Żyj tak, jak chcesz tego ty. W zgodzie ze swoimi prawdziwymi pragnieniami i marzeniami. Nawet jeśli oznacza to ryzyko ponoszenia przez pewien czas konsekwencji czyjegoś niezadowolenia a nawet ostracyzmu. Wciąż warto. Spełnianie przede wszystkim oczekiwań innych jest jednym z najczęściej wymienianych życiowych błędów. I dotyczy to wszystkiego. Zarówno wyboru życiowego partnera, ścieżki zawodowej, jak i sposobu spędzania wolnego czasu. Na jakimkolwiek etapie życia teraz jesteś, zadaj sobie pytanie, czy twoje decyzje i wybory są naprawdę twoje. Jeśli nie, wiesz już, że – prędzej czy później – będziesz tego żałować.
2. Nic nie jest ważniejsze od miłości
A z pewnością nie praca ani stanowisko, ani największe pieniądze. Dlatego najczęstszą prośbą śmiertelnie chorych jest chęć naprawienia zaniedbanych relacji z bliskimi i przyjaciółmi. Ale nie tylko. Równie często w ich słowach pojawia się żal do samego siebie z powodu niewykorzystanych szans z okresu młodości, kiedy o zakochanie było łatwiej niż o cokolwiek innego. Często towarzyszy temu również złość, że niektóre słowa, choć przecież powinny, to jednak nie padły. Brak odwagi, poza oraz skrywanie prawdziwych emocji – tych zachowań wolałaby nie mieć na sumieniu większość tych, którzy nie mają już czasu na naprawienie czegokolwiek.
3. Nie odkładaj planów, zwłaszcza tych przyjemnych, na później
"Byłem przekonany, że będę miał jeszcze mnóstwo czasu na spełnianie marzeń. A tymczasem z niczym nie zdążyłem" – te słowa także padają bardzo często podczas ostatnich rozmów. Czasem oznaczają podróż w egzotyczne miejsca na świecie, niekiedy zwykłe banalne przyjemności, jak chociażby ciągle przekładane spotkanie ze starymi znajomymi albo oddanie się swojej prawdziwej pasji. Niezależnie od tego, jakie twoje plany nie zostały jeszcze zrealizowane, wniosek jest więcej niż oczywisty – zbyt często zdarza się, że "później" niepostrzeżenie zamienia się w "zbyt późno". A na potem warto odkładać tylko niepotrzebne zmartwienia.
4. Jeśli musisz coś wyolbrzymiać, niech to będą dobre rzeczy
Bo szczęście jest również twoim wyborem. A zamartwianie się (zwłaszcza na zapas) to jedynie czasochłonna strata energii. Do niczego nie prowadzi, za to bardzo mocno deformuje prawdziwy obraz sytuacji. "Dlaczego nie wiedziałem, jak bardzo szczęśliwym człowiekiem byłem. Straciłem zbyt wiele czasu na wypatrywanie zagrożeń tam, gdzie ich nie było" – mówią często ci, przed którymi zostało już tylko ostatnie pożegnanie. Nagle okazuje się, że wcześniejsze "problemy" nigdy nimi w istocie nie były. Wystarczyłoby przestać się nimi przesadnie zajmować, nie nadawać im przez to znaczenia, a życie stałoby znacznie łatwiejsze. Jak mawiał Oscar Wilde: "Życie jest zbyt poważne, aby traktować je serio".
5. Nie żyj przeszłością ani przyszłością tylko w teraźniejszości
Miej szeroko otwarte oczy na świat, który cię otacza i ludzi. Odrzuć to, co wydarzyło się dawno temu, a pośpiech zastąp świadomym przeżywaniem, byciem tu i teraz. Jeśli pod koniec dnia nie jesteś w stanie przypomnieć sobie, co robiłeś, to ten dzień uznaj za bezpowrotnie stracony. "Żyłem jak we śnie. Każdy dzień był podobny do poprzedniego, a ja jedynie wyobrażałem sobie, że pewnego dnia, kiedyś w przyszłości, wszystko się jakoś samo zmieni" – mówią ci, którzy pozwolili na to, aby życie przeciekło im przez palce. Jeżeli chcesz zmian, przestań czekać na sprzyjającą okazję. Ta może bowiem nigdy nie nadejść. Wprowadź zmiany sam, na swoich warunkach. Natychmiast.
6. Nie myśl tylko o sobie. Egocentryzm ogranicza bardziej niż sądzisz
"Gdybym tylko więcej po sobie zostawił" – żałują ci, których życie ograniczało się do hedonistycznego spełniania własnych potrzeb lub zachcianek. Często towarzyszy temu przypuszczenie, że przez to nie byli dla nikogo prócz siebie ważni. Samotność i poczucie bezsensu dotychczasowych działań pojawiają się w rozmowach z odchodzącymi nad wyraz często i to nawet jeśli udało im się założyć rodzinę. Ale to nie musi być twoja historia. Pomyśl, czy jest coś, co można zrobić dla innych. A zawsze jest. Pamiętaj, że tyle jesteśmy warci, ile zostawimy wspomnień w sercach ludzi, cała reszta przemija.
7. Przestań chować urazę
"Chciałbym wybaczyć wszystkim, którym powinienem był wybaczyć dawno temu" – zapewniają w ostatnich chwilach ci, których przez lata toczył robak nienawiści. I przychodzi ulga, serce staje się lżejsze. Tyle że niekiedy jest to naprawdę ostatni moment. A przecież można znacznie wcześniej. Duma, a znacznie częściej pycha, nie są najlepszymi z doradców. Nie popełniaj tego błędu.
Bardzo dobre przemyślenia. Zgadzam się z Tobą. My jesteśmy tu tylko przez chwile gośćmi. Ważne jest to co pozostawimy po sobie. A ten robak gryzący nas, to właśnie nas najbardziej samych gryzie. Ja mam z tym największy problem. Ja jestem zbyt ufna ludziom i często spotyka mnie przez to "kara". Nie chodzi nawet o żal i smutek, tylko dręczy pytanie "dlaczego??" gdzie popełniłam błąd. To spala człowieka bardzo. Ciągle uczę się z tym sobie radzić i powiem ,że są postępy. Nauczyłam się nie kumulować takich rzeczy, ale czasami rozczarowanie jednak bierze górę. Ale właśnie po to żyjemy, aby się polepszać i to ma właśnie sens w życiu. Możemy zapytać ,co tracimy bezpowrotnie każdego dnia?? To temat rzeka Lajanie.
Damy radę płynąć po tej rzece o ile w pewnym sensie zastosujemy się do tych rad. Te przemyślenia nie są moje, to analiza przemyśleń ludzi w ostatnich godzinach życia. To Oni się wypowiadali czego żałują, że nie zrobili w swoim życiu. Warto to czytać nawet kilka razy i samemu się zastanowić aby kiedyś, kiedy staniemy w obliczu odejścia nie żałować tego, czego nie zrobiliśmy a można to było zrobić. Warto przeanalizować każdy punkt. Dyskusja mile widziana. Tingra, to nie mój testament.
Tracimy? Po prostu nie jesteśmy sobą. Ustawiamy się pod innych, patrzymy jak nas oceniają a to już nas ogranicza. Wcale nie musimy być uległą kukłą i się podporządkowywać. Analizuję te punkty i mają one wiele racji.
Lajan ja to widzę inaczej. Każdego dnia coś tracimy, bo tego dnia jego możliwości i uroków już nie cofniemy, a każdy dzień przybliża nas do końca. Dlatego trzeba dbać o każdy dzień. Z dni i nocy składa się nasze życie.
1. Szkoda Lajan, ze pod artykulem nie napisales z jakiego zrodla sa te przemyslenia, bo faktycznie mozna odebrac, ze sa to Twoje i szykujesz sie pomalu do jakiejs powaznej drogi ;) 2. To prawda, ze nalezy zyc chwila obecna i zbytnio nie zamartwiac sie o jutro, bo nie wiadomo czy jutro slonce dla nas zablysnie. Podam przyklad mojej babci, ktora miala cala szafe pieknych, kolorowych i bardzo miekkich recznikow, pizam etc. jednak pozwolila je jedynie obejrzec i dotknac, bo to dla gosci a sama miala do uzytku stary recznik i nieraz podarte koszule nocne, ale nie potrafilo sie przetlumaczyc, zeby chociaz jeden recznik lub jedna koszule zamienila na nowa. Kiedy nadszedl jej dzien, wszystko zostalo w szafie, tak jak zostawila, nic nie wziela ze soba do tamtego swiata... 3.Nie zostala wspomniana jedna bardzo wazna kwestia a mianowicie Bog. Tak jak wszystko inne i z Bogiem powinnismy zyc na codzien, nie jutro, pojutrze, albo jak bede na emeryturze, ale juz dzisiaj zaczac, bo tak jak wyzej pisalam, jutra mozemy nie doczekac a wlasnie tuz przed smiercia najczesciej myslimy o Bogu i gdzie sie znajde pozniej. Podam dwa przyklady z zycia wziete: Slynna zielarka Pani Stefania Korzawska byla kobieta Bogobojna i kochala nature, oraz pomagala ludziom na kazdym kroku, podobno zmarla tuz nad ranem, twarza skierowana ku sloncu z lekkim usmiechem. Drugi przyklad to kobieta mieszkajaca w domu spokojnej starosci, mimo ze byla zakonnica, byla bardzo nieuprzejma i zlosliwa zarowno dla innych jak i dla personelu, naprawde rzadko szlo ja zadowolic. Kiedy nastala jej chwila, nie miala symptomow typowych dla kobiety umierajacej, akurat byla pod moja opieka i w ten dzien mialam tez dyzur w kuchni, czyli trzeba bylo przyszykowac kolacje dla reszty rezydentow. W chwili, gdy poszlam do jej pokoju zapytac sie, co by chciala zjesc na kolacje, ona szarpnela mnie za reke, tak ze usiadlam przy niej na lozku a potem probowala coraz wyzej chwytac sie mojego ramienia, cos mowiac niezrozumiale a w oczach bylo przerazenie. Probowalam ja uspokoic delikatnie i tlumaczyc, ze zaraz przyjde do niej z kolacja i naprawde przyniose cos wyjatkowego, cos co ona lubi najbardziej. Kiedy szykowalam w kuchni kolacje, dziewczyny przyszly i powiedzialy, ze zmarla, szybko pobieglam do jej pokoju i lzy poplynely mi po policzkach. Wtedy dopiero zrozumialam, ze kobieta tuz przed smiercia widziala cos, czego nie chciala widziec, dlatego tak kurczowo sie mnie trzymala. Wszyscy byli zdziwieni, bo nie wygladala na osobe umierajaca. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, ze nie zaczekalam i nie wsparlam jej w tej ostatniej godzinie. Powiem jeszcze raz: Pamietajmy o Bogu, bo to do Niego pozniej idziemy, do Jego swiata, nie do krewnych i rodziny. To sa takie moje przemyslenia, bo ze smiercia kontraktu nie podpiszesz na dluzsze zycie. Pozdrawiam.
Chyba niczego nie bede zalowac, bo zylam jak moglam i umialam :))) Napewno do zadnego boga nie bede sie zwracac na lozu smierci , bo do jakiego, katolickiego, hinduskiego, ile tych "bogow" jest i wiar???
Cudnie jest wierzyc , ze prosta droga do nieba jest nam pisana, ale ja w to nie wierze . Po prostu znikne z tej planety , zamienie sie w proch jak mnie spala , w najlepszym przypadku doloze sie do ekologii jak moje protezy biodrowe nie wejda w obieg:)
A gdzie jest pieklo Iwett? Na gorze czy na dole? Nad chmurami w osobnym dziale raju obiecanego, czy gdzies pod naszymi stopami???Mysle, ze tak zwane pieklo to wymysl takiego kogos, co by nas chcial podporzatkowac do strachu przez cale zycie na ziemi! Jak wierzysz w pieklo , to Twoja wola i bron sie przed dostaniem w czelusci ogniste!
Ja sie nie martwie , bo nie wierze w zadne "zycie" poza tym co mam tutaj i teraz i zapewniam Ciebie , ze odejde ze spokojem jak moj czas przyjdzie :)
Nie można niczego wykluczyć. Czytając wspomnienia ludzi zmarłych śmiercią kliniczną nie można negować, że niczego nie ma po drugiej stronie. Od najbliższych mi osób, dziadka, babci, ojca i ostatnio siostrzeńca, nie neguję i nie śmieję się z ich wypowiedzi i czynów. Dziadek w dniu śmierci był zdrowy na ciele i umyśle, rano przygotował łóżko, wyniósł pierzynę, poprawił siennik, zapalił przy łóżku gromnicę. Udał się do kuchni /mieszkał na wiosce/gdzie się umył, ogolił, ubrał się w garnitur. Powiedział do babci, że idzie się pożegnać ze światem bo dzisiaj umrze. Na dworze rozmawiał z babcią, że świat jest piękny ale tak trudno jest umierać. Porozmawiali jeszcze chwilę i dziadek powiedział, że na niego już pora. Wszedł do pokoju gdzie stało łóżko i paliła się gromnica. Chciał się położyć ale ukląkł przy łóżku chwytając się boków łóżka i tak zmarł. To był ojciec mojego ojca. Babcia /mama mojej mamy/uczyła moją siostrę wyszywać. Siedząc na wersalce, spojrzała na drzwi od pokoju i powiedziała do mojej siostry, że przyszli po nią, że stoją w drzwiach i czekają na nią, że musi iść z nimi. Oddała robótkę, skłoniła głowę na ramię mojej siostry i tak spokojnie zmarła. Siostrzeniec /33 lata/ zachorował na raka, walczył ale rak był bezwzględny. Twierdził, że w chwilach choroby błądzi po zaświatach i szuka prababci. Nie chciał zażywać środków przeciw bólowych twierdząc, że ciężko mu jest wracać z powrotem. Był pełen świadomości tego co się dzieje. W dniu śmierci powiedział, że spotkał prababcię i znajomych, którzy już czekają na niego. Powiedział też, że miał odejść dzień wcześniej ale nie chciał robić przykrości siostrze, która dzień wcześniej miała urodziny. Pożegnał się ze wszystkimi i z uśmiechem jakby kogoś widział zmarł. Wspomnienia o Bogu? Przewija się motyw świetlistej osoby. Twierdzą, że najłatwiejszy kontakt z osobami z drugiej strony jest ogień. Kwiaty nie odgrywają roli przy kontaktach. Nie wolno tym osobom z drugiej strony mówić, przekazywać jak jest faktycznie po drugiej stronie. Niektórzy mogą się śmiać z tego mojego pisania ale niech udowodnią, że tak nie jest. Ja z moimi najbliższymi którzy odchodzili rozmawiałem. My żyjmy tak aby nie wstydzić się za nasze czyny. Im będziemy lepsi, tak długo będą nas pamiętać.
Niezwykłe są takie opowieści, tym bardziej kiedy wynikają z rozmów z osobami nam bliskimi, a nie jakimiś udawanymi kapłanami....
Moje obserwacje, raczej dotyczą samopoczucia chwilę przed śmiercią i czekaniem na pożegnanie się z konkretną osobą (w tych przypadkach ze mną).
Obiecałam, że przyjadę do szpitala w piątek... w czwartkowy dzień dziadek miał przypływ energii i niesamowity apetyt. Dopytywał się też żony co chwilę, czy na pewno następnego dnia będę. W nocy z czwartku na piątek lekarze walczyli całą noc, wprowadzili dziadka w śpiączkę, podobno nie powinien nocy przeżyć... Gdy przyszłyśmy w piątkowy dzień mimo braku kontaktu mówiłam do niego, odkryłam pościel i pogłaskałam po poparzonej od reanimacji klatce piersiowej.... Dziadek (75lat) zmarł niedługo po moim wyjściu..... (byliśmy bardzo zżyci, całe moje życie z nim to częste, niemal codzienne bycie razem.....)
Kolejnym przypadkiem była moja siostra, też dostała niesamowitej energii kilka godzin przed odejściem i zmarła po mojej wizycie o którą dopytywała kilka dni.....ale tu żeby zrozumieć pewien ,,dramatyzm" musiałbym sporo swojego życia odkryć, a tego nie zrobię......
Lajan i w mojej rodzinie sie opowiadawalo rozne zdarzenia zwiazane ze smiercia bliskich. Nie wiem, nie bylam i nie moge potwierdzic.
Jedno opowiadane przez mojego ojca. Jak jego ojciec lezal na lozu smierci pytal o najmlodszego syna, czyli mojego ojca. Nie chcial zamknac oczu zanim syn nie bedzie przy nim. Moj ojciec nie mogl przyjechac, bo po pierwsze nic nie wiedzial, po drugie byl daleko pilnujac sluzbowo granicy polsko niemieckiej.
Ojciec nam opowiadal, ze tej wlasnie nocy budzilo go pukanie w szybe okna, nie wiedzial dlaczego tak cos puka. Po dowiedzeniu sie o smierci ojca tej nocy tlumaczyl oczywiscie, ze to bylo wolanie o syna.
Kto wie? Moze galaz blisko okna pukala jak wiatr wial? Moze rzeczywiscie dziadek sila psychiczna pukal ?
A te wszystkie "zjawiska" ludzi po "smierci" klinicznej powracajacymi do dalszego zycia, sa rowniez tlumaczone jako fizjologiczne zaburzenia mozgu, brak dotlenienia...kto wie?
Tingra, jak nie wierzysz w nic to po co wypowiadasz się na temat piekła czy raju.To dla Ciebie bez znaczenia i jak jesteś szczęśliwa to się w ogóle nie zastanawiaj gdzie jest takie miejsce bo po co ?
Tingra ma prawo wierzyć w to co chce , to jej prawo i jej życie. Jeśli nikomu nie robi krzywdy to jej jej wybór. Widzę po jej wypowiedziach, że jest szczerą i oryginalną osobą. I lubię ją za to.
Nie napisałam,że tingra nie ma prawa się wypowiadać.Odniosłam się do jej wypowiedzi bo tez mam prawo to dlaczego mam nie skorzystac?:) A ja nie napisałam również ,że nie lubię czy nie toleruję tingry to nie rozumiem po co ta uwaga....
Nic się nie stało.Może moja wypowiedź w kierunku tingry zabrzmiała inaczej niż oczekiwałam bo ja również cenię ludzi szczerych a nie lawirującycha i zdecydowanie tingra do takich należy i nie miałam na celu jakiejś złośliwości :) Czasami to co piszemy nie oddaje tego co w rzeczywistości myślimy.
Mggi a ja od tygodnia tak rozmyslam.......miałam nie pisać bo będziecie się śmiać ale no trudno ..... Za bardzo mnie to męczy:
Miałam sen : Idę szeroką , jasną ulicą i nagle przede mną robi się czarno.....coś mnie porywa do góry, włosy mi stają dęba i lecę......krzyczę : zostaw mnie diable........Patrzę na dół a tam starsze kobiety siedza w kółku. Zaczynam się modlić :Ojcze nasz...... one wstają i mi wtórują. Spadam na ziemię, rozjaśnia się.......Obudziłam się ???
Jeny czy piekło chce mnie pochłonąć ? Już sama nie wiem jest czy nie? Co o tym myslisz?
Iwett, możesz się cieszyć, Twoje troski i zmartwienia mijają, opuszczają Cię, będziesz mieć dużo szczęścia w załatwianiu interesów w najbliższym czasie.
Ja tam batmanów olewam .......:) Jade do miejsca tak samo jakbym miała Kraków zwiedzać. Przy okazji się i pomodle bom katoliczka :) Po tej ostatniej aferze w Australii to już woła o pomstę......do nieba.
Iwett jestes cudna! :) Mysl Kochana, bo tylko myslenie moze nas uratowac od.....hihi. A powietrze widac doskonale, bo jak nie widzisz , to jest "smok" :)))
Wlasnie, kto wie? Ja i tak bede spalona na proch, to po co mam sie bac jeszcze jednego spalenia
A fajnie jest porownac rozne wiary. Dla wierzacych katolikow samobojstwo jest wielkim grzechem i co prosto do piekla ida?
Dla muzulmanow samobojstwo wywalajace setki ludzi w powietrze jest czynem bochaterskim i prosta droga do raju , a tam dziewice na nich czekaja...tylko sie zastanawiam, jaka radosc maja z tych dziewic osoby plci zenskiej?? Chyba tego Alah nie przewidzial :)))
Hinduizm wierzy w reinkarnacje nieskonczona nigdy. Buddyzm tez wierzy w reinkarnacje, ale ograniczona.
Chrzescijanie rowniez wierzyli w reinkarnacje do roku 553, potem odrzucili te wiare.
Wiec ja wole wierzyc, ze tu i teraz mam zycie i nie zamartwiac sie co bedzie po....:)
Sądzę Tingra, że ludzie chcą muszą w coś wierzyć to ich utwierdza w jakimś racjonalnym bycie na tym padole. Bez tego nie ma sensu ich życie...praca - dom. Oto materialny byt ale podświadomośc, że można ten byt przedłużyć nawet modląc się do patyka. Naszą wiarę zaprzepaścił swoją chciwością cesarz Konstanty i to trwa do dziś niestety. Mordowanie ludzi wszelka zagłada idzie za sprawą Pana ...........ale wiadomo, że nie .......że to zwyczajna chciwość ludzka. Teraz to molestowanie.......w imie czego ......Boga???
Jestem katoliczką ...tak było w domu .....był krzyż ale czy krzyż oznacza , że żyjemy wg przykazań? Nie wiem czy coś jest czy nie ma ale ja nikogo nie moge przekonywać, że NIE i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.
Dla mnie każdy dzień jest wiele warty. Nie doszukuję się w tym jakiegoś szczególnego celu. Jeśli coś komuś pomogłam, jeśli dzięki mnie ktoś miał lżej , nawet jeśli się tylko uśmiechnął to jestem szczęśliwa. Jestem zadowolona ,że mam to co mam. Nawet ,że mam marzenia to się cieszę. I jak można powiedzieć ,że życie nie ma sensu. Właśnie kończę swój gobelin. I też się cieszę. A może ze mną coś nie tak?? Nawet cieszę się ,że jest taki Lajan co pisze poezję i mogę ją czytać na świeżo. Czy to się już leczy??
Próbowali "uporządkować "swoje miejsce na ziemi, mieli świadomość ,że chcą mieć wpływ na otaczający świat. W sumie istnieją nawet w Polsce miejsca mocy, gdzie kiedyś poganie kultowali swoje obrzędy, a miejsca są uznawana nawet teraz ,że mają silny wpływ na organizmy żywe. Szkoda ,że wiara chrześcijańska pozbawiła nas ich wiedzy i umiejętności. Niestety silniejsi zawsze niszczą wszystko , czego nie mogą zagarnąć lub sobie przywłaszczyć. Tak już działa machina naszych dziejów. Rzymianie naniszczyli wiele innych kultur, całkowicie wymazując je z powierzchni Ziemi.
Iwett,mądre słowa " muszą w coś wierzyć to ich utwierdza w jakimś racjonalnym bycie na tym padole.Bez tego nie ma sensu ich życie...praca - dom". I niekoniecznie musi to być Bóg,jeżeli ktoś Go nie zna...nie chce znać czy inne są powody.
No nie będę się wymądrzać w kwestii religii ale wydaje mi się ,że wszelkie modlitwy które odmawiamy tycza się życia po śmierci......"przyjdź królestwo moje........ ". Naprawde nie mam pojęcia ale to moje takie odczucia.
Absolutnie nie mam zamiaru nikomu przeszkadzac w wierze w cokolwiek i nikogo przekonac :)
Wrecz zazdroszcze , ze ktos zyje sobie spokojnie wierzac, ze bedzie mogl dalej "zyc" jako skowronek albo w innej postaci.
U mnie rowniez krzyze byly w domu rodzinnym. Ja mam wyobraz sobie rozaniec po mojej Babci i jest dla mnie symbolem Jej glebokiej wiary katolickiej, bardzo szanowany prze ze mnie.
Mama nie byla gleboko wierzaca osoba, ale im starsza byla, tym bardziej wracala do wiary,widzialam jak sie modlila coraz czesciej. Nie mam pojecia czy robila to na wszelki wypadek, czy naprawde od serca i potrzeby.
Nie bede sie zaklinac, ze za 20 lat i ja bede miala taka sama potrzebe, bo w zyciu nic nie jest wiadome.
O molestowaniu nie moge tutaj dyskutowac, bo pewnie bym musiala zalozyc bombe w plecak i wysadzic w powietrze ....kogo? Gdzie?
Tingra czytaj ze zrozumieniem......ja nie jestem fanatyczką kościoła. Jestem z rodziny katolickiej czytaj: dali chrzest, komunie nawet bierzmowanie mam i ślub kościelny ale to nie oznacza , że zostałam wierną uczestniczką koscioła........
O ja postaram sie czytac Ciebie ze zrozumieniem, jak dam rade:) Mnie rowniez ochrzcili-nioooo nie mialam wtedy nic do powiedzenia:) Komunie bardzo lubilam, bo sukienke mialam z Paryza...hihi...bierzmowanie kurcze nie pamietam, ale wiem, ze bylo. Slubu koscielnego nie zdazylam miec, bo juz zylam za mozem w innym kraju .
I zgadzam sie z Toba, Wiara a KK to zupelnie przeciwne pojecia !!!!
Naprawde, nie pisze nic w co nie wierze , mysle i czuje:) Opowiedz jak to Ty odczuwasz, chetnie przeczytam. Lubie porozmawiac z kazdym , nie ma znaczenia wiara, kolor skory i pochodzenie. Nie znosze jedynie jak mnie ktos nie daje prawo do wlasnego myslenia:)
Podciągnę wątek do góry bo mi grabarze jeszcze go zasypią. Śnił mi się dzisiaj pierwszy raz od Jego śmierci ojciec. Muszę sprawdzić co znaczy to spotkanie.Może już na mnie czeka?
Dopiero teraz zauważyłam ,że napisałaś do mnie. W co ja wierzę??? Wierzę , a raczej jestem przekonana o wędrówce dusz. Dokąd wędrują i po co ?? Nie wiem. Nie odrzucam reinkarnacji, czyli nie jestem do końca katoliczką.
Wpisuję jeszcze do Dnia Totalnego Narzekania. Analizując przez 17 godzin stan zainteresowania moimi czterema wątkami, stwierdzam: wątek o śmierci, przez 17 godz. odwiedziło 123 osoby,- 2 wpisy wątek Przytulania, 52 osoby,_ 2 wpisy wątek kawiarenki, 36 osób, _ żadnego wpisu polityka 4 osoby.- żadna osoba W związku z tym, sama logika wskazuje, że najlepiej pisać i dyskutować o problemach życia po życiu lub wcale nie angażować się w życie WŻ. Stwierdzam, WŻ istnieje jeszcze TYLKO z rozpędu, żadna reanimacja nic nie pomoże. Wszystko to trzyma się tylko jeszcze dzięki przepisom, kiedy i one zostaną zabierane przez Żarłoków to strona zaginie a WŻ zatonie. Cały zapas energii wypalił się do cna, to tylko podrygi i spazmatyczne łykanie powietrza. Narzekam? Tak narzekam i oby moje narzekanie nie spełniło się, zależy to od Wszystkich na WŻ.
Lajan, a może to przeze mnie?? Smutno mi ,że Ci jest smutno. Nie wiem ,czemu ludzie czytają i nic nie odpowiadają, Czy nic nie mają do powiedzenia?? Czy im się nie chce?? Ja sama po sobie, wiem,że mi ciężko jest się jakoś przyzwyczaić. Chcę opisać na jakąś konkretną odpowiedz, wyskakuje ona jednak na samym końcu i ... robi się bałagan nie do ogarnięcia.
Ja dziś miałam szalony dzień. Dowiedziałam się ,że niby moja koleżanka noża w plecy mi przywaliła. I co?? Żyję, ale jej współczuje okazała się idiotką pokręconą. Oczywiście że się obroniłam i se poradziłam. A ona? Wcale już mnie nie interesuje. Jak to mój przyjaciel powiedział Trzeba chwasta z ogrodu wyrwać.
Lajanku , dbaj kochany o Siebie. Bo mi smutno, i jeszcze te pogotowie. I jeszcze jedno brak wiadomości to dobra wiadomość. Jesteś bliski wielu osobom na pewno.
Hmnnn to prawda Laugasel..... Ale ja do takich sytuacji inaczej podchodzę. Próbuję ustalić gdzie tkwi przyczyna? Może to ja coś nie tak zrobiłam? Mimo wszystko przykre.......
Ja też tak robiłam!!! I to straszny błąd. Szukamy winy w sobie. A ludzie naprawdę czasami są cyniczni i podli, tak że przeciętny człowiek nie może w to uwierzyć. Kochana zamiast wpędzać siebie w depresję, otrząsnąć się trzeba i przeanalizować i ... dać kopa na rozpęd. Bo chwasty trzeba z ogródka wyrywać. Ja tę znajomość uważam za zakończoną , od dawna zauważyłam parę spraw , które mnie denerwowały, ale kiedy czara goryczy się przeleje to już nie ma powrotu. Ja mam prawdziwe przyjaciółki i nie muszę być skazana na obecność osoby, która nie jest mi nawet życzliwa.
Kobieta z każdym dniem coraz bardziej się pogrąża. A ja nic tylko na razie obserwuję i zbieram dowody jej nikczemności. Teraz on się czuje jak robak na haczyku.
Laugasel bo ludzie teraz to cynicy..... Siedza po kątach......czytają i patrzą jak by tu komu ................gorzej było. Ot .....przyszły nam czasy.......
Nie chce ciagle tesknic za czyms co kiedys bedzie. Nie chce tesknic za wiosna w zimie. Nie chce tesknic za jesienia w lecie. Nie chce tesknic dzisiaj za jutrem, za nastepnym rokiem, za rajem....
Ciagle teskniac za czyms moge przeoczyc dzisiejszy dzien , radosc a nawet smutek , moge przeoczyc zycie.
Grażynko, to jest piekne i bardzo mądre i jeśli pozwolisz spróbuję wprowadzać to w swoje życie.... Nie żałujmy tego co mogłoby być tylko zauważajmy to, co dzieje się obok nas. Pozdrawiam ciepło z kubkiem gorącej kawy :)
Makusiu dziekuje! Zycie mnie nauczylo zyc pelna para kazdego dnia, bo to co bylo juz bylo i nie da sie zmienic, a to co ma byc jutro jest wielka niespodzianka :)
Popieram. Musimy brać od życia to co nam daje i nie ograniczać siebie różnymi głupotami, aby gdy przyjdzie czas mieć siłę na walkę z przeciwnościami a nie łapki załamywać.
Co za bzdury.......!!!!!!!!!! Dajmy na to czego nikomu nie życze..... jednego dnia tracisz prace, potem dom a jednocześnie dziecko czy ktoś bliski okazuje sie, że ma raka.......mąż Cie opuszcza...... No nie załamujesz rak.........??? Mało tragedii na świecie
I widzisz. Ja też właśnie zabrałam syna ze szpitala, moja przyjaciółka okazała się bardzo paskudna. Moja choroba odezwała się ponownie.W sumie mogę wymieniać dalej. I co??? Mam wyć z rozpaczy??? A właśnie NIE. Mam wiele planów i wielką chęć do życia. Jestem jaka jestem i nie mam zamiaru z tego powodu przepraszać. Jest za wiele smutku na świecie, żebym jeszcze ja miała dokładać. My jesteśmy tylko gośćmi tu. Idz do oddziału onkologicznego dziecięcego, te dzieci też potrzebują ... uśmiechu i radości. Czy ja płaczę? NIE. Bo swoje już wypłakałam.
Ludzie przechodzą straszne rzeczy i... żyją dalej. Dlatego nie możemy sami siebie zatruwać swymi złymi i smutnymi emocjami, bo .... one same nas znajdą. Oby jak najrzadziej . W psychologii to nawet ma swoją nazwę. Spokojnie zastanów się nad tym. Jesteśmy tym-czym żyjemy.
Laugasel, to prawda, że jesteśmy na ziemi tylko gośćmi i też tak stosownie powinniśmy się zachowywać. Jak ktoś nie chce zaakceptować tego faktu i staje się dla innych osób wrogi i nieobliczalny, to już nie nasz, a jego problem. Tacy ludzie rzadko, jeśli w ogóle chcą się zmienić, bo to trzeba chcieć. Niestety nie mamy wpływu na to co inni robią i jak się zachowują, ale mamy na to w jaki sposób my będziemy oddziaływać na innych. Ze swojej strony powinniśmy dokładać starań i pokazać, że nam zależy na dobrych wzajemnych relacjach. :)
Dokładnie!!! Zmieniajmy świat zaczynając od siebie. Ja mam szacunek do wszystkich ludzi. Chyba, że swołocz zakłamana i podła. Ja mam stosunek do siebie raczej obiektywny. Ale cieszę się raczej w miejscowości szacunkiem, a jeszcze jak o tym co robię jest w prasie i radio to się cieszę, że czas dany mi tu dobrze wykorzystuję. Mam jeszcze wiele planów i celów. Dziś zorganizowaliśmy spotkanie robocze na temat psów. Ale się nachwaliłam. to jedna z moich wad niestety. A co do osób wyżej wymienionych, to .... bardzo mi ich szkoda. bo nie wiedzą , że takim postępowaniem najbardziej sami sobie szkodzą. Na pewno nie czuję do nich nienawiści , czy żalu.
Laugasel ale mi chodzi o to, że nikt sie nie cieszy z powodu tragedii życiowych. Pewnie, że musimy żyć dalej ale czy katastrofy życiowe to nic........? Jedna za druga i tak w nieskończoność to raczej nie powód do radości
Iwett ja nie myślę, że ze swoich smutków mamy się cieszyć. To by było co najmniej chore. Ale nie martwmy się na zapas. A w chwilach smutku widzimy, kto nas wspiera , kto przy nas jest i trzyma za rękę. Wiesz każdy ma swój krzyż w życiu. Ale od nas samych zależy co z nim zrobimy. Zobacz Ochońska jest kaleką a poświęciła życie na pomoc innym. Nie zamknęła się w 4 ścianach i nie rozpacza nad swoim losem. Zobacz ile w ludziach bardzo pokrzywdzonych przez los jest empatii i wielkiego serca!!! To oni powinni nas uczyć stosunku do życia. Iwett może masz jakiś problem?? Chociaż mam nadzieję , że nie!!! Uśmiechnij się kobieto wiosna idzie. Ja jestem wrodzona przekora, im bardziej życie mi dokopuje , tym szybciej wstaje i mu oddaje. Nie pozwól by, ktokolwiek lub cokolwiek Ciebie niszczyło. Każda z nas jest wspaniała i niepowtarzalna.
Laugasel......pięknie powiedziałaś........naprawde. Cieszy mnie, że masz taki pozytywny stosunek do życia i bierzesz je takie jakie jest. Oby więcej takich dobrych dusz. Dziękuję Ci za te słowa ....patrzę na okno......... na wode i widze lepsze jutro :)
1. Miej odwagę być sobą
Żyj tak, jak chcesz tego ty. W zgodzie ze swoimi prawdziwymi pragnieniami i marzeniami. Nawet jeśli oznacza to ryzyko ponoszenia przez pewien czas konsekwencji czyjegoś niezadowolenia a nawet ostracyzmu. Wciąż warto. Spełnianie przede wszystkim oczekiwań innych jest jednym z najczęściej wymienianych życiowych błędów. I dotyczy to wszystkiego. Zarówno wyboru życiowego partnera, ścieżki zawodowej, jak i sposobu spędzania wolnego czasu. Na jakimkolwiek etapie życia teraz jesteś, zadaj sobie pytanie, czy twoje decyzje i wybory są naprawdę twoje. Jeśli nie, wiesz już, że – prędzej czy później – będziesz tego żałować.
2. Nic nie jest ważniejsze od miłościA z pewnością nie praca ani stanowisko, ani największe pieniądze. Dlatego najczęstszą prośbą śmiertelnie chorych jest chęć naprawienia zaniedbanych relacji z bliskimi i przyjaciółmi. Ale nie tylko. Równie często w ich słowach pojawia się żal do samego siebie z powodu niewykorzystanych szans z okresu młodości, kiedy o zakochanie było łatwiej niż o cokolwiek innego. Często towarzyszy temu również złość, że niektóre słowa, choć przecież powinny, to jednak nie padły. Brak odwagi, poza oraz skrywanie prawdziwych emocji – tych zachowań wolałaby nie mieć na sumieniu większość tych, którzy nie mają już czasu na naprawienie czegokolwiek.
3. Nie odkładaj planów, zwłaszcza tych przyjemnych, na później"Byłem przekonany, że będę miał jeszcze mnóstwo czasu na spełnianie marzeń. A tymczasem z niczym nie zdążyłem" – te słowa także padają bardzo często podczas ostatnich rozmów. Czasem oznaczają podróż w egzotyczne miejsca na świecie, niekiedy zwykłe banalne przyjemności, jak chociażby ciągle przekładane spotkanie ze starymi znajomymi albo oddanie się swojej prawdziwej pasji. Niezależnie od tego, jakie twoje plany nie zostały jeszcze zrealizowane, wniosek jest więcej niż oczywisty – zbyt często zdarza się, że "później" niepostrzeżenie zamienia się w "zbyt późno". A na potem warto odkładać tylko niepotrzebne zmartwienia.
4. Jeśli musisz coś wyolbrzymiać, niech to będą dobre rzeczyBo szczęście jest również twoim wyborem. A zamartwianie się (zwłaszcza na zapas) to jedynie czasochłonna strata energii. Do niczego nie prowadzi, za to bardzo mocno deformuje prawdziwy obraz sytuacji. "Dlaczego nie wiedziałem, jak bardzo szczęśliwym człowiekiem byłem. Straciłem zbyt wiele czasu na wypatrywanie zagrożeń tam, gdzie ich nie było" – mówią często ci, przed którymi zostało już tylko ostatnie pożegnanie. Nagle okazuje się, że wcześniejsze "problemy" nigdy nimi w istocie nie były. Wystarczyłoby przestać się nimi przesadnie zajmować, nie nadawać im przez to znaczenia, a życie stałoby znacznie łatwiejsze. Jak mawiał Oscar Wilde: "Życie jest zbyt poważne, aby traktować je serio".
5. Nie żyj przeszłością ani przyszłością tylko w teraźniejszościMiej szeroko otwarte oczy na świat, który cię otacza i ludzi. Odrzuć to, co wydarzyło się dawno temu, a pośpiech zastąp świadomym przeżywaniem, byciem tu i teraz. Jeśli pod koniec dnia nie jesteś w stanie przypomnieć sobie, co robiłeś, to ten dzień uznaj za bezpowrotnie stracony. "Żyłem jak we śnie. Każdy dzień był podobny do poprzedniego, a ja jedynie wyobrażałem sobie, że pewnego dnia, kiedyś w przyszłości, wszystko się jakoś samo zmieni" – mówią ci, którzy pozwolili na to, aby życie przeciekło im przez palce. Jeżeli chcesz zmian, przestań czekać na sprzyjającą okazję. Ta może bowiem nigdy nie nadejść. Wprowadź zmiany sam, na swoich warunkach. Natychmiast.
6. Nie myśl tylko o sobie. Egocentryzm ogranicza bardziej niż sądzisz"Gdybym tylko więcej po sobie zostawił" – żałują ci, których życie ograniczało się do hedonistycznego spełniania własnych potrzeb lub zachcianek. Często towarzyszy temu przypuszczenie, że przez to nie byli dla nikogo prócz siebie ważni. Samotność i poczucie bezsensu dotychczasowych działań pojawiają się w rozmowach z odchodzącymi nad wyraz często i to nawet jeśli udało im się założyć rodzinę. Ale to nie musi być twoja historia. Pomyśl, czy jest coś, co można zrobić dla innych. A zawsze jest. Pamiętaj, że tyle jesteśmy warci, ile zostawimy wspomnień w sercach ludzi, cała reszta przemija.
7. Przestań chować urazę"Chciałbym wybaczyć wszystkim, którym powinienem był wybaczyć dawno temu" – zapewniają w ostatnich chwilach ci, których przez lata toczył robak nienawiści. I przychodzi ulga, serce staje się lżejsze. Tyle że niekiedy jest to naprawdę ostatni moment. A przecież można znacznie wcześniej. Duma, a znacznie częściej pycha, nie są najlepszymi z doradców. Nie popełniaj tego błędu.
* już dopisujemy źródło.... http://kobieta.onet.pl/czego-najbardziej-zalujemy-przed-smiercia-odpowiedzi-dadza-ci-do-myslenia/yzsvr63
Lajan , to Twoj testament?
Nie mam zadnego problemu byc soba! :)
Tingra, przeczytaj TO jeszcze raz.
Bardzo dobre przemyślenia. Zgadzam się z Tobą. My jesteśmy tu tylko przez chwile gośćmi. Ważne jest to co pozostawimy po sobie. A ten robak gryzący nas, to właśnie nas najbardziej samych gryzie. Ja mam z tym największy problem. Ja jestem zbyt ufna ludziom i często spotyka mnie przez to "kara". Nie chodzi nawet o żal i smutek, tylko dręczy pytanie "dlaczego??" gdzie popełniłam błąd. To spala człowieka bardzo. Ciągle uczę się z tym sobie radzić i powiem ,że są postępy. Nauczyłam się nie kumulować takich rzeczy, ale czasami rozczarowanie jednak bierze górę. Ale właśnie po to żyjemy, aby się polepszać i to ma właśnie sens w życiu.
Możemy zapytać ,co tracimy bezpowrotnie każdego dnia?? To temat rzeka Lajanie.
Damy radę płynąć po tej rzece o ile w pewnym sensie zastosujemy się do tych rad. Te przemyślenia nie są moje, to analiza przemyśleń ludzi w ostatnich godzinach życia. To Oni się wypowiadali czego żałują, że nie zrobili w swoim życiu. Warto to czytać nawet kilka razy i samemu się zastanowić aby kiedyś, kiedy staniemy w obliczu odejścia nie żałować tego, czego nie zrobiliśmy a można to było zrobić. Warto przeanalizować każdy punkt. Dyskusja mile widziana.
Tingra, to nie mój testament.
Tracimy? Po prostu nie jesteśmy sobą. Ustawiamy się pod innych, patrzymy jak nas oceniają a to już nas ogranicza. Wcale nie musimy być uległą kukłą i się podporządkowywać. Analizuję te punkty i mają one wiele racji.
Lajan ja to widzę inaczej. Każdego dnia coś tracimy, bo tego dnia jego możliwości i uroków już nie cofniemy, a każdy dzień przybliża nas do końca. Dlatego trzeba dbać o każdy dzień. Z dni i nocy składa się nasze życie.
Zgadzam się, patrz pkt.5
1. Szkoda Lajan, ze pod artykulem nie napisales z jakiego zrodla sa te przemyslenia, bo faktycznie mozna odebrac, ze sa to Twoje i szykujesz sie pomalu do jakiejs powaznej drogi ;)
2. To prawda, ze nalezy zyc chwila obecna i zbytnio nie zamartwiac sie o jutro, bo nie wiadomo czy jutro slonce dla nas zablysnie. Podam przyklad mojej babci, ktora miala cala szafe pieknych, kolorowych i bardzo miekkich recznikow, pizam etc. jednak pozwolila je jedynie obejrzec i dotknac, bo to dla gosci a sama miala do uzytku stary recznik i nieraz podarte koszule nocne, ale nie potrafilo sie przetlumaczyc, zeby chociaz jeden recznik lub jedna koszule zamienila na nowa. Kiedy nadszedl jej dzien, wszystko zostalo w szafie, tak jak zostawila, nic nie wziela ze soba do tamtego swiata...
3.Nie zostala wspomniana jedna bardzo wazna kwestia a mianowicie Bog. Tak jak wszystko inne i z Bogiem powinnismy zyc na codzien, nie jutro, pojutrze, albo jak bede na emeryturze, ale juz dzisiaj zaczac, bo tak jak wyzej pisalam, jutra mozemy nie doczekac a wlasnie tuz przed smiercia najczesciej myslimy o Bogu i gdzie sie znajde pozniej. Podam dwa przyklady z zycia wziete: Slynna zielarka Pani Stefania Korzawska byla kobieta Bogobojna i kochala nature, oraz pomagala ludziom na kazdym kroku, podobno zmarla tuz nad ranem, twarza skierowana ku sloncu z lekkim usmiechem. Drugi przyklad to kobieta mieszkajaca w domu spokojnej starosci, mimo ze byla zakonnica, byla bardzo nieuprzejma i zlosliwa zarowno dla innych jak i dla personelu, naprawde rzadko szlo ja zadowolic. Kiedy nastala jej chwila, nie miala symptomow typowych dla kobiety umierajacej, akurat byla pod moja opieka i w ten dzien mialam tez dyzur w kuchni, czyli trzeba bylo przyszykowac kolacje dla reszty rezydentow. W chwili, gdy poszlam do jej pokoju zapytac sie, co by chciala zjesc na kolacje, ona szarpnela mnie za reke, tak ze usiadlam przy niej na lozku a potem probowala coraz wyzej chwytac sie mojego ramienia, cos mowiac niezrozumiale a w oczach bylo przerazenie. Probowalam ja uspokoic delikatnie i tlumaczyc, ze zaraz przyjde do niej z kolacja i naprawde przyniose cos wyjatkowego, cos co ona lubi najbardziej. Kiedy szykowalam w kuchni kolacje, dziewczyny przyszly i powiedzialy, ze zmarla, szybko pobieglam do jej pokoju i lzy poplynely mi po policzkach. Wtedy dopiero zrozumialam, ze kobieta tuz przed smiercia widziala cos, czego nie chciala widziec, dlatego tak kurczowo sie mnie trzymala. Wszyscy byli zdziwieni, bo nie wygladala na osobe umierajaca. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, ze nie zaczekalam i nie wsparlam jej w tej ostatniej godzinie.
Powiem jeszcze raz: Pamietajmy o Bogu, bo to do Niego pozniej idziemy, do Jego swiata, nie do krewnych i rodziny.
To sa takie moje przemyslenia, bo ze smiercia kontraktu nie podpiszesz na dluzsze zycie. Pozdrawiam.
A jestes pewna na sto procent,ze do Boga pojdziesz i do Jego swiata, jakiego Boga i jakiego Jego
swiata?
Nawet tutaj się znajdzie przekopiowane teksty z Onetu......
A o czym piszesz??
Racja, tego robić nie wolno, Lajan zapewne zapomniał, bo nie wierzę że zrobił to celowo:)
Sorry, temat ciekawy , nie wiedziałem o zakazie. Makusia, wykasuj pkty a zostaw tylko temat.
Jest podane źródło, nie ma sprawy. A temat faktycznie ciekawy :)
Ja tam niedługo kończę setkę (50 x 2) i do umierania sie nie wybieram ..........
A żałuję jedynie, że za mało setek wypiłam
Nadrobisz hahahahaha
Hihiii ..........na własnej stypie....hahahaaa
Tylko nie wiem czy zdążę na własny pogrzeb bo ja od urodzenia powolna.........
Teraz rozumiem :)
Chyba niczego nie bede zalowac, bo zylam jak moglam i umialam :))) Napewno do zadnego boga nie bede sie zwracac na lozu smierci , bo do jakiego, katolickiego, hinduskiego, ile tych "bogow" jest i wiar???
Cudnie jest wierzyc , ze prosta droga do nieba jest nam pisana, ale ja w to nie wierze . Po prostu znikne z tej planety , zamienie sie w proch jak mnie spala , w najlepszym przypadku doloze sie do ekologii jak moje protezy biodrowe nie wejda w obieg:)
Prosta droga do nieba?
A co z piekłem?
A gdzie jest pieklo Iwett? Na gorze czy na dole? Nad chmurami w osobnym dziale raju obiecanego, czy gdzies pod naszymi stopami???Mysle, ze tak zwane pieklo to wymysl takiego kogos, co by nas chcial podporzatkowac do strachu przez cale zycie na ziemi! Jak wierzysz w pieklo , to Twoja wola i bron sie przed dostaniem w czelusci ogniste!
Ja sie nie martwie , bo nie wierze w zadne "zycie" poza tym co mam tutaj i teraz i zapewniam Ciebie , ze odejde ze spokojem jak moj czas przyjdzie :)
Nie można niczego wykluczyć. Czytając wspomnienia ludzi zmarłych śmiercią kliniczną nie można negować, że niczego nie ma po drugiej stronie. Od najbliższych mi osób, dziadka, babci, ojca i ostatnio siostrzeńca, nie neguję i nie śmieję się z ich wypowiedzi i czynów. Dziadek w dniu śmierci był zdrowy na ciele i umyśle, rano przygotował łóżko, wyniósł pierzynę, poprawił siennik, zapalił przy łóżku gromnicę. Udał się do kuchni /mieszkał na wiosce/gdzie się umył, ogolił, ubrał się w garnitur. Powiedział do babci, że idzie się pożegnać ze światem bo dzisiaj umrze. Na dworze rozmawiał z babcią, że świat jest piękny ale tak trudno jest umierać. Porozmawiali jeszcze chwilę i dziadek powiedział, że na niego już pora. Wszedł do pokoju gdzie stało łóżko i paliła się gromnica. Chciał się położyć ale ukląkł przy łóżku chwytając się boków łóżka i tak zmarł. To był ojciec mojego ojca.
Babcia /mama mojej mamy/uczyła moją siostrę wyszywać. Siedząc na wersalce, spojrzała na drzwi od pokoju i powiedziała do mojej siostry, że przyszli po nią, że stoją w drzwiach i czekają na nią, że musi iść z nimi. Oddała robótkę, skłoniła głowę na ramię mojej siostry i tak spokojnie zmarła.
Siostrzeniec /33 lata/ zachorował na raka, walczył ale rak był bezwzględny. Twierdził, że w chwilach choroby błądzi po zaświatach i szuka prababci. Nie chciał zażywać środków przeciw bólowych twierdząc, że ciężko mu jest wracać z powrotem. Był pełen świadomości tego co się dzieje. W dniu śmierci powiedział, że spotkał prababcię i znajomych, którzy już czekają na niego. Powiedział też, że miał odejść dzień wcześniej ale nie chciał robić przykrości siostrze, która dzień wcześniej miała urodziny. Pożegnał się ze wszystkimi i z uśmiechem jakby kogoś widział zmarł.
Wspomnienia o Bogu? Przewija się motyw świetlistej osoby. Twierdzą, że najłatwiejszy kontakt z osobami z drugiej strony jest ogień. Kwiaty nie odgrywają roli przy kontaktach. Nie wolno tym osobom z drugiej strony mówić, przekazywać jak jest faktycznie po drugiej stronie.
Niektórzy mogą się śmiać z tego mojego pisania ale niech udowodnią, że tak nie jest. Ja z moimi najbliższymi którzy odchodzili rozmawiałem. My żyjmy tak aby nie wstydzić się za nasze czyny. Im będziemy lepsi, tak długo będą nas pamiętać.
Niezwykłe są takie opowieści, tym bardziej kiedy wynikają z rozmów z osobami nam bliskimi, a nie jakimiś udawanymi kapłanami....
Moje obserwacje, raczej dotyczą samopoczucia chwilę przed śmiercią i czekaniem na pożegnanie się z konkretną osobą (w tych przypadkach ze mną).
Obiecałam, że przyjadę do szpitala w piątek... w czwartkowy dzień dziadek miał przypływ energii i niesamowity apetyt. Dopytywał się też żony co chwilę, czy na pewno następnego dnia będę. W nocy z czwartku na piątek lekarze walczyli całą noc, wprowadzili dziadka w śpiączkę, podobno nie powinien nocy przeżyć... Gdy przyszłyśmy w piątkowy dzień mimo braku kontaktu mówiłam do niego, odkryłam pościel i pogłaskałam po poparzonej od reanimacji klatce piersiowej.... Dziadek (75lat) zmarł niedługo po moim wyjściu..... (byliśmy bardzo zżyci, całe moje życie z nim to częste, niemal codzienne bycie razem.....)
Kolejnym przypadkiem była moja siostra, też dostała niesamowitej energii kilka godzin przed odejściem i zmarła po mojej wizycie o którą dopytywała kilka dni.....ale tu żeby zrozumieć pewien ,,dramatyzm" musiałbym sporo swojego życia odkryć, a tego nie zrobię......
Jako dziecko miałam zapaść , która bardzo długo trwała. Tak lekarze określali taki stan. Może temu jestem taka jaka jestem.
Amen ! :)
A ja się śmierci nie boję choć otarłam się o nią nie raz.Wierzę w to,że po drugiej stronie jest drugie życie i tego się trzymam.
Nie wiem czy powinno nazywać się to życiem, może lepiej bytem?? Mam podobne do ciebie odczucia.
Dla mnie to życie nie byt :)
Jak tam będziemy to sprawdzimy, byle nie za szybko.
Noooo nie ja się nie wybieram !
Mam nadzieję!!!!! Ja też.
Lajan i w mojej rodzinie sie opowiadawalo rozne zdarzenia zwiazane ze smiercia bliskich. Nie wiem, nie bylam i nie moge potwierdzic.
Jedno opowiadane przez mojego ojca. Jak jego ojciec lezal na lozu smierci pytal o najmlodszego syna, czyli mojego ojca. Nie chcial zamknac oczu zanim syn nie bedzie przy nim. Moj ojciec nie mogl przyjechac, bo po pierwsze nic nie wiedzial, po drugie byl daleko pilnujac sluzbowo granicy polsko niemieckiej.
Ojciec nam opowiadal, ze tej wlasnie nocy budzilo go pukanie w szybe okna, nie wiedzial dlaczego tak cos puka. Po dowiedzeniu sie o smierci ojca tej nocy tlumaczyl oczywiscie, ze to bylo wolanie o syna.
Kto wie? Moze galaz blisko okna pukala jak wiatr wial? Moze rzeczywiscie dziadek sila psychiczna pukal ?
A te wszystkie "zjawiska" ludzi po "smierci" klinicznej powracajacymi do dalszego zycia, sa rowniez tlumaczone jako fizjologiczne zaburzenia mozgu, brak dotlenienia...kto wie?
Tingra, jak nie wierzysz w nic to po co wypowiadasz się na temat piekła czy raju.To dla Ciebie bez znaczenia i jak jesteś szczęśliwa to się w ogóle nie zastanawiaj gdzie jest takie miejsce bo po co ?
Tingra ma prawo wierzyć w to co chce , to jej prawo i jej życie. Jeśli nikomu nie robi krzywdy to jej jej wybór. Widzę po jej wypowiedziach, że jest szczerą i oryginalną osobą. I lubię ją za to.
Nie napisałam,że tingra nie ma prawa się wypowiadać.Odniosłam się do jej wypowiedzi bo tez mam prawo to dlaczego mam nie skorzystac?:) A ja nie napisałam również ,że nie lubię czy nie toleruję tingry to nie rozumiem po co ta uwaga....
Nie bierz do siebie!!!! Ja nie chciałam Ciebie urazić swoją uwagą. Jeśli Ciebie uraziłam, to niechcący bardzo.
Nic się nie stało.Może moja wypowiedź w kierunku tingry zabrzmiała inaczej niż oczekiwałam bo ja również cenię ludzi szczerych a nie lawirującycha i zdecydowanie tingra do takich należy i nie miałam na celu jakiejś złośliwości :) Czasami to co piszemy nie oddaje tego co w rzeczywistości myślimy.
Mggi a ja od tygodnia tak rozmyslam.......miałam nie pisać bo będziecie się śmiać ale no trudno .....
Za bardzo mnie to męczy:
Miałam sen : Idę szeroką , jasną ulicą i nagle przede mną robi się czarno.....coś mnie porywa do góry, włosy mi stają dęba i lecę......krzyczę : zostaw mnie diable........Patrzę na dół a tam starsze kobiety siedza w kółku. Zaczynam się modlić :Ojcze nasz...... one wstają i mi wtórują.
Spadam na ziemię, rozjaśnia się.......Obudziłam się ???
Jeny czy piekło chce mnie pochłonąć ?
Już sama nie wiem jest czy nie?
Co o tym myslisz?
Iwett, możesz się cieszyć, Twoje troski i zmartwienia mijają, opuszczają Cię, będziesz mieć dużo szczęścia w załatwianiu interesów w najbliższym czasie.
Haha......myślisz Lajan, że mam podpisać pakt z diabłem ???
Iwett, ja tu sie wole nie wychylac bo zaraz gromy sie posypia Jestes madra kobietka wiec pomysl...
no wiem, wiem.....trza iść do Kościółka :)
Ale mggi na Wielkanoc wybieram się do Częstochowy
Iwett,....... mówisz, że jesteś mądra kobietka.....prędzej mi uwierz w tłumaczenie snu. Nie musisz mi rzucać na tace hahahaha
Lajan......to mggi mówi, że ja jestem mądra......skąd ona to wzięła....
Ale do Częstochowy jadę z czystej przyjemności i ciekawości......
Już dawno chcieliśmy zwiedzić a teraz mam bliżej.
W Licheniu to tak nam tyłki wymarzły, że aż Mój chciał podejśc do ambony i zobaczyć czy księdzu też jajka zmarzły (hehe nie założył kalesraków )
Kup mu szaty termo. Znam wiele ciekawszych miejsc nisz słuchanie szarlatanów.
Ja tam batmanów olewam .......:)
Jade do miejsca tak samo jakbym miała Kraków zwiedzać.
Przy okazji się i pomodle bom katoliczka :)
Po tej ostatniej aferze w Australii to już woła o pomstę......do nieba.
Tak sobie Tingra pomyślałam.......powietrza też nie widać a jest.
Kto wie kto wie co jest.......a czego nie ma.
Iwett jestes cudna! :) Mysl Kochana, bo tylko myslenie moze nas uratowac od.....hihi.
A powietrze widac doskonale, bo jak nie widzisz , to jest "smok" :)))
Wlasnie, kto wie? Ja i tak bede spalona na proch, to po co mam sie bac jeszcze jednego spalenia
A fajnie jest porownac rozne wiary. Dla wierzacych katolikow samobojstwo jest wielkim grzechem i co prosto do piekla ida?
Dla muzulmanow samobojstwo wywalajace setki ludzi w powietrze jest czynem bochaterskim i prosta droga do raju , a tam dziewice na nich czekaja...tylko sie zastanawiam, jaka radosc maja z tych dziewic osoby plci zenskiej?? Chyba tego Alah nie przewidzial :)))
Hinduizm wierzy w reinkarnacje nieskonczona nigdy. Buddyzm tez wierzy w reinkarnacje, ale ograniczona.
Chrzescijanie rowniez wierzyli w reinkarnacje do roku 553, potem odrzucili te wiare.
Wiec ja wole wierzyc, ze tu i teraz mam zycie i nie zamartwiac sie co bedzie po....:)
Sądzę Tingra, że ludzie chcą muszą w coś wierzyć to ich utwierdza w jakimś racjonalnym bycie na tym padole.
Bez tego nie ma sensu ich życie...praca - dom. Oto materialny byt ale podświadomośc, że można ten byt przedłużyć nawet modląc się do patyka.
Naszą wiarę zaprzepaścił swoją chciwością cesarz Konstanty i to trwa do dziś niestety.
Mordowanie ludzi wszelka zagłada idzie za sprawą Pana ...........ale wiadomo, że nie .......że to zwyczajna chciwość ludzka. Teraz to molestowanie.......w imie czego ......Boga???
Jestem katoliczką ...tak było w domu .....był krzyż ale czy krzyż oznacza , że żyjemy wg przykazań?
Nie wiem czy coś jest czy nie ma ale ja nikogo nie moge przekonywać, że NIE i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.
Dla mnie każdy dzień jest wiele warty. Nie doszukuję się w tym jakiegoś szczególnego celu. Jeśli coś komuś pomogłam, jeśli dzięki mnie ktoś miał lżej , nawet jeśli się tylko uśmiechnął to jestem szczęśliwa. Jestem zadowolona ,że mam to co mam. Nawet ,że mam marzenia to się cieszę. I jak można powiedzieć ,że życie nie ma sensu. Właśnie kończę swój gobelin. I też się cieszę. A może ze mną coś nie tak?? Nawet cieszę się ,że jest taki Lajan co pisze poezję i mogę ją czytać na świeżo. Czy to się już leczy??
To wyjaśnij mi po cholere ludzie modlili się do drzew , patyków, skał ?
Próbowali "uporządkować "swoje miejsce na ziemi, mieli świadomość ,że chcą mieć wpływ na otaczający świat. W sumie istnieją nawet w Polsce miejsca mocy, gdzie kiedyś poganie kultowali swoje obrzędy, a miejsca są uznawana nawet teraz ,że mają silny wpływ na organizmy żywe. Szkoda ,że wiara chrześcijańska pozbawiła nas ich wiedzy i umiejętności. Niestety silniejsi zawsze niszczą wszystko , czego nie mogą zagarnąć lub sobie przywłaszczyć. Tak już działa machina naszych dziejów. Rzymianie naniszczyli wiele innych kultur, całkowicie wymazując je z powierzchni Ziemi.
Iwett,mądre słowa " muszą w coś wierzyć to ich utwierdza w jakimś racjonalnym bycie na tym padole.Bez tego nie ma sensu ich życie...praca - dom". I niekoniecznie musi to być Bóg,jeżeli ktoś Go nie zna...nie chce znać czy inne są powody.
No nie będę się wymądrzać w kwestii religii ale wydaje mi się ,że wszelkie modlitwy które odmawiamy tycza się życia po śmierci......"przyjdź królestwo moje........ ".
Naprawde nie mam pojęcia ale to moje takie odczucia.
Absolutnie nie mam zamiaru nikomu przeszkadzac w wierze w cokolwiek i nikogo przekonac :)
Wrecz zazdroszcze , ze ktos zyje sobie spokojnie wierzac, ze bedzie mogl dalej "zyc" jako skowronek albo w innej postaci.
U mnie rowniez krzyze byly w domu rodzinnym. Ja mam wyobraz sobie rozaniec po mojej Babci i jest dla mnie symbolem Jej glebokiej wiary katolickiej, bardzo szanowany prze ze mnie.
Mama nie byla gleboko wierzaca osoba, ale im starsza byla, tym bardziej wracala do wiary,widzialam jak sie modlila coraz czesciej. Nie mam pojecia czy robila to na wszelki wypadek, czy naprawde od serca i potrzeby.
Nie bede sie zaklinac, ze za 20 lat i ja bede miala taka sama potrzebe, bo w zyciu nic nie jest wiadome.
O molestowaniu nie moge tutaj dyskutowac, bo pewnie bym musiala zalozyc bombe w plecak i wysadzic w powietrze ....kogo? Gdzie?
Tingra czytaj ze zrozumieniem......ja nie jestem fanatyczką kościoła.
Jestem z rodziny katolickiej czytaj: dali chrzest, komunie nawet bierzmowanie mam i ślub kościelny ale to nie oznacza , że zostałam wierną uczestniczką koscioła........
Najwyższa pora rozgraniczyć Wiarę od Kościoła !!!
O ja postaram sie czytac Ciebie ze zrozumieniem, jak dam rade:) Mnie rowniez ochrzcili-nioooo nie mialam wtedy nic do powiedzenia:) Komunie bardzo lubilam, bo sukienke mialam z Paryza...hihi...bierzmowanie kurcze nie pamietam, ale wiem, ze bylo. Slubu koscielnego nie zdazylam miec, bo juz zylam za mozem w innym kraju .
I zgadzam sie z Toba, Wiara a KK to zupelnie przeciwne pojecia !!!!
Naprawdę tak uważasz??? Ja trochę inaczej to odczuwam.
Naprawde, nie pisze nic w co nie wierze , mysle i czuje:) Opowiedz jak to Ty odczuwasz, chetnie przeczytam. Lubie porozmawiac z kazdym , nie ma znaczenia wiara, kolor skory i pochodzenie. Nie znosze jedynie jak mnie ktos nie daje prawo do wlasnego myslenia:)
Podciągnę wątek do góry bo mi grabarze jeszcze go zasypią. Śnił mi się dzisiaj pierwszy raz od Jego śmierci ojciec. Muszę sprawdzić co znaczy to spotkanie.Może już na mnie czeka?
E, tam lajan..........złego diabli nie biorą
Jednak musiałem wezwać karetkę pogotowia.
Dopiero teraz zauważyłam ,że napisałaś do mnie. W co ja wierzę??? Wierzę , a raczej jestem przekonana o wędrówce dusz. Dokąd wędrują i po co ?? Nie wiem. Nie odrzucam reinkarnacji, czyli nie jestem do końca katoliczką.
Wpisuję jeszcze do Dnia Totalnego Narzekania.
Analizując przez 17 godzin stan zainteresowania moimi czterema wątkami, stwierdzam:
wątek o śmierci, przez 17 godz. odwiedziło 123 osoby,- 2 wpisy
wątek Przytulania, 52 osoby,_ 2 wpisy
wątek kawiarenki, 36 osób, _ żadnego wpisu
polityka 4 osoby.- żadna osoba
W związku z tym, sama logika wskazuje, że najlepiej pisać i dyskutować o problemach życia po życiu lub wcale nie angażować się w życie WŻ.
Stwierdzam, WŻ istnieje jeszcze TYLKO z rozpędu, żadna reanimacja nic nie pomoże. Wszystko to trzyma się tylko jeszcze dzięki przepisom, kiedy i one zostaną zabierane przez Żarłoków to strona zaginie a WŻ zatonie.
Cały zapas energii wypalił się do cna, to tylko podrygi i spazmatyczne łykanie powietrza.
Narzekam? Tak narzekam i oby moje narzekanie nie spełniło się, zależy to od Wszystkich na WŻ.
Lajan, a może to przeze mnie?? Smutno mi ,że Ci jest smutno. Nie wiem ,czemu ludzie czytają i nic nie odpowiadają, Czy nic nie mają do powiedzenia?? Czy im się nie chce?? Ja sama po sobie, wiem,że mi ciężko jest się jakoś przyzwyczaić. Chcę opisać na jakąś konkretną odpowiedz, wyskakuje ona jednak na samym końcu i ... robi się bałagan nie do ogarnięcia.
Dlaczego ma być przez Ciebie? Serdecznie Cię pozdrawiam.
Ja dziś miałam szalony dzień. Dowiedziałam się ,że niby moja koleżanka noża w plecy mi przywaliła. I co?? Żyję, ale jej współczuje okazała się idiotką pokręconą. Oczywiście że się obroniłam i se poradziłam. A ona? Wcale już mnie nie interesuje. Jak to mój przyjaciel powiedział Trzeba chwasta z ogrodu wyrwać.
Lajanku , dbaj kochany o Siebie. Bo mi smutno, i jeszcze te pogotowie. I jeszcze jedno brak wiadomości to dobra wiadomość. Jesteś bliski wielu osobom na pewno.
Hmnnn to prawda Laugasel.....
Ale ja do takich sytuacji inaczej podchodzę.
Próbuję ustalić gdzie tkwi przyczyna?
Może to ja coś nie tak zrobiłam?
Mimo wszystko przykre.......
Ja też tak robiłam!!! I to straszny błąd. Szukamy winy w sobie. A ludzie naprawdę czasami są cyniczni i podli, tak że przeciętny człowiek nie może w to uwierzyć. Kochana zamiast wpędzać siebie w depresję, otrząsnąć się trzeba i przeanalizować i ... dać kopa na rozpęd. Bo chwasty trzeba z ogródka wyrywać. Ja tę znajomość uważam za zakończoną , od dawna zauważyłam parę spraw , które mnie denerwowały, ale kiedy czara goryczy się przeleje to już nie ma powrotu. Ja mam prawdziwe przyjaciółki i nie muszę być skazana na obecność osoby, która nie jest mi nawet życzliwa.
Dobrze zrobiłaś!
Kobieta z każdym dniem coraz bardziej się pogrąża. A ja nic tylko na razie obserwuję i zbieram dowody jej nikczemności. Teraz on się czuje jak robak na haczyku.
Laugasel bo ludzie teraz to cynicy.....
Siedza po kątach......czytają i patrzą jak by tu komu ................gorzej było.
Ot .....przyszły nam czasy.......
Lajan......masz rację......totalna klapa ....
A Ty z ta karetką to poważnie?
Poważnie.
No coś Ty ???
Co, serducho ???
Nie strasz! Juz dobrze?
Spoko, pożyję.
O , to dobrze!
Lajanku Ściskam Mocno....
Moje przemyslenia o "zalowaniu" :
Nie chce ciagle tesknic za czyms co kiedys bedzie.
Nie chce tesknic za wiosna w zimie.
Nie chce tesknic za jesienia w lecie.
Nie chce tesknic dzisiaj za jutrem, za nastepnym rokiem, za rajem....
Ciagle teskniac za czyms moge przeoczyc dzisiejszy dzien , radosc a nawet smutek , moge przeoczyc zycie.
Tego najbardziej bym zalowala na lozu smierci!
Carpe Diem
Grażynko, to jest piekne i bardzo mądre i jeśli pozwolisz spróbuję wprowadzać to w swoje życie.... Nie żałujmy tego co mogłoby być tylko zauważajmy to, co dzieje się obok nas. Pozdrawiam ciepło z kubkiem gorącej kawy :)
Aga dziekuje! Probuj Kochana, bo zycie mamy tylko tu i teraz i szkoda czasu na duperele:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Piękne, mądre słowa :)
Makusiu dziekuje! Zycie mnie nauczylo zyc pelna para kazdego dnia, bo to co bylo juz bylo i nie da sie zmienic, a to co ma byc jutro jest wielka niespodzianka :)
Popieram. Musimy brać od życia to co nam daje i nie ograniczać siebie różnymi głupotami, aby gdy przyjdzie czas mieć siłę na walkę z przeciwnościami a nie łapki załamywać.
Co za bzdury.......!!!!!!!!!!
Dajmy na to czego nikomu nie życze.....
jednego dnia tracisz prace, potem dom a jednocześnie dziecko czy ktoś bliski okazuje sie, że ma raka.......mąż Cie opuszcza......
No nie załamujesz rak.........???
Mało tragedii na świecie
I widzisz. Ja też właśnie zabrałam syna ze szpitala, moja przyjaciółka okazała się bardzo paskudna. Moja choroba odezwała się ponownie.W sumie mogę wymieniać dalej. I co??? Mam wyć z rozpaczy??? A właśnie NIE. Mam wiele planów i wielką chęć do życia. Jestem jaka jestem i nie mam zamiaru z tego powodu przepraszać. Jest za wiele smutku na świecie, żebym jeszcze ja miała dokładać. My jesteśmy tylko gośćmi tu. Idz do oddziału onkologicznego dziecięcego, te dzieci też potrzebują ... uśmiechu i radości. Czy ja płaczę? NIE. Bo swoje już wypłakałam.
Ludzie przechodzą straszne rzeczy i... żyją dalej. Dlatego nie możemy sami siebie zatruwać swymi złymi i smutnymi emocjami, bo .... one same nas znajdą. Oby jak najrzadziej . W psychologii to nawet ma swoją nazwę. Spokojnie zastanów się nad tym. Jesteśmy tym-czym żyjemy.
Laugasel, to prawda, że jesteśmy na ziemi tylko gośćmi i też tak stosownie powinniśmy się zachowywać. Jak ktoś nie chce zaakceptować tego faktu i staje się dla innych osób wrogi i nieobliczalny, to już nie nasz, a jego problem. Tacy ludzie rzadko, jeśli w ogóle chcą się zmienić, bo to trzeba chcieć. Niestety nie mamy wpływu na to co inni robią i jak się zachowują, ale mamy na to w jaki sposób my będziemy oddziaływać na innych. Ze swojej strony powinniśmy dokładać starań i pokazać, że nam zależy na dobrych wzajemnych relacjach. :)
Dokładnie!!! Zmieniajmy świat zaczynając od siebie. Ja mam szacunek do wszystkich ludzi. Chyba, że swołocz zakłamana i podła. Ja mam stosunek do siebie raczej obiektywny. Ale cieszę się raczej w miejscowości szacunkiem, a jeszcze jak o tym co robię jest w prasie i radio to się cieszę, że czas dany mi tu dobrze wykorzystuję. Mam jeszcze wiele planów i celów. Dziś zorganizowaliśmy spotkanie robocze na temat psów. Ale się nachwaliłam. to jedna z moich wad niestety. A co do osób wyżej wymienionych, to .... bardzo mi ich szkoda. bo nie wiedzą , że takim postępowaniem najbardziej sami sobie szkodzą. Na pewno nie czuję do nich nienawiści , czy żalu.
Laugasel ale mi chodzi o to, że nikt sie nie cieszy z powodu tragedii życiowych.
Pewnie, że musimy żyć dalej ale czy katastrofy życiowe to nic........?
Jedna za druga i tak w nieskończoność to raczej nie powód do radości
Iwett ja nie myślę, że ze swoich smutków mamy się cieszyć. To by było co najmniej chore. Ale nie martwmy się na zapas. A w chwilach smutku widzimy, kto nas wspiera , kto przy nas jest i trzyma za rękę. Wiesz każdy ma swój krzyż w życiu. Ale od nas samych zależy co z nim zrobimy. Zobacz Ochońska jest kaleką a poświęciła życie na pomoc innym. Nie zamknęła się w 4 ścianach i nie rozpacza nad swoim losem. Zobacz ile w ludziach bardzo pokrzywdzonych przez los jest empatii i wielkiego serca!!! To oni powinni nas uczyć stosunku do życia. Iwett może masz jakiś problem?? Chociaż mam nadzieję , że nie!!! Uśmiechnij się kobieto wiosna idzie. Ja jestem wrodzona przekora, im bardziej życie mi dokopuje , tym szybciej wstaje i mu oddaje. Nie pozwól by, ktokolwiek lub cokolwiek Ciebie niszczyło. Każda z nas jest wspaniała i niepowtarzalna.
Laugasel......pięknie powiedziałaś........naprawde.
Cieszy mnie, że masz taki pozytywny stosunek do życia i bierzesz je takie jakie jest.
Oby więcej takich dobrych dusz.
Dziękuję Ci za te słowa ....patrzę na okno......... na wode i widze lepsze jutro :)
Przytulam.
Tingra napisałaś wszystko jak trzeba....się podpinam i podpisuję pod tym:))
tez się podpisuję