Mamy watek, jakich produktow spozywczych brakuje nam w krajach, w ktorych zamieszkujemy.... A ja postanowilam troche odwrocic sytuacje i otworzyc dyskusje na temat, wlasnie, czego nam dlugoletnim, lub tylko czasowym emigrantom, brakuje w Polsce ??? Jak wracamy do kraju po latach, lub odwiedzamy tylko na czas urlopu, to czy jest cos, niekoniecznie artukuly spozywcze (stad watek w Rozmowach) czego nam brakuje, a do czego juz jestesmy przyzwyczajeni przez lata pobytu, lub zycia poza granicami kraju.... Jak wiecie sama nie bylam w Polsce, przez ponad 13 lat, ale wybieram sie w przyszlym roku i tak sobie mysle .... co mnie tam czeka??? jakie niespodzianki ??? czego bedzie, lub moze mi brakowac ??? Sama nie bardzo moge zabrac glos w tej dyskusji, chociaz moze jak sie rozwinie, to cos przyjdzie mi do glowy....:))) Zapraszam do dyskusji ..... oczywiscie nie musi to byc dyskusja tylko emigrantow, wielu z Was podrozuje po swiecie i moze sami tez zauwazyliscie cos w innych krajach, co chetnie "przenieslibyscie" do Polski ???
..o tak, zgadzam sie. Za kazdym razem gdy jestesmy w Polsce, musze na meza uwazac, zeby nie wlazl pod jadacy (szybko! ) samochod. W Polsce kierowcy nie zwalniaja widzac przechodniow przy krawezniku. Kierujacy samochodami czuja sie bogami na drodze i nie wazne jakie jest ograniczenie ruchu na danej drodze. Brakuje mi tez uprzejmosci ekspedientek ( pan za lada i przy kasie ). Czesto sa nadete i nie odpowiadaja na pozdrowienia.
Ekspedientki są "bardzo miłe". Robiłem ostatnio zakupy w sklepie mięsnym. Oto jak mnie" miło" potraktowano. Cóż, ja lubię w sklepie pożartować, niech będzie trochę radości a tu masz...
Pożartować każdy może, lecz nie w tym sklepie, mój Boże! Tu na żartach się nie znają, tutaj , mięso tylko sprzedają. Sprzedawczyni ponurą minę tu ma, Ona do towaru uśmiechu nie da. Żarty, tutaj tak nie przystoi, niech każdy ponuro w kolejce stoi. Udzielna Księżna wzrokiem Cię zmierzy, oddaj jej szacunek, Jej się należy. Kiedyś na klientach bardzo zależało, dla niego się robiło i uśmiechało. Szacunek też każda sprzedawczyni miała, bo była miła, od tego praca zależała. Drodzy klienci, dobrze pamiętajcie, ponurą sprzedawczynię daleko omijajcie. Wpisu w książkę zażaleń nie złożę, ten satyryczny wierszyk zaś ułożę.
Oj tak Dorotko, uprzejmosci. Ja przyjezdzam do Polski raz w roku i jak mam przejsc przez przejscie dla pieszych bez swiatel, to sie autentycznie boje. W Niemczech auto musi sie zatrzymac a w Polsce to roznie. Brakuje mi moich ulubionych bagietek z maslem czosnkowym, dobrej kawy (w Polsce jest za mocno palona i mi nie smakuje) wiec ja zawsze ze swoja jade. Moja bratowa ma cukrzyce i jak jedzie w odwiedziny do babci, to ma problem z kupnem napojow bez cukru (oprocz wody oraz Coli light) ale ile mozna pic cole i wode. Do tego jest bardzo malo produktow spozywczych specjalanie dla diabetykow pomimo, ze w Polsce jest ich tak duzo.
Wyglada na to, ze bede sie musiala trzymac za rece z mezem i jeszcze kims, bo my tu jestesmy przyzwyczajeni do tego, ze wlasnie pieszy jest panem ruchu i nawet jak ktos przechodzi na czerwonych swiatlach, to kazdy kierowca, chocby mu sie nie wiem jak spieszylo, to sie zatrzyma.... Czasem sama sie wsciekam, bo ludziska chodza doslownie jak bydlo, ale pieszy ma zawsze prawo ....i tak sobie laza, niekoniecznie tylko po przejsciach dla pieszych, bo jak jest komus wygodnie przejsc na druga strone ulicy gdzies tam po srodku to po prostu idzie.... Co prawda, wtedy sa bardziej ostrozniejsi, ale i tak wiedza, ze kierowca na 98% sie zatrzyma.Malenko, to z kawa tez bede miala maly problem, bo ja wlasnie tez nie lubie takiej mocno palonej, dla mnie smakuje jak przypalona ...:))) ech 3 tygodnie sie wytrzyma.... bede dolewac wode, mleko ...:)) co popadnie :)))
Użytkownik Malena napisał w wiadomości: > Oj tak Dorotko, uprzejmosci. Ja przyjezdzam do Polski raz w roku i jak mam > przejsc przez przejscie dla pieszych bez swiatel, to sie autentycznie > boje. W Niemczech auto musi sie zatrzymac a w Polsce to > roznie. Brakuje mi moich ulubionych bagietek z maslem czosnkowym, dobrej > kawy (w Polsce jest za mocno palona i mi nie smakuje) wiec ja zawsze ze swoja > jade.
Jest na szczęście kilka kaw, które nie są gorzkie w smaku, zbyt mocno palone - w naszym domu zagościła na dobre, choć ostatnio tylko od czasu do czasu (nie zdradzę dlaczego) -Idee Cafe rozpuszczalna. Co ciekawe teściom nie smakuje - zbyt łagodna. Obstają przy Jacobsie złotym lub zielonym, który nam wybitnie nie smakuje (ale tylko w naszym własnym domu, u nich pijemy i nie narzekamy :))
Czasem brak uprzejmosci i zyczliwosci w sklepach czy urzedach. No i ludzie na ulicach jakos mniej sie usmiechaja do siebie. Zdarzylo nam sie nawet w mniejszym sklepie warzywnym, ze sprzedawczyni krzyknela do nas "Nie dotykac warzyw!"
Widziałam już pomidory ze śladami po paznokciach :-DDD Tak właśnie niektóre panie badają, czy są dosyć twarde. Poza tym, czy tylko w Polsce ludzie są nieuprzejmi? W innych krajach są radośni i roześmiani na ulicy? Ludzie wszędzie są tacy sami. Jedni mają gorszy dzień, inni lepszy, jeszcze inni udają, że wszystko jest OK.
Dada, oczywiscie masz racje, ludzie sa wszedzie jednakowi, ale przeciez nie mozna tej dyskusji odbierac tak personalnie.... Czy to znaczy, ze watek, w ktorym my emigranci piszemy czego nam brakuje, jest cacy?? bo chwalimy?? Nie, przeciez, chodzi tylko o nasze indywidualne spostrzezenia.... Wiesz, tez pamietam, jak wlasnie 13 lat temu kupilam bez pytania (niespodzianka) nowy dywan do pokoju, ale okazalo sie, ze wymiary nie pasowaly.... i chcialam go tylko wymienic, zreszta na wiekszy, czyli jeszcze do tego musialam zrobic doplate.... Ale pani w sklepie tez potraktowala mnie, tak jakbym jej przeszkadzala, przede wszystkim nie dala sobie nic wyjasnic, bo z gory byla obrazona, ze ja chce cos oddac ..... Pamietam jak chodzilam tutaj na szkolenia sprzedazy i pierwsze czego nas uczono, to jak klient przychodzi cokolwiek zwrocic, to pierwsza rzecz jaka ekspedientka robi to zabiera zwracany towar z reki klienta i pyta, czy ma zwrocic pieniadze, czy tez dac cos w zamian.... Pomidory ze sladami paznokci, tez sie zdarzaja, tak jak piszesz, ludzie sa tylko ludzmi i wszedzie tacy sami, tylko, ze te porysowane paznokciami przecenia sie i sprzedaje jako tanszy gatunek czy tez na zupe..... Wielokrotnie widze, jak ludzie przebieraja w warzywach czy owocach i cos spadnie na podloge czy chodnik (wiekszosc stoisk warzywno-owocowych jest przed sklepem) i jeszcze nigdy nie slyszalam, zeby sprzedawca czy tez ktos z pracownikow sklepu krzyczal z tego powodu na klienta.... Tez widze, ludzi nadetych na ulicy i mlodziez, ktora za nic na swiecie nie ustapi miejsca w pociagu czy autobusie, bo udaje, ze nie widzi ....
Nie odbieram tej dyskusji personalnie. Tylko zauważyłam, że wszyscy, albo raczej większość, stara się pokazywać te złe strony, a przecież w innych krajach jest podobnie. Postaw się na miejscu tej sprzedawczyni...Chciałbyś codziennie przeceniać połowę towaru? W każdy sklepie jest inaczej, jedni witają cię z uśmiechem, inni poważnie, jeszcze inni raczą łaskawie odpowiedzieć na pytanie... Nie uważam też, że wszystko u nas jest "cacy", ani też, że ten wątek musi być "cacy" :-D Każdy ma prawo się wypowiedzieć prawda?
Widzisz, ja nie wiem czy w Polsce sa tylko sklepy panstwowe, czy tez prywatne, tutaj wszystko jest z reguly prywatne i dlatego wlascicielowi bardziej sie oplaca przecenic towar niz stracic klienta. Nie wiem tez jakie jest Twoje (tym razem przepraszam za wycieczke personalna) nastawienie do krytyki ?? Ja osobiscie uwazam, ze tylko konstruktywna krytyka moze prowadzic do pozytywnych zmian, jesli nie wiem co jest zlego w tym co robie to nie moge tego zmienic na lepsze, a zeby wiedziec to musze wysluchac krytyki. Oczywiscie, ze w krytyce beda tez przypadki zwyklego "czepiania sie" i takie nalezy po prostu odsiewac... Ja pracuje sama dla siebie, krotko mowiac jestem jednoosobowa firma uslugowa (kosmetyka) i sprzedazy, bo sprzedaje kosmetyki i makijaz, wiec powiem Ci jak ja to widze na przykladzie mojej wlasnej firmy. Jesli moja klientka po wykonanym zabiegu jest niezadowolona to za niego nie placi (oczywiscie drugi raz jej nie przyjme, bo nie dam sie naciagnac na darmowe zabiegi) jesli sprzedam krem to daje do niego probke z zaznaczeniem ze klientka ma najpierw wykorzystac probke, jesli w ciagu 3-5 dni (na tyle wystarcza probka) cos jej nie pasuje - moze towar oryginalnie zpakowany przynies spowrotem i dostaje zwrot pieniedzy, bez zadawania zbednych pytan. Moje klientki dostaja ode mnie srednio 10-12 emaili rocznie i kazdy konczy sie pytaniem, "co moge poprawic zebys byla bardziej zadowolona z mojego servisu?" to jest wlasnie prosba o krytyke .... Wracajac do watka, bo przeciez nie chodzi o to jak ja pracuje :)) kazdy z nas emigrantow po latach zycia w innym kraju przyzwyczail sie do "czegos" i mysle, ze nie ma w tym nic zlego, ze jak jedziemy do kraju to nam wlasnie tego "czegos" brakuje .... A wypowiadac sie oczywiscie ma prawo kazdy :-D
Rzadko wypowiadam się na forum, więcej czytam niż piszę, dlatego nie wiesz, że nie mam nic przeciwko krytyce. Wręcz przeciwnie. Lubię dyskusje , tylko bardzo często, na tym forum, odmienne zdanie uważa się za obrazę i osobiste wycieczki :-D
Masz racje, a tak nie powinno byc, bo przeciez nikt nie jest doskonaly :)) tylko chyba czasem jest nam ciezko sie do tego przyznac :))) I tak samo jak ludzie, zaden kraj nie jest doskonaly, zaden system polityczny ......ech wogole to swiat jest daleki od doskonalosci mimo, ze od tysiecy lat niby wszyscy do tego dazymy :))) Wiesz, jak przyjechalam tutaj, to przez jakis czas wydawalo mi sie, ze tutaj moge spokojnie zaufac ludziom i systemowi ...... Oj, nic bardziej blednego ... ale to wlasnie dostrzega sie z czasem... Czas to wogole wspanialy lekarz na wszystko, daje dystans do swiata, zjawisk, wydarzen i wreszcie do samego siebie .... :))) pozdrawiam - maryla
Dada ale Ty się nie uśmiechasz, nawet do mnie... i ."...jest mi smutno od ciebie..." (jak mówiła kiedyś moja średnia Wiedźma) A ja ....zobacz.......,.. Janek
Uśmiecham się bardzo często, można powiedzieć, że jestem bardzo pogodną osobą :-D Jednak nie mogę za często uśmiechać się do innych mężczyzn, zwłaszcza żonatych...;-DDD
Nie odbieram tej dyskusji personalnie. Tylko zauważyłam, że wszyscy, albo raczej większość, stara się pokazywać te złe strony, a przecież w innych krajach jest podobnie.
Hejka dada, ale przeciez o to w tym watku chodzi by powiedziec czego nam brakuje, co nam (bo moze przez dluzszy pobyt na obczyznie juz sie tez do czegos Tam przyzwyczailismy)troche przeszkadza. To nie znaczy, ze nie widzimy co w Polsce jest piekne, lepsze i wyjatkowe. Po prostu pewne rzeczy sa dla nas "normalne" : ze nikt nie krzyknie na mnie w sklepie, nie patrzy mi na rece jakbym chciala cos ukrasc. Z drugiej strony nie spotkalam sie w Niemczech nigdy z tym by Klient otwieral w sklepie sloik by sprobowac czy zobaczyc co jest w srodku a potem postawil niedokrecony na polce. Ktos kiedys pisal, ze w Polsce to sie zdaza. Zreszta tez jako klient wybierajac warzywa czy owoce nie przyjdzie mi do glowy by je w jakis sposob swiadomie uszkodzic. Co se zas tyczy "ponurakow" na ulicach to jest ich w Polsce wiecej nie kazdy na usmiech odpowie usmiechem albo na grzeczne "przepraszam" odsunie sie ze srodka chodnika (bo akurat tam znalazl sobie miejsce na ploteczki z sasiadka) by przepuscic przechodzacych. No i jeszcze mi brakuje odsniezonych chodnikow i ulic w zimie i to nie tylko na glownej ulicy.
Doroto , w Chicago bardzo czesto widze otwarte chipsy , slodycze czy soki otwarte i wyjedzone do polowy . Bulki nadgryzione i oskubane winogrona .Po weekendzie sklepy wygladaja jakby przeszla traba powietrzna . Moze w Niemczech sie to niezdarza (choc watpie) .To nie zalezy przeciez od kraju tylko od ludzi i ich kultury i wychowania .
Nie wiem jak jest w wielkich miastach (choc w Berlinie i Monachium tez nie spotkalam) na prowincji gdzie mieszkam nie ma czegos takiego. Nigdy a mieszkam juz prawie 20-scia lat nie mialam z tym problemow ze cos juz bylo otwarte czy zepsute. Chyba ze wieczko od smietany czy jogurtu takie foliowe.
Nawet rozmawialam z moim "Tubylcem" czyli mezem. na moje pytanie popatrzyl na mnie jakbym sie urwala z choinki. "Co prosze ? otwarte sloiki i inne opakowania? A po co ktos otwiera? Przeciez na nich pisze co jest w srodku." Wiec tego "zwyczaju" tutaj nie ma. Przebrane owoce moga sie szczegolnie w sobote wieczorem zdarzyc.I tu sie tak zastanawiam czy tacy (pewnie tez i w Polsce "wyjatkowi Klienci" nie wychowali sobie "wyjatkowych ekspedientek".
Masz racje Dorotko, im wieksze miasto tym wiecej "zdziczalej" mlodziezy (mam nadzieje, ze nikogo nie uraze tym opisem). Widzialam wlasnie mlodych ludzi, ktorzy zajadali te batoniki. Watpie aby ktos "dorosly" tak robil. Ja mieszkam w miescie powyzej 200.000 ludzi wiec jest to raczej sredniej wielkosci miasto.
Hahahha te ploteczki na srodku chodnika, to chyba zdarzaja sie wszedzie na swiecie :)) Kiedys szlam w porze lunchu i akurat mi sie spieszylo, a tu co i rusz spotykam nastepna grupke (2 albo i wiecej osob) rozprawiajacych na chodniku i tarasujacych przejscie. Jakos staralam sie ich omijac, latajac wezykiem, az natrafilam tuz przed skrzyzowaniem na grupe 5 mlodych ludzi, ktorzy wlasnie sie spotkali i zaczynaja sie sobie wzajemnie przedstawiac .... "za chwile zmieni sie swiatlo i nie bede mogla przejsc" - blysnelo mi w glowie i niewiele myslac powiedzialam do nich: "a ja mam na imie Maryla i jest mi rowniez milo was poznac, ale chcialam przejsc na druga strone ulicy" i natychmiast sie rozstapili wybuchajac przy tym smiechem i przepraszajac, ze tak bezmyslnie tarasuja przejscie. No ale sa tez tacy, ktorych nie da sie ani ominac, ani wyrwac z korzeniami :))) - po prostu stoja z zadarta glowa i obracaja sie wokol wlasnej osi gdzie tylko popadnie - to zwykle turysci :))) Tak jakby nie mozna bylo tego robic w sposob mniej przeszkadzajacy tubylcom spieszacym gdzies tam w codziennej gonitwie zycia ..... ale turysta jest na urolpie i musi to pokazac :)))) chocby nawet wlazl pod samochod ....bo i to sie zdarza.
No jasne Marylko sa wszedzie ale (przynajmniej u nas) na slowo przepraszam najczesciej reaguja. W polsce szczegolnie starsze Panie stoja czesto murem ;-)
Dada, ja na pocztku tez zauwazyłam, ze piszą tylko o przykrych dla nas tubylców, sprawach, ale potem przeczytałam jeszcze raz pytanie Marylki ... czego wam brakuje? I tu trudno byłoby oczekiwać, ze w wypowiedziach będą rzeczy przyjemne i miłe, no bo jesli ktos chce odpowiedziec szczerze i "ze zrozumieniem pytania" to przecież nie napisze, ze mu brakuje - niemiłych sprzedawczyń czy nieprawidłowo jeżdżących samochodów :)))) Siłą rzeczy wymieniane bedzie to co przeszkadza (bo tego brakuje, a nie jest w nadmiarze, pozytywnym oczywiście). Dla nas to tez pożyteczne - dowiedzieć się jak nas widzą inni. Moze nastepnym razem uśmiechniemy sie na ulicy do kogoś, kto nas potracił na chodniku, bo sie spieszył... i przeprosił, a nie warkniemy. Z tego co dotychczas przeczytałam, to Ci zagraniczniacy mają trafne spostrzeżenia, co nie znaczy, że u nas jest tak tragicznie a u nich wspaniale. U nas też są miłe sprzedawczynie i panie w urzędach (prawda Janku :) ) czyli zmienia się na lepsze i oby tak częściej...
Grazyno tyle lat temu nie bylo pan krajacych ser czy wedliny nie bylo takich maszynek wtedy ,moze i byly ale ich sie raczej nie uzywalo pozatym sklepy nie byly w nie zaopatrzone ,chodzi mi o sklepy miesne..Kiedys sie kupowalo ser czy wedline w jednym kawalku.Takie krojenie weszlo moze z 15 moze troszke wiecej lat temu dopiero
Jestem od niedawna w Anglii i dzisiaj doznalam szoku na targu, jak maz dotknal pomarancze, zeby zobaczyc czy jest miekkie a sprzedawca od razu krzyknal, ze nie wolno ich dotykac! To nawet u nas w Polsce kazdy moze dotknac pomaranczy tyle razy ile chce, ba, nawet sobie wlozyc do reklamowki....Widocznie musialy byc bardziej mieekie niz pomidory skoro nie mozna bylo nawet ich dotknac ;)
U nas tez nie ma problemu ze zwrotem towaru. Zazwyczaj jest to termin 1 miesiaca. Nikt nie wmawia mi, ze napewno jest dobre tylko ja zepsulam itp. zawsze jest takie same pytanie: pieniadze czy zamian na inny?. W lipcu bylam w Polsce i kupilam corce buty, ktore okazaly sie za male. Poszlam je oddac a pani sprzedawczyni z grozna mina nie chciala mi oddac pieniedzy (nie bylo wiekszego rozmiaru na zamiane). Jesli chodzi o te pomidory, to wprawdzie osobiscie jeszcze nikt nie zwrocil mi uwagi, ze mam nie ruszac ale i tak to jest dla mnie do zrozumienia. U nas klient sam wybiera towar, ktory chce kupic i musi wlasnie wziac do reki i obejrzec. Obok mnie jest rosyjski sklep i wlasnie w nim czesto przeceniaja gorszej jakosci owoce i warzywa. W supermarketach nikt nir przecenia a i ludzie sami przebieraja. Widocznie im sie i tak oplaca. Jesli chodzi o ludzi, to w Niemczech moim zdaniem ludzie sa weselsi, bardziej zyczliwi i nie zwracaja uwagi na to co ma sasiad i co on musi miec jeszcze lepsze niz sasiad. To tak o polskiej mentalnosci: postaw sie a zastaw sie. I co mi sie tu podoba a w Polsce za to denerwuje to podejscie do ludzi pracujacych fizycznie. W Polsce to robole "od lopaty" a tu ludzie ciezko pracujacy, ktorzy wypracowuja budzet narodowy. Nie raz bylam swiadkiem, jak mezczyna w kombinezonie roboczym stal w kolejce w piekarni i zostal pierwszy obsluzony, bo musi przeciez do pracy isc.
Bedac w te wakacje w Polsce w niejednym sklepie widzialam kartke" Po odejsciu od kasy reklamacji nie uwzglednia sie " -bzdura kompletna!. Wiec nie dziwie sie, ze ta pani w sklepie obuwniczym z taka grozna mina ledwo oddala ci pieniadze. Jakikolwiek towar oddac w Polsce lub wymienic jest trudno.
Bea, ten napis dotyczy wydawanej gotówki ....a nie zakupionego towaru, tylko nie ma takich tabliczek, a sprzedawcy/właściciele sklepów ....mają tylko te stare nieuzupełnione o "konkret".To jest przeniesienie z banków, gdzie jest to oczywiste. Janek
Tak, termin zwrotu towarow takich nazwijmy je przemyslowymi jest miesiac lub 6 tygodni. Owoce i warzywa kieruja sie tymi samymi prawami co u Was w Niemczech czyli nawet nie przecenione, jakos sie albo sprzedaja albo ida w "ubytki" czyli naturalne straty :)). Jest zdecydowanie szacunek do ludzi wykonujacych najczarniejsze prace, to prawda, chociaz jak wszedzie zdarzaja sie snoby. Ludzie sa zdecydowanie pozytywni, i usmiechnieci czasem az do znudzenia, bo to popularne "how are you?" nie ma zadnego znaczenia, bo kazdy odpowiada, ze "very good and up" bez wzgledu na to, ze wlasnie zmarl mu ktos w rodzinie, zona stracila prace, a corka sie puscila ;))) Panuje zasada nie przynoszenia zmartwien do miejsca pracy, ma to sens, bo przez to najbardziej tragiczny przypadek jest usmiechniety, ale jak kazdy kij ma dwa konce, bo z drugiej strony, ludzie sie izoluja od siebie .... Co do posiadania, tutaj Amerykanie sa bardzo podobni do Polakow, Amerykanie uwielbiaja miec i duzo, a co za tym idzie to co maja tez musi byc duze to nie wazne, ze nie ma potrzeby, ale samochod musi byc "'numer" mniejszy od autobusu :)))) Roznica, miedzy polskim a amerykanskim "swirem" posiadania polega na tym, ze Polak ma zeby pokazac i bedzie zapraszal wszystkich po kolei na wycieczki tym nowym samochodem czy zaglowka, natomiast Amerykanin ma zeby korzystac samemu .... Wiem z rozmow z Bratem, ze pewnie brakowaloby mi (nie bedzie takiej potrzeby na urlopie) sklepow otwartych cala dobe, kawy w kiosku z gazetami, restauracji etnicznych w takiej roznorodnosci jak mam tutaj .... to sa te wlasnie wygody, w ktore czlowiek wrasta :))) Ktos napisal, o przyprawach i umilowaniu soli .... to widze juz tutaj, kazda polska restauracja ma wszystko przesolone ..... jak na moj gust :)))
Zgadzam sie z dziewczynami . Uprzejmoscia sprzedawcy nie grzesza . Wrecz tak zajete sa soba ze mam wrazenie ze klijent jest zlem koniecznym. Natomiast jezdzac po Krakowie taksowkami ,zapinalam sie pasem ,trzymalam kurczowo siedzenia i chwilami zamykalam oczy . Na kazdym kroku wymuszanie pierszenstwa i narzekanie na innych . Na osiedlach wulgarna mlodziez pokazujaca "kto tu rzadzi " . Mimo tych "niedogodnosci " chetnie odwiedzam moj kraj .
To wszystko święta prawda co piszecie. Ja nigdy nie mieszkałam poza granicami Polski, ale dużo podróżuję. I jak jestem w Azji poludniowo-wschodniej to zazdroszczę im wszechobecnego uśmiechu. W Tajlandii szczególnie podziwialam autentyczny głęboki szacunek dla ludzi starych. Często zazdroszczę podejścia do życia , które jest zawarte w słowie maniana. Żałuję, że nie umiemy bawić się tak jak ludzie z krajów śródziemnomorskich. Ale bardzo często wracając do kraju cieszę się, że jestem u siebie i stwierdzam, że chyba wolę nasze wady i nasze zalety, niż sposób bycia wielu ludzi w wysoko ucywilizowanych krajach.
...uśmiechu, nie jesteśmy raczej szczęśliwym narodem, dlatego mało sie uśmiechamy. Zauważyłam to dopiero po dłuższym pobycie za granicą, tu we Francji usłyszysz rozmowę np dwóch urzędników narzekających na dolegliwości lub w ogóle z jakimiś problemami ale zwracając się do klienta bedzie uśmiechnięty i miły, nie poznasz po nim, że coś go trapi. W ogóle ludzie na ulicy uśmiechają się do siebie mimo, że widzą się pierwszy raz. Brakuje mi też smaku mięsa w potrawach, ponieważ mamy skłonności do "przedobrzania" przyprawami, a zwłaszcza solą. Jedząc w jakiejkolwiek restauracji polskiej nie rozróżnię w smaku wołowiny od wieprzowiny. Druga sprawa, to w kraju jest trudno dostępna jagnięcina, przynajmniej w moich okolicach, nie dość, że trzeba ją sprowadzić to jeszcze za kosmiczne pieniądze, cielęcinę też nie dostaniesz tak sobie "z marszu", najlepiej jest zamówić kilka dni wcześniej. Jeszcze brakuje mi bagietki francuskiej, kiedyś woziłam sery do Polski, dla znajomych, żeby mogli spróbować jak "smakuje" Francjia, oczywiście z odpowiednim do tego winem ale doszłam do wniosku, że nie da się jej smakować bez bagietki, bo na chlebie czy bułce polskiej to już nie to samo...
Mamy watek, jakich produktow spozywczych brakuje nam w krajach, w ktorych zamieszkujemy.... A ja postanowilam troche odwrocic sytuacje i otworzyc dyskusje na temat, wlasnie, czego nam dlugoletnim, lub tylko czasowym emigrantom, brakuje w Polsce ??? Jak wracamy do kraju po latach, lub odwiedzamy tylko na czas urlopu, to czy jest cos, niekoniecznie artukuly spozywcze (stad watek w Rozmowach) czego nam brakuje, a do czego juz jestesmy przyzwyczajeni przez lata pobytu, lub zycia poza granicami kraju.... Jak wiecie sama nie bylam w Polsce, przez ponad 13 lat, ale wybieram sie w przyszlym roku i tak sobie mysle .... co mnie tam czeka??? jakie niespodzianki ??? czego bedzie, lub moze mi brakowac ??? Sama nie bardzo moge zabrac glos w tej dyskusji, chociaz moze jak sie rozwinie, to cos przyjdzie mi do glowy....:))) Zapraszam do dyskusji ..... oczywiscie nie musi to byc dyskusja tylko emigrantow, wielu z Was podrozuje po swiecie i moze sami tez zauwazyliscie cos w innych krajach, co chetnie "przenieslibyscie" do Polski ???
Uprzejmosci kierowcow...
..o tak, zgadzam sie. Za kazdym razem gdy jestesmy w Polsce, musze na meza uwazac, zeby nie wlazl pod jadacy (szybko! ) samochod. W Polsce kierowcy nie zwalniaja widzac przechodniow przy krawezniku. Kierujacy samochodami czuja sie bogami na drodze i nie wazne jakie jest ograniczenie ruchu na danej drodze.
Brakuje mi tez uprzejmosci ekspedientek ( pan za lada i przy kasie ). Czesto sa nadete i nie odpowiadaja na pozdrowienia.
Ekspedientki są "bardzo miłe". Robiłem ostatnio zakupy w sklepie mięsnym. Oto jak mnie" miło" potraktowano. Cóż, ja lubię w sklepie pożartować, niech będzie trochę radości a tu masz...
Pożartować każdy może,
lecz nie w tym sklepie, mój Boże!
Tu na żartach się nie znają,
tutaj , mięso tylko sprzedają.
Sprzedawczyni ponurą minę tu ma,
Ona do towaru uśmiechu nie da.
Żarty, tutaj tak nie przystoi,
niech każdy ponuro w kolejce stoi.
Udzielna Księżna wzrokiem Cię zmierzy,
oddaj jej szacunek, Jej się należy.
Kiedyś na klientach bardzo zależało,
dla niego się robiło i uśmiechało.
Szacunek też każda sprzedawczyni miała,
bo była miła, od tego praca zależała.
Drodzy klienci, dobrze pamiętajcie,
ponurą sprzedawczynię daleko omijajcie.
Wpisu w książkę zażaleń nie złożę,
ten satyryczny wierszyk zaś ułożę.
Oj tak Dorotko, uprzejmosci. Ja przyjezdzam do Polski raz w roku i jak mam przejsc przez przejscie dla pieszych bez swiatel, to sie autentycznie boje. W Niemczech auto musi sie zatrzymac a w Polsce to roznie.
Brakuje mi moich ulubionych bagietek z maslem czosnkowym, dobrej kawy (w Polsce jest za mocno palona i mi nie smakuje) wiec ja zawsze ze swoja jade.
Moja bratowa ma cukrzyce i jak jedzie w odwiedziny do babci, to ma problem z kupnem napojow bez cukru (oprocz wody oraz Coli light) ale ile mozna pic cole i wode. Do tego jest bardzo malo produktow spozywczych specjalanie dla diabetykow pomimo, ze w Polsce jest ich tak duzo.
Wyglada na to, ze bede sie musiala trzymac za rece z mezem i jeszcze kims, bo my tu jestesmy przyzwyczajeni do tego, ze wlasnie pieszy jest panem ruchu i nawet jak ktos przechodzi na czerwonych swiatlach, to kazdy kierowca, chocby mu sie nie wiem jak spieszylo, to sie zatrzyma.... Czasem sama sie wsciekam, bo ludziska chodza doslownie jak bydlo, ale pieszy ma zawsze prawo ....i tak sobie laza, niekoniecznie tylko po przejsciach dla pieszych, bo jak jest komus wygodnie przejsc na druga strone ulicy gdzies tam po srodku to po prostu idzie.... Co prawda, wtedy sa bardziej ostrozniejsi, ale i tak wiedza, ze kierowca na 98% sie zatrzyma.Malenko, to z kawa tez bede miala maly problem, bo ja wlasnie tez nie lubie takiej mocno palonej, dla mnie smakuje jak przypalona ...:))) ech 3 tygodnie sie wytrzyma.... bede dolewac wode, mleko ...:)) co popadnie :)))
Użytkownik Malena napisał w wiadomości:
> Oj tak Dorotko, uprzejmosci. Ja przyjezdzam do Polski raz w roku i jak mam
> przejsc przez przejscie dla pieszych bez swiatel, to sie autentycznie
> boje. W Niemczech auto musi sie zatrzymac a w Polsce to
> roznie. Brakuje mi moich ulubionych bagietek z maslem czosnkowym, dobrej
> kawy (w Polsce jest za mocno palona i mi nie smakuje) wiec ja zawsze ze swoja
> jade.
Jest na szczęście kilka kaw, które nie są gorzkie w smaku, zbyt mocno palone - w naszym domu zagościła na dobre, choć ostatnio tylko od czasu do czasu (nie zdradzę dlaczego) -Idee Cafe rozpuszczalna. Co ciekawe teściom nie smakuje - zbyt łagodna. Obstają przy Jacobsie złotym lub zielonym, który nam wybitnie nie smakuje (ale tylko w naszym własnym domu, u nich pijemy i nie narzekamy :))
Wkn
Wyprobuje ja jak latem do Polski przyjade. Dziekuje za podpowiedz.
Czasem brak uprzejmosci i zyczliwosci w sklepach czy urzedach. No i ludzie na ulicach jakos mniej sie usmiechaja do siebie. Zdarzylo nam sie nawet w mniejszym sklepie warzywnym, ze sprzedawczyni krzyknela do nas "Nie dotykac warzyw!"
Widziałam już pomidory ze śladami po paznokciach :-DDD
Tak właśnie niektóre panie badają, czy są dosyć twarde.
Poza tym, czy tylko w Polsce ludzie są nieuprzejmi?
W innych krajach są radośni i roześmiani na ulicy?
Ludzie wszędzie są tacy sami.
Jedni mają gorszy dzień, inni lepszy, jeszcze inni udają, że wszystko jest OK.
Dada, oczywiscie masz racje, ludzie sa wszedzie jednakowi, ale przeciez nie mozna tej dyskusji odbierac tak personalnie.... Czy to znaczy, ze watek, w ktorym my emigranci piszemy czego nam brakuje, jest cacy?? bo chwalimy?? Nie, przeciez, chodzi tylko o nasze indywidualne spostrzezenia.... Wiesz, tez pamietam, jak wlasnie 13 lat temu kupilam bez pytania (niespodzianka) nowy dywan do pokoju, ale okazalo sie, ze wymiary nie pasowaly.... i chcialam go tylko wymienic, zreszta na wiekszy, czyli jeszcze do tego musialam zrobic doplate.... Ale pani w sklepie tez potraktowala mnie, tak jakbym jej przeszkadzala, przede wszystkim nie dala sobie nic wyjasnic, bo z gory byla obrazona, ze ja chce cos oddac .....
Pamietam jak chodzilam tutaj na szkolenia sprzedazy i pierwsze czego nas uczono, to jak klient przychodzi cokolwiek zwrocic, to pierwsza rzecz jaka ekspedientka robi to zabiera zwracany towar z reki klienta i pyta, czy ma zwrocic pieniadze, czy tez dac cos w zamian....
Pomidory ze sladami paznokci, tez sie zdarzaja, tak jak piszesz, ludzie sa tylko ludzmi i wszedzie tacy sami, tylko, ze te porysowane paznokciami przecenia sie i sprzedaje jako tanszy gatunek czy tez na zupe..... Wielokrotnie widze, jak ludzie przebieraja w warzywach czy owocach i cos spadnie na podloge czy chodnik (wiekszosc stoisk warzywno-owocowych jest przed sklepem) i jeszcze nigdy nie slyszalam, zeby sprzedawca czy tez ktos z pracownikow sklepu krzyczal z tego powodu na klienta.... Tez widze, ludzi nadetych na ulicy i mlodziez, ktora za nic na swiecie nie ustapi miejsca w pociagu czy autobusie, bo udaje, ze nie widzi ....
Nie odbieram tej dyskusji personalnie.
Tylko zauważyłam, że wszyscy, albo raczej większość, stara się pokazywać te złe strony,
a przecież w innych krajach jest podobnie.
Postaw się na miejscu tej sprzedawczyni...Chciałbyś codziennie przeceniać połowę towaru?
W każdy sklepie jest inaczej, jedni witają cię z uśmiechem, inni poważnie, jeszcze inni
raczą łaskawie odpowiedzieć na pytanie...
Nie uważam też, że wszystko u nas jest "cacy", ani też, że ten wątek musi być "cacy" :-D
Każdy ma prawo się wypowiedzieć prawda?
Widzisz, ja nie wiem czy w Polsce sa tylko sklepy panstwowe, czy tez prywatne, tutaj wszystko jest z reguly prywatne i dlatego wlascicielowi bardziej sie oplaca przecenic towar niz stracic klienta. Nie wiem tez jakie jest Twoje (tym razem przepraszam za wycieczke personalna) nastawienie do krytyki ?? Ja osobiscie uwazam, ze tylko konstruktywna krytyka moze prowadzic do pozytywnych zmian, jesli nie wiem co jest zlego w tym co robie to nie moge tego zmienic na lepsze, a zeby wiedziec to musze wysluchac krytyki. Oczywiscie, ze w krytyce beda tez przypadki zwyklego "czepiania sie" i takie nalezy po prostu odsiewac...
Ja pracuje sama dla siebie, krotko mowiac jestem jednoosobowa firma uslugowa (kosmetyka) i sprzedazy, bo sprzedaje kosmetyki i makijaz, wiec powiem Ci jak ja to widze na przykladzie mojej wlasnej firmy. Jesli moja klientka po wykonanym zabiegu jest niezadowolona to za niego nie placi (oczywiscie drugi raz jej nie przyjme, bo nie dam sie naciagnac na darmowe zabiegi) jesli sprzedam krem to daje do niego probke z zaznaczeniem ze klientka ma najpierw wykorzystac probke, jesli w ciagu 3-5 dni (na tyle wystarcza probka) cos jej nie pasuje - moze towar oryginalnie zpakowany przynies spowrotem i dostaje zwrot pieniedzy, bez zadawania zbednych pytan.
Moje klientki dostaja ode mnie srednio 10-12 emaili rocznie i kazdy konczy sie pytaniem, "co moge poprawic zebys byla bardziej zadowolona z mojego servisu?" to jest wlasnie prosba o krytyke ....
Wracajac do watka, bo przeciez nie chodzi o to jak ja pracuje :)) kazdy z nas emigrantow po latach zycia w innym kraju przyzwyczail sie do "czegos" i mysle, ze nie ma w tym nic zlego, ze jak jedziemy do kraju to nam wlasnie tego "czegos" brakuje ....
A wypowiadac sie oczywiscie ma prawo kazdy :-D
Rzadko wypowiadam się na forum, więcej czytam niż piszę, dlatego nie wiesz, że nie mam
nic przeciwko krytyce.
Wręcz przeciwnie.
Lubię dyskusje , tylko bardzo często, na tym forum, odmienne zdanie uważa się za obrazę
i osobiste wycieczki :-D
Masz racje, a tak nie powinno byc, bo przeciez nikt nie jest doskonaly :)) tylko chyba czasem jest nam ciezko sie do tego przyznac :)))
I tak samo jak ludzie, zaden kraj nie jest doskonaly, zaden system polityczny ......ech wogole to swiat jest daleki od doskonalosci mimo, ze od tysiecy lat niby wszyscy do tego dazymy :))) Wiesz, jak przyjechalam tutaj, to przez jakis czas wydawalo mi sie, ze tutaj moge spokojnie zaufac ludziom i systemowi ...... Oj, nic bardziej blednego ... ale to wlasnie dostrzega sie z czasem... Czas to wogole wspanialy lekarz na wszystko, daje dystans do swiata, zjawisk, wydarzen i wreszcie do samego siebie .... :))) pozdrawiam - maryla
Myślę, że tolerancji do świata i ludzi nabywa się bardzo często z wiekiem :-D
Pozdrawiam :-D
....no wiesz co, nie starzej się...!!!!
Nie starzeję się :-DDD Nic takiego nie napisałam...
Użytkownik dada napisał w wiadomości:
> Myślę, że tolerancji do świata i ludzi nabywa się bardzo często z wiekiem
> :-DPozdrawiam :-D
Hm, muszę już być chyba baaaardzo stara ;P
Co gorsza, ten proces postępuje (chyba, że wcielam się w moderatora, ale ciiii...)
Wkn
Nie napisałam, że w starszym wieku :-DDD
Dada ale Ty się nie uśmiechasz, nawet do mnie... i ."...jest mi smutno od ciebie..." (jak mówiła kiedyś moja średnia Wiedźma)
A ja ....zobacz.......,..
Janek
Uśmiecham się bardzo często, można powiedzieć, że jestem bardzo pogodną osobą :-D
Jednak nie mogę za często uśmiechać się do innych mężczyzn, zwłaszcza żonatych...;-DDD
Nie odbieram tej dyskusji personalnie.
Tylko zauważyłam, że wszyscy, albo raczej większość, stara się pokazywać te złe strony,
a przecież w innych krajach jest podobnie.
Hejka dada, ale przeciez o to w tym watku chodzi by powiedziec czego nam brakuje, co nam (bo moze przez dluzszy pobyt na obczyznie juz sie tez do czegos Tam przyzwyczailismy)troche przeszkadza. To nie znaczy, ze nie widzimy co w Polsce jest piekne, lepsze i wyjatkowe. Po prostu pewne rzeczy sa dla nas "normalne" : ze nikt nie krzyknie na mnie w sklepie, nie patrzy mi na rece jakbym chciala cos ukrasc. Z drugiej strony nie spotkalam sie w Niemczech nigdy z tym by Klient otwieral w sklepie sloik by sprobowac czy zobaczyc co jest w srodku a potem postawil niedokrecony na polce. Ktos kiedys pisal, ze w Polsce to sie zdaza. Zreszta tez jako klient wybierajac warzywa czy owoce nie przyjdzie mi do glowy by je w jakis sposob swiadomie uszkodzic. Co se zas tyczy "ponurakow" na ulicach to jest ich w Polsce wiecej nie kazdy na usmiech odpowie usmiechem albo na grzeczne "przepraszam" odsunie sie ze srodka chodnika (bo akurat tam znalazl sobie miejsce na ploteczki z sasiadka) by przepuscic przechodzacych. No i jeszcze mi brakuje odsniezonych chodnikow i ulic w zimie i to nie tylko na glownej ulicy.
Doroto , w Chicago bardzo czesto widze otwarte chipsy , slodycze czy soki otwarte i wyjedzone do polowy .
Bulki nadgryzione i oskubane winogrona .Po weekendzie sklepy wygladaja jakby przeszla traba powietrzna .
Moze w Niemczech sie to niezdarza (choc watpie) .To nie zalezy przeciez od kraju tylko od ludzi i ich kultury i wychowania .
Widzialam juz kilka raz odlozone na polke opakowania po batonikach. Ale tylko to, zadnych chipsow, sloikow itp.
Nie wiem jak jest w wielkich miastach (choc w Berlinie i Monachium tez nie spotkalam) na prowincji gdzie mieszkam nie ma czegos takiego. Nigdy a mieszkam juz prawie 20-scia lat nie mialam z tym problemow ze cos juz bylo otwarte czy zepsute. Chyba ze wieczko od smietany czy jogurtu takie foliowe.
Nawet rozmawialam z moim "Tubylcem" czyli mezem. na moje pytanie popatrzyl na mnie jakbym sie urwala z choinki. "Co prosze ? otwarte sloiki i inne opakowania? A po co ktos otwiera? Przeciez na nich pisze co jest w srodku." Wiec tego "zwyczaju" tutaj nie ma. Przebrane owoce moga sie szczegolnie w sobote wieczorem zdarzyc.I tu sie tak zastanawiam czy tacy (pewnie tez i w Polsce "wyjatkowi Klienci" nie wychowali sobie "wyjatkowych ekspedientek".
Masz racje Dorotko, im wieksze miasto tym wiecej "zdziczalej" mlodziezy (mam nadzieje, ze nikogo nie uraze tym opisem). Widzialam wlasnie mlodych ludzi, ktorzy zajadali te batoniki. Watpie aby ktos "dorosly" tak robil. Ja mieszkam w miescie powyzej 200.000 ludzi wiec jest to raczej sredniej wielkosci miasto.
Hahahha te ploteczki na srodku chodnika, to chyba zdarzaja sie wszedzie na swiecie :)) Kiedys szlam w porze lunchu i akurat mi sie spieszylo, a tu co i rusz spotykam nastepna grupke (2 albo i wiecej osob) rozprawiajacych na chodniku i tarasujacych przejscie. Jakos staralam sie ich omijac, latajac wezykiem, az natrafilam tuz przed skrzyzowaniem na grupe 5 mlodych ludzi, ktorzy wlasnie sie spotkali i zaczynaja sie sobie wzajemnie przedstawiac .... "za chwile zmieni sie swiatlo i nie bede mogla przejsc" - blysnelo mi w glowie i niewiele myslac powiedzialam do nich: "a ja mam na imie Maryla i jest mi rowniez milo was poznac, ale chcialam przejsc na druga strone ulicy" i natychmiast sie rozstapili wybuchajac przy tym smiechem i przepraszajac, ze tak bezmyslnie tarasuja przejscie. No ale sa tez tacy, ktorych nie da sie ani ominac, ani wyrwac z korzeniami :))) - po prostu stoja z zadarta glowa i obracaja sie wokol wlasnej osi gdzie tylko popadnie - to zwykle turysci :))) Tak jakby nie mozna bylo tego robic w sposob mniej przeszkadzajacy tubylcom spieszacym gdzies tam w codziennej gonitwie zycia ..... ale turysta jest na urolpie i musi to pokazac :)))) chocby nawet wlazl pod samochod ....bo i to sie zdarza.
No jasne Marylko sa wszedzie ale (przynajmniej u nas) na slowo przepraszam najczesciej
reaguja. W polsce szczegolnie starsze Panie stoja czesto murem ;-)
Dada, ja na pocztku tez zauwazyłam, ze piszą tylko o przykrych dla nas tubylców, sprawach, ale potem przeczytałam jeszcze raz pytanie Marylki ... czego wam brakuje? I tu trudno byłoby oczekiwać, ze w wypowiedziach będą rzeczy przyjemne i miłe, no bo jesli ktos chce odpowiedziec szczerze i "ze zrozumieniem pytania" to przecież nie napisze, ze mu brakuje - niemiłych sprzedawczyń czy nieprawidłowo jeżdżących samochodów :)))) Siłą rzeczy wymieniane bedzie to co przeszkadza (bo tego brakuje, a nie jest w nadmiarze, pozytywnym oczywiście). Dla nas to tez pożyteczne - dowiedzieć się jak nas widzą inni. Moze nastepnym razem uśmiechniemy sie na ulicy do kogoś, kto nas potracił na chodniku, bo sie spieszył... i przeprosił, a nie warkniemy. Z tego co dotychczas przeczytałam, to Ci zagraniczniacy mają trafne spostrzeżenia, co nie znaczy, że u nas jest tak tragicznie a u nich wspaniale. U nas też są miłe sprzedawczynie i panie w urzędach (prawda Janku :) ) czyli zmienia się na lepsze i oby tak częściej...
Grazyno tyle lat temu nie bylo pan krajacych ser czy wedliny nie bylo takich maszynek wtedy ,moze i byly ale ich sie raczej nie uzywalo pozatym sklepy nie byly w nie zaopatrzone ,chodzi mi o sklepy miesne..Kiedys sie kupowalo ser czy wedline w jednym kawalku.Takie krojenie weszlo moze z 15 moze troszke wiecej lat temu dopiero
Jestem od niedawna w Anglii i dzisiaj doznalam szoku na targu, jak maz dotknal pomarancze, zeby zobaczyc czy jest miekkie a sprzedawca od razu krzyknal, ze nie wolno ich dotykac! To nawet u nas w Polsce kazdy moze dotknac pomaranczy tyle razy ile chce, ba, nawet sobie wlozyc do reklamowki....Widocznie musialy byc bardziej mieekie niz pomidory skoro nie mozna bylo nawet ich dotknac ;)
U nas tez nie ma problemu ze zwrotem towaru. Zazwyczaj jest to termin 1 miesiaca. Nikt nie wmawia mi, ze napewno jest dobre tylko ja zepsulam itp. zawsze jest takie same pytanie: pieniadze czy zamian na inny?. W lipcu bylam w Polsce i kupilam corce buty, ktore okazaly sie za male. Poszlam je oddac a pani sprzedawczyni z grozna mina nie chciala mi oddac pieniedzy (nie bylo wiekszego rozmiaru na zamiane).
Jesli chodzi o te pomidory, to wprawdzie osobiscie jeszcze nikt nie zwrocil mi uwagi, ze mam nie ruszac ale i tak to jest dla mnie do zrozumienia. U nas klient sam wybiera towar, ktory chce kupic i musi wlasnie wziac do reki i obejrzec. Obok mnie jest rosyjski sklep i wlasnie w nim czesto przeceniaja gorszej jakosci owoce i warzywa. W supermarketach nikt nir przecenia a i ludzie sami przebieraja. Widocznie im sie i tak oplaca.
Jesli chodzi o ludzi, to w Niemczech moim zdaniem ludzie sa weselsi, bardziej zyczliwi i nie zwracaja uwagi na to co ma sasiad i co on musi miec jeszcze lepsze niz sasiad. To tak o polskiej mentalnosci: postaw sie a zastaw sie. I co mi sie tu podoba a w Polsce za to denerwuje to podejscie do ludzi pracujacych fizycznie. W Polsce to robole "od lopaty" a tu ludzie ciezko pracujacy, ktorzy wypracowuja budzet narodowy. Nie raz bylam swiadkiem, jak mezczyna w kombinezonie roboczym stal w kolejce w piekarni i zostal pierwszy obsluzony, bo musi przeciez do pracy isc.
Bedac w te wakacje w Polsce w niejednym sklepie widzialam kartke" Po odejsciu od kasy reklamacji nie uwzglednia sie " -bzdura kompletna!. Wiec nie dziwie sie, ze ta pani w sklepie obuwniczym z taka grozna mina ledwo oddala ci pieniadze. Jakikolwiek towar oddac w Polsce lub wymienic jest trudno.
Bea, ten napis dotyczy wydawanej gotówki ....a nie zakupionego towaru, tylko nie ma takich tabliczek, a sprzedawcy/właściciele sklepów ....mają tylko te stare nieuzupełnione o "konkret".To jest przeniesienie z banków, gdzie jest to oczywiste.
Janek
Tak, termin zwrotu towarow takich nazwijmy je przemyslowymi jest miesiac lub 6 tygodni. Owoce i warzywa kieruja sie tymi samymi prawami co u Was w Niemczech czyli nawet nie przecenione, jakos sie albo sprzedaja albo ida w "ubytki" czyli naturalne straty :)). Jest zdecydowanie szacunek do ludzi wykonujacych najczarniejsze prace, to prawda, chociaz jak wszedzie zdarzaja sie snoby. Ludzie sa zdecydowanie pozytywni, i usmiechnieci czasem az do znudzenia, bo to popularne "how are you?" nie ma zadnego znaczenia, bo kazdy odpowiada, ze "very good and up" bez wzgledu na to, ze wlasnie zmarl mu ktos w rodzinie, zona stracila prace, a corka sie puscila ;))) Panuje zasada nie przynoszenia zmartwien do miejsca pracy, ma to sens, bo przez to najbardziej tragiczny przypadek jest usmiechniety, ale jak kazdy kij ma dwa konce, bo z drugiej strony, ludzie sie izoluja od siebie .... Co do posiadania, tutaj Amerykanie sa bardzo podobni do Polakow, Amerykanie uwielbiaja miec i duzo, a co za tym idzie to co maja tez musi byc duze to nie wazne, ze nie ma potrzeby, ale samochod musi byc "'numer" mniejszy od autobusu :))))
Roznica, miedzy polskim a amerykanskim "swirem" posiadania polega na tym, ze Polak ma zeby pokazac i bedzie zapraszal wszystkich po kolei na wycieczki tym nowym samochodem czy zaglowka, natomiast Amerykanin ma zeby korzystac samemu ....
Wiem z rozmow z Bratem, ze pewnie brakowaloby mi (nie bedzie takiej potrzeby na urlopie) sklepow otwartych cala dobe, kawy w kiosku z gazetami, restauracji etnicznych w takiej roznorodnosci jak mam tutaj .... to sa te wlasnie wygody, w ktore czlowiek wrasta :)))
Ktos napisal, o przyprawach i umilowaniu soli .... to widze juz tutaj, kazda polska restauracja ma wszystko przesolone ..... jak na moj gust :)))
Zgadzam sie z dziewczynami . Uprzejmoscia sprzedawcy nie grzesza . Wrecz tak zajete sa soba ze mam wrazenie ze klijent jest zlem koniecznym.
Natomiast jezdzac po Krakowie taksowkami ,zapinalam sie pasem ,trzymalam kurczowo siedzenia i chwilami zamykalam oczy . Na kazdym kroku wymuszanie pierszenstwa i narzekanie na innych .
Na osiedlach wulgarna mlodziez pokazujaca "kto tu rzadzi " .
Mimo tych "niedogodnosci " chetnie odwiedzam moj kraj .
To wszystko święta prawda co piszecie. Ja nigdy nie mieszkałam poza granicami Polski, ale dużo podróżuję. I jak jestem w Azji poludniowo-wschodniej to zazdroszczę im wszechobecnego uśmiechu. W Tajlandii szczególnie podziwialam autentyczny głęboki szacunek dla ludzi starych. Często zazdroszczę podejścia do życia , które jest zawarte w słowie maniana. Żałuję, że nie umiemy bawić się tak jak ludzie z krajów śródziemnomorskich. Ale bardzo często wracając do kraju cieszę się, że jestem u siebie i stwierdzam, że chyba wolę nasze wady i nasze zalety, niż sposób bycia wielu ludzi w wysoko ucywilizowanych krajach.
...uśmiechu, nie jesteśmy raczej szczęśliwym narodem, dlatego mało sie uśmiechamy. Zauważyłam to dopiero po dłuższym pobycie za granicą, tu we Francji usłyszysz rozmowę np dwóch urzędników narzekających na dolegliwości lub w ogóle z jakimiś problemami ale zwracając się do klienta bedzie uśmiechnięty i miły, nie poznasz po nim, że coś go trapi. W ogóle ludzie na ulicy uśmiechają się do siebie mimo, że widzą się pierwszy raz.
Brakuje mi też smaku mięsa w potrawach, ponieważ mamy skłonności do "przedobrzania" przyprawami, a zwłaszcza solą. Jedząc w jakiejkolwiek restauracji polskiej nie rozróżnię w smaku wołowiny od wieprzowiny. Druga sprawa, to w kraju jest trudno dostępna jagnięcina, przynajmniej w moich okolicach, nie dość, że trzeba ją sprowadzić to jeszcze za kosmiczne pieniądze, cielęcinę też nie dostaniesz tak sobie "z marszu", najlepiej jest zamówić kilka dni wcześniej.
Jeszcze brakuje mi bagietki francuskiej, kiedyś woziłam sery do Polski, dla znajomych, żeby mogli spróbować jak "smakuje" Francjia, oczywiście z odpowiednim do tego winem ale doszłam do wniosku, że nie da się jej smakować bez bagietki, bo na chlebie czy bułce polskiej to już nie to samo...