Przede wszystkim wszystkiego najlepszego, aby wszystko co złe, odeszło wraz ze starym rokiem. Niech nadejdzie nowe, pełne nadziei, marzeń spełnienia, niech na cały świat lecą dobre życzenia Miłości, szczęścia i powodzenia.
Z Nowym Rokiem, nowym krokiem, uśmiechem szerokim zapraszam Wszystkich do Szampańskiej Kawiarenki. Bawcie się i cieszcie, niech nigdy nie zgaśnie ogień w kominku Do Siego Roku
Nowy Rok, nowa radość Jak pięknie i punktualnie Goplana wyszykowała noworoczną Kawiarenkę, podziwiam i dziękuję - to dla nas Wszystkich ważne otwarcie, bo nowe. Niech wszystkie życzenia serdeczne i szczere spełnią się a nasze życie tętni miłością i dobrą energią. Pozdrawiam noworocznie
Witam noworocznie Idealny początek Kawiarenki, bo kominek strzela drewnem, jest przytulnie, ciepło i życzenia od gospodyni dają nadzieję. Niech się spełniają!
Sylwester udany. Koncert był wspaniały. Owacje na stojąco nie miały końca. W domu byliśmy o 23.30 więc szybko pokroiłam sery. Jeden był wspomnieniowy, bo nasz ulubiony, przywieziony z Krety. Do tego oliwki, różowe (dla mnie) i czerwone wino (dla Połówka). Nastroje dopisywały, ale przed 2-gą stwierdziliśmy, że nie ma co siedzieć na siłę i poszliśmy grzecznie spać. Obudziłam się niestety za wcześnie. Pewnie dzisiaj będę musiała się trochę mobilizować, bo popołudniu mamy gości.
Póki co ciasto i kawa - trzeba fajnie i slodko zacząć rok
Ja za kilka minut ruszam do pracy. Trzeba mieć nadzieję, że będzie krótko.
U nas też była deska serów i wędlin. Do tego margarita, mój ulubiony drink. Sylwestra zakończyliśmy o polskiej porze. Trzeba było oszczędnie, żeby rano wstać Co zostało, zapakowałam rano do pracy, będzie lunch.
Nowy Rok rozpoczęłam twarogowym śniadaniem, zdecydowanie wolę robić go na maślance niż kefirze. Ale przynajmniej się przekonałam.
Odsypiajcie nocne balety i wszystkiego dobrego na ten 2024. Przede wszystkim zdrowia!
A nasz bufet sylwestrowy był bardzo skromny, poza markowymi bąbelkami bo je lubię i kupiłam w promocji: %% wcześnie strzeliłam korkiem by zdążyć do digital-filharmonii, o 17.30 berlińczycy zaczęli koncert sylwestrowy /był tak wagnerowsko smętny, że po paru łyczkach przysnęłam obok psinki/; *później pstrąg wędzony z zielonymi oliwkami nadziewanymi papryczką + siekane śliwy suszone, sok z cytryny i olej z orzechów włoskich /lidlowy/; ** bitki wołowe duszone; *** pierożki z gęsiną i żurawiną /gotowce ale pyszne/. Dzisiaj barszczyk /butelkowy/ na sosie z duszenia wołowiny + śliwki, goździki, ocet malinowy i dużo majeranku. Do chrupania: moje ulubione, delikatne, krakersy i sery duńskie /aldikowe/ w 2ch smakach, słodkości i słodycze.
Znowu strzelają, a nasza sunia drży ze strach i mimo utulania, podsuwania smakołyków ucieka do piwnicy. Jak zaraz wyjdę do tych 'balowiczów to chyba 007 będzie potrzebne
Mamy podejrzenia, eM przeczucia, że przyjechała z terenów wojennych, ukraińskich, bo tak przerażonego psiaka w Sylwestra jeszcze nie widzieliśmy.
Sporo psów bardzo źle znosi strzelanie. Bentley (córki) ma gdzieś. A Phoebe w pracy niemalże wlezie w człowieka i trzęsie się (nie ważne czy grzmot, czy silnik samochodu sobie piardnie).
Bentley za to panicznie boi się droidow - dostawców żywności z restauracji do akademików i na uczelnię (grubhub) Ustępuje im z drogi, a potem jak sobie przypomni innym razem, to idzie bardzo niespokojny, wypatruje, dopóki się nie zejdzie z ich szlaku, nawet jak ich nie ma. A to jedyny teren, gdzie bezpiecznie można z nim chodzić po ciemku- światła, wykoszona trawa i wydmuchane liście). Tak to wygląda, raczej niezbyt groźnie. Ale ma światła w nocy i nie ustępuje z drogi, tylko się zatrzymuje i czeka.
Fajnie wyglądają, jak chcą przekroczyć skrzyżowanie na światłach, czasami stadka w obie strony.
U nas też strzelali ile wlezie i nie tylko o północy ale przez cały wieczór. Pamiętam jak pewnego nowego roku wystraszona babcia przyszła do mojego pokoju i mówi :wojna, kryjmy się do piwnicy! '' A ja :Babciu, przecież to nowy rok i petardami strzelają! Uśmiałam się serdecznie, ale babci do śmiechu nie było wcale. Dopiero później zrozumiałam, że wywołało to w niej straszne wspomnienia jakie przeżyła podczas wojny..
Tak to wyglądało i u nas, Lucy cała dygotała, bałam się że do zawału ją doprowadzą strzelcy noworoczni. Pocieszające jest to, że z roku na rok coraz mniej odpalają i coraz krócej trwa kanonada. Może wreszcie zrozumieli, że zwierzęta cierpią przez ich zachcianki. Niektórzy ludzie też mogą mieć przykre skojarzenia, zwłaszcza gdy są uchodźcami lub dziadkami wojennymi.
U mnie było cicho. Może nawet zaostrzyli zasady sprzedaży, bo nie widziałam namiotu fajerwerkowego. Normalnie jest zakaz, tylko na granicy stanów są punkty. Pozwolenie w miastach jest (albo było) na 4 lipca i sylwestra. Nawet nie wiem czy były fajerwerki miejskie. Mnie średnio bawią, choć nie mam nic przeciwko. I jak się trafi okazja, gdzieś jestem to popatrzę, ale nie żeby specjalnie jechać. I takie zorganizowane mi nie przeszkadzają, są o określonej godzinie, przez dajmy na to max pół godziny.
Natomiast taka strzelanina na osiedlach jest bez sensu. Bo to wyrzucone pieniądze, równie dobrze można podpalić banknoty, efekt ten sam. Do tego niezorganizowany huk. Po co to komu.
Wczorajszy dzień mogłabym wyjąć z kalendarza, bo praktycznie cały przespałam. Miałam bigos, więc nie musiałam się martwić obiadem, więc sobie pospałam jak nigdy. Nie wiem czy to przez Sylwestra czy przez pogodę, ale widać mój organizm tego potrzebował. Dziś już wracam do "żywych" i biorę się za robienie żurku. Wszyscy zgodnie stwierdzili że będzie najlepszy po sylwestrowym obżarstwie
Hej, heej Taaaka kawusia skusi każdego. Z moją czarną, też ciut cynamonową, przycupnę i poczytam, poszperam w przepisach. Pyszne sposoby na domowy smalczyk znalazłam i pomyślę od którego zacząć pichcenie. Szkoda, że małosolnych do niego nie mam. Z nowinek, to problem z ekspresem pechowym znowu mamy, eM od rana z nim walczy. Teraz do łask wrócił jego poprzednik, tani i niezawodny marketowy. My jemy coraz mniej, plany były ale po co miałam smażyć i piec skoro mamy zapasy i ich końca nie widać.
U nas szaro i mokro, pora na sprawy codzienne. Udanego dnia Wszystkim życzę
Nie każdego, mnie nie. Nie cierpię zapachu cynamonu. Choć jako dziecko jadłam ryż na mleku z cynamonem i cukrem. I nie wspominam tego źle. Ale przez dorosłe życie już nie.
Nie lubię okresu dyniowego oraz piernikowego, głównie przez zapach cynamonu. Ale w mieszance przypraw hinduskich i w ich jedzeniu już mi nie przeszkadza. Ale po pierwszym okresie fascynacji, wiem, że nie jest to moja ulubiona kuchnia.
W pracy było nawet krótko. Mały się popsuł ze spaniem, nie chce dać się odłożyć do łóżeczka. Wczoraj nim wyszłam nie spał wcale (tylko drzemał, gdy go bujałam na fotelu), a powinien zapaść w sen drugi raz. Myślę, że czas zmian nadchodzi, usunie poranne spanie, będzie tylko jedno. Od dziś trenuję, zobaczymy z jakim skutkiem.
Muszę jechać zapłacić rachunek medyczny. Bo mi nie przysłali (może i wysłali, ale pocztowcy przed świętami robili straszny bałagan, dostarczając gdzie indziej). A żeby zapłacić muszę mieć kod dostępu, generowany do każdej faktury. Na starym nie przejdzie. Myślałam zapłacić przez telefon nawet, ale dokładnie to samo - to automatyczny system, więc wymaga tego samego co online. W innym miejscu przez cały grudzień przypominało mi, że muszę zmienić kartę, bo traci ważność. Zrobiłam to i zapłata na przeszła, bo inne dane. Ale to zapłaciłam sama.
Wczoraj córkę naszło na pierogi. Wieczorem robiłam jej ciasto, a ona mieliła farsz na ruskie. Od Wigilii jadła codziennie pierogi, będzie dalej. Aż hej się nie przejedzą. Ale ona je fazami, jak ma na coś ochotę to dopóki się nie przeje, może codziennie, potem na przerwę. U mnie przerwa musi być po max dwukrotnym jedzeniu, potem już mi nue smakuje, mogę więcej nie ruszyć, cw zależności od stopnia zmęczenia powtarzalnością.
Witam wtorkowo Dziś mam dzień urlopu Jak dobrze! Rano spokojnie zjedliśmy śniadanie a potem małe zakupy, bo obiecałam mamie, że zrobię Jej ciasto. Będziemy jutro świętować zaległe urodziny mamy - czyli wspólny obiad i kawa z ciachem. Nie chciało mi się piec więc zrobię takie z bananami, kajakiem i bitą śmietaną. Wsominałyście o fajerwerkach. Też jestem za tym żeby wreszcie został wprowadzony zakaz. Liczę, że to będzie w tym roku, bo już coś wspominano o przygotowywanej ustawie. Cieszyć się można na milion sposobów - nie musi to być kosztem innych - starszych ludzi czy przyjaciół mniejszych.
Lodówka póki co jeszcze ciągle pełna a apetyt słabnie. Zachcianki pouciekały i np. dziś nie chce mi się obiadu. Mam zupę z boczniaki ale jakoś tak kręcę nosem. Może by zjeść samego ziemniaka z masłem i popić kefirem..?
Jutro do pracy, ale zleci, bo w piątek też mam dzień urlopu. A z drugiej strony przeraża mnie, że ten czas tak umyka, bo Połówek jest w domu do końca tygodnia. Już zleciało tyle wspólnego czasu a my nie możemy w to uwierzyć, bo przecież dopiero co przyjechał
Witam środowo Wczorajszy dzień wolnego trochę mnie rozbił. Pozwoliłam sobie posiedzieć dłużej i dziś ciężko się wstawało. Na dodatek padał deszcz więc pogoda taka, że tylko przytulić głowę do poduszki. Na popołudnie mam trochę spraw do załatwienia, potem idziemy do moich rodziców więc dzionek szybko zleci. Na szczęście jutro czwartek a w piątek mam dzień urlopu Czy w Waszym otoczeniu też tak dużo ludzi choruje? Większość narzeka na zatoki, silny katar, który aż zatyka uszy. Jeszcze półtorej godziny i fajrant
Jakoś tak nocny poranek przed wyjściem do pracy zleciał nie wiadomo kiedy. Wczoraj za długo oglądałam, to dziś jak mucha w smole.
U mnie lodówki raczej nigdy nie świecą pustkami, bez względu na okazję czy bez Może tylko warzywa się kończą.
Na temat przeziębień trudno mi mówić, bo mam tylko kontakt z tymi w pracy. A to w zasadzie na okrągło. Alergia połączona z chorowaniem u dzieciaków. I wygląda to tak, że albo rodzice z pracy, albo Mała ze szkoły przywloka. Chorują wszyscy po kolei, przekazując sobie wzajemnie. Tak to trwa dwa tygodnie. Gdy już wydaje się, że wszystko skończone, zaczyna się nowa runda. Ja złapię, gdy wirus jest naprawdę mocny, ale i tak traktuje mnie ulgowo. Może dlatego, że mając problemy z zatokami, od razu włączam solankowe irygacje, gdy czuję, że nos się zatyka. A gdy wydzielina z nosa albo z gardła zalega mi rano w buzi, nie myślę czy to alergia, czy początek przeziębienia, od razu włączam wodę utleniona. Wirus nie ma szansy na rozwój. Albo minimalną. Jak już zaczyna wyglądać na przeziębienie, wtedy typowe leki, żeby przetrwać. W tym roku nie byłam chyba porządnie przeziębiona. Tylko to bakteryjne w listopadzie, gdy miałam powiększone węzły chłonne i zawalone migdały. Na ciągły pobyt w laboratorium, zajmującym się hodowlą i wylęganiem mikrobów to chyba niezły wynik.
Witam Mam dziś taki kłopot z zalogowaniem jak nigdy. Co rusz mnie wywalało, cud że teraz mi się udało.
Być może to przez to, że internet mi świruje. W dodatku z komórki. Laptop dałam na oględziny i gościu powiedział, że wymiana monitora + robocizna 750 a i nie wiadomo ile będzie działać. To na razie tyle. Pozdrawiam
Nie wiem, jak wiekowy jest Twój laptop. Ale może warto popatrzeć za nowym - teraz pewnie jakieś promocje plus może raty 0 %, zamiast płacić od ręki, powoli sobie spłacisz co miesiąc. Myśmy tak robili w Polsce. Teraz zresztą też, o ile nie ma zwrotu ileś tam procent za płatność w całości. Mamy nawet na raty rozłożony hotel na karcie kredytowej. Bez odsetek. Ale chyba pierwszy i ostatni raz, bo mąż się wścieka. Dostaje co miesiąc kwotę do spłaty- rata plus to co obciążymy w okresie rozliczeniowym. A, że czasami jest mało, czasami więcej to wydaje mu się, że nie spłacamy wcale. Chyba na następne już się nie skorzysta z oferty (a jest do każdej transakcji powyżej jakiejś tam kwoty).
Mój laptop ma jakieś 5 góra 6 lat. Do października spisywał się dobrze. Potem nagle obraz zniknął, by za jakiś tydzień się pojawił. Niestety na początku grudnia zepsuł się na dobre. Chciałam naprawić, no ale wiecie jaki koszt naprawy. Wychodzi na to, że czas zakupić nowy, bo na komórce mi idzie bardzo topornie, no i nie zawsze mogę się zalogować.
Miałam Wam napisać wcześniej, ale zapomniałam. Wczoraj był dzień darmowych prezentów. Najpierw przyszedł zdublowany zestaw biżuterii- ten zgodnie z datą, jaka była pierwotnie do dostawy. Drugi (a w zasadzie pierwszy) był zaraz po Świętach.
A wieczorem mąż wyjął ze skrzynki inne pudło i pyta się co zamawiałam. Ja mówię, że trociny (do wędzenia), ale, że miały być dopiero w sobotę.
Otwiera paczkę i pyta się- a po co ci młynki elektryczne. Generalnie mi niepotrzebne, bym nie kupiła. Ale fajne, ładowane przez usb. Ja do niego a to na pewno paczka dla nas. Sprawdził. Odpowiedź tak i nie. Bo dane osoby inne, ale adres nasz. No i komu mam to oddać. Z Amazonem nawet nie mam ochoty tracić czasu, bo bez numeru zamówienia przejść przez system automatyczny, to droga przez mękę (normalnie też, a tu nie mam interesu). Może ktoś się odezwie.
Dobry wieczór Ja już kimam na siedząco, prysznic i kolacja zaliczone, mogę myć ząbki i do spanka. Dzień ciężki w pogodzie, co chwilkę pada, leje i daje nadzieje na słonko, znowu pada aż błoto po kostki wszędzie mamy. U nas zwozimy paczki niedarmowe, prezenty tylko od YR, ale to się nie liczy bo najpierw sporo wydaliśmy. Pierogi mam w planach, by sera nie zmarnować i eM był zadowolony. Ja wolę jednak mięcho, choćby malutkie podudzia-pałeczki kurczaka. Umęczona jestem bo gotowanie też musiałam zaliczyć- siekanka schabowa duszona, zasypana makaronem z soczewicy czerwonej. Nawet fajne. I pakę ciężką z paczkomatu przywiozłam / na taczce, ku uciesze wszystkich wioskowych gapiów /. Karma mokra dojechała i mam wolne od psich garów, na trochę, póki nie znudzą się wołowina, ryby i drób. Dzisiaj też nasza niezawodna Poczta Polska doręczyła nam piękną kartkę z życzeniami świątecznymi, jeszcze tydzień i przebiliby inny rekord, kiedy 5 maja dostałam życzenia wielkanocne Poza tym stary kierat domowy, zwierzakowy i pracowy /w planach nawet delegacje/. Niezły początek 2024, byle zdrowie nam dopisało, bo na chorowanie nam czasu i sił brak. Mieliśmy 2ie tury nibycovidowe, nie testowałam więc nie wiem. Jak ruszę w trasę po gabinetach, to dopiero wyjdzie co i gdzie mi dolega.
Witam czwartkowo Dla mnie dzisiejszy dzień, to jak mały piątek, bo jutro dzień urlopu - jupi! Dzień biurowy czyli tzw. pracowy zaczynam nietypowo, bo dziś nie będzie szefa. Tak więc korzystając z porannego luzu zrobiłam sobie kawę z firmowego ekspresu. Kupiliśmy go niedawno i jeszcze nie miałam okazji i czasu pić kawy. Tak więc dziś testowanie. Hm...nie lubię mleka UHT więc szału nie ma. Wypiłam przed chwilą, ale ciut na siłę. Przyzwyczaiłam się do innego smaku. Cały początek dnia jest nietypowy, bo przyniosłam też kawałek ciasta z domu więc chyba nie jest to najzdrowsze śniadanie To właściwe zjem później
Mowa była o przesyłkach. Chyba nigdy nie dostałam czegoś drugi raz. Ekkore, czyżby Ci się trafiła dodatkowa paczka z certyfikowaną biżuterią? Ja mam tylko taką refleksję, że jeśli mi będzie zależało na szybkiej dostawie zamówienia i solidnej realizacji, to z pewnością nie wybiorę przesyłki Pocztexem. Co za lipna firma! Zamówiliśmy w pracy przemysłowy odkurzacz - waga 61 kg. Długo go nie było więc zaczęliśmy dzwonić do firmy, z której było zamówienie. Okazało się, że to Pocztex tak "przeciąga strunę". No więc skoro wysłane, to czekamy. Po kilku dniach przyszło powiadomienie e-mailem, że mamy sobie paczkę odebrać w Urzędzie Pocztowym. Co się okazało - kurierowi nie chciało się nosić więc zaznaczył, że nikogo nie było pod wskazanym adresem i teraz trzeba się udać do punktu pocztowego. Jak zadzwoniłam na infolinię żeby powiedzieć, że jesteśmy firmą i nie ma takiej możliwości żeby u nas nikogo nie było, to się okazało, że tam "wszyscy są bardzo zajęci" i nikt nie odbierze połączenia. Nie było szans na rozmowę - trzeba było odpalić auto i jechać po odkurzacz osobiście. Wrr! Ostatni raz! Co za nierzetelność!
Dziś odwiedzamy znajomych, z którymi widujemy się raz albo dwa razy do roku ale zawsze jest to super spotkanie. Okazuje się, że czas nie robi różnicy jeśli ludzie mają świetną nić porozumienia a znamy się już prawie 30 lat. A przy okazji zapytam- macie takie prawdziwe, długie przyjaźnie, które przetrwały mimo odległości czy innych zawirowań? Moją największą przyjaciółkę znam od 45 lat. Poznałyśmy się gdy miałam 10 lat a Ona 9. Zamieszkałyśmy na tej samej klatce schodowej i zaczęłyśmy myśleć o sobie jak o "siostrach" i tak nam zostało
Zleci mi ten nadchodzący, weekendowy czas, bo jutro i w sobotę też odwiedzamy rodzinę więc dla siebie zostawiliśmy niedzielę, bo w poniedziałek Połówek już wyjeżdża i gdy wrócę z pracy w domu będzie "pusto".
Zrobiłam herbatę, bo nie chcę Wam serwować tej "lipnej" kawy. Dodałam pigwę i sok z czarnej porzeczki. Częstujcie się. Dobrego dnia
Dobry czwartek:) Fajnie wyszło w kalendarzu, 4ty dzień roku i czwartek.
Ja łasuch nałogowy, od dawna mam śniadania, nawet dni słodkie. Nie mam ochoty na nic innego, czasami tylko barszczyk czysty do popicia. Nie, nie to nie jest zdrowe, ale skoro mam pożyć jeszcze 3 do 5ciu, 10ciu lat max, to nie będę sobie odmawiać niczego. Teraz taka średnia żywotność kobiet, w rodzinie i otoczeniu. Nieliczne żyją 90+, ale nie zazdroszczę, bo częściej oglądają gabinety lekarskie, nawet operacyjne sale niż nasz piękny świat. Trzeba więc cieszyć się tym co jest nam dane i korzystać z każdej okazji by sprawić sobie przyjemność: fajną kawę lub herbatkę, ciacho czy dobry obiad, nowy ciuch, wycieczkę albo tylko spacer. Ciuszków ostatnio kupiłam sporo, ale następne kuszą, bo obniżki i czyszczenie magazynów. Może zdubluję niektóre kiecki swetrowe - są wyjątkowo wygodne i ciepłe, kolory tylko inne wybiorę. Poza tym ganiam jak kot z pęcherzem wokół moich ogonków kochanych, by niczego im nie brakło, zwłaszcza troski i przytulania bo poczują się odrzucone. Wiadomo, nowa w domu zgarnia całą uwagę na siebie, sił też więcej odbiera, a kociarnia cierpi. Idę teraz wygłaskać mojego Tofalka, bo za nic nie chce zejść do mnie. Zajął kot-hauz czyli stryszek i tylko w nocy nas odwiedza" - buszuje i hałasuje, chyba na złość by pokazać jak nas znienawidził /zdradziliśmy go i sprowadziliśmy do domu, jego domu p s a /.
Pogodnego dnia i trzymajcie się ciepło bo idą mrozy i śnieżyce
Oj, wesoło tam u Ciebie z tym "zwierzyńcem". Narobisz się przy nich z pewnością, ale ile dobrej energii potem dostajesz w zamian Lubię czytać o tej Waszej, codziennej krzątaninie
Czwartek i 4 dzień stycznia, ani się obejrzymy jak zleci. Smosiu, specjalnie dla Ciebie chleb tygrysi. Byłam wczoraj w mieście gdzie te chlebki sprzedają, już połowę zjedliśmy, bo taki smaczny
Ale fajny, nie widziałam nigdzie takiego. Popatrzę i wyobrażę sobie jego pyszny smak , mniamm. Dziękuję dobra Kobietko, od razu lepiej mi na duszy i żołądku
No i wykrakalam sobie, przeziębienie mnie dopadło. Nie covid, bo już sprawdziłam. Wczoraj pod koniec pracy zrobiło mi się zimno w nogi, że aż buty owcze w domu założyłam. Ale, że mi zimno w nogi od wyjazdu po walizkę córki, więc niczego nie podejrzewałam. Wróciłam do domu, zjedliśmy, włączyłam sobie kominek i po kilku minutach zaczęło mnie telepać. Na górę, ledwie zęby dałam radę umyć, gruby szlafrok, skarpety i leki na przeziębienie. Po kilku godzinach zrobiło mi się gorąco, a rano obudziłam się przed budzikiem, wyjątkowo rześka. Temperatury nie mam. Może potraktuje mnie ulgowo, zobaczymy.
Ale to znaczy, że mój mąż będzie też chory, bo on łapie wszystko. Też zobaczymy.
Dziś na śniadanie rozgrzewająca owsianka, na obiad zupa będzie, do pracy twarożek ucierany z oliwą i przyprawą dukkah.
Tak - zdublowany został certyfikowany komplet. Nawet nie mam jak oddać, bo jest kupiony tylko jeden. A oba w paczkach miały dokładnie ten sam opis zawartości- jak kartka wydrukowana dwa razy. Jak oddam bez dokumentu - to ktoś sobie weźmie, bo nie ma w systemie. Jak oddam ten zapłacony, to nie będzie fer.
Hej hej. U mnie czas przelatuje przez palce, a ja się ruszam jak mucha w smole. Przeziębienie męczy, choć traktuje ulgowo.
Mrozne poranki nastały. A jutro razem z mrozem ma być deszcz. Oby się opóźnił. W dzień ma być ciepło, więc skorupa lodowa się stopi. Ale dla mnie nie ma znaczenia, bo nie trzeba iść do pracy, a na zakupy męża samochodem prosto z garażu.
Witam 6 stycznia W Trzech Króli. I kolejne święto mamy. Dziś mam gości. Troszkę trzeba naszykować, troszkę, bo każdy na detoksie po świątecznym i sylwestrowym obżarstwie. Niby nie robi się teraz dużo, ale jak się posmakuje wszystkiego po trochu, to wiadomo, a żołądek jest przecież jeden
A tymczasem zapraszam na małą kawkę bez nijakich korzeni. Ekkore wspomniała, że nie lubi cynamonu. Ja też kiedyś nie lubiłam. Dopiero z czasem mi posmakował, ale żebym przepadała to nie. Zresztą u mnie się mienią smaki średnio co 7 lat. W dzieciństwie np. nie cierpiałam gołąbków, potem to się zmieniło. Teraz też nie za bardzo przepadam. Nigdy natomiast nie sądziłam że polubię bardziej żur of barszczu czerwonego. To była moja najlepsiejsza zupa
A tak zmieniając temat, świętujecie dzisiaj? Jakieś szczególne menu czy jak codzień?
Wczorajszy dzionek zleciał na szykowaniu dzisiejszego święta: pierogi ruskie, ciasto kefirowo-olejowe + kurkuma /super wyszło, smaczne, ładne i lepsze w obróbce od poprzedniego/; śledzie a'la Meggi z cebulką, oliwkami, borówą ameryk. i olejem z orzech. włoskich; drobne porządki, zmywanie; zakupy odświętne z likierem i ciastem Udanego ucztowania z 3ma Królami , ich imiona wszyscy znamy z kolędy corocznej: K+M+B, albo podobnie
U nas już po kolędzie, nowy ksiądz zawitał i ... nowe porządki, więc nas ominął, jego strata. Za rok trzeba będzie zarejestrować się w kancelarii na audiencję.
Ale z tym zapisywaniem to wcale nie taki głupi pomysł. Uniknie się wymyślania powodów, aby nie być w domu, dzwonkow do drzwi, których nie chcemy, ksiądz pójdzie tylko do tych co chcą.
I tak, i nie bo było u nas tak: ministrant szedł na 'zwiady i pytał uprzejmie czy przyjmujemy kolędę czy nie; każdy deklarował, że tak jak zawsze lub nie bo akurat mamy chorych w domu lub sami boimy się zarażenia /od kolędników/; niektórzy otwarcie mówili nie, bez wykrętów i ucieczek. Wszystko sprawnie i bez stresu. Teraz telefoniczna rejestracja obowiązuje a ksiądz podjeżdża samochodem do wybrańców. Kto nie chodzi regularnie do wiejskiego kościółka, a msze są tylko rano, to wypada z kolędy, bo nawet nie wie gdzie i kiedy dzwonić. Ja czekałam jak zwykle, chciałam przekazać datek, ale zobaczyłam tylko przejeżdżający samochód. Nie jest mi smutno, ale też mnie taka zmiana zwyczajów nie cieszy.
U mnie Trzech Króli zawsze w niedzielę, bez względu na to kiedy wypada w rzeczywistości. Świętować nie świętujemy, normalny dzień porządkowo zakupowy. Ale tarar będzie, bo mamy smaka już chwilę, już był przesuwany.
Co do smaków to się zmieniają, to pewne. W moim przypadku to zazwyczaj otwarcie na nowe. A jeżeli przestaję lubić, to raczej świadomość w przypadku rzeczy obojętnych, że były bo były, ale nie są w kategorii lubię. Jest też część rzeczy, które lubię, ale z racji tego, że mąż nie, jedzenie samotne czy zmuszanie go, żeby zjadł czynią danie niezjadliwym. Nie robię albo wtedy gdy jego nie ma. Oraz chętnie skorzystam poczęstowana.
Dobry dzień bo świąteczny My i tak od rana biegamy, nie ma zalegania w wyrkach, obowiązki nie dają pospać i nawet jak nie skamlają nad uchem, to i tak wstajemy. Karmienie, porządki już zaliczone, teraz dłuuugi spacer. Obiad chyba pierogowy, smaczne ruskie wyszły więc tylko jeść i mlaskać. U nas szaro, mokro i czekamy na zapowiadane mrozy. Trudno, zima jest to i mrozy muszą być. Trzymajcie się ciepło i pogodnie
Ehhh... Pracodawczyni powiedzialami, że jeżeli będę chora i nie czuła się dobrze (jak ona tydzień temu), to mam jej powiedzieć. Powiedziałam, choć nie bardzo wiedziałam co to zmieni. Przecież nie wyśle mnie do domu, wolnego sama też nie weźmie. Nie zmieniło nic. Albo na gorsze. 11.5, 12 i 13 godzin w pracy - taki urok pracy u chirurgów. Nie powiedzą pacjentom, żeby poczekali do jutra, bo niania chce do domu, do łóżka. Dobrze, że z dziećmi to zawsze można wolniej, można przysiąść, odpocząć na chwilę, takie puste siedzenie bez inwencji. Mały też chory, to sobie siedzieliśmy razem i bujalismy się na fotelu.
Wiecie, że na wszystkie te lata niankowania nigdy nie było tak, że jak chora to nie byłam w pracy. Pewnie nigdy nie byłam tak chora.
Na pływalni spotykam teraz mojego pierwszego podopiecznego, ponad 4 lata go miałam, od 2 miesiąca życia. Ta radość na jego twarzy, gdy widzi wspomnienia. Bo jako osoba to jestem mu teraz obca, tyle lat mnie nie widział. Ale się cieszy, że mnie widzi. Mnie też to cieszy.
Witam niedzielnie I już mamy pierwszy tydzień stycznia za sobą.. Wstałam przed 6, patrzę za okno a tam śnieg. Sporo nasypało za noc. I tak być powinno, w końcu zima
Wczoraj miałam gości, posiedzieliśmy, pogawędzilismy jak to w rodzinie i tak dzień zleciał. A od rana krzątam się po kuchni. Dziś oczywiście rosół. A teraz gorąca herbata, jak nie śpicie to zapraszam
Nie śpimy bo u nas od 6tej gwarno i nawet niedziela tego nie zmienia. Dlatego na rozpęd i rozgrzewkę chętnie gorącą herbatę wypiję. Potem kolejna kawa, świątecznie zaprawiona 'Coladą kokosowo-bajlejową z aldika. Jak ucztować to smacznie i na wesoło
Fajna niedzielka Już po 3ch królach śnieg ślady zasypał, można łapać za miotły lub łopaty, ścieżki i chodniki wymiatać. Cisza i spokój, nawet pługi nie jeżdżą u nas. Chwilami słonko świeci i jest pięknie. My po śniadanku, eM tosty zapiekał w mikrofali, ja moją cudaczną sałatkę śledziową z czapą majonezową podjadam. Do wersji wigilijnej dorzuciłam kawałki jabłka lekko kwaśnego - pycha. Na obiad chyba kurczak, podudzia smażone i buraczki lub cukinia /moje zapasy z poprzedniego sezonu 2022, bo czas na nie najwyższy/, ogórki musztardowe albo co kto wymyśli. Deser z cukierni, pyszne czekoladowo-wiśniowe z galaretką i śmietaną.
Choróbsko jednak męczy. Z zakupów ledwie wróciłam, potem źle się czułam, wiotkość całego ciała. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni. I już.
Kupiliśmy dwa wielkie regały do garażu, żeby zorganizować środek, znaczy moje miejsce na samochód. Są super, łączone ze sobą. Ale wreszcie to jakoś wygląda. W jednym zestawie było za dużo zgrzewek z elementami do łączenia, a za mało rurek na odstępy między półkami. Ale mieli od razu informacje - nie oddawaj do sprzedawcy, skontaktuj się z nami. Pewnie doślą nam to co brakuje.
Dzisiaj w planie gulasz z baraniny, z groszkiem oraz marchewką, pewnie i z ziemniakami, bo ledwie żyją - taki w stylu irlandzkim. Przy okazji wypróbuję pierwszy raz slowcooker z urządzenia, które już mam ponad rok. I dla którego było kupione. Ale jak się okazało, że nowe funkcje są super, a stary jednak namyślił się działać po pierwszym buncie, tak ciągle był u uzyciu - do zajechania, żeby się pozbyć. A on ciągle żyje...
Wstawać śpioszki Ekkore nie, bo u niej środek nocy. Niecj się wyśpi. A reszta kawiarenek pewnie pracuje. Jak tylko znajdziecie chwilę wpadnijcie na kawę i coś słodkiego Zapraszam po kawałku piernika ktory mi został. Im starszy tym lepszy
my, oboje, nie śpimy od dawna bo znowu były harce i awarie psie ;(( Może to wina zimna, może nowej diety, zbyt późnego posiłku??? Nie wiem, ale jestem już po: myciu podłóg praniu dywaników psich spacerach dłuższych i krótkich porządkach kuwetowych karmieniu zwierzaków. Sama po kawie porannej, popijam kefir i łapię za pyszny piernik, bo jak tyle odleżakował to musi być lepszy od najlepszego w każdej cukierni. Dzięki, wcinam i mlaskam jak moje psisko gdy coś jest taaakie dobrrre
No i sprzedałam wirusa mężowi. W jednej chwili był zdrowy, za moment bolące mięśnie. On jak to mój chłop, pewnie będzie "umierający". Najbardziej się boję o kaszel, bo ten trzyma go najdłużej.
Ja dziś ordynują sobie miodowe śniadanie, tak profilaktycznie.
Z mrozu to tylko lekki przymrozek o wschodzie słońca. Ale ubranko nałożyłam na samochód, na przednią szybę, tak profilaktycznie.
Smosiu współczuję nocnych przygód, oby bez powtórek.
Goplana piernik przepiękny, akurat wersja wirtualna dla mnie.
Witam wtorkowo Niestety mamy smutny czas w rodzinie, bo w sobotę zmarła moja teściowa - kochana Kobieta. Będziemy mieli dużo gości przyjezdnych i nie tylko więc od jutra mam urlop i sporo tematów do "ogarnięcia". Pewnie nie będę miała czasu by do Was zaglądnąć. Trzymajcie się zdrowo.
Witam w środę Wczoraj miałam zakręcony dzień. Najpierw auto odmówiło posłuszeństwa, w rezultacie wylądowało na lawecie i do mechanika. Potem była u nas kolęda. Po kolędzie zadzwonił mechanik, ze samochód już naprawiony. Jak to?? Zdziwiłam się, a on, że alarm przez mróz ześwirował i zablokował odpalenie samochodu. Naprawił i mam go dziś odebrać. No to pierwszy nie przewidziany wydatek w nowym roku. 500 zł nie moje, ale cieszy mnie to, że nie jest gorzej, bo już sobie wyobrażałam różne rzeczy. Na końcu dnia zadzwoniła do mnie koleżanka z wiadomością, że zmarł syn innej koleżanki. Miał 30 lat, od dziecka zmagal się z poważną niepełnosprawnością. Jutro pogrzeb,obie idziemy mając z tyłu głowy to, że jesteśmy mamami synów z niepełnosprawnością i nigdy nic nie wiadomo...
Kolejne smutne wiadomości, przykro mi i współczuję rodzinie. Nie powinni rodzice grzebać dzieci, niestety często tak bywa. Los jest okrutny, niesprawiedliwy i ślepy. My małe mrówki możemy tylko wspierać bliskich i przyjaciół w żałobie.
Ja zawsze sobie powtarzam, że żyjemy tyle ile nam jest dane. I odejście do innego świata to szansa na brak bólu, cierpienia, ja wierzę, że tam pod tym względem jest lepiej. Nam, pozostałym ciężko się pogodzić. Ale Ci odeszli, zawsze są z nami, opiekują się, wspierają.
U nas wczoraj a la huraganowo było. Strasznie silny wiatr gdzieś od południa, do teraz jeszcze. Plus ulewa. Ale za to ciepło. Nad oceanem wszystko pozamykane było, aż do Karoliny Południowej. U nas dziś szkoła opóźniona, pewnie dają czas na posprzątanie i dojazd tych co może mieli połamane drzewa po drodze. W pracy był dzień odbioru śmieci, puste kosze ganialy po ulicy. Ja najpierw przyprowadziłam im pod dom. Ale jak zaczęły uciekać, to wprowadziłam do garażu.
Dziękuję Wam dziewczyny za słowa otuchy. Nie mogłam spać przez całą noc tak mną wstrząsnela ta wiadomość. Niby wszystko było "dobrze" i raptem nagłe pogorszenie stanu i koniec.. To prawda to nie rodzice powinni chować dzieci, ale na to niestety reguły nie ma zwłaszcza tam gdzie nieuleczalna choroba.. Jutro w samo południe pogrzeb, aż mnie ciarki przechodzą, lecz muszę wesprzeć koleżankę choćby swoją obecnością
Wczorajszy dzień był pełen smutku i łez ale i też nadziei. Składając kondolencje rodzicom, oboje powiedzieli, że choć cierpią po stracie syna, teraz mogą spokojnie umierać, bo już nie martwią się tym co będzie z ich dzieckiem gdy ich braknie.. Prawda taka, że chyba każdy rodzic chorego dziecka się tym martwi..
Takie życie, trzeba żyć dalej..
Pozdrawiam Was Dziewczyny i zapraszam do kawiarenki, czas otrzeć łzy i cieszyć się każdym dniem, bo wszak życie choć bywa ciężkie to jest piękne i niepowtarzalne, więc weselmy się, częstujmy, napijmy d0obrej kawy czy herbaty a może kakao? Wszystko pasuje w ten mróz.Zapraszam
Ja już po kawie porannej, podwójnej bom sama na włościach i muszę za nas dwoje wszystko ogarniać. 1sze zwierzaki i ostatnie /przed spaniem/ też; 2gi kominek, bo pompa aż zadyszki dostaje w te mrozy - przynoszę drewno i zalegający od lat chrust /wreszcie przyda się do czegoś/, byle jeży i innych śpiochów nie wybudzić, więc tylko trochę go, od góry sterty zbieram bo pod nim chyba mają swoje sypialnie zimowe ; 3cie dzikuski latające i ogoniaste. O sobie na końcu, o lenistwie wcale bo obowiązki nie pozwalają na nie
Nie ma kochane 'kącika bez krzyżyka albo inaczej 'co chatka to zagadka - losowa. Nic nie poradzimy, tak to już jest, że możemy tylko czasem głęboko westchnąć i ponarzekać na los zły i niesprawiedliwe życie. Pozdrawiam
To byłoby nawet sprawiedliwe. Nie zawsze życie jest fair, pamiętam z mszy i lekcji religii, że tylko Bóg nie obciąża nas ponad miarę, co do reszty /ludzi, życia czy losu/ nigdy nie wiadomo. Egoistów lub cwaniaków, oszustów jest coraz więcej i potrafią upatrzoną ofiarę prawie 'ukamienować. Dorzucają kamyki - krzyżyki aż zasypią kogo chcą.
Już 12 dni stycznia przeleciało. Kiedy, nie wiadomo.
Chodzę z telefonem na tyłku. Denerwuje mnie ta forma niewolnictwa, bo trzeba pamiętać o zapakowaniu telefonu do kieszeni. Ale zbieram kroki, Chodzę dla "moich" kotów z Grochowa. Jest akcja - obejdziemy Polskę, płacą 3 tysiące złotych dla zgłoszonej fundacji, jak wykonają zadanie. Kosztuje mnie to tylko pamięć, więc czemu nie. Dzienny limit to 5 tysięcy kroków na osobę. Skoro tyle latam w pracy, to niech komuś to się przysłuży. Nim wyjdziemy do szkoły to po domu, obsługując dzieci mam prawie 2 tysiące. Gdyby ktoś był zainteresowany mogę podać linka do aplikacji fundacji, nie trzeba się rejestrować, tylko wybrać cel, włączyć krokomierz i zliczać co tam nam krecenie po domu i okolicy nabija.
Kroki, małe i duże liczą, bo ja to drepczę jakbym kimonko japońskie ubrała. Taka ostrozna jestem, ślisko i coraz bardziej mokro wszędzie. W drodze do paczkomatu parę razy mną zawinęło, ale złapałam pion. Nikt nie posypuje ścieżek, chodniki czyste więc bezpieczne. Mogę dreptać dla kotów, niech mają na lepsze życie, może dzięki temu znajdą fajny dom na stałe
Nie mogę skopiować linka, od razu przenosi mnie do googlowskiego sklepu. Wystarczy znaleźć tą aplikację, zainstalować. Nie trzeba podawać żadnych danych, tylko wybrać organizację, jest ich trochę, a następnie nacisnąć strzałkę, zmieni się na kwadracik. I chodzić z telefonem.
Ja nawet nie myślę o poziomach, jak mam zawroty głowy to muszę zjeść 1sze lub 2gie śniadanie lub usiąść Dawno cukru nie mierzyłam, nie wiem czy już nie łapie mnie stan 'przedcukrzycowy i dlatego: *chodzę coraz więcej bo muszę i lubię /bardziej od spacerów lubię tylko pływanie i jazdę na rowerze/; **deserów nie będzie; ***popijam kefir, pepsi zawsze bez cukru i kawa też.
Wstałam znowu z bólem głowy. Zauważyłam, że stres tak na mnie wpływa, a ostatnio trochę tego było. Zamierzałam dziś zrobić pod karnawał oponki o które mężowski dopomina się od kilku dni. Zobaczymy, paskudna migrena. Chyba muszę zacząć pić regularnie zioła na tą przypadłość, bo tabletki i tak nic mi nie pomagają.
Póki co zapraszam do kawiarenki. Co tam dobrego robicie na obiad, na deser?
Są zioła, zwykle takie od zakonników /nazwa zakonu podobna do kocura Bonifa-cego/ i podobno pomagają. Ja dodam, że w rodzinie polecali też spacer, dotlenienie pomaga, niektórym lekarstwo koniakowe służyło /ja nie lubię więc odpada/. Jak mnie głowa męczy to piję mocną kawę bez dodatków i lekki ucisk-ból przechodzi. Ale ja jestem inna bo niskociśnieniowa i zatokowa /dzisiaj całą noc miałam okropną przez zatkany nos i zatoki/. Pozdrawiam
Obiad? a deser tylko w tabliczkach lub inne bez pieczenia lub smażenia
U mnie kawa odpada, koniaczek też-wzrost ciśnienia murowany, a co za tym idzie ,jeszcze większy ból głowy. Jedynie świeże powietrze, ale uwierz ,jak mnie ta bestia dopadnie ,nie jestem nawet głowy podnieść a co dopiero wyjść z domu. Jedynie co mogę to otworzyć okno i dobrze przewietrzyć.
Hej, hej w sobotni poranek. Ale pospałam dzisiaj. Ale planuję lenia, więc pośpiechu nie ma.
Mnie rzadko boli głowa. A jeżeli boli, to zazwyczaj szybko przechodzi, nim zdążę pomyśleć o tabletce i zebrać się po nią, już jest po. Jedynie piekielny ból miałam związany z zatokami, nic nie pomagało. Dopiero irygacja. Teraz też jak przychodzi ten ucisk, od razu płuczę nos. Specjalistą od migren jest mąż, zawsze cierpi, gdy ciśnienie się zmienia. Choć unormowane ciśnienie pomaga mu bardzo. Ale to ostatni okres, gdy dostał trzecią tabletkę do kompletu. Teraz dużo mniej bierze tych swoich migrenowych (ubezpieczenie pokrywa tylko 10 tabletek w miesiącu, poza tym są piekielnie drogie). Teraz jest ciut gorzej, bo mamy 4 pory roku każdego dnia. Wychodzimy zimą przy ujemnej, potem robi się przez wiosne lato, i dalej przez jesień znowu do zimy. Ciśnienie w górę i w dół, a jemy głowa do wymiany. Ale to u nich rodzinne, jego tata ma podobnie, choć nigdy nie nazywał tego migreną.
Zawsze dobrze zrobić rezonans głowy. Żeby mieć potwierdzenie czy to migrena, zatoki, czy może coś rośnie w głowie. Wszystko wyjdzie. I i mogą dobrać leki, takie na receptę, a nie to co można kupić bez. Często one działają lepiej.
My już po obiedzie. Jak zawsze był rosół a na drugie kopytka ,gulasz wołowy i sałatka kolorowa z cukinii z moich letnich zapasów. Zarobiłam też ciasto na bułki wrocławskie ,bo nie mamy grama pieczywa ,a dawno nie było swojskiego ,więc czemu nie dziś?
Ciekawa jestem co u Almanki. Od czasu szpitala nie daje znaku co u Niej. Trochę się martwię. Oby coraz lepiej było i co złe odeszło. Odezwij się proszę jeśli nas czytasz
Poza tym wczoraj pod wieczór ból głowy zelżał i zrobiłam oponki z ćwierć kg sera. Poszły szybciej niż zostały zrobione, także nawet nie mam dla Was na poczęstunek. W najbliższym czasie jednak mam zamiar robić pączki, także możecie liczyć na karnawałowe łakocie
Tymczasem czas na małą kawkę Przynajmniej u mnie ,bo u Was pewnie obiad. Smacznego
Dzieńdoberek Niedziela też leniwa, po sobotniej zaprawie, od rana gabinet veta, potem spacery i obserwacja psinki po szczepieniu. Pod wieczór po jajca i na zakupy. Niespodziewanie zahaczyliśmy o ulubione kfc i jestem do dzisiaj pełna. Za bardzo lubię ich frytki i inne frykasy. Mają drogo, ale raz na parę miesięcy można zaszaleć. I zmienili panierkę, nawet cały sposób pieczenia mięsa, posypka jest mniej wyczuwalna, skóra wysmażona i cieniutka jak pergamin. Nic nie piekę bo wielką pakę goferków maślanych kupiłam w aldiku i podjadam aż chrupie mi szczęka. Poważnie, zawiasy mam chyba poluzowane, lewy nawet dziwnie przeskakuje. Ot starość idzie wielkimi skokami. Byle w duszy jak najdłużej młodość grała
Pączki lub oponki to obowiązkowo, jak nasmażycie to podrzucajcie proszę ile macie. Ja myślałam o fajnych ciastkach, ale teraz nie mogę znaleźć przepisu. Poszperam w zapiskach i może odkopię a potem napiekę. Wczoraj z litości kupiłam ser w wiaderku, będzie na sernik albo ciasto serowe pod pleśniak z bezą.
Pochwalę się dzisiejszym śniadaniem, pomysł z onetu: omlety owocowe jaja + mąka /krupczatka, lepsza poznańska lub inna pierogowa, + ryżowa/ przyprawy: pieprz cytrynowy, sól, cukier waniliowy, cynamon i kardamon + szczypta lub 2ie proszku do pieczenia, trochę kefiru jabłka, banan i rodzynki. Owoce podsmażyć na tłuszczu, zalać mieszanką jajeczną i pod przykryciem smażyć, odwrócić /mała patelka jest lepsza/. Podawać z ulubioną posypką lub polewą. Polecam, pyszne i sycące
Teraz szybko usmażę kawałki indyka dla głodomora, ja mam kurczaka od wczoraj Fajnego leniuszkowania niedzielnego
KFC ma specjalnie opatentowany sposób przyrządzania kuraków. To głęboki tłuszcz pod ciśnieniem. Nie wiem jak to ogarniają nowoczesne maszyny, bo teraz to wygląda jak piec (piekarnik), a nie szybkowar.
A smażenie w głębokim tłuszczu daje rewelacyjne efekty. Po pierwsze chrupiaca panierka, której ja zazwyczaj nie jem, obieram rybę (bo to zazwyczaj jem w tej opcji), wyjątek, gdy panierka się trzyma środka- wtedy zjadam, bo jest naprawdę dobra (ale jak odejdzie, samej jeść nie będę) po drugie idealny delikatny środek, bo skorupa chroni przed wysuszeniem. To oryginalna pierwsza kuchnia, w pierwszej lokacji KFC
Nie wiem jak u Was ,ale u nas sypie, zadyma jak się patrzy W dodatku kruki zrobiły sobie u nas ptasie wesele/ naleciało ich,że hej. W ogóle ostatnio odwiedzają nas różne zwierzaki, nawet lisek chytrusek,jaki ładny ,mówię Wam
Chciałam mu zdjęcie zrobić, ale nie skory do pozowania i uciekł, za to jedzonko przeznaczone dla kotów zjadł spryciarz
Witam poniedziałkowo Lisek to lisek, uważaj na ptactwo domowe bo może i do kurnika wpaść.
U nas to wróble świergolą przy paśnikach /stare patelnie zasypuję słonecznikiem łuskanym/ a kocury wioskowe podglądają. Teraz chwilka odpoczynku by oddech złapać i dalej wiooo do roboty, obiadek podszykować, ryż dla suni ugotować, posprzątać i psinkę wyspacerować. I to upatrzone ciasto lub ciastka wygrzebać, ot skleroza - nawet kawa nie pomaga.
Fajnego dnia, u nas nie sypie ale mrozik trzyma i poza czapką, szalem kaptur naciągam by nie przemarznąć ;)
Pisałam ogólnie. O rybach i panierce. Ja w KFC na 10 lat w Stanach byłam 3 razy. Pierwszy raz właśnie w Kentucky. Potem jeszcze następne dwa razy, ale fanem nie jestem. Mam wybór innych restauracji. W Polsce bywałam częściej.
Dostałam rachunek za grudzień za prąd. Będę trzymać się za portfel (konto). Tak dużego jeszcze nie miałam. Zużyliśmy dużo więcej prądu niż w poprzednim roku. Być może, jak nam ogrzewanie szwankowało, jak zmieniliśmy na emergency, to wtedy włącza się pożeracz kilowatow. No i było chłodniej w tym roku - może nie jakoś drastycznie, ale więcej dni z niższą temperaturą. Nie ma wyjścia, trzeba zapłacić i tyle.
A no tak ,u Ciebie dopiero śniadanie ,tak czy inaczej smacznego. Co do rachunku za prąd, to ja wciąż na niego czekam i jestem bardzo ciekawa, ale najbardziej tego za gaz, zwłaszcza ,że nim ogrzewamy.
Witam poniedziałkowo Goście wczoraj wyjechali. Było sporo łez i też dużo miłych wspomnień. Pożegnałam teściową i mam nadzieję, że teraz jest szczęśliwa i wolna... Jak to zazwyczaj bywa w okresie stresu spada odporność więc załapałam się na przeziębienie. Już jest prawie dobrze. Trzymało mnie od środy. Nie było czasu na "leżakowanie" i inne takie wiec organizm musiał się sam mobilizować do regenerowania. Pamiętacie, że niedawno miałam problem z piekarnikiem? No to mam już "do pary". Dziś przywożą mi zakupioną, nową pralkę. Stara się wysłużyła. Dobrze, że jeszcze przed wyjazdem Połówka. Wydatek goni wydatek. Nic się nie poradzi. Grunt żeby zdrowie było. Powiem Wam, że tyle się działo, że jeszcze teraz nie mogę sobie uzmysłowić tego tempa i ilości spraw. Muszę powoli "odparować".
Mnie wirus dalej męczy. Niby chora nie jestem, niby nie kaszle, niby nie smarkam, a objawy przychodzą i odchodzą. Co jakiś czas dopada mnie niemoc grypowa, ciało jakby kto ciężarki dowiązal. Po czym przechodzi, jakby nigdy nic.
Mąż szybko się uporał, a u mnie się ślimaczy. To zaraz dwa tygodnie będzie.
Tak, sprzęt czy autko /jak u nas/ to mały problem - kupisz nowe albo wyklepiesz. Jak człowieka coś trzepnie, to już nie wyklepiesz /cytuję mądrość góralską, spod Żywca / Wczoraj eM oberwał solidnie od niefrasobliwej kobiety - po lodzie jechała z górki, na pazurki', rozpędzona jakby kolce miała w oponach albo śmigło na dachu co w razie draki podciągnie ją do góry, niestety z poślizgiem walnęła w boczne drzwi. Są do wymiany, migacze sam naprawił bo listwa z kablami odpadła ale nie pękła. Nieźle jak na początek roku ;(( Tak, najważniejsze byśmy zdrowi byli, zwłaszcza na umyśle , wyobraźni nam nie brakowało i nie pakowali siebie, innych w kłopoty przez swoją głupotę. No to mi się ulało, teraz słyszę dziwne dźwięki w kuchni, może zmywarka odwala nam kolejny numer noworoczny??
Straszne,u nas też lodowisko jak nie wiem. Dobrze,że ''tylko'' tak się stało i wszyscy cali a drzwi ,no cóż,albo się wyklepie albo nowe. U mnie w zeszłym roku było podobnie,choć zimy wcale nie było ,bo to koniec kwietnia był. Tata wymienił mi klocki w aucie ,zaparkował pod górką i zapomniał ręcznego zaciągnąć. Samochód zjechał obracając się uszkadzając cały tył i drzwi od strony kierowcy. Dopiero w październiku ostatecznie lakiernik odpicował jak trzeba. A tydzień temu jak wspomniałam nie chciał odpalić i wylądował na lawecie.. Tak to już jest,że z początkiem roku lubią się namnażać wydatki i to nie przewidziane. I zwykle na jednym się nie kończy
U na dzisiaj święto- nie święto. Martin Luter King Day. Szkoły mają wolne, wszystkie budżetowe, duże zakłady. Ja normalnie mam roboczy dzień. Ale moi są wyjechani, to wolne mi się sieglo.
Szykujemy się do mrozów, start z wtorku na środę, takie preludium. I bardzo zimny weekend - ma być-7 w nocy. I w dzień ledwie 2. Trzeba będzie siedzieć przy kominku. I pić coś rozgrzewającego.
Martin Luter King ,bezapelacyjnie ważna postać ,a słowa ''miałem sen'' przeszły do historii. Jakiś czas temu oglądałam program o nim. Przeczuwał, że tragicznie skończy, ale nie zważał na to. Wiedział ,że walczy w słusznej sprawie dla przyszłych pokoleń. Dziś coraz mniej o takich ludzi...
Już połowa miesiąca za nami. Kiedy to przeleciało. Ja mam nadal wolne, przynajmniej częściowo, moi utknęli za górami, wczoraj były okropna śnieżyca. Zobaczymy kiedy albo o której wróca.
Myślę co na śniadanie i nie mam pomysłu. Ale trzeba będzie coś wymyślić, skłaniam się w kierunku jajek na twardo. Chyba, żeby nie.
Dobry wtorek U nas sypie, gęsto aż biało w powietrzu i na ziemi, odśnieżamy od rana by nadążyć. Na szczęście eM trochę zdążył rano odkopać, Sąsiad pomaga i ja mam jeszcze dość siły, mimo że Lucy mnie pompuje z energii od raniuśka, odkopuję co mogę. Coraz trudniej i ciężej szuflowanie idzie, ale idzie. Pługi po drogach jeżdżą i odgarniają ile mogą. Poza tym mam już małe oczka i chętnie pospałabym jak maluchy, ale nic z tego - dom i ogoniaste czekają na mnie Gotowanie odpada, jest indyk duszony z żurawiną i makaronem z czerwonej soczewicy. Teraz odsapnę, potem znowu do łopaty i na spacerki z psinką. Udanego dnia
Ja ospale szykuję się do pracy. Po takiej przerwie ciężko się zebrać. Moi z pracy wczoraj wieczorem wrócili.
Przymroziło. U nas spokojnie, tylko -4, ale tam gdzie byli to -17 zagościło na jakiś czas. Trzeba przetrwać.
Wczoraj poznałam nową polską koleżankę. Także niespodziewane wolne wykorzystałam na maksa. Przez grupę na FB. Przeprowadziła się tutaj w październiku zeszłego roku na stałe. Jej mąż na początku roku, ona musiała dopracować do emerytury. Fajnie będzie mieć kolejną Polkę. Nie ma nas wiele, każdy nowy "nabytek" mile widziany.
Dzięki za pączki, od razu ciepło się robi od środka.
Wczoraj pojechałam na zakupy. A tam pustki w sklepach. Nie wiem czy to przygotowanie na mróz, czy też zaopatrzenie przez śnieżyce nie dojechało. Brakowało warzyw, co aż dziwne, bo one nie schodzą aż tak na kataklizmowe zaopatrzenie. Wtedy chleb, woda, mleko, jajka idą do zera.
Witam czwartkowo Dziś jest dla mnie taki "mały piątek", bo jutro mam wolny dzień za święto przypadające w sobotę (06.01.). Po pracy idę do fryzjera, bo już mi bardzo odrosły włosy. No a potem prędko do domu i chcę trochę odpocząć. Fizycznie nie jestem zmęczona, ale potrzebuję małego relaksu. Sporo się ostatnio działo. Zakupy robiłam wczoraj i muszę Wam powiedzieć, że jakoś nic mnie nie inspiruje. Czyżby za dużo "w tyłku" i marudzę? Po świętach i tych wszystkich dniach goszczenia się nie mam za bardzo apetytu. Skusiłam się tylko na wątróbkę z indyka (była w Lidlu). Zrobię ją z jabłkami i cebulą. Na obiad wszystkiego nie zjem, ale na zimno nadaje się na kanapki więc będzie dobrym rozwiązaniem. Za oknem nadal zimowo. Ciekawe jak długo w tym roku będziemy czekać na wiosnę. To nic, że dopiero styczeń - ja już marzę o cieplejszych dniach.
Hej, heeej U nas odwilż i wszędzie kałuże.Wczoraj ślisko i śnieżnie było. I tak musiałam ganiać z psinką, stąpałam ostrożnie by nie walnąć na glebę, szkoda kości i siniaki bolesne mam, taka 'uroda. Podobno dzień pizzy wczoraj świat obchodził, więc zagniotłam ciasto na drożdżach lekko nie-świeżych, ale zdrowych. I: wyszło ciasto suuuper cieniutkie, jak u Włochów i mięciutkie; * jedno ale, płyn /mleko z wodą miner./ dolałam jak na ciasto pierogowe, bo z pamięci czyli ok 200 ml, ciężkie do wyrabiania i wałkowania; ** dodałam 3 łychy oleju z orzechów włoskich; *** piekłam w wielkich formach zalanych' olejem, może nawet za dużo go było. I tak przez sklerozę wypiekłam ciasto podobne do tego z pizzy hut, które bardzo nam smakowało /myślałam że to pół-francuskie było/, polecam, tylko z drożdżami ostrożnie bo wyrosną buły. MOJe prawie nie wyrastało, było cieniutkie i twarde jak na pierogi czy makaron, dopiero w pieczeniu ciutkę podrosło /właściwie nabrało pulchności /.
Poza tym kupiłam patelnię żeliwną ukraińską, ciężka i trwała, zgrabna i może służyć nam, wnukom i pra, prawnukom Najpierw jednak ją zahartuję jak radzi producent i zacznę smażyć, dusić na papierze do pieczenia, po kilkunastu użyciach może wysmażę jajecznicę? To do dzieła. Udanego dnia
Mniam ,mniam,ślinianki szaleją Wczoraj był Dzień Pizzy,9 lutego też Dzień Pizzy. Ma ciasto powodzenie ,że hej w sumie nic dziwnego,bo pyszne,choć akurat ja za bardzo nie przepadam, ale reszta mojej rodzinki bardzo. Tak się u nas przyjęło ,że przeważnie co niedzielę u nas jest na kolację, z salami,pomidorami i mozzarellą. A jakieś 30 lat temu robiłam pizzę z kiełbasą i ogórkami kiszonymi z dużą ilością sera. Ciasto wychodziło mi twarde jak diabli ,ale bratu i tacie smakowała . Dziś mi trudno sobie wyobrazić pizzę z kiełbasą zwyczajną ,a zwłaszcza z ogórkami. Jednakże takiego tosta z chleba czerstwego z taką wkładką i opieczonego na patelni bym zjadła,do tego keczup i mniam
Hej, hej już czwartek. Dzisiaj jeszcze mroznie, jutro cieplej i weekend bardzo mrozny. Wszystko to rano, bo dzień na plusie. A po tym wszystkim na przyszły tydzień wracamy do plus 20. Miło by było.
Moi w pracy przyjechali samochodem, pożyczonym od jego rodziców. Samolot im wyznaczyli dopiero na czwartek (zawsze prościej dopchać do listy jedną osobę niż rodzinę czteroosobową), wypożyczalnie były puste, do tego samochód tylko w jedną stronę w takich sytuacjach to raczej niemożliwe. No ale już wszystko wraca do normy.
Ciekawe co u Alman. Jak tam zdrowie, ponad połowa stycznia i ani słychu o niej.
Smakosiu relaksuj się i odpoczywaj, po takim ciężkim czasie to potrzebne. Smosia uważaj na spacerach, żeby orła za psiną nie wywinąć. Pod tym względem koty lepsze - korzystają z kuwety, nie trzeba spacerować w niekorzystnych warunkach.
Ciekawe czy mój mąż wiedział o dniu pizzy. Nic nie wspominał. Jeżeli pójdziemy, to na Tłusty Czwartek, zamiast pączka. A to już gdzieś zaraz w lutym.
Ja nie lubię. Mogłaby nie istnieć, choć jak jem to mi smakuje. Ale po tym, jak pomyślę o pizzy, to wewnętrzny bunt - tylko nie pizza. Myślę, że to mężowska powtarzalność- od lat jemy pizzę z jednym składem, bo taka najlepsza podobno. Jak zamówiłam z siostrzenicą z pesto i pomidorami (taka wersja margharity), tak mi smakowała bardzo, mogłam wrócić wcześniej. Tyle, że jak zamówimy małe to i tak ogromne. Ja odgrzewanej nie ruszę. Poszliśmy na kompromis. I raz jest jego, raz moja wersja. Teraz kolej na moją.
Utopiłam rano telefon w kibelku... Gotowa do wyjścia do pracy, telefon w tylnej kieszeni (ciągle zbieram kroki dla fundacji) i potrzeba nagła wezwała. Trzeba było szybko działać, zapomniałam o telefonie i usłyszałam plum.. Włączył się tryb ochronny, dobrze, że naładowany do pełna, do jutra mi starczy, a telefon wysuszę suszarką jak wrócę z pracy...
Z Małym coraz więcej zabawy. Jak wszystko rozumie, słucha się kiedy chce i umie bez słów powiedzieć co mu potrzeba, zmuszając do opowiadania o tym. Jak zacznie mówić, to będzie mnóstwo słów. Wreszcie dogadał się z psem. Czy raczej pies zaakceptował jego obecność. Cieszy się na jego widok teraz (główny karmiciel żebraczki, hehehehe). Jak wracamy, to jakby rok go nie widziała, chodzi dookoła niego, domaga się głaskania, zaburzając jego równowagę, zazwyczaj wywróci go. I wczoraj, gdy weszliśmy do domu, Mały pierwsze co zrobił to usiadł sam. Phoebe położyła się obok, gotowa do serwisowania. Jak to mały rozumek wydedukował, że jak sam usiądzie, będzie mniej bolało...
Mnie się też kiedyś zdarzyło wywalić komórkę,ale przez okno...Synek nakruszył na kocu,wziełam go zwinęłam i wytrzepałam za oknem.Dopiero na drugi dzień się zorientowałam,że okruchy poleciały razem z telefonem. A przez noc była burza i strasznie lało. Oczywiście z telefonu nie zostało nic. Znaczy był w całości,ale do niczego się nie nadawał. Dobrze,że Twój w porządku. Niedawno koledze mojej córki przydarzyła się podobna historia. Dowiedział się ,że telefon najlepiej wysuszyć w suchym ryżu. Zadziwiające, ale zadziałało. Nie musiał używać suszarki. Ryż całkowicie pochłonął wilgoć,także polecam spróbować.
Te nowe telefony mają zabezpieczenie, zamoczone dalej działają po wysuszeniu. Tylko kablem nie można ich w tym czasie ładować, bo nie działa. Tylko poprzez ładowarkę indukcyjną. Ryż zajmuje dużo czasu, dużo lepiej sprawdza się suszarka, kilka minut i zabezpieczenie wyłączone. Ja dzisiaj wysuszyłam nawiewem w samochodzie, może 20 minut zajęło (mam uchwyt na magnes, mocowany na nawiewie), jak wracałam ze szkoły.
Mój mąż kiedyś zgubił telefon w tutejszą ulewę, wypadł mu z kieszeni, gdy wsiadał do samochodu u znajomych. Zorientował się w domu, telefon w kałuży leżał może ze 20 minut (nim dojechaliśmy do domu i znajomi znaleźli go po ciemku). Wtedy właśnie znalazł sposób z suszarką (bo ryż było mu za długo, telefon się rozładował, ładowarka dotykowa, zamówiona wtedy dopiero miała przyjść.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Wyjątkowy ostatni dzień tygodnia, bo wolny. Ech, jak mi dobrze. Wyspałam się i rano poczułam, że bardzo tego potrzebowałam. Wstałam z nową energią, poszłam do sklepu po pieczywo i coś do kawy przy okazji, bo popołudniu przyjdzie do mnie przyjaciółka. Mam zapas pierogów ruskich więc w planach obiadowych ich wyjadanie. Za oknem szaro z resztkami śniegu. Utrzymuje się na drodze, bo ciągle trzyma mały mróz. Połówka nie ma od wtorku, to wieczorem zdecydowałam się oglądnąć Fakty. O jej, co tam się dzieje Świat stoi na głowie i strach myśleć w którą stronę pójdzie. Też wypatruję Alman. Może ma teraz jakieś badania kontrolne i nie ma "głowy" na Kawiarenkę. Liczę, że niedługo się pojawi.
Kawa wypita więc proponuję herbatę z cytryną i goździkiem.
Witajcie wczesnym popołudniem Nie zaspałam, nie nudziłam się, od rana akcja odśnieżanie trwa, wczoraj wieczorem napadało, sporo nawet. Potem spacery i kuriery, rozpakowane, bufet psio-koci pełen frykasów, z naszym żarciem ciut gorzej. Byle przeczekać trudny czas docierania i poznawania. Jest coraz lepiej, ale jak to ciekawska baba - poczytałam na temat depresji u zwierzaków, ich problemów hormonalnych i trudnych rozstań z poprzednim stadem /były 2wa psy/ i rodzinką. Teraz mam już tyle do wykucia i wpojenia wszystkim domownikom, że matura nawet najtrudniejsza przy tym to pikuś. Obiad? porządki w planach, teraz odwalam pranie zwierzakowe i planuję drzemkę, jak psinka pozwoli. Może zajrzę na wyprzedaże bo koniecznie nowych ubrań, butów spacerowych potrzebuję. Fajnego popołudnia u nas pięknie, słonecznie
Witam sobotnio Wczoraj miałam dzień wolny więc kiedy dziś rano uświadomiłam sobie, że jutro też luzik, to aż mi się buzia sama uśmiechnęła. Ale super, że dziś nie jest niedziela! Wczoraj była u mnie przyjaciółka więc trochę sobie porozmawiałyśmy i obie się nacieszyłyśmy wspólnym czasem. Przyjaźnimy się od ponad 45 lat. W tym roku będzie 46. Macie też takie długie przyjaźnie?
Wczoraj trafiłam na aplikację do nauki języka angielskiego, wykorzystującą sztuczna inteligencję. Dzięki temu można rozmawiać z wirtualnym lektorem. Mam jeszcze 6 dni na testowanie i jak coś nie tak, to mogę zrezygnować bez ponoszenia kosztów. Hm...może sobie zostawię...? Znacie aplikację ELSA? Może jakieś podpowiedzi? Pogoda u mnie całkiem znośna. Śnieg jeszcze leży więc miejscami jest bardzo ślisko. Nie chce mi się wychodzić. Dziś herbata, kawa, pierniczki i będę się cieszyć, że nic nie muszę ale mogę Dobrego dnia
Przyjaźń to piękna sprawa. Tak, mam jedną przyjaciółkę niezmiennie od 29 lat. Poznałyśmy się w Niemczech na tzw saksach i od tamtej pory wciąż mamy kontakt. Jedyne co ,to mieszkamy od siebie ponad 500 km,ale to nie przeszkadza,w końcu są telefony,a kiedyś były listy. Do dziś je zresztą mam
Doberek Od rana coś, bo niby sobota a praca goni robotę, jak osiołki w kieracie Dużo uwagi nadal potrzebuje nowa Szefowa stada, Lucy i na szczęście robimy postępy, wszyscy bez wyjątku. Kociarnia też pomaga jak może i to cieszy najbardziej. Tofcio już znormalniał, siada i poleguje jak dawniej, gdzie chce, ale jego kot-hauz nadal odwiedza. Czy mamy przyjaźnie, znajomości?? z przyjaźnią to mam tak: 'jest jak kwiat, który po pewnym czasie więdnie ;(( Nie, nie planujemy takich więdnących przyjaźni, tak po prostu jest, życie wymusza inny rytm, zwyczaje i przeprowadzki, które bardzo osłabiają więzi. W kontakcie jestem z wieloma znajomymi, koleżankami, kiedyś byłyśmy nawet przyjaciółkami od Czy jesteśmy przyjaciółkami?? nadal, sama nie wiem, nie chcę nadużywać tego pięknego i wyjątkowego słowa. Na pewno jesteśmy dla siebie wsparciem, jesteśmy też wobec siebie szczere, nie rywalizujemy i nie obgadujemy /jak mi coś nie pasuje, mówię otwarcie o co chodzi/. Czy zawsze możemy na siebie liczyć? niestety nie, bo mamy wiele innych zobowiązań, odległość, inny kraj a nawet kontynent to utrudnia. Jak mamy chwilkę to dzwonimy, jak tylko sekundę to sms'y. Staramy się pamiętać o ważnych świętach, rocznicach Lata lecą, z jedną kumpelą to ponad 50 lat klachamy, jak to stare, dobre bo wierne i szczere /czasami do bólu / koleżanki. Pozdrawiam i szczęścia w każdej przyjaźni życzę
Dziś już 20 stycznia. Jutro moje imieniny i Dzień Babci,a pojutrze Dzień Dziadka. Z tej racji mamy jutro mszę za moich ukochanych ''staruszków''. A po mszy małe imieninki. Będzie troszkę gości,no jak zwykle sami swoi Dlatego muszę co nieco przygotować. Właśnie gotuję nóżki na galaretę,którą uwielbia mój Tato,zresztą ja też Będą flaczki ,dwie sałatki ,jakieś koreczki ,no i ciasta. Za dużo nie robię ,bo nie ma komu jeść. Mój rodzic na specjalnej diecie. Ostatnimi czasy zgłaszał ból żołądka. W końcu wybrał się do lekarza,a ten go skierował na gastroskopię. No i wyszła bakteria helicobacter pylori. Dostał antybiotyk za bagatelka 400 zł .Oby mu tylko pomógł,bo moja koleżanka już od kilku dobrych lat się z tym zmaga,takie to oporne na leczenie.
A teraz lecę do kuchni,bo trochę mi zajmie przygotowywanie jadełka i na dziś i na jutro. Na obiad robię placki ziemniaczane,bo dawno nie było a mam sporo ziemniaków od brata. To na razie
Bardzo dużo osób ma helikoptera. U mnie dwie polskie koleżanki miały. Podobno to bakteria lubiąca nasz polski region, dlatego tutaj sprawdzana w ostateczności, gdy pacjent upierdliwy i wraca. Długa kuracja antybiotykiem, z ograniczeniami dietetycznymi.
Sobota. Dzień na domowe krzątanie. Jak zwykle planów multum, z realizacją pewnie będzie jak zawsze - coś zrobię.
Ja nie mam przyjaciół. Miałam przyjaciółkę, od pierwszej klasy podstawówki, ale jakoś nam się drogi rozeszły, gdy dzieci były w początkach podstawówki. Tutaj mam polskie koleżanki. Jest nas małe grono, trzymamy się razem, gdy potrzeba każda rzuci wszystko i poleci na pomoc. Nie celebrujemy urodzin, rocznic, poza życzeniami z okazji.
Mamy pocztę pantoflową, przekazując sobie podstawowe informacje, o ile nie zastrzegalysmy poufności. Spotkać w komplecie nam nie jest wcale łatwo (a jak się spotkamy, to nadajemy jedna przez drugą, hehehe), a tak wiemy co u kogo słychać. Ale do przyjaźni daleko. A może to właśnie przyjaźń...
Witam niedzielowo Na początek najlepsze życzenia imieninowe dla naszej Goplany - bądź zdrowa i bardzo szczęśliwa! Wszystkiego, co naj... również dla wszystkich Babć.
Wracając do tematu przyjaźni, moja trwa od czasu, jak miałam 10 lat i przeniosłam się z rodzicami do tzw.nowego bdownistwa. Tam piętro niżej zamieszkała 9 letnia dziewczynka. Miała brata, który zginął w wypadku w wieku 18 lat. Ta chwila została w nas i jeszcze mocniej zespoliła. Jesteśmy dla siebie jak siostry iam nadzieję, że nigdy to się nie zmieni. Mam też sporo wieloletnich koleżanek - z podstawówki i ze średniej szkoły, ale te kontakty, mimo, że przetrwały lata chyba nie są prawdziwymi przyjaźniami. Jak się tak zastanowię, to uświadamiam sobie, że mam też taką koleżankę, która zawsze oferuje pomoc i jest gdy coś się wydarza. Dokładnie to samo jest w drugą stronę, ale nie spotykamy się regularnie. Hm...to chyba też jest przyjaźń...? Natomiast mój pierwszy , poważny związek, czyli czasy gdy miałam 23 lata również zaowocował piękną znajomością. Do dziś dzwonimy do siebie w ważnych chwilach i wiem, że możemy na siebie liczyć. Dziś Dzień Babci. Zapaliłam świeczkę, bo obie babcie już odeszły. Za oknem ładny dzień. Trochę prześwituje słońce. Fajna energia. Chyba zaraz zrobię kawę. Mam jeszcze kawałek świątecznego piernika więc zrobię sobie kawiarenkową przyjemność Dobrego dnia
I ja też ślę życzenia naszej Szefowej: 'łubudubu, łubudubu niech nam żyje 100 lat Agniesia, Gosposia styczniowa i Prezeska naszego mini-Klubu :)) To śpiewałam ja - Smośka, na Wasze szczęście tylko telepatycznie, bo nie każdy zniesie moje piski operowo-dżezowe ;)
Wszystkiego najlepszego, szczęśliwego i bogatego życzę Tobie, niech spełnią się marzenia te wielkie i malusie a zdrowie, optymizm i rodzina pomagają każdego dnia buziaczki od naszej całej paczki
Dziś i mezowskiego imieniny. Nie celebrujemy, prezent wybrał sobie wspolnie z gwiazdkowym, jeszcze nie przyszedł, ale jest już w Stanach (z Estoni idzie).
Wczoraj piekłam. Ciasto bananowe oraz wytrawne, mięsno serowe ciasteczka. Częstujcie się. Te ciasteczka mąż powiedział, że do barszczu super, w sumie zgadzam się z nim, mamy barszcz w słoiku jeszcze, to będzie okazja sprawdzić. W każdym razie fajna okazja, żeby zutylizowac niechciane wędliny czy mięsa. Ja mam ciągle pulled pork z bbq z pracy. Co zaczynamy wyjadać, dostaję nową porcję. Nie wyrzucę, nie zmarnuje, czeka na jakiś pomysł na wykorzystanie. Mam zamiar zrobić jeszcze takie mięso do słoika, ze smalcem. Powinno być dobre.
Witam poniedziałkowo Ależ mi się dzisiaj nie chciało wstać. Czułam, że potrzebuję więcej snu. Dziwne, bo minął weekend i powinnam być wypoczęta. Zawsze budzę się jakieś 15 minut przed momentem, kiedy włącza się budzik. Dziwne to jest, bo zazwyczaj jest to ta sama godzina 4.44. Podświadomość, to niesamowita "siła". Myślę, że to ona podpowiada mi tę konkretną godzinę. Wy też tak macie? Pada deszcz od samego rana. Na szczęście po pracy pędzę prosto do domu. Umówiłam się o 16-ej na lekcję angielskiego online. Jutro powinno się trochę wypogodzić. Oby, bo chcę pojechać do rodziców. Dziś Dzień Dziadka - wszystkiego, co naj... a najwięcej zdrowia
Ja też tak mam. Jak się ''zaprogramuję'' na daną godzinę ,to nie ma siły wstaję dokładnie o tej godzinie, a nawet trochę przed. Niesamowite jest jak mózg potrafi działać,a my podobno wykorzystujemy jakieś 20% możliwości ,a geniusze 30% a gdzie reszta?
Ja nie próbuje wstawać bez budzika, mimo wszystko 4 to heszcze noc i ciało krzyczy o sen. Ale w wolne dni śpię do oporu przez to. I ten opór to max 6 rano. Tak wytrenowany organizm. Jak chodziłam (wstawałam) do pracy później, to wewnętrzny budzik był kilka minut przed tym nastawionym.
A cóż tu tak cichutko?? Zaczął się nowy dzień ,nowy tydzień. Wstajemy,wstajemy,herbatkę i kawkę pijemy. Do tego po kawałku ciasta bierzemy celebrując karnawał,który w tym roku kończy się wyjątkowo wcześnie. 8 lutego Tłusty Czwartek,a w Walentynki wypada Popielec. Wielkanoc z kolei w końcu marca..a tyle co Boże Narodzenie było. Zauważyłyście ,że już są w marketach wielkanocne ozdoby? No cóż ,czas pędzi od świąt do świąt, ale póki co wpadajcie do kawiarenki ogrzać się trochę przy kominku, pogadać ,napić się i przekąsić coś smacznego
Dziś Dzień Dziadka Znałam tylko jednego,to był Tato od Mamusi. Drugi dziadek zmarł na 19 lat przed moim narodzeniem. W swoim życiu znałam jeszcze pradziadka,ojca dziadka od strony Mamusi. Był szewcem. Do końca życia,a żył 94 lata naprawiał buty. Lubiłam do niego jeździć i patrzeć jak stuka,puka i oklepuje różne buty,a on się cieszył,że prawnuczka interesuje się starym rzemiosłem. Przeżył swojego syna(mojego dziadziusia) o 6 lat. Pamiętam jak płakał.. Dziecko choćby już po 60-tce zawsze będzie dzieckiem...
Ja moich dziadków ledwie znałam. Ze strony taty zmarł, gdy miałam koło roku, kompletnie go nie pamiętam. Ze strony mamy, gdy miałam 6 lat. I z jednej strony jako osoby nie pamiętam go za bardzo. A z drugiej jest ciepłym duchem, ulotnym, przyjemnym wspomnienieniem z wczesnego dzieciństwa. I że na cmentarzu była super ślizgawka (zmarł w grudniu), na zamarzniętej kałuży. Z kuzynką tam spędziłyśmy czas pogrzebu. Dorośli zajęci smutkiem, nie krzyczeli na nas za nieodpowiednie zachowanie.
Mogę tylko wspominać Dziadka Ojcowego, szkoda, ale tak to jest z dziećmi najmłodszymi w rodzinie. Maminy Dziadunio zmarł chyba 10 lat zanim ja zawitałam na tym padole Byli fajni, chociaż czasami surowi, takie czasy dzieci, wnuki były krótko trzymane i na dobre to wychodziło Wszystkim Dziaduniom, Pradziadkom dużo zdrowia i pieniędzy by rozpieszczać swoich kochanych wnuków i prawnuków
To prawda, że czas zaiwania jak oszalaly. Wczoraj rozmawiałam z mężem, że to zaraz koniec karnawału. I, że Popielec wypada w Walentynki.
U mnie ostatni poranek sporego mrozu, jutro już tylko -1, a koniec tygodnia to deszcze i plus 25.
Na te mrozy nagotowałam wczoraj ramenu. Rozgrzewa swoim gorącem oraz pikantnością przypraw. Dzisiaj powtórka, reszta do słoików a za tydzień rosół, mam ochotę. Chyba, że zmienię plany, zobaczymy.
Chce mi się zytniego chleba na zakwasie, zastanawiam się czy nie spróbować wyhodowac. Nawet jakbym musiała zrobić na drożdżach, bo za słaby, to i tak zapach będzie.
Dobry poniedziałek Od rana biegamy za ogonami, zaległe i bieżące sprzątania odwalam. Chciałam też wykorzystać czas wyprzedażowy, kurtki fajne wybrałam, rozmyśliłam się bo aż tak bardzo ich nie potrzebuję. Jak zima już odchodzi to po co szafy zapychać ciepłymi, z futerkiem, długimi kurtkami?
Czytam na bieżąco, pisze gdy mam chwilkę. Ciągle wyglądam Alicji, nie ma wieści co i jak, gdzie teraz bywa??
Jak czas leci, wiadomo - za szybko i ciągle go za mało. Dobry czas to nawet śmiga jeszcze szybciej. Nawet na wspominki lub lenistwo go brak. Ledwo ogarniam to co konieczne, potrzebne i lubiane. Nie przechowuję już listów, wiele starych, nieudanych zdjęć tez nie. Po co zagracać szuflady? Wolałabym by moje listy i zdjęcia adresaci, odbiorcy też zniszczyli. Niektóre znajomości odeszły w niepamięć, lepiej dla wszystkich gdy zatrzemy ślady po nich - nie będą pożywką dla szperaczy i wścibskich gości co lubią zaglądać tam, gdzie nie powinni. Prywatność to święta sprawa, nie chcę by została naruszona i to podwójnie gdy listy, pamiętnik lub zdjęcia wpadają w ręce osób trzecich. Już bywało, że cytowano moje słowa napisane do przyjaciółki, wyciągano zdjęcia, które były tylko dla mnie - okropne, dla mnie nie do przyjęcia. Teraz, gdy szaleją media tzw. społecznościowe to często dochodzi do przestępstw na tym tle. No cóż czasy mamy nie-piękne, więc i zachowania podłe, trzeba pilnować swojej prywatności, uszanować cudzą a życie będzie łatwiejsze i milsze Fajnego dnia, tygodnia
Co do prywatności zgadzam się. Trzeba ją chronić, w świecie, gdy telefony, telewizory nas śledzą i podsłuchują, zbierając wszelkie możliwe informacje.
Nie publikuję albo bardzo rzadko, zdjęć rodziny, dzieci, znajomych. Będą chcieli sami umieszczą. Nie mam naklejek na samochodzie, które mogą cokolwiek powiedzieć o mnie. Staram się mieć wyłączony internet w telefonie, gdy nie korzystam. Google co miesiąc przysyła raporty gdzie byłam. Ale w ten sposób ma dziury w materiale, hehehe.
Dawne listy nie wiem czy mam.
A stare zdjęcia posiadam wszystkie, które udało mi się zebrać. Uwielbiam oglądać.
Jak dobrze Cię widzieć. O jaką niespodziankę zrobiłaś, że jesteś Ślicznie dziękuję Ci za piękne życzenia i talerz pysznych ciasteczek Jakże się cieszę że wreszcie jesteś i już z nami zawsze bądź Dużo zdrówka w Nowym Roku teraz i na każdym kroku
Kochana Almanko nasza! Jak dobrze, że jesteś! Jak ja się cieszę Jupi!!! Teraz wszystko już wróci do normy. Teraz będzie tylko dobrze. Życzę Ci tego z całego serca. A te ciastka, to normalnie pyszności. Mmm,...tak bym chciała poczuć ich kruchość. Wiem, że takie są, bo moja sąsiadka, która ma 82 lata czasami częstuje mnie takimi. Ech, jakie one pyszne. Takie kruchutkie Oooo! A może pora nauczyć się robić takie? Przestać czekać na "drapane" Przepis znajdę u Ciebie?
Witam serdecznie Nareszcie jesteś i to z takimi super ciasteczkami. Pamiętam ich smak, bo często piekłyśmy takie w starym domu. Może sama kiedyś napiekę, jak dobry smalec znajdę.
Fajnie, że masz dobre nastawienie, bo duchowy optymizm to podstawa. Zaglądaj często, opowiadaj co chcesz, nie boimy się 'dołowania nastrojowego. Razem damy radę każdemu dołowi i przeskoczymy każdą przeszkodę
Pozdrawiam i łapię za ciacha bo aż mnie ssie w dołku
O tak, tak - to prawda! My się nie boimy "dołowania nastroju", bo czasami łatwiej jak się człowiek wygada. Na dodatek bywa też tak, że czyjaś refleksja może być pomocna. Pamiętaj Alman, że jesteśmy w każdym momencie.
Witam wtorkowo Wczorajszy dzień minął szybciorem. Wieczorem świętowaliśmy z Połówkiem naszą 30 rocznicę poznania się. Trochę posiedzieliśmy przed kamerką przy winie i powspominaliśmy. Potem stwierdziliśmy, że nie ma co wspominać, trzeba snuć nowe plany. Czas zacząć myśleć o miejscu na urlop. No i nie jest to takie oczywiste i proste, bo sytuacja na świecie nie pozwala na wszystko. Dla bezpieczeństwa trzeba to dobrze przemyśleć. Jednak póki co praca czeka i trzeba się brać za papierzyska na biurku Dziś odwiedzam rodziców i robię zakupy dla Ich starszej, samotnej sąsiadki. Fajnie się wspierają na tym swoim piętrze. Teraz to już chyba rzadkość. A może nie? Może u Was też tak jest? Dobrego dnia
Uśmiech nie schodzi mi z twarzy ,że nasza Almanka wróciła do nas. Żeby jeszcze Nadii udało się przebić przez zabezpieczenia,ale wiem ,że to nie takie proste. Jak strona w jakiś sposób zagrożona Bitdefender odrazu to wykryje i blokuje.
A tymczasem zapraszam na gorące napoje do naszej kawiarenki. Czas się ogrzać ,bo na dworze choć temperatura plusowa ,to wciąż zimno. Zatem dorzucam drwa do kominka i zapraszam na pogaduszki
Alman jak fajnie, że jesteś. Dziel się z nami nie tylko radościami, w smutkach pocieszymy, a może wspólnie znajdziemy radę.
U mnie ostatni poranek na minusie, potem trochę lata, plus 25, a potem znowu minus. Taka to mojs huśtawka pogodowa.
Dzisiaj idę na ploty do koleżanki, tej co miała tętniaka. Nie widziałyśmy się bardzo długo. Mam nadzieję, że Mały pomiędzy chorowaniem i niczego jej nie przywlokę. Ale ona, odkąd stanęła na nogi po operacji, tak zyskała takiego powera, zaczęła na nowo chodzić codziennie. Cieszy się każdym dniem, jak sama mówi, każdy jest w prezencie.
Ta organizacja, która udostępniła program z krokami, już go zakończyła. Nie wiem czy nie było nowych fundacji, czy też wszyscy wydeptali limit w bardzo krótkim czasie. Ale to fajne było, bo po zakończeniu swojej fundacji ludzie wkręceni w chodzenie i liczenie kroków, zaczynali chodzić dla kolejnych. I wszyscy Polskę obeszli w bardzo krótkim czasie. Ciekawe czy za trzy miesiące program wróci. I czy będą w stanie wypłacić obiecane pieniądze każdej z organizacji. Bo to zrobiła się ogromna kwota.
Witam środowo Już połowa tygodnia. Ja jak zwykle odliczam dni do piątku Nie miałabym nic przeciwko, gdyby tydzień pracy kończył się w czwartek Za oknem spory wiatr i wszędzie mokro. Chyba w nocy sporo padało. Nic nie słyszałam, bo spałam jak dziecko. Przypomniało mi się, że miałam Wam polecić najnowszy miniserial z Netflix'a. Osiem wciągających odcinków. Premiera tegoroczna. Tytuł "Już mnie nie oszukasz".
Zrobiłam herbatę. Macie może coś do niej? Dobrego dnia
Jeszcze jedna środa i koniec stycznia. Czas jak struś pędziwiatr biegnie jak oszalały. Jednak chyba już przywykłam, tak mi się zdaje Oho ,muszę kończyć ,bo ktoś dzwoni do drzwi. Listonoszka nie, bo za wcześnie. Na razie
albo mój Tato, zadzwonił i wszedł z hasłem-halo, jest tu ktooo? Ano jest. Wypił kawkę z mleczkiem i pojechał dalej-do mojego brata na warsztat ,bo coś z hamulcami nie teges. Prawdopodobnie klocki do wymiany.
A co do słodkości ,to Tato zamówił u mnie drożdżowe jak zawsze ,tylko, że dziś będzie to chałka. Dawno nie robiłam ,mam nadzieję ,że mi wyjdzie,a jak nie to będzie zwykła drożdżówka bez plecionki
Fajnie, że środa Cześć Wam, wszystkim bywającym i czytającym. Po nocy rwanej, poranku jak zawsze zakręconym, dobrze jest klapnąć tutaj, przy kawie lub innym pysznym napoju. Czy mam coś do herbaty? nie, nic nie mam, pijmy ją na zdrowie i dobry humor. Nie mam też ciacha, poza gotowymi, ale takich tutaj nie wysypię. Trzymam je dla siebie i mniej wymagających gości.
U nas pogoda głowy urywa i moczy. Nie widać słonka kolejny dzień, jest do bani. Tylko popijać herbaty i grzańce.
Na poprawę humorku chyba dzisiaj upiekę coś, ale skoro fajny serial poleca Smakosia, to nie wiem czy zdążę Muszę dzisiaj też pognać do sklepu pies'kowego po masło, mają ciekawą promocję /wszystkie rodzaje w jednej, niskiej cenie/. Poza tym wszystko w normie, tylko tego słonka mi brak
Witam z zasypanego śniegiem zakątka... i jeszcze pada... Lenia mam totalnego, nie mam zapału do czegokolwiek. Nie mam już też nic do kawy, tak wyszło. Ale sama kawa czy herbata też będzie. A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
To ja jak zawsze spóźniona przez różnicę czasu. Przynoszę Wam babkę bananową, jeszcze się ostała, po kawałku dla każdego będzie.
Ale się wyglądałyśmy z koleżanką. Im bliżej końca, gdy Mały tracił pierwotną nieśmiałość, tym mniej było siedzenia, bo zwiedzał. Koleżanka zastawiła schody kwiatami - wielkie donice na podstawkach na kółkach (zabrane do domu na mrozy). Na sam koniec wyczaił szpare pomiędzy i zaczął się przeciskać. Uśmiałyśmy się z małego rozumku.
Ogrzewanie coś mi szwankuje. Niby działa. Potem się wyłącza na jakiś czas i znowu startuje. Robi się zimno. Nawet nie mam jak wezwać naprawiacza, bo co jak go zawezwę , a wtedy akurat się namyśli? Chyba napiszę do gościa, opiszę sytuację i niech sam się wypowie.
Witam, czwartkowo Nooo, jeszcze tylko jutro poranne wstawanie. Jak dobrze Dziś gdy się obudziłam, byłam bardzo zdziwiona, że to już pora na wstawanie. Mam w tym tygodniu jakąś dużą potrzebę snu. Wczoraj miałam miłą niespodziankę w pracy - szef mnie docenił i sam zaproponował podwyżkę. No szok! Miłe. Czas na szybkie śniadanie. Kiedyś lubiłam przecier pomidorowy na kanapce i ostatnio sobie o tym przypomniałam. Próbowaliście tak jeść? Fajnie smakuje żytnie pieczywo z żółtym serem i na wierzch cienka warstwa przecieru. Lekko posolić i gotowe
Zrobiłam gorącą herbatę. Częstujcie się. Dobrego dnia
Gratuluję podwyżki i szefa Jednak ciężka i systematyczna praca czasami popłaca;) Tak powinno być, nie uznaniowo, wg grafików i siatek płacowych a zgodnie z nakładem pracy, efektami. Idzie ku lepszemu, skoro szefowie zaczynają doceniać fachowość i solidność. Niech takie gesty wejdą w nawyk wszystkim szefom a może doczekamy normalności na rynku pracy i płacy
Czasami stresowe sytuacje w pracy się przyjemnie dla portfela kończą. Gratulacje!
Ja mam niby problemy w pracy od wakacji, przynajmniej ja to tak odbierałam. Sporo działań takich, żeby mnie zdenerwować i żebym miała dość i sama się zwolniła- w moim odbiorze. A na koniec roku spory bonus, czego się nie spodziewałam już i podwyżka. A to chyba nie jest działanie, żeby sprowokować odejście. Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem zachowań moich pracodawców.
W grudniu za naprawę ogrzewania zapłaciłam 400 dolarów, co wydawało mi się bardzo dużo. Teraz muszę szykować tą kwotę razy 6 z kawałkiem...Padł nam kompresor, Urządzenie nie działa jako pompa, tylko przełącza się w tzw emergency, grzejąc non stop na elektryce.przez to rachunek za grudzień był taki duży. Albo wymianę całości- za kwotę wolę nie myśleć. Urządzenie powinno być na gwarancji, jak je zarejestrujesz. Nam nikt nie powiedział, że tak trzeba. No i przez to gwarancja była tylko na połowę czasu, 5 lat. Kosztowna nauczka na błędach. Jeszcze sprawdzimy inne opcje, zakup urządzenia bezpośrednio u sprzedawcy (nie przez firmę naprawiającą), może mają jakieś raty. Wtedy tylko zlecenie instalacji. A może można w ramach ubezpieczenia domu... Najśmieszniejsze, że zimę byśmy przetrwali bez ogrzewania, na grzaniu kominkiem, może kilka dni byłoby zimniej, natomiast lata nie mamy szansy bez klimy. Dobrze, że chwilowe lato nastało, ogrzewanie na kilka dni nie będzie potrzebne, a nie będzie tak gorąco, żeby klima była całkowicie niezbędna.
No to rzeczywiście, ale przynajmniej to wyjaśnia skąd tak duży rachunek za prąd. A co do rejestracji , to skąd mogliście wiedzieć jak nikt nie uświadomił że tak się robi. Powinni od razu powiedzieć.
Jak nie powiedzieć, to napisać wyraźnie w spisie pt. "konieczne do zachowania lub przedłużenia gwarancji' /tak jak w przypadku zakupów internetowych/. I tak naciągają kogo tylko mogą. Paskudne zwyczaje, powszechne niestety i sama też takie 'frycowe płaciłam i pewnie zapłacę znowu /jak mawiają strowinki: bo wiesz, jak nie wiesz?/. Nic tylko trzymać się za kieszeń i wertować umowy, przepisy i nowinki &, aż okulary zaparują.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupi! Jej, jak ja się cieszę, że jutro już na spokojnie wypiję kawę, zjem śniadanie bez pośpiechu, posłucham radia i nacieszę się dniem Mam tyle rzeczy do zrobienia...ale to nic, bo na spokojnie. Wczoraj "ogarnęłam" zakupy na weekend, bo jak będę dziś wracać do domu, to ma ostro padać więc pewnie by mi się nie chciało jeszcze maszerować do sklepu. Ludzi nie było dużo więc nadal czwartki są dobrym dniem na takie uzupełnianie braków w lodówce. Byłam też w cukierni po kawałek strucli serowej do kawy. Rzuciłam okiem na cenę faworków. Uuuuu wysoka - 130 zł za kg. Chyba w niedzielę upiekę swój chleb na zakwasie, bo mam na niego ochotę. Na dziś zaplanowałam sprzątanie mieszkania a wieczorny relaks
Zapraszam na gorącą herbatę z cytryną i goździkiem. Dolałam trochę syropu z czarnej porzeczki. Częstujcie się. Dobrego dnia
Witam piątkowo Wczoraj byłam caly dzień poza domem. Miałam parę spraw do załatwienia i w końcu sprawiłam sobie nowy laptop. Wreszcie, bo na komórce pisać to dla mnie horror. Zdecydowanie wolę przyciski. Zresztą bardzo długo, bo do 2018 miałam zwykłą komórkę, aż mezowski nie mógł dłużej na to patrzeć i sprezentował mi smartfona Od tamtej pory mam już drugiego, a telefon na przyciski miałam 10 lat. Wcześniej miałam jeszcze jeden którego wytrzepalam razem z okruchami za okno
A tymczasem zapraszam do kawiarenki na kawę i pierniki z Lidla
Dobry piąteczek bo słoneczny Teraz biegam za ogonami domowymi i dzikimi. Muszę też wyczyścić miejsca walk ptasich i może kocich, aż pierze fruwało i gałęzie trzaskały. Chyba drapieżne ptaki do nas zaglądają, możliwe że przylatują na łowy.
Dom wczoraj zmyłam, szybko i na okrągło czyli bez szczegółów , może nikt nie zauważy. Póki błotko nie wyschnie czeka mnie codzienne mopowanie ;(
Zaraz zajmę się kuchnią: sernik na delicjach, z wiśniami, na białkach mam w planach, może powtórka z pizzy a'la Hut lub na miasto wyskoczymy? Jak dam radę a zwierzaki pomogą czyli nie będą przeszkadzać
Jak fajnie, że piątek. Jutro do fryzjera, trzeba przystrzyc dywan, bo już kompletnie się nie słucha.
U nas lato nastało, choć z deszczem, bez słońca. Ale ciepło. Zbieramy informacje na temat wymiany urządzenia, dzisiaj ma przyjść inna firma na wycenę. Jej trzeba zapłacić za to. Ale i tak mniej niż tej co sprzedawała budowlańcom urządzenie (i instalowała). Trzeba dać radę i tyle. Nasze plany na jacuzzi przechodzą na przyszły rok. Ale może to i dobrze, bo ja nie jestem do końca przekonana, choć pierwotnie się napaliłam. Drogie to, to raz. Na kilka lat będzie fajnie, potem pewnie zaczną się naprawy. No i o wodę trzeba dbać. Wszystko w życiu ma swój cel, ja mam czas na myślenie. Pozostaje nam wanna z 5 dyszami (tą mamy w łazience, była razem z domem).
Pogoda u nas iście marcowa-zawierucha czyli deszcz ze śniegiem. Najważniejsze ,żeby nie załapać jakiegoś wirusa. Nie wiem jak u Was ,ale u nas przychodnie są oblegane,tyle ludzi choruje. Właśnie bratowa napisała mi,że ma zapalenie krtani i tchawicy. Znam ten ból. Mnie jak chwyciła krtań,to straciłam głos. Były momenty, iż myślałam,że stałam się niemową na dobre
A poza tym karnawału ciąg dalszy . Dziś albo jutro będę robiła faworki. Pączki będą jeszcze raz, ale w Tłusty Czwartek i na tym koniec słodkości, aż do samej Wielkanocy. Na deser ew. jakaś galaretka albo pieczone jabłko.
Póki co zapraszam do kawiarenki na gorącą ,rozgrzewającą herbatkę
Hej hej w sobotę. Zaraz nam się styczeń kończy. Kto chętny na luty, na przejęcie kluczy...
Wiem, że jestem nudna z tym AC problemem. Zdecydowaliśmy się na wymianę całego systemu. Po wielu dyskusjach, sprawdzaniach opcji to wyszło najbardziej optymalne. Po pierwsze system finansowania, możemy wziąć na raty 0%. A zaraz kończy nam się spłacanie moich zębów oraz samochodu, więc nawet jeszcze coś zostanie w zapasie (ciut więcej środków się uwolni niż rata za samochód). Miała być wolność finansowa, ale życie jak zawsze zweryfikowało... Po drugie będziemy mieli gwarancję na kolejne 10 lat. Po trzecie naprawa jednej części nie gwarantuje sypania się kolejnych. Urządzenia przewidywane są na 10-11 lat życia, nasze ma 8. I podobno mieliśmy szczęście, że tyle wytrwało nigdy nie serwisowane. Bo nikt nam nie powiedział, że trzeba. Firma, która instalowała nigdy nie zadzwoniła z pytaniem o serwisowanie, żeby nas to zastanowiło. A urządzenia powinno się serwisować dwa razy w roku, czyścić, smarować. Jakoś musimy dać radę.
Córka idzie krótko po obronie pracy magisterskiej do pracy (w miejsce gdzie pracuje teraz, przyjęła ofertę). Jako wakacje po szkole chce jechać na cruise. I pierwotnie chciała nas naciągnąć (jak sama powiedziała) na prezent, ale jak usłyszała, że mamy tyle zapłacić za urządzenie, to powiedziała, że sama spróbuje. Ale też mnie zaskoczyła bardzo pozytywnie bo już teraz liczy pieniądze na wynajem mieszkania, jedzenie, paliwo - samodzielność od pierwszej wypłaty. Przygotowuje się do samodzielnego, dorosłego życia na swoim. Bardzo mnie cieszy, że taka poukładana się zrobiła.
Nic nudnego nie piszesz. Po to tu jesteśmy ,żeby się wygadać. A co do córki to zawsze cieszy jak dziecko prawdziwie dorośleje. Moja choć mieszka dalej z nami dokłada się do wszystkich rachunków, robi zakupy itp. Dzięki temu uczy się żyć na własny rachunek i tak powinno być.
Doberek Już nie jest tak ładnie jak wczoraj, słonko nam ktoś podebrał. Trudno, ogrzejemy nasz mały światek dobrym humorem i pysznym ciachem Ja mam sernik, mix przepisów alidab, Iwci i moje nie-genialne zachcianki. Białka pierogowe poszły + 3 małe jaja i cała gęsta śmietana 36%, masło i cukier puder, budyń o smaku miodu + waniliowy. Nic nowego. NOWe pieczenie wymyśliłam: - głęboka blaszka z wrzątkiem na dnie piecyka; - wstawiam tortownicę do zimnego pieca; - ustawiam temp. 175 C, jak ją złapie to obniżam do 150C i tak piekę ponad godzinkę; - wyłączam i przez pół godz. NIe otwieram piekarnika, potem uchylam. Dzisiaj polałam czeko-dżemem /pomarańczowo-ananasowy i gorzka czekolada/.
Goplana dziękuję za pomysł - przed pieczeniem odpowietrzyłam surowy sernik: tortownicą stuknęłam o blat, po chwili zaczęłam nią delikatnie obracać, w lewo i prawo, aż masa zaczęła ciut odstawać od formy. Znowu stuknęłam i po chwili wstawiłam do piekarnika Sernik równy jak stolik, opadnięty ale idealnie, jak z cukierni. Muszę sobie zapisać bo za rok /bo nie wcześniej będę coś piekła/ zapomnę. Teraz czas na serniki zimne bo rodzinka już do nich wzdycha. Ja wolę piec, szybciej i łatwiej, ale czego nie robimy dla kochanych rodzinnych łasuchów Fajnego i smacznego dnia
Pomysł zrodził kolejny pomysł. Brawo Smosiu ,jesteś w tym świetna i bardzo mnie cieszy ,że się dzielisz z nami tymi pomysłami. Wykorzystam przy najbliższej okazji,zwłaszcza ,że mam w lodówce sporo sera,jakieś 3/4 kg
Oddaliśmy mężowski samochód na hamulcową robotę, oby się tylko na wymianie płynu skończyło, tyle było zaplanowane. Ale to jest tak - zostawić go na kilka minut i już coś wypatrzy...Fajną cenę na nowego jeepa (ale pewnie zeszłorocznego) grand cherokee. A ja zawsze otwarta na propozycje... tym bardziej, że ten to jeden z moich wymarzonych samochodów (mam dwa, do zrealizowania realnego - wrangler i właśnie grand cherokee i trzeci kompletnie nam nie potrzebny, bo za duży- chevrolet Tahoe, to odpowiednik Wagoneera, jak kocham jeepy miłością wielką, nawet włącznie z reneged, tak ten wygląda dokładnie jak się nazywa, jak wóz do przeprowadzki na zachód, tylko konie ukryli pod maską). Ale powiedział dopiero jak już siedział w samochodzie i byliśmy na wyjeździe. Ale i tak się chwilę zastanawialiśmy czy nie wrócić... Córka by się ucieszyła z nowego samochodu (czyli starego mezowskiego, ale wyposażonego w bajery generalnie nie występujące w tej kategorii samochodów, wtedy była jakaś cenowa promocja). Jej jeep zaczyna być powoli skarbonką, taka kolej rzeczy.
Poza tym schudłam w 20 minut... Zapytacie jak? Poszłam do fryzjera... Tak fajnie mi obciął włosy, że twarz mi zeszczuplala... Znaczy wraz z działaniem wieku i grawitacji, chomiki mi objechały, przez co twarz zrobiła się bardziej pociągła. Koleżanki mi mówią, że schudłam, sama widzę na zdjęciach. A dzisiaj normalnie jakbym schudła z 10 kilo, krótkie obcięcie jeszcze bardziej wydłużyło twarz.
Oddaliśmy mężowski samochód na hamulcową robotę, oby się tylko na wymianie płynu skończyło, tyle było zaplanowane. Ale to jest tak - zostawić go na kilka minut i już coś wypatrzy...Fajną cenę na nowego jeepa (ale pewnie zeszłorocznego) grand cherokee. A ja zawsze otwarta na propozycje... tym bardziej, że ten to jeden z moich wymarzonych samochodów (mam dwa, do zrealizowania realnego - wrangler i właśnie grand cherokee i trzeci kompletnie nam nie potrzebny, bo za duży- chevrolet Tahoe, to odpowiednik Wagoneera, jak kocham jeepy miłością wielką, nawet włącznie z reneged, tak ten wygląda dokładnie jak się nazywa, jak wóz do przeprowadzki na zachód, tylko konie ukryli pod maską). Ale powiedział dopiero jak już siedział w samochodzie i byliśmy na wyjeździe. Ale i tak się chwilę zastanawialiśmy czy nie wrócić... Córka by się ucieszyła z nowego samochodu (czyli starego mezowskiego, ale wyposażonego w bajery generalnie nie występujące w tej kategorii samochodów, wtedy była jakaś cenowa promocja). Jej jeep zaczyna być powoli skarbonką, taka kolej rzeczy.
Poza tym schudłam w 20 minut... Zapytacie jak? Poszłam do fryzjera... Tak fajnie mi obciął włosy, że twarz mi zeszczuplala... Znaczy wraz z działaniem wieku i grawitacji, chomiki mi objechały, przez co twarz zrobiła się bardziej pociągła. Koleżanki mi mówią, że schudłam, sama widzę na zdjęciach, że mam mniej pyzatą twarz. A dzisiaj normalnie jakbym schudła z 10 kilo, krótkie obcięcie jeszcze bardziej wydłużyło twarz.
Przyniosłam Wam trochę wiosny. Moje drzewka kompletnie nie przejęły się ujemnymi temperaturami, a dwa dni pełnego lata dały powera. Pozostałe krzaki wyglądają mniej widowiskowo, tylko nabrzmiale paki, do tego wiatr ruszał gałęziami i teraz widzę, że poruszone wyszły. Dla Was brzoskwinia w swojej krasie.
Ciekawe dlaczego zdublował mi posty. Fakt edytowałam- bo zamiast dodać zdjęcia, kliknęłam wyślij. Ale nawet jsk czas edycji by minął to powinno być w tym samym poście, z informacją... dziwne...
Bywa tak, informacja pojawia się czasami, nie zawsze a zdjęć w edycji raczej nie dodasz, będzie kolejny wpis-przypis do poprzedniego. Na ekranie laptopa też czasami nie widać co i jak leci w eter, w telefonie to już prawie niemożliwe dla mnie.
To ostatnia niedziela..w styczniu oczywiście. Jeszcze 3 dni i zamykam ''podwoje'' przekazując klucze dalej Nie sposób więc spytać, kto poprowadzi kawiarenkę w lutym?
No kto? Goplana jako Prezeska decyduj czyli wyznacz kogo chcesz a my przyjmiemy do wiadomości. Mam cichą nadzieję, że Alman wyzdrowieje na tyle by nas prowadzić w lutym
Pozdrawiam i do kuchni gnam, bo ciut jest zawalona deskami do krojenia, których nie mogę zapakować do zmywarki.
I już niedziela, weekend znowu za szybko przeleciał.
Dzisiaj muszę upiec swoje bułki i może jeszcze sezamki machnę. Na obiad sałatka z selera i paluszków krabowych. Jak średnio lubię tą sałatkę, znaczy może być, ale bez fajerwerkow, za to ulubiona męża, tak jak wczoraj kupowałam taki piękny seler, to od razu podreptałam po paluszki.
Pierwotnie myślałam o rosole, ale córka stwierdziła, że dopiero jadła pomidorówkę i na razie ma dosyć (dla niej rosół to makaron ze smakiem wywaru, leje go mało a zaraz potem pomidorówka z tego). To poczekam aż będzie chciała. Ale i tak przyjechała bez rosołu, wybiegać psa i pogadać. Mieliśmy fajne popołudnie na zewnątrz. Za to zgłosiła zapotrzebowanie na placki ziemniaczane. Trzeba będzie zrobić. A dziś na śniadanie zrobię gofry, będą z bitą śmietaną, borowka amerykańską oraz kiwi. Szkoda, że niedziela krótka i żołądki za małe, bo mam mnóstwo pomysłów na gotowanie, tylko kto ma to jeść.
Jak Wam minął weekend? Mnie spokojnie. Dziś rano przywitał -5 stopniowy mrozik. Fajnie poszczypał w policzki jak wynosiłam śmieci. Swoją drogą jutro opróżniają kosze. Ostatnio to zrobili na początku grudnia. W piątek dostałam blankiety płatności i ankietę do wypełnienia. Mam uzupełnić jak gospodaruję kompostownik ,jak jest duży, ile w ciągu roku wyrzuciłam obierek itp, a ile skoszonej trawy. A jak mam to policzyć, to się właśnie zastanawiam. Nigdy wcześniej to nie było potrzebne. To co było skompostowane, potem wywoziliśmy w pole i zaoraliśmy, użyźniając tym ziemię.
U mnie śmieci wywożą co tydzień, zwykłe i recycling. Innych nie mamy. Kompostuje sama, gdzieś w lutym użyznie moje drzewka. Jeszcze nie będę sadzić pomidorów, w razie gdyby szkodnik jeszcze był (wydaje mi się, że poszedł albo się wytrul, ale szkoda mi kasy na ryzykowanie). Recycling ograniczyli teraz - tylko plastik 1 i 2, tektura i puszki. Żadnych butelek, zadnych, folii, torebek. A i tak to jest dobrowolne, nie ma obowiązku segregacji.
Weekend minął za szybko, jak zawsze. Napiekłam swoje chleby i bułki. Jak ktoś ma ochotę spróbować, zapraszam. Nie smakują jak tradycyjny chleb, ale ja je lubię.
Musimy w tym roku płot pomalować. A najpierw umyć, bo od wilgoci zaczyna algami zarastać. Woda z wybielaczem albo octem, zdecydujemy się chyba na ocet, powinna wystarczyć. Zobaczymy.
Lato się skończyło. Do południa było naprawdę ciepło, mieliśmy otwarte drzwi na taras. Do kościoła wieczorem wybrałam się w swetrze. Już chłodno było przed, ale wsiadając do samochodu w garażu nie czujesz, nie sprawdziłam, bo było ciepło przecież. A po kościele lodowaty, przejmujący wiatr. Dobrze, że do samochodu blisko.
Świetnie wyglądają Twoje wypieki. Bardzo mnie ciekawi smak takiego pieczywa. Fajnie, że wstawiłaś przepisy. Kiedyś wypróbuję, zwłaszcza ,że z wiekiem coraz mniej zwykły chleb mi służy, a niestety bardzo lubię
Witajcie Dzisiaj później niż zwykle, zasapana ale zadowolona bo zaliczone pilne sprawy. Teraz tylko karmienie domowników- dla nas od wczoraj czeka żarełko, psince ugotowałam świeżonkę by nie marudziła, że zbywam ją puszkowanym mięskiem. U nas cały dzień słoneczny i ciepły, nawet czapka i szal nie były potrzebne. Niech już tak fajnie zostanie, aż do wiosny. Marzyć wolno, każdemu i wszędzie.
Ja wczoraj też piekłam, eM zażyczył sobie pizzę. Nie wyszła już taka fajna jak poprzednia, mąka ta sama /2wie zmieszane, krupczatka i uniwersalna/, olej też. Chyba ją przegrzałam i boczki wyszły jak sucharki, ale nie spaliłam na szczęście.
Alman ja już nasiona kupiłam w lidlu - buraczki opolskie i ogórki, nie mogłam łapek oderwać od stojaka aż mnie eM pogonił. Szukałam fajnej szparagówki tycznej, nie było. Chyba mam już lekkiego bzika, jak z roślinkami ozdobnymi kiedyś. To kiedy wysiewamy pomidory??
Smosia już gotowa by wysiewać Dziś był taki piękny dzień jak w prawdziwą wiosnę. Rano temperatura minusowa,ale w południe już spory + i śpiew ptaków. Akurat sobie mały spacer zrobiłam i świergoliły aż miło
A co do pizzy ,nie zawsze wyjdzie taka sama, czasem nawet i zakalec potrafi wyjść jak to w ciastach Najważniejsze jednak by smakowało a ja takie przypieczone lubię i to bardzo. Jak mi się spieką boki to zawsze je objadam a mężowski patrzy na mnie jak na zjawę ,bo on musi mieć idealną a nie opieczoną ,a wg mnie właśnie taka smakuje najlepiej. Ale wg mnie oczywiście
Witajcie poniedziałkowo Weekend zleciał w mgnieniu oka. A tak się cieszyłam, tak czekałam a teraz wszystko od nowa Znowu trzeba zacząć odliczanie. Wczoraj też upiekłam chleb. Musiałam trochę aktywować zakwas żeby mi się nie rozleniwił Ugotowałam gar fasoli Jaś z warzywami i z dodatkiem pomidorów z puszki. Zaraz idę sobie podgrzać na obiad. Pewnie będę teraz jeść przez kolejne 3 albo 4 dni A co tam! W pracy cały czas coś się działo i nie było chwili na Kawiarenkę. Liczę, że jutro będzie luźniejszy dzień. Zmykam, bo czas podgrzać obiad. Alman, cieszę się, że luty będzie Twój
Ja dziękuję, po przerwie na łączach jeszcze bardziej doceniam to co tutaj mamy, Kawiarenki i spotkania, rozmowy i żarty przy smacznym kubeczku z ciachem, fajnym pomysłem na żarełko, towarzystwem wyjątkowo serdecznym i wyrozumiałym. Pozdrawiam
Dokładnie Smosiu ,to samo pomyślałam. A nawet więcej. Ciężko mi sobie wyobrazić ,jakby nagle strona zniknęła na zawsze a nie zdążyłam Wam wszystkim powiedzieć jak Was cenię, jak lubię, choć znamy się tylko wirtualnie. Buziaczki dla Was
Goplano, dziękujemy Ci za wyjątkowym styczniowy czas w Kawiarence. Stworzyłaś bardzo przyjazną i życzliwą atmosferę. Kawiarenka "przytulała" nas ciepło każdego dnia
Witam 1 Stycznia Roku Pańskiego 2024!
Przede wszystkim wszystkiego najlepszego, aby wszystko co złe, odeszło wraz ze starym rokiem. Niech nadejdzie nowe, pełne nadziei, marzeń spełnienia, niech na cały świat lecą dobre życzenia Miłości, szczęścia i powodzenia.
Z Nowym Rokiem, nowym krokiem, uśmiechem szerokim zapraszam Wszystkich do Szampańskiej Kawiarenki. Bawcie się i cieszcie, niech nigdy nie zgaśnie ogień w kominku
Do Siego Roku
Hej, hej. U mnie ciągle kawał do happy new year, ale pojedliśmy, popiliśmy, pogadaliśmy z rodziną.
Można iść spać.
Nowy rok przyjdzie tak czy siak.
Miło zawitać w nowej kawiarence.
Do zobaczenia w moje jutro, mój 2024.
Nowy Rok, nowa radość
Jak pięknie i punktualnie Goplana wyszykowała noworoczną Kawiarenkę, podziwiam i dziękuję - to dla nas Wszystkich ważne otwarcie, bo nowe.
Niech wszystkie życzenia serdeczne i szczere spełnią się a nasze życie tętni miłością i dobrą energią.
Pozdrawiam noworocznie
Witam noworocznie
Idealny początek Kawiarenki, bo kominek strzela drewnem, jest przytulnie, ciepło i życzenia od gospodyni dają nadzieję. Niech się spełniają!
Sylwester udany. Koncert był wspaniały. Owacje na stojąco nie miały końca. W domu byliśmy o 23.30 więc szybko pokroiłam sery. Jeden był wspomnieniowy, bo nasz ulubiony, przywieziony z Krety. Do tego oliwki, różowe (dla mnie) i czerwone wino (dla Połówka). Nastroje dopisywały, ale przed 2-gą stwierdziliśmy, że nie ma co siedzieć na siłę i poszliśmy grzecznie spać.
Obudziłam się niestety za wcześnie. Pewnie dzisiaj będę musiała się trochę mobilizować, bo popołudniu mamy gości.
Póki co ciasto i kawa - trzeba fajnie i slodko zacząć rok
Szczęśliwego Nowego Roku!
Ja za kilka minut ruszam do pracy.
Trzeba mieć nadzieję, że będzie krótko.
U nas też była deska serów i wędlin. Do tego margarita, mój ulubiony drink. Sylwestra zakończyliśmy o polskiej porze.
Trzeba było oszczędnie, żeby rano wstać
Co zostało, zapakowałam rano do pracy, będzie lunch.
Nowy Rok rozpoczęłam twarogowym śniadaniem, zdecydowanie wolę robić go na maślance niż kefirze.
Ale przynajmniej się przekonałam.
Odsypiajcie nocne balety i wszystkiego dobrego na ten 2024. Przede wszystkim zdrowia!
A nasz bufet sylwestrowy był bardzo skromny, poza markowymi bąbelkami bo je lubię i kupiłam w promocji:
%% wcześnie strzeliłam korkiem by zdążyć do digital-filharmonii, o 17.30 berlińczycy zaczęli koncert sylwestrowy /był tak wagnerowsko smętny, że po paru łyczkach przysnęłam obok psinki/;
*później pstrąg wędzony z zielonymi oliwkami nadziewanymi papryczką + siekane śliwy suszone, sok z cytryny i olej z orzechów włoskich /lidlowy/;
** bitki wołowe duszone;
*** pierożki z gęsiną i żurawiną /gotowce ale pyszne/.
Dzisiaj barszczyk /butelkowy/ na sosie z duszenia wołowiny + śliwki, goździki, ocet malinowy i dużo majeranku.
Do chrupania: moje ulubione, delikatne, krakersy i sery duńskie /aldikowe/ w 2ch smakach, słodkości i słodycze.
Znowu strzelają, a nasza sunia drży ze strach i mimo utulania, podsuwania smakołyków ucieka do piwnicy.
Jak zaraz wyjdę do tych 'balowiczów to chyba 007 będzie potrzebne
Mamy podejrzenia, eM przeczucia, że przyjechała z terenów wojennych, ukraińskich, bo tak przerażonego psiaka w Sylwestra jeszcze nie widzieliśmy.
Sporo psów bardzo źle znosi strzelanie.
Bentley (córki) ma gdzieś. A Phoebe w pracy niemalże wlezie w człowieka i trzęsie się (nie ważne czy grzmot, czy silnik samochodu sobie piardnie).
Bentley za to panicznie boi się droidow - dostawców żywności z restauracji do akademików i na uczelnię (grubhub)
Ustępuje im z drogi, a potem jak sobie przypomni innym razem, to idzie bardzo niespokojny, wypatruje, dopóki się nie zejdzie z ich szlaku, nawet jak ich nie ma.
A to jedyny teren, gdzie bezpiecznie można z nim chodzić po ciemku- światła, wykoszona trawa i wydmuchane liście).
Tak to wygląda, raczej niezbyt groźnie.
Ale ma światła w nocy i nie ustępuje z drogi, tylko się zatrzymuje i czeka.
Fajnie wyglądają, jak chcą przekroczyć skrzyżowanie na światłach, czasami stadka w obie strony.
U nas też strzelali ile wlezie i nie tylko o północy ale przez cały wieczór. Pamiętam jak pewnego nowego roku wystraszona babcia przyszła do mojego pokoju i mówi :wojna, kryjmy się do piwnicy! '' A ja :Babciu, przecież to nowy rok i petardami strzelają! Uśmiałam się serdecznie, ale babci do śmiechu nie było wcale. Dopiero później zrozumiałam, że wywołało to w niej straszne wspomnienia jakie przeżyła podczas wojny..
Tak to wyglądało i u nas, Lucy cała dygotała, bałam się że do zawału ją doprowadzą strzelcy noworoczni.
Pocieszające jest to, że z roku na rok coraz mniej odpalają i coraz krócej trwa kanonada. Może wreszcie zrozumieli, że zwierzęta cierpią przez ich zachcianki.
Niektórzy ludzie też mogą mieć przykre skojarzenia, zwłaszcza gdy są uchodźcami lub dziadkami wojennymi.
U mnie było cicho.
Może nawet zaostrzyli zasady sprzedaży, bo nie widziałam namiotu fajerwerkowego.
Normalnie jest zakaz, tylko na granicy stanów są punkty. Pozwolenie w miastach jest (albo było) na 4 lipca i sylwestra.
Nawet nie wiem czy były fajerwerki miejskie. Mnie średnio bawią, choć nie mam nic przeciwko. I jak się trafi okazja, gdzieś jestem to popatrzę, ale nie żeby specjalnie jechać.
I takie zorganizowane mi nie przeszkadzają, są o określonej godzinie, przez dajmy na to max pół godziny.
Natomiast taka strzelanina na osiedlach jest bez sensu. Bo to wyrzucone pieniądze, równie dobrze można podpalić banknoty, efekt ten sam. Do tego niezorganizowany huk. Po co to komu.
Witam w 2 dzień roku i miesiąca
Wczorajszy dzień mogłabym wyjąć z kalendarza, bo praktycznie cały przespałam. Miałam bigos, więc nie musiałam się martwić obiadem, więc sobie pospałam jak nigdy. Nie wiem czy to przez Sylwestra czy przez pogodę, ale widać mój organizm tego potrzebował. Dziś już wracam do "żywych" i biorę się za robienie żurku. Wszyscy zgodnie stwierdzili że będzie najlepszy po sylwestrowym obżarstwie
A tymczasem czas na cynamonowa kawkę, zapraszam
Hej, heej
Taaaka kawusia skusi każdego.
Z moją czarną, też ciut cynamonową, przycupnę i poczytam, poszperam w przepisach.
Pyszne sposoby na domowy smalczyk znalazłam i pomyślę od którego zacząć pichcenie. Szkoda, że małosolnych do niego nie mam.
Z nowinek, to problem z ekspresem pechowym znowu mamy, eM od rana z nim walczy. Teraz do łask wrócił jego poprzednik, tani i niezawodny marketowy.
My jemy coraz mniej, plany były ale po co miałam smażyć i piec skoro mamy zapasy i ich końca nie widać.
U nas szaro i mokro, pora na sprawy codzienne.
Udanego dnia Wszystkim życzę
Nie każdego, mnie nie. Nie cierpię zapachu cynamonu.
Choć jako dziecko jadłam ryż na mleku z cynamonem i cukrem. I nie wspominam tego źle.
Ale przez dorosłe życie już nie.
Nie lubię okresu dyniowego oraz piernikowego, głównie przez zapach cynamonu.
Ale w mieszance przypraw hinduskich i w ich jedzeniu już mi nie przeszkadza. Ale po pierwszym okresie fascynacji, wiem, że nie jest to moja ulubiona kuchnia.
Taka dziwna jestem.
Hej hej w kolejny dzień stycznia.
W pracy było nawet krótko.
Mały się popsuł ze spaniem, nie chce dać się odłożyć do łóżeczka. Wczoraj nim wyszłam nie spał wcale (tylko drzemał, gdy go bujałam na fotelu), a powinien zapaść w sen drugi raz.
Myślę, że czas zmian nadchodzi, usunie poranne spanie, będzie tylko jedno.
Od dziś trenuję, zobaczymy z jakim skutkiem.
Muszę jechać zapłacić rachunek medyczny.
Bo mi nie przysłali (może i wysłali, ale pocztowcy przed świętami robili straszny bałagan, dostarczając gdzie indziej). A żeby zapłacić muszę mieć kod dostępu, generowany do każdej faktury. Na starym nie przejdzie.
Myślałam zapłacić przez telefon nawet, ale dokładnie to samo - to automatyczny system, więc wymaga tego samego co online.
W innym miejscu przez cały grudzień przypominało mi, że muszę zmienić kartę, bo traci ważność. Zrobiłam to i zapłata na przeszła, bo inne dane. Ale to zapłaciłam sama.
Wczoraj córkę naszło na pierogi. Wieczorem robiłam jej ciasto, a ona mieliła farsz na ruskie.
Od Wigilii jadła codziennie pierogi, będzie dalej. Aż hej się nie przejedzą. Ale ona je fazami, jak ma na coś ochotę to dopóki się nie przeje, może codziennie, potem na przerwę.
U mnie przerwa musi być po max dwukrotnym jedzeniu, potem już mi nue smakuje, mogę więcej nie ruszyć, cw zależności od stopnia zmęczenia powtarzalnością.
Witam wtorkowo
Dziś mam dzień urlopu Jak dobrze! Rano spokojnie zjedliśmy śniadanie a potem małe zakupy, bo obiecałam mamie, że zrobię Jej ciasto. Będziemy jutro świętować zaległe urodziny mamy - czyli wspólny obiad i kawa z ciachem. Nie chciało mi się piec więc zrobię takie z bananami, kajakiem i bitą śmietaną.
Wsominałyście o fajerwerkach. Też jestem za tym żeby wreszcie został wprowadzony zakaz. Liczę, że to będzie w tym roku, bo już coś wspominano o przygotowywanej ustawie. Cieszyć się można na milion sposobów - nie musi to być kosztem innych - starszych ludzi czy przyjaciół mniejszych.
Lodówka póki co jeszcze ciągle pełna a apetyt słabnie. Zachcianki pouciekały i np. dziś nie chce mi się obiadu. Mam zupę z boczniaki ale jakoś tak kręcę nosem. Może by zjeść samego ziemniaka z masłem i popić kefirem..?
Jutro do pracy, ale zleci, bo w piątek też mam dzień urlopu. A z drugiej strony przeraża mnie, że ten czas tak umyka, bo Połówek jest w domu do końca tygodnia. Już zleciało tyle wspólnego czasu a my nie możemy w to uwierzyć, bo przecież dopiero co przyjechał
Dobrego dnia
Witam środowo
Wczorajszy dzień wolnego trochę mnie rozbił. Pozwoliłam sobie posiedzieć dłużej i dziś ciężko się wstawało. Na dodatek padał deszcz więc pogoda taka, że tylko przytulić głowę do poduszki.
Na popołudnie mam trochę spraw do załatwienia, potem idziemy do moich rodziców więc dzionek szybko zleci. Na szczęście jutro czwartek a w piątek mam dzień urlopu
Czy w Waszym otoczeniu też tak dużo ludzi choruje? Większość narzeka na zatoki, silny katar, który aż zatyka uszy.
Jeszcze półtorej godziny i fajrant
Dobrego dnia
Jakoś tak nocny poranek przed wyjściem do pracy zleciał nie wiadomo kiedy.
Wczoraj za długo oglądałam, to dziś jak mucha w smole.
U mnie lodówki raczej nigdy nie świecą pustkami, bez względu na okazję czy bez
Może tylko warzywa się kończą.
Na temat przeziębień trudno mi mówić, bo mam tylko kontakt z tymi w pracy. A to w zasadzie na okrągło.
Alergia połączona z chorowaniem u dzieciaków.
I wygląda to tak, że albo rodzice z pracy, albo Mała ze szkoły przywloka.
Chorują wszyscy po kolei, przekazując sobie wzajemnie. Tak to trwa dwa tygodnie.
Gdy już wydaje się, że wszystko skończone, zaczyna się nowa runda.
Ja złapię, gdy wirus jest naprawdę mocny, ale i tak traktuje mnie ulgowo.
Może dlatego, że mając problemy z zatokami, od razu włączam solankowe irygacje, gdy czuję, że nos się zatyka. A gdy wydzielina z nosa albo z gardła zalega mi rano w buzi, nie myślę czy to alergia, czy początek przeziębienia, od razu włączam wodę utleniona. Wirus nie ma szansy na rozwój. Albo minimalną.
Jak już zaczyna wyglądać na przeziębienie, wtedy typowe leki, żeby przetrwać.
W tym roku nie byłam chyba porządnie przeziębiona. Tylko to bakteryjne w listopadzie, gdy miałam powiększone węzły chłonne i zawalone migdały.
Na ciągły pobyt w laboratorium, zajmującym się hodowlą i wylęganiem mikrobów to chyba niezły wynik.
Witam
Mam dziś taki kłopot z zalogowaniem jak nigdy. Co rusz mnie wywalało, cud że teraz mi się udało.
Być może to przez to, że internet mi świruje. W dodatku z komórki. Laptop dałam na oględziny i gościu powiedział, że wymiana monitora + robocizna 750 a i nie wiadomo ile będzie działać. To na razie tyle. Pozdrawiam
Nie wiem, jak wiekowy jest Twój laptop.
Ale może warto popatrzeć za nowym - teraz pewnie jakieś promocje plus może raty 0 %, zamiast płacić od ręki, powoli sobie spłacisz co miesiąc.
Myśmy tak robili w Polsce.
Teraz zresztą też, o ile nie ma zwrotu ileś tam procent za płatność w całości.
Mamy nawet na raty rozłożony hotel na karcie kredytowej. Bez odsetek.
Ale chyba pierwszy i ostatni raz, bo mąż się wścieka. Dostaje co miesiąc kwotę do spłaty- rata plus to co obciążymy w okresie rozliczeniowym.
A, że czasami jest mało, czasami więcej to wydaje mu się, że nie spłacamy wcale.
Chyba na następne już się nie skorzysta z oferty (a jest do każdej transakcji powyżej jakiejś tam kwoty).
Mój laptop ma jakieś 5 góra 6 lat. Do października spisywał się dobrze. Potem nagle obraz zniknął, by za jakiś tydzień się pojawił. Niestety na początku grudnia zepsuł się na dobre. Chciałam naprawić, no ale wiecie jaki koszt naprawy. Wychodzi na to, że czas zakupić nowy, bo na komórce mi idzie bardzo topornie, no i nie zawsze mogę się zalogować.
Miałam Wam napisać wcześniej, ale zapomniałam.
Wczoraj był dzień darmowych prezentów.
Najpierw przyszedł zdublowany zestaw biżuterii- ten zgodnie z datą, jaka była pierwotnie do dostawy.
Drugi (a w zasadzie pierwszy) był zaraz po Świętach.
A wieczorem mąż wyjął ze skrzynki inne pudło i pyta się co zamawiałam. Ja mówię, że trociny (do wędzenia), ale, że miały być dopiero w sobotę.
Otwiera paczkę i pyta się- a po co ci młynki elektryczne. Generalnie mi niepotrzebne, bym nie kupiła. Ale fajne, ładowane przez usb.
Ja do niego a to na pewno paczka dla nas. Sprawdził. Odpowiedź tak i nie.
Bo dane osoby inne, ale adres nasz.
No i komu mam to oddać. Z Amazonem nawet nie mam ochoty tracić czasu, bo bez numeru zamówienia przejść przez system automatyczny, to droga przez mękę (normalnie też, a tu nie mam interesu).
Może ktoś się odezwie.
Dobry wieczór
Ja już kimam na siedząco, prysznic i kolacja zaliczone, mogę myć ząbki i do spanka. Dzień ciężki w pogodzie, co chwilkę pada, leje i daje nadzieje na słonko, znowu pada aż błoto po kostki wszędzie mamy.
U nas zwozimy paczki niedarmowe, prezenty tylko od YR, ale to się nie liczy bo najpierw sporo wydaliśmy.
Pierogi mam w planach, by sera nie zmarnować i eM był zadowolony. Ja wolę jednak mięcho, choćby malutkie podudzia-pałeczki kurczaka.
Umęczona jestem bo gotowanie też musiałam zaliczyć- siekanka schabowa duszona, zasypana makaronem z soczewicy czerwonej. Nawet fajne.
I pakę ciężką z paczkomatu przywiozłam / na taczce, ku uciesze wszystkich wioskowych gapiów /. Karma mokra dojechała i mam wolne od psich garów, na trochę, póki nie znudzą się wołowina, ryby i drób.
Dzisiaj też nasza niezawodna Poczta Polska doręczyła nam piękną kartkę z życzeniami świątecznymi, jeszcze tydzień i przebiliby inny rekord, kiedy 5 maja dostałam życzenia wielkanocne
Poza tym stary kierat domowy, zwierzakowy i pracowy /w planach nawet delegacje/. Niezły początek 2024, byle zdrowie nam dopisało, bo na chorowanie nam czasu i sił brak.
Mieliśmy 2ie tury nibycovidowe, nie testowałam więc nie wiem.
Jak ruszę w trasę po gabinetach, to dopiero wyjdzie co i gdzie mi dolega.
Spokojnej nocy i śpijcie dobrze
Witam czwartkowo
Dla mnie dzisiejszy dzień, to jak mały piątek, bo jutro dzień urlopu - jupi!
Dzień biurowy czyli tzw. pracowy zaczynam nietypowo, bo dziś nie będzie szefa. Tak więc korzystając z porannego luzu zrobiłam sobie kawę z firmowego ekspresu. Kupiliśmy go niedawno i jeszcze nie miałam okazji i czasu pić kawy. Tak więc dziś testowanie. Hm...nie lubię mleka UHT więc szału nie ma. Wypiłam przed chwilą, ale ciut na siłę. Przyzwyczaiłam się do innego smaku. Cały początek dnia jest nietypowy, bo przyniosłam też kawałek ciasta z domu więc chyba nie jest to najzdrowsze śniadanie To właściwe zjem później
Mowa była o przesyłkach. Chyba nigdy nie dostałam czegoś drugi raz. Ekkore, czyżby Ci się trafiła dodatkowa paczka z certyfikowaną biżuterią?
Ja mam tylko taką refleksję, że jeśli mi będzie zależało na szybkiej dostawie zamówienia i solidnej realizacji, to z pewnością nie wybiorę przesyłki Pocztexem. Co za lipna firma! Zamówiliśmy w pracy przemysłowy odkurzacz - waga 61 kg. Długo go nie było więc zaczęliśmy dzwonić do firmy, z której było zamówienie. Okazało się, że to Pocztex tak "przeciąga strunę". No więc skoro wysłane, to czekamy. Po kilku dniach przyszło powiadomienie e-mailem, że mamy sobie paczkę odebrać w Urzędzie Pocztowym. Co się okazało - kurierowi nie chciało się nosić więc zaznaczył, że nikogo nie było pod wskazanym adresem i teraz trzeba się udać do punktu pocztowego. Jak zadzwoniłam na infolinię żeby powiedzieć, że jesteśmy firmą i nie ma takiej możliwości żeby u nas nikogo nie było, to się okazało, że tam "wszyscy są bardzo zajęci" i nikt nie odbierze połączenia. Nie było szans na rozmowę - trzeba było odpalić auto i jechać po odkurzacz osobiście. Wrr! Ostatni raz! Co za nierzetelność!
Dziś odwiedzamy znajomych, z którymi widujemy się raz albo dwa razy do roku ale zawsze jest to super spotkanie. Okazuje się, że czas nie robi różnicy jeśli ludzie mają świetną nić porozumienia a znamy się już prawie 30 lat.
A przy okazji zapytam- macie takie prawdziwe, długie przyjaźnie, które przetrwały mimo odległości czy innych zawirowań? Moją największą przyjaciółkę znam od 45 lat. Poznałyśmy się gdy miałam 10 lat a Ona 9. Zamieszkałyśmy na tej samej klatce schodowej i zaczęłyśmy myśleć o sobie jak o "siostrach" i tak nam zostało
Zleci mi ten nadchodzący, weekendowy czas, bo jutro i w sobotę też odwiedzamy rodzinę więc dla siebie zostawiliśmy niedzielę, bo w poniedziałek Połówek już wyjeżdża i gdy wrócę z pracy w domu będzie "pusto".
Zrobiłam herbatę, bo nie chcę Wam serwować tej "lipnej" kawy. Dodałam pigwę i sok z czarnej porzeczki. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Dobry czwartek:)
Fajnie wyszło w kalendarzu, 4ty dzień roku i czwartek.
Ja łasuch nałogowy, od dawna mam śniadania, nawet dni słodkie. Nie mam ochoty na nic innego, czasami tylko barszczyk czysty do popicia.
Nie, nie to nie jest zdrowe, ale skoro mam pożyć jeszcze 3 do 5ciu, 10ciu lat max, to nie będę sobie odmawiać niczego.
Teraz taka średnia żywotność kobiet, w rodzinie i otoczeniu. Nieliczne żyją 90+, ale nie zazdroszczę, bo częściej oglądają gabinety lekarskie, nawet operacyjne sale niż nasz piękny świat.
Trzeba więc cieszyć się tym co jest nam dane i korzystać z każdej okazji by sprawić sobie przyjemność: fajną kawę lub herbatkę, ciacho czy dobry obiad, nowy ciuch, wycieczkę albo tylko spacer.
Ciuszków ostatnio kupiłam sporo, ale następne kuszą, bo obniżki i czyszczenie magazynów. Może zdubluję niektóre kiecki swetrowe - są wyjątkowo wygodne i ciepłe, kolory tylko inne wybiorę.
Poza tym ganiam jak kot z pęcherzem wokół moich ogonków kochanych, by niczego im nie brakło, zwłaszcza troski i przytulania bo poczują się odrzucone.
Wiadomo, nowa w domu zgarnia całą uwagę na siebie, sił też więcej odbiera, a kociarnia cierpi.
Idę teraz wygłaskać mojego Tofalka, bo za nic nie chce zejść do mnie. Zajął kot-hauz czyli stryszek i tylko w nocy nas odwiedza" - buszuje i hałasuje, chyba na złość by pokazać jak nas znienawidził /zdradziliśmy go i sprowadziliśmy do domu, jego domu p s a /.
Pogodnego dnia i trzymajcie się ciepło bo idą mrozy i śnieżyce
Oj, wesoło tam u Ciebie z tym "zwierzyńcem". Narobisz się przy nich z pewnością, ale ile dobrej energii potem dostajesz w zamian Lubię czytać o tej Waszej, codziennej krzątaninie
Polecam, takie stado odrywa od szarzyzny dnia codziennego i przywraca nam to co w życiu istotne - więzi ludzi z naturą, naszymi prawdziwymi korzeniami
Witam czwartkowo
Czwartek i 4 dzień stycznia, ani się obejrzymy jak zleci. Smosiu, specjalnie dla Ciebie chleb tygrysi. Byłam wczoraj w mieście gdzie te chlebki sprzedają, już połowę zjedliśmy, bo taki smaczny
Ale fajny, nie widziałam nigdzie takiego.
Popatrzę i wyobrażę sobie jego pyszny smak , mniamm.
Dziękuję dobra Kobietko, od razu lepiej mi na duszy i żołądku
No i wykrakalam sobie, przeziębienie mnie dopadło.
Nie covid, bo już sprawdziłam.
Wczoraj pod koniec pracy zrobiło mi się zimno w nogi, że aż buty owcze w domu założyłam. Ale, że mi zimno w nogi od wyjazdu po walizkę córki, więc niczego nie podejrzewałam.
Wróciłam do domu, zjedliśmy, włączyłam sobie kominek i po kilku minutach zaczęło mnie telepać. Na górę, ledwie zęby dałam radę umyć, gruby szlafrok, skarpety i leki na przeziębienie.
Po kilku godzinach zrobiło mi się gorąco, a rano obudziłam się przed budzikiem, wyjątkowo rześka. Temperatury nie mam. Może potraktuje mnie ulgowo, zobaczymy.
Ale to znaczy, że mój mąż będzie też chory, bo on łapie wszystko. Też zobaczymy.
Dziś na śniadanie rozgrzewająca owsianka, na obiad zupa będzie, do pracy twarożek ucierany z oliwą i przyprawą dukkah.
Tak - zdublowany został certyfikowany komplet. Nawet nie mam jak oddać, bo jest kupiony tylko jeden. A oba w paczkach miały dokładnie ten sam opis zawartości- jak kartka wydrukowana dwa razy.
Jak oddam bez dokumentu - to ktoś sobie weźmie, bo nie ma w systemie.
Jak oddam ten zapłacony, to nie będzie fer.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Wpadłam żeby się przywitać i zmykam, bo czas goni. Dziś szybkie zakupy, spotkania itd.
Dobrego dnia
Hej hej.
U mnie czas przelatuje przez palce, a ja się ruszam jak mucha w smole.
Przeziębienie męczy, choć traktuje ulgowo.
Mrozne poranki nastały. A jutro razem z mrozem ma być deszcz. Oby się opóźnił. W dzień ma być ciepło, więc skorupa lodowa się stopi. Ale dla mnie nie ma znaczenia, bo nie trzeba iść do pracy, a na zakupy męża samochodem prosto z garażu.
Witam 6 stycznia
W Trzech Króli. I kolejne święto mamy. Dziś mam gości. Troszkę trzeba naszykować, troszkę, bo każdy na detoksie po świątecznym i sylwestrowym obżarstwie. Niby nie robi się teraz dużo, ale jak się posmakuje wszystkiego po trochu, to wiadomo, a żołądek jest przecież jeden
A tymczasem zapraszam na małą kawkę bez nijakich korzeni. Ekkore wspomniała, że nie lubi cynamonu. Ja też kiedyś nie lubiłam. Dopiero z czasem mi posmakował, ale żebym przepadała to nie. Zresztą u mnie się mienią smaki średnio co 7 lat. W dzieciństwie np. nie cierpiałam gołąbków, potem to się zmieniło. Teraz też nie za bardzo przepadam. Nigdy natomiast nie sądziłam że polubię bardziej żur of barszczu czerwonego. To była moja najlepsiejsza zupa
A tak zmieniając temat, świętujecie dzisiaj? Jakieś szczególne menu czy jak codzień?
Wczorajszy dzionek zleciał na szykowaniu dzisiejszego święta:
pierogi ruskie, ciasto kefirowo-olejowe + kurkuma /super wyszło, smaczne, ładne i lepsze w obróbce od poprzedniego/;
śledzie a'la Meggi z cebulką, oliwkami, borówą ameryk. i olejem z orzech. włoskich;
drobne porządki, zmywanie;
zakupy odświętne z likierem i ciastem
Udanego ucztowania z 3ma Królami , ich imiona wszyscy znamy z kolędy corocznej: K+M+B, albo podobnie
U nas już po kolędzie, nowy ksiądz zawitał i ... nowe porządki, więc nas ominął, jego strata. Za rok trzeba będzie zarejestrować się w kancelarii na audiencję.
U mnie nie ma kolędy, problem rozwiązany.
Ale z tym zapisywaniem to wcale nie taki głupi pomysł.
Uniknie się wymyślania powodów, aby nie być w domu, dzwonkow do drzwi, których nie chcemy, ksiądz pójdzie tylko do tych co chcą.
I tak, i nie bo było u nas tak:
ministrant szedł na 'zwiady i pytał uprzejmie czy przyjmujemy kolędę czy nie;
każdy deklarował, że tak jak zawsze lub nie bo akurat mamy chorych w domu lub sami boimy się zarażenia /od kolędników/;
niektórzy otwarcie mówili nie, bez wykrętów i ucieczek.
Wszystko sprawnie i bez stresu.
Teraz telefoniczna rejestracja obowiązuje a ksiądz podjeżdża samochodem do wybrańców. Kto nie chodzi regularnie do wiejskiego kościółka, a msze są tylko rano, to wypada z kolędy, bo nawet nie wie gdzie i kiedy dzwonić.
Ja czekałam jak zwykle, chciałam przekazać datek, ale zobaczyłam tylko przejeżdżający samochód.
Nie jest mi smutno, ale też mnie taka zmiana zwyczajów nie cieszy.
U mnie Trzech Króli zawsze w niedzielę, bez względu na to kiedy wypada w rzeczywistości.
Świętować nie świętujemy, normalny dzień porządkowo zakupowy.
Ale tarar będzie, bo mamy smaka już chwilę, już był przesuwany.
Co do smaków to się zmieniają, to pewne.
W moim przypadku to zazwyczaj otwarcie na nowe.
A jeżeli przestaję lubić, to raczej świadomość w przypadku rzeczy obojętnych, że były bo były, ale nie są w kategorii lubię.
Jest też część rzeczy, które lubię, ale z racji tego, że mąż nie, jedzenie samotne czy zmuszanie go, żeby zjadł czynią danie niezjadliwym. Nie robię albo wtedy gdy jego nie ma. Oraz chętnie skorzystam poczęstowana.
Dobry dzień bo świąteczny
My i tak od rana biegamy, nie ma zalegania w wyrkach, obowiązki nie dają pospać i nawet jak nie skamlają nad uchem, to i tak wstajemy. Karmienie, porządki już zaliczone, teraz dłuuugi spacer.
Obiad chyba pierogowy, smaczne ruskie wyszły więc tylko jeść i mlaskać.
U nas szaro, mokro i czekamy na zapowiadane mrozy.
Trudno, zima jest to i mrozy muszą być.
Trzymajcie się ciepło i pogodnie
Wczoraj w pracy 13 godzin...
Ehhh...
Pracodawczyni powiedzialami, że jeżeli będę chora i nie czuła się dobrze (jak ona tydzień temu), to mam jej powiedzieć. Powiedziałam, choć nie bardzo wiedziałam co to zmieni. Przecież nie wyśle mnie do domu, wolnego sama też nie weźmie.
Nie zmieniło nic. Albo na gorsze. 11.5, 12 i 13 godzin w pracy - taki urok pracy u chirurgów. Nie powiedzą pacjentom, żeby poczekali do jutra, bo niania chce do domu, do łóżka.
Dobrze, że z dziećmi to zawsze można wolniej, można przysiąść, odpocząć na chwilę, takie puste siedzenie bez inwencji.
Mały też chory, to sobie siedzieliśmy razem i bujalismy się na fotelu.
Wiecie, że na wszystkie te lata niankowania nigdy nie było tak, że jak chora to nie byłam w pracy. Pewnie nigdy nie byłam tak chora.
Na pływalni spotykam teraz mojego pierwszego podopiecznego, ponad 4 lata go miałam, od 2 miesiąca życia.
Ta radość na jego twarzy, gdy widzi wspomnienia. Bo jako osoba to jestem mu teraz obca, tyle lat mnie nie widział. Ale się cieszy, że mnie widzi.
Mnie też to cieszy.
Zapraszam na gofry. U mnie na śniadanie, u Was to już po obiedzie.
Goferki wyglądają pysznie. Chętnie się poczęstuje do porannej kawy.
Witam niedzielnie
I już mamy pierwszy tydzień stycznia za sobą.. Wstałam przed 6, patrzę za okno a tam śnieg. Sporo nasypało za noc. I tak być powinno, w końcu zima
Wczoraj miałam gości, posiedzieliśmy, pogawędzilismy jak to w rodzinie i tak dzień zleciał. A od rana krzątam się po kuchni. Dziś oczywiście rosół. A teraz gorąca herbata, jak nie śpicie to zapraszam
Nie śpimy bo u nas od 6tej gwarno i nawet niedziela tego nie zmienia.
Dlatego na rozpęd i rozgrzewkę chętnie gorącą herbatę wypiję.
Potem kolejna kawa, świątecznie zaprawiona 'Coladą kokosowo-bajlejową z aldika.
Jak ucztować to smacznie i na wesoło
Dokładnie na smacznie i na wesoło
Fajna niedzielka
Już po 3ch królach śnieg ślady zasypał, można łapać za miotły lub łopaty, ścieżki i chodniki wymiatać.
Cisza i spokój, nawet pługi nie jeżdżą u nas.
Chwilami słonko świeci i jest pięknie.
My po śniadanku, eM tosty zapiekał w mikrofali, ja moją cudaczną sałatkę śledziową z czapą majonezową podjadam.
Do wersji wigilijnej dorzuciłam kawałki jabłka lekko kwaśnego - pycha.
Na obiad chyba kurczak, podudzia smażone i buraczki lub cukinia /moje zapasy z poprzedniego sezonu 2022, bo czas na nie najwyższy/, ogórki musztardowe albo co kto wymyśli.
Deser z cukierni, pyszne czekoladowo-wiśniowe z galaretką i śmietaną.
To na kolejna kawę z Coladą czas
Udanego relaksu
Niedzielny poranek, zaczynam od kawy. Komu, komu?
Choróbsko jednak męczy. Z zakupów ledwie wróciłam, potem źle się czułam, wiotkość całego ciała. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni. I już.
Kupiliśmy dwa wielkie regały do garażu, żeby zorganizować środek, znaczy moje miejsce na samochód. Są super, łączone ze sobą. Ale wreszcie to jakoś wygląda. W jednym zestawie było za dużo zgrzewek z elementami do łączenia, a za mało rurek na odstępy między półkami. Ale mieli od razu informacje - nie oddawaj do sprzedawcy, skontaktuj się z nami. Pewnie doślą nam to co brakuje.
Dzisiaj w planie gulasz z baraniny, z groszkiem oraz marchewką, pewnie i z ziemniakami, bo ledwie żyją - taki w stylu irlandzkim. Przy okazji wypróbuję pierwszy raz slowcooker z urządzenia, które już mam ponad rok. I dla którego było kupione. Ale jak się okazało, że nowe funkcje są super, a stary jednak namyślił się działać po pierwszym buncie, tak ciągle był u uzyciu - do zajechania, żeby się pozbyć. A on ciągle żyje...
Witam poniedziałkowo
Wstawać śpioszki Ekkore nie, bo u niej środek nocy. Niecj się wyśpi. A reszta kawiarenek pewnie pracuje. Jak tylko znajdziecie chwilę wpadnijcie na kawę i coś słodkiego Zapraszam po kawałku piernika ktory mi został. Im starszy tym lepszy
my, oboje, nie śpimy od dawna bo znowu były harce i awarie psie ;((
Może to wina zimna, może nowej diety, zbyt późnego posiłku???
Nie wiem, ale jestem już po:
myciu podłóg
praniu dywaników psich
spacerach dłuższych i krótkich
porządkach kuwetowych
karmieniu zwierzaków.
Sama po kawie porannej, popijam kefir i łapię za pyszny piernik, bo jak tyle odleżakował to musi być lepszy od najlepszego w każdej cukierni.
Dzięki, wcinam i mlaskam jak moje psisko gdy coś jest taaakie dobrrre
No i sprzedałam wirusa mężowi.
W jednej chwili był zdrowy, za moment bolące mięśnie.
On jak to mój chłop, pewnie będzie "umierający". Najbardziej się boję o kaszel, bo ten trzyma go najdłużej.
Ja dziś ordynują sobie miodowe śniadanie, tak profilaktycznie.
Z mrozu to tylko lekki przymrozek o wschodzie słońca. Ale ubranko nałożyłam na samochód, na przednią szybę, tak profilaktycznie.
Smosiu współczuję nocnych przygód, oby bez powtórek.
Goplana piernik przepiękny, akurat wersja wirtualna dla mnie.
Witam wtorkowo
Niestety mamy smutny czas w rodzinie, bo w sobotę zmarła moja teściowa - kochana Kobieta. Będziemy mieli dużo gości przyjezdnych i nie tylko więc od jutra mam urlop i sporo tematów do "ogarnięcia". Pewnie nie będę miała czasu by do Was zaglądnąć.
Trzymajcie się zdrowo.
Wyrazy głębokiego współczucia dla całej rodziny
Bardzo współczuję całej Twojej Rodzinie.
Spokój duszy, ukojenie dla Was wszystkich.
Pozdrawiam
Wyrazy współczucia Smakosiu dla Ciebie, całej rodziny!
Tak mi przykro.
Dziewczyny, bardzo dziękuję... To zawsze jest trudne, ale trzeba przejść.
Witam w środę
Wczoraj miałam zakręcony dzień. Najpierw auto odmówiło posłuszeństwa, w rezultacie wylądowało na lawecie i do mechanika. Potem była u nas kolęda. Po kolędzie zadzwonił mechanik, ze samochód już naprawiony. Jak to?? Zdziwiłam się, a on, że alarm przez mróz ześwirował i zablokował odpalenie samochodu. Naprawił i mam go dziś odebrać. No to pierwszy nie przewidziany wydatek w nowym roku. 500 zł nie moje, ale cieszy mnie to, że nie jest gorzej, bo już sobie wyobrażałam różne rzeczy. Na końcu dnia zadzwoniła do mnie koleżanka z wiadomością, że zmarł syn innej koleżanki. Miał 30 lat, od dziecka zmagal się z poważną niepełnosprawnością. Jutro pogrzeb,obie idziemy mając z tyłu głowy to, że jesteśmy mamami synów z niepełnosprawnością i nigdy nic nie wiadomo...
Goplana tak mi przykro.
Uczestniczyć w uroczystości, gdy dziecko odchodzi przed rodzicami. To ciężkie.
Kolejne smutne wiadomości, przykro mi i współczuję rodzinie.
Nie powinni rodzice grzebać dzieci, niestety często tak bywa.
Los jest okrutny, niesprawiedliwy i ślepy.
My małe mrówki możemy tylko wspierać bliskich i przyjaciół w żałobie.
Ja zawsze sobie powtarzam, że żyjemy tyle ile nam jest dane.
I odejście do innego świata to szansa na brak bólu, cierpienia, ja wierzę, że tam pod tym względem jest lepiej.
Nam, pozostałym ciężko się pogodzić.
Ale Ci odeszli, zawsze są z nami, opiekują się, wspierają.
Wspierają dobre, kochające i troskliwe 'duchy.
A diabliki kuszą i na manowce prowadzą, niestety tych jest więcej
U nas wczoraj a la huraganowo było.
Strasznie silny wiatr gdzieś od południa, do teraz jeszcze. Plus ulewa. Ale za to ciepło.
Nad oceanem wszystko pozamykane było, aż do Karoliny Południowej.
U nas dziś szkoła opóźniona, pewnie dają czas na posprzątanie i dojazd tych co może mieli połamane drzewa po drodze.
W pracy był dzień odbioru śmieci, puste kosze ganialy po ulicy.
Ja najpierw przyprowadziłam im pod dom. Ale jak zaczęły uciekać, to wprowadziłam do garażu.
Dziękuję Wam dziewczyny za słowa otuchy. Nie mogłam spać przez całą noc tak mną wstrząsnela ta wiadomość. Niby wszystko było "dobrze" i raptem nagłe pogorszenie stanu i koniec.. To prawda to nie rodzice powinni chować dzieci, ale na to niestety reguły nie ma zwłaszcza tam gdzie nieuleczalna choroba.. Jutro w samo południe pogrzeb, aż mnie ciarki przechodzą, lecz muszę wesprzeć koleżankę choćby swoją obecnością
Trzymaj się Goplano. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jakie to będzie trudne dla Ciebie. A co dopiero jak człowiek pomyśli o rodzicach chłopca... Ech...
Dziękuję Smakosiu, Ty też się trzymaj, bo w Twojej rodzinie teraz trudne dni
Witam piątkowo
Wczorajszy dzień był pełen smutku i łez ale i też nadziei. Składając kondolencje rodzicom, oboje powiedzieli, że choć cierpią po stracie syna, teraz mogą spokojnie umierać, bo już nie martwią się tym co będzie z ich dzieckiem gdy ich braknie.. Prawda taka, że chyba każdy rodzic chorego dziecka się tym martwi..
Takie życie, trzeba żyć dalej..
Pozdrawiam Was Dziewczyny i zapraszam do kawiarenki, czas otrzeć łzy i cieszyć się każdym dniem, bo wszak życie choć bywa ciężkie to jest piękne i niepowtarzalne, więc weselmy się, częstujmy, napijmy d0obrej kawy czy herbaty a może kakao? Wszystko pasuje w ten mróz.Zapraszam
Ja już po kawie porannej, podwójnej bom sama na włościach i muszę za nas dwoje wszystko ogarniać.
1sze zwierzaki i ostatnie /przed spaniem/ też;
2gi kominek, bo pompa aż zadyszki dostaje w te mrozy - przynoszę drewno i zalegający od lat chrust /wreszcie przyda się do czegoś/, byle jeży i innych śpiochów nie wybudzić, więc tylko trochę go, od góry sterty zbieram bo pod nim chyba mają swoje sypialnie zimowe ;
3cie dzikuski latające i ogoniaste.
O sobie na końcu, o lenistwie wcale bo obowiązki nie pozwalają na nie
Nie ma kochane 'kącika bez krzyżyka albo inaczej 'co chatka to zagadka - losowa.
Nic nie poradzimy, tak to już jest, że możemy tylko czasem głęboko westchnąć i ponarzekać na los zły i niesprawiedliwe życie.
Pozdrawiam
Ja jeszcze jedno powiedzenie dorzucę- dostajemy tyle krzyży na drogę ile jesteśmy w stanie unieść...
To byłoby nawet sprawiedliwe.
Nie zawsze życie jest fair, pamiętam z mszy i lekcji religii, że tylko Bóg nie obciąża nas ponad miarę, co do reszty /ludzi, życia czy losu/ nigdy nie wiadomo.
Egoistów lub cwaniaków, oszustów jest coraz więcej i potrafią upatrzoną ofiarę prawie 'ukamienować. Dorzucają kamyki - krzyżyki aż zasypią kogo chcą.
To prawda.
Już 12 dni stycznia przeleciało. Kiedy, nie wiadomo.
Chodzę z telefonem na tyłku. Denerwuje mnie ta forma niewolnictwa, bo trzeba pamiętać o zapakowaniu telefonu do kieszeni.
Ale zbieram kroki, Chodzę dla "moich" kotów z Grochowa. Jest akcja - obejdziemy Polskę, płacą 3 tysiące złotych dla zgłoszonej fundacji, jak wykonają zadanie.
Kosztuje mnie to tylko pamięć, więc czemu nie. Dzienny limit to 5 tysięcy kroków na osobę.
Skoro tyle latam w pracy, to niech komuś to się przysłuży. Nim wyjdziemy do szkoły to po domu, obsługując dzieci mam prawie 2 tysiące.
Gdyby ktoś był zainteresowany mogę podać linka do aplikacji fundacji, nie trzeba się rejestrować, tylko wybrać cel, włączyć krokomierz i zliczać co tam nam krecenie po domu i okolicy nabija.
Kroki, małe i duże liczą, bo ja to drepczę jakbym kimonko japońskie ubrała. Taka ostrozna jestem, ślisko i coraz bardziej mokro wszędzie.
W drodze do paczkomatu parę razy mną zawinęło, ale złapałam pion.
Nikt nie posypuje ścieżek, chodniki czyste więc bezpieczne.
Mogę dreptać dla kotów, niech mają na lepsze życie, może dzięki temu znajdą fajny dom na stałe
Nie mogę skopiować linka, od razu przenosi mnie do googlowskiego sklepu.
Wystarczy znaleźć tą aplikację, zainstalować.
Nie trzeba podawać żadnych danych, tylko wybrać organizację, jest ich trochę, a następnie nacisnąć strzałkę, zmieni się na kwadracik. I chodzić z telefonem.
Dzięki, jak eM wróci to pochodzimy dla kotów
Sama nie chcę grzebać w apkach, by nie wpaść w kanał zamiast pomagać zwierzakom.
I dla kotów i dla samej siebie. Bardzo dobre na prawidłowe krążenie i poziom cukru
Ja nawet nie myślę o poziomach, jak mam zawroty głowy to muszę zjeść 1sze lub 2gie śniadanie lub usiąść
Dawno cukru nie mierzyłam, nie wiem czy już nie łapie mnie stan 'przedcukrzycowy i dlatego:
*chodzę coraz więcej bo muszę i lubię /bardziej od spacerów lubię tylko pływanie i jazdę na rowerze/;
**deserów nie będzie;
***popijam kefir, pepsi zawsze bez cukru i kawa też.
Witam sobotnio
Wstałam znowu z bólem głowy. Zauważyłam, że stres tak na mnie wpływa, a ostatnio trochę tego było. Zamierzałam dziś zrobić pod karnawał oponki o które mężowski dopomina się od kilku dni. Zobaczymy, paskudna migrena. Chyba muszę zacząć pić regularnie zioła na tą przypadłość, bo tabletki i tak nic mi nie pomagają.
Póki co zapraszam do kawiarenki. Co tam dobrego robicie na obiad, na deser?
Są zioła, zwykle takie od zakonników /nazwa zakonu podobna do kocura Bonifa-cego/ i podobno pomagają.
Ja dodam, że w rodzinie polecali też spacer, dotlenienie pomaga, niektórym lekarstwo koniakowe służyło /ja nie lubię więc odpada/.
Jak mnie głowa męczy to piję mocną kawę bez dodatków i lekki ucisk-ból przechodzi.
Ale ja jestem inna bo niskociśnieniowa i zatokowa /dzisiaj całą noc miałam okropną przez zatkany nos i zatoki/.
Pozdrawiam
Obiad? a deser tylko w tabliczkach lub inne bez pieczenia lub smażenia
U mnie kawa odpada, koniaczek też-wzrost ciśnienia murowany, a co za tym idzie ,jeszcze większy ból głowy. Jedynie świeże powietrze, ale uwierz ,jak mnie ta bestia dopadnie ,nie jestem nawet głowy podnieść a co dopiero wyjść z domu. Jedynie co mogę to otworzyć okno i dobrze przewietrzyć.
Hej, hej w sobotni poranek.
Ale pospałam dzisiaj.
Ale planuję lenia, więc pośpiechu nie ma.
Mnie rzadko boli głowa. A jeżeli boli, to zazwyczaj szybko przechodzi, nim zdążę pomyśleć o tabletce i zebrać się po nią, już jest po.
Jedynie piekielny ból miałam związany z zatokami, nic nie pomagało. Dopiero irygacja. Teraz też jak przychodzi ten ucisk, od razu płuczę nos.
Specjalistą od migren jest mąż, zawsze cierpi, gdy ciśnienie się zmienia.
Choć unormowane ciśnienie pomaga mu bardzo. Ale to ostatni okres, gdy dostał trzecią tabletkę do kompletu. Teraz dużo mniej bierze tych swoich migrenowych (ubezpieczenie pokrywa tylko 10 tabletek w miesiącu, poza tym są piekielnie drogie).
Teraz jest ciut gorzej, bo mamy 4 pory roku każdego dnia. Wychodzimy zimą przy ujemnej, potem robi się przez wiosne lato, i dalej przez jesień znowu do zimy. Ciśnienie w górę i w dół, a jemy głowa do wymiany.
Ale to u nich rodzinne, jego tata ma podobnie, choć nigdy nie nazywał tego migreną.
Mnie niestety coraz częściej i to mnie martwi. Muszę się w końcu wybrać do neurologa. Może coś zaradzi.
Zawsze dobrze zrobić rezonans głowy. Żeby mieć potwierdzenie czy to migrena, zatoki, czy może coś rośnie w głowie.
Wszystko wyjdzie.
I i mogą dobrać leki, takie na receptę, a nie to co można kupić bez. Często one działają lepiej.
No właśnie ,lepiej wiedzieć co jest niż brać doraźne środki które i tak nie działają ,a powodują dodatkowo ból żołądka.
Witam w niedzielne popołudnie
My już po obiedzie. Jak zawsze był rosół a na drugie kopytka ,gulasz wołowy i sałatka kolorowa z cukinii z moich letnich zapasów. Zarobiłam też ciasto na bułki wrocławskie ,bo nie mamy grama pieczywa ,a dawno nie było swojskiego ,więc czemu nie dziś?
Ciekawa jestem co u Almanki. Od czasu szpitala nie daje znaku co u Niej. Trochę się martwię. Oby coraz lepiej było i co złe odeszło. Odezwij się proszę jeśli nas czytasz
Poza tym wczoraj pod wieczór ból głowy zelżał i zrobiłam oponki z ćwierć kg sera. Poszły szybciej niż zostały zrobione, także nawet nie mam dla Was na poczęstunek. W najbliższym czasie jednak mam zamiar robić pączki, także możecie liczyć na karnawałowe łakocie
Tymczasem czas na małą kawkę Przynajmniej u mnie ,bo u Was pewnie obiad. Smacznego
Dzieńdoberek
Niedziela też leniwa, po sobotniej zaprawie, od rana gabinet veta, potem spacery i obserwacja psinki po szczepieniu.
Pod wieczór po jajca i na zakupy.
Niespodziewanie zahaczyliśmy o ulubione kfc i jestem do dzisiaj pełna.
Za bardzo lubię ich frytki i inne frykasy. Mają drogo, ale raz na parę miesięcy można zaszaleć. I zmienili panierkę, nawet cały sposób pieczenia mięsa, posypka jest mniej wyczuwalna, skóra wysmażona i cieniutka jak pergamin.
Nic nie piekę bo wielką pakę goferków maślanych kupiłam w aldiku i podjadam aż chrupie mi szczęka. Poważnie, zawiasy mam chyba poluzowane, lewy nawet dziwnie przeskakuje. Ot starość idzie wielkimi skokami.
Byle w duszy jak najdłużej młodość grała
Pączki lub oponki to obowiązkowo, jak nasmażycie to podrzucajcie proszę ile macie.
Ja myślałam o fajnych ciastkach, ale teraz nie mogę znaleźć przepisu. Poszperam w zapiskach i może odkopię a potem napiekę.
Wczoraj z litości kupiłam ser w wiaderku, będzie na sernik albo ciasto serowe pod pleśniak z bezą.
Pochwalę się dzisiejszym śniadaniem, pomysł z onetu:
omlety owocowe
jaja + mąka /krupczatka, lepsza poznańska lub inna pierogowa, + ryżowa/ przyprawy: pieprz cytrynowy, sól, cukier waniliowy, cynamon i kardamon + szczypta lub 2ie proszku do pieczenia, trochę kefiru
jabłka, banan i rodzynki.
Owoce podsmażyć na tłuszczu, zalać mieszanką jajeczną i pod przykryciem smażyć, odwrócić /mała patelka jest lepsza/.
Podawać z ulubioną posypką lub polewą.
Polecam, pyszne i sycące
Teraz szybko usmażę kawałki indyka dla głodomora, ja mam kurczaka od wczoraj
Fajnego leniuszkowania niedzielnego
KFC ma specjalnie opatentowany sposób przyrządzania kuraków.
To głęboki tłuszcz pod ciśnieniem.
Nie wiem jak to ogarniają nowoczesne maszyny, bo teraz to wygląda jak piec (piekarnik), a nie szybkowar.
A smażenie w głębokim tłuszczu daje rewelacyjne efekty.
Po pierwsze chrupiaca panierka, której ja zazwyczaj nie jem, obieram rybę (bo to zazwyczaj jem w tej opcji), wyjątek, gdy panierka się trzyma środka- wtedy zjadam, bo jest naprawdę dobra (ale jak odejdzie, samej jeść nie będę)
po drugie idealny delikatny środek, bo skorupa chroni przed wysuszeniem.
To oryginalna pierwsza kuchnia, w pierwszej lokacji KFC
Witam w poniedziałek
Nie wiem jak u Was ,ale u nas sypie, zadyma jak się patrzy W dodatku kruki zrobiły sobie u nas ptasie wesele/ naleciało ich,że hej. W ogóle ostatnio odwiedzają nas różne zwierzaki, nawet lisek chytrusek,jaki ładny ,mówię Wam
Chciałam mu zdjęcie zrobić, ale nie skory do pozowania i uciekł, za to jedzonko przeznaczone dla kotów zjadł spryciarz
Witam poniedziałkowo
Lisek to lisek, uważaj na ptactwo domowe bo może i do kurnika wpaść.
U nas to wróble świergolą przy paśnikach /stare patelnie zasypuję słonecznikiem łuskanym/ a kocury wioskowe podglądają.
Teraz chwilka odpoczynku by oddech złapać i dalej wiooo do roboty, obiadek podszykować, ryż dla suni ugotować, posprzątać i psinkę wyspacerować.
I to upatrzone ciasto lub ciastka wygrzebać, ot skleroza - nawet kawa nie pomaga.
Fajnego dnia, u nas nie sypie ale mrozik trzyma i poza czapką, szalem kaptur naciągam by nie przemarznąć ;)
Ciekawe, fajnie urządzona jak na pierwszą.
A ryby w kfc też mają? ja nie spotkałam.
Czy pisałaś ogólnie, o wszystkich knajpkach i fast foodach?
Ja kiedyś panierkę odrzucałam razem ze skórą, po urazie na przyjęciu rodzinnym.
Teraz wcinam ze smakiem i trawienie ok.
Pisałam ogólnie. O rybach i panierce.
Ja w KFC na 10 lat w Stanach byłam 3 razy. Pierwszy raz właśnie w Kentucky. Potem jeszcze następne dwa razy, ale fanem nie jestem. Mam wybór innych restauracji.
W Polsce bywałam częściej.
U mnie to jeszcze przed śniadaniem jest.
Ale kawa wypita. Pierwsza.
Planów wielkich nie ma, leniwa niedziela, ot co.
Dostałam rachunek za grudzień za prąd. Będę trzymać się za portfel (konto). Tak dużego jeszcze nie miałam.
Zużyliśmy dużo więcej prądu niż w poprzednim roku.
Być może, jak nam ogrzewanie szwankowało, jak zmieniliśmy na emergency, to wtedy włącza się pożeracz kilowatow.
No i było chłodniej w tym roku - może nie jakoś drastycznie, ale więcej dni z niższą temperaturą.
Nie ma wyjścia, trzeba zapłacić i tyle.
A no tak ,u Ciebie dopiero śniadanie ,tak czy inaczej smacznego. Co do rachunku za prąd, to ja wciąż na niego czekam i jestem bardzo ciekawa, ale najbardziej tego za gaz, zwłaszcza ,że nim ogrzewamy.
Witam poniedziałkowo
Goście wczoraj wyjechali. Było sporo łez i też dużo miłych wspomnień. Pożegnałam teściową i mam nadzieję, że teraz jest szczęśliwa i wolna...
Jak to zazwyczaj bywa w okresie stresu spada odporność więc załapałam się na przeziębienie. Już jest prawie dobrze. Trzymało mnie od środy. Nie było czasu na "leżakowanie" i inne takie wiec organizm musiał się sam mobilizować do regenerowania.
Pamiętacie, że niedawno miałam problem z piekarnikiem? No to mam już "do pary". Dziś przywożą mi zakupioną, nową pralkę. Stara się wysłużyła. Dobrze, że jeszcze przed wyjazdem Połówka. Wydatek goni wydatek. Nic się nie poradzi. Grunt żeby zdrowie było.
Powiem Wam, że tyle się działo, że jeszcze teraz nie mogę sobie uzmysłowić tego tempa i ilości spraw. Muszę powoli "odparować".
Dobrego dnia
Witaj Smakosiu, jak dobrze ,że już jesteś Zresetuj się ,odpocznij i wracaj do nas, do kawiarenki
Regeneruj się na maksa.
Mnie wirus dalej męczy.
Niby chora nie jestem, niby nie kaszle, niby nie smarkam, a objawy przychodzą i odchodzą. Co jakiś czas dopada mnie niemoc grypowa, ciało jakby kto ciężarki dowiązal.
Po czym przechodzi, jakby nigdy nic.
Mąż szybko się uporał, a u mnie się ślimaczy. To zaraz dwa tygodnie będzie.
Tak, sprzęt czy autko /jak u nas/ to mały problem - kupisz nowe albo wyklepiesz.
Jak człowieka coś trzepnie, to już nie wyklepiesz /cytuję mądrość góralską, spod Żywca /
Wczoraj eM oberwał solidnie od niefrasobliwej kobiety - po lodzie jechała z górki, na pazurki', rozpędzona jakby kolce miała w oponach albo śmigło na dachu co w razie draki podciągnie ją do góry, niestety z poślizgiem walnęła w boczne drzwi. Są do wymiany, migacze sam naprawił bo listwa z kablami odpadła ale nie pękła.
Nieźle jak na początek roku ;((
Tak, najważniejsze byśmy zdrowi byli, zwłaszcza na umyśle , wyobraźni nam nie brakowało i nie pakowali siebie, innych w kłopoty przez swoją głupotę.
No to mi się ulało, teraz słyszę dziwne dźwięki w kuchni, może zmywarka odwala nam kolejny numer noworoczny??
Udanego, mimo wszystko, dnia i tygodnia
Straszne,u nas też lodowisko jak nie wiem. Dobrze,że ''tylko'' tak się stało i wszyscy cali a drzwi ,no cóż,albo się wyklepie albo nowe. U mnie w zeszłym roku było podobnie,choć zimy wcale nie było ,bo to koniec kwietnia był. Tata wymienił mi klocki w aucie ,zaparkował pod górką i zapomniał ręcznego zaciągnąć. Samochód zjechał obracając się uszkadzając cały tył i drzwi od strony kierowcy. Dopiero w październiku ostatecznie lakiernik odpicował jak trzeba. A tydzień temu jak wspomniałam nie chciał odpalić i wylądował na lawecie.. Tak to już jest,że z początkiem roku lubią się namnażać wydatki i to nie przewidziane. I zwykle na jednym się nie kończy
U na dzisiaj święto- nie święto.
Martin Luter King Day.
Szkoły mają wolne, wszystkie budżetowe, duże zakłady.
Ja normalnie mam roboczy dzień.
Ale moi są wyjechani, to wolne mi się sieglo.
Szykujemy się do mrozów, start z wtorku na środę, takie preludium.
I bardzo zimny weekend - ma być-7 w nocy. I w dzień ledwie 2.
Trzeba będzie siedzieć przy kominku. I pić coś rozgrzewającego.
Martin Luter King ,bezapelacyjnie ważna postać ,a słowa ''miałem sen'' przeszły do historii. Jakiś czas temu oglądałam program o nim. Przeczuwał, że tragicznie skończy, ale nie zważał na to. Wiedział ,że walczy w słusznej sprawie dla przyszłych pokoleń. Dziś coraz mniej o takich ludzi...
Witam wtorkowo
Wpadam by się przywitać, bo zaraz jadę do fryzjera. Pozdrawiam i zapraszam na pogaduszki
Już połowa miesiąca za nami. Kiedy to przeleciało.
Ja mam nadal wolne, przynajmniej częściowo, moi utknęli za górami, wczoraj były okropna śnieżyca. Zobaczymy kiedy albo o której wróca.
Myślę co na śniadanie i nie mam pomysłu.
Ale trzeba będzie coś wymyślić, skłaniam się w kierunku jajek na twardo.
Chyba, żeby nie.
Dobry wtorek
U nas sypie, gęsto aż biało w powietrzu i na ziemi, odśnieżamy od rana by nadążyć. Na szczęście eM trochę zdążył rano odkopać, Sąsiad pomaga i ja mam jeszcze dość siły, mimo że Lucy mnie pompuje z energii od raniuśka, odkopuję co mogę. Coraz trudniej i ciężej szuflowanie idzie, ale idzie.
Pługi po drogach jeżdżą i odgarniają ile mogą.
Poza tym mam już małe oczka i chętnie pospałabym jak maluchy, ale nic z tego - dom i ogoniaste czekają na mnie
Gotowanie odpada, jest indyk duszony z żurawiną i makaronem z czerwonej soczewicy.
Teraz odsapnę, potem znowu do łopaty i na spacerki z psinką.
Udanego dnia
U nas to samo. O 6:00 rano machałam łopatą i za chwilę znów to samo ,bo tak nasypało. Jak mus to mus
Witam w środku tygodnia
Co tu tak cichutko? Pewnie odśnieżanie poszło w ruch. Zapraszam więc na gorącą herbatkę i obiecane pączki
Ja chętnie pożrę parę, takie są naj, bo nie idą w ... czyli nie tam gdzie powinny
Dlatego bez wyrzutów sumienia częstuję Takie pączuchy na pewno w boki nie wejdą
Ja ospale szykuję się do pracy. Po takiej przerwie ciężko się zebrać.
Moi z pracy wczoraj wieczorem wrócili.
Przymroziło. U nas spokojnie, tylko -4, ale tam gdzie byli to -17 zagościło na jakiś czas.
Trzeba przetrwać.
Wczoraj poznałam nową polską koleżankę. Także niespodziewane wolne wykorzystałam na maksa. Przez grupę na FB. Przeprowadziła się tutaj w październiku zeszłego roku na stałe. Jej mąż na początku roku, ona musiała dopracować do emerytury.
Fajnie będzie mieć kolejną Polkę. Nie ma nas wiele, każdy nowy "nabytek" mile widziany.
Dzięki za pączki, od razu ciepło się robi od środka.
Wczoraj pojechałam na zakupy. A tam pustki w sklepach. Nie wiem czy to przygotowanie na mróz, czy też zaopatrzenie przez śnieżyce nie dojechało. Brakowało warzyw, co aż dziwne, bo one nie schodzą aż tak na kataklizmowe zaopatrzenie. Wtedy chleb, woda, mleko, jajka idą do zera.
Witam środowo
Wpadłam tylko się przywitać. Jutro powinnam mieć więcej czasu więc wybaczcie.
Pozdrawiam
Cześć Smakosiu,w takim razie do jutra
Witam czwartkowo
Dziś jest dla mnie taki "mały piątek", bo jutro mam wolny dzień za święto przypadające w sobotę (06.01.). Po pracy idę do fryzjera, bo już mi bardzo odrosły włosy. No a potem prędko do domu i chcę trochę odpocząć. Fizycznie nie jestem zmęczona, ale potrzebuję małego relaksu. Sporo się ostatnio działo.
Zakupy robiłam wczoraj i muszę Wam powiedzieć, że jakoś nic mnie nie inspiruje. Czyżby za dużo "w tyłku" i marudzę? Po świętach i tych wszystkich dniach goszczenia się nie mam za bardzo apetytu. Skusiłam się tylko na wątróbkę z indyka (była w Lidlu). Zrobię ją z jabłkami i cebulą. Na obiad wszystkiego nie zjem, ale na zimno nadaje się na kanapki więc będzie dobrym rozwiązaniem.
Za oknem nadal zimowo. Ciekawe jak długo w tym roku będziemy czekać na wiosnę. To nic, że dopiero styczeń - ja już marzę o cieplejszych dniach.
A póki co gorąca herbata z pigwą. Częstujcie się
Herbatkę z pigwą chętnie wypiję,dziękuję
Hej, heeej
U nas odwilż i wszędzie kałuże.Wczoraj ślisko i śnieżnie było.
I tak musiałam ganiać z psinką, stąpałam ostrożnie by nie walnąć na glebę, szkoda kości i siniaki bolesne mam, taka 'uroda.
Podobno dzień pizzy wczoraj świat obchodził, więc zagniotłam ciasto na drożdżach lekko nie-świeżych, ale zdrowych. I:
wyszło ciasto suuuper cieniutkie, jak u Włochów i mięciutkie;
* jedno ale, płyn /mleko z wodą miner./ dolałam jak na ciasto pierogowe, bo z pamięci czyli ok 200 ml, ciężkie do wyrabiania i wałkowania;
** dodałam 3 łychy oleju z orzechów włoskich;
*** piekłam w wielkich formach zalanych' olejem, może nawet za dużo go było.
I tak przez sklerozę wypiekłam ciasto podobne do tego z pizzy hut, które bardzo nam smakowało /myślałam że to pół-francuskie było/, polecam, tylko z drożdżami ostrożnie bo wyrosną buły.
MOJe prawie nie wyrastało, było cieniutkie i twarde jak na pierogi czy makaron, dopiero w pieczeniu ciutkę podrosło /właściwie nabrało pulchności /.
Poza tym kupiłam patelnię żeliwną ukraińską, ciężka i trwała, zgrabna i może służyć nam, wnukom i pra, prawnukom
Najpierw jednak ją zahartuję jak radzi producent i zacznę smażyć, dusić na papierze do pieczenia, po kilkunastu użyciach może wysmażę jajecznicę?
To do dzieła.
Udanego dnia
Mniam ,mniam,ślinianki szaleją Wczoraj był Dzień Pizzy,9 lutego też Dzień Pizzy. Ma ciasto powodzenie ,że hej w sumie nic dziwnego,bo pyszne,choć akurat ja za bardzo nie przepadam,
ale reszta mojej rodzinki bardzo. Tak się u nas przyjęło ,że przeważnie co niedzielę u nas jest na kolację, z salami,pomidorami i mozzarellą. A jakieś 30 lat temu robiłam pizzę z kiełbasą i ogórkami kiszonymi z dużą ilością sera. Ciasto wychodziło mi twarde jak diabli ,ale bratu i tacie smakowała . Dziś mi trudno sobie wyobrazić pizzę z kiełbasą zwyczajną ,a zwłaszcza z ogórkami. Jednakże takiego tosta z chleba czerstwego z taką wkładką i opieczonego na patelni bym zjadła,do tego keczup i mniam
Hej, hej już czwartek.
Dzisiaj jeszcze mroznie, jutro cieplej i weekend bardzo mrozny. Wszystko to rano, bo dzień na plusie.
A po tym wszystkim na przyszły tydzień wracamy do plus 20.
Miło by było.
Moi w pracy przyjechali samochodem, pożyczonym od jego rodziców.
Samolot im wyznaczyli dopiero na czwartek (zawsze prościej dopchać do listy jedną osobę niż rodzinę czteroosobową), wypożyczalnie były puste, do tego samochód tylko w jedną stronę w takich sytuacjach to raczej niemożliwe.
No ale już wszystko wraca do normy.
Ciekawe co u Alman. Jak tam zdrowie, ponad połowa stycznia i ani słychu o niej.
Smakosiu relaksuj się i odpoczywaj, po takim ciężkim czasie to potrzebne.
Smosia uważaj na spacerach, żeby orła za psiną nie wywinąć.
Pod tym względem koty lepsze - korzystają z kuwety, nie trzeba spacerować w niekorzystnych warunkach.
Ciekawe czy mój mąż wiedział o dniu pizzy.
Nic nie wspominał. Jeżeli pójdziemy, to na Tłusty Czwartek, zamiast pączka. A to już gdzieś zaraz w lutym.
Ja nie lubię.
Mogłaby nie istnieć, choć jak jem to mi smakuje. Ale po tym, jak pomyślę o pizzy, to wewnętrzny bunt - tylko nie pizza. Myślę, że to mężowska powtarzalność- od lat jemy pizzę z jednym składem, bo taka najlepsza podobno. Jak zamówiłam z siostrzenicą z pesto i pomidorami (taka wersja margharity), tak mi smakowała bardzo, mogłam wrócić wcześniej. Tyle, że jak zamówimy małe to i tak ogromne. Ja odgrzewanej nie ruszę.
Poszliśmy na kompromis. I raz jest jego, raz moja wersja. Teraz kolej na moją.
Cichutko dzisiaj z rana, u Was już po południu.
Utopiłam rano telefon w kibelku...
Gotowa do wyjścia do pracy, telefon w tylnej kieszeni (ciągle zbieram kroki dla fundacji) i potrzeba nagła wezwała. Trzeba było szybko działać, zapomniałam o telefonie i usłyszałam plum..
Włączył się tryb ochronny, dobrze, że naładowany do pełna, do jutra mi starczy, a telefon wysuszę suszarką jak wrócę z pracy...
Z Małym coraz więcej zabawy. Jak wszystko rozumie, słucha się kiedy chce i umie bez słów powiedzieć co mu potrzeba, zmuszając do opowiadania o tym. Jak zacznie mówić, to będzie mnóstwo słów.
Wreszcie dogadał się z psem. Czy raczej pies zaakceptował jego obecność. Cieszy się na jego widok teraz (główny karmiciel żebraczki, hehehehe). Jak wracamy, to jakby rok go nie widziała, chodzi dookoła niego, domaga się głaskania, zaburzając jego równowagę, zazwyczaj wywróci go.
I wczoraj, gdy weszliśmy do domu, Mały pierwsze co zrobił to usiadł sam.
Phoebe położyła się obok, gotowa do serwisowania. Jak to mały rozumek wydedukował, że jak sam usiądzie, będzie mniej bolało...
Mnie się też kiedyś zdarzyło wywalić komórkę,ale przez okno...Synek nakruszył na kocu,wziełam go zwinęłam i wytrzepałam za oknem.Dopiero na drugi dzień się zorientowałam,że okruchy poleciały razem z telefonem. A przez noc była burza i strasznie lało. Oczywiście z telefonu nie zostało nic. Znaczy był w całości,ale do niczego się nie nadawał. Dobrze,że Twój w porządku. Niedawno koledze mojej córki przydarzyła się podobna historia. Dowiedział się ,że telefon najlepiej wysuszyć w suchym ryżu. Zadziwiające, ale zadziałało. Nie musiał używać suszarki. Ryż całkowicie pochłonął wilgoć,także polecam spróbować.
Te nowe telefony mają zabezpieczenie, zamoczone dalej działają po wysuszeniu.
Tylko kablem nie można ich w tym czasie ładować, bo nie działa. Tylko poprzez ładowarkę indukcyjną.
Ryż zajmuje dużo czasu, dużo lepiej sprawdza się suszarka, kilka minut i zabezpieczenie wyłączone.
Ja dzisiaj wysuszyłam nawiewem w samochodzie, może 20 minut zajęło (mam uchwyt na magnes, mocowany na nawiewie), jak wracałam ze szkoły.
Mój mąż kiedyś zgubił telefon w tutejszą ulewę, wypadł mu z kieszeni, gdy wsiadał do samochodu u znajomych.
Zorientował się w domu, telefon w kałuży leżał może ze 20 minut (nim dojechaliśmy do domu i znajomi znaleźli go po ciemku). Wtedy właśnie znalazł sposób z suszarką (bo ryż było mu za długo, telefon się rozładował, ładowarka dotykowa, zamówiona wtedy dopiero miała przyjść.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Wyjątkowy ostatni dzień tygodnia, bo wolny. Ech, jak mi dobrze. Wyspałam się i rano poczułam, że bardzo tego potrzebowałam. Wstałam z nową energią, poszłam do sklepu po pieczywo i coś do kawy przy okazji, bo popołudniu przyjdzie do mnie przyjaciółka.
Mam zapas pierogów ruskich więc w planach obiadowych ich wyjadanie.
Za oknem szaro z resztkami śniegu. Utrzymuje się na drodze, bo ciągle trzyma mały mróz.
Połówka nie ma od wtorku, to wieczorem zdecydowałam się oglądnąć Fakty. O jej, co tam się dzieje Świat stoi na głowie i strach myśleć w którą stronę pójdzie.
Też wypatruję Alman. Może ma teraz jakieś badania kontrolne i nie ma "głowy" na Kawiarenkę. Liczę, że niedługo się pojawi.
Kawa wypita więc proponuję herbatę z cytryną i goździkiem.
Dobrego dnia
Gdzie Alman, w domu czy na wczasach leczniczych?
Może napisze parę słów jak odpocznie i zatęskni za nami
Witajcie wczesnym popołudniem
Nie zaspałam, nie nudziłam się, od rana akcja odśnieżanie trwa, wczoraj wieczorem napadało, sporo nawet.
Potem spacery i kuriery, rozpakowane, bufet psio-koci pełen frykasów, z naszym żarciem ciut gorzej.
Byle przeczekać trudny czas docierania i poznawania.
Jest coraz lepiej, ale jak to ciekawska baba - poczytałam na temat depresji u zwierzaków, ich problemów hormonalnych i trudnych rozstań z poprzednim stadem /były 2wa psy/ i rodzinką. Teraz mam już tyle do wykucia i wpojenia wszystkim domownikom, że matura nawet najtrudniejsza przy tym to pikuś.
Obiad? porządki w planach, teraz odwalam pranie zwierzakowe i planuję drzemkę, jak psinka pozwoli.
Może zajrzę na wyprzedaże bo koniecznie nowych ubrań, butów spacerowych potrzebuję.
Fajnego popołudnia u nas pięknie, słonecznie
Witam sobotnio
Wczoraj miałam dzień wolny więc kiedy dziś rano uświadomiłam sobie, że jutro też luzik, to aż mi się buzia sama uśmiechnęła. Ale super, że dziś nie jest niedziela!
Wczoraj była u mnie przyjaciółka więc trochę sobie porozmawiałyśmy i obie się nacieszyłyśmy wspólnym czasem. Przyjaźnimy się od ponad 45 lat. W tym roku będzie 46. Macie też takie długie przyjaźnie?
Wczoraj trafiłam na aplikację do nauki języka angielskiego, wykorzystującą sztuczna inteligencję. Dzięki temu można rozmawiać z wirtualnym lektorem. Mam jeszcze 6 dni na testowanie i jak coś nie tak, to mogę zrezygnować bez ponoszenia kosztów. Hm...może sobie zostawię...? Znacie aplikację ELSA? Może jakieś podpowiedzi?
Pogoda u mnie całkiem znośna. Śnieg jeszcze leży więc miejscami jest bardzo ślisko. Nie chce mi się wychodzić. Dziś herbata, kawa, pierniczki i będę się cieszyć, że nic nie muszę ale mogę
Dobrego dnia
Przyjaźń to piękna sprawa. Tak, mam jedną przyjaciółkę niezmiennie od 29 lat. Poznałyśmy się w Niemczech na tzw saksach i od tamtej pory wciąż mamy kontakt. Jedyne co ,to mieszkamy od siebie ponad 500 km,ale to nie przeszkadza,w końcu są telefony,a kiedyś były listy. Do dziś je zresztą mam
Doberek
Od rana coś, bo niby sobota a praca goni robotę, jak osiołki w kieracie
Dużo uwagi nadal potrzebuje nowa Szefowa stada, Lucy i na szczęście robimy postępy, wszyscy bez wyjątku. Kociarnia też pomaga jak może i to cieszy najbardziej. Tofcio już znormalniał, siada i poleguje jak dawniej, gdzie chce, ale jego kot-hauz nadal odwiedza.
Czy mamy przyjaźnie, znajomości?? z przyjaźnią to mam tak:
'jest jak kwiat, który po pewnym czasie więdnie ;((
Nie, nie planujemy takich więdnących przyjaźni, tak po prostu jest, życie wymusza inny rytm, zwyczaje i przeprowadzki, które bardzo osłabiają więzi.
W kontakcie jestem z wieloma znajomymi, koleżankami, kiedyś byłyśmy nawet przyjaciółkami od
Czy jesteśmy przyjaciółkami?? nadal, sama nie wiem, nie chcę nadużywać tego pięknego i wyjątkowego słowa.
Na pewno jesteśmy dla siebie wsparciem, jesteśmy też wobec siebie szczere, nie rywalizujemy i nie obgadujemy /jak mi coś nie pasuje, mówię otwarcie o co chodzi/.
Czy zawsze możemy na siebie liczyć? niestety nie, bo mamy wiele innych zobowiązań, odległość, inny kraj a nawet kontynent to utrudnia.
Jak mamy chwilkę to dzwonimy, jak tylko sekundę to sms'y.
Staramy się pamiętać o ważnych świętach, rocznicach
Lata lecą, z jedną kumpelą to ponad 50 lat klachamy, jak to stare, dobre bo wierne i szczere /czasami do bólu / koleżanki.
Pozdrawiam i szczęścia w każdej przyjaźni życzę
To z pewnością jest przyjaźń. Osoba która wspiera a czasem postawi do pionu jak trzeba to prawdziwy przyjaciel
Witam w sobotę
Dziś już 20 stycznia. Jutro moje imieniny i Dzień Babci,a pojutrze Dzień Dziadka. Z tej racji mamy jutro mszę za moich ukochanych ''staruszków''. A po mszy małe imieninki. Będzie troszkę gości,no jak zwykle sami swoi Dlatego muszę co nieco przygotować. Właśnie gotuję nóżki na galaretę,którą uwielbia mój Tato,zresztą ja też Będą flaczki ,dwie sałatki ,jakieś koreczki ,no i ciasta. Za dużo nie robię ,bo nie ma komu jeść. Mój rodzic na specjalnej diecie. Ostatnimi czasy zgłaszał ból żołądka. W końcu wybrał się do lekarza,a ten go skierował na gastroskopię. No i wyszła bakteria helicobacter pylori. Dostał antybiotyk za bagatelka 400 zł .Oby mu tylko pomógł,bo moja koleżanka już od kilku dobrych lat się z tym zmaga,takie to oporne na leczenie.
A teraz lecę do kuchni,bo trochę mi zajmie przygotowywanie jadełka i na dziś i na jutro. Na obiad robię placki ziemniaczane,bo dawno nie było a mam sporo ziemniaków od brata. To na razie
Bardzo dużo osób ma helikoptera.
U mnie dwie polskie koleżanki miały. Podobno to bakteria lubiąca nasz polski region, dlatego tutaj sprawdzana w ostateczności, gdy pacjent upierdliwy i wraca.
Długa kuracja antybiotykiem, z ograniczeniami dietetycznymi.
Sobota. Dzień na domowe krzątanie. Jak zwykle planów multum, z realizacją pewnie będzie jak zawsze - coś zrobię.
Ja nie mam przyjaciół.
Miałam przyjaciółkę, od pierwszej klasy podstawówki, ale jakoś nam się drogi rozeszły, gdy dzieci były w początkach podstawówki.
Tutaj mam polskie koleżanki. Jest nas małe grono, trzymamy się razem, gdy potrzeba każda rzuci wszystko i poleci na pomoc.
Nie celebrujemy urodzin, rocznic, poza życzeniami z okazji.
Mamy pocztę pantoflową, przekazując sobie podstawowe informacje, o ile nie zastrzegalysmy poufności. Spotkać w komplecie nam nie jest wcale łatwo (a jak się spotkamy, to nadajemy jedna przez drugą, hehehe), a tak wiemy co u kogo słychać.
Ale do przyjaźni daleko.
A może to właśnie przyjaźń...
Witam niedzielowo
Na początek najlepsze życzenia imieninowe dla naszej Goplany - bądź zdrowa i bardzo szczęśliwa!
Wszystkiego, co naj... również dla wszystkich Babć.
Wracając do tematu przyjaźni, moja trwa od czasu, jak miałam 10 lat i przeniosłam się z rodzicami do tzw.nowego bdownistwa. Tam piętro niżej zamieszkała 9 letnia dziewczynka. Miała brata, który zginął w wypadku w wieku 18 lat. Ta chwila została w nas i jeszcze mocniej zespoliła. Jesteśmy dla siebie jak siostry iam nadzieję, że nigdy to się nie zmieni. Mam też sporo wieloletnich koleżanek - z podstawówki i ze średniej szkoły, ale te kontakty, mimo, że przetrwały lata chyba nie są prawdziwymi przyjaźniami. Jak się tak zastanowię, to uświadamiam sobie, że mam też taką koleżankę, która zawsze oferuje pomoc i jest gdy coś się wydarza. Dokładnie to samo jest w drugą stronę, ale nie spotykamy się regularnie. Hm...to chyba też jest przyjaźń...?
Natomiast mój pierwszy , poważny związek, czyli czasy gdy miałam 23 lata również zaowocował piękną znajomością. Do dziś dzwonimy do siebie w ważnych chwilach i wiem, że możemy na siebie liczyć.
Dziś Dzień Babci. Zapaliłam świeczkę, bo obie babcie już odeszły.
Za oknem ładny dzień. Trochę prześwituje słońce. Fajna energia.
Chyba zaraz zrobię kawę. Mam jeszcze kawałek świątecznego piernika więc zrobię sobie kawiarenkową przyjemność
Dobrego dnia
I ja też ślę życzenia naszej Szefowej:
'łubudubu, łubudubu niech nam żyje 100 lat Agniesia, Gosposia styczniowa i Prezeska naszego mini-Klubu :))
To śpiewałam ja - Smośka, na Wasze szczęście tylko telepatycznie, bo nie każdy zniesie moje piski operowo-dżezowe ;)
Wszystkiego najlepszego, szczęśliwego i bogatego życzę Tobie, niech spełnią się marzenia te wielkie i malusie a zdrowie, optymizm i rodzina pomagają każdego dnia buziaczki od naszej całej paczki
Goplana wszystkiego najlepszego!
Dziś i mezowskiego imieniny.
Nie celebrujemy, prezent wybrał sobie wspolnie z gwiazdkowym, jeszcze nie przyszedł, ale jest już w Stanach (z Estoni idzie).
Wczoraj piekłam. Ciasto bananowe oraz wytrawne, mięsno serowe ciasteczka.
Częstujcie się.
Te ciasteczka mąż powiedział, że do barszczu super, w sumie zgadzam się z nim, mamy barszcz w słoiku jeszcze, to będzie okazja sprawdzić.
W każdym razie fajna okazja, żeby zutylizowac niechciane wędliny czy mięsa. Ja mam ciągle pulled pork z bbq z pracy.
Co zaczynamy wyjadać, dostaję nową porcję. Nie wyrzucę, nie zmarnuje, czeka na jakiś pomysł na wykorzystanie.
Mam zamiar zrobić jeszcze takie mięso do słoika, ze smalcem. Powinno być dobre.
Dziękuję Wam Dziewczyny za życzenia Jest mi niezmiernie miło
Zapraszam na imieninowy sernik i szarlotkę
Witam poniedziałkowo
Ależ mi się dzisiaj nie chciało wstać. Czułam, że potrzebuję więcej snu. Dziwne, bo minął weekend i powinnam być wypoczęta. Zawsze budzę się jakieś 15 minut przed momentem, kiedy włącza się budzik. Dziwne to jest, bo zazwyczaj jest to ta sama godzina 4.44. Podświadomość, to niesamowita "siła". Myślę, że to ona podpowiada mi tę konkretną godzinę. Wy też tak macie?
Pada deszcz od samego rana. Na szczęście po pracy pędzę prosto do domu. Umówiłam się o 16-ej na lekcję angielskiego online. Jutro powinno się trochę wypogodzić. Oby, bo chcę pojechać do rodziców.
Dziś Dzień Dziadka - wszystkiego, co naj... a najwięcej zdrowia
Dobrego dnia
Ja też tak mam. Jak się ''zaprogramuję'' na daną godzinę ,to nie ma siły wstaję dokładnie o tej godzinie, a nawet trochę przed. Niesamowite jest jak mózg potrafi działać,a my podobno wykorzystujemy jakieś 20% możliwości ,a geniusze 30% a gdzie reszta?
Ja nie próbuje wstawać bez budzika, mimo wszystko 4 to heszcze noc i ciało krzyczy o sen. Ale w wolne dni śpię do oporu przez to. I ten opór to max 6 rano. Tak wytrenowany organizm.
Jak chodziłam (wstawałam) do pracy później, to wewnętrzny budzik był kilka minut przed tym nastawionym.
A cóż tu tak cichutko?? Zaczął się nowy dzień ,nowy tydzień. Wstajemy,wstajemy,herbatkę i kawkę pijemy. Do tego po kawałku ciasta bierzemy celebrując karnawał,który w tym roku kończy się wyjątkowo wcześnie.
8 lutego Tłusty Czwartek,a w Walentynki wypada Popielec. Wielkanoc z kolei w końcu marca..a tyle co Boże Narodzenie było. Zauważyłyście ,że już są w marketach wielkanocne ozdoby? No cóż ,czas pędzi od świąt do świąt, ale póki co wpadajcie do kawiarenki ogrzać się trochę przy kominku, pogadać ,napić się i przekąsić coś smacznego
Dziś Dzień Dziadka
Znałam tylko jednego,to był Tato od Mamusi. Drugi dziadek zmarł na 19 lat przed moim narodzeniem. W swoim życiu znałam jeszcze pradziadka,ojca dziadka od strony Mamusi. Był szewcem. Do końca życia,a żył 94 lata naprawiał buty. Lubiłam do niego jeździć i patrzeć jak stuka,puka i oklepuje różne buty,a on się cieszył,że prawnuczka interesuje się starym rzemiosłem. Przeżył swojego syna(mojego dziadziusia) o 6 lat. Pamiętam jak płakał.. Dziecko choćby już po 60-tce zawsze będzie dzieckiem...
Ja moich dziadków ledwie znałam. Ze strony taty zmarł, gdy miałam koło roku, kompletnie go nie pamiętam.
Ze strony mamy, gdy miałam 6 lat.
I z jednej strony jako osoby nie pamiętam go za bardzo. A z drugiej jest ciepłym duchem, ulotnym, przyjemnym wspomnienieniem z wczesnego dzieciństwa.
I że na cmentarzu była super ślizgawka (zmarł w grudniu), na zamarzniętej kałuży. Z kuzynką tam spędziłyśmy czas pogrzebu. Dorośli zajęci smutkiem, nie krzyczeli na nas za nieodpowiednie zachowanie.
Mogę tylko wspominać Dziadka Ojcowego, szkoda, ale tak to jest z dziećmi najmłodszymi w rodzinie.
Maminy Dziadunio zmarł chyba 10 lat zanim ja zawitałam na tym padole
Byli fajni, chociaż czasami surowi, takie czasy dzieci, wnuki były krótko trzymane i na dobre to wychodziło
Wszystkim Dziaduniom, Pradziadkom dużo zdrowia i pieniędzy by rozpieszczać swoich kochanych wnuków i prawnuków
Ale piękne zdjęcie! Czy to chryzantema?
Tak, dokładnie ten kwiat to chryzantema
To prawda, że czas zaiwania jak oszalaly.
Wczoraj rozmawiałam z mężem, że to zaraz koniec karnawału. I, że Popielec wypada w Walentynki.
U mnie ostatni poranek sporego mrozu, jutro już tylko -1, a koniec tygodnia to deszcze i plus 25.
Na te mrozy nagotowałam wczoraj ramenu. Rozgrzewa swoim gorącem oraz pikantnością przypraw. Dzisiaj powtórka, reszta do słoików a za tydzień rosół, mam ochotę. Chyba, że zmienię plany, zobaczymy.
Chce mi się zytniego chleba na zakwasie, zastanawiam się czy nie spróbować wyhodowac.
Nawet jakbym musiała zrobić na drożdżach, bo za słaby, to i tak zapach będzie.
Dobry poniedziałek
Od rana biegamy za ogonami, zaległe i bieżące sprzątania odwalam.
Chciałam też wykorzystać czas wyprzedażowy, kurtki fajne wybrałam, rozmyśliłam się bo aż tak bardzo ich nie potrzebuję. Jak zima już odchodzi to po co szafy zapychać ciepłymi, z futerkiem, długimi kurtkami?
Czytam na bieżąco, pisze gdy mam chwilkę.
Ciągle wyglądam Alicji, nie ma wieści co i jak, gdzie teraz bywa??
Jak czas leci, wiadomo - za szybko i ciągle go za mało.
Dobry czas to nawet śmiga jeszcze szybciej.
Nawet na wspominki lub lenistwo go brak.
Ledwo ogarniam to co konieczne, potrzebne i lubiane.
Nie przechowuję już listów, wiele starych, nieudanych zdjęć tez nie.
Po co zagracać szuflady?
Wolałabym by moje listy i zdjęcia adresaci, odbiorcy też zniszczyli.
Niektóre znajomości odeszły w niepamięć, lepiej dla wszystkich gdy zatrzemy ślady po nich - nie będą pożywką dla szperaczy i wścibskich gości co lubią zaglądać tam, gdzie nie powinni.
Prywatność to święta sprawa, nie chcę by została naruszona i to podwójnie gdy listy, pamiętnik lub zdjęcia wpadają w ręce osób trzecich.
Już bywało, że cytowano moje słowa napisane do przyjaciółki, wyciągano zdjęcia, które były tylko dla mnie - okropne, dla mnie nie do przyjęcia.
Teraz, gdy szaleją media tzw. społecznościowe to często dochodzi do przestępstw na tym tle.
No cóż czasy mamy nie-piękne, więc i zachowania podłe, trzeba pilnować swojej prywatności, uszanować cudzą a życie będzie łatwiejsze i milsze
Fajnego dnia, tygodnia
Co do prywatności zgadzam się. Trzeba ją chronić, w świecie, gdy telefony, telewizory nas śledzą i podsłuchują, zbierając wszelkie możliwe informacje.
Nie publikuję albo bardzo rzadko, zdjęć rodziny, dzieci, znajomych. Będą chcieli sami umieszczą.
Nie mam naklejek na samochodzie, które mogą cokolwiek powiedzieć o mnie.
Staram się mieć wyłączony internet w telefonie, gdy nie korzystam. Google co miesiąc przysyła raporty gdzie byłam. Ale w ten sposób ma dziury w materiale, hehehe.
Dawne listy nie wiem czy mam.
A stare zdjęcia posiadam wszystkie, które udało mi się zebrać. Uwielbiam oglądać.
Witajcie Kochane Babeczki!
Wracam cała, o zdrowiu nie będę mówić... spuszczam zasłonę milczenia, wszak co było to było, nie będę psuć nastroju karnawałowego.
Pamiętałam o imieninach Agnieszki. Agnieszko-Goplano, samych szczęśliwych dni w zdrowiu, reszta to sama przyjdzie, kiedy zdrowie będzie.
Tęskniłam za Wami, bardzo. Mam nadzieję, że póki co nie będzie niespodzianek i nic nie wyrwie mnie znowu z kawiarenki.
A na powitanie po przerwie przynoszę ciasteczka, tzw. smalcówki, z marmoladką. Częstujcie się, napitki we własnym zakresie.
Witaj kochana Alicjo
Jak dobrze Cię widzieć. O jaką niespodziankę zrobiłaś, że jesteś Ślicznie dziękuję Ci za piękne życzenia i talerz pysznych ciasteczek Jakże się cieszę że wreszcie jesteś i już z nami zawsze bądź Dużo zdrówka w Nowym Roku teraz i na każdym kroku
Kochana Almanko nasza! Jak dobrze, że jesteś! Jak ja się cieszę Jupi!!!
Teraz wszystko już wróci do normy. Teraz będzie tylko dobrze. Życzę Ci tego z całego serca.
A te ciastka, to normalnie pyszności. Mmm,...tak bym chciała poczuć ich kruchość. Wiem, że takie są, bo moja sąsiadka, która ma 82 lata czasami częstuje mnie takimi. Ech, jakie one pyszne. Takie kruchutkie Oooo! A może pora nauczyć się robić takie? Przestać czekać na "drapane" Przepis znajdę u Ciebie?
Witam serdecznie
Nareszcie jesteś i to z takimi super ciasteczkami.
Pamiętam ich smak, bo często piekłyśmy takie w starym domu.
Może sama kiedyś napiekę, jak dobry smalec znajdę.
Fajnie, że masz dobre nastawienie, bo duchowy optymizm to podstawa.
Zaglądaj często, opowiadaj co chcesz, nie boimy się 'dołowania nastrojowego.
Razem damy radę każdemu dołowi i przeskoczymy każdą przeszkodę
Pozdrawiam i łapię za ciacha bo aż mnie ssie w dołku
O tak, tak - to prawda! My się nie boimy "dołowania nastroju", bo czasami łatwiej jak się człowiek wygada. Na dodatek bywa też tak, że czyjaś refleksja może być pomocna. Pamiętaj Alman, że jesteśmy w każdym momencie.
Myślę dokładnie tak samo
Witam wtorkowo
Wczorajszy dzień minął szybciorem. Wieczorem świętowaliśmy z Połówkiem naszą 30 rocznicę poznania się. Trochę posiedzieliśmy przed kamerką przy winie i powspominaliśmy. Potem stwierdziliśmy, że nie ma co wspominać, trzeba snuć nowe plany. Czas zacząć myśleć o miejscu na urlop. No i nie jest to takie oczywiste i proste, bo sytuacja na świecie nie pozwala na wszystko. Dla bezpieczeństwa trzeba to dobrze przemyśleć. Jednak póki co praca czeka i trzeba się brać za papierzyska na biurku
Dziś odwiedzam rodziców i robię zakupy dla Ich starszej, samotnej sąsiadki. Fajnie się wspierają na tym swoim piętrze. Teraz to już chyba rzadkość. A może nie? Może u Was też tak jest?
Dobrego dnia
Witam we wtorek
Uśmiech nie schodzi mi z twarzy ,że nasza Almanka wróciła do nas. Żeby jeszcze Nadii udało się przebić przez zabezpieczenia,ale wiem ,że to nie takie proste. Jak strona w jakiś sposób zagrożona Bitdefender odrazu to wykryje i blokuje.
A tymczasem zapraszam na gorące napoje do naszej kawiarenki. Czas się ogrzać ,bo na dworze choć temperatura plusowa ,to wciąż zimno. Zatem dorzucam drwa do kominka i zapraszam na pogaduszki
Alman jak fajnie, że jesteś.
Dziel się z nami nie tylko radościami, w smutkach pocieszymy, a może wspólnie znajdziemy radę.
U mnie ostatni poranek na minusie, potem trochę lata, plus 25, a potem znowu minus. Taka to mojs huśtawka pogodowa.
Dzisiaj idę na ploty do koleżanki, tej co miała tętniaka. Nie widziałyśmy się bardzo długo.
Mam nadzieję, że Mały pomiędzy chorowaniem i niczego jej nie przywlokę.
Ale ona, odkąd stanęła na nogi po operacji, tak zyskała takiego powera, zaczęła na nowo chodzić codziennie. Cieszy się każdym dniem, jak sama mówi, każdy jest w prezencie.
Ta organizacja, która udostępniła program z krokami, już go zakończyła. Nie wiem czy nie było nowych fundacji, czy też wszyscy wydeptali limit w bardzo krótkim czasie.
Ale to fajne było, bo po zakończeniu swojej fundacji ludzie wkręceni w chodzenie i liczenie kroków, zaczynali chodzić dla kolejnych. I wszyscy Polskę obeszli w bardzo krótkim czasie.
Ciekawe czy za trzy miesiące program wróci. I czy będą w stanie wypłacić obiecane pieniądze każdej z organizacji. Bo to zrobiła się ogromna kwota.
Witam środowo
Już połowa tygodnia. Ja jak zwykle odliczam dni do piątku Nie miałabym nic przeciwko, gdyby tydzień pracy kończył się w czwartek
Za oknem spory wiatr i wszędzie mokro. Chyba w nocy sporo padało. Nic nie słyszałam, bo spałam jak dziecko.
Przypomniało mi się, że miałam Wam polecić najnowszy miniserial z Netflix'a. Osiem wciągających odcinków. Premiera tegoroczna. Tytuł "Już mnie nie oszukasz".
Zrobiłam herbatę. Macie może coś do niej?
Dobrego dnia
Do herbaty? Ależ skąd, wolę ją bardziej od kawy. To pierwszy poranny napój ,dopiero potem kawa
No to się uśmiałam Miałam na myśli czy macie coś do herbaty...słodkiego
o rany ,teraz to i ja się uśmiałam z siebie
Witam w środku tygodnia
Jeszcze jedna środa i koniec stycznia. Czas jak struś pędziwiatr biegnie jak oszalały. Jednak chyba już przywykłam, tak mi się zdaje Oho ,muszę kończyć ,bo ktoś dzwoni do drzwi. Listonoszka nie, bo za wcześnie. Na razie
Ten "ktoś" to ja Zadzwoniłam i uciekłam
albo mój Tato, zadzwonił i wszedł z hasłem-halo, jest tu ktooo? Ano jest. Wypił kawkę z mleczkiem i pojechał dalej-do mojego brata na warsztat ,bo coś z hamulcami nie teges. Prawdopodobnie klocki do wymiany.
A co do słodkości ,to Tato zamówił u mnie drożdżowe jak zawsze ,tylko, że dziś będzie to chałka. Dawno nie robiłam ,mam nadzieję ,że mi wyjdzie,a jak nie to będzie zwykła drożdżówka bez plecionki
Oczywiście nie omieszkam podrzucić do kawiarenki
Fajnie, że środa
Cześć Wam, wszystkim bywającym i czytającym. Po nocy rwanej, poranku jak zawsze zakręconym, dobrze jest klapnąć tutaj, przy kawie lub innym pysznym napoju.
Czy mam coś do herbaty? nie, nic nie mam, pijmy ją na zdrowie i dobry humor.
Nie mam też ciacha, poza gotowymi, ale takich tutaj nie wysypię.
Trzymam je dla siebie i mniej wymagających gości.
U nas pogoda głowy urywa i moczy.
Nie widać słonka kolejny dzień, jest do bani. Tylko popijać herbaty i grzańce.
Na poprawę humorku chyba dzisiaj upiekę coś, ale skoro fajny serial poleca Smakosia, to nie wiem czy zdążę
Muszę dzisiaj też pognać do sklepu pies'kowego po masło, mają ciekawą promocję /wszystkie rodzaje w jednej, niskiej cenie/.
Poza tym wszystko w normie, tylko tego słonka mi brak
Trzymajmy się ciepło i wesoło
Witam z zasypanego śniegiem zakątka... i jeszcze pada...
Lenia mam totalnego, nie mam zapału do czegokolwiek.
Nie mam już też nic do kawy, tak wyszło.
Ale sama kawa czy herbata też będzie.
A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
Alman kochana ,zaglądaj do nas jak najczęściej. Nie przejmuj się brakiem zapału. Każdy tak czasem ma ,zwłaszcza po chorobie. Przytulam mocno
To ja jak zawsze spóźniona przez różnicę czasu.
Przynoszę Wam babkę bananową, jeszcze się ostała, po kawałku dla każdego będzie.
Ale się wyglądałyśmy z koleżanką. Im bliżej końca, gdy Mały tracił pierwotną nieśmiałość, tym mniej było siedzenia, bo zwiedzał. Koleżanka zastawiła schody kwiatami - wielkie donice na podstawkach na kółkach (zabrane do domu na mrozy). Na sam koniec wyczaił szpare pomiędzy i zaczął się przeciskać. Uśmiałyśmy się z małego rozumku.
Ogrzewanie coś mi szwankuje. Niby działa.
Potem się wyłącza na jakiś czas i znowu startuje. Robi się zimno.
Nawet nie mam jak wezwać naprawiacza, bo co jak go zawezwę , a wtedy akurat się namyśli?
Chyba napiszę do gościa, opiszę sytuację i niech sam się wypowie.
Zapraszam na obiecaną chałkę Nie wyszła mi zbyt piękna, ale w smaku pyszna Do chałki serwuję gotowane kakao, takie jak za dawnych lat.
To co piszecie się ?
To ma być nieładna chałka? No to ja poproszę na wynos taką całą i to co tydzień. Mmmmm Ta kruszonka na dodatek...ech!
Jak marzenie, pajdę proszę a masło i resztę dodam sama
A proszę bardzo
Witam, czwartkowo
Nooo, jeszcze tylko jutro poranne wstawanie. Jak dobrze Dziś gdy się obudziłam, byłam bardzo zdziwiona, że to już pora na wstawanie. Mam w tym tygodniu jakąś dużą potrzebę snu.
Wczoraj miałam miłą niespodziankę w pracy - szef mnie docenił i sam zaproponował podwyżkę. No szok! Miłe.
Czas na szybkie śniadanie. Kiedyś lubiłam przecier pomidorowy na kanapce i ostatnio sobie o tym przypomniałam. Próbowaliście tak jeść? Fajnie smakuje żytnie pieczywo z żółtym serem i na wierzch cienka warstwa przecieru. Lekko posolić i gotowe
Zrobiłam gorącą herbatę. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Gratuluję podwyżki i szefa
Jednak ciężka i systematyczna praca czasami popłaca;)
Tak powinno być, nie uznaniowo, wg grafików i siatek płacowych a zgodnie z nakładem pracy, efektami.
Idzie ku lepszemu, skoro szefowie zaczynają doceniać fachowość i solidność.
Niech takie gesty wejdą w nawyk wszystkim szefom a może doczekamy normalności na rynku pracy i płacy
Pozdrawiam Pracusiu
Czasami stresowe sytuacje w pracy się przyjemnie dla portfela kończą. Gratulacje!
Ja mam niby problemy w pracy od wakacji, przynajmniej ja to tak odbierałam.
Sporo działań takich, żeby mnie zdenerwować i żebym miała dość i sama się zwolniła- w moim odbiorze.
A na koniec roku spory bonus, czego się nie spodziewałam już i podwyżka.
A to chyba nie jest działanie, żeby sprowokować odejście.
Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem zachowań moich pracodawców.
Brawo! Takie niespodziewane niespodzianki są najlepsze zwłaszcza takie. Brawo Smakosiu, to wspaniale, że szef Cię docenił. Oby więcej takich szefów
Ehhh.
Jak się wali, to się wali.
W grudniu za naprawę ogrzewania zapłaciłam 400 dolarów, co wydawało mi się bardzo dużo. Teraz muszę szykować tą kwotę razy 6 z kawałkiem...Padł nam kompresor, Urządzenie nie działa jako pompa, tylko przełącza się w tzw emergency, grzejąc non stop na elektryce.przez to rachunek za grudzień był taki duży.
Albo wymianę całości- za kwotę wolę nie myśleć.
Urządzenie powinno być na gwarancji, jak je zarejestrujesz. Nam nikt nie powiedział, że tak trzeba. No i przez to gwarancja była tylko na połowę czasu, 5 lat.
Kosztowna nauczka na błędach.
Jeszcze sprawdzimy inne opcje, zakup urządzenia bezpośrednio u sprzedawcy (nie przez firmę naprawiającą), może mają jakieś raty. Wtedy tylko zlecenie instalacji.
A może można w ramach ubezpieczenia domu...
Najśmieszniejsze, że zimę byśmy przetrwali bez ogrzewania, na grzaniu kominkiem, może kilka dni byłoby zimniej, natomiast lata nie mamy szansy bez klimy.
Dobrze, że chwilowe lato nastało, ogrzewanie na kilka dni nie będzie potrzebne, a nie będzie tak gorąco, żeby klima była całkowicie niezbędna.
No to rzeczywiście, ale przynajmniej to wyjaśnia skąd tak duży rachunek za prąd. A co do rejestracji , to skąd mogliście wiedzieć jak nikt nie uświadomił że tak się robi. Powinni od razu powiedzieć.
Jak nie powiedzieć, to napisać wyraźnie w spisie pt. "konieczne do zachowania lub przedłużenia gwarancji' /tak jak w przypadku zakupów internetowych/.
I tak naciągają kogo tylko mogą.
Paskudne zwyczaje, powszechne niestety i sama też takie 'frycowe płaciłam i pewnie zapłacę znowu /jak mawiają strowinki: bo wiesz, jak nie wiesz?/.
Nic tylko trzymać się za kieszeń i wertować umowy, przepisy i nowinki &, aż okulary zaparują.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupi!
Jej, jak ja się cieszę, że jutro już na spokojnie wypiję kawę, zjem śniadanie bez pośpiechu, posłucham radia i nacieszę się dniem Mam tyle rzeczy do zrobienia...ale to nic, bo na spokojnie.
Wczoraj "ogarnęłam" zakupy na weekend, bo jak będę dziś wracać do domu, to ma ostro padać więc pewnie by mi się nie chciało jeszcze maszerować do sklepu. Ludzi nie było dużo więc nadal czwartki są dobrym dniem na takie uzupełnianie braków w lodówce. Byłam też w cukierni po kawałek strucli serowej do kawy. Rzuciłam okiem na cenę faworków. Uuuuu wysoka - 130 zł za kg.
Chyba w niedzielę upiekę swój chleb na zakwasie, bo mam na niego ochotę.
Na dziś zaplanowałam sprzątanie mieszkania a wieczorny relaks
Zapraszam na gorącą herbatę z cytryną i goździkiem. Dolałam trochę syropu z czarnej porzeczki. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Witam piątkowo
Wczoraj byłam caly dzień poza domem. Miałam parę spraw do załatwienia i w końcu sprawiłam sobie nowy laptop. Wreszcie, bo na komórce pisać to dla mnie horror. Zdecydowanie wolę przyciski. Zresztą bardzo długo, bo do 2018 miałam zwykłą komórkę, aż mezowski nie mógł dłużej na to patrzeć i sprezentował mi smartfona Od tamtej pory mam już drugiego, a telefon na przyciski miałam 10 lat. Wcześniej miałam jeszcze jeden którego wytrzepalam razem z okruchami za okno
A tymczasem zapraszam do kawiarenki na kawę i pierniki z Lidla
Dobry piąteczek bo słoneczny
Teraz biegam za ogonami domowymi i dzikimi.
Muszę też wyczyścić miejsca walk ptasich i może kocich, aż pierze fruwało i gałęzie trzaskały. Chyba drapieżne ptaki do nas zaglądają, możliwe że przylatują na łowy.
Dom wczoraj zmyłam, szybko i na okrągło czyli bez szczegółów , może nikt nie zauważy. Póki błotko nie wyschnie czeka mnie codzienne mopowanie ;(
Zaraz zajmę się kuchnią: sernik na delicjach, z wiśniami, na białkach mam w planach, może powtórka z pizzy a'la Hut lub na miasto wyskoczymy?
Jak dam radę a zwierzaki pomogą czyli nie będą przeszkadzać
Pozdrawiam słonecznie i radośnie
Jak fajnie, że piątek.
Jutro do fryzjera, trzeba przystrzyc dywan, bo już kompletnie się nie słucha.
U nas lato nastało, choć z deszczem, bez słońca. Ale ciepło.
Zbieramy informacje na temat wymiany urządzenia, dzisiaj ma przyjść inna firma na wycenę. Jej trzeba zapłacić za to.
Ale i tak mniej niż tej co sprzedawała budowlańcom urządzenie (i instalowała).
Trzeba dać radę i tyle.
Nasze plany na jacuzzi przechodzą na przyszły rok.
Ale może to i dobrze, bo ja nie jestem do końca przekonana, choć pierwotnie się napaliłam.
Drogie to, to raz. Na kilka lat będzie fajnie, potem pewnie zaczną się naprawy. No i o wodę trzeba dbać.
Wszystko w życiu ma swój cel, ja mam czas na myślenie.
Pozostaje nam wanna z 5 dyszami (tą mamy w łazience, była razem z domem).
Witam w ostatnią sobotę Stycznia
Pogoda u nas iście marcowa-zawierucha czyli deszcz ze śniegiem. Najważniejsze ,żeby nie załapać jakiegoś wirusa. Nie wiem jak u Was ,ale u nas przychodnie są oblegane,tyle ludzi choruje. Właśnie bratowa napisała mi,że ma zapalenie krtani i tchawicy. Znam ten ból. Mnie jak chwyciła krtań,to straciłam głos. Były momenty, iż myślałam,że stałam się niemową na dobre
A poza tym karnawału ciąg dalszy . Dziś albo jutro będę robiła faworki. Pączki będą jeszcze raz, ale w Tłusty Czwartek i na tym koniec słodkości, aż do samej Wielkanocy. Na deser ew. jakaś galaretka albo pieczone jabłko.
Póki co zapraszam do kawiarenki na gorącą ,rozgrzewającą herbatkę
Hej hej w sobotę.
Zaraz nam się styczeń kończy.
Kto chętny na luty, na przejęcie kluczy...
Wiem, że jestem nudna z tym AC problemem.
Zdecydowaliśmy się na wymianę całego systemu.
Po wielu dyskusjach, sprawdzaniach opcji to wyszło najbardziej optymalne.
Po pierwsze system finansowania, możemy wziąć na raty 0%. A zaraz kończy nam się spłacanie moich zębów oraz samochodu, więc nawet jeszcze coś zostanie w zapasie (ciut więcej środków się uwolni niż rata za samochód). Miała być wolność finansowa, ale życie jak zawsze zweryfikowało...
Po drugie będziemy mieli gwarancję na kolejne 10 lat.
Po trzecie naprawa jednej części nie gwarantuje sypania się kolejnych.
Urządzenia przewidywane są na 10-11 lat życia, nasze ma 8. I podobno mieliśmy szczęście, że tyle wytrwało nigdy nie serwisowane. Bo nikt nam nie powiedział, że trzeba. Firma, która instalowała nigdy nie zadzwoniła z pytaniem o serwisowanie, żeby nas to zastanowiło. A urządzenia powinno się serwisować dwa razy w roku, czyścić, smarować.
Jakoś musimy dać radę.
Córka idzie krótko po obronie pracy magisterskiej do pracy (w miejsce gdzie pracuje teraz, przyjęła ofertę). Jako wakacje po szkole chce jechać na cruise.
I pierwotnie chciała nas naciągnąć (jak sama powiedziała) na prezent, ale jak usłyszała, że mamy tyle zapłacić za urządzenie, to powiedziała, że sama spróbuje.
Ale też mnie zaskoczyła bardzo pozytywnie bo już teraz liczy pieniądze na wynajem mieszkania, jedzenie, paliwo - samodzielność od pierwszej wypłaty. Przygotowuje się do samodzielnego, dorosłego życia na swoim.
Bardzo mnie cieszy, że taka poukładana się zrobiła.
Nic nudnego nie piszesz. Po to tu jesteśmy ,żeby się wygadać. A co do córki to zawsze cieszy jak dziecko prawdziwie dorośleje. Moja choć mieszka dalej z nami dokłada się do wszystkich rachunków, robi zakupy itp. Dzięki temu uczy się żyć na własny rachunek i tak powinno być.
Doberek
Już nie jest tak ładnie jak wczoraj, słonko nam ktoś podebrał.
Trudno, ogrzejemy nasz mały światek dobrym humorem i pysznym ciachem
Ja mam sernik, mix przepisów alidab, Iwci i moje nie-genialne zachcianki.
Białka pierogowe poszły + 3 małe jaja i cała gęsta śmietana 36%, masło i cukier puder, budyń o smaku miodu + waniliowy. Nic nowego.
NOWe pieczenie wymyśliłam:
- głęboka blaszka z wrzątkiem na dnie piecyka;
- wstawiam tortownicę do zimnego pieca;
- ustawiam temp. 175 C, jak ją złapie to obniżam do 150C i tak piekę ponad godzinkę;
- wyłączam i przez pół godz. NIe otwieram piekarnika, potem uchylam.
Dzisiaj polałam czeko-dżemem /pomarańczowo-ananasowy i gorzka czekolada/.
Goplana dziękuję za pomysł - przed pieczeniem odpowietrzyłam surowy sernik: tortownicą stuknęłam o blat, po chwili zaczęłam nią delikatnie obracać, w lewo i prawo, aż masa zaczęła ciut odstawać od formy. Znowu stuknęłam i po chwili wstawiłam do piekarnika
Sernik równy jak stolik, opadnięty ale idealnie, jak z cukierni.
Muszę sobie zapisać bo za rok /bo nie wcześniej będę coś piekła/ zapomnę.
Teraz czas na serniki zimne bo rodzinka już do nich wzdycha.
Ja wolę piec, szybciej i łatwiej, ale czego nie robimy dla kochanych rodzinnych łasuchów
Fajnego i smacznego dnia
Pomysł zrodził kolejny pomysł. Brawo Smosiu ,jesteś w tym świetna i bardzo mnie cieszy ,że się dzielisz z nami tymi pomysłami. Wykorzystam przy najbliższej okazji,zwłaszcza ,że mam w lodówce sporo sera,jakieś 3/4 kg
Oddaliśmy mężowski samochód na hamulcową robotę, oby się tylko na wymianie płynu skończyło, tyle było zaplanowane.
Ale to jest tak - zostawić go na kilka minut i już coś wypatrzy...Fajną cenę na nowego jeepa (ale pewnie zeszłorocznego) grand cherokee.
A ja zawsze otwarta na propozycje... tym bardziej, że ten to jeden z moich wymarzonych samochodów (mam dwa, do zrealizowania realnego - wrangler i właśnie grand cherokee i trzeci kompletnie nam nie potrzebny, bo za duży- chevrolet Tahoe, to odpowiednik Wagoneera, jak kocham jeepy miłością wielką, nawet włącznie z reneged, tak ten wygląda dokładnie jak się nazywa, jak wóz do przeprowadzki na zachód, tylko konie ukryli pod maską).
Ale powiedział dopiero jak już siedział w samochodzie i byliśmy na wyjeździe.
Ale i tak się chwilę zastanawialiśmy czy nie wrócić...
Córka by się ucieszyła z nowego samochodu (czyli starego mezowskiego, ale wyposażonego w bajery generalnie nie występujące w tej kategorii samochodów, wtedy była jakaś cenowa promocja). Jej jeep zaczyna być powoli skarbonką, taka kolej rzeczy.
Poza tym schudłam w 20 minut...
Zapytacie jak? Poszłam do fryzjera...
Tak fajnie mi obciął włosy, że twarz mi zeszczuplala...
Znaczy wraz z działaniem wieku i grawitacji, chomiki mi objechały, przez co twarz zrobiła się bardziej pociągła. Koleżanki mi mówią, że schudłam, sama widzę na zdjęciach.
A dzisiaj normalnie jakbym schudła z 10 kilo, krótkie obcięcie jeszcze bardziej wydłużyło twarz.
Super fryzjer ,ja też takiego chcę
Oddaliśmy mężowski samochód na hamulcową robotę, oby się tylko na wymianie płynu skończyło, tyle było zaplanowane.
Ale to jest tak - zostawić go na kilka minut i już coś wypatrzy...Fajną cenę na nowego jeepa (ale pewnie zeszłorocznego) grand cherokee.
A ja zawsze otwarta na propozycje... tym bardziej, że ten to jeden z moich wymarzonych samochodów (mam dwa, do zrealizowania realnego - wrangler i właśnie grand cherokee i trzeci kompletnie nam nie potrzebny, bo za duży- chevrolet Tahoe, to odpowiednik Wagoneera, jak kocham jeepy miłością wielką, nawet włącznie z reneged, tak ten wygląda dokładnie jak się nazywa, jak wóz do przeprowadzki na zachód, tylko konie ukryli pod maską).
Ale powiedział dopiero jak już siedział w samochodzie i byliśmy na wyjeździe.
Ale i tak się chwilę zastanawialiśmy czy nie wrócić...
Córka by się ucieszyła z nowego samochodu (czyli starego mezowskiego, ale wyposażonego w bajery generalnie nie występujące w tej kategorii samochodów, wtedy była jakaś cenowa promocja). Jej jeep zaczyna być powoli skarbonką, taka kolej rzeczy.
Poza tym schudłam w 20 minut...
Zapytacie jak? Poszłam do fryzjera...
Tak fajnie mi obciął włosy, że twarz mi zeszczuplala...
Znaczy wraz z działaniem wieku i grawitacji, chomiki mi objechały, przez co twarz zrobiła się bardziej pociągła. Koleżanki mi mówią, że schudłam, sama widzę na zdjęciach, że mam mniej pyzatą twarz.
A dzisiaj normalnie jakbym schudła z 10 kilo, krótkie obcięcie jeszcze bardziej wydłużyło twarz.
Przyniosłam Wam trochę wiosny.
Moje drzewka kompletnie nie przejęły się ujemnymi temperaturami, a dwa dni pełnego lata dały powera.
Pozostałe krzaki wyglądają mniej widowiskowo, tylko nabrzmiale paki, do tego wiatr ruszał gałęziami i teraz widzę, że poruszone wyszły.
Dla Was brzoskwinia w swojej krasie.
Ciekawe dlaczego zdublował mi posty.
Fakt edytowałam- bo zamiast dodać zdjęcia, kliknęłam wyślij.
Ale nawet jsk czas edycji by minął to powinno być w tym samym poście, z informacją... dziwne...
Bywa tak, informacja pojawia się czasami, nie zawsze a zdjęć w edycji raczej nie dodasz, będzie kolejny wpis-przypis do poprzedniego.
Na ekranie laptopa też czasami nie widać co i jak leci w eter, w telefonie to już prawie niemożliwe dla mnie.
A widzisz, tego nie wiedziałam.
Nowa wiedza, zawsze cenna.
Witam niedzielnie
To ostatnia niedziela..w styczniu oczywiście. Jeszcze 3 dni i zamykam ''podwoje'' przekazując klucze dalej Nie sposób więc spytać, kto poprowadzi kawiarenkę w lutym?
No kto?
Goplana jako Prezeska decyduj czyli wyznacz kogo chcesz a my przyjmiemy do wiadomości.
Mam cichą nadzieję, że Alman wyzdrowieje na tyle by nas prowadzić w lutym
Pozdrawiam i do kuchni gnam, bo ciut jest zawalona deskami do krojenia, których nie mogę zapakować do zmywarki.
Udanej niedzielki ze słonkiem, jak u nas
Też mam taką nadzieję. Almanko otworzysz nam lutową kawiarenkę? Mam nadzieję, że tak. Proszę odezwij się ,daj chociaż znać czy dasz radę ,dobrze?
Witam. Tak, otworzę, mam nadzieję, że jeszcze kilka dni i się jakoś ogarnę.
Miłej niedzieli.
Bardzo się cieszę
Alman super będzie gościć u Ciebie.
I już niedziela, weekend znowu za szybko przeleciał.
Dzisiaj muszę upiec swoje bułki i może jeszcze sezamki machnę.
Na obiad sałatka z selera i paluszków krabowych. Jak średnio lubię tą sałatkę, znaczy może być, ale bez fajerwerkow, za to ulubiona męża, tak jak wczoraj kupowałam taki piękny seler, to od razu podreptałam po paluszki.
Pierwotnie myślałam o rosole, ale córka stwierdziła, że dopiero jadła pomidorówkę i na razie ma dosyć (dla niej rosół to makaron ze smakiem wywaru, leje go mało a zaraz potem pomidorówka z tego). To poczekam aż będzie chciała.
Ale i tak przyjechała bez rosołu, wybiegać psa i pogadać. Mieliśmy fajne popołudnie na zewnątrz.
Za to zgłosiła zapotrzebowanie na placki ziemniaczane.
Trzeba będzie zrobić.
A dziś na śniadanie zrobię gofry, będą z bitą śmietaną, borowka amerykańską oraz kiwi.
Szkoda, że niedziela krótka i żołądki za małe, bo mam mnóstwo pomysłów na gotowanie, tylko kto ma to jeść.
No właśnie ,oczy by jadły a żołądek tylko jeden
Witam w poniedziałek
Jak Wam minął weekend? Mnie spokojnie. Dziś rano przywitał -5 stopniowy mrozik. Fajnie poszczypał w policzki jak wynosiłam śmieci. Swoją drogą jutro opróżniają kosze. Ostatnio to zrobili na początku grudnia. W piątek dostałam blankiety płatności i ankietę do wypełnienia. Mam uzupełnić jak gospodaruję kompostownik ,jak jest duży, ile w ciągu roku wyrzuciłam obierek itp, a ile skoszonej trawy. A jak mam to policzyć, to się właśnie zastanawiam. Nigdy wcześniej to nie było potrzebne. To co było skompostowane, potem wywoziliśmy w pole i zaoraliśmy, użyźniając tym ziemię.
U mnie śmieci wywożą co tydzień, zwykłe i recycling. Innych nie mamy. Kompostuje sama, gdzieś w lutym użyznie moje drzewka.
Jeszcze nie będę sadzić pomidorów, w razie gdyby szkodnik jeszcze był (wydaje mi się, że poszedł albo się wytrul, ale szkoda mi kasy na ryzykowanie).
Recycling ograniczyli teraz - tylko plastik 1 i 2, tektura i puszki. Żadnych butelek, zadnych, folii, torebek. A i tak to jest dobrowolne, nie ma obowiązku segregacji.
Weekend minął za szybko, jak zawsze.
Napiekłam swoje chleby i bułki. Jak ktoś ma ochotę spróbować, zapraszam. Nie smakują jak tradycyjny chleb, ale ja je lubię.
Musimy w tym roku płot pomalować. A najpierw umyć, bo od wilgoci zaczyna algami zarastać. Woda z wybielaczem albo octem, zdecydujemy się chyba na ocet, powinna wystarczyć. Zobaczymy.
Lato się skończyło.
Do południa było naprawdę ciepło, mieliśmy otwarte drzwi na taras.
Do kościoła wieczorem wybrałam się w swetrze. Już chłodno było przed, ale wsiadając do samochodu w garażu nie czujesz, nie sprawdziłam, bo było ciepło przecież. A po kościele lodowaty, przejmujący wiatr. Dobrze, że do samochodu blisko.
Świetnie wyglądają Twoje wypieki. Bardzo mnie ciekawi smak takiego pieczywa. Fajnie, że wstawiłaś przepisy. Kiedyś wypróbuję, zwłaszcza ,że z wiekiem coraz mniej zwykły chleb mi służy, a niestety bardzo lubię
Nie smakują jak normalny chleb.
Ale dla mnie to alternatywy, które mi podpasowaly, lubię je.
Obok a nie zamiast. Bo chleb zwykły też jem.
Witajcie
Dzisiaj później niż zwykle, zasapana ale zadowolona bo zaliczone pilne sprawy. Teraz tylko karmienie domowników- dla nas od wczoraj czeka żarełko, psince ugotowałam świeżonkę by nie marudziła, że zbywam ją puszkowanym mięskiem.
U nas cały dzień słoneczny i ciepły, nawet czapka i szal nie były potrzebne.
Niech już tak fajnie zostanie, aż do wiosny. Marzyć wolno, każdemu i wszędzie.
Ja wczoraj też piekłam, eM zażyczył sobie pizzę. Nie wyszła już taka fajna jak poprzednia, mąka ta sama /2wie zmieszane, krupczatka i uniwersalna/, olej też.
Chyba ją przegrzałam i boczki wyszły jak sucharki, ale nie spaliłam na szczęście.
Alman ja już nasiona kupiłam w lidlu - buraczki opolskie i ogórki, nie mogłam łapek oderwać od stojaka aż mnie eM pogonił.
Szukałam fajnej szparagówki tycznej, nie było.
Chyba mam już lekkiego bzika, jak z roślinkami ozdobnymi kiedyś.
To kiedy wysiewamy pomidory??
Fajnego wieczoru i spokojnej nocy
Smosia już gotowa by wysiewać Dziś był taki piękny dzień jak w prawdziwą wiosnę. Rano temperatura minusowa,ale w południe już spory + i śpiew ptaków. Akurat sobie mały spacer zrobiłam i świergoliły aż miło
A co do pizzy ,nie zawsze wyjdzie taka sama, czasem nawet i zakalec potrafi wyjść jak to w ciastach Najważniejsze jednak by smakowało a ja takie przypieczone lubię i to bardzo. Jak mi się spieką boki to zawsze je objadam a mężowski patrzy na mnie jak na zjawę ,bo on musi mieć idealną a nie opieczoną ,a wg mnie właśnie taka smakuje najlepiej. Ale wg mnie oczywiście
Witajcie poniedziałkowo
Weekend zleciał w mgnieniu oka. A tak się cieszyłam, tak czekałam a teraz wszystko od nowa Znowu trzeba zacząć odliczanie.
Wczoraj też upiekłam chleb. Musiałam trochę aktywować zakwas żeby mi się nie rozleniwił Ugotowałam gar fasoli Jaś z warzywami i z dodatkiem pomidorów z puszki. Zaraz idę sobie podgrzać na obiad. Pewnie będę teraz jeść przez kolejne 3 albo 4 dni A co tam!
W pracy cały czas coś się działo i nie było chwili na Kawiarenkę. Liczę, że jutro będzie luźniejszy dzień. Zmykam, bo czas podgrzać obiad.
Alman, cieszę się, że luty będzie Twój
Witam w lutym
Nareszcie Wielkie Żarcie wróciło. Jest zatem nadzieja spotkania się w lutowej kawiarence. Alman, czekamy
Dziękuję Wam za styczeń, zleciał jak z bicza strzelił
Krótki styczeń nam się zrobił.
Dzięki za gospodarzenie i bardzo miły miesiąc.
Ja też pięknie dziękuję
Ja dziękuję, po przerwie na łączach jeszcze bardziej doceniam to co tutaj mamy, Kawiarenki i spotkania, rozmowy i żarty przy smacznym kubeczku z ciachem, fajnym pomysłem na żarełko, towarzystwem wyjątkowo serdecznym i wyrozumiałym.
Pozdrawiam
Dokładnie Smosiu ,to samo pomyślałam. A nawet więcej. Ciężko mi sobie wyobrazić ,jakby nagle strona zniknęła na zawsze a nie zdążyłam Wam wszystkim powiedzieć jak Was cenię, jak lubię, choć znamy się tylko wirtualnie. Buziaczki dla Was
Goplano, dziękujemy Ci za wyjątkowym styczniowy czas w Kawiarence. Stworzyłaś bardzo przyjazną i życzliwą atmosferę. Kawiarenka "przytulała" nas ciepło każdego dnia
Dziękuję ślicznie