no i pojechalismy sobie na ryby.. ryby co prawda tez chyba dokas pojechaly, bo wrocilismy "o kiju", ale i tak bylo bardzo przyjemnie.. a takiej burzy, jaka nas zlapala, to nie widzialam chyba nigdy w zyciu..
oczywiscie, trzeba bylo zabrac ze soba piknikowy kosz.. :))
zapakowalam:
- jajka na twardo w calosci;
- pomidory w calosci;
- kanapki z zoltym serem i kanapki z wedlina;
- brzoskwinie;
- wafelki suche tzw. grzeski;
- czekolade mleczna;
- termos slodkiej kawy;
- wode mineralna, slodkie napoje;
- osprzet w postaci solniczki, noza, szklanek, serwetek itd.
a co Wy zabieracie w koszu piknikowym na jednodniowe wyjazdy..?
no to zazdroszcze, terra, tych przyrzadow wszedzie porozstawianych.. :)) byloby latwiej i mialabym moze ciekawiej zorganizowany czas (czytaj: gotujac) ;)).. a moze jakby sie zlapala jakas ryba-desperatka, to i rybke z grilla bysmy skosztowali..?
heh, jak ja bym chciala moc karmic mojego mezczyzne roznymi smakolykami.. ale on jest uodporniony, niestety, i rzadko sie na jakas nowinke skusi, chyba ze zawiera jego ulubione skladniki :))
pozdrawiam
Skład koszyka piknikowego jest u nas nieomal święty:
- jaja na twardo,
- kiełbaski podsuszane lub słój z głowizną autorstwa Mamy,
- pomidory w całości,
- słój ogórów kiszonych,
- chleb lub - rzadziej - bułki,
- duuuży termos z herbatą, troszkę posłodzoną,
- sól,
- jabłka,
- czekolada,
- osprzęt.
Wyjmujemy kiedyś nad wodą te ogóry kiszone, a dookoła OCZY... GŁODNE I SPRAGNIONE... Ludzie poprzyjeżdżali z grillami i cocacolami, a my takim dwulitrowy słojem po oczach... Ech, gdybyśmy zaczęli sprzedawać te ogóry, bylibyśmy milionerami...
no i pojechalismy sobie na ryby.. ryby co prawda tez chyba dokas pojechaly, bo wrocilismy "o kiju", ale i tak bylo bardzo przyjemnie.. a takiej burzy, jaka nas zlapala, to nie widzialam chyba nigdy w zyciu..
oczywiscie, trzeba bylo zabrac ze soba piknikowy kosz.. :))
zapakowalam:
- jajka na twardo w calosci;
- pomidory w calosci;
- kanapki z zoltym serem i kanapki z wedlina;
- brzoskwinie;
- wafelki suche tzw. grzeski;
- czekolade mleczna;
- termos slodkiej kawy;
- wode mineralna, slodkie napoje;
- osprzet w postaci solniczki, noza, szklanek, serwetek itd.
a co Wy zabieracie w koszu piknikowym na jednodniowe wyjazdy..?
no to zazdroszcze, terra, tych przyrzadow wszedzie porozstawianych.. :)) byloby latwiej i mialabym moze ciekawiej zorganizowany czas (czytaj: gotujac) ;)).. a moze jakby sie zlapala jakas ryba-desperatka, to i rybke z grilla bysmy skosztowali..?
heh, jak ja bym chciala moc karmic mojego mezczyzne roznymi smakolykami.. ale on jest uodporniony, niestety, i rzadko sie na jakas nowinke skusi, chyba ze zawiera jego ulubione skladniki :))
pozdrawiam
Skład koszyka piknikowego jest u nas nieomal święty:
- jaja na twardo,
- kiełbaski podsuszane lub słój z głowizną autorstwa Mamy,
- pomidory w całości,
- słój ogórów kiszonych,
- chleb lub - rzadziej - bułki,
- duuuży termos z herbatą, troszkę posłodzoną,
- sól,
- jabłka,
- czekolada,
- osprzęt.
Wyjmujemy kiedyś nad wodą te ogóry kiszone, a dookoła OCZY... GŁODNE I SPRAGNIONE... Ludzie poprzyjeżdżali z grillami i cocacolami, a my takim dwulitrowy słojem po oczach... Ech, gdybyśmy zaczęli sprzedawać te ogóry, bylibyśmy milionerami...