Myślę, że na początek trzeba zacząć od ogniska i wtedy wybadać czy da się jakoś wspólną zabawę zorganizować. Może ewentualnie na tym ognisku jakieś śpiewy karaoke, czy tańce które małżeństwo dłużej jakiś rock and roll czy twista zatańczy . Ludzie na ogół tańczyć i śpiewać lubią
Iwett, ale jakiś sołtys/sołtysowa jest prawda? Może nawet radny jakiś się znajdzie....może popytaj w ,,centrum" wioski.....każda takowe ma...hi hi:)) Sklep jest dobrym początkiem na spytki.....a ,,władza" wioskowa mogłaby, znanymi sobie drogami ludzi przyciągnąć do pomysłu....takiego trochę wioskowego festynu wspólnymi siłami:))
Ja mieszkałam na wsi w dawnych czasach, to społeczność się wtedy bardzo bawiła. Bylo koło gospodyń i szkoła. Co i raz były jakieś imprezy i bale . Najpierw była zbiórka po domach fantów na loterię. Koło gospodyń przygotowywało losy opieczętowane. Na zabawie każdy kupował za małe pieniądze los, albo kilka i wygrywał...np garnek w kropki, albo (tak dla hecy robili) wielki nowy biustonosz, albo szpadel i motykę))) Były maskotki, zabawki itp. Z kupna losów zbierała sie spora suma i już było na następną imprezę, ognisko, kulig, czy wioskowego Sylwestra.. Wtedy były inne czasy i to było dozwolone. To mój ojciec otwierał na sobotę szkołę, i zabawa odbywała się w sali gimnastycznej, choć i w wiejskiej świetlicy też bywało. Były wiejskie wyścigi rowerowe z nagrodami, mecze wieś na wieś w piłkę nożną. W szkole była wypożyczalnia sprzętu i można było wypożyczyć łyżwy,narty, rower, nawet namioty. To było niewiele odpłatne, ale za to dokupowano sprzęt. a najfajniejsze- koło gospodyń miało wypożyczalnię sprzętu domowego i zastawy na większe uroczystości i nie trzeba było mieć dużej ilości talerzy, czy nawet krzeseł, bo można było np na imieniny wypożyczyć. I to za tej wstrętnej komuny było)))
Z tego co wiem i zauważyłam ta warmińska wieś dalej tak żyje. Nowi mieszkańcy(często artyści, malarze, aktorzy, filmowcy itp) robią tam murale, organizują festyny itp. W ogóle na Warmii taka tradycja jest- wspólnej zabawy, wspólnej roboty. Obserwuje to bywając czasem na takich wiejskich festynach, konkursach poezji warmińskiej, bo przygotowuję czasem młodzież do u działu w nich. Myślę, że trzeba zacząć od spotkania mieszkańców. Założenia koła gospodyń. Napisz wielki plakat- spotkanie integracyjne- impreza składkowa, każdy coś przynosi, sprzedajemy swoje przetwory itp. Jak wyjdzie- na tym spotkaniu porozmawiajcie o tym. Myślę też że gmina chętnie wam pomoże- oni mają fundusze na dofinansowanie takiej działalności.
Bardzo mi się spodobało to co napisałaś. Dużo ciekawych, inspirujących pomysłów.
Widać, że ludzie z temperamentem i chęcią organizacyjną. Tak samo bawią się na Kaszubach, Kartuzach. Tutaj jakoś ludzie pozamykani w chałupach; zresztą tych chałup za dużo nie ma a każda oddalona sporo od siebie.
Za to dużo domków letniskowych ale to się sprowadza do zwykłego "Dzień Dobry".
Już wstepnie rozmawiałam z sąsiadką (gospodynią) no ale tak jak przeczuwałam było "eeee ni ma na to czasu a po co.....".
Właściwie nawet sołtysa nie znam ani......ksindza :))
OOOOO!!!Ksiądz to też dobry pomysł! Porozmawiaj z nim. Zaproś go. Niech się włączy, pomoże)) Ja pamiętam z tamtych czasów, że ksiądz przychodził na te wiejskie imprezy, nawet nagrody swoje fundował)))) Warto księdza zaangażować. Jeśli nie jest zgredem, na pewno się dołączy!
Integrację "oddolną" najlepiej zacząć 'od góry' - jak najbardziej poważani we wsi pomogą i namówią 'szaraczków' na wspólne zabawy, to może udać się festyn, ognisko czy zwykła potańcówka. Ja zaczęłabym od tańców (mogą być z konkursami) - prawie każdy je lubi i chętnych pewnie byłoby sporo. Po wspólnej balandze, jak już wszyscy są po 'brudziu', można organizować zawody pływackie, wędkarskie, ognisko z kiełbaskami i radosnym muzykowaniem. Powodzenia :))
Witam Wieczorowo!
Tak sobie siedzę i myślę....myślę i siedzę ...
Tutaj gdzie teraz los mnie rzucił czas się zatrzymał.
Wieś żyje swoim zyciem.........nic się nie dzieję.
Pomyślałam aby cosik się podziało...ludziska się zintegrowali, poznali............tylko nie wiem czy nie zrobię z siebie pośmiewiska.......
Na dzień dobry konkursy:
Wyścigi łodkami po jeziorze do linii mety - kto pierwszy lesza nagroda.
Wyścigi pływaków - od brzegu do brzegu ...ok 200 m....
Wyścigi taczkami :) - wzdłuż mojego półwyspu ok 300 m. - mąż pcha na taczce żonę - jęśli gruba...... uuuu !!!!! :)
Na razie nie mam innych pomysłów ale cos pewnie wlizie...:)
Ale mąż mówi, że ludziska nie będą chcieli ......to , tamto........
A jeśli tak to gdzie iść po pozwolenie i czy trzeba jeśli to na mojej grzędzie :)
Co o tym sądzicie?
Acha......no wiadomo wieczorem wielkie ognicho z kiełbachą i gitarą :)
Myślę, że na początek trzeba zacząć od ogniska i wtedy wybadać czy da się jakoś wspólną zabawę zorganizować. Może ewentualnie na tym ognisku jakieś śpiewy karaoke, czy tańce które małżeństwo dłużej jakiś rock and roll czy twista zatańczy . Ludzie na ogół tańczyć i śpiewać lubią
Nooo to tak nie do końca.bo ja nie mieszkam tu z Urzedu aby komus tworzyc wstepne ogniska.
Przyjdzie na ognisko......i tyle go widziałam.
Mi chodzi o wspolne uczestnictwo ludzisków , którzy korzystaja z jeziora.
Ja tym jezioerm nie zarzadzam.....ale jest kicha!
Iwett, ale jakiś sołtys/sołtysowa jest prawda? Może nawet radny jakiś się znajdzie....może popytaj w ,,centrum" wioski.....każda takowe ma...hi hi:)) Sklep jest dobrym początkiem na spytki.....a ,,władza" wioskowa mogłaby, znanymi sobie drogami ludzi przyciągnąć do pomysłu....takiego trochę wioskowego festynu wspólnymi siłami:))
Aaa znowu chyba cosik przeoczyłam........
Ta wiocha to koniec świata nawet autobusy żadne nie zjeżdżają...........po prostu jest!
Właśnie nie ma sklepa....nie ma nic ! Trza jechaać 2 kilometer do sklepa :D
Ale mi nie o to chodzi tylko .....czy u Was też jest taka drętwizna :(
No własnie ..tyle razy Iwcia wapominałaś o imprezkach wioskowych u Cię no to chyba możesz coś doradzić ?
Ja mieszkałam na wsi w dawnych czasach, to społeczność się wtedy bardzo bawiła. Bylo koło gospodyń i szkoła. Co i raz były jakieś imprezy i bale . Najpierw była zbiórka po domach fantów na loterię. Koło gospodyń przygotowywało losy opieczętowane. Na zabawie każdy kupował za małe pieniądze los, albo kilka i wygrywał...np garnek w kropki, albo (tak dla hecy robili) wielki nowy biustonosz, albo szpadel i motykę))) Były maskotki, zabawki itp. Z kupna losów zbierała sie spora suma i już było na następną imprezę, ognisko, kulig, czy wioskowego Sylwestra.. Wtedy były inne czasy i to było dozwolone. To mój ojciec otwierał na sobotę szkołę, i zabawa odbywała się w sali gimnastycznej, choć i w wiejskiej świetlicy też bywało. Były wiejskie wyścigi rowerowe z nagrodami, mecze wieś na wieś w piłkę nożną. W szkole była wypożyczalnia sprzętu i można było wypożyczyć łyżwy,narty, rower, nawet namioty. To było niewiele odpłatne, ale za to dokupowano sprzęt. a najfajniejsze- koło gospodyń miało wypożyczalnię sprzętu domowego i zastawy na większe uroczystości i nie trzeba było mieć dużej ilości talerzy, czy nawet krzeseł, bo można było np na imieniny wypożyczyć. I to za tej wstrętnej komuny było)))
Z tego co wiem i zauważyłam ta warmińska wieś dalej tak żyje. Nowi mieszkańcy(często artyści, malarze, aktorzy, filmowcy itp) robią tam murale, organizują festyny itp. W ogóle na Warmii taka tradycja jest- wspólnej zabawy, wspólnej roboty. Obserwuje to bywając czasem na takich wiejskich festynach, konkursach poezji warmińskiej, bo przygotowuję czasem młodzież do u działu w nich. Myślę, że trzeba zacząć od spotkania mieszkańców. Założenia koła gospodyń. Napisz wielki plakat- spotkanie integracyjne- impreza składkowa, każdy coś przynosi, sprzedajemy swoje przetwory itp. Jak wyjdzie- na tym spotkaniu porozmawiajcie o tym. Myślę też że gmina chętnie wam pomoże- oni mają fundusze na dofinansowanie takiej działalności.
Bardzo mi się spodobało to co napisałaś. Dużo ciekawych, inspirujących pomysłów.
Widać, że ludzie z temperamentem i chęcią organizacyjną.
Tak samo bawią się na Kaszubach, Kartuzach.
Tutaj jakoś ludzie pozamykani w chałupach; zresztą tych chałup za dużo nie ma a każda oddalona sporo od siebie.
Za to dużo domków letniskowych ale to się sprowadza do zwykłego "Dzień Dobry".
Już wstepnie rozmawiałam z sąsiadką (gospodynią) no ale tak jak przeczuwałam było "eeee ni ma na to czasu a po co.....".
Właściwie nawet sołtysa nie znam ani......ksindza :))
OOOOO!!!Ksiądz to też dobry pomysł! Porozmawiaj z nim. Zaproś go. Niech się włączy, pomoże)) Ja pamiętam z tamtych czasów, że ksiądz przychodził na te wiejskie imprezy, nawet nagrody swoje fundował)))) Warto księdza zaangażować. Jeśli nie jest zgredem, na pewno się dołączy!
Integrację "oddolną" najlepiej zacząć 'od góry' - jak najbardziej poważani we wsi pomogą i namówią 'szaraczków' na wspólne zabawy, to może udać się festyn, ognisko czy zwykła potańcówka.
Ja zaczęłabym od tańców (mogą być z konkursami) - prawie każdy je lubi i chętnych pewnie byłoby sporo. Po wspólnej balandze, jak już wszyscy są po 'brudziu', można organizować zawody pływackie, wędkarskie, ognisko z kiełbaskami i radosnym muzykowaniem.
Powodzenia :))