któremu tego domu brakuje. Tak czy inaczej chcemy dużego psa, myślę że młody przeżyje również psa "w typie". W lipcu dołączy do nas kolejny mały człowiek, stąd moje obawy i pytanie. Wg Was, z Waszego doświadczenie, lepiej wziąć najpierw pieska, czy lepiej zaczekać aż pojawi się dziecko i wtedy przygarnąć jakiegoś czworonoga? Bonifacy pojawił się u nas jak Michał miał dwa lata, a pies dziewięć i tak naprawdę młody zawsze się go bal, miał do niego spory dystans. Z nim już nie powinno być problemów, bo ma już prawie 7 lat, tylko nie wiem co będzie z maluchem. Czy pies zaakceptuje nowe, małe dziecko? Co zrobić żeby tak się stało?
Basia,
jak weźmiesz psa ze schroniska to nigdy nie wiadomo jak zareaguje na małe dziecko. Ja bym najpierw zajęła się dzieckiem, później myślała o psie.
Ja miałam i mam psy znajdy lub ze schroniska. I mogą na mnie teraz polecieć gromy , ale napiszę prawdę. Takie psy mogą mieć problemy ze sobą, kiedy mój Kubuś miał 7 miesięcy byłam zmuszona oddać 7 letnią suczkę innym ludziom , bo... stwarzała małemu duże zagrożenie. Pieskom ze schroniska należy się szansa na lepsze życie , ale nie koniecznie w domu gdzie są małe dzieci. Wogóle uważam ,że branie psa do domu to duża odpowiedzialność i trzeba mieć właściwe predyspozycje psychiczne do niektórych ras psów. Są rasy psów bardzo oddane dzieciom i takie bym Basi polecała. Na przykład boksery, dziś zapomniana rasa, ale naprawdę wspaniała dla dzieci.
Teraz popularna jest rasa kotów syberyjskie, to są koty nie tylko piękne, ale także mają bardzo psie przywiązanie do ludzi, są bardzo bezpieczne dzieciom i bardzo kontaktowe. Sama mam Rysia , który chodzi za nami jak pies.
Ja mam kota dachowca i mam wrażenie, że to też bardzo uczłowieczona rasa. Taki kontaktowy, że hej.
Teraz zimą śpi w nocy w domu. Ja palę papierosy. I wieczorem kiedy sobie leży mówię do niego. Idziemy na papieroska. On wstaje i czeka pod drzwiami jak się ubiorę. Wychodzimy razem ja na swojego papieroska (nie palę w domu), on na siusiu i jak skończy siada koło drzwi i czeka jak ja skończę. Kiedy wypalę mówię, do niego popaliliśmy to wracamy, a on- Miał- które brzmi jak tak.
Ma wiele takich ludzkich zachowań np. jak jemy rodzinnie obiad, przeważnie w weekend to on też siada na krześle i siedzi wyprostowany z wielką gracją, czasem daję mu talerzyk i pozwalam jeść przy stole razem z nami. Jak latem plewię w ogrodzie to on razem ze mną i przy mnie siedzi. Ma duże poczucie humoru i czasem robi mi dowcipy. Np. wyskakuje, dosłownie jest w locie z zza jakiegoś krzaka, niby prosto na mnie, ale nigdy nie skoczył na mnie tylko obok. Wyobraźcie sobie jaka jest moja reakcja, plewię, ptaszki śpiewają, podnoszę głowę, a tu leci na mnie znienacka mała czarna "bestia" - prawie zawału dostaję, a później się śmieję jak z niego dowcipniś.
Jakbym czytała o moim Rysiu. tylko ,że ja nie palę papierosów. Koty też potrafią być bardzo kontaktowe i bardzo, bardzo kochane.. Bo wogóle koty to są fascynujące zwierzaki pełne gracji i uroku.
Do lipca piesek zdąży się zadomowić ☺
W schronie powinni Ci doradzić, który jest przyjaźnie nastawiony do dzieci.
Dlaczego młody bał się psa?
Miał respekt przed nim bo to był duży piesek. Poza tym babcia go ciągle strofowala że ma uważać bo ugryzie, bo niewiadomo co on myśli i pomimo naszych reakcji nie dał sobie powiedzieć że mu nic nie zrobi. Tlumaczylismy ale się go do końca bal.
Nie będę radziła, o to wasz wybór. Ale ja zawsze uważałam, że lepszym układem jest dorosły pies i małe dziecko niż dwulatek i szczeniak. Ale doradzać nie będę, bo dwoje dzieci i mały/młody pies to wielka odpowiedzialność.
Przeczytałam wypowiedź Aggusi i też dodam, że w przypadku psa schroniskowego musisz uważać. Pracownicy nie zawsze muszą wiele wiedzieć o psie. A myślałaś o fundacjach? Tam tzw. dom tymczasowy wie o niebo więcej o psie niż pracownik schroniska. W takim domu pies przebywa nawet pół roku i jest "przygotowywany" dla nowej rodziny.