Takiego doła, strachu przed najbliższym miesiącem nie miałam chyba nigdy. Nasze czasopismo miało isć do drukarni na koniec sierpnia, ale zamiast kończyć mąż wylądował w szpitalu. I wszystko się przesunęło. Naświetlając klisze, mieliśmy mieć gotowe na początek października. Ale drukarnia przekombinowała - chciała nam zaoszczędzić kosztów a sobie pracy - w efekcie maszyny w tamtej firmie nie mogły zostać skonfigurowane z naszym oprogramowaniem (dlaczego nikt nie wie, co innego myśmy wypuszczali do plików, co innego widzieli tamci) okładkę i tak trzeba było świecić na kliszach i dotrzymanie terminu nie miało szansy. Ale na pewno będzie gotowe po powrocie. Wróciliśmy, drukarnia nie wydrukowała, miało być na dzisiaj, okazuje się, że jeszcze nie zaczęli, bo trafiły się ważniejsi klienci (nadanie imienia gimnazjum i prace z tym związane - jakieś teczki, obrazki, ulotki).
Na zmianę drukarni nie ma szansy - przy trybie rozliczania księgarń nie ma szansy na zapłatę gotówką. do tego dochodzą koszty transportu i nie da się ukryć, że nasza drukarnia jest jednak bardzo tania.
W każdym razie środki finansowe kurczą nam się niemiłosiernie. Na już trzeba zapłacić za naświetlenie klisz. A dochodzi do tego życie codzienne. Boję się nadchodzących dni Wiem, że nie możecie mi pomóc, ale przynajmniej się wygadałam...
Będzie dobrze, nie martw się. Wiesz przypomniał mi się stary żydowski kawał. - Mosze, coś ty taki smutny i nie spałes całą noc - pyta Salcia męża - Bo na dzisiaj mam termin oddania długu Rozencwajgowi - odpowiada załamany Żyd. - Nic się nie martw , mówi Salcia, otwiera okno i wrzeszczy: "panie Rozencwajg, czy mój mąż ma na dzisiaj termin spłaty długu? - Tak - odpowiada Rozencwajg - To ja panu daję uroczyste słowo honoru, że on tego nie zapłaci, odpowiada Salcia, a następnie zamyka okno i mówi do męża: - No, to teraz on nie będzie spał.
Wiem, że to nie jest rozwiazanie dla Twoich problemów, ale zawsze jest jakieś wyjście - z całą pewnością dasz radę.
Ekkore - i ja myślę ,ze dasz sobie ze wszystkim radę !!
Teraz najważniejsze jest zdrowie : zarówno Twojego męża jak i Twoje !! Musisz być silna !! Nie możesz się poddawać - głowa do góry !! Życzę Twojemu mężowi szybkiego powrotu do zdrowia - razem sobie napewno poradzicie !!
Ekorke bądź dobrej myśli. Nigdy do końca nie wolno się poddawać.Wszystko się ułoży,a zdrowie najważniejsze. Może myślisz,że tylko tak to napisałam,ale wiem to z mojego doświadczenia. Ja nie pracuję,pracuje tylko mąż,mamy dwójkę dzieci.Jesteśmy szczęśliwą rodziną. Wszystko było dobrze do czasu,aż zachorowałam,całe moje życie przewróciło się do góry nogami.Okazało się,że to nowotwór złośliwy.Przeżyłam to strasznie,najpierw operacja potem naświetlania a na końcu chemia i przez dwa lata jeżdżenia na zastrzyki. W tak ciężkich chwilach dla mnie, mąż był przy mnie.Wtedy tylko ja się dla niego liczyłam a nie praca.Ale okazało się,że mamy parę osób życzliwych którzy pomogli mężowi w pracy i dzięki temu jakoś się to potoczyło. Także bądź dobrej myśli.Pozdrawiam.
Tak Ekkore, Elek ma rację. Musisz sobie pomyśleć, że skoro do tej pory i to od wielu lat jakoś sobie radziliście, to mimo, że jest Ci bardzo ciężko, nawet ten problem jakoś się ułoży. Najważniejsze aby mąż wyzdrowiał. Bądź silna - nie jesteś sama. Pamiętaj, że mąż jest obok Ciebie i tylko to się liczy. Jak mawiają: "Wszystko przemija - nawet najdłuższa żmija". Dobrze, że się podzieliłaś swoimi obawami. Pewnie nikt z nas nie będzie w stanie Ci pomóc, ale pamiętaj, że wszyscy dobrze Ci życzą i może nasze ciepłe myśli nagonią trochę dobrej energii. Powtórzę się jeszcze na koniec - pamiętaj, że najważniejsze jest to, iż masz rodzinę. Razem zawsze sobie poradzicie. Ściskam. Emila.
gorąco Cie pozdrawiam Kasiu , i zyczę powrotu do zdrowia Twojemu mężowi , pamiętaj że co nas nie zabije to nas wzmocni, trzymam kciuki i wierze ze wyjdziecie na prosta Madzia:))
potrzebuję wygadać się jak nigdy dotąd...
Takiego doła, strachu przed najbliższym miesiącem nie miałam chyba nigdy.
Nasze czasopismo miało isć do drukarni na koniec sierpnia, ale zamiast kończyć mąż wylądował w szpitalu. I wszystko się przesunęło.
Naświetlając klisze, mieliśmy mieć gotowe na początek października. Ale drukarnia przekombinowała - chciała nam zaoszczędzić kosztów a sobie pracy - w efekcie maszyny w tamtej firmie nie mogły zostać skonfigurowane z naszym oprogramowaniem (dlaczego nikt nie wie, co innego myśmy wypuszczali do plików, co innego widzieli tamci) okładkę i tak trzeba było świecić na kliszach i dotrzymanie terminu nie miało szansy. Ale na pewno będzie gotowe po powrocie. Wróciliśmy, drukarnia nie wydrukowała, miało być na dzisiaj, okazuje się, że jeszcze nie zaczęli, bo trafiły się ważniejsi klienci (nadanie imienia gimnazjum i prace z tym związane - jakieś teczki, obrazki, ulotki).
Na zmianę drukarni nie ma szansy - przy trybie rozliczania księgarń nie ma szansy na zapłatę gotówką. do tego dochodzą koszty transportu i nie da się ukryć, że nasza drukarnia jest jednak bardzo tania.
W każdym razie środki finansowe kurczą nam się niemiłosiernie. Na już trzeba zapłacić za naświetlenie klisz. A dochodzi do tego życie codzienne. Boję się nadchodzących dni
Wiem, że nie możecie mi pomóc, ale przynajmniej się wygadałam...
Będzie dobrze, nie martw się. Wiesz przypomniał mi się stary żydowski kawał.
- Mosze, coś ty taki smutny i nie spałes całą noc - pyta Salcia męża
- Bo na dzisiaj mam termin oddania długu Rozencwajgowi - odpowiada załamany Żyd.
- Nic się nie martw , mówi Salcia, otwiera okno i wrzeszczy: "panie Rozencwajg, czy mój mąż ma na dzisiaj termin spłaty długu?
- Tak - odpowiada Rozencwajg
- To ja panu daję uroczyste słowo honoru, że on tego nie zapłaci, odpowiada Salcia, a następnie zamyka okno i mówi do męża:
- No, to teraz on nie będzie spał.
Wiem, że to nie jest rozwiazanie dla Twoich problemów, ale zawsze jest jakieś wyjście - z całą pewnością dasz radę.
Ekkore - i ja myślę ,ze dasz sobie ze wszystkim radę !!
Teraz najważniejsze jest zdrowie : zarówno Twojego męża jak i Twoje !!
Musisz być silna !!
Nie możesz się poddawać - głowa do góry !!
Życzę Twojemu mężowi szybkiego powrotu do zdrowia - razem sobie napewno poradzicie !!
Pozdrawiam serdecznie - Elek
Ekorke bądź dobrej myśli.
Nigdy do końca nie wolno się poddawać.Wszystko się ułoży,a zdrowie najważniejsze.
Może myślisz,że tylko tak to napisałam,ale wiem to z mojego doświadczenia.
Ja nie pracuję,pracuje tylko mąż,mamy dwójkę dzieci.Jesteśmy szczęśliwą rodziną.
Wszystko było dobrze do czasu,aż zachorowałam,całe moje życie przewróciło się do góry nogami.Okazało się,że to nowotwór złośliwy.Przeżyłam to strasznie,najpierw operacja potem naświetlania a na końcu chemia i przez dwa lata jeżdżenia na zastrzyki.
W tak ciężkich chwilach dla mnie, mąż był przy mnie.Wtedy tylko ja się dla niego liczyłam a nie praca.Ale okazało się,że mamy parę osób życzliwych którzy pomogli mężowi w pracy i dzięki temu jakoś się to potoczyło.
Także bądź dobrej myśli.Pozdrawiam.
Tak Ekkore, Elek ma rację. Musisz sobie pomyśleć, że skoro do tej pory i to od wielu lat jakoś sobie radziliście, to mimo, że jest Ci bardzo ciężko, nawet ten problem jakoś się ułoży. Najważniejsze aby mąż wyzdrowiał. Bądź silna - nie jesteś sama. Pamiętaj, że mąż jest obok Ciebie i tylko to się liczy. Jak mawiają: "Wszystko przemija - nawet najdłuższa żmija". Dobrze, że się podzieliłaś swoimi obawami. Pewnie nikt z nas nie będzie w stanie Ci pomóc, ale pamiętaj, że wszyscy dobrze Ci życzą i może nasze ciepłe myśli nagonią trochę dobrej energii. Powtórzę się jeszcze na koniec - pamiętaj, że najważniejsze jest to, iż masz rodzinę. Razem zawsze sobie poradzicie. Ściskam. Emila.
gorąco Cie pozdrawiam Kasiu , i zyczę powrotu do zdrowia Twojemu mężowi , pamiętaj że co nas nie zabije to nas wzmocni, trzymam kciuki i wierze ze wyjdziecie na prosta Madzia:))
Jutro będzie lepiej! Dasz radę.Problemy są i będą,przychodza i odchodza.Bądż silna i nie załamuj sie.Pozdrawiam.