Kochani mieszkam juz na obrzezach Londynu z mezem i dziecmi. Dzieci wczoraj pierwszy raz zalapaly kontakt z sasiadami mimo, ze nic nie rozumieja ;) Na razie zwiedzamy okolice i zalatwiamy formalnosci. Niestety nie obylo sie bez kompikacji, otoz 2 dni po przyjezdzie corka zachorowala i temp. wynosila ponad 39,5 stopniC jezdzilam ze znajoma po lekarzach, bo maz mial nocke, ale dostala antybiotyk i jest ok. W piatek lalo jak z cebra + grzmoty i niewiele trzeba bylo zeby uslyszec porzadny huk - to '' tylko'' sufit w kuchni spadl, po prostu nas zalalo i sufit tego nie wytrzymal, cale szczescie ze nikogo nie bylo w kuchni, bo nieciekawie by sie to skonczylo. Musze konczyc bo jestem tylko w bibliotece na komputerze i niewiem kiedy teraz bede. Swojego kompa jeszcze nie mam i podejrzewam ze dlugo nie bede miec , tak ze jak sie uda to bede zagladac do biblioteki. Pozdrawiam Was wszystkich, bo bardzo sie stesknilam za Wami - nadia.
To miło, że sie odezwałaś...:))) Myslę, że najważniejsze, że jesteście wszyscy razem. W takiej gromadce to nawet spadajacy sufit da się przeżyć z poczuciem humoru. Dobrze,że tak się to skończyło... Reszta powoli się ułoży , nie od razu Kraków zbudowano. Pozdrawiam ...:)))
Nadiu bardzo się ucieszyłam, że się odezwałaś. Pewnie szybko tych naszych komentarzy nie przeczytasz, bo pewnie już wyszłaś z biblioteki, ale ciągle i nieustająco trzymam kciuki za Twoje szczęście w "nowym świecie". Po tych zajściach - wszystko będzie teraz "z górki". Ściskam.
Nadiu, ciesze sie, ze udalo Ci sie napisac do nas chociaz te pare slow. Wiem jak pierwsze miesiace sa trudne nawet bez spadajacych sufitow, to juz potraktuj jako dodatkowa atrakcje hartowania na wszelkie przeciwnosci losu. Jesli kiedys, w takich momentach, blysnie Ci przez mysl pytanie "po co ja tu przyjechalam?" to szybko odpowiadaj sobie "zeby byc szczesliwa" a kiedys z perspektywy czasu, jak spojrzysz na te dzisiejsze przygody to wlasnie bedziesz je wspominac z ogromnym sentymetntem..... Zycze Wam wszystkiego najlepszego :))) maryla
Czesc!To super,ze juz jestescie.Ja tez tu mieszkam.Jak cos to pisz do mnie na gg( w profilu).Ja mieszkam niedaleko Heathrow.Wszystko sie ulozy!! Zycze powodzenia i wiatm serdecznie !!!!Madziorek
Od razu zostałaś rzucona na głębokę wodę,teraz sama widzisz,że wszystko można pokonać.A trudności pokonywane wspólnie nawet po latach są wspominane z rozrzewnieniem.Świetnie,że jesteście już razem.
Dziékuje wszystkim za slowa otuchy dorwalam po drodze kawiarenke internetowa i wciagnelam na chwile meza z corka ;) Na razie nie mam zadnego kontaktu przez gg, dopiero jak bede miec swojego kompa wtedy bede kombinowac. Pozdrawiam wszystkich cieplutko a niestety dada na razie nie bede miec z Toba kontaktu, ale wciaz myslami jestem z Toba :) A o WZ owcach mysle non stop, papasi ;)))
Nadia, jak tylko będziesz miała okazję, to odzywaj się do nas KONIECZNIE :-) Humor Ci chyba dopisuje? Czy już wszystko nabrało ładniejszych kolorłów po pierwszych "przejściach"? Ściskam Cię bardzo serdecznie. Emila.
Znowu naciagnelam meza na biblioteke i jestem na chwile z Wami ;) Dopoki sie nie naucze jezyka to wszedzie musze brac ze soba mojego meza i koniec, kropka, bec! ;) Humor to mi dopisuje ale stanowczo polski nie angielski...ale to przyjdzie z czasem ( tak mysle ) Stwierdzam, ze jednak polscy specjalisci sa o niebo lepsi od angielskich, bo tutaj to jest wszystko na slowo honoru, albo sie rozsypie albo nie ;) Ale jesli chodzi o kontakty to sa tak dbajacy o bezpieczenstwo blizniego, ze w lazience, zeby np.wysuszyc sobie wlosy , to nie znajdziesz zadnego! No i mozna to nazwac humorem angielskim ;)))
Cieszę się, że wszystko w porządku, bo po ostatnich komunikatach o ulewnych
deszczach w Anglii już się trochę martwiłam, czy Was aby też nie zalało :-D
Trzymaj się, zakładaj kalosze i zawsze noś parasolkę ze sobą :-D
Pozdrawiam serdecznie :-D
Hej! Niestety parasolki nie mam i kaloszy tez nie, najwyzej bede plywac w stroju kapielowym ;) My gdzies mieszkamy gdzie wody na dole nie ma ale za to od gory zalewa ;) No i jak tam, zbierasz juz kasiorke na lodke, zeby do mnie przyplynac? ;))) Dzisiaj wezwalismy pana do naprawy piekarnika a okazalo sie, ze tam jest tylko specjalne zabezpieczenie przed wybuchem gazu no i piekarnik dziala ;) a ja sie tak meczylam , zeby cos wykombinowac na urdziny meza...Dobrze ze mialam karpatke z Polski to zrobilam ten moj placek - szybki deser ( bez pieczenia) no i okazalo sie ze placek zrobil furore, wszystkim smakowalo, pozabierali troche do pracy i tam tez sie na to rzucili, tak ze teraz przerazona jestem kolejnymi urodzinami bo moze przyjsc caly oddzial....;))) Trzymaj sie cieplutko, papasi!
Kochani mieszkam juz na obrzezach Londynu z mezem i dziecmi. Dzieci wczoraj pierwszy raz zalapaly kontakt z sasiadami mimo, ze nic nie rozumieja ;) Na razie zwiedzamy okolice i zalatwiamy formalnosci. Niestety nie obylo sie bez kompikacji, otoz 2 dni po przyjezdzie corka zachorowala i temp. wynosila ponad 39,5 stopniC jezdzilam ze znajoma po lekarzach, bo maz mial nocke, ale dostala antybiotyk i jest ok. W piatek lalo jak z cebra + grzmoty i niewiele trzeba bylo zeby uslyszec porzadny huk - to '' tylko'' sufit w kuchni spadl, po prostu nas zalalo i sufit tego nie wytrzymal, cale szczescie ze nikogo nie bylo w kuchni, bo nieciekawie by sie to skonczylo. Musze konczyc bo jestem tylko w bibliotece na komputerze i niewiem kiedy teraz bede. Swojego kompa jeszcze nie mam i podejrzewam ze dlugo nie bede miec , tak ze jak sie uda to bede zagladac do biblioteki. Pozdrawiam Was wszystkich, bo bardzo sie stesknilam za Wami - nadia.
Skoro tak pechowo się zaczęło to należy mieć nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej!
Powodzenia!!! Trzymaj się!
To miło, że sie odezwałaś...:))) Myslę, że najważniejsze, że jesteście wszyscy razem. W takiej gromadce to nawet spadajacy sufit da się przeżyć z poczuciem humoru.
Dobrze,że tak się to skończyło... Reszta powoli się ułoży , nie od razu Kraków zbudowano. Pozdrawiam ...:)))
Nadiu bardzo się ucieszyłam, że się odezwałaś. Pewnie szybko tych naszych komentarzy nie przeczytasz, bo pewnie już wyszłaś z biblioteki, ale ciągle i nieustająco trzymam kciuki za Twoje szczęście w "nowym świecie". Po tych zajściach - wszystko będzie teraz "z górki". Ściskam.
Nadiu, ciesze sie, ze udalo Ci sie napisac do nas chociaz te pare slow. Wiem jak pierwsze miesiace sa trudne nawet bez spadajacych sufitow, to juz potraktuj jako dodatkowa atrakcje hartowania na wszelkie przeciwnosci losu. Jesli kiedys, w takich momentach, blysnie Ci przez mysl pytanie "po co ja tu przyjechalam?" to szybko odpowiadaj sobie "zeby byc szczesliwa" a kiedys z perspektywy czasu, jak spojrzysz na te dzisiejsze przygody to wlasnie bedziesz je wspominac z ogromnym sentymetntem..... Zycze Wam wszystkiego najlepszego :))) maryla
Dziekuje Marylko, jestes nieoceniona w swoich radach, zawsze je chetnie czytam i przyjmuje do wiadomosci :) Caluski!
Nadiu ,kiepsko Ci się zaczęło ale myślę ,że później jednak będzie dobrze czego z całego serca Ci życzę - rosa
Hej
Pisz kiedy tylko będziesz mogła i jak najwięcej.
Najważniejsze, że jesteście razem...
Razem łatwiej
Pozdrawiam serdecznie .
Czesc!To super,ze juz jestescie.Ja tez tu mieszkam.Jak cos to pisz do mnie na gg( w profilu).Ja mieszkam niedaleko Heathrow.Wszystko sie ulozy!! Zycze powodzenia i wiatm serdecznie !!!!Madziorek
Od razu zostałaś rzucona na głębokę wodę,teraz sama widzisz,że wszystko można pokonać.A trudności pokonywane wspólnie nawet po latach są wspominane z rozrzewnieniem.Świetnie,że jesteście już razem.
Poczatki zawsze sa trudne ale z czasem wszystko sie ulozy.Za pare miesiecy bedziesz sie smiala z rodzina z przygud,ktore was spotkaly.Pozdrawiam
ojej jak taki poczatek to pozniej juz tylko dobrze bedzie
trzymam za Was kciuki, powodzenia i slonca !
Dziékuje wszystkim za slowa otuchy dorwalam po drodze kawiarenke internetowa i wciagnelam na chwile meza z corka ;)
Na razie nie mam zadnego kontaktu przez gg, dopiero jak bede miec swojego kompa wtedy bede kombinowac.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko a niestety dada na razie nie bede miec z Toba kontaktu, ale wciaz myslami jestem z Toba :)
A o WZ owcach mysle non stop, papasi ;)))
Nadia, jak tylko będziesz miała okazję, to odzywaj się do nas KONIECZNIE :-) Humor Ci chyba dopisuje? Czy już wszystko nabrało ładniejszych kolorłów po pierwszych "przejściach"? Ściskam Cię bardzo serdecznie. Emila.
Znowu naciagnelam meza na biblioteke i jestem na chwile z Wami ;) Dopoki sie nie naucze jezyka to wszedzie musze brac ze soba mojego meza i koniec, kropka, bec! ;) Humor to mi dopisuje ale stanowczo polski nie angielski...ale to przyjdzie z czasem ( tak mysle ) Stwierdzam, ze jednak polscy specjalisci sa o niebo lepsi od angielskich, bo tutaj to jest wszystko na slowo honoru, albo sie rozsypie albo nie ;) Ale jesli chodzi o kontakty to sa tak dbajacy o bezpieczenstwo blizniego, ze w lazience, zeby np.wysuszyc sobie wlosy , to nie znajdziesz zadnego! No i mozna to nazwac humorem angielskim ;)))
Cieszę się, że wszystko w porządku, bo po ostatnich komunikatach o ulewnych deszczach w Anglii już się trochę martwiłam, czy Was aby też nie zalało :-D Trzymaj się, zakładaj kalosze i zawsze noś parasolkę ze sobą :-D Pozdrawiam serdecznie :-D
Hej! Niestety parasolki nie mam i kaloszy tez nie, najwyzej bede plywac w stroju kapielowym ;) My gdzies mieszkamy gdzie wody na dole nie ma ale za to od gory zalewa ;)
No i jak tam, zbierasz juz kasiorke na lodke, zeby do mnie przyplynac? ;)))
Dzisiaj wezwalismy pana do naprawy piekarnika a okazalo sie, ze tam jest tylko specjalne zabezpieczenie przed wybuchem gazu no i piekarnik dziala ;) a ja sie tak meczylam , zeby cos wykombinowac na urdziny meza...Dobrze ze mialam karpatke z Polski to zrobilam ten moj placek - szybki deser ( bez pieczenia) no i okazalo sie ze placek zrobil furore, wszystkim smakowalo, pozabierali troche do pracy i tam tez sie na to rzucili, tak ze teraz przerazona jestem kolejnymi urodzinami bo moze przyjsc caly oddzial....;)))
Trzymaj sie cieplutko, papasi!