Ale jestem wściekła Ja wiem-co niektórym to wyda się śmieszne,ale mi się już ryczeć chce,narobiłam się jak jasna cholera,boli mnie całe ramię od mielenia maku-a zmieliłam 1,20kg i wiecie co- moja matula zmieszała w pojemniku sól z cukrem....nietrudno się domyślić-cała moja robota na marne,mak nadaje się do kosza i pieniądze na marne....Nie mogłam poznać -na wierzchu był cukier napewno-bo słodziłam herbatę,a pod spodem wymieszany...Jezu-ja zwariuję...Tak mi rozpieprzyć tyle roboty...
Może Ci będzie milej jak dołaczy do Ciebie jeszce jeden nieszczęśnik. Wczoraj ubrałam z córka sosenkę - duże drzewko, masę migoczących lampek, siadłam i z zapartym tchem wpatrywałam sie w to roziskrzone cudo iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii trach moja piękna sosenka legła jak długa u moich stóp i co???????????????????????? - ubrałam jeszcze raz ale...............
Sweetya,Sweetya, tym Cię tylko poratuję, że może Ci coś zrymuję. Biedna Sweetya tak się zmęczyła, ręczną maszynką kilo maku skręciła. Już maczek w placku widziała, lecz mama jej narozrabiała. Reakcję chemiczną przeprowadziła, cukru z solą rozrobiła. Sweetya zanim się opamiętała, wszystko z makiem wymieszała. Cóż jej tylko pozostało? wiem, wiem ratunku wołało. Nie przejmuj się, uśmiechnij śmiało, kiedyś będzie się miło wspominało.
Jak bym mogła to bym za Ciebie zrobiła od nowa ten mak.A pieniądz to rzecz nabyta wiem że jak go nie ma to jest bardzo trudno, ale nerwami niszczysz sobie zdrówka którego nie odkupisz ani nie zrobisz jeszcze raz. Wiec postaraj się uspokoić i pomyśl o czymś co sprawia Ci radość.Niemartw się nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Buziaczki
Dziękuję Wam kochani;)))Lajan nie sposób się nie uśmiechnąć... Dzięki serdeczne-ale ponieważ moja ręka nie jest już w stanie kręcić tą maszynką-zagonię męża do mielenia-będzie miał swój wkład w przygotowania
napracowałaś się to fakt, ale po świetach będziesz się z tego śmiać. Powiem ci ,że ja już od dawna nie mielę sama maku, kupuje gotową masę makową, w tym roku była w puszkach 900 gm po 5,50 , to wydaje mi się niedrogo no i zaoszczędza czas i pracę, a przecież tyle jeszcze jest do zrobienia, pozdrawiam, wesołych świąt
Sweetya, czy twoja mam nie jest przypadkiem chora? Nie obraź się za takie sugestie, ale moja mama była chora na Alzheimera i niektóre twoje sytuacje bardzo mi przypominają coś... Nie chcę być źle zrozumianą, ale może by warto z mamą pójść do lekarza ? Wiem coś na ten temat, bo my w rodzinie , początki mamy choroby, też braliśmy za jakąś złośliwość lub jej roztargnienie. To jest bardzo trudna choroba dla domowników, może poczytaj coś na temat tej choroby? Nie chcę być złym prorokiem...ale czasami warto spojrzeć na sprawę pod innym kątem. Nie piszę tego, na podstawie informacji o cukrze i soli, ale czytałam też twoje poprzednie wypowiedzi i taki wniosek mi się nasunął. Wybacz jeżeli się mylę. jasia
Jasiu droga ależ ja się nie pogniewam napewno;)))Nie wiem-co do choroby,ale końmi jej nie zaciągniesz,jeśli ja jej podsunę taką myśl.Muszę pogadać chyba z bratem-on ma na mamę największy wpływ i jego zdanie zawsze się liczy-może jego posłucha...hmmm..Dzięki za troskę...Pozdrawiam;)))
Tego się obawiałam, moją mamę też trudno było zaciągnąć do lekarza. Ponoć ja miałam na nią największy wpływ... i co? pogadałam , a ona mi na drugi dzięń mówi, że była u lekarza, zapisał jej to i owo...Uspokoiła mnie. Za jakiś czas spotykam jej lekarkę, a ona o niczym nie wie, wręcz pyta dlaczego mama tak dawno u niej nie była. Nie było mocnych, to jej choroba tak manipulowała mózgiem. ( A rodzina ? - nieświadoma) Ja to przeżyłam... ( moja mama od roku nie żyje), może jestem przewrażliwiona, ale myślę , że lepiej dmuchać na zimne. U nas za mało się mówi o tej chorobie, bo i leki są bardzo , ale to bardzo drogie. w pierwszym stadium choroby leki kosztują około 500 zł miesięcznie ( kogo na to stać ?), a i tak nie zawsze daja efekt. Moja mama chorowała , myślę 5 -6 lat, bo początku choroby nikt nie jest w stanie określić. Przepraszam, że tak smutno się rozpisałam, ale chciałabym , żeby każdy człowiek był świadomy i mógł jakoś zadziałać.l To tak trudno napisać, bo myślę, że gdybyśmy byli bardziej świadomi , to łatwiej by było przedciwdziałać, gdy jeszcze jest na to czas. W tym wypadku , czas - to nasz wróg. Ale dość o tym , mam nadzieję, że twoja mama jest zdrowa jak ryba.. I tego ci życzę Z świątecznymi pozdrowieniami jasia
Ale jestem wściekła




Ja wiem-co niektórym to wyda się śmieszne,ale mi się już ryczeć chce,narobiłam się jak jasna cholera,boli mnie całe ramię od mielenia maku-a zmieliłam 1,20kg i wiecie co-
moja matula zmieszała w pojemniku sól z cukrem....nietrudno się domyślić-cała moja robota na marne,mak nadaje się do kosza i pieniądze na marne....Nie mogłam poznać -na wierzchu był cukier napewno-bo słodziłam herbatę,a pod spodem wymieszany...Jezu-ja zwariuję...Tak mi rozpieprzyć tyle roboty...
To nie Mała raczej lecz mama...
p.
Może Ci będzie milej jak dołaczy do Ciebie jeszce jeden nieszczęśnik. Wczoraj ubrałam z córka sosenkę - duże drzewko, masę migoczących lampek, siadłam i z zapartym tchem wpatrywałam sie w to roziskrzone cudo iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii trach moja piękna sosenka legła jak długa u moich stóp i co???????????????????????? - ubrałam jeszcze raz ale...............
No tak zawsze to milej jak ktoś do mnie dołączy;)))Szkoda mi tylko pracy no i muszę znów wszystko kupić.
2301-to nie moja córka,tylko moja mama.
Sweetya,Sweetya, tym Cię tylko poratuję,
że może Ci coś zrymuję.
Biedna Sweetya tak się zmęczyła,
ręczną maszynką kilo maku skręciła.
Już maczek w placku widziała,
lecz mama jej narozrabiała.
Reakcję chemiczną przeprowadziła,
cukru z solą rozrobiła.
Sweetya zanim się opamiętała,
wszystko z makiem wymieszała.
Cóż jej tylko pozostało?
wiem, wiem ratunku wołało.
Nie przejmuj się, uśmiechnij śmiało,
kiedyś będzie się miło wspominało.
Jak bym mogła to bym za Ciebie zrobiła od nowa ten mak.A pieniądz to rzecz nabyta wiem że jak go nie ma to jest bardzo trudno, ale nerwami niszczysz sobie zdrówka którego nie odkupisz ani nie zrobisz jeszcze raz. Wiec postaraj się uspokoić i pomyśl o czymś co sprawia Ci radość.Niemartw się nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Buziaczki
Dziękuję Wam kochani;)))Lajan nie sposób się nie uśmiechnąć...
Dzięki serdeczne-ale ponieważ moja ręka nie jest już w stanie kręcić tą maszynką-zagonię męża do mielenia-będzie miał swój wkład w przygotowania
Tak mąż zdecydowanie powinien się dołączyć!!!! I będzie po kłopocie. Pozdrowienia dla Mamy
@Sweetya:

moja ręka nie jest już w stanie kręcić tą maszynką-zagonię męża do mielenia
eeeee tam. Jak maszynka odpada - plan be - ukręć w makutrze :D
pozdrawiam,
shiludek
\/
/..\
---o00- \-00o---
== shoffix ==
łehehehe-zajaczku ząbki Ci się na marchewce stępiły ale dowcip wyostrzył
.......
A jakie będzie miał bicepsy!!!
p.
napracowałaś się to fakt, ale po świetach będziesz się z tego śmiać. Powiem ci ,że ja już od dawna nie mielę sama maku, kupuje gotową masę makową, w tym roku była w puszkach 900 gm po 5,50 , to wydaje mi się niedrogo no i zaoszczędza czas i pracę, a przecież tyle jeszcze jest do zrobienia, pozdrawiam, wesołych świąt
Gotowa masa makowa potaniała wczoraj w TESCO była po 4,99
Sweetya, czy twoja mam nie jest przypadkiem chora?
Nie obraź się za takie sugestie, ale moja mama była chora na Alzheimera i niektóre twoje sytuacje bardzo mi przypominają coś...
Nie chcę być źle zrozumianą, ale może by warto z mamą pójść do lekarza ?
Wiem coś na ten temat, bo my w rodzinie , początki mamy choroby, też braliśmy za jakąś złośliwość lub jej roztargnienie.
To jest bardzo trudna choroba dla domowników, może poczytaj coś na temat tej choroby?
Nie chcę być złym prorokiem...ale czasami warto spojrzeć na sprawę pod innym kątem. Nie piszę tego, na podstawie informacji o cukrze i soli, ale czytałam też twoje poprzednie wypowiedzi i taki wniosek mi się nasunął.
Wybacz jeżeli się mylę.
jasia
Jasiu droga ależ ja się nie pogniewam napewno;)))Nie wiem-co do choroby,ale końmi jej nie zaciągniesz,jeśli ja jej podsunę taką myśl.Muszę pogadać chyba z bratem-on ma na mamę największy wpływ i jego zdanie zawsze się liczy-może jego posłucha...hmmm..Dzięki za troskę...Pozdrawiam;)))
Tego się obawiałam, moją mamę też trudno było zaciągnąć do lekarza.
Ponoć ja miałam na nią największy wpływ... i co? pogadałam , a ona mi na drugi dzięń mówi, że była u lekarza,
zapisał jej to i owo...Uspokoiła mnie. Za jakiś czas spotykam jej lekarkę, a ona o niczym nie wie, wręcz pyta dlaczego mama tak dawno u niej nie była.
Nie było mocnych, to jej choroba tak manipulowała mózgiem. ( A rodzina ? - nieświadoma)
Ja to przeżyłam... ( moja mama od roku nie żyje), może jestem przewrażliwiona, ale myślę , że lepiej dmuchać na zimne.
U nas za mało się mówi o tej chorobie, bo i leki są bardzo , ale to bardzo drogie. w pierwszym stadium choroby leki kosztują około 500 zł miesięcznie ( kogo na to stać ?), a i tak nie zawsze daja efekt.
Moja mama chorowała , myślę 5 -6 lat, bo początku choroby nikt nie jest w stanie określić.
Przepraszam, że tak smutno się rozpisałam, ale chciałabym , żeby każdy człowiek był świadomy i mógł jakoś zadziałać.l
To tak trudno napisać, bo myślę, że gdybyśmy byli bardziej świadomi , to łatwiej by było przedciwdziałać, gdy jeszcze jest na to czas.
W tym wypadku , czas - to nasz wróg.
Ale dość o tym , mam nadzieję, że twoja mama jest zdrowa jak ryba..
I tego ci życzę
Z świątecznymi pozdrowieniami jasia
Dziękuję Jasieńko-raczej jest zdrowa bo gdera niesamowicie-hehehe.Kiedy jest miła-to zaczynam węszyć jakiś podstęp...