Jak juz pisalam, ponioslo mnie na tydzien w zamojskie. Jako, ze droga dosc dluga( 300 km), trzeba bylo zrobic przerwe na popas:) Zatrzymalismy sie za Rykami w Ułężu. Zajazd robi wrazenie, nie tylko zewnetrznie jest okazaly. Po wejsciu do srodka powital nas zimny bufet z talerzyskami pelnymi roznych surowek, miedzy ktorymi staly miseczki z zimnymi sosami, w blyszczacej misce w wodzie plywaly kwiaty nagietka, palace sie swiece dopelnialy calosc. Po lewej stronie od zimnego bufetu, naokolo tak jakby drewnianej kolumny na polkach staly kociolki z zupami: pomidorowa, zurek, zupa wegierska, kapusniak, chlodnik( tyle pamietam), obok glebokie talerze. W najblizszej okolicy kociolkow w kamionkach lezal sobie smalec, obok pajdy wiejskiego chleba.
Dalej goracy bufet- pieczone baklazany, cukinia zielona i zolta, faszerowana papryka, pieczona tez roznokolorowa, brokuly, na patelniach pyrczaly jakies mieszanki warzywno- miesne. Do kolekcji slodkosci- paczki, szarlotka i masa ciasteczek roznych.
Wystroj fantastyczny! Kuchnia zakamuflowana drewnianymi oknami, jak w wiejskim domu, na futrynach wisialy warkocze czosnku, cebuli, na polkach staly sloje z przetworami: ogorki, papryka, oliwki, butelki z oliwami smakowymi.
Druga sala tez fantastycznie urzadzona. Na calej dlugosci sciany postawiona jest wielka kuchnia weglowa, obok ruszt i stol, wszystko razem polaczone ze soba, a na nich znowu jakies warkocze z czosnkiem, suszone warzywa, grzyby, bukiety z kwiatow- slicznie!
Na scianach wisialy drewniane okragle deski do krojenia, na ktorych widnialy wrazenia bardziej znanych biesiadnikow: Czarek Pazura, Boguslaw Woloszanski, kabaret OTTO, Jerzy Engel+ Reprezentacja Polska, Krzysztof Majchrzak, Gulczas z BB i inni.
Wszystko oczami sie jadlo, pieknie, kolorowo, bardzo smacznie. Nie sposob bylo wszystkiego sprobowac, bo bysmy stamtad przez miesiac nie wyjezdzali.
Ceny umiarkowane: talerzyk sniadaniowy surowek badz warzyw na cieplo kosztuje 5 zl, mozna nalozyc ile sie chce. Zupa tak samo, chleb ze smalcem tez.
Zamowilismy poledwice wolowa, stek wieprzowy z cebulka, szaszlyk drobiowy, wszystko z frytkami, porcje ogromniaste no i surowki wedle upodobania, do tego zimne napoje- rachunek wyniosl 74 zl. Godne polecenia sa zeberka miodowe(35 zl za kg) podawane w drewnianych korytach, no i w ogole najchetniej bym tam zostala na dluzej. Z noclegiem nie ma problemu, na tylach jest motel, altana, wszystko polaczone mostkami, pod ktorymi nawet woda jest:) W poblizu przeplywa Wieprz.
I to by bylo na tyle kulinarnych opowiesci, mili moi. Jesli bedziecie podrozowac z Warszawy do Lublina, zatrzymajcie sie tam koniecznie i zarezerwujcie przynajmniej poltorej godziny. Warto!!!
Jak juz pisalam, ponioslo mnie na tydzien w zamojskie. Jako, ze droga dosc dluga( 300 km), trzeba bylo zrobic przerwe na popas:) Zatrzymalismy sie za Rykami w Ułężu. Zajazd robi wrazenie, nie tylko zewnetrznie jest okazaly. Po wejsciu do srodka powital nas zimny bufet z talerzyskami pelnymi roznych surowek, miedzy ktorymi staly miseczki z zimnymi sosami, w blyszczacej misce w wodzie plywaly kwiaty nagietka, palace sie swiece dopelnialy calosc. Po lewej stronie od zimnego bufetu, naokolo tak jakby drewnianej kolumny na polkach staly kociolki z zupami: pomidorowa, zurek, zupa wegierska, kapusniak, chlodnik( tyle pamietam), obok glebokie talerze. W najblizszej okolicy kociolkow w kamionkach lezal sobie smalec, obok pajdy wiejskiego chleba.
Dalej goracy bufet- pieczone baklazany, cukinia zielona i zolta, faszerowana papryka, pieczona tez roznokolorowa, brokuly, na patelniach pyrczaly jakies mieszanki warzywno- miesne. Do kolekcji slodkosci- paczki, szarlotka i masa ciasteczek roznych.
Wystroj fantastyczny! Kuchnia zakamuflowana drewnianymi oknami, jak w wiejskim domu, na futrynach wisialy warkocze czosnku, cebuli, na polkach staly sloje z przetworami: ogorki, papryka, oliwki, butelki z oliwami smakowymi.
Druga sala tez fantastycznie urzadzona. Na calej dlugosci sciany postawiona jest wielka kuchnia weglowa, obok ruszt i stol, wszystko razem polaczone ze soba, a na nich znowu jakies warkocze z czosnkiem, suszone warzywa, grzyby, bukiety z kwiatow- slicznie!
Na scianach wisialy drewniane okragle deski do krojenia, na ktorych widnialy wrazenia bardziej znanych biesiadnikow: Czarek Pazura, Boguslaw Woloszanski, kabaret OTTO, Jerzy Engel+ Reprezentacja Polska, Krzysztof Majchrzak, Gulczas z BB i inni.
Wszystko oczami sie jadlo, pieknie, kolorowo, bardzo smacznie. Nie sposob bylo wszystkiego sprobowac, bo bysmy stamtad przez miesiac nie wyjezdzali.
Ceny umiarkowane: talerzyk sniadaniowy surowek badz warzyw na cieplo kosztuje 5 zl, mozna nalozyc ile sie chce. Zupa tak samo, chleb ze smalcem tez.
Zamowilismy poledwice wolowa, stek wieprzowy z cebulka, szaszlyk drobiowy, wszystko z frytkami, porcje ogromniaste no i surowki wedle upodobania, do tego zimne napoje- rachunek wyniosl 74 zl. Godne polecenia sa zeberka miodowe(35 zl za kg) podawane w drewnianych korytach, no i w ogole najchetniej bym tam zostala na dluzej. Z noclegiem nie ma problemu, na tylach jest motel, altana, wszystko polaczone mostkami, pod ktorymi nawet woda jest:) W poblizu przeplywa Wieprz.
I to by bylo na tyle kulinarnych opowiesci, mili moi. Jesli bedziecie podrozowac z Warszawy do Lublina, zatrzymajcie sie tam koniecznie i zarezerwujcie przynajmniej poltorej godziny. Warto!!!
Pozdrawia i poleca
Dorota
Pięknie to opisałaś. Aż mi soki żołądkowe fontanną trysneły.
Alez zaluje, ze jakos moje drogi w tamtym kierunku nie wioda
:((((
też tam byłam .Jes super.