Od miesiąca dodatkowo pracuję na 1/4 etatu. I nagle czas mi się skurczył. Do tej pory pracując na swoim jakoś mi go nie brakowało, było sądne dni, ale sporadycznie.
A teraz.... nie mam na nic czasu, czytanie forum ogranicza się do nagłówków, o śledzeniu rozwijających się wątków nie ma mowy.
Co więcej ta 1/4 godzinowo rzecywiście tak wychodzi (zliczałam sobie dla samej siebie czy to jest rzeczywiście tyle).
Są dni przerwy,ale po nich telefon - słuchaj jutro kampania o... np Czechy czy Finlandię.
I czasami dwa dni po 8 godzin.
Zastanawiam się jak ja wcześniej wszystko godziłam? Wydawało mi się, że jakoś mam wszystko zorganizowane. Czy przyczyną była praca w domu - to, że jak miałam wolne chwile to mogłam się zająć domowymi sprawami. Przecież doszło mi tylko 2 godziny pracy dziennie więcej. Nagle zaczęło mi brakować czasu dla dzieci, na ich imprezy. Wtedy mogłam wszystko zostawić i im poświęcić czas
Oto jak wyglądał mój dzień dzisiejszy - rano przed wyjściem przelewy, potem córka do przedszkola i do pracy na 8. O 10 spotkanie w Urzędzie Miasta, powrót do domu o 12. Wystawianie faktur, pakowanie przesyłek, przed 14 na kilka chwil do biura, potem dziecko na zajęcia zawieźć. W ciągu godziny kolejka na poczcie, potem odebranie syna, znowu biuro, po 16 (chyba pierwszy raz tak późno) do przedszkola po córkę), do domu, talerz zupy w biegu i znowu do szkoły na przedstawienie na 17 z okazji Dnia Matki, powrót około 19 i jeszcze miliony telefonów. Teraz zrobiło się spokojniej. Na dobrą sprawę powinnam brać się za obiad na jutro i pranie (ale na szczęście mam jeszcze przez kilka dni mamę w gościach to mnie wyręcza).
Jak Wy sobie radzicie z organizacją czasu? Napiszcie
I jeszcze wszystkich, którym życzeń imieninowych i urodzinowych nie składałam - nie zapominałam, tylko czas się nie chciał rozciągnąć
Może się zdziwisz, a może nie, ale ja powiem tak: przemyśl co zyskujesz przez tą 1/4, a co tracisz. Prawdopodobnie wydaje ci się, że zarabiasz przez to krocie, a tracisz wszystko, czego ci tych pare groszy nie wyrówna.
Będziesz gonić ponad miarę, szybko dogonisz własny ogon. I nie mrożone dania i rozpożyczanie przychówku wśród przyjaciół zapewni ci szczęście i spokój ducha. Mniej jest częściej więcej. Dwa pięćdziesiąt więcej w portmonetce jest zwykle 203,40 mniej w życiu. Wykitujesz z ręką na grosiku, a spadokobiercy powyrzynają się o dychę. Warto?
Tobie wydaje się, że te dwie godziny dziennie, to centrum twojego życia - gówno prawda: centrum twojego życia, to twoi najbliżsi; to te sraluchy, które z zamartym oddechem czekają, aż ich odbierzesz z przedszkola - to jesteś ty, a nie te śmieszne 1/4 etatu! (Starczy tego na lody?)
Obdarz twoją siłą twoją rodzinę, a nie rozmieniaj na ćwierć etatu.
Dzięki Terra! A ten czas dla dzieci - w tej chwili po prostu mi tego brakuje. Przez ostatnie 5-6 lat byłam na wszystkich imprezach szkolnych i przedszkolnych, z aparatem, mogłam ogladać radość dzieci, ich szczęście zamknięte w aparacie. Ale i tak w tym roku zorganizowałam wycieczkę dla klasy syna (jak zawsze zresztą) i na pewno na nią pojadę. Lubię to i już.
Ta 1/4 nie jest wcale akurat ze względu na pieniądze (i tak pomagałam znajomemu i to on się uparł aby zawrzeć umowę - wtedy ma pewnosć, że sobie nie wyjadę np - hehhe) - a ze względu na mnie samą. W tym czasie rozmawiam po niemiecku, dzwoniąc do różnych firm. Mam kontakt z językiem i to żywym, czasami aż za bardzo, szczególnie gdy coś się wali (wtedy zazwyczaj domyślam się jedynie, że facet mi "wrzuca"). Co więcej udało mi się przełamać strach przed rozmową przez telefon w obcym języku.
Tak sobie myślałam, o tym wszystkim - w sumie brak czasu spowodowany jest otoczką - wczśniejszą koniecznością wyjścia z domu, doprowadzeniem do jakiegoś wygladu (normalnie wystarczał dres, niekiedy południowa piżamka i do komputera i już w pracy). Poza tym - nie przyzwyczaiłam się jeszcze - bo z takiego rozleniwionego, sennego trybu życia, gdy sądne dni trafiały się raz w miesiacu, nagle trafiłam w wir zajęć. Podejrzewam, że bardziej będzie mi odpowiadał, bo z natury jestem aktywna i lubię jak się coś dzieje.
Od miesiąca dodatkowo pracuję na 1/4 etatu. I nagle czas mi się skurczył. Do tej pory pracując na swoim jakoś mi go nie brakowało, było sądne dni, ale sporadycznie.
A teraz.... nie mam na nic czasu, czytanie forum ogranicza się do nagłówków, o śledzeniu rozwijających się wątków nie ma mowy.
Co więcej ta 1/4 godzinowo rzecywiście tak wychodzi (zliczałam sobie dla samej siebie czy to jest rzeczywiście tyle).
Są dni przerwy,ale po nich telefon - słuchaj jutro kampania o... np Czechy czy Finlandię.
I czasami dwa dni po 8 godzin.
Zastanawiam się jak ja wcześniej wszystko godziłam? Wydawało mi się, że jakoś mam wszystko zorganizowane. Czy przyczyną była praca w domu - to, że jak miałam wolne chwile to mogłam się zająć domowymi sprawami. Przecież doszło mi tylko 2 godziny pracy dziennie więcej. Nagle zaczęło mi brakować czasu dla dzieci, na ich imprezy. Wtedy mogłam wszystko zostawić i im poświęcić czas
Oto jak wyglądał mój dzień dzisiejszy - rano przed wyjściem przelewy, potem córka do przedszkola i do pracy na 8. O 10 spotkanie w Urzędzie Miasta, powrót do domu o 12. Wystawianie faktur, pakowanie przesyłek, przed 14 na kilka chwil do biura, potem dziecko na zajęcia zawieźć. W ciągu godziny kolejka na poczcie, potem odebranie syna, znowu biuro, po 16 (chyba pierwszy raz tak późno) do przedszkola po córkę), do domu, talerz zupy w biegu i znowu do szkoły na przedstawienie na 17 z okazji Dnia Matki, powrót około 19 i jeszcze miliony telefonów. Teraz zrobiło się spokojniej. Na dobrą sprawę powinnam brać się za obiad na jutro i pranie (ale na szczęście mam jeszcze przez kilka dni mamę w gościach to mnie wyręcza).
Jak Wy sobie radzicie z organizacją czasu? Napiszcie
I jeszcze wszystkich, którym życzeń imieninowych i urodzinowych nie składałam - nie zapominałam, tylko czas się nie chciał rozciągnąć
moja koleżanka mawia:jak masz za mało czasu-znajdź sobie jeszcze jedno zajęcie:)pozdrawiam!
To chyba jakaś paralela do tego starego kawału o Żydzie... - i pewnie działa...
Może się zdziwisz, a może nie, ale ja powiem tak: przemyśl co zyskujesz przez tą 1/4, a co tracisz. Prawdopodobnie wydaje ci się, że zarabiasz przez to krocie, a tracisz wszystko, czego ci tych pare groszy nie wyrówna.
Będziesz gonić ponad miarę, szybko dogonisz własny ogon. I nie mrożone dania i rozpożyczanie przychówku wśród przyjaciół zapewni ci szczęście i spokój ducha. Mniej jest częściej więcej. Dwa pięćdziesiąt więcej w portmonetce jest zwykle 203,40 mniej w życiu. Wykitujesz z ręką na grosiku, a spadokobiercy powyrzynają się o dychę. Warto?
Tobie wydaje się, że te dwie godziny dziennie, to centrum twojego życia - gówno prawda: centrum twojego życia, to twoi najbliżsi; to te sraluchy, które z zamartym oddechem czekają, aż ich odbierzesz z przedszkola - to jesteś ty, a nie te śmieszne 1/4 etatu! (Starczy tego na lody?)
Obdarz twoją siłą twoją rodzinę, a nie rozmieniaj na ćwierć etatu.
Dzięki Terra! A ten czas dla dzieci - w tej chwili po prostu mi tego brakuje. Przez ostatnie 5-6 lat byłam na wszystkich imprezach szkolnych i przedszkolnych, z aparatem, mogłam ogladać radość dzieci, ich szczęście zamknięte w aparacie. Ale i tak w tym roku zorganizowałam wycieczkę dla klasy syna (jak zawsze zresztą) i na pewno na nią pojadę. Lubię to i już.
Ta 1/4 nie jest wcale akurat ze względu na pieniądze (i tak pomagałam znajomemu i to on się uparł aby zawrzeć umowę - wtedy ma pewnosć, że sobie nie wyjadę np - hehhe) - a ze względu na mnie samą. W tym czasie rozmawiam po niemiecku, dzwoniąc do różnych firm. Mam kontakt z językiem i to żywym, czasami aż za bardzo, szczególnie gdy coś się wali (wtedy zazwyczaj domyślam się jedynie, że facet mi "wrzuca"). Co więcej udało mi się przełamać strach przed rozmową przez telefon w obcym języku.
Tak sobie myślałam, o tym wszystkim - w sumie brak czasu spowodowany jest otoczką - wczśniejszą koniecznością wyjścia z domu, doprowadzeniem do jakiegoś wygladu (normalnie wystarczał dres, niekiedy południowa piżamka i do komputera i już w pracy). Poza tym - nie przyzwyczaiłam się jeszcze - bo z takiego rozleniwionego, sennego trybu życia, gdy sądne dni trafiały się raz w miesiacu, nagle trafiłam w wir zajęć. Podejrzewam, że bardziej będzie mi odpowiadał, bo z natury jestem aktywna i lubię jak się coś dzieje.