Mam problem. Moje dziecko chodzi do przedszkola ale nie w Polsce od pewnego czasu mieszkamy za granica. No wiec tu w przedszkolu nie ma posilkow tylko sama je robisz i dajesz do przedszkola. Na pierwsze danie robie kanapeczki natomias mam problem z tym drugim daniem. Szok inne dzieci jedza marchewki kawaleczek ogorka,pomidora i tego typu warzywa i owoce. I to jest ich obiadek. Natomiast moj synek nie ma problemu z jedzeniem bo je duzo i czesto ale... i tu sie zaczyna. Marchewki surowej nie je bo nie ma zabkow, pomidora nie lubi, marmolada odpada twarog odpada itd moglabym wyliczac i wyliczac. Nie moge robic normalnych obiadkow poniewaz w przedszkolu nie mozna odgrzewac a moj synek nie zje zimnego obiadku. prosze was o pomoc o pomysly na ten niby obiadek jakies salatki z ryzem z jajkiem sama nie wiem co jeszcze. Kombinuje daje mu np.okorek pokrojony, salami (jedyna wedlina ktora lubi), serek zolty chlebek do tego i owoc na koniec. Narazie szukam w naszych przepisach caly czas ale tyle ich jest.
Hej! Fakt, nie latwo przestawic sie na nowe warunki w przedszkolu. Czytam, ze synus Twoj je duzo i lubi jesc.. wiec przeciez cos je? wybierz z tego co on najbardziej lubi i zastanow sie, co z tego moznaby mu pakowac na obiadek. Moja corka procowala w przedszkolu, takim gdzie byl cieply obiadek dla dzieci i mowila, ze bardzo duzo jedzenia musieli wyrzucac, bo dzieci jadly jak wrobelki. Takie rozwiazanie, jak w przedszkolu Twoje synka, jest moze bardziej "zimne" jednak nie marnuje sie zywnosci a dzieci i tak jedza w domu drugi raz z rodzicami. Sprobuj aktywnie wciagnac swoje dziecko do ustalania jego menu do przedszkola, unikniesz wtedy rozczarowania ze strony dziecka. :) pozdrawiam Glumanda.
Wlasnie zaczynam mu tlumaczyc ze przeciez nie moge mu dawac codziennie tego samego, ze powinnam mu urozmaicac posilki ale moj synek ma juz piec lat i potrafi walczyc o swoje. Namawiam go na Twarozek wiejski podobne sa tutaj bo zwyklego twarogu niestety nie ma. To wszystko nie jest proste a pani przedszkolanka daje mi ulotki z owocami warzywami itd. mysle ze chce mi powiedziec delikatnie ze cos jest nie tak. A z tych ulotek moje dzieciatko to by dwa posilki wybral nie wiecej. Oh ciezkie zadanie mnie czeka z wymyslaniem niewiadomo czego.
collin ja mysle ze Ty sie zbyt stresujesz. Co Ci Pani Przedszkolanka daje to jedno. Ulotki na zachete dostaja wszystkie Mamy na pewno wiec nie czuj sie ustawiona pod pregierzem. Twoj stress stresuje twego Synka ktory czuje ze musi "walczyc o swoje" bo najchetniej bys mu tego nie dala. Wie, ze uwazasz iz nie powinien tego w kolko jesc i tak robisz z pozywienia ktore chcesz ograniczyc jakis "specialny, godny walki skarb ktory moze jutro zniknac na zawsze" dla Twego Synka.
Uwazam: daj mu co chcialby dostac nie rob z tego swiadomie czy nieswiadomie "przeciagania liny". Synowi kiedys sie na pewno znudzi i nabierze ochoty na "nowy smak" tymbardziej jak mu ten teraz ulubiony i wymarzony przez swa monotonnosc bokiem wyjdzie. Swoja droga mnie tak Mama oduczyla slodyczy: Dopuki byly schowane (wiadomo dobre czekoladki bylo trudno dostac) jak znalazlam potrafilam wyjesc. Postawila wiec miche z nimi na stole i powiedziala "No to jedz" Zjadlam ...i od tego czasu wiecej nie ruszylam a czara ze slodyczami stala zawsze juz latwo dostepna na szafce a mnie jesli ciaglo to na najwyzej na jedna lub dwie Mialam 5 lat.
Poza tym kochana collin jesli bedziesz synka "zmuszac" do jedzenie warzyw i owocow gwarantuje Ci ze znielubi je na dobre bo beda mu sie kojarzyc ze stressem i przykroscia. Ja tak na lata znielubilam parowke ktora wedlug mojej Mamy powinnam byla zjesc na sniadanie NA DLUGIE lata.
Collin ja wiem ze Ty chcesz jak najlepiej ale..dzieci jedza jesli moga intuicyjnie i krzywdy nie dadza sobie zrobic. Na zachete czasem od wielkiego dzwonu mozesz mu zrobic jakas fajna smieszna kanapke, ogorka podac jako krokodyla itp. i jesli mimo to nie ruszy niech Mama i Tata zjedza z wielkim smakiem zachwalajac jakie pyszne i sprzeczajac sie (zartobliwie) kto moze zjesc ostatni kawalek. Synka bym na poczatku (jesli sam z siebie nie bedzie nawet chcial sprobowac) wylaczyla z tego smakolyku podajac mu w zamian "jego ulubione". Niech go zazdrosc ukuje i niech odniesie wrazenie ze WY macie cos o WIELE smaczniejszego.
Collin im bardziej odpuscisz tym predzej odniesiesz sukces!
Colin, popełniłaś błąd żywieniowy gdy synek był mniejszy. Nie jest jeszcze za późno nauczyć dziecko jedzenia "wszystkiego co jest na talerzu" mowiąc w wielkim uproszczeniu. Teraz niestety, płacić zaczynasz za swoje ustępowanie i podsuwanie samych bardzo smacznych rzeczy (nie umiem tego dokładniej określić). Mam przykład w moim domu, ś.p. teściowa swoje smaki stosowała wobec moich córek i do dziś nie jedzą pewnych rzeczy, bo nie nauczyły się jeść niektórych potraw, a i wmówiono im(!), że to czy tamto jest niedobre ( po prostu Ona sama nie jadała pewnych potraw, jak np surowych jarzyn (!). Do pasji mnie doprowadzały standardowe: buraczki duszone, lub marchew duszona, ... kilka razy w m-cu(!), "...bo dziewczynki to lubią..." Długo trwało nim je wyeliminowałem na rzecz surówek.
Ale, wracając do tematu, jak radzą dziewczyny, z tego co Twój synek je, musisz sama kombinować. Trudno Ci doradzić poniewż zdaje się, że lista niejadalnych potraw-składników, jest dość duża. Powoli więc przyzwyczajaj młodego do zjadania tego co jest na talerzu. No i nawet jak coś jest niezbyt smaczne dla Ciebie czy reszty Rodziny, nie pokazujcie, nawet mimiką, nie mówiąc o wypowiedziach typu: "błeeee" ...., że jest niedobre ...jemu może zasmakować ale wasza reakcja spowoduje wręcz odwrotny skutek w jego kubkach smakowych, chociaż zapowiadało się, że coś polubi. Pomyśl, że on kiedyś będzie miał żonę, a Ty synową ... Pozdrawiam Janek
P.S. Miałem nie udzielać porad(?!) na forum ale natura silniejsza od półkul mózgowych, z czasem przestanę. J.
Tak masz racje ja gotuje i gotowalam pod gust synka. A jesli juz robilam czegos czego nie lubi to jemu co innego robilam. Ciezko jest a jest to troche z mojej winy ale nie do konca bo moj synek duzo je teraz ale swoje potrawy. A kiedys jak bym mlodszy wogole nie jadl to dopiero byla tragedia mial 2 latka i pierwszy posilek mial np. o 14. wiec robilam co sie dalo zeby zaczol jesc normalnie i zaczol ale tylko to co lubi. Tak to wyglada u mnie. Nie naciskam go nie stresuje nie mialam nawet takiego zamiaru. Tylko rozmawiamy na temat jedzonka co lubi czy by chcial cos nowego fajnego sprobowac. Odpowiedz jednoznaczna NIE nielubie tego. I koniec tematu. Dzieki za rady dzieki za zainteresowanie. Pozdrawiam.
Ja przyzwyczajałem moje Wiedźmowate, do niektórych dań,...poprzez "pomoc córek" przy ich sporządzaniu. Po prostu powielałem sposób mojej Mamy, tak polubiłem barszcz czerwony, barszcz ukraiński, szczawiową, szpinak(!) i "szpinak" z lebiody i wiele innych ... Czosnek był od zawsze w moim domu tak jak cebula ...ale to na inny wątek. Pozdrawiam Janek
Kiedyś w jednym z odcinków programu TV "Super Niania" był właśnie taki przykład dziecka, które jadało tylko to, co lubi. Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jako wymądrzanie się i wytykanie błędów więc napiszę co wówczas poradziła rodzicom owa "Super Niania". Po pierwsze najważniejszą zmianą było to, że rodzice nie mogą się pytać dziecka "czy chcesz coś nowego, fajnego spróbować?", bo wówczas zawsze padnie odpowiedź "NIE". To rodzice są dorośli i wiedzą, co dla dziecka jest najlepsze. W tym wypadku słowo "najlepsze" oznaczało stopniowe podsuwanie odmiennych składników w jedzeniu bez zbędnych pytań. Potem rodzice jedli razem z dzieckiem i np. głośno zachwycali się to smakiem marchewki, to buraków itp. Udawali, że nie zwracają uwagi na dziecko. Do niczego nie zmuszali. Potem jedno z rodziców proponowało wyścigi. Dla przykładu tata ścigał się z synem w zjedzeniu surówki. Tym sposobem dziecko miało okazję spróbować wielu smaków. Innym razem urządzali zabawę i zawiązywali sobie oczy i próbowali różnych produktów (tych mniej i bardziej znanych na zmianę) a potem odgadywali co to jest. W efekcie końcowym dziecko poznawało różne smaki i gdy coś nowego pojawiało się na talerzu już nie było krzywych min. Do niczego nie przymuszali, ale co najważniejsze nie pytali się czy będzie to jeść, bo to dla niektórych dzieci jest jakaś ukryta podpowiedź, że może to nie jest smaczne, skoro zadają takie pytanie. Życzę powodzenia w tworzeniu nowego menu śniadaniowego :-) Pozdrawiam serdecznie.
To też nie jest tak jak mówisz. Mój mąż był zmuszany do zjadania wszystkiego co na talerzu. Do dzisiaj nie zje smażonej cebuli - każdy zauważalny kawałek wydłubie - przy czym jak nie widoczne zje i nie narzeka. A goląbki poza domem (u kogoś w gościach) uczył fruwać - i to dosłownie - za okno.
Ja długie lata nie zjadłam surówki z kapusty - nikt mnie nie zmuszał jednak do jedzenia - aż dojrzałam do spróbowania - ale bez namawiania, samodzielnie. A szpinaku, którym faszerowali dzieci w przedszkolu nie ruszę -choć muszę powiedzieć, że nie mam pojęcia jak smakuje - w psychice tak daleko zakodowany jest przymus. Podobnie jest z brukselką.
moje dzieci nie mają narzucone co jeść. I nie muszą jeść jak nie lubią. Efekty połowiczne - bo syn coraz więcej razy eksperymentuje, zaczyna jeść dobrowolnie surówki - dopytujac się o nie. A córka - to zupełnie inna bajka - bo ona z racji alergii prawie nic nie mogła jeść do drugiego roku życia. i to będzie dawało długo znać o sobie.
Oczywiście nie należy brać w 100% mojej wypowiedzi jako instruktaż postępowania z dziećmi mającymi swoje upodobania smakowe. Zmuszanie dziecka nie jest madrym postępowaniem ale tylko nakłanianie do spróbowania czasem wystarczy. Szczytem głupoty jest stosowanaie"...jak nie zjesz to..." i tu następuje lista zakazów. Może mnie łatwiej było akceptować jedzenie różnych potraw po przejściu z Mamą, maleńkiej(!) ponad tygodniowej głodówki. Długo miałem "odchyłki" na punkcie strachu o brak jedzenia. Chociaż flaczki spróbowałem to dopiero gdy miałem 18 lat i po jakimś wyskoku na 50g ,zimą, "na rozgrzewkę", kolega namówił mnie ...zjadłem wówczas dwie porcje jednorazowo i to z wielkim apetyto-smakiem.
To nie na temat, ale Janek tymi flaczkami przypomniales mi jak to ja "do flaczkow doroslam". Wszyscy w rodzinie lubili, tylko ja nie i osentacyjnie odmawialam nawet sprobowania ......az pewnego dnia po obiedzie rodzice poszli gdzies z wizyta i zabrali najmlodsza latorosl, starszy brat polecial pewnie gdzies na jakas randke ;) a ja zostalam sama w domu z resztka flakow jaka zostala po obiedzie. I pomyslalam sobie, ze zamkne oczy i sprobuje co tez reszta mojej "chorej na glowe' rodziny widzi w tym "swinstwie" i tak tez zrobilam ....... Po czym otworzylam oczy i wyzarlam reszte flaczkow :)) od tamtej pory uwielbiam :))))
najlepszą metodą na próbowanie jest wyprawa na "chałupki" (tak koleżanka nazywała wizyty) .Mój syn - kiedys prawie całkowicie bezmięsny (dobrowolnie - kotlet schabowy (kurczakowy) był karą, zjadaną ze łzami w oczach) - tak jadł kiełbasę -a mnie się serce radowało. na drugi dzień poleciałam do tego samego sklepu, kupiłam - no niestety, juz nie smakowało...
Wyprawa "na chalupki" ..... hahhahahaha jak bylam dzieckiem to mialam po sasiedzku kolezanke i lubilysmy jesc tylko to co wlasnie w obcym domu, czyli ja u niej a ona u mnie i tak nam zycie dzieciece plynelo na tych "chalupkach" az jak juz bylysmy nastolatkami, to nasze mamy sie przyznaly, ze zanosily swoje wlasne obiady, jedna do drugiej tylko po to zeby nas podstepnie namowic do jedzenia :))))
Dobre... Moja mama robila słynne pierogi z twarogiem na słodko. Kiedys z koleżanką urwałyśmy się ze szkoły na długiej przerwie obiadowej, do tego następna lekcja miała być wolna - miałam niedaleko, pierogi miały już być.. Coz- nie przewidziałyśmy jednego - z jakiegoś powodu skrócili lekcje w ten dzień od tej przerwy - spóźniłyśmy się chyba ze trzy godziny lekcyjne, ale wsypa była.. i dobre pierogi...
ponieważ twój synek lubi coś na ciepło, proponuję zakuipć mały płaski termosik, wielkości 20 cm x 15 cm plastikowy są dostępne napewno w hipermarketach a do niego możesz mu zrobic wieczorem gofry rano do piekarnika nagrzanego lub do mikrofalówki, na to troszkę dżemiku, lub masło orzechowe jakieś owoce, możesz mu zrobic grzanki złozyć z serkiem i salami też pyszne, spróbuj jakieś risotto, daj do niego takie składniki które synek lubi, może kurczak, jakis groszek, przygotujesz je też wcześniej a rano odgrzejesz i do termosiku. a może smażone kiełbaski, albo paróweczki, spróbuj moze ten pomysł chwyci, życzę powodzenia messua
A może naleśniki z nadzieniem? Możesz też wymieszać serek homogenizowany z jakimiś owocami (teraz maliny, borówki itp.) a potem np. morele z puszki i ananasy.
Droga Collin, nie wiem czy to Ci cos pomoze, ale opowiem Ci jak ja walczylam z moim wlasnym synem wlasnie w takich sytuacjach. 5 lat to wiek, kiedy dziecko ma swoje zdanie tylko na tyle, na ile Ty sama mu pozwolisz, a z reguly jeszcze poddaje sie "autorytetom".... Moj syn majac chyba 3 do wlasnie 5-6 lat stwierdzil, ze nie lubi innego miesa tylko "kurcaki", no to ja w odpowiedzi na takie stwierdzenie nazywalam wszystko co bylo na talerzu "kurcakiem", bez wzgledu na to czy za zycia mialo skrzydla, chodzilo na 4 nogach czy tez plywalo. Jesli czasem spogladal z powatpiewanem i mowil, ze to "nie podobne od kurcaka" to mowilam, ze to jest owszem "kurcak" tylko inaczej przyzadzony..... dzialalo przynajmniej w 95%. Potem kiedys uslyszal jak ktos powiedzial, ze tluste jest "bleeee" i chcial wszystko "chude", pamietam w tym czasie pojechalismy z wizyta do mojej kuzynki i ona przychodzi do mnie i mowi "Maryla, pytam co bedzie jadl, a on mowi, ze chce chuda kielbase.....a skad ja mu wezme "chuda" kielbase ???" Oczywiscie lata przelom 70/80tych i cudem bylo dostanie czegoklwiek ..... Ale kielbasa jaka miala byla cienka, wiec szybko wybrnelam z sytuacji i zaanonsowalam, ze kielbasa jest "chuda". Wiesz takie nawroty "wydziwiania" mial jeszcze i pewnie czesto ma do dzisiaj (na szczescie ja juz nie musze o tym wiedziec i sluchac) ale w wieku 14 lat chodzil na obiady do polskiej stolowki i pani, ktora tam gotowala, kiedys po 2 tygodniach, kiedy moj syn zamawial tylko zupe pomidorowa i kotlet schabowy, stracila panowanie i wymusila na nim sprobowanie jednej lyzki zupy ogorkowej.... I tak sie od tej jednej lyzki zaczelo .... do dzis uwielbia ogorkowa. Moze wlasnie sprobuj namowic go na jeden maly kasek, jedna lyzke czegos co on z gory twierdzi, ze "nie lubi" i zobaczysz co bedzie. Bardzo czesto wlasnie w takich sytuacjach mowilam "wiesz, zeby powiedziec, ze nie lubisz to trzeba najpierw sprobowac, bo skoro nie probujesz a mowisz, ze nie lubisz tylko dlatego, ze cos ci sie nie podoba, to przeciez tak samo, ktos moze ciebie nie lubic, tylko dlatego, ze masz niebieskie oczy, a przeciez cie nie zna....." Wiesz takie "madre" wyklady sa dla dzieci na tyle skomplikowane, ze dzialaja, bo dzieciak slucha i mysli sobie "hmmm nie bardzo rozumiem, o czym ta moja mama mowi, ale to moja mama wiec pewnie ma racje i lepiej sprobuje..." Tak ja to robilam, zamiast pytac co chcesz, albo co lubisz robilam zdecydowanie dla niego za "madry" wyklad tonem milym, ale z duza domieszka autorytetu i jakos udawalo mi sie pewne rzeczy przeforsowac ..... nawet jesli to byly male zwyciestwa, to przeciez byly ogromnym poczatkiem :)) Zycze powodzenia, plusem Twojej sytuacji jest to ze syn lubi, jak piszesz, jesc i duzo.... wykorzystaj to madrze :))
Tez walczylam w podobny sposob tylko ze ja nie mowilam co jest na obiad czy na kolacje. Bo jak powiedzialam rosol to padalo stwierdzenie nielubie rosolu. Co bylo nieprawda bo moj synek kocha rosol. Dzieki temu zaczol jesc mieso bo z tym tez mialam problem bo jak to moj synek mowil ze piersi z kurczaka maja "osci". No coz i tak bywa.Teraz uwielbia piersi z kurczaka w kazdej postaci.No wiec widzimy ze to ciezki przypadek ciezko go nauczyc czegos nowego pokazac nowy smak i ze zycie nie konczy sie na makaronach. On nawet gotuje ze mna robi surowki tzn. pomaga ale lubi siedziec ze mna w kuchni doprawiac probowac ale jak zobaczy pomidora to odpada. Najzabawniejsze jest to ze lubi pomidorowke i ketchup i koncentrat nawet probowal koncentrat (smakowal mu) niestety pomidora nie lubi. I naprawde czesto tlumacze z czego robia ketchup ze pomidorowke doprawiamy pomidorami tylko pod inna postacia. Na marne moje tlumaczenia. Moze sie to zmieni bede probowala kombinowala ale bystre oko zobaczy wszysko czego nie lubi. Swietny pomysl z tym zawiazywaniem oczu i kosztowaniem roznych przysmakow koniecznie musze wyprubowac.
Wiesz z tym pomidorem, to akurat mozesz przegrac :) znam pania (77lat), ktora je zupy pomidorowe, sosy pomidorowe, ale nie wezmie do ust pomidora .....no coz ta sama pani (przemila i wspaniala osoba) rowniez nie jada serow - zadnych ..... i pod zadna postacia. Na poczatek to mnie to troche stresowalo, teraz sie przyzwyczailam i nie reaguje jak sobie cos tam z dania "usuwa" :)))
ja latami nie jadłam pomidorów - na sam widok mdliło mnie. Ale jadłam ketchupy i pomidorówkę Potem był okres, że zjadłam jeden plasterek na kanapkę pod warunkiem, że była sporo posmarowana masłem i "owędliniona" ("oserowana") znacznie. W końcu jednak nadszedł moment, że pokochałam pomidory. Natomiast ketchupu nie ruszę - nie zjem niczego co ma wyczuwalny smak ketchupu jako odrębny składnik. No ale jak dzieci jadły wszystko z ketchupem... Pomidorówkę spotkał ten sam los...bo na pytanie co gotujemy słyszę - pomidorową...
A to to akurat synek nic nie traci (z tym pomidorem) bo... pomidory przetworzone maja duzo wiecej skladnikow antyrakowych. Tak jak surowa marchewka jest mniej zdrowa od ugotowanej - gorzej przyswajalna. Ja mysle, ze jezeli lubi pomidora inaczej to na zdrowie nic nie traci! Dzieci nieraz nie lubia pewnych konsystencji a my rodzice nie wiemy dlaczego...
Hahahha ale sie usmialam ja z pomidorem mialam to samo,pomidorowke uwielbialam,ketchup moze mniej ale koncentart pomidorowy owszem a pomidora jako dziecko (ba nawet nastolatka)nie tknelam.Zostaw samo mu przejdzie ja dopiero jako osoba dorosla sie przekonalam do pomidorow i teraz zjadam pod jakakolwiekpostacia.To samo mialam z majonezem i bigosem.
Mam problem. Moje dziecko chodzi do przedszkola ale nie w Polsce od pewnego czasu mieszkamy za granica. No wiec tu w przedszkolu nie ma posilkow tylko sama je robisz i dajesz do przedszkola. Na pierwsze danie robie kanapeczki natomias mam problem z tym drugim daniem. Szok inne dzieci jedza marchewki kawaleczek ogorka,pomidora i tego typu warzywa i owoce. I to jest ich obiadek. Natomiast moj synek nie ma problemu z jedzeniem bo je duzo i czesto ale... i tu sie zaczyna. Marchewki surowej nie je bo nie ma zabkow, pomidora nie lubi, marmolada odpada twarog odpada itd moglabym wyliczac i wyliczac. Nie moge robic normalnych obiadkow poniewaz w przedszkolu nie mozna odgrzewac a moj synek nie zje zimnego obiadku. prosze was o pomoc o pomysly na ten niby obiadek jakies salatki z ryzem z jajkiem sama nie wiem co jeszcze. Kombinuje daje mu np.okorek pokrojony, salami (jedyna wedlina ktora lubi), serek zolty chlebek do tego i owoc na koniec. Narazie szukam w naszych przepisach caly czas ale tyle ich jest.
Jest duzo salatek z zoltym serem i salami w przepisach, moze uda sie tez wtedy przemycic jakies nielubiane warzywka :)
Ja swojemu duzemu dziecku robie cos takiego do pracy :D sa cztery czesci http://wielkiezarcie.com/przepis17065.html
Przepisy brzmia smakowicie troszke zmiany dla synka i beda wspaniale mu smakowaly. Oczywiscie tunczyka nie lubi wiec zastapie go czym innym. Dzieki
Hej! Fakt, nie latwo przestawic sie na nowe warunki w przedszkolu. Czytam, ze synus Twoj je duzo i lubi jesc.. wiec przeciez cos je? wybierz z tego co on najbardziej lubi i zastanow sie, co z tego moznaby mu pakowac na obiadek. Moja corka procowala w przedszkolu, takim gdzie byl cieply obiadek dla dzieci i mowila, ze bardzo duzo jedzenia musieli wyrzucac, bo dzieci jadly jak wrobelki. Takie rozwiazanie, jak w przedszkolu Twoje synka, jest moze bardziej "zimne" jednak nie marnuje sie zywnosci a dzieci i tak jedza w domu drugi raz z rodzicami. Sprobuj aktywnie wciagnac swoje dziecko do ustalania jego menu do przedszkola, unikniesz wtedy rozczarowania ze strony dziecka. :) pozdrawiam Glumanda.
Wlasnie zaczynam mu tlumaczyc ze przeciez nie moge mu dawac codziennie tego samego, ze powinnam mu urozmaicac posilki ale moj synek ma juz piec lat i potrafi walczyc o swoje. Namawiam go na Twarozek wiejski podobne sa tutaj bo zwyklego twarogu niestety nie ma. To wszystko nie jest proste a pani przedszkolanka daje mi ulotki z owocami warzywami itd. mysle ze chce mi powiedziec delikatnie ze cos jest nie tak. A z tych ulotek moje dzieciatko to by dwa posilki wybral nie wiecej. Oh ciezkie zadanie mnie czeka z wymyslaniem niewiadomo czego.
collin ja mysle ze Ty sie zbyt stresujesz. Co Ci Pani Przedszkolanka daje to jedno. Ulotki na zachete dostaja wszystkie Mamy na pewno wiec nie czuj sie ustawiona pod pregierzem. Twoj stress stresuje twego Synka ktory czuje ze musi "walczyc o swoje" bo najchetniej bys mu tego nie dala. Wie, ze uwazasz iz nie powinien tego w kolko jesc i tak robisz z pozywienia ktore chcesz ograniczyc jakis "specialny, godny walki skarb ktory moze jutro zniknac na zawsze" dla Twego Synka.
Uwazam: daj mu co chcialby dostac nie rob z tego swiadomie czy nieswiadomie "przeciagania liny". Synowi kiedys sie na pewno znudzi i nabierze ochoty na "nowy smak" tymbardziej jak mu ten teraz ulubiony i wymarzony przez swa monotonnosc bokiem wyjdzie. Swoja droga mnie tak Mama oduczyla slodyczy: Dopuki byly schowane (wiadomo dobre czekoladki bylo trudno dostac) jak znalazlam potrafilam wyjesc. Postawila wiec miche z nimi na stole i powiedziala "No to jedz" Zjadlam ...i od tego czasu wiecej nie ruszylam a czara ze slodyczami stala zawsze juz latwo dostepna na szafce a mnie jesli ciaglo to na najwyzej na jedna lub dwie Mialam 5 lat.
Poza tym kochana collin jesli bedziesz synka "zmuszac" do jedzenie warzyw i owocow gwarantuje Ci ze znielubi je na dobre bo beda mu sie kojarzyc ze stressem i przykroscia. Ja tak na lata znielubilam parowke ktora wedlug mojej Mamy powinnam byla zjesc na sniadanie NA DLUGIE lata.
Collin ja wiem ze Ty chcesz jak najlepiej ale..dzieci jedza jesli moga intuicyjnie i krzywdy nie dadza sobie zrobic. Na zachete czasem od wielkiego dzwonu mozesz mu zrobic jakas fajna smieszna kanapke, ogorka podac jako krokodyla itp. i jesli mimo to nie ruszy niech Mama i Tata zjedza z wielkim smakiem zachwalajac jakie pyszne i sprzeczajac sie (zartobliwie) kto moze zjesc ostatni kawalek. Synka bym na poczatku (jesli sam z siebie nie bedzie nawet chcial sprobowac) wylaczyla z tego smakolyku podajac mu w zamian "jego ulubione". Niech go zazdrosc ukuje i niech odniesie wrazenie ze WY macie cos o WIELE smaczniejszego.
Collin im bardziej odpuscisz tym predzej odniesiesz sukces!
Colin, popełniłaś błąd żywieniowy gdy synek był mniejszy. Nie jest jeszcze za późno nauczyć dziecko jedzenia "wszystkiego co jest na talerzu" mowiąc w wielkim uproszczeniu. Teraz niestety, płacić zaczynasz za swoje ustępowanie i podsuwanie samych bardzo smacznych rzeczy (nie umiem tego dokładniej określić).
Mam przykład w moim domu, ś.p. teściowa swoje smaki stosowała wobec moich córek i do dziś nie jedzą pewnych rzeczy, bo nie nauczyły się jeść niektórych potraw, a i wmówiono im(!), że to czy tamto jest niedobre ( po prostu Ona sama nie jadała pewnych potraw, jak np surowych jarzyn (!). Do pasji mnie doprowadzały standardowe: buraczki duszone, lub marchew duszona, ... kilka razy w m-cu(!), "...bo dziewczynki to lubią..." Długo trwało nim je wyeliminowałem na rzecz surówek.
Ale, wracając do tematu, jak radzą dziewczyny, z tego co Twój synek je, musisz sama kombinować. Trudno Ci doradzić poniewż zdaje się, że lista niejadalnych potraw-składników, jest dość duża. Powoli więc przyzwyczajaj młodego do zjadania tego co jest na talerzu. No i nawet jak coś jest niezbyt smaczne dla Ciebie czy reszty Rodziny, nie pokazujcie, nawet mimiką, nie mówiąc o wypowiedziach typu: "błeeee" ...., że jest niedobre ...jemu może zasmakować ale wasza reakcja spowoduje wręcz odwrotny skutek w jego kubkach smakowych, chociaż zapowiadało się, że coś polubi. Pomyśl, że on kiedyś będzie miał żonę, a Ty synową ...
Pozdrawiam
Janek
P.S.
Miałem nie udzielać porad(?!) na forum ale natura silniejsza od półkul mózgowych, z czasem przestanę.
J.
Tak masz racje ja gotuje i gotowalam pod gust synka. A jesli juz robilam czegos czego nie lubi to jemu co innego robilam. Ciezko jest a jest to troche z mojej winy ale nie do konca bo moj synek duzo je teraz ale swoje potrawy. A kiedys jak bym mlodszy wogole nie jadl to dopiero byla tragedia mial 2 latka i pierwszy posilek mial np. o 14. wiec robilam co sie dalo zeby zaczol jesc normalnie i zaczol ale tylko to co lubi. Tak to wyglada u mnie. Nie naciskam go nie stresuje nie mialam nawet takiego zamiaru. Tylko rozmawiamy na temat jedzonka co lubi czy by chcial cos nowego fajnego sprobowac. Odpowiedz jednoznaczna NIE nielubie tego. I koniec tematu. Dzieki za rady dzieki za zainteresowanie. Pozdrawiam.
Ja przyzwyczajałem moje Wiedźmowate, do niektórych dań,...poprzez "pomoc córek" przy ich sporządzaniu. Po prostu powielałem sposób mojej Mamy, tak polubiłem barszcz czerwony, barszcz ukraiński, szczawiową, szpinak(!) i "szpinak" z lebiody i wiele innych ...
Czosnek był od zawsze w moim domu tak jak cebula ...ale to na inny wątek.
Pozdrawiam
Janek
Kiedyś w jednym z odcinków programu TV "Super Niania" był właśnie taki przykład dziecka, które jadało tylko to, co lubi. Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jako wymądrzanie się i wytykanie błędów więc napiszę co wówczas poradziła rodzicom owa "Super Niania". Po pierwsze najważniejszą zmianą było to, że rodzice nie mogą się pytać dziecka "czy chcesz coś nowego, fajnego spróbować?", bo wówczas zawsze padnie odpowiedź "NIE". To rodzice są dorośli i wiedzą, co dla dziecka jest najlepsze. W tym wypadku słowo "najlepsze" oznaczało stopniowe podsuwanie odmiennych składników w jedzeniu bez zbędnych pytań. Potem rodzice jedli razem z dzieckiem i np. głośno zachwycali się to smakiem marchewki, to buraków itp. Udawali, że nie zwracają uwagi na dziecko. Do niczego nie zmuszali. Potem jedno z rodziców proponowało wyścigi. Dla przykładu tata ścigał się z synem w zjedzeniu surówki. Tym sposobem dziecko miało okazję spróbować wielu smaków. Innym razem urządzali zabawę i zawiązywali sobie oczy i próbowali różnych produktów (tych mniej i bardziej znanych na zmianę) a potem odgadywali co to jest. W efekcie końcowym dziecko poznawało różne smaki i gdy coś nowego pojawiało się na talerzu już nie było krzywych min. Do niczego nie przymuszali, ale co najważniejsze nie pytali się czy będzie to jeść, bo to dla niektórych dzieci jest jakaś ukryta podpowiedź, że może to nie jest smaczne, skoro zadają takie pytanie. Życzę powodzenia w tworzeniu nowego menu śniadaniowego :-) Pozdrawiam serdecznie.
To też nie jest tak jak mówisz. Mój mąż był zmuszany do zjadania wszystkiego co na talerzu. Do dzisiaj nie zje smażonej cebuli - każdy zauważalny kawałek wydłubie - przy czym jak nie widoczne zje i nie narzeka. A goląbki poza domem (u kogoś w gościach) uczył fruwać - i to dosłownie - za okno.
Ja długie lata nie zjadłam surówki z kapusty - nikt mnie nie zmuszał jednak do jedzenia - aż dojrzałam do spróbowania - ale bez namawiania, samodzielnie. A szpinaku, którym faszerowali dzieci w przedszkolu nie ruszę -choć muszę powiedzieć, że nie mam pojęcia jak smakuje - w psychice tak daleko zakodowany jest przymus. Podobnie jest z brukselką.
moje dzieci nie mają narzucone co jeść. I nie muszą jeść jak nie lubią. Efekty połowiczne - bo syn coraz więcej razy eksperymentuje, zaczyna jeść dobrowolnie surówki - dopytujac się o nie. A córka - to zupełnie inna bajka - bo ona z racji alergii prawie nic nie mogła jeść do drugiego roku życia. i to będzie dawało długo znać o sobie.
Użytkownik ekkore napisał w wiadomości:
> To też nie jest tak jak mówisz. Ekkore, ta refleksja była skierowana do mnie, czy do Janka?
do janka
Oczywiście nie należy brać w 100% mojej wypowiedzi jako instruktaż postępowania z dziećmi mającymi swoje upodobania smakowe. Zmuszanie dziecka nie jest madrym postępowaniem ale tylko nakłanianie do spróbowania czasem wystarczy. Szczytem głupoty jest stosowanaie"...jak nie zjesz to..." i tu następuje lista zakazów.
Może mnie łatwiej było akceptować jedzenie różnych potraw po przejściu z Mamą, maleńkiej(!) ponad tygodniowej głodówki. Długo miałem "odchyłki" na punkcie strachu o brak jedzenia. Chociaż flaczki spróbowałem to dopiero gdy miałem 18 lat i po jakimś wyskoku na 50g ,zimą, "na rozgrzewkę", kolega namówił mnie ...zjadłem wówczas dwie porcje jednorazowo i to z wielkim apetyto-smakiem.
To nie na temat, ale Janek tymi flaczkami przypomniales mi jak to ja "do flaczkow doroslam". Wszyscy w rodzinie lubili, tylko ja nie i osentacyjnie odmawialam nawet sprobowania ......az pewnego dnia po obiedzie rodzice poszli gdzies z wizyta i zabrali najmlodsza latorosl, starszy brat polecial pewnie gdzies na jakas randke ;) a ja zostalam sama w domu z resztka flakow jaka zostala po obiedzie. I pomyslalam sobie, ze zamkne oczy i sprobuje co tez reszta mojej "chorej na glowe' rodziny widzi w tym "swinstwie" i tak tez zrobilam ....... Po czym otworzylam oczy i wyzarlam reszte flaczkow :)) od tamtej pory uwielbiam :))))
:-DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
ja do tej pory nie lubię...raz jadłam źle przyrządzone...i koniec - wstręt i niechęć na całe zycie
Ja rowniez nie rusze flakow
najlepszą metodą na próbowanie jest wyprawa na "chałupki" (tak koleżanka nazywała wizyty) .Mój syn - kiedys prawie całkowicie bezmięsny (dobrowolnie - kotlet schabowy (kurczakowy) był karą, zjadaną ze łzami w oczach) - tak jadł kiełbasę -a mnie się serce radowało. na drugi dzień poleciałam do tego samego sklepu, kupiłam - no niestety, juz nie smakowało...
Wyprawa "na chalupki" ..... hahhahahaha jak bylam dzieckiem to mialam po sasiedzku kolezanke i lubilysmy jesc tylko to co wlasnie w obcym domu, czyli ja u niej a ona u mnie i tak nam zycie dzieciece plynelo na tych "chalupkach" az jak juz bylysmy nastolatkami, to nasze mamy sie przyznaly, ze zanosily swoje wlasne obiady, jedna do drugiej tylko po to zeby nas podstepnie namowic do jedzenia :))))
Dobre...
Moja mama robila słynne pierogi z twarogiem na słodko. Kiedys z koleżanką urwałyśmy się ze szkoły na długiej przerwie obiadowej, do tego następna lekcja miała być wolna - miałam niedaleko, pierogi miały już być.. Coz- nie przewidziałyśmy jednego - z jakiegoś powodu skrócili lekcje w ten dzień od tej przerwy - spóźniłyśmy się chyba ze trzy godziny lekcyjne, ale wsypa była.. i dobre pierogi...
ponieważ twój synek lubi coś na ciepło, proponuję zakuipć mały płaski termosik, wielkości 20 cm x 15 cm plastikowy są dostępne napewno w hipermarketach a do niego możesz mu zrobic wieczorem gofry rano do piekarnika nagrzanego lub do mikrofalówki, na to troszkę dżemiku, lub masło orzechowe jakieś owoce, możesz mu zrobic grzanki złozyć z serkiem i salami też pyszne, spróbuj jakieś risotto, daj do niego takie składniki które synek lubi, może kurczak, jakis groszek, przygotujesz je też wcześniej a rano odgrzejesz i do termosiku. a może smażone kiełbaski, albo paróweczki, spróbuj moze ten pomysł chwyci, życzę powodzenia messua
A może naleśniki z nadzieniem? Możesz też wymieszać serek homogenizowany z jakimiś owocami (teraz maliny, borówki itp.) a potem np. morele z puszki i ananasy.
Co ja tu napisałam! Oczywiscia miałam na mysli brzoskwinie z puszki a nie morele :-)
Droga Collin, nie wiem czy to Ci cos pomoze, ale opowiem Ci jak ja walczylam z moim wlasnym synem wlasnie w takich sytuacjach. 5 lat to wiek, kiedy dziecko ma swoje zdanie tylko na tyle, na ile Ty sama mu pozwolisz, a z reguly jeszcze poddaje sie "autorytetom".... Moj syn majac chyba 3 do wlasnie 5-6 lat stwierdzil, ze nie lubi innego miesa tylko "kurcaki", no to ja w odpowiedzi na takie stwierdzenie nazywalam wszystko co bylo na talerzu "kurcakiem", bez wzgledu na to czy za zycia mialo skrzydla, chodzilo na 4 nogach czy tez plywalo. Jesli czasem spogladal z powatpiewanem i mowil, ze to "nie podobne od kurcaka" to mowilam, ze to jest owszem "kurcak" tylko inaczej przyzadzony..... dzialalo przynajmniej w 95%. Potem kiedys uslyszal jak ktos powiedzial, ze tluste jest "bleeee" i chcial wszystko "chude", pamietam w tym czasie pojechalismy z wizyta do mojej kuzynki i ona przychodzi do mnie i mowi "Maryla, pytam co bedzie jadl, a on mowi, ze chce chuda kielbase.....a skad ja mu wezme "chuda" kielbase ???" Oczywiscie lata przelom 70/80tych i cudem bylo dostanie czegoklwiek ..... Ale kielbasa jaka miala byla cienka, wiec szybko wybrnelam z sytuacji i zaanonsowalam, ze kielbasa jest "chuda". Wiesz takie nawroty "wydziwiania" mial jeszcze i pewnie czesto ma do dzisiaj (na szczescie ja juz nie musze o tym wiedziec i sluchac) ale w wieku 14 lat chodzil na obiady do polskiej stolowki i pani, ktora tam gotowala, kiedys po 2 tygodniach, kiedy moj syn zamawial tylko zupe pomidorowa i kotlet schabowy, stracila panowanie i wymusila na nim sprobowanie jednej lyzki zupy ogorkowej.... I tak sie od tej jednej lyzki zaczelo .... do dzis uwielbia ogorkowa. Moze wlasnie sprobuj namowic go na jeden maly kasek, jedna lyzke czegos co on z gory twierdzi, ze "nie lubi" i zobaczysz co bedzie. Bardzo czesto wlasnie w takich sytuacjach mowilam "wiesz, zeby powiedziec, ze nie lubisz to trzeba najpierw sprobowac, bo skoro nie probujesz a mowisz, ze nie lubisz tylko dlatego, ze cos ci sie nie podoba, to przeciez tak samo, ktos moze ciebie nie lubic, tylko dlatego, ze masz niebieskie oczy, a przeciez cie nie zna....." Wiesz takie "madre" wyklady sa dla dzieci na tyle skomplikowane, ze dzialaja, bo dzieciak slucha i mysli sobie "hmmm nie bardzo rozumiem, o czym ta moja mama mowi, ale to moja mama wiec pewnie ma racje i lepiej sprobuje..."
Tak ja to robilam, zamiast pytac co chcesz, albo co lubisz robilam zdecydowanie dla niego za "madry" wyklad tonem milym, ale z duza domieszka autorytetu i jakos udawalo mi sie pewne rzeczy przeforsowac ..... nawet jesli to byly male zwyciestwa, to przeciez byly ogromnym poczatkiem :))
Zycze powodzenia, plusem Twojej sytuacji jest to ze syn lubi, jak piszesz, jesc i duzo.... wykorzystaj to madrze :))
Tez walczylam w podobny sposob tylko ze ja nie mowilam co jest na obiad czy na kolacje. Bo jak powiedzialam rosol to padalo stwierdzenie nielubie rosolu. Co bylo nieprawda bo moj synek kocha rosol. Dzieki temu zaczol jesc mieso bo z tym tez mialam problem bo jak to moj synek mowil ze piersi z kurczaka maja "osci". No coz i tak bywa.Teraz uwielbia piersi z kurczaka w kazdej postaci.No wiec widzimy ze to ciezki przypadek ciezko go nauczyc czegos nowego pokazac nowy smak i ze zycie nie konczy sie na makaronach. On nawet gotuje ze mna robi surowki tzn. pomaga ale lubi siedziec ze mna w kuchni doprawiac probowac ale jak zobaczy pomidora to odpada. Najzabawniejsze jest to ze lubi pomidorowke i ketchup i koncentrat nawet probowal koncentrat (smakowal mu) niestety pomidora nie lubi. I naprawde czesto tlumacze z czego robia ketchup ze pomidorowke doprawiamy pomidorami tylko pod inna postacia. Na marne moje tlumaczenia. Moze sie to zmieni bede probowala kombinowala ale bystre oko zobaczy wszysko czego nie lubi. Swietny pomysl z tym zawiazywaniem oczu i kosztowaniem roznych przysmakow koniecznie musze wyprubowac.
Wiesz z tym pomidorem, to akurat mozesz przegrac :) znam pania (77lat), ktora je zupy pomidorowe, sosy pomidorowe, ale nie wezmie do ust pomidora .....no coz ta sama pani (przemila i wspaniala osoba) rowniez nie jada serow - zadnych ..... i pod zadna postacia. Na poczatek to mnie to troche stresowalo, teraz sie przyzwyczailam i nie reaguje jak sobie cos tam z dania "usuwa" :)))
Oj no to mnie pocieszylas. Zobaczymy co to bedzie czas pokarze.
ja latami nie jadłam pomidorów - na sam widok mdliło mnie. Ale jadłam ketchupy i pomidorówkę Potem był okres, że zjadłam jeden plasterek na kanapkę pod warunkiem, że była sporo posmarowana masłem i "owędliniona" ("oserowana") znacznie. W końcu jednak nadszedł moment, że pokochałam pomidory. Natomiast ketchupu nie ruszę - nie zjem niczego co ma wyczuwalny smak ketchupu jako odrębny składnik. No ale jak dzieci jadły wszystko z ketchupem... Pomidorówkę spotkał ten sam los...bo na pytanie co gotujemy słyszę - pomidorową...
A to to akurat synek nic nie traci (z tym pomidorem) bo... pomidory przetworzone maja duzo wiecej skladnikow antyrakowych. Tak jak surowa marchewka jest mniej zdrowa od ugotowanej - gorzej przyswajalna. Ja mysle, ze jezeli lubi pomidora inaczej to na zdrowie nic nie traci! Dzieci nieraz nie lubia pewnych konsystencji a my rodzice nie wiemy dlaczego...
Hahahha ale sie usmialam ja z pomidorem mialam to samo,pomidorowke uwielbialam,ketchup moze mniej ale koncentart pomidorowy owszem a pomidora jako dziecko (ba nawet nastolatka)nie tknelam.Zostaw samo mu przejdzie ja dopiero jako osoba dorosla sie przekonalam do pomidorow i teraz zjadam pod jakakolwiekpostacia.To samo mialam z majonezem i bigosem.