ja pamiętam swoją pierwszą książeczkę:) "Miała babuleńka..." Mama mi ją kupiła i razem ze mną czytała. I od tego się zaczeło, potem to już nie czytałam, pochłaniałam książki. Pamiętam jako dziecko zawsze po przeczytaniu książeczki opowiadałam mamie o czym ona była. Mam jedno wspomnienie dobrze w pamięci zachowane, jako mała dziewczynka zaraz po przebudzeniu wziełam się za czytanie(bo zostało mi tylko troszkę do przeczytania),zaraz po przeczytaniu pobiegłam do rodziców, obudziłam ich(jeszcze sobie spali) żeby im powiedzieć że skończyłam i opwiedziałam o czym książka była. Mama była ze mnie dumna że książkę sama przeczytałam:)
Jako sześciolatek poszłem do szkoły. Mieszkałem na wiosce w pałacu.Nie , nie żadne hrabiostwo. ojciec traktorzysta a mama prowadziła bibliotekę, ktora była właśnie w pałacu.Do szkoły chodziłem pieszo 3 km w jedną stronę.Pamiętam szkolną bibliotekę.To był tak tajemniczy świat, ten zapach książek czuję do dzisiaj.Pani wypożyczyła mi książkę pt.O siedmiu krasnoludkach i sierotce Marysi.Jak ja ją traktowałem. Jak relikwię.A potem już ruszyło. Przeczytałem tysiące książek. To był obłęd tak zachłannie czytać. Potrafiłem czytać równocześnie pięć książek. Mogli mi je zamieniać , przewracać strony, otwierałem je bezbłędnie i czytałem , czytałem. Nie było światła więc przy świeczkach, potem światło z akumulatora i prawdziwe światło.Może ta miłość do książek mi pozostała i uzewnętrznia się w tym pisaniu?Z jakim rozrzewnieniem wspominam tamte czasy.
Które z książeczek DLA DZIECI-najmilej wspominacie?
Takie z którymi kojarzą sie Wam najlepsze chwile dzieciństwa....
I czy w ogóle takowe pamiętacie?
ja pamiętam swoją pierwszą książeczkę:) "Miała babuleńka..." Mama mi ją kupiła i razem ze mną czytała.
I od tego się zaczeło, potem to już nie czytałam, pochłaniałam książki. Pamiętam jako dziecko zawsze po przeczytaniu książeczki opowiadałam mamie o czym ona była.
Mam jedno wspomnienie dobrze w pamięci zachowane, jako mała dziewczynka zaraz po przebudzeniu wziełam się za czytanie(bo zostało mi tylko troszkę do przeczytania),zaraz po przeczytaniu pobiegłam do rodziców, obudziłam ich(jeszcze sobie spali) żeby im powiedzieć że skończyłam i opwiedziałam o czym książka była. Mama była ze mnie dumna że książkę sama przeczytałam:)
Jako sześciolatek poszłem do szkoły. Mieszkałem na wiosce w pałacu.Nie , nie żadne hrabiostwo. ojciec traktorzysta a mama prowadziła bibliotekę, ktora była właśnie w pałacu.Do szkoły chodziłem pieszo 3 km w jedną stronę.Pamiętam szkolną bibliotekę.To był tak tajemniczy świat, ten zapach książek czuję do dzisiaj.Pani wypożyczyła mi książkę pt.O siedmiu krasnoludkach i sierotce Marysi.Jak ja ją traktowałem. Jak relikwię.A potem już ruszyło. Przeczytałem tysiące książek. To był obłęd tak zachłannie czytać.
Potrafiłem czytać równocześnie pięć książek. Mogli mi je zamieniać , przewracać strony, otwierałem je bezbłędnie i czytałem , czytałem. Nie było światła więc przy świeczkach, potem światło z akumulatora i prawdziwe światło.Może ta miłość do książek mi pozostała i uzewnętrznia się w tym pisaniu?Z jakim rozrzewnieniem wspominam tamte czasy.