Najpierw pomyślałam, że nie. Ale potem zastanowiłam się że nie ma tylko jednej dobrej odpowiedzi. Po 16 latach małżeństwa myślę, że wiele czynników wpłynęlo by na moją decyzję: okoliczności, osoba, z którą zdradziłby mnie mąż, sytuacja w moim małżeństwie itd... FAceci dzielą zdradę na fizyczną (w ich miemaniu to mniejszy kaliber) i psychiczną. Ta druga jest dużo poważniejsza, bo oznacza, że to nie był "zwykły skok w bok", lecz krok przemyślany, zwykle zaplanowny i wynikający z złej "kondycji" małżeństwa. I to by mnie naprawdę zmarwiło i pewnie załamało.
wszystko zależy od sytuacji , na początku, gdybym sie dowiedziała pewnie bardzo by bolało , przyszła by złośc a może zastanowienie dlaczego?? a czy można tak do końca zdrade wybaczyć -chyba raczej nie , tak mi się wydaje , ale dla dobra dzieci.......zresztą juz sama nie wiem , póki sie tego nie przezyje , chyba cięzko to opisac ...
wydaje mi się , że śmierć jest mniej bolesna niż zdrada - ( może tylko mnie), czy można zapomnieć? ja myślę (ale to też moje tylko zdanie) - że tego nie da się zapomnieć , to tak jak rysa na szkle , już ją nie wyczyścisz - zostanie na zawsze - nigdy nie chciałabym poznac tego bólu na sobie i nie życze tego nikomu - nienawidząca zdrad - irenka
czy dasięzapomnieć zdradzone zaufanie? I ponownie zaufać takiej osobie? Cięzkie problem poruszacie, nie wiem jak ja sama bym zareagowała. Myślę że należy się druga szansa(nie mówię że potrafiłabym takową dać osobnikowi), ale z drugiej strony nie wiem czy byłabym w stanie drugi raz zaufać.
Myślę, że faceci nie dzielą zdrady na fizyczną i psychiczną..to dla nas, kobiet obie mają taką samą wagę..Oni rzadko wogóle przyznają się do zdrady...Czy wybaczyć? doświadczyłam tego w moim rodzinnym domu.Kilkakrotnie.Byłam wtedy w podstawówce,liceum. Mówiłam mamie, żeby wystawiła mu walizki.To był koszmar!!!Przeżyłam takie sceny, że żadne dziecko nie powinno tego przeżywać...Nigdy tego nie zapomnę...Mama tego nie zrobiła..nie wyrzuciła ojca. Jakoś mu przeszło, ale to ona trafiła do psychologa i ciągle żyje w niepewności.Ma zszargane nerwy. Ja zresztą po tej historii zawsze nieufnie podchodziłam do moich związków.Dzisiaj, kiedy mam męża, dziecko muszę powiedzieć, że rozumiem ją. To są bardzo indywidualne przeżycia..Łatwiej komuś doradzać stojąc z boku nie mając żadnego "doświadczenia" z tym problemem niż będąc w sytuacji, gdzie zna się od podszewki cały ten koszmar. Wszystko zależy od ludzi: na jakim są etapie, czy to pierwszy raz itd.Tak mnie sie wydaje.Moja mama bardzo kocha ojca mimo wszystko.Może mu wybaczyła ale nigdy nie zapomni...ja i moje rodzeństwo też nie. Wiem,że to bardzo ,bardzo boli ...
Przepraszam,że to wszystko napisałam ale właśnie uswiadomiłam sobie, że to 1-szy raz od tamtego czasu komuś wreszcie o tym powiedziałam.. Mam nadzieję, że problem zdrady Ciebie nie dotyczy...I życzę Ci z całego serca, żeby tak pozostało...
Iza , może i dobrze, że w końcu to powiedziałaś?. Może teraz będzie ci lżej, oby tak się stało. Moja bratanica, doświadczyła czegoś podobnego, ale z innym skutkiem (rozwód). I nigdy na ten temat nie rozmawia. A szkoda, bo może , gdyby się wygadała....... No ,..ale ja jestem tylko ciotką.... jasia
Powiedzieć komuś o tym, że zostało się zdradzonym (lub jest zdradzanym) - to przyznanie się do tego, że już nie jest się tak atrakcyjną kobietą (także w łóżku), że nie sprostało się wymaganiom czy oczekiwaniom mężczyzny, że coś się zgubiło w tym naszym codziennym życiu. Ciągłe zastanawianie się: DLACZEGO? i to nieznośne poczucie winy. Powiedzieć komu? Swojej mamie? Jego mamie? siostrze? dziecku? przyjaciółce? - najpierw trzeba ją mieć. Zdrada to jest cios nożem prosto w serce. Nigdy nie da się tego zapomnieć. A wybaczyć? Czasem... może.
Kochana, wiem co to znaczy jak nie mamy nikogo komu mozemy sie wygadac, wyzalic, zwierzyc...tez czulam sie samotna wsrod wielu ludzi...tez plakalam w poduszki...zycze Ci zebys znalazla przyjazna dusze, te druga polowe do zwierzen! To jest bardzo wazne, zeby miec sie kumu wygadac...jak chcesz odezwij sie na gg...Pozdrawiam!
nnie mnie bezpośredni nie, ale mam koleżankę, którą mąż zdradził, 11 lat temu, r0zstali, on poszedl do tej kobiety ona wyjechala z dziecmi do innego miasta, zaczęly sie problemy z dziećmi, on zaczął się dziećmi interesować a po roku doszli do wniosku że jednak są dla siebie stworzeni i teraz są znowu wspaniałym, szczęśliwy, małżeństwem, i własnie tak ostatnio przy babskim winku zaczelyśmy wspominki i tak mi wyszedł ten temat...
W żartach, zawsze twierdzę, ze nie z mydła i się nie wymydli. Ale tak sobie mogę mówić mając pewność męża powiedzmy w 99% (jeden zostawiam na "wypadki" przy pracy). Co więcej jego chyba bardziej jestem pewna niż siebie. Ale rzeczywistosć..Nie byłam nigdy w takiej sytuacji. I mam nadzieję, że nie będę Jednak wiem, że nie wybaczyłabym. Trudno mnie zranić, zawsze staram się usprawiedliwić postępowanie innych, ale jeżeli ktoś naprawdę zawiedzie moje zaufanie nie potrafię. mogę mówić o pojednaniu, wybaczeniu, zapomnieniu, ale bedą to tylko słowa. Zadra będzie tkwiła głęboko i nigdy nie przestanie boleć. W swoim życiu poważnie zraniona zostałam przez dwie najbliższe mi koleżanki jeszcze w szkole średniej. Pomimo wielu rozmów, wyjaśnień, zapewnień, ze wszystko jest OK, pomimo spotkać potem przez lata ja im nie wybaczyłam w sercu.
A wybaczenie - byłoby możliwe gdybyśmy sobie całkowicie zobojętnieli, mąż przestałby mnie obchodzić. Tyle, że wtedy pewnie nie trwałabym w bezsensownym związku
Ekkore,to jest niesamowite!Kiedy przeczytalam temat wiedzialam co mam napisać a Ty zrobilaś to za siebie i za mnie.Dodam tylko ,że przyznanie sie do winy uważam za ostatnią głupote/sorki Anginek/ swojemu mężowi powiedzialam żeby nawet na lożu śmierci nie przyznał sie do niczego a złapany na gorącym uczynku ma sie wyprzeć/slynne filmowe "to nie jest to o czym myślisz"/.Swojej zdrady nie przewiduję.
Anginku - jeżeli Twój Dominik jest choć trochę z charakteru podobny do mnie - nie wybaczy nigdy, nawet jak będzie chciał. Wybaczenie nie jest zależne od nas samych - nie wystarczy powiedzieć juz jest ok. Bo są to słowa. i nawet jak Cię będzie zapewniał, że między Wami wszystko OK znajdzie powód do czepiania się, będą wychodziły inne sprawym, niewiele znaczące - ale zawsze powód będzie jeden i ten sam. Zawiedzione zaufanie.
To zależy od chrakteru faceta. Sam byłem zdradzony, dowiedziałem się o tym przez przypadek. Nie rozpoczołem kłótni, przemyslałem wszystko i gdy ochłonąłem, zapytałem dlaczego. Odpowiedzi nie usłyszałem. Powiedziałem, że jest mi bardzo przykro, ale wybaczam, bo kocham. Zdarzyło się to raz. Nie czepiam się byle czego, nadal mam zaufanie stu procentowe do mojej ukochanej i nic go nie zachwieje. Wiem, że samo to że sprawiła mi przykrość było dla Niej największą karą. Między nami nic się nie zmieniło, prócz chwilowego kryzysu zaraz po. Chce tylko powiedzieć, że chciałem Ją zrozumieć, zrozumieć jej powody, gdy zobaczyłem, że nie zdołam się tego domyśleć, to zdecydowałem się zapytam. Brak odpowiedzi i łzy w oczach były dla mnie odpowiedzią, i powodem by Ją dalej kochać. W końcu być z kimś z miłości to kachać jego dobre i złe strony, sukcesy i porażki. Dlatego sądzę, że zależy od związku i od charakteru pratnerów, czy wybaczą sobie, czy nie.
Ja tez nie przewiduje i tez uwazam, ze przyznanie sie jest totalna glupota! Widac ludzie lubia komplikowac sobie jeszcze bardziej i tak skomplikowane zycie we dwoje.
Mam pewne powody dla których wybaczyłabym zdradę, ale tylko jeden raz. Człowiek jest tylko człowiekiem. Natomiast nie rozwiodłabym się chyba, dla mnie mąż to mąż, jeden i ten sam na całe życie, na dobre i na złe.
Anginku, pozwól że wypowiem się tu w Twojej kwestii. Kiedy żaliłaś się na swojego chłopaka, prawie wszyscy tu na WZ i zapewne w Twoim najbliższym otoczeniu radzili Ci, żebyś o nim zapomniała i ułożyła sobie życie na nowo. Jak widać z perspektywy czasu, nie do końca były to dobre rady. Za bardzo kochałaś tego chłopaka, żeby od niego odejść, a jednocześnie czułaś może na sobie taką presję, że powinnaś coś z tym zrobić i wybrałaś właśnie zdradę. Może za jej pomocą chciałaś poczuć się dowartościowana, że komuś na Tobie zależy, lub po prostu chciałaś przypomnieć sobie te "motylki" w brzuchu z początku znajomości, albo wymierzyć swojemu Dominkowi srogą karę. No cóż, udało Ci się... Teraz jeśli nadal zależy Ci na tym związku, musisz zdobyć się na szczerą rozmowę z ukochanym (oczywiście w momencie gdy on jest na nią gotowy) i wyjaśnić motywy swojego postępowania. trzeba pamiętać, że wina w takim przypadku NIGDY nie stoi tylko po stronie zdradzającego. Może w waszym przypadku będzie to tzw. kubeł zimnej wody na głowę i jeszcze uda się wszystko naprawić. W każdym bądź razie właśnie tego Ci życzę. Trzymaj się!!
a może jakieś białe kłamstewko, typu- wcale Cię nie zdradziłam , powiedziałam tak tylko po to ,żeby Cię zranić ,bo byłam na Ciebie wsciekła - w takiej sytuacji niepewność może być lepsza niz pewność - mimo wszystko nie pochwalająca tego czynu irenka
oj szkoda- jeżeli nie powiedzialas szczegółów - to może jeszcze uwierzy jak zaprzeczysz -człowiek ma mechanizmy obronne - on napewno nie chce w to uwierzyć ( bo to straszny ból) sprobuj wszystko odwrócić
żal mi Was i Ciebie i jego - jeżeli on będzie miał 100% pewności ,że go zdradziłaś , to mam wątpliwości czy on kiedykolwiek o tym zapomni - taka rana podobno nie potrafi sie zabliżnic , i w najbardziej nieodpowiednim momencie sie odezwie - znam osobiście małżeństwa , które żyją z takim piętnem ( nie staszę Cię ) ale to nie są prawdziwe małżeństwa , żal mi ich - uciekła ich miłość gdzieś bezpowrotnie i czym są starsze stażem tym jest gorzej, żyją razem ale tak bardzo od siebie daleko - anginku spróbuj naprawić - zaprzeczyć - wyprzeć się lub cokolwiek albo dobrze się zastanów bo życie niby krótkie , a jednak bardzo długie
mówię Ci to z serce bo syna mojego spotkało to sama - dopóki żył w nieświadomości - było dobrze) ale jak żona poszła z swoim szefem i zostawiła go z córką to było wszystko jasne - po 3 miesiącach wróciła (była pewna jego wielkiej miłości) ale on już nie chciał jej i jej miłości - a ja widziałam jak strasznie cierpiał - naprawdę serce mi sie kraje jak czytam co sie Wam przytrafilo
mimo wszystko życzę Ci z całego serca ,żebyście Ty i On byli szczęśliwi - teraz bedziesz na zawsze wiedziała ( człowiek na błędach się uczy) może będziesz Go nawet mocniej kochała - z tego co wiem to jeszcze nie jesteście po ślubie więc wszystko może być dobrze , życzę Wam jeszcze dużo miłości i szczęścia , teraz oboje będziecie się bać żeby jeden drugiego nie stracić - takie to moje rozważania na wasz temat - nie gniewaj sie , tak naprawdę to nie lubię w buciorach wchodzić do czyjegos życia i trudno komuś doradzić , co ma zrobić i czy zrobi dobrze czy żle ale bardzo mnie poruszył Twój temat - życze Ci powodzenia - irenka
Temat widzę rozwija się bardzo poważnie, więc pozwólcie, że zacznę od żartu. Mianowicie Francuzi dzielą ludzi żyjących w związkach partnerskch na tych, którzy zdradzają swoich partnerów i na tych, którzy się nie dadzą przyłapać. No ale teraz na poważnie. Naukowcy zajmujący się istotą pociągu fizycznego twierdzą, że fascynacja seksem dotyczącym osoby partnera, gaśnie po upływie 3 lat. Oczywiście mowa tu o parach, które noc w noc śpią obok siebie. Czyli jeżeli tak jest, to nic dziwnego, że jemu czy jej po upływie lat, może się przydarzyć, że się kiedyś krótko zapomni. Gorzej jest, jeżeli to "zapomnienie się" zaczyna być obiektem westchnień i tęsknoty. Kobiety patrzą na to zupełnie inaczej niż ich mężowie. Dla zdrdzonej małżonki to nie tylko zranienie miłości własnej, (nie zapomniajmy, że nikt tu nie jest niczyją własnością, i nie obowąują tu prawa pńszczyźniane) to podświadome naruszenie poczucia bezpieczństwa rodziny, czyli zachwianie poczucia bezpieczeństwa ogólnego. Kobieta mówi o bólu związanym ze zdradą partnera a w rzeczywistości drży o bezpieczeństwo dzieci i swoje. Faceci patrzą na to inaczej. U nich nie ma zakłócenia "stosuknków własnościowych". Gorzej jest jeśli to oni zostają zdradzeni. Wówczas zostaje podrażniona duma samca, która często może prowadzić do rękoczynów. Oczywście, że każdy związek rządzi się swoimi prawami. Znam i takie kobiety, które pragną byc bite. Dopiero wówczas są przekonane o przywiązaniu i miłości partnera. Nie ma na to recepty. Każdy musi znalźć własne rozwiązanie i dlatego nie jest nam ze soba nudno. A problem wybaczać czy nie? Najpierw trzeba sobie zadać pytanie, a gdyby to się mi zdarzyło, to czy prosiłabym go o wybaczenie? Co tu jst ważniejsze? Zraniona miłość własna czy dobro rodziny. Chęć odwetu czy zemsty? Jeśli mu odpłacisz taką samą zdradą, to czy poczujesz satysfakcję czy niesmak do samej siebie? Ot trzeba przeprowadzić spokojną rozmowę ze smą sobą. Wiem, że łatwo tak mówić ale to jest nieodzowne. W każdym razie nigdy nie podejmować ważnych decyzji spontanicznie.
Stosowanie przemocy fizycznej, to zupełnie inna sprawa. Tak mi się to bicie nasunęło przy okazji zdrady, bo ta wspomniana mężatka była nieszczęśliwa nie wtedy kiedy była zdradzana, tylko wtedy kiedy jej nie bił. To niewątpliwie należy zalczyć do zboczenia.
Wierz mi, że mimo, że mocno oberwałaś, z jego strony stało się to w sposób niezamierzony. Jemu ręka sama poleciała, bo czsami nawet najwierniejszy bity pies potrafi w rozpaczy ugyźć swego pana.
Po przekonaniu się, że zostałam(łem) dradzona(ny), szukanie winy w sammej(mym) sobie to pierwszy krok do samoumartwiania się. Tego robić nie naeży, bo popada się w rozżalanie się nad sobą, a to pierwszy krok do psychicznej katorgi.
Miałeś draniu uprane, posprzątane, podane pod nos i posłusznie dupci dane - i jeszcze ci było mało? A wynocha! To on ma mieć wyrzuty sumienia i prosić o wybaczenie.
Drugą szansę powinien móc otrzymać każdy, a jeśli zrobi to jeszcze raz, to znaczy, że nie był tego wart, aby mu ją dawać.
Ludzie czasami żyją przez lata obok siebie, działając sobie nawzajem na nerwy. Czasam lepsze jest rozstanie.
I jeszcze jedno. Kobiety często popełniają ten błąd, że przyjmują pod swój dach facetów, którzy dla niej rzucili inną kobietę. Skoro on to umiał raz zrobić, to drugi raz będzie mu łatwiej, bo pierwsze doświadczenie ma już za sobą. Wiara w to, że zostanie przy mnie na zawsze, jest zwykłą naiwnością. W 30% wraca do swojej byłej, w 60-ciu znajduje sobie trzcią (aby zatrzeć wyrzut sumienia, że porzucił tą pierwszą), a w 10-ciu zostaje, bo nie ma innego wyjścia i mu wstyd dalej się wygłupiać.
Ale to prawda. Historia pożycia każdej pary to osbny materiał na scenariusz do innego filmu.
Te osoby, które zostały zdradzone wiedzą jak ciężko jest wybaczyć... Proszę, nie zarzekajcie się, że byście zrobiły to samo, odeszłybyście itd. Temat zbyt osobisty aby się wypowiadać ale nie wytrzymałam, czytając niektóre wypowiedzi... Ja wyłam po nocach, szalałam, rozpaczałam i upatrywałam w tej zdradzie swojej winy - że to przeze mnie, że mało się starałam, że narzekałam... Temat właściwie dla większości z Was całkiem teoretyczny (taki sam jak poruszony przez Anginka o biciu). Mój były pił, bił i zdradzał a mimo to byłam z nim 3,5 roku. Dlaczego? Kochałam... Pozdrawiam
Masz rację Maju na miłość i zdradę nie ma rady. Żadna z nas nie jest w stanie powiedzieć do końca jak by zareagowała na zdradę, dopiero kiedy coś sie stanie pokazujemy nasze prawdziwe uczucia , i najczęściej jest tak, że chociaż jesteśmy twarde to w ukryciu to płaczemy , tęsknimy i zadajemy nieuchronnie pytanie Dlaczego? Oby jak najmniej z nas płkało z powodu zdrady i bicia.
A co byście zrobiły, gdybyscie się dowiedziały, że mąż/ukochany ale raczej o męza mi chodzi bardziej/ Was zdradził???
Wybaczać czy nie????
Najpierw pomyślałam, że nie.
Ale potem zastanowiłam się że nie ma tylko jednej dobrej odpowiedzi. Po 16 latach małżeństwa myślę, że wiele czynników wpłynęlo by na moją decyzję:
okoliczności, osoba, z którą zdradziłby mnie mąż, sytuacja w moim małżeństwie itd... FAceci dzielą zdradę na fizyczną (w ich miemaniu to mniejszy kaliber) i psychiczną. Ta druga jest dużo poważniejsza, bo oznacza, że to nie był "zwykły skok w bok", lecz krok przemyślany, zwykle zaplanowny i wynikający z złej "kondycji" małżeństwa. I to by mnie naprawdę zmarwiło i pewnie załamało.
Użytkownik Masza napisał w wiadomości:
FAceci dzielą zdradę na fizyczną (w ich
> miemaniu to mniejszy kaliber) i psychiczną.
hmmm, ja też mam taki podział...Czy coś ze mną nie tak?
p.
hmmm, ja też mam taki
> podział...Czy coś ze mną nie tak?p.
Nie... To raczej stwierdzenie faktu niż ocena..
wszystko zależy od sytuacji , na początku, gdybym sie dowiedziała pewnie bardzo by bolało , przyszła by złośc a może zastanowienie dlaczego?? a czy można tak do końca zdrade wybaczyć -chyba raczej nie , tak mi się wydaje , ale dla dobra dzieci.......zresztą juz sama nie wiem , póki sie tego nie przezyje , chyba cięzko to opisac ...
wydaje mi się , że śmierć jest mniej bolesna niż zdrada - ( może tylko mnie), czy można zapomnieć? ja myślę (ale to też moje tylko zdanie) - że tego nie da się zapomnieć , to tak jak rysa na szkle , już ją nie wyczyścisz - zostanie na zawsze - nigdy nie chciałabym poznac tego bólu na sobie i nie życze tego nikomu - nienawidząca zdrad - irenka
czy dasięzapomnieć zdradzone zaufanie? I ponownie zaufać takiej osobie? Cięzkie problem poruszacie, nie wiem jak ja sama bym zareagowała. Myślę że należy się druga szansa(nie mówię że potrafiłabym takową dać osobnikowi), ale z drugiej strony nie wiem czy byłabym w stanie drugi raz zaufać.
Myślę, że faceci nie dzielą zdrady na fizyczną i psychiczną..to dla nas, kobiet obie mają taką samą wagę..Oni rzadko wogóle przyznają się do zdrady...Czy wybaczyć? doświadczyłam tego w moim rodzinnym domu.Kilkakrotnie.Byłam wtedy w podstawówce,liceum. Mówiłam mamie, żeby wystawiła mu walizki.To był koszmar!!!Przeżyłam takie sceny, że żadne dziecko nie powinno tego przeżywać...Nigdy tego nie zapomnę...Mama tego nie zrobiła..nie wyrzuciła ojca. Jakoś mu przeszło, ale to ona trafiła do psychologa i ciągle żyje w niepewności.Ma zszargane nerwy. Ja zresztą po tej historii zawsze nieufnie podchodziłam do moich związków.Dzisiaj, kiedy mam męża, dziecko muszę powiedzieć, że rozumiem ją. To są bardzo indywidualne przeżycia..Łatwiej komuś doradzać stojąc z boku nie mając żadnego "doświadczenia" z tym problemem niż będąc w sytuacji, gdzie zna się od podszewki cały ten koszmar. Wszystko zależy od ludzi: na jakim są etapie, czy to pierwszy raz itd.Tak mnie sie wydaje.Moja mama bardzo kocha ojca mimo wszystko.Może mu wybaczyła ale nigdy nie zapomni...ja i moje rodzeństwo też nie. Wiem,że to bardzo ,bardzo boli ...
Przepraszam,że to wszystko napisałam ale właśnie uswiadomiłam sobie, że to 1-szy raz od tamtego czasu komuś wreszcie o tym powiedziałam..
Mam nadzieję, że problem zdrady Ciebie nie dotyczy...I życzę Ci z całego serca, żeby tak pozostało...
Iza , może i dobrze, że w końcu to powiedziałaś?.
Może teraz będzie ci lżej, oby tak się stało.
Moja bratanica, doświadczyła czegoś podobnego, ale z innym skutkiem (rozwód).
I nigdy na ten temat nie rozmawia. A szkoda, bo może , gdyby się wygadała.......
No ,..ale ja jestem tylko ciotką....
jasia
Powiedzieć komuś o tym, że zostało się zdradzonym (lub jest zdradzanym) - to przyznanie się do tego, że już nie jest się tak atrakcyjną kobietą (także w łóżku), że nie sprostało się wymaganiom czy oczekiwaniom mężczyzny, że coś się zgubiło w tym naszym codziennym życiu.
Ciągłe zastanawianie się: DLACZEGO? i to nieznośne poczucie winy.
Powiedzieć komu? Swojej mamie? Jego mamie? siostrze? dziecku? przyjaciółce? - najpierw trzeba ją mieć.
Zdrada to jest cios nożem prosto w serce. Nigdy nie da się tego zapomnieć. A wybaczyć? Czasem... może.
I jeszcze jedno: do wypłakania jest też poduszka.
Kochana, wiem co to znaczy jak nie mamy nikogo komu mozemy sie wygadac, wyzalic, zwierzyc...tez czulam sie samotna wsrod wielu ludzi...tez plakalam w poduszki...zycze Ci zebys znalazla przyjazna dusze, te druga polowe do zwierzen! To jest bardzo wazne, zeby miec sie kumu wygadac...jak chcesz odezwij sie na gg...Pozdrawiam!
nnie mnie bezpośredni nie, ale mam koleżankę, którą mąż zdradził, 11 lat temu, r0zstali, on poszedl do tej kobiety ona wyjechala z dziecmi do innego miasta, zaczęly sie problemy z dziećmi, on zaczął się dziećmi interesować a po roku doszli do wniosku że jednak są dla siebie stworzeni i teraz są znowu wspaniałym, szczęśliwy, małżeństwem, i własnie tak ostatnio przy babskim winku zaczelyśmy wspominki i tak mi wyszedł ten temat...
W żartach, zawsze twierdzę, ze nie z mydła i się nie wymydli. Ale tak sobie mogę mówić mając pewność męża powiedzmy w 99% (jeden zostawiam na "wypadki" przy pracy). Co więcej jego chyba bardziej jestem pewna niż siebie.
Ale rzeczywistosć..Nie byłam nigdy w takiej sytuacji. I mam nadzieję, że nie będę
Jednak wiem, że nie wybaczyłabym. Trudno mnie zranić, zawsze staram się usprawiedliwić postępowanie innych, ale jeżeli ktoś naprawdę zawiedzie moje zaufanie nie potrafię. mogę mówić o pojednaniu, wybaczeniu, zapomnieniu, ale bedą to tylko słowa. Zadra będzie tkwiła głęboko i nigdy nie przestanie boleć.
W swoim życiu poważnie zraniona zostałam przez dwie najbliższe mi koleżanki jeszcze w szkole średniej. Pomimo wielu rozmów, wyjaśnień, zapewnień, ze wszystko jest OK, pomimo spotkać potem przez lata ja im nie wybaczyłam w sercu.
A wybaczenie - byłoby możliwe gdybyśmy sobie całkowicie zobojętnieli, mąż przestałby mnie obchodzić. Tyle, że wtedy pewnie nie trwałabym w bezsensownym związku
Ekkore,to jest niesamowite!Kiedy przeczytalam temat wiedzialam co mam napisać a Ty zrobilaś to za siebie i za mnie.Dodam tylko ,że przyznanie sie do winy uważam za ostatnią głupote/sorki Anginek/ swojemu mężowi powiedzialam żeby nawet na lożu śmierci nie przyznał sie do niczego a złapany na gorącym uczynku ma sie wyprzeć/slynne filmowe "to nie jest to o czym myślisz"/.Swojej zdrady nie przewiduję.
Anginku - jeżeli Twój Dominik jest choć trochę z charakteru podobny do mnie - nie wybaczy nigdy, nawet jak będzie chciał. Wybaczenie nie jest zależne od nas samych - nie wystarczy powiedzieć juz jest ok. Bo są to słowa. i nawet jak Cię będzie zapewniał, że między Wami wszystko OK znajdzie powód do czepiania się, będą wychodziły inne sprawym, niewiele znaczące - ale zawsze powód będzie jeden i ten sam. Zawiedzione zaufanie.
może i wybaczy ale nie zapomni i nie bedzie tak do końca ufal........
To zależy od chrakteru faceta. Sam byłem zdradzony, dowiedziałem się o tym przez przypadek. Nie rozpoczołem kłótni, przemyslałem wszystko i gdy ochłonąłem, zapytałem dlaczego. Odpowiedzi nie usłyszałem. Powiedziałem, że jest mi bardzo przykro, ale wybaczam, bo kocham. Zdarzyło się to raz. Nie czepiam się byle czego, nadal mam zaufanie stu procentowe do mojej ukochanej i nic go nie zachwieje. Wiem, że samo to że sprawiła mi przykrość było dla Niej największą karą. Między nami nic się nie zmieniło, prócz chwilowego kryzysu zaraz po. Chce tylko powiedzieć, że chciałem Ją zrozumieć, zrozumieć jej powody, gdy zobaczyłem, że nie zdołam się tego domyśleć, to zdecydowałem się zapytam. Brak odpowiedzi i łzy w oczach były dla mnie odpowiedzią, i powodem by Ją dalej kochać. W końcu być z kimś z miłości to kachać jego dobre i złe strony, sukcesy i porażki. Dlatego sądzę, że zależy od związku i od charakteru pratnerów, czy wybaczą sobie, czy nie.
Ja tez nie przewiduje i tez uwazam, ze przyznanie sie jest totalna glupota! Widac ludzie lubia komplikowac sobie jeszcze bardziej i tak skomplikowane zycie we dwoje.
Mam pewne powody dla których wybaczyłabym zdradę, ale tylko jeden raz. Człowiek jest tylko człowiekiem. Natomiast nie rozwiodłabym się chyba, dla mnie mąż to mąż, jeden i ten sam na całe życie, na dobre i na złe.
Anginku, pozwól że wypowiem się tu w Twojej kwestii. Kiedy żaliłaś się na swojego chłopaka, prawie wszyscy tu na WZ i zapewne w Twoim najbliższym otoczeniu radzili Ci, żebyś o nim zapomniała i ułożyła sobie życie na nowo. Jak widać z perspektywy czasu, nie do końca były to dobre rady. Za bardzo kochałaś tego chłopaka, żeby od niego odejść, a jednocześnie czułaś może na sobie taką presję, że powinnaś coś z tym zrobić i wybrałaś właśnie zdradę. Może za jej pomocą chciałaś poczuć się dowartościowana, że komuś na Tobie zależy, lub po prostu chciałaś przypomnieć sobie te "motylki" w brzuchu z początku znajomości, albo wymierzyć swojemu Dominkowi srogą karę. No cóż, udało Ci się...
Teraz jeśli nadal zależy Ci na tym związku, musisz zdobyć się na szczerą rozmowę z ukochanym (oczywiście w momencie gdy on jest na nią gotowy) i wyjaśnić motywy swojego postępowania. trzeba pamiętać, że wina w takim przypadku NIGDY nie stoi tylko po stronie zdradzającego. Może w waszym przypadku będzie to tzw. kubeł zimnej wody na głowę i jeszcze uda się wszystko naprawić. W każdym bądź razie właśnie tego Ci życzę. Trzymaj się!!
a może jakieś białe kłamstewko, typu- wcale Cię nie zdradziłam , powiedziałam tak tylko po to ,żeby Cię zranić ,bo byłam na Ciebie wsciekła - w takiej sytuacji niepewność może być lepsza niz pewność - mimo wszystko nie pochwalająca tego czynu irenka
oj szkoda- jeżeli nie powiedzialas szczegółów - to może jeszcze uwierzy jak zaprzeczysz -człowiek ma mechanizmy obronne - on napewno nie chce w to uwierzyć ( bo to straszny ból) sprobuj wszystko odwrócić
żal mi Was i Ciebie i jego - jeżeli on będzie miał 100% pewności ,że go zdradziłaś , to mam wątpliwości czy on kiedykolwiek o tym zapomni - taka rana podobno nie potrafi sie zabliżnic , i w najbardziej nieodpowiednim momencie sie odezwie - znam osobiście małżeństwa , które żyją z takim piętnem ( nie staszę Cię ) ale to nie są prawdziwe małżeństwa , żal mi ich - uciekła ich miłość gdzieś bezpowrotnie i czym są starsze stażem tym jest gorzej, żyją razem ale tak bardzo od siebie daleko - anginku spróbuj naprawić - zaprzeczyć - wyprzeć się lub cokolwiek albo dobrze się zastanów bo życie niby krótkie , a jednak bardzo długie
mówię Ci to z serce bo syna mojego spotkało to sama - dopóki żył w nieświadomości - było dobrze) ale jak żona poszła z swoim szefem i zostawiła go z córką to było wszystko jasne - po 3 miesiącach wróciła (była pewna jego wielkiej miłości) ale on już nie chciał jej i jej miłości - a ja widziałam jak strasznie cierpiał - naprawdę serce mi sie kraje jak czytam co sie Wam przytrafilo
mimo wszystko życzę Ci z całego serca ,żebyście Ty i On byli szczęśliwi - teraz bedziesz na zawsze wiedziała ( człowiek na błędach się uczy) może będziesz Go nawet mocniej kochała - z tego co wiem to jeszcze nie jesteście po ślubie więc wszystko może być dobrze , życzę Wam jeszcze dużo miłości i szczęścia , teraz oboje będziecie się bać żeby jeden drugiego nie stracić - takie to moje rozważania na wasz temat - nie gniewaj sie , tak naprawdę to nie lubię w buciorach wchodzić do czyjegos życia i trudno komuś doradzić , co ma zrobić i czy zrobi dobrze czy żle ale bardzo mnie poruszył Twój temat - życze Ci powodzenia - irenka
Temat widzę rozwija się bardzo poważnie, więc pozwólcie, że zacznę od żartu.
Mianowicie Francuzi dzielą ludzi żyjących w związkach partnerskch na tych, którzy zdradzają swoich partnerów i na tych, którzy się nie dadzą przyłapać.
No ale teraz na poważnie. Naukowcy zajmujący się istotą pociągu fizycznego twierdzą, że fascynacja seksem dotyczącym osoby partnera, gaśnie po upływie 3 lat. Oczywiście mowa tu o parach, które noc w noc śpią obok siebie. Czyli jeżeli tak jest, to nic dziwnego, że jemu czy jej po upływie lat, może się przydarzyć, że się kiedyś krótko zapomni. Gorzej jest, jeżeli to "zapomnienie się" zaczyna być obiektem westchnień i tęsknoty.
Kobiety patrzą na to zupełnie inaczej niż ich mężowie. Dla zdrdzonej małżonki to nie tylko zranienie miłości własnej, (nie zapomniajmy, że nikt tu nie jest niczyją własnością, i nie obowąują tu prawa pńszczyźniane) to podświadome naruszenie poczucia bezpieczństwa rodziny, czyli zachwianie poczucia bezpieczeństwa ogólnego. Kobieta mówi o bólu związanym ze zdradą partnera a w rzeczywistości drży o bezpieczeństwo dzieci i swoje.
Faceci patrzą na to inaczej. U nich nie ma zakłócenia "stosuknków własnościowych". Gorzej jest jeśli to oni zostają zdradzeni. Wówczas zostaje podrażniona duma samca, która często może prowadzić do rękoczynów.
Oczywście, że każdy związek rządzi się swoimi prawami. Znam i takie kobiety, które pragną byc bite. Dopiero wówczas są przekonane o przywiązaniu i miłości partnera.
Nie ma na to recepty. Każdy musi znalźć własne rozwiązanie i dlatego nie jest nam ze soba nudno.
A problem wybaczać czy nie? Najpierw trzeba sobie zadać pytanie, a gdyby to się mi zdarzyło, to czy prosiłabym go o wybaczenie? Co tu jst ważniejsze? Zraniona miłość własna czy dobro rodziny. Chęć odwetu czy zemsty? Jeśli mu odpłacisz taką samą zdradą, to czy poczujesz satysfakcję czy niesmak do samej siebie?
Ot trzeba przeprowadzić spokojną rozmowę ze smą sobą. Wiem, że łatwo tak mówić ale to jest nieodzowne. W każdym razie nigdy nie podejmować ważnych decyzji spontanicznie.
Stosowanie przemocy fizycznej, to zupełnie inna sprawa. Tak mi się to bicie nasunęło przy okazji zdrady, bo ta wspomniana mężatka była nieszczęśliwa nie wtedy kiedy była zdradzana, tylko wtedy kiedy jej nie bił. To niewątpliwie należy zalczyć do zboczenia. Wierz mi, że mimo, że mocno oberwałaś, z jego strony stało się to w sposób niezamierzony. Jemu ręka sama poleciała, bo czsami nawet najwierniejszy bity pies potrafi w rozpaczy ugyźć swego pana. Po przekonaniu się, że zostałam(łem) dradzona(ny), szukanie winy w sammej(mym) sobie to pierwszy krok do samoumartwiania się. Tego robić nie naeży, bo popada się w rozżalanie się nad sobą, a to pierwszy krok do psychicznej katorgi. Miałeś draniu uprane, posprzątane, podane pod nos i posłusznie dupci dane - i jeszcze ci było mało? A wynocha! To on ma mieć wyrzuty sumienia i prosić o wybaczenie. Drugą szansę powinien móc otrzymać każdy, a jeśli zrobi to jeszcze raz, to znaczy, że nie był tego wart, aby mu ją dawać. Ludzie czasami żyją przez lata obok siebie, działając sobie nawzajem na nerwy. Czasam lepsze jest rozstanie. I jeszcze jedno. Kobiety często popełniają ten błąd, że przyjmują pod swój dach facetów, którzy dla niej rzucili inną kobietę. Skoro on to umiał raz zrobić, to drugi raz będzie mu łatwiej, bo pierwsze doświadczenie ma już za sobą. Wiara w to, że zostanie przy mnie na zawsze, jest zwykłą naiwnością. W 30% wraca do swojej byłej, w 60-ciu znajduje sobie trzcią (aby zatrzeć wyrzut sumienia, że porzucił tą pierwszą), a w 10-ciu zostaje, bo nie ma innego wyjścia i mu wstyd dalej się wygłupiać. Ale to prawda. Historia pożycia każdej pary to osbny materiał na scenariusz do innego filmu.
Te osoby, które zostały zdradzone wiedzą jak ciężko jest wybaczyć... Proszę, nie zarzekajcie się, że byście zrobiły to samo, odeszłybyście itd. Temat zbyt osobisty aby się wypowiadać ale nie wytrzymałam, czytając niektóre wypowiedzi... Ja wyłam po nocach, szalałam, rozpaczałam i upatrywałam w tej zdradzie swojej winy - że to przeze mnie, że mało się starałam, że narzekałam... Temat właściwie dla większości z Was całkiem teoretyczny (taki sam jak poruszony przez Anginka o biciu). Mój były pił, bił i zdradzał a mimo to byłam z nim 3,5 roku. Dlaczego? Kochałam... Pozdrawiam
Masz rację Maju na miłość i zdradę nie ma rady. Żadna z nas nie jest w stanie powiedzieć do końca jak by zareagowała na zdradę, dopiero kiedy coś sie stanie pokazujemy nasze prawdziwe uczucia , i najczęściej jest tak, że chociaż jesteśmy twarde to w ukryciu to płaczemy , tęsknimy i zadajemy nieuchronnie pytanie Dlaczego? Oby jak najmniej z nas płkało z powodu zdrady i bicia.