Pisałam już kiedyś na forum, że odszedł od nas, nasz doberman Gero i i Kaktus (wyżeł) jest strasznie smutny. Najgorsze to było to że nie chciał jeść. Rozmawialiśmy o zakupie drugiego psa, ale teściowa oświadczyła - "albo ja albo pies". Aż tu wczoraj ,siedzę sobie w pracy, i dzwoni mój mąż z informacją że właśnie kupił psa (też wyżeł ale gładkowłosy). Myślałam że żartuje. Okazuje się że jest Skuter (ładnie-prawda?), 10-tygodniowy szczeniak. Jechał po niego, w tajemnicy, aż 200km. A rozrabiaka z niego (psa) niewąski. Zdążył wykopać kilka dużych dziur na podwórku, że nie wspomnę jak "przyozdobił" dom. Ale jest straszny przytulach. Wszystkie wyżły to bardzo żywiołowe psy, ale my właśnie takie lubimy. To nic że trochę narozrabia ale jest wspaniały. Kaktus jest bardzo zazdrosny i chodzi za nim krok w krok. Aby nie czuł się gorszy, to spał dzisiaj w naszym pokoju a Skuter w swoim kojcu na przedpokoju. Ale, mimo że jest zazdrosny to jest opiekuńczy dla Skutera. Jak dzisiaj rano poszedł mały na podwórko i nie wracał, zapytałam tylko "gdzie jest Skuter", to od razu Kaktus pobiegł na podwórko i zaczął poszukiwania (podwórko jest ogromne i pełne zakamarków) aż go znalazł i przyprowadził do domu. Zobaczymy co będzie dzisiaj?
Nie czekaj długo ze zrobieniem zdjęć,bo mały urośnie. Czytając o rozrabiace,myślałam,że tak fajnie piszesz o mężu.Trochę się zawiodłam,gdy przeczytałam,że to chodzi o pieska....
Moje gratulacje Krysiu!! Ciesze się, że macie pieska - Kaktus pewnie jest bardzo szczęśliwy, wstaw zdjęcia malucha, koniecznie.Skuter będzie rósł jak na drożdżach i nie zdążymy obejrzeć malucha , pozdrawiam danka
Gratulacje, a także życzenia cierpliwości i wyrozumiałości dla "malucha" Macie teraz w domu pewnie małą rewolucję - ale całkiem sympatyczną - chętnie zobaczyłabym tego małego szczęśliwca - pogłaskaj go ode mnie po brzuszku . Pozdrawiam
Ogromne dzięki za pozdrowienia i życzenia. Zdjęcia są robione na bieżąco, lecz niestety aparatem analogowym. Jesteśmy zwolennikami tradycyjnych zdjęć, które są z tyłu zawsze opisane i włożone do albumu. Oba wyżełki są brązowe z łatkami dereszowatymi. Kaktus ma niesamowite ślepka, bo koloru żółto-bursztynowego. Zaś mały Skuter ma jasno zielone z popielatym, też piękne. Jedyne zdjęcie Kaktusa można zobaczyć w informacji "o mnie". A jest on niewątpliwie najpiękniejszym i najmądrzejszym psem na świecie (oczywiście dla mnie). A numery, jakie "wycinał", to też niezły kawałek historii. Np. ściągnęł z kuchenki garnek z przygotowanymi buraczkami do obiadu, opędzlował wszystkie, garnek tak wylizał że nie było śladu po buraczkach i schował w kącie w kuchni.
Kaktusa już obejrzałam i jestem pod wrażeniem!!! Jest cudny ! A z buraczków to się uśmiałam, ale jakoś w to wierzę Już go widzę w tym kącie z tą niewinną minką - a zwierzaki to potrafią.... U mnie buraczki wyżerają koty - a niech sobie pojedzą...
Krysiu - Starachowiczanko :))) jezdizilam do Starachowic na kolonie (szkola nr 3) to bylo nad jakims stawem czy jeziorkiem (dla malego baka tyle wody, to juz morze:)) ale to ma byc o pieskach.... Tez szybko polecialam zobaczyc Kaktusa i teraz moge sobie wyobrazic te niewinna minke po zjedzeniu buraczkow :))) Szkoda, ze nie mozemy zobaczyc malego Skuterka, ale ciesze sie, ze jest kolejny watek psich historyjek :)))
Faktycznie, dawna szkoła nr 3 (obecnie gimnazjum) jest położone nad zbiornikiem wodnym zwanym powszechnie przez wszystkich stawem. Kiedyś była tu nawet stanica wodna ze sprzętem do pływania. Teraz tylko co jakiś czas pojawi się zagubiona żaglówka i gdzieniegdzie łodzie z wędkarzami. Wszyscy wynieśli na dwa inne w mieście (dużo większe od stawu) zbiorniki wodne tzw. Lubianka i Piachy. Pomiędzy szkołą a stawem przebiega bardzo ruchliwa droga krajowa nr 42 a tamte położone są na końcu miasta przy lesie.
Wlasnie teraz mi przypomnialas ten sprzet plywajacy to byly wlasnie tamte (zamierzchle) czasy ......juz to ucieka gdzies z pamieci, ale jeszcze pamietam, ze co roku byla obowiazkowa piesza wycieczka do Wachocka i tam byl jakis bardzo stary kosciol do zwiedzania .....:))
Prawie się zgadza, bo w Wąchocku jest opactwo cystersów i kościół z 1179r. Przepiękny zabytek. Ja mieszkam częściowo w Starachowicach i częściowo na wsi , kawałek jeszcze za Wąchockiem. Tam właśnie mamy nasze psy, gdyż w mieszkaniu byłoby im źle. One potrzebują bardzo dużo ruchu.
Gdybyś mogła mi podpowiedzieć jak mam to zrobić to byłabym wdzięczna. Właśnie zeskanowałam trzy ostatnie zdjęcia Kaktusa, wczoraj odebrane i miałam możliwość zeskanowania ich ale nie potrafę wstawić.
Krysiu - przy odpowiadaniu na czyjś wpis - masz na górze taki szary pasek a na nim kwadracik z górami (z prawej strony uśmieszka) - jak najedziesz na niego myszką to pokaże sie tytuł tego obrazka "biblioteka obrazów"- wchodzisz tam : W polu nazwa obrazu - wpiszujesz nazwe pliku (pojawi się potem w górnym oknie (przy wstawianiu obrazka do komentarza) w polu Plik trzeba nacisnąć Przegladaj - i wskazać lokalizację, czyli miejsce zapisania obrazka na Twoim komputerze. Nacisnąć Dodaj - obrazek pokaze sie w górnym oknie (Podgląd), a jego nazwa w polu Obrazy Zeby obrazek umieścić w komentarzu trzeba nacisnąć Wstaw. I to wszystko. Muszę Cie uprzedzić, że "pobieranie" obrazka z Twojego dysku do biblioteki obrazów troche trwa ;))) i trzeba byc cierpliwym, szczególnie gdy obrazek ma dużą pojemność. Życze powodzenia i czekam na zdjęcia zwierzaczków.
ja stojac w obliczu wyboru: tesciowa albo pies nie wahalabym sie ani chwili psiak jest piekny. po przeczytani historii z buraczkami przypomnialo mi sie jak moj pies jako maluszek sciagnal z szafki kosmetyczke w ktorej mialam witaminki, powyluskiwal je sobie z listka i wylizal ta slodka warstewke,ktora sa pokrytebo to pies na slodycze byl...
Brawo Krysiu (za zdjecia) i dzieki za pokazanie nam swojego pieska. Widac to wielkie zainteresowanie stołem i tym co tam można zwędzić lub dostać, no i pływa, jak widać, na długich dystansach... Fajne fotki. I kwiaty w ogrodzie masz piękne...
Dzisiaj już mogę prawie spokojnie napisac o tym co się wydarzyło. Otóż mój szanowny małżonek, który jest najmądrzejszy ze wszystkich i zawsze ma rację, wyjeżdżając w sobotę z podwórka , przejechał Skutera. A ja ciągle prosiłam żeby jeździł wolniej i zwracał uwagę na psa. Kaktus, który jest bardzo dużym psem i mądrym, to nigdy nie podejdzie pod samochód i przede wszystkim jest widoczny w lusterku wstecznym. Skuter nie jest jeszcze na tyle mądry aby uciekac na widok samochodu a do tego trudno go zobaczyc we wstecznym lusterku. Zapakował psa do samochodu i jechał niczym do porodu, ze Skuterem do weterynarza. Chyba jeszcze nigdy nie przebył tak szybko drogi - a jeździ wogóle bardzo szybko. Gdy po wizycie u lekarza podjechał po mnie do okulisty to najpierw chciałam mu urwac głowę (w obecności pani doktor, która okazała mi zrozumienie w tym temacie) a potem pobiegłam do samochodu. Biedny Skuter leżał w takiej dziwnej pozycji bardzo ciężko oddychając i miał co jakiś czas drgawki. Weterynarz nie stwierdził złamań ale podejrzewał obrażenia wewnętrzne. Zaaplikował mu mnóstwo zastrzyków. Po przewiezieniu do domu, spał kilka ładnych godzin. Gdy się obudził, bardzo powoli się podniósł i pomalutku wstał i wyszedł na podwórko. Już się ucieszyłam. Położył się przy moich nogach i co jakiś czas pojękiwał. A ja mogłam go co najwyżej delikatnie pogłaskac, gdyż przy najmniejszej próbie poruszenia go, strasznie piszczał. Nie chciał nic pic i jeśc. Na wieczów Krzysiek przeniósł go do jego legowiska, gdzie ma mięciutko i cieplutko. Z samego rana w niedzielę dzwoniłam do teściowej: co z psem? A ten malutki spryciul, w nocy wgramolił się na posłanie do Kaktusa, który ustąpił mu miejsca i ułożył się na jego posłaniu ( tam się mieści tylko pół Kaktusa). Mało tego że wygryzł Kaktusa z jego posłania, to jeszcze mu je dokładnie zasikał (miał zatrzymanie moczu wcześniej). Wtedy stwierdził że w mokrym to on nie będzie spał i poszedł na swoje legowisko. A biedny Kaktus stał nad nim i go pilnował. Moja radośc po tej wiadomości nie miała końca. Zaraz też pojechałam na wieś do moich psów. Skuter na mój widok zaczął nawet biec delikatnie utykając na tylnie łapki. Ale jeszcze piszczy gdy się go chce dotknąc. A dzisiaj to już był całkiem inny pies. Jak tylko przyjechałam z pracy to już od furtki widziałam że ma uśmiechniętą mordkę. A jak już zobaczył że trzymam w ręce kanapkę dla nich , to jego radośc nie miała końca. W tym tygodniu powinnam miec już wywołane zdjęcia Skutera i Kaktusa, to nie omiszkam ich od razu zaprezentowac i troszkę opisac co te moje urwisy wyczyniają. A Skuter bardzo pięknie urósł i zapowiada się na bardzo mądrego psa. Tylko jest mańkutem. Ale nauczył się od Kaktusa dawania prawej łapki (dawał tylko lewą albo obie naraz).
Ale mnie wystraszyłaś - myślałam, że stało się najgorsze. Bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło i Skuter dochodzi do siebie, a mężowi pewnie się dostało i nie dziwię się, ale myślę, że sam się nieźle wystraszył i już nigdy nie zapomni o psiakach! Pogłaskaj tego małego wiercipiętę ode mnie i niech zdrowieje Trzymajcie się!!!
A i owszem, ten chodzący ideał i geniusz, który wszystko wie najlepiej (to o moim mężu) też przeżywał. Ale i tak zebrał ode mnie taki opier....l, że głowa mała. Dobrze że byłam u okulistki i nie wypadało (ja dama) nałożyc mu po głowie. Ale ręce mnie swędziały. Dzisiaj jak wyjeżdżał i wjeżdżał na podwórko, to psy zamykał w drugim ogródku. I to jest jedyny przypadek kiedy ten chodzący ideał posłuchał że ktoś inny ma rację.
całe szczęście że wszystko dobrze się skończyło ,cieszę się że Skuter dochodzi do siebie,osobiście nie mam zwierzaków w domu(mam alergika)ale bardzo bym chciała -uwielbiam psy i koty,pozdrawiam - rosa
O rany jak się wystraszyłam....Ale wiesz co?? U mnie by się chyba skończyło rozwodem albo ciężkim uszkodzeniem męża !!!!! Chyba nie umiałabym się powstrzymać (ja dama) i dostałby w łeb przy wszystkich a potem opieprz i to zdrowy !!!! Biedny pies !!! Tyle się nacierpiał przez pana ( tu odpowiedni epitet!) !!!! Ale dobrze, że już po wszystkim -mam nadzieję.Oba pieski masz strasznie kochane. A jak tam relacje z Teściową ????
Pieski są faktycznie kochane, a teściowa niekoniecznie. Na szczęście nie musimy mieszkać obie pod jednym dachem, bo ja mam jeszcze swoje mieszkanie, do którego wracam po południu. Po wypadku Skutera dostała wytyczne i nawet się słuchała. Gotowała mu kleiki (musiał mieć dietę) bez cienia protestu. A nawt w nocy wstała do niego, zobaczyć czy się coś nie dzieje.
Zamarłam, jak przeczytałam o przejechaniu Skutera przez Twojego męża - miałam w rodzinie podobny przypadek, ale nie skończyło sie tak szczęśliwie jak u Ciebie. Tamtego pieska nie udało sie uratować :((( Dobrze, że tym razem los okazał sie łaskawy dla psiaka, ale musicie uważać. Myslę, że Skuter też sie czegos nauczył. Pozdrawiam Ciebie i twoje pieski. Ewa
Faktycznie Skuter już się nauczył że trzeba zejść z drogi. Mało tego. jak tylko usłyszał silnik samochodu, to uciekał gdzie pieprz rośnie. Dziękuję za pozdrowienia.
Pisałam już kiedyś na forum, że odszedł od nas, nasz doberman Gero i i Kaktus (wyżeł) jest strasznie smutny. Najgorsze to było to że nie chciał jeść. Rozmawialiśmy o zakupie drugiego psa, ale teściowa oświadczyła - "albo ja albo pies". Aż tu wczoraj ,siedzę sobie w pracy, i dzwoni mój mąż z informacją że właśnie kupił psa (też wyżeł ale gładkowłosy). Myślałam że żartuje. Okazuje się że jest Skuter (ładnie-prawda?), 10-tygodniowy szczeniak. Jechał po niego, w tajemnicy, aż 200km. A rozrabiaka z niego (psa) niewąski. Zdążył wykopać kilka dużych dziur na podwórku, że nie wspomnę jak "przyozdobił" dom. Ale jest straszny przytulach. Wszystkie wyżły to bardzo żywiołowe psy, ale my właśnie takie lubimy. To nic że trochę narozrabia ale jest wspaniały. Kaktus jest bardzo zazdrosny i chodzi za nim krok w krok. Aby nie czuł się gorszy, to spał dzisiaj w naszym pokoju a Skuter w swoim kojcu na przedpokoju. Ale, mimo że jest zazdrosny to jest opiekuńczy dla Skutera. Jak dzisiaj rano poszedł mały na podwórko i nie wracał, zapytałam tylko "gdzie jest Skuter", to od razu Kaktus pobiegł na podwórko i zaczął poszukiwania (podwórko jest ogromne i pełne zakamarków) aż go znalazł i przyprowadził do domu. Zobaczymy co będzie dzisiaj?
heheh to wesoło teraz macie w domu!!! Ale co z teściową, wyprowadziła się???? :-)POZDRAWIAM!!!!!
Wyprowadziła się tymczasowo, do córki do cieszyna (400 km od domu).
a tesciowa? :)::):)
ciesze sie z Waszego psiaka :)
Fantastyczne wieści! Noooormalnie cieszę się razem z Wami :-))) Czekam na dalsze wieści.
Nie czekaj długo ze zrobieniem zdjęć,bo mały urośnie.
Czytając o rozrabiace,myślałam,że tak fajnie piszesz o mężu.Trochę się zawiodłam,gdy przeczytałam,że to chodzi o pieska....
Zdjęcia poproszę.
Szykuje sie Saga o wyżełkach. Extra
Moje gratulacje Krysiu!! Ciesze się, że macie pieska - Kaktus pewnie jest bardzo szczęśliwy, wstaw zdjęcia malucha, koniecznie.Skuter będzie rósł jak na drożdżach i nie zdążymy obejrzeć malucha , pozdrawiam danka
Gratulacje, a także życzenia cierpliwości i wyrozumiałości dla "malucha"
Macie teraz w domu pewnie małą rewolucję - ale całkiem sympatyczną - chętnie zobaczyłabym tego małego szczęśliwca - pogłaskaj go ode mnie po brzuszku . Pozdrawiam
Ogromne dzięki za pozdrowienia i życzenia. Zdjęcia są robione na bieżąco, lecz niestety aparatem analogowym. Jesteśmy zwolennikami tradycyjnych zdjęć, które są z tyłu zawsze opisane i włożone do albumu. Oba wyżełki są brązowe z łatkami dereszowatymi. Kaktus ma niesamowite ślepka, bo koloru żółto-bursztynowego. Zaś mały Skuter ma jasno zielone z popielatym, też piękne. Jedyne zdjęcie Kaktusa można zobaczyć w informacji "o mnie". A jest on niewątpliwie najpiękniejszym i najmądrzejszym psem na świecie (oczywiście dla mnie). A numery, jakie "wycinał", to też niezły kawałek historii. Np. ściągnęł z kuchenki garnek z przygotowanymi buraczkami do obiadu, opędzlował wszystkie, garnek tak wylizał że nie było śladu po buraczkach i schował w kącie w kuchni.
Kaktusa już obejrzałam i jestem pod wrażeniem!!! Jest cudny ! A z buraczków to się uśmiałam, ale jakoś w to wierzę
Już go widzę w tym kącie z tą niewinną minką - a zwierzaki to potrafią.... U mnie buraczki wyżerają koty - a niech sobie pojedzą...
Krysiu - Starachowiczanko :))) jezdizilam do Starachowic na kolonie (szkola nr 3) to bylo nad jakims stawem czy jeziorkiem (dla malego baka tyle wody, to juz morze:)) ale to ma byc o pieskach.... Tez szybko polecialam zobaczyc Kaktusa i teraz moge sobie wyobrazic te niewinna minke po zjedzeniu buraczkow :)))
Szkoda, ze nie mozemy zobaczyc malego Skuterka, ale ciesze sie, ze jest kolejny watek psich historyjek :)))
Faktycznie, dawna szkoła nr 3 (obecnie gimnazjum) jest położone nad zbiornikiem wodnym zwanym powszechnie przez wszystkich stawem. Kiedyś była tu nawet stanica wodna ze sprzętem do pływania. Teraz tylko co jakiś czas pojawi się zagubiona żaglówka i gdzieniegdzie łodzie z wędkarzami. Wszyscy wynieśli na dwa inne w mieście (dużo większe od stawu) zbiorniki wodne tzw. Lubianka i Piachy. Pomiędzy szkołą a stawem przebiega bardzo ruchliwa droga krajowa nr 42 a tamte położone są na końcu miasta przy lesie.
Wlasnie teraz mi przypomnialas ten sprzet plywajacy to byly wlasnie tamte (zamierzchle) czasy ......juz to ucieka gdzies z pamieci, ale jeszcze pamietam, ze co roku byla obowiazkowa piesza wycieczka do Wachocka i tam byl jakis bardzo stary kosciol do zwiedzania .....:))
Prawie się zgadza, bo w Wąchocku jest opactwo cystersów i kościół z 1179r. Przepiękny zabytek. Ja mieszkam częściowo w Starachowicach i częściowo na wsi , kawałek jeszcze za Wąchockiem. Tam właśnie mamy nasze psy, gdyż w mieszkaniu byłoby im źle. One potrzebują bardzo dużo ruchu.
I dzieki Tobie wrocily wspomnienia z dziecinstwa :)))) dziekuje ....
Jest mi bardzo miło z tego przyczynku. Pozdrowienia ze Starachowic i okolic.
Krysiu a może będziesz miała mozliwość zeskanować swoje analogowe zdjęcia i takie pliki wstawisz tutaj ? Fajnie byłoby ich zobaczyc. Pozdrawiam.
Gdybyś mogła mi podpowiedzieć jak mam to zrobić to byłabym wdzięczna. Właśnie zeskanowałam trzy ostatnie zdjęcia Kaktusa, wczoraj odebrane i miałam możliwość zeskanowania ich ale nie potrafę wstawić.
Krysiu - przy odpowiadaniu na czyjś wpis - masz na górze taki szary pasek a na nim kwadracik z górami (z prawej strony uśmieszka) - jak najedziesz na niego myszką to pokaże sie tytuł tego obrazka "biblioteka obrazów"- wchodzisz tam :
W polu nazwa obrazu - wpiszujesz nazwe pliku (pojawi się potem w górnym oknie (przy wstawianiu obrazka do komentarza)
w polu Plik trzeba nacisnąć Przegladaj - i wskazać lokalizację, czyli miejsce zapisania obrazka na Twoim komputerze.
Nacisnąć Dodaj - obrazek pokaze sie w górnym oknie (Podgląd), a jego nazwa w polu Obrazy
Zeby obrazek umieścić w komentarzu trzeba nacisnąć Wstaw.
I to wszystko.
Muszę Cie uprzedzić, że "pobieranie" obrazka z Twojego dysku do biblioteki obrazów troche trwa ;))) i trzeba byc cierpliwym, szczególnie gdy obrazek ma dużą pojemność.
Życze powodzenia i czekam na zdjęcia zwierzaczków.
A tu kurs ilustracyjny http://wielkiezarcie.com/forum_watek.php?id=31068&post=31068
Wszystko byłoby dobrze gdybym jeszcze umiała przekształcić na JPEG. Ale mam "nauczyciela" w pracy, który zapewne mnie nauczy
No to chyba mi się uda
tu jest z moją teściową,
tu nad oczkiem (czasami wyłowił nawet rybę),
a tutaj płwał w zalewie jest wspaniałym pływakiem).
Super!!! A teraz czekamy na Skutera
ja stojac w obliczu wyboru: tesciowa albo pies nie wahalabym sie ani chwili
psiak jest piekny. po przeczytani historii z buraczkami przypomnialo mi sie jak moj pies jako maluszek sciagnal z szafki kosmetyczke w ktorej mialam witaminki, powyluskiwal je sobie z listka i wylizal ta slodka warstewke,ktora sa pokryte
bo to pies na slodycze byl...
Super !!!! to teraz jeszcze jak bedziesz miala okazje dolacz zdjecia Skuterka :)))
Brawo Krysiu (za zdjecia) i dzieki za pokazanie nam swojego pieska. Widac to wielkie zainteresowanie stołem i tym co tam można zwędzić lub dostać, no i pływa, jak widać, na długich dystansach... Fajne fotki. I kwiaty w ogrodzie masz piękne...
przyłączam się do prośby Ave
pozdrawiam kamaxyz
Dzisiaj już mogę prawie spokojnie napisac o tym co się wydarzyło. Otóż mój szanowny małżonek, który jest najmądrzejszy ze wszystkich i zawsze ma rację, wyjeżdżając w sobotę z podwórka , przejechał Skutera. A ja ciągle prosiłam żeby jeździł wolniej i zwracał uwagę na psa. Kaktus, który jest bardzo dużym psem i mądrym, to nigdy nie podejdzie pod samochód i przede wszystkim jest widoczny w lusterku wstecznym. Skuter nie jest jeszcze na tyle mądry aby uciekac na widok samochodu a do tego trudno go zobaczyc we wstecznym lusterku. Zapakował psa do samochodu i jechał niczym do porodu, ze Skuterem do weterynarza. Chyba jeszcze nigdy nie przebył tak szybko drogi - a jeździ wogóle bardzo szybko. Gdy po wizycie u lekarza podjechał po mnie do okulisty to najpierw chciałam mu urwac głowę (w obecności pani doktor, która okazała mi zrozumienie w tym temacie) a potem pobiegłam do samochodu. Biedny Skuter leżał w takiej dziwnej pozycji bardzo ciężko oddychając i miał co jakiś czas drgawki. Weterynarz nie stwierdził złamań ale podejrzewał obrażenia wewnętrzne. Zaaplikował mu mnóstwo zastrzyków. Po przewiezieniu do domu, spał kilka ładnych godzin. Gdy się obudził, bardzo powoli się podniósł i pomalutku wstał i wyszedł na podwórko. Już się ucieszyłam. Położył się przy moich nogach i co jakiś czas pojękiwał. A ja mogłam go co najwyżej delikatnie pogłaskac, gdyż przy najmniejszej próbie poruszenia go, strasznie piszczał. Nie chciał nic pic i jeśc. Na wieczów Krzysiek przeniósł go do jego legowiska, gdzie ma mięciutko i cieplutko. Z samego rana w niedzielę dzwoniłam do teściowej: co z psem? A ten malutki spryciul, w nocy wgramolił się na posłanie do Kaktusa, który ustąpił mu miejsca i ułożył się na jego posłaniu ( tam się mieści tylko pół Kaktusa). Mało tego że wygryzł Kaktusa z jego posłania, to jeszcze mu je dokładnie zasikał (miał zatrzymanie moczu wcześniej). Wtedy stwierdził że w mokrym to on nie będzie spał i poszedł na swoje legowisko. A biedny Kaktus stał nad nim i go pilnował. Moja radośc po tej wiadomości nie miała końca. Zaraz też pojechałam na wieś do moich psów. Skuter na mój widok zaczął nawet biec delikatnie utykając na tylnie łapki. Ale jeszcze piszczy gdy się go chce dotknąc. A dzisiaj to już był całkiem inny pies. Jak tylko przyjechałam z pracy to już od furtki widziałam że ma uśmiechniętą mordkę. A jak już zobaczył że trzymam w ręce kanapkę dla nich , to jego radośc nie miała końca.
W tym tygodniu powinnam miec już wywołane zdjęcia Skutera i Kaktusa, to nie omiszkam ich od razu zaprezentowac i troszkę opisac co te moje urwisy wyczyniają. A Skuter bardzo pięknie urósł i zapowiada się na bardzo mądrego psa. Tylko jest mańkutem. Ale nauczył się od Kaktusa dawania prawej łapki (dawał tylko lewą albo obie naraz).
Ale mnie wystraszyłaś - myślałam, że stało się najgorsze. Bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło i Skuter dochodzi do siebie, a mężowi pewnie się dostało i nie dziwię się, ale myślę, że sam się nieźle wystraszył i już nigdy nie zapomni o psiakach! Pogłaskaj tego małego wiercipiętę ode mnie i niech zdrowieje
Trzymajcie się!!!
A i owszem, ten chodzący ideał i geniusz, który wszystko wie najlepiej (to o moim mężu) też przeżywał. Ale i tak zebrał ode mnie taki opier....l, że głowa mała. Dobrze że byłam u okulistki i nie wypadało (ja dama) nałożyc mu po głowie. Ale ręce mnie swędziały. Dzisiaj jak wyjeżdżał i wjeżdżał na podwórko, to psy zamykał w drugim ogródku. I to jest jedyny przypadek kiedy ten chodzący ideał posłuchał że ktoś inny ma rację.
Czyli wszystko dobrze się skończyło
serce mi stanelo ....
ehhhh... :):) ciesze sie ogromnie, ze dobrze sie skonczylo. POdrap oba psiaki ode mnie za uszami :)
Oba już wydrapane i wygłaskane. Dziękuję
całe szczęście że wszystko dobrze się skończyło ,cieszę się że Skuter dochodzi do siebie,osobiście nie mam zwierzaków w domu(mam alergika)ale bardzo bym chciała -uwielbiam psy i koty,pozdrawiam - rosa
O rany jak się wystraszyłam....Ale wiesz co?? U mnie by się chyba skończyło rozwodem albo ciężkim uszkodzeniem męża !!!!! Chyba nie umiałabym się powstrzymać (ja dama) i dostałby w łeb przy wszystkich a potem opieprz i to zdrowy !!!! Biedny pies !!! Tyle się nacierpiał przez pana ( tu odpowiedni epitet!) !!!!
Ale dobrze, że już po wszystkim -mam nadzieję.Oba pieski masz strasznie kochane.
A jak tam relacje z Teściową ????
Pieski są faktycznie kochane, a teściowa niekoniecznie. Na szczęście nie musimy mieszkać obie pod jednym dachem, bo ja mam jeszcze swoje mieszkanie, do którego wracam po południu. Po wypadku Skutera dostała wytyczne i nawet się słuchała. Gotowała mu kleiki (musiał mieć dietę) bez cienia protestu. A nawt w nocy wstała do niego, zobaczyć czy się coś nie dzieje.
Zamarłam, jak przeczytałam o przejechaniu Skutera przez Twojego męża - miałam w rodzinie podobny przypadek, ale nie skończyło sie tak szczęśliwie jak u Ciebie. Tamtego pieska nie udało sie uratować :((( Dobrze, że tym razem los okazał sie łaskawy dla psiaka, ale musicie uważać. Myslę, że Skuter też sie czegos nauczył. Pozdrawiam Ciebie i twoje pieski. Ewa
Faktycznie Skuter już się nauczył że trzeba zejść z drogi. Mało tego. jak tylko usłyszał silnik samochodu, to uciekał gdzie pieprz rośnie. Dziękuję za pozdrowienia.
Zapraszam wszystkich chętnych do obejrzenia moich pupilków do GALERII. Wstawiam nowe zdjęcia.
Już pędzę !!!!!