Chciałam zadac pytanie tym, ktorzy przebywaja(lub przebywali )za granica.Jakich Polskich produktów spozywczych brakuje Wam za granica?Mi szczególnie brakuje dobrych wedlin, kielbasek, nabialu, swiezych drozdzy, dobrego chlebusia, kapustki i ogoreczkow kiszonych, dobrej , gestej smietanki. Mozna znalezc te produkty w Polskich sklepach, ale nie zawsze sa dostepne.Prosze napiszcie swoje sugestie.Rozmarzymy sie razem:)Pozdrawiam Gosia
Gosiu ,czy ty czasami nie ptrzebywasz we Włoszech? Byłam tam w tamtym roku i wybieram się znowu przed świętami na dłuższy pobyt.Właśnie tych produktów najbardziej mi tam brakowało!!!Teraz jestem bardziej doświadczona i wiem co mam zabrać ze sobą nawet gdyby to miało być kosztem odzieży , którą w razie potrzeby można dokupić na miejscu .Serdecznie pozdrawiam!!!
Produktow nie brakuje, tutaj sa Polskie sklepy napakowane polskimi produktami, swiezym chlebkiem i buleczkami. Jedyne co brakuje mamuskiktora wie jak to wszystko smakowicie do kupy skleic. Pomimo ze te towary sa sciagane z Polski to tu nie smakuje tak samo. Chyba wiecie co mam na mysli. Pozdrawiam Kaska
Ja tez nie moge powiedziec, ze brakuje mi czegos polskiego. Mieszkam w Niemczech i w miescie, w ktorym sa 2 polskie sklepy, ktore sie nazywaja "Lazar" od nazwiska wlasciciela i jeden rosyjski, w ktorym maja rowniez polskie wyroby. Zaopatrzenie jest bardzo dobre. Moj maz moze kupic "nawet" swoje ulubione piwo (Warke czerwona) a ja mam zawsze dostep do polskiej prasy. Mam prenumerate kilku czasopism wlasnie z polskiego sklepu. Kiedys mialam tylko problem z kupieniem mleka skondensowanego, bo w Niemczech jest tylko "Milchmädchen" i nie moglam go dostac. Teraz mam niedaleko wspomniany rosyjski sklep i tam kupuje je . W koncu niewazne skad wazne, ze bedzie karmel.
Czesc w Ruskim sklepie mozna tez kupic gotowy karmel i jest bardzo dobry, nie wiem gdzie mieszkasz w Niemczech ale ja takiej wygody nie mam nie mam polskich sklepow i gdyby nie ruski sklep gdzie czasem maja cos polskiego to nie widziala bym polskich rzeczy przez rok. Ale Ci najbardziej zazdroszcze tych gazet:-) Pozdrawiam cieplutko
Wisni, agrestu i porzeczek :)) Przez pierwsze dwa lata jezdzilam do polskiej dzielnicy chyba co tydzien, bo tam zaopatrywalam sie w polskie wedliny, teraz kupuje je tylko na swieta. Polskiego chleba nie brakowalo mi nigdy, bo od poczatku jakos tak bywalo, ze zawsze mialam jakies wloskie, francuskie czy greckie piekarnie, lub sklepy w okolicy i tam wybor przepysznych chlebow. Teraz jezdze do polskiej dzielnicy moze 3-4 razy do roku i jesli kupuje tam cos poza wedlina to glownie zapasy dodatkow do ciast, ktore i tak rzadko pieke :))) A robie to wlasnie ze wzgledu na przepisy z WZ, bo wtedy wiem, ze ten budyn to wlasnie taki jak w przepisie. Poza tym chyba nic mi nie brakuje......ach no i jeszcze nie mamy szczawiu :))) Byc moze, ze bywa od czasu do czasu w polskich sklepach, ale ja jakos nie mam szczescia trafic .... Ciezko jest tez kupic powidla sliwkowe, ale w tym roku zrobilam wlasne dzieki Wam :))) Ech, no i spirytus przydalby sie normalny, a nie ten mlodziezowy 75%, ale wlasnie wygapilam w ruskim sklepie 80% no i latem u ruskich moge tez kupic porzeczki ale sa tak strasznie drogie, ze przyznam sie, kupilam tylko raz malenkie pudeleczko moze ok 5dkg kosztowalo 4 dolary, wiec to troche zwariowane :)))
Wisnie mozna u mnie w PA zbierac na farmie prosto z drzewa, w tym roku nie bylam, ale w zeszlym zebralam 60 lbs, u nas na nie sie mowilo szklanki. Dobrutki kompocik wyszedl, ale reka mi odpadala od drylowania.
Nie narzekam na brak polskich produktow. Do polskich sklepow mam bardzo blisko wiec co tydzien zaopatrujemy sie w produkty nam potrzebne. Pieczywo mamy z polskiej piekarni, swieze pachnace wedliny tez (tych kanadyjskich nie lubimy za bardzo). Moze czasem jak sobie przypomne czas grzybobrania, kiedy to tato przynosil kosz swiezych, pachnacych, rozmaitych grzybow takich z polskiego lasu. No i ten zapach roznaszacy sie po calym domu kiedy to byly one smazone, hmmmmmmmm. To byla pycha!!!
Mlodych ziemniaczkow , pomidorkow i ogorkow , truskawek i jagod . Niby to wszystko tutaj jest przez okragly rok ale jakies takie bez smaku i zapachu . Dodam jeszcze bob ktory jest tu bardzo krotko i strasznie drogi .Dodatkowo jest sprzedawany w lupinach i po obraniu zostaje garstka .
mi tez Gosiu tego wszystkiego brakowalo, ale ostatnio mamy w okolicy 3 sklepy z polskim jedzeniem, wiec niemal wszystko mozna kupic (lacznie z polskimi gazetami, kzyzowkami itp.). Najbardziej brakowalo mi kostek rosolowych i swiezych drozdzy, a teraz mam ich zatrzesienie. Ostatnio synek zajada sie wafelkami Grzeski, paluszkami a my polskim twarozkiem i pasztetem. Jedyne czego nie dostalam, to najzwyklejszych swiezych ogorkow, ktore nadawalyby sie do ukiszenia. Poza tym nie narzekam, mam wszystko co potrzeba.
Jestem w Finlandii i nie jest az tak zle :D przede wszystkim tesknie za prawdziwa kielbasa i kabanosami, oni maja tu jakies takie przemalowe parowki i to jest straszne, poza tym tesknie za polskimi slodyczami szczegolnie ptasim mleczkiem, delicjami jagodowmi z biala czekolada, czekoladkami nadziewanymi Solidarnosci, Princessami i masa innych slodkosci. Denerwuje mnie to ze w wiekszosci sklepow sa tylko produkty Finskie i Szwedkie czyli pomarzyc mozna tylko o czekoladzie Milki czy Lindta. Dobrze ze przynajmniej chleb jest dobry bo np we Wloszech to straszna wata.... nie da sie jesc, zupelnie bez smaku.
mając czekoladę z chili z fazera - jak można tesknić za polskim wedlem - ja akurat ze względu na alergię samej czekolady jeść za bardzo nie mogę, ale ta jest pycha. Szkoda, że zapasy tak szybko sie kończą i tak daleka droga do uzupełnienia. Fińskie pieczywo jest super (jeżeli jest się zwolennikiem ciemnego pieczywa) - mnie najbardziej zachwyciły "kapcie" - bułki razowe ,które są już nadkrojone, dosyć plaskate - wyglądem przypominające zimowego papucia.
A ptasie mleczko - z tego słyniemy chyba na całym świecie. znajomi Austriacy na pytanie co przywieźć zawsze jest krówki i ptici mliczko (dlaczego akurat tak określaja to, lekko z rosyjska lub czeska - nie wiem)
Za Wedlem nie tesknie ale za Milka tak :D a co do Fazera to za bardzo ich czekolad nie lubie poza wlasnie ta z chilli ktora kocham jezeli zapasy Ci sie koncza to mozemy sie jakos dogadac z dostawa jezeli tylko chcesz :) i chlebkow kapciuchow tez :) Na szczescie krowki tu sa (napisy po niemiecku ale wyprodukowane w polsce :D )
A wybierasz się do Polski? bo chyba nie będziesz wysyłała z Finlandii.
A może masz możliwosć robienia zakupów w sklepie przy fabryce Fazera. Myśmy kiedyś zrobili zakupy, ale nie pozwolili nam za nie zapłacić. Kto to widział sklep firmowy dla pracowników, do którego można wejść bez problemów. I jeszcze nie piszą w ludzkim języku, że tylko dla pracowników...hehehe
Do Polski jade na Boze Narodzenie, o ile uda mi sie kupic w miare tani bilet. Moge przeslac wtedy a jezeli bede miec pecha i swieta spedze w Finlandii to moge i stad wyslac :) Hmm.... nie wiem gdzie jest fabryka Fazera... ale musze poszukac bo chetnie bym tam pobuszowala :D
Tyel, że musisz mieć specjalną kartę - ona uprawnia do zakupów po cenach ponad połowę niższych niż w marketach. nas poprosili o rozładowanie koszyka. trochę to speszyło - bo przeceiż można było poprosić kogoś w sklepie aby nam kupił na swoją kartę (no chyba, że są jakieś limity, to wtedy nici, bo kto się podzieli swoim, mając jeszcze rodzinę do "wykarmienia" i obdarowania.). A Fazer jest w Vantaa (nie będę odmieniać) - ewentualnie jeszcze w Helsinkach (nie wiem gdzie przebiega granica), w każdym razie, aby tam dojechać trzeba przejechać obok. Zapachy są boskie, szczególnie gdy pieką kapcie i ciastka.
Ale chyba wyjazd do Estonii dla Finów nie jest jakimś specjalnym wydatkiem (patrząc na ich ilość na promie i ilość spozywanego alkoholu w trakcie drogi oraz załadowanych samochów przy wyjeździe z promu) - a już na promie spirytus w 10-pakach (za pierwszym razem zastanawiałam się co to za drogie piwo - bo kto słyszał sprzedawać mocny alkohol w opakowaniach ilości więcej niż jedna sztuka.).
prawdziwej swojskiej:) reszte juz moge kupic po drogich cenach w sklepie :) choc niby tam maja swojska -- ale ona nigdy nawet nie lezala kolo niej .. hahaha :)
Bialego normalnego sera, maslanki garwolinskiej, kefiru z prawdziwego zdarzenia, kaszanki, salcesonu ozorkowego, siei i sielawy, no i jeszcze cukierkow kamyczkow i kukulek...
Kiedyś gdy przebywałem w Belgii to najbardziej brakowało mi ogórków małosolnych (te ich ogórki po zakiszeniu brzydko pachniały), koperku, twarogu, kaszanki, salcesonu, pietruszki korzeniowej i kwaśnej śmietany. Bahus
oj i mi brakuje ogorkow malosolnych (tu sie nie dalo ich zrobic) i twarogu (w polskim sklepie jest cos ale twarog), kawy MKPremium, czekolady z netto gorzkiej, serka Valbone i Turka hehehe i w rybnym kraju brakuje mi bardzo matiasow Lisnera :)
koperek znalazlam mrozony a swiezy mozna czasem dostac ale za bajonska sume.
W sumie zwiedzilam tu juz 3 sklepy polskie, jeden litewski i jeden rosyjski i w kazdym mozna cos wygrzebac "swojskiego". W litewskim wegorz wedzony, kwas chlebowy i grzybki marynowane, w rosyjskim chalwe bardzo dobra i ogorki kiszone a w polskim rozne roznosci ale jednak kielbasy z Agrofirmy to sie tam nie dostanie. Jest cos niby kielbasa torunska, zywiecka czy polska ale robione tutaj i bardzo daleko im do smaku naszych. Brakuje mi zwyklego sklepu miesnego gdzie mozna kupic kawal schabu z koscia, lopatki czy karkowki. Tutaj wszystko porcjowane, czasem cos sie uda dostac ale trzeba uwazac bo moze byc nieswieze.
Mam natomiast tutaj wspaniala wode prosto z kranu, bardzo dobre smietany i sery zolte, pyszne islandzkie pomidory i ogorki, swietne ryby :):) Jest tez kilka "tubylczych" przysmakow, ktorych ja jednak nie kocham. Jest np "skata" - zgnila plaszczka, "hangikjot" to wedzona owcza kupa szyneczka, suszone ryby - no suszone ryby kilka rodzaji (ow), sa tez kleinury takie ciacha calkiem dobre troche podobne do faworkow zrobionych z ciasta na paczki.
Swiat sie zmienia,a moze go zmienia ta cholerna globalizacja, sama nie wiem, ale od mojego przyjazdu do Francji koperek jest juz wszedzie dostepny, korzen pietruszki pojawil sie od dobrych kilku lat od kiedy zaczeto propagowac "kuchnie sredniowieczna"- wniosek jeden, ze tutaj zarzucono pietruszke od sredniowiecza, ciekawe dlaczego, no ale najwazniejsze, ze znowu sie pojawila. Ale gdybym tak musiala poleciec w druga strone, to brakowaloby mi swiezej kolendry na kazdym rogu ulicy, brakowalby mi kminu arabskiego(oj brakowaloby naprawde), swiezej miety(ktorej nie trzeba hodowac w skrzyneczkach, ani udawac sie do jakichs wyspecjalizowanych sklepikow), chyba bardziej brakowaloby mi tego co "z tutaj". Ale to juz wkrotce i tam .I juz bardzo niewyrazna granica pomiedzy "tam i tutaj" A polskie sklepy tutaj o kant stolu potluc, wlasnie sie otworzyly dwa, znowu mam wrazenie, ze czas odlecial ze 40 lat do tylu, tyle , ze teraz chodzi o jakas siermieznosc nawet w obsludze. Wiec niczego nie brakuje, ma byc jak bylo, o to chodzi, wytleniona, znudzona blondynka z podmalowanym na blekit okiem, w samym srodku Paryza na moje bardzo grzeczne pytanie w sprawie kefiru, ziewajac i przeciagajac sie pyta "coooooooooo?????" Ja juz tak to lubie, ze chyba ciagle tam zostane z moim przyglupim pytaniem w sprawie kefiru.
Kokliko, jak wiesz mieszkam w Stanach od 23 lat; koperek byl "od zawsze" korzen pietruszki tez sie pojawil kilka lat temu, a zaraz potem nawet korzen selera, chociaz do dzis musze tlumaczyc przy kasie jak sie to "cudo" nazywa :)) Natomiast jesli chodzi o obsluge w polskich sklepach i te specyficzna atmosfere ..... no coz, masz 100% racji :))) Tam stojac w kolejce (bo jeszcze nie ma tego cudu bezkolejkowego) mozna sie niezle nasluchac o zyciu prywatnym poszczegolnych sprzedawczyn, oj mozna. I to wlasnie z tej prostej przyczyny jestem szczesliwa, ze moj maz nie mowi i nie rozumie po polsku :))))
A w moich 2 polskich sklepach sa tak mile sprzedawczynie. Ostatnio to nawet zauwazylam, ze moj maz ma tam "pewne wzgledy", bo jak stoi ze swoja skrzyneczka z piwkem to pani dla niego druga kase otwiera. A jesli chodzi o te opowiadanie o swoich przezyciach, to juz chyba polska przywara narodowa. Nieraz sie z tym juz spotkalam, choc akurat nie w polskim sklepie.
hahahahah Moj maz tez ma w tych polskich sklepach wzgledy (dwa razy juz dostal czekolade) :))) panie wiedza, ze on nie mowi po polsku i jakos tak przypadl im do gustu :)))
Miauka, sprobuje sie zaprzyjaznic z panem, ktory w duzym sklepie porcjuje mieso. My tak robilismy w Japonii, gdzie mieso tez tylko paczkowane i w dodatku kotlety maja grubosc kartki papieru, poprosilismy pania z obslugi ze chcemy porozmawiac z tym panem, dla nas w tej chwili VIP--em. Rezultat byl taki, ze pozniej wystarczylo dzien wczesniej zamowic ze chcemy kilo schabu w calosci i schab czekal, nie musze chyba dodawac ze byl najlepszy ale obsluga sklepu nie mogla zrozumiec na co ktos moze zuzyc az kilo schabu! A jako premie do zakupu "hurtowego" dodawali czesto cos extra, np.poledwiczke wieprzowa. Pozdrawiam.
Miauko, po przeczytaniu Twojej wypowiedzi, jednak musze stwierdzic, ze tu u mnie prawdziwa "ameryka" sklepow polskich w polskiej dzielnicy mam tyle, ze moge sobie dobrac do smaku, gdzie i jaki wyrob najbardziej mi smakuje. Mieso w sklepach amerykanskich jest oczywiscie paczkowane tak jak i u Ciebie ale w kazdym duzym supermarkecie jest osobne stoisko rzeznika i tam mozesz sobie zazyczyc kawal, albo kawalek jaki tylko chcesz, z koscia, bez kosci, odfiletowane, pokrojone w zaleznosci od Twoich potrzeb. Ja nawet w sklepach w Polsce nie pamietam takich mozliwosci (za moich czasow ich nie bylo) jak tutaj nawet miesko na zrazy zawijane mam przygotowane w cienkich rozbitych juz platach tak jak sobie zycze. Oprocz tego sa tez osobne sklepy rzeznicze (w najblizszej okolicy domu mam takich dwa) i tam kupujesz co chcesz, nawet moglabym sobie kupic zywa kure, kaczke, krolika, przepiorki, sarenki .....slowem czego zapragniesz. No coz, chyba jednak ameryka :)))
Faktycznie mamy "Ameryke,", ale tak od chyba gdzies 10 lat? pamietasz jaktylko bylo wszystko z Adamby ? i zero polskich produktow? tylko robione tu na miejscu.
Jak tak sobie czytam czego wam brakuje, to momentami mam wrazenie, ze ja w "raju" mieszkam. Moze to dlatego, ze Niemcy sa tak blisko, ze transport jest tanszy i nie ma zakazow dotyczacych produktow spozywczych?
Pamietam jak chcialam ostatnio zrobic smalec. Pierwszy raz od czasu przyjazdu do Niemiec (5 lat). Poszlam do Reala kupic slonine. A tu niespodzianka, nie ma. Bylam tak zdesperowana. Ile ja sie nachodzilam, zeby ja znalezc. Dopiero po tygodniu znalazlam w Kauflandzie. I niby tu wszystko jest a nie bylo "glupiej" sloniny.
Ze slonina to ja tez mialabym problem, bo nigdzie nie widzialam, ale podejrzewam, ze u prywatnego rzeznika, tylko wywolalabym zdziwienie.... bo tego nikt nie kupuje
Chleba, chleba i jeszcze raz chleba. Mam tu w Irlandii dostęp tylko do krojonego, a mnie się marzy taki świeżutki, chrupiący a nie ciapa. W Polsce byłam raczej zwolenniczką bułek, tych tutaj nie mogę jeść bo są "napakowane" jakimś świństwem, od którego mam zgagę. O irlandzkim chlebie nie wspomnę - da się go jeść tylko w tostach. Dobrych wędlin - ale takich krojonych, a nie w foliach. Ogórków świeżych o smaku ogórka a nie wody.
Cewa2 faktycznie masz racje co do ogorkow, ale od juz kilku lat pojawily sie u nas ogorki "kirbi" i te sa wlasnie takie "polskie" ja tych duzych tez nie lubie.... Pamietam, jak zaraz na poczatku Charlie kiedys probowal mnie namowic na te "normalne" ogorki, bo akurat nie bylo kirbi......zaparlam sie jak osiol i nie kupilam, potem dopiero nauczylam Go jak smakuja ogorki :)))) Jak piszesz o chlebie, to mam wrazenie, ze macie tylko takie, ktore "pokutuja" w normalnych sklepach..... jesli tak, to Ci serdecznie wspolczuje, bo to wata, a nie chleb..... poszukaj moze jakiejs piekarni....... co ja gadam??? pewnie juz probowalas ;))
Porzeczek, czrarnych i czerwonych , agrestu, swiezych kurek (grzyby) - chociaz ostatnio znalazlam na ebay-u, ale jakos tak dziwnie wygladaja, albo to ja juz zapomnialam jak kurki wygladaja.
Wlasciwie, niczego mi tu nie brakuje. Po 24 latach pobytu tutaj, wiem gdzie wszystko znalezc. Na poczatku, bylo gorzej. Szukalam selera w korzeniu.. chleb tez na poczatku widzi sie tylko zapakowany i pokrojony i jakies gumowe bulki. Ale to tylko na poczatku tak jest. W tej chwili wybor bulek jest tak duzy, ze nie wiadomo, ktore kupic?? chleb tak samo. Moim faworytem jest ciemny chleb, pieczony w piecu opalanym weglem drzewnym. Jest do ostatniej pietki super w smaku. W Polsce wyrzuca sie barzdo duzo chleba, niestety. Widze to gdy jestem na odwiedzinach. Kazdy chce miec swiezy chlebek... rano kupuje sie go o wiele za duzo a na drugi dzien wyrzuca... malo co mysli sie o tym jak go zuzyc, lub dzien wczesniej pomyslec ile chleba kupic, zeby sie nie zmarnowal. Jesli chodzi o polskie rzeczy za granica, to mamy tu polski sklep z wedlinami. Mozna w nim kupic i slodycze, ksiazki, gazety, panie pieka ciasta... Niestety, pare razy natrafilam na nieswieze produkty... a od ludzi dowiedzialam sie, ze tam sie "myje" kielbasy w specjalnej soli.. ktora ma im przywrocic swiezosc... a angazuje sie do tego jakies osoby spod ciemnej gwiazdy, ktore za kufel piwa zrobia wszystko. Nie mam ochoty na takie polskie produkty. Kiedys kupilam Ptasie Mleczko na prezent. 20 m za sklepem, zorientowalam sie, ze jest przeterminowane 2 tygodnie. Wrocilismy do sklepu. Pani byla, oburzona, !!! temu nic nie ma, tlumaczyla podniesionym glosem.. ja moge to panstwu otworzyc, to jest dobre... nic nie dalo, ze ja mowilam, to mial byc prezent.. jak to dam przeterminowane?? Kilka dni pozniej, weszlismy tam po gazetke z programem.. Ptasiego Mleczka na Polsce nie bylo.... zapakowanego... stalo nizej w originalnych opakowaniach, z oberwanym wieczkiem, jako sprzedaz luzna. Jakos odechcialo mi sie kupowania w tym sklepie. Kocham co polskie, jak jestem w Polsce, to kupuje tylko polskie rzeczy. Przedewszystkim slodycze, zupy w proszku jakies tam inne produkty, nieraz tylko po to aby miec swiadomosc, ze bylam w PL i kupilam sobie polskich smakolykow.
Gosiu ,czy ty czasami nie ptrzebywasz we Włoszech? Byłam tam w tamtym roku i wybieram się znowu przed świętami na dłuższy pobyt.Właśnie tych produktów najbardziej mi tam brakowało!!!Teraz jestem bardziej doświadczona i wiem co mam zabrać ze sobą nawet gdyby to miało być kosztem odzieży , którą w razie potrzeby można dokupić na miejscu .Serdecznie pozdrawiam!!!
witam,
chlebka z mojej piekarni, jogurtow, grzybkow marynowanych, kabanosow, ...ale sie rozmarzylam...:)
Produktow nie brakuje, tutaj sa Polskie sklepy napakowane polskimi produktami,
swiezym chlebkiem i buleczkami. Jedyne co brakuje mamuskiktora wie jak to wszystko
smakowicie do kupy skleic. Pomimo ze te towary sa sciagane z Polski to tu nie smakuje tak samo.
Chyba wiecie co mam na mysli.
Pozdrawiam Kaska
Ja tez nie moge powiedziec, ze brakuje mi czegos polskiego. Mieszkam w Niemczech i w miescie, w ktorym sa 2 polskie sklepy, ktore sie nazywaja "Lazar" od nazwiska wlasciciela i jeden rosyjski, w ktorym maja rowniez polskie wyroby. Zaopatrzenie jest bardzo dobre. Moj maz moze kupic "nawet" swoje ulubione piwo (Warke czerwona) a ja mam zawsze dostep do polskiej prasy. Mam prenumerate kilku czasopism wlasnie z polskiego sklepu. Kiedys mialam tylko problem z kupieniem mleka skondensowanego, bo w Niemczech jest tylko "Milchmädchen" i nie moglam go dostac. Teraz mam niedaleko wspomniany rosyjski sklep i tam kupuje je . W koncu niewazne skad wazne, ze bedzie karmel.
Czesc w Ruskim sklepie mozna tez kupic gotowy karmel i jest bardzo dobry, nie wiem gdzie mieszkasz w Niemczech ale ja takiej wygody nie mam nie mam polskich sklepow i gdyby nie ruski sklep gdzie czasem maja cos polskiego to nie widziala bym polskich rzeczy przez rok. Ale Ci najbardziej zazdroszcze tych gazet:-) Pozdrawiam cieplutko
Wisni, agrestu i porzeczek :)) Przez pierwsze dwa lata jezdzilam do polskiej dzielnicy chyba co tydzien, bo tam zaopatrywalam sie w polskie wedliny, teraz kupuje je tylko na swieta. Polskiego chleba nie brakowalo mi nigdy, bo od poczatku jakos tak bywalo, ze zawsze mialam jakies wloskie, francuskie czy greckie piekarnie, lub sklepy w okolicy i tam wybor przepysznych chlebow. Teraz jezdze do polskiej dzielnicy moze 3-4 razy do roku i jesli kupuje tam cos poza wedlina to glownie zapasy dodatkow do ciast, ktore i tak rzadko pieke :))) A robie to wlasnie ze wzgledu na przepisy z WZ, bo wtedy wiem, ze ten budyn to wlasnie taki jak w przepisie.
Poza tym chyba nic mi nie brakuje......ach no i jeszcze nie mamy szczawiu :))) Byc moze, ze bywa od czasu do czasu w polskich sklepach, ale ja jakos nie mam szczescia trafic .... Ciezko jest tez kupic powidla sliwkowe, ale w tym roku zrobilam wlasne dzieki Wam :)))
Ech, no i spirytus przydalby sie normalny, a nie ten mlodziezowy 75%, ale wlasnie wygapilam w ruskim sklepie 80% no i latem u ruskich moge tez kupic porzeczki ale sa tak strasznie drogie, ze przyznam sie, kupilam tylko raz malenkie pudeleczko moze ok 5dkg kosztowalo 4 dolary, wiec to troche zwariowane :)))
Wisnie mozna u mnie w PA zbierac na farmie prosto z drzewa, w tym roku nie bylam, ale w zeszlym zebralam 60 lbs, u nas na nie sie mowilo szklanki. Dobrutki kompocik wyszedl, ale reka mi odpadala od drylowania.
Nie narzekam na brak polskich produktow. Do polskich sklepow mam bardzo blisko wiec co tydzien zaopatrujemy sie w produkty nam potrzebne. Pieczywo mamy z polskiej piekarni, swieze pachnace wedliny tez (tych kanadyjskich nie lubimy za bardzo). Moze czasem jak sobie przypomne czas grzybobrania, kiedy to tato przynosil kosz swiezych, pachnacych, rozmaitych grzybow takich z polskiego lasu. No i ten zapach roznaszacy sie po calym domu kiedy to byly one smazone, hmmmmmmmm. To byla pycha!!!
Mlodych ziemniaczkow , pomidorkow i ogorkow , truskawek i jagod . Niby to wszystko tutaj jest przez okragly rok ale jakies takie bez smaku i zapachu .
Dodam jeszcze bob ktory jest tu bardzo krotko i strasznie drogi .Dodatkowo jest sprzedawany w lupinach i po obraniu zostaje garstka .
mi tez Gosiu tego wszystkiego brakowalo, ale ostatnio mamy w okolicy 3 sklepy z polskim jedzeniem, wiec niemal wszystko mozna kupic (lacznie z polskimi gazetami, kzyzowkami itp.). Najbardziej brakowalo mi kostek rosolowych i swiezych drozdzy, a teraz mam ich zatrzesienie. Ostatnio synek zajada sie wafelkami Grzeski, paluszkami a my polskim twarozkiem i pasztetem. Jedyne czego nie dostalam, to najzwyklejszych swiezych ogorkow, ktore nadawalyby sie do ukiszenia. Poza tym nie narzekam, mam wszystko co potrzeba.
Jestem w Finlandii i nie jest az tak zle :D przede wszystkim tesknie za prawdziwa kielbasa i kabanosami, oni maja tu jakies takie przemalowe parowki i to jest straszne, poza tym tesknie za polskimi slodyczami szczegolnie ptasim mleczkiem, delicjami jagodowmi z biala czekolada, czekoladkami nadziewanymi Solidarnosci, Princessami i masa innych slodkosci.
Denerwuje mnie to ze w wiekszosci sklepow sa tylko produkty Finskie i Szwedkie czyli pomarzyc mozna
tylko o czekoladzie Milki czy Lindta. Dobrze ze przynajmniej chleb jest dobry bo np we Wloszech to straszna wata.... nie da sie jesc, zupelnie bez smaku.
mając czekoladę z chili z fazera - jak można tesknić za polskim wedlem - ja akurat ze względu na alergię samej czekolady jeść za bardzo nie mogę, ale ta jest pycha. Szkoda, że zapasy tak szybko sie kończą i tak daleka droga do uzupełnienia.
Fińskie pieczywo jest super (jeżeli jest się zwolennikiem ciemnego pieczywa) - mnie najbardziej zachwyciły "kapcie" - bułki razowe ,które są już nadkrojone, dosyć plaskate - wyglądem przypominające zimowego papucia.
A ptasie mleczko - z tego słyniemy chyba na całym świecie. znajomi Austriacy na pytanie co przywieźć zawsze jest krówki i ptici mliczko (dlaczego akurat tak określaja to, lekko z rosyjska lub czeska - nie wiem)
Za Wedlem nie tesknie ale za Milka tak :D a co do Fazera to za bardzo ich czekolad nie lubie poza wlasnie ta z chilli ktora kocham jezeli zapasy Ci sie koncza to mozemy sie jakos dogadac z dostawa jezeli tylko chcesz :) i chlebkow kapciuchow tez :) Na szczescie krowki tu sa (napisy po niemiecku ale wyprodukowane w polsce :D )
A wybierasz się do Polski? bo chyba nie będziesz wysyłała z Finlandii.
A może masz możliwosć robienia zakupów w sklepie przy fabryce Fazera. Myśmy kiedyś zrobili zakupy, ale nie pozwolili nam za nie zapłacić. Kto to widział sklep firmowy dla pracowników, do którego można wejść bez problemów. I jeszcze nie piszą w ludzkim języku, że tylko dla pracowników...hehehe
Do Polski jade na Boze Narodzenie, o ile uda mi sie kupic w miare tani bilet. Moge przeslac wtedy a jezeli bede miec pecha i swieta spedze w Finlandii to moge i stad wyslac :) Hmm.... nie wiem gdzie jest fabryka Fazera... ale musze poszukac bo chetnie bym tam pobuszowala :D
Tyel, że musisz mieć specjalną kartę - ona uprawnia do zakupów po cenach ponad połowę niższych niż w marketach. nas poprosili o rozładowanie koszyka. trochę to speszyło - bo przeceiż można było poprosić kogoś w sklepie aby nam kupił na swoją kartę (no chyba, że są jakieś limity, to wtedy nici, bo kto się podzieli swoim, mając jeszcze rodzinę do "wykarmienia" i obdarowania.). A Fazer jest w Vantaa (nie będę odmieniać) - ewentualnie jeszcze w Helsinkach (nie wiem gdzie przebiega granica), w każdym razie, aby tam dojechać trzeba przejechać obok. Zapachy są boskie, szczególnie gdy pieką kapcie i ciastka.
aaaa.... no to nic :) z zwyklym sklepie woeksze paczki tez powinny byc :D Jak bede jechac na Swieta to sie do Ciebie odezwe!
No i brakuje spirytusu :D
Ale chyba wyjazd do Estonii dla Finów nie jest jakimś specjalnym wydatkiem (patrząc na ich ilość na promie i ilość spozywanego alkoholu w trakcie drogi oraz załadowanych samochów przy wyjeździe z promu) - a już na promie spirytus w 10-pakach (za pierwszym razem zastanawiałam się co to za drogie piwo - bo kto słyszał sprzedawać mocny alkohol w opakowaniach ilości więcej niż jedna sztuka.).
A to musze sie rozejrzec bo szczerze to jakos mnie nie ciagnelo do sklepu alko na promie ale skoro tam takie rarytasy :D ....
prawdziwej swojskiej:) reszte juz moge kupic po drogich cenach w sklepie :) choc niby tam maja swojska -- ale ona nigdy nawet nie lezala kolo niej .. hahaha :)
Bialego normalnego sera, maslanki garwolinskiej, kefiru z prawdziwego
zdarzenia, kaszanki, salcesonu ozorkowego, siei i sielawy, no i jeszcze
cukierkow kamyczkow i kukulek...
Kiedyś gdy przebywałem w Belgii to najbardziej brakowało mi ogórków małosolnych (te ich ogórki po zakiszeniu brzydko pachniały), koperku, twarogu, kaszanki, salcesonu, pietruszki korzeniowej i kwaśnej śmietany.
Bahus
oj i mi brakuje ogorkow malosolnych (tu sie nie dalo ich zrobic) i twarogu (w polskim sklepie jest cos ale twarog), kawy MKPremium, czekolady z netto gorzkiej, serka Valbone i Turka hehehe i w rybnym kraju brakuje mi bardzo matiasow Lisnera :)
koperek znalazlam mrozony a swiezy mozna czasem dostac ale za bajonska sume.
W sumie zwiedzilam tu juz 3 sklepy polskie, jeden litewski i jeden rosyjski i w kazdym mozna cos wygrzebac "swojskiego". W litewskim wegorz wedzony, kwas chlebowy i grzybki marynowane, w rosyjskim chalwe bardzo dobra i ogorki kiszone a w polskim rozne roznosci ale jednak kielbasy z Agrofirmy to sie tam nie dostanie. Jest cos niby kielbasa torunska, zywiecka czy polska ale robione tutaj i bardzo daleko im do smaku naszych. Brakuje mi zwyklego sklepu miesnego gdzie mozna kupic kawal schabu z koscia, lopatki czy karkowki. Tutaj wszystko porcjowane, czasem cos sie uda dostac ale trzeba uwazac bo moze byc nieswieze.
Mam natomiast tutaj wspaniala wode prosto z kranu, bardzo dobre smietany i sery zolte, pyszne islandzkie pomidory i ogorki, swietne ryby :):)
Jest tez kilka "tubylczych" przysmakow, ktorych ja jednak nie kocham. Jest np "skata" - zgnila plaszczka, "hangikjot" to wedzona owcza kupa szyneczka, suszone ryby - no suszone ryby kilka rodzaji (ow), sa tez kleinury takie ciacha calkiem dobre troche podobne do faworkow zrobionych z ciasta na paczki.
Wiecej brakow i smakow nie pamietam :)
Swiat sie zmienia,a moze go zmienia ta cholerna globalizacja, sama nie wiem,
ale od mojego przyjazdu do Francji koperek jest juz wszedzie dostepny, korzen
pietruszki pojawil sie od dobrych kilku lat od kiedy zaczeto propagowac "kuchnie
sredniowieczna"- wniosek jeden, ze tutaj zarzucono pietruszke od sredniowiecza,
ciekawe dlaczego, no ale najwazniejsze, ze znowu sie pojawila.
Ale gdybym tak musiala poleciec w druga strone, to brakowaloby mi swiezej kolendry
na kazdym rogu ulicy, brakowalby mi kminu arabskiego(oj brakowaloby naprawde),
swiezej miety(ktorej nie trzeba hodowac w skrzyneczkach, ani udawac sie do jakichs
wyspecjalizowanych sklepikow), chyba bardziej brakowaloby mi tego co "z tutaj".
Ale to juz wkrotce i tam .I juz bardzo niewyrazna granica pomiedzy "tam i tutaj"
A polskie sklepy tutaj o kant stolu potluc, wlasnie sie otworzyly dwa, znowu mam
wrazenie, ze czas odlecial ze 40 lat do tylu, tyle , ze teraz chodzi o jakas siermieznosc
nawet w obsludze.
Wiec niczego nie brakuje, ma byc jak bylo, o to chodzi, wytleniona, znudzona blondynka
z podmalowanym na blekit okiem, w samym srodku Paryza na moje bardzo grzeczne
pytanie w sprawie kefiru, ziewajac i przeciagajac sie pyta "coooooooooo?????"
Ja juz tak to lubie, ze chyba ciagle tam zostane z moim przyglupim pytaniem w sprawie
kefiru.
Kokliko, jak wiesz mieszkam w Stanach od 23 lat; koperek byl "od zawsze" korzen pietruszki tez sie pojawil kilka lat temu, a zaraz potem nawet korzen selera, chociaz do dzis musze tlumaczyc przy kasie jak sie to "cudo" nazywa :)) Natomiast jesli chodzi o obsluge w polskich sklepach i te specyficzna atmosfere ..... no coz, masz 100% racji :))) Tam stojac w kolejce (bo jeszcze nie ma tego cudu bezkolejkowego) mozna sie niezle nasluchac o zyciu prywatnym poszczegolnych sprzedawczyn, oj mozna. I to wlasnie z tej prostej przyczyny jestem szczesliwa, ze moj maz nie mowi i nie rozumie po polsku :))))
A w moich 2 polskich sklepach sa tak mile sprzedawczynie. Ostatnio to nawet zauwazylam, ze moj maz ma tam "pewne wzgledy", bo jak stoi ze swoja skrzyneczka z piwkem to pani dla niego druga kase otwiera.
A jesli chodzi o te opowiadanie o swoich przezyciach, to juz chyba polska przywara narodowa. Nieraz sie z tym juz spotkalam, choc akurat nie w polskim sklepie.
hahahahah Moj maz tez ma w tych polskich sklepach wzgledy (dwa razy juz dostal czekolade) :))) panie wiedza, ze on nie mowi po polsku i jakos tak przypadl im do gustu :)))
Trzeba teraz na mezow uwazac.
Miauka, sprobuje sie zaprzyjaznic z panem, ktory w duzym sklepie porcjuje mieso. My tak robilismy w Japonii, gdzie mieso tez tylko paczkowane i w dodatku kotlety maja grubosc kartki papieru, poprosilismy pania z obslugi ze chcemy porozmawiac z tym panem, dla nas w tej chwili VIP--em. Rezultat byl taki, ze pozniej wystarczylo dzien wczesniej zamowic ze chcemy kilo schabu w calosci i schab czekal, nie musze chyba dodawac ze byl najlepszy ale obsluga sklepu nie mogla zrozumiec na co ktos moze zuzyc az kilo schabu! A jako premie do zakupu "hurtowego" dodawali czesto cos extra, np.poledwiczke wieprzowa. Pozdrawiam.
Miauko, po przeczytaniu Twojej wypowiedzi, jednak musze stwierdzic, ze tu u mnie prawdziwa "ameryka" sklepow polskich w polskiej dzielnicy mam tyle, ze moge sobie dobrac do smaku, gdzie i jaki wyrob najbardziej mi smakuje. Mieso w sklepach amerykanskich jest oczywiscie paczkowane tak jak i u Ciebie ale w kazdym duzym supermarkecie jest osobne stoisko rzeznika i tam mozesz sobie zazyczyc kawal, albo kawalek jaki tylko chcesz, z koscia, bez kosci, odfiletowane, pokrojone w zaleznosci od Twoich potrzeb. Ja nawet w sklepach w Polsce nie pamietam takich mozliwosci (za moich czasow ich nie bylo) jak tutaj nawet miesko na zrazy zawijane mam przygotowane w cienkich rozbitych juz platach tak jak sobie zycze. Oprocz tego sa tez osobne sklepy rzeznicze (w najblizszej okolicy domu mam takich dwa) i tam kupujesz co chcesz, nawet moglabym sobie kupic zywa kure, kaczke, krolika, przepiorki, sarenki .....slowem czego zapragniesz. No coz, chyba jednak ameryka :)))
Faktycznie mamy "Ameryke,", ale tak od chyba gdzies 10 lat? pamietasz jaktylko bylo wszystko z Adamby ? i zero polskich produktow? tylko robione tu na miejscu.
Jak tak sobie czytam czego wam brakuje, to momentami mam wrazenie, ze ja w "raju" mieszkam. Moze to dlatego, ze Niemcy sa tak blisko, ze transport jest tanszy i nie ma zakazow dotyczacych produktow spozywczych?
Pamietam jak chcialam ostatnio zrobic smalec. Pierwszy raz od czasu przyjazdu do Niemiec (5 lat). Poszlam do Reala kupic slonine. A tu niespodzianka, nie ma. Bylam tak zdesperowana. Ile ja sie nachodzilam, zeby ja znalezc. Dopiero po tygodniu znalazlam w Kauflandzie. I niby tu wszystko jest a nie bylo "glupiej" sloniny.
Ze slonina to ja tez mialabym problem, bo nigdzie nie widzialam, ale podejrzewam, ze u prywatnego rzeznika, tylko wywolalabym zdziwienie.... bo tego nikt nie kupuje
Chleba, chleba i jeszcze raz chleba. Mam tu w Irlandii dostęp tylko do krojonego, a mnie się marzy taki świeżutki, chrupiący a nie ciapa. W Polsce byłam raczej zwolenniczką bułek, tych tutaj nie mogę jeść bo są "napakowane" jakimś świństwem, od którego mam zgagę. O irlandzkim chlebie nie wspomnę - da się go jeść tylko w tostach.
Dobrych wędlin - ale takich krojonych, a nie w foliach.
Ogórków świeżych o smaku ogórka a nie wody.
Cewa2 faktycznie masz racje co do ogorkow, ale od juz kilku lat pojawily sie u nas ogorki "kirbi" i te sa wlasnie takie "polskie" ja tych duzych tez nie lubie.... Pamietam, jak zaraz na poczatku Charlie kiedys probowal mnie namowic na te "normalne" ogorki, bo akurat nie bylo kirbi......zaparlam sie jak osiol i nie kupilam, potem dopiero nauczylam Go jak smakuja ogorki :)))) Jak piszesz o chlebie, to mam wrazenie, ze macie tylko takie, ktore "pokutuja" w normalnych sklepach..... jesli tak, to Ci serdecznie wspolczuje, bo to wata, a nie chleb..... poszukaj moze jakiejs piekarni....... co ja gadam??? pewnie juz probowalas ;))
Porzeczek, czrarnych i czerwonych , agrestu, swiezych kurek (grzyby) - chociaz ostatnio znalazlam na ebay-u, ale jakos tak dziwnie wygladaja, albo to ja juz zapomnialam jak kurki wygladaja.
Wlasciwie, niczego mi tu nie brakuje. Po 24 latach pobytu tutaj, wiem gdzie wszystko znalezc. Na poczatku, bylo gorzej. Szukalam selera w korzeniu.. chleb tez na poczatku widzi sie tylko zapakowany i pokrojony i jakies gumowe bulki. Ale to tylko na poczatku tak jest. W tej chwili wybor bulek jest tak duzy, ze nie wiadomo, ktore kupic?? chleb tak samo. Moim faworytem jest ciemny chleb, pieczony w piecu opalanym weglem drzewnym. Jest do ostatniej pietki super w smaku. W Polsce wyrzuca sie barzdo duzo chleba, niestety. Widze to gdy jestem na odwiedzinach. Kazdy chce miec swiezy chlebek... rano kupuje sie go o wiele za duzo a na drugi dzien wyrzuca... malo co mysli sie o tym jak go zuzyc, lub dzien wczesniej pomyslec ile chleba kupic, zeby sie nie zmarnowal.
Jesli chodzi o polskie rzeczy za granica, to mamy tu polski sklep z wedlinami. Mozna w nim kupic i slodycze, ksiazki, gazety, panie pieka ciasta... Niestety, pare razy natrafilam na nieswieze produkty... a od ludzi dowiedzialam sie, ze tam sie "myje" kielbasy w specjalnej soli.. ktora ma im przywrocic swiezosc... a angazuje sie do tego jakies osoby spod ciemnej gwiazdy, ktore za kufel piwa zrobia wszystko.
Nie mam ochoty na takie polskie produkty. Kiedys kupilam Ptasie Mleczko na prezent. 20 m za sklepem, zorientowalam sie, ze jest przeterminowane 2 tygodnie. Wrocilismy do sklepu. Pani byla, oburzona, !!! temu nic nie ma, tlumaczyla podniesionym glosem.. ja moge to panstwu otworzyc, to jest dobre... nic nie dalo, ze ja mowilam, to mial byc prezent.. jak to dam przeterminowane??
Kilka dni pozniej, weszlismy tam po gazetke z programem.. Ptasiego Mleczka na Polsce nie bylo.... zapakowanego... stalo nizej w originalnych opakowaniach, z oberwanym wieczkiem, jako sprzedaz luzna.
Jakos odechcialo mi sie kupowania w tym sklepie. Kocham co polskie, jak jestem w Polsce, to kupuje tylko polskie rzeczy. Przedewszystkim slodycze, zupy w proszku jakies tam inne produkty, nieraz tylko po to aby miec swiadomosc, ze bylam w PL i kupilam sobie polskich smakolykow.