tak ostatnio zastanawialam sie co zesmy jako jedli jako dzieci , bo terraz ja gotuje jednak duzo innych potraw , no i sposob gotowania rozni sie tez od tego jak sie w domu gotowalo.
ale to co mi bardzo utknelo w pamieci to takie potrawy z przedszkola jak
1. rosolek z grysikiem - jeszcze czasami dzisaj sobie nawet robie-
2. ziemniaczki z jajkiem na twardo i sos musztardowy dotego juz pare razy pprobowalam to ugotowac jajko wyszlo dobrze ale ten sos niestety nie mial takiego smaku jak go mam w pamieci
3. no i makaron z serem to tez b. lubilam ale nie robie bo u nas takiego serka nie ma
jestem ciekawa czy tez macie takie potrawy co bardzo chetnie jedliscie jako dzieci i ktore do dzis przypomijnaja was dziecinstwo ?
A ja nie chodziłam do przedszkola, więc moje wspomnienia będą dotyczyć mojego domku rodzinnego.
To co LUBIŁAM :
-budyń z sokiem
-kasza manna na gęsto z sokiem
-pajda chleba z masłem i cukrem
-pajda chleba ze smalcem i solą
wspominane już:
-rosół z kaszą manną
-jajko w sosie musztardowym
To czego NIE LUBIŁAM :
-zupa mleczna (na szczęście tata gotował ją tylko wtedy jak miał urlop :-)
-zupa szczawiowa.
to ciekawe...wszyscy wspominamy rosół z kostką z kaszy mannej :)Moja babcia to robiła.
- u cioci na wakacjach zajadałam się plackami z czerstwego chleba czy czerstwych slodkich bułek moczonych w mleku, z jajkiem i...nie pamiętam z czym jeszcze, i się już nie dowiem , bo ciocia od dawna nie żyje;
- ze szkoły - ryż ze śmietaną i truskawkami (ale taki kleisty , a nie długi jak teraz - ten się do tego nie nadaje)śmietana z takiej dużej kanki nalewana, prosto z mleczarni...się rozmarzyłam na samo wspomnienie...
- racuchy drożdżowe - co ciekawe znalazłam w jakiejś książce przepis na racuchy drożdzowe i to jest to, smakują tak jak pamiętam ze szkoły...(może wklepie jak nie zapomnę)
- serdelki takie grube wcinane na zimno z bułką prosto z piekarni..
- zupa mleczna na gęsto - jakąkolwiek, uwielbiam płatki owsiane, jęczmienne, kaszkę manną, kleik ryżowy, zacierki... nauczylam moich chłopaków też taką gęstą jeść i czesto robimy sobie taki klajster na kolację :0
może coś mi się jeszcze przypomni
pozdrowionka
Ponieważ idzie tu o wspomnienia z dzieciństwa, napiszę Wam co mnie kiedyś odrzucało, a dzisiaj za tym tęsknię. To była dziwna potrawa. Moja niania mieszkała na wsi. Jako, że była człowiekiem bardzo rodzinnym, zapraszała nas i w wieku szkolnym do siebie na wakacje. Obok jej domu był staw, w którym roiło się od karasi, a lepiej powiedziawszy "karasków". Rybięta owe miały po jakieś 10 cm razem z ogonem. Obcinała im łby, jednym ruchem noża zdrapywała łuskę, a drugim cięła brzuch od razu wyrzucając wnętrzności. Na olbrzymiej patelni smażyła wędzoną słoninę i później wrzucała te karasięta. Po kilku minutach wlewała całą michę roztrzepanych jajek i po minucie taka jajecznica była gotowa. Wtedy mi to nie wchodziło ze względu na ości. Dzisiaj łza się w oku kręci na wspomnienie.
hallo
no ile to zeczy mi sie jeszcze przypomnialam jak czytalam wasze odp.
no i zeczywiscie zupa szczawiowa (mniam pycha) ale ze moj moz twierdzi ze nie jest krowa i nie je trawy wiec 20 lat bez zupy szczawiowej
no a u babci pamietam golobki ale nie takie normalne tylko w srodku byly tarte ziemniaki tak bardzo dobrze doprawione nie wiem co tam dokladnie bylo ale byly bardzo dobre ( babcia nie zyje nie moge sie juz zapytac co tam bylo) albo babci pierozki nikt takich nie robi
albo kromka chleba z takim prawdziwym grubym tlustym KORZUCHEM mniam i na to cukier
no ten korzuch moglam jesc tez bez chleba (wiem niektorym staja juz wlosy deba ale ja to lubie ) dzisiaj bym tez taki korzuch zjadla ale juz takiego mleka nie ma zeby byl taki dobry korzuch
no ale zup mlecznych tez nie lubilam najwyzej kluski lane albo taki zadziutki grysik z cukrem
szpinak nie tego nigdy nie lubilam i do dzis nie lubie
no jestem ciekawa co nam albo wam sie jeszcze przypomnie
Kromki świeżego chleba podpieczone na blasze kuchni węglowej i potarte ząbkem czosnku. W środku miękkie, z wierzchu chrupiące, złociste i pachnące czosnkiem ...
U mnie to zdecydowanie smak pysznej jajecznicy z pomidorkami i cebulką co nazywało się w naszym języku "kochane śniadanko", najczęściej jedliśmy u babci. Poza tym chlebek smażony z jajkiem,pychotka, w ciąży jadłam prawie codziennie hihi. Moja siostra namiętnie pożerała chleb z masłem i z cukrem. No i makaron ze śmietaną i z cynamonem. Więcej nie pamiętam.
Piola
Zupy melczne to byla moja zmora. Nie cierpir korzuchów a do tego mama uarła się, że muszą być na słono bo z cukrem było ciężko. Z grysikiem i makaronem odpadałya ale dało się zjeść z ryżem.
Teraz sama gotuje grysik na mleku i to prawie codziennie dla dziecka. Jest dosyć rzadką zupką. Ale pamiętając jak go nie lubiłam dodaję trochę cukru zwykłego i waniliowego. Albo zaprawiam łyżką budyniu żeby nadać jakiś ciekawy smak. Albo nie słodze tylko na koniec wrzucam rozciapranego widelcem na maksa banana. Mały się zajada :))
Bardzo mi w dzieciństwie smakował ryż na gęsto. Mama gotowała ryż na mleku a zaraz po ugotowaniu owijało się garnek ręcznikiem frotowym i biegiem pod pierzynę, aby ryż doszedł. No i robiła się taka straszna bryja. Ciepły jeszcze ryż kładło się na tależ posypywało cukrem i cynamonem i polewało śmietaną. PYYYCHAAA!!!
Dawno tego nie jadłam.
ryż z cukrem i cynamonem - kiedyś to była pycha. Ale z racji zmiany gustów co 7 lat (podobno) wszystko co pachnie cynamonem na dzisiaj nie wchodzi w rachubę.
Zapomniałam o najważniejszym. Śniadanie mojego taty.
Co niedziele rano jako jedyny ranny ptaszek w domu tato robił śniadanie. Obierał i kroił kilo cebuli. Potem dusił ją w wielkim rondlu z łyżką przecieru chyba na domowym smalcu. Mocno podprawiał sola, pieprzem, papryką i chyba maggą. Czasem smażył do tego plasterki wędliny tak, że robiły się jak łudeczki.
Danie pyszne i fantastycznie pachniało choć banalne. Mama zawsze powtarzała, że wykończy nam wątroby ale jak do tej pory nikt nie choruje :))
U mnie przedszkolna zmora bylo mleko i zupy mleczne. Mleko lubie, ale zimne. A moja babcia kochana uwazala, ze musze gorace mleko pic i przekupowala mnie czekolada. Kostka czekolady, lyk mleka. A i jeszcze powiedziala, ze jak bede pila mleko, to ona sie nie bedzie starzala. Po jakims czasie dziecko zauwazylo, ze ta zasada nie dziala i kategorycznie odmowilo picia goracego mleka. A jak pomysle o kozuchu to do dzis mna wstrzasa brrrrr.
A najmilej z czasow juz szkolnych wspominam stolowkowy zestaw obiadowy : smazona kergulena ( w takiej duzej zamykanej patelni, nie wiem, czy to ta patelnia, czy towarzystwo innych dzieci, ale tak mi ta rybka smakowala), ziemniaki i surowka z kiszonej kapusty - pycha.
A takich rzeczy domowych, ktore do dzis z nostalgia wspominam, to nie nadazylabym wymieniac.
A i jeszcze utkwily mi bardzo w pamieci landrynki malinowe, ktorych sobie ( i nie tylko) zawsze pare deka przed szkola kupowalam. Byly wysmienite. I oranzada w proszku do lizania. I dropsy owocowe...
No, moglabym tak i mogla :D
A pamiętacie cukierki?
Kolżanka robiła ze swoim bratem cuierka na blasze w piekarniku. Fajnie się skarmelizowało.
Tylko był problem z krojeniem i skończyło się na pogotowiu. Brat wbił sobie nóż w dłoń i to całkiem głeboko. Ale cukierek był pyyychaa.
Ja od tego czasu robiłam na pokrywkach ze słoików i fajnie się lizało. ;-)
ja wspominam sobie z rozkoszą kromki chleba z prawdziwą wiejską śmietaną i posypane cukrem, nie ma już takiej śmietany.I chleb z wodą i cukrem wtedy pychotka a teraz brrrrrrrrr pozdrawiam wszystkich forumowiczów !! dziękuje za ciepłe przyjęcie do waszego grona
ja taki chlebek pamiętam z wakacji na wsi. Zasmakowało bardzo - i po powrocie do domu próbowałam powtórzyć. Nikt jednak miejskiemu dziecku nie wytłumaczył (a i ono sie nie pytało), że śmietana sklepowa z butelki to coś innego niż prawdziwa wiejska (jakoś o kremówkach nie było słychać). No i zamiast pychotki była kuchnia do sprzątania (jak polałam od serca z butelki) i rozmoczony chleb
Po przeczytaniu wszystkich odpowiedzi, stwierdzilam, ze mam podobne wspomnienia do wiekszosci z Was. Do przedszkola nie chodzilam, siedzialam z babcia na wsi, a jak babcia, to:
-chleb ze smietana i z cukrem
-chleb smazony
-pyzy i kopytka okraszone pachnacym smalcem
-pieczone jablka
-niesmiertelna oranzada w proszku
-podpiwek z butelek po oranzadzie( jak piwo Grolsch, butelka, nie podpiwek:))
Raz na jakis czas po uboju smazyl dziadek jakies czesci ze swini z cebula, pachnialo wtedy nieziemsko pysznie, swiezonka sie to chyba nazywalo. Ech, wspomnienia na podniebieniu...
Ja to najlepiej pamiętam ze szkolnej stołówki :parówki w sosie pomidorowym .A najbardziej utkwiły mi w pamięci pyzy z mięsem tylko one były takie duże i podłużne - pyszota !!Beacia.
oczywiście że mam takie zapamietane potrawy
ale bardziej wiem czego nie znosiłam a teraz uwielbiam;np szpinak
pamietam że płakałam jak musiałam zjeść w przedszkolu .myślę że to kwestia przyprawienia bo teraz robię sobie sama i wiem co jest w srodku.nie znosiłam też tortów i to mi zostało do dzisiaj.u mnie w domu rodzinnym najpiekniej pachniało potrawami wigilijnymi które oczywiście wszystkie tradycyjnie przygotowuję do dziś ,ale to jakoś nie jest to samo.pozdrawiam.miki
hallo(jak mówi agulina) "zarloki",
tak ostatnio zastanawialam sie co zesmy jako jedli jako dzieci , bo terraz ja gotuje jednak duzo innych potraw , no i sposob gotowania rozni sie tez od tego jak sie w domu gotowalo.
ale to co mi bardzo utknelo w pamieci to takie potrawy z przedszkola jak
1. rosolek z grysikiem - jeszcze czasami dzisaj sobie nawet robie-
2. ziemniaczki z jajkiem na twardo i sos musztardowy dotego juz pare razy pprobowalam to ugotowac jajko wyszlo dobrze ale ten sos niestety nie mial takiego smaku jak go mam w pamieci
3. no i makaron z serem to tez b. lubilam ale nie robie bo u nas takiego serka nie ma
jestem ciekawa czy tez macie takie potrawy co bardzo chetnie jedliscie jako dzieci i ktore do dzis przypomijnaja was dziecinstwo ?
pozdroweinia
mtomy
{santa}
A ja nie chodziłam do przedszkola, więc moje wspomnienia będą dotyczyć mojego domku rodzinnego.
To co LUBIŁAM :
-budyń z sokiem
-kasza manna na gęsto z sokiem
-pajda chleba z masłem i cukrem
-pajda chleba ze smalcem i solą
wspominane już:
-rosół z kaszą manną
-jajko w sosie musztardowym
To czego NIE LUBIŁAM :
-zupa mleczna (na szczęście tata gotował ją tylko wtedy jak miał urlop :-)
-zupa szczawiowa.
to ciekawe...wszyscy wspominamy rosół z kostką z kaszy mannej :)Moja babcia to robiła.
- u cioci na wakacjach zajadałam się plackami z czerstwego chleba czy czerstwych slodkich bułek moczonych w mleku, z jajkiem i...nie pamiętam z czym jeszcze, i się już nie dowiem , bo ciocia od dawna nie żyje;
- ze szkoły - ryż ze śmietaną i truskawkami (ale taki kleisty , a nie długi jak teraz - ten się do tego nie nadaje)śmietana z takiej dużej kanki nalewana, prosto z mleczarni...się rozmarzyłam na samo wspomnienie...
- racuchy drożdżowe - co ciekawe znalazłam w jakiejś książce przepis na racuchy drożdzowe i to jest to, smakują tak jak pamiętam ze szkoły...(może wklepie jak nie zapomnę)
- serdelki takie grube wcinane na zimno z bułką prosto z piekarni..
- zupa mleczna na gęsto - jakąkolwiek, uwielbiam płatki owsiane, jęczmienne, kaszkę manną, kleik ryżowy, zacierki... nauczylam moich chłopaków też taką gęstą jeść i czesto robimy sobie taki klajster na kolację :0
może coś mi się jeszcze przypomni
pozdrowionka
Ponieważ idzie tu o wspomnienia z dzieciństwa, napiszę Wam co mnie kiedyś odrzucało, a dzisiaj za tym tęsknię. To była dziwna potrawa. Moja niania mieszkała na wsi. Jako, że była człowiekiem bardzo rodzinnym, zapraszała nas i w wieku szkolnym do siebie na wakacje. Obok jej domu był staw, w którym roiło się od karasi, a lepiej powiedziawszy "karasków". Rybięta owe miały po jakieś 10 cm razem z ogonem. Obcinała im łby, jednym ruchem noża zdrapywała łuskę, a drugim cięła brzuch od razu wyrzucając wnętrzności. Na olbrzymiej patelni smażyła wędzoną słoninę i później wrzucała te karasięta. Po kilku minutach wlewała całą michę roztrzepanych jajek i po minucie taka jajecznica była gotowa. Wtedy mi to nie wchodziło ze względu na ości. Dzisiaj łza się w oku kręci na wspomnienie.
hallo
no ile to zeczy mi sie jeszcze przypomnialam jak czytalam wasze odp.
no i zeczywiscie zupa szczawiowa (mniam pycha) ale ze moj moz twierdzi ze nie jest krowa i nie je trawy wiec 20 lat bez zupy szczawiowej
no a u babci pamietam golobki ale nie takie normalne tylko w srodku byly tarte ziemniaki tak bardzo dobrze doprawione nie wiem co tam dokladnie bylo ale byly bardzo dobre ( babcia nie zyje nie moge sie juz zapytac co tam bylo) albo babci pierozki nikt takich nie robi
albo kromka chleba z takim prawdziwym grubym tlustym KORZUCHEM mniam i na to cukier
no ten korzuch moglam jesc tez bez chleba (wiem niektorym staja juz wlosy deba ale ja to lubie ) dzisiaj bym tez taki korzuch zjadla ale juz takiego mleka nie ma zeby byl taki dobry korzuch
no ale zup mlecznych tez nie lubilam najwyzej kluski lane albo taki zadziutki grysik z cukrem
szpinak nie tego nigdy nie lubilam i do dzis nie lubie
no jestem ciekawa co nam albo wam sie jeszcze przypomnie
pozdrowienia
m tomy
ps za bledy ktore robie b. przepraszam
Użytkownik mtomy napisał w wiadomości:
> dzisiaj bym tez taki korzuch zjadla ale juz takiego mleka
> nie ma zeby byl taki dobry korzuch
NIEPRAWDA, choć są trudności.
Co za czasy, ze łatwo o grzybki mun, kalmary, świeże mango itp, a NORMALNEGO mleka nie można dostać. Ech!...
Kromki świeżego chleba podpieczone na blasze kuchni węglowej i potarte ząbkem czosnku. W środku miękkie, z wierzchu chrupiące, złociste i pachnące czosnkiem ...
U mnie to zdecydowanie smak pysznej jajecznicy z pomidorkami i cebulką co nazywało się w naszym języku "kochane śniadanko", najczęściej jedliśmy u babci. Poza tym chlebek smażony z jajkiem,pychotka, w ciąży jadłam prawie codziennie hihi. Moja siostra namiętnie pożerała chleb z masłem i z cukrem. No i makaron ze śmietaną i z cynamonem. Więcej nie pamiętam.
Piola
Zupy melczne to byla moja zmora. Nie cierpir korzuchów a do tego mama uarła się, że muszą być na słono bo z cukrem było ciężko. Z grysikiem i makaronem odpadałya ale dało się zjeść z ryżem.
Teraz sama gotuje grysik na mleku i to prawie codziennie dla dziecka. Jest dosyć rzadką zupką. Ale pamiętając jak go nie lubiłam dodaję trochę cukru zwykłego i waniliowego. Albo zaprawiam łyżką budyniu żeby nadać jakiś ciekawy smak. Albo nie słodze tylko na koniec wrzucam rozciapranego widelcem na maksa banana. Mały się zajada :))
Bardzo mi w dzieciństwie smakował ryż na gęsto. Mama gotowała ryż na mleku a zaraz po ugotowaniu owijało się garnek ręcznikiem frotowym i biegiem pod pierzynę, aby ryż doszedł. No i robiła się taka straszna bryja. Ciepły jeszcze ryż kładło się na tależ posypywało cukrem i cynamonem i polewało śmietaną. PYYYCHAAA!!!
Dawno tego nie jadłam.
Kliopu
~(*_*)~
ryż z cukrem i cynamonem - kiedyś to była pycha. Ale z racji zmiany gustów co 7 lat (podobno) wszystko co pachnie cynamonem na dzisiaj nie wchodzi w rachubę.
Zapomniałam o najważniejszym. Śniadanie mojego taty.
Co niedziele rano jako jedyny ranny ptaszek w domu tato robił śniadanie. Obierał i kroił kilo cebuli. Potem dusił ją w wielkim rondlu z łyżką przecieru chyba na domowym smalcu. Mocno podprawiał sola, pieprzem, papryką i chyba maggą. Czasem smażył do tego plasterki wędliny tak, że robiły się jak łudeczki.
Danie pyszne i fantastycznie pachniało choć banalne. Mama zawsze powtarzała, że wykończy nam wątroby ale jak do tej pory nikt nie choruje :))
kliopu
~(*_*)~
U mnie przedszkolna zmora bylo mleko i zupy mleczne. Mleko lubie, ale zimne. A moja babcia kochana uwazala, ze musze gorace mleko pic i przekupowala mnie czekolada. Kostka czekolady, lyk mleka. A i jeszcze powiedziala, ze jak bede pila mleko, to ona sie nie bedzie starzala. Po jakims czasie dziecko zauwazylo, ze ta zasada nie dziala i kategorycznie odmowilo picia goracego mleka. A jak pomysle o kozuchu to do dzis mna wstrzasa brrrrr.
A najmilej z czasow juz szkolnych wspominam stolowkowy zestaw obiadowy : smazona kergulena ( w takiej duzej zamykanej patelni, nie wiem, czy to ta patelnia, czy towarzystwo innych dzieci, ale tak mi ta rybka smakowala), ziemniaki i surowka z kiszonej kapusty - pycha.
A takich rzeczy domowych, ktore do dzis z nostalgia wspominam, to nie nadazylabym wymieniac.
A i jeszcze utkwily mi bardzo w pamieci landrynki malinowe, ktorych sobie ( i nie tylko) zawsze pare deka przed szkola kupowalam. Byly wysmienite. I oranzada w proszku do lizania. I dropsy owocowe...
No, moglabym tak i mogla :D
A pamiętacie cukierki?
Kolżanka robiła ze swoim bratem cuierka na blasze w piekarniku. Fajnie się skarmelizowało.
Tylko był problem z krojeniem i skończyło się na pogotowiu. Brat wbił sobie nóż w dłoń i to całkiem głeboko. Ale cukierek był pyyychaa.
Ja od tego czasu robiłam na pokrywkach ze słoików i fajnie się lizało. ;-)
Kliopu
~(*_*)~
ja wspominam sobie z rozkoszą kromki chleba z prawdziwą wiejską śmietaną i posypane cukrem, nie ma już takiej śmietany.I chleb z wodą i cukrem wtedy pychotka a teraz brrrrrrrrr pozdrawiam wszystkich forumowiczów !! dziękuje za ciepłe przyjęcie do waszego grona
ja taki chlebek pamiętam z wakacji na wsi. Zasmakowało bardzo - i po powrocie do domu próbowałam powtórzyć. Nikt jednak miejskiemu dziecku nie wytłumaczył (a i ono sie nie pytało), że śmietana sklepowa z butelki to coś innego niż prawdziwa wiejska (jakoś o kremówkach nie było słychać). No i zamiast pychotki była kuchnia do sprzątania (jak polałam od serca z butelki) i rozmoczony chleb
ja też robiłam takie lizaki z cukru na pokrywce.czasem dodawało się mleka do cukru i były krówki.Pozdrawiam .Beacia
Po przeczytaniu wszystkich odpowiedzi, stwierdzilam, ze mam podobne wspomnienia do wiekszosci z Was. Do przedszkola nie chodzilam, siedzialam z babcia na wsi, a jak babcia, to:
-chleb ze smietana i z cukrem
-chleb smazony
-pyzy i kopytka okraszone pachnacym smalcem
-pieczone jablka
-niesmiertelna oranzada w proszku
-podpiwek z butelek po oranzadzie( jak piwo Grolsch, butelka, nie podpiwek:))
Raz na jakis czas po uboju smazyl dziadek jakies czesci ze swini z cebula, pachnialo wtedy nieziemsko pysznie, swiezonka sie to chyba nazywalo. Ech, wspomnienia na podniebieniu...
Dorota
Ja to najlepiej pamiętam ze szkolnej stołówki :parówki w sosie pomidorowym.A najbardziej utkwiły mi w pamięci pyzy z mięsem tylko one były takie duże i podłużne - pyszota !!Beacia.
oczywiście że mam takie zapamietane potrawy
ale bardziej wiem czego nie znosiłam a teraz uwielbiam;np szpinak
pamietam że płakałam jak musiałam zjeść w przedszkolu .myślę że to kwestia przyprawienia bo teraz robię sobie sama i wiem co jest w srodku.nie znosiłam też tortów i to mi zostało do dzisiaj.u mnie w domu rodzinnym najpiekniej pachniało potrawami wigilijnymi które oczywiście wszystkie tradycyjnie przygotowuję do dziś ,ale to jakoś nie jest to samo.pozdrawiam.miki