Pociąganie za uszko pamiętam od najmłodszych lat ,praktycznie jako jakąś tradycję rodzinną- choć i nie w rodzinie też się z tym spotkałam. W momencie jedzenia jakiej nowalijki po raz pierwszy w danym roku babcia , mama , tatuś i całą rodzina łapali się nawzajem za ucho i pociągali - chodziło też aby pociągnąć drugiego za ucho jako pierwsza- ale ciąganie wzajemne !! Wspomina czasami takie zabawy jako wspaniała integrację w rodzinie - masa śmiechu . Kiedyś to były "pierwsze pomidory" - teraz są cały rok; pierwsze grzyby. jagody,pierwsze truskawki , czereśnie czy wiśnie -lista jest bardzo długa. Tatuś mój to czasami i na drzewie jak zrywaliśmy pierwsze owoce robił podchody ,aby mnie pociągnąć za ucho. W lesie ganiaiśmy się jak spotkaliśmy właśnie jagody , czy poziomki. A sam sens takiego ciągania się wzajemnie - na szczęście !! Po prostu na szczęście !! Być może jakieś są inne tłumaczenia tej zabawy , ale nie pamiętam -----............to było taaaaaaaak daaaaaaaaaawno !!
Może ktoś z WŻ też o takiej zabawie słyszał ?- niech napisze parę słów !!
Pozdrawiam - Elek.
autor : Glumanda Data: 2006-06-27 11:29:56
Bardzo fajna zabawa!!! to tak podobnie jak u siostry mojego meza, gdzie na Wielkanoc dwie osoby uderzaja sie nawzajem jajkiem wielkanocnym i u kogo peknie to bedzie pod wladza tego co mu zostalo w calosci... wyobraz sobie ta walke u nas, corka z synem.... Fajne sa takie rozne obyczaje, moze zrobiny gdzies extra spis obyczajow na kazda okazje??? na wesela i pogrzeby, na karnawal i wogole, wszystkie okazje???? np. u nas jest tak, ze przy wznoszeniu toastu (obojetnie z jakiej okazji) gdy sie z kims stukniesz kieliszkiem, trzeba mu patrzec w oczy, bo inaczej nazywa sie , ze mu dobrze nie zyczysz, oczywiscie wszystko na wesolo!!! ... OCZY!!! gdzie sie patrzysz!!! papa i pociagam Cie za ucho, bo ja wymyslilam, zeby spisac te dziwne i smieszne w jakims watku!!!
U mnie w domu też był zwyczaj powitania "nowalijek" ale nie pociąganiem za uszko lecz stuknieciem w czółko. I masz rację czasami było wiele zabawy przy tym.Mój mąż tego zwyczaju nie znał i był wielce zdziwiony jak kiedyś "dostał"łyżka po czoleod żony -ha ,ha.
A u nas na tłuczenie szkła przed domem mówią: pulter. Ale z domowych zwyczajów to najbardziej lubie ten zaprowadzony już u mnie w domu. Z racji długiego i bezowocnego oczekiwania na dziecko, na widok każdego napotkanego bociana (żywego rzecz jasna) z Mężem chwytaliśmy się za ręce i ściskaliśmy. Dziś, gdy Syn jest z nami, robimy to wspólnie na szczęście. Żadnemu bockowi nie przepuścimy. To nasz domowy swyczaj. A ten który najbardziej lubiłam z dzieciństwa to Siwki w Lany Poniedziałek.
Glumanda wymyśliła , ja założyłam wątek
Poniżej posty przeniesione z Galerii :
Pociąganie za uszko pamiętam od najmłodszych lat ,praktycznie jako jakąś tradycję rodzinną- choć i nie w rodzinie też się z tym spotkałam.
W momencie jedzenia jakiej nowalijki po raz pierwszy w danym roku babcia , mama , tatuś i całą rodzina łapali się nawzajem za ucho i pociągali - chodziło też aby pociągnąć drugiego za ucho jako pierwsza- ale ciąganie wzajemne !!
Wspomina czasami takie zabawy jako wspaniała integrację w rodzinie - masa śmiechu .
Kiedyś to były "pierwsze pomidory" - teraz są cały rok; pierwsze grzyby. jagody,pierwsze truskawki , czereśnie czy wiśnie -lista jest bardzo długa.
Tatuś mój to czasami i na drzewie jak zrywaliśmy pierwsze owoce robił podchody ,aby mnie pociągnąć za ucho.
W lesie ganiaiśmy się jak spotkaliśmy właśnie jagody , czy poziomki.
A sam sens takiego ciągania się wzajemnie - na szczęście !!
Po prostu na szczęście !!
Być może jakieś są inne tłumaczenia tej zabawy , ale nie pamiętam -----............to było taaaaaaaak daaaaaaaaaawno !!
Może ktoś z WŻ też o takiej zabawie słyszał ?- niech napisze parę słów !!
Pozdrawiam - Elek.
Data: 2006-06-27 11:29:56
Data: 2006-06-27 13:39:04
A u nas na tłuczenie szkła przed domem mówią: pulter. Ale z domowych zwyczajów to najbardziej lubie ten zaprowadzony już u mnie w domu. Z racji długiego i bezowocnego oczekiwania na dziecko, na widok każdego napotkanego bociana (żywego rzecz jasna) z Mężem chwytaliśmy się za ręce i ściskaliśmy. Dziś, gdy Syn jest z nami, robimy to wspólnie na szczęście. Żadnemu bockowi nie przepuścimy. To nasz domowy swyczaj. A ten który najbardziej lubiłam z dzieciństwa to Siwki w Lany Poniedziałek.