Piszecie: jedz 5-6 razy w ciągu dnia, zupki, mięsko na parze... nie jedz po 18:00... ble ble ble... Ale co jeść w pracy, kiedy nie mam czasu na to żeby skoczyć do restauracji, zjem kanapkę, jakieś jabłko, czasem chłopcy jakieś ciastka przyniosą. Wracam do domu po 18:00 i dopiero wtedy mogę jakiś posiłek ciepły zjeść. Jak to rozwiązać inaczej? Jak nie przytyć przy siedzącej pracy, kiedy do domu wraca się o 18:00 głodnym jak wilk kiedy człowiek marzy o tym, żeby cokolwiek zjeć i na chwilkę choćby wyciągnąć nogi na kanapie????? Macie jakieś pomysły? Jakieś sugestie? Sprawdzone sposoby?
Jak chodziłam do pracy też miałam ten problem, ale mnie wystarczył jogurt lub twarożek, albo jabłko z tym że ja byłam w domu ok. 15-tej. Jak będą truskawki to możesz sobie zrobić ryż na wodzie z truskawkami to jest mało kaloryczne i dobre. Pozdrawiam
Mój mąż do pracy zabiera sobie w pojemnikach sałatki i surówki (nawet często sam je sobie robi wieczorem). Przynajmniej wie, co je, no i na pewno jest to zdrowsze, niż sucha (my mówimy "martwa") kanapka lub hamburger albo drożdżówka.
Ja tez jestem "zmuszona" do jadania obiadow w pracy.Pracuje od 12-ej do 20-ej i nie mam mozliwosci ani czasu aby wyskoczyc gdzies do baru.Dlatego wiec codziennie przygotowuje sobie roznorodne salatki w duzych ilosciach.A po takim lekkostrawnym obiadku duzo owocow.Za to kolacje jem bardziej obfita.
Emi, pamiętasz takie hasło "jeżeli picie przeszkadza Ci w szkole - rzuć szkołę". Otóż nie widzę innego rozwiązania - rzuć pracę! (i wtedy nawet dieta nie będzie potrzebna, bo pustki w portfelu => chleb (suchy koniecznie;)) + woda => waga leeeci). p.
PS A na pocieszenie dodam, że może już niedługo się zrobi wiosenniej to i apetyt nieco zmaleje...(przynajmniej ja się łudzę...;)) p.
Śmiej się, śmiej... Jak nie pracowałam to nie miałam problemów z utrzymaniem wagi :/ A na wiosnę apetyt nie zmaleje tylko wreszcie będzie można wyciągnąć rowerek to może te ubrania się trochę rozciągną...
Piszecie: jedz 5-6 razy w ciągu dnia, zupki, mięsko na parze... nie jedz po 18:00... ble ble ble...
Ale co jeść w pracy, kiedy nie mam czasu na to żeby skoczyć do restauracji, zjem kanapkę, jakieś jabłko, czasem chłopcy jakieś ciastka przyniosą. Wracam do domu po 18:00 i dopiero wtedy mogę jakiś posiłek ciepły zjeść. Jak to rozwiązać inaczej? Jak nie przytyć przy siedzącej pracy, kiedy do domu wraca się o 18:00 głodnym jak wilk kiedy człowiek marzy o tym, żeby cokolwiek zjeć i na chwilkę choćby wyciągnąć nogi na kanapie?????
Macie jakieś pomysły? Jakieś sugestie? Sprawdzone sposoby?
Jak chodziłam do pracy też miałam ten problem, ale mnie wystarczył jogurt lub twarożek, albo jabłko z tym że ja byłam w domu ok. 15-tej. Jak będą truskawki to możesz sobie zrobić ryż na wodzie z truskawkami to jest mało kaloryczne i dobre. Pozdrawiam
Mój mąż do pracy zabiera sobie w pojemnikach sałatki i surówki (nawet często sam je sobie robi wieczorem). Przynajmniej wie, co je, no i na pewno jest to zdrowsze, niż sucha (my mówimy "martwa") kanapka lub hamburger albo drożdżówka.
Dzisiaj to chyba miał serduszka ciasteczkowe ...
No jasne! A na kolację będzie ptasie mleczko
Ja tez jestem "zmuszona" do jadania obiadow w pracy.Pracuje od 12-ej do 20-ej i nie mam mozliwosci ani czasu aby wyskoczyc gdzies do baru.Dlatego wiec codziennie przygotowuje sobie roznorodne salatki w duzych ilosciach.A po takim lekkostrawnym obiadku duzo owocow.Za to kolacje jem bardziej obfita.
Emi,
pamiętasz takie hasło "jeżeli picie przeszkadza Ci w szkole - rzuć szkołę". Otóż nie widzę innego rozwiązania - rzuć pracę! (i wtedy nawet dieta nie będzie potrzebna, bo pustki w portfelu => chleb (suchy koniecznie;)) + woda => waga leeeci).
p.
PS A na pocieszenie dodam, że może już niedługo się zrobi wiosenniej to i apetyt nieco zmaleje...(przynajmniej ja się łudzę...;))
p.
Śmiej się, śmiej...
Jak nie pracowałam to nie miałam problemów z utrzymaniem wagi :/
A na wiosnę apetyt nie zmaleje tylko wreszcie będzie można wyciągnąć rowerek to może te ubrania się trochę rozciągną...
emiloos