Mili. Wiecie, ze kocham planowac sobotnie kolacje. W tym tygodniu miala byc to,uczta meksykanska ale... cos nie trybilo. Za male wyzwanie. No i brak awokado zrobil swoje, ze o jalapeno nie wspomne. wymyslilam wiec sentymentalna podroz do lat 90tych. To na te lata przypadalo moje dziecinstwo i szkola podstawowa. W sklepach sie zakolorowilo od wszystkiego. Byly czipsy, soki w kartonikach ze slomka, puszki, ktore wieeelu z nas namietnie zbieralo, wafelki kukuruku, gumy turbo...Krem milky way, cola cao itp. Zapanowaly zapiekanki z pieczarkami, pizza puszysta jak chalka, pierwsze " chinskie" knajpy, hot dogi z musztarda, pierwsze kiwi sie zjadlo.. Kurczaki z rozna byly wszedzie!
No a w domach? Ryz gotowany w woreczkach, sosy wuja Bena, wszyscy piekli kopiec kreta na zmiane z kilimandzaro.:) salatki z kukurydza w puszce, ananasem, szynka czyntunczykiem zepchnely prawie ze stolu jarzynowa! Wszyscy kochali koreczki, mini kanapeczki powbijane w co sie da. Miesa z owocami, juz nientylko,smietana i majonez ale i olej ( no,pewnie u niektorych nawet oliwa! z sokiem z cytryny wkroczyla na stoly i do mis z salata) przegladanie "Poradnika Domowego" " Tiny" czy " Pani Domu", ktore czytaly wszystkie mamy i zastanawianie sie, czym jest owoc karambola...
pomozcie! Przygotowac menu na kolacje, ktora bedzie sie koajarzyla z tamtymi czasami... Prooosze.
A przy okazji....jakie sa wasze kulinarne wspomnienia z tamtych lat?
Myslalam, ze po fali tej marudzeniowej dretwoty po zmainie szaty graficznej WZ, zechce sie komus pogadac, jak to kiedys bywalo. :) pamietam jeszcze papryke nadziewana miesem mielionym z ryzem, kalafiora nadziewanego miesem mielonym, pierwsze "domowe" sosy bolognese i napoli. No i zestawy do fondue. :)
Ja w latach 90-tych, miałam małe dziecko, i pamiętam bylejakość , jak chciało się kupić coś lepszego trzeba było jechać ze 30 km, do marketów.
Ciężkie to były czasy, przynajmniej dla nas na dorobku. Nie pamiętam fondue , ani papryk nadziewanych itp rarytasów, robiłam kluski leniwe , zupy, naleśniki i placki ziemniaczane ;) Pod koniec 90-tych, już było dużo lepiej ;)
Przyznam że gazetki kulinarne, które zaczęły się wtedy ukazywać, ukształtowały moje "pichcenie" Wcześniej musiał mi wystarczyć zeszyt Taty z przepisami, które skrzętnie spisywał . A były w nim też rarytasy, oj były, ale co z tego jak składników nie można było kupić :)
Gdzie tam ulozylam... Przystawki musza byc, pierwsze i drugie danie i deser. O ile deser juz mam przemyslany , na przystawke chyba mini zapiekanki z pieczarkami i zoltym, po prostu zoltym serem, tak nad pierwszym i drugim daniem jeszcze sie sporo naglowie. :) dobrze, ze na pewno w nd risotto z luganica i szparagami na pierwsze,pieczony indyk na drugie, a na przystawke salata z zielonym groszkiem i szpinakiem, klasztorna chata na deser juz zaplanowane. A jutro woda na kazdy posilek bo wieczorem randka. :)
Lat 70 nie znam, ale daj mi dwa tygodnie :) teraz 90' pozniej 80' i 70'. U mnie kuchnia...calkiem inna. Nie wyobrazam juz sobie " hitow" tamtych czasow na wspolczesnym stole. A ilu produktow juz nie znajdziesz! Lata 2000 to zniw hity jak salatka gyros i ciasto 3 bit, no, kto nie robil?!
Bahati, trochę generalizujesz. Nie robiłam kopca kreta itp. Moim zdaniem w latach- 90 wkroczyła na polskie stoły kuchnia śródziemnomorska, chińska, meksykańska. Pojawiły się knajpki z tymi smakołykami, a ludzie otworzyli oczy i zobaczyli, że jest coś innego niż schabowy:) Tak jak napisała makusia sama już ułożyłaś manu. Ja podpowiem tylko w kwestii zapiekanek. możesz zrobić tradycyjną z serem i pieczarkami ( u nas + cebulka) lub dodać do nich wcześniej przygotowanego kurczaka ( wg pomysłu i smaku) lub cebulkę zieloną
Dobra, nie rozumiemy sie,mzadna dla mnie nowosc na WZ. ;) nie potrebuje porad jak co przyrzadzic, bo to takie banaly kulinarne, jakie wtedy byly CZYMS. a teraz strach byloby to zjesc. Ot, taka zapiekanka, w ktorej wiecej bylo czarnego pieprzu i keczupu niz pieczarek. A ser byl zolty. Nie milion gatunkow tylko po prostu zolty. Chadzalo sie do modnych knajp i robilo zakupy w delikatesach, fakt. Ale mi chodzilo o takie zwykle domowe hity, gdy sie goscie schodzili i kazda gospodyni chciala pokazac cos " swiatowego". :) wszystkie ciocie, sasiadki itp. genaralizowanie w takich tematach jest chyba oczywiste. Bo byli tacy, co glodem przymierali i tacy, co chochlami kawior do pasczy ladowali, prawda?
ja pamiętam, że wszystkie moje ciotki a szczególnie babcia pukały się w czoło jak można robić kotlety z piersi kurczaka ... ale to bardziej lata 80 ... dla nich biały filet był mięsem typowo dla kogoś "chorego" lub na jakiejś diecie ...
No to i ja trochę powspominam... byłam wtedy szczęśliwą młodą mamą karmiącą więc rodzinka starała się podtykać mi to co najlepsze :) Na zimno oczywiście była to sałatka jarzynowa (wtedy z dodatkiem kiełbasy), jak galareta to oczywiście z nóżek wieprzowych, ciasta były pieczone proste i tanie, jakieś owocowe, drożdżowe, WZka i śmietanowiec to były już świąteczne wyjątki. To co pamiętam ale chyba już z 80 lat... to barszcz z królika (zdobytego gdzieś na wsi), gulasz z płucek wieprzowych, no i oczywiście (mama hodowała- do nadal) zaraz po zabiciu kury mama smażyła pasztet z wątróbki + farba + grysik i przyprawy... to było raczej w konsystencji jajecznicowe ale pycha :) No i z takich "nie do odtworzenia" jadaliśmy smażony móżdżek (chyba wieprzowy) z jajkiem :) Więcej grzechów nie pamiętam ha ha ale masz rację... większość już nie do odtworzenia... ale wspominać trzeba.
... ja pamiętam pierwsze hotdogi w polskiej wersji bez parówki, ale za to w dziurą u bułce wypełnioną farszem z pieczarek i cebuli... no i pierwsze pizze w Krakowie na Szewskiej "Pod Aniołkami" ... to były piękne czasy ... włóczenia się po krakowskich knajpach do rana ... większości już nie ma, albo mają inne nazwy
Bułki z pieczarkami, to ja pamiętam już w latach 80-tych, tak samo zapiekanki , popijałyśmy go koktajlem z truskawek :D Ale to było pyszne :) No ale lata 80-te, t nie ten wątek ,...chyba ;D
Bułki z pieczarkami, to ja pamiętam już w latach 80-tych, tak samo zapiekanki , popijałyśmy go koktajlem z truskawek :D Ale to było pyszne :) No ale lata 80-te, t nie ten wątek ,...chyba ;D
Ja pamiętam pizzerie Wiarus na Basztowej, która już w latach osiemdziesiątych (w 88r. na pewno) specjalizowała się w pizzy. Większość gości zamawiała do niej biały żurek, który w Wiarusie był mistrzowski. Mąż nie przekonał się do pizzy nigdy, więc zjadał tylko drożdżowe ranty a ja za to kochałam Go jeszcze bardziej, bo dla mnie zostawał cudowny środek. Reasumując, musisz zweryfikować datę zagoszczenia pizzy w Krakowie- może na Szewskiej rzeczywiście pierwsza była w latach 90-tych, ale w Krakowie i to w obrębie Starego Miasta była już w latach 80-tych. :) Dla mnie lata 90-te to zupa niemiecka albo popularniejsza nazwa "strogonow" i ciasta ambasador, królewicz, pleśniak, cycki murzynki oraz sałatki warstwowe np. kijowska z tuńczykiem, wtedy zaczęło się u mnie panowanie tuńczyka.
Ja nie podważam tego że w Wiarusie była pizza wcześniej, moje doświadczenie z pizzą w Krakowie związane są z pizzą na Szewskiej a pierwszą w Polsce jadłem w Wawie na Krakowskim Przedmieściu chyba w 1985 ... A co do lat 90 tych to moja rodzina namiętnie piekła WZetke z masą z kwaśnego mleka, która się cholernie ważyła, wprawiając w rozpacz moją mamę
Ja lata 90-te na Szewskiej kojarzę z doskonałymi deserami, a zwłaszcza lodami. Lokal znajdował się po lewej stronie idąc z Rynku, chyba na rogu z Jagiellońską, ale nie jestem pewna. Porcje ogromne jak na sknerowaty Kraków, ceny też krakowskie, ale pyszności warte były wyskubania większego grosza. Generalnie zaś nie bardzo lubiłam chodzić ul. Szewską i Floriańską bo zawsze dopadało mnie jakieś żebrzące Rumuniątko. Szliśmy np. w grupie, ale tylko do mnie startowali. A wracając do wuzetki dokładnie z tego samego powodu, o którym piszesz przestałam ją piec.:)
Bahati.... a mnie się przypomniało..., że moje dziecko znalazło w piwnicy słoik dżemu z roku 1993. Nie mam pojęcia z czego - moja babcia smażyła a ona nie potrzebowała podpisu. Wygląda na dobry, wysłać ci? Wiesz, jaki by był hicior? Kurde, a może nie wyślę, tylko sprzedam na allegro...
Powinnam pamiętać , miałam już kilkuletnie dziecko. Niestety pamiętam tylko , że robiłam serniki na zimno w ilościach hurtowych, bo wychodził niezły i śmietanowiec. Jeszcze Kinder jajco przychodzi mi do głowy .
Zdecydowanie serniki na zimno były popularne. Ja zaczynałam pieczenie ciast od nich właśnie i nawet mi wychodziły :) Z sałatek to jarzynowa oczywiście i pojawił się tuńczyk jako hicior sałatkowy obowiązkowo jajka w majonezie.Natomiast na imprezach szału nie pamiętam nieśmiertelne schaboszczaki,rosoły itd,Dorocia w swoim poście opisała :)Niewiele pamiętam nowości z tego okresu bo chyba w sklepach jeszcze nie było zawalenia towaru.
Zbyt wiele nie podpowiem (mam usprawiedliwienie - wtedy zaczęłam intensywną pracę w znanej firmie i dodatkowo dorabiałam u Siory, no istny stachanowiec ze mnie był), nie byłam wcale zainteresowana kucharzeniem, prędzej coś upiekłam. Pamiętam z imprez rodzinnych mini galarety drobiowo-warzywne (takie ładniejsze niż smaczne), wcześniej dominowała 'studzinina wieprzowa'. Zawitały na odświętne stoły różniste surówki i sałatki (poza opatrzoną warzywną) z pekińską, kukurydzą, świeżą papryką, pieczarkami, oliwkami. Więcej rybek też 'pływało' na stołach - marynowane, smażone, pieczone, z warzywami, faszerowane i w galarecie. Imprezy bywały huczne i dość często (rodzinka spora, to i imienin dużo, plus święta), mocno zakrapiane coraz lepszymi trunkami polskimi i z importu (młodzi byliśmy, to i moc była). Dla mnie najważniejsze były słodkości: czekolady, lody !!!, batoniki, czasami domowe ciastka/ciasta. No to pędzę do sklepu po lody, albo gorzką czekoladę z orzechami (całymi, laskowymi). Smacznego wybierania :))
Na "proszonych" kolacjach królowały flaki, bigos, golonka z kapustą, schabowy z pieczarkami...na zimno nieśmiertelna sałatka jarzynowa, śledź po japońsku, galareta z nóżek, jajca w majonezie...z czasem było bardziej "ekskluzywnie" bo na schabowym był ananas i zółty ser, a udka co bardziej pomysłowa pani domu trybowała i nadziewała pieczarkami, "dewolaj"-no bo kto zastawiał sie nad pisownią, wystarczyło ze brzmiało inaczej....w budkach "na mieście" hot dog z wsadem pieczarkowym (wiecej pieprzu i cebuli niż pieczarek), zapiekanki (z podobną maziają do wsadu pieczarkowego hot dogów) i zółtym serem-ketchup z poczatku nakładany łyżką, poźniej punkty małej gastronomii dorabiały sie baniaków z pompką ;) do tego "gofereje z dżemajem".... Więcej grzechów nie pamietam bo w owych czasach kuchnia jakoś mało mnie pociagała...zresztą królowała w niej śp Babcia, która nikogo do garów nie dopuszczała... A tak bardziej "domowo" to mielone na różne sposoby, kurczak pieczony,schabowe, tradycyjne zupy, babcine pierogi i naleśniki, kluski wszelkiej maści, jajka w sosie musztardowym-i jedna sztywna zasada, której pozostaję wierna do dziś-JEDZENIA SIĘ NIE WYRZUCA....
Rany !!!! W 1991 urodziła się córka i świat stanął na głowie. Przynajmniej mój. za to odkryłam że te niemowlęce kaszki są smaczne na sucho . Podjadałam. Odkryliśmy zupki chińskie, może niezdrowe, ale jak szybko się robiło. Sos chiński Knorra , przyznaję teraz też czasem po niego sięgamy. Ciasto Snickers , nie pamiętam już nawet od kogo mam ten przepis :(. O jogurty owocowe i kefiry owocowe przedtem nie było ich przynajmniej w takim wyborze Soja czyli błyskawiczne sojowe kotlety. Młoda lubiła więc często smażyłam. O w pracy się zetknęłam z Poradnikiem Domowym i wykorzystałam tak przepis na kotlety mielone z drobno pokrojoną kapustą w środku. . Więcej nie pamiętam. Zleciały mi te lata 90 migiem i zlały z następnym stuleciem. Szybko wpadam w kołowrotek, praca, dziecko, pie
Lata 90-te to czas w którym już pierwsze koleżanki zaczęły wychodzić za mąż. Pamiętam te tygodniowe przygotowania do wesel w wiejskiej remizie::):):) Fakt, może do restauracyjnego menu blisko nie było ale... było smacznie i gospodynie starały się na wyścigi wprowadzać coś nowego:):):) Nie było już wtedy typowo polskiego schabowego, wyparły go rolady i schaby pieczone i faszerowane, oczywiście rosół był i jest królem zup i to chyba prędko się nie zmieni mimo krawatów i kreacji w jakieś nieregularne kropki nijak nie pasujące do struktury materiału :):):) Pieczenie zaczynało się już od poniedziałku od kruchych ciasteczek. Najbardziej pamiętam rurki z pianką, aspirynki, kocie oczka, to było obowiązkowe. Jeśli chodzi o ciasta to dużo biszkoptowych, serników i tradycyjnie tort. Nowością jak dla mnie były w tym czasie i zapadły mi w pamięć" bawole oczy", fale dunaju. Z dań weselnych obowiązkowo bigos, flaczki i barszcz czysty do którego dodawano paluszki sypane kminkiem, krokiety i pierwszy raz spotkałam sie wtedy z ptysiami faszerowanymi smażonymi pieczarkami. Stopniowo zaczęły tez wchodzić zupy na podobę węgiersko - strogonowych i jajka faszerowane czym się dało. Z deserów pamiętam jeszcze takie na surowych białakch z galaretką, było dobre i kolorowe ale królowało bardzo krótko. Z sałatek, jarzynowa, z pieczarek, pory. Dodatki do II to obowiązkowo buraczki z chrzanem + surówki sezonowe. Jak sobie jeszcze coś przypomnę to oczywiście wklepię.
Nie wiem czy do końca takiej odpowiedzi oczekiwałaś ale mnie akurat to się dobrze zapamiętało z tego czasu:)
Dopisano 2015-4-23 20:58:45:
No jak mogłam zapomnieć o kurczaku :) Udka pieczone z dodatkami zaczęły się pokazywać na stołach coraz częściej :):):) Czasem jak nas naszło to pakowaliśmy się do auta i jechaliśmy spory kawałek na takie właśnie z frytkami albo keczupem i bułką ......... to były czasy :):):)
Dla mnie lata 90- te, to lata prosperity. Koniec z kartkami żywnościowymi, to czas większej dostępności produktów. Wtedy zobaczyłam od strony zaplecza jak przygotowuje się i organizuje bankiety, spróbowałam potraw które wcześniej były dla mnie zupełnie niedostępne. Pamiętam pierwsze wytrawne wino które kupiłam za kilka dolarów ( niestety sfermentowało, bo zostawiłam na później;))) och duuuużo by wymieniać ;) Gdybym miała wymieniać potrawy, byłby to befsztyk tatarski, jaka po wiedeńsku, boeuf strogonow, poledwica z ananasem, szaszłyk z czerwonym ryżem i kaczka z pyzami :)))
Niestety dla mnie te lata, jesli o kuchnie chodzi............byl to czysty horror! Od 1988 roku nie mieszkalam juz w Polsce.Nigdy kuchni nie kochalam............bylam ta od sprzatania.W Polsce Babcia gotowala(mieszkala u mnie).Nagle nowy kraj, dwoje dzieci , maz ktory kocha jesc i praca od rana do wieczora.Na poczatku byly "gotowce" ale tylko mrozonki no i sledzie w smietanie, faszerowane kurczaki, golonka, barszcz,mielone,schabowe etc. Powoli zaczelam cos swojego wymyslac, ale czasu brakowalo.Dzieci nie lubily zapiekanek, bo u Niemcow byly serwowane i jakies takie bez fantazji byly.Teraz moja corka gotuje lepiej niz ja i po POLSKU.Ja dzieki WZ jestem wsrod znajomych "super kuchara" i niech tak zostanie.I jeszcze jedno dodam,zostane tu,bez wzgledu na to jak ta szata graficzna bedzie wygladala.
Dla mnie lata 90 to lata studiów. W 91 wyszłam za mąż, potem, w 92 pojechałam do Niemiec na rok. potem przeprowadziliśmy się do małego grajdołka, który zatrzymał nas na lata. W latach 90 urodziły się dzieci.
Kulinarnie - to było wszędzie dostępne piwo w knajpach!!! I pizza - początkowo po długim staniu w kolejce. I hamburgery Pita na dworcu we Wrocławiu. Co robiłam sama - placki ziemniaczane, naleśniki, gulasz wołowy, smakujący jak podeszwa i wątróbka wieprzowa. To początek lat 90.
Sałatka z tuńczyka z ryżem i ananasem (bez majonezu).
popieram. Leczo to był przebój. Co prawda składało się głównie z cebuli i przecieru pomidorowego - z niewielkim dodatkiem papryki ale i tak było pyszne. W akademiku zjadane z chlebem.
Na słodko: serniki na zimno, sernik z rosą, pawi ogon, królewicz, koktajl z truskawek i mleka/ lub ze śmietaną, ale wtedy babcia nam je podawała na wpół zmrożone naleśniki, placki ziemniaczane, surowe ziemniaki pokrojone w plastry i smażone za smalcu i/lub oleju z solą i pieprzem na czerwono, domowe chipsy więcej nie pamiętam... wydaje mi się, że reszta była taka jak obecnie...
Mili. Wiecie, ze kocham planowac sobotnie kolacje. W tym tygodniu miala byc to,uczta meksykanska ale... cos nie trybilo. Za male wyzwanie. No i brak awokado zrobil swoje, ze o jalapeno nie wspomne.
wymyslilam wiec sentymentalna podroz do lat 90tych. To na te lata przypadalo moje dziecinstwo i szkola podstawowa. W sklepach sie zakolorowilo od wszystkiego. Byly czipsy, soki w kartonikach ze slomka, puszki, ktore wieeelu z nas namietnie zbieralo, wafelki kukuruku, gumy turbo...Krem milky way, cola cao itp. Zapanowaly zapiekanki z pieczarkami, pizza puszysta jak chalka, pierwsze " chinskie" knajpy, hot dogi z musztarda, pierwsze kiwi sie zjadlo.. Kurczaki z rozna byly wszedzie!
No a w domach? Ryz gotowany w woreczkach, sosy wuja Bena, wszyscy piekli kopiec kreta na zmiane z kilimandzaro.:) salatki z kukurydza w puszce, ananasem, szynka czyntunczykiem zepchnely prawie ze stolu jarzynowa! Wszyscy kochali koreczki, mini kanapeczki powbijane w co sie da. Miesa z owocami, juz nientylko,smietana i majonez ale i olej ( no,pewnie u niektorych nawet oliwa! z sokiem z cytryny wkroczyla na stoly i do mis z salata) przegladanie "Poradnika Domowego" " Tiny" czy " Pani Domu", ktore czytaly wszystkie mamy i zastanawianie sie, czym jest owoc karambola...
pomozcie! Przygotowac menu na kolacje, ktora bedzie sie koajarzyla z tamtymi czasami... Prooosze.
A przy okazji....jakie sa wasze kulinarne wspomnienia z tamtych lat?
Bahati, Ty sama już ułożyłaś menu
Myslalam, ze po fali tej marudzeniowej dretwoty po zmainie szaty graficznej WZ, zechce sie komus pogadac, jak to kiedys bywalo. :) pamietam jeszcze papryke nadziewana miesem mielionym z ryzem, kalafiora nadziewanego miesem mielonym, pierwsze "domowe" sosy bolognese i napoli. No i zestawy do fondue. :)
Bahati, błagam, lata 90 - to ja na studiach byłam. Co niby mam pamiętać? :D Pamiętasz coś normalnego z tamtego okresu? :D
Ze studiow czy lat 90? Bo to nie byly normalne okresy... :)
Studiów... :)
Pewnie ze się zechce:)
Ja w latach 90-tych, miałam małe dziecko, i pamiętam bylejakość , jak chciało się kupić coś lepszego trzeba było jechać ze 30 km, do marketów.
Ciężkie to były czasy, przynajmniej dla nas na dorobku. Nie pamiętam fondue , ani papryk nadziewanych itp rarytasów, robiłam kluski leniwe , zupy, naleśniki i placki ziemniaczane ;)
Pod koniec 90-tych, już było dużo lepiej ;)
Przyznam że gazetki kulinarne, które zaczęły się wtedy ukazywać, ukształtowały moje "pichcenie" Wcześniej musiał mi wystarczyć zeszyt Taty z przepisami, które skrzętnie spisywał . A były w nim też rarytasy, oj były, ale co z tego jak składników nie można było kupić :)
Gdzie tam ulozylam... Przystawki musza byc, pierwsze i drugie danie i deser. O ile deser juz mam przemyslany , na przystawke chyba mini zapiekanki z pieczarkami i zoltym, po prostu zoltym serem, tak nad pierwszym i drugim daniem jeszcze sie sporo naglowie. :) dobrze, ze na pewno w nd risotto z luganica i szparagami na pierwsze,pieczony indyk na drugie, a na przystawke salata z zielonym groszkiem i szpinakiem, klasztorna chata na deser juz zaplanowane. A jutro woda na kazdy posilek bo wieczorem randka. :)
Pamiętam te lata ... ale kuchnia ta sama jak obecnie .. ))
Gdybyś tak cofnęła się w lata 70 to już inną bajka
Lat 70 nie znam, ale daj mi dwa tygodnie :) teraz 90' pozniej 80' i 70'. U mnie kuchnia...calkiem inna. Nie wyobrazam juz sobie " hitow" tamtych czasow na wspolczesnym stole. A ilu produktow juz nie znajdziesz! Lata 2000 to zniw hity jak salatka gyros i ciasto 3 bit, no, kto nie robil?!
Lata 70???? No to chyba nie dasz rady: kaszanka, kluski z serem, kanapki z pasztetową i ziemniaki + zsiadłe mleko. A we "Włochach" tego nie ma...
"salatka gyros i ciasto 3 bit, no, kto nie robil?! " Ja nie robiłam.
Jakos sie nie dziwie ;)
Bahati, trochę generalizujesz. Nie robiłam kopca kreta itp. Moim zdaniem w latach- 90 wkroczyła na polskie stoły kuchnia śródziemnomorska, chińska, meksykańska. Pojawiły się knajpki z tymi smakołykami, a ludzie otworzyli oczy i zobaczyli, że jest coś innego niż schabowy:)
Tak jak napisała makusia sama już ułożyłaś manu.
Ja podpowiem tylko w kwestii zapiekanek. możesz zrobić tradycyjną z serem i pieczarkami ( u nas + cebulka) lub dodać do nich wcześniej przygotowanego kurczaka ( wg pomysłu i smaku) lub cebulkę zieloną
Dobra, nie rozumiemy sie,mzadna dla mnie nowosc na WZ. ;) nie potrebuje porad jak co przyrzadzic, bo to takie banaly kulinarne, jakie wtedy byly CZYMS. a teraz strach byloby to zjesc. Ot, taka zapiekanka, w ktorej wiecej bylo czarnego pieprzu i keczupu niz pieczarek. A ser byl zolty. Nie milion gatunkow tylko po prostu zolty. Chadzalo sie do modnych knajp i robilo zakupy w delikatesach, fakt. Ale mi chodzilo o takie zwykle domowe hity, gdy sie goscie schodzili i kazda gospodyni chciala pokazac cos " swiatowego". :) wszystkie ciocie, sasiadki itp.
genaralizowanie w takich tematach jest chyba oczywiste. Bo byli tacy, co glodem przymierali i tacy, co chochlami kawior do pasczy ladowali, prawda?
ja pamiętam, że wszystkie moje ciotki a szczególnie babcia pukały się w czoło jak można robić kotlety z piersi kurczaka ... ale to bardziej lata 80 ... dla nich biały filet był mięsem typowo dla kogoś "chorego" lub na jakiejś diecie ...
A wszelkie miesa z owocami? Wszystko z anasem z puszki :)
No to i ja trochę powspominam... byłam wtedy szczęśliwą młodą mamą karmiącą więc rodzinka starała się podtykać mi to co najlepsze :) Na zimno oczywiście była to sałatka jarzynowa (wtedy z dodatkiem kiełbasy), jak galareta to oczywiście z nóżek wieprzowych, ciasta były pieczone proste i tanie, jakieś owocowe, drożdżowe, WZka i śmietanowiec to były już świąteczne wyjątki.
To co pamiętam ale chyba już z 80 lat... to barszcz z królika (zdobytego gdzieś na wsi), gulasz z płucek wieprzowych, no i oczywiście (mama hodowała- do nadal) zaraz po zabiciu kury mama smażyła pasztet z wątróbki + farba + grysik i przyprawy... to było raczej w konsystencji jajecznicowe ale pycha :) No i z takich "nie do odtworzenia" jadaliśmy smażony móżdżek (chyba wieprzowy) z jajkiem :)
Więcej grzechów nie pamiętam ha ha ale masz rację... większość już nie do odtworzenia... ale wspominać trzeba.
Bahati no co Ty ja byłam wówczas niezainteresowana pichceniem a zupełnie czymś innym
... ja pamiętam pierwsze hotdogi w polskiej wersji bez parówki, ale za to w dziurą u bułce wypełnioną farszem z pieczarek i cebuli... no i pierwsze pizze w Krakowie na Szewskiej "Pod Aniołkami" ... to były piękne czasy ... włóczenia się po krakowskich knajpach do rana ... większości już nie ma, albo mają inne nazwy
Bułki z pieczarkami, to ja pamiętam już w latach 80-tych, tak samo zapiekanki , popijałyśmy go koktajlem z truskawek :D Ale to było pyszne :) No ale lata 80-te, t nie ten wątek ,...chyba ;D
Bułki z pieczarkami, to ja pamiętam już w latach 80-tych, tak samo zapiekanki , popijałyśmy go koktajlem z truskawek :D Ale to było pyszne :) No ale lata 80-te, t nie ten wątek ,...chyba ;D
Ja pamiętam pizzerie Wiarus na Basztowej, która już w latach osiemdziesiątych (w 88r. na pewno) specjalizowała się w pizzy. Większość gości zamawiała do niej biały żurek, który w Wiarusie był mistrzowski. Mąż nie przekonał się do pizzy nigdy, więc zjadał tylko drożdżowe ranty a ja za to kochałam Go jeszcze bardziej, bo dla mnie zostawał cudowny środek. Reasumując, musisz zweryfikować datę zagoszczenia pizzy w Krakowie- może na Szewskiej rzeczywiście pierwsza była w latach 90-tych, ale w Krakowie i to w obrębie Starego Miasta była już w latach 80-tych. :)
Dla mnie lata 90-te to zupa niemiecka albo popularniejsza nazwa "strogonow" i ciasta ambasador, królewicz, pleśniak, cycki murzynki oraz sałatki warstwowe np. kijowska z tuńczykiem, wtedy zaczęło się u mnie panowanie tuńczyka.
Ja nie podważam tego że w Wiarusie była pizza wcześniej, moje doświadczenie z pizzą w Krakowie związane są z pizzą na Szewskiej a pierwszą w Polsce jadłem w Wawie na Krakowskim Przedmieściu chyba w 1985 ...
A co do lat 90 tych to moja rodzina namiętnie piekła WZetke z masą z kwaśnego mleka, która się cholernie ważyła, wprawiając w rozpacz moją mamę
Ja lata 90-te na Szewskiej kojarzę z doskonałymi deserami, a zwłaszcza lodami. Lokal znajdował się po lewej stronie idąc z Rynku, chyba na rogu z Jagiellońską, ale nie jestem pewna. Porcje ogromne jak na sknerowaty Kraków, ceny też krakowskie, ale pyszności warte były wyskubania większego grosza. Generalnie zaś nie bardzo lubiłam chodzić ul. Szewską i Floriańską bo zawsze dopadało mnie jakieś żebrzące Rumuniątko. Szliśmy np. w grupie, ale tylko do mnie startowali.
A wracając do wuzetki dokładnie z tego samego powodu, o którym piszesz przestałam ją piec.:)
Bahati.... a mnie się przypomniało..., że moje dziecko znalazło w piwnicy słoik dżemu z roku 1993. Nie mam pojęcia z czego - moja babcia smażyła a ona nie potrzebowała podpisu. Wygląda na dobry, wysłać ci? Wiesz, jaki by był hicior? Kurde, a może nie wyślę, tylko sprzedam na allegro...
Powinnam pamiętać , miałam już kilkuletnie dziecko. Niestety pamiętam tylko , że robiłam serniki na zimno w ilościach hurtowych, bo wychodził niezły i śmietanowiec.
Jeszcze Kinder jajco przychodzi mi do głowy .
O tak, serniki na zimno tez byly popularne, pamietam. :)
Zdecydowanie serniki na zimno były popularne. Ja zaczynałam pieczenie ciast od nich właśnie i nawet mi wychodziły :)
Z sałatek to jarzynowa oczywiście i pojawił się tuńczyk jako hicior sałatkowy obowiązkowo jajka w majonezie.Natomiast na imprezach szału nie pamiętam nieśmiertelne schaboszczaki,rosoły itd,Dorocia w swoim poście opisała :)Niewiele pamiętam nowości z tego okresu bo chyba w sklepach jeszcze nie było zawalenia towaru.
Zbyt wiele nie podpowiem (mam usprawiedliwienie - wtedy zaczęłam intensywną pracę w znanej firmie i dodatkowo dorabiałam u Siory, no istny stachanowiec ze mnie był), nie byłam wcale zainteresowana kucharzeniem, prędzej coś upiekłam.
Pamiętam z imprez rodzinnych mini galarety drobiowo-warzywne (takie ładniejsze niż smaczne), wcześniej dominowała 'studzinina wieprzowa'. Zawitały na odświętne stoły różniste surówki i sałatki (poza opatrzoną warzywną) z pekińską, kukurydzą, świeżą papryką, pieczarkami, oliwkami. Więcej rybek też 'pływało' na stołach - marynowane, smażone, pieczone, z warzywami, faszerowane i w galarecie. Imprezy bywały huczne i dość często (rodzinka spora, to i imienin dużo, plus święta), mocno zakrapiane coraz lepszymi trunkami polskimi i z importu (młodzi byliśmy, to i moc była).
Dla mnie najważniejsze były słodkości: czekolady, lody !!!, batoniki, czasami domowe ciastka/ciasta.
No to pędzę do sklepu po lody, albo gorzką czekoladę z orzechami (całymi, laskowymi).
Smacznego wybierania :))
Na "proszonych" kolacjach królowały flaki, bigos, golonka z kapustą, schabowy z pieczarkami...na zimno nieśmiertelna sałatka jarzynowa, śledź po japońsku, galareta z nóżek, jajca w majonezie...z czasem było bardziej "ekskluzywnie" bo na schabowym był ananas i zółty ser, a udka co bardziej pomysłowa pani domu trybowała i nadziewała pieczarkami, "dewolaj"-no bo kto zastawiał sie nad pisownią, wystarczyło ze brzmiało inaczej....w budkach "na mieście" hot dog z wsadem pieczarkowym (wiecej pieprzu i cebuli niż pieczarek), zapiekanki (z podobną maziają do wsadu pieczarkowego hot dogów) i zółtym serem-ketchup z poczatku nakładany łyżką, poźniej punkty małej gastronomii dorabiały sie baniaków z pompką ;) do tego "gofereje z dżemajem"....
Więcej grzechów nie pamietam bo w owych czasach kuchnia jakoś mało mnie pociagała...zresztą królowała w niej śp Babcia, która nikogo do garów nie dopuszczała...
A tak bardziej "domowo" to mielone na różne sposoby, kurczak pieczony,schabowe, tradycyjne zupy, babcine pierogi i naleśniki, kluski wszelkiej maści, jajka w sosie musztardowym-i jedna sztywna zasada, której pozostaję wierna do dziś-JEDZENIA SIĘ NIE WYRZUCA....
Rany !!!! W 1991 urodziła się córka i świat stanął na głowie. Przynajmniej mój. za to odkryłam że te niemowlęce kaszki są smaczne na sucho . Podjadałam. Odkryliśmy zupki chińskie, może niezdrowe, ale jak szybko się robiło. Sos chiński Knorra , przyznaję teraz też czasem po niego sięgamy. Ciasto Snickers , nie pamiętam już nawet od kogo mam ten przepis :(.
O jogurty owocowe i kefiry owocowe przedtem nie było ich przynajmniej w takim wyborze
Soja czyli błyskawiczne sojowe kotlety. Młoda lubiła więc często smażyłam.
O w pracy się zetknęłam z Poradnikiem Domowym i wykorzystałam tak przepis na kotlety mielone z drobno pokrojoną kapustą w środku. . Więcej nie pamiętam. Zleciały mi te lata 90 migiem i zlały z następnym stuleciem. Szybko wpadam w kołowrotek, praca, dziecko, pie
Lata 90-te to czas w którym już pierwsze koleżanki zaczęły wychodzić za mąż. Pamiętam te tygodniowe przygotowania do wesel w wiejskiej remizie::):):) Fakt, może do restauracyjnego menu blisko nie było ale... było smacznie i gospodynie starały się na wyścigi wprowadzać coś nowego:):):)
Nie było już wtedy typowo polskiego schabowego, wyparły go rolady i schaby pieczone i faszerowane, oczywiście rosół był i jest królem zup i to chyba prędko się nie zmieni mimo krawatów i kreacji w jakieś nieregularne kropki nijak nie pasujące do struktury materiału :):):)
Pieczenie zaczynało się już od poniedziałku od kruchych ciasteczek. Najbardziej pamiętam rurki z pianką, aspirynki, kocie oczka, to było obowiązkowe. Jeśli chodzi o ciasta to dużo biszkoptowych, serników i tradycyjnie tort. Nowością jak dla mnie były w tym czasie i zapadły mi w pamięć" bawole oczy", fale dunaju.
Z dań weselnych obowiązkowo bigos, flaczki i barszcz czysty do którego dodawano paluszki sypane kminkiem, krokiety i pierwszy raz spotkałam sie wtedy z ptysiami faszerowanymi smażonymi pieczarkami. Stopniowo zaczęły tez wchodzić zupy na podobę węgiersko - strogonowych i jajka faszerowane czym się dało. Z deserów pamiętam jeszcze takie na surowych białakch z galaretką, było dobre i kolorowe ale królowało bardzo krótko.
Z sałatek, jarzynowa, z pieczarek, pory. Dodatki do II to obowiązkowo buraczki z chrzanem + surówki sezonowe.
Jak sobie jeszcze coś przypomnę to oczywiście wklepię.
Nie wiem czy do końca takiej odpowiedzi oczekiwałaś ale mnie akurat to się dobrze zapamiętało z tego czasu:)
Dopisano 2015-4-23 20:58:45:
No jak mogłam zapomnieć o kurczaku :) Udka pieczone z dodatkami zaczęły się pokazywać na stołach coraz częściej :):):)Czasem jak nas naszło to pakowaliśmy się do auta i jechaliśmy spory kawałek na takie właśnie z frytkami albo keczupem i bułką ......... to były czasy :):):)
Dla mnie lata 90- te, to lata prosperity. Koniec z kartkami żywnościowymi, to czas większej dostępności produktów. Wtedy zobaczyłam od strony zaplecza jak przygotowuje się i organizuje bankiety, spróbowałam potraw które wcześniej były dla mnie zupełnie niedostępne. Pamiętam pierwsze wytrawne wino które kupiłam za kilka dolarów ( niestety sfermentowało, bo zostawiłam na później;))) och duuuużo by wymieniać ;)
Gdybym miała wymieniać potrawy, byłby to befsztyk tatarski, jaka po wiedeńsku, boeuf strogonow, poledwica z ananasem, szaszłyk z czerwonym ryżem i kaczka z pyzami :)))
Niestety dla mnie te lata, jesli o kuchnie chodzi............byl to czysty horror! Od 1988 roku nie mieszkalam juz w Polsce.Nigdy kuchni nie kochalam............bylam ta od sprzatania.W Polsce Babcia gotowala(mieszkala u mnie).Nagle nowy kraj, dwoje dzieci , maz ktory kocha jesc i praca od rana do wieczora.Na poczatku byly "gotowce" ale tylko mrozonki no i sledzie w smietanie, faszerowane kurczaki, golonka, barszcz,mielone,schabowe etc. Powoli zaczelam cos swojego wymyslac, ale czasu brakowalo.Dzieci nie lubily zapiekanek, bo u Niemcow byly serwowane i jakies takie bez fantazji byly.Teraz moja corka gotuje lepiej niz ja i po POLSKU.Ja dzieki WZ jestem wsrod znajomych "super kuchara" i niech tak zostanie.I jeszcze jedno dodam,zostane tu,bez wzgledu na to jak ta szata graficzna bedzie wygladala.
Dla mnie lata 90 to lata studiów. W 91 wyszłam za mąż, potem, w 92 pojechałam do Niemiec na rok. potem przeprowadziliśmy się do małego grajdołka, który zatrzymał nas na lata. W latach 90 urodziły się dzieci.
Kulinarnie - to było wszędzie dostępne piwo w knajpach!!!
I pizza - początkowo po długim staniu w kolejce. I hamburgery
Pita na dworcu we Wrocławiu. Co robiłam sama - placki ziemniaczane, naleśniki, gulasz wołowy, smakujący jak podeszwa i wątróbka wieprzowa.
To początek lat 90.
Sałatka z tuńczyka z ryżem i ananasem (bez majonezu).
Więcej specjałów nie pamiętam.
Reklamy kopca kreta w telewizji były w roku 2000 lub 2001, a nie w latach 90- ych.
Flaczki z kurczaka wjezdzaly na stol na kazdej imprezie,leczo bylo bardzo czesto..
No tak, leczo to przeboj. O flaczkach z kurczaka dowiedzialam sie dopiero tu, na WZ. Dzieki. :)
Flaki wołowe były ,ale takie z flaka,mleko w proszku i czekolada z niego ,prawdziwe kakao.A na imprezach rosół,bigos ,gołąbki
popieram. Leczo to był przebój.
Co prawda składało się głównie z cebuli i przecieru pomidorowego - z niewielkim dodatkiem papryki ale i tak było pyszne. W akademiku zjadane z chlebem.
Na słodko: serniki na zimno, sernik z rosą, pawi ogon, królewicz, koktajl z truskawek i mleka/ lub ze śmietaną, ale wtedy babcia nam je podawała na wpół zmrożone
naleśniki, placki ziemniaczane, surowe ziemniaki pokrojone w plastry i smażone za smalcu i/lub oleju z solą i pieprzem na czerwono, domowe chipsy
więcej nie pamiętam... wydaje mi się, że reszta była taka jak obecnie...