Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Pomagać czy nie? Dawać czy nie?

  • Autor: nonka4 Data: 2007-07-03 13:06:28

     Dzisiaj wybrałam się na większe "objazdowe" zakupy po kilku marketach i targ..
     Nie wiem jak to wygląda za granicami naszego kraju ale u nas to chyba częsty widok a może i nagminny.
     "na każdym zakręcie" pojawiają się ludzie z kartkami:mam 3,5 -cioro dzieci...,jestem chory itd, lub "parkingowi" marketowi albo z puszkami na różne intencje.
                 Ja dzisiaj na "pierwszym zakręcie" wrzuciłam do miski, na parkingu też dałam (co by się złośliwie samochodu nie uczepił),
     ale na trzecim zakręcie prawie zatarasowana powiedziałam,że nie mam już gotówki! Ile można?
     Co robicie? wspomagacie? jak zachowujecie się w takich sytuacjach?

  • Autor: vena1980 Data: 2007-07-03 13:25:53

    Witaj, powiem szczerze, że ja też mam takie dylematy. Z jednej strony mam miękkie serce i chętnie bym dała, ale... Moja rodzina i ja zrobiliśmy kilka "eksperymentów", oferując żebrzącym ludziom - na oko sprawnym - możliwość zarobku i to chyba lepszego niż sami mamy w zamian za np. posprzątanie piwnicy, przerzucenie węgla, itp. Oferty zostały natychmiast odrzucone. To samo było z dawaniem jedzenia. Oni chcą pieniądze.
    Wiesz, ja rozumiem, że można znaleźć się w takiej sytuacji, ale chyba nasze propozycje były uczciwe. Więc o co tu chodzi?
    Ja pomagam wtedy, kiedy wiem, że ta pomoc będzie wykorzystana i że jest naprawdę potrzebna.
    Najgorzej było, kiedy mieszkałam w Trójmieście. Pełno żebraków kursuje kolejkami skm. Pasażerowie są dosłowne atakowani, bo co zrobisz, jak ktoś Ci wisi nad głową. Spróbuj nie dać, to czasami możesz zarobić...
    Może mam radykalne poglądy, ale kiedyś zostałam w ten sposób okradziona.

    Smutny jest ten świat.

  • Autor: Basienkaa0 Data: 2007-07-03 13:32:09

    Zdecydowanie nie daję...
    Kiedyś mąż czekał na mnie w samochodzie, podszedł do niego jakiś "pan"poprosił o wsparcie, mąż powiedział, że kasę mażona ale jest u lekarza, pan czekał na mnie 20min a ja po "świńsku"powiedziałam mu że nie wchodzę w temat....
    Daję na parkingach, boje się o samochód...

  • Autor: aga1 Data: 2007-07-03 14:56:50

    Czasami daję,czasami nie!To zależy jak człowiekowi z oczu patrzy,nie pomijam też żebrzących dzieci.Miałam kiedyś taką sytuację:podeszła do nas dziewczynka w wieku około 10 lat,powiedziała,że jest głodna wiec zaproponowaliśmy jej zakup czegoś do jedzenia.Niestety stanowczo odmówiła i poprosiła o gotówkę,uległam.Jak się potem okazało dziewczynka ta pochodzi z patologicznej rodziny a na "ulicę"wysyłają ją rodzice,żeby zbierała dla nich na wódkę(ma byc tylko gotówka)!Informację taką przekazała nam pani ze sklepu,pod którym mała często stoi.Od tamtej pory nigdy dzieciom nie odmawiam,żal mi tych dzieciaków wykorzystywanych przez dorosłych i skrzywdzonych przez los......

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2007-07-03 15:00:52

    Tym bardziej ze nikt nie wie jak by ja "rodzice" bez pieniedzy przywitali...

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2007-07-03 15:01:41

    Ja pomagam jak mi cos mowi ze powinnam... nie kazdemu i nie zawsze

  • Autor: aga1 Data: 2007-07-03 15:02:54

    Z tego co nam powiedziała ta pani,nieciekawie.........reszty nie trudno się domyślic.....

  • Autor: malbec Data: 2007-07-03 15:25:36

    Jestem w tej kwestii radykalna: Dawać NIE, pomagać TAK.
    Kieruję sie "zasadami Mikołaja", które jakiś czas przeczytałam w dużym artykule, opowiadającym o człowieku nazywanym "Swięty Mikołaj" lub "Mikołaj" z Warszawy, który jest bezdomny, a całe swoje życie poświęcił pomocy innym ludziom, biedniejszym od niego. Zbiera puszki, makulaturę, ubrania, czasem dostaje żywnośc -i zawozi to, co w ten sposób uzyskuje biednym NAPRAWDĘ-takim, których sam wyszukuje na jakichś wsiach. Daje im tylko przedmioty, nigdy pieniadze (zresztą nie ma ich). Na jednym z takich wyjazdów był z nim redaktor, który opisywał w jaki sposób ten człowiek pomaga innym i jak go postrzegają. Wracając z wyjazdu zwrócił uwagę, że "Mikołaj" zapomniał z któregoś z domów zabrać kurtkę (zimno było), na co on odpowiedział, że wcale nie zapomniał...
    "Mikołaj" wyrażnie powiedział "Ludzie nie powinni dawać pieniędzy, bo to jak włożenie butelki w dłoń. Niech kupują żywność, dają ubrania, ale nie pieniadze". I ja myślę, że ma rację.
    Daję jedzenie-parę razy weszłam z proszącym do najbliższego sklepu i kupiłam. Jeśli odmawia-nie jest głodny, dla mnie to proste.
    Parę razy widziałam w Warszawie, jak rankiem podjeżdża samochód, z którego wysiadają obszarpani -nie chcę nikogo obrazić, bo nie wiem czy to byli ludzie danej narodowości-ale Rumuni. Są odstawiani "na posterunki" żebracze. Wieczorem samochód zabiera ich z urobkiem.
    Biorę udział w akcji stowarzyszenia Wiosna-można wybrać rodzinę, która jest znaleziona przez wolontariuszy wśród tych naprawde potrzebujacych, zorientowac się w jej potrzebach i wysłac paczkę-czyli dostarczyć ze specjalnym kodem tej rodziny na punkt zbiorczy. Po odebraniu paczki dosteje sie ankiete zwrotną z kilku informacjami i słowami od obdarowanych. Ale cała rzecz polega na tym, że samemu sie idzie do sklepu, kupuje żywność, pakuje i zawozi. Nie jest to tylko danie zapomogi pieniężnej i z głowy (chociaż pochwalam działania charytatywne także takie, są ludzie mocno zabiegani) -tylko trzeba sie postarac, żeby pomóc.
    Inna sprawa to pomoc gdy ktos zbiera na zabieg operacyjny...

  • Autor: alidab Data: 2007-07-03 17:20:40

    Ja nie potrafię ominąć wzrokiem żebrzących dzieci, niestety... i to niezależnie od tego czy są "podstawione" czy żebrzą naprawdę. Mają coś takiego w spojrzeniu, że rośnie mi "gula' w gardle i..koniec... Z dystansem natomiast podchodzę do dorosłych, którzy proszą o pomoc i znowu - chyba,że byłaby to staruszeczka (ek).
    Moja przyjaciółka twierdzi, że ja mam jakis magnes na biedę, to samo jest z kotami działkowymi . Przychodzę na działkę i mam wrażenie,że jeden z nich (przywódca)
    zwołuje resztę w kocim języku, bo za chwilę są wszystkie trzy... ale odbiegłam od tematu.:))
    Opowiem Wam, jaki kiedyś miałam przypadek. Było to ładnych parę lat temu niedługo przed świętami wielkanocnymi. Sobota rano, ambitny plan umycia okien - nawet  pościągane firanki, zasłony - bałagan w pełnym rozkwicie. Dzwonek do drzwi,otwieram a tam kobieta w średnim wieku, raczej przyzwoicie wyglądająca z wyciągniętą w kierunku drzwi ręką z pudełkiem zrobionym "na skarbonkę" . Potrzebuje oczywiście pieniędzy, ma troje czy czworo dzieci na utrzymaniu itd. i nie ma pracy a tu Święta za pasem...
    Pomyślałam sobie że chyba udławiłabym się tym świątecznym jajem gdybym zamknęła jej drzwi przed nosem. Idę do kuchni, żeby dać jej parę złotych i coś z lodówki i niechcący zahaczyłam wzrokiem o mój bałagan i puste i brudne po zimie okna i zstąpiło na mnie odkrywcze olśnienie : dam tej kobiecie uczciwie zarobić !
    Wracam do drzwi bez "datków" za to z radosną propozycją na ustach i w zamian otrzymuję taką wiązankę, że uszy puchną.... równie kwiecistą jak mój bałagan - co ja mówię, jak 100 takich bałaganów...:)))  Z tej skromnie ale przyzwoicie wyglądającej kobiety wyszedł w pełnej krasie i okazałości...rynsztok.
    Od tej pory w podobnych sytuacjach poddaję porządnej korekcie moją intuicję i czasem coś dam ale nie zawsze z wyjątkami jak wyżej...:)))

  • Autor: mary50 Data: 2007-07-03 19:46:09

    Moze rok temu pokazywali zebrzaca kobiete"obraz nedzy i rozpaczy"cala trzesaca sie starsza ok 70-75 lat.Siedziala w katku przy budynku w samym centrun Toronto.Ludzie zatrzymywali sie i oczywiscie dawali pieniadze.Kazdemu sciskalo sie serce na jej widok.Potem okazalo sie ,ze owa kobieta jest zdrowa w pelni sil i ma piekne wlasnosciowe mieszkanie cudownie urzadzone ma przyzwoite pieniadze ,ktore dostale od rzadu.ok,1.500dol.,a miesiecznie "dorabiala"sobie zarabiajac ok.3000-4000 dol.Ja w zasadzie nie daje pieniedzy.jezeli biedny chce to kupuje mu cos do jedzenia.

  • Autor: Baśka Data: 2007-07-03 20:00:21

    Jedzenie tak,pieniądze nie.Zawsze kupuję,gdy ktoś o to poprosi.Brudnemu,z oddechem alkoholowym z petem w ustach jeszcze nigdy nic nie dałam.Samo palenie to co najmniej 150 zł.Narażam sie nawet ,że na parkingu mój samochód zostanie porysowany.Daję i to z przyjemnością osobom śpiewającym,grającym na różnych instrumentach.Oni na to zapracowali,obojętnie na jakim poziomie to robią.
     Z różnych programów tv wiem w jaki sposób można sobie załatwić prawo do zbierania do puszki datków,przecież zbierający dostaja miesięcznie więcej niż osoba której wizerunkiem sie posługuja.Na pytanie ;nie da pani na chore dziecko? Odpowiadam,nie dam i naprawdę nie wstydzę się tego.Co miesiąc przeznaczam kilkadziesiąt zł na różne cele npFundację "Dr Clown".
    A w dużych sklepach robię zakupy,by troszkę zaoszczędzić.

  • Autor: ABA Data: 2007-07-03 21:28:30

    Nigdy nie daję pieniędzy żebrzącym na ulicach czy przychodzącym do domu. Mogę dać ubranie lub jadło.
    Daję parę złotych dla róznego rodzaju artystów: grajków czy palkacistów. Biednym proponuję uczciwy zarobek. Zawsze odmawiają.
    Nawet dzieciom żebrzącym nie daję pieniędzy, bo wiem, że nie dla nich będzie to spożytkowane. Wolę kupić dziecku w sklepie odziez,  jedzenie lub słodycze. Pomagam rodzinom, które znam i wiem, ze pieniądze nie zostaną wydane na alkohol czy wódkę. Najczęściej płacę za nich rachunki.
    Byłam 3 razy oszukana gdy dałam pieniądze żebrzącym. Straciłam zupełnie zaufanie do słów i wyglądu tych osób. Szczegółów nie będę opisywała.
    Ludzie w swym fachu żebraczym nauczyli się świetnie swojej roli. Ostatnio dałam pieniądze żebrzącemu kalece, który napisał, że zbiera na protezę nogi. W to mogłam bardziej uwierzyć. Człowiek ten był ubrany czysto i schludnie nie starał sie naciagnąć swoim widokiem, że jest bardzo biedny. Po prostu taka proteza jest rzeczywiście droga i z normalnej renty ciezko coś uzbierać.
    ABA

  • Autor: luckystar Data: 2007-07-06 15:00:56

    Wracam do tego watka, bo wczesniej nie mialam czasu cos napisac. Dla mnie to absolutny szok, ze w Polsce jest tak duzo zebrzcych, nie zdawalam sobie sprawy z tego. Zebrakow pierwszy raz zobaczylam w Nowym Yorku 23 lata temu, ale sa to z reguly dorosli, pojawiaja sie w metrze, na ulicach siedza z kubkiem po kawie, obok jakis napis o chorobie, dzieciach, braku srodkow do zycia itp. Nie sa nachalni (chociaz i tacy sie pewnie zdarzaja) ale z reguly jest to takie bierne zebranie. W pociagu metra, ktorym ja jezdze do domu jest czasem facet, ktory oczywiscie prosi o pieniadze, ale zaznacza, ze jesli ktos nie ma lub nie chce dac, to on przyjmnie usmiech i wlasnie najczesciej jest obdarowany usmiechami, na ktore odpowiada rowniez usmiechem. Jest tez niewidomy grajacy na akordeonie i ten dostaje z reguly wiecej datkow, chyba dlatego, ze cos robi. Natomiast zebrzace dzieci widzialam w Meksyku i dla mnie jest to obraz wstrzasajacy, swiadomosc, ze rodzice wysylaja kilkuletnie dzieci na ulice w celu przyniesienia pieniedzy......bolesne. Jak reaguje???? daje w tedy kiedy chce i kiedy w jakis sposob serce dyktuje mi, ze tym razem powinnam, najczesciej jesli ktos twierdzi (napis) ze jest glodny porponuje, ze mozemy wejsc do sklepu i kupie mu jedzenie i tu reakcja jest typowa nie chca jedzenia ale gotowke ....... w takich wypadkach nie daje nic. Natomiast nie ma strachu przed porysowaniem samochodu na parkingach, to sie nie zdarza, a przynajmniej ja sie nigdy z tym nie spotkalam.....

  • Autor: MonikaK Data: 2007-07-06 15:58:24

    Pieniędzy raczej nie daję, miałam taką dziewczynkę parę lat temu, co wstępowała do mnie do pracy po szkole i zawsze dla niej miałam coś do jedzenia. Teraz jest już nastolatką i przestała przychodzić. Mialam raz sytuację, że pomogłam a to było zwykłe oszustwo, więc jestem teraz bardziej ostrożna.

  • Autor: Janek Data: 2007-07-06 16:58:39

    N aulicy nigdy nie daję , nawet dzieciom (jeśli chcą tylko gotówkę!!) coś do zjedzenia owszem kupouje nw]awet wg, życzenia ...raz miałem takiego "wcinacza"...pytam na co masz chęć..."...bułkę z szynką" ... kupiłem dwie bułki i dw plastry na 1 cm szynki ...dzieciak jadł i płakał ...miał ok 7-8 lat....nie znał smaku szynki. Spytał czy moze tą druga zjeść później albo zanieść bratu...Cóż kupiłem dwie nastepne. W domu tego dnia zjedliśmy placki ziemniaczane zamiast... "fest  obiadu".
    Moje "Wiedźmy" nie miały pretensji, a placki smakowały im jak nigdy, nawet mówiły, że "pachną świeżą szynką"...
    Co do dawania, mam stałych "odbiorców", szczególnie przed świętami tymi stałymi i ich rodzinnymi...
    Pozdrawiam
    Janek

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2007-07-07 15:11:31

    ale sie wzruszylam Janku....

  • Autor: Baśka Data: 2007-07-07 17:55:52

    Byłam dzisiaj na zakupach--pan z petem w ustach  z herbatą mrożoną ( taką z butelki)  w dłoni obruszył sie na mnie gdy nie dałam mu 2 zł z wózka.

  • Autor: monia00 Data: 2007-07-08 05:53:25

     Tutaj na szczescie dzieci nie stoja na ulicach i nie wyciagaja reki ...pisze na szczescie bo male dzieci zawsze mnie rozczulaly i dawalam .
     Stoja natomiast faceci i to od samego rana (zwlaszcza pod polskimi sklepami ) i nachalnie chca kase na alkohol . Takim chocbym zostala obrzucona wyzwiskami ,nie dam .

    Kiedys podszedl do mnie mlody Polak i poprosil o kilka dolarow .Mowil ze braklo mu pieniedzy,daleko mieszka i nie ma jak dostac sie do domu. Dalam ...i za pare dni sytuacja sie powtorzyla ...chyba mnie nie poznal bo wciskal mi juz inna bajeczke ... No tym razem zaproponowalam mu znalezienie uczciwszej pracy .
    No i jak rozpoznac cwaniaczkow od tych co sa naprawde w potrzebie ? 

  • Autor: Dorota zza plota Data: 2007-07-10 12:59:42

    nie rozpoznasz no chyba, ze Cie cos tk´nie. Ja nie wiem czy to dobrze ale ja stawiam na mojego "nosa" na wyczucie. Raz czy dwa tez sie przejechalam ale wole  - jesli moge i cos mi mowi ze powinnam - wesprzec raz za duzo niz za malo. Choc jak w Berlinie bylam to tez zwatpilam nieraz...Bo w kazdym metrze i na kazdej stacji kilka razy dziennie musialabym dac albo wykupic "gazete Bezdomnych". Wiec dalam tylko raz bo ile mozna? Przy takim nawale prosb nie dziwi mnie, ze sie wielu "uodparnia"....

Przejdź do pełnej wersji serwisu