Idzie lasem pani Jesień Jarzębinę w koszu niesie. Daj korali nam troszeczkę Naniziemy na niteczkę...
To na przedszkolną nutę
Oraz
Mimozami jesień się zaczyna.... za Czesławem Niemenem
Witam w nowym miesiącu, w nowym wątku i zapraszam na pogaduchy przy kawie, herbacie i czymś na ząb.
U mnie kolorowa jesień ciężka do wypatrzenia. Żeby zobaczyć, trzeba w góry. Zdjęcia z zeszłego roku
Dopisano 2022-9-1 17:11:6:
No i z numeru pięć zrobiła się Danielle, która będzie huraganem za chwilę. I idzie w drugą stronę, do Europy. Z zapowiedzi wychodzi krótki żywot, zobaczymy.
Witam wrześniowo i czwartkowo. Ekkore, będziesz idealną Gospodynią, bo jak sama mówisz masz jesienną duszę. Piękne te widoki. Kiedy myślę o tej porze roku, to zawsze chciałabym mieć przed oczami te wszystkie kolory ale oświetlone słońcem, bez kałuży pod nogami.
U mnie dziś ładny poranek i chyba będzie taki cały dzień. W planach zakupy weekendowe i późnym popołudniem wpadnie na kawę przyjaciółka. Hm...coś mi się nie otwiera mój przepis na koktajl a chciałam wydrukować koleżance. U Was się otwiera?
Można powiedzieć że pierwszy tydzień września za nami. Pogoda ładna, ciepło, liście, zaczynaja powoli zmieniać kolory. Idealny czas na dłuższe spacery.
Chodzicie na grzyby? Podobno wysyp maslakow. To moje ulubione grzyby.
U nas maślaki były marynowane, świeże duszone z cebulką i śmietaną. Super danie z jajami, muszę spróbować. Jak pojadę do lasu i znajdę maślaki. Zwykle trafiam na podgrzybki. Też je lubię.
Podgrzybki to juz wyzsza polka mozna powiedziec, ja mogę wszystkie jadalne skonsumować. Lubie tez sowy, ktorych kapelusze smazy sie jak kotlety mniam :)
Dzięki za ostrzeżenie. I dlatego wczoraj kupiłam aldikowe prawdziwki, suszone i pewnie zjadliwe dla człowieków, może smak i zapach nie ten, ale ja nie znam grzybów dobrze i czasu nie ma na wycieczki więc pozostaje sklep lub targ.
Pani Jesien, moja ulubiona pora roku. Najpewniej dlatego, ze urodziłam sie w samym sercu jesieni
Witaj Ekkore nasza wrześniowa pani. Powitanie piękne i zachęcające, po prostu chce się tu być. Już widzę na stole smaki darow jakie nam oferuje jesień. Zupa z dyni, moze pleśniak z marmoladą śliwkowa albo ciasto marchewkowe
Witaj Ekkore, pięknie zaczęłaś ten jesienny wątek, az cieplo zrobilo sie na sercu od tego wierszyka i troche powazniej, od pięknej piosenki Czesława Niemena
Na powitanie nowego jesiennego wątku znów upiekłam ciasto ze śliwkami - kto ma ochotę niech się częstuje
A ja lecę, bo dzisiaj wszyscy jedziemy na targi kawy. Oj to tam dzisiaj bedzie sie dzialo, wypije naprawde duzo różnorakiej kawy, kawusi, kawienki o przeróżnych smakach Juz sie nie moge doczekac
Tych fotek jest cała masa, bo tam nie tylko kawa, ale i herbata, gorąca czekolada, maszyneria, ciasta, ciasteczka, napoje organiczne , drinki i nie wiem co jeszcze ;) Duzy obiekt, dużo ludzi i co chwile a może chcesz spróbować kawki? Mowie Wam, co za duzo, to jednak nie zdrowo
Zdjęcia od 13-17 Prana Chai to bardzo dobra herbata zalana przez sitko mlekiem roślinnym. Specjalnie wkleiłam te 5 zdjęć, żebyście zobaczyły jak to jest zrobione. Mleko oczywiście podgrzane, na sitku widac, ze to porządna czarna herbata, gdzie w skład wchodzi min. czysty miod, cynamon, kardamon, pieprz ziarno, anyż gwiazdkowaty,goździk, korzen imbiru. Smak''Nie za ostre i nie za słodkie. Prana Chai Masala jest wyjątkowo dobrze zbilansowana i łatwa do picia. Warstwowa gładkość i wyrafinowane pikantne wykończenie tworzą niepowtarzalny profil smakowy.'' I rzeczywiście nigdy nie piłam tak dobrej i dziwnej herbaty, mimo, ze za mieszaniem herbaty z mlekiem nie jestem, to ta była wyborna
Jak macie możliwość uczestniczenia w takich targach, to koniecznie idźcie, aby Wasze kubki smakowe wzbogaciły się o kolejne nowe smaki
Wypróbowałam ten przepis i proponuje kazdemu, kto ma ochote. Zamiast Prana Chai można włożyć zwykła czarna herbate z dodatkowymi składnikami jakie zawiera właśnie ta herbata Prana Chai. A oto przepis:
KURKUMA ZLOTY CHAI
Kurkuma, to złota przyprawa stosowana w żywności i medycynie od czasów starożytnych i może być jedna z najbardziej korzystnych dla zdrowia przypraw. Badania pokazują, ze kurkuma i jej aktywny składnik kurkumina mogą zmniejszać stany zapalne, zwiekszać zdolnosć antyoksydacyjna organizmu, poprawiać funkcjonowanie mózgu, zmniejszać ryzyko chorób serca, łagodzić depresje i wiele więcej.
Skladniki:
1 łyżeczka mielonej kurkumy 2 łyżeczki świeżego chai (u mnie Prana Chai) 1,5 szklanki mleka migdałowego lub wybranego mleka (u mnie owsiane) 1 łyżka oleju kokosowego - dzięki temu jest bardziej kremowy i sycący 2 łyżeczki słodzika do wyboru (u mnie cukier nierafinowany złocisty) Wykonanie:
Wszystkie składniki włóż do małego garnka i gotuj przez 5 min. Odcedz plyn do kubka. Wyrzuć mieszankę chai. Umieść płyn w blenderze i mieszaj, az bedzie sie spieniac (można pominąć ten krok ale wtedy nie będzie fajnej pianki) Wlej do kubka i delektuj się :) Link oryginalny: https://www.pranachai.eu/blogs/recipes/turmeric-golden-chai
Zainteresowani prędzej znajdą Zwłaszcza ja dla mężowskiego, bo on uwielbia dobre herbaty. Parzone w specjalnym czajniczku, a jakby jeszcze spróbował nieco inaczej to kto wie może i ja się przekonam. Bo ta herbatę co pije ma specyficzny smak.
No super relacja! Jej, ależ tam musiało być ciekawie i kusząco Też bym z przyjemnością pooglądała i popróbował Szkoda, że zdjęcia nie oddają zapachu. Z pewnością był urzekający. Dobrze, że napisałaś o tej herbacie z mlekiem i przyprawami, bo mnie zaintrygowała i pomyślałam, że muszę spytać co to jest a tu nagle czytam odpowiedź To mi przypomniało, że sporo czasu temu obiecałam sobie zrobić i nie dotrzymałam słowa t - "złote mleko" Agnieszki Maciąg. Robiła też "złote kulki" z kurkumy, (które przechowuje się w lodówce) leczące obolałe gardło. Kurkuma jak wiadomo wzmacnia odporność i działa leczniczo. Jak znajdę ten artykuł, to wkleję link. Naprawdę warto przeczytać i zacząć stosować w tym jesiennym okresie. Dziękuję za relację. Była super.
Wklejam fotki tej herbaty, ktora uzylam do tego mleka z kurkumą. Można też zaparzyć inaczej, tzn. gotowac w specjalnym malym tureckim garnuszku z rączką, który macie pokazany na 3 zdjęciu, albo sparzyć po swojemu wodą gorącą lub mlekiem a potem przecedzić. Na koncu zrobilam fotke jak ta herbata wygląda - nie jest ona sypka, jak zwykła herbata, ale bardziej zbita, jak suszone owoce. To tyle w tym temacie i życzę smacznego :)
Chętnie bym na taki festiwal się udała. Pewnie wielu kaw bym nie spróbowała, szczególnie tych z dodatkami. Bo preferuję samą kawę, z ociupinka mleka. Ale przecież jest tyle odmian, rodzajów kawy, smak zależy od lokacji geograficznej, ta sama odmiana z różnych warunków będzie smakować inaczej. Tak samo jak z szczepami winnymi.
Moja ulubiona kawa to kolumbijska. Perfekcyjnie zrównoważona, mocna, ale nie za mocna, bez gorzkawo- cierpkiego posmaku. Niby znam swoje preferencje, a i tak kupuję ciągle inne. Chyba, żeby mi się nie znudziło i żebym pamiętała, którą lubię najbardziej.
Dzień dobry Cześć!! Pani Jesieni, bo jest wyjątkowo piękna i hojna Piękne obrazki, aż rozmarzyłam się troszkę - tak wsiąść do pociągu byle jakiego, pojechać w góry i pałętać się po szlakach, podziwiać kolory, zapachy i szukać grzybów dla frajdy. Może kiedyś znowu Błędne Skałki lub Ślężę odwiedzimy, dawno nas tam nie było.
Chętnie pooglądam jesienną Amerykę, nawet na zdjęciach sprzed lat . U nas dzisiaj ranek chłodny, teraz piękne słonko świeci, taki fajny dzień.
Alman napisz co możesz, bo to lepsze od nerwowej niepewności /nie pogłębiaj mojej nerwicy, bo wybuchnę jak wulkan a nie mogę sobie na to pozwolić dzisiaj - za dużo pracy czeka na mnie/. Pozdrawiam
Witam, pozdrawiam wszystkich, a Panią Jesień - Gospodynię szczególnie. Zaraz wybieram się do lekarki mojej, ale mam jakąś nerwówkę wewnętrzną. Widzisz Smakosiu, moje recepty do bani, jak przyjdzie co do czego, to tchórz wychodzi zawsze. Odezwę się kiedy wrócę, mam nadzieję. Trzymajcie się zdrowo.
U mnie jesień jako taka ma małe pole do popisu. Jest długo gorąco, do tego sezon huraganowy. Liście schna na drzewach, i opadają niesione silnym wiatrem. Do tego woda huraganowa, zaprawiona solą niszczy rośliny. Zazwyczaj jak huragany przyjdą wcześniej to już koniec sezonu uprawnego.
Jak pisałam po kolory trzeba w góry. Sezon jest od drugiej połowy października, czasami nawet aż do końca listopada, czas ruchomy, im później się zacznie tym na dłużej starczy. To najdroższy okres w górach, jeżeli idzie o hotele. Zima nie jest tak droga, bo i mało typowych miejsc do uprawiania zimowego szaleństwa. To już ludzie jeżdżą do Virginii, a spragnieni mocnych wrażeń do Colorado czy Montany.
To i u mnie wrzesień. Pogoda nadal letnia, powyżej 30 stopni. Trzy formacje huragano podobne w drodze, jedna już się nawet depresją zrobiła. Ale chyba mało groźna, bo idzie gora, a tam ocean chłodniejszy, więc co najwyżej postraszy.
Weekend mam w pracy, trzeba było wyjechać, hehehe. Niby na krótko, ale dwa dni z głowy. Dobrze, że trzeci wolny. Bo my mamy długi weekend, w poniedziałek święto pracy.
No to jestem. I cóż Wam mam powiedzieć... jak się jedno polepszy to się drugie.... Wyniki zasadnicze są już jak u zdrowego człowieka, ale wyskoczyły inne złe... nerki się buntują, dostałam skierowanie do nefrologa, bo kreatynina poszybowała... a ja jak zwykle, nie mam żadnych dolegliwości i tak jest zawsze... mam choroby bezobjawowe!!! Może wiecie czym poprawić wydolność nerek? Wiem, że trzeba dużo pić wody, szkoda że nie procentowej, ale co jeszcze? Dziękuję Wam za wsparcie, za kciuki i za wszystko, za to, że jesteście kiedy trzeba. Przytulasy.
Z tego co wyczytałam to raczej chuda dieta (w sensie mięsa), z dobrych gatunkowo mięs, z tłuszczem z oliwy zamiast zwierzęcymi. Zwierzęce tłuszcze i tłuste mięsa ograniczone do minimum. Mało soli. Dużo potasu (którego nie można przedawkować, bo nadmiar jest wysikiwany) oraz żelaza. I być pod kontrolą lekarza, brać przypisane leki. Bo samo nie przejdzie.
Przyjaciółka właśnie wyszła więc pędem biegnę do Ciebie dowiedzieć się co i jak.... Tak sobie myślę, że może nie jest idealnie, ale też nie jest źle. Skoro jedno załatwiłaś a strachu było sporo, to i z nerkami sobie poradzisz. Najważniejsze, że już wiadomo za co się brać w temacie leczenia. Znów wystartujesz "z kopyta" i będzie wszystko dobrze. Leki, mała dieta i reszta wróci do normy. Myślę, że suma summarum jest się z czego cieszyć. Będzie dobrze. Daj sobie czas. A teraz odetchnij i śpij spokojnie. Uściski
Chyba edytuj zamiast odpowiedz mi się nacisnęło, to jeszcze raz, żeby było w drzewie wypowiedzi.
No i z numeru pięć zrobiła się Danielle, która będzie huraganem za chwilę. I idzie w drugą stronę, do Europy. Z zapowiedzi wychodzi krótki żywot, zobaczymy.
Piątek, piąteczek , piąteluniek Mam dziś stresujący ranek więc wstałam wcześniej. Jak się ma coś na głowie, to sen odchodzi. Ale nic to - jutro się wyśpię. Kawa wypita. Drugą zrobię dla Was, bo mam jeszcze chwilę do wyjścia. Chyba jest bardzo chłodny poranek. Termometr pokazuje 7 stopni ale odczuwalna temperatura, to tylko 5. Dobrego dnia
Na zewnątrz 7 stopni, coraz wyraźniej czuć zapach jesieni. Nareszcie się dobrze czuję.
Alman, temat nerek jest mi szczególnie bliski. moja Mamusia chorowała.. Dieta bezsolna. Jako przyprawy tylko zioła. Dzięki tej diecie nauczyłam się żyć bez soli. Owszem, ciut stosuję ale to niewielkie ilości i to zwykle sól himalajską. Smosia wspomniała o piwie, to prawda, ale na dłuższą metę skutkuje mięśniem piwnym i uzależnieniem
Dobra jest nać pietruszki, a zwłaszcza napary z niej. Z apteki polecam fitolizyne. To taka pasta, ale skuteczna. No i picie wody, po troszku oraz herbatki ziołowe. Trzeba dbać by plecy były dobrze przykryte, by plecy "nie wychodziły". Mierzyć ciśnienie, bo niestety przy chorobach nerek lubi być podwyzszone a nawet wysokie. Dlatego tak wazna jest dieta bezsolna.
Uff, zdążyłam wyrwać alman ze szponów nałogu piwnego Dopisałam, że najlepsze to bez% czyli napój chmielowy /podobno smaczniejszy od ziółek, czy zdrowszy?? nie wiem/.
Co do past. Taaak, mój Tofik też dostaje pastę /wspiera pracę nerek/ - polecam, po niej leje jak z cebra tylko muszę codziennie podsuwać mu koktajle mięsne, bo sama pasta nic nie da /duuużo płynów by nerki przepłukiwać, zmuszać do pracy i usuwania toksyn/.
Mięsień piwny jest groźny /dodatkowo obciąża serce/. Można temu zaradzić - pić, ale nie zakąszać
Witam :) i na śniadanie zmykam, głód mnie dopadł /po pisaniu o chmielu/. Jajca na pomidorach chyba uduszę, do tego pajda chleba z masłem i czosnkiem. Potem obiad muszę obmyślić, by jutro było wolne od pichcenia bo pieczenie obmyślam /słodkie czy pizzowe - oto jest pytanie/.
Kolejny fajny dzień, chłodek poranny zanika, wyszło słonko i jest bardzo przyjemnie.
Witam. Na początek dziękuję za wszelkie porady. Mój problem jest skutkiem zażywanych innych leków, w tym sercowych, bo jak wiecie, u mnie ciągle maj i serce w pogotowiu być musi. Ale koniec o tym, bo nie może być cały wrzesień poświęcony Almance.
W moim mieście dziś uroczystości pogrzebowe naszego byłego prezydenta miasta św.p. Ferenca. Ja się nie wybieram, ale mój M owszem. Rozpoczną się mszą św. w katedrze /w mojej dzielnicy/, a potem kondukt przejdzie na cmentarz, trochę drogi do przebycia...Ruch będzie zamknięty w mojej okolicy i na trasie, zresztą zapewne będzie też mnóstwo ludzi. Będą telebimy przed katedrą i obok w Parku Papieskim. Człowiek wielce zasłużony dla miasta, ale i dla mojego osiedla, bo za jego prezesury w Sp. Mieszk. osiedle było budowane. No to już macie garść aktualności z mojego Rzeszowa.... tak, mojego, bo większą część życia tu mieszkam, mimo że przybyłam tu po studiach z Lublina i pochodzę z lubelskiego.
Mąż wczoraj przywiózł znowu pomidory, bardzo obrodziły w tym roku, ale z powodu suszy dojrzewają wszystkie od razu. Dzieci dostają i my też mamy pod dostatkiem. Stąd też dziś będzie zupa pomidorowo ze świeżych pomidorów, uwielbiam... i koniecznie żeby w niej były też pesteczki pomidorów, bo wtedy wiem, że ze świeżych, i jeszcze z lanym ciastem... Na drugie mam zapiekankę z "wczoraj". Jutro może pizzę machnę, no i jakieś ciasto ze śliwkami by wypadało zrobić.
Mam pytanie, czy też macie? Nie otwiera mi się żaden przepis i to kiedy klikam na niego w wyszukiwarce, jak też w komentarzach. Niby strona się otwiera, bo na pasku jest prawidłowy adres, a strona ... biała, jak czysta kartka papieru.
U mnie wszystko działa. Pojawiła się tylko reklama, migająca (pojawiająca się i znikająca, raz mniejsza, raz większa), przemieszczająca się. Co działa na nerwy mocno...
Ja nie lubię pomidorówki. Nigdy nie wiedziałam dlaczego. Do tego roku. Na początku miałam dużo pomidorków, nie byliśmy w stanie przejeść, to ugotowałam zupę. Ale nie porosolowa, tylko od podstaw, bez mięsa, na oliwie. Bardzo mi smakowała. Wychodzi na to, że to mięsny posmak mi przeszkadzał.
Danielle będzie pierwszym huraganem w tym roku, za kilka godzin. Do wtorku będzie się kręcić w miejscu, dookoła własnej osi. Dobrze, że na otwartym oceanie. U nas się mówi, że wymyślili sposób na ingerowanie czy osłabienie siły huraganu. Już trzeci rok żaden nie dochodzi do Stanów od strony otwartego oceanu. Tylko jak wlezie na zatokę, to szkód narobi. Niby dobrze ze względów bezpieczeństwa, ale ingerowanie w naturę zemści się na pewno.
Dzisiaj mam mieć krótki dzień, fajnie by było, zobaczymy jak w praktyce. Niby nie pracuję ciężko (w moim mniemaniu), mam sporo czasu dla siebie, nie mam czasu na nudę, ale jestem zmęczona tym brakiem wolności. Gdy wrócę do domu, to tylko obiad i zaraz spać, żeby rano wstać.
Wczoraj był obiad na lenia. Bułka z oliwą (i wino do tego). Kupiłam olej z pestek dyni, myślałam, że taki sam jak poprzednio. Jak przyszedł zdziwiona byłam, że duża butelka. Wczoraj otworzyłam, zupełnie inny smak, a w zasadzie jego brak, minimalny zapach. Popatrzyłam na etykietę, organic. Po raz kolejny przekonuję się, że należy trzymać się z dala od słowa organic na etykiecie, bo to nie ma nic wspólnego ze smakiem.
Moi w pracy mają pomidory, takie prawdziwe, pachnące, lekko parchate na skórce. Ale jakie pyszne. Oni je wywalają do śmieci. Bo dla nich organic to sklepowy, piękny, równy, sztuka w sztukę... Podjadam czasami, chociaż tyle.
Witam sobotnio Jej, jak ja się cieszę... Wczoraj miałam do załatwienia sporo ważnych spraw i udało się wszystko. Był stres ale to już za mną. Kiedy się dzisiaj obudziłam, to zobaczyłam, że razem ze mną wstaje słońce. Lepiej być nie może Dobra energia od samego rana. Kawa była pierwsza a teraz herbata i może trochę poczytam. Piszę może, bo roznosi mnie energia i już mi chodzi po głowie żeby przemyć okno, bo mimo, że je myłam, to paskudnie jest zachlapanie. Mam też chęć na długi spacer a jeszcze przecież trzeba zjeść śniadanie. Oczywiście będzie sobotnia szakszuka Dobrego dnia dla wszystkich
Dopisano 2022-9-3 8:6:47:
Wspominałam wcześniej o artykule Agnieszki Maciąg o kurkumie , gdzie znajdziecie przepisy na pastę (na gardło i przeziębienia różnego rodzaju) oraz na napój "złote mleko". Warto przeczytać całość. Napisane przystępnie i miło się czyta. https://agnieszkamaciag.pl/zlote-mleko-i-fenomenalna-pasta-z-kurkumy/
Witam. Smakosia chyba zgarnęła całą energię dostępną, w tym moją. U mnie słońca nie ma, jest dość chłodno i posępnie, zatem brak energii do działania. Myślę nad obiadem na jutro, bo dziś będzie pizza. Mam mięso mielone, ale co z niego, aby to nie były tradycyjne sznycle? Idę szperać w przepisach. Miłego dnia.
Witam słonecznie :) chłodna nocka, ale to chyba norma u nas, pogubiłam się ciutkę. Czas na planowanie solidnej roboty domowej, kuchnię mam z głowy /tylko pieczenie w planach, ale nie musowo/. EM gania do garażu i nazad, 1no autko wczoraj w warsztacie naprawili, dzisiaj poprawia mojego dziadunia, będzie taniej i chyba solidniej, potem przegląd. Mogę niby planować wyjazdy samodzielne, ale już nie mam ochoty.
Kurkumę często dodaję dla smaku lub koloru do wszystkiego, jak pasuje, do niej sporo pieprzu /podobno poprawia jej działanie/ i może we dwie pogonimy choroby albo chociaż opóźnimy ich nadejście, złagodzimy przebieg?? Ja kupuję gdzie popadnie, warto byłoby poszukać lepszego źródła, jeśli to możliwe.
Przepis na złote mleko jest w moich zbiorach od dawna. Pod nazwą pasta antywirusowa. Kiedyś piłam codziennie, teraz nawet nie mam jak, bo to szklanka, zabierająca mi wodę z limitu. Jak nigdy nie miałam problemu z piciem, tak teraz wchodzi we mnie coraz mniej. Ograniczyłam kawę, herbatę, żeby pić wodę. Zaczynam się powoli wysuszać, nie potrzebuję tyle wody, hehehe
A jednak mam wolne. Brat pracodawczyni z rodziną przyjechał do miejscowości, gdzie ona pracuje. Biznesowo i zostają do niedzieli albo poniedziałku. Zadeklarowali zająć się Eleanor dwa dni, gdy ona będzie w pracy. I co teraz zrobić z tym czasem... zajęcia zaraz same się wymyślą. Na razie powolna, poranna kawa na tarasie, jeszcze w ciemności. Potem wymyślę coś do jedzenia na śniadanie.
Do pracy budzę się na budzik, ledwie żywa. Mam wolne, zbudziłam się o podobnej porze, gotowa do wstawania Ale to dobrze, znaczy że wreszcie zaczynam się dostosowywać. Będzie łatwiej.
Każda pora roku ma swoje uroki. I każdy lubi co innego. Bo jesień to nie tylko kolory, ale także opadłe liście i gołe drzewa. Tak jak zima to nie tylko piękny biały puch, to pośniegowa ciapa albo całkowity jego brak. Zależy co wybierzemy do lubienia lub nie...zawsze są pozytywy i negatywy.
Ale Jarzębina przepiękna. I kolory jesieni również.
Normalnie krzyczy w środku nocy. Dobrze, że mnie trudno obudzić, hehehehe. Ale wstałam. Koty nakarmiłam i właśnie rozsiadłam się na tarasie z poranną kawą. Myślę co na śniadanie zjeść.
Już wstaję, wstaję - kawusię chętnie wypiję, a nawet 2ie.
Leniwy niedzielny poranek, cisza i bliskie spotkanie z oswojonym ptakiem. Tym razem kos, siedział spokojnie na trawie, nie uciekał przed nami. Chyba obżarty naszymi malinami, za ciężki by latać. Teraz już go nie widać, jak zgłodnieje to wróci o ile kocury wędrowne go nie spłoszą. A my na głowie mamy zbiory winogronowe, u rodzinki. Swoich nie mamy, ale może jesienią??, chciałabym białe i czerwone posadzić. Ciasnota straszna, gdzie je upchnę jeszcze nie wiadomo, trzeba będzie zrezygnować z części grządek i paru ozdobnych pnączy :(( Jeszcze pomyślę, poczytam i może wykombinuję prywatną winnicę.
I już niedziela. Zaraz (jak otworzą sklep o 10) jadę po mięso, zachciało mi się tatara. I zapekluje mięso na pieczeń naszej Megi65, pieczona w niskiej temperaturze. Będzie schab i wołowina. Z wędzonych to mi już tylko piersi z kurczaka i indyka zostały, zresztą potrzebuję ciut przerwy od wędzonek, dopiero przed Bożym Narodzeniem powędze.
Pojedziemy też dokupić krawężniki dekoracyjne, ale to potem, w końcu trzeba dokończyć to co zaczęliśmy na początku lata, przed przylotem gości. Byliśmy w zeszłym tygodniu, ale mieli tylko kilka sztuk.
Poza tym czeka nas malowanie płotu. Trzeba zakonserwować drewno, a przy okazji pokryć kolorem, żeby na dłużej starczyło. Kupiłam pistolet do malowania na akumulator, może nie zajmie nam miesiąca.
Pogoda ładna jeszcze letnia, choć z umiarkowanym chłodkiem. Właśnie zjadłam śniadanie a teraz popijam złocistą herbatkę.
Dziś na obiad robię sos z kurek. Mąż wczoraj przywiózł więc trzeba zrobić. Poza tym czeks mnie przerób cukinii i buraków. Dostałam znów od bratowej To na razie tyle
Chciałabym tak od kogoś dostać i to jeszcze ekologiczne, przerobiłabym wszystko na różne sposoby U nas dzisiaj w nocy porzadnie zagrzmiało to bylo ok.1.30 i troche popadało, niewiele, ale to zawsze cos Wczoraj tez zrobiłam Tiramisu na dzisiaj, więc zapraszam do degustacji. Na razie nietkniete, ale mam nadzieje, ze spiochy wstana i do kawki sie poczestuja Smaki na pewno sie juz zmieszaly i ''przegryzly''
Chciałam Wam te fotki z telefonu od razu wysłać, ale sie nie dalo, bo ani telefon nie wysłał, twierdzac, ze wyslal, ani nie chciał mnie wylogować i twierdził, ze nie jestem zalogowana, gdzie na kompie było jasno i wyraznie widac, ze jestem zalogowana. Koniec ze zdjęciami i wpisami z telefonu, których i tak nie było za wiele Za to teraz wysyłam Wam fotki normalnie, co prawda dłuższa droga, ale wiem, ze sa i z miloscia i apetytem - smacznego
Troszkę niemrawy ten poranek, ale chyba będzie lepszy bo słonka coraz więcej. Teraz tylko szybkie śniadanko, pasztetowo-pomidorowe czyli moje ulubione. Pasztet jak zwykle sklepowy, ale jak na gotowca całkiem dobry. Potem obiadek muszę obmyślić, po wczorajszych policzkach wieprzowych śladu nie ma. Kupiłam parę sztuk, na próbę i wyszły całkiem fajne kotleciki. Delikatne mięso, bardziej przypominające indycze czerwone, niż wieprzowe. Cena też indorowa" ;( W niedzielę można sobie zaszaleć dla odmiany od zwykłych karczków, łopatki i schabu. Czym pachną Wasze gary i piekarniki?? U mnie pieczenie odłożone, bo skubałam kuleczki winogronowe, potem plastikowym tłuczkiem do ziemniaków je rozgniotłam z cukrem, wrzuciłam do balonu i ... płakać mi się chce bo ledwo parę litrów mam. Chyba sokiem z jabłek uzupełnimy balon, by chociaż do połowy był napełniony. Niestety pocięli mocno krzaki, teraz chcą je wyciąć całkowicie. Szkoda. Muszę zdobyć nowe sadzonki, najlepiej bezpestkowych winogron, by wyciskarka bez problemów mogła je przerabiać /twarde pestki rysują ślimaki w maszynie/. Wino domowe pędzone na samym soku z owoców jest podobno smaczniejsze a na pewno łatwiejsze do filtrowania.
Pewnie już zanudziłam połowę Gości i wszystkich fanów kawiarenkowych - 2ga kawusia pilnie potrzebna To pędzę zaparzyć - czarną mocną, dodatki mleczne i smakowe we własnym zakresie. Pa :) udanego dnia i całego tygodnia
Policzki wieprzowe znam, bo moi rodzice swego czasu dość często kupowali ale wcale nie jest tak łatwo na nie trafić. Dawniej kupowaliśmy je w Makro. Potem zaczęły się pojawiać w Lidlu jako produkt wolno gotowany czyli częściowo już przyrządzony. Wtedy wkładaliśmy do piekarnika na kilkanaście minut i już. Najlepsze były policzki wołowe. No ale daaaaawno już nic takiego nie kupowaliśmy.
Ja kupiłam w mięsnym, stoisko przy markecie, pod własnym szyldem. Lidlowe chyba widziałam, ale nigdy nie kupiłam. Ja je lubię, ale eM był chyba zaskoczony ich wyglądem i smakiem /bez panierki, uduszone i mocno doprawione/.
Witam poniedziałkowo Tydzień zaczyna się pogodnie. Z tego, co widzę, to od czwartku deszcze w moim rejonie więc trzeba będzie się zmobilizować i ściąć trawę, póki aura pozwala. może jutro mi się uda, bo mam sporo planów i teraz trzeba to jakoś pogodzić.
Witam wszystkich w świąteczny poranek, u nas święto pracy. W ostateczności cały weekend mam wolny, ale to czekanie jest męczące- idę, nie idę do pracy.
Wczoraj dokupiliśmy część krawężników do ogrodu. Wzięliśmy wszystkie jakie mieli. W domu chciałam zobaczyć w drugim sklepie czy mają, ale pod numerem towaru było zupełnie co innego. Jako, że jeden był uszkodzony, nie zauważyliśmy w sklepie, pojechałam oddać. I zdziwienie, gdy na paragonie zwrotu było mniej pieniędzy. Pani do mnie, że to nie jest właściwy paragon. Ale ja kupiłam to jakąś godzinę temu. Poszli sprawdzać kamerę co faktycznie zaszło. Bo równie dobrze, ja mogłam oszukiwać. Ciekawe czy wykryliśmy przewalke na centy na sztuce (co przy ilości klientów daje dużą kwotę). Gdyby nie fakt, że jeden był uszkodzony, do głowy by nam nie przyszło jechać, nawet jeżeli numery się nie zgadzały, pojechalibyśmy za jakiś czas sprawdzić czy dowieźli. Wszystko się naprostowało, oddali kasę (10 dolarów wyszło). A przy okazji znalazły się inne krawężniki, zmagazynowane gdzieś na zapleczu zewnętrznym sklepu, cała paleta. Dziś pojedziemy dokupić. I dowiedziałam się też, że paragony nie dodają się automatycznie do konta, mimo skanowania kodu z karty przy kasie, trzeba to zrobić samemu (chciałam znaleźć nazwę produktu, z paragonu w czerwcu, a tu nici. Chcesz wyszukać paragon, podaj jego numer, tylko jak skoro dawno w śmieciach, bo przecież jest dodany do konta.
Wczorajszy tatar na plackach z sera (tylko potarty ser i przyprawy). Dzisiejsze śniadanie- guacamole na tychże plackach, trzeba zjeść. Oraz chia pudding, częstujcie się tym na co macie ochotę.
Z pomidorami, to dla mnie, placki czy tosty obojętne. Podziwiam talent i zapał do fajnego, ciekawego pichcenia Pooglądam i pozazdroszczę, bo sama takiego daru nie posiadam
Smosiu u mnie wyobraźnia kulinarna bardzo rozwinięta. W dużej mierze dzięki naszemu WZ. Wystarczy lista składników i wyobraźnia działa. Gdy widzę efekt końcowy i czuję smak na języku (ja większość smakuję wyobraźnią, mam uposledzony węch i smak przez katar alergiczny, więc ciało radzi sobie inaczej. Ja czuję kompozycję smakowa), wtedy mogę się brać za gotowanie, modyfikując po drodze po swojemu. Bardzo rzadko się mylę. Lista pomysłów jest bardzo długa. U mnie rzadko coś się powtarza częściej niż raz na 2-3 miesiące. Te nowe, o ile nie męczą za bardzo, zazwyczaj ulegają zapomnieniu, te natrętne pchają się bez kolejki. Jak wczorajsze krążki cebulowe owijane boczkiem. Tłuste, ale jakie dobre, będą powtórki. Zapomniałam o zdjęciach. I dzisiejsza zapiekanka serowa z brokulami. Ciągle jeszcze w głowie.
U mnie nic nie smakuje dwa razy tak samo, ciągle robię po swojemu. To wcale nie jest zaleta do końca. Ale, gdy mam ochotę na konkretne zapamiętane smaki, idę do koleżanki. Gotuje doskonale, za każdym razek wszystko smakuje tak samo. Zawsze się śmiejemy- ona do mnie jak ty potrafisz wszystko zrobić inaczej, po nowemu, mnie by do głowy nie przyszło. A ja do niej - jak chcesz konkretnego smaku, to tylko do Eli. Krupnik, ogórkowa czy dania z Luizjany (po mężu) zawsze mają ten sam znakomity smak.
Przybiegłam do Was z linkiem do filmiku (12 minutowego) na YouTube. Uważam, że jest bardzo wartościowy i warto go przekazywać innym osobom. Dotyczy cukrzycy i wszystkiego, co z nią związane . Koniecznie zobaczcie. Polecam! https://youtu.be/5fv6JFYr_vc
Cukrzyca to podstępna zdzira, bez diety i leków atakuje powoli wszystkie organy. Jest uwarunkowana genetycznie (większe prawdopodobieństwo), jest efektem osłabionej trzustki, która przestaje sobie radzić z neutralizacją nadmiaru węglowodanów. I z każdym okresem nadmiar jest coraz mniejszą ilością.
Napisze jak ja to robię. Otóż rano pije ziolowa herbate a po pol godzinie robię dopiero sobie np. płatki owsiane, lub chleb z masłem i z czymś jeszcze, jajka - staram się nie łączyć bialka i weglowodanow, chociaż nie zawsze się to udaje. Później kawka i ciacho rządzi się swoimi prawami Obiad - jak jest mięso to obowiązkowo surówka, buraczki , ogórki czy cos innego, rzadko lacze z ziemniakami czy kaszą lub ryżem. Kolacja do 18.00 - nie zawsze to się udaje i to przeważnie sama wędlina w formie kiełbasy, ewentualnie różnego rodzaju jajka bez chleba, ale jajka to raczej na sniadanie, nieraz papryka, pomidor, owoc, albo jak cos jest pieczone czy gotowane na kolacje no to nie pogardze Późnym wieczorem jeszcze wypijam ze dwie herbaty ziołowe, oczywiscie bez cukru. Chleb jem rzadko, bo wchodzi mi ten mój robiony i to pierwszego dnia
Zasada jest prosta nie łączyć białek z węglowodanami a produkty neutralne to właśnie warzywa, maslo, nasiona,oleje, oliwy, śmietana słodka i kwasna,herbata,kawa soki warzywne,ziola,woda,miod, owoce cytrusowe
Ja od lat jestem na diecie niskoweglowodanowej. Zaczęło się od ducana, którego nie byłam w stanie zrealizować po pierwszym dniu. Ale przepisy są nadal ze mną. Teraz przesunęłam się ciut w kierunku keto srodziemnomorskiego, dodałam trochę zdrowych tłuszczy (nie cierpię tłustego posmaku), w ilości akceptowalnej przeze mnie. Wyeliminowałam całkowicie węglowodany zbożowe i ziemniaki z codziennej diety, są na okazje, ochoty, wyjazdy. W zupełności mi wystarcza. I jeżeli nie mam kumulacji powyższych, waga stoi w miejscu. Gdy przytyje 10 kilo, potrzebuję jakieś 5 lat, wtedy konsekwentnie trzymam się planu i eliminuję owoce z jadłospisu- na trzy miesiące, wystarcza, waga wraca do dolnego poziomu. I działa, 20 lat ten sam rozmiar ciuchów. Cukier uczciwie na czczo i oszukanie (zjedzone śniadanie, badanie po 3-4 godzinach) zbliżony, zawiera się pomiędzy górnym 80 a średnim 90.
10 kg ?? u mnie to niewykonalne. Po paru kg na + tracę apetyt, a i tak nie jem zbyt dużo. Muszę ograniczać słodycze i ulubione wypieki domowe, placki i pierogi. Często dodatkowe kg to woda, jak minie czas na jej magazynowanie /po zawirowaniach hormonalnych/ to wracam do swojego rozmiaru czyli s. Nie stosuję diety, jem to na co mam ochotę, ale mniej tłusto niż kiedyś i prawie bez soli. Pozwalam sobie czasami na dodatek majonezu, wtedy rezygnuję z masła /pod wędliny też wolę musztardy lub chrzan tarty zamiast niego/. Jedynie jajca, sadzone lub zapiekane w tostach, posypuję grubymi wiórami ulubionego masła
Niestety cukrzyca w mojej rodzinie to norma. Od strony Taty. Mój wujek w wieku 58 lat całkowicie stracił wzrok.. Oczywiście nie wiedział że choruje, bo choroba rozwijała się podstępnie. Do końca zycia był na insulinie.
Reszta rodziny się przebadała i niestety większość ma, w tym moj Tata. ja też wybieram się za 2 tygodnie do diabetologa. Ostatnimi czasy nie czuję się najlepiej, a skoro jestem obciążona genetycznie nie mozna nic wykluczyć.
Witam wtorkowo Słonce za oknem ale nie ma co gadać - trochę zimno. Szybko przebierałam nogami żeby mi było cieplej i poranny spacer zaliczony.
Fajnie, że dzielicie się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami w temacie zdrowia a dokładniej cukrzycy i odżywiania. Jak widać każdy ma swoje sposoby i dobrze. Link Wam wkleiłam, bo myślę, że zagląda tu wiele osób (i się nie ujawnia), które nie koniecznie wiedzą jak sobie radzić w tym temacie. Internet aż kipi od różnych diet, ale wiadomo jak to jest - ciężko zaufać, bo sporo z nich to zwykła ściema. Często tworzona na potrzeby wciśnięcia jakiegoś produktu (kryptoreklama). To, co ja zaproponowałam jest czystą informacją - praktyczną i udokumentowaną w badaniach medycznych. Skoro można sobie pomóc w tak prosty sposób, to warto o tym mówić.
Ja na szczęście nie mam problemu z cukrem i mam cichą nadzieję, że mieć nie będę, ale tego nie mogę być pewna. Tak czy siak od wielu, wielu lat staram się nie łączyć ze sobą niektórych produktów. Np. nie jem sera z mięsem co jest popularne w różnych zapiekankach. Ogólnie baaaardzo (praktycznie do minimum) ograniczyłam mięso. Czasami indyk albo kurczak z wolnego wybiegu (bez GMO, antybiotyków itp.). Zdarza się, że zjem kawałek wołowiny np. tatara. Wychodzę z założenia, że jeśli je się z umiarem, to wtedy nam nie szkodzi. Ten prosty sposób, jaki proponuje w podanym linku lekarz uważam, że może naprawdę pomóc wielu osobom. pewnie warto dam sobie miesiąc, może dwa i spróbować.
U mnie dziś czas na fryzjera. Potem gnam do domu, bo zaplanowałam koszenie trawy. Nie chce mi się, bo mam tego trochę (moja i u sąsiadów po prawej i lewej stronie). No ale trzeba już to zrobić, bo od jutra deszcz.
Dobrego dnia
Dopisano 2022-9-6 10:25:29:
Oj, byka strzeliłam Słowo -niekoniecznie napisałam (powyżej) z błędem. Ups!
Dieta to ponad połowa sukcesu w większości schorzeń, które możemy regulować bez leków. Dla mnie nie powinno się z nich rezygnować, bo to daje stabilność, jesteśmy tylko ludźmi i skoki w bok się zdarzają. Ale to wybór każdego indywidualny.
Ja jem coraz mniej mięsa. Coraz częściej brzydko mi pachnie, nie tak smakuje, choć wegetarianką nie zamierzam być. Ciężko by mi było zrezygnować z sera.
Ja też nie łącze grup produktów, ale bardziej to wynika z preferencji smakowych i założonych zasad odżywiania.
Uważam, że wszystko jest dla ludzi, byle tylko z umiarem. Gdy dopadnie Cię choroba dieto zależna, wtedy trzeba trzymać się zasad i tyle.
Ja bym nie miała z tym problemu, mus to mus i tyle. Zresztą nawet teraz- jak widzę, że coś mi szkodzi, eliminuję z diety, zostawiam sobie na okazje, gdy jestem gotowa pocierpieć dla smaku. Ale też zauważyłam, że im mniej szkodliwych dla mnie produktów w diecie, tym łatwiej znieść te pojedyncze, organizm sobie radzi. Wątroba i trzustka się regenerują.
U nas zrobilo sie chlodniej i trochę deszczowo, co bardzo mi się podoba, bo trawa staje sie na powrot zielona a zeschle maliny puszczaja mlode liscie :)
Chciałam Wam dzisiaj pokazać owoc indyjski (oczywiście z netu), ktory nazywa sie Jackfruit a po polsku Chlebowiec różnolistny. Jego owoce są ogromne od 30-90cm długości a waży od 5-10 kg. Drzewo natomiast wyrasta do 25 metrów i przypomina troche mahon. Owoce spożywa się na świeżo, po wysuszeniu lub w postaci dżemu. Ciekawa jestem czy jedliście to cudo kiedyś? Bo ja nie, ale chętnie bym spróbowała
Będąc w Niemczech kupiłam w azjatyckim sklepie podobny a nawet bardzo podobny kawałek tego owocu ale był to Durian. Często jest mylony z Jackfruit. Durian ma dość specyficzny zapach i kiedy się dotyka jego wnętrze, to klei się jak żywica. Mi smakował ale myślę, że Jackfruit jest smaczniejszy - skrzyżowanie banana i mango (jak przeczytałam).
Dzisiaj pierwszy dzień szkoły (a w zasadzie przedszkola, choć wszyscy mówią szkoła) dla mojej małej. Bardzo krótki dzień, ledwie pół godziny, takie zapoznanie. Realne zajęcia zaczynają się w czwartek.
Szkoła, ta prawdziwa zaczęła się w zeszły poniedziałek. Nie pamiętam kiedy tak późno się zaczynała, zazwyczaj do połowy sierpnia. Ale mam wrażenie, że skrócili przerwy w ciągu roku szkolnego i dlatego wakacje są dłuższe.
Moja córka, mimo dłuższego odczuwania bólu doszła już do siebie. Wejścia lasera pięknie się zagoiły, może jedna dziura będzie widoczna, ale może uchodzić za przebarwienie, znamie czy pieprzyk, jest naprawdę malutka. Jedną bliznę ma w pępku, dobrze, że w Polsce obcina się na dziurkę, było gdzie schować.
Wczoraj dokupiliśmy resztę krawężników, dzisiaj poszło bez problemu. Prawie zakończona ta praca w ogrodzie. Muszę jeszcze położyć kawałek włókniny, tylko okazało się, że nie mam szpikulców do przymocowania do ziemi, żeby wiatr nie majtał tym, więc znowu się opóźni. Ale co się odwlecze to nie uciecze, jak to mówią. Korę i tak będę wysypywać na wiosnę, żeby wiatr przez zimę nie wywiał. Może tylko nowe krzaki obsypie, żeby chronić korzenie.
Jak ból odszedł w zapomnienie, to i blizenka też zniknie. Młodziutka skóra wszystko sobie naprawi. Przedszkole to jak szkoła, tyle że więcej zabawy i spacerów , zresztą co ja tam wiem o nim - poszłam do szkoły prosto z domu, ciężko było mnie oderwać od spódnicy Mamy /wiedziałam, że będzie trudno na początku/. A w ogrodzie pracy nigdy nie ubywa, zawsze coś poprawiamy, sadzimy i zbieramy. Teraz szukam sadzonek bezpestkowych winogron. czy znajdę?? będzie trudno - wiosną łatwiej coś upolować, nawet markety sprowadzają sporo nowinek owocowych. Jak nie znajdę, to poczekamy do wiosny.
Mniej więcej to pisałam wcześniej, ale nasz nadzorca sieciowy mi to ukradł
Witam środowo Wtorek minął pracowicie ale jestem zadowolona, bo udało mi się skosić trawę. Nie miałam pojęcia, że aż tak urosła - nie było tego widać. Jakby się zagęściła...? Sąsiedzi byli zadowoleni. Nawet dostałam podziękowanie w postaci ogrodowych jabłek i pomidorów Byłam tez u fryzjera. Przy okazji trochę sobie porozmawialiśmy. Oczywiście o kosztach utrzymania małego zakładu i działalności. Są duże obawy, że będzie zwijać interes, bo małe firmy nie dadzą rady się utrzymać. Rosną koszty np. za energię, ogrzewanie i jeszcze ZUS. Oj, będzie się działo. Wiadomo, że mój fryzjer, to nie jest odosobniony przypadek. Dziś chłodny poranek ale za to słoneczny. Po pracy idę odwiedzić rodziców. Może uda się zrobić jakiś spacer...? fajnie by było, bo od jutra deszczowo. Dobrego dnia
Witam. Jesień w pełni, mój nastrój też jesienny, zawsze tak mam jesienią. Najlepiej byłoby zapaść w sen zimowy, bo wiem, że jestem wtedy zdołowana, nie do zniesienia. Dziś jadę na działkę... może...jak M wróci o znośnej godzinie od lekarza. Może tam odzyskam trochę dobrego humoru. Na grzyby uwielbiałam chodzić, wszak pochodzę z Roztocza, a tam lasów nie brakuje. Kiedy miałam zaledwie kilka lat już zaczynałam z Tatą chodzić na grzyby. A jeść także... maślaki z cebulką w śmietanie, kurki, surojadki pieczone na płycie kuchennej... oj, co to były za dobroci. Marynowane też, zwłaszcza gąski zbierane jesienią. Teraz nie chodzę, bo i las daleko, i oczy /nogi/ nie te.
Alman jak nie chodzisz już na grzyby, to opowiadaj jak tam kiedys bywalo, jak byłaś dzieckiem, bo masz nutkę gawędziarza cos czuje ;) Zainteresowały mnie też te surojadki pieczone na płycie kuchennej...
Witam ekspresowo :) bo mam disco na łączach - 1n wpis uciekł, teraz mnie wywala co chwilkę :(( Słonecznie i cieplutko, może te letnie Celsjusze dojdą do nas?? Pozdrawiam i wysyłam, oby doleciało
Smosiu setny wpis jest Twój. Nawet jakby się zmieniła numeracja, z powodu postów dodanych pomiędzy.
Na oceanie dwa huragany i trzeci z dużym prawdopodobieństwem, czwarty może się rozmyślić (idą od Afryki, jak mają się wyklarować to w połowie Atlantyku).
Danielle szła na Wyspy, ale zrobi pętelkę i pójdzie w dół, gdzieś na Francję, już jako sztorm nie huragan.
Earl będzie major hurricane, i jako taki przejdzie obok Bermud, będą mieli "ciepło", ale potem pójdzie na otwarty ocean. Nam się może sięgnąć resztka deszczu.
U nas nadal 30+, rano 20, czasami 18, wtedy taki przyjemny chłodek.
Witam czwartkowo Dziś od rana deszcz. W nocy ostro grzmiało i była ulewa. Dobrze się spało. Przebudzenie miałam słabe, bo byłam przekonana, że jest sobota i już się cieszyłam na myśl o dłuższej chwili w ciepłym łóżku aż tu nagle...odezwała się świadomość i już nie ma zmiłuj. Pomaszerowałam pod parasolem, bo wymyśliłam sobie, że może uda mi się pobić mój zeszłoroczny rekord w ilości kroków zrobionych we wrześniu. Jak pogoda pozwoli , to spróbuję Dziś dzień zakupowy - tradycyjnie z myślą o weekendzie. Nie mam pomysłu co będę jadła. Liczę, że może coś przyjdzie mi do głowy w trakcie kręcenia się między regałami. Coś ostatnio nie mam chęci na gotowanie. Wszystko byle zdrowo i szybko. Dobrego dnia
Dzisiaj mam jakieś 2.5 godziny wolnego, Mała idzie do przedszkola. Pojadę na zakupy, przywiozę do domu i będzie zaraz czas do jej odbioru. Dni będą leciały jeszcze szybciej. Takie wolne to tylko do listopada, potem może luźniej, może więcej zajęcia, bo mama do końca roku na macierzyńskim. I od stycznia pełna obsługa dwójki, codzienne spacery z maluszkiem, cieszę się.
Danielle osłabła, idzie na Hiszpanię, będą mieli deszcz. Earl za to się wzmocnił, patrząc na prognozę przyniesie trochę deszczu, przyda się przyrodzie.
Wz nie obsługuje formatu w jakim jest mapa, chciałam Wam pokazać, ale nic z tego. Może spróbuje z googla a nie ze strony NHC, może ktoś zmienił format.
U nas pogoda podobna jak u Smakosi, w nocy burze i deszcz, nad ranem troche kropi, potem słońce i na nowo deszcz i czasami burze, mimo ze temperatura wynosi tylko 17 stopni Czyli takie przelotne opady, które zrobiły cud w parkach i ogrodach i z siana zrobiła się na nowo zielona trawka
Wczoraj zrobiłam niechcący obiad na dzisiaj, a mianowicie mąż kupił 2 kg kapusty, ja potrzebowałam tylko 1,5 kg, bo chcialam zrobic surowke w sloiki na 2 tygodnie. Postanowiłam obrać te większe liście i sparzyć, a ze mielone tez bylo kupione więc zrobiłam gołąbki z brązowym ryżem. Dzisiaj tylko zrobię sos i wstawię ziemniaki, acha farszu zostalo mi troche, wiec zrobilam kilka klopsików, bedzie tez do obiadu. Tak, ze miala byc tylko surówka a powstał jeszcze obiad na dzisiaj A chodzily juz za mna golabki, tylko takie ziemniaczano-mielone, ale żadnymi nie pogardze, bo je uwielbiam. Jak to ktoś powiedział o naszych gołąbkach: Bądź patriotą i promuj nasze polskie suszi
Witam. Jak pisałam wczoraj, byłam na działce. Wygląda niemal jak ... pustynny krajobraz trochę, mnóstwo roślin uschniętych, trawniki koloru piaskowego. U nas tak naprawdę to deszczu nie ma od wiosny /od marca?/, a temperatury i owszem wysokie. Czas prawie cały kosiłam trawę, głównie między krzewami. Na koniec padałam niemal, bo musiałam to robić taką kosiarkę-podkaszarką, a od 2 lat tego nie robiłam, bo po operacji jakoś nie mogłam machać zbyt łapkami. Teraz M "ma" kręgosłup znowu, więc się zabrałam, bo już działka zaczynała straszyć... Zerwałam też trochę pomidorów i o dziwo, te wysokie jakoś dały radę mimo suszy, ale koktajlowe nie bardzo i malutko owoców. Cukinie szkoda gadać, 2 malutkie zerwałam, jeszcze 2 kabaczki zostawiłam niech rosną. W sobotę ma padać, może jeszcze coś z nich będzie, bo jakieś podwiędnięte się wydają. Za to winogrona dojrzewają. Kwitną hortensje krzewiaste, groszek wieloletni, no i moje jesienne słoneczniczki, które wdarły się na grządkę ziołową, ale na czas ich nie usunęłam i zostały. W załączeniu fotki moich zbiorów, w tym pomidory tylko do zdjęcia, by nie fotografować wiadra! Nadia pytałaś o surojadki... oczyszczone kładło się na płycie kuchennej z boku, blaszkami do gry, i piekło się, posypując odrobiną soli. mniam, mniam, aż ślinotoku dostaję na samo wspomnienie.
A zapomniałam... też planuję gołąbki...robię z różnym farszem, teraz będą z mięsem, ryżem i kaszą gryczaną. Ale zaciekawił mnie pomysł Nadii... z mięsem i iemniakami., czyli jak???
Alman sprawdzalam te surojadki w internecie, bo nawet nie wiedziałam jak wyglądają i musze stwierdzic, ze są czerwone jak niektóre odmiany muchomorów, Podejrzewam, ze tylko dobrzy znawcy tych grzybów mogą je zbierać, jednak biorac pod uwage Twoja reakcje, to muszą być bardzo dobre.
Nadia, nie sprawdzałam w necie jak wyglądają, ale moje miały skórkę bordową /ciemną/ lub zielonkawo-popielatą. Takie podobne, lecz w kolorze jasnym czerwonym, czasem różowym wręcz, nie były jadalne. Kiedy miałam wątpliwość urywałam korzonek i... dotykałam językiem...kiedy piekło, nie nadawały się do jedzenia /chyba były po prostu gorzkie, ale niekoniecznie trujące/. I jak widać, żyję!/hihihi/. A muchomor to wygląda zupełnie inaczej.
Sprawdziłam w necie... tak surojadki nie wyglądają, zdjęcia nie oddają prawdziwego wyglądu, trzeba popatrzeć w atlasie grzybów. Pyszne też były kiszone bądź w zalewie octowej, a nawet sos z nich, ale mnie najbardziej smakowały takie pieczone.
Zastąpi ją inna królowa, choć teraz więcej królów będzie w kolejce. A historia oceni po latach. Każdego da się zastąpić, co nie znaczy, że zastępstwo jest lepsze czy na tym samym poziomie.
Tak czy siak tyle lat rządów będzie się długo pamiętać. I kapelusze, buty, torebki...
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupi! Weekend na wyciągnięcie ręki. Oj, jak dobrze. Cały tydzień miałam bardzo intensywny więc już mi się marzyło takie wyciszenie. Oczywiście nie będę się nudzić w sobotę czy niedzielę, bo zawsze jest co robić, ale sama sobie wyznaczę rytm i znajdę czas na odpoczynek Wczoraj zaliczyłam zakupy i stwierdzam, że dość często są braki mleka z Mlekowity i Piątnicy 3,2%. W Waszych sklepach też? Deszcze ustały. Dziś już fajnie się szło rano. Każdego dnia mijam taką fajną skarpę, na której rosną krzewy z małymi różyczkami. Uroczo to wygląda.
Witam. Ja muszę krótko - nadal sieć fiksuje, wczoraj przy burzach i ulewach tivi też zgrzytała, aż uszy więdły. Mam ręce czarne od skubania winogron, dostałam wieelkie wiadro i zapchałam średni balonik, trochę poszło do wielkiego, który dopełnimy sokami, jeszcze nie wiadomo jakimi. Wczoraj praca goniła robotę, późnym wieczorem poraziła mnie smutna wiadomość i tak trzyma. Teraz czas dla siebie, potem kuchnia i może ogródek. Fajnie, że piątek i jutro nikt mnie nie pogna po bułki skoro świt.
Trzymajmy się zdrowo
O mleku nic nie wiem - kupuję aldikowe 3,5%, zawsze dostępne. Różyczki cudowne, pachną też tak pięknie jak wyglądają? Pewnie tak.
Danielle osłabła do pist tropical storm, wyszła spod amerykańskiej jurysdykcji, już nie jest monitorowana. Earl taki jak był będzie mijał Bermudy. Dotrze na naszą wysokość jutro. Zapowiada się deszcz, pytanie czy huraganowy. Szkód nie będzie raczej, bo za daleko na oceanie.
Mała była pierwszy dzień w przedszkolu. Jako, że rok szkolny liczony jest wiekiem dzieci od połowy roku jest ona jedną z najstarszych w grupie (z września, zaraz 3 lata kończy). Razem dziećmi z lipca czy czerwca, które ledwie dwa lata skończyły. To tak jak moje dwie siostry - jedna z ostatnich dni grudnia, zawsze najmłodsza w klasie, druga za to z początków stycznia, zawsze najstarsza (powinna być grudniowa, tyle, że wcale jej się nie spieszyło).
Robiła za nianię, starszą siostrę. Pomocna bardzo. Ale też przyda jej się to, gdy jej własny brat lub siostra przyjdzie na świat. Dobrze, że tak łatwo się odnalazła w nowym miejscu.
Cześć :) poranne ptaszyny, nawet w sobotę musiałam wstawać z budzikiem - eM zarządził poszukiwania dokumentów do autka /od dawna stało więc nie były potrzebne/, dzisiaj może po przeglądzie pojedziemy nim na zakupy, albo dalej?? Fajnie byłoby podjechać do lasu na grzyby, spacer, ale nie wiem czy uda się taka wyprawa. Za dużo na głowie, ciągłe naprawy, przeglądy i remonty. Już mam dość, a tyle jeszcze przed nami /dopełnianie wielkiego balonu na winko, porządkowanie grządek, przekopanie gleby na przyszły rok i może sadzenie winogronu bezpestkowego. Znalazłam e-ofertę, wygląda ciekawie, jak to w foto-szopie, czy będzie równie fajna w realu?? Nigdy nie kupowałam sadzonek w sieci, ale chyba nie będzie wyjścia. Trudno, trzeba podjąć ryzyko. Udanej soboty
Ja nie jestem zwolenniczką kupowania roślin przez internet. Ba nawet takich co to patyk jest. Musi być krzaczek i już. Z patyków to tylko maliny mi wyrosly, jeżyny, borówki i winogrona albo nie odbiły, albo padły. A zakupy przez neta, nawet nie z sieci, tylko w sklepie stacjonarnym w wersji online, z wysyłką do domu (bo na miejscu nie mieli). Jedna doszła uszkodzona, obok doniczki, ze zmaltretowanymi korzeniami. Oddałam. Druga, brzoskwinia ładnie rośnie. Ale to 50 na 50 prawdopodobieństwo, powiedziałam nigdy więcej.
I przez takie rady, opinie w sieci NIE kupiłam. I dobrze, pojechaliśmy do brico /w reklamie był mix bezpestkowych, ale na reklamie stanęło, bo nasz sklep ich nie dostał/. Odwiedziliśmy inny market budowlano-ogrodniczy i mamy 5 krzaków, pewnie zwykłe są czyli pestkowe, ale za to ładne, świeże i pewnie przyjmą się gdy o nie odpowiednio zadbamy. 2a krzewy są dla nas /tylko, bo na więcej nie ma miejsca/. 3y posadzi rodzinka na działce warzywnej. Za parę lat będziemy zbierać
Witam sobotnio Miał być powolny, leniwy poranek ale wszystko się zmieniło. Przyjaciółka poprosiła mnie żebyśmy poszły na spacer, bo chce się więcej ruszać. Skoro to na zdrowie, to zmiana planów i o 10.30 zmykam z domu. Póki co nie pada, ale chyba powoli zbliżają się jakieś przelotne deszcze.
Śniadanie zjedzone. Jak to w sobotę - szakszuka Teraz jeszcze herbata i w drogę! Dobrego dnia
Witam. No wreszcie i u mnie pada. Fajnie. Dziś mam leniwy dzień. Wczoraj zawinęłam już gołąbki, siedzą w rondlu w lodówce, dziś je tylko włożę do piekarnika i zapiekę. Rosół jutro rano wstawię do gotowania. No i kombinuję jeszcze co upiec. Chyba zrobię ciasto kakaowo-maśkankowe i przy okazji kilka ciastek francuskich ze śliwkami. Gołąbki zrobiłam z mięsem i kaszą mieszaną tzn. ryż i kasza gryczana, zobaczymy jak będą smakować, bo robiłam już kiedyś ryż z kaszą, ale jęczmienną. Nadia, nie zaspokoiłaś mojej ciekawości co do farszu z mięsa i ziemniaków /tarte czy ugotowane?/.
Alman ziemniaki wszędzie pisze, ze starkowane surowe dodać do mielonego, ale mnie sie marza inne, takie , ze ugotuje ziemniaki pokrycham je (podusze), przyprawie, dodam troche masla, żeby nie były za suche i mielone będę wkładać warstwami raz mielone raz ziemniaki, ale to na razie tkwi tylko w mojej głowie, nawet nie wiem czy taki przepis jest, ale kiedyś to zrobię, wypróbuje i ocenie, czy warto było, czy też nie ;)
I tydzień minął. Weekend niby leniwy, ale w rozjazdach. Męża samochód do przeglądu, więc trzeba zawieźć i odebrać.
Ma padać, ale zobaczymy co to z tego wyjdzie.
Dzisiaj pieczenie mięsa w niskiej temperaturze, zapasy trzeba uzupełnić.
Miałam robić lody, ale nie ma kremówki w sklepach, dziwy jakieś. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Może sernik gotowany z żurawiną machnę, o ile len mnie nie dopadnie. A może nawet nie len tylko perspektywa zjedzenia blachy ciasta... Nie zamrożę, bo wiem, że wyjmę za pół roku albo później.
Zapraszam Was na gofry serowe z cukinią. Dzisiaj była próba generalna wersji wytrawnej. Żeby ewentualnie zrobić na obiad. Mój mąż marudzi na wszystkie wynalazki, choć nawet nie spróbował. Więc musiałam wiedzieć jak smakuje.
Najlepsze gofry z dodatkami jakie jadłam. Zwarte po wierzchu, mięciutkie w środku. Do tej pory zawsze wychodziły takie wiotkie, te są idealne.
Jako, że nie mogłam się zdecydować na sos, dostały na gorącą powierzchnię cieniutkie plasterki camemberta, sos sam się zrobił.
Częstujcie się
Jeszcze muszę zużyć dwa krążki. Kupiłam na dniach francuskich w aldim, jest mocno francuski, intensywny w smaku, ciężko mi zjeść samego. Jako dodatek albo na ciepło już jest ok. Ale zrobię pieczony na kolorowych paprykach i może brokulach. Będzie pycha.
Dziś deszczowo, ale przyjemnie. Lubię deszczyk Właśnie nastawiłam na rosół i usiadłam z herbatą by do Was napisać. Jak już mówiłam wrzesień mam zajety. W rozjazdach, w przerwach robię przetwory. Wczoraj caly dzień zeszło mi z burakami.
Dziś odpust w mojej parafii a ja nie upiekłam nawet ciasta. Muszę na prędce to nadrobić Dziś także 21 rocznica zamachu na WTC. Pamiętam dokładnie ten dzień. To był wtorek. Włączyłam telewizor i zamarłam... tym bardziej, że byłam na10 dni przed rozwiązaniem... Sprowadzam dziecko na świat, na koniec świata, tak wtedy myślałam. To było bardzo stresujące przeżycie...
Pamiętam aż za dobrze... na szczęście kanapa w starym mieszkaniu stała blisko telewizora, to miałam na czym klapnąć - jakbym w łeb obuchem dostała. Trudno było uwierzyć, że to w realu takie sceny oglądamy. Szok aż do szpiku kości, 2gi, zaraz po tragicznej śmierci Lady Di.
Odwiedzałam w tym potencjalnego pracodawcę w naszej Stolicy - wszyscy tylko o tym gadali i już czuliśmy nadchodzącą zemstę... która niebawem nadciągnęła i pogrążyła większą część naszego świata w chaosie. I ten chaos, jego skutki, trwa do dzisiaj, a przecież 21 lat minęło, i czas byłoby już oprzytomnieć Zemsta nie jest właściwą drogą, jak dowodzi najnowsza historia. Ale wiadomo też, że historia jeszcze nigdy, nikogo nie nauczyła - istna kwadratura koła. Opamiętajmy się, a wszyscy na tym skorzystamy, to kto zaczyna ?? Nie widać ochotników, niestety...
Ja byłam z córką na placu zabaw pod blokiem. I nagle ktoś krzyknął wojna się zaczyna. Poszłam do koleżanki (nie wiem czemu nie do siebie), może dzieciaki dalej się chciały bawić i łatwiej było oglądać wiadomości. Włączyłyśmy telewizor i ten okropny widok walącego się budynku, kłęby dymy...
Moja była sąsiadka z klatki mieszka w Nowym Jorku, pracuje niedaleko miejsca tragedii, w czasie przerwy lunchowej spaceruje, wstawia zdjęcia stamtąd, także z uroczystości upamiętniających.
Witam niedzielnie Dziś pogodny poranek i taki ma być cały dzień ale nie planuję wychodzenia, bo będę farbować włosy. Muszę też trochę posiedzieć przy angielskim więc zleci dzionek szybko, za szybko. Wczoraj udało mi się zrobić z przyjaciółką super spacer. Powiem Wam, że w niektórych miejscach naprawdę widać już pierwsze, jesienne kolory. Zrobiłam kilka zdjęć. Miłego dnia.
Witam. U mnie pogoda barowa, fajnie po miesiącach upałów i suszy.
!! września pamiętam. Po pracy pojechaliśmy kupić pralkę. Sklep ogromny ze sprzętem wszelakim, w tym też telewizory, cała ściana telewizorów, a na ekranie wszystkich nagranie, moment uderzenia w wieże. Ja skoncentrowana na zakupie pralki myślałam, że to jakiś film nagrany... pomyślałam nawet, co tyle gapiów akurat w tym miejscu. Dopiero M zwrócił mi uwagę, że to dzieje się w realu, tzn, nagranie jest z dzisiaj... Na marginesie - kupiliśmy pralkę firmy Bosch, bardzo drogą jak na ceny innych pralek, kosztowała 2100 zł, 2 razy więcej niż inne... ale mam ją do dziś.
Nooo, pięknie jest "Marzenka /jak mawiali w filmach?? nie pamiętam które to były/. Zadbane, pomysłowo udekorowane, tylko spacerować, biegać albo jeździć na rowerku.
To ja upolowałam męża w Jeleniej Górze- czy raczej on mnie upolował, bo jego sieklo od pierwszego wejrzenia, a ja się półtora roku opierałam, nawet dając mu całkowicie negatywną odpowiedź. I wtedy dotarło do mnie, że to nieprawda. I gdy spotkaliśmy się przypadkiem na ulicy po trzech miesiącach, wszystko wybuchło na nowo, po półtora roku od tego byliśmy małżeństwem. Potem pojechaliśmy za Wisłę, on znalazł pracę. Ja nawet nie wiedziałam, gdzie leży Przasnysz, ale było mi wszystko jedno, byle dalej od teściowej. Bo choć to cudowna na swój sposób kobieta była, to świat nie po jej myśli rodził duży konflikt (i to nie tylko ze mną, także z rodziną teścia, której przez tyle lat małżeństwa nie widziałam na oczy. A teraz mamy naprawdę ogromną pomoc i opiekę ze strony kuzynki teścia). Gdybyśmy zostali w Jeleniej, nie bylibyśmy małżeństwem. A tak 31 lat za nami
Napisałam się i owadem na telefonie skasowałam wszystko. Ale też owad zutylizowany.
Pisałam o huraganie. Na tą chwilę cisza na oceanie. Earl polazł na Nową Funlandię, z huraganu zrobił się extratropical low cyclon. Do wczoraj nie wiedziałam co to i że istnieje. Ale poczytałam. To formacja, charakterystyczna dla winter storm, tworzy się, gdzie zimno. I nie wieje nad ziemą, tylko wyżej, jakieś 8 mil w górze. Dziś chciałam sprawdzić co nawyczynial w nocy, ale zniknął z mapy NHC.
Mięsna premiera. Wczoraj upieczone mięsa (wołowina i schab) wg przepisu Megi65, zmodyfikowane po mojemu. Peklowane na sucho, zdecydowanie wolę ten sposób. Na kilka godzin przed pieczeniem część otoczona w przyprawach, mieszanka autorska - co wpadło w rękę, a pasowało to do miseczki, część bez niczego, bardzo lubię czysty smak mięsa, który mogę wzbogacić sosami. Jako, że sporo mięsa, piekłam ciut dłużej, profilaktycznie, 2 godziny. Żeby nie zdziwić się rano, że wersja lososiowa wyszła. Dopiec potem trudno. Znaczy samo dopiekanie to pikuś, tylko już smak nie ten.
Częstujcie się. Na drogę do domu też zapakuję.
Na śniadanie były jeszcze resztki swojskich pomidorków, ciągle jeszcze coś się pojawia i ogórek. A także piekielnie ostry, ale jaki dobry, własnej roboty sos chili miodowy.
Dopisano 2022-9-11 14:59:20:
Mięsna premiera w sensie pierwszego krojenia, nie pierwszego wykonania. Bo przepis ze mną od wielu lat.
Zaczęłam pisać rano a skończyłam po południu,,,,, No i nieraz tak jest, człowiek myśli, ze ma dużo czasu, a tu na raz, dwa, cos się wydarzy i nawet nie zdazy sie wylogowac Dzisiaj na obiad musiałam dorobić placki ziemniaczane, bo trzeba bylo wykorzystac resztke zupy, a sama zupa, to za malo. Poza tym prad nam urwalo, czyli było załadowane na 2 tygodnie, a po tygodniu koniec :( Z tego wychodzi, ze te podwyżki prądu to moga byc i do 100%, no ale kto by się teraz tym przejmował i wychodził na ulice z protestami, jak teraz są ważniejsze sprawy na glowie związane chociażby z pogrzebem Królowej i ukoronowaniem nowego króla etc. Od rana miało być bardziej optymistycznie, ale za to na koniec będzie Mam dla Was cinnabons, czyli cynamonowe drożdżowe bułeczki czy ciasteczka, sami zobaczcie, sa pyszniaste - Miłej i słodkiej niedzieli
Chętnie spróbuję tych cynamonowych wypieków. Wyglądają przepysznie. Mięso sobie odpuszczę, bo się odzwyczaiłam i mnie nie kusi. Czasami mam chęć ale zazwyczaj jest to pasztet własnej roboty albo tatar.
Jesteś wegetarianką, taką na codzień z mięsem od wielkiego dzwonu?
Moja koleżanka i rodzina są wegeterianami. On nie je mięsa całkowicie. Dzieci od czasu do czasu, a ona od wielkiego dzwonu, przeważnie gdy gdzieś jest i jest mięso. Jak dostanie ode mnie porcję po wędzeniu to z dziećmi zje ze smakiem.
Ja sama jem dużo mniej mięsa niż kiedyś, nie smakuje mi. Ale też jest dużo gorszej jakości niż kiedyś. A przecież od lat nie jem kupowanych wędlin, tylko to co sama zrobię. I choć mięso jest dobre gatunkowo, nigdy mi się nie zepsuło, choć zapakowane próżniowo przechowuję długo, to trend jest dołujący ogólnie rzecz biorąc.
Masz rację - smak mięsa się zmienił. Wegetarianką nie jestem ale faktycznie jem je bardzo rzadko. Przychodzi mi to z lekkością. Staram się odżywiać zdrowo. Nie oznacza to, że nie grzeszę Lody to moja słabość Podobnie, jak Twoja koleżanka gdy jestem u kogoś na obiedzie jem to, co wszyscy żeby nie robić przykrości gospodarzom. Mój Połówek je mięso ale nigdy nie mamy z tym problemu. Ja mam większą porcję warzyw i wszystko się wyrównuje
Witam :) i porywam ślimaczki, obojętne z czym, bo wszystkie są pyszne. Od rana zabiegana, po bułki, nowinki z okolicy musiałam gnać ;) potem kawusia i plany na dziś. Czas rano umyka, parę słów zamieniamy o rodzince i pilnych pracach na dziś i jutro. Przegryzę troszkę wklejonych pyszności, wszystkie kuszą, ale brzuszek tylko 1n i to niezbyt wielki . Obiadek dzisiaj kombinowany, więc mam wolne. Może grządki troszkę ogarnę - badylki wyrwę i zbiorę szparagówki, cukinie i pomidorki. Sporo tego, tyczna /na płocie/ szparagówka rodzi jak żadna inna, muszę zrywać mniejsze strąki, często bo szybko przerasta, traci smak i jest paskudnie łykowata. Musimy trochę zwolnić, to co najpilniejsze odwalone, reszta niech czeka. Winko fajnie bulgocze /a duży balon zalany płytko, wczoraj sok gruszkowy i trochę słodkiej wody dodaliśmy/. Sporo jeszcze musimy wlać, by chociaż połowę zapełnić - jabłkowy będzie na pewno, może gruszkowy znowu bo fajnie pachnie i wzmacnia fermentację, eM kombinuje śliwkowy?? nie wiem, nie jestem do przekonana do soku śliwkowego. Udanego dnia i tygodnia
Ekkore, Twoje wędliny robią wrażenie i prawdę mówiąc chętnie bym zjadła. Domowa wędlina ma smak i aż sie chce jeść, zwłaszcza teraz gdy jesień za pasem. Kupnych nie lubię, zwłaszcza tych krojonych na wagę. Jak już, to kupuję w kawałku, bo dłużej świeża. Do tego chleb z masełkiem, mniam
Nadia, Twoje cynamonki bardzo apetyczne, biorę do kawki z mlekiem. Pysznusie.
A poza tym humor mam trochę jak sinusoida. Zdawało się, że Królowa Elżbieta II jest nieśmiertelna.. Skończyła się pewna epoka. Moja babcia była z Jej rocznika. Nieraz sobie myślałam że starzała by się podobnie...
Tak, koniec epoki, idzie nowe ... Ktoś powiedział, że odchodzą Wielcy, Giganci naszych czasów, smutne to bardzo /bo zastępują ich "karły/. Twoja Babcia ?? ja miałam Rodziców niewiele młodszych od Królowej. Młódka z Ciebie , fajnie.
Czy lepsza? Dwie wojny światowe, zimna wojna i strach nuklearny, stan wojenny. Teraz jest bezpłciowo (nawet dosłownie, hehehe, bo neguje się płcie bilogiczne), ale relatywnie spokojnie, poza incydentami na skalę lokalną. Wielcy ludzie rodzą się w ciężkich czasach, bo sytuacja od nich tego wymaga, muszą się wykazać. Dobrobyt i spokój rodzą leniwe pokolenie, któremu nic się nie chce, bo większość mają podane na tacy.
Oczywiście to generalizacja. Bo zawsze są wyjątki, pozytywne bądź negatywne.
Bezpłciowo powiadasz? no nie podzielam... a gdzie jest tak bezpłciowo? bo w Polsce zapewne tak nie jest. Piszesz, że neguje się płcie biologiczne... kto? słyszałam to z ust pewnego pana, z mównicy zresztą /przepraszam, nawet dwóch/... A tu nie o negację chyba chodzi, takie nieszczęścia też są i chodzą po ludziach, i chodziły chyba zawsze, tyle, że dawniej nikt nie miał nawet odwagi, by się do tego przyznać, by o tym mówić. Jestem już leciwa, ale potrafię patrzeć na to ze zrozumieniem, a nawet ze współczuciem. Przepraszam, musiałam się odezwać, bo jakoś inaczej nie mogłam.
Mamy tylko dwie płcie biologiczne - kobieta i mężczyzna. Albo masz siusiaka albo masz dziurkę i piersi. Tego się nie da negować. Inna sprawa, że natura czasami płata figle i w ciele biologicznym umieszcza kogoś psychicznie innego.
I dopóki facet ma siusiaka, nosi sukienkę czy spodnie, nie powinien mieć prawa wstępu do kobiecych łazienek, przebieralni. Nawet jak czuje się kobietą psychicznie, nie powinien mieć prawa startować w zawodach sportowych jako kobieta, bo hormony dają mu fory, testosteron wygrywa. I tyle.
Poza tym nie mam nic przeciwko osobom w niewłaściwym ciele, współczuję im bardzo, że muszą się w jakiś tam sposób męczyć ze sobą. I cieszy mnie, gdy znajdują spokój i swoje miejsce na ziemi.
Moja córka w szkole średniej miała kolegę/koleżankę, chłopak, który chciał być dziewczyną, brał hormony, wyglądał jak dziewczyna, ubierał się jak dziewczyna. Tylko głos miał męski. Chodził na spotkania kościelne dla licealistów , uczestniczył w życiu kościoła. Nikt nie robił mu wstrętów o to..
Alman naprawdę uważasz, że dzisiejsze czasy w Polsce da się porównać do okresu wojennego, do odbudowy ze zgliszczy , do okresu kartkowego i stanu wojennego.
To są dwie skrajności i tego nie powiedziałam /nie napisałam/. Odniosłam się do stwierdzenia, że teraz czasy są "bezpłciowe", bo w wielu miejscach nie są, np. Ukraina, tuż "za miedzą". A w Polsce też nie są "bezpłciowe", tak uważam i myślę, że wiele osób zgodziłoby się ze mną, gdyby chciało się odezwać, ale nie zechcą, to też wiem, zresztą tu nie miejsce na takie dyskusje. Pozdrawiam.
Ja zawsze odzywam się, więc i tym razem nie będę cicho: bez dolewania oliwy do ognia czy dokładania 'do pieca - nie jesteśmy pokoleniem 'obojętnych bezpłciowców bo pamiętamy zbyt dobrze 'uroki komuny i ciężką pracę po niej. Boli nas Ukraina, bo nasi rodzice, dziadkowie też przeżywali to samo /17go IX 39 roku, kiedy stalinowska rosja napadła na nich/ i często o tym opowiadali. My jesteśmy inni, pokolenie po nas to już 'luzaki, dla nich polityka czy geopolityka to nuuudy - wolą 'lans, zabawę i ogólne lenistwo /w tym umysłowe/. Dowód: cytat z naszego kochanego siostrzeńca - 'jestem leworęczny, nic nie umiem, pomóżcie moim rodzicom bo mają problemy z korzystaniem z wanny. Czyli ja, wujek i nasza praca, dla leniwca patentowego ma być jego sposobem na życie i opiekę nad starzejącymi się rodzicami?? Tak sobie wychowaliśmy cwanych 'bezpłciowców, im wszystko lata koło leniwej d... Może gdyby piwa brakło, ciuchy znikły z sieci i sklepów, autka ktoś odebrał to ruszyliby na protesty. Nie wszyscy są tacy, ale większość niestety tak widzi świat - koniec własnego nosa a reszta to tylko potencjalne jelenie do 'wydojenia. Droga młodzieży: jeśli umiesz liczyć, licz na siebie a wtedy życie ułoży się po twojej myśli. Starszym musicie pomagać, bo tak nakazuje prawo, łaski nie robicie. Gdy jesteście leworęczni, zapłaćcie za opiekę, naprawy i inne świadczenia na rzecz rodziców czy dziadków. Odbiegłam od głównego tematu, wiem, ale to właśnie musiałam wyrzucić z siebie. Rację ma Ekkore: jakie czasy, tacy ludzie. Dobrobyt rozpuszcza społecznie a ciężkie czasy nas hartują. Ja mam dość hartowania, eM jeszcze bardziej, więc teraz ustępujemy już młodszym. Zmiana warty, nam należy się spokój. Możemy pomagać, wspierać ale nie będziemy już za nikogo pracować. Do roboty
Pisząc o bezplciowych czasach bardziej miałam na myśli sytuację związaną z młodym pokoleniem, nie z ludźmi. Jak pisze Smosia myśmy swoje przeżyli, teraz kolej na młodych, którzy coraz mniej widzą spoza ekranu wyświetlacza telefonu.
Z drugiej strony nachodzi taka smutna refleksja - że to myśmy to pokolenie wychowali. Bez intencji, w dobrej wierze, żeby mieli lepiej, żeby nie musieli przechodzić przez kryzys i puste półki. Czy któryś z rodziców zakładał, że nowe pokolenie wyrosnie egoistyczne, myślące tylko o sobie? To oczywiście jest generalizacja, trend - a nie że wszyscy tacy są.
Gdzieś, w którymś momencie media i celebryci przejęli funkcję wychowania, stali się autorytetami, w czasie, gdy rodzice przestali mieć wpływ.
Myśmy się starali wychować nasze dzieci na dobrych i porządnych ludzi, bo nie wierze, ze jakiś rodzic inaczej chce wychować swoje dziecko. Niemniej jednak, nowoczesność typu komórki, laptopy, komputery wciągnęły nasze dzieci dogłębnie. Nasze pokolenie było wychowywane zupełnie inaczej, bo nie było tego typu gadżetów, ale gdyby były dostępne, to co? Czy bylibysmy tacy jak dzisiaj jestesmy? Warto się zastanowić. To mlode pokolenie zawsze dostaje to co pozornie lepsze, bo to młodzi chcą zawojować świat i ulepszać , zawsze tak było. Młodym daje sie do reki nowoczesne sprzęty, bo oni szybko się nauczą i wykorzystają to w odpowiednim celu. Ale czy tak jest? Zawsze są dwie strony, dobra i zła. Wiadomo, ze dzięki komputeryzacji mamy łatwiejszy dostęp do znajomych, krewnych i do świata, szybszy dostęp, dzwonienie, smsy czy inne gadżety, ale jest tez ta druga strona, dlaczego sobie nie pograć? Dlaczego się nie zrelaksować po pracy czy szkole? Niestety obecnie gry są coraz agresywniejsze i brutalniejsze, fikcja miesza sie z rzeczywistoscia, a świat realny jest mniej ciekawy niż komputerowy. Daliśmy się wszyscy wciągnąć w świat wirtualny, tylko jedni mniej a drudzy więcej, szczególnie dzieci i młodzież jest tu poszkodowana, ale to nie my chcieliśmy je tak wychować. Moim zdaniem wine ponosza za to ludzie, którzy pod przykrywka latwosci dostepu do innych, zbudowali pajęcza sieć dla młodych, potem sa depresje, nerwice, ataki paniki i inne. Kiedyś tego nie było. Zatrute powietrze, zatruta żywność, zatruta woda, zatruta gleba, nie pomaga nam w tym. Zobowiązano nas do segregacji śmieci, dla ratowania środowiska i co z tego, gdy duże korporacje robią sobie po swojemu, ich to nie dotyczy a kara w razie czego jest tak niska, ze wolą dalej zanieczyszczać środowisko, śpiewając pięknie o ekologii. Zauwazcie, ze mimo naszych wielkich starań o wychowanie dzieci, o zdrowe środowisko, o dobrą edukację, na co i tak nie mamy wiekszego wplywu, to i tak się nas o wszystko obwinia, bo to nasza wina. Nie, to nie nasza wina, bo my robimy wszystko tak jakbyśmy chcieli, zeby bylo, to edukacja spada na psy, gdzie w przedszkolach pani uczy np. malowania paznokci i dziewcząt i chłopców, to w szkole uczy się rzeczy, które są mało przydatne w życiu, a my co mamy zrobić? Robimy co możemy i ile się da, ale niestety większość nie zależy od nas. Pozdrawiam.
Nadia żaden z rodziców nie ma złych intencji, chce jak najlepiej dla swojego potomstwa. I zawsze potomstwo było "mądrzejsze" od rodziców, jeżeli idzie o nowinki. Po drodze jednak zgubił się gdzieś szacunek dla starszego pokolenia. W jakiś sposób oddaliśmy kontrolę mediom i wirtualnemu światu. Sami dając się omotac również.
Paradoksalnie kieszonkowe, zamiast uczyć gospodarowania budżetem, zrobiło z naszych dzieci pokolenie roszczeniowe, które zamiast zarabiać woli dostać. Podbudowywanie wewnętrznego ego (nie jako negatyw, tylko jako dodawanie pewności siebie), to że jesteś wyjątkowy itp stworzyło pokolenie egoistów, które myśli o sobie.
Z drugiej strony dyscyplina, brak wsparcia w rodzinie też nie przyniosły efektów idealnych, wiele nadużyc ze strony rodziców, wycofanie dzieci, strach przed światem. Można mnożyć.
I żeby nie było, sama nie jestem wolna od tego podsumowania. Dotyczy mnie bardzo, mój syn jest przykładem tego co napisałam. Czyli ja sama też.
Cokolwiek byśmy nie robili w dobrej wierze, zawsze może zostać zinterpretowane inaczej. Takie jest życie. Trzeba robić co uważamy za stosowne i dobre, historia nas oceni po latach.
A moje dzieci są przeciwieństwem tego co piszecie. Dawałam im wszystko na co mnie było stać, dobre szkoły, ładne ubrania i inne rzeczy dostępne i na czasie wówczas, oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Wyrosły na wspaniałych ludzi, dobrze wykształconych, pracujących i zajmujących odpowiedzialne często stanowiska, dobrze się prowadzą i dbają tak o swoje rodziny, jak też o rodziców. Wszędzie musi być umiar i rozwaga, także w dawaniu i pozwalaniu dzieciom na wszystko.
A wnuki? są też OK, na razie uczą się, szkoła średnia tych najstarszych. Mają wszystko co potrzeba stosownie do wieku, ale bez przesady. Z moich obserwacji wynika, że są poprawnie wychowywane - bez przesadnej dyscypliny, jednak pod dyskretną obserwacją. Dobre wyniki w szkole, dodatkowe zainteresowania np. jazda konna, zespół taneczny, pływanie... to świadczy o tym, że wszystko jest na swoim miejscu. Moim skromnym zdaniem w złym postępowaniu dzieci czy takiej pozycji roszczeniowej dużo winy ponoszą rodzice, zapędzeni w robieniu karier, zdobywaniu fortuny i luksusów, bez jakiegoś rozsądku i wglądu, dają dzieciom dużo, często za dużo, aby tylko mieć tzw. święty spokój.
do bulwersujących scen doszło w tramwajach w Poznaniu. Na umieszczonych w pojazdach monitorach dla pasażerów wyświetlał się tekst… zachęcający do oddawania się perwersyjnym praktykom seksualnym.
Artykuł pojawił się na jednym z poznańskich portali, skąd trafił na ekrany wewnątrz tramwajów. Tego typu treści przygotowywane są przez tzw. „edukatorów seksualnych” i coraz szerzej promowane wśród Polaków, również w miejscach publicznych. Co więcej, z uwagi na rozpoczęty właśnie rok szkolny spodziewamy się intensyfikacji tego typu działań nie tylko w przestrzeni publicznej, ale również w szkołach oraz w internecie.
Podróżujący tramwajami w Poznaniu mogli ostatnio przeczytać na ekranach zamontowanych wewnątrz pojazdów artykuł oswajający z obrzydliwą praktyką polegającą na wkładaniu swojej ręki do odbytu drugiej osoby. Zdjęcie monitora ze skandalicznym tekstem trafiło do internetu, gdzie wybuchła afera. Wiele osób było oburzonych, pojawiły się liczne komentarze. Jednak zarówno twórcy tego typu treści jak i władze Poznania umywają ręce. Jak powiedział mediom pracownik portalu „codziennypoznan”, na którym opublikowano wyświetlony w tramwajach tekst:
„Jest to nasz zawód i piszemy o różnych sprawach.”
Sprawa nie doczekała się żadnego komentarza ze strony prezydenta Jacka Jaśkowiaka i urzędników poznańskiego Ratusza. Zamiast reakcji w tej sprawie, nastąpiła intensyfikacja deprawacji!
Jedna z miejskich spółek, podlegająca Urzędowi Miasta Poznań, jest współorganizatorem trwającego właśnie festiwalu filmów promujących homoseksualny styl życia. Propagandowe filmy LGBT są wyświetlane nie tylko w podległym ratuszowi kinie, ale również… w przestrzeni publicznej na ulicach Poznania. Plenerowe, otwarte pokazy mają odbywać się na Placu Wolności. W repertuarze festiwalu znajdują się produkcje oswajające z perwersjami seksualnymi, a także bluźniercze i pornograficzne filmy. To jednak nie wszystko.
Współorganizatorem wydarzenia jest Grupa Stonewall – organizacja „edukatorów seksualnych”, współpracująca z władzami Poznania. Aktywiści Stonewall prowadzą „edukację seksualną” w szkołach na terenie Wielkopolski oraz organizują tzw. „parady równości” na ulicach Poznania. Jakiś czas temu organizacja wydała za pieniądze Urzędu Miasta Poznań broszurę opisującą orgie homoseksualne z udziałem młodych chłopców, jakie odbywają się w mieście. Wcześniej „edukatorzy” ze Stonewall stworzyli przy pomocy samorządowych dotacji cykl videoporadników, których celem było m.in. przygotowanie odbiorców na seks homoseksualny.
Aktywiści LGBT, „edukatorzy seksualni” i inni deprawatorzy próbują zawłaszczyć przestrzeń publiczną, aby dosłownie wszędzie promować rozwiązłość seksualną i namawiać Polaków, szczególnie dzieci i młodzież, do oddawania się perwersjom seksualnym. Nośnikiem ich propagandowego przekazu jest już niemal wszystko. Proszę tylko spojrzeć na kolejny przykład.
W Poznaniu otwarto niedawno cukiernię, w której sprzedaje się słodycze w kształcie… genitaliów. Jak mówi jej właściciel:
„Od początku tworzenia koncepcji tego lokalu ważna była dla mnie działalność na rzecz edukacji seksualnej.”
Na czym ta „edukacja seksualna” polega w praktyce? Na możliwości zjedzenia loda lub gofra w kształcie penisa. Wie Pani jak reklamuje się ten lokal w mediach?
"Pierwszy prawdziwy porn food w Poznaniu! U nas nie ma rzeczy niesmacznych! Naszą misją jest osłodzenie tematów tabu."
Właśnie na tym polega działalność tzw. „edukatorów seksualnych” – na oswajaniu Polaków, w szczególności dzieci i młodzieży, z rozwiązłością seksualną i perwersjami seksualnymi. To oswajanie odbywa się wszelkimi możliwymi kanałami – w mediach, w nauce, w sztuce, w modzie, a teraz już nawet w jedzeniu. „Porn food” – pornograficzne jedzenie, które ma służyć „osładzaniu tematów tabu”, to próba kolejnego przesuwania granic moralnych. Ostatecznym celem tego procesu jest całkowite zniszczenie moralności i obyczajów naszej cywilizacji.
Działania podobne do tych w Poznaniu podejmowane są na szeroką skalę także w innych miastach, m.in. w Warszawie i Wrocławiu, gdzie w ostatnim czasie również otwarto „pornograficzne” cukiernie, oraz w innych ośrodkach miejskich na terenie całej Polski. Swobodę działania dla „edukatorów seksualnych” zapewniają lokalne władze, które czynnie współpracują z aktywistami oraz dotują ich działalność grantami i dotacjami. Antymoralna rewolucja przyspiesza w Polsce również dlatego, że na poziomie krajowym politykom rządzącym brakuje zainteresowania obroną własnych obywateli, a szczególnie dzieci i młodzieży, przed deprawacją i seksualizacją. Władza zainteresowana jest za to wolontariuszami naszej Fundacji.
Kolejny wyrok usłyszał kierowca naszej furgonetki Jan – 380 zł grzywny i kosztów sądowych za ostrzeganie Polaków przed skutkami „edukacji seksualnej” naszych dzieci. Jan został skazany gdyż prowadził mobilną kampanię informacyjną za pomocą auta wyposażonego w plakaty i megafony. W ocenie sądów dwóch instancji był to „czyn społecznie szkodliwy”.
W tym samym czasie „edukatorzy seksualni” swobodnie promują wulgarność, pornografię, rozwiązłość i perwersje w przestrzeni publicznej. Korzystają przy tym z przychylności władz, które nie tylko ich dotują i wspierają, ale też prześladują naszych wolontariuszy. Kilka dni temu prezydent Katowic usiłował zakazać naszej publicznej modlitwy różańcowej i akcji informacyjnej na ulicach miasta, gdyż w tym czasie przez miasto przejść miała „parada równości” LGBT. Z podobnymi sytuacjami spotykamy się w wielu innych miastach. Co więcej, policja zamiast ścigać promotorów deprawacji, ściga nas. Większość z ponad 100 spraw sądowych, które toczą się aktualnie przeciwko działaczom naszej Fundacji, została wytoczonych z inicjatywy funkcjonariuszy policji, którzy mają najwyraźniej rozkazy z góry, aby mnożyć sądowo-administracyjne prześladowania przeciwko nam.
Obrzydliwe praktyki reklamowane w tramwajach, publiczne pokazy uliczne odrażających filmów, handel bezwstydnymi produktami, deprawacja w szkołach i mediach – to wszystko spotyka się z akceptacją władzy i służb, przez co antymoralna rewolucja może zatruwać sumienia i umysły kolejnych Polaków. Dlatego istnieje nasza Fundacja. W całym kraju oraz w internecie prowadzimy niezależne akcje informacyjne, za pomocą których docieramy do Polaków z ostrzeżeniem przed „edukatorami seksualnymi” oraz mobilizujemy społeczeństwo do aktywnej obrony naszych dzieci i naszej młodzieży.
Im więcej osób dowie się prawdy o „edukacji seksualnej” i zacznie zwracać uwagę na jej przejawy nie tylko w szkołach, ale też na ulicach miast, w mediach, w kulturze, sztuce czy modzie, tym więcej młodych Polaków uda się ocalić przed zgorszeniem. Celem deprawatorów jest wmówienie kolejnym pokoleniom, że nie istnieją granice moralne w sprawach seksualności, rodziny i relacji międzyludzkich. Można to krótko podsumować hasłem: „róbta co chceta”.
Przekaz ten płynie obecnie do Polaków na masową skalę niemal zewsząd. Jeżeli nasze społeczeństwo go zaakceptuje, będziemy mieli do czynienia z jeszcze większą falą rozwodów, aborcji, chorób wenerycznych, zaburzeń psychicznych i problemów duchowych. Zniszczy to fundament całego naszego narodu.
Już dzisiaj tysiące polskich dzieci uwikłanych jest w pornografię. Przeprowadzone w ostatnich latach na dużej próbie badania wykazały, że niemal połowa nastoletnich chłopców w Polsce korzysta z materiałów pornograficznych częściej niż raz w miesiącu, zaś ponad 10% robi to codziennie lub częściej! „Edukatorzy seksualni” i aktywiści LGBT chcą iść jeszcze dalej – jeszcze bardziej rozbudzić seksualnie dzieci i młodzież, aby oddawała się kolejnym perwersjom i nałogom. Musimy to powstrzymać.
U nas jeszcze dość pochmurno, ale ma się rozpogodzić w ciągu dnia a nawet ma byc do 25 stopni :)
Jak Wam się spało podczas pełni? Minionej nocy można było podobno zaobserwować Pełnię Żniwiarzy. Była to ostatnia pełnia konczacego sie lata. Mi sie spalo wyjątkowo dobrze, bo nie dosyc, ze zmienilam kołdrę na zimowa, to jeszcze czysta, podszyta wiatrem posciel, dala pelne utulenie i spokojny sen
25 to u mnie po ciemku, tyle było przed 5, gdy wstawałam. Będzie 30. Do tego jest strasznie wilgotno, nie jest przyjemne powietrze. Choć wczoraj klima w kościele była nisko ustawiona, nie miałam w samochodzie mojego poncha, to jak wyszliśmy to poczułam cudowne ciepło (w kościele poza pierwszym momentem nie zmarzłam, ale komfort odczułam na zewnątrz).
Witam poniedziałkowo Stanowczo za szybko zleciał mi ten weekend. Ciekawe czy teraz w pracy też będzie mi tak pędził? Robię herbatę dla wszystkich i zabieram się za papiery na biurku. Dobrego dnia
Kolejny poniedziałek. Za dwa tygodnie jedziemy nad ocean. Mamy do wykorzystania nocleg bonusowy, to żeby nie przepadło. W planach zwiedzanie destylarni z degustacją oraz jazda na skuterze wodnym, do czego nie jestem przekonana, ale obiecałam mężowi, że choć spróbuję jako pasażer. Poza tym spacery - Virginia Beach jest dużym kurortem, do którego wcale nie planowałam jechać. Nie lubię tłoku znanych miejscowości. Aż byliśmy na chwilę przy okazji innego zwiedzania. I byłam bardzo zaskoczona, że to ideal dla mnie. Plaża jest oddzielona od hoteli deptakiem i ścieżką rowerową, potem jest pas hotelowy i większość restauracji jest tyłem do plaży, za hotelami przy ulicy już. Kto chce na plażę ma tylko szum fal i ptasie dźwięki (plus ewentualnie jakiś głośnik współsąsiada), kto się nastawia na życie barowe ma je blisko plaży, jednak nie zakłóca to wypoczynku. Idealne miejsce na pełny relaks. Mieliśmy jechać na weekend w 2020, po pierwszych poluzowaniach, mieliśmy nawet rezerwacje, ale rozruchy związane z Loydem odstraszyły nas.
Uwielbiam plaże w mojej Karolinie, jest cisza, spokój. Ale one są głównie na wyjazdy rodzinne z dziećmi albo na jeden dzień. Bo poza plażą nie ma nic. Moje ulubione miejsce nie ma praktycznie restauracji, trzeba koło godziny jechać. Na Hatteras i Outer Banks wszędzie trzeba samochodem, bo są ogromne odległości i życie barowe jest kawał od plaży. Nie ma jak wyjść ba drinka. No i cała ta przestrzeń to jakieś 2 godziny jazdy.
Witam wtorkowo Szaro i chłodno za oknem, ale ponoć popołudniu ma się wypogodzić. Oby, bo planuję spacer a potem idę do koleżanki, która ma ogród więc może uda się posiedzieć na zewnątrz...? Zbiegły mi się w jednym tygodniu wszystkie spotkania wiec do niedzieli ciągle coś. Praca tez czeka - zmykam. Dobrego dnia
Witam. U mnie dziś dzień zapowiada się pogodnie i słonecznie, ale słońce jak ja to mówię "zębate", czyli chłodno. Wczoraj planowałam zrobić przegląd szaf i ciuchów, robię to zawsze wiosną i jesienią, ale tak żwawo się do tego zabierałam, że dzień się skończył. Może dziś??? Trzymajcie się zdrowo i ciepło /wreszcie można życzyć ciepła/.
U mnie przegląd szafy wygląda tak, że krótkie lub długie spodnie idą na przód/tył szafy po praniu, w zależności od pory roku. Krótkie i długie rękawy mam osobno, a sukienki i spódnice rozdzielają spodnie. Muszę przeorganizować, sukienki na koniec, spodnie jedne za drugimi na przodzie. Moja szafa to mały pokój z relingami i półkami na każdej ze ścian. Jedna ściana jest na długie rzeczy, dwie pozostałe mają relingi podwójne plus półki. Szafa na nas dwoje jest.
Witajcie w gorący wtorek. Mała teoretycznie przeziębiona, przez weekend i wczoraj rano kaszlała i smarkała, po czym jej przeszło jak ręką objął. Gdybym nie widziała i nie słyszała, ciężko byłoby uwierzyć. Ale ona tak choruje. Niby nic a jednak coś. I nigdy nie wiadomo czy to koniec, czy dopiero początek. Ale jak sprzeda dorosłym, to na cały tydzień.
Witam środowo Jest szansa na kolejny dzień bez deszczu. Super, bo dziś odwiedzam rodziców i chcemy zrobić zakupy więc przyda się pogodne niebo Wczoraj byłam u koleżanki, która przeprowadziła się do nowego domu więc była okazja nacieszyć oczy nowościami. Zazwyczaj zachwycają mnie kuchnie i tym razem nie było inaczej. Piękne teraz robią meble na zamówienie. Te były w kolorze granatu i grafitu w połączeniu z drewnianymi blatami. Normalnie bym myślała, że to może za ciemne kolory ale efekt jest pozytywnie zaskakujący. Wystarczy dobrze dobrać oświetlenie i robi się bardzo przytulnie. Jak tam pogoda u Was? Jakieś zapachy w kuchni? Dobrego dnia
Nowe zawsze fajnie pooglądać. Na razie dzisiejsza moda kuchenna nie dla mnie. Nie moje kolory, za dużo zimnych, za dużo kontrastów. Gdy oglądaliśmy domy do kupienia, jeden, który nawet nam się spodobał z układu, moja pierwsza myśl była przemalować nim się wprowadzimy. I nim zdecydowaliśmy się kupić, kilka dni został sprzedany. Odetchnęłam z ulgą. Za chwilę pojawił się nasz w ofercie (kupujący przed nami nie dostali kredytu, wrócił na rynek), malowany i z wystrojem kuchni i łazienki w idealnie moich kolorach (beżowe, pod jasny brąz ściany i mahoniowe meble). Przydałby się remont, ale to dopiero jak spłacimy taras.
Nowe zawsze fajnie pooglądać. Na razie dzisiejsza moda kuchenna nie dla mnie. Nie moje kolory, za dużo zimnych, za dużo kontrastów. Gdy oglądaliśmy domy do kupienia, jeden, który nawet nam się spodobał z układu, moja pierwsza myśl była przemalować nim się wprowadzimy. I nim zdecydowaliśmy się kupić, kilka dni został sprzedany. Odetchnęłam z ulgą. Za chwilę pojawił się nasz w ofercie (kupujący przed nami nie dostali kredytu, wrócił na rynek), malowany i z wystrojem kuchni i łazienki w idealnie moich kolorach (beżowe, pod jasny brąz ściany i mahoniowe meble plus granit w kuchni w brazowawym odcieniu). Przydałby się remont, ale to dopiero jak spłacimy taras.
Na mapie widać duże ochłodzenie, ale mam nadzieje, ze jeszcze jest ciepło. Ciekawe kiedy sie zacznie babie lato? Jeśli chodzi o zapachy w kuchni, to u mnie kabaczek nadziewany mielonym :)
Ciężki dzień wczoraj. Z pracy wyszłam wcześniej, co teraz rzadko się zdarza, a i tak do domu dotarłam później. Miałam wypadek, na ostatnim skrzyżowaniu przed domem. W zasadzie stłuczka. Kobieta nie zahamowała przed światłami tak jak wszyscy (stawiam na telefon), bo uderzyła we mnie ze sporą siłą. Niemalże przepchała mnie, że bym uderzyła w samochód przede mną. Ale się nie dałam, hehehe, hamulce sprawne. Nikomu nic się nie stało, u mnie zderzak do wymiany, tyle z wizualnych oględzin, pytanie co pod spodem. U niej przód w harmonijkę, połamana chłodnica. Dzięki za konstrukcję jeepa...
Najpierw chciała sama płacić, ale pewnie, gdy okazało się, że jej samochód nadaje się do naprawy (zakładała, że na złom ), poszło przez ubezpieczenie. Teraz muszę do mechanika po wycenę. I jak zabierze od ręki samochód po odbiór tego wynajętego.
Godzinę zajęło czekanie na policję i spisywanie wszystkiego.
Nikomu się nic nie stało. Mojemu samochodowi też mało, dostałam wycenę ze zdjęć- 900 dolarów wypatrzyli, niezbyt wiele. Tyle mogę wziąć do ręki. Jutro idę do mechanika, zobaczymy co pod spodem. Wolałabym iść dzisiaj, mieć z głowy, ale koleżanka ma urodziny, wszystkie polskie baby przyjdą, niejako specjalnie dla mnie na 9 rano, bo wtedy mam wolne godziny, głupio mi było stanowczo odmówić.
Brawa za refleks i zimną krew. Opanowanie i właściwa reakcja /by wyjść cało z tego zamieszania/ bardzo pomagają w tym zwariowanym światku /nieraz pół-światku/ samochodowym. Często bywa, że cwaniaczki polują na ofiarę, która sfinansuje im remont autka lub zapłaci za wcześniejsze szkody /na parkingach takich pełno /. Trzeba być czujnym i tyle.
Witam czwartkow Jeszcze przed wyjściem do pracy jestem i zaglądam tu teraz, bo potem nie będzie czasu. Zostawiam kawę, prognozę pogody i zmykam. Jak dobrze, że jutro piątek
Piszę na szybko, bo znow mam wyjazd, tym razem do ZUS-u. Wpadam tylko by się przywitać i napić kawy bo dzień senny się zapowiada. Potem poczytam co u Was. Tymczasem pozdrowienia ślę
Witam :) kawusię chętnie wypiję, 1sz nie dała zbyt wiele - nadal oczy mam senne a nogi ociężałe. U nas plucha od wczorajszego popołudnia. Znowu wsiąknę w dom, kuchnię jak wczoraj. Wyszperałam wszystkie kawałki wędlin i pieczeni - wyszło fasolowe szparagowe leczo z cukinią. Nawet smaczne, mamy jeszcze na dzisiaj. Ale mam jeszcze indycze piersi-polędwiczki, dzisiaj pomyślę jak je upiec?? może faszerowane śliwkami lub duszone w sosie śliwkowym? Taak, bardzo dobrze, że jutro piątek - musimy dopracować plan naszej winnicy, chyba wszystkie 5 krzaków posadzimy u nas. Będzie ciasno, ale po przecinkach krzaków i powojników powinno być ok. To do dzieła, muszę jeszcze obmyślić jak zapewnić im właściwe podłoże. Fajnego czwartku
Ledwie żyję, za mało snu. Potrzeba toaletowa wygoniła mnie po 2 z łóżka. Potem nie mogłam zasnąć- albo zasnęłam i śniło mi się bardzo realnie, że budzik nie zadzwonił. Byłam spóźniona, wyszłam na dwór a tam śnieg (w moim klimacie). Obudziłam się 2 minuty przed budzikiem... Byle do weekendu.
Jak wspomniałam wyżej w czasie mojej przerwy przedszkolnej idę na urodziny. Nawet nie mam prezentu, bo nie miałam kiedy przez samochód myśleć.
U mnie chłodny poranek, 16 stopni, jak fajnie rzesko na dworze. Dzień będzie taki jak zawsze, pod 30.
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Jak dobrze, że przed nami weekend Ekkore napisała, że ma rześki poranek z 16 stopniami. Oj, ale super. U mnie było zaledwie 9 stopni i bardzo zimny wiatr. Szłam na piechotę więc skuliłam się w sobie i nie da się ukryć, że taki spacer to słaba przyjemność. No ale czego się nie robi dla zdrowotności Wczoraj poszłam z koleżanką na kawę i mały spacer. Jak tylko wchodziłyśmy w cień, to zaraz robiło się chłodno a za moment w słońcu chciało się ściągać kurtkę. Taka to teraz aura. Ekkore, może połączymy te nasze temperatury, potem podzielimy na pół i powinno być super
No i piątek. I zaraz bardzo krótki weekend. Muszę koniecznie odpocząć, choćby i pracując w domu i dookoła.
Zamknęli nam kino, do którego mamy subskrybcje, dokładnie ogłosili wczoraj, ogłosili bankrupcje. Swoją drogą już wcześniej się zastanawiałam jak oni mogą przetrwać przy tak minimalnym audytorium.
Musimy skasować subskrypcję, bo nie będziemy jechać regularnie 1.5 godziny. Ale jest jeszcze drugie kino, dla nas na drugim końcu miasta, jak będzie potrzeba podjedzie się.
Mój samochód do naprawy idzie we wtorek, ten z wypożyczalni mam też ustalony. Mniejszy niż mój, teoretycznie powinni dać mi równowartość mojego, ale muszę dzwonić do ubezpieczenia. Nie chce mi się dyskutować, dam radę i z toyotą karola. Miejmy nadzieję, że tylko zderzak do wymiany. A nawet jak coś więcej, to już wszystko zakład ustala.
Witam sobotnio Wreszcie nie musiałam wstawać w pośpiechu. Jaki komfort. Kawa zaparzoną, magazyn miesięczny pod ręką a w głowie myśl, że nie muszę nigdzie biec na czas. Super! W planach ogarnięcie chałupki i małe pranie. Trochę się pouczę angielskiego, może oglądnę jakiś film i liczę na to, że nikt mi tych planów nie zmieni Za mną intensywny tydzień więc przyda się trochę luzu. Wczoraj były tak granatowe chmury i tak duży wiatr, że aż nie mogę się nadziwić, jak to się stało, że wróciłam ze spaceru całkiem sucha. Nie miałam parasola a zrobiłyśmy z koleżanką sporo kilometrów. Normalnie miałyśmy farta, bo jak dochodziłyśmy w niektóre miejsca, to tam już były kałuże. Dziś też szaro i sino. Mam smaka na placki ziemniaczane ale chyba dzisiaj nie zrobię, bo muszę skończyć wczorajszy obiad. A co tam u Was w planach? Dobrego dnia
Zrobilo sie chlodniej, znacznie chłodniej. U nas ok.8.00 rano jest 8 stopni. Niektorzy zaczynaja juz okres grzewczy, ale my jeszcze nie, dopóki jest w miare cieplo na dworze, to wykorzystujemy to na maksa :)
Dzieciaki jakos tak sie zlecialy na jakiś czas, wiadomo, ze każdy ma swoje plany, ale tak zrobiło się wspomnieniowo, jak wtedy jak były małe Cala rodzinka w komplecie
Na dzisiaj planuje zrobić schab na obiad, na pewno surówka, a czy cos więcej to jeszcze nie wiem :)
Kochani trzymajcie się ciepło, spacerujcie po parkach ile się da, dopóki pogoda jeszcze w miare, korzystajcie ze słońca i owoców parków czy lasów typu jarzębina czy głóg, który można zrywać i podjadać na surowo wspomaga serce, jarzębinę trzeba albo przemrozić, albo ugotować żeby nadawała się do spożycia, kasztany to następne bogactwo jesieni, które można wkładać pod łóżko, w szafy, szuflady, obok komputera i łagodzi ten negatywny wpływ promieniowania, mozna tez miec po jednym w każdej kieszeni i ściskać je za każdym razem jak gdzieś wychodzimy, jest bardzo dobry na kłopoty ze stawami... Miało być krótko a wyszło długo, powinnam mieć zakaz rozpisywania się na tematy zdrowotne U mnie pojawiły się dziko rosnące fiolki i truskawka owocująca a pomidorki nadal kwitną
Kwitną fiołki dzikuski, pomidorki koktajlowe i ogórki z cukinią. Pani Jesień tak piękna na zdjęciu, że aż zazdraszczam" Trudno, nie można mieć wszystkiego /stałam w kolejce po rozum - też poskąpili /.
No i u mnie poranne ochłodzenie, ledwie 13 stopni. Takie jednodniowe. Bo zaraz wraca do swoich standardów 18-19, a w dzień 30.
Kolejny huragan się tworzy, Fiona. Przejdzie jako tropical storm przez Dominikanę. Na okolice naszego wybrzeża jeszcze nie ma prognozy.
Myślę co na śniadanie, ale nie mam pojęcia, najpierw kawa. Na obiad chyba zrobię paprykę faszerowana, farsz mam zamrożony, z opisem do lasagne, nada się, najwyżej trochę go podrasuję.
Jutro może jakaś zupę, marzy mi się coś tajskiego z mlekiem kokosowym.
Mam ochotę upiec ciasto z cukinią oraz zrobić lody. Tylko czy zrobię, to nikt nie wie, hehehe.
Odebrałam zakupy, jak wcześniej nie miałam kremówki, tak teraz mam aż nadto. Bo kupiłam w tygodniu, a zapomniałam usunąć z zamówienia. To będą tłuściutkie lody żurawinowe oraz ciasto tres leches, uznawane za latynowskie ciasto narodowe, większość tych krajów uważa, że to ich. U mnie będzie wariacja na temat.
Historia tego ciasta wywodzi się jeszcze z XIX w, gdy producenci mleka skondensowanego postanowili rozszerzyć rynki na Amerykę Środkowa i Południową. Rozpropagowali ciasto, przy okazji sprzedaż mleka skondensowanego wzrosła bardzo w tym gorącym klimacie.
W oryginale to dowolne ciasto, które da się nasączyć, zalane mieszanką mleka skondensowanego słodzonego i niesłodzonego oraz zwykłego, z warstwą z bitej śmietany, posypane kokosem lub kakao. U mnie będzie mieszanka mleka skondensowanego nieslodzonego, zwykłego i albo koziego, albo kokosowego, żeby nie było za słodkie. A na bitą śmietanę pójdzie zmielona kawa.
Witam niedzielnie Z kawą i gazetą na kolanach. Radio cichutko brzęczy, nie zakłóca poranka. Już myślę o herbacie z cytryną i sokiem. Zaraz wstawię wodę. Wszystko na spokojnie, bez myślenia, że muszę gdzieś zdążyć. Jedyne co zaczynam planować, to śniadanie...na co mam ochotę...? Za oknem niby szaro ale też niby słonecznie. Chyba tak będzie dziś wyglądać cała Polska - chmury, promyki i deszcz. Udanego dnia, bez gonitwy i w dobrym nastroju
Ja od nocy myślałam o ciepłej herbatce - czas na cieplejszą kołderkę, najlepiej w poszwie flanelowej, mięciutkiej. U nas leje z przerwami, co słonko błyśnie to je chmury deszczowe zasłaniają. A niech pada, byle herbatka smaczna w kubeczku była.
Witam z zimnego i mokrego zakątka, leje przez całą noc i nadal nie ma zamiaru przestać. Nadrabia te wiele miesięcy suszy. Przynoszę do gorącej herbatki pleśniak ze śliwkami. Częstujcie się. Miłej niedzieli.
U nas chlodnawo, ale słonecznie. Jest duzo prania, bo córek wrócił z Nowego Jorku a pranie schnie jak chce Bardzo jej się tam podobało, oprócz wielkich i licznych owadów, czyli nocnych motyli, ktore znajdowaly sie w miejscu gdzie woda oddziela statue wolności. Podobno tego było dużo i ćmy nawet lazily w dzień po piasku, fruwały i byly dosc duze. Rząd ma z tym problem i każe ludziom je zabijać, bo zakrawa to prawie o plage. Nie mogą sobie z tym poradzić. Tak naprawde to jest muchowka cetkowana, która wygląda jak ćma. Corka mowila, ze jest brązowa w cętki a jak lata, to widać od środka kolor pomarańczowy. Owad ten nie robi szkody ani ludziom ani zwierzętom, tylko roślinom i drzewom.
No dobra koniec z ''upiorami'', teraz czas na kawę i ciacho. Co proponujecie? Ja mogę zaproponować kawę z ekspresu: Espresso, latte, cappuccino, lub zwykla kawe, jest też fusiasta i rozpuszczalna - córek przywiózł z Meksyku fajna rozpuszczalna kawa - Nescafe Cafe de Olla z cynamonem. Podaje link:
To gdzie Twoja córka balowała? Nowy Jork, Meksyk, dosyć odległe. Wypoczynek czy praca - oczywiście odpowiedź dobrowolna, jeżeli czujesz, że pytania zbyt nachalne pomiń. Ale będzie miło jak napiszesz coś więcej o podróży, miło popodrozowac palcem po mapie.
Na początku Meksyk, bo to ze szkoly jechała. Na zakończenie studiów można powiedzieć, czyli 3 tygodnie takiej nauki w Meksyku o Meksyku. Dofinansowana byla przez szkole, poznała nowe zakątki, kulture, tradycje, jezyk, jedzenie etc. A potem dopiero pojechała do Nowego Jorku, żeby odetchnąć od szkoły i porozgladac sie za kontaktami odnośnie przyszłej pracy. To tak w skrócie :)
Czyli przymierza się do pracy w Stanach? Teraz nigdzie nie jest łatwo, ale myślę, że mimo wszystko w Stanach prościej. Na starcie system przeczołga ją (ale to jak każdego, gdy zmienia miejsce na inne, działające całkowicie odmiennie). Jeżeli tylko będzie miała pytania o wszystko, nawet z gatunku najdziwniejszych, bo naprawdę jest inaczej, jeżeli tylko będę mogła pomóc, udzielić odpowiedzi to postaram się. Gdyby zdecydowała się.
Mysle, ze sobie poradzi, ale w razie czego zapukam do Ciebie. Dziekujemy za zaoferowana pomoc, szczególnie za słowo ''z gatunku najdziwniejszych'', bo widać szczerość u Ciebie i faktycznie nie sa to tylko puste słowa. Pozdrawiamy
Nas system przeczołgał bardzo. Nikt nam nie powiedział, że to tak działa, myśmy nie pytali, bo do głowy nam nie przyszło, nam nie powiedzieli, bo nie myśleli, że nie wiemy, że może być inaczej.
Myślę głównie o ochronie zdrowia i systemie ubezpieczeń społecznych oraz o systemie kredytowym. To bardzo skomplikowane bajki. Jak już się człowiek nauczy, przyzwyczai to nie jest najgorzej.
Witam dzisiaj na luzie, po wczorajszym maratonie ogrodowym. I tak nie dokończyliśmy przez ulewę, ale ciężkie prace mamy odwalone, z piłowaniem konarów włącznie. Musiałam wyrwać pomidory, fasolkę i ogórki by skrzynie opróżnić. Teraz mam pełno pomidorów zielonych, niedojrzałych i sama nie wiem jak je zagospodarować. Kombinuję takie wg Nadii, z selerem, cebulą i pigwą /spadów mam trochę i może fajnie zakwasiłyby zalewę??/. Szparagówką obdarowałam Sąsiadów, bo bardzo nam pomagają, pożyczyli piłę elektryczną. Ogórki wsadziłam do słoja z selerem, koprem i zalewą wg Nadii + ocet pigwowy. Za parę dni będą do chrupania. Poza tym 1sza butelka starego, kombinowanego wina zeszła - kolor piękny ciemnoróżowy, wpada w bursztyn /dzięki śliwkom suszonym/, smak półwytrawny, jeszcze zbyt drożdżowy więc musi postać kilka tygodni. Mamy plan by je przefiltrować, zlać do małego balonu i dosłodzić miodem rozpuszczonym w wodzie. Zobaczymy, nasze plany często 'mutują, jak wirus. A co do wirusa, to chyba czas na kolejne kłucie, byle już nową szczepionkę mieli dla nas. Pozdrawiam i udanej niedzielki życzę
Myśmy kupili pile łańcuchową na akumulator. Taką z ostrzem poniżej 30 cm długości. Jak przyszła, myślałam, że to pomyłka. Ale mąż próbował, zadowolony. W sobotę uciął uschly konar gruszy, zajęło mu to kilka minut.
Kupimy znowu elektryczną, poprzednią rozwalił znajomy gdy pożyczył do swoich prac wokół nowego domku. Kiedyś eM szukał spalinówki, ale ceny powalały i zrezygnował - myślał o cięciu drewna opałowego /z lasu przywoziliśmy spore kłody/. Teraz taka nie ma sensu, bo kupujemy rąbankę do kominka.
Witajcie w ten niedzielny, nocny poranek. Jest 6.30 prawie, a noc dookoła. Czekam na dzień z poranną kawą. A Wam zostawiam tres leches. Całkiem fajne wyszło. Plywa w mleku, ale tak chyba ma być, bo jak oglądałam zdjęcia to też widać sosik. Ten sosik, przesiąknięty smakiem ciasta jest przepyszny. Ale nie wiem jak można zjeść w połączeniu z mlekiem skondensowanym słodzonym, bo to chyba jeden wielki ulepek. Mieszanka mlek wyciągnęła słodkość z ciasta, na przyszłość mniej cukru dam do środka. Ale i tak pyszne. I bardzo proste.
Komu lody, komu. Żurawinowe Dzisiaj zrobiłam zdjęcia. Jeszcze nie idealne, trochę poszło nie tak przez gapiostwo, ale coraz bliżej. W smaku i tak lepsze niż sklepowe.
Zdjęcia po kolei: Maszyna w trakcie pracy, obsypana lodem i solą przemysłową warstwami. Lody zaraz po zrobieniu Lody przełożone do miseczki, mają konsystencje gęstego shaka, który szybko się topi. Dla mieszadła ta gęstość wystarczy, żeby wyłączyć maszynę. A czekać aż się zamarzną całkowicie to można na kolejne.
Witam poniedziałkowo Pada, zimno i baaaardzo jesiennie. Nic, tylko wskoczyć pod kocyk z kubkiem gorącej herbaty. No ale to musi pozostać w sferze wyobraźni Jakaś głodna dzisiaj jestem. Wczoraj też tak się czułam. To ewidentnie oznaka, że idą chłody. Wy tez tak macie? Latem nie ciągnie mnie aż tak do jedzenia. Wczoraj zrobiłam (i mam jeszcze na dziś) kaszę jaglaną z cukinią i cebulą. Kasza była z dodatkiem żurawiny, siemienia lnianego i płatków migdałów. Wspaniale się to komponowało z cukinią. Od jakiegoś czasu kupuje takie fajne mieszanki kasz z serii Dania Babci Zosi. Są różne rodzaje. Polecam.
I już poniedziałek. Weekend przeszedł nie wiadomo kiedy. Coś tam zrobiłam, Coś tam nie. W każdym razie ciasto, lody i chleb zrobione. Ogródek skończony z wydzieloną strefą dla drzewek - wyłożony włókniną i obłożony krawężnikami. Teraz tylko kore kupić i wysypać. Tyle, że nie wiem czy warto. Kupię chyba tylko dla nowych krzaków, żeby chronić korzenie w zimie. Na resztę dopiero na wiosnę. Jakieś pranie się zrobiło. Chałupa ogarnięta zgodnie z planem. I walizka na dwa dni wstępnie spakowana.
Góra czystego prania nadal czeka w drodze do szafy. I parę innych rzeczy, które gdzieś tam przebłyskują- miałam to zrobić.
Fiona jest już huraganem. Wczoraj przeszła przez Portoryko, odcinając wyspę od zasilania elektrycznego, dzisiaj idzie na Dominikanę. Potem stanie się major hurricane i ma przejść przez Bermudy. To już drugi huragan na Bermudach, Earl ominął wyspę (choć prognozy pierwotnie mówiły, że będzie szedł środkiem wyspy), oby i tak się stało teraz.
U mnie nadal gorąc, dziś o 5 rano było 20 stopni, w dzień ma być ponad 30.
Trzymam kciuki za wyniki, choć jak już diabetolog to i cukrzyca chyba. Jeżeli jest, to niech będzie pod kontrolą i bez insuliny.
Uważaj bardzo na cukier, szczególnie, gdy doświadczasz bóli neuropatycznych. Ja mam neuropatię nie związaną z innym schorzeniem. Ale podłoże nie jest istotne, tylko sam fakt uszkadzania nerwów. U mnie powolutku odbiera mi władzę w ciele, tabletki spowalniają, ale lekarstwa na to nie ma.
Już kiedyś miałam podejrzenie, że napad bóli, z ciągnięciem w całym ciele na zmianę, dosyć bolesne to, następuje po większej dawce cukru. Ale wtedy było krótko, więc zapomniałam. Teraz na urodzinach u koleżanki zjadłam mocno cukrowe pączki, które były niczym w porównaniu do jabłecznika ze sklepu. Do wieczora myślałam, że oszaleję. Fala za falą, ból na przemian ze sztywnienie kolejnych partii ciała. Przeszło. Ale nie wiem czy skuszę się na coś cukrowego w życiu.
W sumie to ja wyprosiłam skierowanie od lekarza rodzinnego powołując się głównie na genetykę no i objawy. Ostatnio bywam bardzo senna, co kiedyś mi się nie zdarzało. No cóż trzeba będzie zmienić radykalnie swoje życie zwłaszcza żywieniowe. Tym bardziej że już zbliżam się do "połówki".
Diabetolog to nie tylko cukrzyca, moze byc tez nietolerancja na gluten, czy wrażliwe jelito a to tylko przykłady, wachlarz chorób u diabetologa jest znacznie szerszy.
Sezon chrypkowy, przedgrypkowy i chlodelkowy uwazam za otwarty, niestety.
Ale mam za to porady z Naturalnej Medycyny :)
Pierwsze konkretne chłody zawitały. Do niedawna narzekaliśmy na upały a dzisiaj zapanował przejmujący chłód. Jest nieprzyjemnie, zimno po prostu brrr. Najchętniej byłoby nie wytykać nosa spod ciepłego kocyka, ale niestety obowiązki i zadania codzienne trzeba spełnić.
Czas zmiany Każda pora roku to zmiana naszej garderoby. Również zmienia się nasza dieta. Zmieniają się potrzeby naszego organizmu. Wraz z nadejściem chłodu powinniśmy dostosować naszą dietę do panujących warunków by cieszyć się zdrowiem lub lżej przechodzić infekcje, przeziębienia. Niezbędna modyfikacja talerza Wraz z jesienią powinniśmy ograniczyć nabiał, który nie tylko ochładza organizm jak również zwiększa wydzielanie śluzu. Szczególnie podczas przeziębienia kiedy mamy katar i kaszel cukier zawarty w mleku nasila objawy. Należy również ograniczyć owoce cytrusowe (pomarańcze, grejpfruty, cytryny) które również mają ochładzające właściwości lepiej zastąpić je naszymi jabłkami, śliwkami, które jeszcze są dostępne. Warto również robić zapasy w okresie letnim i zamrozić nasze rodzime owoce maliny, porzeczki, jeżyny truskawki. Które nie tylko dostarczą nam witaminy C, ale urozmaicą menu. Ważne jest aby rozmrażanie nie odbywało się w wysokiej temperaturze. Jakie ograniczenia jeszcze zastosować? Dobrze jest ograniczyć białko zwierzęce (za wyjątkiem bulionów mięsnych) na rzecz roślin strączkowych ciecierzyca, soczewica. Należy również ograniczyć potrawy glutenowe i kukurydzę. Lepiej zastąpić je kaszami. Chociaż dla wielu jest to mniej smaczne warto zamiast mąki pszennej włączyć mąkę ryżową, gryczaną, jaglaną, ze strączków, kokosową, z orzechów arachidowych. Możemy je wykonać samodzielnie np. wiórki kokosowe czy tzw. fistaszki bez łupinek wystarczy zmielić. Co włączyć do diety? W okresie zachorowań najlepiej zastosować dietę przeciwzapalną. Oprócz wspomnianej witaminy C do menu należy dołączyć warzywa i owoce bogate we flawonoidy i antyoksydanty takie jak marchew, buraki, kalafior, brokuły, kapustę czy brukselkę. W okresie jesiennym w naszym klimacie brokuły i kalafiory nie rosną, ale od czego są mrożonki :-) Nie wymagający i odporny Warto też polubić się z jarmużem, który to właśnie po pierwszych przymrozkach smakuje jeszcze lepiej. Nie są mu straszne chłody. Jarmuż należy do roślin kapustowatych i można go spożywać na zimno i ciepło. Zarówno odmiany zielone jak i fioletowe. Zioła i przyprawy Zioła dodawać powinniśmy do potraw cały rok. Ja na jesień i zimę mrożę pietruszkę, koperek, liście selera, bazylię. Jeżeli nie mamy to używajmy suszonych. Wpływają one nie tylko na smak, ale przede wszystkim na trawienie. No tak, ale co ma trawienie do odporności? Mówiąc zupełnie prosto nasz organizm nie musi się tak trudzić i energię może wykorzystać chociażby na walkę z wirusami. Nie zapominajmy również o przyprawach kurkumie, mieszance curry, papryce, imbirze i oczywiście pieprzu. Dietetyczne małpowanie Małpowaniem określa się zazwyczaj naśladowanie, kopiowanie czy potoczny zwrot zgapianie. Nie chodzi o żadną błazenadę i bezmyślne naśladownictwo jednak warto przemyśleć poniższy przykład. Na początku XX wieku zaczęły powstawać w szybkim tempie ogrody zoologiczne był problem z małpami tzn. szybko zdychały. Po kilkudziesięciu latach okazało się, że dostają za mało witaminy C z pożywienia mimo, że otrzymywały warzywa i owoce. Zaczęto więc podawać małpom witaminę C i tak jest po dziś. Zalecana dzienna dawka tej witaminy to 25 mg na kg masy ciała u małpy. Porównanie nas do małp wcale nie jest tutaj obraźliwe wszak temat ewolucji wszystkim jest nam znany. Witamina C to podstawa Wiemy, że w okresie jesiennym powinniśmy zwiększyć ilość witaminy C. W okresie jesiennym najlepiej jest stosować witaminę C z bioflawonoidami. Bioflawonoidy działają zarówno przeciwzapalnie, co jest istotne nie tylko w przebiegu przeziębień, grypy ale również chorób układu kostnego, stawów, bólów mięśni. Właściwie większośc chorób również nowotworowych. Bioflawonoidy hamują przemianę kwasu arachidonowego, który jest odpowiedzialny za powstawanie prostaglandyn, hormonów aktywujących się podczas stanu zapalnego. W bio jest siła Bioflawonoidy chronią nas przed chorobotwórczym działaniem wirusów, na przykład popularnego wirusa opryszczki. Bioflawonoidy zapobiegają one tworzeniu się wysięków i obrzęków po urazach. Bioflawonoidy działają korzystnie na układ moczowy (mają działanie moczopędne). Niezbędnik przy żylakach Witamina C zawierająca bioflawonoidy w tym rutynę, kwercetynę i hesperydynę powinna być nieodłącznym elementem codzienności. Również u osób ze skłonnościami do hemoroidów czy pajączków. To niezwykle ważne by żyły i naczynia krwionośne otrzymywały te substancje, które nie tylko je wzmacniają naczynia żylne, ale je uszczelniają. Również witamina C z bioflawonoidami zmniejsza obrzęki i uczucie ciężkich nóg. Zdrowe kości, piękna skóra Nasze kości składają się z wielu warstw kolagenu i związków wapnia. W związku z tym witamina C jest nam niezbędna. Jest potrzebna do produkcji kolagenu w organizmie. Jest również czynnikiem utrzymującym integralność naszego kośćca. Witamina C na rany? Jak wspomniałam kolagen jest substancją, która utrzymuje w zdrowiu nasz organizm. Witamina C ulega zniszczeniu w procesie wytwarzania kolagenu. Jeśli skóra ulega rozcięciu, zostaje wyprodukowany kolagen, aby wytworzyć tkankę zabliźniającą ranę. Im uraz jest silniejszy, tym więcej potrzeba witaminy C do regeneracji i leczenia rany. W literaturze naukowej znajdujemy wiele danych potwierdzających efektywność witaminy C w leczeniu ran Bez wzdęcia Wiele osób nie toleruje kwasu askorbinowego, mają wzdęty brzuch i odczuwają dyskomfort. Dlatego najlepiej spożywać ją w kompleksie z L-askorbinianem sodu. Zasadowy odczyn sodu pozwala zniwelować kwaśny odczyn Kwasu L-askorbinowego jak również ograniczyć dolegliwości żołądkowe występujące po długim stosowaniu samego kwasu L-askorbinowego. Tysiąc pomysłów to odpowiednia dawka Dawka 1000 mg witaminy C to absolutne minimum jakie powinniśmy przyjmować. Ale w przypadku jakiegokolwiek stanu zapalnego warto tę dawkę zwiększyć.
Bardzo dziękuję - pożyteczny wykład jesienny. Warto czytać, zapamiętać i stosować Jarmuż miałam posiać, ale zabrakło miejsca na grządkach, może wysieję w pojemnikach?? Na szczęście pigwa dojrzewa, będzie bomba witaminowa C dla nas i znajomych.
Super informacje Mimo, że większość z nas ma już jakąś wiedzę, to warto ją sobie przypomnieć i utrwalić. Teraz jest idealny czas na małe zmiany żywieniowe. Dziękujemy
Witam wtorkowo Ależ ja się wczoraj wychłodziłam. W pracy miałam tak zimno, że nawet jak wskoczyłam wieczorem do łózka, to ciągle miałam zimne nogi. Dopiero gdy założyłam skarpetki, to mogłam zasnąć Dziś w autobusie wyświetlił się napis "do końca roku pozostały 102 dni". Nie powinno mnie to zaskoczyć - a jednak O ludzie! Jak ten czas pędzi. Nim się oglądniemy już będziemy szli odwiedzić groby bliskich na cmentarzu a zaraz potem zacznie się planowanie menu na święta W drodze do pracy wstąpiłam do "saloniku prasowego" Kolportera żeby kupić swój ulubiony miesięcznik czyli Wysokie Obcasy Extra (październikowe). Było miłe zaskoczenie, bo dołączony był do niego dodatek w postaci książki. Na dodatek mamy wybór, bo jest chyba 6 różnych i bynajmniej nie są to jakieś "zwykłe czytadełka". Pomyślałam, że Wam o tym wspomnę, bo może ktoś będzie miał ochotę sobie kupić. Cena miesięcznika to niecałe 10 zł. Dziś rano zaświeciło słońce. Dużo przyjemniej wtedy wygląda "świat" Jak będę wracać ma przelotnie padać ale może się mylą...? Dobrego dnia
Witam z chmurnego, mokrego i zimnego zakątka. Zazdroszczę tym, którzy lubią jesień, ja nie!!! Cóż jednak poradzić, trzeba i tą porę roku zaliczyć, by cieszyć się potem moją ukochaną wiosną.
Przeglądanie szaf w ub. tygodniu nie wyszło, dopadł mnie jakiś potworny ból ręki. Rozpoczęte prace będą dziś kontynuowane, Wczoraj byłam prawie cały dzień przyklejona do telewizora, by oglądać uroczystości pogrzebowe. Byłam pod dużym wrażeniem, ale najbardziej to współczułam bliskiej rodzinie... przeżywać wszystko na oczach całego świata, to nic łatwego.
U mnie wczoraj zaczęli wreszcie grzać. Wcześniej część miasta była ogrzewana już /inny zarządca/, a moja część nie, ale wczoraj wieczorem coś zaczęło się już dziać w kaloryferach. Nie wiem co jest, ale mi jest strasznie zimno. Nawet pod kołdrą nie mogę się porządnie rozgrzać. Odgapię od Smakosi pomysł ze skarpetkami. Na rozgrzewkę gar żurku przygotowałam, na drugie gulasz z dodatkiem kabaczka, ziemniaki i buraczki. Dla siebie miałam zrobić makaron z serem, taki miałam kaprys, a tu Nadia pisze, że nabiału nie? to muszę wykombinować inny dodatek.
U mnie ciepłe poranki, 20 stopni po ciemku. Ale z piątku na sobotę będzie szok, 8 stopni rano. I tylko jeden raz. Co jest dziwne, bo huragan będzie na naszej wysokości.
Wieści mało fajne. Fiona zniszczyła Portoryko, w rocznicę 5 lat po Marii. Teraz idzie na Bermudy, a potem na Kanadę, wyspa księcia Edwarda na trasie (od razu Ania z Zielonego Wzgórza stanęła mi przed oczami).
Meksyk doświadczył trzęsienia ziemi, dokładnie w rocznicę poprzedniego. Nadia dobrze, że Twoja córka już w domu, pewnie byś drżała ze strachu.
Dzisiaj oddaję samochód do naprawy. I odbieram wynajęty. Jeszcze czeka mnie trochę uzgodnień z ubezpieczycielem, bo niby mam nie brać samochodu na czas zamawiania części. Ale z drugiej strony warsztat nie sprawdzi niczego w godzinę. A ja muszę pracować i nikt mi samochodu nie pożyczy w najbliższym otoczeniu, bo sam potrzebuje. Nie lubię się stresować.
Ekkore dzięki za wieści z pierwszej ręki Wiadomo, ze bym sie martwila, ale na szczescie nie musze. Fajnie, Smakosia polska pogodynka Ty amerykańska specjalistka od tornad - nie zginiemy, w kupie siła!
Witam środowo Znowu mi zimno. Hm...żadna nowość Dziś ma być u mnie więcej słońca, to potem się ociepli czyli będzie góra 16 stopni. Dla Ekkore, to jak klimat poranka Po pracy śmigam do rodziców. Obiecałam zrobić rybę po grecku. Oj, dawno nie jadłam. Bardzo lubię. Wy też?
Witam :) od rana w biegu, teraz też nie lepiej - miałam zaprawić pomidorki zielone, ale pakowanie odpadów plastikowych mnie czeka. Pomidory na później: 1na miska na ostro będzie, 2ga micha selerowo-curry, jak ogórki wg Nadii. Muszę jeszcze doczytać jak je octować by zniszczyć szkodliwy enzym, który zawierają niedojrzałe pomidory. Nie wiem czy wystarczy dodatek octu do zalewy?? Może go podgrzeję i gorącym zaleję krajankę, odstawię na dłużej. Jeszcze mam mielone pieczone w planach. Zobaczę jak mi pójdzie. Teraz biegiem do porządków, sortowania i zgniatania butelek po mineralce. Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło Skarpetki zawsze pomagają im bardziej puchate, tym lepsze.
Witam. Siedzę skulona, opatulona, bo niby kaloryfery coś tam grzeją, ale i tak chłodno w domu. Czy mówiłam już, że nie lubię jesieni??? brrrr.... Podziwiam Smosię, co to za pracuś, ciągle coś robi, gdzieś goni, aż mi głupio, że ze mnie taki leń.... ale pochwalę się, że szafy przejrzane, przesortowane ciuchy i buty i jestem już gotowa do życia w jesienne chłody. Najlepsze jest to, że spodnie odżałowane już, bo myślałam, że przez pomyłkę wyrzuciłam wiosną, odnalazły się w pudle... i to m.in. plus takiego przewracania szaf.
Smakosiu, ja uwielbiam rybę po grecku. I ciekawe, że nigdy nie przychodzi mi do głowy, by zrobić w innym czasie, niż na Wigilię.Muszę pomyśleć. Muszę teraz upiec pasztet z selera, bo pan M się upomina... też o nim zapomniałam. W ogóle dużo rzeczy muszę... pigwowce dojrzały i trzeba będzie je przerobić, z aronii chyba zrezygnuję, bo mam jeszcze sok z ub. r. a cukier taki drogi, trzeba zacząć oszczędzać. Dotąd jakoś nie oszczędzamy, choć nie jestem osobą rozrzutną i jako ekonomista staram się funkcjonować rozsądnie i gospodarować zgodnie z planem.
Na dziś nie mam jakichś sprecyzowanych planów. Została mi do przejrzenia szuflada skarpetkowo-rajstopowa, ale jakoś nie mam zapału zabrać się za takie drobiazgi. Mogłabym wziąć na tapetę np. szafki kuchenne, ale mi się nie chce. Może się dziś "polenię"?
Alman, udało Ci się zrobić porządki w szafie - fiu fiuuuu. To moje gratulacje. Toż to robota po byku. Nie lubię tego. Masz rację z tą rybą po grecku. Też zawsze robię na święta i tak mi się zawsze kojarzyła. A tu nagle pomysł mojej mamy, że może by tak.... No to czemu by nie, skoro jest ochota. Taka ryba, to samo zdrowie. Przypomniałaś mi o pasztecie z selera. Całkiem o nim zapomniałam. Suuuuper! Przecież jesień to najlepsza pora na to warzywo. Może zrobię w niedzielę....? Kto wie. Dzięki za przypomnienie.
Ależ proszę... mąż mi przypomniał, bo sama też nie pamiętałam... a szafy "przewalone", mało tego - wczoraj zrobiłam porządek w szufladzie z rajstopami i skarpetkami i w ... barku. Fajne rzeczy tam są, a ja zmuszona prawie do abstynencji... co to za porządki hihihi...
Alman ja też mam ekonomię we krwi (też ekonomistka, po liceum i po studiach). I choć nie umiem oszczędzać na podróżach, zawsze każę mężowi szukać opcji najtańszych z akceptowalnych. Ciężko mi czasami zaakceptować jego potrzebę luksusu większego niż to warte. Choć i tak się nauczył, że mi takie rzeczy nie sprawiają radości, że czuję się źle, gdy wiem, że to ponad stan i potrzeby. Raz nie pojechaliśmy na Węgry (w planach), bo on chciał drogi hotel z termami, podczas gdy do term było jedno wejście na pobyt, na godzinę. Powiedziałam, żeby szukał tańszego noclegu, bo i tak w hotelu to będziemy tylko spać, do term dojedziemy i wykupimy sobie sami. Nie zgodził się. Ja też nie. Budapeszt wypadł z programu. Bez znaczenia, bo wtedy i tak nie polecieliśmy, bo pandemia...
Boli mnie marnowanie żywności, bardzo rzadko zdarza mi się wyrzucać, wszystko ma być zjedzone do końca, nawet jak nie smakuje. Jeden raz można się pomęczyć i więcej nie kupować. Mimo, że mam sporo sprzętów, to nim cokolwiek kupię analizuję przydatność czy naprawdę potrzebuję i wykorzystam. Zastanawiam się tygodniami, a jak się sprzeda albo cena zbytnio wzrośnie, wtedy znaczy, że nie miało być moje.
Oooo, to witaj w "ekonomicznym" świecie. Ja również po tech. ekonomicznym i wydz. ekonomicznym na studiach. A tak na marginesie... w okresie przedszkolnym chciałam być nauczycielką, w podstawówce miał być ze mnie lekarz, gdy kończyłam średnią już chciałam być prawnikiem, a w końcu po maturze poszłam kontynuować i pogłębiać wiedzę ekonomiczną. Po studiach wylądowałam w banku i tam spędziłam całe swe zawodowe życie. Dziwne, ale prawdziwe, cały czas w jednej firmie...
Ja też chciałam być nauczycielką. I to całkiem długo. Ba nawet zaczęłam kurs czy studia pedagogiczne, razem z właściwymi ekonomicznymi. I po kilku zajęciach dałam spokój. Bo wyobraziłam sobie siebie przy tablicy, z tą prędkością mówienia, gdy jestem zaaferowana. Przed oczami stanęła mi moja nauczycielka rachunkowości, która też szybko mówiła, do tego slina jej się pieniła w kącikach ust, niewiele osób mogło pojąć tempo wykładu. Nie chciałam być jak ona. Generalnie lubię edukować, ale wtedy gdy nikt nie oczekuje ode mnie wymiernych efektów z edukacji. Dlatego praca pilota tak mi pasowała, bo miałam wszystko co mi potrzeba w zawodowym życiu: dbanie o potrzeby ludzi, organiziwanie wszystkiego i dopasowaywanie w czasie do wytyczonych ram, rozwiązywanie problemów, gdy wszystko idzie nie tak oraz edukowanie w zakresie przyswajania każdego indywidualnie. Myślę, że dlatego też pasuje mi praca niani, choć w amerykańskim przypadku należałoby użyć słowa guwernantka, mam wszystko co w pracy pilota, tylko na małą skalę, do tej pory max 3 osobową.
Moja pierwsza praca też była w banku, zaczęłam na ostatnim roku studiów, prawie 3 lata. Jak już dojrzałam do powrotu do turystyki, do organizowania wprowadzono kosztowne pozwolenia na działalność. A bycie pracownikiem biura oznaczało bycie sprzedawcą marzeń a nie bycie organizatorem. Po wielu poszukiwaniach własnej drogi zawodowej, olśniło mnie, ze to co chcę robić to być pilotem. Odkopałam licencję pilota i po kilku dniach jechałam na swoją pierwszą wycieczkę. Jak dzieci podrosły, zaczęły się dalsze trasy. Pracowałam też jako pilot i wychowawca na miesięczny pobyt z praktykantami z technikum w Niemczech i Austrii.
Praca w jednym miejscu przez całe życie na dzisiaj brzmi tak nieprawdopodobnie. Ale moja siostra pracuje w tym samym miejscu od pomaturze. Mój brat też, jak zaczął prawdziwą pracę, to jej nie zmienił jeszcze. Teść też do emerytury w tym samym zakładzie. Teściowa to od małżeństwa chyba w tej samej szkole, bo wcześniej to mieszkała w innym mieście.
Smosia ma zrywy i wtedy nadrabia zaległości. Potem pauzuję, zbieram gary do obrabiania, leniwie przeglądam sieć i tivi. Ostatnio musiałam wyczyścić skrzynie pomidorowo-fasolkowe, nazrywałam zielonych pomidorków, to mam teraz robotę /jestem w połowie, marynuję krajankę w 2ch smakach: na ostro z miodem i z curry + seler/. Teraz przerwa i grzebanie w przepisach. Nie podziwiaj, nie ja tutaj jestem pracusiem, o nieee . Pozdrawiam cieplutko /bo u nas też grzeją /:)
1. Herbatka Mistrzowska, która rozgrzewa i perfekcyjnie działa na cały organizm, można pic ja codziennie, czyli zamiennik czarnej herbaty. Proporcje ziół muszą być w jednakowej ilości, przeważnie na 1 ziolo, przypada 50g, ale wtedy wyjdzie większa ilość, dlatego sami sobie odważcie ile chcecie i zmieszajcie wszystkie zioła razem, schowajcie do szczelnego słoika i raczcie się codzienna dobra herbatka :)
To jest herbatka zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci, pic mozna ja cale zycie. My ja pijemy regularnie, z tym ze ja zaparzam w dzbanku, żeby mieć esencje na cały dzień i tylko dolewam wody wrzącej do kubka. Przede wszystkim rozgrzewa organizm, dodając mu siły i energii do życia :)
2.Zamiana surowych dań na gotowane.
Lato sie konczy, więc surowe dania niech będą mniejszą częścią naszego menu, organizm potrzebuje energii szybkiej, aby się rozgrzać (wyjątek stanowią kiszonki). Polecam pieczone jabłka w piekarniku, same lub z brązowym ryżem. Ryż na pol ugotowany dodac polowe do naczynia zaroodpornego, na to jablka pokrojone lub potarte, dodatki dowolne typu cynamon czy zdrowy cukier, miód etc. i na to przykryc druga połowa ryżu, zapiekac ok. 20 minut. Gdyby ryż był bardziej ugotowany, to można dodać jeszcze pol szklanki wody dodatkowo, żeby nie było zbyt suche danie.
3. Kąpiele nóg.
Gdy mamy zimne nogi, można zrobić gorącą kąpiel nóg z dodatkiem soli kamiennej. Następnie nogi posmarowac wódką i włożyć wełniane skarpetki. Dlaczego wełniane? Bo wełna wyciąga wilgoć z organizmu.
4. Ziołowe rozgrzewające kąpiele.
Ziola zalac woda i zagotowac, (az sie beda przewracac na druga strone), wtedy przykryć pokrywka i niech oddają cenne składniki, az do zrobienia kąpieli (przed sama kapiela ziola przecedzić i wlac sam wywar, zamiast kupnego plynu do kapieli). Kąpiel powinna trwać nie dłużej niż 20 minut i nerki powinne byc przykryte woda, a serce odkryte. Ja robie z roznych ziol, które zbieram w lecie, lub kupuje w sklepie zielarskim. W kolejce czeka skrzyp :)
Podaje szczegółowo przykład 1 kąpieli ziołowej:
100g ziela macierzanki 50g kwiatów lawendy Zioła wsypać do garnka, wlac 3 litry wody, zagotowac, a następnie na małym ogniu podgotować ok.20 min., przecedzic do wanny. Dolać bardzo ciepłej wody. Kąpiel powinna trwać 20 min., nerki zawsze muszą byc pod woda, a serce nad woda.Po kapieli wypic rozgrzewajaca herbatke i do lozka.
5. Rozgrzewa tez energetyczna kawa! :)
Kawa naturalna, ale gotowana z przyprawami, szczególnie polecana od jesieni aż do wiosny, kiedy na dworze jest pochmurno i zimno. Rozgrzeje organizm, szczególnie zaś wzmocni nerki i jelito grube. Nie powoduje pobudzenia nerwowego, niepokoju serca, nie wypłukuje magnezu, ani witaminy B.
Dziękuję, chętnie schrupię parę takich zero-kalorycznych pyszności ;)
Jesteś niesamowitym pracusiem, medal za wszystko: ziółka, porady, pieczenie i dzierganie. Ideał po prostu , a mówią że ideałów nie ma - kłamcy albo ślepi
Update pogodowy. Atlantyk się kotłuje. Fiona jest już huraganem 4 kategorii, nowy TS nazywa się Gaston, jeden ma prawdopodobieństwo utworzenia się bliskie 100 % i kolejne dwa lezą od Afryki. Zastanawiają mnie te dwie zimne, nadchodzące noce. 12 i 8 stopni, potem powrót do ciepła. Takie gwałtowne ochłodzenie hamowało sezon huraganowy. Teraz jakby nie miało związku, huragany idą w górę, do zimna, zmieniają się na te zimowe. Do czego prowadzi inżynieria pogodowa...
... chyba do minimalizacji strat/szkód. Ale co ja mogę wiedzieć?? też czekam na poprawę pogody, bo prace domowo-kuchenne to moja zmora i chciałbym już wyjść do ogrodu /prac cała masa a deszcz je blokuje/.
Zawsze zazdrościłam posiadaczom ogrodów przy domu, bo to mogą mieszać w garnku zupę i na grządce pracować w tym samym czasie. Ale kiedy tak czytam Smosię to myślę, że jednak ja mam lepiej. Ogród oddalony o jakieś 10 km, nie widzę na bieżąco, nie patrzę, że trawa urosła, że grządki zalegają chwasty, nie widzę co przyciąć, co posadzić, a co przesadzić. Pada, to niech pada, ja spokojnie sobie siedzę i np. stukam w klawiaturę pisząc coś do Was. No wreszcie znalazłam pozytyw, że ogródek daleko.
I o to w życiu właśnie chodzi - cieszmy się z tego, co mamy. Ja blok odczuwałam prawie jak 'więzienny karcer, teraz odżyłam. Może kiedyś zatęsknię za wygodnym ciepełkiem /chociaż nasz blok nigdy nie był ciepły/ i ... kto wie co los przyniesie??
O widzisz, a ja mieszkam w bloku na 7 piętrze i jestem zadowolona. Mieszkanie mam stosunkowo duże, jasne, do tego loggia i piękny widok nad rzekę i most, dużo zieleni i jest fajnie. Myślę, że w domu wolno stojącym to bym się nawet bała, choć w dzieciństwie mieszkałam w domu właśnie.
No pewnie, że dobrze mieć własny 'gust - problem jest gdy wszyscy chcą tego samego, jak im to zapewnić?? Bałam się, gdy musiałam sama siedzieć w domu, ale jak zaczęły do nas zaglądać i zostawać psy i koty oraz inne szwędaki ogrodowe, to mi przeszło. Łaziki wiejskie mnie omijają, bo wiedzą że jestem jędzą i wrzaskunem , reszta nie ma po co zaglądać /nie zarobią na nas, bo nie posiadamy cennych obrazów, biżuterii, agd też już przechodzone/. Przywykłam i tyle, alarm w miarę nowoczesny + czujni Sąsiedzi też dają sporo Byle nas wichury i burze z nawałnicami omijały.
Witam czwartkowo Nadal będę marudzić, że zimno, bo jest zimno i już! W radiu ktoś powiedział, że dziś jest ostatni dzień lata. Dla mnie lato skończyło się jakieś 3 tygodnie temu
Wczoraj wieczorem, po powrocie do domu szybko zabrałam się za mycie głowy a tam niespodzianka w kranie - leciała tak letnia, że ledwo dało się wymyć. Co jest> Tak bez ostrzeżenia? Czyżby już miasto wdrażało etap oszczędzania? Mam nadzieję, że nie.
Ale dzisiaj mgła! Tak, jak kiedyś wspominałam moje biuro jest przy samej Odrze więc patrzę teraz jak mgła spaceruje po lustrze wody. Fajny widok. Zaświeciło słońce. Oby było z nami cały dzień, ale to możliwe tylko w niewielkiej części kraju.
Przyniosłam gorącą herbatę z cytryną. Częstujcie się. Dobrego dnia
Witam. U mnie szaro, buro i ponuro, do tego zimno i co chwilę popaduje. Całą wiosnę i lato nie padało, była wręcz susza, to teraz nadrabia. Hartuję się i przygotowuję do okresu zimowego, w związku z tym kiszę buraki i popijam. Obmyślam sernik z jabłkami na wierzchu i kruszonką, myślicie, że będzie dobry? Kiedyś piekłam z jabłkami, ale dodawałam je do sera, teraz chcę by były na górze. A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo i ciepło.
I już czwartek. Huraganowo bez zmian, Atlantyk się kotłuje. Byle daleko od jakiegokolwiek lądu.
Jeżdżę wynajętym maleństwem. Taki matiz. Trochę ciężko się przyzwyczaić do małego rozmiaru, gdy na stacji parkujesz jak zazwyczaj, a nie możesz dostać do wlewu paliwa, bo samochód za krótki. Trzeba tylowac. Na parkingu zaparkujesz dwa obok siebie w szerz, ale to zaleta, naprawdę sporo miejsca jest. W baku mieści się połowa paliwa co w moim jeepie. I starcza na podobną ilość mil. Może w piątek mój będzie gotowy. Bo jak nie, znowu czeka mnie telefon do ubezpieczyciela.
Jak to mówią nieszczęścia chodzą stadami. Jak już ogarnęłam samochód, konto w firmie internetowej (dostawca nowy na terenie), zarejestrowane na mój adres, z nazwiskiem i imieniem do złudzenia przypominającym moje, z ostatnim obciążeniem na ponad 800 dolarów (z firmą miałam raz kontakt, gdy dzwoniłam po informacje, internet nie był dostępny, ale pracownik założył konto, które było obciążane kwotą bazową i odsetkami. Kontakt z firmą był beznadziejny, nic nie szło załatwić, nie dostaliśmy żadnego rachunku, tylko ostateczne wezwanie do zapłaty, w maju na 200 dolarów - i tylko to jedno co na piśmie. Nie odpowiadali na maile, nie przedstawiali dowodu na potwierdzenie złożenia zlecenia. Zaczęliśmy szukać prawnika. I nagle jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki obsługa klienta stała się miła, a obciążenie zniknęło, najpierw w większej kwocie, ale po miłym kontakcie i ta reszta poszła sobie. Dom nie jest podłączony do ich sieci, nie mieliśmy konta u nich, sprawdzałam tylko pod numerem jaki nam nadali w opcji zapłac jako gość).
No i dzisiaj padła mi karta sd. Wszystkie moje zdjęcia, robione od początku pobytu w Stanach zniknęły. Bo miałam je tam, żeby prosto przenieść do nowego telefonu. No i szlag trafił... Ryczeć mi się chciało.
Ale po jakimś czasie stwierdziłam, że to pozbywanie się obciążenia. Lubiłam moje zdjęcia i owszem. Teraz odzyskam sobie co dodałam na FB i WZ. W małej rozdzielczości, ale w zasadzie na moje potrzeby wystarczy. Przy okazji będę miała zajęcie na długie zimowe wieczory.
I ciągle mam nadzieję, że może mąż da radę odczytać na komputerze.
Współczuję straty fotek - nawet te mniej ważne zawsze są cenne. Parę awarii też mieliśmy, teraz używamy tzw. chmury, dysku zewnętrznego do specjalnych: fotek, dokumentów i plików. Mamy pewność, że nic nie zginie. Oby odzyskał te zdjęcia
Witam piątkowo Słońce świeci mi teraz prosto w oczy, kręcę się na krześle żeby schować się trochę za framugę okna,bo nie idzie pisać. Oj, po ostatnich deszczach okno jest tak brudne, że lepiej nie patrzeć. Herbata paruje, muzyczka z radia się sączy - fajny, piątkowy poranek Kiedy wychodziłam z domu były zaledwie 2 stopnie. Uroki jesieni Zapomniałam wczoraj kupić selera. Aaaa, może i dobrze, bo muszę wyjeść z lodówki inne produkty. Może w przyszły weekend zrobię pasztet. Jak ja się cieszę, że jutro znów można będzie się wyspać. Jakoś ciężko mi się dzisiaj wstawało. Pisałyście o pracy. Faktycznie teraz to już rzadkość kiedy ktoś mówi, że pracuje całe życie w jednej firmie. Mój rocznik miał już z tym problemy, bo wiele firm się zamykało. Młody pracownik zawsze był na pierwszej linii do redukcji stanowiska pracy. Ale potem trafiłam do miejsca, w którym jestem już od 31 lat (1 września minęło). Może uda się dotrwać do emerytury...? Czas pokaże. Dobrego dnia
Witam :) pogodnie i spokojnie, jak na jesienny poranek. Od dzisiaj Pani Jesień jest naszą królową kalendarzową i astronomiczną? czy od wczoraj? Ja lubię te kolory i zapachy, pyszne owoce i warzywa. Teraz nawet bardziej, gdy sama mieszam przetwory. Fajnie, że słonka coraz więcej i można wreszcie spokojnie pracować w ogrodzie, albo chociaż obejrzeć krzaki i zaplanować cięcie: malin, różyczek i reszty krzaczorów przerośniętych. Udanego piątku ze smacznym obiadkiem
Witam. No, ja nie cieszę się z faktu, że zapanowała Pani Jesień. Dziś 23.09 zaczyna się jesień kalendarzowa, a w tym roku także astronomiczna, bo ten termin jest ponoć ruchomy i zależy od momentu zrównania dnia z nocą, a dziś ma miejsce tzw, równonoc, czyli długość dnia i nocy się pokryje...potem już będzie przybywać nocy kosztem dnia.
Dziś mam w planie zrobić pasztet z selera /produkty nabyte/ oraz sernik z jabłkami. Jak już włączę piekarnik to będzie taśma, żeby choć trochę oszczędzić prąd. Gotuję też kapuśniak z kiszonej, więc w całym domu zapach niezbyt... Miały być jeszcze knedle ze śliwkami, ale śliwki zostały zjedzone, więc zobaczymy, czy ktoś doniesie. Na wszelki wypadek mam wczorajsze racuchy z jabłkami pyszniutkie.
Pogoda u mnie jak zwykle czyli zimno, szaro, buro i ponuro. Zatem trzymajcie się zdrowo i ciepło.
Jesień powitał deszcz, a właściwie lekka mżawka, ale jest stosunkowo ciepło ok.15 stopni, wiatru nie ma, więc witamy ciepłą i mokrą Panią Jesień ;)
Wczoraj natomiast jak na lato przystało bylo slonecznie i cieplo, czasami zawiało, no, ale lato, tez musi sie ladnie skończyć ;)
Dzisiaj jeszcze nie wiem co na obiad, ale wiem na pewno, ze zaraz zrobię tiramisu dla rodzinki, to znaczy najpierw muszę śniadanie zrobić i zjeść bo tylko wypiłam herbatkę z szałwii Problem rozwiązany ze śniadaniem syn zaoferował się, ze zrobi nam wspólną jajecznice
Kochani zycze Wam milego , spokojnego i sympatycznego piątku, który zapoczątkowuje kolejną porę roku, tym razem jesień. Tak wiec uwazam sezon dyniowy za otwarty!
I już piątek. Jutro w drogę. Dobrze, że nie mamy tych skuterów wodnych, bo mogłoby być za zimno. Dzisiaj rano było 14 stopni tylko, nawet nie takie chłodne, po wczorajszych 35 odczuwanie zdecydowanie cieplej, ziemia rozgrzana. Ale dzisiaj będzie tylko 7, a my ruszamy.
Kolejny huragan się robi, ma numer. Jako huragan ma wejść na Florydę od dołu, od Key West. I następny z wysokim prawdopodobieństwem idzie od Afryki. A wygląda na to, że Fiona uderzy na Nową Szkocję jako major, z prędkością powyżej 100 mil na godzinę, teraz ma 125.
Karta naprawiona, zdjęcia odzyskane. W służbowym komputerze mąż ma czytnik i program do naprawiania kart. Moje szczęście, bo dziś odbiera nowy, może nie mieć wcale czytnika kart.
Ja nie wierzę chmurze, bo zdjęcia są gdzieś. Mimo wszystko wolę własne urządzenie niż przestrzeń gdzieś. Która może zniknąć jak WZ. Ale tak naprawdę nie ma bezpiecznego miejsca. Wcześniej przegrywałam na komputer, ale szlag go trafił, poszła karta graficzna. Mój mąż ma zdjęcia na telefonie, jeszcze na dwóch dyskach zewnetrznych i obu komputerach (a może i na trzecim, tego nie jestem pewna). Zabezpieczony na wszystkie możliwe przypadki.
(*) Bardzo smutna, był wspaniałym aktorem i równie wspaniałym człowiekiem. Zostanie na zawsze z nami jako Gustlik, Jańcio Wodnik czy Piotr Apostoł. 94 lata pięknego, mądrego życia - miał szczęście i wiele tego piękna, szczęścia pozostawił po sobie (*).
Witam sobotnio Akurat dziś rano sporo słuchałam o śmierci, energii, odchodzeniu na drugą stronę i o tym co dalej... Pan Pieczka odszedł ze swoją mądrością życiową ale tylko do innego wymiaru... (*)
Zimno w mieszkaniu i nic mi się nie chce. Powinnam się zmobilizować i wyjść. Zastanawiam się czy ulec temu niechciejstwu a może się przeciwstawić ...? Stanęła mi teraz przed oczami taka fajna droga spacerowa. Hm...to może jednak...?
Witak. U mnie zimno, ale słoneczko nieśmiało wygląda. Każdy promyczek teraz na wagę złota jest, a i będzie, gdy nadejdą prawdziwe chłody i grzania nie będzie. Wczorajsze plany wykonane, pasztet z selera upieczony, dodałam tym razem sporo suszonego czosnku niedźwiedziego, nawet mi w tym wydaniu smakuje też. Wpadła córka i też oceniła pozytywnie. Sernik oczywiście też popełniony, zostawiam do kawusi bądź herbatki. Myślę co wykombinować sobie na obiad, mam ochotę na ziemniaki w plasterkach smażone, do tego maślanka. To takie trochę nie jesienne jedzonko, ale mam ochotę i chyba zrobię, bo M ma pierogi ruskie, które uwielbia i jadłby na śniadanie, obiad i kolację. Jutro będzie pomidorowa oraz kotlety szwajcarskie, do tego ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty z marchewką glazurowaną i dużą ilością natki. No to do roboty, bo już późno.
Ile pyszności, a ja w lesie - mięso czeka na zainteresowanie, ja bawię się w przetwórstwo pomidorowe /super wyszło/. Dzisiaj do zapiekanych tostów z jajami dodaliśmy selerowe pomidorki - mniamm. Sernik łapię bo po 2giej kawusi czegoś słodkiego mi brak. Dzięki ;)
Dzięki za miłe słowa w imieniu sernika... nie mam aż tak ręki do ciast, nie zawsze mi się udają, choć z prac kuchennych najbardziej lubię teraz piec... piszę teraz, bo dawniej to przetwory królowały.
Dzisiaj się czuje jak młody jeleń, który może skakać po górach, a moze kozica lepiej? Nieważne Mam energię, czuje młodego ducha w sobie i chyba wiem dlaczego To na pewno nie jest to, o czym myślicie Po prostu, moj maz zakwalifikował się na kolejny kurs kucharzenia, a tam zamawiane są do nauki naprawde dobrej jakosci produkty, zeby porzadnie sie nauczyc robic różne potrawy, od najprostszych do skomplikowanych, aż po wykwintne. No ale na razie są te prostsze, jednak po zjedzeniu zwykłego kawałka kurczaczka, szpinaku, warzywek tzw. ''resztek'', które miały być albo wzięte do domu, albo wyrzucone, to dzisiaj czuje się znakomicie, zeby nie powiedziec pierwszorzędnie! Widzicie teraz jakie potrafi zdziałać cuda, zwykle dobre gatunkowo mięso i warzywa, zadna dieta cud, tylko produkty z wyższej, albo droższej półki a tak naprawde, produkty, ktore nadaja sie do jedzenia. Nie potrzebna jest żadna dieta cud, tylko dobre i zdrowe jedzenie, a to nie tylko doda nam dobrej energii, ale również może nas uzdrawiać :) Nie na darmo jest powiedziane w Biblii, na końcu Objawienia, ze liście drzew beda sluzyc do uzdrawiania narodów, wiec cos w tym musi być
Znowu sie nakrecilam A ja tu przecież mam dla Was Pumpkin Spice Latte, czyli DYNIOWA KAWKĘ i przepis tez Wam podam, żebyście mogły sobie same ja zrobic, wystarczy tylko kilka przypraw i puree z dyni
Zaczniemy od przyprawy dyniowej:
1 łyżeczka mielonego cynamonu 1/2 łyżeczki mielonego imbiru 1/4 łyżeczki mielonych goździków 1/4 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej Wszystko zmieszać w miseczce, a najlepiej zrobić więcej tej przyprawy, włożyć do słoiczka i zamknąć, przynajmniej bedzie pod reka na cały sezon jesienno-zimowy :)
Przechodzimy do KAWY DYNIOWEJ - PUMPKIN SPICE LATTE
Skladniki na 1 kawe:
- 1 espresso - ok.35 ml - 150 ml mleka - ok. 2 łyżeczki cukru brązowego, lub innego zamiennika np. miodu, syropu klonowego, ksylitolu etc. (jednak, gdy macie cos słodkiego do kawy, to polecam zmniejszyć dawkę do 1 łyżeczki) - 1 łyżka puree z dyni - 2/3 plaskiej lyzeczki przyprawy dyniowej - szczypta cynamonu
Zaparzyć espresso a mleko podgrzać i spienić. Puree z dyni wymieszać z cukrem, przyprawa dyniowa i 2 łyżkami spienionego mleka. Uszykowac wysoka szklanke, włożyć paste dyniowa, zalać spienionym mlekiem, wlać espresso po boku szklanki i gore posypać cynamonem. Przed spożyciem porządnie wszystko wymieszać łyżeczką.
Smacznego
Jesli chcecie miec kawkę bardzo ciepłą lub gorącą, to można przed wlaniem tych wszystkich składników nalać na chwile gorącej wody, zeby szklanka sie nagrzala, lub na chwile włożyć do piekarnika. Polecam eksperymentować z przyprawami i różnymi rodzajami mleka i wybrać dla siebie najbardziej odpowiednia opcje
Najgorszy okres kawowy dla mnie. W Stanach ludzie czekają na tą kawę, a mnie się niedobrze robi od zapachu przyprawy, szczególnie razem z kawą. Potem będzie okres kawy piernikowej... Co ja na to poradzę, że kawa to kawa i ma smakować jak kawa... Podobnie zresztą jak piwo. Ma być jak piwo. Jak będę chciała kawy, czekolady, owoców to zjem/wypiję osobno.
I choć fanem nie jestem, to ciasto dyniowe czy pierniki, doprawione przyprawami nie przeszkadzają mi wcale. Robić nie będę, ale zjem, jeżeli ktoś poczęstuje ze smakiem. Tylko kawa mi przeszkadza w takim wydaniu.
Ja podobnie - kawa to kawa, najwyżej z dodatkiem odrobiny mleka. Do dziś mną wstrząsa, gdy ktoś dał nam kawę amerykańską orzechową... o matulu, sam zapach doprowadzał mnie do mdłości, o piciu nie było mowy. Ale nie o tym chciałam... Nadia, czy to znaczy, że mąż w domu też króluje w kuchni??? zazdrość mnie zżera wprost, jak ja bym chciała, żeby tak u mnie choć raz w tygodniu...
Ja kupiłam raz karaibską kawę. Moja wina, że nie przeczytałam opisu. Była aromatyzowana, na sam zapach mnie odrzucało. Nie użyłam nawet porcji, choć korciło mnie odsypac dla męża. Ale myśl, że zapaskudze młynek, zapach zostanie, odwiodła mnie od tego pomysłu.
A co do mleka, mój mąż twierdzi, że szkoda lać. Jest tyle, że kawa nie zmienia koloru (nie mieszam).
Chcialoby sie powiedziec: Dziewczyny, co Wy wiecie o kawie
Naturalnie, ze te kawki co robią w kafejkach tzw. polgotowce, to wszystko jest przesłodzone i przearomatyzowane. Kiedys jak zamowilam sobie goraca czekoladę , to myslalam ze ja wypluje, taka ohydna w smaku. Niestety taka prawda. Jednak swoja kompozycja przypraw i swoja zrobiona kawa, oooo to zupelnie cos innego. Tu juz mozesz sama regulowac ilosc przypraw, kawy czy mleka. Smak zupełnie inny. Ciekawe czy próbowalyście kiedyś same zrobic taka kawe? Bo jeśli nie, to skad wiecie, ze wolicie inna? Nie macie porównania. A jak nie macie porównania, to trzeba zacząć od slow typu: Nigdy nie próbowałam sama zrobić takiej kawy, ale.... A nie od slow: Ja wole...
Alman odnośnie Twojego pytania, to odpowiadam: Niestety mąż nie gotuje na codzień, chyba, ze przygotowuje sie do egzaminu, lub zrobi cos w szkole i przyniesie do domu, lub jak ja chce miec przynajmniej 1 dzień wolny od gotowania, wtedy cos zrobi. Z drugiej strony nie ma co się dziwić. bo gotuje tez w pracy, to ile można stać przy garach
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Własnoręcznie przygotowana kawa z przyprawami smakuje o niebo lepiej niz zwykła zaparzana. Dodatek przypraw wydobywa smak kawy, nie podnosi ciśnienia, doskonale rozgrzewa i co ważne nie zamula żołądka, a często tak bywa przy "zwykłej" kawie pitej na czczo
Trudno robić w domu kawę, jak wszystko się podnosi w żołądku na sam zapach przypraw. Nie cierpię zapachu przypraw do dyni, więc nie widzę powodu, żeby nimi paskudzić kawę.
Parę zdjęć z Virginia Beach. Już w hotelu, po spacerze w jedną stronę do końca, do wlotu kanału do oceanu, ponad godzinę chodzenia. Poza tym spacer po molo, mało fajny, bo oblężony przez wędkarzy (mola do tego służą w Stanach generalnie), przejażdżka kołem mlynskim, jaka cena takie koło. Ale molo było pięknie widać. I z pokoju widok na "konstrukcję " kurortu" - plaża, deptak, ścieżka, hotele. Niewielka ilość restauracji jest frontem do plaży, co gwarantuje spokój. Po sezonie jest naprawdę fajnie. Za tydzień będzie festiwal Neptuna i wystawa rzeźb z piasku, już zaczynają prace, w namiocie, żeby deszcz i wiatr nie zniszczyły. Gdyby człek wiedział, przyjechałby za tydzień...
Witam. Piękne obrazy jesieni, piękne klimaty nadmorskie... Jesień to ja na obrazkach, to i owszem... U mnie dziś jakaś lekko zamglona jesień, może potem będzie słońce?
Nadia może i ma rację, że gadam, że nie lubię, a nawet nie spróbowałam, ale wiem,żeby tak było. Drażni mnie nawet zapach, jeśli nie jest czysto kawowy. Ja to już np. czytając przepis wyobrażam sobie wygląd i smak, i albo mi podchodzi, albo nie.
Wypoczywajcie, relaksujcie się, czyli miłej niedzieli.
Alman pamiętasz jak napisałam, ze mam ochotę na gołąbki z ziemniakami i mielonym, ale takimi ugotowanymi ziemniakami, chcialas sie dowiedziec jak to się robi, a ja napisałam, ze w mojej głowie to na razie jest, a Ty wtedy tylko skwitowałas to jednym zdaniem: ''Aaaa..... masz dopiero w myślach... dzięki...'' i chyba dam C ta sama odpowiedź na Twoje wyobrażenie o kawie
Bardzo urokliwe nadmorskie klimaty. W takich warunkach nie trudno o odpoczynek. A więc odpoczywajcie i chloncie jak najwięcej. A dla nas posyłaj kadry tego wypoczynku. Pozdrawiam
Jedźcie na ten festiwal, nacykajcie fotek, dla nas też Poważnie, szkoda że nie zobaczymy tych rzeźb, ludziska mają fantazję i cierpliwość, aż mnie zazdrość ściska Klimaty wakacyjne, piękne i zdrowo relaksujące. Mogłabym godzinami brodzić w wodzie i piasku, ale to tak daleko, dalekooo ;(( Dzięki za fajną wycieczkę
Witam niedzielnie Trochę szaro za oknem ale nie pada. Dziś nie planuje wychodzić, bo mam 100 pomysłów na pozostanie w domu. Z samego rana włączyłam sobie do posłuchania rozmowę o snach, o śmierci klinicznej i takie tam. Lubię Roberta Bernatowicza i jak tylko coś znajdę z Jego udziałem, to zaraz muszę wysłuchać. No i zleciał mi poranek nie wiedzieć kiedy. Teraz herbata z cytryną a w planach druga kawa. Dobrego dnia
Smakosiu a sluchalas rozmowy Roberta Bernatowicza z Adrianem Jackowskim? Jest to syn słynnego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Prywatnie Pan Krzysztof i Pan Robert są przyjaciółmi :)
Witam i słonko posyłam, jeśli komuś brakuje. Od raniuśka bieganie wokół kocich ogonów, teraz 2ga kawusia, potem leniwe, powolne porządki roślinne - wczoraj eM przyciął krzaczory, ale ja nie zdążyłam wyzbierać gałązek ;( Fajnie mieć w domu kucharza, nawet takiego 'niedzielnego. Ja mogę liczyć na syte śniadanko, od lat podobne. Poza tym NIC, ani mięsa, ni placków nie usmaży. Trudno, sama daję radę bo to mam obcykane. Gorzej z zupami, nie umiem ich smacznie komponować. Tak to jest gdy za młodu omijałam gary najszerszym łukiem, teraz mam problemy. Dzisiaj wolne od pichcenia, wczoraj mięsiwko upiekłam: karczek nacinany jak wachlarz, polędwiczki wieprzowe z żurawiną i moje pałki kurczaka. Na słodko mamy tylko kawę: ja z brązowym cukrem + niby-mleko owsiane a eM z amaretto. Przyprawę dyniową zamieszam, chociaż dyni nie mam, będzie do kawy i herbat jesiennych. Dzięki :) Fajnie jest, pięknie nawet jak na polską złotą jesień przystało. Udanej niedzielki życzę nam Wszystkim
Smosiu ja chętnie wezmę troche słońca bo u nas na razie pochmurno, po deszczu i chlodnawo :)
Mozesz kiedys zrobic zdjecia tych ogonów wraz z kotami?
Moj kiedys wiecej gotował, jak nie musial, raczej z pasji niż z przymusu. Chociaż zaraz po ślubie, to był podział kto gotuje, nawet uczyłam go gotować niektóre potrawy, bo nie chcialam, zeby zostal kiedys sam i nie umiał sobie nic przygotować do jedzenia na obiad, a jak się nauczył to wtedy stopniowo folgowalam :)
Moja kociarnia jest już do znudzenia obcykana /one już nudzą się, nie ja /. Mogę posłać i słonko i fotki z albumu kociego, nie ma nowych.
U nas gary parzą" i mnie i eMa - nikt nie lubi w nich mieszać za długo. Nie zmuszam, bo wiem jak to jest kiedy gotujesz pod presją i z wieeelkim oporem. Opanował podstawy, jak mnie zabraknie będzie skazany na gotowce, chyba że znajdzie 'kuchareczkę /co pochwalam bo to zdrowsze i lepsze dla faceta/. Ja zaraz zamieszam przyprawę dyniową, chyba że nie mam czegoś na składzie.
Fotki wg życzenia:
Dopisano 2022-9-27 9:14:21:
I mam pyszną 'dyniówkę - już kawusia i herbatki pachną i smakują jak powinny jesienią. Dzięki za przepis, zapisuję w kajeciku by nie zaginął w akcji. A znalazłam składników aż na 4ną porcję, na parę tygodni starczy.
Witajcie w niedzielny poranek. Zaraz idę z kawą słuchać oceanu. A potem śniadanie na zewnątrz.
Wczoraj dużo chodziliśmy. Przeszliśmy cały nadoceaniczny deptak, ma 3 mile. W jedną stronę szliśmy deptakiem lub po plaży, a wracaliśmy ulicą. Czyli zrobiliśmy 6 mil plus wszystkie chodzenia w te i wewte, do destylerni, myślę, że z 10 mil mieliśmy w nogach. A ile jodu. Dzisiaj jeszcze chwila nadoceaniczna, muszę mogi zamoczyć, wczoraj mieliśmy pełne buty, to ciężko. Dzisiaj ma być dużo cieplej. Potem pojedziemy na inną plażę i do muzeum. I już będzie pora wracać...
U nas popadalo i sie ochlodzilo, więc wieczorami koc i kot raczej niezbędny ;)
Wczoraj z synem pojechaliśmy na punkt widokowy, było pięknie i słonecznie, więc widoki tez sliczne, jednak to wchodzenie pod gore, to już nie dla mnie hihihi...
Smakosiu jak tam nasza pogodynko, jaka nas czeka pogoda długoterminowa w Polsce na tydzień lub dwa?
Ekkore jak tam tajfuny uspokoiły się, czy też cos nadciąga?
Nawet nie wiem co dzisiaj na obiad zrobić a Wy co robicie?
Zaczelam robic na szydełku mala dynie, zobaczymy jak mi pójdzie, bo wczoraj ciezko bylo z rozszyfrowaniem wzoru, ale już go rozkminiłam i dzisiaj powinno isc ok :)
Wiesz...z tą długoterminową pogodą to najczęściej jest tak, jak z wróżeniem z fusów Mogę zrobić zrzut ekranu prognozy dla konkretnego miasta jeśli ktoś chce (tak na 7 dni). A! Obiad! No to u mnie reszta pierogów ruskich z wczoraj a jutro kasza "Babci Zosi" i coś tam do niej dorzucę. Może podduszoną cukinię i cebulę...?
Witam poniedziałkowo Odpoczęłam w weekend i naprawdę się nie nudziłam Mój kolega wrócił po tygodniu do pracy, bo zachorował na "koronę". Jego zona również. Oboje mieli takie same objawy - duża gorączka (39), ból gałek ocznych i bardzo duży ból kości. Teraz już jest OK, ale mówi, że ma jakieś zachwiania równowagi. Pewnie z upływem czasu miną. Dostał leki przeciwzapalne, przeciwbólowe i miała brać duże dawki witaminy C oraz D. Natomiast żona ma innego lekarza i ten przepisał antybiotyk. Hm...
Witam z chłodnego i pochmurnego zakątka. Słońca to dziś chyba nie będzie. A w drugiej połowie tygodniu to juz zawita prawdziwa jesień, tak powiedziałam pogodynka p.Cegielska.
Ja dziś będę robić pierogi z żółtym serem, podobno to przysmak małopolski, ale nie znam, mimo, że jestem sąsiadką tych rejonów. Już kiedyś się przymierzałam, ale coś innego mi wpadło, dziś zrobię, bo nie mam nic na obiad. M ma kotlet szwajcarski, został jeden z wczorajszego obiadu, ja w tygodniu unikam mięsa, bo nie przepadam.
Teraz piję sobie kawę czarną z odrobiną mleka, słucham radia RMF Classic, a potem zobaczymy co będę robić. A może będę odpoczywać po...niedzieli.
Pozdrawiam, trzymajcie się zdrowo. A co dzieje się z Goplaną? coś bardzo rzadko się pojawia. Wszystko w porządku?
Bywa, że antybiotyki podają - chyba na wyrost, by zapobiegać ewentualnej infekcji układu oddechowego. Tak bywało i wcześniej, przed koroną /ja nie wykupiłam recepty, bo tak zalecił lekarz: czekać 1 dobę, gdy objawy nasilą się dopiero łykać antybiotyk - u mnie osłabły/. Nigdy nie wiadomo co lepsze, każdy organizm reaguje inaczej.
W Stanach nikt do lekarza nie chodzi, bo za drogo. Antybiotyk nie jest za często. Leki na przeziębienie albo tylko ibuprofen albo paracetamol. I do pracy. Pandemia trochę ograniczyła posyłanie chorych dzieci do szkoły. Bo wcześniej jak nie ma gorączki nie do zbicia, kaszel aż dudni i gil po pasa to i tak do szkoły.
Jak już pójdziesz na urgent care, wtedy zazwyczaj dostaniesz antybiotyk o szerokim spektrum i sterydy (to komplet). Rzadko zrobią badania, ale skoro już się zdecydowałeś na wizytę, droższą niż zwykła, to najprawdopodobniej coś dolega. I profilaktycznie antybiotyk i sterydy. Ja sama tak chodziłam, gdy mój rodzinny nie chciał przypisać mi antybiotyku na zatoki. Co z tego, że wiedziałam, że ma rację, skoro ból był nie do wytrzymania. Aż doszłam do ściany, antybiotyk przestał działać. W końcu kupiłam irygator, po dwóch tygodniach wypłukałam wszystko, od jakiś 3-4 lat, jeszcze przed pandemia, nie miałam żadnego antybiotyku. Co zatkany nos płukanie, potem raz ma tydzień, na dwa, na miesiąc. A teraz to już kilka miesięcy...
W Stanach nikt do lekarza nie chodzi, bo za drogo. Antybiotyk nie jest za często. Leki na przeziębienie albo tylko ibuprofen albo paracetamol. I do pracy. Pandemia trochę ograniczyła posyłanie chorych dzieci do szkoły. Bo wcześniej jak nie ma gorączki nie do zbicia, kaszel aż dudni i gil po pasa to i tak do szkoły.
Jak już pójdziesz na urgent care, wtedy zazwyczaj dostaniesz antybiotyk o szerokim spektrum i sterydy (to komplet). Rzadko zrobią badania, ale skoro już się zdecydowałeś na wizytę, droższą niż zwykła, to najprawdopodobniej coś dolega. I profilaktycznie antybiotyk i sterydy. Ja sama tak chodziłam, gdy mój rodzinny nie chciał przypisać mi antybiotyku na zatoki. Co z tego, że wiedziałam, że ma rację, skoro ból był nie do wytrzymania. Aż doszłam do ściany, antybiotyk przestał działać. W końcu kupiłam irygator do nosa, po dwóch tygodniach wypłukałam wszystko, od jakiś 3-4 lat, jeszcze przed pandemia, nie miałam żadnego antybiotyku. Co zatkany nos płukanie, potem raz ma tydzień, na dwa, na miesiąc. A teraz to już kilka miesięcy nie używałam... Polecam każdemu z problemami z zatokami.
Witam i ciut słonka posyłam póki je mamy jeszcze. Ledwo, ledwo przebija przez gęste chmury, może za chwilkę zacznie padać deszcz?? Ja zagrzebana w kuchni, plany mam różniste, ale wszystkich nie ogarnę, zacznę od przyjemności: mieszania przyprawy dyniowej wg Nadii. Potem podszykuję obiadek, chyba makaronowo-mięsny, może kapustę kiszoną podpiekę w piekarniku z sosem pieczeniowym po ostatnich mięsiwach?? Jutro wkroję wędliny, muszę gnać do sklepu po nie, bo lodówkę wyczyściłam prawie do zera. Poza tym nic nowego - ostatnie podcinki gałęzi, czyli zbieranie chrustu na zimę /raczej przyszłą, by zdążył podeschnąć/. Skubię też maliny, trochę zjadamy, reszta do wyciskania pójdzie bo za mało ich do nalewki. Szkoda, ale jak zaczęły dojrzewać to lunął deszcz - spadały z krzaków albo na nich pleśniały /bez chemii tak to jest/.
A Goplana ?? nie ma czasu bo pracuje ciężko, jak to pracuś domowy. Nie to co ja, ogarniam co niezbędne a reszta ... niech czeka
Smosiu, Ciebie chyba nikt nie przebije w pracowitości, choc nie powiem, robota mnie nie omija. Dostałam duzo cukinii od bratowej i znów mam co robić. Poza tym mam sporo spraw urzędowych i zdrowotnych. Nie czuję się najlepiej i przydałoby się porządnie przebadać, problem w tym, ze nigdy niema kiedy. Zawsze coś. No i bez laptopa jak bez ręki. Na telefonie strasznie źle mi się pisze.
Jak to nikt?? mogę wymienić wieele osób, wszystkie bywalczynie kawiarenkowe, sąsiadki, krewnych , w tym mojego eMa. Ja już powolutku zwalniam. Jeszcze tylko skroję wędliny, które dzisiaj raniutko w naszym sklepiku wyszperałam, wrzucę do kapusty i zapiekę w piekarniku /wczoraj gotowałam kapustkę na płycie/. Potem chyba pizza, bo kupiłam też pieczarki i śmietana otwarta zalega w lodówce. Chodzi mi po głowie też ocet malinowy?? tylko nie wiem jak do niego podejść. Może tak, jak do pigwowego - zalać dojrzałe owoce zwykłym octem? Poczytam, może znajdę pomysły na taki przysmak. Pozdrawiam :)
Dojrzałe, zdrowe maliny wsypać do słoika 0,9 l, dopełnić octem tak, aby były nim w pełni przykryte. Odstawić w ciemne miejsce na 10 dni, po czym zlać ocet do czystych butelek. Wyśmienity do zakwaszania barszczu czerwonego, ale też jako dodatek do bezy i sałatek, zwłaszcza owocowych.
Wczoraj doczytałam na wużecie, ale wiedzy nigdy dość. Niestety ze zbierania malin nic nie wyszło, bo ciągle padało. Teraz słonko wychodzi powolutku, może dzisiaj naskubię chociaż mały słoiczek?? Ja myślę o barszczu, który niedawno wpadł mi w oko - poza octem, sok malinowy też dodać trzeba, więc sok muszę też nastawić /po dawnemu- zasypać owoce cukrem i odstawić/.
Wszystko co dobre, szybko się kończy, już do pracy trzeba.
Wczoraj była część edukacyjna jeszcze, pojechaliśmy do museum NASA Langley. Nie da się porównać do cape Canaveral, takie małe, choć razem z filmem i tak ponad dwie godziny nam zajęło. Dostosowane do młodego pokolenia, dużo elektroniki. Z drugiej plaży zrezygnowaliśmy, bo okazała się płatnym parkiem stanowym. Nie tak drogo, ale myśmy mieli zamiar tylko na kilka minut nad ocean. Wrócimy kiedyś, żeby pochodzić szlakami. Chyba nad oceanem jeszcze nigdy nie maszerowalam po wytyczonych szlakach.
Huragan Ian straszy, wejdzie na zatokę, Florydzie się dostanie, a potem ma przejść lądem przez Georgie i Karolinę Południową. Do nas pewnie dotrze głównie deszcz, na piątek prognoza pokazuje
Mój samochód gotowy. Wynajęty muszę oddać dzisiaj. Ale czek na naprawę wysłali do mnie (będzie gdzieś za tydzień) a nie do warsztatu. Wychodzi na to, że przyjdzie mi samej zapłacić za to i czekać na czek.
Zrobiło się zimno i pierwsze przeziębienie pojawiło się u nas w rodzince. Od razu na pierwszy front poszedł syrop z kwiatów czarnego bzu, miod, witamina C w proszku do herbatki. Natomiast herbatki szykowałam na przeziębienie i grypę plus różne dodatki typu anyż, kora cynamonowa, gozdzik, a pod wieczór pojawia się świeżo ugotowany rosół. Zrobiłam dla każdego porcje rosołu z kluskami lanymi , które ostatnio zachwalała Goplana i faktycznie bardzo dobre. No i po takiej dawce samopoczucie lepsze i zdrowie także Jak to sie mowi, zabić choróbsko w pigułce ;)
Pozdrawiam cieplo i zycze takich ciepłych otulancow i mruczusiow jakie ma Smosia
Ten liść z kotem to malowała nasza była WZ-owiczka DADA. Maluje non stop i wystawia swoje liściowe prace na fb, to jej pasja, a maluje naprawde pieknie :) Może kiedyś część z nich pokaże za jednym zamachem ;)
Wrzesień wielkimi krokami zmierza ku końcowi. Kto przejmuje klucze do kawiarenki w sobotę?
Fajnie wrócić do swojego samochodu.
Mała przeziębiona, więc mamy czas domowy. Jak będzie się lepiej czuła, bez kaszlu to pójdziemy na plac zabaw. Zawsze to lepiej na dworze w cieple niż w domu w klimie.
Ian uderzył w Kubę, wcale nie osłabł. Teraz jest huraganem kategorii 3, prędkość 125 mil na godzinę. Na Florydę uderzy gdzieś na wysokości Tampy i dopiero wtedy osłabnie. Do nas dojdzie deszcz, bardzo łagodnie, bo w górę Stanów ma iść bardziej górami. Ale deszcz potrzebny.
Witam środowo Przyszłam do pracy suchą stopą. Jest szansa, że dziś będzie bezdeszczowo w moim rejonie. Patrzę teraz przez okno i widzę, że drzewa zrobiły się rude. Jesień zaczyna nas otaczać z każdej strony. Jak tylko będzie więcej słońca, to zrobi się przepięknie. Już sobie wyobrażam jak teraz zaczynają wyglądać bieszczadzkie krajobrazy - magia...
Wczoraj miałam ugotować kaszę z warzywami ale zapomniałam kupić cukinię więc po powrocie do domu stwierdziłam, że na szybko zrobię zupę miso na bulionie warzywnym. Bardzo ją lubię - nie dość, że zdrowa, to na dodatek szybko się robi. Dodałam zakupione w Biedronce grzyby Shii-take. Nigdy wcześniej ich nie stosowałam do niczego, ale całkiem dobre. Zrobiły delikatny smaczek. Gorąca zupa, kiedy w domu jest chłodno, to super sprawa Ponoć od jutra mają włączyć w moim bloku centralne ogrzewanie. Jestem za!
Dobra środa bo wolna od gotowania, dopiekę w piekarniku bigosik, pizza od wczoraj też została i wyżerka gotowa. Wczoraj u nas lało i padało, na zmianę aż za bardzo. Może dzisiaj słonko mocniej zaświeci, osuszy moje krzaczki i nazbieram malin - ocet i sok muszę nastawić /do nowego barszczu/. Teraz zbieram resztkowe cukinie, pomidory i spadające pigwy /kroję je i zalewam octem/, jeszcze sporo fasolki tycznej mam, ale średnio nam schodzi - trochę młodszej rozdaję, łykowatą przerośniętą wywalam na kompost. Czas chyba wyczyścić zamrażarkę, wyszorować i zapakować świeżymi mrożonkami, może zacznę soki mrozić jak radzą specjaliści?? nie będzie ich wiele, ale kusi mnie: pigwowy i malinowy. I tyle u nas, taka smętna cisza panuje dokoła, oby słonko wreszcie zaczęło mocniej świecić, pogoni te wszystkie smutki jesienne.
Witam. Dziś coś moje samopoczucie wariuje. Ciśnienie w górę, co ostatnio się nie zdarzało i jakieś takie słabości, nie wiem, czy to jakieś zmiany pogodowe większe się kroją? Słońce raz wychodzi, raz się chowa za chmurką. W moim zakątku dziś ponoć najcieplej. Dziś też zauważyłam, że liście zaczynają zmieniać kolor, czyli to już prawdziwa jesień. Moja pigwa /pigwowiec/ jeszcze "dojrzewa" do zerwania, nie ma pogody i nie ma chętnych... ale trzeba będzie to zrobić niebawem. Herbatka z pigwą najlepsza.
Mimo sporych ilości wypitych kaw, to nadal odczuwam senność przy zmianie ciśnienia, a ostatnio jest sporo tych zmian, bo pogoda w kratkę, chyba przerzuce sie na matchę
Wczoraj upiekłam muffiny a to dlatego, ze rozerwałam torebkę z drażetkami czekoladowymi, myśląc ze to ziarna kawy (to sprawka tego zmiennego cisnienia), i musialam cos wykombinowac, więc od razu rzut okiem na Wz ostatnie komentarze i padło na muffinki czekoladowe Keeli z Nowej Zelandii. Moja rodzinka zachwycona, więc przynoszę i do Was na spróbowanie, a do tego Pumpkin Spice Latte, dla tych co lubią oczywiscie :)
Ja dopiero teraz mam chwilę czasu. Mała ma dziś urodziny, skończyła trzy lata. I chyba trzylatki przestają spać w , hehehe. Wczoraj spała normalnie, dziś mimo wielu wrażeń, po 45 minutach krecenia się dałam spokój. Nic na siłę. Być może za dużo urodzinowych wrażeń.
Byliśmy, jak zgodnie z planem na środę, na gimnastyce. A potem zabrałam ją na farmę, był jednomiesięczny cielaczek. Lody, plac zabaw i przedpołudnie zleciało.
Następnym razem umówię wycieczkę po farmie, jest teraz opcja dla indywidualnych.
Ian ma prędkość 155 mil na godzinę. To potężny huragan. Ma uderzyć w miejscu, gdzie w styczniu byliśmy przed rejsem. Ciekawe jak nasza wynajemczyni pokojów, czy ją ewakuowali (i czy innych).
Już czwartek a u nas ciągle pada i nie mogę malin nazbierać by ocet i sok nastawić. Może dzisiaj troszkę przeschnie. Bigosik zapiekłam, więc tylko makaron lub kaszę ugotuję i jedzonko gotowe. Ja już po kawie, eM pobudkę zarządził w środku nocy, by do pilnej roboty zdążyć przed 6tą, więc i ja wstałam. Myślę teraz jak seler zaprawić na zimę - kroić w plastry czy cienkie słupki? Zalewa chyba octowo-cukrowa + gorczyca, ziele i sól? Zobaczę jeszcze. Teraz zerknę na wiadomości, poczytam co słychać w naszym pięknym świecie. Pozdrawiam :)
Huragany są wpisane w lokalizację i klimat. Tak samo jak pożary i trzęsienia ziemi. Były zawsze. Natura się zemści za ingerowanie i próbę zmian. Tegoroczne huragany nie są typowe.
Zatokę wessalo, statki stały na piasku, ale to się wypłacze, zapowiada się kilkudniowy deszcz u nas. A zazwyczaj jest kilka godzin, teraz kilka dni ma być, gdy centrum formacji daleko od nas. Ian zaraz przejdzie na Atlantyk, ma osłabnąć i wróci na ląd, zobaczymy.
Witam czwartkowo Ale poranek! Zimno i gęsta mgła. jak tylko wyszłam z domu, to poczułam zupełnie inny zapach, niż zwykle - takiej prawdziwej jesieni (trudno to wytłumaczyć).
Huragany i wszystkie takie zjawiska niszczycielskie, to ogrom dramatów ludzkich. Cierpią na tym również zwierzęta i ogólnie cała przyroda. Straszne to.
Wczoraj za pamięci poszłam kupić seler, to jest szansa, że w niedzielę upiekę pasztet Ten selerowy zawsze kojarzy mi się z jesienią więc już czas na niego.
U mojej sąsiadki rośnie krzew pigwowca. Obrodził w tym roku niesamowicie. Uwielbiam herbatę z tym owocem i sąsiadka zawsze mnie obdarowuje owocami. Póki co jeszcze są niedojrzałe ale mimo to parę spadło na ziemię więc sąsiadka już mi je dała. Ja oczywiście cała szczęśliwa z tego powodu Przynoszę herbatę gdyby ktoś miał ochotę
Witam z deszczowego tym razem zakątka, Zimno i pada, choć chyba są rejony bardziej chłodne. Dziś muszę trochę pourzędować w kuchni, bo nie ma co jeść, a i pomysłu brak. Pogoda sprzyja pracom kuchennym, więc ... do roboty. Miłego dnia.
Dwie już zaliczyłam, jak odstawię małą do szkoły, zafunduję sobie. Może nawet cappuccino, już dawno nie piłam.
I może jakiś kawowy obiad zrobię, o ile starczy mi czasu, żeby upiec ciasto. Myśli mi się wiewiorka (dziad, salceson to inne nazwy). Miała być w weekend, ale spróbuję wykorzystać moje wolne.
A ja gapa, nie uczciłam Dnia Kawy - tylko 2ie, jak zawsze, wypiłam. Taakie święto warto zapamiętać, dla kawoszy to jak Wielkanoc albo chociaż tłusty czwartek
Ian już osłabł, już jest tropical storm. Czekamy na deszcz, początek ma być w nocy. I tak do wtorku.
Poszliśmy wczoraj jeść do restauracji, bo była fajna zniżka do karty (10 dolarów za wydane 35). I koszmar jakiś- obsługa się składała z jednego kucharza i dwóch kelnerek. Mieliśmy czekać 10 minut na stolik, wytrwaliśmy 25, po czym ludzie wychodzący powiedzieli, że jedzenie było okropne i nikt nie przyszedł ich skasować przy stoliku, szukali obsługi. A ta siedziała w kuchni, nie pokazywała się. Zabraliśmy się stamtąd. Jako, że nic nie miałam na obiad, to poszliśmy do innej. Zjedliśmy to samo, za te same pieniądze, tylko już bez tego bonusa. Ale uderzyło mnie jedno - pustki w restauracji. Wydawało się niemożliwe, Amerykanie jedzą poza domem bardzo często. A jednak. W wakacje też przecież chodziliśmy i tak pusto nie było. Ludzie mają mniej w kieszeni, jak wychodzą wybiorą fast food, tańszy. Albo zostało z pandemii zamawianie na wynos.
O wiele mniej w kieszeni, oszczędzają też na zimę. Obsługa byle jaka, bo nic z tych promocji nie miała - hojny napiwek wiele zmienia. Jak jest u nas, nie wiem bo poza kfc i wrocławską pizza hut nigdzie nie bywamy. Ogólnie jest byle jak, jak nie wojna to huragan, do tego inne problemy codzienne. Kiedyś to minie, ale kiedy??
W Stanach obsługa restauracji ma beznadziejne płace, często to 2-3 dolary za godzinę (gdy mininalna jest 7.25), zarabiają z napiwków. Jest nieustanny brak pracowników, wszyscy poszukują siły roboczej, więc ludzie wybierają to co dla nich lepsze. I zaczyna się błędne koło, ludzie pójdą gdzie indziej, a dany pracodawca nie może pozwolić sobie na wyższe pensje, bo nie ma klientów.
Dopisano 2022-9-30 13:11:14:
A co do huraganow sezon powinien się skończyć niedługo. Następny za rok. Od tego nie ma wolności.
Dobry piątek :) i niezły koniec września - pogoda lepsza, malinki słodsze a myśl o wolnej sobocie humor poprawia. Dziękuję za fajny wrzesień w Kawiarence, tyle wrażeń i dobrych pomysłów na jesienną chandrę że nawet nie tęsknię za latem. Dla mnie jesień zawsze była piękna, teraz jeszcze wypiękniała bo lepiej smakuje z herbatkami, kawą przyprawioną 'dyniówką i domowymi pysznościami. Wszystko dzięki Wam, Kawiarence i tej przytulnej, inspirującej atmosferze. Pozdrawiam Gospodynię, Gości oraz Fanów /odzywajcie się częściej: Basiu, Mariola gdzie Was wywiało/. Pogodnego dnia życzę nam Wszystkim
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Jupi! Weekend przed nami - jak dobrze
Dziś piękny, słoneczny dzień. Rano była duża mgła i tylko 5 stopni. Niestety sobota i niedziela będą u mnie deszczowe więc dziś trzeba się nacieszyć aurą. Zaplanowałam powrót do domu na piechotę, potem zakupy, bo wczoraj nie było kiedy ich zrobić. Po powrocie posprzątam mieszkanie i weekend już będzie na luzie.
Wspominałyście, że w czwartek było święto kawy. Jak na ironię wypiłam tylko jedną a zazwyczaj są to dwie w ciągu dnia. Właśnie wczoraj usłyszałam, że najnowsze badania mówią o tym, że picie 2 - 3 kaw dziennie wydłuża życie i nie jest to istotne jaka jest to kawa (nawet rozpuszczalna).
Ekkore, dziękuję za bardzo urozmaicony, kawiarenkowy wrzesień. Sporo się działo i czuło się zaangażowanie w tworzenie tego naszego "kącika".
U nas zimnica, po południu deszcz, ale na razie zaczyna prześwitywać słońce :)
Nie wiem czy wczoraj zauważyliście dziwny rogal księżyca, przed wieczorem byl na wysokosci dźwigów a gdy sie sciemnilo, tuz nad ziemia i ten rogal byl naprawde duzy, właściwie wyglądał jak sierp ;) Zastanawiało mnie tylko, ze ksiezyc zamiast wschodzic na niebo, to on zachodzil, szedl coraz nizej, dlatego taki wielki sie wydawal. Nigdy takiego czegos nie widzialam, a moze to normalne, tylko ja pierwszy raz takie zjawisko widze
Kochani nie martwcie się, ze wczoraj nie celebrowaliscie dnia kawy, bo przegapiliście czy zapomnieliście. Dzisiaj to jest do nadrobienia, bo dzisiaj jest DZIEN CHLOPAKA!
Wszystkiego najlepszego dla wszystkich chłopaków, bo tak naprawde wewnątrz każdego mężczyzny jest dusza chlopieca, radosna, wesoła a czasami kombinująca
Dziekuje tez Ekkore za piękne gospodarzenie w miesiącu wrześniu i do zobaczenia w październiku
Witam, witam i o zdrowie pytam. Super, że ostatni dzień września, bo... zawsze to już miesiąc bliżej do wiosny. Ekkore, dziękuję za gościnę i dobrą atmosferę mimo szarugi jesiennej za oknami /no, prawie szarugi, bo mnie jesienne deszcze nie zachwycają jakoś/. U mnie chłodno, pochmurno, ale nie pada. Dziś muszę ogarnąć kąty i zrobić coś na drugie danie, zupa jest wczorajsza. Będę robić dziś gulasz z kabaczka. Jutro może upiekę chleb... nocny... i jakieś ciasto, planuję tym razem z gruszkami. Chodzi za mną też andrut, ale taki z karmelem własnym, czyli mleko gotowane z cukrem... o jejciu, jakbym taki zjadła, Mama taki zawsze robiła, ale albo ciasto, albo wafel. No to do zobaczyska za miesiąc... tzn. w następnym miesiącu. Pozdrawiam.
A ja w końcu upieke moją wiewiorke. Wczoraj nie miałam czasu, zabrałam się za ogarnianie porannego bałaganu, który zawsze zostaje, gdy gnasz do pracy. A potem było za mało czasu, aby się zdążyło upiec. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.
Jutro w planach nasz domowy october fest. Kupię precle w lidlu i zrobię obazde. Obiad szybki i prosty, hehehe. Ale muszę jeszcze coś na niedzielę wymyślić...może zupę, żeby było na poniedziałek jeszcze...albo coś gulaszowatego.
I wrzesień dobiegł końca. Dziękuję wszystkim za obecność. Za radości i smutki, za prognozę pogody, za ciasta, kawy i herbaty. Za relacje zewsząd, te bliskie i te dalekie. Miło było spędzać czas z Wami.
Ian znowu huraganem, uderzy w Charleston. Od wczoraj wieje i leje od nocy. I choć huragan nas nie dotyczy fizycznie, ma iść daleko od nas, to jest ogromny, sięga nas od strony oceanu. A do Charlestonu jest ponad 5 godzin jazdy samochodem.
Idzie lasem pani Jesień
Jarzębinę w koszu niesie.
Daj korali nam troszeczkę
Naniziemy na niteczkę...
To na przedszkolną nutę
Oraz
Mimozami jesień się zaczyna.... za Czesławem Niemenem
Witam w nowym miesiącu, w nowym wątku i zapraszam na pogaduchy przy kawie, herbacie i czymś na ząb.
U mnie kolorowa jesień ciężka do wypatrzenia. Żeby zobaczyć, trzeba w góry. Zdjęcia z zeszłego roku
Dopisano 2022-9-1 17:11:6:
No i z numeru pięć zrobiła się Danielle, która będzie huraganem za chwilę. I idzie w drugą stronę, do Europy. Z zapowiedzi wychodzi krótki żywot, zobaczymy.Witam wrześniowo i czwartkowo.
Ekkore, będziesz idealną Gospodynią, bo jak sama mówisz masz jesienną duszę. Piękne te widoki. Kiedy myślę o tej porze roku, to zawsze chciałabym mieć przed oczami te wszystkie kolory ale oświetlone słońcem, bez kałuży pod nogami.
U mnie dziś ładny poranek i chyba będzie taki cały dzień. W planach zakupy weekendowe i późnym popołudniem wpadnie na kawę przyjaciółka.
Hm...coś mi się nie otwiera mój przepis na koktajl a chciałam wydrukować koleżance. U Was się otwiera?
Dobrego startu w nowy miesiąc
Smakosiu, witaj we wrześniu, Ty kochana Pogodynko
Witam w środku tygodnia
Można powiedzieć że pierwszy tydzień września za nami. Pogoda ładna, ciepło, liście, zaczynaja powoli zmieniać kolory. Idealny czas na dłuższe spacery.
Chodzicie na grzyby? Podobno wysyp maslakow. To moje ulubione grzyby.
Póki co życzę miłego poranka
Uwielbialam chodzic na grzyby, a potem je jesc, szczególnie maślaki smażone z jajkiem mmmm, ale mi narobiłaś apetytu Goplano
U nas maślaki były marynowane, świeże duszone z cebulką i śmietaną.
Super danie z jajami, muszę spróbować. Jak pojadę do lasu i znajdę maślaki.
Zwykle trafiam na podgrzybki. Też je lubię.
Podgrzybki to juz wyzsza polka mozna powiedziec, ja mogę wszystkie jadalne skonsumować. Lubie tez sowy, ktorych kapelusze smazy sie jak kotlety mniam :)
Nawet nie wiem jak te grzybowe sowy wyglądają??
Mają 'okulary zamiast kapeluszy
Inaczej to Kania, Czubajka Kania :)
https://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101460,23637839,kania-grzyb-jak-ja-rozpoznac-gdzie-wystepuje-i-jak-przyrzadzac.html
Fajnie, poczytam i może kiedyś pojedziemy w las /eM nie zje grzyba znalezionego przeze mnie, ale ja chętnie/.
Kania... pyszny grzyb, smażony w jajku i bułce jak schabowy, ale uwaga, można pomylić z trującym.
Pomylić go tylko można jak jest nierozwinięty, jak kapelusz jest dorodny, to go się nie pomyli :)
Dzięki za ostrzeżenie.
I dlatego wczoraj kupiłam aldikowe prawdziwki, suszone i pewnie zjadliwe dla człowieków, może smak i zapach nie ten, ale ja nie znam grzybów dobrze i czasu nie ma na wycieczki więc pozostaje sklep lub targ.
Pani Jesien, moja ulubiona pora roku. Najpewniej dlatego, ze urodziłam sie w samym sercu jesieni
Witaj Ekkore nasza wrześniowa pani. Powitanie piękne i zachęcające, po prostu chce się tu być. Już widzę na stole smaki darow jakie nam oferuje jesień. Zupa z dyni, moze pleśniak z marmoladą śliwkowa albo ciasto marchewkowe
Witaj Ekkore, pięknie zaczęłaś ten jesienny wątek, az cieplo zrobilo sie na sercu od tego wierszyka i troche powazniej, od pięknej piosenki Czesława Niemena
https://www.youtube.com/watch?v=xMnvrv5QPVY&ab_channel=33migotka
Na powitanie nowego jesiennego wątku znów upiekłam ciasto ze śliwkami - kto ma ochotę niech się częstuje
A ja lecę, bo dzisiaj wszyscy jedziemy na targi kawy. Oj to tam dzisiaj bedzie sie dzialo, wypije naprawde duzo różnorakiej kawy, kawusi, kawienki o przeróżnych smakach Juz sie nie moge doczekac
Pozdrawiam i zycze milego czwartku
Przywieź choć trochę fotek dla nas. Resztę sobie wyobrazimy. Ech, jak ja lubię zapach kawy. A co tam lubię! Ja go uwielbiam
Tych fotek jest cała masa, bo tam nie tylko kawa, ale i herbata, gorąca czekolada, maszyneria, ciasta, ciasteczka, napoje organiczne , drinki i nie wiem co jeszcze ;)
Duzy obiekt, dużo ludzi i co chwile a może chcesz spróbować kawki?
Mowie Wam, co za duzo, to jednak nie zdrowo
Zdjęcia od 13-17 Prana Chai to bardzo dobra herbata zalana przez sitko mlekiem roślinnym. Specjalnie wkleiłam te 5 zdjęć, żebyście zobaczyły jak to jest zrobione. Mleko oczywiście podgrzane, na sitku widac, ze to porządna czarna herbata, gdzie w skład wchodzi min. czysty miod, cynamon, kardamon, pieprz ziarno, anyż gwiazdkowaty,goździk, korzen imbiru.
Smak''Nie za ostre i nie za słodkie. Prana Chai Masala jest wyjątkowo dobrze zbilansowana i łatwa do picia. Warstwowa gładkość i wyrafinowane pikantne wykończenie tworzą niepowtarzalny profil smakowy.''
I rzeczywiście nigdy nie piłam tak dobrej i dziwnej herbaty, mimo, ze za mieszaniem herbaty z mlekiem nie jestem, to ta była wyborna
Jak macie możliwość uczestniczenia w takich targach, to koniecznie idźcie, aby Wasze kubki smakowe wzbogaciły się o kolejne nowe smaki
Wypróbowałam ten przepis i proponuje kazdemu, kto ma ochote.
Zamiast Prana Chai można włożyć zwykła czarna herbate z dodatkowymi składnikami jakie zawiera właśnie ta herbata Prana Chai.
A oto przepis:
KURKUMA ZLOTY CHAI
Kurkuma, to złota przyprawa stosowana w żywności i medycynie od czasów starożytnych i może być jedna z najbardziej korzystnych dla zdrowia przypraw. Badania pokazują, ze kurkuma i jej aktywny składnik kurkumina mogą zmniejszać stany zapalne, zwiekszać zdolnosć antyoksydacyjna organizmu, poprawiać funkcjonowanie mózgu, zmniejszać ryzyko chorób serca, łagodzić depresje i wiele więcej.
Skladniki:
1 łyżeczka mielonej kurkumy
2 łyżeczki świeżego chai (u mnie Prana Chai)
1,5 szklanki mleka migdałowego lub wybranego mleka (u mnie owsiane)
1 łyżka oleju kokosowego - dzięki temu jest bardziej kremowy i sycący
2 łyżeczki słodzika do wyboru (u mnie cukier nierafinowany złocisty)
Wykonanie:
Wszystkie składniki włóż do małego garnka i gotuj przez 5 min.
Odcedz plyn do kubka.
Wyrzuć mieszankę chai.
Umieść płyn w blenderze i mieszaj, az bedzie sie spieniac (można pominąć ten krok ale wtedy nie będzie fajnej pianki)
Wlej do kubka i delektuj się :)
Link oryginalny:
https://www.pranachai.eu/blogs/recipes/turmeric-golden-chai
Nadiu, możesz wkleić to w swoje przepisy ?
Zainteresowani prędzej znajdą Zwłaszcza ja dla mężowskiego, bo on uwielbia dobre herbaty. Parzone w specjalnym czajniczku, a jakby jeszcze spróbował nieco inaczej to kto wie może i ja się przekonam. Bo ta herbatę co pije ma specyficzny smak.
Goplano, ale to nie jest mój przepis.
No super relacja! Jej, ależ tam musiało być ciekawie i kusząco Też bym z przyjemnością pooglądała i popróbował Szkoda, że zdjęcia nie oddają zapachu. Z pewnością był urzekający. Dobrze, że napisałaś o tej herbacie z mlekiem i przyprawami, bo mnie zaintrygowała i pomyślałam, że muszę spytać co to jest a tu nagle czytam odpowiedź
To mi przypomniało, że sporo czasu temu obiecałam sobie zrobić i nie dotrzymałam słowa t - "złote mleko" Agnieszki Maciąg. Robiła też "złote kulki" z kurkumy, (które przechowuje się w lodówce) leczące obolałe gardło. Kurkuma jak wiadomo wzmacnia odporność i działa leczniczo. Jak znajdę ten artykuł, to wkleję link. Naprawdę warto przeczytać i zacząć stosować w tym jesiennym okresie.
Dziękuję za relację. Była super.
Wklejam fotki tej herbaty, ktora uzylam do tego mleka z kurkumą. Można też zaparzyć inaczej, tzn. gotowac w specjalnym malym tureckim garnuszku z rączką, który macie pokazany na 3 zdjęciu, albo sparzyć po swojemu wodą gorącą lub mlekiem a potem przecedzić.
Na koncu zrobilam fotke jak ta herbata wygląda - nie jest ona sypka, jak zwykła herbata, ale bardziej zbita, jak suszone owoce.
To tyle w tym temacie i życzę smacznego :)
Chętnie bym na taki festiwal się udała.
Pewnie wielu kaw bym nie spróbowała, szczególnie tych z dodatkami.
Bo preferuję samą kawę, z ociupinka mleka.
Ale przecież jest tyle odmian, rodzajów kawy, smak zależy od lokacji geograficznej, ta sama odmiana z różnych warunków będzie smakować inaczej.
Tak samo jak z szczepami winnymi.
Moja ulubiona kawa to kolumbijska. Perfekcyjnie zrównoważona, mocna, ale nie za mocna, bez gorzkawo- cierpkiego posmaku.
Niby znam swoje preferencje, a i tak kupuję ciągle inne. Chyba, żeby mi się nie znudziło i żebym pamiętała, którą lubię najbardziej.
Dzień dobry
Cześć!! Pani Jesieni, bo jest wyjątkowo piękna i hojna
Piękne obrazki, aż rozmarzyłam się troszkę - tak wsiąść do pociągu byle jakiego, pojechać w góry i pałętać się po szlakach, podziwiać kolory, zapachy i szukać grzybów dla frajdy.
Może kiedyś znowu Błędne Skałki lub Ślężę odwiedzimy, dawno nas tam nie było.
Chętnie pooglądam jesienną Amerykę, nawet na zdjęciach sprzed lat .
U nas dzisiaj ranek chłodny, teraz piękne słonko świeci, taki fajny dzień.
Alman napisz co możesz, bo to lepsze od nerwowej niepewności /nie pogłębiaj mojej nerwicy, bo wybuchnę jak wulkan a nie mogę sobie na to pozwolić dzisiaj - za dużo pracy czeka na mnie/.
Pozdrawiam
Witam, pozdrawiam wszystkich, a Panią Jesień - Gospodynię szczególnie.
Zaraz wybieram się do lekarki mojej, ale mam jakąś nerwówkę wewnętrzną. Widzisz Smakosiu, moje recepty do bani, jak przyjdzie co do czego, to tchórz wychodzi zawsze.
Odezwę się kiedy wrócę, mam nadzieję.
Trzymajcie się zdrowo.
Będziemy czekać na wieści i nie odczepiany się od Ciebie - nie myśl sobie
Nadal trzymam kciuki
Alman, czekamy na wieści.
U mnie jesień jako taka ma małe pole do popisu. Jest długo gorąco, do tego sezon huraganowy.
Liście schna na drzewach, i opadają niesione silnym wiatrem. Do tego woda huraganowa, zaprawiona solą niszczy rośliny. Zazwyczaj jak huragany przyjdą wcześniej to już koniec sezonu uprawnego.
Jak pisałam po kolory trzeba w góry. Sezon jest od drugiej połowy października, czasami nawet aż do końca listopada, czas ruchomy, im później się zacznie tym na dłużej starczy. To najdroższy okres w górach, jeżeli idzie o hotele.
Zima nie jest tak droga, bo i mało typowych miejsc do uprawiania zimowego szaleństwa.
To już ludzie jeżdżą do Virginii, a spragnieni mocnych wrażeń do Colorado czy Montany.
To i u mnie wrzesień.
Pogoda nadal letnia, powyżej 30 stopni. Trzy formacje huragano podobne w drodze, jedna już się nawet depresją zrobiła. Ale chyba mało groźna, bo idzie gora, a tam ocean chłodniejszy, więc co najwyżej postraszy.
Weekend mam w pracy, trzeba było wyjechać, hehehe.
Niby na krótko, ale dwa dni z głowy.
Dobrze, że trzeci wolny.
Bo my mamy długi weekend, w poniedziałek święto pracy.
No to jestem. I cóż Wam mam powiedzieć... jak się jedno polepszy to się drugie....
Wyniki zasadnicze są już jak u zdrowego człowieka, ale wyskoczyły inne złe... nerki się buntują, dostałam skierowanie do nefrologa, bo kreatynina poszybowała... a ja jak zwykle, nie mam żadnych dolegliwości i tak jest zawsze... mam choroby bezobjawowe!!! Może wiecie czym poprawić wydolność nerek? Wiem, że trzeba dużo pić wody, szkoda że nie procentowej, ale co jeszcze?
Dziękuję Wam za wsparcie, za kciuki i za wszystko, za to, że jesteście kiedy trzeba. Przytulasy.
Z tego co wyczytałam to raczej chuda dieta (w sensie mięsa), z dobrych gatunkowo mięs, z tłuszczem z oliwy zamiast zwierzęcymi.
Zwierzęce tłuszcze i tłuste mięsa ograniczone do minimum.
Mało soli.
Dużo potasu (którego nie można przedawkować, bo nadmiar jest wysikiwany) oraz żelaza.
I być pod kontrolą lekarza, brać przypisane leki.
Bo samo nie przejdzie.
Od dawna wpajali mi, że nerkom bardzo pomaga piwo /dobrej jakości i smaczne czyli ulubione/.
Pędzę teraz do kuchni, eMa słyszę ...
Dopisano 2022-9-2 9:20:44:
oczywiście zero-procentowe;)Przyjaciółka właśnie wyszła więc pędem biegnę do Ciebie dowiedzieć się co i jak....
Tak sobie myślę, że może nie jest idealnie, ale też nie jest źle. Skoro jedno załatwiłaś a strachu było sporo, to i z nerkami sobie poradzisz. Najważniejsze, że już wiadomo za co się brać w temacie leczenia. Znów wystartujesz "z kopyta" i będzie wszystko dobrze. Leki, mała dieta i reszta wróci do normy.
Myślę, że suma summarum jest się z czego cieszyć. Będzie dobrze. Daj sobie czas.
A teraz odetchnij i śpij spokojnie.
Uściski
Chyba edytuj zamiast odpowiedz mi się nacisnęło, to jeszcze raz, żeby było w drzewie wypowiedzi.
No i z numeru pięć zrobiła się Danielle, która będzie huraganem za chwilę. I idzie w drugą stronę, do Europy. Z zapowiedzi wychodzi krótki żywot, zobaczymy.
Do nas pędzi, niedobrze - pomidory mi strąci z krzaków /a ja czekam na te ostatnie, zielone do sałatki/.
Piątek, piąteczek , piąteluniek
Mam dziś stresujący ranek więc wstałam wcześniej. Jak się ma coś na głowie, to sen odchodzi. Ale nic to - jutro się wyśpię.
Kawa wypita. Drugą zrobię dla Was, bo mam jeszcze chwilę do wyjścia.
Chyba jest bardzo chłodny poranek. Termometr pokazuje 7 stopni ale odczuwalna temperatura, to tylko 5.
Dobrego dnia
Witam porannie
Na zewnątrz 7 stopni, coraz wyraźniej czuć zapach jesieni. Nareszcie się dobrze czuję.
Alman, temat nerek jest mi szczególnie bliski. moja Mamusia chorowała.. Dieta bezsolna. Jako przyprawy tylko zioła. Dzięki tej diecie nauczyłam się żyć bez soli. Owszem, ciut stosuję ale to niewielkie ilości i to zwykle sól himalajską. Smosia wspomniała o piwie, to prawda, ale na dłuższą metę skutkuje mięśniem piwnym i uzależnieniem
Dobra jest nać pietruszki, a zwłaszcza napary z niej. Z apteki polecam fitolizyne. To taka pasta, ale skuteczna. No i picie wody, po troszku oraz herbatki ziołowe. Trzeba dbać by plecy były dobrze przykryte, by plecy "nie wychodziły". Mierzyć ciśnienie, bo niestety przy chorobach nerek lubi być podwyzszone a nawet wysokie. Dlatego tak wazna jest dieta bezsolna.
Uff, zdążyłam wyrwać alman ze szponów nałogu piwnego
Dopisałam, że najlepsze to bez% czyli napój chmielowy /podobno smaczniejszy od ziółek, czy zdrowszy?? nie wiem/.
Co do past. Taaak, mój Tofik też dostaje pastę /wspiera pracę nerek/ - polecam, po niej leje jak z cebra tylko muszę codziennie podsuwać mu koktajle mięsne, bo sama pasta nic nie da /duuużo płynów by nerki przepłukiwać, zmuszać do pracy i usuwania toksyn/.
Mięsień piwny jest groźny /dodatkowo obciąża serce/.
Można temu zaradzić - pić, ale nie zakąszać
Witam :)
i na śniadanie zmykam, głód mnie dopadł /po pisaniu o chmielu/.
Jajca na pomidorach chyba uduszę, do tego pajda chleba z masłem i czosnkiem.
Potem obiad muszę obmyślić, by jutro było wolne od pichcenia bo pieczenie obmyślam /słodkie czy pizzowe - oto jest pytanie/.
Kolejny fajny dzień, chłodek poranny zanika, wyszło słonko i jest bardzo przyjemnie.
Udanego piątkowania - czyli na 5kę albo 6kę nawet
Witam.
Na początek dziękuję za wszelkie porady. Mój problem jest skutkiem zażywanych innych leków, w tym sercowych, bo jak wiecie, u mnie ciągle maj i serce w pogotowiu być musi. Ale koniec o tym, bo nie może być cały wrzesień poświęcony Almance.
W moim mieście dziś uroczystości pogrzebowe naszego byłego prezydenta miasta św.p. Ferenca. Ja się nie wybieram, ale mój M owszem. Rozpoczną się mszą św. w katedrze /w mojej dzielnicy/, a potem kondukt przejdzie na cmentarz, trochę drogi do przebycia...Ruch będzie zamknięty w mojej okolicy i na trasie, zresztą zapewne będzie też mnóstwo ludzi. Będą telebimy przed katedrą i obok w Parku Papieskim. Człowiek wielce zasłużony dla miasta, ale i dla mojego osiedla, bo za jego prezesury w Sp. Mieszk. osiedle było budowane.
No to już macie garść aktualności z mojego Rzeszowa.... tak, mojego, bo większą część życia tu mieszkam, mimo że przybyłam tu po studiach z Lublina i pochodzę z lubelskiego.
Mąż wczoraj przywiózł znowu pomidory, bardzo obrodziły w tym roku, ale z powodu suszy dojrzewają wszystkie od razu. Dzieci dostają i my też mamy pod dostatkiem. Stąd też dziś będzie zupa pomidorowo ze świeżych pomidorów, uwielbiam... i koniecznie żeby w niej były też pesteczki pomidorów, bo wtedy wiem, że ze świeżych, i jeszcze z lanym ciastem... Na drugie mam zapiekankę z "wczoraj". Jutro może pizzę machnę, no i jakieś ciasto ze śliwkami by wypadało zrobić.
Miłego dnia.
Mam pytanie, czy też macie? Nie otwiera mi się żaden przepis i to kiedy klikam na niego w wyszukiwarce, jak też w komentarzach. Niby strona się otwiera, bo na pasku jest prawidłowy adres, a strona ... biała, jak czysta kartka papieru.
U mnie wszystko działa.
Pojawiła się tylko reklama, migająca (pojawiająca się i znikająca, raz mniejsza, raz większa), przemieszczająca się.
Co działa na nerwy mocno...
Ja mam dokładnie tak samo. Właśnie wczoraj zadałam pytanie w Kawiarence, bo chciałam otworzyć swój przepis żeby wydrukować dla kogoś i "lipa"
U mnie wszystko działa.
Smakosiu, a z jakiej przeglądarki korzystasz, bo ja się nie znam, ale podejrzewam, że tu leży problem. Ja z Firefox.
Ja korzystam z Chrom"a A w pracy chyba z Firefox'a i ciągle jest tak samo.
Nie mam problemów, czytam przepisy, chyba mogę drukować /ja tylko kopiuję i wklejam do pliku, nie muszę drukować/.
Ja nie lubię pomidorówki.
Nigdy nie wiedziałam dlaczego.
Do tego roku.
Na początku miałam dużo pomidorków, nie byliśmy w stanie przejeść, to ugotowałam zupę. Ale nie porosolowa, tylko od podstaw, bez mięsa, na oliwie.
Bardzo mi smakowała. Wychodzi na to, że to mięsny posmak mi przeszkadzał.
I już 2 września.
Danielle będzie pierwszym huraganem w tym roku, za kilka godzin. Do wtorku będzie się kręcić w miejscu, dookoła własnej osi. Dobrze, że na otwartym oceanie.
U nas się mówi, że wymyślili sposób na ingerowanie czy osłabienie siły huraganu. Już trzeci rok żaden nie dochodzi do Stanów od strony otwartego oceanu. Tylko jak wlezie na zatokę, to szkód narobi.
Niby dobrze ze względów bezpieczeństwa, ale ingerowanie w naturę zemści się na pewno.
Dzisiaj mam mieć krótki dzień, fajnie by było, zobaczymy jak w praktyce.
Niby nie pracuję ciężko (w moim mniemaniu), mam sporo czasu dla siebie, nie mam czasu na nudę, ale jestem zmęczona tym brakiem wolności.
Gdy wrócę do domu, to tylko obiad i zaraz spać, żeby rano wstać.
Wczoraj był obiad na lenia. Bułka z oliwą (i wino do tego).
Kupiłam olej z pestek dyni, myślałam, że taki sam jak poprzednio. Jak przyszedł zdziwiona byłam, że duża butelka.
Wczoraj otworzyłam, zupełnie inny smak, a w zasadzie jego brak, minimalny zapach.
Popatrzyłam na etykietę, organic.
Po raz kolejny przekonuję się, że należy trzymać się z dala od słowa organic na etykiecie, bo to nie ma nic wspólnego ze smakiem.
Moi w pracy mają pomidory, takie prawdziwe, pachnące, lekko parchate na skórce. Ale jakie pyszne. Oni je wywalają do śmieci. Bo dla nich organic to sklepowy, piękny, równy, sztuka w sztukę...
Podjadam czasami, chociaż tyle.
Witam sobotnio
Jej, jak ja się cieszę... Wczoraj miałam do załatwienia sporo ważnych spraw i udało się wszystko. Był stres ale to już za mną. Kiedy się dzisiaj obudziłam, to zobaczyłam, że razem ze mną wstaje słońce. Lepiej być nie może Dobra energia od samego rana.
Kawa była pierwsza a teraz herbata i może trochę poczytam. Piszę może, bo roznosi mnie energia i już mi chodzi po głowie żeby przemyć okno, bo mimo, że je myłam, to paskudnie jest zachlapanie. Mam też chęć na długi spacer a jeszcze przecież trzeba zjeść śniadanie. Oczywiście będzie sobotnia szakszuka
Dobrego dnia dla wszystkich
Dopisano 2022-9-3 8:6:47:
Wspominałam wcześniej o artykule Agnieszki Maciąg o kurkumie , gdzie znajdziecie przepisy na pastę (na gardło i przeziębienia różnego rodzaju) oraz na napój "złote mleko".Warto przeczytać całość. Napisane przystępnie i miło się czyta.
https://agnieszkamaciag.pl/zlote-mleko-i-fenomenalna-pasta-z-kurkumy/
Witam. Smakosia chyba zgarnęła całą energię dostępną, w tym moją. U mnie słońca nie ma, jest dość chłodno i posępnie, zatem brak energii do działania.
Myślę nad obiadem na jutro, bo dziś będzie pizza. Mam mięso mielone, ale co z niego, aby to nie były tradycyjne sznycle?
Idę szperać w przepisach.
Miłego dnia.
Jak to różnice są w nazewnictwie.
U mnie sznycle to jak bitki - kawał mięsa bez panierki.
Sznycel wiedeński to nasz schabowy.
Nie zapomnę nigdy, gdy u cioci w Krakowie (rodem z Przemyśla) zamiast sznycla na obiad dostałam mielone. A mielone to frykadelki były.
Na Kurpiach placki ziemniaczane to racuchy.
A racuchy to pampuchy. A pampuchy na parze to parowance.
Witam słonecznie :)
chłodna nocka, ale to chyba norma u nas, pogubiłam się ciutkę.
Czas na planowanie solidnej roboty domowej, kuchnię mam z głowy /tylko pieczenie w planach, ale nie musowo/.
EM gania do garażu i nazad, 1no autko wczoraj w warsztacie naprawili, dzisiaj poprawia mojego dziadunia, będzie taniej i chyba solidniej, potem przegląd.
Mogę niby planować wyjazdy samodzielne, ale już nie mam ochoty.
Kurkumę często dodaję dla smaku lub koloru do wszystkiego, jak pasuje, do niej sporo pieprzu /podobno poprawia jej działanie/ i może we dwie pogonimy choroby albo chociaż opóźnimy ich nadejście, złagodzimy przebieg??
Ja kupuję gdzie popadnie, warto byłoby poszukać lepszego źródła, jeśli to możliwe.
Pozdrawiam i fajnej soboty życzę nam
Przepis na złote mleko jest w moich zbiorach od dawna. Pod nazwą pasta antywirusowa.
Kiedyś piłam codziennie, teraz nawet nie mam jak, bo to szklanka, zabierająca mi wodę z limitu. Jak nigdy nie miałam problemu z piciem, tak teraz wchodzi we mnie coraz mniej. Ograniczyłam kawę, herbatę, żeby pić wodę.
Zaczynam się powoli wysuszać, nie potrzebuję tyle wody, hehehe
Smakosiu dziekuje za link, naprawde interesujacy artykul i proste przepisy
A jednak mam wolne.
Brat pracodawczyni z rodziną przyjechał do miejscowości, gdzie ona pracuje. Biznesowo i zostają do niedzieli albo poniedziałku.
Zadeklarowali zająć się Eleanor dwa dni, gdy ona będzie w pracy.
I co teraz zrobić z tym czasem... zajęcia zaraz same się wymyślą.
Na razie powolna, poranna kawa na tarasie, jeszcze w ciemności.
Potem wymyślę coś do jedzenia na śniadanie.
Do pracy budzę się na budzik, ledwie żywa.
Mam wolne, zbudziłam się o podobnej porze, gotowa do wstawania
Ale to dobrze, znaczy że wreszcie zaczynam się dostosowywać. Będzie łatwiej.
Byłam na spacerze i wypatrzyłam moją ukochaną Jarzębinę. Pstryknęłam fotkę. Niech zdobi Kawiarenkę
Jakie piękne
I która przebije urodę Pani Jesieni ?? zima, wiosna czy upalne lato
Każda pora roku ma swoje uroki.
I każdy lubi co innego.
Bo jesień to nie tylko kolory, ale także opadłe liście i gołe drzewa.
Tak jak zima to nie tylko piękny biały puch, to pośniegowa ciapa albo całkowity jego brak. Zależy co wybierzemy do lubienia lub nie...zawsze są pozytywy i negatywy.
Ale Jarzębina przepiękna. I kolory jesieni również.
Sliczne fotki, uwielbiam jarzębinę zarówno na nia patrzec jak i jako jeden ze skladnikow herbatki tzw.Ambrozji Antyprzeziebieniowej :)
Pierwsza!
Wstawać, bo już zaparzyłam kawę. No doooobrze pracusie, pośpijcie sobie jeszcze trochę. Ja usiądę w tej ciszy i poczytam trochę. Mmmm...dobra kawa
Normalnie krzyczy w środku nocy.
Dobrze, że mnie trudno obudzić, hehehehe.
Ale wstałam. Koty nakarmiłam i właśnie rozsiadłam się na tarasie z poranną kawą. Myślę co na śniadanie zjeść.
Już wstaję, wstaję - kawusię chętnie wypiję, a nawet 2ie.
Leniwy niedzielny poranek, cisza i bliskie spotkanie z oswojonym ptakiem.
Tym razem kos, siedział spokojnie na trawie, nie uciekał przed nami. Chyba obżarty naszymi malinami, za ciężki by latać.
Teraz już go nie widać, jak zgłodnieje to wróci o ile kocury wędrowne go nie spłoszą.
A my na głowie mamy zbiory winogronowe, u rodzinki.
Swoich nie mamy, ale może jesienią??, chciałabym białe i czerwone posadzić. Ciasnota straszna, gdzie je upchnę jeszcze nie wiadomo, trzeba będzie zrezygnować z części grządek i paru ozdobnych pnączy :((
Jeszcze pomyślę, poczytam i może wykombinuję prywatną winnicę.
Udanej niedzielki
No to ja powiem dobranoc
Szczere życzenia zawsze spełniają się i to natychmiast.
Dzięki, dobrze przespana noc to najlepszy dar dla takiego śpiocha jak ja
I już niedziela.
Zaraz (jak otworzą sklep o 10) jadę po mięso, zachciało mi się tatara.
I zapekluje mięso na pieczeń naszej Megi65, pieczona w niskiej temperaturze. Będzie schab i wołowina.
Z wędzonych to mi już tylko piersi z kurczaka i indyka zostały, zresztą potrzebuję ciut przerwy od wędzonek, dopiero przed Bożym Narodzeniem powędze.
Pojedziemy też dokupić krawężniki dekoracyjne, ale to potem, w końcu trzeba dokończyć to co zaczęliśmy na początku lata, przed przylotem gości. Byliśmy w zeszłym tygodniu, ale mieli tylko kilka sztuk.
Poza tym czeka nas malowanie płotu. Trzeba zakonserwować drewno, a przy okazji pokryć kolorem, żeby na dłużej starczyło. Kupiłam pistolet do malowania na akumulator, może nie zajmie nam miesiąca.
Witam w pierwszy poniedziałek września
Pogoda ładna jeszcze letnia, choć z umiarkowanym chłodkiem. Właśnie zjadłam śniadanie a teraz popijam złocistą herbatkę.
Dziś na obiad robię sos z kurek. Mąż wczoraj przywiózł więc trzeba zrobić. Poza tym czeks mnie przerób cukinii i buraków. Dostałam znów od bratowej To na razie tyle
Pozdrawiam z nowym tygodniem
Chciałabym tak od kogoś dostać i to jeszcze ekologiczne, przerobiłabym wszystko na różne sposoby
U nas dzisiaj w nocy porzadnie zagrzmiało to bylo ok.1.30 i troche popadało, niewiele, ale to zawsze cos
Wczoraj tez zrobiłam Tiramisu na dzisiaj, więc zapraszam do degustacji. Na razie nietkniete, ale mam nadzieje, ze spiochy wstana i do kawki sie poczestuja Smaki na pewno sie juz zmieszaly i ''przegryzly''
Trzymajcie się fajnie, zdrowo i poniedziałkowo :)
Jakie pyszności, aż mi wszystkie ślinianki na maxa buzują i chyba gęby dzisiaj nie domknę
Chciałam Wam te fotki z telefonu od razu wysłać, ale sie nie dalo, bo ani telefon nie wysłał, twierdzac, ze wyslal, ani nie chciał mnie wylogować i twierdził, ze nie jestem zalogowana, gdzie na kompie było jasno i wyraznie widac, ze jestem zalogowana.
Koniec ze zdjęciami i wpisami z telefonu, których i tak nie było za wiele
Za to teraz wysyłam Wam fotki normalnie, co prawda dłuższa droga, ale wiem, ze sa i z miloscia i apetytem - smacznego
Mmmmm....ale ciacho! Kusisz, oj kusisz!
Dobry poniedziałek
Troszkę niemrawy ten poranek, ale chyba będzie lepszy bo słonka coraz więcej.
Teraz tylko szybkie śniadanko, pasztetowo-pomidorowe czyli moje ulubione.
Pasztet jak zwykle sklepowy, ale jak na gotowca całkiem dobry.
Potem obiadek muszę obmyślić, po wczorajszych policzkach wieprzowych śladu nie ma. Kupiłam parę sztuk, na próbę i wyszły całkiem fajne kotleciki. Delikatne mięso, bardziej przypominające indycze czerwone, niż wieprzowe.
Cena też indorowa" ;( W niedzielę można sobie zaszaleć dla odmiany od zwykłych karczków, łopatki i schabu.
Czym pachną Wasze gary i piekarniki??
U mnie pieczenie odłożone, bo skubałam kuleczki winogronowe, potem plastikowym tłuczkiem do ziemniaków je rozgniotłam z cukrem, wrzuciłam do balonu i ... płakać mi się chce bo ledwo parę litrów mam. Chyba sokiem z jabłek uzupełnimy balon, by chociaż do połowy był napełniony.
Niestety pocięli mocno krzaki, teraz chcą je wyciąć całkowicie. Szkoda.
Muszę zdobyć nowe sadzonki, najlepiej bezpestkowych winogron, by wyciskarka bez problemów mogła je przerabiać /twarde pestki rysują ślimaki w maszynie/. Wino domowe pędzone na samym soku z owoców jest podobno smaczniejsze a na pewno łatwiejsze do filtrowania.
Pewnie już zanudziłam połowę Gości i wszystkich fanów kawiarenkowych - 2ga kawusia pilnie potrzebna
To pędzę zaparzyć - czarną mocną, dodatki mleczne i smakowe we własnym zakresie.
Pa :) udanego dnia i całego tygodnia
Policzki wieprzowe znam, bo moi rodzice swego czasu dość często kupowali ale wcale nie jest tak łatwo na nie trafić. Dawniej kupowaliśmy je w Makro. Potem zaczęły się pojawiać w Lidlu jako produkt wolno gotowany czyli częściowo już przyrządzony. Wtedy wkładaliśmy do piekarnika na kilkanaście minut i już. Najlepsze były policzki wołowe. No ale daaaaawno już nic takiego nie kupowaliśmy.
Ja kupiłam w mięsnym, stoisko przy markecie, pod własnym szyldem.
Lidlowe chyba widziałam, ale nigdy nie kupiłam.
Ja je lubię, ale eM był chyba zaskoczony ich wyglądem i smakiem /bez panierki, uduszone i mocno doprawione/.
Faktycznie duszone mięso z policzków jest bardzo delikatne. Wydaje mi się, że dzięki temu można je przyprawiać na sto sposobów.
Witam poniedziałkowo
Tydzień zaczyna się pogodnie. Z tego, co widzę, to od czwartku deszcze w moim rejonie więc trzeba będzie się zmobilizować i ściąć trawę, póki aura pozwala. może jutro mi się uda, bo mam sporo planów i teraz trzeba to jakoś pogodzić.
Dobrego startu w nowy tydzień
Witam wszystkich w świąteczny poranek, u nas święto pracy.
W ostateczności cały weekend mam wolny, ale to czekanie jest męczące- idę, nie idę do pracy.
Wczoraj dokupiliśmy część krawężników do ogrodu. Wzięliśmy wszystkie jakie mieli.
W domu chciałam zobaczyć w drugim sklepie czy mają, ale pod numerem towaru było zupełnie co innego. Jako, że jeden był uszkodzony, nie zauważyliśmy w sklepie, pojechałam oddać. I zdziwienie, gdy na paragonie zwrotu było mniej pieniędzy.
Pani do mnie, że to nie jest właściwy paragon. Ale ja kupiłam to jakąś godzinę temu.
Poszli sprawdzać kamerę co faktycznie zaszło. Bo równie dobrze, ja mogłam oszukiwać.
Ciekawe czy wykryliśmy przewalke na centy na sztuce (co przy ilości klientów daje dużą kwotę). Gdyby nie fakt, że jeden był uszkodzony, do głowy by nam nie przyszło jechać, nawet jeżeli numery się nie zgadzały, pojechalibyśmy za jakiś czas sprawdzić czy dowieźli.
Wszystko się naprostowało, oddali kasę (10 dolarów wyszło). A przy okazji znalazły się inne krawężniki, zmagazynowane gdzieś na zapleczu zewnętrznym sklepu, cała paleta. Dziś pojedziemy dokupić.
I dowiedziałam się też, że paragony nie dodają się automatycznie do konta, mimo skanowania kodu z karty przy kasie, trzeba to zrobić samemu (chciałam znaleźć nazwę produktu, z paragonu w czerwcu, a tu nici. Chcesz wyszukać paragon, podaj jego numer, tylko jak skoro dawno w śmieciach, bo przecież jest dodany do konta.
Dzisiaj dla Was moje eksperymenty:
Wczorajszy tatar na plackach z sera (tylko potarty ser i przyprawy).
Dzisiejsze śniadanie- guacamole na tychże plackach, trzeba zjeść.
Oraz chia pudding, częstujcie się tym na co macie ochotę.
A jak mam ochotę na wszystko? Głupio tak trochę OK, biorę awokado.
Bierz wszystko, zrobię następne
Witam w klubie
Na wszystko mam ochotę Dziekuje
Z pomidorami, to dla mnie, placki czy tosty obojętne.
Podziwiam talent i zapał do fajnego, ciekawego pichcenia
Pooglądam i pozazdroszczę, bo sama takiego daru nie posiadam
Smosiu u mnie wyobraźnia kulinarna bardzo rozwinięta. W dużej mierze dzięki naszemu WZ.
Wystarczy lista składników i wyobraźnia działa.
Gdy widzę efekt końcowy i czuję smak na języku (ja większość smakuję wyobraźnią, mam uposledzony węch i smak przez katar alergiczny, więc ciało radzi sobie inaczej. Ja czuję kompozycję smakowa), wtedy mogę się brać za gotowanie, modyfikując po drodze po swojemu. Bardzo rzadko się mylę.
Lista pomysłów jest bardzo długa. U mnie rzadko coś się powtarza częściej niż raz na 2-3 miesiące. Te nowe, o ile nie męczą za bardzo, zazwyczaj ulegają zapomnieniu, te natrętne pchają się bez kolejki.
Jak wczorajsze krążki cebulowe owijane boczkiem. Tłuste, ale jakie dobre, będą powtórki. Zapomniałam o zdjęciach.
I dzisiejsza zapiekanka serowa z brokulami. Ciągle jeszcze w głowie.
U mnie nic nie smakuje dwa razy tak samo, ciągle robię po swojemu.
To wcale nie jest zaleta do końca.
Ale, gdy mam ochotę na konkretne zapamiętane smaki, idę do koleżanki. Gotuje doskonale, za każdym razek wszystko smakuje tak samo.
Zawsze się śmiejemy- ona do mnie jak ty potrafisz wszystko zrobić inaczej, po nowemu, mnie by do głowy nie przyszło.
A ja do niej - jak chcesz konkretnego smaku, to tylko do Eli. Krupnik, ogórkowa czy dania z Luizjany (po mężu) zawsze mają ten sam znakomity smak.
Przybiegłam do Was z linkiem do filmiku (12 minutowego) na YouTube. Uważam, że jest bardzo wartościowy i warto go przekazywać innym osobom. Dotyczy cukrzycy i wszystkiego, co z nią związane .
Koniecznie zobaczcie. Polecam!
https://youtu.be/5fv6JFYr_vc
Cukrzyca to podstępna zdzira, bez diety i leków atakuje powoli wszystkie organy.
Jest uwarunkowana genetycznie (większe prawdopodobieństwo), jest efektem osłabionej trzustki, która przestaje sobie radzić z neutralizacją nadmiaru węglowodanów. I z każdym okresem nadmiar jest coraz mniejszą ilością.
Napisze jak ja to robię. Otóż rano pije ziolowa herbate a po pol godzinie robię dopiero sobie np. płatki owsiane, lub chleb z masłem i z czymś jeszcze, jajka - staram się nie łączyć bialka i weglowodanow, chociaż nie zawsze się to udaje.
Później kawka i ciacho rządzi się swoimi prawami
Obiad - jak jest mięso to obowiązkowo surówka, buraczki , ogórki czy cos innego, rzadko lacze z ziemniakami czy kaszą lub ryżem.
Kolacja do 18.00 - nie zawsze to się udaje i to przeważnie sama wędlina w formie kiełbasy, ewentualnie różnego rodzaju jajka bez chleba, ale jajka to raczej na sniadanie, nieraz papryka, pomidor, owoc, albo jak cos jest pieczone czy gotowane na kolacje no to nie pogardze
Późnym wieczorem jeszcze wypijam ze dwie herbaty ziołowe, oczywiscie bez cukru.
Chleb jem rzadko, bo wchodzi mi ten mój robiony i to pierwszego dnia
Zasada jest prosta nie łączyć białek z węglowodanami a produkty neutralne to właśnie warzywa, maslo, nasiona,oleje, oliwy, śmietana słodka i kwasna,herbata,kawa soki warzywne,ziola,woda,miod, owoce cytrusowe
Ja od lat jestem na diecie niskoweglowodanowej. Zaczęło się od ducana, którego nie byłam w stanie zrealizować po pierwszym dniu. Ale przepisy są nadal ze mną.
Teraz przesunęłam się ciut w kierunku keto srodziemnomorskiego, dodałam trochę zdrowych tłuszczy (nie cierpię tłustego posmaku), w ilości akceptowalnej przeze mnie.
Wyeliminowałam całkowicie węglowodany zbożowe i ziemniaki z codziennej diety, są na okazje, ochoty, wyjazdy. W zupełności mi wystarcza. I jeżeli nie mam kumulacji powyższych, waga stoi w miejscu.
Gdy przytyje 10 kilo, potrzebuję jakieś 5 lat, wtedy konsekwentnie trzymam się planu i eliminuję owoce z jadłospisu- na trzy miesiące, wystarcza, waga wraca do dolnego poziomu.
I działa, 20 lat ten sam rozmiar ciuchów.
Cukier uczciwie na czczo i oszukanie (zjedzone śniadanie, badanie po 3-4 godzinach) zbliżony, zawiera się pomiędzy górnym 80 a średnim 90.
10 kg ?? u mnie to niewykonalne.
Po paru kg na + tracę apetyt, a i tak nie jem zbyt dużo.
Muszę ograniczać słodycze i ulubione wypieki domowe, placki i pierogi.
Często dodatkowe kg to woda, jak minie czas na jej magazynowanie /po zawirowaniach hormonalnych/ to wracam do swojego rozmiaru czyli s.
Nie stosuję diety, jem to na co mam ochotę, ale mniej tłusto niż kiedyś i prawie bez soli.
Pozwalam sobie czasami na dodatek majonezu, wtedy rezygnuję z masła /pod wędliny też wolę musztardy lub chrzan tarty zamiast niego/.
Jedynie jajca, sadzone lub zapiekane w tostach, posypuję grubymi wiórami ulubionego masła
Niestety cukrzyca w mojej rodzinie to norma. Od strony Taty. Mój wujek w wieku 58 lat całkowicie stracił wzrok.. Oczywiście nie wiedział że choruje, bo choroba rozwijała się podstępnie. Do końca zycia był na insulinie.
Reszta rodziny się przebadała i niestety większość ma, w tym moj Tata. ja też wybieram się za 2 tygodnie do diabetologa. Ostatnimi czasy nie czuję się najlepiej, a skoro jestem obciążona genetycznie nie mozna nic wykluczyć.
Witam wtorkowo
Słonce za oknem ale nie ma co gadać - trochę zimno. Szybko przebierałam nogami żeby mi było cieplej i poranny spacer zaliczony.
Fajnie, że dzielicie się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami w temacie zdrowia a dokładniej cukrzycy i odżywiania. Jak widać każdy ma swoje sposoby i dobrze. Link Wam wkleiłam, bo myślę, że zagląda tu wiele osób (i się nie ujawnia), które nie koniecznie wiedzą jak sobie radzić w tym temacie. Internet aż kipi od różnych diet, ale wiadomo jak to jest - ciężko zaufać, bo sporo z nich to zwykła ściema. Często tworzona na potrzeby wciśnięcia jakiegoś produktu (kryptoreklama). To, co ja zaproponowałam jest czystą informacją - praktyczną i udokumentowaną w badaniach medycznych. Skoro można sobie pomóc w tak prosty sposób, to warto o tym mówić.
Ja na szczęście nie mam problemu z cukrem i mam cichą nadzieję, że mieć nie będę, ale tego nie mogę być pewna. Tak czy siak od wielu, wielu lat staram się nie łączyć ze sobą niektórych produktów. Np. nie jem sera z mięsem co jest popularne w różnych zapiekankach. Ogólnie baaaardzo (praktycznie do minimum) ograniczyłam mięso. Czasami indyk albo kurczak z wolnego wybiegu (bez GMO, antybiotyków itp.). Zdarza się, że zjem kawałek wołowiny np. tatara. Wychodzę z założenia, że jeśli je się z umiarem, to wtedy nam nie szkodzi. Ten prosty sposób, jaki proponuje w podanym linku lekarz uważam, że może naprawdę pomóc wielu osobom. pewnie warto dam sobie miesiąc, może dwa i spróbować.
U mnie dziś czas na fryzjera. Potem gnam do domu, bo zaplanowałam koszenie trawy. Nie chce mi się, bo mam tego trochę (moja i u sąsiadów po prawej i lewej stronie). No ale trzeba już to zrobić, bo od jutra deszcz.
Dobrego dnia
Dopisano 2022-9-6 10:25:29:
Oj, byka strzeliłam Słowo -niekoniecznie napisałam (powyżej) z błędem. Ups!Dieta to ponad połowa sukcesu w większości schorzeń, które możemy regulować bez leków.
Dla mnie nie powinno się z nich rezygnować, bo to daje stabilność, jesteśmy tylko ludźmi i skoki w bok się zdarzają. Ale to wybór każdego indywidualny.
Ja jem coraz mniej mięsa. Coraz częściej brzydko mi pachnie, nie tak smakuje, choć wegetarianką nie zamierzam być.
Ciężko by mi było zrezygnować z sera.
Ja też nie łącze grup produktów, ale bardziej to wynika z preferencji smakowych i założonych zasad odżywiania.
Uważam, że wszystko jest dla ludzi, byle tylko z umiarem.
Gdy dopadnie Cię choroba dieto zależna, wtedy trzeba trzymać się zasad i tyle.
Ja bym nie miała z tym problemu, mus to mus i tyle. Zresztą nawet teraz- jak widzę, że coś mi szkodzi, eliminuję z diety, zostawiam sobie na okazje, gdy jestem gotowa pocierpieć dla smaku. Ale też zauważyłam, że im mniej szkodliwych dla mnie produktów w diecie, tym łatwiej znieść te pojedyncze, organizm sobie radzi. Wątroba i trzustka się regenerują.
No prosze, jak rozsądnie napisane
Witam wtorkowo :)
U nas zrobilo sie chlodniej i trochę deszczowo, co bardzo mi się podoba, bo trawa staje sie na powrot zielona a zeschle maliny puszczaja mlode liscie :)
Chciałam Wam dzisiaj pokazać owoc indyjski (oczywiście z netu), ktory nazywa sie Jackfruit a po polsku Chlebowiec różnolistny.
Jego owoce są ogromne od 30-90cm długości a waży od 5-10 kg. Drzewo natomiast wyrasta do 25 metrów i przypomina troche mahon. Owoce spożywa się na świeżo, po wysuszeniu lub w postaci dżemu.
Ciekawa jestem czy jedliście to cudo kiedyś? Bo ja nie, ale chętnie bym spróbowała
https://pl.wikipedia.org/wiki/Chlebowiec_r%C3%B3%C5%BCnolistny
https://en.wikipedia.org/wiki/Jackfruit
Pozdrawiam i zycze milego dnia :)
Nawet nie widziałam takiego cudeńka, o jedzeniu mogę pomarzyć - nie nasz region i nie do zdobycia u nas.
Dzięki, warto wiedzieć
Będąc w Niemczech kupiłam w azjatyckim sklepie podobny a nawet bardzo podobny kawałek tego owocu ale był to Durian. Często jest mylony z Jackfruit. Durian ma dość specyficzny zapach i kiedy się dotyka jego wnętrze, to klei się jak żywica. Mi smakował ale myślę, że Jackfruit jest smaczniejszy - skrzyżowanie banana i mango (jak przeczytałam).
Faktycznie Durian jest podobny:
https://en.wikipedia.org/wiki/Durian
Też nigdy nie jadłam.
Znam z telewizji tylko.
I z ostrzeżenia, że brudzi ręce i ubrania nie do odczyszczenia.
I że ciężko kroić.
Dzisiaj pierwszy dzień szkoły (a w zasadzie przedszkola, choć wszyscy mówią szkoła) dla mojej małej. Bardzo krótki dzień, ledwie pół godziny, takie zapoznanie. Realne zajęcia zaczynają się w czwartek.
Szkoła, ta prawdziwa zaczęła się w zeszły poniedziałek. Nie pamiętam kiedy tak późno się zaczynała, zazwyczaj do połowy sierpnia.
Ale mam wrażenie, że skrócili przerwy w ciągu roku szkolnego i dlatego wakacje są dłuższe.
Moja córka, mimo dłuższego odczuwania bólu doszła już do siebie. Wejścia lasera pięknie się zagoiły, może jedna dziura będzie widoczna, ale może uchodzić za przebarwienie, znamie czy pieprzyk, jest naprawdę malutka. Jedną bliznę ma w pępku, dobrze, że w Polsce obcina się na dziurkę, było gdzie schować.
Wczoraj dokupiliśmy resztę krawężników, dzisiaj poszło bez problemu.
Prawie zakończona ta praca w ogrodzie. Muszę jeszcze położyć kawałek włókniny, tylko okazało się, że nie mam szpikulców do przymocowania do ziemi, żeby wiatr nie majtał tym, więc znowu się opóźni.
Ale co się odwlecze to nie uciecze, jak to mówią. Korę i tak będę wysypywać na wiosnę, żeby wiatr przez zimę nie wywiał. Może tylko nowe krzaki obsypie, żeby chronić korzenie.
Ekkore pozdrowienia dla córki, niech to co bolące i niekorzystne, pozostanie już tylko wspomnieniem
Jak ból odszedł w zapomnienie, to i blizenka też zniknie. Młodziutka skóra wszystko sobie naprawi.
Przedszkole to jak szkoła, tyle że więcej zabawy i spacerów , zresztą co ja tam wiem o nim - poszłam do szkoły prosto z domu, ciężko było mnie oderwać od spódnicy Mamy /wiedziałam, że będzie trudno na początku/.
A w ogrodzie pracy nigdy nie ubywa, zawsze coś poprawiamy, sadzimy i zbieramy.
Teraz szukam sadzonek bezpestkowych winogron. czy znajdę?? będzie trudno - wiosną łatwiej coś upolować, nawet markety sprowadzają sporo nowinek owocowych. Jak nie znajdę, to poczekamy do wiosny.
Mniej więcej to pisałam wcześniej, ale nasz nadzorca sieciowy mi to ukradł
Witam środowo
Wtorek minął pracowicie ale jestem zadowolona, bo udało mi się skosić trawę. Nie miałam pojęcia, że aż tak urosła - nie było tego widać. Jakby się zagęściła...? Sąsiedzi byli zadowoleni. Nawet dostałam podziękowanie w postaci ogrodowych jabłek i pomidorów
Byłam tez u fryzjera. Przy okazji trochę sobie porozmawialiśmy. Oczywiście o kosztach utrzymania małego zakładu i działalności. Są duże obawy, że będzie zwijać interes, bo małe firmy nie dadzą rady się utrzymać. Rosną koszty np. za energię, ogrzewanie i jeszcze ZUS. Oj, będzie się działo. Wiadomo, że mój fryzjer, to nie jest odosobniony przypadek.
Dziś chłodny poranek ale za to słoneczny. Po pracy idę odwiedzić rodziców. Może uda się zrobić jakiś spacer...? fajnie by było, bo od jutra deszczowo.
Dobrego dnia
Witam. Jesień w pełni, mój nastrój też jesienny, zawsze tak mam jesienią. Najlepiej byłoby zapaść w sen zimowy, bo wiem, że jestem wtedy zdołowana, nie do zniesienia.
Dziś jadę na działkę... może...jak M wróci o znośnej godzinie od lekarza. Może tam odzyskam trochę dobrego humoru.
Na grzyby uwielbiałam chodzić, wszak pochodzę z Roztocza, a tam lasów nie brakuje. Kiedy miałam zaledwie kilka lat już zaczynałam z Tatą chodzić na grzyby. A jeść także... maślaki z cebulką w śmietanie, kurki, surojadki pieczone na płycie kuchennej... oj, co to były za dobroci. Marynowane też, zwłaszcza gąski zbierane jesienią. Teraz nie chodzę, bo i las daleko, i oczy /nogi/ nie te.
Miłego dnia życzę.
Alman jak nie chodzisz już na grzyby, to opowiadaj jak tam kiedys bywalo, jak byłaś dzieckiem, bo masz nutkę gawędziarza cos czuje ;)
Zainteresowały mnie też te surojadki pieczone na płycie kuchennej...
Witam ekspresowo :)
bo mam disco na łączach - 1n wpis uciekł, teraz mnie wywala co chwilkę :((
Słonecznie i cieplutko, może te letnie Celsjusze dojdą do nas??
Pozdrawiam i wysyłam, oby doleciało
Smosiu setny wpis jest Twój. Nawet jakby się zmieniła numeracja, z powodu postów dodanych pomiędzy.
Na oceanie dwa huragany i trzeci z dużym prawdopodobieństwem, czwarty może się rozmyślić (idą od Afryki, jak mają się wyklarować to w połowie Atlantyku).
Danielle szła na Wyspy, ale zrobi pętelkę i pójdzie w dół, gdzieś na Francję, już jako sztorm nie huragan.
Earl będzie major hurricane, i jako taki przejdzie obok Bermud, będą mieli "ciepło", ale potem pójdzie na otwarty ocean. Nam się może sięgnąć resztka deszczu.
U nas nadal 30+, rano 20, czasami 18, wtedy taki przyjemny chłodek.
Nie chce na wyspach żadnej furiatki Danielle
Witam czwartkowo
O jak ja lubię takie poranki spowite mgła i ten przyjemny chłodek.
Wpadłam z rana się przywitać, bo caly dzień mam dzisiaj w rozjazdach. W ogóle we wrześniu mam napięty grafik.
Przesyłam poranne uśmiechy i życzę miłego dnia
Witam czwartkowo
Dziś od rana deszcz. W nocy ostro grzmiało i była ulewa. Dobrze się spało. Przebudzenie miałam słabe, bo byłam przekonana, że jest sobota i już się cieszyłam na myśl o dłuższej chwili w ciepłym łóżku aż tu nagle...odezwała się świadomość i już nie ma zmiłuj. Pomaszerowałam pod parasolem, bo wymyśliłam sobie, że może uda mi się pobić mój zeszłoroczny rekord w ilości kroków zrobionych we wrześniu. Jak pogoda pozwoli , to spróbuję
Dziś dzień zakupowy - tradycyjnie z myślą o weekendzie. Nie mam pomysłu co będę jadła. Liczę, że może coś przyjdzie mi do głowy w trakcie kręcenia się między regałami. Coś ostatnio nie mam chęci na gotowanie. Wszystko byle zdrowo i szybko.
Dobrego dnia
I prawie cały tydzień przeleciał ot tak.
Dzisiaj mam jakieś 2.5 godziny wolnego, Mała idzie do przedszkola.
Pojadę na zakupy, przywiozę do domu i będzie zaraz czas do jej odbioru.
Dni będą leciały jeszcze szybciej.
Takie wolne to tylko do listopada, potem może luźniej, może więcej zajęcia, bo mama do końca roku na macierzyńskim. I od stycznia pełna obsługa dwójki, codzienne spacery z maluszkiem, cieszę się.
Danielle osłabła, idzie na Hiszpanię, będą mieli deszcz. Earl za to się wzmocnił, patrząc na prognozę przyniesie trochę deszczu, przyda się przyrodzie.
Ekkore a moze masz mape, żeby nam pokazywać regularnie jak to wygląda?
Wz nie obsługuje formatu w jakim jest mapa, chciałam Wam pokazać, ale nic z tego. Może spróbuje z googla a nie ze strony NHC, może ktoś zmienił format.
Nie znalazłam niczego w formacie jpg, co byłoby przejrzyste, pokazujące drogę huraganu. A nie zdjęcie satelitarne z masą chmur.
Wymyśliłam. Screenshot... i jest
Danielle
Earl
Ocean
Super!
Witam czwartkowo :0)
U nas pogoda podobna jak u Smakosi, w nocy burze i deszcz, nad ranem troche kropi, potem słońce i na nowo deszcz i czasami burze, mimo ze temperatura wynosi tylko 17 stopni Czyli takie przelotne opady, które zrobiły cud w parkach i ogrodach i z siana zrobiła się na nowo zielona trawka
Wczoraj zrobiłam niechcący obiad na dzisiaj, a mianowicie mąż kupił 2 kg kapusty, ja potrzebowałam tylko 1,5 kg, bo chcialam zrobic surowke w sloiki na 2 tygodnie.
Postanowiłam obrać te większe liście i sparzyć, a ze mielone tez bylo kupione więc zrobiłam gołąbki z brązowym ryżem.
Dzisiaj tylko zrobię sos i wstawię ziemniaki, acha farszu zostalo mi troche, wiec zrobilam kilka klopsików, bedzie tez do obiadu.
Tak, ze miala byc tylko surówka a powstał jeszcze obiad na dzisiaj
A chodzily juz za mna golabki, tylko takie ziemniaczano-mielone, ale żadnymi nie pogardze, bo je uwielbiam. Jak to ktoś powiedział o naszych gołąbkach: Bądź patriotą i promuj nasze polskie suszi
Trzymajcie się zdrowo :)
Witam. Jak pisałam wczoraj, byłam na działce. Wygląda niemal jak ... pustynny krajobraz trochę, mnóstwo roślin uschniętych, trawniki koloru piaskowego. U nas tak naprawdę to deszczu nie ma od wiosny /od marca?/, a temperatury i owszem wysokie. Czas prawie cały kosiłam trawę, głównie między krzewami. Na koniec padałam niemal, bo musiałam to robić taką kosiarkę-podkaszarką, a od 2 lat tego nie robiłam, bo po operacji jakoś nie mogłam machać zbyt łapkami. Teraz M "ma" kręgosłup znowu, więc się zabrałam, bo już działka zaczynała straszyć...
Zerwałam też trochę pomidorów i o dziwo, te wysokie jakoś dały radę mimo suszy, ale koktajlowe nie bardzo i malutko owoców. Cukinie szkoda gadać, 2 malutkie zerwałam, jeszcze 2 kabaczki zostawiłam niech rosną. W sobotę ma padać, może jeszcze coś z nich będzie, bo jakieś podwiędnięte się wydają.
Za to winogrona dojrzewają. Kwitną hortensje krzewiaste, groszek wieloletni, no i moje jesienne słoneczniczki, które wdarły się na grządkę ziołową, ale na czas ich nie usunęłam i zostały.
W załączeniu fotki moich zbiorów, w tym pomidory tylko do zdjęcia, by nie fotografować wiadra!
Nadia pytałaś o surojadki... oczyszczone kładło się na płycie kuchennej z boku, blaszkami do gry, i piekło się, posypując odrobiną soli. mniam, mniam, aż ślinotoku dostaję na samo wspomnienie.
Trzymajcie się zdrowo.
A zapomniałam... też planuję gołąbki...robię z różnym farszem, teraz będą z mięsem, ryżem i kaszą gryczaną. Ale zaciekawił mnie pomysł Nadii... z mięsem i iemniakami., czyli jak???
Jakie dobroci na zdjęciach
Alman sprawdzalam te surojadki w internecie, bo nawet nie wiedziałam jak wyglądają i musze stwierdzic, ze są czerwone jak niektóre odmiany muchomorów, Podejrzewam, ze tylko dobrzy znawcy tych grzybów mogą je zbierać, jednak biorac pod uwage Twoja reakcje, to muszą być bardzo dobre.
Nadia, nie sprawdzałam w necie jak wyglądają, ale moje miały skórkę bordową /ciemną/ lub zielonkawo-popielatą. Takie podobne, lecz w kolorze jasnym czerwonym, czasem różowym wręcz, nie były jadalne. Kiedy miałam wątpliwość urywałam korzonek i... dotykałam językiem...kiedy piekło, nie nadawały się do jedzenia /chyba były po prostu gorzkie, ale niekoniecznie trujące/. I jak widać, żyję!/hihihi/. A muchomor to wygląda zupełnie inaczej.
Sprawdziłam w necie... tak surojadki nie wyglądają, zdjęcia nie oddają prawdziwego wyglądu, trzeba popatrzeć w atlasie grzybów.
Pyszne też były kiszone bądź w zalewie octowej, a nawet sos z nich, ale mnie najbardziej smakowały takie pieczone.
I na tym polega różnica między zaprawionym grzybiarzem a zwykłym laikiem
Smutna wiadomość z ostatniej chwili Królowa Anglii Elżbieta II nie żyje :(
Dopisano 2022-9-8 20:28:58:
https://wiadomosci.co.uk/articles/krolowa-jest-juz-po-drugiej-stronie-teczy?fbclid=IwAR3YrSxzz3qt0afPusKYovZ9AcLIykPlQbrMd5vBFMOfca5suRad5vz2vksWiadomość obiega świat z prędkością światła...
Symbol epoki odszedł, czas na nią był, ale i tak smutno, gdy ktoś odchodzi.
A my właśnie oglądamy serial o Elżbiecie I...
(***) Wielki żal i smutek. R.I.P.
Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, bzdura - spróbujcie taką Królową zastąpić ... kim?
Zastąpi ją inna królowa, choć teraz więcej królów będzie w kolejce. A historia oceni po latach.
Każdego da się zastąpić, co nie znaczy, że zastępstwo jest lepsze czy na tym samym poziomie.
Tak czy siak tyle lat rządów będzie się długo pamiętać. I kapelusze, buty, torebki...
Ja pomyślałabym raczej o psach, koniach ...
Kapelusze zupełnie mnie nie interesują, plebejuszka ze mnie.
Tak, tyle lat na tronie robi wrażenie i to w pięknym stylu, bez żadnej 'skuchy. Szacunek i przykład dla innych, w tym naszych 'królików.
Ja pamiętam kapelusze, nie jestem kapeluszowa wcale, ale one najbardziej rzucały się w oczy.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jupi! Weekend na wyciągnięcie ręki. Oj, jak dobrze. Cały tydzień miałam bardzo intensywny więc już mi się marzyło takie wyciszenie. Oczywiście nie będę się nudzić w sobotę czy niedzielę, bo zawsze jest co robić, ale sama sobie wyznaczę rytm i znajdę czas na odpoczynek
Wczoraj zaliczyłam zakupy i stwierdzam, że dość często są braki mleka z Mlekowity i Piątnicy 3,2%. W Waszych sklepach też?
Deszcze ustały. Dziś już fajnie się szło rano. Każdego dnia mijam taką fajną skarpę, na której rosną krzewy z małymi różyczkami. Uroczo to wygląda.
Dobrego dnia
Witam.
Ja muszę krótko - nadal sieć fiksuje, wczoraj przy burzach i ulewach tivi też zgrzytała, aż uszy więdły.
Mam ręce czarne od skubania winogron, dostałam wieelkie wiadro i zapchałam średni balonik, trochę poszło do wielkiego, który dopełnimy sokami, jeszcze nie wiadomo jakimi.
Wczoraj praca goniła robotę, późnym wieczorem poraziła mnie smutna wiadomość i tak trzyma.
Teraz czas dla siebie, potem kuchnia i może ogródek.
Fajnie, że piątek i jutro nikt mnie nie pogna po bułki skoro świt.
Trzymajmy się zdrowo
O mleku nic nie wiem - kupuję aldikowe 3,5%, zawsze dostępne.
Różyczki cudowne, pachną też tak pięknie jak wyglądają? Pewnie tak.
Danielle osłabła do pist tropical storm, wyszła spod amerykańskiej jurysdykcji, już nie jest monitorowana.
Earl taki jak był będzie mijał Bermudy.
Dotrze na naszą wysokość jutro. Zapowiada się deszcz, pytanie czy huraganowy. Szkód nie będzie raczej, bo za daleko na oceanie.
Mała była pierwszy dzień w przedszkolu.
Jako, że rok szkolny liczony jest wiekiem dzieci od połowy roku jest ona jedną z najstarszych w grupie (z września, zaraz 3 lata kończy). Razem dziećmi z lipca czy czerwca, które ledwie dwa lata skończyły.
To tak jak moje dwie siostry - jedna z ostatnich dni grudnia, zawsze najmłodsza w klasie, druga za to z początków stycznia, zawsze najstarsza (powinna być grudniowa, tyle, że wcale jej się nie spieszyło).
Robiła za nianię, starszą siostrę. Pomocna bardzo. Ale też przyda jej się to, gdy jej własny brat lub siostra przyjdzie na świat. Dobrze, że tak łatwo się odnalazła w nowym miejscu.
Cześć :)
poranne ptaszyny, nawet w sobotę musiałam wstawać z budzikiem - eM zarządził poszukiwania dokumentów do autka /od dawna stało więc nie były potrzebne/, dzisiaj może po przeglądzie pojedziemy nim na zakupy, albo dalej??
Fajnie byłoby podjechać do lasu na grzyby, spacer, ale nie wiem czy uda się taka wyprawa. Za dużo na głowie, ciągłe naprawy, przeglądy i remonty. Już mam dość, a tyle jeszcze przed nami /dopełnianie wielkiego balonu na winko, porządkowanie grządek, przekopanie gleby na przyszły rok i może sadzenie winogronu bezpestkowego.
Znalazłam e-ofertę, wygląda ciekawie, jak to w foto-szopie, czy będzie równie fajna w realu?? Nigdy nie kupowałam sadzonek w sieci, ale chyba nie będzie wyjścia. Trudno, trzeba podjąć ryzyko.
Udanej soboty
Ja nie jestem zwolenniczką kupowania roślin przez internet. Ba nawet takich co to patyk jest.
Musi być krzaczek i już.
Z patyków to tylko maliny mi wyrosly, jeżyny, borówki i winogrona albo nie odbiły, albo padły.
A zakupy przez neta, nawet nie z sieci, tylko w sklepie stacjonarnym w wersji online, z wysyłką do domu (bo na miejscu nie mieli).
Jedna doszła uszkodzona, obok doniczki, ze zmaltretowanymi korzeniami. Oddałam.
Druga, brzoskwinia ładnie rośnie.
Ale to 50 na 50 prawdopodobieństwo, powiedziałam nigdy więcej.
I przez takie rady, opinie w sieci NIE kupiłam. I dobrze, pojechaliśmy do brico /w reklamie był mix bezpestkowych, ale na reklamie stanęło, bo nasz sklep ich nie dostał/.
Odwiedziliśmy inny market budowlano-ogrodniczy i mamy 5 krzaków, pewnie zwykłe są czyli pestkowe, ale za to ładne, świeże i pewnie przyjmą się gdy o nie odpowiednio zadbamy.
2a krzewy są dla nas /tylko, bo na więcej nie ma miejsca/.
3y posadzi rodzinka na działce warzywnej.
Za parę lat będziemy zbierać
Dzięki ;)
Witam sobotnio
Miał być powolny, leniwy poranek ale wszystko się zmieniło. Przyjaciółka poprosiła mnie żebyśmy poszły na spacer, bo chce się więcej ruszać. Skoro to na zdrowie, to zmiana planów i o 10.30 zmykam z domu. Póki co nie pada, ale chyba powoli zbliżają się jakieś przelotne deszcze.
Śniadanie zjedzone. Jak to w sobotę - szakszuka
Teraz jeszcze herbata i w drogę!
Dobrego dnia
Witam. No wreszcie i u mnie pada. Fajnie.
Dziś mam leniwy dzień. Wczoraj zawinęłam już gołąbki, siedzą w rondlu w lodówce, dziś je tylko włożę do piekarnika i zapiekę.
Rosół jutro rano wstawię do gotowania. No i kombinuję jeszcze co upiec. Chyba zrobię ciasto kakaowo-maśkankowe i przy okazji kilka ciastek francuskich ze śliwkami.
Gołąbki zrobiłam z mięsem i kaszą mieszaną tzn. ryż i kasza gryczana, zobaczymy jak będą smakować, bo robiłam już kiedyś ryż z kaszą, ale jęczmienną.
Nadia, nie zaspokoiłaś mojej ciekawości co do farszu z mięsa i ziemniaków /tarte czy ugotowane?/.
Trzymajcie się zdrowo i wesoło.
Alman ziemniaki wszędzie pisze, ze starkowane surowe dodać do mielonego, ale mnie sie marza inne, takie , ze ugotuje ziemniaki pokrycham je (podusze), przyprawie, dodam troche masla, żeby nie były za suche i mielone będę wkładać warstwami raz mielone raz ziemniaki, ale to na razie tkwi tylko w mojej głowie, nawet nie wiem czy taki przepis jest, ale kiedyś to zrobię, wypróbuje i ocenie, czy warto było, czy też nie ;)
Aaaa..... masz dopiero w myślach... dzięki.
I tydzień minął.
Weekend niby leniwy, ale w rozjazdach.
Męża samochód do przeglądu, więc trzeba zawieźć i odebrać.
Ma padać, ale zobaczymy co to z tego wyjdzie.
Dzisiaj pieczenie mięsa w niskiej temperaturze, zapasy trzeba uzupełnić.
Miałam robić lody, ale nie ma kremówki w sklepach, dziwy jakieś. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Może sernik gotowany z żurawiną machnę, o ile len mnie nie dopadnie. A może nawet nie len tylko perspektywa zjedzenia blachy ciasta...
Nie zamrożę, bo wiem, że wyjmę za pół roku albo później.
Ekkore mam zapas kremówki 0,5 litra chetnie oddam :)
Chętnie przyjmę...najwyżej masło będzie. Albo kwasna śmietana do leniwych dla córki.
Zapraszam Was na gofry serowe z cukinią.
Dzisiaj była próba generalna wersji wytrawnej.
Żeby ewentualnie zrobić na obiad.
Mój mąż marudzi na wszystkie wynalazki, choć nawet nie spróbował.
Więc musiałam wiedzieć jak smakuje.
Najlepsze gofry z dodatkami jakie jadłam.
Zwarte po wierzchu, mięciutkie w środku.
Do tej pory zawsze wychodziły takie wiotkie, te są idealne.
Jako, że nie mogłam się zdecydować na sos, dostały na gorącą powierzchnię cieniutkie plasterki camemberta, sos sam się zrobił.
Częstujcie się
Jeszcze muszę zużyć dwa krążki. Kupiłam na dniach francuskich w aldim, jest mocno francuski, intensywny w smaku, ciężko mi zjeść samego. Jako dodatek albo na ciepło już jest ok.
Ale zrobię pieczony na kolorowych paprykach i może brokulach.
Będzie pycha.
A co tu takie pustki? pogoda barowa /przynajmniej u mnie/, to może jeszcze na kawusię się ktoś skusi? do kawy serwuję ciasteczka francuskie ze śliwką.
O joj, jak one smacznie wyglądają. Mmmm.....
I jak tu utrzymać linie?
Chetnie sie poczestuje - dziekuje
Mulenie sieciowe skutecznie zniechęca do wizyt. Nigdy nie wiem czy moje pisanie 'zawiśnie na drzewku czy wyleci w kosmos?? jak te 2ie wieże WTC
Sięgnę sobie tego gofra, ale bez sera, dobrze? Nie lubię pleśniowych. Pomidor zostaje!
A może z sosem czosnkowym?
Albo z salsą z tomatillo?
A może macie inne pomysły co jeszcze do gofrow z cukinią (to coś a la placki z cukinii, więc podobne rzeczy mogą pasować ).
Wow! A przepis podasz? :)
Zjadłabym nawet bez sosu, pesto czy innymi salsami.
Wszystko do tego pasuje, a najbardziej lekkie vinegrety' octowo-musztardowe.
Witam niedzielnie
Dziś deszczowo, ale przyjemnie. Lubię deszczyk Właśnie nastawiłam na rosół i usiadłam z herbatą by do Was napisać. Jak już mówiłam wrzesień mam zajety. W rozjazdach, w przerwach robię przetwory. Wczoraj caly dzień zeszło mi z burakami.
Dziś odpust w mojej parafii a ja nie upiekłam nawet ciasta. Muszę na prędce to nadrobić
Dziś także 21 rocznica zamachu na WTC. Pamiętam dokładnie ten dzień. To był wtorek. Włączyłam telewizor i zamarłam... tym bardziej, że byłam na10 dni przed rozwiązaniem... Sprowadzam dziecko na świat, na koniec świata, tak wtedy myślałam. To było bardzo stresujące przeżycie...
A Wy jak pamiętacie ten dzień?
Jej, to już 21 lat? Nigdy bym nie powiedziała, że aż tyle. Jeśli dobrze pamiętam, to wróciłam z pracy i włączyłam telewizor i... zamarłam...
Pamiętam aż za dobrze...
na szczęście kanapa w starym mieszkaniu stała blisko telewizora, to miałam na czym klapnąć - jakbym w łeb obuchem dostała. Trudno było uwierzyć, że to w realu takie sceny oglądamy.
Szok aż do szpiku kości, 2gi, zaraz po tragicznej śmierci Lady Di.
Odwiedzałam w tym potencjalnego pracodawcę w naszej Stolicy - wszyscy tylko o tym gadali i już czuliśmy nadchodzącą zemstę...
która niebawem nadciągnęła i pogrążyła większą część naszego świata w chaosie.
I ten chaos, jego skutki, trwa do dzisiaj, a przecież 21 lat minęło, i czas byłoby już oprzytomnieć
Zemsta nie jest właściwą drogą, jak dowodzi najnowsza historia.
Ale wiadomo też, że historia jeszcze nigdy, nikogo nie nauczyła - istna kwadratura koła. Opamiętajmy się, a wszyscy na tym skorzystamy, to kto zaczyna ?? Nie widać ochotników, niestety...
Ja byłam z córką na placu zabaw pod blokiem.
I nagle ktoś krzyknął wojna się zaczyna.
Poszłam do koleżanki (nie wiem czemu nie do siebie), może dzieciaki dalej się chciały bawić i łatwiej było oglądać wiadomości.
Włączyłyśmy telewizor i ten okropny widok walącego się budynku, kłęby dymy...
Moja była sąsiadka z klatki mieszka w Nowym Jorku, pracuje niedaleko miejsca tragedii, w czasie przerwy lunchowej spaceruje, wstawia zdjęcia stamtąd, także z uroczystości upamiętniających.
Witam niedzielnie
Dziś pogodny poranek i taki ma być cały dzień ale nie planuję wychodzenia, bo będę farbować włosy. Muszę też trochę posiedzieć przy angielskim więc zleci dzionek szybko, za szybko. Wczoraj udało mi się zrobić z przyjaciółką super spacer. Powiem Wam, że w niektórych miejscach naprawdę widać już pierwsze, jesienne kolory. Zrobiłam kilka zdjęć.
Miłego dnia.
Ale pieknie, poranny spacer zapewniony
Witam.
U mnie pogoda barowa, fajnie po miesiącach upałów i suszy.
!! września pamiętam. Po pracy pojechaliśmy kupić pralkę. Sklep ogromny ze sprzętem wszelakim, w tym też telewizory, cała ściana telewizorów, a na ekranie wszystkich nagranie, moment uderzenia w wieże. Ja skoncentrowana na zakupie pralki myślałam, że to jakiś film nagrany... pomyślałam nawet, co tyle gapiów akurat w tym miejscu. Dopiero M zwrócił mi uwagę, że to dzieje się w realu, tzn, nagranie jest z dzisiaj...
Na marginesie - kupiliśmy pralkę firmy Bosch, bardzo drogą jak na ceny innych pralek, kosztowała 2100 zł, 2 razy więcej niż inne... ale mam ją do dziś.
Miłej niedzieli.
Nooo, pięknie jest "Marzenka /jak mawiali w filmach?? nie pamiętam które to były/.
Zadbane, pomysłowo udekorowane, tylko spacerować, biegać albo jeździć na rowerku.
Zawsze mówię, że Szczecin to piękne miasto, może nawet najpiękniejsze... chciałam tam mieszkać, ale moi rodzice byli innego zdania...
A ja myślałam, że za Mężem pojechałaś tak daleko, dalekooo
Nie, Smosiu, za mężem pojechałam do Rzeszowa hihihi, choć nie, przyjechałam tu i dopiero tu go upolowałam.
To ja upolowałam męża w Jeleniej Górze- czy raczej on mnie upolował, bo jego sieklo od pierwszego wejrzenia, a ja się półtora roku opierałam, nawet dając mu całkowicie negatywną odpowiedź. I wtedy dotarło do mnie, że to nieprawda. I gdy spotkaliśmy się przypadkiem na ulicy po trzech miesiącach, wszystko wybuchło na nowo, po półtora roku od tego byliśmy małżeństwem.
Potem pojechaliśmy za Wisłę, on znalazł pracę.
Ja nawet nie wiedziałam, gdzie leży Przasnysz, ale było mi wszystko jedno, byle dalej od teściowej.
Bo choć to cudowna na swój sposób kobieta była, to świat nie po jej myśli rodził duży konflikt (i to nie tylko ze mną, także z rodziną teścia, której przez tyle lat małżeństwa nie widziałam na oczy. A teraz mamy naprawdę ogromną pomoc i opiekę ze strony kuzynki teścia). Gdybyśmy zostali w Jeleniej, nie bylibyśmy małżeństwem. A tak 31 lat za nami
Park Kasprowicza - piękny
Dokładnie tak Pozdrawiam serdecznie.
Napisałam się i owadem na telefonie skasowałam wszystko. Ale też owad zutylizowany.
Pisałam o huraganie.
Na tą chwilę cisza na oceanie.
Earl polazł na Nową Funlandię, z huraganu zrobił się extratropical low cyclon.
Do wczoraj nie wiedziałam co to i że istnieje. Ale poczytałam.
To formacja, charakterystyczna dla winter storm, tworzy się, gdzie zimno.
I nie wieje nad ziemą, tylko wyżej, jakieś 8 mil w górze.
Dziś chciałam sprawdzić co nawyczynial w nocy, ale zniknął z mapy NHC.
Mięsna premiera.
Wczoraj upieczone mięsa (wołowina i schab) wg przepisu Megi65, zmodyfikowane po mojemu.
Peklowane na sucho, zdecydowanie wolę ten sposób.
Na kilka godzin przed pieczeniem część otoczona w przyprawach, mieszanka autorska - co wpadło w rękę, a pasowało to do miseczki, część bez niczego, bardzo lubię czysty smak mięsa, który mogę wzbogacić sosami.
Jako, że sporo mięsa, piekłam ciut dłużej, profilaktycznie, 2 godziny. Żeby nie zdziwić się rano, że wersja lososiowa wyszła. Dopiec potem trudno. Znaczy samo dopiekanie to pikuś, tylko już smak nie ten.
Częstujcie się. Na drogę do domu też zapakuję.
Na śniadanie były jeszcze resztki swojskich pomidorków, ciągle jeszcze coś się pojawia i ogórek.
A także piekielnie ostry, ale jaki dobry, własnej roboty sos chili miodowy.
Dopisano 2022-9-11 14:59:20:
Mięsna premiera w sensie pierwszego krojenia, nie pierwszego wykonania. Bo przepis ze mną od wielu lat.Aż ślinka mi pociekła na widok tych mies - jestem pod wrażeniem
Witam niedzielnie
Zaczęłam pisać rano a skończyłam po południu,,,,, No i nieraz tak jest, człowiek myśli, ze ma dużo czasu, a tu na raz, dwa, cos się wydarzy i nawet nie zdazy sie wylogowac
Dzisiaj na obiad musiałam dorobić placki ziemniaczane, bo trzeba bylo wykorzystac resztke zupy, a sama zupa, to za malo. Poza tym prad nam urwalo, czyli było załadowane na 2 tygodnie, a po tygodniu koniec :(
Z tego wychodzi, ze te podwyżki prądu to moga byc i do 100%, no ale kto by się teraz tym przejmował i wychodził na ulice z protestami, jak teraz są ważniejsze sprawy na glowie związane chociażby z pogrzebem Królowej i ukoronowaniem nowego króla etc.
Od rana miało być bardziej optymistycznie, ale za to na koniec będzie
Mam dla Was cinnabons, czyli cynamonowe drożdżowe bułeczki czy ciasteczka, sami zobaczcie, sa pyszniaste - Miłej i słodkiej niedzieli
Chętnie spróbuję tych cynamonowych wypieków. Wyglądają przepysznie.
Mięso sobie odpuszczę, bo się odzwyczaiłam i mnie nie kusi. Czasami mam chęć ale zazwyczaj jest to pasztet własnej roboty albo tatar.
Jesteś wegetarianką, taką na codzień z mięsem od wielkiego dzwonu?
Moja koleżanka i rodzina są wegeterianami.
On nie je mięsa całkowicie. Dzieci od czasu do czasu, a ona od wielkiego dzwonu, przeważnie gdy gdzieś jest i jest mięso.
Jak dostanie ode mnie porcję po wędzeniu to z dziećmi zje ze smakiem.
Ja sama jem dużo mniej mięsa niż kiedyś, nie smakuje mi.
Ale też jest dużo gorszej jakości niż kiedyś.
A przecież od lat nie jem kupowanych wędlin, tylko to co sama zrobię.
I choć mięso jest dobre gatunkowo, nigdy mi się nie zepsuło, choć zapakowane próżniowo przechowuję długo, to trend jest dołujący ogólnie rzecz biorąc.
Masz rację - smak mięsa się zmienił.
Wegetarianką nie jestem ale faktycznie jem je bardzo rzadko. Przychodzi mi to z lekkością. Staram się odżywiać zdrowo. Nie oznacza to, że nie grzeszę Lody to moja słabość
Podobnie, jak Twoja koleżanka gdy jestem u kogoś na obiedzie jem to, co wszyscy żeby nie robić przykrości gospodarzom. Mój Połówek je mięso ale nigdy nie mamy z tym problemu. Ja mam większą porcję warzyw i wszystko się wyrównuje
Witam :)
i porywam ślimaczki, obojętne z czym, bo wszystkie są pyszne.
Od rana zabiegana, po bułki, nowinki z okolicy musiałam gnać ;)
potem kawusia i plany na dziś. Czas rano umyka, parę słów zamieniamy o rodzince i pilnych pracach na dziś i jutro.
Przegryzę troszkę wklejonych pyszności, wszystkie kuszą, ale brzuszek tylko 1n i to niezbyt wielki .
Obiadek dzisiaj kombinowany, więc mam wolne. Może grządki troszkę ogarnę - badylki wyrwę i zbiorę szparagówki, cukinie i pomidorki.
Sporo tego, tyczna /na płocie/ szparagówka rodzi jak żadna inna, muszę zrywać mniejsze strąki, często bo szybko przerasta, traci smak i jest paskudnie łykowata.
Musimy trochę zwolnić, to co najpilniejsze odwalone, reszta niech czeka.
Winko fajnie bulgocze /a duży balon zalany płytko, wczoraj sok gruszkowy i trochę słodkiej wody dodaliśmy/. Sporo jeszcze musimy wlać, by chociaż połowę zapełnić - jabłkowy będzie na pewno, może gruszkowy znowu bo fajnie pachnie i wzmacnia fermentację, eM kombinuje śliwkowy?? nie wiem, nie jestem do przekonana do soku śliwkowego.
Udanego dnia i tygodnia
Moi dziadkowie robili kiedyś wino z tarniny, czyli dzikiej śliwki, podobno najlepsze
Teraz trudno znaleźć dzikie owoce, wszystko wycięte, zaorane.
Dzięki, warto wiedzieć bo może gdzieś, kiedyś trafię na takie śliwki
Gdzies, gdzie ludzka ręka nie sięga, tam znajdziesz
Witam w nowym tygodniu
Ekkore, Twoje wędliny robią wrażenie i prawdę mówiąc chętnie bym zjadła. Domowa wędlina ma smak i aż sie chce jeść, zwłaszcza teraz gdy jesień za pasem. Kupnych nie lubię, zwłaszcza tych krojonych na wagę. Jak już, to kupuję w kawałku, bo dłużej świeża. Do tego chleb z masełkiem, mniam
Nadia, Twoje cynamonki bardzo apetyczne, biorę do kawki z mlekiem. Pysznusie.
A poza tym humor mam trochę jak sinusoida. Zdawało się, że Królowa Elżbieta II jest nieśmiertelna.. Skończyła się pewna epoka. Moja babcia była z Jej rocznika. Nieraz sobie myślałam że starzała by się podobnie...
Tak, koniec epoki, idzie nowe ...
Ktoś powiedział, że odchodzą Wielcy, Giganci naszych czasów, smutne to bardzo /bo zastępują ich "karły/.
Twoja Babcia ?? ja miałam Rodziców niewiele młodszych od Królowej.
Młódka z Ciebie , fajnie.
Uśmiech posyłam, słonka troszkę też
Tak, wraz ze śmiercią królowej Elżbiety II skończyła się pewna epoka i to ta lepsza epoka...
Czy lepsza? Dwie wojny światowe, zimna wojna i strach nuklearny, stan wojenny.
Teraz jest bezpłciowo (nawet dosłownie, hehehe, bo neguje się płcie bilogiczne), ale relatywnie spokojnie, poza incydentami na skalę lokalną.
Wielcy ludzie rodzą się w ciężkich czasach, bo sytuacja od nich tego wymaga, muszą się wykazać.
Dobrobyt i spokój rodzą leniwe pokolenie, któremu nic się nie chce, bo większość mają podane na tacy.
Oczywiście to generalizacja. Bo zawsze są wyjątki, pozytywne bądź negatywne.
Bezpłciowo powiadasz? no nie podzielam... a gdzie jest tak bezpłciowo? bo w Polsce zapewne tak nie jest.
Piszesz, że neguje się płcie biologiczne... kto? słyszałam to z ust pewnego pana, z mównicy zresztą /przepraszam, nawet dwóch/...
A tu nie o negację chyba chodzi, takie nieszczęścia też są i chodzą po ludziach, i chodziły chyba zawsze, tyle, że dawniej nikt nie miał nawet odwagi, by się do tego przyznać, by o tym mówić.
Jestem już leciwa, ale potrafię patrzeć na to ze zrozumieniem, a nawet ze współczuciem. Przepraszam, musiałam się odezwać, bo jakoś inaczej nie mogłam.
Mamy tylko dwie płcie biologiczne - kobieta i mężczyzna. Albo masz siusiaka albo masz dziurkę i piersi. Tego się nie da negować.
Inna sprawa, że natura czasami płata figle i w ciele biologicznym umieszcza kogoś psychicznie innego.
I dopóki facet ma siusiaka, nosi sukienkę czy spodnie, nie powinien mieć prawa wstępu do kobiecych łazienek, przebieralni.
Nawet jak czuje się kobietą psychicznie, nie powinien mieć prawa startować w zawodach sportowych jako kobieta, bo hormony dają mu fory, testosteron wygrywa.
I tyle.
Poza tym nie mam nic przeciwko osobom w niewłaściwym ciele, współczuję im bardzo, że muszą się w jakiś tam sposób męczyć ze sobą. I cieszy mnie, gdy znajdują spokój i swoje miejsce na ziemi.
Moja córka w szkole średniej miała kolegę/koleżankę, chłopak, który chciał być dziewczyną, brał hormony, wyglądał jak dziewczyna, ubierał się jak dziewczyna. Tylko głos miał męski.
Chodził na spotkania kościelne dla licealistów , uczestniczył w życiu kościoła. Nikt nie robił mu wstrętów o to..
Alman naprawdę uważasz, że dzisiejsze czasy w Polsce da się porównać do okresu wojennego, do odbudowy ze zgliszczy , do okresu kartkowego i stanu wojennego.
To są dwie skrajności i tego nie powiedziałam /nie napisałam/. Odniosłam się do stwierdzenia, że teraz czasy są "bezpłciowe", bo w wielu miejscach nie są, np. Ukraina, tuż "za miedzą". A w Polsce też nie są "bezpłciowe", tak uważam i myślę, że wiele osób zgodziłoby się ze mną, gdyby chciało się odezwać, ale nie zechcą, to też wiem, zresztą tu nie miejsce na takie dyskusje.
Pozdrawiam.
Ja zawsze odzywam się, więc i tym razem nie będę cicho:
bez dolewania oliwy do ognia czy dokładania 'do pieca - nie jesteśmy pokoleniem 'obojętnych bezpłciowców bo pamiętamy zbyt dobrze 'uroki komuny i ciężką pracę po niej.
Boli nas Ukraina, bo nasi rodzice, dziadkowie też przeżywali to samo /17go IX 39 roku, kiedy stalinowska rosja napadła na nich/ i często o tym opowiadali.
My jesteśmy inni, pokolenie po nas to już 'luzaki, dla nich polityka czy geopolityka to nuuudy - wolą 'lans, zabawę i ogólne lenistwo /w tym umysłowe/.
Dowód:
cytat z naszego kochanego siostrzeńca - 'jestem leworęczny, nic nie umiem, pomóżcie moim rodzicom bo mają problemy z korzystaniem z wanny.
Czyli ja, wujek i nasza praca, dla leniwca patentowego ma być jego sposobem na życie i opiekę nad starzejącymi się rodzicami??
Tak sobie wychowaliśmy cwanych 'bezpłciowców, im wszystko lata koło leniwej d...
Może gdyby piwa brakło, ciuchy znikły z sieci i sklepów, autka ktoś odebrał to ruszyliby na protesty.
Nie wszyscy są tacy, ale większość niestety tak widzi świat - koniec własnego nosa a reszta to tylko potencjalne jelenie do 'wydojenia.
Droga młodzieży: jeśli umiesz liczyć, licz na siebie a wtedy życie ułoży się po twojej myśli. Starszym musicie pomagać, bo tak nakazuje prawo, łaski nie robicie. Gdy jesteście leworęczni, zapłaćcie za opiekę, naprawy i inne świadczenia na rzecz rodziców czy dziadków.
Odbiegłam od głównego tematu, wiem, ale to właśnie musiałam wyrzucić z siebie.
Rację ma Ekkore: jakie czasy, tacy ludzie.
Dobrobyt rozpuszcza społecznie a ciężkie czasy nas hartują.
Ja mam dość hartowania, eM jeszcze bardziej, więc teraz ustępujemy już młodszym. Zmiana warty, nam należy się spokój.
Możemy pomagać, wspierać ale nie będziemy już za nikogo pracować. Do roboty
Pisząc o bezplciowych czasach bardziej miałam na myśli sytuację związaną z młodym pokoleniem, nie z ludźmi.
Jak pisze Smosia myśmy swoje przeżyli, teraz kolej na młodych, którzy coraz mniej widzą spoza ekranu wyświetlacza telefonu.
Z drugiej strony nachodzi taka smutna refleksja - że to myśmy to pokolenie wychowali. Bez intencji, w dobrej wierze, żeby mieli lepiej, żeby nie musieli przechodzić przez kryzys i puste półki. Czy któryś z rodziców zakładał, że nowe pokolenie wyrosnie egoistyczne, myślące tylko o sobie?
To oczywiście jest generalizacja, trend - a nie że wszyscy tacy są.
Gdzieś, w którymś momencie media i celebryci przejęli funkcję wychowania, stali się autorytetami, w czasie, gdy rodzice przestali mieć wpływ.
Myśmy się starali wychować nasze dzieci na dobrych i porządnych ludzi, bo nie wierze, ze jakiś rodzic inaczej chce wychować swoje dziecko. Niemniej jednak, nowoczesność typu komórki, laptopy, komputery wciągnęły nasze dzieci dogłębnie. Nasze pokolenie było wychowywane zupełnie inaczej, bo nie było tego typu gadżetów, ale gdyby były dostępne, to co? Czy bylibysmy tacy jak dzisiaj jestesmy? Warto się zastanowić.
To mlode pokolenie zawsze dostaje to co pozornie lepsze, bo to młodzi chcą zawojować świat i ulepszać , zawsze tak było. Młodym daje sie do reki nowoczesne sprzęty, bo oni szybko się nauczą i wykorzystają to w odpowiednim celu. Ale czy tak jest?
Zawsze są dwie strony, dobra i zła. Wiadomo, ze dzięki komputeryzacji mamy łatwiejszy dostęp do znajomych, krewnych i do świata, szybszy dostęp, dzwonienie, smsy czy inne gadżety, ale jest tez ta druga strona, dlaczego sobie nie pograć? Dlaczego się nie zrelaksować po pracy czy szkole?
Niestety obecnie gry są coraz agresywniejsze i brutalniejsze, fikcja miesza sie z rzeczywistoscia, a świat realny jest mniej ciekawy niż komputerowy. Daliśmy się wszyscy wciągnąć w świat wirtualny, tylko jedni mniej a drudzy więcej, szczególnie dzieci i młodzież jest tu poszkodowana, ale to nie my chcieliśmy je tak wychować.
Moim zdaniem wine ponosza za to ludzie, którzy pod przykrywka latwosci dostepu do innych, zbudowali pajęcza sieć dla młodych, potem sa depresje, nerwice, ataki paniki i inne. Kiedyś tego nie było.
Zatrute powietrze, zatruta żywność, zatruta woda, zatruta gleba, nie pomaga nam w tym. Zobowiązano nas do segregacji śmieci, dla ratowania środowiska i co z tego, gdy duże korporacje robią sobie po swojemu, ich to nie dotyczy a kara w razie czego jest tak niska, ze wolą dalej zanieczyszczać środowisko, śpiewając pięknie o ekologii.
Zauwazcie, ze mimo naszych wielkich starań o wychowanie dzieci, o zdrowe środowisko, o dobrą edukację, na co i tak nie mamy wiekszego wplywu, to i tak się nas o wszystko obwinia, bo to nasza wina. Nie, to nie nasza wina, bo my robimy wszystko tak jakbyśmy chcieli, zeby bylo, to edukacja spada na psy, gdzie w przedszkolach pani uczy np. malowania paznokci i dziewcząt i chłopców, to w szkole uczy się rzeczy, które są mało przydatne w życiu, a my co mamy zrobić?
Robimy co możemy i ile się da, ale niestety większość nie zależy od nas. Pozdrawiam.
Nadia żaden z rodziców nie ma złych intencji, chce jak najlepiej dla swojego potomstwa. I zawsze potomstwo było "mądrzejsze" od rodziców, jeżeli idzie o nowinki.
Po drodze jednak zgubił się gdzieś szacunek dla starszego pokolenia.
W jakiś sposób oddaliśmy kontrolę mediom i wirtualnemu światu. Sami dając się omotac również.
Paradoksalnie kieszonkowe, zamiast uczyć gospodarowania budżetem, zrobiło z naszych dzieci pokolenie roszczeniowe, które zamiast zarabiać woli dostać.
Podbudowywanie wewnętrznego ego (nie jako negatyw, tylko jako dodawanie pewności siebie), to że jesteś wyjątkowy itp stworzyło pokolenie egoistów, które myśli o sobie.
Z drugiej strony dyscyplina, brak wsparcia w rodzinie też nie przyniosły efektów idealnych, wiele nadużyc ze strony rodziców, wycofanie dzieci, strach przed światem. Można mnożyć.
I żeby nie było, sama nie jestem wolna od tego podsumowania.
Dotyczy mnie bardzo, mój syn jest przykładem tego co napisałam. Czyli ja sama też.
Cokolwiek byśmy nie robili w dobrej wierze, zawsze może zostać zinterpretowane inaczej.
Takie jest życie. Trzeba robić co uważamy za stosowne i dobre, historia nas oceni po latach.
A moje dzieci są przeciwieństwem tego co piszecie. Dawałam im wszystko na co mnie było stać, dobre szkoły, ładne ubrania i inne rzeczy dostępne i na czasie wówczas, oczywiście wszystko w granicach rozsądku.
Wyrosły na wspaniałych ludzi, dobrze wykształconych, pracujących i zajmujących odpowiedzialne często stanowiska, dobrze się prowadzą i dbają tak o swoje rodziny, jak też o rodziców.
Wszędzie musi być umiar i rozwaga, także w dawaniu i pozwalaniu dzieciom na wszystko.
Alman a wnuki? Bo tu raczej mowa jest o wnukach, niż o dorosłych już dzieciach. Chodzi o teraźniejsza młodzież i dzieci. Pozdrawiam.
A wnuki? są też OK, na razie uczą się, szkoła średnia tych najstarszych. Mają wszystko co potrzeba stosownie do wieku, ale bez przesady. Z moich obserwacji wynika, że są poprawnie wychowywane - bez przesadnej dyscypliny, jednak pod dyskretną obserwacją. Dobre wyniki w szkole, dodatkowe zainteresowania np. jazda konna, zespół taneczny, pływanie... to świadczy o tym, że wszystko jest na swoim miejscu.
Moim skromnym zdaniem w złym postępowaniu dzieci czy takiej pozycji roszczeniowej dużo winy ponoszą rodzice, zapędzeni w robieniu karier, zdobywaniu fortuny i luksusów, bez jakiegoś rozsądku i wglądu, dają dzieciom dużo, często za dużo, aby tylko mieć tzw. święty spokój.
Jak ktoś chce mieć spokój, niech zapomni o dzieciach
To dostalam dzisiaj:
Szanowna Pani
do bulwersujących scen doszło w tramwajach w Poznaniu. Na umieszczonych w pojazdach monitorach dla pasażerów wyświetlał się tekst… zachęcający do oddawania się perwersyjnym praktykom seksualnym.
Artykuł pojawił się na jednym z poznańskich portali, skąd trafił na ekrany wewnątrz tramwajów. Tego typu treści przygotowywane są przez tzw. „edukatorów seksualnych” i coraz szerzej promowane wśród Polaków, również w miejscach publicznych. Co więcej, z uwagi na rozpoczęty właśnie rok szkolny spodziewamy się intensyfikacji tego typu działań nie tylko w przestrzeni publicznej, ale również w szkołach oraz w internecie.
Podróżujący tramwajami w Poznaniu mogli ostatnio przeczytać na ekranach zamontowanych wewnątrz pojazdów artykuł oswajający z obrzydliwą praktyką polegającą na wkładaniu swojej ręki do odbytu drugiej osoby. Zdjęcie monitora ze skandalicznym tekstem trafiło do internetu, gdzie wybuchła afera. Wiele osób było oburzonych, pojawiły się liczne komentarze. Jednak zarówno twórcy tego typu treści jak i władze Poznania umywają ręce. Jak powiedział mediom pracownik portalu „codziennypoznan”, na którym opublikowano wyświetlony w tramwajach tekst:
„Jest to nasz zawód i piszemy o różnych sprawach.”
Sprawa nie doczekała się żadnego komentarza ze strony prezydenta Jacka Jaśkowiaka i urzędników poznańskiego Ratusza. Zamiast reakcji w tej sprawie, nastąpiła intensyfikacja deprawacji!
Jedna z miejskich spółek, podlegająca Urzędowi Miasta Poznań, jest współorganizatorem trwającego właśnie festiwalu filmów promujących homoseksualny styl życia. Propagandowe filmy LGBT są wyświetlane nie tylko w podległym ratuszowi kinie, ale również… w przestrzeni publicznej na ulicach Poznania. Plenerowe, otwarte pokazy mają odbywać się na Placu Wolności. W repertuarze festiwalu znajdują się produkcje oswajające z perwersjami seksualnymi, a także bluźniercze i pornograficzne filmy. To jednak nie wszystko.
Współorganizatorem wydarzenia jest Grupa Stonewall – organizacja „edukatorów seksualnych”, współpracująca z władzami Poznania. Aktywiści Stonewall prowadzą „edukację seksualną” w szkołach na terenie Wielkopolski oraz organizują tzw. „parady równości” na ulicach Poznania. Jakiś czas temu organizacja wydała za pieniądze Urzędu Miasta Poznań broszurę opisującą orgie homoseksualne z udziałem młodych chłopców, jakie odbywają się w mieście. Wcześniej „edukatorzy” ze Stonewall stworzyli przy pomocy samorządowych dotacji cykl videoporadników, których celem było m.in. przygotowanie odbiorców na seks homoseksualny.
Aktywiści LGBT, „edukatorzy seksualni” i inni deprawatorzy próbują zawłaszczyć przestrzeń publiczną, aby dosłownie wszędzie promować rozwiązłość seksualną i namawiać Polaków, szczególnie dzieci i młodzież, do oddawania się perwersjom seksualnym. Nośnikiem ich propagandowego przekazu jest już niemal wszystko. Proszę tylko spojrzeć na kolejny przykład.
W Poznaniu otwarto niedawno cukiernię, w której sprzedaje się słodycze w kształcie… genitaliów. Jak mówi jej właściciel:
„Od początku tworzenia koncepcji tego lokalu ważna była dla mnie działalność na rzecz edukacji seksualnej.”
Na czym ta „edukacja seksualna” polega w praktyce? Na możliwości zjedzenia loda lub gofra w kształcie penisa. Wie Pani jak reklamuje się ten lokal w mediach?
"Pierwszy prawdziwy porn food w Poznaniu! U nas nie ma rzeczy niesmacznych! Naszą misją jest osłodzenie tematów tabu."
Właśnie na tym polega działalność tzw. „edukatorów seksualnych” – na oswajaniu Polaków, w szczególności dzieci i młodzieży, z rozwiązłością seksualną i perwersjami seksualnymi. To oswajanie odbywa się wszelkimi możliwymi kanałami – w mediach, w nauce, w sztuce, w modzie, a teraz już nawet w jedzeniu. „Porn food” – pornograficzne jedzenie, które ma służyć „osładzaniu tematów tabu”, to próba kolejnego przesuwania granic moralnych. Ostatecznym celem tego procesu jest całkowite zniszczenie moralności i obyczajów naszej cywilizacji.
Działania podobne do tych w Poznaniu podejmowane są na szeroką skalę także w innych miastach, m.in. w Warszawie i Wrocławiu, gdzie w ostatnim czasie również otwarto „pornograficzne” cukiernie, oraz w innych ośrodkach miejskich na terenie całej Polski. Swobodę działania dla „edukatorów seksualnych” zapewniają lokalne władze, które czynnie współpracują z aktywistami oraz dotują ich działalność grantami i dotacjami. Antymoralna rewolucja przyspiesza w Polsce również dlatego, że na poziomie krajowym politykom rządzącym brakuje zainteresowania obroną własnych obywateli, a szczególnie dzieci i młodzieży, przed deprawacją i seksualizacją. Władza zainteresowana jest za to wolontariuszami naszej Fundacji.
Kolejny wyrok usłyszał kierowca naszej furgonetki Jan – 380 zł grzywny i kosztów sądowych za ostrzeganie Polaków przed skutkami „edukacji seksualnej” naszych dzieci. Jan został skazany gdyż prowadził mobilną kampanię informacyjną za pomocą auta wyposażonego w plakaty i megafony. W ocenie sądów dwóch instancji był to „czyn społecznie szkodliwy”.
W tym samym czasie „edukatorzy seksualni” swobodnie promują wulgarność, pornografię, rozwiązłość i perwersje w przestrzeni publicznej. Korzystają przy tym z przychylności władz, które nie tylko ich dotują i wspierają, ale też prześladują naszych wolontariuszy. Kilka dni temu prezydent Katowic usiłował zakazać naszej publicznej modlitwy różańcowej i akcji informacyjnej na ulicach miasta, gdyż w tym czasie przez miasto przejść miała „parada równości” LGBT. Z podobnymi sytuacjami spotykamy się w wielu innych miastach. Co więcej, policja zamiast ścigać promotorów deprawacji, ściga nas. Większość z ponad 100 spraw sądowych, które toczą się aktualnie przeciwko działaczom naszej Fundacji, została wytoczonych z inicjatywy funkcjonariuszy policji, którzy mają najwyraźniej rozkazy z góry, aby mnożyć sądowo-administracyjne prześladowania przeciwko nam.
Obrzydliwe praktyki reklamowane w tramwajach, publiczne pokazy uliczne odrażających filmów, handel bezwstydnymi produktami, deprawacja w szkołach i mediach – to wszystko spotyka się z akceptacją władzy i służb, przez co antymoralna rewolucja może zatruwać sumienia i umysły kolejnych Polaków. Dlatego istnieje nasza Fundacja. W całym kraju oraz w internecie prowadzimy niezależne akcje informacyjne, za pomocą których docieramy do Polaków z ostrzeżeniem przed „edukatorami seksualnymi” oraz mobilizujemy społeczeństwo do aktywnej obrony naszych dzieci i naszej młodzieży.
Im więcej osób dowie się prawdy o „edukacji seksualnej” i zacznie zwracać uwagę na jej przejawy nie tylko w szkołach, ale też na ulicach miast, w mediach, w kulturze, sztuce czy modzie, tym więcej młodych Polaków uda się ocalić przed zgorszeniem. Celem deprawatorów jest wmówienie kolejnym pokoleniom, że nie istnieją granice moralne w sprawach seksualności, rodziny i relacji międzyludzkich. Można to krótko podsumować hasłem: „róbta co chceta”.
Przekaz ten płynie obecnie do Polaków na masową skalę niemal zewsząd. Jeżeli nasze społeczeństwo go zaakceptuje, będziemy mieli do czynienia z jeszcze większą falą rozwodów, aborcji, chorób wenerycznych, zaburzeń psychicznych i problemów duchowych. Zniszczy to fundament całego naszego narodu.
Już dzisiaj tysiące polskich dzieci uwikłanych jest w pornografię. Przeprowadzone w ostatnich latach na dużej próbie badania wykazały, że niemal połowa nastoletnich chłopców w Polsce korzysta z materiałów pornograficznych częściej niż raz w miesiącu, zaś ponad 10% robi to codziennie lub częściej! „Edukatorzy seksualni” i aktywiści LGBT chcą iść jeszcze dalej – jeszcze bardziej rozbudzić seksualnie dzieci i młodzież, aby oddawała się kolejnym perwersjom i nałogom. Musimy to powstrzymać.
Witam poniedziałkowo :0)
U nas jeszcze dość pochmurno, ale ma się rozpogodzić w ciągu dnia a nawet ma byc do 25 stopni :)
Jak Wam się spało podczas pełni?
Minionej nocy można było podobno zaobserwować Pełnię Żniwiarzy. Była to ostatnia pełnia konczacego sie lata.
Mi sie spalo wyjątkowo dobrze, bo nie dosyc, ze zmienilam kołdrę na zimowa, to jeszcze czysta, podszyta wiatrem posciel, dala pelne utulenie i spokojny sen
Pozdrawiam księżycowo
Ja sobie pooglądałam przed chwilą, w drodze do pracy. Piękna pełnia.
25 to u mnie po ciemku, tyle było przed 5, gdy wstawałam. Będzie 30.
Do tego jest strasznie wilgotno, nie jest przyjemne powietrze.
Choć wczoraj klima w kościele była nisko ustawiona, nie miałam w samochodzie mojego poncha, to jak wyszliśmy to poczułam cudowne ciepło (w kościele poza pierwszym momentem nie zmarzłam, ale komfort odczułam na zewnątrz).
Witam poniedziałkowo
Stanowczo za szybko zleciał mi ten weekend. Ciekawe czy teraz w pracy też będzie mi tak pędził?
Robię herbatę dla wszystkich i zabieram się za papiery na biurku.
Dobrego dnia
Kolejny poniedziałek.
Za dwa tygodnie jedziemy nad ocean.
Mamy do wykorzystania nocleg bonusowy, to żeby nie przepadło.
W planach zwiedzanie destylarni z degustacją oraz jazda na skuterze wodnym, do czego nie jestem przekonana, ale obiecałam mężowi, że choć spróbuję jako pasażer.
Poza tym spacery - Virginia Beach jest dużym kurortem, do którego wcale nie planowałam jechać. Nie lubię tłoku znanych miejscowości.
Aż byliśmy na chwilę przy okazji innego zwiedzania. I byłam bardzo zaskoczona, że to ideal dla mnie.
Plaża jest oddzielona od hoteli deptakiem i ścieżką rowerową, potem jest pas hotelowy i większość restauracji jest tyłem do plaży, za hotelami przy ulicy już. Kto chce na plażę ma tylko szum fal i ptasie dźwięki (plus ewentualnie jakiś głośnik współsąsiada), kto się nastawia na życie barowe ma je blisko plaży, jednak nie zakłóca to wypoczynku.
Idealne miejsce na pełny relaks.
Mieliśmy jechać na weekend w 2020, po pierwszych poluzowaniach, mieliśmy nawet rezerwacje, ale rozruchy związane z Loydem odstraszyły nas.
Uwielbiam plaże w mojej Karolinie, jest cisza, spokój. Ale one są głównie na wyjazdy rodzinne z dziećmi albo na jeden dzień.
Bo poza plażą nie ma nic. Moje ulubione miejsce nie ma praktycznie restauracji, trzeba koło godziny jechać. Na Hatteras i Outer Banks wszędzie trzeba samochodem, bo są ogromne odległości i życie barowe jest kawał od plaży. Nie ma jak wyjść ba drinka. No i cała ta przestrzeń to jakieś 2 godziny jazdy.
Tylko pozazdrościć. Uwielbiam mieć takie "przerywnikowe plany" w codzienności. One dodają super energii.
Witam wtorkowo
Szaro i chłodno za oknem, ale ponoć popołudniu ma się wypogodzić. Oby, bo planuję spacer a potem idę do koleżanki, która ma ogród więc może uda się posiedzieć na zewnątrz...? Zbiegły mi się w jednym tygodniu wszystkie spotkania wiec do niedzieli ciągle coś. Praca tez czeka - zmykam.
Dobrego dnia
Witam. U mnie dziś dzień zapowiada się pogodnie i słonecznie, ale słońce jak ja to mówię "zębate", czyli chłodno.
Wczoraj planowałam zrobić przegląd szaf i ciuchów, robię to zawsze wiosną i jesienią, ale tak żwawo się do tego zabierałam, że dzień się skończył. Może dziś???
Trzymajcie się zdrowo i ciepło /wreszcie można życzyć ciepła/.
Mnie tez korci, żeby zrobić przegląd szaf, a to dlatego, ze czas wymienić letnie rzeczy na jesienno-zimowe :)
U mnie przegląd szafy wygląda tak, że krótkie lub długie spodnie idą na przód/tył szafy po praniu, w zależności od pory roku.
Krótkie i długie rękawy mam osobno, a sukienki i spódnice rozdzielają spodnie.
Muszę przeorganizować, sukienki na koniec, spodnie jedne za drugimi na przodzie. Moja szafa to mały pokój z relingami i półkami na każdej ze ścian. Jedna ściana jest na długie rzeczy, dwie pozostałe mają relingi podwójne plus półki.
Szafa na nas dwoje jest.
Witajcie w gorący wtorek.
Mała teoretycznie przeziębiona, przez weekend i wczoraj rano kaszlała i smarkała, po czym jej przeszło jak ręką objął. Gdybym nie widziała i nie słyszała, ciężko byłoby uwierzyć.
Ale ona tak choruje. Niby nic a jednak coś. I nigdy nie wiadomo czy to koniec, czy dopiero początek.
Ale jak sprzeda dorosłym, to na cały tydzień.
Zobaczymy jak teraz będzie.
Witam środowo
Jest szansa na kolejny dzień bez deszczu. Super, bo dziś odwiedzam rodziców i chcemy zrobić zakupy więc przyda się pogodne niebo
Wczoraj byłam u koleżanki, która przeprowadziła się do nowego domu więc była okazja nacieszyć oczy nowościami. Zazwyczaj zachwycają mnie kuchnie i tym razem nie było inaczej. Piękne teraz robią meble na zamówienie. Te były w kolorze granatu i grafitu w połączeniu z drewnianymi blatami. Normalnie bym myślała, że to może za ciemne kolory ale efekt jest pozytywnie zaskakujący. Wystarczy dobrze dobrać oświetlenie i robi się bardzo przytulnie.
Jak tam pogoda u Was? Jakieś zapachy w kuchni?
Dobrego dnia
Nowe zawsze fajnie pooglądać.
Na razie dzisiejsza moda kuchenna nie dla mnie.
Nie moje kolory, za dużo zimnych, za dużo kontrastów.
Gdy oglądaliśmy domy do kupienia, jeden, który nawet nam się spodobał z układu, moja pierwsza myśl była przemalować nim się wprowadzimy.
I nim zdecydowaliśmy się kupić, kilka dni został sprzedany. Odetchnęłam z ulgą.
Za chwilę pojawił się nasz w ofercie (kupujący przed nami nie dostali kredytu, wrócił na rynek), malowany i z wystrojem kuchni i łazienki w idealnie moich kolorach (beżowe, pod jasny brąz ściany i mahoniowe meble).
Przydałby się remont, ale to dopiero jak spłacimy taras.
Nowe zawsze fajnie pooglądać.
Na razie dzisiejsza moda kuchenna nie dla mnie.
Nie moje kolory, za dużo zimnych, za dużo kontrastów.
Gdy oglądaliśmy domy do kupienia, jeden, który nawet nam się spodobał z układu, moja pierwsza myśl była przemalować nim się wprowadzimy.
I nim zdecydowaliśmy się kupić, kilka dni został sprzedany. Odetchnęłam z ulgą.
Za chwilę pojawił się nasz w ofercie (kupujący przed nami nie dostali kredytu, wrócił na rynek), malowany i z wystrojem kuchni i łazienki w idealnie moich kolorach (beżowe, pod jasny brąz ściany i mahoniowe meble plus granit w kuchni w brazowawym odcieniu).
Przydałby się remont, ale to dopiero jak spłacimy taras.
Zdublowało mi. I chyba nie ma jak usunąć.
Na mapie widać duże ochłodzenie, ale mam nadzieje, ze jeszcze jest ciepło. Ciekawe kiedy sie zacznie babie lato?
Jeśli chodzi o zapachy w kuchni, to u mnie kabaczek nadziewany mielonym :)
Ciężki dzień wczoraj. Z pracy wyszłam wcześniej, co teraz rzadko się zdarza, a i tak do domu dotarłam później.
Miałam wypadek, na ostatnim skrzyżowaniu przed domem. W zasadzie stłuczka. Kobieta nie zahamowała przed światłami tak jak wszyscy (stawiam na telefon), bo uderzyła we mnie ze sporą siłą. Niemalże przepchała mnie, że bym uderzyła w samochód przede mną. Ale się nie dałam, hehehe, hamulce sprawne. Nikomu nic się nie stało, u mnie zderzak do wymiany, tyle z wizualnych oględzin, pytanie co pod spodem. U niej przód w harmonijkę, połamana chłodnica.
Dzięki za konstrukcję jeepa...
Najpierw chciała sama płacić, ale pewnie, gdy okazało się, że jej samochód nadaje się do naprawy (zakładała, że na złom ), poszło przez ubezpieczenie.
Teraz muszę do mechanika po wycenę. I jak zabierze od ręki samochód po odbiór tego wynajętego.
Godzinę zajęło czekanie na policję i spisywanie wszystkiego.
Oj, jak dobrze, że tylko tak się to skończyło. Emocji z pewnością było sporo.
Mam nadzieje, ze Tobie nic sie nie stalo
Nikomu się nic nie stało. Mojemu samochodowi też mało, dostałam wycenę ze zdjęć- 900 dolarów wypatrzyli, niezbyt wiele. Tyle mogę wziąć do ręki.
Jutro idę do mechanika, zobaczymy co pod spodem.
Wolałabym iść dzisiaj, mieć z głowy, ale koleżanka ma urodziny, wszystkie polskie baby przyjdą, niejako specjalnie dla mnie na 9 rano, bo wtedy mam wolne godziny, głupio mi było stanowczo odmówić.
Brawa za refleks i zimną krew.
Opanowanie i właściwa reakcja /by wyjść cało z tego zamieszania/ bardzo pomagają w tym zwariowanym światku /nieraz pół-światku/ samochodowym.
Często bywa, że cwaniaczki polują na ofiarę, która sfinansuje im remont autka lub zapłaci za wcześniejsze szkody /na parkingach takich pełno /.
Trzeba być czujnym i tyle.
Witam czwartkow
Jeszcze przed wyjściem do pracy jestem i zaglądam tu teraz, bo potem nie będzie czasu. Zostawiam kawę, prognozę pogody i zmykam.
Jak dobrze, że jutro piątek
Witam czwartkowo
Pogoda barowa, a mnie i tak gorąco
Piszę na szybko, bo znow mam wyjazd, tym razem do ZUS-u. Wpadam tylko by się przywitać i napić kawy bo dzień senny się zapowiada. Potem poczytam co u Was. Tymczasem pozdrowienia ślę
Witam :)
kawusię chętnie wypiję, 1sz nie dała zbyt wiele - nadal oczy mam senne a nogi ociężałe.
U nas plucha od wczorajszego popołudnia.
Znowu wsiąknę w dom, kuchnię jak wczoraj.
Wyszperałam wszystkie kawałki wędlin i pieczeni - wyszło fasolowe szparagowe leczo z cukinią. Nawet smaczne, mamy jeszcze na dzisiaj.
Ale mam jeszcze indycze piersi-polędwiczki, dzisiaj pomyślę jak je upiec?? może faszerowane śliwkami lub duszone w sosie śliwkowym?
Taak, bardzo dobrze, że jutro piątek - musimy dopracować plan naszej winnicy, chyba wszystkie 5 krzaków posadzimy u nas. Będzie ciasno, ale po przecinkach krzaków i powojników powinno być ok.
To do dzieła, muszę jeszcze obmyślić jak zapewnić im właściwe podłoże.
Fajnego czwartku
Dopisano 2022-9-16 10:32:43:
I jeszcze lepszego piąteczkuLedwie żyję, za mało snu.
Potrzeba toaletowa wygoniła mnie po 2 z łóżka. Potem nie mogłam zasnąć- albo zasnęłam i śniło mi się bardzo realnie, że budzik nie zadzwonił. Byłam spóźniona, wyszłam na dwór a tam śnieg (w moim klimacie). Obudziłam się 2 minuty przed budzikiem...
Byle do weekendu.
Jak wspomniałam wyżej w czasie mojej przerwy przedszkolnej idę na urodziny.
Nawet nie mam prezentu, bo nie miałam kiedy przez samochód myśleć.
U mnie chłodny poranek, 16 stopni, jak fajnie rzesko na dworze. Dzień będzie taki jak zawsze, pod 30.
Piątek, piąteczek, piąteluniek!
Jak dobrze, że przed nami weekend
Ekkore napisała, że ma rześki poranek z 16 stopniami. Oj, ale super. U mnie było zaledwie 9 stopni i bardzo zimny wiatr. Szłam na piechotę więc skuliłam się w sobie i nie da się ukryć, że taki spacer to słaba przyjemność. No ale czego się nie robi dla zdrowotności
Wczoraj poszłam z koleżanką na kawę i mały spacer. Jak tylko wchodziłyśmy w cień, to zaraz robiło się chłodno a za moment w słońcu chciało się ściągać kurtkę. Taka to teraz aura. Ekkore, może połączymy te nasze temperatury, potem podzielimy na pół i powinno być super
Udanego dnia
Jestem za, stworzymy temperaturę idealną.
No i piątek.
I zaraz bardzo krótki weekend. Muszę koniecznie odpocząć, choćby i pracując w domu i dookoła.
Zamknęli nam kino, do którego mamy subskrybcje, dokładnie ogłosili wczoraj, ogłosili bankrupcje. Swoją drogą już wcześniej się zastanawiałam jak oni mogą przetrwać przy tak minimalnym audytorium.
Musimy skasować subskrypcję, bo nie będziemy jechać regularnie 1.5 godziny.
Ale jest jeszcze drugie kino, dla nas na drugim końcu miasta, jak będzie potrzeba podjedzie się.
Mój samochód do naprawy idzie we wtorek, ten z wypożyczalni mam też ustalony.
Mniejszy niż mój, teoretycznie powinni dać mi równowartość mojego, ale muszę dzwonić do ubezpieczenia.
Nie chce mi się dyskutować, dam radę i z toyotą karola. Miejmy nadzieję, że tylko zderzak do wymiany.
A nawet jak coś więcej, to już wszystko zakład ustala.
Witam sobotnio
Wreszcie nie musiałam wstawać w pośpiechu. Jaki komfort. Kawa zaparzoną, magazyn miesięczny pod ręką a w głowie myśl, że nie muszę nigdzie biec na czas. Super!
W planach ogarnięcie chałupki i małe pranie. Trochę się pouczę angielskiego, może oglądnę jakiś film i liczę na to, że nikt mi tych planów nie zmieni Za mną intensywny tydzień więc przyda się trochę luzu.
Wczoraj były tak granatowe chmury i tak duży wiatr, że aż nie mogę się nadziwić, jak to się stało, że wróciłam ze spaceru całkiem sucha. Nie miałam parasola a zrobiłyśmy z koleżanką sporo kilometrów. Normalnie miałyśmy farta, bo jak dochodziłyśmy w niektóre miejsca, to tam już były kałuże.
Dziś też szaro i sino.
Mam smaka na placki ziemniaczane ale chyba dzisiaj nie zrobię, bo muszę skończyć wczorajszy obiad. A co tam u Was w planach?
Dobrego dnia
Witam sobotnio :0)
Zrobilo sie chlodniej, znacznie chłodniej. U nas ok.8.00 rano jest 8 stopni. Niektorzy zaczynaja juz okres grzewczy, ale my jeszcze nie, dopóki jest w miare cieplo na dworze, to wykorzystujemy to na maksa :)
Dzieciaki jakos tak sie zlecialy na jakiś czas, wiadomo, ze każdy ma swoje plany, ale tak zrobiło się wspomnieniowo, jak wtedy jak były małe Cala rodzinka w komplecie
Na dzisiaj planuje zrobić schab na obiad, na pewno surówka, a czy cos więcej to jeszcze nie wiem :)
Kochani trzymajcie się ciepło, spacerujcie po parkach ile się da, dopóki pogoda jeszcze w miare, korzystajcie ze słońca i owoców parków czy lasów typu jarzębina czy głóg, który można zrywać i podjadać na surowo wspomaga serce, jarzębinę trzeba albo przemrozić, albo ugotować żeby nadawała się do spożycia, kasztany to następne bogactwo jesieni, które można wkładać pod łóżko, w szafy, szuflady, obok komputera i łagodzi ten negatywny wpływ promieniowania, mozna tez miec po jednym w każdej kieszeni i ściskać je za każdym razem jak gdzieś wychodzimy, jest bardzo dobry na kłopoty ze stawami...
Miało być krótko a wyszło długo, powinnam mieć zakaz rozpisywania się na tematy zdrowotne
U mnie pojawiły się dziko rosnące fiolki i truskawka owocująca a pomidorki nadal kwitną
Pozdrowionka
Takie wpisy są na wagę złota! Nie przestawaj
Dziekuje Smakosiu
Kwitną fiołki dzikuski, pomidorki koktajlowe i ogórki z cukinią.
Pani Jesień tak piękna na zdjęciu, że aż zazdraszczam"
Trudno, nie można mieć wszystkiego /stałam w kolejce po rozum - też poskąpili /.
U mnie tez fiolki dzikuski pojawiły się, nie wiadomo skąd i przybywa ich z dnia na dzień :)
Ale te dzikuski są 'alpejskie, moje to leśne wędrowniczki bo z drewnem opałowym z lasu je przywieźli, chyba.
A nie jest to fiołek afrykański?
O afrykańskim nawet nie słyszałam
Dopisano 2022-9-21 9:24:29:
A może tylko zapomniałam. Alpejski czy afrykański co za różnica - ten na 'a i tamten na 'a...Pamietam, ze moja mama zawsze miała na parapecie 2-3 fiolki afrykańskie :)
https://ladnydom.pl/Ogrody/7,162397,23193358,fiolek-afrykanski-saintpaulia-ionantha-sepolina-fiolkowa.html
No i u mnie poranne ochłodzenie, ledwie 13 stopni. Takie jednodniowe. Bo zaraz wraca do swoich standardów 18-19, a w dzień 30.
Kolejny huragan się tworzy, Fiona. Przejdzie jako tropical storm przez Dominikanę.
Na okolice naszego wybrzeża jeszcze nie ma prognozy.
Myślę co na śniadanie, ale nie mam pojęcia, najpierw kawa.
Na obiad chyba zrobię paprykę faszerowana, farsz mam zamrożony, z opisem do lasagne, nada się, najwyżej trochę go podrasuję.
Jutro może jakaś zupę, marzy mi się coś tajskiego z mlekiem kokosowym.
Mam ochotę upiec ciasto z cukinią oraz zrobić lody. Tylko czy zrobię, to nikt nie wie, hehehe.
No i na śniadanie był puchaty omlet.
Odebrałam zakupy, jak wcześniej nie miałam kremówki, tak teraz mam aż nadto. Bo kupiłam w tygodniu, a zapomniałam usunąć z zamówienia.
To będą tłuściutkie lody żurawinowe oraz ciasto tres leches, uznawane za latynowskie ciasto narodowe, większość tych krajów uważa, że to ich.
U mnie będzie wariacja na temat.
Historia tego ciasta wywodzi się jeszcze z XIX w, gdy producenci mleka skondensowanego postanowili rozszerzyć rynki na Amerykę Środkowa i Południową.
Rozpropagowali ciasto, przy okazji sprzedaż mleka skondensowanego wzrosła bardzo w tym gorącym klimacie.
W oryginale to dowolne ciasto, które da się nasączyć, zalane mieszanką mleka skondensowanego słodzonego i niesłodzonego oraz zwykłego, z warstwą z bitej śmietany, posypane kokosem lub kakao.
U mnie będzie mieszanka mleka skondensowanego nieslodzonego, zwykłego i albo koziego, albo kokosowego, żeby nie było za słodkie. A na bitą śmietanę pójdzie zmielona kawa.
Witam niedzielnie
Z kawą i gazetą na kolanach. Radio cichutko brzęczy, nie zakłóca poranka. Już myślę o herbacie z cytryną i sokiem. Zaraz wstawię wodę. Wszystko na spokojnie, bez myślenia, że muszę gdzieś zdążyć. Jedyne co zaczynam planować, to śniadanie...na co mam ochotę...? Za oknem niby szaro ale też niby słonecznie. Chyba tak będzie dziś wyglądać cała Polska - chmury, promyki i deszcz.
Udanego dnia, bez gonitwy i w dobrym nastroju
Ja od nocy myślałam o ciepłej herbatce - czas na cieplejszą kołderkę, najlepiej w poszwie flanelowej, mięciutkiej.
U nas leje z przerwami, co słonko błyśnie to je chmury deszczowe zasłaniają.
A niech pada, byle herbatka smaczna w kubeczku była.
Witam z zimnego i mokrego zakątka, leje przez całą noc i nadal nie ma zamiaru przestać. Nadrabia te wiele miesięcy suszy.
Przynoszę do gorącej herbatki pleśniak ze śliwkami. Częstujcie się.
Miłej niedzieli.
Alman, to jest właśnie to, czego brakowało do kawki
Pleśniaczek, śliwkowy to mój idealny placek niedzielny i powszedni, zawsze
Piękne dzięki :) muszę w tym sezonie też taki upiec.
Witam niedzielnie :)
U nas chlodnawo, ale słonecznie. Jest duzo prania, bo córek wrócił z Nowego Jorku a pranie schnie jak chce
Bardzo jej się tam podobało, oprócz wielkich i licznych owadów, czyli nocnych motyli, ktore znajdowaly sie w miejscu gdzie woda oddziela statue wolności. Podobno tego było dużo i ćmy nawet lazily w dzień po piasku, fruwały i byly dosc duze. Rząd ma z tym problem i każe ludziom je zabijać, bo zakrawa to prawie o plage. Nie mogą sobie z tym poradzić. Tak naprawde to jest muchowka cetkowana, która wygląda jak ćma. Corka mowila, ze jest brązowa w cętki a jak lata, to widać od środka kolor pomarańczowy. Owad ten nie robi szkody ani ludziom ani zwierzętom, tylko roślinom i drzewom.
https://www.nytimes.com/2022/08/07/nyregion/spotted-lanternfly-invasion-new-york-city.html
No dobra koniec z ''upiorami'', teraz czas na kawę i ciacho. Co proponujecie?
Ja mogę zaproponować kawę z ekspresu: Espresso, latte, cappuccino, lub zwykla kawe, jest też fusiasta i rozpuszczalna - córek przywiózł z Meksyku fajna rozpuszczalna kawa - Nescafe Cafe de Olla z cynamonem. Podaje link:
https://www.bargainw.com/wholesale-product/717012/Cafe-De-Olla.html
Pozdrawiam i życzę miłej i rodzinnej niedzieli
To gdzie Twoja córka balowała?
Nowy Jork, Meksyk, dosyć odległe.
Wypoczynek czy praca - oczywiście odpowiedź dobrowolna, jeżeli czujesz, że pytania zbyt nachalne pomiń.
Ale będzie miło jak napiszesz coś więcej o podróży, miło popodrozowac palcem po mapie.
Na początku Meksyk, bo to ze szkoly jechała. Na zakończenie studiów można powiedzieć, czyli 3 tygodnie takiej nauki w Meksyku o Meksyku. Dofinansowana byla przez szkole, poznała nowe zakątki, kulture, tradycje, jezyk, jedzenie etc. A potem dopiero pojechała do Nowego Jorku, żeby odetchnąć od szkoły i porozgladac sie za kontaktami odnośnie przyszłej pracy. To tak w skrócie :)
Czyli przymierza się do pracy w Stanach?
Teraz nigdzie nie jest łatwo, ale myślę, że mimo wszystko w Stanach prościej.
Na starcie system przeczołga ją (ale to jak każdego, gdy zmienia miejsce na inne, działające całkowicie odmiennie).
Jeżeli tylko będzie miała pytania o wszystko, nawet z gatunku najdziwniejszych, bo naprawdę jest inaczej, jeżeli tylko będę mogła pomóc, udzielić odpowiedzi to postaram się.
Gdyby zdecydowała się.
Mysle, ze sobie poradzi, ale w razie czego zapukam do Ciebie.
Dziekujemy za zaoferowana pomoc, szczególnie za słowo ''z gatunku najdziwniejszych'', bo widać szczerość u Ciebie i faktycznie nie sa to tylko puste słowa. Pozdrawiamy
Nas system przeczołgał bardzo.
Nikt nam nie powiedział, że to tak działa, myśmy nie pytali, bo do głowy nam nie przyszło, nam nie powiedzieli, bo nie myśleli, że nie wiemy, że może być inaczej.
Myślę głównie o ochronie zdrowia i systemie ubezpieczeń społecznych oraz o systemie kredytowym. To bardzo skomplikowane bajki. Jak już się człowiek nauczy, przyzwyczai to nie jest najgorzej.
Dziekuje Ekkore
Witam
dzisiaj na luzie, po wczorajszym maratonie ogrodowym.
I tak nie dokończyliśmy przez ulewę, ale ciężkie prace mamy odwalone, z piłowaniem konarów włącznie.
Musiałam wyrwać pomidory, fasolkę i ogórki by skrzynie opróżnić.
Teraz mam pełno pomidorów zielonych, niedojrzałych i sama nie wiem jak je zagospodarować. Kombinuję takie wg Nadii, z selerem, cebulą i pigwą /spadów mam trochę i może fajnie zakwasiłyby zalewę??/.
Szparagówką obdarowałam Sąsiadów, bo bardzo nam pomagają, pożyczyli piłę elektryczną.
Ogórki wsadziłam do słoja z selerem, koprem i zalewą wg Nadii + ocet pigwowy.
Za parę dni będą do chrupania.
Poza tym 1sza butelka starego, kombinowanego wina zeszła - kolor piękny ciemnoróżowy, wpada w bursztyn /dzięki śliwkom suszonym/, smak półwytrawny, jeszcze zbyt drożdżowy więc musi postać kilka tygodni. Mamy plan by je przefiltrować, zlać do małego balonu i dosłodzić miodem rozpuszczonym w wodzie. Zobaczymy, nasze plany często 'mutują, jak wirus.
A co do wirusa, to chyba czas na kolejne kłucie, byle już nową szczepionkę mieli dla nas.
Pozdrawiam i udanej niedzielki życzę
Myśmy kupili pile łańcuchową na akumulator. Taką z ostrzem poniżej 30 cm długości. Jak przyszła, myślałam, że to pomyłka. Ale mąż próbował, zadowolony.
W sobotę uciął uschly konar gruszy, zajęło mu to kilka minut.
Kupimy znowu elektryczną, poprzednią rozwalił znajomy gdy pożyczył do swoich prac wokół nowego domku.
Kiedyś eM szukał spalinówki, ale ceny powalały i zrezygnował - myślał o cięciu drewna opałowego /z lasu przywoziliśmy spore kłody/. Teraz taka nie ma sensu, bo kupujemy rąbankę do kominka.
Witajcie w ten niedzielny, nocny poranek. Jest 6.30 prawie, a noc dookoła.
Czekam na dzień z poranną kawą.
A Wam zostawiam tres leches. Całkiem fajne wyszło. Plywa w mleku, ale tak chyba ma być, bo jak oglądałam zdjęcia to też widać sosik. Ten sosik, przesiąknięty smakiem ciasta jest przepyszny.
Ale nie wiem jak można zjeść w połączeniu z mlekiem skondensowanym słodzonym, bo to chyba jeden wielki ulepek.
Mieszanka mlek wyciągnęła słodkość z ciasta, na przyszłość mniej cukru dam do środka.
Ale i tak pyszne.
I bardzo proste.
Ciasto idealne do kawy :)
Komu lody, komu. Żurawinowe
Dzisiaj zrobiłam zdjęcia.
Jeszcze nie idealne, trochę poszło nie tak przez gapiostwo, ale coraz bliżej. W smaku i tak lepsze niż sklepowe.
Zdjęcia po kolei:
Maszyna w trakcie pracy, obsypana lodem i solą przemysłową warstwami.
Lody zaraz po zrobieniu
Lody przełożone do miseczki, mają konsystencje gęstego shaka, który szybko się topi. Dla mieszadła ta gęstość wystarczy, żeby wyłączyć maszynę.
A czekać aż się zamarzną całkowicie to można na kolejne.
Żurawinowe i to własnej roboty, takiego dzieła nie można pozostawić obojętnie - chetnie sprobuje, a nawet więcej niż spróbuje
Lody domowe mniamm, gdyby jednak sól przemysłową zastąpić kuchenną ...
Witam poniedziałkowo
Pada, zimno i baaaardzo jesiennie. Nic, tylko wskoczyć pod kocyk z kubkiem gorącej herbaty. No ale to musi pozostać w sferze wyobraźni
Jakaś głodna dzisiaj jestem. Wczoraj też tak się czułam. To ewidentnie oznaka, że idą chłody. Wy tez tak macie? Latem nie ciągnie mnie aż tak do jedzenia.
Wczoraj zrobiłam (i mam jeszcze na dziś) kaszę jaglaną z cukinią i cebulą. Kasza była z dodatkiem żurawiny, siemienia lnianego i płatków migdałów. Wspaniale się to komponowało z cukinią. Od jakiegoś czasu kupuje takie fajne mieszanki kasz z serii Dania Babci Zosi. Są różne rodzaje. Polecam.
Dobrego dnia
I już poniedziałek. Weekend przeszedł nie wiadomo kiedy.
Coś tam zrobiłam, Coś tam nie.
W każdym razie ciasto, lody i chleb zrobione.
Ogródek skończony z wydzieloną strefą dla drzewek - wyłożony włókniną i obłożony krawężnikami. Teraz tylko kore kupić i wysypać. Tyle, że nie wiem czy warto. Kupię chyba tylko dla nowych krzaków, żeby chronić korzenie w zimie. Na resztę dopiero na wiosnę.
Jakieś pranie się zrobiło.
Chałupa ogarnięta zgodnie z planem.
I walizka na dwa dni wstępnie spakowana.
Góra czystego prania nadal czeka w drodze do szafy.
I parę innych rzeczy, które gdzieś tam przebłyskują- miałam to zrobić.
Fiona jest już huraganem. Wczoraj przeszła przez Portoryko, odcinając wyspę od zasilania elektrycznego, dzisiaj idzie na Dominikanę. Potem stanie się major hurricane i ma przejść przez Bermudy.
To już drugi huragan na Bermudach, Earl ominął wyspę (choć prognozy pierwotnie mówiły, że będzie szedł środkiem wyspy), oby i tak się stało teraz.
U mnie nadal gorąc, dziś o 5 rano było 20 stopni, w dzień ma być ponad 30.
Witam w poniedziałkowe popołudnie
Wybaczcie,że ostatnio zaniedbałam kawiarenkę,ale dopadła mnie jakaś melancholia. po śmierci Krolowej jakoś naraz wszystko stało się jakieś inne.
poza tym byłam u diabetologa,mam skierowanie na badania..
póki co pozdrawiam
Trzymam kciuki za wyniki, choć jak już diabetolog to i cukrzyca chyba. Jeżeli jest, to niech będzie pod kontrolą i bez insuliny.
Uważaj bardzo na cukier, szczególnie, gdy doświadczasz bóli neuropatycznych.
Ja mam neuropatię nie związaną z innym schorzeniem.
Ale podłoże nie jest istotne, tylko sam fakt uszkadzania nerwów.
U mnie powolutku odbiera mi władzę w ciele, tabletki spowalniają, ale lekarstwa na to nie ma.
Już kiedyś miałam podejrzenie, że napad bóli, z ciągnięciem w całym ciele na zmianę, dosyć bolesne to, następuje po większej dawce cukru. Ale wtedy było krótko, więc zapomniałam.
Teraz na urodzinach u koleżanki zjadłam mocno cukrowe pączki, które były niczym w porównaniu do jabłecznika ze sklepu.
Do wieczora myślałam, że oszaleję. Fala za falą, ból na przemian ze sztywnienie kolejnych partii ciała. Przeszło.
Ale nie wiem czy skuszę się na coś cukrowego w życiu.
W sumie to ja wyprosiłam skierowanie od lekarza rodzinnego powołując się głównie na genetykę no i objawy. Ostatnio bywam bardzo senna, co kiedyś mi się nie zdarzało.
No cóż trzeba będzie zmienić radykalnie swoje życie zwłaszcza żywieniowe. Tym bardziej że już zbliżam się do "połówki".
Zbliż się raczej do połówka
Popieram
Niech badania krwi okaza się najbardziej przyjazne dla Ciebie. A senność jedynie efektem przesilenia i zmęczenia.
Diabetolog to nie tylko cukrzyca, moze byc tez nietolerancja na gluten, czy wrażliwe jelito a to tylko przykłady, wachlarz chorób u diabetologa jest znacznie szerszy.
Zawsze myślałam, że to od cukrzycy tylko.
A od celiaki to już gastrolog albo alergolog. Człowiek się uczy...
Goplano trzymam kciuki
Witam wtorkowo
Z deszczykiem i chłodkiem Moze to dziwne, ale ja lubię taką pogodę. Typowo jesienna dusza
Mimo wszystko pozdrawiam Wszystkich bardzo ciepło i zapraszam na gorącą herbatkę
Kochani witam w chłodny wtorek :)
Sezon chrypkowy, przedgrypkowy i chlodelkowy uwazam za otwarty, niestety.
Ale mam za to porady z Naturalnej Medycyny :)
Pierwsze konkretne chłody zawitały. Do niedawna narzekaliśmy na upały a dzisiaj zapanował przejmujący chłód. Jest nieprzyjemnie, zimno po prostu brrr.
Najchętniej byłoby nie wytykać nosa spod ciepłego kocyka, ale niestety obowiązki i zadania codzienne trzeba spełnić.
Czas zmiany
Każda pora roku to zmiana naszej garderoby. Również zmienia się nasza dieta. Zmieniają się potrzeby naszego organizmu. Wraz z nadejściem chłodu powinniśmy dostosować naszą dietę do panujących warunków by cieszyć się zdrowiem lub lżej przechodzić infekcje, przeziębienia.
Niezbędna modyfikacja talerza
Wraz z jesienią powinniśmy ograniczyć nabiał, który nie tylko ochładza organizm jak również zwiększa wydzielanie śluzu. Szczególnie podczas przeziębienia kiedy mamy katar i kaszel cukier zawarty w mleku nasila objawy. Należy również ograniczyć owoce cytrusowe (pomarańcze, grejpfruty, cytryny) które również mają ochładzające właściwości lepiej zastąpić je naszymi jabłkami, śliwkami, które jeszcze są dostępne. Warto również robić zapasy w okresie letnim i zamrozić nasze rodzime owoce maliny, porzeczki, jeżyny truskawki. Które nie tylko dostarczą nam witaminy C, ale urozmaicą menu. Ważne jest aby rozmrażanie nie odbywało się w wysokiej temperaturze.
Jakie ograniczenia jeszcze zastosować?
Dobrze jest ograniczyć białko zwierzęce (za wyjątkiem bulionów mięsnych) na rzecz roślin strączkowych ciecierzyca, soczewica. Należy również ograniczyć potrawy glutenowe i kukurydzę. Lepiej zastąpić je kaszami. Chociaż dla wielu jest to mniej smaczne warto zamiast mąki pszennej włączyć mąkę ryżową, gryczaną, jaglaną, ze strączków, kokosową, z orzechów arachidowych. Możemy je wykonać samodzielnie np. wiórki kokosowe czy tzw. fistaszki bez łupinek wystarczy zmielić.
Co włączyć do diety?
W okresie zachorowań najlepiej zastosować dietę przeciwzapalną. Oprócz wspomnianej witaminy C do menu należy dołączyć warzywa i owoce bogate we flawonoidy i antyoksydanty takie jak marchew, buraki, kalafior, brokuły, kapustę czy brukselkę. W okresie jesiennym w naszym klimacie brokuły i kalafiory nie rosną, ale od czego są mrożonki :-)
Nie wymagający i odporny
Warto też polubić się z jarmużem, który to właśnie po pierwszych przymrozkach smakuje jeszcze lepiej. Nie są mu straszne chłody. Jarmuż należy do roślin kapustowatych i można go spożywać na zimno i ciepło. Zarówno odmiany zielone jak i fioletowe.
Zioła i przyprawy
Zioła dodawać powinniśmy do potraw cały rok. Ja na jesień i zimę mrożę pietruszkę, koperek, liście selera, bazylię. Jeżeli nie mamy to używajmy suszonych. Wpływają one nie tylko na smak, ale przede wszystkim na trawienie. No tak, ale co ma trawienie do odporności? Mówiąc zupełnie prosto nasz organizm nie musi się tak trudzić i energię może wykorzystać chociażby na walkę z wirusami. Nie zapominajmy również o przyprawach kurkumie, mieszance curry, papryce, imbirze i oczywiście pieprzu.
Dietetyczne małpowanie
Małpowaniem określa się zazwyczaj naśladowanie, kopiowanie czy potoczny zwrot zgapianie.
Nie chodzi o żadną błazenadę i bezmyślne naśladownictwo jednak warto przemyśleć poniższy przykład. Na początku XX wieku zaczęły powstawać w szybkim tempie ogrody zoologiczne był problem z małpami tzn. szybko zdychały. Po kilkudziesięciu latach okazało się, że dostają za mało witaminy C z pożywienia mimo, że otrzymywały warzywa i owoce. Zaczęto więc podawać małpom witaminę C i tak jest po dziś. Zalecana dzienna dawka tej witaminy to 25 mg na kg masy ciała u małpy. Porównanie nas do małp wcale nie jest tutaj obraźliwe wszak temat ewolucji wszystkim jest nam znany.
Witamina C to podstawa
Wiemy, że w okresie jesiennym powinniśmy zwiększyć ilość witaminy C. W okresie jesiennym najlepiej jest stosować witaminę C z bioflawonoidami.
Bioflawonoidy działają zarówno przeciwzapalnie, co jest istotne nie tylko w przebiegu przeziębień, grypy ale również chorób układu kostnego, stawów, bólów mięśni. Właściwie większośc chorób również nowotworowych. Bioflawonoidy hamują przemianę kwasu arachidonowego, który jest odpowiedzialny za powstawanie prostaglandyn, hormonów aktywujących się podczas stanu zapalnego.
W bio jest siła
Bioflawonoidy chronią nas przed chorobotwórczym działaniem wirusów, na przykład popularnego wirusa opryszczki. Bioflawonoidy zapobiegają one tworzeniu się wysięków i obrzęków po urazach. Bioflawonoidy działają korzystnie na układ moczowy (mają działanie moczopędne).
Niezbędnik przy żylakach
Witamina C zawierająca bioflawonoidy w tym rutynę, kwercetynę i hesperydynę powinna być nieodłącznym elementem codzienności. Również u osób ze skłonnościami do hemoroidów czy pajączków. To niezwykle ważne by żyły i naczynia krwionośne otrzymywały te substancje, które nie tylko je wzmacniają naczynia żylne, ale je uszczelniają. Również witamina C z bioflawonoidami zmniejsza obrzęki i uczucie ciężkich nóg.
Zdrowe kości, piękna skóra
Nasze kości składają się z wielu warstw kolagenu i związków wapnia. W związku z tym witamina C jest nam niezbędna. Jest potrzebna do produkcji kolagenu w organizmie. Jest również czynnikiem utrzymującym integralność naszego kośćca.
Witamina C na rany?
Jak wspomniałam kolagen jest substancją, która utrzymuje w zdrowiu nasz organizm. Witamina C ulega zniszczeniu w procesie wytwarzania kolagenu. Jeśli skóra ulega rozcięciu, zostaje wyprodukowany kolagen, aby wytworzyć tkankę zabliźniającą ranę. Im uraz jest silniejszy, tym więcej potrzeba witaminy C do regeneracji i leczenia rany. W literaturze naukowej znajdujemy wiele danych potwierdzających efektywność witaminy C w leczeniu ran
Bez wzdęcia
Wiele osób nie toleruje kwasu askorbinowego, mają wzdęty brzuch i odczuwają dyskomfort. Dlatego najlepiej spożywać ją w kompleksie z L-askorbinianem sodu. Zasadowy odczyn sodu pozwala zniwelować kwaśny odczyn Kwasu L-askorbinowego jak również ograniczyć dolegliwości żołądkowe występujące po długim stosowaniu samego kwasu L-askorbinowego.
Tysiąc pomysłów to odpowiednia dawka
Dawka 1000 mg witaminy C to absolutne minimum jakie powinniśmy przyjmować. Ale w przypadku jakiegokolwiek stanu zapalnego warto tę dawkę zwiększyć.
Pozdrawiam bardzo goraco i zycze zdrowka :)
Bardzo dziękuję - pożyteczny wykład jesienny. Warto czytać, zapamiętać i stosować
Jarmuż miałam posiać, ale zabrakło miejsca na grządkach, może wysieję w pojemnikach??
Na szczęście pigwa dojrzewa, będzie bomba witaminowa C dla nas i znajomych.
Super informacje
Mimo, że większość z nas ma już jakąś wiedzę, to warto ją sobie przypomnieć i utrwalić. Teraz jest idealny czas na małe zmiany żywieniowe.
Dziękujemy
Witam wtorkowo
Ależ ja się wczoraj wychłodziłam. W pracy miałam tak zimno, że nawet jak wskoczyłam wieczorem do łózka, to ciągle miałam zimne nogi. Dopiero gdy założyłam skarpetki, to mogłam zasnąć
Dziś w autobusie wyświetlił się napis "do końca roku pozostały 102 dni". Nie powinno mnie to zaskoczyć - a jednak O ludzie! Jak ten czas pędzi. Nim się oglądniemy już będziemy szli odwiedzić groby bliskich na cmentarzu a zaraz potem zacznie się planowanie menu na święta
W drodze do pracy wstąpiłam do "saloniku prasowego" Kolportera żeby kupić swój ulubiony miesięcznik czyli Wysokie Obcasy Extra (październikowe). Było miłe zaskoczenie, bo dołączony był do niego dodatek w postaci książki. Na dodatek mamy wybór, bo jest chyba 6 różnych i bynajmniej nie są to jakieś "zwykłe czytadełka". Pomyślałam, że Wam o tym wspomnę, bo może ktoś będzie miał ochotę sobie kupić. Cena miesięcznika to niecałe 10 zł.
Dziś rano zaświeciło słońce. Dużo przyjemniej wtedy wygląda "świat" Jak będę wracać ma przelotnie padać ale może się mylą...?
Dobrego dnia
Witam z chmurnego, mokrego i zimnego zakątka.
Zazdroszczę tym, którzy lubią jesień, ja nie!!!
Cóż jednak poradzić, trzeba i tą porę roku zaliczyć, by cieszyć się potem moją ukochaną wiosną.
Przeglądanie szaf w ub. tygodniu nie wyszło, dopadł mnie jakiś potworny ból ręki. Rozpoczęte prace będą dziś kontynuowane, Wczoraj byłam prawie cały dzień przyklejona do telewizora, by oglądać uroczystości pogrzebowe.
Byłam pod dużym wrażeniem, ale najbardziej to współczułam bliskiej rodzinie... przeżywać wszystko na oczach całego świata, to nic łatwego.
U mnie wczoraj zaczęli wreszcie grzać. Wcześniej część miasta była ogrzewana już /inny zarządca/, a moja część nie, ale wczoraj wieczorem coś zaczęło się już dziać w kaloryferach. Nie wiem co jest, ale mi jest strasznie zimno. Nawet pod kołdrą nie mogę się porządnie rozgrzać. Odgapię od Smakosi pomysł ze skarpetkami.
Na rozgrzewkę gar żurku przygotowałam, na drugie gulasz z dodatkiem kabaczka, ziemniaki i buraczki. Dla siebie miałam zrobić makaron z serem, taki miałam kaprys, a tu Nadia pisze, że nabiału nie? to muszę wykombinować inny dodatek.
No to trzymajcie się zdrowo i ciepło.
A już się miałam pytać o Ciebie.
U mnie ciepłe poranki, 20 stopni po ciemku.
Ale z piątku na sobotę będzie szok, 8 stopni rano.
I tylko jeden raz.
Co jest dziwne, bo huragan będzie na naszej wysokości.
Alman, skarpetki się spisały? Cieplej było?
super się spisały, do tego stopnia, że w nocy je "wykopałam"... dzięki za podpowiedź
Wieści mało fajne.
Fiona zniszczyła Portoryko, w rocznicę 5 lat po Marii.
Teraz idzie na Bermudy, a potem na Kanadę, wyspa księcia Edwarda na trasie (od razu Ania z Zielonego Wzgórza stanęła mi przed oczami).
Meksyk doświadczył trzęsienia ziemi, dokładnie w rocznicę poprzedniego.
Nadia dobrze, że Twoja córka już w domu, pewnie byś drżała ze strachu.
Dzisiaj oddaję samochód do naprawy. I odbieram wynajęty.
Jeszcze czeka mnie trochę uzgodnień z ubezpieczycielem, bo niby mam nie brać samochodu na czas zamawiania części.
Ale z drugiej strony warsztat nie sprawdzi niczego w godzinę. A ja muszę pracować i nikt mi samochodu nie pożyczy w najbliższym otoczeniu, bo sam potrzebuje.
Nie lubię się stresować.
Ekkore dzięki za wieści z pierwszej ręki
Wiadomo, ze bym sie martwila, ale na szczescie nie musze.
Fajnie, Smakosia polska pogodynka Ty amerykańska specjalistka od tornad - nie zginiemy, w kupie siła!
Masz rację - w kupie siła!
Witam środowo
Znowu mi zimno. Hm...żadna nowość Dziś ma być u mnie więcej słońca, to potem się ociepli czyli będzie góra 16 stopni. Dla Ekkore, to jak klimat poranka
Po pracy śmigam do rodziców. Obiecałam zrobić rybę po grecku. Oj, dawno nie jadłam. Bardzo lubię. Wy też?
Dobrego dnia. Trzymajcie się ciepło!
Witam :)
od rana w biegu, teraz też nie lepiej - miałam zaprawić pomidorki zielone, ale pakowanie odpadów plastikowych mnie czeka.
Pomidory na później: 1na miska na ostro będzie, 2ga micha selerowo-curry, jak ogórki wg Nadii.
Muszę jeszcze doczytać jak je octować by zniszczyć szkodliwy enzym, który zawierają niedojrzałe pomidory. Nie wiem czy wystarczy dodatek octu do zalewy??
Może go podgrzeję i gorącym zaleję krajankę, odstawię na dłużej.
Jeszcze mam mielone pieczone w planach. Zobaczę jak mi pójdzie.
Teraz biegiem do porządków, sortowania i zgniatania butelek po mineralce.
Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło
Skarpetki zawsze pomagają im bardziej puchate, tym lepsze.
Witam. Siedzę skulona, opatulona, bo niby kaloryfery coś tam grzeją, ale i tak chłodno w domu. Czy mówiłam już, że nie lubię jesieni??? brrrr....
Podziwiam Smosię, co to za pracuś, ciągle coś robi, gdzieś goni, aż mi głupio, że ze mnie taki leń.... ale pochwalę się, że szafy przejrzane, przesortowane ciuchy i buty i jestem już gotowa do życia w jesienne chłody. Najlepsze jest to, że spodnie odżałowane już, bo myślałam, że przez pomyłkę wyrzuciłam wiosną, odnalazły się w pudle... i to m.in. plus takiego przewracania szaf.
Smakosiu, ja uwielbiam rybę po grecku. I ciekawe, że nigdy nie przychodzi mi do głowy, by zrobić w innym czasie, niż na Wigilię.Muszę pomyśleć. Muszę teraz upiec pasztet z selera, bo pan M się upomina... też o nim zapomniałam.
W ogóle dużo rzeczy muszę... pigwowce dojrzały i trzeba będzie je przerobić, z aronii chyba zrezygnuję, bo mam jeszcze sok z ub. r. a cukier taki drogi, trzeba zacząć oszczędzać. Dotąd jakoś nie oszczędzamy, choć nie jestem osobą rozrzutną i jako ekonomista staram się funkcjonować rozsądnie i gospodarować zgodnie z planem.
Na dziś nie mam jakichś sprecyzowanych planów. Została mi do przejrzenia szuflada skarpetkowo-rajstopowa, ale jakoś nie mam zapału zabrać się za takie drobiazgi.
Mogłabym wziąć na tapetę np. szafki kuchenne, ale mi się nie chce. Może się dziś "polenię"?
Trzymajcie się zdrowo i ciepło.
Alman, udało Ci się zrobić porządki w szafie - fiu fiuuuu. To moje gratulacje. Toż to robota po byku. Nie lubię tego.
Masz rację z tą rybą po grecku. Też zawsze robię na święta i tak mi się zawsze kojarzyła. A tu nagle pomysł mojej mamy, że może by tak.... No to czemu by nie, skoro jest ochota. Taka ryba, to samo zdrowie.
Przypomniałaś mi o pasztecie z selera. Całkiem o nim zapomniałam. Suuuuper! Przecież jesień to najlepsza pora na to warzywo. Może zrobię w niedzielę....? Kto wie. Dzięki za przypomnienie.
Ależ proszę... mąż mi przypomniał, bo sama też nie pamiętałam...
a szafy "przewalone", mało tego - wczoraj zrobiłam porządek w szufladzie z rajstopami i skarpetkami i w ... barku. Fajne rzeczy tam są, a ja zmuszona prawie do abstynencji... co to za porządki hihihi...
Phi! Czyli barek nie został wysprzątany. Toż to żadne porządki
Alman ja też mam ekonomię we krwi (też ekonomistka, po liceum i po studiach).
I choć nie umiem oszczędzać na podróżach, zawsze każę mężowi szukać opcji najtańszych z akceptowalnych.
Ciężko mi czasami zaakceptować jego potrzebę luksusu większego niż to warte. Choć i tak się nauczył, że mi takie rzeczy nie sprawiają radości, że czuję się źle, gdy wiem, że to ponad stan i potrzeby.
Raz nie pojechaliśmy na Węgry (w planach), bo on chciał drogi hotel z termami, podczas gdy do term było jedno wejście na pobyt, na godzinę. Powiedziałam, żeby szukał tańszego noclegu, bo i tak w hotelu to będziemy tylko spać, do term dojedziemy i wykupimy sobie sami. Nie zgodził się. Ja też nie. Budapeszt wypadł z programu. Bez znaczenia, bo wtedy i tak nie polecieliśmy, bo pandemia...
Boli mnie marnowanie żywności, bardzo rzadko zdarza mi się wyrzucać, wszystko ma być zjedzone do końca, nawet jak nie smakuje. Jeden raz można się pomęczyć i więcej nie kupować.
Mimo, że mam sporo sprzętów, to nim cokolwiek kupię analizuję przydatność czy naprawdę potrzebuję i wykorzystam.
Zastanawiam się tygodniami, a jak się sprzeda albo cena zbytnio wzrośnie, wtedy znaczy, że nie miało być moje.
Oooo, to witaj w "ekonomicznym" świecie. Ja również po tech. ekonomicznym i wydz. ekonomicznym na studiach.
A tak na marginesie... w okresie przedszkolnym chciałam być nauczycielką, w podstawówce miał być ze mnie lekarz, gdy kończyłam średnią już chciałam być prawnikiem, a w końcu po maturze poszłam kontynuować i pogłębiać wiedzę ekonomiczną. Po studiach wylądowałam w banku i tam spędziłam całe swe zawodowe życie. Dziwne, ale prawdziwe, cały czas w jednej firmie...
Ja też chciałam być nauczycielką. I to całkiem długo.
Ba nawet zaczęłam kurs czy studia pedagogiczne, razem z właściwymi ekonomicznymi.
I po kilku zajęciach dałam spokój. Bo wyobraziłam sobie siebie przy tablicy, z tą prędkością mówienia, gdy jestem zaaferowana. Przed oczami stanęła mi moja nauczycielka rachunkowości, która też szybko mówiła, do tego slina jej się pieniła w kącikach ust, niewiele osób mogło pojąć tempo wykładu. Nie chciałam być jak ona.
Generalnie lubię edukować, ale wtedy gdy nikt nie oczekuje ode mnie wymiernych efektów z edukacji. Dlatego praca pilota tak mi pasowała, bo miałam wszystko co mi potrzeba w zawodowym życiu: dbanie o potrzeby ludzi, organiziwanie wszystkiego i dopasowaywanie w czasie do wytyczonych ram, rozwiązywanie problemów, gdy wszystko idzie nie tak oraz edukowanie w zakresie przyswajania każdego indywidualnie.
Myślę, że dlatego też pasuje mi praca niani, choć w amerykańskim przypadku należałoby użyć słowa guwernantka, mam wszystko co w pracy pilota, tylko na małą skalę, do tej pory max 3 osobową.
Moja pierwsza praca też była w banku, zaczęłam na ostatnim roku studiów, prawie 3 lata.
Jak już dojrzałam do powrotu do turystyki, do organizowania wprowadzono kosztowne pozwolenia na działalność.
A bycie pracownikiem biura oznaczało bycie sprzedawcą marzeń a nie bycie organizatorem.
Po wielu poszukiwaniach własnej drogi zawodowej, olśniło mnie, ze to co chcę robić to być pilotem. Odkopałam licencję pilota i po kilku dniach jechałam na swoją pierwszą wycieczkę.
Jak dzieci podrosły, zaczęły się dalsze trasy.
Pracowałam też jako pilot i wychowawca na miesięczny pobyt z praktykantami z technikum w Niemczech i Austrii.
Praca w jednym miejscu przez całe życie na dzisiaj brzmi tak nieprawdopodobnie.
Ale moja siostra pracuje w tym samym miejscu od pomaturze. Mój brat też, jak zaczął prawdziwą pracę, to jej nie zmienił jeszcze.
Teść też do emerytury w tym samym zakładzie. Teściowa to od małżeństwa chyba w tej samej szkole, bo wcześniej to mieszkała w innym mieście.
Smosia ma zrywy i wtedy nadrabia zaległości.
Potem pauzuję, zbieram gary do obrabiania, leniwie przeglądam sieć i tivi.
Ostatnio musiałam wyczyścić skrzynie pomidorowo-fasolkowe, nazrywałam zielonych pomidorków, to mam teraz robotę /jestem w połowie, marynuję krajankę w 2ch smakach: na ostro z miodem i z curry + seler/.
Teraz przerwa i grzebanie w przepisach.
Nie podziwiaj, nie ja tutaj jestem pracusiem, o nieee .
Pozdrawiam cieplutko /bo u nas też grzeją /:)
Witam w srode :)
I od razu dla zmarzluchów kilka porad:
1. Herbatka Mistrzowska, która rozgrzewa i perfekcyjnie działa na cały organizm, można pic ja codziennie, czyli zamiennik czarnej herbaty. Proporcje ziół muszą być w jednakowej ilości, przeważnie na 1 ziolo, przypada 50g, ale wtedy wyjdzie większa ilość, dlatego sami sobie odważcie ile chcecie i zmieszajcie wszystkie zioła razem, schowajcie do szczelnego słoika i raczcie się codzienna dobra herbatka :)
Sklad: ziele majeranku, owoc anyzku, owoc kminku, owoc glogu, kwiat dziewanny.
1 łyżkę ziół zalać szklanką wrzącej wody, zaparzyc, przecedzić, pić herbatkę ciepłą.
To jest herbatka zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci, pic mozna ja cale zycie. My ja pijemy regularnie, z tym ze ja zaparzam w dzbanku, żeby mieć esencje na cały dzień i tylko dolewam wody wrzącej do kubka.
Przede wszystkim rozgrzewa organizm, dodając mu siły i energii do życia :)
2.Zamiana surowych dań na gotowane.
Lato sie konczy, więc surowe dania niech będą mniejszą częścią naszego menu, organizm potrzebuje energii szybkiej, aby się rozgrzać (wyjątek stanowią kiszonki).
Polecam pieczone jabłka w piekarniku, same lub z brązowym ryżem.
Ryż na pol ugotowany dodac polowe do naczynia zaroodpornego, na to jablka pokrojone lub potarte, dodatki dowolne typu cynamon czy zdrowy cukier, miód etc. i na to przykryc druga połowa ryżu, zapiekac ok. 20 minut. Gdyby ryż był bardziej ugotowany, to można dodać jeszcze pol szklanki wody dodatkowo, żeby nie było zbyt suche danie.
3. Kąpiele nóg.
Gdy mamy zimne nogi, można zrobić gorącą kąpiel nóg z dodatkiem soli kamiennej. Następnie nogi posmarowac wódką i włożyć wełniane skarpetki.
Dlaczego wełniane? Bo wełna wyciąga wilgoć z organizmu.
4. Ziołowe rozgrzewające kąpiele.
Ziola zalac woda i zagotowac, (az sie beda przewracac na druga strone), wtedy przykryć pokrywka i niech oddają cenne składniki, az do zrobienia kąpieli (przed sama kapiela ziola przecedzić i wlac sam wywar, zamiast kupnego plynu do kapieli). Kąpiel powinna trwać nie dłużej niż 20 minut i nerki powinne byc przykryte woda, a serce odkryte. Ja robie z roznych ziol, które zbieram w lecie, lub kupuje w sklepie zielarskim. W kolejce czeka skrzyp :)
Podaje szczegółowo przykład 1 kąpieli ziołowej:
100g ziela macierzanki
50g kwiatów lawendy
Zioła wsypać do garnka, wlac 3 litry wody, zagotowac, a następnie na małym ogniu podgotować ok.20 min., przecedzic do wanny. Dolać bardzo ciepłej wody. Kąpiel powinna trwać 20 min., nerki zawsze muszą byc pod woda, a serce nad woda.Po kapieli wypic rozgrzewajaca herbatke i do lozka.
5. Rozgrzewa tez energetyczna kawa! :)
Kawa naturalna, ale gotowana z przyprawami, szczególnie polecana od jesieni aż do wiosny, kiedy na dworze jest pochmurno i zimno.
Rozgrzeje organizm, szczególnie zaś wzmocni nerki i jelito grube.
Nie powoduje pobudzenia nerwowego, niepokoju serca, nie wypłukuje magnezu, ani witaminy B.
Przepis:
2 łyżeczki kawy naturalnej zmielonej, 1 łyżeczkę zmielonego kminku, 1/2 łyżeczki cynamonu i szczyptę kardamonu wsypać do metalowego kubka, wlac 1,5 szklanki wody, dodać 1 łyżeczkę miodu, gotować minimum 2 minuty. Przecedzić, wypić ciepla :)
Mysle, ze to powinno Wam pomóc, troche sie nameczylam z pisaniem, ale jest :)
Kto chce, niech próbuje i korzysta z dobroci naszych ziół :)
Milej srody
Nadia, jesteś the jest! Chyba zostaniesz naszą zielarką. Suuuuper porady. Z chęcią czytam i być może coś wcielę w życie
Dziękuję.
Dopisano 2022-9-23 12:43:13:
O jej! Chciałam napisać, że jesteś THE BEST a wyszło mi...nie wiadomo coMam cos dla Was do kawy - rogaliki krucho-drozdowe z nadzieniem budyniowym o smaku czekolady i kawy - Smacznego
Dziękuję, chętnie schrupię parę takich zero-kalorycznych pyszności ;)
Jesteś niesamowitym pracusiem, medal za wszystko: ziółka, porady, pieczenie i dzierganie. Ideał po prostu , a mówią że ideałów nie ma - kłamcy albo ślepi
Takie wirtualne słodkości najlepsze do schrupania, hehehe. O kalorii.
Gorzej, gdy trzeba po tym zrobić realne...te już jie są tak idealne.
Dziekuje, ale jak ktoś powiedział - nie jestem pracusiem, o nie
Update pogodowy. Atlantyk się kotłuje. Fiona jest już huraganem 4 kategorii, nowy TS nazywa się Gaston, jeden ma prawdopodobieństwo utworzenia się bliskie 100 % i kolejne dwa lezą od Afryki.
Zastanawiają mnie te dwie zimne, nadchodzące noce. 12 i 8 stopni, potem powrót do ciepła.
Takie gwałtowne ochłodzenie hamowało sezon huraganowy. Teraz jakby nie miało związku, huragany idą w górę, do zimna, zmieniają się na te zimowe.
Do czego prowadzi inżynieria pogodowa...
... chyba do minimalizacji strat/szkód.
Ale co ja mogę wiedzieć?? też czekam na poprawę pogody, bo prace domowo-kuchenne to moja zmora i chciałbym już wyjść do ogrodu /prac cała masa a deszcz je blokuje/.
Zawsze zazdrościłam posiadaczom ogrodów przy domu, bo to mogą mieszać w garnku zupę i na grządce pracować w tym samym czasie. Ale kiedy tak czytam Smosię to myślę, że jednak ja mam lepiej. Ogród oddalony o jakieś 10 km, nie widzę na bieżąco, nie patrzę, że trawa urosła, że grządki zalegają chwasty, nie widzę co przyciąć, co posadzić, a co przesadzić. Pada, to niech pada, ja spokojnie sobie siedzę i np. stukam w klawiaturę pisząc coś do Was.
No wreszcie znalazłam pozytyw, że ogródek daleko.
I o to w życiu właśnie chodzi - cieszmy się z tego, co mamy.
Ja blok odczuwałam prawie jak 'więzienny karcer, teraz odżyłam.
Może kiedyś zatęsknię za wygodnym ciepełkiem /chociaż nasz blok nigdy nie był ciepły/ i ... kto wie co los przyniesie??
O widzisz, a ja mieszkam w bloku na 7 piętrze i jestem zadowolona. Mieszkanie mam stosunkowo duże, jasne, do tego loggia i piękny widok nad rzekę i most, dużo zieleni i jest fajnie. Myślę, że w domu wolno stojącym to bym się nawet bała, choć w dzieciństwie mieszkałam w domu właśnie.
Ale dobrze nawet, że każdy lubi co innego.
No pewnie, że dobrze mieć własny 'gust - problem jest gdy wszyscy chcą tego samego, jak im to zapewnić??
Bałam się, gdy musiałam sama siedzieć w domu, ale jak zaczęły do nas zaglądać i zostawać psy i koty oraz inne szwędaki ogrodowe, to mi przeszło.
Łaziki wiejskie mnie omijają, bo wiedzą że jestem jędzą i wrzaskunem , reszta nie ma po co zaglądać /nie zarobią na nas, bo nie posiadamy cennych obrazów, biżuterii, agd też już przechodzone/.
Przywykłam i tyle, alarm w miarę nowoczesny + czujni Sąsiedzi też dają sporo
Byle nas wichury i burze z nawałnicami omijały.
Witam czwartkowo
Nadal będę marudzić, że zimno, bo jest zimno i już! W radiu ktoś powiedział, że dziś jest ostatni dzień lata. Dla mnie lato skończyło się jakieś 3 tygodnie temu
Wczoraj wieczorem, po powrocie do domu szybko zabrałam się za mycie głowy a tam niespodzianka w kranie - leciała tak letnia, że ledwo dało się wymyć. Co jest> Tak bez ostrzeżenia? Czyżby już miasto wdrażało etap oszczędzania? Mam nadzieję, że nie.
Ale dzisiaj mgła! Tak, jak kiedyś wspominałam moje biuro jest przy samej Odrze więc patrzę teraz jak mgła spaceruje po lustrze wody. Fajny widok. Zaświeciło słońce. Oby było z nami cały dzień, ale to możliwe tylko w niewielkiej części kraju.
Przyniosłam gorącą herbatę z cytryną. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Witam. U mnie szaro, buro i ponuro, do tego zimno i co chwilę popaduje. Całą wiosnę i lato nie padało, była wręcz susza, to teraz nadrabia.
Hartuję się i przygotowuję do okresu zimowego, w związku z tym kiszę buraki i popijam.
Obmyślam sernik z jabłkami na wierzchu i kruszonką, myślicie, że będzie dobry?
Kiedyś piekłam z jabłkami, ale dodawałam je do sera, teraz chcę by były na górze.
A poza tym wszystko po staremu.
Trzymajcie się zdrowo i ciepło.
I już czwartek.
Huraganowo bez zmian, Atlantyk się kotłuje. Byle daleko od jakiegokolwiek lądu.
Jeżdżę wynajętym maleństwem.
Taki matiz. Trochę ciężko się przyzwyczaić do małego rozmiaru, gdy na stacji parkujesz jak zazwyczaj, a nie możesz dostać do wlewu paliwa, bo samochód za krótki. Trzeba tylowac.
Na parkingu zaparkujesz dwa obok siebie w szerz, ale to zaleta, naprawdę sporo miejsca jest.
W baku mieści się połowa paliwa co w moim jeepie. I starcza na podobną ilość mil.
Może w piątek mój będzie gotowy.
Bo jak nie, znowu czeka mnie telefon do ubezpieczyciela.
Jak to mówią nieszczęścia chodzą stadami.
Jak już ogarnęłam samochód, konto w firmie internetowej (dostawca nowy na terenie), zarejestrowane na mój adres, z nazwiskiem i imieniem do złudzenia przypominającym moje, z ostatnim obciążeniem na ponad 800 dolarów (z firmą miałam raz kontakt, gdy dzwoniłam po informacje, internet nie był dostępny, ale pracownik założył konto, które było obciążane kwotą bazową i odsetkami. Kontakt z firmą był beznadziejny, nic nie szło załatwić, nie dostaliśmy żadnego rachunku, tylko ostateczne wezwanie do zapłaty, w maju na 200 dolarów - i tylko to jedno co na piśmie. Nie odpowiadali na maile, nie przedstawiali dowodu na potwierdzenie złożenia zlecenia. Zaczęliśmy szukać prawnika. I nagle jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki obsługa klienta stała się miła, a obciążenie zniknęło, najpierw w większej kwocie, ale po miłym kontakcie i ta reszta poszła sobie.
Dom nie jest podłączony do ich sieci, nie mieliśmy konta u nich, sprawdzałam tylko pod numerem jaki nam nadali w opcji zapłac jako gość).
No i dzisiaj padła mi karta sd.
Wszystkie moje zdjęcia, robione od początku pobytu w Stanach zniknęły. Bo miałam je tam, żeby prosto przenieść do nowego telefonu.
No i szlag trafił...
Ryczeć mi się chciało.
Ale po jakimś czasie stwierdziłam, że to pozbywanie się obciążenia. Lubiłam moje zdjęcia i owszem. Teraz odzyskam sobie co dodałam na FB i WZ. W małej rozdzielczości, ale w zasadzie na moje potrzeby wystarczy.
Przy okazji będę miała zajęcie na długie zimowe wieczory.
I ciągle mam nadzieję, że może mąż da radę odczytać na komputerze.
Współczuję straty fotek - nawet te mniej ważne zawsze są cenne.
Parę awarii też mieliśmy, teraz używamy tzw. chmury, dysku zewnętrznego do specjalnych: fotek, dokumentów i plików.
Mamy pewność, że nic nie zginie.
Oby odzyskał te zdjęcia
Witam piątkowo
Słońce świeci mi teraz prosto w oczy, kręcę się na krześle żeby schować się trochę za framugę okna,bo nie idzie pisać. Oj, po ostatnich deszczach okno jest tak brudne, że lepiej nie patrzeć. Herbata paruje, muzyczka z radia się sączy - fajny, piątkowy poranek
Kiedy wychodziłam z domu były zaledwie 2 stopnie. Uroki jesieni
Zapomniałam wczoraj kupić selera. Aaaa, może i dobrze, bo muszę wyjeść z lodówki inne produkty. Może w przyszły weekend zrobię pasztet.
Jak ja się cieszę, że jutro znów można będzie się wyspać. Jakoś ciężko mi się dzisiaj wstawało.
Pisałyście o pracy. Faktycznie teraz to już rzadkość kiedy ktoś mówi, że pracuje całe życie w jednej firmie. Mój rocznik miał już z tym problemy, bo wiele firm się zamykało. Młody pracownik zawsze był na pierwszej linii do redukcji stanowiska pracy. Ale potem trafiłam do miejsca, w którym jestem już od 31 lat (1 września minęło). Może uda się dotrwać do emerytury...? Czas pokaże.
Dobrego dnia
Witam :)
pogodnie i spokojnie, jak na jesienny poranek.
Od dzisiaj Pani Jesień jest naszą królową kalendarzową i astronomiczną? czy od wczoraj?
Ja lubię te kolory i zapachy, pyszne owoce i warzywa.
Teraz nawet bardziej, gdy sama mieszam przetwory.
Fajnie, że słonka coraz więcej i można wreszcie spokojnie pracować w ogrodzie, albo chociaż obejrzeć krzaki i zaplanować cięcie: malin, różyczek i reszty krzaczorów przerośniętych.
Udanego piątku ze smacznym obiadkiem
Witam.
No, ja nie cieszę się z faktu, że zapanowała Pani Jesień. Dziś 23.09 zaczyna się jesień kalendarzowa, a w tym roku także astronomiczna, bo ten termin jest ponoć ruchomy i zależy od momentu zrównania dnia z nocą, a dziś ma miejsce tzw, równonoc, czyli długość dnia i nocy się pokryje...potem już będzie przybywać nocy kosztem dnia.
Dziś mam w planie zrobić pasztet z selera /produkty nabyte/ oraz sernik z jabłkami. Jak już włączę piekarnik to będzie taśma, żeby choć trochę oszczędzić prąd. Gotuję też kapuśniak z kiszonej, więc w całym domu zapach niezbyt...
Miały być jeszcze knedle ze śliwkami, ale śliwki zostały zjedzone, więc zobaczymy, czy ktoś doniesie. Na wszelki wypadek mam wczorajsze racuchy z jabłkami pyszniutkie.
Pogoda u mnie jak zwykle czyli zimno, szaro, buro i ponuro.
Zatem trzymajcie się zdrowo i ciepło.
Witam w pierwszy dzień jesieni :)
Jesień powitał deszcz, a właściwie lekka mżawka, ale jest stosunkowo ciepło ok.15 stopni, wiatru nie ma, więc witamy ciepłą i mokrą Panią Jesień ;)
Wczoraj natomiast jak na lato przystało bylo slonecznie i cieplo, czasami zawiało, no, ale lato, tez musi sie ladnie skończyć ;)
Dzisiaj jeszcze nie wiem co na obiad, ale wiem na pewno, ze zaraz zrobię tiramisu dla rodzinki, to znaczy najpierw muszę śniadanie zrobić i zjeść bo tylko wypiłam herbatkę z szałwii
Problem rozwiązany ze śniadaniem syn zaoferował się, ze zrobi nam wspólną jajecznice
Kochani zycze Wam milego , spokojnego i sympatycznego piątku, który zapoczątkowuje kolejną porę roku, tym razem jesień.
Tak wiec uwazam sezon dyniowy za otwarty!
I już piątek. Jutro w drogę. Dobrze, że nie mamy tych skuterów wodnych, bo mogłoby być za zimno.
Dzisiaj rano było 14 stopni tylko, nawet nie takie chłodne, po wczorajszych 35 odczuwanie zdecydowanie cieplej, ziemia rozgrzana. Ale dzisiaj będzie tylko 7, a my ruszamy.
Kolejny huragan się robi, ma numer. Jako huragan ma wejść na Florydę od dołu, od Key West.
I następny z wysokim prawdopodobieństwem idzie od Afryki.
A wygląda na to, że Fiona uderzy na Nową Szkocję jako major, z prędkością powyżej 100 mil na godzinę, teraz ma 125.
Karta naprawiona, zdjęcia odzyskane.
W służbowym komputerze mąż ma czytnik i program do naprawiania kart.
Moje szczęście, bo dziś odbiera nowy, może nie mieć wcale czytnika kart.
Ja nie wierzę chmurze, bo zdjęcia są gdzieś. Mimo wszystko wolę własne urządzenie niż przestrzeń gdzieś. Która może zniknąć jak WZ.
Ale tak naprawdę nie ma bezpiecznego miejsca. Wcześniej przegrywałam na komputer, ale szlag go trafił, poszła karta graficzna.
Mój mąż ma zdjęcia na telefonie, jeszcze na dwóch dyskach zewnetrznych i obu komputerach (a może i na trzecim, tego nie jestem pewna). Zabezpieczony na wszystkie możliwe przypadki.
Smutna wiadomosc, dzisiaj zmarł wspaniały aktor Franciszek Pieczka :(
(*)
https://film.wp.pl/franciszek-pieczka-nie-zyje-mial-94-lata-6329233206916737a
Wspaniały aktor i człowiek. Często powtarzał, ze szkoda życia na zwady.
Niech spoczywa w pokoju wiecznym.
Smutne wieści.
Niby pora mu była, ale i tak żal wielki, tym bardziej, że ciężko o aktorów tego formatu.
Niech odpoczywa w pokoju.
Wielka szkoda. Niech spoczywa w pokoju (*)
(*) Bardzo smutna, był wspaniałym aktorem i równie wspaniałym człowiekiem.
Zostanie na zawsze z nami jako Gustlik, Jańcio Wodnik czy Piotr Apostoł.
94 lata pięknego, mądrego życia - miał szczęście i wiele tego piękna, szczęścia pozostawił po sobie (*).
Sw. Roch w filmie ''Jasminum''
Mnie się kojarzy jeszcze z ''dziadem'' z Konopielki. Szczególnie ten fragment mi utkwił w pamięci. Dziś bardzo na czasie...Konopielka czasy ostateczne
Tak, czasy ostateczne...
Też tak czuję ...
I dobrze mi z tym, nie panikuję bo ta ostateczność może trwać całą 'wieczność.
No i zimny poranek nadszedł. Dogrzewam sobie trochę kominkiem, nie żeby w domu było zimno, ale dla przyjemności.
Poranna kawa, potem śniadanie, omlet sobie zrobię, ostatnie pakowanie i w drogę.
Ekkore, tylko słonecznej pogody Wam życzę i super wrażeń. Wracajcie szczęśliwie.
Witam sobotnio
Akurat dziś rano sporo słuchałam o śmierci, energii, odchodzeniu na drugą stronę i o tym co dalej... Pan Pieczka odszedł ze swoją mądrością życiową ale tylko do innego wymiaru... (*)
Zimno w mieszkaniu i nic mi się nie chce. Powinnam się zmobilizować i wyjść. Zastanawiam się czy ulec temu niechciejstwu a może się przeciwstawić ...?
Stanęła mi teraz przed oczami taka fajna droga spacerowa. Hm...to może jednak...?
Dobrego dnia
Witak. U mnie zimno, ale słoneczko nieśmiało wygląda. Każdy promyczek teraz na wagę złota jest, a i będzie, gdy nadejdą prawdziwe chłody i grzania nie będzie.
Wczorajsze plany wykonane, pasztet z selera upieczony, dodałam tym razem sporo suszonego czosnku niedźwiedziego, nawet mi w tym wydaniu smakuje też.
Wpadła córka i też oceniła pozytywnie.
Sernik oczywiście też popełniony, zostawiam do kawusi bądź herbatki.
Myślę co wykombinować sobie na obiad, mam ochotę na ziemniaki w plasterkach smażone, do tego maślanka. To takie trochę nie jesienne jedzonko, ale mam ochotę i chyba zrobię, bo M ma pierogi ruskie, które uwielbia i jadłby na śniadanie, obiad i kolację.
Jutro będzie pomidorowa oraz kotlety szwajcarskie, do tego ziemniaki i surówka z kiszonej kapusty z marchewką glazurowaną i dużą ilością natki.
No to do roboty, bo już późno.
Trzymajcie się zdrowo, ciepło i wesoło.
Ile pyszności, a ja w lesie - mięso czeka na zainteresowanie, ja bawię się w przetwórstwo pomidorowe /super wyszło/.
Dzisiaj do zapiekanych tostów z jajami dodaliśmy selerowe pomidorki - mniamm.
Sernik łapię bo po 2giej kawusi czegoś słodkiego mi brak. Dzięki ;)
Piękny sernik Ci wyszedł Alman
Ależ Ty masz rękę do ciast! Rozmarzyłam się.
Dzięki za miłe słowa w imieniu sernika... nie mam aż tak ręki do ciast, nie zawsze mi się udają, choć z prac kuchennych najbardziej lubię teraz piec... piszę teraz, bo dawniej to przetwory królowały.
Witam w piekna jesienna sobotę :)
Dzisiaj się czuje jak młody jeleń, który może skakać po górach, a moze kozica lepiej? Nieważne Mam energię, czuje młodego ducha w sobie i chyba wiem dlaczego
To na pewno nie jest to, o czym myślicie
Po prostu, moj maz zakwalifikował się na kolejny kurs kucharzenia, a tam zamawiane są do nauki naprawde dobrej jakosci produkty, zeby porzadnie sie nauczyc robic różne potrawy, od najprostszych do skomplikowanych, aż po wykwintne.
No ale na razie są te prostsze, jednak po zjedzeniu zwykłego kawałka kurczaczka, szpinaku, warzywek tzw. ''resztek'', które miały być albo wzięte do domu, albo wyrzucone, to dzisiaj czuje się znakomicie, zeby nie powiedziec pierwszorzędnie!
Widzicie teraz jakie potrafi zdziałać cuda, zwykle dobre gatunkowo mięso i warzywa, zadna dieta cud, tylko produkty z wyższej, albo droższej półki a tak naprawde, produkty, ktore nadaja sie do jedzenia. Nie potrzebna jest żadna dieta cud, tylko dobre i zdrowe jedzenie, a to nie tylko doda nam dobrej energii, ale również może nas uzdrawiać :)
Nie na darmo jest powiedziane w Biblii, na końcu Objawienia, ze liście drzew beda sluzyc do uzdrawiania narodów, wiec cos w tym musi być
Znowu sie nakrecilam
A ja tu przecież mam dla Was Pumpkin Spice Latte, czyli DYNIOWA KAWKĘ i przepis tez Wam podam, żebyście mogły sobie same ja zrobic, wystarczy tylko kilka przypraw i puree z dyni
Zaczniemy od przyprawy dyniowej:
1 łyżeczka mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1/4 łyżeczki mielonych goździków
1/4 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
Wszystko zmieszać w miseczce, a najlepiej zrobić więcej tej przyprawy, włożyć do słoiczka i zamknąć, przynajmniej bedzie pod reka na cały sezon jesienno-zimowy :)
Przechodzimy do KAWY DYNIOWEJ - PUMPKIN SPICE LATTE
Skladniki na 1 kawe:
- 1 espresso - ok.35 ml
- 150 ml mleka
- ok. 2 łyżeczki cukru brązowego, lub innego zamiennika np. miodu, syropu klonowego, ksylitolu etc. (jednak, gdy macie cos słodkiego do kawy, to polecam zmniejszyć dawkę do 1 łyżeczki)
- 1 łyżka puree z dyni
- 2/3 plaskiej lyzeczki przyprawy dyniowej
- szczypta cynamonu
Zaparzyć espresso a mleko podgrzać i spienić.
Puree z dyni wymieszać z cukrem, przyprawa dyniowa i 2 łyżkami spienionego mleka.
Uszykowac wysoka szklanke, włożyć paste dyniowa, zalać spienionym mlekiem, wlać espresso po boku szklanki i gore posypać cynamonem.
Przed spożyciem porządnie wszystko wymieszać łyżeczką.
Smacznego
Jesli chcecie miec kawkę bardzo ciepłą lub gorącą, to można przed wlaniem tych wszystkich składników nalać na chwile gorącej wody, zeby szklanka sie nagrzala, lub na chwile włożyć do piekarnika.
Polecam eksperymentować z przyprawami i różnymi rodzajami mleka i wybrać dla siebie najbardziej odpowiednia opcje
Pozdrawiam i zycze milego dnia
Najgorszy okres kawowy dla mnie. W Stanach ludzie czekają na tą kawę, a mnie się niedobrze robi od zapachu przyprawy, szczególnie razem z kawą. Potem będzie okres kawy piernikowej...
Co ja na to poradzę, że kawa to kawa i ma smakować jak kawa...
Podobnie zresztą jak piwo. Ma być jak piwo.
Jak będę chciała kawy, czekolady, owoców to zjem/wypiję osobno.
I choć fanem nie jestem, to ciasto dyniowe czy pierniki, doprawione przyprawami nie przeszkadzają mi wcale. Robić nie będę, ale zjem, jeżeli ktoś poczęstuje ze smakiem.
Tylko kawa mi przeszkadza w takim wydaniu.
Ja podobnie - kawa to kawa, najwyżej z dodatkiem odrobiny mleka. Do dziś mną wstrząsa, gdy ktoś dał nam kawę amerykańską orzechową... o matulu, sam zapach doprowadzał mnie do mdłości, o piciu nie było mowy.
Ale nie o tym chciałam... Nadia, czy to znaczy, że mąż w domu też króluje w kuchni??? zazdrość mnie zżera wprost, jak ja bym chciała, żeby tak u mnie choć raz w tygodniu...
Ja kupiłam raz karaibską kawę. Moja wina, że nie przeczytałam opisu. Była aromatyzowana, na sam zapach mnie odrzucało.
Nie użyłam nawet porcji, choć korciło mnie odsypac dla męża. Ale myśl, że zapaskudze młynek, zapach zostanie, odwiodła mnie od tego pomysłu.
A co do mleka, mój mąż twierdzi, że szkoda lać. Jest tyle, że kawa nie zmienia koloru (nie mieszam).
Chcialoby sie powiedziec: Dziewczyny, co Wy wiecie o kawie
Naturalnie, ze te kawki co robią w kafejkach tzw. polgotowce, to wszystko jest przesłodzone i przearomatyzowane.
Kiedys jak zamowilam sobie goraca czekoladę , to myslalam ze ja wypluje, taka ohydna w smaku. Niestety taka prawda.
Jednak swoja kompozycja przypraw i swoja zrobiona kawa, oooo to zupelnie cos innego. Tu juz mozesz sama regulowac ilosc przypraw, kawy czy mleka. Smak zupełnie inny.
Ciekawe czy próbowalyście kiedyś same zrobic taka kawe? Bo jeśli nie, to skad wiecie, ze wolicie inna? Nie macie porównania. A jak nie macie porównania, to trzeba zacząć od slow typu: Nigdy nie próbowałam sama zrobić takiej kawy, ale.... A nie od slow: Ja wole...
Alman odnośnie Twojego pytania, to odpowiadam: Niestety mąż nie gotuje na codzień, chyba, ze przygotowuje sie do egzaminu, lub zrobi cos w szkole i przyniesie do domu, lub jak ja chce miec przynajmniej 1 dzień wolny od gotowania, wtedy cos zrobi.
Z drugiej strony nie ma co się dziwić. bo gotuje tez w pracy, to ile można stać przy garach
Pozdrawiam :)
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Własnoręcznie przygotowana kawa z przyprawami smakuje o niebo lepiej niz zwykła zaparzana. Dodatek przypraw wydobywa smak kawy, nie podnosi ciśnienia, doskonale rozgrzewa i co ważne nie zamula żołądka, a często tak bywa przy "zwykłej" kawie pitej na czczo
No chociaz ktos, kto potrafi delektować sie z własnoręcznie przygotowanej kawy z przyprawami
Trudno robić w domu kawę, jak wszystko się podnosi w żołądku na sam zapach przypraw.
Nie cierpię zapachu przypraw do dyni, więc nie widzę powodu, żeby nimi paskudzić kawę.
Jednak zrobiłam sobie ten spacer. To był doskonały pomysł. Było jakoś tak... pięknie.
Spacerów nigdy za wiele, szczególnie pośród natury
A nie mówiłam ze jesień jest piękna? Imponujące fotki, jak ja kocham tę porę roku
Jakie piękne, gdzie takie rosną?? zaraz tam pojadę podziwiać.
Uwielbiam te kolory i zapachy jesienne.
Parę zdjęć z Virginia Beach.
Już w hotelu, po spacerze w jedną stronę do końca, do wlotu kanału do oceanu, ponad godzinę chodzenia.
Poza tym spacer po molo, mało fajny, bo oblężony przez wędkarzy (mola do tego służą w Stanach generalnie), przejażdżka kołem mlynskim, jaka cena takie koło. Ale molo było pięknie widać.
I z pokoju widok na "konstrukcję " kurortu" - plaża, deptak, ścieżka, hotele.
Niewielka ilość restauracji jest frontem do plaży, co gwarantuje spokój.
Po sezonie jest naprawdę fajnie.
Za tydzień będzie festiwal Neptuna i wystawa rzeźb z piasku, już zaczynają prace, w namiocie, żeby deszcz i wiatr nie zniszczyły.
Gdyby człek wiedział, przyjechałby za tydzień...
Ale piekne, nadmorskie klimaty
Witam. Piękne obrazy jesieni, piękne klimaty nadmorskie... Jesień to ja na obrazkach, to i owszem...
U mnie dziś jakaś lekko zamglona jesień, może potem będzie słońce?
Nadia może i ma rację, że gadam, że nie lubię, a nawet nie spróbowałam, ale wiem,żeby tak było. Drażni mnie nawet zapach, jeśli nie jest czysto kawowy.
Ja to już np. czytając przepis wyobrażam sobie wygląd i smak, i albo mi podchodzi, albo nie.
Wypoczywajcie, relaksujcie się, czyli miłej niedzieli.
Alman pamiętasz jak napisałam, ze mam ochotę na gołąbki z ziemniakami i mielonym, ale takimi ugotowanymi ziemniakami, chcialas sie dowiedziec jak to się robi, a ja napisałam, ze w mojej głowie to na razie jest, a Ty wtedy tylko skwitowałas to jednym zdaniem: ''Aaaa..... masz dopiero w myślach... dzięki...''
i chyba dam C ta sama odpowiedź na Twoje wyobrażenie o kawie
Nadia, ja jej nie mam w myślach nawet ...
Ale w wyobraźni masz, więc chyba w myślach, w glowie?
Bardzo urokliwe nadmorskie klimaty. W takich warunkach nie trudno o odpoczynek. A więc odpoczywajcie i chloncie jak najwięcej. A dla nas posyłaj kadry tego wypoczynku. Pozdrawiam
Jedźcie na ten festiwal, nacykajcie fotek, dla nas też
Poważnie, szkoda że nie zobaczymy tych rzeźb, ludziska mają fantazję i cierpliwość, aż mnie zazdrość ściska
Klimaty wakacyjne, piękne i zdrowo relaksujące. Mogłabym godzinami brodzić w wodzie i piasku, ale to tak daleko, dalekooo ;((
Dzięki za fajną wycieczkę
Witam niedzielnie
Trochę szaro za oknem ale nie pada. Dziś nie planuje wychodzić, bo mam 100 pomysłów na pozostanie w domu.
Z samego rana włączyłam sobie do posłuchania rozmowę o snach, o śmierci klinicznej i takie tam. Lubię Roberta Bernatowicza i jak tylko coś znajdę z Jego udziałem, to zaraz muszę wysłuchać. No i zleciał mi poranek nie wiedzieć kiedy.
Teraz herbata z cytryną a w planach druga kawa.
Dobrego dnia
Smakosiu a sluchalas rozmowy Roberta Bernatowicza z Adrianem Jackowskim? Jest to syn słynnego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego.
Prywatnie Pan Krzysztof i Pan Robert są przyjaciółmi :)
Witam
i słonko posyłam, jeśli komuś brakuje.
Od raniuśka bieganie wokół kocich ogonów, teraz 2ga kawusia, potem leniwe, powolne porządki roślinne - wczoraj eM przyciął krzaczory, ale ja nie zdążyłam wyzbierać gałązek ;(
Fajnie mieć w domu kucharza, nawet takiego 'niedzielnego. Ja mogę liczyć na syte śniadanko, od lat podobne. Poza tym NIC, ani mięsa, ni placków nie usmaży.
Trudno, sama daję radę bo to mam obcykane. Gorzej z zupami, nie umiem ich smacznie komponować.
Tak to jest gdy za młodu omijałam gary najszerszym łukiem, teraz mam problemy.
Dzisiaj wolne od pichcenia, wczoraj mięsiwko upiekłam: karczek nacinany jak wachlarz, polędwiczki wieprzowe z żurawiną i moje pałki kurczaka.
Na słodko mamy tylko kawę: ja z brązowym cukrem + niby-mleko owsiane a eM z amaretto.
Przyprawę dyniową zamieszam, chociaż dyni nie mam, będzie do kawy i herbat jesiennych. Dzięki :)
Fajnie jest, pięknie nawet jak na polską złotą jesień przystało.
Udanej niedzielki życzę nam Wszystkim
Smosiu ja chętnie wezmę troche słońca bo u nas na razie pochmurno, po deszczu i chlodnawo :)
Mozesz kiedys zrobic zdjecia tych ogonów wraz z kotami?
Moj kiedys wiecej gotował, jak nie musial, raczej z pasji niż z przymusu. Chociaż zaraz po ślubie, to był podział kto gotuje, nawet uczyłam go gotować niektóre potrawy, bo nie chcialam, zeby zostal kiedys sam i nie umiał sobie nic przygotować do jedzenia na obiad, a jak się nauczył to wtedy stopniowo folgowalam :)
Moja kociarnia jest już do znudzenia obcykana /one już nudzą się, nie ja /.
Mogę posłać i słonko i fotki z albumu kociego, nie ma nowych.
U nas gary parzą" i mnie i eMa - nikt nie lubi w nich mieszać za długo.
Nie zmuszam, bo wiem jak to jest kiedy gotujesz pod presją i z wieeelkim oporem. Opanował podstawy, jak mnie zabraknie będzie skazany na gotowce, chyba że znajdzie 'kuchareczkę /co pochwalam bo to zdrowsze i lepsze dla faceta/.
Ja zaraz zamieszam przyprawę dyniową, chyba że nie mam czegoś na składzie.
Fotki wg życzenia:
Dopisano 2022-9-27 9:14:21:
I mam pyszną 'dyniówkę - już kawusia i herbatki pachną i smakują jak powinny jesienią. Dzięki za przepis, zapisuję w kajeciku by nie zaginął w akcji.A znalazłam składników aż na 4ną porcję, na parę tygodni starczy.
Ale jesienne przytulasy, kociaki, spiochy, kolderki, koce....nic tylko przytulać i głaskać
Witajcie w niedzielny poranek. Zaraz idę z kawą słuchać oceanu. A potem śniadanie na zewnątrz.
Wczoraj dużo chodziliśmy. Przeszliśmy cały nadoceaniczny deptak, ma 3 mile. W jedną stronę szliśmy deptakiem lub po plaży, a wracaliśmy ulicą. Czyli zrobiliśmy 6 mil plus wszystkie chodzenia w te i wewte, do destylerni, myślę, że z 10 mil mieliśmy w nogach. A ile jodu.
Dzisiaj jeszcze chwila nadoceaniczna, muszę mogi zamoczyć, wczoraj mieliśmy pełne buty, to ciężko. Dzisiaj ma być dużo cieplej. Potem pojedziemy na inną plażę i do muzeum. I już będzie pora wracać...
Wschód słońca nad oceanem, zdjęcia od końca, dodane za jednym zamachem, wtedy nie masz wpływu na kolejność. Ale przynajmniej nie pomieszał.
Dzisiaj ma być 29 stopni, jeszcze chwila i idziemy moczyć nogi w oceanie.
Prawdziwi szczęściarze z Was, lato w pelni, woda zapewne ciepła i relaks na full time Piękne fotki
Witam poniedziałkowo :)
U nas popadalo i sie ochlodzilo, więc wieczorami koc i kot raczej niezbędny ;)
Wczoraj z synem pojechaliśmy na punkt widokowy, było pięknie i słonecznie, więc widoki tez sliczne, jednak to wchodzenie pod gore, to już nie dla mnie hihihi...
Smakosiu jak tam nasza pogodynko, jaka nas czeka pogoda długoterminowa w Polsce na tydzień lub dwa?
Ekkore jak tam tajfuny uspokoiły się, czy też cos nadciąga?
Nawet nie wiem co dzisiaj na obiad zrobić a Wy co robicie?
Zaczelam robic na szydełku mala dynie, zobaczymy jak mi pójdzie, bo wczoraj ciezko bylo z rozszyfrowaniem wzoru, ale już go rozkminiłam i dzisiaj powinno isc ok :)
Pozdrawiam cieplo :)
Wiesz...z tą długoterminową pogodą to najczęściej jest tak, jak z wróżeniem z fusów Mogę zrobić zrzut ekranu prognozy dla konkretnego miasta jeśli ktoś chce (tak na 7 dni).
A! Obiad! No to u mnie reszta pierogów ruskich z wczoraj a jutro kasza "Babci Zosi" i coś tam do niej dorzucę. Może podduszoną cukinię i cebulę...?
Co prawda to prawda, no więc powróż z fusów
Obiad w planach, jeszcze nie sprecyzowanych
Dopisano 2022-9-26 9:47:2:
Niesprecyzowanych, "nie sprecyzowane to przeciwieństwo - ale bykWitam poniedziałkowo
Odpoczęłam w weekend i naprawdę się nie nudziłam
Mój kolega wrócił po tygodniu do pracy, bo zachorował na "koronę". Jego zona również. Oboje mieli takie same objawy - duża gorączka (39), ból gałek ocznych i bardzo duży ból kości. Teraz już jest OK, ale mówi, że ma jakieś zachwiania równowagi. Pewnie z upływem czasu miną. Dostał leki przeciwzapalne, przeciwbólowe i miała brać duże dawki witaminy C oraz D. Natomiast żona ma innego lekarza i ten przepisał antybiotyk. Hm...
Zdrowego i udanego startu w nowy tydzień
Witam z chłodnego i pochmurnego zakątka. Słońca to dziś chyba nie będzie. A w drugiej połowie tygodniu to juz zawita prawdziwa jesień, tak powiedziałam pogodynka p.Cegielska.
Ja dziś będę robić pierogi z żółtym serem, podobno to przysmak małopolski, ale nie znam, mimo, że jestem sąsiadką tych rejonów. Już kiedyś się przymierzałam, ale coś innego mi wpadło, dziś zrobię, bo nie mam nic na obiad. M ma kotlet szwajcarski, został jeden z wczorajszego obiadu, ja w tygodniu unikam mięsa, bo nie przepadam.
Teraz piję sobie kawę czarną z odrobiną mleka, słucham radia RMF Classic, a potem zobaczymy co będę robić. A może będę odpoczywać po...niedzieli.
Pozdrawiam, trzymajcie się zdrowo.
A co dzieje się z Goplaną? coś bardzo rzadko się pojawia. Wszystko w porządku?
Bywa, że antybiotyki podają - chyba na wyrost, by zapobiegać ewentualnej infekcji układu oddechowego.
Tak bywało i wcześniej, przed koroną /ja nie wykupiłam recepty, bo tak zalecił lekarz: czekać 1 dobę, gdy objawy nasilą się dopiero łykać antybiotyk - u mnie osłabły/.
Nigdy nie wiadomo co lepsze, każdy organizm reaguje inaczej.
W Stanach nikt do lekarza nie chodzi, bo za drogo. Antybiotyk nie jest za często. Leki na przeziębienie albo tylko ibuprofen albo paracetamol.
I do pracy.
Pandemia trochę ograniczyła posyłanie chorych dzieci do szkoły. Bo wcześniej jak nie ma gorączki nie do zbicia, kaszel aż dudni i gil po pasa to i tak do szkoły.
Jak już pójdziesz na urgent care, wtedy zazwyczaj dostaniesz antybiotyk o szerokim spektrum i sterydy (to komplet). Rzadko zrobią badania, ale skoro już się zdecydowałeś na wizytę, droższą niż zwykła, to najprawdopodobniej coś dolega.
I profilaktycznie antybiotyk i sterydy.
Ja sama tak chodziłam, gdy mój rodzinny nie chciał przypisać mi antybiotyku na zatoki.
Co z tego, że wiedziałam, że ma rację, skoro ból był nie do wytrzymania.
Aż doszłam do ściany, antybiotyk przestał działać. W końcu kupiłam irygator, po dwóch tygodniach wypłukałam wszystko, od jakiś 3-4 lat, jeszcze przed pandemia, nie miałam żadnego antybiotyku.
Co zatkany nos płukanie, potem raz ma tydzień, na dwa, na miesiąc. A teraz to już kilka miesięcy...
W Stanach nikt do lekarza nie chodzi, bo za drogo. Antybiotyk nie jest za często. Leki na przeziębienie albo tylko ibuprofen albo paracetamol.
I do pracy.
Pandemia trochę ograniczyła posyłanie chorych dzieci do szkoły. Bo wcześniej jak nie ma gorączki nie do zbicia, kaszel aż dudni i gil po pasa to i tak do szkoły.
Jak już pójdziesz na urgent care, wtedy zazwyczaj dostaniesz antybiotyk o szerokim spektrum i sterydy (to komplet). Rzadko zrobią badania, ale skoro już się zdecydowałeś na wizytę, droższą niż zwykła, to najprawdopodobniej coś dolega.
I profilaktycznie antybiotyk i sterydy.
Ja sama tak chodziłam, gdy mój rodzinny nie chciał przypisać mi antybiotyku na zatoki.
Co z tego, że wiedziałam, że ma rację, skoro ból był nie do wytrzymania.
Aż doszłam do ściany, antybiotyk przestał działać. W końcu kupiłam irygator do nosa, po dwóch tygodniach wypłukałam wszystko, od jakiś 3-4 lat, jeszcze przed pandemia, nie miałam żadnego antybiotyku.
Co zatkany nos płukanie, potem raz ma tydzień, na dwa, na miesiąc. A teraz to już kilka miesięcy nie używałam...
Polecam każdemu z problemami z zatokami.
Witam i ciut słonka posyłam
póki je mamy jeszcze. Ledwo, ledwo przebija przez gęste chmury, może za chwilkę zacznie padać deszcz??
Ja zagrzebana w kuchni, plany mam różniste, ale wszystkich nie ogarnę, zacznę od przyjemności: mieszania przyprawy dyniowej wg Nadii.
Potem podszykuję obiadek, chyba makaronowo-mięsny, może kapustę kiszoną podpiekę w piekarniku z sosem pieczeniowym po ostatnich mięsiwach??
Jutro wkroję wędliny, muszę gnać do sklepu po nie, bo lodówkę wyczyściłam prawie do zera.
Poza tym nic nowego - ostatnie podcinki gałęzi, czyli zbieranie chrustu na zimę /raczej przyszłą, by zdążył podeschnąć/.
Skubię też maliny, trochę zjadamy, reszta do wyciskania pójdzie bo za mało ich do nalewki. Szkoda, ale jak zaczęły dojrzewać to lunął deszcz - spadały z krzaków albo na nich pleśniały /bez chemii tak to jest/.
A Goplana ?? nie ma czasu bo pracuje ciężko, jak to pracuś domowy.
Nie to co ja, ogarniam co niezbędne a reszta ... niech czeka
Pozdrawiam poniedziałkowo
Smosiu, Ciebie chyba nikt nie przebije w pracowitości, choc nie powiem, robota mnie nie omija. Dostałam duzo cukinii od bratowej i znów mam co robić. Poza tym mam sporo spraw urzędowych i zdrowotnych. Nie czuję się najlepiej i przydałoby się porządnie przebadać, problem w tym, ze nigdy niema kiedy. Zawsze coś. No i bez laptopa jak bez ręki. Na telefonie strasznie źle mi się pisze.
Pozdrawiam Was dziewczyny serdecznie
Jak to nikt?? mogę wymienić wieele osób, wszystkie bywalczynie kawiarenkowe, sąsiadki, krewnych , w tym mojego eMa.
Ja już powolutku zwalniam.
Jeszcze tylko skroję wędliny, które dzisiaj raniutko w naszym sklepiku wyszperałam, wrzucę do kapusty i zapiekę w piekarniku /wczoraj gotowałam kapustkę na płycie/.
Potem chyba pizza, bo kupiłam też pieczarki i śmietana otwarta zalega w lodówce.
Chodzi mi po głowie też ocet malinowy?? tylko nie wiem jak do niego podejść.
Może tak, jak do pigwowego - zalać dojrzałe owoce zwykłym octem?
Poczytam, może znajdę pomysły na taki przysmak.
Pozdrawiam :)
Smosiu, u mnie na Almance są przepisy na ocet, różny zresztą . Ale żebyś nie musiała się fatygować, to ja robię tak:
Ocet aromatyzowany /http://www.almanka.pl/ocet-aromatyzowany/
Ocet malinowy
0,5 l malin
ocet 10%
Dojrzałe, zdrowe maliny wsypać do słoika 0,9 l, dopełnić octem tak, aby były nim w pełni przykryte.
Odstawić w ciemne miejsce na 10 dni, po czym zlać ocet do czystych butelek.
Wyśmienity do zakwaszania barszczu czerwonego, ale też jako dodatek do bezy i sałatek, zwłaszcza owocowych.
Wczoraj doczytałam na wużecie, ale wiedzy nigdy dość.
Niestety ze zbierania malin nic nie wyszło, bo ciągle padało. Teraz słonko wychodzi powolutku, może dzisiaj naskubię chociaż mały słoiczek??
Ja myślę o barszczu, który niedawno wpadł mi w oko - poza octem, sok malinowy też dodać trzeba, więc sok muszę też nastawić /po dawnemu- zasypać owoce cukrem i odstawić/.
Dzięki
Wszystko co dobre, szybko się kończy, już do pracy trzeba.
Wczoraj była część edukacyjna jeszcze, pojechaliśmy do museum NASA Langley.
Nie da się porównać do cape Canaveral, takie małe, choć razem z filmem i tak ponad dwie godziny nam zajęło. Dostosowane do młodego pokolenia, dużo elektroniki.
Z drugiej plaży zrezygnowaliśmy, bo okazała się płatnym parkiem stanowym. Nie tak drogo, ale myśmy mieli zamiar tylko na kilka minut nad ocean. Wrócimy kiedyś, żeby pochodzić szlakami. Chyba nad oceanem jeszcze nigdy nie maszerowalam po wytyczonych szlakach.
Huragan Ian straszy, wejdzie na zatokę, Florydzie się dostanie, a potem ma przejść lądem przez Georgie i Karolinę Południową. Do nas pewnie dotrze głównie deszcz, na piątek prognoza pokazuje
Mój samochód gotowy.
Wynajęty muszę oddać dzisiaj.
Ale czek na naprawę wysłali do mnie (będzie gdzieś za tydzień) a nie do warsztatu.
Wychodzi na to, że przyjdzie mi samej zapłacić za to i czekać na czek.
Witam wtorkowo :)
Zrobiło się zimno i pierwsze przeziębienie pojawiło się u nas w rodzince.
Od razu na pierwszy front poszedł syrop z kwiatów czarnego bzu, miod, witamina C w proszku do herbatki. Natomiast herbatki szykowałam na przeziębienie i grypę plus różne dodatki typu anyż, kora cynamonowa, gozdzik, a pod wieczór pojawia się świeżo ugotowany rosół. Zrobiłam dla każdego porcje rosołu z kluskami lanymi , które ostatnio zachwalała Goplana i faktycznie bardzo dobre.
No i po takiej dawce samopoczucie lepsze i zdrowie także
Jak to sie mowi, zabić choróbsko w pigułce ;)
Pozdrawiam cieplo i zycze takich ciepłych otulancow i mruczusiow jakie ma Smosia
Ten liść z kotem to malowała nasza była WZ-owiczka DADA.
Maluje non stop i wystawia swoje liściowe prace na fb, to jej pasja, a maluje naprawde pieknie :)
Może kiedyś część z nich pokaże za jednym zamachem ;)
Witam wtorkowo
Tak szybciorem, bo mnie "robota" goni.
Dobrego dnia
Wrzesień wielkimi krokami zmierza ku końcowi.
Kto przejmuje klucze do kawiarenki w sobotę?
Fajnie wrócić do swojego samochodu.
Mała przeziębiona, więc mamy czas domowy.
Jak będzie się lepiej czuła, bez kaszlu to pójdziemy na plac zabaw. Zawsze to lepiej na dworze w cieple niż w domu w klimie.
Ian uderzył w Kubę, wcale nie osłabł. Teraz jest huraganem kategorii 3, prędkość 125 mil na godzinę.
Na Florydę uderzy gdzieś na wysokości Tampy i dopiero wtedy osłabnie. Do nas dojdzie deszcz, bardzo łagodnie, bo w górę Stanów ma iść bardziej górami.
Ale deszcz potrzebny.
Nasza niezastąpiona Kierowniczka wyznaczyła mnie.
Klucze biorę, październik chyba ogłoszę /jak za prl'u/ miesiącem oszczędzania- wszelkie pomysły oszczędnościowe mile widziane.
Lajka dostałam ja - gospocha czy temat przewodni
No pewnie, ze Ty, a kto ma być gospodynią wrześniowa jak nie Ty?
Witam środowo
Przyszłam do pracy suchą stopą. Jest szansa, że dziś będzie bezdeszczowo w moim rejonie. Patrzę teraz przez okno i widzę, że drzewa zrobiły się rude. Jesień zaczyna nas otaczać z każdej strony. Jak tylko będzie więcej słońca, to zrobi się przepięknie. Już sobie wyobrażam jak teraz zaczynają wyglądać bieszczadzkie krajobrazy - magia...
Wczoraj miałam ugotować kaszę z warzywami ale zapomniałam kupić cukinię więc po powrocie do domu stwierdziłam, że na szybko zrobię zupę miso na bulionie warzywnym. Bardzo ją lubię - nie dość, że zdrowa, to na dodatek szybko się robi. Dodałam zakupione w Biedronce grzyby Shii-take. Nigdy wcześniej ich nie stosowałam do niczego, ale całkiem dobre. Zrobiły delikatny smaczek.
Gorąca zupa, kiedy w domu jest chłodno, to super sprawa Ponoć od jutra mają włączyć w moim bloku centralne ogrzewanie. Jestem za!
Dobrego dnia
Dobra środa
bo wolna od gotowania, dopiekę w piekarniku bigosik, pizza od wczoraj też została i wyżerka gotowa.
Wczoraj u nas lało i padało, na zmianę aż za bardzo.
Może dzisiaj słonko mocniej zaświeci, osuszy moje krzaczki i nazbieram malin - ocet i sok muszę nastawić /do nowego barszczu/.
Teraz zbieram resztkowe cukinie, pomidory i spadające pigwy /kroję je i zalewam octem/, jeszcze sporo fasolki tycznej mam, ale średnio nam schodzi - trochę młodszej rozdaję, łykowatą przerośniętą wywalam na kompost.
Czas chyba wyczyścić zamrażarkę, wyszorować i zapakować świeżymi mrożonkami, może zacznę soki mrozić jak radzą specjaliści?? nie będzie ich wiele, ale kusi mnie: pigwowy i malinowy.
I tyle u nas, taka smętna cisza panuje dokoła, oby słonko wreszcie zaczęło mocniej świecić, pogoni te wszystkie smutki jesienne.
Pozdrawiam i fajnego dnia życzę
Witam. Dziś coś moje samopoczucie wariuje. Ciśnienie w górę, co ostatnio się nie zdarzało i jakieś takie słabości, nie wiem, czy to jakieś zmiany pogodowe większe się kroją?
Słońce raz wychodzi, raz się chowa za chmurką. W moim zakątku dziś ponoć najcieplej.
Dziś też zauważyłam, że liście zaczynają zmieniać kolor, czyli to już prawdziwa jesień.
Moja pigwa /pigwowiec/ jeszcze "dojrzewa" do zerwania, nie ma pogody i nie ma chętnych... ale trzeba będzie to zrobić niebawem. Herbatka z pigwą najlepsza.
Dobrego dzionka życzę.
Witam w srode :0)
Mimo sporych ilości wypitych kaw, to nadal odczuwam senność przy zmianie ciśnienia, a ostatnio jest sporo tych zmian, bo pogoda w kratkę, chyba przerzuce sie na matchę
Wczoraj upiekłam muffiny a to dlatego, ze rozerwałam torebkę z drażetkami czekoladowymi, myśląc ze to ziarna kawy (to sprawka tego zmiennego cisnienia), i musialam cos wykombinowac, więc od razu rzut okiem na Wz ostatnie komentarze i padło na muffinki czekoladowe Keeli z Nowej Zelandii.
Moja rodzinka zachwycona, więc przynoszę i do Was na spróbowanie, a do tego Pumpkin Spice Latte, dla tych co lubią oczywiscie :)
Życzę miłego dnia
Lepszego poranka nie mogłam sobie wymarzyć.
Jak to dobrze czasami wstać skoro świt
Ja dopiero teraz mam chwilę czasu.
Mała ma dziś urodziny, skończyła trzy lata.
I chyba trzylatki przestają spać w , hehehe.
Wczoraj spała normalnie, dziś mimo wielu wrażeń, po 45 minutach krecenia się dałam spokój. Nic na siłę. Być może za dużo urodzinowych wrażeń.
Byliśmy, jak zgodnie z planem na środę, na gimnastyce.
A potem zabrałam ją na farmę, był jednomiesięczny cielaczek.
Lody, plac zabaw i przedpołudnie zleciało.
Następnym razem umówię wycieczkę po farmie, jest teraz opcja dla indywidualnych.
Ian ma prędkość 155 mil na godzinę. To potężny huragan.
Ma uderzyć w miejscu, gdzie w styczniu byliśmy przed rejsem. Ciekawe jak nasza wynajemczyni pokojów, czy ją ewakuowali (i czy innych).
Oby zdążyli uciec przed tym potwornym huraganem.
Czytałam, że 'wessał zatokę
Już czwartek
a u nas ciągle pada i nie mogę malin nazbierać by ocet i sok nastawić.
Może dzisiaj troszkę przeschnie.
Bigosik zapiekłam, więc tylko makaron lub kaszę ugotuję i jedzonko gotowe.
Ja już po kawie, eM pobudkę zarządził w środku nocy, by do pilnej roboty zdążyć przed 6tą, więc i ja wstałam.
Myślę teraz jak seler zaprawić na zimę - kroić w plastry czy cienkie słupki?
Zalewa chyba octowo-cukrowa + gorczyca, ziele i sól?
Zobaczę jeszcze.
Teraz zerknę na wiadomości, poczytam co słychać w naszym pięknym świecie.
Pozdrawiam :)
No proszę, nie dość że pracuś to jeszcze ranny ptaszek
Tak jest, od soboty przejmujesz październik. Myślę ze będę już bardziej aktywna, zależy to od jednej sprawy. Mam nadzieję, ze do 10 10 się wyklaruje.
No to trzymam kciuki
Witam w deszczowy, jeszcze ciemny poranek czwartkowy
Właśnie ogladam tvn24 a w nim o tym, ze huragan uderzył we Florydę. Strasznie to wygląda...
Natura mści się coraz bardziej, strach się bać...
Huragany są wpisane w lokalizację i klimat. Tak samo jak pożary i trzęsienia ziemi. Były zawsze. Natura się zemści za ingerowanie i próbę zmian. Tegoroczne huragany nie są typowe.
Zatokę wessalo, statki stały na piasku, ale to się wypłacze, zapowiada się kilkudniowy deszcz u nas. A zazwyczaj jest kilka godzin, teraz kilka dni ma być, gdy centrum formacji daleko od nas. Ian zaraz przejdzie na Atlantyk, ma osłabnąć i wróci na ląd, zobaczymy.
Tak czy siak ludzka tragedia straszna.
Witam czwartkowo
Ale poranek! Zimno i gęsta mgła. jak tylko wyszłam z domu, to poczułam zupełnie inny zapach, niż zwykle - takiej prawdziwej jesieni (trudno to wytłumaczyć).
Huragany i wszystkie takie zjawiska niszczycielskie, to ogrom dramatów ludzkich. Cierpią na tym również zwierzęta i ogólnie cała przyroda. Straszne to.
Wczoraj za pamięci poszłam kupić seler, to jest szansa, że w niedzielę upiekę pasztet Ten selerowy zawsze kojarzy mi się z jesienią więc już czas na niego.
U mojej sąsiadki rośnie krzew pigwowca. Obrodził w tym roku niesamowicie. Uwielbiam herbatę z tym owocem i sąsiadka zawsze mnie obdarowuje owocami. Póki co jeszcze są niedojrzałe ale mimo to parę spadło na ziemię więc sąsiadka już mi je dała. Ja oczywiście cała szczęśliwa z tego powodu Przynoszę herbatę gdyby ktoś miał ochotę
Witam z deszczowego tym razem zakątka, Zimno i pada, choć chyba są rejony bardziej chłodne.
Dziś muszę trochę pourzędować w kuchni, bo nie ma co jeść, a i pomysłu brak.
Pogoda sprzyja pracom kuchennym, więc ... do roboty.
Miłego dnia.
Witam czwartkowo :)
A ja dzisiaj krótko, ale pysznie
Otóż dzisiaj jest MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ KAWY !
Nóżki na stół i pijemy kawkę taka, jaka kazdy lubi, w ciepło-jesiennym klimacie
Wszystkiego dobrego i milego dnia z kawa
Dwie już zaliczyłam, jak odstawię małą do szkoły, zafunduję sobie. Może nawet cappuccino, już dawno nie piłam.
I może jakiś kawowy obiad zrobię, o ile starczy mi czasu, żeby upiec ciasto. Myśli mi się wiewiorka (dziad, salceson to inne nazwy). Miała być w weekend, ale spróbuję wykorzystać moje wolne.
A ja gapa, nie uczciłam Dnia Kawy - tylko 2ie, jak zawsze, wypiłam.
Taakie święto warto zapamiętać, dla kawoszy to jak Wielkanoc albo chociaż tłusty czwartek
Ian już osłabł, już jest tropical storm.
Czekamy na deszcz, początek ma być w nocy. I tak do wtorku.
Poszliśmy wczoraj jeść do restauracji, bo była fajna zniżka do karty (10 dolarów za wydane 35). I koszmar jakiś- obsługa się składała z jednego kucharza i dwóch kelnerek.
Mieliśmy czekać 10 minut na stolik, wytrwaliśmy 25, po czym ludzie wychodzący powiedzieli, że jedzenie było okropne i nikt nie przyszedł ich skasować przy stoliku, szukali obsługi. A ta siedziała w kuchni, nie pokazywała się. Zabraliśmy się stamtąd. Jako, że nic nie miałam na obiad, to poszliśmy do innej. Zjedliśmy to samo, za te same pieniądze, tylko już bez tego bonusa.
Ale uderzyło mnie jedno - pustki w restauracji. Wydawało się niemożliwe, Amerykanie jedzą poza domem bardzo często. A jednak. W wakacje też przecież chodziliśmy i tak pusto nie było.
Ludzie mają mniej w kieszeni, jak wychodzą wybiorą fast food, tańszy. Albo zostało z pandemii zamawianie na wynos.
O wiele mniej w kieszeni, oszczędzają też na zimę.
Obsługa byle jaka, bo nic z tych promocji nie miała - hojny napiwek wiele zmienia.
Jak jest u nas, nie wiem bo poza kfc i wrocławską pizza hut nigdzie nie bywamy.
Ogólnie jest byle jak, jak nie wojna to huragan, do tego inne problemy codzienne. Kiedyś to minie, ale kiedy??
W Stanach obsługa restauracji ma beznadziejne płace, często to 2-3 dolary za godzinę (gdy mininalna jest 7.25), zarabiają z napiwków.
Jest nieustanny brak pracowników, wszyscy poszukują siły roboczej, więc ludzie wybierają to co dla nich lepsze.
I zaczyna się błędne koło, ludzie pójdą gdzie indziej, a dany pracodawca nie może pozwolić sobie na wyższe pensje, bo nie ma klientów.
Dopisano 2022-9-30 13:11:14:
A co do huraganow sezon powinien się skończyć niedługo. Następny za rok.Od tego nie ma wolności.
Dobry piątek :)
i niezły koniec września - pogoda lepsza, malinki słodsze a myśl o wolnej sobocie humor poprawia.
Dziękuję za fajny wrzesień w Kawiarence, tyle wrażeń i dobrych pomysłów na jesienną chandrę że nawet nie tęsknię za latem. Dla mnie jesień zawsze była piękna, teraz jeszcze wypiękniała bo lepiej smakuje z herbatkami, kawą przyprawioną 'dyniówką i domowymi pysznościami.
Wszystko dzięki Wam, Kawiarence i tej przytulnej, inspirującej atmosferze.
Pozdrawiam Gospodynię, Gości oraz Fanów /odzywajcie się częściej: Basiu, Mariola gdzie Was wywiało/.
Pogodnego dnia życzę nam Wszystkim
Piątek, piąteczek, piąteluniek!
Jupi! Weekend przed nami - jak dobrze
Dziś piękny, słoneczny dzień. Rano była duża mgła i tylko 5 stopni. Niestety sobota i niedziela będą u mnie deszczowe więc dziś trzeba się nacieszyć aurą. Zaplanowałam powrót do domu na piechotę, potem zakupy, bo wczoraj nie było kiedy ich zrobić. Po powrocie posprzątam mieszkanie i weekend już będzie na luzie.
Wspominałyście, że w czwartek było święto kawy. Jak na ironię wypiłam tylko jedną a zazwyczaj są to dwie w ciągu dnia. Właśnie wczoraj usłyszałam, że najnowsze badania mówią o tym, że picie 2 - 3 kaw dziennie wydłuża życie i nie jest to istotne jaka jest to kawa (nawet rozpuszczalna).
Ekkore, dziękuję za bardzo urozmaicony, kawiarenkowy wrzesień. Sporo się działo i czuło się zaangażowanie w tworzenie tego naszego "kącika".
Udanego i słonecznego dnia!
Witam piątkowo :)
U nas zimnica, po południu deszcz, ale na razie zaczyna prześwitywać słońce :)
Nie wiem czy wczoraj zauważyliście dziwny rogal księżyca, przed wieczorem byl na wysokosci dźwigów a gdy sie sciemnilo, tuz nad ziemia i ten rogal byl naprawde duzy, właściwie wyglądał jak sierp ;)
Zastanawiało mnie tylko, ze ksiezyc zamiast wschodzic na niebo, to on zachodzil, szedl coraz nizej, dlatego taki wielki sie wydawal.
Nigdy takiego czegos nie widzialam, a moze to normalne, tylko ja pierwszy raz takie zjawisko widze
Kochani nie martwcie się, ze wczoraj nie celebrowaliscie dnia kawy, bo przegapiliście czy zapomnieliście. Dzisiaj to jest do nadrobienia, bo dzisiaj jest DZIEN CHLOPAKA!
Wszystkiego najlepszego dla wszystkich chłopaków, bo tak naprawde wewnątrz każdego mężczyzny jest dusza chlopieca, radosna, wesoła a czasami kombinująca
Dziekuje tez Ekkore za piękne gospodarzenie w miesiącu wrześniu i do zobaczenia w październiku
Witam, witam i o zdrowie pytam.
Super, że ostatni dzień września, bo... zawsze to już miesiąc bliżej do wiosny.
Ekkore, dziękuję za gościnę i dobrą atmosferę mimo szarugi jesiennej za oknami /no, prawie szarugi, bo mnie jesienne deszcze nie zachwycają jakoś/.
U mnie chłodno, pochmurno, ale nie pada.
Dziś muszę ogarnąć kąty i zrobić coś na drugie danie, zupa jest wczorajsza. Będę robić dziś gulasz z kabaczka.
Jutro może upiekę chleb... nocny... i jakieś ciasto, planuję tym razem z gruszkami. Chodzi za mną też andrut, ale taki z karmelem własnym, czyli mleko gotowane z cukrem... o jejciu, jakbym taki zjadła, Mama taki zawsze robiła, ale albo ciasto, albo wafel.
No to do zobaczyska za miesiąc... tzn. w następnym miesiącu. Pozdrawiam.
A ja w końcu upieke moją wiewiorke. Wczoraj nie miałam czasu, zabrałam się za ogarnianie porannego bałaganu, który zawsze zostaje, gdy gnasz do pracy. A potem było za mało czasu, aby się zdążyło upiec.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze.
Jutro w planach nasz domowy october fest.
Kupię precle w lidlu i zrobię obazde. Obiad szybki i prosty, hehehe.
Ale muszę jeszcze coś na niedzielę wymyślić...może zupę, żeby było na poniedziałek jeszcze...albo coś gulaszowatego.
I wrzesień dobiegł końca.
Dziękuję wszystkim za obecność. Za radości i smutki, za prognozę pogody, za ciasta, kawy i herbaty. Za relacje zewsząd, te bliskie i te dalekie.
Miło było spędzać czas z Wami.
Ian znowu huraganem, uderzy w Charleston.
Od wczoraj wieje i leje od nocy. I choć huragan nas nie dotyczy fizycznie, ma iść daleko od nas, to jest ogromny, sięga nas od strony oceanu.
A do Charlestonu jest ponad 5 godzin jazdy samochodem.
No i nadszedł koniec września..
Ekkore dzięki za prowadzenie kawiarenki, zdjęcia z wojaży, ciekawe wątki. Było super
https://t.me/pump_upp - best crypto pumps on telegram Make 1000% and more within 1 day, join channel @pump_upp !