Mam pytanko do doświadczonych w robieniu nalewek. Otóż, podczas robienia nalewki z wiśni z 2 różnych przepisów wystąpił podobny problem. Mianowicie, do słoja zostały włożone wiśnie oraz cukier. Po określonych czasie "odczekiwania" cukier się zbrylał na dnie słoja i trzeba było się namęczyć, żeby go zeskrobać. W jednym z przepisów trzeba było zlać sok i zagotować go z wódką. Tak też zrobiłam. W soku też był cukier. Po zlaniu do butelki i odczekaniu 2 tygodni w butelce była masa cukrowo alkoholowa:)). Coś tam zakombinowałam, przecedzając wszystko przez sitko i udało się uzyskac nalewkę. Ale nie chciałabym w przyszłości popełnić podobnego błędu. Czy ktoś ma jakieś doświadczenia?
Ja robię tak: wiśnie zalewam spirytusem, po 2 tyg. zlewam wiśniowy spirytus i do wiśni dolewam miód, po kolejnych 2 tyg. zlewam miodek, łączę ze spirytusem, a wiśnie na kolejne 2 tyg traktuję wódką, potem łączę wszystkie płyny, filtruję, wychodzi pycha no i nie ma szans, aby miodek się zbrylił.
Ciężko powiedzieć, wiśni miałam około 2,5 kg, a miodu wlałam prawie cały litrowy słoik, no tak, żeby wiśnie przykrył:)) I potrząsać ze dwa razy dziennie trzeba.
Ja robię nalewkę wg swojego przepisu, w którym są wiśnie i cukier. Po oddzieleniu się soku, cukier osiada na dnie słoja. Wówczas kilka razy mieszam sok i cukier szybciej się rozpuszcza. Poza tym stawiam słój w ciepłym miejscu (jeśli jest okazja w upalne dni wystawiam go za okno), co także ma zdecydowany wpływ na rozpuszczanie się cukru. Po przecedzeniu soku zagotowuję go i mieszam, podczas gotowania sok musi się rozpuścić i nie powinien być wyczuwalny. Pozdrawiam.
Trzeba było do słoja ze zbrylonym cukrem wlać troche przegotowanej ciepłej wody. wówczas cukier latwiej by sie rozpusił, Ja osobiście zalewam owoce spirytusem a po zlaniu wsypuję cukier i troszkę ciepłej przegotowanej wody, co jakis czas mieszam i cukier rozpuszcza sie bez problemu. W kolejce do zlania czeka nalewka malinowa, jeżynowa, z czarnej porzeczki i wiśni, a śliweczki dojrzewają na śliwowicę. Będzie się czym rozgrzewać w zimne jesienne wieczory.
mlenko proszę napisz jak robić nalewkę jeżynową bo mi jakieś "stare leki" wyszły. A wracając do tematu ja też najpierw zalewam owoce spirytusem a potem (po 4 tygodniach) lekko odcedzone zasypuję cukrem i trzymam aż się ten rozpuści. Przy takim sposobie jeszcze mi się nigdy nie zbrylił (czasem mu pomagam bo owocki mieszam)
Nalewkę jeżynową robię tak samo jak malinową, z czarnej porzeczki czy wisniową. Owoce nalewam spirytusem a po 4 - 5 tygodniach zlewam plyn, owoce zasypuje cukrem troszke cieplej wody , mieszam od czasu do czasu i to stoi około 2 tygodni. Pl;yn zlewam, mieszam z pierwszym zlanym płynem.Pózniej jak sie to mawia ma przysłowiowe oko jeżeli jest za mocna to rozcieńczam a jezeli zbyt słaba to troszkę wódeczki. Sliwowicę robię jednak troszeczkę inaczej. Sliwki dryluję, warstwowo zasypuję cukrem, nie za wiele cukru, bo śliwki dojrzałe i tak są słodkie i zalewam spirytusem az przykryje. Słój zakrecam i codzień jeżeli nie zapomnę mieszam. Takie śliweczki są bardzo pyszniutkie. Przed chwileczką skusiłam sie żeby spróbować nalewkę jeżynową - mimo że jeszcze nie jest zmieszana z cukrem, wydaje mi się że będzie niezła. Nie wiem czemu Ty wyczuwasz w tej swojej nalewce stare leki, ja nic takiego nie wyczuwam. Robię też miętówkę. mięta świeżutka, nalana spirytusem czeka w swojej kolejce. Niestety nalewka miętowa nigdy nie wychodzi mi klarowna nie wiem dlaczego. Sam spirytus zlany z miety jest klarowny ale po połączeniu z cukrem mętnieje i mimo przelania przez watę czy filtr pozostaje metny. Może ktoś wie dlaczego tak się dzieje.
Od kilku już lat śliwowicę robię z drylowanych śliwek. Pewne że żaden robal tam nie pływa a i śliweczka wtedy lepiej smakuje. Sliwki dryluje, warstwowo w słoju przysypuje cukrem, całość zalewam spirytusem aż przykryje, zakręcam słój i tak to sobie stoi kilka tygodni. Codziennie staram się przemieszać żeby cukier sie rozpuscił. Jak cukier sie rozpuści to juz mozna próbować śliweczki. Sliwowicę zlać ze śliwek, przelać przez siteczko, pózniej przez watę. Najlepiej poczekać aż sama się sklaruje i wtedy zlać znad osadu. jeżeli jest bardzo intensywna i słodka to można ja rozcieńczyć wódką. śliwowica jest najlepsza jezeli postoi dłużej. Ale kto by to czekał, już bym zjadła taką pyszniutką śliweczkę. Od razu krążenie by się poprawiło i humor byłby inny. Pozdrawiam Mlena
Jeżeli chodzi o ścisłość - śliwowica to napój akoholowy wytrawny, otrzymany ze sfermentowanych śliwek o zawartości alkoholu 40 - 75%. W tym wypadku zgadzam się z tobą w pełni. Myślę jednak, że kazda nazwa jest dozwolona dla swojego produktu, jeżeli nie jest on produkowany na skalę przemysłową, a jedynie w niewielkich ilościach i dla własnych potrzeb. Pozdrawiam Mlena
Otrzymałaś już porady na swój problem, ale powiem jaką ja robię nalewkę z wiśni. Nie jest to mój przepis, znaleziony gdzieś w necie, nie wiem kto jest autorem. Robiłam ją już kilkakrotnie, jest bardzo dobra i ma piękny kolor. 0,5 kg wiśni mrożonych 250 ml spirytusu 250 ml wódki czystej 25 dkg cukru 5 dużych łyżek miodu 5 goździków Owoce (można nie rozmrażać) zalać alkoholem (najpierw wlać wódkę późnij spirytus). Po około tygodniu zlać alkohol, przefiltrować. Owoce zasypać cukrem, dodać miód i goździki. Po rozpuszczeniu się cukru i miodu (ok. 2-3 tyg. -przez ten czas przynajmniej co drugi dzień potrząsać słojem) połączyć z wyciągiem alkoholowym. Przefiltrować i odstawić chociaż na miesiąc. Ja zwiększam proporcje, a w sezonie wiśniowym robię ze świeżych owoców. Zaletą jest, że jak braknie to zawsze zimą można dorobić.
Mam pytanko do doświadczonych w robieniu nalewek. Otóż, podczas robienia nalewki z wiśni z 2 różnych przepisów wystąpił podobny problem. Mianowicie, do słoja zostały włożone wiśnie oraz cukier. Po określonych czasie "odczekiwania" cukier się zbrylał na dnie słoja i trzeba było się namęczyć, żeby go zeskrobać. W jednym z przepisów trzeba było zlać sok i zagotować go z wódką. Tak też zrobiłam. W soku też był cukier. Po zlaniu do butelki i odczekaniu 2 tygodni w butelce była masa cukrowo alkoholowa:)). Coś tam zakombinowałam, przecedzając wszystko przez sitko i udało się uzyskac nalewkę. Ale nie chciałabym w przyszłości popełnić podobnego błędu. Czy ktoś ma jakieś doświadczenia?
Ja robię tak: wiśnie zalewam spirytusem, po 2 tyg. zlewam wiśniowy spirytus i do wiśni dolewam miód, po kolejnych 2 tyg. zlewam miodek, łączę ze spirytusem, a wiśnie na kolejne 2 tyg traktuję wódką, potem łączę wszystkie płyny, filtruję, wychodzi pycha no i nie ma szans, aby miodek się zbrylił.
Dorka, ile miodku dajesz na kg owoców?:)))
Ciężko powiedzieć, wiśni miałam około 2,5 kg, a miodu wlałam prawie cały litrowy słoik, no tak, żeby wiśnie przykrył:)) I potrząsać ze dwa razy dziennie trzeba.
Ja robię nalewkę wg swojego przepisu, w którym są wiśnie i cukier. Po oddzieleniu się soku, cukier osiada na dnie słoja. Wówczas kilka razy mieszam sok i cukier szybciej się rozpuszcza. Poza tym stawiam słój w ciepłym miejscu (jeśli jest okazja w upalne dni wystawiam go za okno), co także ma zdecydowany wpływ na rozpuszczanie się cukru. Po przecedzeniu soku zagotowuję go i mieszam, podczas gotowania sok musi się rozpuścić i nie powinien być wyczuwalny. Pozdrawiam.
Cukier zawsze osiada, ale wystarczy mieszać od czasu do czasu lub potrząsać słojem (zamknąć go na ten czas).
Trzeba było do słoja ze zbrylonym cukrem wlać troche przegotowanej ciepłej wody. wówczas cukier latwiej by sie rozpusił,
Ja osobiście zalewam owoce spirytusem a po zlaniu wsypuję cukier i troszkę ciepłej przegotowanej wody, co jakis czas mieszam i cukier rozpuszcza sie bez problemu. W kolejce do zlania czeka nalewka malinowa, jeżynowa, z czarnej porzeczki i wiśni, a śliweczki dojrzewają na śliwowicę. Będzie się czym rozgrzewać w zimne jesienne wieczory.
mlenko proszę napisz jak robić nalewkę jeżynową bo mi jakieś "stare leki" wyszły. A wracając do tematu ja też najpierw zalewam owoce spirytusem a potem (po 4 tygodniach) lekko odcedzone zasypuję cukrem i trzymam aż się ten rozpuści. Przy takim sposobie jeszcze mi się nigdy nie zbrylił (czasem mu pomagam bo owocki mieszam)
Nalewkę jeżynową robię tak samo jak malinową, z czarnej porzeczki czy wisniową. Owoce nalewam spirytusem a po 4 - 5 tygodniach zlewam plyn, owoce zasypuje cukrem troszke cieplej wody , mieszam od czasu do czasu i to stoi około 2 tygodni. Pl;yn zlewam, mieszam z pierwszym zlanym płynem.Pózniej jak sie to mawia ma przysłowiowe oko jeżeli jest za mocna to rozcieńczam a jezeli zbyt słaba to troszkę wódeczki. Sliwowicę robię jednak troszeczkę inaczej. Sliwki dryluję, warstwowo zasypuję cukrem, nie za wiele cukru, bo śliwki dojrzałe i tak są słodkie i zalewam spirytusem az przykryje. Słój zakrecam i codzień jeżeli nie zapomnę mieszam. Takie śliweczki są bardzo pyszniutkie. Przed chwileczką skusiłam sie żeby spróbować nalewkę jeżynową - mimo że jeszcze nie jest zmieszana z cukrem, wydaje mi się że będzie niezła. Nie wiem czemu Ty wyczuwasz w tej swojej nalewce stare leki, ja nic takiego nie wyczuwam. Robię też miętówkę. mięta świeżutka, nalana spirytusem czeka w swojej kolejce. Niestety nalewka miętowa nigdy nie wychodzi mi klarowna nie wiem dlaczego. Sam spirytus zlany z miety jest klarowny ale po połączeniu z cukrem mętnieje i mimo przelania przez watę czy filtr pozostaje metny. Może ktoś wie dlaczego tak się dzieje.
Mlena, ja poproszę o śliwowicowe instrukcje, troszku mam do przerobienia.
Od kilku już lat śliwowicę robię z drylowanych śliwek. Pewne że żaden robal tam nie pływa a i śliweczka wtedy lepiej smakuje. Sliwki dryluje, warstwowo w słoju przysypuje cukrem, całość zalewam spirytusem aż przykryje, zakręcam słój i tak to sobie stoi kilka tygodni. Codziennie staram się przemieszać żeby cukier sie rozpuscił. Jak cukier sie rozpuści to juz mozna próbować śliweczki. Sliwowicę zlać ze śliwek, przelać przez siteczko, pózniej przez watę. Najlepiej poczekać aż sama się sklaruje i wtedy zlać znad osadu. jeżeli jest bardzo intensywna i słodka to można ja rozcieńczyć wódką. śliwowica jest najlepsza jezeli postoi dłużej. Ale kto by to czekał, już bym zjadła taką pyszniutką śliweczkę. Od razu krążenie by się poprawiło i humor byłby inny. Pozdrawiam Mlena
Z jakich śliwek robisz śliwowicę?
Poza tym dzięki za instrukcję. Następnym razem na pewno je zastosuję i wyjdzie o wiele lepiej:)
Sliwowicę robię z dojrzałych węgierek. Pozdrawiam Mlena
Dziękuję Mlenko za porady i pozdrawiam:)
Nie kwestionuję jakości tego trunku ale kwestionuję nazwę. To nie śliwowica a nalewka na śliwkach. Śliwowica jest destylatem.
Jeżeli chodzi o ścisłość - śliwowica to napój akoholowy wytrawny, otrzymany ze sfermentowanych śliwek o zawartości alkoholu 40 - 75%.
W tym wypadku zgadzam się z tobą w pełni. Myślę jednak, że kazda nazwa jest dozwolona dla swojego produktu, jeżeli nie jest on produkowany na skalę przemysłową, a jedynie w niewielkich ilościach i dla własnych potrzeb. Pozdrawiam Mlena
Otrzymałaś już porady na swój problem, ale powiem jaką ja robię nalewkę z wiśni. Nie jest to mój przepis, znaleziony gdzieś w necie, nie wiem kto jest autorem. Robiłam ją już kilkakrotnie, jest bardzo dobra i ma piękny kolor.
0,5 kg wiśni mrożonych
250 ml spirytusu
250 ml wódki czystej
25 dkg cukru
5 dużych łyżek miodu
5 goździków
Owoce (można nie rozmrażać) zalać alkoholem (najpierw wlać wódkę późnij spirytus). Po około tygodniu zlać alkohol, przefiltrować. Owoce zasypać cukrem, dodać miód i goździki. Po rozpuszczeniu się cukru i miodu (ok. 2-3 tyg. -przez ten czas przynajmniej co drugi dzień potrząsać słojem) połączyć z wyciągiem alkoholowym. Przefiltrować i odstawić chociaż na miesiąc.
Ja zwiększam proporcje, a w sezonie wiśniowym robię ze świeżych owoców. Zaletą jest, że jak braknie to zawsze zimą można dorobić.
Dzięki, przepis sobie skopiowałam:)). Jak się skończy ta ze świeżych, to może wypróbuję ten przepis:)).