Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Święta Bożego Narodzenia

  • Autor: Izunia_1985 Data: 2007-11-01 10:55:29

    Witam
    Jestem studentką i pisze prace dyplomową na temat obyczjów Bożonarodzeniowych. Mam prośbe czy moglibyście naisać jak spędzecie święta? Jakich obyczjów przestrzegacie? A może jakieś nowe wymysliliście? Prosze tylko o dopisanie z jakiego województwa jesteście! Z góry dziękuje. Bardzo mi te informacje pomogą.

  • Autor: kiiri Data: 2007-11-01 11:20:06

    A emigrantow tez obejmujesz w pracy :) ?

  • Autor: Izunia_1985 Data: 2007-11-01 14:53:12

    Nie zastanawiałam sie nad tym. Ale jeżeli ktoś chce z poza Polski opowiedzieć o swoich świętach to prosze. Napewno wykorzystam :)

  • Autor: kiiri Data: 2007-11-01 18:09:59

    W polsce - az jakos specjalnie tradycyjnie nie obchodzimy - moja mama jest z poludnia polski tata ze srodkowej a ja sie urodzilam na polnocy wiec trudno powiedziec zeby nasza tradycja wywodzila sie z mojego rodzinnego
    3miasta. Ale wyglada to prosto staramy sie nie jesc az do Wigilii, do stolu zasiadamy gdy jest ciemno na dworze oczywiscie wczesniej dzielac sie oplatkiem. Na stole powinno byc 12 potraw, jest duzo ryb smazonych, sledzie w zalewie, paszteciki nadziewane grzybami i kapusta lub kulebiak w zaleznosci od roku, barszcz czerwony, makowiec, sernik, piernik, pierniczki (powiedzialabym ze slodycze sa najwazniejsze :D ) potem prezenty i juz.... nie spiewamy kolend, wlasciwe nic nie robimy takiego bardzo tradycyjnego...

    W Finlandii - z rana na sniadanie przygotowuje sie wielka miche puddingu ryzowego z cukrem i cynamonem, wrzuca sie jednego migdala, kto go trafi w miseczce ten bedzie szczesliwy caly rok, nastepnie ubiera sie choinke, po poludniu jedzie sie odwiedzic groby zmarlych. Wieczorem idzie sie do sauny, potem w szlafroku zasiada sie do wigilijnego stolu a na nim - danie glowne to pieczona gicz czyli szynka swiateczna, salatka buraczana, ikra, kilka rodzai piuree z roznych warzyw, rolmopsiki, pierniczki i ciasteczka z powidlami sliwkowymi. Ubolewam ze swiatecznych plackow nie maja :D Potem prezenty i koniec :)

  • Autor: grazyna-h Data: 2007-11-01 12:24:47

    Jestem z Poznania. Jeśli chodzi o dzien 24.12 to co roku zasiadamy do stołu gdy na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka lub troszeczkę później ale nigdy wcześniej :) Przedtem jednak łamiemy się opłatkiem i najstarszy członek rodziny składa życzenia. Na stole musi znajdować się 12 potraw u mnie są to zazwyczaj: zupy rybna (z głów karpich) i grzybowa obie z łazankami (to taki makaron jakby co), karp smażony, śledzie w occie i pod pierzynką, filet jakiejkolwiek ryby ale tylko dlatego że mój młodszy brat nie je ryb z ośćmi, ryby w galarecie i po grecku, kapusta z grzybami, pierogi z kapustą i grzybami, ziemniaki gotowane, makiełki ( to bułka nasączona mlekiem wymieszana z masą makową rodzynkami itd przepisy są w internecie), kompot z owocami. Po kolacji śpiewamy kolędy te najbardziej znane czyli Lulajże Jezuniu, W żłobie leży, Pójdźmy wszyscy do stajenki, Dzisiaj w Betlejem. Po kolędach mamy chwilę relaksu przy lampce 
    wina a potem przychodzi czas na prezenty, które sama cały dzień pakuje i zanoszę pod choinkę. Kiedyś jak z rodzeństwem byliśmy małymi dziećmi pamiętam że ktoś przebierał się u nas za Gwiazdora (inaczej Św Mikołaj) i kazał nam na głos odmawiać pacierz lub śpiewać kolędy. Czuło się respekt przed Gwiazdorem ale zawsze jego polecenia były wykonywane i dostawało się prezent. ;) to tak w skrócie... Miłego pisania Pracy

  • Autor: dada Data: 2007-11-01 12:52:23

    Hmmm...tak się zastanawiam, o której godzinie ludzie siadają do kolacji
    wiglijnej, gdy niebo jest zachmurzone...? ;-DDD

  • Autor: luckystar Data: 2007-11-03 11:29:46

    No tak ....:))) Ale ja mam rozwiazanie - u mnie Wigilia zawsze, ale to zawsze zaczyna sie o 18tej, bo przy 6-cio godzinnej roznicy czasu, w Polsce jest wtedy pasterka. Taka umowe "zawarlam" z moim juz dawno niezyjacym Ojcem i tak zostalo i bedzie juz na zawsze .... nie wolno ani minuty przed ani po.
    W ubieglym roku maz sie dziwil dlaczego jeszcze nie siadamy do stolu, skoro wszystko jest gotowe....a moj syn popatrzyl na Niego zdziwiony i mowi: "to ty jeszcze nie wiesz? czekamy na polska pasterke" ....

  • Autor: ekkore Data: 2007-11-05 07:42:00

    U mnie wigilia się zaczyna jak wszystko jest gotowe - wtedy dzieci z tatą idą szukać pierwszej gwiazdki, a ja nie wychodząc z kuchni - przecież stoję nad patelnią (hehe) -podkladam prezenty.

  • Autor: Kry Data: 2007-11-01 15:34:13

    U mnie kolacja wigilijna wygląda podobnie jak u grażyny-h. Może część potraw jest trochę inna. Obowiazkowo musui być barszcz czerwony z uszkami z nadzieniem grzybowym. W miejsce makiełek są kluski z makiem. Kompot obowiązkowo z suszu. Reszta potraw bardzo podobna. Z ryb króluje karp. A co do przestrzeganych od pokoleń obyczjów to jest zawsze dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa. No i sianko pod obrusem. O północy wspólne pójście na pasterkę. Są to cudowne, czarowne święta i nawet jak niebo jest zachmurzone to zawsze ktoś dostrzeże pierwszą gwiazdkę.

  • Autor: dana39 Data: 2007-11-01 18:09:19

    Jestem ze Śląska. W moim domu odkąd założyłam własną rodzinę, kiedy już wszystko jest na stole, odświętnie udekorowanym z pieniązkiem pod każdym talerzem (dla dostatku i zdrowia) i dodatkowym nakryciem dla niespodziewanego gościa syn czyta fragment Ewangelii wg św. Łukasza o Narodzeniu Jezusa (czyta odkąd dobrze nauczył sie tej sztuki). potem głowa rodziny (mąż) przełamuje opłatek, każdy bierze kawałek do ręki i zaczynamy składać sobie życzenia. Potem modlimy się "Ojcze nasz" i zasiadamy do kolacji. Jest taka tradycja, żeby nikt nie wstawał od stołu w czasie kolacji, podobno to przynosi pecha:) Staramy się próbować choć trochę każdej potrawy, nie jest ich zbyt wiele, ale pościmy cały dzień (no prawie) więc czasem się nam to udaje. Kolację zaczynamy od tradycyjnej u nas zupy z głów karpia z grzankami z bułki na maśle; czasem podaję też zupę rybną- taką samą jak ta z grzankami ale gotujemy ją z kiszona kapustą i grochem (z taka ilością by nie była zbyt gęsta). Po zupie drugie danie: ziemniaczki, smażony w panierce z bułki tartej karp, kapusta kiszona gotowana z suszonymi grzybami. Jest jeszcze kompot z suszonych jabłek, śliwek, moreli. na deser makowiec (drożdżowy zawijany) i moczka - deser przygotowany na pierniku z dodatkiem bakalii kompotu z agrestu, wiśni, wersje moczki różnią się trochę w zależności od preferencji rodziny; jedni robia gęsta jak bydyń inni taka bardziej do picia. Kiedy wszyscy już skończą jedzenie głowa rodziny wstaje, za nim reszta i kończymy kolacje modlitwą. Po kolacji "szukamy" upominków pod choinką. Potem siedzimy sobie w miłej atmosferze i "leniuchujemy". Po godzinie 23 moja mama wybiera sie jak zawsze na Pasterkę. Drugiego dnia, w Boże Narodzenie po mszy też sobie leniuchujemy, po południu odwiedzamy rodziców męża i tam śpiewamy wspólnie kolędy po uprzednim złożeniu sobie życzeń z opłatkiem. Kiedy zakłada się własna rodzine to tradycje troche się zmieniają, każdy wnosi do domu coś nowego, tworzymy wspólnie własne tradycje, uczestniczymy w tradycjach rodziny ze strony wspólmałżonka.
    Choć czasem człowiek myśli, że fajnie byłoby wyjechać gdzieś w góry na święta, odpocząć, a nie latać i szykować, to jednak tradycja obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia jest tak silna, że pozostajemy i staramy się by było wszystko przygotowane jak najlepiej, najmilej, zgodnie z tradycją.

  • Autor: Ave Data: 2007-11-01 22:22:20

    woj. łódzkie
    Spotykamy się ok godz. 17-18. Od kiedy nie żyją Dziadkowie wigilie spędzamy w mieście :) Wigilię organizujemy "przechodnią" tzn. raz jest u nas , nastepnego roku u mojej siostry, a w kolejnym u siostry męża. Staramy się, żeby było nas jak najwiecej. ) Do Wigilii pościmy. Najpierw dzielimy się opłatkiem. Składamy sobie zyczenia. Potem jedzonko: zupa grzybowa, owocowa (z suszonych owoców - specjalnośc mojej teściowej u której grzybowa przegrywała własnie z tą owocową :) ale ja to zmieniłam :) i barszcz czerwony z uszkami, do wyboru. Poza tym obowiązkowo śledzie w migdałach, w twarozku i w innych jeszcze kombinacjach. Karp smażony, ale w znacznie ogranoczonej ilości, bo młodzież się zbuntowała i nie chce jeść wobec czego znalazły sie również inne ryby smazone i w galarecie. Równiez obowiazkowo ryba po grecku (robię więcej, bo goście zabierają ze sobą w prezencie :) Sa jeszcze pierogi z kapustą i grzybami, kapusta z grochem (postna), jagły, makiełki, kompot z suszonych owoców.
    Po kolacji rozdajemy prezenty (wszyscy na to czekamy, bo robimy sobie nieraz smieszne prezenty :) szczególnie ja je dostaję, bo mam w tym dniu również imieniny a rodzinka wie, że lubie żarty. Wyciagamy spod obrusa źdźbła siana i "czytamy" co komu pisane . Potem są rodzinne śpiewy kolęd i występy dzieci, chociaz sa juz dorosłe, to i tak co roku coś przygotowują :))) U nas w korytarzu zawsze wisi nad drzwiami (takimi przechodnimi) jemioła, wiec jesli najdzie sie tam kogos to bankowo dostanie sie buziaka. Jak dotrwamy :) to nieraz udaje sie nam pójść na pasterkę.
    W pierwszy dzień świąt mamy w gronie rodzinnym świąteczne śniadanie ze wszystkimi frykasami - róznymi mięskami, ciastami, itp. Potem msza w kosciele z oglądaniem szopki. Obiadu jako takiego nie gotuję. Jemy to co przygotowałm wcześniej :) W ten dzień staramy się pobyć razem, blisko, zrobic cos wspólnie, pójść na spacer.  W drugim dniu (jesli Wigilia była u nas ) idziemy "w gosci" a jesli na Wigili bylismy u  rodziny - zapraszamy gości do nas :)
    Jak Wigilia była u Dziadków na wsi, to dodatkowo było odwiedzanie zwierzaków w oborze przed północą i wyprawa na pasterkę, do drugiej wsi, przez las. Choinka była ubierana w jadalne rzeczy, cukierki, sople z cukru, jabłuszka - uwielbiałam je podjadać , a potem moje dzieci tez to robiły. Święta na wsi miały niepowtarzalny klimat...
    Odwiedzamy tez groby najblizszych zanosząc świateczny stroik i lampkę - taki obyczaj wprowadziła moja Babcia i tak juz zostało.

  • Autor: piegusowa Data: 2007-11-02 14:52:57

    Jestem z zachodniopomorskiego.
    W dzień Wigilii Bożego Narodzenia ubieram choinkę przy dźwiekach od lat tej samej piosenki Czerwonych Gitar: "Jeden dzień w roku".
    Barszcz czerwony ostry, pierogi z kapustą i grzybami, ryba smażona, ryba po grecku to zazwyczaj żelazne menu. Oczywiście prezenty pod choinką i opłatek..
    To jednak nie są tradycyjne święta, ze śpiewaniem kolęd, siankiem pod obrusem, pierwszą gwiazdką, zdaję sobie z tego sprawę.
    A jednak przywiązuje dużą wagę do tej daty, jest dla mnie ważna i staram się podtrzymać jeszcze to, co pozostało w tradycji.

  • Autor: Izunia_1985 Data: 2007-11-02 17:43:43

    Dziekuje za wypowiedzi :) Mam nadzieje że jeszcze kilka przybędzie

  • Autor: erka Data: 2007-11-03 04:12:41

    Izunia, zycze powodzenia w pisaniu pracy, ja pochodze z lubuskiego, tzw: ziemie zachodnie - wiec generalnie mieszanka -
    Tradycyjna wigilia u mojej ukochanej Babuni Nadziei:
    !. Barszcz czerwony ( z leciutka zezlocona cebulka)
    2, Uszka z grzybami
    3. Pierogi z kapusta i grzybkami
    4. Karp smazony
    5. karp w galarecie
    6. Kapusta z grzybami i takim smiesznym czarnym olejem
    7. kutia
    8 kompot z suszu
    9. dorsz smazony
    10. sledz marynowany
    11sledz w oleju
    12. piernik
    13.makowiec
    14.chlebus wlasnej produkcji
    ja jeszcze pozniej robilam rybe po grecku, lososia w galarecie i krokiety z grzybami.
    Natomiast u mojej bylej tesciowej podawano kwasnice ( taka zupa z kapusty kiszonej)
    Musialo byc sianko pod obrusem, modlitwa przed wieczerza,
    pozdrowienia
    Ela

  • Autor: kokliko Data: 2007-11-04 05:21:20

    kochani, a z tym niecodziennym i nadzwyczajnym gosciem na Wigilie to dajmy sobie spokoj. Ja juz od dawna tak myslalam, ale nie wiedzialam....
    Otoz corka mojej kolezanki pisala prace doktorska na temat prawdziwosci w symbolach tradycyjnych, oczywiscie w statystyce 27 przykladow
    nic nie znaczy. Niemniej na 27 pustych talerzykow, wpuszczono do domu jednego "przebranego " na okazje wedrowca , przebrano za bezdomnych,
    pijakow, cudzoziemcow zblakanych.
    Spokojnie sobie ten talerzyk do serwantki schowajmy i przestajmy udawac, bo nawet jakby jaki Apostol sie trafil to i tak go nie przyjmiemy zeby nie
    popsul nam nastroju.
    Wpuscili i ugoscili nieproszonego wigilijnego goscia w Warszawie ludzie dosyc bogaci(a wydawaloby sie.....), za PRLu nazwani  prywatna inicjatywa,
    o nic nie pytali, nakarmili, probowali rozruszac, rozmieszyc i na dodatek pomoc. Gosc, jak wszyscy inni byl "podstawiony" i jak koledzy tez doktorant.
    Gdyby co, to ja nic nigdy z tzw "prywatna inicjatywa" nie mialam wspolnego,ale po przeczytaniu raportow juz sie podszywam.

  • Autor: Eithel Data: 2007-11-06 20:14:10

    a ja mialam goscia 2 razy...coprawda raz to byl taki dalzy kolega mojego brata i jak nie mial sie gdzi podziac to przyszedl na 2 dzien swiat ale w wigilie stal pod drzwiami ale nie zadzwonil bo sie wstydzil..a szkoda..a drugi raz to taka moja starsza sasiadka jak jej rodzina nie uwzglednila w swiatecznych planach...nie wiem czy sie licza..ale zawsz  cos..

  • Autor: goferek Data: 2007-11-04 22:08:10

    Goraco polecam książkę Hanny Szymanderskiej ,,POLSKIE TRADYCJE ŚWIĄTECZNE''. Ja osobiście jestem ta szczęściarą, że zawsze przyjeżdżam na tzw,,gotowe'', w jednym roku do rodziców, w następnym do teściów. Menu u rodziców- żurek, karp smażony, ryba po grecku, raz była ryba pieczona z jabłkami, ale nie przyjęła się, kompot z suszonych owoców( nie cierpię), czasem kutia.Przed pasterką na głodomorów czeka barszczyk i krokiety z kapustą i grzybami. U teściów natomiast jest barszczyk z uszkami, karp smażony i w galarecie, łazanki.I oczywiście niedobry kompot. Słodkości nie wymieniam, bo tyle tego jest....Pod obrusem jest sianko i zawsze pusty talerz czeka. Po kolacji śpiewamy kolędy przy akompaniamencie kuzynki ( gitara) i cioci (pianino), przy czym ciocia uczyła się grać jakieś 45 lat temu i ćwiczy tylko w wigilię! Pierwsze takty ma opanowane, gorzej z resztą, ale w taki dzień to nie wazne....

  • Autor: nutella Data: 2007-11-05 12:49:03

    Ja i cała moja rodzina jesteśmy z Warszawy.
    Do kolacji siadamy różnie- między 18 a czasem nawet 20. Staram się ładnie przystroić cały dom. Bardzo ważna jest choinka- ubieramy ją zazwyczaj w Wigilię rano. MUSI być prawdziwa a nie syntetyczna. Ubieramy ją też trochę tradycyjnie, nie tyko w bąbki i gotowe ozdoby ale we włsnoręcznie robione zabawki i łańcuch.
    Zawsze jest nakrycie dla niespodziewanego gościa, sianko pod obrusem. Liczba potraw 12, chociaż moja babcia i prababcia twierdziły, że powinna to być liczba nieparzysta. No i obowiązkowo trzeba każdej spróbować.
    W wigilię nie przestrzegamy ścisłego postu, tzn. coś tam przekąsimy do kolacji ale nie jemy mięsa.
    Głowa rodziny pierwsza przełamuje opłatek, składamy sobie życzenia no i siadamy do stołu.

    Z potraw jest zawsze:
    - karp smażony no i, że ja to bojkotuję, ryba (dorsz) po grecku, łosoś w galarecie, ryba faszerowana, sledzie z cebulką
    - obowiązkowo i najważniejsze: pierogi z kapustą i grzybami i czysty barszcz czerwony, czasem też paszteciki z kapustą i grzybami
    - kompot z suszu i kompot- kisiel żurawinowy- tę tradycję wniosła mama i babcia mojego taty (pochodziły ze wschodu Polski)
    - no i jest jeszcze sałatka jarzynowa i jajka z groszkiem i majonezem (tłumaczyłam już kiedyś dlaczego- sentyment z dzieciństwa, mój i mojej siostry)
    - z ciast: sernik wiedeński, makowiec, piernik przekładany powidłami, czasem keks no i pierniczki!!

    Jak trochę zjemy, rozpakowujemy prezenty, potem jeszcze coś przekąsimy. Kolend niestety nie śpiewamy ale chociaż robię namiastkę tego i puszczam je na CD.

  • Autor: nutella Data: 2007-11-05 13:06:42

    Ach, no i zapomniałam o kutii (mak, bakalie i pszenica) i kluskach z makiem. U mojej mamy robiło się kluski z makiem a u taty kutię więc teraz robimy i to, i to.

  • Autor: MAŁA MI Data: 2007-11-05 20:13:26

    Ja mieszkam w Poznaniu. Od kiedy mój mąż pracuje jako kierwca autobusu zdarza nam sie jeść Wigilię o różnych porach.
    Jeśli tylko mogę jest to 17-18. Bardzo często na wigilię jedziemy do mojej mamy i tam zbiera się cała rodzina. Każdy coś ze soba przynosi.
    i tak uzbiera sie co nieco. Barszcz z uszkami ( na prawdziwym zakwasie) zupa rybna i grzybowa, gotowane ziemniaki, smażony karpik na masełku w panierce, oprócz karpia również inna smażona ryba, kapusta kiszona gotawana na maśle z grzybami, śledziki pod różnymi postaciami, kutia, makiełki oraz ryż na słodko ugotowany razem z suszonymi śliwkami.
    Kompot z szuszonych owoców. Ja od kilku lat robię pierogi z kapusta i grzybami.Z ciast to sernik, pierniki, makowiec i placek z makiem. Zaczynamy od modlitwy "Ojcze nasz" potem łamiemy się opłatkiem i składamy życzenia.Po kolacji kawa, słodkie i ropakowujemy prezenty. Zwykle najmłodszy nurkuje pod choinke i każdemu podaje jego pezent. Pod białym obrusem sianko, dodatkowe nakrycie dla gościa. Bardzo lubie spiewać kolendy ale nie zawsze udaje mi sie namówić do tego męża i córkę. Co roku mamy szczery zapał iść na pasterke ale jakoś nie możemy datrwać do pólnocy.

  • Autor: alfa_beta Data: 2007-11-06 15:18:17

    Pochodzę z rzeszowszczyzny , pamiętam i staram  się  kultywować zwyczaje jakie obchodziło sie  u  mnie  w  rodzinnym domu. W dniu  wigilijnym  należało  wczesnie  rano  wstać, żeby  nie  zasypiać  całego  roku. Od  bladego  świtu  do  południa  należało  porobić  wszystkie  cięzkie  prace, których  nie  mozna  było  wykonywać  w  święta. Pochodzę  ze  wsi, więc  trzeba  było narąbać  drzewa (chłopcy),  naznosić  do  domu  żeby  wystarczyło  na  całe  święta, przygotować co  się dało  paszę  dla  zwierząt (zrzucić  siana  ze strychu, usiekać  buraków itp.). Dziewczyny  pomagały w domu  przy  ostatecznym  sprzątaniu i gotowaniu  wieczerzy.
    Należało  wyprasować ubrania dla  każdego na całe święta ( a było nas trochę 2+6 ), a tatuś czyścił i pastował buty na ''glanc''. Nalezało się  odnosić  do  siebie zyczliwie, miło  i z szacunkiem (oczywiście nie tylko w  tym  dniu, ale w  Wigilię szczególnie) żeby  potem  w  ciągu  roku  być  takim  samym  dobrym  człowiekiem  jak  w  tym  dniu.
    W południe cała młodsza dzieciarnia  z  tatusiem  obsadzała  i  ubierała choinkę. Były  to  ozdoby  robione  własnoręcznie- łańcuchy  z  kolorowego  papieru, anioły i  gwiazdy ze  słomy, orzechy  zakręcone  w  ''złotka'' zbierane  specjalnie  cały  rok,  jabłuszka  koniecznie  czerwone!!, jeżyki  z  papieru  i  to  na  co  czekaliśmy  najbardziej- długie  cukierki, które  dziwnym  trafem  podczas  rozbierania  choinki  ''zamieniały''  się  w  kredki:))).
    Po  ubraniu  drzewka  następowało  kąpanie  i  ubieranie  się  w  świąteczne  ciuchy,  no  i  oczekiwanie  na  pierwszą  gwiazdkę.
    W  tym  czasie, kiedy  dzieci  się  kąpały, tatuś  przynosił  sianko  i  układał  pod  śnieżnobiałym  obrusem  i  na  nim  kładł  oplatek. 
    Wraz  z  pojawieniem  się  pierwszej  gwiazdki,  klękalismy  do  wspólnej  modlitwy, a  potem  tatuś brał  opłatek  i  zaczynając  od  mamusi  a potem  od  najstarszego  do  najmłodszego  dziecka skladał  nam  zyczenia. Każdy  ułamywał  sobie  kawałek, żeby  móc  potem  podzielić  się  z  innymi  i  kiedy  tatuś skończył , zaczynał  sie  totalny  bałagan, śmiechy, przepychanki  chcielismy  wszyscy  wszystkim  na  raz  złożyc  życzenia  żeby  jak  najszybciej  usiąść  za  stołem  po  całym  dniu  postu. Staraliśmy  się  pościć  cały  dzień , a  jak  ktoś  był  bardzo  głodny ( najmłodsi ), mamusia  ratowała  kromką  drożdżowego  ciasta  i  szklanką  gorącego  mleka. Nie  wolno  było  jeść  wędliny  przez  cały  dzień, czyli  praktycznie  do po  pasterce.
    Ponieważ  byliśmy  liczną  rodziną  i  tylko  tatuś  pracował, więc  nie  było  mowy  o  prezentach  pod  choinką, chociaż  czasami  trafiła  się  jakaś  pomarańcza  co  wówczas  był  rarytas.
    Po  pośniku,  bo  tak  u  nas  nazywa  się  kolację  wigilijną, siadaliśmy  wszyscy  wokół  choinki  i  śpiewaliśmy  kolędy, a ponieważ  wszyscy  łacznie  z  rodzicami  mieliśmy  dobre  głosy,  więc  śpiew  rozlegał  się  donośny. Pózniej  obowiązkowo  wszyscy  szliśmy  na  pasterkę.
    Był jeszcze jeden  zwyczaj  o  którym  zapomniałam  napisać, a  mianowicie  nie  wolno  było  w  tym  dniu  odwiedzać  sąsiadów ani  niczego  od  nich  pożyczac,
    żeby  nie  wynosić  z  domu  dostatku  i  nie  zabierać  sąsiadom. Za  to  po  pasterce  prosto  z  kościoła,  nieraz  druga,  trzecia  nad  ranem  zaczynało  się  kolędowanie,  po  sąsiadach, rodzinie  nieraz  do  białego  rana, tak że  czasami  szliśmy  prosto  do  koscioła na  ranną  mszę, która zaczynała  się  o 7.
    W dzień  Bożego  Narodzenia  było  kolędowanie  po  rodzinie,  która  mieszkała  trochę  dalej  lub  ktoś  przychodził  do nas, ale  siedziało  sie  godzinę, dwie  i  całą  gromadą  z  kolędą  na  ustach  szlismy  dalej. Obiadu  nikt  w  tym  dniu  nie  gotował, zjadalismy  to  co  zostało  z  wigilii  lub  co  ludzie  dali.
    No  i  został  jeszcze  Szczepan. Od rana  chłopcy  chodzili  po  kolędzie  bo  w tym  dniu  tylko  im  było  wolno. Pierwszy  chłop  w  domu  w  tym  dniu, to  szczęście  i  dobrobyt  dla  gospodarzy, a jak  sie  zapedziła  dziewczynka  lub  jakas  zapominalska  sąsiadka  ze  śmiechem  sie  jej  przypominało, żeby  zanim  wejdzie  za  próg  najpierw  przysłała  męza  albo  syna. No i  wtym  dniu  zaczynali  chodzic  kolędnicy  z  Herodem, diabłem, śmiercią, to  była  atrakcja!!
    W  tym  dniu  chodziliśmy  do  kościoła  na  sumę,  bo  było  poświęcenie  owsa. Kiedy  ksiądz  szedł  z  kropidłem  przez  kościół  sypał  się  na  niego  deszcz  owsa. Na  pamiątkę  ukamienowania św. Szczepana,  ksiądz  był  przez  ludzi  ''kamienowany'' owsem.Potrawy  wigilijne  unas  to;  barszcz  czerwony  z uszkami  z  grzybów,- barszcz  grzybowy,- kapusta z  grochem i  jagłami,- karp, -kompot z suszu, -pierogi z kapustą  i grzybami, -makowiec z orzechami ( dobrobyt!!), -suchy groch  ugotowany,- kasza  gryczana tez  ugotowana.
    Chyba  tyle . Mm  nadzieję, że  trochę  ci  pomogłam.
    Pozdrawiam:))) 

  • Autor: nadia Data: 2007-11-06 18:51:50

    Pieknie to opisalas...

  • Autor: makusia Data: 2007-11-06 23:51:40

    no i zapachnialo świętami :)) ślicznie napisane:)))))

  • Autor: alfa_beta Data: 2007-11-07 06:52:18

    Dziękuję bardzo,że Wam się podobało.
    Przypomniało mi się jeszcze coś o opłatku. Jak wiecie opłatek jest w dwóch kolorach, biały i różowy ( chociaż w zeszłym roku w Tesco widziałam zielony!!!!).
    Opłatek biały jest przeznaczony dla ludzi, a różowy dla zwierząt. Rano w Dzień Bożego Narodzenia mamusia zabierała różowy opłatek i kruszyła krowom na siano. Jest to swoiste podziękowanie dla tych bydlątek, które własnym oddechem ogrzewały Dzieciątko, a więc u nas były to krowy ( bo wół był w stajence, owce, osioł). Po cząstce białego i różowego opłatka chowało się do specjalnego pudełka i przechowywało razem ze święconą w Trzech Króli kredą i było to ''lekarstwo'' albo raczej ''swoista'' komunia podawana ciężko choremu domownikowi lub zwierzątku. Nie wiem jak to określić, żeby ktoś nie poczuł się urażony i nie zabrzmiało to obrazoburczo, ( chodzi mi o słowo komunia) ale wiadomo, że opłatek jest poswięcony i traktuje się go z należnym szacunkiem. Dlatego czasami kiedy żadne środki nie pomagały podawano właśnie wigilijny opłatek.

  • Autor: Baśka Data: 2007-11-07 17:30:25

    Kolorowych opłatków od czasu dzieciństwa już więcej nie widziałam.Miło było poczytać Twoje wspomienia,tak troszkę są też one moimi.

Przejdź do pełnej wersji serwisu