Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Godzina policyjna dla dzieci i młodzieży..

  • Autor: Basienkaa0 Data: 2006-04-04 13:08:15

    co Wy na to??????????

  • Autor: cytrynka Data: 2006-04-04 13:47:50

    Uważam, że to świetny pomysł. Akurat moi rodzice nie pozwolili, aby to ulica mnie wychowywała. Wtedy byłam na nich zła - dziś jestem zdecydowanie wdzięczna. Co niektórzy rodzice nie radzą sobie ze swoimi dziećmi i chyba trzeba im trochę pomóc w ich wychowaniu. Jeżeli nic nie będzie się w tym kierunku robiło nadal strach będzie chodzić wieczorami po ulicach.

  • Autor: Izuś Data: 2006-04-04 13:18:57

    chyba już to kiedyś było, tylko zorganizowane nie przez księdza, ale KC i te inne. Od pilnowania dzieci są rodzice, takie jest moje zdanie.

  • Autor: nata30 Data: 2006-04-04 13:45:31

    Izuś zadzam sie z Tobą..... Ten temat zawsze mnie denerwuje...

  • Autor: Izuś Data: 2006-04-04 13:50:11

    Sztuczne nakazy tylko prowokuja dzieci i młodzież. Pewne zasady trzeba wynieść z domu. A Pani Katechetka (nie chcę nikogo urazić) nie jest dla  mojego Młodego autorytetem.

  • Autor: MonikaK Data: 2006-04-04 13:59:55

    Myslę, że w wychowaniu dzieci decydującą rolę odgrywają rodzice i to oni przede wszystkim powinni mieć kontrolę nad swoimi dziećmi i interesować się gdzie przebywają ich pociechy. Ale ponieważ nie wszyscy rodzice do takich należą, godzina taka może mieć też swoje dobre stony, zależy oczywiście jak będzie to wygladać w praktyce. 

  • Autor: atas Data: 2006-04-04 13:51:30

    No  własnie , od pilnowania są rodzice,  tylko nie zawsze pilnują.  Dzieci  moich sąsiadów  w wieku 14  i 8 lat  do godziny 22  a czasami i później  włóczą  się poza domem. Myślę że  to raczej dyscyplinowałoby  rodziców.  Dzisiaj  coraz  więcej rodziców  pozostawia wychowanie swoich dzieci  ulicy.  Są  to  zarówno  dzieci  z tzw. dobrych domów jak i  patologicznych.  Moja  najstarsza córka  często mi opowiada  jak do  klubów  studenckich  przychodzą "małolaty"  w celach  jasno określonych.  Temat godziny policyjnej  jest zapewne kontrowersyjny ale myslę ze  nie pozbawiony podstaw

  • Autor: Izuś Data: 2006-04-04 14:00:19

    Kwestia godziny policyjnej tego nie załatwi. Wylegitymują dzieci, nawet odwiozą i co... Jeśli rodzice mają to gdzieś, to dziecko wyjdzie za pieć minut. I co? Może znowu spotkają, wylegitymują, odwiozą itd.itd. Kwestia mandatów dla rodziców tez nie spełni roli, bo Ci co się nie interesują własnymi dziećmi, z reguły nie mają z czego płacić.

  • Autor: MonikaK Data: 2006-04-04 14:04:21

    U jedych nie załatwi ale może u innych poskutkuje...

  • Autor: nata30 Data: 2006-04-04 14:04:23

    No właśnie, cola wina leży po stronie rodzicow. Może trzeba zająć sie rodzicami?   ...... Trudny temat>>>

  • Autor: Izuś Data: 2006-04-04 14:03:49

    Atas! Sama stwierdziłaś,że dzieci sąsiadów się włóczą. To też twoja rola. Wiesz,że tak się dzieje -zareaguj. Powiadom szkołę, dzielnicowego, opiekę społeczną itd.

  • Autor: jarekb Data: 2006-04-04 14:09:29

    Baardzo trudny temat... Problem "współczesnej młodzieży" to problem współczesnych rodziców... Nie dzieciaków (nikt nie rodzi się zły), nie szkoły (do pierwszej klasy trafia człowiek z siedmioletnim doświadczeniem życiowym), ale właśnie rodziców... Dzisiaj rodzice nie odróżniają hodowli dzieci od wychowywania... Hodowla to zapewnienie warunków wzrostu, lub w okolicznościach ekstremalnych zapewnienie wystarczających warunków do utrzymania życia... Hodowla bogata: dobrze nakarmić, ubrać, aby można było pochwalić się dorodnym okazem... Hodowla biedna: robić tyle żeby żyło... Wychowanie to przede wszystkim nauczenie szacunku... szacunku do siebie... do otoczenia... do przedmiotu... do człowieka.... do zwierzęcia... z tą nauką wiąże się nakreślenie pewnych granic i przestrzeganie ich nieprzekraczalności... człowiek musi mieć silnie wpojone co wolno... gdzie są granice po przekroczeniu których spotka się z niezadowoleniem lub karą.... tego jednak nie można zrobić jednym ruchem, jednym nakazem, rozporządzeniem, ustawą czy żądaniem... ten proces powienien trwać przez całe dzieciństwo i okres dorastania... powinien być proporcjonalny do możliwości rozumienia człowieka.... stosowane środki przekazu powinny być adekwatne do wieku, charakteru, temperamentu... wychowanie to również akceptacja.... akceptacja to najważniejsza potrzeba każdego człowieka.... każdy pragnie być akceptowany przez swoje otoczenie, a jeśli to oteczenie nie zaspokaja tej potrzeby, to naturalnym jest zmiana otoczenia na takie, w którym będzie się akceptowanym.... przy czym akceptacja to nie bezmyślne przyzwolenie na wszystko... akceptacja to stworzenie poczucia bezpieczeństwa.... ciepła... ale w pewnych sytuacjach krytyka (nie krytykanctwo!!!) i pomoc w czynieniu siebie lepszym... akceptacja to wzajemne zaufanie.... gadam nie na temat? może ciut odbiegłem, ale już wracam.... komu ma służyć godzina policyjna? dzieciakom wałęsającym się nocami po mieście? ci którzy są pod opieką rodziców nie potrzebują tego... ci którzy bez słowa wracają do domu w środku nocy oburzą się że to naruszenie ich swobód i praw.... a może ma to służyć rodzicom? ci którzy wiedzą (przynajmniej w przybliżeniu) gdzie i co robią ich dzieci, późnym wieczorem mają je blisko i chyba tego nie potrzebują... ci którzy prowadzą hodowlę bogatą oburzą się że ich pupil jest szykanowany... hodowcom biednym jest wszystko jedno byleby dzieciak nic od nich nie chciał... a może potrzebna lokalnym (tucholskim) władzom jako element polityki prorodzinnej? może..... a jeśli tak to zamiast becikowego i innych form nacisku na wielkość wzrostu demograficznego, niech się skupią na jakości tego wzrostu.... jestem ojcem dwóch facetów (15 i 13 lat) i bardzo się boję.... boję się narkotyków.... alkoholu... ich przemocyi przemocy wobec nich.... utraty kontaktu.... boję się tego głupiego, szczenięcego wieku i całej masy problemów.... i nie myślcie że się wymądrzam... nie wiem czy mam rację.... okaże się to za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat... ale wiem że nie mogę tylko żądać, muszę cały czas kształtować ich świadomość i czuwać nad wyznaczonymi granicami... moi faceci od lat trenują sporty.... czas mają tak zagospodarowany, że nie sterczą w bramach... i co najważniejsze: lubią to.... ja nie potrzebuję godziny policyjnej dla nich.... niedawno mój starszy syn został okradziony.... w biały dzień... w drodze ze szkoły.... rodzice tych wyrostków którzy go okradli nie pytają pewnie skąd mają pieniądze.... nie pytają gdzie byli... nie wiedzą kiedy wrócą.... ale szczerze mówiąc wątpię czy telefon z policji tę wiedzę poprawi....
    nie sztuką spłodzić i urodzić dziecko... prawdziwą sztuką jest to dziecko wychować, ale tego nikt nie uczy i godzina policyjna też tego nie nauczy

  • Autor: Izuś Data: 2006-04-04 14:25:18

    Święte słowa, Jarku! Mój Młody ma 15,5 roku i z racji wykonywanych przez nas zawodów (mój i męża) ma podwójnie przechlapane. Mimo wszystko nie wyobrażam sobie, żebym nie wiedziała gdzie i z kim jest. I to nie jest niewola. Tłumaczymy mu, że się martwimy, nie ograniczamy go, Młody sam dzwoni,że np. idzie po szkole do Centrum Handlowego.

  • Autor: maniuś Data: 2006-04-04 14:35:42

    i to mi się podoba

  • Autor: olusia1 Data: 2006-04-04 15:01:48

    Właśnie rodzice są odpowiedzialni z dzieci i to oni powinni się interesować co ich dzieci robią po godz 22 .

  • Autor: misiomumy Data: 2006-04-04 17:25:12

    no,no dawno nie uslyszalam/przeczytalam/tak rozsadnej ,pełnej życiowej mądrości wypowiedzi i jestem pewna,ze gdyby wiecej rodzicow w ten sposob myslalo i pojmowalo swoja rolę to byloby cudownie.Mam dwoch doroslych synow i na pewno nie ustrzeglam sie błedow wychowawczych jednak jest rzecz,ktora udala nam sie  w 100% to kontakt z dziecmi.Dzieki zrozumieniu ich potrzeb i wlasnie cieplu jakie wzajemnie stworzylismy i zaufaniu,ktorego nikt nie chcial zawieśc mam cudowną rodzina.Kiedy moj syn, jeszcze wtedy student, roztaczal wizję imprezy jaką szykuje po powrocie do domu jego koledzy pytali "a co zrobisz ze starymi?"świetnie bawie sie rodzicami odpowiadal zgodnie z prawdą.Bardzo wzruszyl nas kiedy w środku nocy przez telefon usłyszelismy "mamo tato tak tu pieknie szkoda,ze nie mozemy tego widzieć razem/widok z najwyzszego budynku w Chicago/.Nie było problemu kiedy po wypadku leżalam w szpitalu by podac basen, umyc nogi i pomóc wszystkim unieruchomionym towarzyszkom szpitalnej niedoli w zakupach czy poprawieniu łóżka.Wiem,że zawsze moge na nich liczyc tak jak oni mogą liczyc na nas.Myslę,że prawdziwa milość ,zrozumienie i akceptacja  a takze konsekwencja w wychowaniu naszych dzieci zalatwi sprawę a nigdy nie zalatwia tego nakazy, zakazy nie poparte zadnym autorytetem i tu jest chyba "pies pogrzebany" upadek autorytetów to jest bolączka  naszych czasów.To o to muszą zadbać dorośli by dzieci mialy wlaściwe wzorce a nie oglaszac godzine policyjna.

  • Autor: marinik Data: 2006-04-04 20:53:00

    jarku- dziekuje za te wypowiedz. masz absolutna racje nie reprezenujac bogatego hodowcy, a OJCA z prawdziwego zdarzenia. sam wg wlasnej opini to takich ojcow sie zaliczam (he he jaka skromnosc - co????) ale przyznaje - mam mieszane uczucia. Bo znam lodzkie i baluckie realia, o ktorych pisza nizej dziewczyny. Bo boje sie o nocne powroty moch doroslych juz corek. bo wiem, ze biednych hodowcow coraz wiecej, biednych, ulomnych, bezrefleksyjnych, patologicznych. a plon ich hodowli niestety coraz obfitszy. tylko sa inne srodki, niekoniecznie godzina policyjna
    a problem nie tylko w rodzicach, takze w tumiwizmowej szkole, systemowym braku klubow, domow kultury, ogranizacji, ktore be bez kasy cos chcialy zrobic dla zostawionej bez nawet biednego hodowcy dzieciaka

  • Autor: jarekb Data: 2006-04-04 23:41:26

    Marinik, Jak odwiedzę rodzinkę w Strykowie to zahaczę o Łódź i zaproszę Cię na browca... Znam Łódź tyle o ile, ale powiem tak: wielkomiejskie slums'y są wszędzie i nie ma znaczenia czy to Szczecin, Łódź czy inna miejscowość... jednak chciałbym stanąć w obronie szkół... prawda że to nie są instytucje idealne... ludzie w nich pracujący często nie powinni wykonywać zawodu nauczyciela... ale czy tak nie było również 40, 30, 20 lat temu??? wg mnie również wówczas zdarzali się fatalni pedagodzy... kilka tygodni temu "zaliczyłem" wywiadówkę... słuchałem o 13-latkach rzucających w czasie lekcji w nauczycielkę różnymi przedmiotami... grożących nauczycielkom sądami... padły nazwiska... matka "głównego" sprawcy odpowiedziała:.......................atakiem.... na szkołę, która rzekomo przykleiła w już "zerówce" jej synkowi etykietę łobuza i czyni domniemanym sprawcą każdego szkolnego przewinienia...
    należy sobie uświadomić, że do szkoły trafia już w znacznym stopniu "ukształtowany" egzemplarz... hodowca bogaty często poddaje swój okaz swoistej indoktrynacji... wpaja na różne sposoby przekonanie że okaz jest tak wyjątkowy, unikalny i wartościowy, że cała reszta świata nie jest godna mu butów wiązać... po sześciu latach okaz nie może się pogodzić że w jednym pomieszczeniu znalazło się 20 takich jak on, a na dodatek jakaś obca osoba nie pozwala na coś co w domu jest normą.... egzemplarze biednych hodowców w zerówce nadają się już do resocjalizacji... ale nie ma dostępnych pedagogów 16 godzin na dobę... w szkole nauczyciel ma uczyć założonego materiału, kontakty wychowawcze może mieć maksymalnie kilkanaście do kilkudziesięciu minut w dni powszednie, podzielone na kilkadziesiąt dzieciaków... w takim czasie dziecko mu nie zaufa... nie poznają się... nie polubią.... nie znajdzie się miejsce na wzajemną akceptację... w jej poszukiwaniu po szkole trafi na podwórko, do bramy, a tam kilka godzin dziennie będzie czerpał wzorce.... DOM DOM DOM... to miejsce odpowiedzialne za wychowanie!... szkoła nie ma szans.... może gdzieś jakiś jeden nauczyciel "uratuje" jedno dziecko.... ale globalnie szkoła nie ma szans i nie oczekujmy tego od niej... ja w każdym razie nie obwiniam szkoły za swoje rodzicielskie niedoskonałości...

  • Autor: marinik Data: 2006-04-05 10:41:25

    jarku- w Lodzi na browar to JA zapraszam
    :)))))))
    a co do szkoly- nie zgodze sie z Toba w pelni. I zaraz wytlumacze dlaczego. Masz absolutna racje, ze najwazniejszy jest dom rodzinny. Tyle, ze niestety mamy takie czasy, w ktorych zyje cala armia biednych ludzi zmagajacych sie z walka o prace, o przetrwanie, o wegetacje na niskim poziomie. Armia ludzi zyjacych w ciaglym stresie, zagrozeniu jutra, w braku stabilnosci. Tacy ludzie czesto nie zajmuja sie swoimi dziecmi w sposob wystarczajacy. Abstrahujac od tego, kazde dziecko w pewnym wieku wchodzi w okres, kiedy wzorce domu i rodzicow maja na nie coraz mniejszy wplyw, a modelem staja zachowania rowieslnikow. Sam mialem okazje zaobserwowac u swoich corek zachowania, ktore zadziwily mnie, bo wydawalo mi sie, ze to calkiem niemozliwe, zeby MOJE dzieci TAk sie mogly zachowac (na szczescie nie bylo tego duzo). Zmierzam do tego, ze szkola takze ma istotna role w procesie wychowawczym. mam porownanie tego, co szkola prezentowala za moich czasow szkolnych i za czasow moich dzieci. Roznica jest kolosalna. Nauczyciele zawsze zarabiali kiepsko. Nie zmienia to faktu, ze moim nauczycielom nie zwisalo to, co sie z dziecmi dzieje (fakt- tacy ktorym wisialo, i ktorzy nieprofesjonalnymi olewaczami byli - takze w moch szkolach istnieli). Byly zajecia pozalekcyjne, kolka zainteresowan. Korepetycje-konsultacje dla tych ktorzy chcieli z tego skorzystac. Wspolne wyprawy weekendowe poza miasto. Najrozniejsze imprezy szkolne i pozaszkolne (wcale nie apele z okacji rewolucji czy 22 lipca), w ktore nauczyciele chetnie sie wlaczali. To sprawialo, ze male spoleczenstwo klasowe stanowilo swoista grupe przyjaciol, a dodatkowo w tej grupie z usmiechem na gebie ksztaltowakly sie osobowosci tych, o ktorych dom rodzinny niespecjalnie sie troszczyl. W szkolach moch dzieci tego nie bylo za grosz

  • Autor: jarekb Data: 2006-04-05 11:32:35

    Oczywiście zgadzam się z tym, że pasja zawodowa u nauczycieli to jeden z najważniejszych elementów ich sukcesu... moi faceci spotykają na swej edukacyjnej drodze nauczycieli z pasją, ale tylko "przelotnie".... przelotność pasjonatów wynika z bezsilności i braku sukcesu... otóż wspomnij ilu w Twojej podstawówce było uczniów, którzy mieli czelność: wyjść w trakcie lekcji z trzaśnięciem drzwiami, powiedzieć do nauczycielki "spier...j", palić papierosy w bramie szkoły, rzucać w nauczycieli czymkolwiek w czasie lekcji? ja sięgając pamięcią mogę powiedzieć, że taki egzemplarz trafiał się średnio jeden na cały rocznik, a czasem rzadziej... dziś w klasie mojego syna jest takich osób 5 na 27 osobową klasę... o dziwo w tym gronie są dziewczynki, co kiedyś było nie do pomyślenia... 5 osób potrafi zaburzyć każdą lekcję.... kiedyś to był margines.... dziś stopniowo "normalność" staje się marginesem... ich rodzice albo w ogóle nie pojawiają się w szkole, albo stają murem w obronie swoich "pociech"... a nauczyciel? w szkole działają koła zainteresowań i są zajęcia pozaszkolne.... tylko jest jeden problem: przychodzi na nie po 3-5 osób!!!... pozostali uważają że szkoła to z definicji coś złego i często wynoszą to przekonanie z domu... po roku, dwóch góra trzech nauczyciel-pasjonat albo zmienia szkołę np. na bezrejonową do której trafiają dzieciaki, które chcą i lubią, albo zmienia miejsce pracy na Pałac Młodzieży lub inny ośrodek, lub odchodzi z zawodu... to rodzic jeżeli jest dla dzieciaka autorytetem, powienien mu powiedzieć że coś jest fajne... że proponowana impreza weekendowa może być niezłą zabawą a nie "siarą" i stratą czasu... to rodzic powinien czasem "popchnąć" dziecko do jakichś zainteresowań, a wówczas nauczyciel-pasjonat pociągnie temat dalej... ale rodzice często sami nie mają zainteresowań poza solariami i kosmetyczkami lub "bałaganami" i problemami z trzeźwieniem... ja wiem że generalizuję i że to nie jest dokładnie w 100% tak, ale uważam że marginalizacja "normalności" postępuje szybko i za kilkanaście lat odbywać się będą publiczne debaty na temat "Czy zabranianie uczniom V klasy picia piwa na długiej przerwie jeśli mają pozwolenie od rodziców, jest ograniczaniem ich wolności i podważaniem autorytetu rodzica?"

  • Autor: marinik Data: 2006-04-05 11:41:58

    racja- takie EGZEMPLARZE to byla rzadkosc
    racja- normalnosc sie kurczy, choc mam nadzieje, ze nie w takim tempie, aby to co napisales w ostatnim zdaniu - urzeczywistnilo sie

  • Autor: till Data: 2006-04-05 14:13:38

    Jarek , Marinik - brawo !

  • Autor: ekkore Data: 2006-04-05 11:43:15

    Panowie rewelacyjne wypowiedzi - wpisuję się na końcu, bo jedna uzupełnia drugę i pomiędzy nie będę się wcinać.
    Miejscem wychowania jest dom - szkoła niewiele może (jak pisał Jarek). Bo jeżeli matka uważa, że nauczyciel nie ma racji, że tylko krzywdzi biedne dziecko... U mojej koleżanki w szkole (nauczycielka) na półrocze był problem - dużo ocen niedostatecznych. Rodzice przyszli z pretensajami, że to wina nauczyciela. Reakcja wychowawczyni - porozmawia z nauczycielami, aby dali lepsze oceny. Ale z drugiej strony brakuje edukacyjnej roli szkoły - jesteśmy nastawieni konsumpcyjnie, nauczyciele zamiast poświęcić czas dzieciom kompletują "teczki" do podnoszenia kwalifikacji - z czego połowa to bezsensowna biurokracja, a kolejna ćwierć, nie przynosząca pożytku dzieciom. Ale takie wymogi postawiono. Brakuje kółek zainteresować - choć o dziwo Marcin ma z języka niemieckiego (ale może to stopień do kwalifikacji potrzebny). Brakuje kółek turystycznych, tych sobotnich wypraw za miasto czy sąsiednich miejscowości. ale z drugiej strony - biloet autobusowy czy kolejowy w tej chwili robi dziurę budżetową u rodzin niezamożnych.

    My staramy się wychowywać dzieci. Wielu rzeczy, które u rówieśników są normą im nie wolno. Może i się z nich za to śmieją. Ale nie pozwolę aby:
    1. dzieciak jeździł po ulicy rowerem - nie ma uprawnień, nie zdał na kartę rowerową, nie zna znaków drogowych
    2. wychodził z domu, gdy jest ciemno (w zależności od pory roku dobierana jest godzina). Dyskusja nie wchodzi w rachubę. Wydłużenie czasu będzie możliwe w gimnazjum
    3. oglądał programy nie przeznaczone dla dzieci (tzn oznaczone wiekiem 12 - jeżeli wiem, że film zawiera nieodpowiednie treści). Powinno się też zabronić big brotherów (i innych podobnych), wszelkich założ się - bo to ogłupia (moim zresztą nie wpolno było ogladać.
    4. grać w zabijanki - jedyne gry trudniejsze dozwolone to strategiczne, gdzie potrzeba podejmować decyzję

    Poza tym staramy się jak najwięcej pokazć im. I przekonywać, że czytanie książek nie jest be - u syna trwało to do teraz - czytał na przymus po rozdziale dziennie. Teraz czyta z własnej woli - choć przymus nadal, profilaktycznie istnieje

  • Autor: Duniasza Data: 2006-04-11 21:11:14

    Co dom zniszczy - szkoła nie naprawi.

    Dobrzy rodzice przed złą szkołą obronią.

    Itp.

  • Autor: till Data: 2006-04-04 17:05:53

    Godzina policyjna budzi we mnie najgorsze skojarzenia . Ale to , ze ktoś zainteresuję się , co robi szwendające sie po nocy dziecko , nie jest naganne .
    Tak samo jak legitymowanie małolatów w centrach handlowych w godzinach , kiedy powinny byc w szkole .
    Wolnosć trzeba odrózniać od samowoli . Odpowiedzialnosć od nadzoru .

  • Autor: kinga_d Data: 2006-04-04 17:21:30

    zgadzam sie z tym w 100% szczególnie dlatego że w Łodzi mieszkam , a tu naprawdę jest ciężko, tzn np w mojej okolicy na Bałutach szwendają się tłumy wagarowiczów ze petami, piwem i narkotykami... a oprócz tego w mojej "ukochanej" szkole tacy menele bezkarnie palą na korytarzu i trują mi powietrze a nauczyciele boją się ich...
    Gdzie się podziały szkoły ośmioklasowe!!??? Co za palant wymyślił gimnazjum???

  • Autor: till Data: 2006-04-04 20:34:18

    He, he, he ... jednak te łódzkie klimaty...

  • Autor: kinga_d Data: 2006-04-04 20:35:14

    taa...znamy to od najmłodszych lat....

  • Autor: zwierz Data: 2006-04-04 20:56:00

Przejdź do pełnej wersji serwisu