Rozmawiamy o potrawach z dzieciństwa. A tak na fali wspomnień może by porozmawiać o wspomnieniach z dzieciństwa - z czym ono nam się kojarzy, co było dobre i co złe.
Ja pamiętam okres kartkowy. I samych kartek i kolejek nawet źle nie wspominam - lubiłam stać, lubiłam rozmawiać z dorosłymi, a takiej długiej i nudnej kolejce nie traktowali mnie jak smarkuli. Nie wybaczę nigdy natomiast butów na kartki - już byłam nastolatką i jedyne buty, jakie mamie dla mnie udało sie kupić to były kozaki brązowo-granatowe, przypominające kalosze. Jak ja się wstydziłam w nich chodzić.
Z rozrzewnieniem wspominam święta - jak smakowały "wystane" rodzynki, pomarańcze, banany, szynka dwa razy w roku. Nasze dzieci z racji dobrobytu nie mają tyle radosci. Choć szczerze mówiac wolę ten brak radosci niż powrót starych czasów.
Byłam bardzo rozczarowana jak straż graniczna przestała na górskich szlakach wzdłuż granicy przestała kontrolować dokumenty - tacy ładni chłopcy tam byli - hhehe.
Samo wprowadzenie stanu wojennego nie kojarzy mi się źle - moi rodzice stronili od polityki, myśleli raczej jak wyżyć, więc ja pamiętam tylko bardzo długie ferie, trwające do końca grudnia.
Najwspanialsze były wakacje u babci na wsi. I landrynki, które ona miała zawsze w kieszeni dla dzieci. Moje dzieci pewnie teraz umarłyby z nudów.
Dokładnie też pamiętam narodziny mojego brata. Pogotowie tak się spieszyło, że urodził się w domu. Ja miałam wtedy osiem lat i właśnie w ten dzień jechałam pierwszy raz na kolonie i nie mogłam spać z wrażenia. potem było mi smutno, że rodzice nie przyjechali mnie odwiedzić.
Pochdzę ze wsi
nie wstydzę się tego!!!!!! podlaska piękna wieś!!!!
Jestem Podlasianką, mam wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa. Jestem z kolei 9 osóbką która przyszła na świat, tak się niestety stało że moi bracia i siostrzyczki odeszli!!!!!! nie dane było im żyć. Ja jako byłam ostatnia -rodzice troszczyli się o mnie jak mało kto.
Byłam dzieckiem wesołym, ale i krnąbrnym,potrafiłam zajść za skórę, więc często mama --- ściereczką po głowie a tato czymś mocniejszym, Chyba już na forum wspominałam o tym. Nie będę się powtarzać.
Z mojego dzieciństwa pamiętam!!!!!!!!!!!
to nabożeństwa majowe !!!!!!cudowne nabożeństwa majowe. Przy Krzyżu pięknie ubranym. Zbierało się jak najwięcej osób. Litania śpiewana do Matki Bożej a potem "Chwalce łąki umajone" i AVE MARYJA
Do dziś pamiętam jak echo niosło po rosie hen!!!!!!!!!na drugą trzecią wioskę, a żaby w stawie kumkały!!!!!!!!!!! Przepiękne chwile do wspomnień.
Pamiętam kiszenie kapusty !!!!!o to pamiętam musiałam myć nogi !!!!!!!!i do beczki z szatkowaną kapustą !!!! deptać!!!!! ubijać ją hehehheh świetne --- sok bryzgał wokół beczki a mama ścierką po pupie
Potem szkoła średnia
Potem studium administracyjne
no i praca hej!!!!!! wspomnienia wspomnienia
miło mi było powspominać
pozdrawiam cieplutko bardzo cieplutko
kamaxyz
Użytkownik kamaxyz napisał w wiadomości:
> Pochdzę ze wsi
> nie wstydzę się tego!!!!!! podlaska piękna wieś!!!!
Kamoxyz, jak będziemy mówić, że się NIE WSTYDZIMY, to, nie daj Boże, "mieszczuchy" pomyślą, że jest jakiś powód do wstydu! Słyszałaś, żeby mieszkaniec miasta powiedział kiedyś "jestem z miasta, ale się tego nie wstydzę"?
(PS: Chociaż ja za moją wiochę powinnam. Kradną, piją, podpalają, wycinają bez opamiętania drzewa... O Majowym pod kapliczkami od wielu lat nikt nie pomyśli - nawet najstarsze mieszkanki...echh...)
to ciekawe, ale pare moich wspomien tez sie z pobytem na wsi kojarzy- choc jestem mieszczuchem od urodzenia i moi dziadkowie tez z Lodzi sa. Jednak bywalem na wsi, i pamietam dokonale obcowanie ze zwierzetami gospodarskimi - tymi duzym i tymi malymi (lacznie w pszczolami). Gdybym mial duzo kasy mialbym wlasny dom, to on musialby byc na bardzo duzej polaci ziemi - tak zeby bylo miejsce na kaczki i kroliki, no, moze i kozka by sie zdala. I wielki ogrod - ozdobny, ale tez z czescia warzywna. Ech.... - ale to raczej marzenia niz wspomnienia. Wspomnienia za to kojarza mi sie w duzej mierze z Dziadkami i Babciami - z ich opowiesciami o dawnych dawnych czasach.
ekkore wspomniala tez stan wojenny - dla mnie to koszmarny okres. Bylem wtedy w wojsku i wierzcie mi- tylko przypadek sprawil, ze nie musialem stac z ostra aminucja pod stocznia gdanska (moi koledzy z jednostki TAM wlasnie trafili). Tego lepiej nie wspominac BRRRR.
weszło na wakacje na wsi - mój syn (miał niecałe 2 latka) pierwszy raz na widok kur zwiał. A oborę, gdzie krowy brzęczały łańcuchami omijał ogromnym łukiem przez cały pobyt. Dobrze, że wie, że mleko dają krowy a nie kupuje się w kartonie.
Pamiętam najlepszy na świecie rosół mojej Babci, który gotował się co najmniej od ósmej rano, żeby na południe był dobry, z porządnymi kluskami własnej roboty - najcieńszymi nitkami na świecie. Gotował! On nie miał prawa "bulgnąć" ani razu!
Prababcię z cieniuuutkim siwym warkoczem, który sobie okręcała na głowie w idealnie okrągły kok.
I że kiedyś mój miejski kuzyn wszedł do obory i, patrząc na świnie, zapytał "CO TO JEST???" I jak uciekałam przed kogutami - zawsze się jakiś trafił, żeby gonić i dziobać po nogach.
I jak chodziłam z Tatą na pole, by sprawdzić, czy pszenicę można już zbierać. Tata zrywał kłos, międlił w dłoniach, dmuchał, rozgryzał kilka ziaren i wiedział. A później wąchaliśmy, jak pachnie rozparzone słońcem zboże.
Do tej pory chodzę gryźć ziarna i wąchać zboże. Próbowaliście kiedyś?
Pamiętam przepustki do sąsiedniej gminy, wystawiane przez Urząd Gminy - i że Tata takowych nie dostawał z jakiegoś powodu. Mgliste wspomnienie z Warszawy, gdy taksówka, którą jechałyśmy, stała z godzinę w środku miasta, bo gen. Jaruzelski jechał przez stolicę i na tę okoliczność ruch wstrzymano. Reklamę kremu czekoladowego firmy InterAgra, takiego z wiewiórką. Smak pierwszego zjedzonego banana, którego "upolował" wuj w Warszawie.
nie mam sily ani nawet ochoty analizowac te wspomnienia PRL-owskie, choc to moje czasy niewatpliwie,czasy mojego dziecinstwa i mlodosci. Tym niemniej MUSZE powiedziec, ze zaznalem tych czasow, nie majac przeciez odniesienia do kapitalistycznego raju i z mojego punktu widzenia stwierdzam jednoznacznie: - zylem w dosc przasnej i szarej rzeczywistosci, ale nie bylem ani ja ani moja rodzina gnebiona przez ten rezim, a propagandzie jakos nie uleglem- nikt myslacy nie ulega tak latwo, - czasem mi przykro, ze rozne oszolomy probuja ten okres od 1945 do 1989 calkiem przekreslic, jakby byl to okres totalnego zla, zwyrodnienia i degrengolady narodu i spoleczenstwa, - nie dam sie przekonac, ze zalet socjalizmu nie bylo - BYLY - jakkolwiek towarzyszyly im takze niegodziwosci rozne.
Animozjo- to wcale nie klotnia, jedynie refleksje na temat. A co do Tatarkowny- to nawet nie wiem jak sie awantura skonczyla, jedno wszakze moge tez stwierdzic jako lodziak - nazwisko jej bylo znane w tamtych czasach, a moj ojciec nawet znal ja osobiscie. Nie znam jej kwalifikacji zawodowych (coz - odnioslbym je moze do naszego ex prezydenta), ale kwalifikacje przywodcze miala. Trzesla dyrektorami zakladow lodzkich i walczyla o szarego czlowieka.
a mimo wszystko - jako wspomnien czar - wole zapach wsi - wlasnie lipy, zboza, wieczornych lak, wilgoci gleby, nawet obory he he. Czyz to nie znamienne, ze nawet mieszczuchy maja tak cieple wspomnienia z wsia zwiazane??????
Użytkownik bahus napisał w wiadomości:
> Kto chce powspominać stare "dobre" czasy niech kliknie poniżej
>
> kliknij
>
> Bahus
och! Bahus jak miło powspominać
Jak czytam wypowiedzi to mnie aż przechodzą ciarki ze wzruszenia. Te wszystkie "dobrości" skojarzone z babcią i wsią.
Każde dzieciństwo, bez znaczenia w jakich warunkach spędzone, ale naznaczone miłością- będzie miało czar i urok.
Ja wakacje na wsi wspominam najmilej. praca w polu - jak ja to uwielbiałam, choc porzytku ze mnie było niewiele - miejskie dziecko nie nawykłe do ciężkiej pracy. Jak plewiłyśmy buraki (nazywało sie to przerywanie) - posuwałam się na kolanach, więc za mną pozostawał rząd wytłuczonych liści. A jak zamiast chwastu udało mi się wyciać dobrego buraka - sadziłam go od nowa, żeby wujek nie widział i nie zabronił mi pomagać.
Spalone słońcem plecy, podrapane nogi i ręce przy zwózce siana,żniwa jeszcze bez kombajnów. Rwanie wiśni - największą przyjemnością było wchodzenie na drzewo. I wszystko było fajnie, dopóki nie spojrzałam w dół - wtedy strach, przerażenie. Po wielu minutach udawało mi się zejsć (nawet i z płaczem)... a następnego dnia wchodziłam od nowa.
A w tej chwili - myśl o przesadzeniu kwiatka i ziemi za paznokciami brrr..I pomyśleć, że chciałam mieszkać na wsi i pracować...
Wszyscy macie takie piękne wspomnienia ze wsi z babciami.... ja miałam tylko 1 babcię bo druga zmarła jeszcze przed moim urodzeniem. Moja babcia mieszkała w bloku w mieście. Też jestem z miasta. Całe życie mieszkam w mieście. Pamiętam jak mając ok 4 lat robiłam babci fryzury, bawiłam się jej włosami aż zasypiała. Pamiętam jak oglądałam z nią kino nocne na "dwójce" w sobotę. Mama mi na to nie pozwalała... Zapach stęchłej wody kolońskiej która zawsze stała przy wielkim lustrze. Pamiętam z dzieciństwa wielką żywą chionkę która stała na Święta Bożego Narodzenia u mnie w domu i dziadka Mietka który mi rysował wszystko co chciałam. Pamiętam moją kuzynkę która zawsze mi dokuczała i zabawy nad starym zarośniętym kanałem gdzie było strasznie dużo komarów i żab. Pamiętam jak się bałam bo podobno żaby liczą zęby... nie wiem dlaczego... tego nie pamiętam. Pamiętam że cały czas myślałam że w kanale żyje Utoplec który zjada dzieci... hehe. Pamiętam moje pierwsze czerwone wrotki i zawsze strupki na kolanach. I najlepsze wspomnienie to jak mama piekła naleśniki i robiła "cyrk". Obracała naleśnika na patelni podrzucając go kilkakrotnie... ale mieliśmy z bratem zawsze zabawę. No i kopanie z bratem ziemianek na ogrodzie, czasem to były takie dziury na 1,5 metra. Budowanie domków na ogrodzie ze starych kawałków folii i klamerek. No i najlepsze wspomnienie to spacery z tatą nad jeziorko w lesie. Opowiadanie o rybach, motylach i roślinkach.... to były czasy... a teraz z tatą tylko rozmowy o kondensatorach, monitorach i komputerach... :(
Rozmarzylam się czytając wasze wspomnienia z dzieciństwa,sama mam ich wiele ,ale chciałabym podzielić się z Wami moimi zapamiętanymi smakami z dzieciństawa.Szukam tego w teraźniejszości,ale niestety nie udaje sie to zbyt często.Nie ma juz teraz takich lodów waniliowych ,ktore sprzedawał lodziarz w parku.Nakladane w dwa wafelki z niebieskiego termosu.Nigdy nie udało mi się wypić takiej oranżady ,czerwonej,slodkiej i pachnącej w butelce z zamknięciem typu "krachelka. "Udało mi się spotkac jedynie lizaki takie,ktore kiedys,lubiłam bardzo małe czerwone kogutki i teraz takie mozna kupić szczegolnie na odpustach. Jednak najbardziej tęsknie za zapachem kiszenia ogorkow ,ta mieszanina czosnku,kopru ,lisci wiśni,lub czarnej porzeczki i ogórków jest cudownym kulinarnym wspomnieniem moze dlatego ,ze w moim domu rodzinnym robil to mój TATUS ,którego juz nie ma z nami
Rozmawiamy o potrawach z dzieciństwa. A tak na fali wspomnień może by porozmawiać o wspomnieniach z dzieciństwa - z czym ono nam się kojarzy, co było dobre i co złe.
Ja pamiętam okres kartkowy. I samych kartek i kolejek nawet źle nie wspominam - lubiłam stać, lubiłam rozmawiać z dorosłymi, a takiej długiej i nudnej kolejce nie traktowali mnie jak smarkuli. Nie wybaczę nigdy natomiast butów na kartki - już byłam nastolatką i jedyne buty, jakie mamie dla mnie udało sie kupić to były kozaki brązowo-granatowe, przypominające kalosze. Jak ja się wstydziłam w nich chodzić.
Z rozrzewnieniem wspominam święta - jak smakowały "wystane" rodzynki, pomarańcze, banany, szynka dwa razy w roku. Nasze dzieci z racji dobrobytu nie mają tyle radosci. Choć szczerze mówiac wolę ten brak radosci niż powrót starych czasów.
Byłam bardzo rozczarowana jak straż graniczna przestała na górskich szlakach wzdłuż granicy przestała kontrolować dokumenty - tacy ładni chłopcy tam byli - hhehe.
Samo wprowadzenie stanu wojennego nie kojarzy mi się źle - moi rodzice stronili od polityki, myśleli raczej jak wyżyć, więc ja pamiętam tylko bardzo długie ferie, trwające do końca grudnia.
Najwspanialsze były wakacje u babci na wsi. I landrynki, które ona miała zawsze w kieszeni dla dzieci. Moje dzieci pewnie teraz umarłyby z nudów.
Dokładnie też pamiętam narodziny mojego brata. Pogotowie tak się spieszyło, że urodził się w domu. Ja miałam wtedy osiem lat i właśnie w ten dzień jechałam pierwszy raz na kolonie i nie mogłam spać z wrażenia. potem było mi smutno, że rodzice nie przyjechali mnie odwiedzić.
Pochdzę ze wsi
nie wstydzę się tego!!!!!! podlaska piękna wieś!!!!
Jestem Podlasianką, mam wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa. Jestem z kolei 9 osóbką która przyszła na świat, tak się niestety stało że moi bracia i siostrzyczki odeszli!!!!!! nie dane było im żyć. Ja jako byłam ostatnia -rodzice troszczyli się o mnie jak mało kto.
Byłam dzieckiem wesołym, ale i krnąbrnym,potrafiłam zajść za skórę, więc często mama --- ściereczką po głowie a tato czymś mocniejszym, Chyba już na forum wspominałam o tym. Nie będę się powtarzać.
Z mojego dzieciństwa pamiętam!!!!!!!!!!!
to nabożeństwa majowe !!!!!!cudowne nabożeństwa majowe. Przy Krzyżu pięknie ubranym. Zbierało się jak najwięcej osób. Litania śpiewana do Matki Bożej a potem "Chwalce łąki umajone" i AVE MARYJA
Do dziś pamiętam jak echo niosło po rosie hen!!!!!!!!!na drugą trzecią wioskę, a żaby w stawie kumkały!!!!!!!!!!! Przepiękne chwile do wspomnień.
Pamiętam kiszenie kapusty !!!!!o to pamiętam musiałam myć nogi !!!!!!!!i do beczki z szatkowaną kapustą !!!! deptać!!!!! ubijać ją hehehheh świetne --- sok bryzgał wokół beczki a mama ścierką po pupie
Potem szkoła średnia
Potem studium administracyjne
no i praca hej!!!!!! wspomnienia wspomnienia
miło mi było powspominać
pozdrawiam cieplutko bardzo cieplutko
kamaxyz
Użytkownik kamaxyz napisał w wiadomości:
> Pochdzę ze wsi
> nie wstydzę się tego!!!!!! podlaska piękna wieś!!!!
Kamoxyz, jak będziemy mówić, że się NIE WSTYDZIMY, to, nie daj Boże, "mieszczuchy" pomyślą, że jest jakiś powód do wstydu! Słyszałaś, żeby mieszkaniec miasta powiedział kiedyś "jestem z miasta, ale się tego nie wstydzę"?
(PS: Chociaż ja za moją wiochę powinnam. Kradną, piją, podpalają, wycinają bez opamiętania drzewa... O Majowym pod kapliczkami od wielu lat nikt nie pomyśli - nawet najstarsze mieszkanki...echh...)
Pozdrawiam!
Animozja
dzięki Animozjo - słuszna uwaga!!!!!!!!!11
buziaczki
kamaxyz{
dla Ciebie {daisy}
{daisy} dziekuję ! Ta dla ciebie: {daisy}
to ciekawe, ale pare moich wspomien tez sie z pobytem na wsi kojarzy- choc jestem mieszczuchem od urodzenia i moi dziadkowie tez z Lodzi sa. Jednak bywalem na wsi, i pamietam dokonale obcowanie ze zwierzetami gospodarskimi - tymi duzym i tymi malymi (lacznie w pszczolami). Gdybym mial duzo kasy mialbym wlasny dom, to on musialby byc na bardzo duzej polaci ziemi - tak zeby bylo miejsce na kaczki i kroliki, no, moze i kozka by sie zdala. I wielki ogrod - ozdobny, ale tez z czescia warzywna. Ech.... - ale to raczej marzenia niz wspomnienia.
Wspomnienia za to kojarza mi sie w duzej mierze z Dziadkami i Babciami - z ich opowiesciami o dawnych dawnych czasach.
ekkore wspomniala tez stan wojenny - dla mnie to koszmarny okres. Bylem wtedy w wojsku i wierzcie mi- tylko przypadek sprawil, ze nie musialem stac z ostra aminucja pod stocznia gdanska (moi koledzy z jednostki TAM wlasnie trafili). Tego lepiej nie wspominac BRRRR.
weszło na wakacje na wsi - mój syn (miał niecałe 2 latka) pierwszy raz na widok kur zwiał. A oborę, gdzie krowy brzęczały łańcuchami omijał ogromnym łukiem przez cały pobyt. Dobrze, że wie, że mleko dają krowy a nie kupuje się w kartonie.
Pamiętam najlepszy na świecie rosół mojej Babci, który gotował się co najmniej od ósmej rano, żeby na południe był dobry, z porządnymi kluskami własnej roboty - najcieńszymi nitkami na świecie. Gotował! On nie miał prawa "bulgnąć" ani razu!
Prababcię z cieniuuutkim siwym warkoczem, który sobie okręcała na głowie w idealnie okrągły kok.
I że kiedyś mój miejski kuzyn wszedł do obory i, patrząc na świnie, zapytał "CO TO JEST???" I jak uciekałam przed kogutami - zawsze się jakiś trafił, żeby gonić i dziobać po nogach.
I jak chodziłam z Tatą na pole, by sprawdzić, czy pszenicę można już zbierać. Tata zrywał kłos, międlił w dłoniach, dmuchał, rozgryzał kilka ziaren i wiedział. A później wąchaliśmy, jak pachnie rozparzone słońcem zboże.
Do tej pory chodzę gryźć ziarna i wąchać zboże. Próbowaliście kiedyś?
Pamiętam przepustki do sąsiedniej gminy, wystawiane przez Urząd Gminy - i że Tata takowych nie dostawał z jakiegoś powodu. Mgliste wspomnienie z Warszawy, gdy taksówka, którą jechałyśmy, stała z godzinę w środku miasta, bo gen. Jaruzelski jechał przez stolicę i na tę okoliczność ruch wstrzymano. Reklamę kremu czekoladowego firmy InterAgra, takiego z wiewiórką. Smak pierwszego zjedzonego banana, którego "upolował" wuj w Warszawie.
Kto chce powspominać stare "dobre" czasy niech kliknie poniżej
kliknij
Bahus
Albo ten:
kliknij
Z adekwatnym hasłem za wstępie...
Animozja
nie mam sily ani nawet ochoty analizowac te wspomnienia PRL-owskie, choc to moje czasy niewatpliwie,czasy mojego dziecinstwa i mlodosci. Tym niemniej MUSZE powiedziec, ze zaznalem tych czasow, nie majac przeciez odniesienia do kapitalistycznego raju i z mojego punktu widzenia stwierdzam jednoznacznie:
- zylem w dosc przasnej i szarej rzeczywistosci, ale nie bylem ani ja ani moja rodzina gnebiona przez ten rezim, a propagandzie jakos nie uleglem- nikt myslacy nie ulega tak latwo,
- czasem mi przykro, ze rozne oszolomy probuja ten okres od 1945 do 1989 calkiem przekreslic, jakby byl to okres totalnego zla, zwyrodnienia i degrengolady narodu i spoleczenstwa,
- nie dam sie przekonac, ze zalet socjalizmu nie bylo - BYLY - jakkolwiek towarzyszyly im takze niegodziwosci rozne.
Coś jakby kłótnia w Łodzi o nadanie jednej z ulic imięTatarkówny-Majkowskiej... Jak to się skończyło? Byłam ZA.
Animozjo- to wcale nie klotnia, jedynie refleksje na temat.
A co do Tatarkowny- to nawet nie wiem jak sie awantura skonczyla, jedno wszakze moge tez stwierdzic jako lodziak - nazwisko jej bylo znane w tamtych czasach, a moj ojciec nawet znal ja osobiscie. Nie znam jej kwalifikacji zawodowych (coz - odnioslbym je moze do naszego ex prezydenta), ale kwalifikacje przywodcze miala. Trzesla dyrektorami zakladow lodzkich i walczyla o szarego czlowieka.
a mimo wszystko - jako wspomnien czar - wole zapach wsi - wlasnie lipy, zboza, wieczornych lak, wilgoci gleby, nawet obory he he. Czyz to nie znamienne, ze nawet mieszczuchy maja tak cieple wspomnienia z wsia zwiazane??????
Użytkownik bahus napisał w wiadomości:
> Kto chce powspominać stare "dobre" czasy niech kliknie poniżej
>
> kliknij
>
> Bahus
och! Bahus jak miło powspominać
Jak czytam wypowiedzi to mnie aż przechodzą ciarki ze wzruszenia. Te wszystkie "dobrości" skojarzone z babcią i wsią.
Każde dzieciństwo, bez znaczenia w jakich warunkach spędzone, ale naznaczone miłością- będzie miało czar i urok.
Ja wakacje na wsi wspominam najmilej. praca w polu - jak ja to uwielbiałam, choc porzytku ze mnie było niewiele - miejskie dziecko nie nawykłe do ciężkiej pracy. Jak plewiłyśmy buraki (nazywało sie to przerywanie) - posuwałam się na kolanach, więc za mną pozostawał rząd wytłuczonych liści. A jak zamiast chwastu udało mi się wyciać dobrego buraka - sadziłam go od nowa, żeby wujek nie widział i nie zabronił mi pomagać.
Spalone słońcem plecy, podrapane nogi i ręce przy zwózce siana,żniwa jeszcze bez kombajnów. Rwanie wiśni - największą przyjemnością było wchodzenie na drzewo. I wszystko było fajnie, dopóki nie spojrzałam w dół - wtedy strach, przerażenie. Po wielu minutach udawało mi się zejsć (nawet i z płaczem)... a następnego dnia wchodziłam od nowa.
A w tej chwili - myśl o przesadzeniu kwiatka i ziemi za paznokciami brrr..I pomyśleć, że chciałam mieszkać na wsi i pracować...
Wszyscy macie takie piękne wspomnienia ze wsi z babciami.... ja miałam tylko 1 babcię bo druga zmarła jeszcze przed moim urodzeniem. Moja babcia mieszkała w bloku w mieście. Też jestem z miasta. Całe życie mieszkam w mieście. Pamiętam jak mając ok 4 lat robiłam babci fryzury, bawiłam się jej włosami aż zasypiała. Pamiętam jak oglądałam z nią kino nocne na "dwójce" w sobotę. Mama mi na to nie pozwalała... Zapach stęchłej wody kolońskiej która zawsze stała przy wielkim lustrze. Pamiętam z dzieciństwa wielką żywą chionkę która stała na Święta Bożego Narodzenia u mnie w domu i dziadka Mietka który mi rysował wszystko co chciałam. Pamiętam moją kuzynkę która zawsze mi dokuczała i zabawy nad starym zarośniętym kanałem gdzie było strasznie dużo komarów i żab. Pamiętam jak się bałam bo podobno żaby liczą zęby... nie wiem dlaczego... tego nie pamiętam. Pamiętam że cały czas myślałam że w kanale żyje Utoplec który zjada dzieci... hehe. Pamiętam moje pierwsze czerwone wrotki i zawsze strupki na kolanach. I najlepsze wspomnienie to jak mama piekła naleśniki i robiła "cyrk". Obracała naleśnika na patelni podrzucając go kilkakrotnie... ale mieliśmy z bratem zawsze zabawę. No i kopanie z bratem ziemianek na ogrodzie, czasem to były takie dziury na 1,5 metra. Budowanie domków na ogrodzie ze starych kawałków folii i klamerek. No i najlepsze wspomnienie to spacery z tatą nad jeziorko w lesie. Opowiadanie o rybach, motylach i roślinkach.... to były czasy... a teraz z tatą tylko rozmowy o kondensatorach, monitorach i komputerach... :(
Rozmarzylam się czytając wasze wspomnienia z dzieciństwa,sama mam ich wiele ,ale chciałabym podzielić się z Wami moimi zapamiętanymi smakami z dzieciństawa.Szukam tego w teraźniejszości,ale niestety nie udaje sie to zbyt często.Nie ma juz teraz takich lodów waniliowych ,ktore sprzedawał lodziarz w parku.Nakladane w dwa wafelki z niebieskiego termosu.Nigdy nie udało mi się wypić takiej oranżady ,czerwonej,slodkiej i pachnącej w butelce z zamknięciem typu "krachelka. "Udało mi się spotkac jedynie lizaki takie,ktore kiedys,lubiłam bardzo małe czerwone kogutki i teraz takie mozna kupić szczegolnie na odpustach. Jednak najbardziej tęsknie za zapachem kiszenia ogorkow ,ta mieszanina czosnku,kopru ,lisci wiśni,lub czarnej porzeczki i ogórków jest cudownym kulinarnym wspomnieniem moze dlatego ,ze w moim domu rodzinnym robil to mój TATUS ,którego juz nie ma z nami