Ello...
No wlasnie... Robicie cos np 1wszy raz, sprawa wyglada latwo, lub ktos z rodziny zawsze to robil i teraz Ty sie za to zabierasz (to tak jak Mama mi mowi, ze nie ma nic latwiejszego niz zrobienie szpinaku - tylko, ze do tej pory co jestem w Pl to zazeram sie wsciekle bo pomimo ze sie naogladalam to mi nie wychodzi takie dobre..).
Mi rzadko przytrafiaja sie takie wypadki.. Niektorzy pewnie pamietaja moje knedle zamiast docelowych klusek, ktore to nazajutrz sie rozciekly z braku ziemniaczanej... :)
A wczorajsze nalesniki.. niby prosta sprawa (pewnie wiekszosc z Was teraz zasmieje sie pod nosem :))) ale nam zajelo zrobienie ok 15stu nalesnikow ponad 3 godziny! Na poczatku byly omlety - chcielismy ulepszyc przepis i wypasilismy go w jeszcze jedno jajko (tak to jest jak pies chce byc madrzejszy od pana :)))... potem rozcienczenie lekko woda, potem dolewka mleka, maki.... Nie byly zle.. jak na pierwsze :)) ale to nie tak mialo byc... W domu to takie proste a tu sami zdani na siebie, Mama nie podpowie....buuu..
Bylo jak bylo... nalesniki (omlety?) zle nie byly... Ale tak to juz jest.. Jak nie skopiesz to sie nie nauczysz :)
A czy Wam przydarzaly sie jakies chochliki? Czy robiac cos "prostego" nagle wychodzilo z tego cos zupelnie innego, skopanego itp?
Czy moze probowaliscie cos po swojemu na niekorzysc? Czy tylko ja jestem taka "madra"? :-P
Jak to jest z Wami?
Pozdrawiam
Heh! To Ty normalnie, jak najnormalniej dochodzisz do umiejętności. Ja też dokładnie chrzaniłem każdą rzecz (nie tylko potrawę), którą robiłem po raz pierwszy (że o "pierwszym razie" nie wspomnę). Stara maksyma mów, że "ćwiczenie czyni mistrza" i to jest banalna prawda. Ty robiłaś swoje naleśniki TYLKO 3 godziny? Ja na to zużyłem pół dnia, i żaden nie nadawał się do jedzenia (nawet kury na podwórzu nie chciały). Najulubieńsze potrawy, które moja mama robiła z łatwością, w moim wykonaniu były wiórami albo ohydną paciugą. Cwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz....
Tak Drogi Uretanie... TYLKO 3 godziny.... Zwazajac na sytuacje ze byla 23:30 musielismy zaprzestac podbojow nalesnikowych :)
Poza tym wykorzystalismy prawie caly litr mleka, tez troche maki i wody no i 4 jajka. Naszym bledem bylo smazenie na tytanowej (teflonke mamy zbyt mala) i uzywalismy olej zamiast masla. Francowata patelnia sie tak nam nagrzala, ze oprocz pryskajacego tluszczu wlane ciasto poprostu wchlonelo caly tluszczyk, zwinelo sie w klebek i takim sposobem mokra ciapra znalazla sie w koszu... nie jeden to raz... :)
Ale masz racje... jak komus cos od razu sie uda to znaczy ze mu sie jednak nie udalo :-P
Tu bym dyskutował. Na tytanowej patelni, oleju, naleśniki z 4 jaj i litra mleka MUSZĄ się udać. Rzecz w ilości mąki i temperaturze pateli, reszta to przyjemność
Dlatego mowie, ze zle nie byly ;) ale to nie to co w domu... :-P a z pewnoscia chodzi tutaj o PRAKTYKE....
No i fakt.. patelnia byla czasem za goraca.. Pod koniec smazenia znalezlismy zloty srodek w ustawieniu gazu :)) (dopiero jak "pekla" druga butelka wina :))))
Koncowe placki wygladaly juz naprawde jak nalesniki... :)))
Pozdrawiam
Użytkownik Uretan napisał w wiadomości:
> To może Wino zaWiniło?
I tu mnie masz
(zeby nie zanizac moich umiejetnosci... to niech bedzie tak jak mowisz )
Pozdrawiam
Ello...
No wlasnie... Robicie cos np 1wszy raz, sprawa wyglada latwo, lub ktos z rodziny zawsze to robil i teraz Ty sie za to zabierasz (to tak jak Mama mi mowi, ze nie ma nic latwiejszego niz zrobienie szpinaku - tylko, ze do tej pory co jestem w Pl to zazeram sie wsciekle bo pomimo ze sie naogladalam to mi nie wychodzi takie dobre..).
Mi rzadko przytrafiaja sie takie wypadki.. Niektorzy pewnie pamietaja moje knedle zamiast docelowych klusek, ktore to nazajutrz sie rozciekly z braku ziemniaczanej... :)
A wczorajsze nalesniki.. niby prosta sprawa (pewnie wiekszosc z Was teraz zasmieje sie pod nosem :))) ale nam zajelo zrobienie ok 15stu nalesnikow ponad 3 godziny! Na poczatku byly omlety - chcielismy ulepszyc przepis i wypasilismy go w jeszcze jedno jajko (tak to jest jak pies chce byc madrzejszy od pana :)))... potem rozcienczenie lekko woda, potem dolewka mleka, maki.... Nie byly zle.. jak na pierwsze :)) ale to nie tak mialo byc... W domu to takie proste a tu sami zdani na siebie, Mama nie podpowie....buuu..
Bylo jak bylo... nalesniki (omlety?) zle nie byly... Ale tak to juz jest.. Jak nie skopiesz to sie nie nauczysz :)
A czy Wam przydarzaly sie jakies chochliki? Czy robiac cos "prostego" nagle wychodzilo z tego cos zupelnie innego, skopanego itp?
Czy moze probowaliscie cos po swojemu na niekorzysc? Czy tylko ja jestem taka "madra"? :-P
Jak to jest z Wami?
Pozdrawiam
Heh! To Ty normalnie, jak najnormalniej dochodzisz do umiejętności. Ja też dokładnie chrzaniłem każdą rzecz (nie tylko potrawę), którą robiłem po raz pierwszy (że o "pierwszym razie" nie wspomnę). Stara maksyma mów, że "ćwiczenie czyni mistrza" i to jest banalna prawda. Ty robiłaś swoje naleśniki TYLKO 3 godziny? Ja na to zużyłem pół dnia, i żaden nie nadawał się do jedzenia (nawet kury na podwórzu nie chciały). Najulubieńsze potrawy, które moja mama robiła z łatwością, w moim wykonaniu były wiórami albo ohydną paciugą. Cwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz....
Ehehehhehehe
Tak Drogi Uretanie... TYLKO 3 godziny.... Zwazajac na sytuacje ze byla 23:30 musielismy zaprzestac podbojow nalesnikowych :)
Poza tym wykorzystalismy prawie caly litr mleka, tez troche maki i wody no i 4 jajka. Naszym bledem bylo smazenie na tytanowej (teflonke mamy zbyt mala) i uzywalismy olej zamiast masla. Francowata patelnia sie tak nam nagrzala, ze oprocz pryskajacego tluszczu wlane ciasto poprostu wchlonelo caly tluszczyk, zwinelo sie w klebek i takim sposobem mokra ciapra znalazla sie w koszu... nie jeden to raz... :)
Ale masz racje... jak komus cos od razu sie uda to znaczy ze mu sie jednak nie udalo :-P
Pozdrawiam serdecznie
Tu bym dyskutował. Na tytanowej patelni, oleju, naleśniki z 4 jaj i litra mleka MUSZĄ się udać. Rzecz w ilości mąki i temperaturze pateli, reszta to przyjemność
Dlatego mowie, ze zle nie byly ;) ale to nie to co w domu... :-P a z pewnoscia chodzi tutaj o PRAKTYKE....
No i fakt.. patelnia byla czasem za goraca.. Pod koniec smazenia znalezlismy zloty srodek w ustawieniu gazu :)) (dopiero jak "pekla" druga butelka wina :))))
Koncowe placki wygladaly juz naprawde jak nalesniki... :)))
Pozdrawiam
To może Wino zaWiniło?
Użytkownik Uretan napisał w wiadomości:
> To może Wino zaWiniło?
I tu mnie masz
(zeby nie zanizac moich umiejetnosci... to niech bedzie tak jak mowisz )
Pozdrawiam
Okropna Baba
tylko nie baba ;)
Powiedziałem Baba! a nie baba
Prosze sie ze mna nie draznic panie Uretanie....
no dla mnie to nie ma roznicy
Gdyby bylo Babeczka.. to co innego ;)
Słoneczko. Baba z dużej litery to hołd. Żeby tylko dużo Bab było na świecie...
{blush}
Niech Ci bedzie.... Chociaz jakos to mi sie nienajladniej kojarzy ...
PS. Mozesz mi mowic "Babeczko" :-P
Dziękuję Babeczko
To ja dziekuje :)
Uciekam stad, bo jak Pampas zobaczy ile zesmy tu naspamowali to nas jeszcze pobanuje :)))
Pozdrawiam i Milego Dnia zycze
Jakie spamy, przecie tu wolne i frywolne!
Ale mi sie drzewko juz rozjezdza...
A i tak musze leciec, bo salatke musze zrobic... Potem arbuz i wieczorne bieganie :)
Bylo mi bardzo milo panie Uretanie
Jeszcze raz pozdrawiam i do nastepnego.. :-P
No i niech ktoś mi powie, co to "rozjeżdżające się drzewko". Cześć Babeczko
to po lewej ;)
Jawohl